Komentarze

0
-1
Moim zdaniem dobre. Trochę trzeba styl podciągnąć i może treści dodać, ale opisy seksu bardzo realistyczne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Wszystko ok, ale nie da się zabić tak łatwo seksem. Co z tego że pokrwawiła nieco? Brak mi realizmu. Nie jest też wyjaśnione zbyt wiele, ale też nie można się domyślać. Ogólnie klimat ok, ale jakoś razi ta śmierć taka niejasna i mało prawdopodobna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Vee Hmmm. Szukam w Twoich opowiadaniach tego futerału i nie znajduję. Ani jednego przywołania w żadnym. To gdzie ta „wyłączność”? Jeśli masz na myśli to, co ja nazywam „veeizmami”, że niby to takie dowcipne z tym wychodzeniem z futerału, to myślę tak:. Jako narrator uznałbym to jako niepotrzebny wodotrysk stylistyczny i nie użył, ale w wypowiedzi? Jako stylizacja? Dlaczego nie?

Chciałbym podyskutować z Twoim niedosytem dotyczącym przedstawiania charakteru bohaterki. Ja to widzę tak:
Wiolonczelistka spycha życie osobiste na bok, bo prze ku karierze w orkiestrze Koczanowskiego. Podczas przesłuchania zaczyna się zastanawiać, czy słusznie:

...harowałam jak wół, ćwicząc po 12 godzin dziennie. Czyżbym popełniła błąd? Bo nawet nie miałam czego sobie wyobrażać…


Idzie do Adama bez planu; nieprawda, że „idzie się seksić”. Dobitnie o tym mówi:

Źle poszło. Wygląda na to, że musisz mi pomóc. Kiedy możesz przyjść… [...] Albo nie. Ja przyjdę.


Ja, „panienka z dobrego domu”, wpraszam się do chłopaka! Mało – z taką sprawą!

To mi uprzytomniło, jak bardzo jestem zdesperowana.



– Wyjawisz wreszcie, co ci ten Koczanowski powiedział? – spytał Adam, gdy, popłakując, żaliłam się na fiasko przesłuchania.

– Że mam ćwiczyć. Mam wziąć kochanka między nogi i…

Zamilkłam, bo nie wiedziałam, jak Adam to przyjmie.

– Oookeeej – powiedział z namysłem. – Jaki masz plan?

Nie miałam żadnego.



Jej zachowanie też wskazuje, że na (dosłownie rozumiany) seks nie ma ochoty i o nim nie myśli:

– Zdejmuj dżinsy.

Nie tak to sobie wyobrażałam.

– Nie!



...i ogólnie jest zagubiona (jak to panienka z dobrego domu bez praktyki 🙂 ):

Odwróciłam się do niego plecami, rozpięłam guziki bluzki, zsunęłam ją z ramion i zdjęłam biustonosz.

– Hola! Miała być równość! – zaprotestował, gdy wkładałam bluzkę na powrót.


Zrobiłam to, zakrywając piersi dłońmi. Zobaczyłam u Adama grymas niezadowolenia. „A co, miało się ochotę na striptiz?”


Bokserki miał wybrzuszone, a ja nie miałam ochoty, by masował mi… Choć, musiałam przyznać, że na ten widok i u mnie coś obrzmiało.

Usiadłam tyłem do niego. Drugą z tego korzyścią było to, że mogłam przestać zakrywać piersi.

O ja głupia! Przecież powinnam przewidzieć, że zamiast moich dłoni wylądują na nich jego!


„Naprawdę muszę mu to powiedzieć?”

– Mam sobie wyobrażać, że… – „Czy zdołam to wykrztusić?” – …że trzymam fallusa. Że to smyczek… Że gram na uczuciach… w orkiestrowym fellatio!

Uff. Dałam radę, ale ostatnie słowa już wykrzyczałam w strachu… że w ostatniej chwili stchórzę.


Jaki znasz najbardziej erotyczny kawałek na wiolonczelę?

– Erotyczny!?

– No!

– Nigdy tak o mojej muzyce nie myślałam.

– I właśnie to dostrzegł w tobie Koczanowski. Musisz zacząć tak myśleć.



Cały pierwszy dzień kończy się… Nie do końca wiadomo czym, ale nic na fellatio ani tym bardziej na immisję nie wskazuje. Dowodzi tego jej zachowanie drugiego dnia, w którym „idzie do pracy”, a nie na seks:

Moja determinacja sprowadziła mnie do kawalerki następnego popołudnia. Wiedziałam, że muszę dużo ćwiczyć, żeby zadowolić dyrektora.



... i późniejsze siadanie obok Adama, a poinstruowana – w kolanach. Dopiero zbesztana (trzecie podejście) okracza go „normalnie” i pod koniec tego dnia zaczyna „czuć bluesa”, czyli odczuwać przyjemność z seksu. prawdopodobnie z oralnego, i wiązać go z grą na wiolonczeli.

A teraz o zbędności shibari.
W moim zamyśle to właśnie shibari gra istotną rolę w sukcesie zawodowym. Dzięki temu, że nawa absorbuje i nie daje o sobie zapomnieć, a równocześnie przywołuje (w domyśle miłe) myśli o seksie, w umyśle wiolonczelistki nie ma miejsca na nic poza celem (gra) i drażniącymi efektami sakuranbo. To dosyć oczywiste: Gdy mamy coś ważnego do wykonania i równocześnie boli nas ząb, nie ma miejsca na żadne inne myśli – skupiamy się na zadaniu tak intensywnie, że nic z zewnątrz do nas nie dociera; są tylko ból i zadanie. W przypadku sakuranbo nie mamy do czynienia tylko z bólem, ale z drażnieniem sfery erogennej, które przemienia się w podniecenie seksualne.
Przy wszystkim nikt nie zwrócił uwagi na napływającą do buzi ślinę, która je potwierdza, przekładające się (w zamyśle fabuły) na ekspresję muzyczną. Batuta, smyczek i instrument kojarzą się wiolonczelistce z seksem, ze spełnieniem ("wspólny finał"). W dużej mierze dzięki sakuranbo.
Istotą japońskich wiązań jest doprowadzenie obrei na samą granicę spełnienia; wiązana rusza się (coraz gwałtowniej), by dojść do orgazmu. Pracuje okolicznymi mięśniami i myśli tylko o tym, ale mistrzostwo nawashiego powoduje, że do orgazmu nie dochodzi lub dochodzi, gdy on zechce. W przypadku wiolonczelistki energia seksualna ma przekładać się na grę. Taki zamysł miał dyrygent (trener – baletowe adagio), choć do postaci shibari udoskonalił go Adam.
Jak wyszło niech ocenią czytelnicy, ale pozbawienie Wiolonczelistki wątku shibari uczyni opowiadanie bezsensownym, bo sukces artystyczny nie znajdzie przyczyny.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Nie odnoszę się do jakości opowiadania, a subiektywnych odczuć, ale żaden tekst na Pokątnych (ani innych portalach) nie zainteresował mnie tak od czasu „Wielkiego finału” @MajkaEcho. Chyba sporo osób czuje podobnie, bo „Wiolonczelistka” zbiera w pierwszych dniach super liczby i bardzo mnie to cieszy. Zasługujesz 😉

Przerost formy nad treścią dostrzegam w coraz większej liczbie prac i choć jest to mankament, nie widzę w tym nic złego i raczej z satysfakcją obserwuję, że ludzie próbują. Moim zdaniem tutaj żadnego przerostu nie ma.

Opowiadanie jest oczywiście inspirowane Rascalką, ale muszę przyznać, że Sajmon trafnie zestawił Twoje dzieło z moimi ostatnimi tekstami. Nie chodzi nawet o tematykę. Co prawda moje czytelnicze sito przepuszcza sporo publikacji, ale we „Wiolonczelistce” pojawiają się wstawki, które chyba do tej pory były moje na wyłączność. Jak choćby ta z wyskoczeniem z futerału. Motyw shibari uważam tutaj za obce ciało, bez którego mogło się obyć, ale…

– Nie wiem, po co to sakuranbo, ale musisz poluźnić, bo nie mogę myśleć o niczym innym, jak tylko o tym pierdolonym sznurku! Uwiera mnie jak diabli!



… to moje ulubione zdanie całego opowiadania, no i w rezultacie całej tej tematyki bardzo mnie zawiodłeś, że akcja nie zakończyła się w szpitalu 🙂

Odniosę się do zarzutów Sajmona i Twojej odpowiedzi, ale zrobię to krótko:
Wstawki muzyczne nie wyglądają dla mnie na wikipediowe i zostały umiejętnie wkomponowane w tekst, ja takie rzeczy doceniam. Przyznam za to, że jak na mój gust wiarygodność zachowania głównej bohaterki jest nieco wątpliwa. Nie twierdzę nawet, że źle ją wykreowałeś, co po prosto zrobiłeś to za późno. Scena, w której odwiedza Adama, żeby się z nim poseksić (choć jeszcze tego nie robili!) w ramach edukacji muzycznej pojawia się na samym początku tekstu i to tam, nie później, pojawia się mój problem. Nie mam uwag do całej fabuły, po prostu ten fragment mógłby zostać poprzedzony jedną, dwiema wstawkami, żeby tę muzyczkę w kontekście pójścia do łóżka nieco podbudować.

PS. Z tekstem jest trochę jak z chłopcami w podstawówce – trudno nakłonić je do śpiewu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Zarzut „nikłego autentyzmu” wyrażony przez @Sajmona, w którego opowiadaniach ZAWSZE występują żywe trupy, które kopulują, gwałcą, jedzą, fruwają i są ewidentnie namacalne, choć czasem ich ciała już zgniły lub zostały wypchane, wydaje się dziwny. Podparcie go stwierdzeniem, że bohaterka jest nieśmiała, świadczy o nieuwadze czytelnika. Jakim cudem młoda kobieta, która ciężko (po 12 h/dobę) pracuje dla osiągnięcia pozycji zawodowej, która jest bardzo asertywna w rozmowie ze sławnym dyrygentem i dyrektorem, od którego zależy jej kariera, która wie, na co decyduje się, idąc do chłopaka, któremu dotąd odmawiała współżycia, która ruga go po ejakulacji, która złośliwie „gasi” siostrę – może być oceniona jako nieśmiała?
Czyżby zwiodło Cię jej określenie, że jest „panienką z dobrego domu”? Ależ to świadczy o jej wysokim ego, wręcz o arogancji! A dbałość o parlamentarny sposób wyrażania i o samopoczucie rodziców potwierdza ten rys charakteru. Na dodatek wymaga to silnej osobowości. Gdzie tu nieśmiałość?
Tak więc potwierdzasz swój kontrkomentarz spod Bram żądz, że się nie rozumiemy. Czy nie zaprzeczasz drugiej jego części, tej o wzajemnie żywionej sympatii? Przyznaję, że gdy czytałem o „niestrawnej zupie” zakradły się podejrzenia, że źle się z tą sympatią dzieje.

Spójnik „że” występuje w tekście Wiolonczelistki 59 razy. Aż tyle, bo w pewnych fragmentach, (np. gdy cytowane są słowa Koczanowskiego) jego powtarzanie pełni istotną funkcję stylistyczną. Podobnie jest u Maryli Rodowicz (Mówiły mu):
Mówiły mu, że łotr, mówiły mu, że drań,
Że takie byle co, że tylko ręką machnąć nań.
W tym urywku „że” stanowi 23,5 proc. tekstu. Czy i tu Ci „rzęzi”?
W CAŁEJ Wiolonczelistce jest go 1,6 proc.
Drugie pod względem frekwencji słowo to „jak” (52 użycia = 1,43 proc.). Nie „jaczy” Ci to?
A może coś Ci „couje”, bo „co” występuje 37 razy (1 proc.)?

Na koniec doceniam, że w Twojej opinii jednak trzymam poziom Głównej. To, mimo dosadnie wyrażonego zawodu opowiadaniem, pozostaje w mych uszach komplementem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Bardzo dziękuję @DwomJutrzenkom za jeden z największych komplementów, jaki na pokatne.pl otrzymałem ever. Jeśli stwierdzenie, że Wiolonczelistka jest napisana językiem poezji śpiewanej, pomnożyć przez współczynnik zamierzonej i wyrażonej w komentarzu nieprzychylności, pochwała staje się podwójnie ważka. Jako niezamierzona i wynikająca z podświadomości, jest niezaprzeczalnie szczera. Nie ukrywam, że osiągnięcie poetyckiego efektu jest moim celem. @Vee, która przyznała, że słowa muszą śpiewać, ciężko pracuje na taki komentarz, a tymczasem mi się trafiło! WIELKIE DZIĘKI! 🙂 🙂 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Skupiając się na zaletach.
Świetna ilustracja, przyciąga uwagę do tekstu w przyjemny sposób.
"Sflaczał w geście beznadziei." - bardzo mi się to spodobało, nie wiem dlaczego.
"Dlaczego więc niektóre biorą… go… w usta, a strun nigdy nikt?" - uśmiałem się, czytając rozważania bohaterki w trakcie 🙂
"...życie piękne jak… moja pupa." - bardzo ładne powiedzenie - w sam raz dla wszystkich kobiet!
Dzięki za ten tekst. Dodam, że jeszcze podoba mi się Twoja inspiracja komentarzem Rascal.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zaprzeczam, jakobym krytykował. Ba, pomysł obrania nieco odważniejszego kursu przy wyborze nowych ilustracji bardzo mi się podoba, bo, umówmy się, większość tych obecnych jest jednak mocno stonowana z golizną.

A nad zarzutem, że musiałem słabo szukać, pozostaje mi pochylić głowę...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@KawaiKiwi Gołe ciało (całe) mamy ostatnio u @Sajmona w RealDoll. Transformacja, przedtem w Inkarnacja , a dwie gołe pupy były w moich RealDoll obok gołego biustu. Sugeruję, że szukałeś z nastawieniem, by nie znaleźć. Goła pupa (nieukazująca genitaliów) nie powinna dziś nikogo gorszyć. Niektóre kostiumy kąpielowe pokazują pośladki w całej okazałości, a i jak dziewczyna w dżinsach przycupnie, widać bardzo dużo. I to nie na plaży, a na ulicy, w parku, tramwaju. No i mieć za złe portalowi erotycznemu (niektóre głosy domagają się, by zmienić go na porno!), że (znienawidzony spójnik @Sajmona 😉 ) umieszcza goliznę... Powiem: ciekawe...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
No i zapomniałem wspomnieć o gołej pupie na ilustracji! Toż to pierwszy nagi kawałek ciała inny niż ręka albo noga od... tak dawna, że znudziło mi się przewijać opowiadania 😀

Co się stało? Czyżby portal rezygnował z polityki SFW? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Gdybyś nie wspomniał na wstępie, że Wiolonczelistka powstała na motywach zaczerpniętych z komentarzy @Rascal pomyślałbym, że napisałeś ją pod mocną inspiracją ostatnich dokonań @Vee.
Shibari, fellatio, smyczki, relacja doświadczonego mistrza i ambitnej adeptki – znamy to. Tylko, że wszystko wrzuciłeś do jednej zupy, doprawiłeś nieco Wikipedią i wyszło trochę niestrawnie, bo mało autentycznie.
Nieśmiała dziewczyna, która wcześniej nie współżyła, po paru sesjach uprawia shibari? Really??

Z technicznych spraw, chronicznie nadużywasz w tym opowiadaniu konstrukcji ze spójnikiem "że" , w jednej wypowiedzi nieraz kilkukrotnie, co momentami strasznie ŻĘzi.

Podsumowując, Wiolonczelistka oczywiście trzyma poziom Strony Głównej, ale to tyle, a może: aż tyle.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
O komentarzu Rascal ledwo już pamiętałem, ale że przedmową zdajesz się zachęcać, Tompie, do porównywania jej wersję ze swoją, przeczytałem i jeden tekst, i drugi. Lektura opowiadania i fragmentu sprawiła, że zacząłem je ze sobą porównywać, zwłaszcza że, o ile dobrze pamiętam, propozycję podobnego zabiegu, czyli pisaniu tej samej treści przez dwóch różnych pokątnych autorów, zarzuciłeś kiedyś pod drugim z moich opowiadań.

Wizja Rascal wydaje się mroczniejsza. Motyw z zabieraniem majtek oraz kilka tekstów kochanka kojarzą się z estetyką bliższą Pięćdziesięciu Twarzy Greya (w moich ustach to niekoniecznie zarzut!), podczas gdy u ciebie poszliśmy w motyw bliższy temu, co niedawno w dyskusji pod Akademią Dam zostało określone jako akademia uległości. Mamy więc cnotliwą bohaterkę, która pod okiem nauczyciela, a nawet dwóch, szybko odkrywa, że śmiałość w sferze seksualnej prowadzi do pełniejszych doznań w każdej sferze życia — zarówno w tej łóżkowej, jak i każdej innej.

Najciekawsze wydaje się jednak to, że porównanie grania na instrumencie z „graniem” na penisie, które w tekściku Rascal zajmuje tylko jedno zdanie, tutaj wysuwa się na pierwszy plan, zostając nawet wzbogacona o takie szczegóły jak forma słowa „Wiolonczela” w różnych językach 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-4
Przerost formy nad treścią, to jest w końcu portal erotyczny a nie kółko poezji śpiewanej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+5
0
Mam nadzieję, że remonty się udały 🙂! Wierni fani grzecznie proszą o kontynuację. Pozdrawiam najmocniej!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-3
Kiedy kolejna część?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Tompie, Indragorze, chyba mam to brakujące ogniwo w łańcuszku dowodowym, że myga to dziołcha i że jest proweniencji niemieckiej (a może wcale nie niemieckiej, jak twierdzą niektórzy profesorowani znawcy, tylko wspólnej, bo Mücke i mucha mają przecież wspólny źródłosłów). PREUSSISCHES WÖRTERBUCH.
OST- UND WESTPREUSSISCHE PROVINZIALISMEN IN ALPHABETISCHER FOLGE z 1883 roku zna "Migge" w dwóch znaczeniach: standardowym "komar" i uczłowieczonym "dziewczyna". Ale i z tym znaleziskiem baza dowodowa wygląda misernie (misrig jak Miserinski).

Dla opowiadania Indragora to jednak bez znaczenia. Jego myga pasuje jak ulał. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Minął ponad rok! Więc podbijam. Chętnie wylałbym cały "instrubutor" paliwa na tlący się żar nadziei na kontynuację tak, by podmuch ognia z Twojej twórczości wbił mnie w fotel.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@NNN Wiele Ci się kojarzy, więc zapewne masz mentalność bliższą @Rascal niż mnie, bo i jej skojarzenia bywały tak piętrowo-złozone, że sama się w nich gubiła. Bo mieć skojarzenia, a umieć je przekazać czytelnikowi to dwie zupełnie różne rzeczy. Jednakowoż ja to opowiadanie też uważam za wybitne, czemu już dałem (wielokrotnie) wyraz zarówno w prywatnej korespondencji z autorką jak i w komentarzach.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Dario rzekł:
Nie wiem, czy biorąc pod uwagę treść i tytuł, miniaturka nie powinna być inna. Bardziej coś nawiązującego do ludowości.

Jeśli miałeś na myśli ilustrację do opowiadania, to ja nie mam na nią wpływu. Wyboru dokonuje moderator po akceptacji opowiadania.



Tak, o to mi chodziło.

Co rozdziewiczania w środku Afryce, to były to raczej wymysły mające pokazać "no jak te dzikusy żyją!". Dlatego ja zupełnie nie umiem zrozumieć jak taka tradycja powstała i utrzymuje się.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ta myga to po prostu fryga, też owad fruwająco-bzyczący. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.