Trzy dziewczyny. Justyna (VIII)
16 października 2022
Trzy dziewczyny
Szacowany czas lektury: 8 min
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o dziewczynach, o mnie i o tym dlaczego ten tekst się tutaj znalazł, przeczytaj pierwszą historię tej serii.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe a wszystkie wydarzenia opisane w tekście wydarzyły się naprawdę.
Opowiadanie będzie jeszcze wyczyszczone z literówek gdyż teraz dodaję z telefonu.
Luty 2019.
Od kiedy Justyna spotykała się z Arturem zszedłem w jej życiu na drugi plan. Nie było to oczywiście nic dziwnego w tej sytuacji. Wciąż mieliśmy kontakt, nawet wpadła do mnie z raz czy dwa pogadać ale to już “nie było to samo”. W zasadzie o Arturze wiedziałem niewiele. Nie opowiadała mi o nim, sam też nie pytałem. Wciąż byłem jej przyjacielem, ale łączył nas „zbyt dziwny” związek, żeby wplatać w to jeszcze jej chłopaka. Widziałem też, że początkowy dystans między nią i chłopakiem znika. Czy już do czegoś doszło? Jak to zrobili? Jak się czuła Justyna?
Czemu ja w ogóle zadaje sobie takie pytania?
Swoja drogą moja pozycja w naszym związku też się zmieniła. Zostałem szybkim bankomatem. Justyna potrzebuje kasy? Szybka fotka i zawsze jest gdzie ją “sprzedać”. Czy mi to pasowało? Nie, ale miałem to gdzieś. Odkryłem, że chyba bardziej zależy mi na Justynie jako osobie, bo jako osoba była naprawdę bardzo wartościowa, niż na jej tyłku i cyckach.
Czy On wiedział o mnie? Wątpię.
Justyna, gdy jeszcze chłopaka nie było nawet na horyzoncie, zawsze mnie informowała, jak gdzieś wychodziła wieczorem i zawsze dawała znać jak wracała do domu. Taki wentyl bezpieczeństwa. Ja wiedziałem gdzie jest, ona wiedziała że jak coś się będzie działo zawsze mogę po nią wpaść. Nigdy z tego nie korzystała, aż do tego sobotniego wieczoru, kiedy Justyna miała jechać do chłopaka.
Gdzieś po 18.00 moją gorącą kąpiel przerywa gwałtownie dźwięk telefonu. Leżałem sobie z książką, więc zanim wygramoliłem się z wanny starając się tej książki nie zamoczyć, telefon zdążył już przestać dzwonić i zacząć kolejny raz. Pomyślałem, że chyba ważne skoro dzwonią raz za razem. To była Justyna.
- Słuuuu…
- Marek, błagam przyjedź, Marek…
- Ty płaczesz? Co jest?
- Przyjedź proszę…
- Gdzie jesteś?
- Wyszłam od Artura, wracam na piechotę.
- Jadę!
Nigdy wcześniej nie słyszałem Justyny w takim stanie. Nigdy. Musiało wydarzyć się coś złego. Nie było czasu się zastanawiać. W pośpiechu ubrałem to, co znalazłem wokół siebie (skarpetek i bokserek nie znalazłem…) i pobiegłem do auta.
Artur mieszkał nieco za miastem. Takie miasteczko przyrośnięte do miasta, rozdziela je tylko tablica z nazwą miejscowości. W tym konkretnym przypadku droga przechodziła przez pas lasu. Nie był ani duży ani niebezpieczny, ale był nieoświetlony i nie było tam chodnika. I oczywiście to właśnie tam udało mi się złapać Justynę. Jej sylwetka i jaskrawa kurtka mrugnęła w światłach samochodu, więc zjechałem na pobocze i wyszedłem z auta. Kiedy rozpoznała że to ja, zaczęła biec w moją stronę aż wpadła w moje ramiona. Przytulała się dłuższą chwilę w milczeniu aż w końcu podniosła głowę. Była cała zapłakana.
- Marek, dobrze, że jesteś… – wyszeptała i znów się przytuliła.
Znów minęła chwila zanim wykonała jakiś ruch. Tym razem był to ruch całkowicie niespotykany, gdyż Justyna postanowiła w ten sytuacji złapać mnie za krocze. Całą dłonią złapała moje spodnie i ścisnęła. Nie mocno, nie chciała żeby bolało. A ja… cóż. Jestem tylko facetem. Wielu facetów się zgodzi, że widok sponiewieranej dziewczyny jest podniecający i tym razem wcale nie było inaczej. Justyna musiała poczuć, że erekcja była niemal błyskawiczna. Wciąż mając mnie “w garści” oderwała głowę i pocałowała mnie. Najpierw był to niewinny buziak, ale po głębokim spojrzeniu w oczy nasze usta znów się spotkały, tym razem na dłużej. Ręka Justyny też zmieniła położenie. Teraz była już w spodniach co pozwoliło Justynie odkryć pewne braki w mojej garderobie. Całowała mnie i bawiła się penisem w pełnym wzwodzie.
Jakby, niekoniecznie to planowałem ale sytuacja robiła się coraz dziwniejsza. Moja ręka zjechała po kurtce na jej tyłek. Zmysł dotyku pozwolił mi ustalić że Justyna ma na sobie spódnicę. Luźny materiał dało się bardzo szybko podwinać, ale pod spódnicą była kolejna bariera w postaci grubych rajstop. Pod rajstopami nie było już nic, więc albo miała na sobie stringi, albo nie miała bielizny wcale. Znając Justynę, obie opcje są tak samo prawdopodobne. Wolną ręką złapała moją dłoń i ruchem nakazała mi wsunąć ją pod rajstopy. Nie kłóciłem się. A jednak stringi. Lekko odsuwając paseczek zacząłem kręcić kółka na jej dziurce przypominając sobie fantastyczny, chodź jednostronnie przyjemny, anal jakim zdecydowała się obdarzyć mnie jakiś czas temu. Zintensyfikowałem zabawy lekko napierając palcem na jej anus który, ku mojemu zaskoczeniu, całkiem przyjemnie się otwierał. Czyżby jednak trochę trenowała? Przesunąłem ręką dalej, jej cipka była cała mokra, była niesamowicie podniecona…
Zaryzykowałem. Wyjąłem rękę spod rajstop, rozerwałem nasz pocałunek. Pchnąłem ją na auto. Wsunąłem ręce pod spódnice i jednym ruchem zsunąłem rajstopy i stringi. Dostała klapsa na goły tyłek po czym rozpiąłem spodnie i bez pytania włożyłem jej twardego penisa. Justyna nic nie mówiła. Opierała się o auto i lekko wypchnęła tyłek żeby penetracja mogła być głębsza. Jęczała, głośno jęczała.
- Marek…
- Tak?
- Daj mi klapsa…
Nie musiała powtarzać. Co kilka pchnięć moja dłoń lądowała na jej pośladku. Wtedy jęczała głośniej. Auta na trasie nas mijały. Nikt się na szczęście nie zatrzymał. Justyna chyba była bliska orgazmu bo dociskała tyłek coraz mocniej. I nie myliłem się bo po kolejnym klapsie jej ciałem wstrząsnął orgazm a przez ciemny las przeszedł przeciągły jęk rozkoszy. Justyna nieco opadła z sił. Odwróciła się do mnie i znów zostałem obdarowany namiętnym pocałunkiem. Dłoń wylądowała na penisie jakby chciała go nieco uspokoić.
- Gotowa na drugą rundę? – szepnąłem jej do ucha
- A dasz rade? – zapytała nieco zaskoczona.
- A kiedyś nie dałem?
- Marek… weź mnie jak przydrożną dziwkę…
I znów wylądowała na samochodzie. Tym razem jednak nastawiłem się na anal. Przyłożyłem wciąż twardego penisa do jej tyłka i lekko naparłem.
- Chcesz tak?
- Chcę być twoją dziwką.
Mięsień ustąpił, penis powoli zaczął zagłębiać się w jej ciele. Chciała być dziwką? Niech tak będzie! Pchnąłem ją mocniej na samochód, upadła twarzą na maskę. Dociskałem ręką jej ciało do samochodu, biodrami śmiało ujeżdżałem jej tyłek. Justyna znów jęczała. Przyznam szczerze, nie miałem litości. Cała moja złość, napięcie, zdenerwowanie, zazdrość, wszystkie negatywne uczucia przelałem na te pchnięcia. I oczywiście klapsy. Auta wciąż nas mijały, niektóre zwalniały żeby lepiej zobaczyć akcję, ktoś nawet zatrąbił. Kiedy w końcu poczułem że to wszystko ze mnie zeszło, kiedy nieco zwolniłem akcję Justyna doszła. Jej orgazm zdecydowanie przyśpieszył mój. Doszedłem. Wytrysnąłem w jej tyłku. Kiedy mój organizm pompował kolejne fale spermy zdałem sobie sprawę, że ostatni mój wytrysk też miałem z Justyną. Ponad miesiąc temu. Kiedy skończyłem i odsunąłem się żeby zapiąć spodnie zobaczyłem w światłach innego samochodu jak bardzo zmasakrowałem jej tyłek. Oba pośladki wręcz podbiegnięte krwią, anus się jeszcze nie kurczył. Justyna powoli się podnosiła z maski auta. Była cała obolała, zmęczona, nogi jej się trzęsły. Podciągnęła bieliznę i rajstopy i oparła się o samochód.
- Jedziesz do mnie? – zapytałem z nadzieją w głosie
- Przydrożne dziwki zabiera się do domu?
- Nie wiem, ruchałem dopiero pierwszą. Jedziesz?
- Jadę.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Justyna już nie płakała, ogarnęła się i w drodze do domu pojechaliśmy jeszcze na małe zakupy. Moja lodówka nie była przygotowana na 2 osoby. Na zakupach nie rozmawialiśmy o tym, co przed chwilą zaszło. Nie rozmawialiśmy też o tym co doprowadziło Justynę do takiego stanu. Dopiero w domu, kiedy już na spokojnie usiedliśmy na kanapie Justyna podjęła temat.
- Marek… podobało ci się?
- Hm? Seks?
- Tak, na samochodzie.
- Idź do łazienki, zdejmij spódnicę i zobacz jak wygląda twój tyłek. A potem zapytaj mnie jeszcze raz czy mi się podobało.
- Nie muszę… czuję…
- No właśnie.
- Nie przeszkadzało Ci, że mam chłopaka?
- To nie moja sprawa… Swoją drogą, co twój chłopak Ci zrobił, że tak…. że tak bardzo płakałaś?
- Eh. On chciał jechać na miasto, ja chciałam zostać w domu. Pokłóciliśmy się. I tak wyszło…
- I tak wyszło, że brałem cię na aucie jak kurwę.
- Nie narzekaj, to mnie boli tyłek, nie ciebie.
- Sama chciałaś.
- Wiem, ale świadomość, że to na moje własne życzenie nie sprawia że mniej boli.
- Wrócisz do niego?
- Pewnie tak… pary się czasem kłócą wiesz? A czemu pytasz?
- Po prostu…
- Po prostu chcesz, żebym wróciła do Ciebie?
- Chcę. Nie będę ukrywał. Zresztą znasz mnie…
- Marek, ty się zakochałeś.
Nic nie odpowiedziałem. Bo i co miałem odpowiedzieć? Że ma racje? No ma. Sporo o tym myślałem i tak. Justyna miała całkowitą rację.
Wciąż milcząc wstałem z kanapy i podszedłem do barku. Nie przepadam za alkoholem, nigdy mnie jakoś nie ciągnęło, ale w tej konkretnej chwili czułem, że muszę się napić. Nie byłem w stanie kontynuować tej rozmowy “na sucho”.
- Nalałbyś mi też?
- A co chcesz?
- Nalej mi to samo co lejesz sobie.
Wróciłem na kanapę z dwiema szklankami rumu. Chyba najsmaczniejszy z mocnych alkoholi. O ile w ogóle tak można o alkoholu powiedzieć.
- Więc? Zakochałeś się?
- Zmieńmy temat…
- A więc jednak…
Justyna na szczęście zmieniła temat. Zaczęła od niechcenia opowiadać o najbliższym sezonie, o treningach, o uczelni. Szczerze mówiąc, nie słuchałem jej, a przynajmniej nie za bardzo. Moje myśli koncentrowały się na wspomnieniach naszych spotkań które niestety, będzie trzeba powoli kończyć. Powiedzmy sobie to w końcu jasno, ona ma chłopaka! A ja, prawie dwukrotnie starszy od niej i tak nie miałem większych szans, byłem tylko sponsorem.
Było już późno. Artur dzwonił do niej przynajmniej 20 razy zanim wyłączyła telefon.
Po chyba trzeciej kolejce rumu Justyna ewidentnie miała dosyć wrażeń jak na jeden wieczór. Mocno chwiejnym krokiem poszła na górę, ku mojemu zaskoczeniu do naszej… No teraz już chyba tylko mojej sypialni. Z dołu usłyszałem tylko szamotaninę, prawdopodobnie przegrała bitwę z kołdrą. Nalałem sobie jeszcze łyk i dołączyłem do niej. Pierwszy raz tak szybko zasnąłem z Justyną u boku.
Obudziłem się sam. Nie było jej ani w sypialni ani w salonie. Nie było jej w domu.
Koniec prawie zawsze jest początkiem.