Ostatni rok (VI). Za jego przykładem

13 czerwca 2022

Opowiadanie z serii:
Ostatni rok

Szacowany czas lektury: 39 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Przepraszam za opóźnienie, ale nie zawsze wszystko układa się tak jak bym chciał. Miłej lektury:)

Tygodnie nadchodzące po studniówce nie były dla Anny łatwe, chociaż początkowo nic tego nie zwiastowało. Po powrocie do domu noc spędziła samotnie, bo mąż zajął miejsce na kanapie w swoim gabinecie, a i po wstaniu unikał jej jak mógł. Anna nie pozostawała mu dłużna, ponieważ za każdym razem, gdy na niego patrzyła, stawało jej przed oczami nie tylko to, jak widziała go z Natalią, ale również powracało wspomnienie jej zdrady i grzesznej przyjemności, jaka z niej płynęła. Dopiero w niedzielę po południu Zbyszek zainicjował kontakt. Gdy dzieci wyszły z domu, odważył się poruszyć temat ostatnich wydarzeń, przepraszając i zapewniając, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Anna nie wierzyła w ani jedno jego słowo jednakże nie miała siły, aby robić mu kolejne awantury. Sama miała mętlik w głowie i jedynym co była w stanie zrobić to stanowcze odłożenie dalszej rozmowy na czas bliżej nieokreślony, który sama miała wybrać. Taka reakcja wywołała u spodziewającego się rozwodu nieliche zaniepokojenie, ale przystał na prośbę swojej żony, mając zamiar delektować się możliwie najdłuższym udawaniem, że temat nie istnieje.
Jednak ten kupiony spokój był dla Anny tylko chwilowy, bo już w poniedziałek zaraz po przebudzeniu do kobiety doszło, że będzie musiała na jednej z lekcji stanąć przed całą klasą, w której jeden z uczniów poznał ją znacznie bardziej, niż pozwalał na to szkolny regulamin. Ta rewelacja wzbudziła dziesiątki myśli rozwijających się w setki czarnych scenariuszy, w których już pewnie cała szkoła wie o incydencie i gdy tylko przekroczy jej próg, każdy będzie wytykać ją palcami.
Niepokój w głowie błyskawicznie rozlał się na całe ciało, wywołując u kobiety nudności, zawroty głowy i paraliżujący ból brzucha uniemożliwiający podniesienie się z łóżka nie mówiąc już o prowadzeniu lekcji. Ledwo starczyło jej sił, by zadzwonić do pracy i powiedzieć, że dzisiaj się nie pojawi, a dopiero koło południa była w stanie wyjść z domu tylko po to był udać się do lekarza po wypisane bez wahania zwolnienie. Po powrocie do domu kolejne dni minęły jej na leżeniu w łóżku i odchorowywaniu wszystkiego, co się wydarzyło tej pamiętnej nocy. Sama ta „choroba” musiała przy tym wyglądać bardzo autentycznie, ponieważ nie tylko jej dzieci kręciły się przy niej wyraźnie zmartwione, ale i mąż okazywał niecodzienne zainteresowanie jej stanem. Jedyne urozmaicenie tego tygodnia przyszło w środę, bo wtedy też pojawił się u niej niespodziewany gość. Do jej drzwi zapukała jak zwykle świetnie wyglądająca Dominika najwyraźniej zmartwiona przedłużającą się nieobecnością koleżanki. Szczerze przejęta stanem Anny polonistka od razu zaczęła wypytywać o jego przyczyny, twierdząc, że wszyscy jej podopieczni nie mogą się doczekać, aż wróci do zdrowia.
Anna nie wiedziała dlaczego, ale podczas tej wizyty rozkleiła się całkowicie, wyrzucając z siebie wszystkie tłamszone dotychczas emocje. Może te ostatnie dni to było za dużo, a może potrzebowała rozmowy z inną nauczycielką. Z tego czy innego powodu czuła, że Dominika jest tą osobą, której może ufać i w pewnym momencie po prostu wyznała jej wszystko, zalewając się przy tym łzami.
Dominika o dziwo przyjęła te wieści bardzo spokojnie, jakby to właśnie ona miała większe doświadczenie w zawodzie. Ciągle trzymając starszą koleżankę za rękę i głaszcząc jej plecy, pomogła jej się uspokoić, by w końcu zacząć pocieszać. Uświadamiała Annę, że jako kobieta ma swoje potrzeby i przez ciągłe zdrady miała prawo zrobić, to co zrobiła. Na końcu zwróciła jej uwagę, że tylko jedno z nich wie o zdradzie drugiego i to właśnie Anna ma męża w garści. Może w związku z tym rozegrać to, w jaki tylko sposób by chciała. Byleby była dzięki temu szczęśliwa.


Jednak rozegranie musiało poczekać do weekendu, ponieważ dopiero w wtedy Anna miała siłę porozmawiać z mężem. Mimo, że konfrontacja była nieunikniona to kobieta nie chciała jej przedłużać więc warunki, które miała, przekazała mężowi jako nieodwołalne i niepodlegające negocjacji. Oznajmiła mu wprost, że postanowiła wybaczyć mu tę zdradę, ale tylko ze względu na dzieci. Dodatkowo zakomunikowała, Zbyszkowi, że ma teraz okazję poprawić swoje zachowanie i daje mu szansę do czasu aż ich młodszy syn, nie pójdzie na studia. Jeśli do tego momentu nic by się nie zmieniło, to jedyną dalszą drogą byłoby rozstanie. Mimo znacznej przewagi przez własne poczucie winy nie chciała wyżywać się na mężu za bardzo. Miała świadomość, że oboje zawinili tej nocy, a dodatkowo po cichu liczyła, że po przemyśleniu sprawy Zbyszek będzie się starać bardziej, okazywać jej więcej uczuć, dzięki czemu wszystko stopniowo powróci do normy, wydarzenia tej nocy odejdą w zapomnienie.
Jednak nic takiego się nie stało. Przez najbliższe tygodnie Zbyszek dalej ją ignorował, co Anna początkowo powiązała ze zmianą stylu ubierania się w zaraz po powrocie do szkoły. Jakoś nie miała odwagi pokazywać się w pracy w bardziej kobiecych strojach i miała świadomość, iż może się to przenieść również do życia prywatnego. Jednakże, kiedy znów zaczęła się przełamywać i wracać do poprzedniego, bardziej eleganckiego i podkreślającego jej atuty stylu zachowanie męża nie zmieniło się ani trochę.
Drugą przyczyną, jaka wpadła jej do głowy, było to, że może on uważa, iż jego żona już go skreśliła. Zaczęła więc delikatnie kusić swojego męża i dawać mu do zrozumienia, że mimo jego wyskoku dalej nie ma nic przeciwko więcej, niż odrobinie intymności. Niestety to również nie przyniosło efektu i kobieta powoli godziła się, z tym że jej uroda przemija, a jej małżeństwo może już do końca okazać się białym.


Na szczęście w pewnym momencie pojawiło się coś, co chociaż częściowo odwróciło uwagę od tej opłakanej sytuacji. Mateusz, jej syn, niedługo kończył piętnaście lat i zażyczył sobie, żeby w dniu urodzin móc zaprosić kolegów na weekend na noc. Zarówno Anna, jak i Zbyszek nie widzieli przeszkód, by spełnić to życzenie, oczywiście pod warunkiem, że będą cały czas pod kontrolą osób dorosłych i nie będą robić nic głupiego. Co prawda Mateusz nie miał jakiś szczególnych planów poza wspólnym graniem najpierw na konsoli, a później na komputerach, jednakże Anna jako matka wolała na wszelki wypadek wydać stosowne ostrzeżenie. Zresztą, rola zarówno jej, jak i Zbyszka miała się przez ten weekend ograniczyć do zorganizowania przekąsek i napojów, a także pilnowania, aby chłopcy nie uszkodzili zarówno siebie, jak i niczego w domu.
Do soboty Anna zakończyła wszystkie przygotowania. Koledzy Mateusza mieli się pojawić o czternastej w związku z czym jego „dorosła”, siedemnastoletnia siostra Milena koło trzynastej za przyzwoleniem Anny ulotniła się na noc do koleżanki. Chwilę po wyjściu córki, gdy matematyczka wraz z mężem krzątała się po kuchni, oboje usłyszeli dźwięk przychodzącej na telefon wiadomości. Gdy to się stało, Zbyszek niespiesznie zdejmował szklanki z jednej z wiszących na ścianie szafek i po odłożeniu ich na blat leniwie sięgnął do kieszeni po telefon. Uwagę Anny od razu przykuło to, że po chwili wpatrywania się w ekran nagle go nerwowo go schował, jakby bojąc się, że ktoś jeszcze zobaczy to, co on.
- Wszystko w porządku? – spytała kobieta, zamykając drzwi lodówki, do której przed chwilą włożyła przygotowane na wieczór przekąski. Nie chciała przecież, aby chłopcy spędzili całe popołudnie tylko na chipsach.
- Nie… Wszystko w porządku. Tylko muszę zadzwonić. Do firmy. – odrzekł Zbyszek, wypowiadając zdania powoli, jakby ciężko mu było pozbierać myśli i nie czekając na odpowiedź żony, wyszedł z kuchni i ruszył po schodach do swojego gabinetu na piętrze.
Anna z niepokojem obserwowała wychodzącego mężczyznę. Była świadoma tego, że mąż jak każdy rekin małego i średniego biznesu był w pracy cały czas i zdarzało się, że do niego dzwoniono w soboty, ale właśnie, dzwoniono. Nigdy jeszcze nie spotkała się z tym, żeby ktoś w pilnej sprawie wysyłał mu wiadomości tekstowe. Gdy tylko usłyszała trzaśnięcie drzwiami na piętrze wiedziona intuicją cicho podeszła pod gabinet męża i przyłożyła ucho do drzwi, chcąc usłyszeć fragmenty rozmowy.
Ta była dość krótka, więc nie udało się wyłapać jej całej, jednak kobieta łatwo poukładała sobie w głowie, to co usłyszała. Zbyszek na początku wydawał się bardzo zdenerwowany, jednak z czasem się uspokoił. Dodatkowo podejrzenia Anny chyba się okazały słuszne, ponieważ najpierw wydawało jej się, że zadał komuś pytanie, jak go pozna, a później potwierdził bycie na miejscu za pół godziny.
Serce kobiety od razu przyspieszyło, jednak zachowała na tyle zimnej krwi, żeby po cichu zejść z powrotem do kuchni. Czuła, że to telefon nie do firmy, ale do jakiejś kobiety i to do takiej, z którą ma zamiar się spotkać łamiąc przy okazji dane jej obietnice. Znów przed jej oczami stanął widok Zbyszka z Natalią powróciły wspomnienia tej pamiętnej nocy. Nocy, o której z całego serca pragnęła zapomnieć.
- Ania… – usłyszała jakby zakłopotany głos męża po tym jak wszedł do kuchni- To jednak coś pilnego. Muszę się szybko pojawić w firmie na chwilę…
Anna w pierwszym odruchu chciała po prostu dać mu w twarz i nawyzywać od kłamców, ale wiedziała, że każda próba konfrontowania go ze swoimi podejrzeniami skończy się awanturą, której wolałaby uniknąć. Nie ze względu na męża, bo jego uczucia w tym momencie były nieistotne, ale z powodu syna. Mateusz nie zasługiwał na to, aby w dniu urodzin oglądać kłócących się rodziców. Dodatkowo kłótnia pewnie nie skończyłaby się szybko i narobiliby chłopakowi wstydu przy kolegach.
- Rozumiem… – powiedziała cicho tłumiąc emocje i uśmiechając się sztucznie – Skoro jedziesz to może kup kilka rzeczy. Jakieś wino dla mnie, dwie paczki mrożonych truskawek i może jakieś lody to zrobię chłopakom desery na zimno. Zapamiętasz?
- Tak, oczywiście kochanie. – potwierdził Zbyszek, aż zbyt miłym głosem – A teraz przepraszam, ale już muszę lecieć. Niedługo wrócę. – dodał zostawiając w kuchni uśmiechniętą pomimo wewnętrznego rozdarcia Annę.

Gdy tylko drzwi za mężem się zamknęły, emocje wzięły górę. Oddech stał się o wiele cięższy, a Anna podparła się o blat, próbując go uspokoić. Nie miała pewności, że mąż wraca do zdrad, ale wszystko na to wskazywało. Ta nagła wiadomość, rozmowa, w której umawia się z kimś na mieście i szybkie wyjście, lub wręcz ucieczka z domu. Nie trzeba było być wybitnym matematykiem, żeby z dużą pewnością oszacować wynik tego równania.
Gdy oddech Anny się uspokoił drżącymi rękami, wyjęła z szafki butelkę wina i jeden kieliszek, który natychmiast zaczęła napełniać. Gdy ilość trunku w kieliszku można było uznać za satysfakcjonującą, kobieta oparła się pośladkami o blat i powoli sącząc wino, zastanawiała się nad tym z kim, mógłby się spotykać jej mąż i gdzie pojechał. Miała pewne podejrzenia, ale ciężko jej było jednoznacznie stwierdzić czy te żeńskie imiona podsunęła jej do głowy czysta i zimna kalkulacja, czy bardziej są efektem szalejącej wyobraźni, która każe każdą inną kobietę uważać za potencjalnego wroga. Ciągle rozmyślając, Anna opróżniła zawartość kieliszka i odłożyła go na blat, nie zauważając, że potrąciła przy tym częściowo tylko pustą butelkę.
- Cholera jasna! – przeklęła, gdy czerwony płyn chlusnął na jej elegancką kremową spódnicę, zostawiając na niej wielką, czerwoną plamę i sprawiając, że aż do czasu prania nie nadawała się do noszenia. Zła z tego powodu postawiła butelkę do pionu, wytarła blat i ruszyła najpierw do łazienki zaprać zabrudzenie, a później do sypialni chcąc się przebrać. Niestety jak tylko była na górze usłyszała dźwięk dzwonka do furtki prowadzącej na posesję.
- Mamo, możesz otworzyć? – krzyknął ze swojego pokoju Mateusz zapewne zajęty przygotowywaniem czegoś.
- Tak synku, już idę! – odpowiedziała kobieta, po czym złapała pierwszą spódnicę, jaka była w szafie, wbiła się w nią i zeszła po schodach do salonu po to, by prosto z niego wejść do przedpokoju. Dopiero po naciśnięciu przycisku otwierającego furtkę spojrzała w lustro. Z dumą mogła zauważyć, że prezentuje się całkiem przyjemnie dla oka, jednak niezbyt odpowiednio jak na gości, których miała dziś przyjmować. O ile luźna bluzka na górze, wydawała się jak najbardziej adekwatna, pomimo że miała dekolt, to był on dość mały i dopiero przy pochyleniu się mogła odsłonić bardzo dużo, o tyle czarna spódniczka, którą założyła, ledwo zasłaniała koronki pończoch.
„Trudno. Nie będę przecież się po sto razy przebierać”. Pomyślała, poprawiając okulary, gdy w przedpokoju rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Anna niewiele myśląc, otworzyła je, chcąc wpuścić trzech chłopaków, którzy stali w progu. Jeden z nich był kolegą Mateusza z klasy, a dwaj pozostali znali go ze wspólnych wyjść na piłkę. Wszyscy byli ubrani na luzie i każdy miał na ramieniu torbę z laptopem, który miał być niezbędny w późniejszej części wieczoru.
- Dzień dobry – powiedziała cała trójka chórem, witając ją niczym przy wejściu do klasy, co sprawiło, że na twarzy kobiety pojawił się ciepły uśmiech.
- Wchodźcie śmiało – rzekła gestem, zapraszając chłopców do środka – Mateusz już na was czeka.
Na jej słowa chłopcy powoli weszli do przedpokoju i zdjęli buty. Wchodząc jeden z nich otarł się delikatnie ramieniem o jej biust jednak nie zwróciła na to zbytnio uwagi uznając to za czysty przypadek. Goście natychmiast udali się do salonu, gdzie już czekał na nich jej syn i głośno się śmiejąc, wręczyli mu prezent. Nie trzeba było wiele czekać, by cała czwórka siedziała z padami w rękach i oczami wlepionymi w telewizor grając razem i wzajemnie komentując swoje poczynania.
 

Czas mijał, a Zbyszek nie wracał do domu, a Anna z trudem hamowała chęć rozpoczęcia zmasowanego bombardowania go telefonami. W końcu jednak uspokoiła się, dochodząc do wniosku, że nie chce się bardziej nakręcać, a dodatkowo miała świadomość, że jeżeli jej przypuszczenia były słuszne, to dzwonienie nie miałoby żadnego sensu. W tej sytuacji najlepszym wyjściem było poświęcanie tym myślom jak najmniej czasu, więc zaczęła krzątać się po domu, od czasu do czasu zaglądając do salonu gdzie Mateusz i jego goście bawili się doskonale. Z czteroosobowej gry zręcznościowej przerzucili się na  jakąś bijatykę i urządzali sobie mały turniej, w którym na raz dwóch grało, a dwóch patrzyło. Chociaż za każdym razem jak Anna wchodziła do salonu, to wydawało się jej, że ci, którzy nie grają, bardziej patrzą na nią, niż na ekran.
- Przepraszam… – zapytał w końcu Kacper, starszy od jej syna o rok kolega, z którym we dwóch często grali w piłkę, gdy Anna po raz kolejny zeszła ze schodów i skierowała swoje kroki do kuchni.
- Tak? Czegoś byś chciał? – spytała kobieta, podchodząc bliżej.
- Nooo, mogłaby pani nam przynieść coś do picia. Już się skończyło – spytał chłopak uprzejmie, jednak zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, odezwał się Mateusz, ganiąc kolegę.
- Mówiłem ci, że pójdę, jak tylko skończę. Nie ma sensu zawracać mamie głowy.
- Spokojnie skarbie – rzekła ciepło Anna, uśmiechając się do syna – Dzisiaj jest twój dzień, więc po prostu baw się dobrze. Zaraz wam coś przyniosę.
Po tych słowach odwróciła się, ledwo zauważając uśmiech satysfakcji na twarzach Kacpra i Marcina, drugiego kolegi z piłki, który był w wieku Mateusza. Znała takie uśmiechy bo jej uczniowie jak coś kombinowali, uśmiechali się podobnie. Postanowiła jednak to zignorować i weszła do kuchni, skąd po chwili wróciła, niosąc na tacy butelkę coli i zestaw czystych szklanek.
- Proszę tutaj położyć. – powiedział Kacper, wskazując niski stolik kawowy ustawiony obok kanapy, na której cała czwórka siedziała. Anna bez słowa pochyliła się i umieściła na nim tacę wraz z zawartością.
- Nalać wam? – spytała, a chłopcy tylko pokiwali głowami, by za chwilę w milczeniu obserwować, jak dojrzała kobieta, pochylając się, napełnia szklanki jedną po drugiej.
- Gotowe. – powiedziała radośnie i zanim jeszcze się wyprostowała, spojrzała na chłopaków, którzy jak zahipnotyzowani wbijali rozmarzony wzrok w jej dekolt. Dopiero w tym momencie przypomniała sobie, co założyła. Miała pełną świadomość, że mieli doskonały widok na jej duże piersi uwięzione w czarnym koronkowym staniku, którego fragment zapewne też zobaczyli. Do tego, sugerowały to rumieńce na ich twarzach, musieli nie tylko patrzeć od samego początku, ale może właśnie na to liczyli, prosząc ją o coś do picia.
Anna natychmiast wyprostowała się jak struna, uśmiechnęła miło i chcąc ukryć lekkie zmieszanie, pospiesznie wróciła do kuchni. Gdy tylko tam weszła, oparła się plecami o drzwi lodówki i ciężko westchnęła, wbijając wzrok w sufit. Jej serce biło trochę szybciej, a ciało było pobudzone myślą, że posunęli się do tej gówniarskiej sztuczki tylko po to, żeby mieć lepszy widok na jej biust.
„Ciekawe czy o mnie kiedyś fantazjowali”. – podświadomie myślała, kierując dłoń do piersi i masując ją delikatnie. Mimowolnie oczami wyobraźni widziała tę dwójkę najpierw gapiącą się na nią, a później pozbawiającą ją ubrań i zachłannie masują biust.
Niestety po chwili przyjemne i grzeszne myśli zostały przerwane przez dźwięk kroków zbliżających się do kuchni. Kobieta natychmiast przerwała pieszczotę i by po spojrzeniu w kierunku wejścia zobaczyć stojącego nim Kacpra. Nie miała pojęcia co zobaczył, ale nie miała zamiaru go o to pytać.
- Potrzebujesz czegoś? – spytała ciągle opierając się o lodówkę.
- Tak… Może jakieś chipsy? – odpowiedział chłopak, przesuwając wzrok po jej ciele. Uśmiech nie schodził z twarzy kobiety, a przez jej głowę przeszła niezbyt przyzwoita myśl o zabawieniu się kosztem Kacpra.
- W sumie tutaj jest paczka… – powiedziała, podchodząc do jednej z szafek – Ale pewnie wolałbyś, jakby były podane w misce. Tak jest wygodniej.
Nie dając chłopakowi czasu na odpowiedź, otworzyła szafkę na samym dole i pochyliła się wypinając pupę w jego stronę, na tyle mocno by spódniczka odsłoniła całą koronkę pończoch, jednocześnie ledwo zasłaniając pośladki kobiety. Chwilę tak trwała udając, że szuka odpowiedniego naczynia, aż w końcu złapała odpowiednią miskę, wyprostowała się i odwróciła do chłopaka. Stojący za nią Kacper był już cały czerwony, niewerbalnie dając do zrozumienia, jak bardzo mu się ten widok podoba. Jednakże to nie miał być koniec. Rozochocona Anna położyła miskę na stoliku, pochylając się nad nią na tyle, aby ukazać tyle ile trzeba dekoltu, wsypała zawartość paczki do środka. Jeszcze chwilę trwała w tej pozycji, aż w końcu wyprostowała się z gracją i podała wypełnione naczynie czerwonemu jak burak Kacprowi.
- Dziękuję – wyjąkał, kompletnie nie wiedząc, na czym skupić wzrok.
- Proszę bardzo. Bawcie się dobrze – odpowiedziała, obserwując wychodzącego z pokoju Kacpra. Nie spodziewała się, że wywoła na młodym chłopaku tak duże wrażenie i jakaś jej część czuła z tego powodu coś na kształt dumy.
- Boże, co ja odwalam. – powiedziała cicho, gdy tylko emocje opadły, jednocześnie siadając na krześle i chowając głowę w dłoniach. Miała świadomość, że zachowała się jak jakaś stara napalona kocica, która zwariowała przez sam zapach młodego mięsa. Przez chwilę chciała się usprawiedliwiać jałową relacją z mężem, jednak to nie dawało jej prawa prężenia się przed tak młodym chłopakiem, który do tego był kolegą jej syna. Najgorsze jednak było to, że nawet ten wstyd nie był większy od przyjemności płynącej z faktu, że dalej potrafiła się takiemu chłopakowi spodobać.

Pewnie rozmyślałaby nad tym naprawdę długo i może nawet doszła do jakichkolwiek wniosków, gdyby nie wyrwał ją z tego dźwięk otwieranych drzwi. Zbyszek powrócił. Kobieta momentalnie wstała z krzesła i wyszła z kuchni, chcąc spotkać męża jak najszybciej. On jednak miał inne zamiary i po wejściu skierował się prosto do swojego pokoju, Jednak Annie udało się go złapać w połowie schodów na piętro. Od razu zauważyła, że ma coś na sumieniu, bo wyglądał trochę jak spłoszone zwierzę i unikał jej wzroku, tak jak to tylko było możliwe. Aż sama się dziwiła jak to możliwe, że tak długo nie reagowała na tak wyraźne sygnały.
- Zrobiłeś zakupy, o jakie prosiłam? – spytała pomimo tego, że domyślała się odpowiedzi. Zbyszek na chwilę zamarł na te słowa, po czym odwrócił się powoli w jej stronę. Jeszcze nic nie mówiąc, podrapał po głowie i wbił oczy w czubki swoich butów, co mówiło więcej niż każde słowo, jakie teraz mógł z siebie wydusić.
- Przepraszam Ania… Po prostu zapomniałem. W firmie było dość dużo do zrobienia i po prostu wyleciało mi to z głowy. – tłumaczył, jąkając się przy tym delikatnie.
- O matko! To, co się tam wydarzyło? – spytała, udając zaciekawienie i od razu zauważając, że Zbyszek nie jest z tego pytania szczególnie zadowolony.
- Eeeee wiesz, nie ma co gadać. – powiedział, drapiąc się po głowie i rozglądając się, jakby liczył na jakiś ratunek ze strony otaczających go ścian – Pełno papierkowej roboty i kilka pilnych faktur do podpisania. Co ja ci będę opowiadał, jak i tak nic ci to nie powie.
- Dobrze. Może masz rację. Nie ma sensu drążyć. – powiedziała, tłumiąc w sobie chęć uderzenia mężczyzny w twarz. – Dobrze, że jesteś, bo muszę przygotować się do zajęć w poniedziałek. Zerknij za godzinę na chłopaków, bo robią się coraz bardziej rozrywkowi.
 

Dalsza część dnia minęła Annie na próbach przeglądania notatek do lekcji połączonych z bezcelowym krzątaniem się po domu. Mąż zamknął się w gabinecie i nie miał zamiaru reagować na żadne jej zaczepki, a w całym domu rozbrzmiewał śmiech i krzyki bawiących się w salonie nastolatków, którzy wodzili za nią wzrokiem, jak tylko pojawiała się na dole. Gdy popołudnie przemieniło się w wieczór, wszyscy chłopcy rozłożyli się w pokoju jej syna, dzięki czemu ten problem miała z głowy, chociaż tęskniła za potwierdzającym jej atrakcyjność wzrokiem.
W końcu przyszła godzina zwiastująca początek jej wieczornego rytuału. Powolnym krokiem weszła do łazienki, chcąc zmyć z siebie całodzienne zmęczenie, kiedy przy zdejmowaniu bluzki zauważyła jakiś mniej typowy cień za drzwiami. Jakby ktoś próbował położyć się w korytarzu i podglądać ją przez otwory u dołu drzwi.
Zmieszana kobieta nie za bardzo wiedziała jak się zachować, ponieważ była pewna, że to jedynie efekt jej zbyt rozbudzonej wyobraźni. Wyobraźni, która kazała, chociaż wziąć pod uwagę możliwość, że to któryś z chłopaków zafascynowany jej urodą tak bardzo, iż był gotów na ryzyko złapania po to tylko by zobaczyć ją w całej okazałości. Ta myśl, choć mało prawdopodobna, niezmiernie ją podniecała i łechtała kobiecą próżność sprawiając, że sukienkę zdjęła wolniej niż zazwyczaj po to, by za chwilę zmysłowo pozbyć się pasa i pończoch. Czując się, jakby występowała na scenie, rozpalając niewidzialną publiczność, zdjęła stanik, a następnie wypinając się w kierunku drzwi, zsunęła z siebie koronkowe figi. Wiedziała, że jeśli ktokolwiek czai się po drugiej stronie, to widok ten pozostanie z nim na długo. W końcu odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Była pobudzona na tyle, że zwykłe mycie bardzo szybko zamieniło się w zmysłowe pieszczoty. Początkowo wyobrażała sobie tylko, że może być podglądana, jednakże szybko wróciły wspomnienia ze studniówki. Silny dotyk jej ucznia to jak czuła jego władzę nad sobą. Obie jego dłonie na sobie i jego męskości w sobie sprawiały, że jej własny dotyk stawał się teraz wielokrotnie intensywniejszy. Nie wiedziała, jak długo pieszczoty mieszały się, z oblewającą jej ciało gorącą wodą, ale gdy już po raz trzeci wyobraziła sobie siebie schodzącą na kolana przed Bartkiem, jej ciało dogoniło jej wyobraźnię, wywołując orgazm na tyle mocny, że musiała zatkać sobie usta po to, by nie usłyszał jej cały dom, a może i całe osiedle.
Gdy wyszła z kabiny była pewna, że za drzwiami nikogo nie ma. Nasmarowała ciało balsamem i po ubraniu cienkiej, białej halki i satynowego szlafroka wyszła z łazienki, chcąc najpierw życzyć dobrej nocy synowi i jego gościom, a następnie udać się do sypialni. Niestety małżeńskie łóżko po raz kolejny okazało się puste, jednak Anna już zaczynała przyzwyczajać się do tego, że Zbyszek woli spać w innym pokoju. Czując, że i tak nie ma, na co i na kogo czekać zdjęła szlafrok i po wejściu do łóżka prawie natychmiast usnęła.
 

Gdy wstała rano, od razu westchnęła widząc, że nie ma przy niej męża, bo liczyła na to, że przyjdzie, ale ta noc okazała się kolejną z coraz częstszych w ostatnim czasie samotnych nocy. Co prawda od studniówki nie było między nimi większej intymności, ale zawsze było jej przyjemniej obudzić się przy kimś niż samej. Niespiesznie wstała i ruszyła do kuchni, chcąc uraczyć się śniadaniem, zanim jeszcze ktokolwiek wstanie.
Gdy przygotowywała sobie tosty i poranną kawę cały czas rozmyślała nad tym, co się działo w jej życiu małżeńskim. Im bardziej analizowała tę całą sytuację i zachowania męża, tym bardziej wydawało się jej, że on celowo wpycha ją w zdradę. To właśnie jego obojętność i zainteresowanie każdą kobietą oprócz niej sprawiły, że zrobiła to, co zrobiła. I coraz częściej myślała nad zrobieniem tego znów. Chciała jeszcze raz poczuć to młodzieńcze pożądanie i znaleźć się w silnych ramionach kogoś, kto widział w niej przede wszystkim kobietę. Może właśnie dlatego dała się tak bardzo ponieść emocjom wczoraj.
Jej rozmyślania o zdradzie przerwało pojawienie się w kuchni Zbyszka ubranego w koszulkę z krótkim rękawem i spodnie dresowe. Mężczyzna przywitał się z żoną i skierował swoje kroki najpierw do ekspresu do kawy, a później do lodówki chcąc zrobić sobie śniadanie. Usiadł naprzeciwko niej w milczeniu, gdy już wszystko było gotowe i zaczął jeść. Anna obserwowała go w ciszy, delektując się smakiem porannej kawy. Nie miała zamiaru inicjować rozmowy. Wręcz przeciwnie najchętniej by od razu wyszła z kuchni, jednak to byłoby zbyt podejrzane.
- Jak spałaś? – spytał w końcu, patrząc na swoją żonę. Kobieta wzruszyła ramionami.
- Całkiem dobrze. Miałam sporo miejsca. Jak byś się pojawił w łóżku, to byłoby go trochę mniej, ale dalej myślę, że byłoby wygodnie.
- No mogłem… – powiedział jakby zniecierpliwiony. – Ale nie chciałem. Nie chciałem cię budzić.
„Akurat…” – pomyślała, przytakując mężowi w milczeniu i dopijając resztkę kawy. W końcu nie chcąc komentować jego słów, zabrała swoje naczynia ze stołu i włożyła je do zmywarki. Już miała opuścić kuchnię i zacząć poranną toaletę, kiedy Zbyszek odezwał się znów.
- Wiesz co Ania… Mogłabyś porozwozić chłopaków do domów? Ja będę musiał wyjść jakoś koło dwunastej, bo…
- Rozumiem. Coś się stało w firmie. – przerwała mu, mając dość kolejnej głupiej wymówki. Zbyszek tylko przytaknął, zerkając na kobietę.
- No tak. – zaczął niezdarne tłumaczenia. – Wczoraj się nie udało ogarnąć wszystkiego, a dzisiaj będzie spokój, to sam już wszystko pozałatwiam.
Tylko przytaknęła i wyszła z kuchni, nie chcąc już dłużej na niego patrzeć i domyślając się, co będzie robił po czternastej. Gdzieś w jej głowie coraz bardziej zaczynała rosnąć myśl, że skoro on nie ma problemu ze spełnianiem swoich zachcianek, to dlaczego ona miałaby się hamować.

Po rozwiezieniu chłopców,  Anna zaczęła się zastanawiać czy wrażenia bycia podglądaną poprzedniego wieczora nie były czymś znacznie więcej niż wytworem jej wyobraźni, bo chłopcy wyraźnie gapili się na nią znacznie bardziej niż wcześniej. Poza tym udało jej się podejrzeć, że w wiadomościach, którymi się wymieniali, pojawiało się jej imię. Po raz kolejny podniecało ją zainteresowanie, którym ją obdarzali jednak fakt, że są to koledzy jej syna, twardo sprowadzał ją na ziemię.
Te myśli opuszczały ją powoli, gdy weszła do domu, a gdy grubo po osiemnastej pojawił się mąż, zniknęły całkowicie. Jak tylko usłyszała dźwięk informujący o tym, że ktoś otwiera kodem furtkę, powędrowała do przedpokoju. Udając troskliwą żonę, pomogą zdjąć mężowi płaszcz i marynarkę przy okazji odkrywając malinkę zaraz za kołnierzykiem koszuli i kilka czarnych włosów zaplątanych w jego ubranie. Dodatkowo małomówność i natychmiastowa ucieczka do swojego pokoju mogły świadczyć tylko o jednym.
Wstrząśnięta utwierdzeniem się w swoich podejrzeniach kobieta resztę dnia spędziła, nosząc maskę wzorowej żony, matki i pani domu jednak wewnątrz miała wrażenie, jakby cały świat się rozpadał. Uczucie bardzo przypominało to, czego doświadczyła wtedy na studniówce, jednak było w nim mniej szoku i złości, a więcej zrezygnowania. Jakby powoli zaczęła się godzić z tym, że mąż nie tylko ją zdradził wtedy, ale zdradzał już od dawna i będzie zdradzał tak długo, jak będzie miał ku temu okazję. Nic się pod tym względem nie zmieniło i nie zmieni.
W jej głowie wiły się najróżniejsze myśli i na wierzch zaczęły wychodzić wszelkie tłumione przez lata małżeństwa fantazje. Z każdą chwilą coraz bardziej chciała je spełnić. Zemścić się w najbardziej perfidny i perwersyjny sposób jednak nie po to, aby mąż cierpiał, tylko po to, by samej sobie pokazać, że może. Że jest silną i pociągającą kobietą, która może mieć każdego, kogo chce i nie musi liczyć na łaskę męża.
To właśnie z tymi myślami przywitała poniedziałkowy poranek i może to one najbardziej wpłynęły na to, jaki strój wybrała tego dnia. Pierwotnie miała zamiar ubrać się skromnie, zasłaniając co tylko się da, jednak w tym momencie przede wszystkim chciała czuć się kobietą. Oprócz czerwonej, koronkowej bielizny założyła cieliste rajstopy i sięgającą odrobinę za kolano szarą spódnicę obcisłą w sam raz na tyle, by przypominać o tym, że mimo wieku wiele czasu spędza na siłowni. Dodatkowo założyła czarną obcisłą bluzkę z lekkim dekoltem i elegancki żakiet pasujący kolorem do spódnicy. Całości dopełniał srebrny łańcuszek na szyi, bransoletka do kompletu i buty na wysokim obcasie. Gdy wszystko było gotowe jeszcze przed lustrem, ułożyła proste blond włosy tak, by ładnie opadały na ramiona i poprawiła okulary zadowolona z efektu. W odbiciu nie było śladu po nieszczęśliwej zdradzanej żonie. Miała przed sobą elegancką i seksowną panią nauczycielkę emanującą pewnością siebie. Taki właśnie efekt chciała osiągnąć. Chciała znów zobaczyć jak wodzą za nią wzrokiem i kusić nie tyle zachowaniem, ile samym wyglądem i aurą eleganckiej kobiecości.


- No, no widzę, że pani Ania postanowiła w końcu pożegnać się z wyrzutami sumienia i wizerunkiem katechetki. – powiedziała do matematyczki Dominika, gdy na jednej z przerw znalazły się same w pokoju nauczycielskim. – Chcesz zrobić mi konkurencję rozkochać w sobie połowę liceum?
Anna roześmiała się, słysząc te równie krępujące, co pełne uznania słowa.
- Weź się nie wygłupiaj. – odpowiedziała, siadając koło polonistki – Wszyscy wiemy, kto dostanie najwięcej kwiatów na zakończenie roku. Zresztą nie zależy mi na wszystkich uczniach.
- Nie? Więc, jak rozumiem, zależy ci na jednym konkretnym prawda? – drążyła Dominika, chcąc podpuścić koleżankę, co najwyraźniej się udawało, bo czerwone policzki matematyczki sugerowały, że obie wiedzą o kim mowa.
- Oooo, czyli jednak. –Dominika nie miała zamiaru odpuszczać, zwłaszcza że świetnie się bawiła kosztem starszej koleżanki – Ktoś tutaj liczy na powtórkę ze studniówki. To musisz się postarać, bo twój cel jest rozrywany przez dziewczyny. Nawet dziś na długiej przerwie siedział z jakąś w tej toalecie na remontowanym piętrze.
- Co ty gadasz? – obruszyła się Anna, znów poprawiając okulary – Skąd o tym wiesz? I czemu nic nie zrobiłaś?
- Nie widziałam jak wchodzą. Tylko słyszałam, że na przerwie ktoś o tym gadał. – odpowiedziała Dominika, nawijając sobie na palec kosmyk włosów. Nie mogła się w końcu przyznać, że była wtedy w tej łazience i udając, że nie ma wyboru, obciągała nie tylko Bartkowi, ale też Maćkowi i Piotrkowi.
- Tak czy inaczej takie rzeczy nie powinny się dziać w szkole. – kontynuowała teatralne oburzenie Anna, przypominając sobie przy tym tę chwilę, gdy sama klęczała przed chłopakiem i coraz bardziej przyznając się przed sobą, że chciałaby to zrobić jeszcze raz. Oczywiście na złość mężowi.
Dominika uśmiechnęła się w taki sposób, żeby dać do zrozumienia, że nie wierzy w szczerość wypowiadanych przez Annę słów i już miała coś odpowiedzieć, jednak dzwonek przerwał ich rozmowę. Nauczycielkom nie pozostało więc nic innego jak wstać, pożegnać się i ruszyć na kolejne lekcje.
 

Gdy tylko Anna weszła do klasy, Bartek uśmiechnął się, mogąc z bliska podziwiać zarówno zmianę stylu, jak i zachowania swojej wychowawczyni. Wyglądała jednocześnie elegancko, profesjonalnie i bardzo seksownie co idealnie do niej pasowało. Zdecydowanie wolał ją w tym wydaniu niż w tym sprzed ponad tygodnia, które doprowadziło do pojawienia się plotki, że matematyczka nosi po kimś żałobę. Przy tym dodatkową satysfakcję dawał fakt, że zmiana dobitnie świadczyła, o skuteczności działań jego i Dominiki.
Od momentu wejścia do klasy uważnie obserwował nauczycielkę, analizując każdy jej krok i każde zachowanie. Jego uwadze nie uszło nic, nawet najdrobniejsze pochylenie się czy subtelnie dwuznaczny gest. Nauczycielka może nie starała się kusić w jakiś wulgarny sposób, ale jej zachowanie, bez względu na to czy świadome, czy nie wysyłało wszystkim wokół sygnał proszący, by cały czas na nią patrzeć, podziwiać i myśleć o niej.
Z tego kalkulowania wyrwało go wywołanie do tablicy. Gdy po minięciu rzędów krzeseł dotarł do tego, „najbardziej lubianego” przez uczniów i uczennice miejsca zauważył, że nauczycielka nieprzerwanie zerka na niego, uśmiechając się delikatnie. To razem z sugestiami przekazanymi przez Dominikę sprawiało, że praktycznie nie potrafił skupić się na zadaniu i dopiero z pomocą belferki, która była wyraźnie zadowolona z tego, że może pomęczyć swojego ucznia trochę dłużej rachunkiem różniczkowym, udało mu się dokończyć. Wracając na swoje miejsce, rozmyślał jak powinien wyglądać jego kolejny krok. W końcu lekcję przerwał dzwonek, a chłopak wiedział, że to jest ten moment, w którym powinien zacząć działać.
Gdy tylko klasa zaczęła pustoszeć, podszedł do swojej nauczycielki i stanął zaraz przy jej biurku, trochę bliżej niż było to konieczne do porozumienia się, ale na tyle blisko by Anna wyraźnie czuła górującą nad nią obecność.
– Proszę pani, sama pani widziała, jak mi dzisiaj szło. Nie mam pojęcia, jak ja sobie poradzę z matmą na maturze, jak tam będzie jeszcze większy stres. – rzucił po nabraniu głębszego oddechu.
- Nie przesadzaj. – opowiedziała nauczycielka wyraźnie zdziwiona tym wyznaniem i może nawet lekko onieśmielona patrzącym na nią z góry chłopakiem. – Nie jesteś może najwybitniejszym matematykiem w szkole, ale dobrze wszystko rozumiesz. Nie powinieneś mieć wielkich problemów.
- No ale ten przykład był wyraźnie dla mnie za trudny. Ja naprawdę chyba tego nie ogarniam. Co będzie, jeśli coś takiego trafię na maturze? Naprawdę potrzebuję jakiejś pomocy, żeby to zrozumieć. – nie dawał za wygraną, widząc, jak jedna z ostatnich osób opuszcza klasę. To samo musiała zauważyć Anna, bo poprawiła nerwowo okulary. Bała się, że jak tylko zostaną sami, chłopak zacznie wspominać o tym, co między nimi zaszło.
- I jakiej niby pomocy potrzebujesz? – spytała niepewnie.
- Nie potrzebuję wiele. Tutaj zawsze trochę ktoś przeszkadza, ale jestem pewien, że jeśli wytłumaczy mi to pani dobrze po lekcjach, to na pewno wszystko załapię. – rzekł pewnym głosem, może trochę za bardzo podkreślając wyrażenie „po lekcjach”. Anna aż westchnęła, od razu domyślając się, że to może nie być propozycja, tylko wspólnej nauki.
- Ale, że jak po lekcjach? Gdzie? Kiedy? – spytała wyraźnie zakłopotana tą propozycją.
- No, nie wiem. Ja mogę nawet dzisiaj i to nawet zaraz po lekcjach. Woli pani u mnie czy u pani, czy może tu w szkole? – spytał w taki sposób, jakby nauczycielka się już na to zgodziła, a do dogadania pozostały tylko szczegóły.
Anna wzięła głęboki oddech. Chłopak wstrzelił się idealnie, bo po lekcjach rzeczywiście jej dom był pusty. Mateusz miał grać w piłkę, a Milena przygotowywała jakiś projekt u swojej koleżanki z klasy. O Zbyszka się nie martwiła, ponieważ on albo pracował, albo zdradzał ją z kimś w pracy aż do wieczora. Mimo dogodnej sytuacji czuła, że nie tylko jako nauczycielka nie powinna udzielać korepetycji uczniowi ze swojej klasy, ale jako matka i żona nie powinna być z nim, nigdzie sam na sam z uwagi na to, co się między nimi wydarzyło. Z drugiej jednak strony co wtedy zrobiła, dało jej tak wiele przyjemności. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuła, że żyła, że jest naprawdę atrakcyjną kobietą. Fakt to była zdrada, ale jej mąż też ją zdradzał, a nawet zdradził ją dwa razy w weekend, w związku z czym nie powinna mieć do siebie pretensji o to, że odwdzięcza mu się pięknym za nadobne. Jednak to nie czyniło tego, nad czym się teraz zastanawiała, ani trochę mniej niemoralnym. Wiedziała, że jeśli go zaprosi, to powinna postawić sprawę jasno i powiedzieć chłopakowi, że zgodzi się pod warunkiem, że on nie będzie próbował niczego zdrożnego. Tylko jeżeli nie będzie niczego próbował, to po co miałby się u niej pojawiać?
Szybko przekalkulowała sobie w głowie wynik tego wewnętrznego głosowania i jak by nie patrzeć za każdym razem, znajdowała więcej powodów, dla których nie powinna się na to zgadzać. W takim wypadku odpowiedź powinna być jasna.
- U mnie – powiedziała cicho, spuszczając wzrok – Bądź o piętnastej. – dodała i podała uczniowi swój adres.
 

Dotarła do domu chwilę po czternastej, cały czas myśląc o tym, jak głupie i nieodpowiedzialne jest to, co miała zamiar zrobić. Zdrada pod wpływem emocji była czymś, co można wybaczyć. Niezbyt odpowiedzialne, ale delikatne kuszenie kolegów syna było czymś, co okazało się nieszkodliwe. Zaproszenie do domu pod nieobecność męża i dzieci młodszego chłopaka, z którym już raz zdradziła, jawiło się przy tym zupełnie nowym stopniem niemoralności. Myśli związane z tym, co miało się dokonać, były tak chaotyczne, że po wejściu do domu Anna nie była wstanie, zebrać się do niczego, oprócz siedzenia w kuchni i rozmyślania nad tym, co jeszcze mogłaby zrobić, żeby jakoś się z tego wyplątać.
Jednak szybko te dość racjonalne myśli zastąpiło wyobrażanie sobie krok po kroku, co się stanie po tym, jak Bartek wejdzie do jej domu. Zastawiała się czy od razu się na nią rzuci, czy może będzie próbował ją podejść stopniowo. Rozmyślając, wyobrażała sobie najróżniejsze scenariusze swojego zachowania, od poddania się bez reszty do stawiania oporu. Jednak w żadnym z tych scenariuszy nie zakładała, że może po prostu dać chłopakowi w twarz i kazać mu wyjść. Podobnie niewyobrażalne wydawało się proste napisanie wiadomości i odwołanie spotkania, mimo że dysponowała numerami wszystkich osób z jej klasy, w tym Bartka.
Chociaż przez chwilę to ostatnie rozwiązanie wydało się na tyle realne, że nawet wyjęła z torebki telefon. Jednak zamiast użyć urządzenia po prostu siedziała przy stoliku w kuchni i kurczowo trzymała je w dłoniach cały czas, wpatrując się w pokazywaną przez wyświetlacz godzinę. Jakby nie miała odwagi powstrzymać tego, co miało nadejść.
Punktualnie o piętnastej zadzwonił dzwonek do furtki, sprawiając że Anna gwałtownie zerwała się z krzesła i niepewnym krokiem ruszyła do przedpokoju. Wpuściła gościa na teren posesji i po kilkunastu sekundach, które w jej głowie wydawały się wiecznością, usłyszała dzwonek do drzwi. Przez chwilę stała, wpatrując się w drzwi, jednak po wzięciu kilku głębokich nacisnęła na klamkę, naiwnie licząc, że może za drzwiami zobaczy kogoś innego.
„Boże ja to naprawdę robię”. – pomyślała, gdy zobaczyła Bartka stojącego po drugiej stronie progu z plecakiem przewieszonym przez ramię.
- Proszę, wejdź. – powiedziała, wykonując zapraszający gest. Starała się z całej siły ukryć zdenerwowanie, jednak była świadoma, że jej to nie wychodzi i jej gość na pewno to zauważył. Bartek jakby nigdy nic wszedł do środka, zdjął buty w przedpokoju i pomaszerował do salonu.
- Ładnie tu u pani. – powiedział obojętnym głosem, rozglądając się po salonie, by w końcu skierować wzrok na  swoją wychowawczynię. – Tutaj to zrobimy, czy idziemy gdzieś indziej?
Anna lekko zmieszała się, słysząc to pytanie. Oczywiście chłopak nie sprecyzował czym to „to”, miałoby być. Jakaś jej część łudziła się, że będzie chodzić o niewinne korepetycje pomimo faktu, że byłaby zawiedziona takim obrotem spraw. Jednakże cokolwiek mieliby robić, to salon nie był do tego najlepszym miejscem.
- Chodź za mną… Na górę… – powiedziała, ruszając w kierunku schodów, a chłopak poszedł za nią, jednocześnie wbijając wzrok w pośladki swojej wychowawczyni. Gdy tylko otworzyła drzwi do sypialni, Bartek delikatnie się uśmiechnął i wszedł do środka. Położył plecak na podłodze i odwrócił się do Anny, która opierała się plecami o już zamknięte drzwi.
- To co teraz? – spytał, robiąc krok w kierunku kobiety. Ta poprawiła nerwowo okulary i odsunęła za ucho kosmyk włosów. Jej piersi ciągle unosiły się  w nerwowym oddechu, a lekko rumiane policzki i szklące się oczy zdradzały zarówno stres, jak i rosnące podniecenie. Wiedziała, co powinna powiedzieć i co zrobić. Cisza przeciągała się jakiś czas, aż w końcu nauczycielka podniosła wzrok. Serce waliło jej jak oszalałe, wzywając ją do ucieczki z tego miejsca.
- My nie mo… - zaczęła, jednakże Bartek nie pozwolił jej skończyć. Wyczuwając wahanie Anny, błyskawicznie zbliżył się do niej i wbił usta w jej usta, chcąc się jak najszybciej złączyć z nią w namiętnym pocałunku. Anna jedynie położyła dłonie na torsie chłopaka, jednak ten natychmiast złapał ją mocno za nadgarstki i gwałtownie przycisnął ręce do drzwi. Nauczycielka momentalnie poczuła się całkowicie bezbronna i już po chwili zamknęła oczy, nie tylko poddając się pocałunkom swojego ucznia, ale też nieśmiało je odwzajemniając.
Jednak na tym miało się nie skończyć. Bartek złączył dłonie kobiety nad jej głową, tak że mógł przyciskać je do drzwi, używając tylko jednej ręki. Dzięki temu nie przerywając pocałunku, mógł odsunąć na bok jedną połę żakietu i przez materiał bluzki złapać dużą pierś ściskając ją i od razu zaczynając mocno masować. Nauczycielka wygięła się delikatnie i westchnęła w jego usta. Czuła cała sobą przytłaczającą siłę chłopaka. Wiedziała, że on ma w tym momencie nad nią zdecydowaną i nie tylko fizyczną przewagę. Miała świadomość, że może zrobić z nią, co tylko zechce i z przyjemnością poddawała się temu, coraz bardziej licząc, że będzie to wszystko, o czym zawsze marzyła, a czego bała się spróbować.
Chłopak puścił pierś i podciągnął bluzkę w górę, odsłaniając czerwony, koronkowy stanik podtrzymujący duży biust matematyczki. Jego dłoń sprawnie wsunęła się pod jedną z miseczek i zaczęła ugniatać pierś. Czuł pod dłonią ciepłą i miękką skórę kobiety i twardy sutek zdradzający podniecenie. Oderwał usta od ust Anny i zaczął pieścić językiem i wargami jej szyję.
- Boże, co ja znów robię… – wyjęczała, gdy Bartek puścił jej nadgarstki, a ta, zamiast próbować się uwolnić, sięgnęła do koszulki chłopaka, chcąc go jak najszybciej jej pozbawić. Jednocześnie chłopak wyjął piersi kobiety ze stanika i gdy tylko jego koszulka opadła na podłogę zaczął je mocno masować, na zmianę pieszcząc sutki językiem i wargami. Nauczycielka głaskała go i przyciskała głowę do swojego biustu. Kompletnie zapomniała o zdrowym rozsądku chcąc w tym momencie tylko tego, by pieszczoty były mocniejsze i intensywniejsze.
W końcu chłopak oderwał usta od biustu kobiety i podniósł się, patrząc jej w oczy.
- Niech pani oprze się o biurko i wypnie. – rozkazał, ściskając biust. Ona nie zaprotestowała, a jedynie pokiwała głową, po czym powolnym krokiem podeszła do niewielkiego biureczka połączonego z półką pełną książek, na którym zwykle wieczorami sprawdzała klasówki. Nie jedną pałę postawiła, siedząc przy nim, a teraz sama jedną dostanie, opierając się o nie. Chłopak podszedł do matematyczki i podwinął spódnicę, odsłaniając duże pośladki, osłonięte cielistymi rajstopami i mocno wyciętymi, czerwonymi figami. Uśmiechnął się pod nosem i wymierzył nauczycielce solidnego klapsa. Kobieta zajęczała, jednak nie był to tylko jęk bólu. Było w nim coś jeszcze, co chłopak zauważył już na studniówce. Uderzył jeszcze raz i jęk się powtórzył, jednak tym razem było w nim więcej tego dodatku. Jakby pragnienia i przyjemności.
- Ale pani to lubi – stwierdził pewnym głosem.
- O czym ty… Aaaaaaach! – krzyknęła, gdy padło kolejne uderzenie tylko tym razem nie była to dłoń. Ból, który przeszył pośladki nauczycielki, zostawiając na nich czerwoną pręgę, został zadany skórzanym paskiem Bartka. Nauczycielka dyszała ciężko. Była jednocześnie przerażona i podniecona do granic możliwości. Kiedy padło kolejne uderzenie wydała z siebie kolejny przeciągły jęk, wyginając plecy w łuk. Ledwo jęk ucichł, a Bartek złapał kobietę za nadgarstki, i wykręcając jej ręce za plecami, przecisnął nauczycielkę do blatu biurka. Szok sprawił, że Anna nawet na to nie zareagowała, pozwalając by chłopak za pomocą paska, związał jej przedramiona ze sobą. Była teraz całkowicie zdana na jego łaskę. Niezdolna do obrony inaczej niż słowami.
- Co ty robisz? Przestań…
- Cicho! – przerwał jej chłopak, jednocześnie uderzając obolałe pośladki dłonią. Dojrzała nauczycielka tylko zajęczała, jednak nawet nie próbowała się odsunąć. Gdzieś w głębi siebie czuła, że teraz powinna być grzeczna. Wiedziała, jak to się skończy i czuła, że niczego bardziej nie pragnie. Bartek jeszcze raz uderzył jej pośladki, by następnie złapać za rajstopy i po chwili do uszu matematyczki dobiegł trzask rozrywanego materiału, po którym poczuła dotyk palców chłopaka masujących przez materiał majtek jej rozgrzaną cipkę. Nie mogła się powstrzymać i zamruczała cicho jak spragniona głaskania kotka.
- Co? Podoba się pani, prawda? – spytał, mimo że doskonale znał odpowiedź. Nauczycielka nie chciała jej udzielić, więc w pokoju rozległo się kolejne jej jęknięcie poprzedzone mocnym klapsem.
- Odpowiadaj! – rozkazał.
- Tak… Podoba mi się. – głos kobiety łamał się.
- Od razu lepiej. Teraz pani nagroda.
Po tych słowach chłopak odsunął na bok jej majtki i wbił się w mokrą, spragnioną cipkę Anny od razu zaczynając ją pieprzyć. Kobieta zamknęła oczy i momentalnie zaczęła głośno jęczeć, a gdy je otworzyła, zauważyła że zaraz przed jej twarzą stoi zdjęcie. Patrząc na męża i dzieci dochodziło do jej świadomości, czego tak naprawdę się teraz dopuszczała. Z każdym westchnieniem i każdym wygięciem ciała zdradzała nie tylko Zbyszka, ale całą swoją rodzinę. Jednak mimo tej świadomości dalej dawała się opętać przyjemności, która z każdym pchnięciem zabijała wszystkie oznaki rozsądku. Jęczała coraz głośniej i głośniej tak, że po chwili słychać było ją nie tylko w pokoju, ale i w całym, na szczęście pustym, domu.
Jeszcze chwilę wpatrywała się coraz bardziej zamglonym wzrokiem w rodzinne zdjęcie, kiedy nagle jej uczeń złapał ją za włosy i nie przerywając gwałtownej penetracji, pociągnął zmuszając do mocnego wygięcia w głowy i skierowania wzroku na ścianę pokoju. Ból coraz bardziej mieszał się Annie z przyjemnością i poniżeniem, tworząc rozkosznie perwersyjny koktajl emocji, w którym coraz bardziej wyczuwalny był jeszcze jeden smak. Z każdym kolejnym ruchem chłopaka, do Anny coraz bardziej dochodziło jej własne zniewolenie i fakt, że w tym momencie jest jedynie zabawką w rękach mężczyzny, bez znaczenia kim tym mężczyzna był. Jest brana i nie ma nic do gadania i nie może zdecydować o niczym. Paradoksalnie to zniewolenie, było dla niej coraz bardziej wyzwalające. Nie musiała już o niczym myśleć, niczego analizować. Nie musiała zastanawiać się nad konsekwencjami i czy coś wypada, czy też nie. Będąc zabawką w rękach tej drugiej osoby, mogła myśleć tylko o jednej rzeczy, którą było jak najintensywniejsze przeżywanie przyjemności. W tym momencie zniknął dla niej cały krępujący ją gorset konwenansów, moralności i zawodowych zakazów pozwalając przyjemności rozlać się po całym jej ciele i wypełnić każdą komórkę. Orgazm przyszedł nagle i był przerażająco intensywny. Nauczycielka nie krzyknęła, tylko zawyła, spinając całe ciało po to, by po chwili je rozluźnić i ciężko dysząc opaść na biurko. Bartek od razu rozwiązał jej ręce, po czym znów trzymając za włosy, sprowadził na kolana. Anna nie miała siły na żaden opór i nawet nie drgnęła, gdy chłopak trysnął nasieniem na jej twarz, brudząc nos policzki, wargi i zakrywając spermą szkła okularów. Gdy tylko ją puścił, opadła bezwładnie na podłogę ciężko oddychając. Jej kobiecość ciągle wydawała się pulsować, a w głowie cały czas jej wirowało.
- Chyba będzie lepiej, jak wyjdę. – oznajmił Bartek, poprawiając spodnie i podnosząc leżący na podłodze plecak. Anna nie mogła się zdobyć na nic innego jak tylko pokiwanie głową. Gdyby miała wybór, to zatrzymałaby go tutaj na całą noc, jednak to nie wchodziło w grę.
Złapała się jednak na myśli, że nie może się już doczekać kolejnego razu. Jakby to co, zrobił z nią Bartek sprawiło, że po raz pierwszy otworzyła oczy i zobaczyła, czego pragnie.
- Nie wiedziałem, że panią będą kręcić takie rzeczy, ale na pewno jeszcze kilku niedługo spróbuję – powiedział, stojąc nad nią, a następnie pogłaskał nauczycielkę delikatnie, jakby była jakimś jego zwierzątkiem i udał się w kierunku wyjścia. Minęło kilka chwil, a Anna zaczęła się powoli podnosić z podłogi, stopniowo dochodząc do siebie. Wtedy też usłyszała znajomy dźwięk, zwiastujący otwarcie furtki przez kogoś, kto zna do niej kod. Natychmiast zerwała się na nogi, momentalnie odzyskując jako taką przytomność umysłu. Pospiesznie otworzyła okno w sypialni i czym prędzej wybiegła do łazienki, chcąc jak najszybciej zmyć z siebie wszystkie ślady po zdradzie i mając nadzieję, że osobą, która wróciła wcześniej, nie był jej mąż.

Ten tekst odnotował 21,600 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.94/10 (62 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (7)

+6
0

Nie mogła się w końcu przyznać, że była wtedy w tej łazience i udając, że nie ma wyboru, obciągała nie tylko Bartkowi, ale też Maćkowi i Piotrkowi.


Ten wątek aż prosi się o rozwinięcie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Szczerze mnie trzymał cały czas w napięciu ten Wojtek.. zmysłowość wymieszaną z brudem, dominacja...
Większość kobiet o czymś takim fantazjuje chociaż, raz w życiu.
Chciała bym czasami być wzięta tak na siłę.. żeby mnie posiadł samiec
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zajebiste opowiadanie.Doskonale opisana fabula i sceny seksu.Masz talent autorze.Daje 10.Czekam na kolejna czesc
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Dziękuję za opinie i oceny. Cieszą tym bardziej że wahałem sie nad dwiema drogami o wybrałem ostatecznie, te która bardziej mnie kręci
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
0
cześć masz fajne opowiadania i chciałbym matka anna z kolegami syna czy ten wątek napiszesz
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+8
0
Myślałem o takim motywie jak i o wielu z tą postacią. Nie wykluczam że i taki wątek zostanie opisany 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Dzięki. Będę czekał na opowiadanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.