Numerek albo psikus!!!
26 października 2022
Szacowany czas lektury: 6 min
Zapraszam na halloweenowe opowiadanie.
Wpadnijcie też na mojego erotycznego bloga. Link znajduje się w profilu.
Zabrzmiał dzwonek przy drzwiach wejściowych... Byłem w przedpokoju i właśnie skończyłem przesypywać cukierki do szklanego półmiska. Przygotowywałem się do dzisiejszego wieczoru Halloween i prawdziwego szturmu gówniarzy. Cukierek albo psikus, zamiast dobry wieczór to wkrótce będzie najczęściej używany zwrot. Będę przygotowany.
Halloween wcale mi nie przeszkadzał. Nie byłem zwolennikiem, ale też nie zaliczyłem się do zaprzysięgłych wrogów.
Otworzyłem drzwi.
Przede mną stała Czarownica. Nie miałem żadnych wątpliwości. Czarownica albo Wiedźma.
Strój jednoznacznie na to wskazywał. Moją uwagę w pierwszej chwili przykuł spiczasty, sfatygowany kapelusz z szerokim rondem na jej głowie. Poza tym ubrana była w długą, rozciągliwą, czarną suknię. Jej górna część wykonana była z prześwitującego materiału. Miała duży dekolt przykryty kawałkami materiału w kształcie fikuśnych kotków. Suknia wyglądała na równie sfatygowaną, jak kapelusz. Była pognieciona i w tym świetle wyglądała, jakby była przykurzona. Średniej wielkości piersi przyjemnie rysowały się pod materiałem sukni. Biodra też były ładnie zaokrąglone.
Wiedźma, jak z obrazka. Takie właśnie spotyka się w bajkach. Brakowało tylko czarnego kota.
Facjata stojącej przede mną Wiedźmy była jednak bardzo przyjemna. Żadnych krost na twarzy i długiego nosa. Czarownica miała miłą buzię z lekko wystającymi kośćmi policzkowymi, nieco bladą cerę, czerwone, ładnie zarysowane usta. Jej czarne i pofalowane włosy spływały wodospadem spod kapelusze na ramiona i plecy.
Nie była wysoka. Liczyła może metr sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Uśmiechała się przyjaźnie.
“Fajne przebranie i Czarownica też niczego sobie “ stwierdziłem w myślach. “Tylko kto to może być?” zastanawiałem się.
Chyba nie był to żaden dzieciak z sąsiedztwa. Znałem wszystkich. Tak właściwie to nie był to żaden dzieciak jako taki!
- Numerek albo psikus – odezwała się postać przede mną.
Oczy zrobiły mi się wielkie z wrażenia . Zaskoczenie było ogromne. Spodziewałem się czegoś zdecydowanie innego.
- Proszę?! – wykrztusiłem z siebie
- Numerek albo psikus – powtórzyła robiąc dwa kroki do przodu.
Stała tuż przy mnie nieomal dotykając rondem swego filcowego kapelusza mojej twarzy.
- A przepraszam… Ty się nie pomyliłaś, dziewczynko?
- Nie – odpowiedziała dobitnie podnosząc głowę i spoglądając prosto w moje oczy.
Jej oczy były śliczne.
Poczułem przyjemne ciepło rozpływające się powoli po całym ciele. Zrobiło mi się tak jakoś słodko oraz lekko. Zupełnie, jakbym “sztachnął feromona” czy coś w tym stylu. To było naprawdę przyjemne i niezwykłe, aż ciarki przeszły mi po plecach.
Zrobiłem krok do tyłu i wykonałem ręką zapraszający gest. Weszła do środka. Zamknąłem za nią drzwi.
Ściągnęła kapelusz z głowy. Jej czarne włosy rozsypały się dookoła głowy.
Poprawiła je dłonią. Spojrzała na mnie uważnie.
- Chodźmy do twojej sypialni – powiedziała – Chyba, że wolisz tu…
- Co tu… ?!
- No… Być ze mną. Mieć mnie…
- Żartujesz, prawda?
- Absolutnie.
- Co to jest? Ukryta kamera?
Rozejrzałem się dookoła.
Dziewczyna pokręciła energicznie głową.
- Nie…
Wyciągnęła do mnie rękę…
Znaleźliśmy się w mojej sypialni. Nieznajoma szybko zdjęła suknię odrzucając ją niedbale na oparcie fotela. Była cholernie zgrabna. Jej piersi lekko zwisały. Falowały przy każdym ruchu. Płaski brzuszek, zaokrąglone biodra, zgrabne nogi dopełniały widoku. Przyjemnego niezwykle widoku.
Moja sypialnia dużo zyskała będąc dla niej tłem. Patrzyłem, jak oniemiały. Niezwykłość całej sytuacji nieco mnie paraliżowała. Czułem to na całym ciele. Poniżej brzucha pojawiła się jednak inna sztywność. Byłem coraz bardziej podniecony. Mój penis zwiększał swe wymiary, sztywniał i twardniał. W tym aspekcie wszystko było więc okej.
Stałem wciąż bez ruchu. Ona, naprzeciwko mnie także jakby zastygła. Patrzyła tylko na mnie, a w jej oczach błyszczały wesołe ogniki. Teraz piłka była to mojej stronie i ode mnie zależał następny ruch. Nie spuszczając wzroku z nieznajomej dziewczyny zacząłem rozpinać swoją koszulę. Poluzowałem pasek spodni, ściągnąłem je.
Dopiero, gdy byłem w samych slipkach zrobiła krok w moją stronę. Zarzuciła mi ręce na szyję, a nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku….
Opadliśmy na łóżko.
Od razu przejęła inicjatywę.
Niektórych facetów wprowadza to w zakłopotanie, ale mnie akurat się podoba. Bardzo lubię, gdy moje partnerki biorą sprawy w swoje ręce. Nie to, żebym był leniuchem, ale jest to miłe urozmaicenie. Mamy przecież równouprawnienie.
Chociaż trudno mówić o równouprawnieniu. To przecież Kobieta daje pierwszy sygnał i impuls. To ona decyduje co i jak.
Poczułem jej dłoń na moim instrumencie. Położyła ją, wcale nie delikatnie i zaczęła go masować przez materiał. Cały czas się całowaliśmy. Widząc, a raczej czując jej aktywność i ja wziąłem się do roboty. Moja ręka wślizgnęła się po między jej nogi i zacząłem piścić nią krainę szczęśliwości, która właśnie tam się znajdowała. Robiłem to przez czarne majteczki z delikatnej koronki. Nawet poprzez materiał czułem ciepło tej części ciała nieznajomej dziewczyny.
Nie przyszło mi nawet do głowy zapytać jej o imię. Jakoś mi to uleciało. Pocieszałem się, że ona także o to nie zapytała. Widocznie nie było to do niczego potrzebne. Bo i w sumie: po co?
Po chwili zaczęliśmy grzebać sobie w majtkach.
Moje palce wodziły po wydepilowanej i wilgotniejącej szparce dziewczyny. Było tam niesamowicie ciepło. Cudownie ciepło.
Wyczuwałem pod palcami wąwóz prowadzący w głąb. Nagle zapragnąłem znaleźć się w nim jak najszybciej. Na początek jednak wsunąłem tam ostrożnie palec środkowy.
Niedługo później ściągnąłem z dziewczyny jej majteczki i zbliżyłem usta do różowiutkiego sromu. Zacząłem operować językiem. W oralu byłem dobry. Nazywano mnie mistrzem patelni.
Ta część kobiecego ciała zawsze kojarzyła mi się z typowym eklerkiem. Uwielbiam to podłużne i przełożone kremem ciastko. Eklerek kobiecy jest dużo lepszy w smaku. Uwielbiam!!!
Dłoń dziewczyny najpierw zaciśnięta była zaś na mojej męskości. Dotyk był stanowczy. Masowała go. Ręka wkrótce wpełzła, jak wąż pod materiał. Po chwili wyciągnęła go na zewnątrz. W ten sposób miała bardziej swobodny dostęp do tego wałka mięśni w fazie pełnego wzwodu. Skwapliwie z tego skorzystała.
Pochyliła się nade mną i bez zastanowienia wzięła go do ust.
Aż zasyczałem z rozkoszy. To było wspaniałe.
Świetnie to robiła. Ta pieszczota zawsze była okej.
Jeżeli jej muszelkę przyrównałem do słodkiego eklerka, to moje przyrodzenie bez przesady można było określić, jako rurkę z kremem. To dobre porównanie.
Moja rurka mieściła się cała w jej ustach, a krem powoli buzował w jądrach.
Wow! Genialne!
Leżała przede mną z rozsuniętymi nogami. Położyłem się na mojej Nieznajomej. Chwyciłem w prawą dłoń swój instrument i powolutku wcisnąłem go w oczekującą z niecierpliwością szparkę. Ona była dość ciasna, ale moje prącie weszło do środka bez większych problemów.
Tak. To było to. Prawdziwa wisienka na torcie i creme de la creme dzisiejszego wieczoru. Do tego przecież wszystko zmierzało. Wszystkie drogi prowadziły właśnie do tego celu.
Znajdowałem się na niej w pozycji misjonarskiej. Swoją drogą to ciekawe, że ten pozycje określa się mianem misjonarskiej? Dlaczego?
Pewnie właśnie w takiej pozycji misjonarze wypędzali szatana lub innego diabła. A czy ja miałem coś wypędzić z tej mojej Czarownicy? Raczej nie. Po prostu lubiłem tę pozycję.
Doznania były wspaniałe dla obu stron.
Przytulaliśmy się całym ciałem do siebie, namiętnie patrzyliśmy w oczy, mogliśmy się całować. A ja mogłem kontrolować pchnięcia. Mogłem zwalniać lub przyspieszać.
Opierałem się na dłoniach i wykonywałem ruchy frykcyjne.
Epickie to było…
Można wymyślać różne rzeczy lub przyjmować różne pozycje, ale ta łączyła w sobie prostotę i doskonałość. Wznosiła do nieba. Wielka, niewysłowiona ekstaza, utworzyła wokół nas silne pole. Byliśmy otoczeni nim, jak ciepłą, puchową kołdrą.
I te bodźce wzrokowe, które jaśniały w naszych oczach miały bezcenny wymiar. To była czysta rozkosz.
Doszliśmy jednocześnie. Wytrysnąłem w środek dziewczyny…
/////
Dzwonek przy drzwiach wejściowych zabrzmiał wyjątkowo głośno. Gdy je otworzyłem zobaczyłem grupkę przebierańców.
- Cukierek albo psikus! – odezwali się zgodnym chórem.
Sięgnąłem po półmisek z cukierkami.