Komentarze
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Ejakulat to poprawnie użyta nazwa wobec cieczy wytryskującej z kobiety podczas squirtu, czyli silnego orgazmu połączonego z wytryskiem. Tak twierdzi
https://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/kobiecy-wytrysk-skad-sie-bierze-kobiecy-wytrysk-i-czy-kazda-kobieta-mo-aa-qY4E-n46Y-vxH8.html
Mniej mi się podoba "fajerwerka", użyta w tym samym zdaniu. Nie ma takiego rzeczownika.
Czasownik wybuchnąć w czasie przeszłym dokonanym w rodz. żeńskim ma dwie formy: wybuchła i wybuchnęła/wybuchnęłam. Pierwszą stosuje się do urządzeń (bomba lotnicza), a drugą przenośnie wobec osób.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
I taka mała sugestia: jeśli Ty sama, znając własnych bohaterów od majtek, będziesz miala z nimi jakikolwiek problem, to czytelnik tym bardziej. Erotyk to erotyk, czasami trzeba coś mocniej podkreślić albo wręcz podać łopatologicznie. Ale to już sama będziesz wiedziała, co jest najlepsze w danym momencie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Jeszcze jestem w trakcie ostatecznego poprawiania, bo tak jak już pisałam Agness w poprzednim komentarzu mam problem z entuzjazmem i wrzucaniem opowiadania natychmiast po jego napisaniu. ^^"
Spokojnie, Twoją opinię wezmę pod uwagę. <3 Chociaż bardziej przy pisaniu następnego opowiadania.
Hm, nie wiem w takim razie na jakie słowo mogę zamienić „ejakulat”. „Płyn” nie pasuje, „wydzielina” bardziej kojarzy mi się z samym śluzem. Będę musiała się nad tym porządnie zmóżdżyć.
Okej, teraz rozumiem to co miałaś na myśli przez skakanie! Widzę, że trochę mi nie wyszło podkreślenie, że Wiktoria nie jest nieśmiała, a po prostu stara się budować napięcie, łapać oddech i robić przerwy, żeby wzmocnić doznania. ^^" Pokombinuję jeszcze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Retyście, długość Twojego komentarza trochę mnie przeraził. ^^"
*co wy wszyscy macie się z czepianiem długości moich wypowiedzi*
Właśnie pracuję nad tym, żeby porozdzielać (...)
łączy się dobrze z:
Argument z libido od razu zbiję – akcja dzieje się przez cały miesiąc.
Przez tę zwartą budowę ciężko wyczuć przeskoki czasowe. Wszystko następuje dosłownie po sobie i jest poczucie, że akcja dzieje się nie na przestrzeni miesiąca, a co najwyżej 2-3 dni (chociaż może też być tutaj wina mojego ADD). Zresztą czytając to w autobusie, miałam takie "Jeżu, chłopie, musisz mieć siłę dla swojego wyczekiwanego kochanka, po co jeszcze z żoną uprawiasz ten seks?! Plemniki ci nie narosną!".
Zresztą, jakby to nie było opisane dokładnie, to chyba samo opowiadanie miałoby niewiele sensu, prawda?
Tak i nie.
Zresztą odpowiedziałaś sobie sama:
Co do tego, że jest to pornografia... To fakt. Na tym właśnie mi zależało. ^^" Bo sama lubię czytać takie pornograficzne opisy, dlatego je tworzę.
Nie mogę tego nikomu zabronić lub kazać pisać inaczej, bo każdy swoją rzepkę skrobie.
W moim odczuciu jednak takie anatomiczne szczegóły i niemal (znów) filmowe wyszczególnianie zabijają dość mocno klimat (emocję), jakie może wnieść kobieca seksualność (tym bardziej z pierwszej osoby).
Na serio w czasie seksu zastanawiasz się, co właśnie ci liżą lub w co wkładają, niż na samym poczuciu rozkoszy, jaka wykręca twoje ciało lub właśnie obserwowania reakcji drugiej strony na to?
Bo to (imo) właśnie to powinny królować na pierwszym planie. Nawet przy fikcji literackiej i ubarwianiu – ciężko mi to kupić lepiej niż jakiś przyrost formy nad treścią, tworząc z tego treść pod spuszczenie majtek do kostek i położenia paluszków, gdzie Bozia zabrania niż czucia tego całym sobą bez nawet dotykania się po… *zagląda pod swoją rozciągniętą koszulkę The Cure* dobra, nieważne.
Anyway: Jeśli ty to lubisz, to masz do tego pełne prawo, polubi pewnie też wiele innych osób; nikt tego nie zabrania tak jak mi posiadania własnej opinii. A co z nią zrobisz (nawet wsadzenie sobie wydrukowanej w wyjście), ty zdecydujesz.
Jeśli chodzi o sprawę ejakulatu, to niespodzianka – kobiety są zdolne do ejakulacji. Podczas ejakulacji z cewki moczowej potrafi wystrzelić około pół szklanki płynu, który nie jest moczem.
Pojęcie squirt nie jest mi obce (chociaż nigdy nie trafił się taki [oby jeszcze], który byłby w stanie mi zapewnić), acz ejakulatem przyjęło się nazywać wystrzał spermy (TompMode: Jak podaje SJP… [lub po prostu Wikipedia, chociaż on jej nie ufa]). Owszem, ejakulacja to wystrzał (również kobiecy), ale sam ejakulat już nie. Polecałabym przy korekcie to zmienić.
Nie do końca rozumiem, o co chodzi z przeskakiwaniem charakteru Klary. Możesz mi to wyjaśnić?
Tak jak pisałam, momentami jest jak ktoś, kto dostał po raz pierwszy zgodę na taką formę uciechy, podchodzi do tego, jak pies do jeża (gdzie wyraźnie otrzymuje sygnały ze strony kochanki [może to celowa poza, bo raz jest napomknięte "udając nieśmiałość Wiktorii"] i powinien jej się odpalić gej radar), a po chwili zachowuje jak napalona nimfomanka, w pełni świadoma, do czego to zmierza (zresztą sama Wiktoria ma podobnie, znów – wydaje się bardzo niepewna czy chce, czy nie, ale przychodzi i wie, że będą się kochać, ale jeszcze ma opory). Podobnie jest już w samą noc – rozpalenie, rozpalenie i nagle... "Czekaj, jeszcze troszkę wina". To ten opisany przeze mnie problem skakania między "seks" a "fabuła", a nie "seks wynikający z fabuły" (chociaż dobre tyle, że przynajmniej nie jest ona wyłącznie pretekstowa i abstrakcyjna jak stepująca matka, która utknęła w pralce).
Faktem jest, że pisałam to opowiadanie bardziej pod siebie i jestem z niego dumna.
I o to chodzi! Sam warsztat jest tak fajny, że mocno go zazdroszczę. I nawiasem mówiąc, dałam już z czystym sercem 8, więc nie myśl, że i mi się nie spodobało – po prostu szukałam trochę innych elementów, niż dostałam, ale nadal bawiłam się dobrze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Właśnie pracuję nad tym, żeby porozdzielać i pousuwać większość zaimków, żeby lepiej się czytało. Jak tylko skończę i porządnie zredaguję, to wrzucę poprawioną wersję. 😉
Nie do końca rozumiem, o co chodzi z przeskakiwaniem charakteru Klary. Możesz mi to wyjaśnić?
Poza tym, pamiętajmy, że to fikcja literacka, więc bohaterka może mieć dobrą pamięć. 😉 Zresztą, jakby to nie było opisane dokładnie, to chyba samo opowiadanie miałoby niewiele sensu, prawda? Zresztą, Klara równie dobrze mogła co nieco ubrawiać. Nikt nie może jej tego zabronić. 😉
Argument z libido od razu zbiję – akcja dzieje się przez cały miesiąc. Ostatniego dnia marca Klara kocha się ze swoim mężem, następnego dnia jest sesja w parku, tydzień później sesja buduarowa i Klara się masturbuje, po kolejnych trzech tygodniach, ostatniego dnia kwietnia, jest scena tytułowego Beltane. 😉 Więc to chyba nie jest aż tak dużo, prawda?
Co do tego, że jest to pornografia... To fakt. Na tym właśnie mi zależało. ^^" Bo sama lubię czytać takie pornograficzne opisy, dlatego je tworzę.
Jeśli chodzi o sprawę ejakulatu, to niespodzianka – kobiety są zdolne do ejakulacji. Podczas ejakulacji z cewki moczowej potrafi wystrzelić około pół szklanki płynu, który nie jest moczem. Nie wiem, jaki jest obecnie stan badań nad tym, ale to fakt. Sama wielokrotnie miałam orgazm z wytryskiem, więc nie wymyśliłam tego. 😉
Co do całej reszty... Trochę nie wiem jak się odnieść. Faktem jest, że pisałam to opowiadanie bardziej pod siebie i jestem z niego dumna. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Czarna Bozia spojrzała na nią, złapała za kłaki i pokazała jej "Beltane" na swoim telefonie.
(tak było, nie zmyślam)
Opowiadanie warsztatowo jest naprawdę dobre – lub jak powiedziała @Agnessa – bardzo dobre. Już sam punkt wyjścia (biseksualne małżeństwo i ich coroczny rytuał) jest czymś odświeżającym od "och, nie jestem pewna, czy lubię kobiety… ale jak spróbuję, to będę uwielbiała!". Za to wielki plusik!
Niestety, przez to też dużo mocniej uwypuklają się jego wady fabularne.
Po pierwsze, to co już wspomniała @Agnessa, brakuje przerw – interlinii, gwiazdek lub chociażby podwójnego enteru dającego przerwę między kolejnymi zdarzaniami. Mamy zwarty, ciężki pustak – sama czytając to na dwie raty, miałam problem z odnalezieniem się.
Drugą jest nierówność całości, która objawia się na wiele sposobów.
Z jednej strony informujesz nas o pragnieniu stworzenia wyznania, wspomnienia o tym, jak narratorka spędziła jedną noc z kochanką… I czuć to pewnymi wstawkami, zawierającymi swoiste odwoływanie się, coś na zasadzie komentarzy do tego, a z drugiej te wszelkie skrupulatne ślizgane opisy. Nagrywała to telefonem po kryjomu i teraz ogląda, że tak doskonale to pamięta? Objawia się to zwłaszcza w początkowej nadbudowie, nim dojdzie do samej tytułowej nocy (by nie było, sama piszę obecnie podobne, zarówno długością, jak i z pomysłem na "opis wspomnień", więc mocniej zauważam takie szczegóły).
Dialogi i dziwne przeskakiwanie charakteru postaci. Gdyby to była pierwsza taka noc, miałoby to więcej sensu w pewnej niepewności bohaterki (na upartego, nie chce się od razu otwierać przed swoją fotografką – to zrozumiałe); jednak naprzemiennie mamy dziwne końskie zaloty i podchody wymieszane ze śmiałymi działaniami – zwłaszcza kiedy akcja przenosi się do mieszkania, w którym obie są świadome, po co tam są. To drażni zwłaszcza ze strony Klary (bo nie wiemy, co myśli i czuje Wiktoria), która przecież szuka potencjalnej kochanki.
Dialogi zaś… Czasem są dość naturalnym smart talk lub po prostu pasują jako humor sytuacyjny (zastępowanie papierosów paluszkami), a czasem brzmią niemal jak wymuszone w filmie porno "Two shy teen girls have wild sex." – podczas gdy (prawdopodobnie obie) bohaterki mają około 30 lat i są świadome swojej orientacji!…
Przerażająco wysokie libido – Brandon Sullivan by się go nie powstydził – najpierw stosunek z mężem (skrupulatnie opisany), potem masturbacja, myśląc o kochance i wreszcie same seksy z nią… Ba, samo pożycie małżeńskie pasuje lepiej właśnie przez to, że on szykuje obiad i na spokojnie planują, jak będzie to wyglądało w tym roku (co okazuje nam, jak naprawdę udany jest jej związek) niż "dobra, teraz będziemy uprawiać seks" i długaśny opis stosunku z mężem…
Teoretycznie więc da się wskazać zarówno sceny erotyczne (pozowanie w hotelu), jak i bardzo mocno pornograficzne – ale te drugie dominują tekst. Przypomina to oglądanie filmu porno – jakaś scenka fabularna, potem seks, znów scenka fabularna, seks, scenka fabularna i seks, na koniec wszyscy się przytulają i opowiadają, jak fajnie im się pracowało na planie. Nie jest to złe (podejrzewam, że ci, którzy Tomp określa onanistami, odnajdą się w tym doskonale), ale mnie drażni i powoduje niedosyt.
Wolałabym jednak jedną, lepiej zbudowaną w intymności i skupieniu na doznaniach, niż ich pięć opisywanych tak srogo.
Znalazłam też taki kwiatek:
Donośnie dawałam znać jękami, że mi dobrze. Kiedy zmieniłam się w fajerwerkę i wybuchłam, moje uda mimowolnie się zacisnęły. Ejakulat rozlał się ze mnie po udzie Wiktorii, kanapie i zabawce. Nie słyszałam nawet charakterystycznego dźwięku, jaki towarzyszył wytryskowi. Drgnęłam gwałtownie kilka razy i wycofałam biodra, ale nie odjęłam wibratora od krocza Wiktorii.
Jeśli cipka Klary nie strzela spermą albo nie wsadziła sobie wcześniej dildosa, który ma dozownik sztucznej spermy, to raczej niemożliwe by właśnie to z niej wypłynęło…
Podsumowując:
Kawał porządnego tekstu, ale nie pozbawiony wad – przynajmniej w moim odczuciu, zwykle wybrednej, jeśli chodzi o tego typu twórczość. Ponownie, punkt wyjściowy – naprawdę ciekawy – i jak przytoczono już wiele razy, można by było napisać drugą część tym razem z oczu męża, redukując nieco wyżej opisane (temu z miejsca dałabym moje serduszko).
Czytanie nie było czasem zmarnowanym, spędzonym bardzo przyjemnie… ale momentami bardziej przelatywałam wzrokiem opis samych opisów seksu, bo kolejne dotykanie, pieszczenie i podobne wtórnie mi przed nimi przelatywały – co ponownie utwierdza mnie w prostym przekonaniu, że pornografia z lesbijkami jest ukierunkowana na męskiego odbiorcę.
Wolałabym bardziej znaleźć więcej zwykłej, kobiecej i emocjonalnej namiętności niż skrupulatnego opisu czynności pokroju "ssania łechtaczki".
Co do męskiego biseksualizmu, tu wtrącę ciekawostkę – w wieku 15-18 lat 80% mojej twórczości to było przedstawianie seksu dwóch facetów. Ale właśnie jeśli chodzi stricte o pokatne, to nie wiem, czy opowiadanie o dwóch facetach cieszyłoby się powodzeniem i czy nie naraziłabym się na hejt homo- i bifobów.
Błagam, zajrzyj do sekcji komentarzy sąsiadującej obecnie z tobą "Kulturki" D:
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Jeśli chodzi o przerwy, to masz dobry pomysł z dopisaniem dosłownie jednego, dwóch zdań o tym, co robi narratorka (choćby wspomniane picie wody) i wtedy wstawienie linii podziału. Skoro opisujesz śniadanie na kilka akapitów - a właściwie nie ma ono większego znaczenia fabularnego, a samą informację o tym, że Gracjan dobrze gotuje, można podać znacznie bardziej zwięźle - to spokojnie dasz radę z tym.
Natomiast w kwestii męskiej perspektywy, to powiem tak: opowiadanie męsko-męskie zawsze przyciągnie pewną grupę antyfanów z jednej strony i fanów z drugiej. Zawsze. Ale jeśli zostanie napisane dobrze, wtedy odbiorą go pozytywnie osoby "pośrodku", które szukają dobrze pomyślanego i dobrze napisanego erotyku, bez względu na orientację bohaterów. Ja tego nie potrafię, bo nie mam odpowiedniej wrażliwości do takich tematów i umiejętności zachowania pewnego balansu między niedopowiedzeniem i dosłownością, za to Ty ewidentnie tak. Dlatego też namawiać będę! 😀 A jeśli kusi Cię to od dłuższego czasu, to tym bardziej nie ma się nad czym zastanawiać. Podbudowę fabularną już masz i to dobrą.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
1. Napisałam to opowiadanie w jednej części, bo z Najsłodszym Draniem było tak, że miałabyć to jednostrzałówka, a teraz piszę drugi tom, pierwszy czeka na ostatnią redakcję przed wysłaniem do wydawnictwa. ^^" Niestety mam peoblem z „rozwlekaniem“ fabuły i tutaj postawiłam sobie jasny cel – jefna część. Jeśli jednak chodzi o te rozdzielacze, to jest to dobry pomysł, choć tym razem nie użyłam ich, bo próbowałam to opowiadanie napisać jako bardzo długi monolog bohaterki. Chociaż po Twoim komentarzu myślę, że przerwy możnaby uznać za takie faktyczne przerwy, na np. napicie się wody.
2. Tak, wiem, że z zaimkami mam problem... Tutaj wychodzi kwestia tego, że za bardzo się spieszę i kiedy napiszę ostatnie słowo chcę jak najszybciej wrzucić je do publikacji, więc przeglądam pobieżnie. ^^" Muszę wyrobić sobie nawyk, żeby (hehe) przespać się z opowiadaniem, następnego dnia usiąść na świeżo i jeszcze raz zredagować. Albo po prostu wyszukiwać słowa, które się najczęściej powtarzają. ^^"
Bardzo mnie cieszy, że zmienna narracja została dobrze odebrana! <3 Trochę się obawiałam, że może zostać uznana za amatorszczyznę.
Co do siedzenia na tuszy Wiktorii i siedzenia na twarzy – sam fakt, że jest grubsza, próbowałam przedstawić przez opisywanie, że jest miękka i idealna do przytulania. Skoro całość była napisania z perspektywy Klary, to miało to na celu pokazanie, że nie zwraca uwagi na jej tuszę samą w sobie. 😉 Przez to, że Wiktoria nie zgodziła się na to, by usiąść na twarzy Klary, chcialam pokazać, że nie na wszystkie aktywności trzeba się godzić i jeśli nie ma entuzjastycznej zgody, to nie można nic robić na siłę. Taki tam, edukacyjny wtręt. 😉 Ja sama ważąc 80 kilo siedziałam ludziom na twarzach, więc wiem, że się da. xD
Co do męskiego biseksualizmu, tu wtrącę ciekawostkę – w wieku 15-18 lat 80% mojej twórczości to było przedstawianie seksu dwóch facetów. Ale właśnie jeśli chodzi stricte o pokatne, to nie wiem, czy opowiadanie o dwóch facetach cieszyłoby się powodzeniem i czy nie naraziłabym się na hejt homo- i bifobów.
Dziękuję za jak zwykle trafne uwagi i wiarę we mnie. <3 Będzie więcej opowiadań!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
1. Rozumiem, że niektórzy autorzy wolą publikować opowiadania w całości, natomiast w tym przypadku aż się prosiło o podzielenie go na dwie części, bo nawet układ scen temu sprzyja. A jeśli nie, to zdecydowanie polecam już teraz zrobić wewnętrzne podziały, wydzielające konkretne motywy, przy pomocy gwiazdek lub linii w edytorze. Bo taka objętość tekstu zlewa się w całość i czasami naprawdę trzeba się chwilę zastanowić, gdzie się skończyła jedna scena, a zaczęła druga.
2. Trochę (chwilami bardzo) za dużo jest tutaj zaimków dzierżawczych. Na dzień dobry można się spokojnie pozbyć jednej trzeciej z nich, a po dokładniejszym przejrzeniu pewnie połowy. Bo momentami to wygląda mniej więcej tak: Złapała mnie za pośladki. Wzięłam jej rękę. Ona dotknęła moich piersi. Jej włosy zafalowały. Poczułam, jak mnie... Przy początkującej autorce by to niespecjalnie gryzło, ale tutaj w pewnym momencie zaczyna kłuć w oczy. To trochę jak to nieszczęsne "poczułam" powtarzane setki razy.
A teraz bez czepialstwa: doceniam, podziwiam i nawet trochę zazdroszczę, bo widzę w tym tekście dokładnie to, co mnie brakuje i czego nie potrafię (i zapewne nigdy się nie nauczę). Czyli relację damsko-damską, opisaną z jednej strony subtelnie, delikatnie, bardzo "kobieco" (co wcale nie jest takie oczywiste, bo autorszcza często nawet nie silą się na oddanie kobiecej wrażliwości, tylko ubierają typowo męską postać w kieckę, dorabiają mu cycki i już mamy "lesbijkę"), a z drugiej aż kipiącą od pożądania. I zmienna narracja tylko w tym pomaga, bo dodaje autentyczności i pozwala na sporą dozę emocjonalności bez przesady i pretensonalizmu.
Pochwalę też za to, że tekst jest długi sam w sobie, a do tego niemal połowę stanowią opisy seksu. Dodając do tego sceny uwodzenia podczas sesji, mamy tak naprawdę trzy czwarte objętości wypełnione mniej lub bardziej dosłowną erotyką. I o ile przy takiej długości nie da się uniknąć pewnych spadków tempa czy powtórzeń, to życzę każdemu (sobie zresztą też), by kiedykolwiek napisał coś na takim poziomie.
Mam tylko jedną uwagę: Wiktoria, o ile dobrze rozumiem, jest kobietą o pełniejszych kształtach, co jasno wynika z jej reakcji na propozycję facesittingu. Natomiast wcześniej jest o tym jedynie wspomniane i to nie tak, żeby czytelnik jakoś specjalnie to zapamiętał. Aż się prosi o dodanie paru apetycznych opisów, działających na wyobraźnię. Poza tym to, że "ma czym usiąść" wcale nie oznacza, że niektóre pozycje będą dla niej niedostępne. Co najwyżej mogą być trudniejsze do dłuższego utrzymania. A facesitting zdecydowanie nie jest bezwładnym siadaniem na twarzy i bez problemu może go zrobić nawet mocno zaokrąglona kobieta - wystarczą odpowiednio mocne mięśnie ud i ewentualne dodatkowe podtrzymywanie równowagi rękoma. Zresztą osoba "pod spodem" też nie musi być bierna i może na przykład lekko przytrzymać pośladki, a nie leżeć jak kłoda. Chyba że bawimy się w femdom, ale tutaj z kolei nawet 50-kilowa kobietka rozmiaru 34 może mocno przydusić 😉
W podsumowaniu: więcej, @PióroAteny! WINCYJ! A z sugestią Marty, by przedstawić ciąg dalszy z punktu widzenia Gracjana, tym bardziej się zgadzam, bo masz aż nadto wrażliwości i sprawności warsztatowej, by odpowiednio przedstawić także męski biseksualizm. Powodzenia! 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Tylko nowych tekstów Rascalki jakby brak.
Mój redaktor, który pomagał mi w przekształceniach czegoś porównywalnego do "Na łódce w Oslo" Kultu bardziej form bliższych "Szampana" Sanach (bo uwierz, CD w pierwszej wersji był 3x dłuższy i jeszcze mocniej enigmatyczny) powiedział mi, że praca za jedyną uczciwą cenę (gratis) nie starcza mu na szampon koloryzujący do włosów, a siwieje, za każdym razem jak mu coś podsyłam do sprawdzenia.
Jednak, jak mówi stare norweskie przysłowie (źle się je tłumaczy): Głośno płacze mała foczka, kiedy pożera ją orka...
Także ja próbuje zmusić trzy niezależne programy do współpracy, studiuje słowniki i wkrótce dowiozę.
I ojej, nawet ja mam wrażenie, że może to być zbyt kontrowersyjne (a o wiaderku łez wylanych przy pisaniu pewnej sceny nie wspomnę, chyba po test ciążowy pójdę i archanioła Gabriela będę wypatrywać).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
problem z byciem wulkanem jest taki, że możesz być wygasłym na długie lata, albo co rusz dymić i grozić, że wybuchniesz... lub wreszcie się przebudzić i wywołać katastrofę (na przykład mówiąc, że bardzo lubisz teksty LGBT i stworzyć biednej @Vee dyskusje pod opowiadaniem).
Ty jesteś jak Stromboli albo Kilauea – czynne od dawna i zapewne jeszcze długo. Takie trochę oswojone i przewidywalne. A katastrofy i owszem, czasami się zdarzają.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
Moja wina.