W końcu weekend (VIII) - Sukcesy

15 grudnia 2022

Opowiadanie z serii:
W końcu weekend

Szacowany czas lektury: 36 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Trochę spokojniejsze przygody Alicji i Pawła. Zapraszam do komentowania

Obudziłam się wcześnie. Poprzedniego wieczoru Paweł musiał zanieść mnie nieprzytomną na górę i położyć do łóżka. Gładka pościel ocierała się przyjemnie o moje nagie ciało, a mój ukochany spał obok spokojnie, oddychając głęboko. 

Środa była zawsze przełomowym dniem tygodnia. Gdy minęła, tydzień nieuchronnie zbliżał się do kolejnego weekendu. Tamtego dnia ja byłam pierwsza na nogach i to ja, przygotowana do wczesnego wyjścia do pracy, zrobiłam wszystkim śniadanie. Wróciłam na górę, pocałowałam śpiącego Pawła na pożegnanie i ruszyłam do pracy. W drzwiach pomachała mi jeszcze na dowiedzenia zaspana Kasia, ubrana w skąpe stringi i prześwitujący topik, który ledwo zakrywał jej piękne piersi. 

Dzień znów zapowiadał się upalnie. Mimo wczesnej pory słońce świeciło już mocno, a na niebie nie było ani jednej chmury. Miasto powoli budziło się do życia, gdy przemierzałam je niespiesznie w kierunku biura. 

„Zrobimy ognisko na naszej plaży dziś po pracy?” zaproponowałam we wiadomości do Pawła, wysłanej, gdy czekałam na czerwonym świetle. 

„Jasne, napiszę do Zbyszka, by się przygotowali. Dziś też musiałem pojechać do biura” przyszła odpowiedź. Cholera, czy my im za bardzo nie zaufaliśmy? Zostawiliśmy w otwartym domu czworo nieznajomych. „Za późno na rozterki” powiedziałam sobie w myślach. 

W biurze nie było nikogo, poza Olą. 

– Cześć, myślałam, że będę pierwsza – przywitałam Olę, zerkając na zegarek. Dochodziła siódma trzydzieści. 

– Nadrabiam w ciągu tygodnia, bo chcę wyjść o czternastej w piątek – wytłumaczyła. – Rafał ma wolne i jedziemy na weekend nad morze. 

– Kiedy wracacie? 

– W niedzielę wieczorem, w poniedziałek już będę, bo mamy to spotkanie z siecią hurtowni, pamiętasz? 

– Tak, tak – potwierdziłam – ale mój temat jest już gotowy. Bez problemy zintegrujemy ich system z naszym. Będzie trochę testowania, ale nie widzę przeszkód – kontrahent na szczęście używał bardzo popularnego systemu i integrację z nim przećwiczyliśmy już w kilku wcześniejszych transakcjach. 

– A nie wiesz, czy Waldek już wrócił? – zapytałam Olę o naszego prezesa. 

– Wrócił. Zosia mi pisała z urlopu, że będzie chciał zwołać jakieś spotkanie na popołudnie i prosiła, żebym je zorganizowała – co mogło być tak pilnego, że asystentka wydzwaniała z urlopu?

Podłączyłam swój komputer do sieci. W skrzynce pocztowej znalazłam zaproszenie o enigmatycznym tytule „update” na trzynastą. 

– Ciekawe – mruknęłam do siebie i zajęłam się swoją pracą. 

 

– Alicjo, masz moment? – głęboki głos Waldka wyrwał mnie z wiru pracy. 

– Jasne, już przychodzę – odparłam spoglądając na niego. Parę dni urlopu spowodowały, że widocznie odpoczął, a lekka opalenizna przywróciła mu zdrowe kolory na twarzy. Uśmiechnął się do mnie i zniknął w swoim gabinecie. Wzięłam notes i długopis i ruszyłam w jego kierunku.

Nie byliśmy przyjaciółmi, ale nasze stosunki były bardzo poprawne, biznesowe. Szanował mnie, mój wkład w rozwój firmy, dawał dużą swobodę w działaniu i nagradzał sprawiedliwie.

– Siadaj – wskazał mi wygodny fotel przy stoliku kawowym w rogu pokoju. Znałam go dobrze, wiedziałam, że jeżeli siedliśmy przy stole, to rozmowa będzie miała charakter strategiczny. Operacyjne rozmowy odbywały się przy jego biurku.

– Wiele ostatnio myślałem – zaczął jakby kontynuował wcześniejszą myśl, zajmując miejsce po drugiej stronie stolika – nad tym, w którym kierunku idziemy – machnął ręką pokazując na nasze biuro. Mamy przed sobą wiele wyzwań, ale jest też kilka rzeczy, w których jesteśmy naprawdę dobrzy – nie miałam pojęcia, dokąd zmierza ten wstęp. 

– Kilka ostatnich kontraktów zdobyliśmy dzięki naprawdę dobrej współpracy działu handlowego z komórką systemową, którą ty zarządzasz. Jak wiesz, ja nic nie rozumiem, z tego co robisz… – zawiesił głos. Umniejszył sobie, wiedział dokładnie co robimy, tylko nie znał szczegółów implementacji. 

– Wiem jednak, że to co dostarczasz odróżnia nas od konkurencji – połechtał moje ego. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu za komplement. 

– Dziękuję, wszyscy bardzo się staramy – chciałam, żeby pamiętał, że to cały zespół na to pracował. 

– Przez te ostatnie parę dni zastanawiałem się – kontynuował, jakby nie usłyszał co powiedziałam – jak spowodować, by lepiej wykorzystać, to co umiemy robić najlepiej. I wymyśliłem… – zawiesił głos i spojrzał mi głęboko w oczy. Moje serce przyspieszyło.

– Chciałbym połączyć dział handlowy i systemów pod jednym dyrektorem… – znów nieznośna pauza. Umiał budować napięcie. – A w zasadzie dyrektorką. Chciałbym zaproponować tobie to stanowisko.

Poczułam uderzenie gorąca i radości. „Moje wysiłki zostały docenione” myślałam. Nie umiałam powstrzymać uśmiechu. 

– Dziękuję – odparłam. Moja rozpromieniona twarz musiała powiedzieć mu resztę. 

 

Spędziłam w gabinecie szefa jeszcze godzinę umawiając się na szczegóły wynagrodzenia, nowego podziału obowiązków, komunikacji i innych, może mniej ciekawych, ale szalenie ważnych tematów. Spotkanie o trzynastej było po to, żeby ogłosić zmiany w prowadzeniu firmy. 

Gdy wszyscy zebrali się w największej salce, Waldek zaczął przemowę. 

– Chciałem poinformować was o zmianach, które postanowiłem wprowadzić… – wyłuszczał wszystkim szczegóły swojego planu i rolę, jaką mam w niej odegrać. Patrzyłam po twarzach zebranych. Niektórzy spoglądali na mnie z podziwem i kiwali głową w uznaniu, niektórzy tylko uśmiechali się. W oczach Oli widziałam trochę zazdrości, może nutkę zawiści? „Muszę to z nią dobrze omówić” pomyślałam o przyjaciółce. W końcu zostawałam jej przełożoną. 

– Tutaj chciałem podziękować Alicji za dotychczasowy wkład w rozwój firmy i życzyć jej powodzenia w nowych wyzwaniach – kończył prezes – Alu, chciałabyś coś powiedzieć? 

Podziękowałam wszystkim i obiecałam, że mam pomysły co robić i że będę się opierać o wiedzę i doświadczenie zespołu. Myślami byłam już jednak przy mężu. Chciałam jak najszybciej dać mu znać, o moim sukcesie. Nie mogłam się doczekać wieczora, gdy będziemy mogli w spokoju poświętować. 

 

– Hmmm…? – odebrał telefon Paweł. Zawsze tak odbierał, gdy wyrywałam go od jakiejś istotnej czynności. 

– Kupisz na wieczór nasze ulubione wino? – zapytałam niewinnie, ale mój głos chyba zdradził mnie. 

– Co świętujemy? – zapytał, przerzucając uwagę z dotychczasowego zadania na mnie. 

– Awans… – powiedziałam uśmiechnięta i przybliżyłam mu po krótce wydarzenia z popołudnia.

– Jestem z ciebie taki dumny! – krzyknął na pożegnanie Paweł. 

 

Zgodnie z poranną umową, o piątej popołudniu, ruszyłam w kierunku „naszej” plaży. Było mi lekko na duchu. Czułam się szczęśliwa, doceniona, spełniona. Byłam otoczona ludźmi, którzy mnie szanowali i kochali i pozwalali realizować się. Spokojna i uśmiechnięta dotarłam na polankę w lesie, gdzie obok samochodu Pawła zostawiłam swój pojazd. Z pobliskiej plaży dobiegały mnie przytłumione głosy męża i naszych nowych znajomych. Przedarłam się przez krzewy odgradzające mnie od zatoczki i wyszłam na skąpaną w popołudniowym słońcu plażę. 

Kasia i Ania leżały na kocu opalając swoje nagie ciała. Ich piersi falowały w rytm spokojnych oddechów, a promienie słoneczne załamywały się na wypielęgnowanych łonach. Kasia przykryła twarz dużym kapeluszem, a Ania czytała książkę. 

Paweł z Markiem, ubrani w szorty kąpielowe, układali kamienie i drewno wokół miejsca, które przeznaczyli na ognisko. Zbyszek wychodził właśnie z lasu niosąc naręcze chrustu na podpałkę. 

– Chyba nam więcej nie potrzeba, co? – zagadnął kolegów. 

– Cześć wszystkim – krzyknęłam radośnie. Wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku. 

– Cześć pani dyrektor – Paweł zostawił szczapki drewna, podszedł do mnie i pocałował mnie głęboko w usta. Poczułam ciepło bijące od jego rozgrzanej słońcem skóry. 

– Cześć – pomachały mi dziewczyny z dużego koca. – Chodź do nas, jest tutaj sporo miejsca. 

– Poczekajcie, pójdę się najpierw przepłynąć…strasznie dziś gorąco – dodałam.

– Tu masz przebranie – Paweł wskazał mi palcem dużą torbę plażową. Wystawał z niej nowy kostium kąpielowy, który ewidentnie upodobał sobie mój mąż. Sięgnęłam po niego i po ręcznik, ale zatrzymałam się wpół kroku. Mój wzrok spotkał oczy męża. 

– Dziś dam ci popatrzeć – jego powiększające się oczy mówiły mi, że nie spodziewał się po mnie takiej reakcji. Nie spuszczając z niego wzroku rozpięłam koszulę i zsunęłam ją z ramion, ukazując wszystkim mój biust szczelnie podparty białym, koronkowym stanikiem. Odprowadzana wzrokiem Pawła schyliłam się by zdjąć buty. Wyprostowałam się, by pobyć się spodni i zobaczyłam, że nie tylko mój mąż mi się przygląda. Zbyszek i Marek utkwili spojrzenie na moim dekolcie, podziwiając jego krągłości. Luźne spodnie spadły na moje stopy z delikatnym szelestem materiału. Stanęłam dumna w koronkowym komplecie bielizny, rozkoszując się uważnym wzrokiem panów, który podążał za każdym moim ruchem. Odwróciłam się do nich tyłem, zmysłowo rozpięłam stanik i zasłaniając dłonią bok nagiej piersi zwróciłam głowę w kierunku męża. Rzuciłam mu stanik i schyliłam się zdejmując figi. Zatrzymałam się pochylona odrobinę dłużej niż to było konieczne. Chciałam, by mógł mnie podziwiać i żebym zaprzątała jego myśli. Czułam się kobieca, silna i wyzwolona. Sukcesy dnia dały mi dodatkową pewność siebie. 

Ruszyłam truchtem do wody. Moje piersi podskakiwały, gdy z pluskiem zanurzałam się w rześkiej toni. Jest coś wyzwalającego w pływaniu nago. Woda obmywała mój wolny biust, delikatnie pieszcząc delikatną skórę dekoltu. Wraz z każdym kopnięciem nogami, czułam jak mały zimny strumień dotyka moich warg sromowych, wdziera się między nie i drażni łechtaczkę. Zanurkowałam głęboko i przepłynęłam pod wodą parę metrów wzdłuż brzegu. Było mi cudownie.

Wróciłam do brzegu żabką. Wyszłam z wody jak Afrodyta z morskiej piany, odprowadzana wzrokiem napalonych samców. Wzięłam od osłupionego męża ręcznik i przetarłam nim włosy i ciało, po czym położyłam się na kocu między niewzruszonymi dziewczynami. 

 

Obudził mnie dotyk miękkiego materiału. Uchyliłam powieki. Paweł przykrył mnie dużym ręcznikiem, skuloną na kocu. Słońce powoli zachodziło za drzewami i mój troskliwy mąż postanowił zadbać bym nie zmarzła. Obok mnie Kasia, siedząc ciągle na kocu, zakładała na gołe ciało lekką tunikę. Z drugiej strony Ania leżała skulona na lewym boku, prezentując z moim kierunku swoje zgrabne pośladki. Nade mną stał Paweł i przyglądał się nam. 

– Ale zasnęłaś, to musiał być męczący dzień – skwitował, gdy zaczęłam się przeciągać po drzemce. Endorfiny uwalniane przez cały dzień spowodowały, że nie czułam zmęczenia. Dopiero jak zamknęłam oczy na leżąc na spokojnej plaży, przyszło pełne rozluźnienie i głęboki sen. 

– Ewidentnie był męczący – potwierdziłam przyglądając się Kasi, która poprawiała na sobie zwiewny materiał okrycia. Widziałam jej duże sutki, prześwitujące przez zdobienia na dekolcie i kobiece biodra, przechodzące w bardzo ponętny tyłeczek. 

Zawiał lekki wiaterek, który przyniósł ze sobą zapach dymu z rozpalanego ogniska. Marek i Zbyszek pilnowali, by ogień dobrze się rozpalał, co chwila dmuchając w żar lub dokładając gałązki chrustu. Parę kroków od nich, tuż przy krzewach rosnących na granicy plaży, stał stolik campingowy, obok niego przenośna lodówka i kosz piknikowy. Duży koc leżał na ziemi, na nim duże poduszki do podparcia i talerze ze sztućcami. 

– Chodźcie, już prawie wszystko gotowe – ponaglił Paweł. 

Położyłam dłoń na ramieniu Ani i delikatnie nią potrząsnęłam. Otworzyła oczy i odwróciła się do mnie. 

– Gotowe? – zapytała przeciągając się i prezentując swoje śliczne piersi. 

– Podobno – odparłam zakładając na siebie czerwoną plażową sukienkę, podaną mi przez męża. To był wieczór bez bielizny, podobało mi się to. Paweł też na mnie patrzył i uśmiechał się pod nosem. Wiedziałam, że niewiele rzeczy działa na niego tak, jak świadomość, że nie mam nic pod wierzchnim ubraniem. 

– Podobno dziś świętujemy? – zagadnął mnie Zbyszek, gdy podeszłam sprawdzić co było do jedzenia. 

– Ano świętujemy – odparłam mu wesoło. – To był dobry dzień!

– A co się stało? – dopytywał Marek.

– Zaraz wam powiem, ale najpierw nalejmy coś do picia.  

– Zobacz co znalazłem – zwrócił moją uwagę Paweł, pochylony nad otwartą lodówką. Wyjął z niej butelkę wina. – Mamy jeszcze dwie butelki tego chardonney, które tak ci smakowało we Włoszech. 

To było wino, które piliśmy przez cały wyjazd do Toskanii. Lekkie, owocowe, nastrajało mnie pozytywnie do życia. Jednego wieczora, po kolacji suto zakrapianej tym alkoholem, kochaliśmy się na balkonie w naszym apartamencie. Paweł podciągnął sukienkę na moje biodra, odsunął na bok majteczki i wszedł we mnie od tyłu, opierając mnie o poręcz balkonu. Księżyc w pełni oświetlał moją uwolnioną pierś kołyszącą się dekolcie sukienki, a cyprysy, zdobiące pobocza pobliskiej drogi, rzucały blade cienie na drogę i rosnący wzdłuż niej, wypielęgnowany trawnik. Rozmarzyłam się. To było idealne wino do świętowania. 

– Nalać? – przerwał moje rozmyślania Paweł. Nie czekając na odpowiedź wyjął z kosza kieliszki i nalał sześć porcji wina. – Za awans mojej kochanej żony – wzniósł toast, gdy wszyscy mieli już napój w ręku. 

– Naprawdę? Gratuluję! – krzyknęła Kasia. 

– Ja też! – wtórował jej Marek. Wszyscy uścisnęli mnie, jakbyśmy znali się od lat i życzyli samych sukcesów. 

– Tu są patyki, tu są kiełbaski, tam sałatki, tu sosy, tu chleb – wyliczał Zbyszek. – Na co ma ochotę pani dyrektor? 

– Na wszystko – odparłam głodna jak wilk.

Stanęliśmy wokół ogniska, przypiekając na patykach doprawione mięso i chleb. Humory dopisywały, a wino lało się szerokim strumieniem. Potem razem siedliśmy w kółku na dużym kocu i oparci o poduszki zjedliśmy pyszną kolację. Przytuliłam się najedzona do Pawła. Było mi dobrze. Ogień palił się nieopodal nas, a zapadającą ciszę przerywały trzaski tlących się szczapek drewna. 

– Gramy w coś? – zaproponował Zbyszek, układając się wygodniej na poduszce. 

– W co? – zapytałam. Pobliskie ognisko grzało moje ciało, a zachodzące słońce wydłużało cienie rzucane przez skaczące ogniki. 

– W prawda lub wyzwanie? – zaproponowała Kasia, która leżała oparta głową o uda Marka, a stopy trzymała na kolanach Ani. 

– Uuu, zaczyna się – zaśmiał się Zbyszek.

– To może zacznijmy od prawdy – zaproponowała Ania, która leżała na plecach, wsparta na łokciach, wpatrując się półprzymkniętymi oczami w dal – z tymi wyzwaniami, to zawsze trzeba się ruszać, a mi tu tak za dobrze.

– Widziałem kiedyś taką stronę, która generowała losowo pytania, poszukam jej – zaoferował Marek, sięgając po swój telefon. – A co jak ktoś nie będzie chciał odpowiedzieć? – dopytał pogrążony w przeglądarce. 

– To wtedy płeć przeciwna wymyśla zadanie – zaproponował Paweł. – Ja bym proponował się jeszcze napić, bo coś czuję, że aplikacja Marka nie będzie pytała o średnią ocen z liceum – zaśmiał się i zaczął rozlewać do kieliszków resztę wina. 

Smak wina ponownie ożywił wspomnienia wyjazdu do Włoch. Opierałam się z całej siły o poręcz balkonu wychodząc pośladkami na atakujące mnie biodra męża. Wbijał się przekrwionym kutasem w moją gorącą szparkę z wielką siłą, a jądra obijały się o łechtaczkę. Palce zagłębiły się w skórze na biodrach w silnym uchwycie, który stabilizował moje ciało. 

– Mam! – głos Marka przywrócił mnie do świadomości. Sięgnął po swój kieliszek, napił się i zarządził – dobra, zaczynamy. Idziemy ko kolei, zaczynamy od Pawła i dalej Ala, dobrze? 

– Dobrze – zgodził się Zbyszek, który siedział po mojej lewej stronie i byłby po mnie. 

– Paweł – Marek nacisnął coś na ekranie telefonu – z iloma dziewczynami uprawiałeś seks? 

Wiedziałam o trzech związkach Pawła przed naszym poznaniem. Zakładałam, że sypiał z tamtymi dziewczynami, ale nigdy nie pytałam, czy miał więcej partnerek. 

– Hmmm – zamyślił się Paweł, licząc w głowie – z siedmioma? – zaryzykował niepewny, jakby jeszcze sięgał pamięcią w przeszłość. – Tak, z siedmioma. 

Zaskoczył mnie, to było więcej niż myślałam. „A jaka jest moja liczba?” zastanowiłam się. Nie licząc licealnych macanek i długich sesji całowania się, to byłam z Adamem, z którym przeżyłam swój pierwszy raz i kilka kolejnych. Po nim szkolny lowelas Krzysiek, obiekt westchnień większości dziewczyn w szkole, z którym chodziłam przez większą część czwartej klasy liceum. Na studiach spotykałam się parę miesięcy z Janisem, pochodzącym z Łotwy, który studiował u nas na uczelni w ramach wymiany studenckiej Erasmus. Dalej byłam w długim związku z tym wariatem Adrianem. To był ten toksyczny związek, który zakończyłam dopiero po tym, jak Monika mną mocno potrząsnęła. Psychiczne dno, które osiągnęłam żyjąc z Adrianem, odreagowałam najpierw z Jarkiem, który nie miał pojęcia co robi się z gołą dziewczyną, więc szybko zastąpiłam go Andrzejem. A Andrzej wiedział co się robi, i to wiedział dokładnie. Nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego, poza tym, jak moje ciało reagowało na jego dotyk i żylastego, twardego na każde moje zawołanie fiuta. To on uchylił przede mną drzwi do przyjemności, którą można czerpać z seksu. Te drzwi na oścież otworzył Paweł, dodając do nich czułość, miłość, zrozumienie i przyjaźń. „Czyli sześć, praktycznie jak Paweł” podsumowałam w myślach, gdy moje oczy spotkały się ze wzrokiem męża. 

– Czy któraś wyróżniała się na tle innych? I nie pytam o Alę – Zbyszek zamknął drogę do bezpiecznej odpowiedzi. 

– A to gramy w uściślenia? – zakłopotał się Paweł. Ewidentnie nie chciał o tym przy mnie rozmawiać.

– Rozkręcisz się, to sam opowiesz – odpuścił ze śmiechem pytający. 

– Ala – Marek przywołał nas z powrotem do gry i kliknął przycisk na ekranie – ile masz zabawek erotycznych i którą najbardziej lubisz? 

– O cholera – wymknęło mi się. Paweł lubi kupować mi zabawki erotyczne i przez lata zebrało się ich sporo. – Nie wiem dokładnie, ale pewnie ze dwadzieścia – odpowiedziałam. 

– A którą najbardziej lubisz? – przypomniała mi resztę pytania Ania. 

– To zależy od sytuacji – Ania pokiwała głową ze zrozumieniem, słysząc moją odpowiedź. 

– To o której myślisz teraz? – wtrącił się Zbyszek. Wiedziałam dokładnie, do której kierowały się moje myśli

– Mam takie szklane, niebieskie, piękne dildo – odparłam lekko zawstydzona – jakbym miała teraz wybierać – dodałam szybko, odzyskując pewność siebie. 

– Szklane są fajne – potwierdziła mój wybór Kasia. 

– Zbychu – Marek pilnował tempa gry – teraz ty. Jak często się masturbujesz? – przeczytał pytanie. 

– Teraz, czy jak jestem sam? 

– Sam, teraz to wiemy – uściśliła zaciekawiona Kasia. 

– Codziennie, przed snem. Łatwiej mi się zasypia – dodał. 

Rozumiałam go, też lubiłam się pieścić przed snem. To uczucie spełnienia, odprężenia, koncentracji na sobie i swojej przyjemności. Czasem robiłam to po cichu, pod kołdrą, obok zasypiającego męża, palcami drażniąc łechtaczkę. To był mój czas i moje ciało tego potrzebowało. Uwielbiałam też orgazm, z którym się kryłam, przeżywałam go wewnątrz, starając si nie ujawnić emocji, które mną targały, pilnując westchnień, oddechu i spazmów ciała. 

– Aniu, jaka była twoją największa wpadka w łóżku? 

– Hahaha – Anka parsknęła śmiechem – w to nie uwierzycie. Byłam kiedyś z takim Jankiem, który był bardzo słodki, ale kompletnie nie umiał się zająć dziewczyną. No i jednego wieczora, po bardzo miłej randce, wylądowaliśmy w łóżku. Położyliśmy się na łyżeczkę…no i zasnęłam, gdy on mnie jeszcze posuwał. Ululało mnie bujanie – śmiała się dalej. 

– I co dalej? – jej śmiech udzielił się i mnie. 

– No nic. Był bardzo smutny. Nie chciałam mu tego zrobić, bo było mi z nim naprawdę dobrze, tylko w łóżku był do niczego. To był chyba początek końca. 

– Dobre – podsumował Marek – Teraz Kasia. Gdzie był twój pierwszy raz? 

– W namiocie, na koloniach w wakacje – odparła bez zastanowienia. 

– Z kim?

– Z moja wakacyjną miłością – rozmarzyła się – dawno o tym nie myślałam – zawiesiła głos. 

Ja też wspominałam swój pierwszy raz bardzo dobrze. Czułam się pewnie z Adamem, zrobiliśmy to, gdy oboje byliśmy gotowi, u mnie w domu, pod nieobecność rodziców. Poprzez wcześniejsze sesje pieszczot i masturbacji znaliśmy już trochę swoje ciała i byliśmy oswojeni z nagością. Przeżyłam z nim nawet swój pierwszy orgazm, którego nie byłam autorką.

Kasia przejęła telefon na drugą rundę od Marka, nim sam sobie zadał pytanie. 

– Mareczku – Kasia uniosła brwi i lekko skinęła głową w aprobacie wylosowanego pytania – czy uprawiałeś kiedyś seks z dużo starszą, lub dużo młodszą osobą?

Marek uśmiechnął się tajemniczo. 

– W wakacje, po maturze, spotkałem nad morzem moją korepetytorkę od angielskiego. W mieście była typową samicą alfa: wysoka, cycata, zadbana, chłodna, konkretna, wiedziała czego chciała. Wpadliśmy na siebie na dyskotece na plaży w Chałupach. Alkohol ewidentnie pomógł jej się rozluźnić, puściły hamulce. Pijani potańczyliśmy chwilkę i wyszliśmy się przewietrzyć – palcami imitował cudzysłów, gdy mówił „przewietrzyć”. – Siedliśmy pod wydmami, było ciepło, wiał bardzo delikatny wiatr, a czarne niebo usłane było gwiazdami, tak jak dziś – podążyłam wzrokiem za jego palcem, wskazującym sklepienie nad nami. Niebo było już prawie czarne i pojawiały się już pierwsze gwiazdy. 

– Nawet nie próbowaliśmy rozmawiać – kontynuował opowieść – od razu przeszła do konkretów. Zrobiła mi bardzo soczystego lodzika i dała pomacać swoje duże cycki – chciał zademonstrować na Kasi, która leżała na jego kolanach, ale dostał od koleżanki po łapach. – No a potem, bez pytania, popchnęła mnie na plecy i wsiadła na mnie – uśmiechnął się szelmowsko. 

Przypomniałam sobie moje erotyczne fantazje z liceum, w których pojawiał się nasz nauczyciel historii. Był zadbany, przystojny i zawsze wspaniale pachniał. Woń jego perfum działała na moje ciało, elektryzowała mnie. Często fantazjowałam o spotkaniu w klasie po lekcjach. Dotykałam piersi myśląc, jakby mógł mnie całować, badałam cipkę myśląc o tym, że mógłby mnie tam pocałować. Kilka razy przeżyłam mocny orgazm, fantazjując o tym, jak mógłby mnie brać, jak zwierzę, na biurku. Moje nogi oparte na jego silnych ramionach, jedna pierś wyciągnięta ze stanika, falująca w uniesieniu. Tylko wszystko to pozostało w mojej głowie, w marzeniach. 

– Ala, co się tak rozmarzyłaś? – Paweł musiał poczuć, że poruszam się oparta o niego pogrążona w fantazjach. 

– A nic takiego – gorąco napłynęło mi do policzków. Gdyby nie panujące ciemności wszyscy zobaczyliby wielki rumieniec na mojej twarzy. 

– Też miałaś przygody z kimś starszym? – dopytywała Kasia.

– Nie, całe życie poruszałam się w swojej grupie wiekowej. 

– To co się tak kręcisz, jak kotka? – mój mąż nie dawał za wygraną. 

– Podobno nie ma uściśleń i przenoszenia pytań? – nawiązałam do jego uniku z pierwszego pytania wieczoru. 

– Odpowiem na moje pytanie, gdy nam powiesz, o czym teraz myślisz – brnął dalej. 

– Myślałam o moich licealnych fantazjach o nauczycielu historii. Tylko ja, w odróżnieniu, od Marka, nic z tym nie zrobiłam.

– Matematyka! – dodała z entuzjazmem Ania – Boże, jak mi się podobał nasz nauczyciel od matmy. 

– A ja już miałam plan na naszego nauczyciela WF-u, którego czasem spotykałam na basenie w szkole – Kasia też miała swoje wspomnienia. – Strasznie chciałam go zobaczyć całego nagiego – wyznała.

Nastała cisza, w czasie której każdy myślami wrócił do dalszej, w przypadku moim i Pawła, lub bliższej przeszłości, jak to było w przypadku studentów. 

– Pawle – Kasia zaczęła czytać kolejne pytanie.

– Moment! – przerwałam jej. Nie chciałam, żeby uszło mu pytanie – zobowiązał się, że odpowie na swoje pytanie, z którego się wymigał. Najpierw to, a potem przeczytasz mu nowe pytanie. 

– Racja – przyznała Kasia – to która z tych siedmiu dziewczyn, które sprowadziłeś na złą drogę, wyróżniała się. I Ala się nie liczy – przypomniała mu.

– Hmm – zakłopotał się Paweł. Już liczył, że uszło mu na sucho. – Kiedyś, na wakacjach w Turcji po liceum, spotkałem dziewczynę z Ukrainy. Miała na imię Tatiana. Była tam z rodzicami, trochę się nudziła i spędziliśmy razem bardzo miłe dwa tygodnie. I to ona wyróżnia się w moich wspomnieniach. 

– A co takiego zrobiła? – Kasia chciała poznać więcej szczegółów. 

– Uprawialiśmy namiętny seks w budce ratownika na ciemnej plaży. 

– Ty nie lubisz seksu na plaży – nie kupiłam jego odpowiedzi. Coś ukrywał. 

– Paweł, bo zaraz będzie kara! – zagroziła mu ze śmiechem Ania – odpowiadaj na pytanie. 

– Hmm – Paweł był coraz bardziej zmieszany. Bawiło mnie, jak się plątał w odpowiedzi. – Pierwszy raz… znaczy to nie był pierwszy raz – plątał się. 

– No powiedz w końcu – jego zakłopotanie sprawiało, że byłam w bardzo dobrym nastroju. Nieczęsto mój mąż peszył się jak piętnastolatka. 

– Seks uprawialiśmy od tyłu – pogodził się, że nie damy mu spokoju – i gdy już miałem skończyć to padła przede mną na kolana i wzięła mnie całego do buzi i patrząc cały czas w oczy dokończyła ustami i językiem – odetchnął z ulgą, że wyznanie już za nim. 

Zastanowiłam się nad naszą łóżkową historią. Paweł kończył najczęściej w mojej cipce, czasem na mnie, często robiłam mu dobrze ustami i pozwalałam dojść ssąc zapamiętale penisa. Ale chyba nigdy nie zabrałam się za obciąganie, gdy tylko wyszedł ze mnie. Brzydziłam się? Czy po prostu nigdy o tym nie pomyślałam, a on bał się zaproponować? Postanowiłam spróbować przy najbliższej okazji.  

– Dobrze – Kasia wróciła do pytań – to teraz wymień najseksowniejszą część ciała u osoby naprzeciwko. – Oczy wszystkich zwróciły się na Pawła, który przyglądał się badawczo Ani. 

– Piersi – dodał stanowczo. 

– Dzięki – Ania złapała się za biust, zważyła go w rękach i z uśmiechem dodała – też je lubię. 

– Ala – Kasia odświeżyła ekran, który mocnym światłem oświetlał jej twarz – jakie filmy porno podniecają cię najbardziej. Pokaż nam ostatni, który oglądałaś sama. 

– Lubię filmiki z seksem w plenerze – odpowiadałam, przeglądając na telefonie stronę z filmami porno – ostatni, który oglądałam to był chyba ten – pokazałam amatorską produkcję, w której ładna blondynka, ubrana tylko w czapkę z daszkiem i buty, ssała zawzięcie wielkiego penisa opartego o drzewo partnera. Wstydziłam się pokazać prawdę. Ostatnim filmem, przy którym szczytowałam mocno, dzięki mojemu ulubionemu masażerowi przystawionemu szczelnie do łechtaczki, była odwrotność sceny, której byłam świadkiem w weekend. Dwie ładne dziewczyny zajmowały się wniebowziętym chłopakiem, na zmianę ujeżdżając jego pięknego kutasa i język, całując się i dotykając po smukłych ciałach. 

Towarzystwo pochyliło się nad pornosem na moim telefonie. Widziałam ciężkie piersi Kasi zwisające swobodnie pod prześwitującą tuniką, gdy nachylała się nad ekranem, wsparta na wyprostowanych rękach. Wydawało mi się, że ręka Marka powędrowała w kierunku jej wypiętych pośladków, ale w panujących ciemnościach nie umiałam tego potwierdzić. 

– Fajny – zatwierdziła mój wybór Ania, gdy chłopak na ekranie doszedł z jękiem na piersi kochanki. 

– Dorzucę drewna do ogniska – zaoferował Zbyszek. Gdy się podniósł dostrzegłam charakterystyczne wybrzuszenie na przodzie jego szortów. Jemu też film ewidentnie się podobał. 

–  Zbyszek, łatwe pytanie – krzyknęła w jego kierunku Kasia, która czytała kolejne losowe pytanie – jaką lubisz fryzurę na cipce? 

– Piczka musi być gładziutka – zaśmiał się znad ogniska – lub z bardzo cienkim, długim paseczkiem. Najlepiej raz tak, raz tak – dodał wracając na koc. 

Paweł poprawił się na swoim miejscu. Położyłam się na boku, z głową na jego kolanach. Jego dłoń zawędrowała do moich pośladków. Przez moment głaskał je przez sukienkę, po czym podwinął materiał i wsunął palce między nogi. Musiał poczuć żar bijący z mojej szparki. Rozszerzył zaciśnięte wargi i włożył płytko palec między nie. 

– Aniu – starałam się kupić na kolejnym pytaniu zadawanym przez Kasię w czasie, gdy mąż penetrował pierwszy centymetr piczki – czy jesteś mokra? 

– Trochę – przyznała zapytana.

– Co cię podnieciło? 

– Hmmm, chyba wspomnienie pana Szatyńskiego od matematyki. I to, że Pawłowi podobają się moje cycki – mrugnęła do niego okiem. Włożył palec głębiej w moją dziurkę. Pieścił teraz wrażliwe wejście do pochwy. 

– Masz – Kasia przekazała koleżance telefon – tu się losuje pytania – pokazała coś na ekranie. 

– Kasiu – teraz Ania czytała wylosowane pytanie – jakie jest twoje ulubione wspomnienie szybkiego numerka? 

Nie słyszałam jej odpowiedzi. Palce Pawła generowały delikatne dreszcze, które rozpływały się po moim podbrzuszu. Myślami byłam znów na balkonie w Toskanii, sukienka, spod której wcześniej wystawała pierś teraz była ściągnięta z moich ramion i spoczywała na biodrach. Stanik leżał gdzieś obok, na podłodze, a chłód wieczoru ściągnął moje sutki w sterczące, wrażliwe kamyczki. Paweł wyjął ze mnie kutasa i uklęknął za mną. Zbliżył twarz do wypiętych pośladków i przyłożył język do rozciągniętej, rozgrzanej cipki. Czułam jego oddech w rowku między pośladkami, a pieszczoty spragnionej kobiecości przybierały na sile. 

– Brawooo! Mamy pierwszy orgazm tego wieczoru – okrzyki dotarły do mnie jak zza mgły, gdy piorun przyjemności wygiął moje ciało w łuk. Palce męża były we mnie głęboko i czułam jak moje mięśnie zaciskają się na nich. 

 

Ten tekst odnotował 11,592 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.76/10 (46 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (2)

0
0
Taka dobra seria. Będą kolejne części?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+7
-1
Oby było więcej bo się robi ciekawe
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.