W końcu weekend (VII) – Uczta zmysłów
24 listopada 2022
W końcu weekend
Szacowany czas lektury: 27 min
Kontynuacja przygód Alicji i Pawła. Tym razem robią duży krok w odkrywaniu swoich pragnień. Jak zawsze zapraszam do komentowania.
Zbyszek stał nagi i patrzył na nas. Podniosłam na niego wzrok, wyjmując kutasa Pawła z ust. „Boże, co za sytuacja” pomyślałam. Moje oczy podążały od twardego członka w górę, aż napotkałam zawadiackie spojrzenie studenta. Mrugnął do mnie okiem, niespeszony sytuacją.
– Nie wygłupiajcie się tutaj sami, po ciemku – odezwał się wesoło. W głębi pokoju 3 pary oczu nagle zwróciły się w naszym kierunku. Kasia na czworakach na podłodze obciągała Markowi, który trzymał jedną ręką jej włosy. Podobnie jak ja, zastygła z zaskoczenia z kutasem w gardle i teraz próbowała się uwolnić z uścisku Marka. Ania leżała na sofie cała goła, z rozłożonymi szeroko nogami i pieściła cipkę, obserwując akcję na podłodze. Zatrzymała się z trzema palcami w środku, które wycofywały się teraz, zostawiając za sobą rozciągniętą dziurkę. Bałam się spojrzeć na Pawła. On mnie tu zaprosił, ale to ja, bez pytania, zaczęłam robić mu dobrze, a teraz, przyłapana na gorącym uczynku, nie wiedziałam co mam ze sobą począć.
– No – zaprosił jeszcze raz Zbyszek, odsuwając się na bok i robiąc nam miejsce do wejścia – wchodźcie i dołączcie, ja tylko pójdę po wodę.
W mojej głowie była pustka. Klęczałam przed mężem cały czas trzymając twardego penisa w ręce i nie miałam pojęcia, jak wyjść z sytuacji z twarzą. Z pomocą przyszedł mi mój ukochany, który jak zawsze szybko się otrząsnął.
– Dzięki, właśnie mieliśmy pukać, ale Ala postanowiła mnie rozgrzać przed wejściem – skłamał.
Zerknęłam na niego. Jego oczy zdawały się mówić „chciałaś żyć chwilą, to lepszej okazji nie będzie”. Pomógł mi wstać, rozwiązał szlafrok, zdjął koszulkę, a spodni i tak już nie miał na sobie.
– Widzę, że lokal nie dla tekstylnych – zażartował, czym zrobił pierwszy krok do rozładowania napięcia. Poprowadził mnie osłupioną do środka. Ania usiadła prosto, złączając nogi, Marek puścił włosy Kasi i usiadł na piętach, jedynie nie był w stanie ukryć wielkiego twardego penisa. Robiąca mu dobrze dziewczyna puściła członka i też usiadła grzecznie na podłodze. Zapadła cisza, którą przerwał Paweł.
– To, na górze – zwrócił się do Kasi i Marka – to było wspaniałe. Dziękujemy. Pokazaliście nam nową stronę erotyzmu – kontynuował. Złapał się za kutasa i poruszał na nim ręką – dziesięć minut temu przeżyłem najmocniejszy orgazm w życiu, a zobaczcie, ciągle twardy – grał all-in.
Swoim gadaniem powoli rozrzedzał atmosferę niepewności i wyczekiwania. Z pomocą przyszedł mu Zbyszek, który wrócił z dwiema butelkami wody.
– Co tu tak grobowo? – zagadnął, ale odpowiedziało mu pięć przeciągłych spojrzeń. – Ja tam, jeszcze nie skończyłem – powiedział niewzruszony i podszedł do siedzącej na kanapie Ani. Złapał członka i podsunął jej pod usta.
Dziewczyna patrzyła mi głęboko w oczy. Chwyciła ręką prężącego się przed nią fiuta, zmysłowo rozwarła usta, wystawiła język i polizała go od spodu. Objęła ustami główkę i zagłębiła ją w ustach, ocierając zmysłowo o wewnętrzną stronę policzka. Ponownie rozłożyła szeroko nogi i przenosząc wzrok na mojego męża, rozsunęła palcami wargi sromowe. Widziałam, jak Paweł ruszył ręką w kierunku swojego ukrwionego kutasa, ale zatrzymał ją, w przypływie niepewności, którą dotychczas dobrze maskował. Musieliśmy usunąć się ze środka pokoju, by nie być w centrum uwagi, by dać sobie szansę przyzwyczaić się do obecności innych. Pociągnęłam męża w kierunku dużego napompowanego materaca. Usiedliśmy na nim razem, opierając się plecami o zimną ścianę.
Marek podniósł się i znów przystawił swoją pałę do twarzy Kasi. Ona otworzyła szeroko usta i połknęła ją w całości, aż oparła nos o podbrzusze kochanka. Paweł znów zawahał się, nie wiedząc, co robić. Oparłam się o niego, umiejscowiłam jego muskularne ramię między moimi piersiami tak, by czuł, jak są duże i ciężkie, a ręką powędrowałam do potrzebującego dotyku fiuta. Złapałam u podstawy i poruszałam na nim dłonią, płytkimi powolnymi ruchami. Nie chciałam, żeby skończył za szybko, to był tak samo jego wieczór, jak mój.
– Widzisz, jak mu ssie? – szepnęłam mu do ucha. – Chciałbyś kiedyś tak wejść w moje gardło? – kontynuowałam, podczas gdy Kasia wysunęła penisa z ust, łapiąc powietrze.
– Oj tak – jęknął mój mąż.
– A lubisz, jak jest cały w ślinie? – zwróciłam jego uwagę na ociekającą pałę Zbyszka, którą Ania wzięła do ręki i zapamiętale pocierała, wsadzając główkę co jakiś czas do ust.
– Wolę, jak twoja cipa jest cała mokra – Paweł podłapywał grę, którą zaczęłam.
– Ma być tak morka? – oboje widzieliśmy lśniące od śluzu palce Ani, zagłębiające się między jej nogami.
– Nie… bardziej… tak jak tam na górze – przypomniał mi gejzer, który utworzył mi się między nogami, w czasie naszego ostatniego miłosnego uniesienia.
– Też mi się podobało. Szczególnie, że mnie bardzo szczelnie wypełniałeś – ścisnęłam mocno członka.
Zbyszkowi znudziły się zabawy oralne. Usiadł na kanapie, obok Ani i wskazał jej swojego sterczącego penisa. Ania stanęła nad nim okrakiem, zwrócona do niego plecami i przytrzymując ręką członka, usiadła, wprowadzając go w szparkę. Oparła się plecami o tors kochanka, podciągnęła nogi, tak że stopy ustawiła koło jego ud i zaczęła rytmicznie podskakiwać. Ręka Zbyszka powędrowała między jej nogi i skupiła się na łechtaczce. Widok piczki wypełnionej twardym penisem, ociekającej podnieceniem, rozwartej jakby na nasze zaproszenie, przełamał moje ostatnie wątpliwości. Pochyliłam się nad kroczem Pawła i wsunęłam do buzi jego pulsującego drąga. Zacisnęłam wargi na żołędzi, a językiem badałam wszystkie jego tajemnice. Widząc to Ania oblizała usta i szepnęła coś na ucho Zbyszkowi, który zaczął poruszać biodrami, wzmagając głębokość penetracji.
Ręka Pawła podążała po moich plecach, aż do pośladków. Dłoń zanurkowała między nogi i odnalazła nabrzmiałe, podniecone wargi. Dwa palce od razu znalazły się we mnie, pieszcząc wejście do mojej szparki. Był mi dobrze. Hamulce puściły, tłumione ssanym kutasem jęki mieszały się z westchnieniami Ani oraz sapnięciami Marka penetrującego głębokie gardło Katarzyny.
– Dziś wolno – szepnęłam do Pawła, uwalniając na moment swoje usta i kierując jego rękę w okolice drugiej, zakazanej dotychczas dziurki. Penis nabrzmiał no mim języku z podniecenia, gdy palce poznawały nowe okolice. Na początku dziwne, nieznane uczucie stawało się coraz przyjemniejsze. Kciuk zataczał kręgi wokół tyłeczka, naciskając czasami na zwieracz, jakby chciał się wedrzeć do środka, a dwa palce wróciły do pieszczenia szparki.
Widok na cipkę Ani zasłoniła nam głowa Kasi. Podeszła do koleżanki na czworaka, odsunęła rękę Zbyszka od łechtaczki i przywarła do niej ustami. Jej wypiętą, ukrwioną cipkę wypełnił gigantyczny kutas Marka. Podtrzymywał biodra kochanki i wbijał się nią na całą głębokość, po czym wycofywał, aż zamykały się za nim płatki jej piczki.
Soki wypływały ze mnie obficie, spływały łaskocząc wzdłuż ukrwionych warg i gromadziły się między pośladkami. Paweł wykorzystał nawilżenie. Naparł kciukiem mocniej na moją pupę. Rozluźniłam mięśnie i pozwoliłam mu zagłębić się w tyłku, aż po pierwsze zgięcie palca. Nowe uczucie wypełnienia zaskoczyło mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, że może być aż tak przyjemne. Paweł masował moje najczulsze miejsca ściskając je między kciukiem, a palcem wskazującym, który zagłębił w cipce. Zataczający małe koła kciuk drażnił zakończenia nerwowe i powodował delikatne drżenie ciała. Nie mogłam skupić się więcej na obciąganiu. Wypuściłam penisa z ust i głęboko oddychałam.
– Boże, jakie to przyjemne – upewniałam go, że dobrze mi. – Czemu wcześniej tego nie spróbowaliśmy?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo przerwał nam krzyk Ani. Drżała na całym ciele, dociskając usta Kasi do clitoris i masując posuwającego ją kutasa skurczami cipki, wywołanymi silnym orgazmem. Zbyszek oddychał ciężko podrzucając biodra do góry. Kasia oderwała się od szparki koleżanki, a jej twarz była cała mokra od jej soków. Położyła się na plecach i oparła nogi na ramionach Marka. Chłopak złapał fiuta i wycelował go w zaciśniętą udami piczkę. Dziewczyna jęknęła pod jego naciskiem, ale pozwoliła mu zagłębić się, aż po jądra. Student poprawił się na podłodze, poszukał podparcia stóp, docisnął jej kolana do cycków i zaczął atakować srom z nieludzką siłą.
– O ku-u-rwa – wyrwało się Kasi, w rytm potężnych uderzeń bioder. Patrzyłam na tą scenę i czułam zbierający się we mnie orgazm. Doszłyśmy razem, tak jak nad jeziorem. Ona ruchana przez wielką pałę Marka, ja pod wpływem sprawnych ruchów mojego męża w obu dziurkach. Drapałam jego uda z rozkoszy, tak jak Kasia zagłębiała paznokcie w skórze pleców kochanka. Ugryzłam nogę mojego męża, gdy dziewczyna odszukała ustami i ugryzła dolną wargę Marka. Zaplotła nogi wokół pasa i starała się pohamować jego atak. Zwolnił zadowolony, puścił jej nogi i pozwolił wyprostować. Leżał teraz między rozłożonymi kolanami, cały czas poruszając się płytko w środku. Kasia przecierała łzy i oddychała ciężko.
Ania ze Zbyszkiem położyli się na boku. Dziewwczyna uniosła jedną nogę do góry i zrobiła miejsce kochankowi, który penetrował ją spokojnie, ale głęboko, dając ochłonąć po szczytowaniu. Paweł też chciał zagłębić się w cipce. Podniósł mnie, posadził okrakiem na sobie i nakierowując członka ręką, nadział mnie głęboko. Wspaniałe uczucie wypełnienia zawładnęło moim ciałem. Przycisnęłam piersi do jego ust, prosząc o intensywne pieszczoty sutków. Złapał mnie za pośladki i pomagał unosić się i opadać. Gdy złapałam tempo, jedna z dłoni znów zaczęła krążyć koło mojego tyłka.
– Spodobało ci się? – zapytałam, szepcząc mu do ucha.
– Yhm – mruknął dotykając delikatnych okolic odbytu.
– Chciałbyś zerżnąć mój tyłek? – ostre słowa podziałały. Poczułam, jak penetrujący mnie kutas robi się momentalnie jeszcze grubszy. – To chciałbyś? – kazałam mu odpowiedzieć.
– Bardzo – odparł.
– Co bardzo? – nie zadawalałam się półsłówkami, musiałam usłyszeć jego pragnienia.
– Bardzo chciałbym zerżnąć twój tyłek – sapnął, znów nabrzmiewając we mnie.
– Wsadzić mi twardego kutasa?
– Tak, głęboko… bardzo głęboko, aż po jaja – drąg pulsował we mnie, napędzany wizją zakazanej czynności.
– A gdzie chciałbyś się spuścić?
– Też tam… głęboko w twoim tyłku.
– Chciałbyś mnie wyruchać, jak dziwkę? – zaryzykowałam. Nie wiedziałam, czy nie posuwam się za daleko, ale wymiana erotycznych wizji sprawiała, że znów byłam na granicy szczytowania, a resztki hamulców zniknęły.
– Zmiana – doszedł do nas głos Marka. Wyjął penisa z rozciągniętej piczki Kasi i podszedł do sofy, na której leżała Ania. Zbyszek zrozumiał, o co chodziło Markowi. Wyszedł z Ani, podniósł się z kanapy, podszedł do Kasi, pomógł jej wstać i poprowadził do biurka stojącego w kącie. Położył plecami na blacie tak, że pośladki znalazły się na krawędzi, złapał za kostki, rozłożył proste nogi szeroko i wszedł w nią. Marek postawił Anię na czworakach na ziemi, przodem do nas i posuwał od tyłu.
– Jak zmiana, to zmiana – szepnął Paweł do mojego ucha. – Teraz wyrucham cię jak dziwkę, tak jak chciałaś – dodał ustawiając mnie w takiej pozycji, jak Ania. Nasze oczy spotkały się, w momencie, gdy mąż zagłębiał się we mnie. Widziałam cycki studentki skaczące pod wpływem uderzeń bioder Marka. Moje też falowały i ocierały brodawkami o materac, gdy przybliżyłam twarz do pościeli, wypinając tyłek na nieustanną, przybierającą na sile szarżę męża. Wychodziłam biodrami na spotkanie jego uderzeń, kierowałam ciałem tak, by trafiał w miejsca, które dawały mi wyjątkową przyjemność.
Widziałam, jak Marek przyspieszył, zaczął głęboko oddychać, wbił palce w biodra kochanki i doszedł głęboko w jej wnętrzu. Oparł się o plecy Ani, pocałował ją w kark i osunął się na podłogę.
Paweł podniósł mnie do pionu. Ciągle posuwał mocno, ale teraz byłam wyprostowana, moje ręce sięgały nad moją głową i trzymały go za kark. Jego dłoń ściskała biust, druga złapała mnie mocno na włosy i pociągnęła tak, że odchyliłam głowę do góry i oparłam ją o ramię męża. Zmienił się kąt penetracji i członek trafiał teraz w okolice punktu g. Zamknęłam oczy, rozszerzyłam nogi jeszcze bardziej i wypięłam pośladki. Posuwał mnie tak jak chciałam, ze zwierzęcą siłą i żądzą, brał co było jego i nie pytał o pozwolenie. Oboje zbliżaliśmy się do finiszu.
Nagle poczułam cudowne doznania na clitoris. Objęło ją wilgotne ciepło, a delikatny, precyzyjny ruch czegoś miękkiego podrażniał zakończenia nerwowe. To Ania wsunęła się głową między moje nogi i złożyła mokry pocałunek na łechtaczce. Walcząc z uściskiem Pawła opuściłam głowę, by zobaczyć jej lewą dłoń zaciskającą się na sutku zgrabnej piersi. Prawa dłoń znikała między szeroko rozłożonymi nogami, spomiędzy których wypływało nasienie Marka, rozcierane przez Annę po cipce. Drugi raz tego wieczoru zapomniałam, jak się nazywam. Cudowne, nowe, zmysłowe i erotyczne doznania fundowane przez Anię, zbierały się w moim podbrzuszu w rozkosz, w rytm posunięć tłoka Pawła. Trwałam nieruchomo starając się nie myśleć, nie analizować, tylko przeżywać, to, co dostawałam. Wytrysk męża uderzył w moje wnętrze, pulsujący kutas wyrzucał z siebie kolejne porcje nasienia, a język na mojej cipce rytmicznie i nieustannie doprowadzał mnie do utraty zmysłów. Upadłam całym ciałem na Anię i wtuliłam policzek w jej podbrzusze. Drżałam i ściskałam jej jędrne ciało, gdy targała mną piorunująca rozkosz.
Z trudem sturlałam się z uśmiechającej się Ani. Paweł siedział obok i patrzył na moją rozwartą, zmęczoną cipkę, w której przed chwilą buszował język studentki. Marek również obserwował nas, siedząc oparty o kanapę. Kasia dochodziła krzycząc głośno, a Zbyszek, cały mokry z wysiłku, posuwał ją w morderczym tempie. W ostatnim momencie wyjął kutasa i na naszych oczach wystrzelił wielki ładunek nasienia na piersi i brzuch kochanki. Rozanielony osunął się obok biurka na podłogę i ciężko dyszał.
– To witamy w klubie rozpustników – odezwał się Marek po chwili ciszy.
– Pierwszy chrzest za wami – dodała Ania wstając z łóżka i przeciągając się.
– Ależ to było… – nie umiałam znaleźć słów.
– Zajebiste? – zaproponował mi Paweł.
– Lepsze niż zajebiste… – odparłam – spisaliście się na medal – szepnęłam do niego gładząc po wiotczejącym członku. – Nie wiedziałam, że można przeżyć takie orgazmy, a dziś miałam dzięki tobie dwa – przytuliłam się do męża.
– Jeszcze wiele przed wami – powiedziała Kasia, wstając niezdarnie z biurka. Obejrzała się i zwróciła się do Zbyszka – a ty jak zwykle pięknie mnie urządziłeś – rozcierała jego spermę po cyckach. – Teraz pójdziesz mnie wyszorować – zarządziła.
– Nie masz dosyć? – zapytał Marek.
– Przecież mówię, że idzie mnie umyć, a nie przelecieć – odparła mu Kasia. – Na dziś już koniec, i to jest akurat wina twojej armaty.
– Na nas też już czas – Paweł zerknął na zegarek i pokręcił głową – zaraz trzeba wstawać do pracy.
Ruszyliśmy po schodkach w górę. Podnieśliśmy ubrania, które zostały przy drzwiach i powiedzieliśmy gościom dobranoc, mimo, że na zewnątrz niebo zmieniało się z czarnego na szare.
– Spieszycie się do tej Ustki? – zapytałam na odchodne – bo jak nie, to mam wolną chatę aż do soboty – uśmiechnęłam się do nich i poszłam za Pawłem na górę. „Żyjmy chwilą”.
Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno. Obok mnie pochrapywał jeszcze mój mąż. Odnalazłam wzrokiem budzik na nocnym stoliku. Dziewiąta trzydzieści! Zaspałam, pierwszy raz od studiów nie obudziłam się do pracy!
Zerwałam się z łóżka i w pośpiechu przygotowywałam do wyjścia. Błyskawiczny prysznic, pierwsze ubranie, które znalazłam w szafie, mycie zębów, przeczesanie włosów szczotką, jabłko i banan na drogę, cmoknęłam tylko w policzek budzącego się Pawła i w dziesięć minut siedziałam już za kierownicą samochodu.
Dopiero w czasie jazdy do biura miałam czas na zastanowieniem się nad wydarzeniami poprzedniego wieczora i nocy. Czułam się inaczej niż zwykle. Zmęczona fizycznie, ale lekka na duchu. Byłam w stanie odszukać wewnątrz mojego ciała resztki ciepła, jakby zgromadzone z wczoraj. Pozostałości po falach zniewalających orgazmów, które zebrały się w podbrzuszu i czekały cierpliwie na kolejne uwolnienie.
Taki maraton seksualny pamiętałam tylko ze studiów. Podczas naszego pierwszego wyjazdu z Pawłem, na trzy dni na Mazury. Mieszkaliśmy w niedużej willi nad jeziorkiem i kochaliśmy się od rana do nocy, a potem przez całą noc. Nie mogliśmy się nasycić naszymi ciałami, ciągłym dotykiem, stymulacją, pieszczotami. To był wyjazd nowych pozycji, eksperymentów i wielokrotnych orgazmów. To wtedy, w przypływie namiętności, pierwszy raz doprowadziłam Pawła do finału w moich ustach. To również na tym wyjeździe zaskoczył mnie drugiego poranka, wyjmując z plecaka prezent dla mnie – niewielki wibrator do stymulacji łechtaczki. Pierwsza z wielu zabawek, które dał mi przez lata, by urozmaicić nasze życie łóżkowe.
To był czas, w którym przez poznawanie swoich ciał, budowaliśmy więź, która łączyła nas przez resztę życia. Poprzez eksperymenty z seksem, tworzyliśmy podwaliny pod bezgraniczne zaufanie, którym darzyliśmy się nieustannie. Budowaliśmy poczucie bezpieczeństwa i swoją własną, prywatną przestrzeń, do której nikt nie był zapraszany. „Aż do wczoraj” pomyślałam.
Zastanawiałam się nad tym, czy to, co wydarzyło się wczoraj, to było rozszerzenie tej „naszej przestrzeni” czy przekroczenie granic. Innymi słowy, czy rozpoczęliśmy nowy rozdział w życiu, w którym staliśmy się otwarci na dodatkowe bodźce i urozmaicenia, czy będziemy ratować małżeństwo? Byłam na siebie zła, że nie znalazłam czasu przegadać tego z Pawłem, a daliśmy się ponieść chwili. Życie chwilą bywa zdradliwe.
Czułam się bliżej męża niż kiedykolwiek wcześniej. Byłam w stanie otworzyć się na nowości tylko dlatego, że robiliśmy to razem. Nowe doznania były po to, by z jeszcze większą namiętnością wrócić do niego. Ale nie wiedziałam, jak on to odczuwał, jaki wpływ miało to na niego.
Zamyślona dotarłam do biura i zabrałam się od razu do pracy. Zajęcia służbowe dały mi spokój i odpoczynek od gonitwy myśli. Przemyślane i zaplanowane działania pozwalały mi przejąć kontrolę i odzyskać pewność siebie.
„Dzień dobry Kochanie! Ale mnie wczoraj rozpaliłaś! Nie wiedziałem, że masz w sobie aż tyle ognia!” w krótkiej przerwie od pracy, stojąc w kuchni i czekając na kawę, odczytałam wiadomość od Pawła, którą przegapiłam, w czasie jazdy samochodem. Uśmiechnęłam się do niego w myślach. Ciekawe, czy też czuł zgromadzone ciepło w podbrzuszu?
„Było cudownie. Szkoda, że rano nie mogłam się poprzytulać do Ciebie” odpisałam mu. Często, po upojnej nocy, przytulałam się rano do Pawła, całowałam mu szyję, po czym przekręcałam na bok i dawałam się obmacywać po całym ciele, licząc na szybki numerek „na łyżeczkę”. Zawsze wystarczało, bym otarła się o uda męża nagimi pośladkami, a już po chwili jego dłoń torowała sobie drogę do mojej cipki. Za nią podążał twardy jak skała penis, który najpierw pocierał po całej długości mojej mokrej szparki, a potem odnajdywał drogę do jej wilgotnego wnętrza. Wypełniał mnie szczelnie i płytkimi ruchami doprowadzał do orgazmu. Nigdy nie były to rozrywające ciało spazmy, niekontrolowane drżenie ciała i wierzganie nogami. Zaczynało się delikatnym mrowieniem między nogami, które przeradzało się w rozlewające się powoli ciepło. Przypominało mi to płynący miód, który pokrywa wszystko powoli, dokładnie, długimi, powolnymi falami. To były orgazmy na przebudzenie, dające siłę na cały dzień. Żałowałam, że nie dałam nam chwili rano, na to cudowne przejście ze snu do jawy.
Paweł ewidentnie myślał o tym samym. Jego odpowiedź przyszła, w postaci zdjęcia jeszcze twardego penisa, leżącego spokojnie na ubrudzonym nasieniem brzuchu. „Musiałem dać sobie radę sam…” podpisał zdjęcie. Przeszył mnie dreszcz na wspomnienie delikatnego pulsowania penisa między moimi nogami, gdy Paweł dochodził, zanurzony do połowy we mnie. Czułam go zawsze bardzo dokładnie wszystkimi zakończeniami nerwowymi dookoła wejścia do mojej dziurki. Lubiłam też, jak nie wychodził od razu i zmniejszał się, wraz z odpływem krwi.
„Poczekaj na mnie… też miałabym ochotę, ale teraz nie mam jak się za to zabrać” odpisałam mu, Próbowałam kiedyś wysyłać mu zdjęcia z toalety, jak siedziałam w rozkroku, zabawiając się łechtaczką, ale to nie było to samo. Nie umiałam się rozluźnić na tyle, by sprawiało mi to przyjemność, której poszukiwałam.
– Do czego się tak śmiejesz? – z zamyślenia wyrwała mnie Ola, koleżanka z działu handlowego. Nawet nie widziałam, jak weszła do kuchni. A teraz czekała, aż zabiorę swoją filiżankę zajmującą ekspres do kawy.
– Do męża – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, zabierając gotową kawę i szukając cukru w szafce nad ekspresem.
– Ehh, wy to ciągle zakochani – zaśmiała się. Ola była moją dość bliską koleżanką, nie tak bliską jak Monika, ale spędzaliśmy czasem wspólnie weekendy. Jej maż Robert, również jeździł na rowerze i mieli z moim Pawłem nić porozumienia.
– A co, wy nie? – wiedziałam, że Robert szaleje za Olą.
– No my też! – zaśpiewała – ale nie smsujemy z rana jak licealiści.
– Miałaś wczoraj wolne? – postanowiłam zmienić temat rozmowy. Nie potrzebowałam, żeby Ola dowiedziała się o czym są wiadomości, które wymieniliśmy z rana.
– A no miałam – udało się naprowadzić ją na temat, o którym naprawdę chciała rozmawiać – pojechaliśmy w niedzielę popołudniu do takiego pensjonatu w lesie, „Mewa”.
„Co? Cała Polska tam była?” niedowierzałam w myślach. Co to miejsce ma w sobie, że wszyscy wracają stamtąd tacy radośni?
– Akurat mieli wolny pokój na jedną noc – pokiwałam głową słysząc te słowa, przecież mi też oferowano ten pokój – a że mam masę urlopu, to wzięliśmy wolne i pojechaliśmy spędzić dwa dni na świeżym powietrzu.
– Hmm, fajnie – na tyle mnie było stać. Nie chciałam dać po sobie znać, że też tam byłam. Nie chciałam, by wypytywała o wydarzenia z weekendu, bo wiedziałam, że potem nie będę w stanie się skoncentrować przez resztę dnia.
– Zostawiliśmy telefony w pokoju, pojeździliśmy po lesie na rowerze – odpowiadała dalej Ola, nie przejmując się moimi zdawkowymi wtrąceniami – nazbieraliśmy chyba z kilogram jagód, pospacerowaliśmy. Koniecznie musicie się tam wybrać, było magicznie.
Wiedziałam, jak magicznie może być w „Mewie”. To był wyjazd, który pośrednio zaczął mieszać w naszym ułożonym, dorosłym życiu. Nie wiedziałam tylko jeszcze, dokąd to mieszanie prowadzi.
– Jasne, prześlij mi namiar, a ja tymczasem wracam do roboty – postanowiłam uciąć tą dyskusję, zanim moje myśli wpadną w wir rozmyślań, dywagacji i analiz, połączonych z rozpaleniem, podnieceniem i nieudolną kontrolą chuci. To byłby koniec pracy tamtego dnia.
– A może w tym tygodniu zrobimy grilla któregoś wieczora? – Ola złapała mnie w drzwiach kuchni.
Nie, we tym tygodniu oddaję się uciechom cielesnym z mężem. I albo zdecydujemy się mieć w tym towarzystwo, albo zostaniemy sami, tego jeszcze nie wiedziałam. Ale wiedziałam, że Ola nie będzie tym towarzystwem.
– Może w następnym tygodniu, ten już mamy wypełniony – odparłam – pogadam z Pawłem i napisze do ciebie, OK?
– OK – odprowadzała mnie wzrokiem – nie ma sprawy.
„Jesteś mokra?” taka wiadomość przyszła od Pawła na mój telefon, gdy rozmawiałam z Olą.
„Tak”
„Tak jak wczoraj?” nie musiałam długo czekać na kolejne pytanie.
„No nie aż tak, ale wsunąłbyś się bez problemu” wiedziałam, że właśnie skończyłam wartościową pracę na ten dzień.
„Wsunąłbym palce czy kutasa?”
„A co byś wolał?” wiedziałam, jaka będzie odpowiedź. Nie zaskoczył mnie odpisując „Kutasa… jest taki twardy”.
„Opisz mi jak twardy.” Moja szparka zaczynała być znów niespokojna, potrzebowałam stymulacji. Szukałam czegoś, o co mogłabym ją potrzeć, nie zwracając na siebie uwagi innych. Na razie nic nie było w zasięgu wzroku. Chwilkę czekałam na odpowiedź niecierpliwiąc się.
„Taki jak wtedy, gdy pierwszy raz obciągałaś mi w górach… taki jak wtedy, gdy wróciłaś do domu po dwutygodniowym wyjeździe do Wilna… taki jak wtedy, gdy przeleciałem Cię na parkingu pod Zagrzebiem, na tylnym siedzeniu samochodu… taki jak przedwczoraj w łazience, gdy oparta o pralkę prosiłaś o rżnięcie… i taki jak wczoraj wieczorem, gdy kończyłem w Tobie, a Ania lizała Ci łechtaczkę…”
Wiedział, jak mnie rozpalić. Czułam, że majtki przyklejają mi się do szparki. Kręciłam się niespokojnie na krześle, cały czas pragnąc dotyku.
„Chcesz razem zjeść lunch?” miałam nadzieję, że domyśli się, co proponuje.
„12:30? Na parkingu w lesie, przy wylocie na południe” odpisał od razu, sugerując tajne miejsce naszych schadzek.
Zerknęłam na zegarek, dochodziła jedenasta. „12?” wiedziałam, że nie wytrzymam półtorej godziny.
„Może być 12… będę czekał.”
Do wspomnianego parkingu miałam dwadzieścia minut jazdy. Mimo tego, już kwadrans po jedenastej, siedziałam w samochodzie i zaciskając mocno uda, jechałam pędem na umówione miejsce. Na czerwonych światłach pozwalałam sobie dotknąć przez spodnie rozpaloną cipkę. Nie mogłam się doczekać, aż Paweł mnie wypełni. Chciałam mu się oddać, chciałam by robił ze mną, co tylko chciał. Jedyne czego pragnęłam to jego uwagi, dotyku i kutasa.
Paweł już na mnie czekał. Stał oparty niecierpliwie o swój duży samochód, wypatrując mnie na leśnej ścieżce. Ruszył w moim kierunku, jak tylko zobaczył zbliżający się pojazd. Nie zdążyłam wyłączyć silnika, gdy otworzył drzwi, pochylił się i pocałował mnie soczyście w usta, a lewą dłonią złapał łapczywie pierś. Z trudem, nie przerywając pocałunku, wydostałam się na zewnątrz i oparłam o tylne drzwi samochodu. Paweł przywarł do mnie całym ciałem, wyraźnie czułam na swoim podbrzuszu jego erekcję.
– Kurwa – szepnął mi do ucha – myślałem, że zwariuję czekając na ciebie.
Włożyłam udo między jego nogi, tak że oparł się o mnie twardym narządem. Pospiesznie rozpinał guziki mojej koszuli. Wydobył na wierzch piersi wsparte moim ulubionym stanikiem. Zatopił nos w dolinie między nimi, a przez materiał uszczypnął sutek. Nie chciałam go popędzać, mimo, że całe moje ciało wołało o mocne rżnięcie. Rozpiął zapięcie stanika i podniósł go nad półkule biustu. Uwolnione cycki opadły gwałtownie i zakołysały się radośnie. Przywarł ustami do brodawek, a jego palce błądziły po plecach, zniżając się w kierunku pośladków. Pocałunki również podążały w dół, zataczając kręgi po odkrytym brzuchu. Odsunął się, by rozpiąć moje spodnie.
– Mówiłaś, że nie jesteś taka mokra, jak wczoraj – powiedział, patrząc na plamę wilgoci, która odznaczała się już na spodniach.
– Wtedy jeszcze nie byłam – szepnęłam, gdy rozpinał rozporek i ściągał ze mnie ubranie, odkrywając białe figi, tak przesiąknięte moim podnieceniem, że aż przezroczyste.
Bez słowa poprowadził mnie w kierunku maski samochodu i oparł mnie wypiętą o karoserię. Zamknęłam oczy i słyszałam, jak mocuje się z rozpięciem koszuli, paska i rozporka. Moje przedramiona, nagie piersi i brzuch opierały się o rozgrzany metal. Złożył pocałunek między moimi łopatkami, kolejny pośrodku pleców. Przesuwał się w kierunku pośladków muskając wystawioną na południowe słońce skórę. Przesunął paseczek stringów na mój prawy pośladek i znów zaczął całować, opuszczając krągłości pośladków i kierując się do rowka między nimi. Przeszył mnie dreszcz, gdy pierwszy raz dotknął językiem mojej drugiej dziurki. Niepewnie, badając ją samą końcówką. Za drugim razem był odważniejszy, przyłożył mokry język do całej powierzchni odbytu i zatoczył nim powolne koło. Zmiękły mi nogi z rozkoszy. Podniecenie usunęło jakiekolwiek bariery. Wypięłam się jeszcze mocniej ułatwiając mu pieszczoty. Lizał, zmieniając tempo, powierzchnię języka, intensywność. Próbował włożyć język do środka, a ja starałam się rozluźnić, by mu to ułatwić.
– Włóż mi palce w pizdę – jęknęłam błagalnie, rozstawiając szeroko nogi i licząc, że ostre słowa podniecą go na tyle, że przerwie pieszczoty i nadzieje mnie od razu na prężącego się fiuta.
Nie dał się sprowokować, tylko niecierpliwym ruchem zerwał ze mnie przesiąknięte majtki i nie przestając pieścić mojego tyłka, znalazł palcami nabrzmiałe od podniecenia wargi sromowe. Wypełnił mnie dwoma zwinnymi palcami, uwalniając zbierające się we mnie soki, które popłynęły po moim udzie.
– Taaak – gdy dotknął punktu g, straciło dla mnie znaczenie, jaka część jego ciała mnie posuwała. Leżałam rozpalona na gorącej masce samochodu i czekałam na zbliżający się orgazm. Tak jak poprzedniego wieczoru, skupiłam się na oddechu i wydawało mi się, że bawię się ze swoim ciałem, przybliżając i oddalając rozkosz, kierując energię tam, gdzie tego chciałam. Już byłam bardzo blisko spełnienia, gdy poczułam, że zaczyna się ono oddalać. To Paweł przerwał pieszczoty i zachrypniętym głosem poprosił:
– Odwróć się.
Posłusznie położyłam się plecami na masce. Mąż złapał mnie za nogi, położył je sobie na ramionach i włożył kutasa głęboko we mnie. O tym marzyłam całe przedpołudnie. O uczuciu wypełnienia, rozciągnięcia, zawładnięcia. Rozkosz, która się ode mnie przez chwilę oddalała, znów zaczęła wracać, tym razem ze zdwojoną siłą. Złapałam jeden sutek i ścisnęłam mocno, druga pierś falowała w rytm pchnięć bioder. Odpłynęłam, orgazm zawładnął moim ciałem. Jęczałam, krzyczałam, po czym straciłam dech w piersiach. Wygięta w łuk przyjmowałam kolejne pchnięcia, które trafiały w najczulsze zakamarki, generując kolejne fale na moim oceanie rozkoszy.
– Chciałaś, żebym cię rżnął jak dziwkę? – Paweł kontynuował tam, gdzie przerwaliśmy wczoraj i zatracał się w ataku na moje krocze. Wiedziałam, że lubi ostre zakończenia, szczytowanie w akompaniamencie wulgaryzmów, płynących z moich ust.
– Taaak – jęknęłam – jak przydrożną kurwę w lesie – jeszcze przyspieszył. Złapał mnie za nogi i uniósł pośladki, wbijając się głębiej, niż wydawało mi się możliwe.
– Czujesz mojego twardego fiuta?
– Czuję i zaraz przebije mi cipę… – jęknęłam, bojąc się, że może być w tym trochę prawdy. Kontynuował z przymkniętymi oczami szarżę.
– Masz bardzo ciasną tą cipę – stęknął, bliski orgazmu.
– Spuść się w nią, proszę… – jęknęłam i sama odpłynęłam, przeszyta piorunem kolejnej ekstazy. Lekki ból połączony z nieznośną przyjemnością głębokiej penetracji popchnęły mnie w otchłań rozkoszy, w którą spadałam nieważka. Świat wirował, a ja kręciłam się razem z nim. Ocknęłam się skulona, podtrzymywana przez Pawła, bym nie sturlała się z maski samochodu na ziemię. Z czoła mojego męża płynęły stróżki potu, a jego tors unosił się w przyspieszonym oddechu. Wziął mnie na ręce i bezwładną zaniósł do swojego samochodu.
– Kocham cię – szepnął mi na ucho, gdy siadał na tylnym siedzeniu, opierając moją głowę o swoje uda. – Zawsze mi było z tobą dobrze, ale przez ostatnie trzy dni bijemy rekordy.
– Nie boisz się? – zapytałam po krótkiej ciszy, uspokoiwszy oddech i zebrawszy myśli.
– Czego?
– Jaki to będzie miało wpływ na nas – odparłam zatroskana, nawiązując do ostatnich wydarzeń i gości, których ciągle mieliśmy w domu. Zastanowił się chwilę.
– Nie. Wydaje mi się, że to nas tylko przybliża. Pragnę cię coraz bardziej, podoba mi się to odkrywanie siebie, szczególnie, że myśleliśmy, że niewiele pozostaje jeszcze do odkrycia.
– A jak się nam spodoba za bardzo? – chciałam rozwiać wszelkie wątpliwości, mimo tego, że czułam się tak samo jak on.
– Kocham cię nie z uwagi na boskie cycki, gorącą cipkę i coraz bardziej interesujący mnie tyłeczek – puścił do mnie oko – tylko dlatego, że dopełniasz mnie w tym, kim jestem. Jesteś brakującą częścią mnie, bez ciebie jestem jak bez ręki, nieporadny. I ufam ci… – podciągnęłam się na jego szyi i pocałowałam głęboko przerywając mu wpół zdania. Nic więcej nie musiał mówić. Oddał pocałunek, a jego dłoń ścisnęła się na gołej piersi.
– A czego ty chcesz spróbować? – zapytał, rozumiejąc bez słów, że póki co będziemy „żyli chwilą”.
– Hmm – udałam, że się zastanawiam, mimo, że znałam odpowiedź na to pytanie – wczoraj było bosko.
– Chciałabyś spróbować z dziewczyną? – bardziej stwierdził niż zapytał, a ja poczułam, że jego miękki już penis drgnął. Kiwnęłam głową nieśmiało. – Będę mógł popatrzeć?
– Chcę, żebyśmy wszystko razem robili, tu nie może być tajemnic – mimo, że nie patrzyłam na niego, tylko siedziałam wtulona w jego ramię, czułam, że się uśmiecha.
– Coś jeszcze?
– Może na… – zastanowiłam się, czy chciałam to powiedzieć.
– Na dwa baty? – wyskoczył podekscytowany, jakbym jemu robiła przyjemność.
– Albo na trzy…
– Będę mógł spróbować twojego tyłeczka? – zaczął ustalać szczegóły.
– Wszystko w swoim czasie – uspokoiłam go. „Ale tak, będziesz nawet musiał go wypróbować” dodałam w myślach, pamiętając niedawny orgazm spowodowany pieszczotami tylnego wejścia.
– A tobie co chodzi po głowie? – też chciałam się czegoś dowiedzieć.
– Teraz twoja dupcia – pogładził mnie po nagim pośladku.
– A później?
– Później – zawiesił głos – później chciałbym być zdominowany przez kobiety.
– Jak zdominowany?
– Zdominowany to znaczy poddany, bez wyboru – uśmiechnął się do mnie. Nigdy nie był skłonny do całkowitego poddania się, widocznie chciał spróbować.
– Robi się późno – z błogiego stanu rozmarzenia wyrwał mnie głos Pawła. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak wyglądałam. Koszula miała urwany guzik, majtki zostały w strzępach przed samochodem, spodnie były brudne i przesiąknięte moimi sokami, a moje krocze kleiło się od wypływającego ze mnie nasienia.
– Spójrz na mnie – zwróciłam się do ubierającego się Pawła – w takim stanie przecież nie wrócę do biura.
– Wyglądasz seksowanie.
– Co mi po „seksownie” w pracy?
Na tylnym siedzeniu mojego samochodu znalazłam ubrania, które miałam na sobie poprzedniego dnia, a które zdjęłam z siebie, gdy szliśmy na plażę.
– Nie mam bielizny – zatroskałam się.
– To nawet lepiej, niech ci goła cipka przypomina, że w domu czeka na ciebie mąż – zażartował Paweł.
W pracy nie byłam w stanie się skupić do końca dnia. Żeby nie zmarnować dnia całkowicie, porzuciłam strategiczne tematy i załatwiałam sprawy administracyjne, które nie potrzebowały skupienia. Moja naga szparka, ocierająca się o materiał spodni przy każdym ruchu, przypominała mi niesamowite chwile, które przeżyłam niedawno z mężem. Czułam się, jakby ubyło mi lat. Wróciliśmy do młodzieńczego nastawienia na seks, ale bogatsi o świadomość, co nam się podoba, znajomość naszych ciał i odwagę, pozwalającą na daleko posuniętą eksplorację. Podobało mi się to, pragnęłam więcej.
Wróciłam do domu przed szóstą. Pomachałam zebranym na tarasie gościom, którzy popijali piwo i słuchali opowieści mojego męża i poszłam pod prysznic spłukać z siebie uniesienia całego dnia. Ciepła woda uderzała mocnym strumieniem w moją głowę, rozbijała się po ramionach i spływała po plecach. Zaczęłam zmniejszać temperaturę wody. Zimne krople rozbijały się na mojej twarzy i ściekały po dekolcie, ściągając skórę piersi i brzucha. Chłodziły moją rozpaloną kobiecość i przywracały klarowność myśli.
Na dół zeszłam jeszcze z mokrymi włosami i dołączyłam do kolacji na tarasie.
– Co mamy dzisiaj? – zagadnęłam przyglądając się daniom na stole.
– Dopiekamy resztę mięsa z wczoraj – powiedział Paweł – i jakaś zapiekanka jest jeszcze w piekarniku.
– Zrobiłam szparagi w sosie beszamelowym – powiedziała dumna Ania – w końcu jest sezon na szparagi!
Ania naprawdę dobrze gotowała. Wszystko było smaczne, lekkie i sycące. Chłodne białe wino wspaniale komponowało się ze spokojem wieczora. Zmęczenie nieprzespaną nocą, któremu dzielnie stawiałam czoła przez cały dzień, zaczęło mnie doganiać. Oparłam się o ramię Pawła, przymknęłam oczy i przysłuchiwałam się cichnącym rozmowom. Objęła mnie błoga nicość i spokój. Zasnęłam głęboko.