Trzy dziewczyny. Justyna (II)
11 sierpnia 2021
Trzy dziewczyny
Szacowany czas lektury: 8 min
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o dziewczynach, o mnie i o tym dlaczego ten tekst się tutaj znalazł, przeczytaj pierwszą historię tej serii.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe a wszystkie wydarzenia opisane w tekście wydarzyły się naprawdę.
- Cześć Justyna, masz może wolne popołudnie?
- Cześć! Tak, chyba tak. A co?
- Pomyślałem, o spotkaniu…
- Jasne! Tylko… to teraz ja ustalam zasady?
- No tak.
- Ok! Zadzwonię jeszcze!
Od poprzedniego spotkania minęło kilka dni. Cztery? Pięć? Jakoś tak. Wiatr zaczął delikatnie dmuchać w moje hormonalne żagle i z dnia na dzień moje fantazje znów zaczęły w ogóle istnieć. Nigdy nie miałem zbyt rozbudowanych wizji, seks z byłą żoną był mi wystarczający, jej chyba też (no jak się potem okazało, raczej nie) więc człowiek jakoś nie kombinował w temacie. A teraz pojawiły się nowe możliwości a zatem trzeba było zacząć je wprowadzać w życie. Stwierdziłem, że teraz ja zadzwonię do Justyny, niech coś wymyśli.
Pik- pik
[Przyjedź po mnie, weź kąpielówki i ręcznik. Idziemy na Termy]
Zaskoczyła mnie, ale okej. Liczyłem, że skończymy w łóżku u mnie na piętrze a tymczasem zostałem zaproszony na basen. Nie raz już byliśmy na basenie, Justyna uwielbia pływać, ja uwielbiam patrzeć jak Justyna pływa. Win - win. Przez chwilę mi przeszło przez myśl, że może wymyśliła seks na basenie ale... Gdzie? Jak? Przecież tam będzie sporo ludzi.
Pożyjemy, zobaczymy.
Podjechałem, wsiadła, ruszyliśmy.
- Marek, a jaki ty seks lubisz?
Oj, zaskoczyła mnie. W ogóle tego dnia była jakaś...inna. Wcześniej jakiekolwiek zejście na temat naszej ‘nowej’ relacji kończyło się zawstydzeniem a dziś otwarta, chętna na spotkanie i w ogóle.
- Sam nie wiem. Normalny chyba. Ja już stary jestem, co ja będę wydziwiał.
- Nigdy nie próbowałeś niczego… szalonego?
- A seks na wydmach się liczy?
- W dzień?
- Nie... w nocy.
- To się nie liczy!
- No trudno.
- A nie chciałbyś… no wiesz. Czegoś nowego?
- Co masz na myśli?
- Nic konkretnego, badam teren.
- Oj Justa…
O czym myślała? Co jej chodziło po głowie? Nie wiem, ale miałem nadzieje, że nie będę długo czekał na rozwiązanie tej kwestii.
Na basenie jak zawsze. Trochę popływaliśmy na sportowych, trochę się powygłupialiśmy w części z aquaparkiem. Trochę popatrzyłem na jej ciało, chociaż co lepsze dziewczyny sama mi wskazywała. Nie była typem zazdrośnicy. Nasz czas dobiegał końca i w końcu wrócilismy do szatni.
Słowo wyjaśnienia, na Termach w Poznaniu szatnia jest ogólna koedukacyjna, ale z wydzielonymi boksami do przebierania się.
Znaleźliśmy swoje szafki, wzięliśmy ręczniki i ubrania i poszliśmy do tych boksów. Wszedłem, zamknąłem się i słysze pukanie.
- Zajęte!
- Wiem, otwórz…
To Justyna.
Otwieram więc boks a Ona z gracją wślizguje się do niego i zamyka zamek za sobą. Nie powiem, zrobiło się gorąco. Tymbardziej, że Justyna nie miała w planach mi czegokolwiek wyjaśniać tylko od razu zrzuciła z siebie stanik a mnie pchnęła na ścianę i docisnęła swoim ciałem. Sekundę później czułem jej język na swoich ustach. Kiedy tylko złapałem utraconą równowagę Justyna wskoczyła na mnie i oplotła mnie swoimi długimi nogami, jednocześnie wcale nie miała ochoty odklejać się od moich ust. Trwaliśmy chwilę w tym miłosnym uścisku aż Justyna zeskoczyła ze mnie a jej dłonie powędrowały przez plecy aż na moje pośladki. Zaczęła ściągać moje kąpielówki aż z mokrym plaśnięciem spadły na podłogę.
- Coś Ci spadło… podniosę!
Przykucnęła przede mną. Chwilkę patrzyła na mój organ w jego szczytowej formie. Ujęła go w dłoń i po kilku ruchach wsunęła do swoich ust. Wspaniale było czuć jej rozpalone gorące usta na sobie. Kontynuowała swoją zabawę przez chwilę aż usłyszeliśmy pukanie do boksa.
- Z..zajęte!
Justyna nic nie powiedziała, spojrzała tylko w górę i puściła mi oczko. Pobawiła się jeszcze chwilę i wstała.
- Przebieraj się, to jeszcze nie koniec - szepnęła mi na ucho.
Cóż, zgodnie z życzeniem przebrałem się, i nie ukrywając, pilnie obserwowałem jak Justyna robi to samo obok mnie. Kiedy już udało mi się ulokować mojego przyjaciela w bokserkach wspólnie wyszliśmy z boksa prosto do naszych szafek. Musieliśmy być tam naprawde dłuższą chwilę bo nie kojarzyłem już żadnej z osób dookoła. Tym lepiej dla mnie. Justyna poszła jeszcze wysuszyć włosy, trochę się ogarnąć i wychodzimy na zewnątrz.
- Jedziemy do Ciebie Mareczku!
Skoro pani każe…
Wsiadłem do auta, przekręcam kluczyk i czuję jej dłoń na udzie. Czuję jak ta dłoń przesuwa się na z góry upatrzoną pozycję, łapie za guzik przy spodniach i go rozpina.
- Justa, to parking!
- Wiem przecież!
Wyciągnęła go na wierzch. Na otwartym parkingu, w dzień. Musiała widzieć moją pytającą minę.
- Mam przestać?
- Nie…
I nie przestała. Bawiła się nim. A jak kończy się taka zabawa wszyscy wiemy. Po niezbyt długiej chwili jej dłoń została udekorowana niewielką ilością białego płynu. Justyna starannie wytarła dłoń i zapięła moje spodnie. A przynajmniej próbowała, bo w tej czynności musiałem jej trochę pomóc
- Nie wolałaś zlizać?
- Na to jeszcze przyjdzie czas…
W końcu ruszyliśmy.
- Justa, a ty jaki seks lubisz? - postanowiłem się zrewanżować pytaniem.
- Hahaha… szybki. Spontaniczny. Mocny.
- Całonocny?
- Jak się da to tak. Ważne żeby ciągle była jakaś akcja. Nie lubię bezsensownych przerw.
- Pytałaś mnie czy nie chciałbym czegoś szalonego. A ty?
- A to nie było szalone?
- Trochę było. Lubisz to?
- Lubię. Lubię jak ktoś podgląda. Albo bardziej, kiedy może podglądać.
Czyli nasza Justynka lubi być oglądana! W zasadzie nigdy nie rozmawialiśmy o tych sprawach, a już na pewno nie w taki sposób.
- Myślałem, że jesteś trochę wstydliwa.
- Bo jestem. Ale kiedy ciśnienie rośnie to… nie kontroluję tego.
- Rozumiem.
Dojechaliśmy. Ale nie do domu. Do Żabki. Jak to po basenie, głód był w nas silny. Wzięliśmy hot-dogi, napoje, wino, kilka piw na wieczór. Było dopiero koło 21.00, wcześnie jeszcze.
W domu rozpakowaliśmy się, Justyna rozwiesiła nasze rzeczy żeby wyschły, ja w tym czasie rozlałem napoje. Spokojnie przegadaliśmy z godzinę, może więcej, pograliśmy na konsoli. Odpoczęliśmy. Nagle zrobiła się północ. To był sierpień.
- Justyna, weź koc i chodź na zewnątrz!
Mieszkanie na ogródkach działkowych ma swoje plusy i minusy. Minusem zdecydowanie są problemy meldunkowe i urzędowe plusem… że masz niewielu sąsiadów na stałe. Mimo że to już druga połowa sierpnia, niewiele osób zostaje tu na noc a to i odległość od centrum miasta powoduje że w nocy tylko księżyc i gwiazdy oświetlają przestrzeń dookoła.
- Połóż się i patrz w górę…
- No gwiazdy widzę
- Patrz nie marudź.
Nie musiała długo czekać, było kilka dni po apogeum Perseid, nocy spadających gwiazd. Nie są one już tak intensywne, ale wciąż bez trudu da się je zauważyć. I zauważyła, jedną, drugą, dziesiątą. W końcu Justyna się podniosła i bez zbędnych pytań usiadła na mnie.
- Patrz, jeszcze jedna spadająca gwiazdka! - powiedziała i opadała na mnie całym swoim ciałem a za chwilę znów dobierała się do mojego rozporka i kiedy już wydostała go na świat, sama również postanowiła pozbyć się dolnej części garderoby.
- Zobacz jak romantycznie! Nasz pierwszy raz pod spadającymi gwiazdami!
- No… i sąsiedzi z przeciwka którzy zostali na noc.
- To tym lepiej!
Justyna podniosła się na kolanach, ręką przytrzymała penisa i powoli zaczęła opadać. Każdy centymetr był jak wieczność. Jej mokra cipka bez problemu przyjmowała mojego penisa. Kiedy włożyła go już całego, złapała oddech i najpierw powoli a później stopniowo coraz szybciej zaczęła galopować na tym koniu. Kiedy jednak oddechu brakło i postanowiła zejść, zmieniłem konfigurację i tym razem to ja wbijałem się w nią w pozycji klasycznej. Justyna pięknie wyglądała leżąc na kocu i wijąc się z przyjemności. W pewnej chwili kątem oka zobaczyłem błysk, sąsiad musiał zapalić światło w którymś pokoju. Wyrwałem moją kochankę z ekstaza i wskazałem tę sytuację. Bycie podglądaną naprawdę musiało ją kręcić, bo kiedy zobaczyła zapalone światło wstąpiły w nią nowe siły. Znów zmiana, znowu to ja jestem na dole a ona tym razem obrócona do mnie tyłem rytmicznie skacząc trzyma swoje piersi jakby chciała żeby sąsiad dokładnie widział ich kształt i wielkość.
Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Justyna w tej pozycji szczytowała co tylko dodało jej uroku. Zeszła ze mnie położyła się obok i nie zapomniała o ‘obietnicy’ z samochodu. Wzięła go w dłoń i rozpoczęła otwartą zabawę. Żeby trochę mi pomóc, sama też zaczęła się zabawiać swoją łechtaczką. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Podstawiła swoje piersi tak, żeby jak najwięcej spadło właśnie na nie. A potem… patrząc mi prosto w oczy zlizała z nich cały ładunek jaki się tam znalazł. Zlizała też ostatnią kroplę z penisa. I znów opadliśmy na koc patrząc w gwiazdy. Tylko ciężki i rytmiczny oddech zdradzał, że przed chwilą cokolwiek się tutaj działo. W końcu wróciliśmy do domu. Było już po 3.00…
Justyna zaproponowała jeszcze wspólną kąpiel. Jutro, a w zasadzie już dziś była sobota. W sumie czemu nie. Poszła napuścić wody do wanny. Ciepła woda pozwoliła nam się wyśmienicie zrelaksować po całym dniu. Znów rozmawialiśmy, śmialiśmy się, aż nam woda wystygła. A potem już tylko do łóżka, przytulić się tak jak ostatnio i zasnąć.
I obudzić w sobotę około 14.
Tym razem Justyna wstała przede mną. Gdy zszedłem na dół czekała już na mnie ciepła herbata i kanapki. I oczywiście Justyna. Ubrana już do wyjscia.
- Spieszysz się? Zostań do jutra. - zaproponowałem siadając przy stole.
- Muszę Marek, ja na 16 mam pracę dziś.
- Do której?
- Do 22.
- Wrócisz do mnie?
- Nie wiem. Zależy od pracy. Jak będzie ciężko to…
- To wpadniesz się zrelaksować w gorącej wannie?
- ...to pojadę do domu się wyspać.
- A teraz się nie wyspałaś?
- To trochę inny rodzaj snu. - puściła mi oczko.
Zjadłem kanapki i odwiozłem ją do pracy. Kiedy już miała wysiadać…
- Piekna, jeszcze kasa. Trzymaj.
Podałem jej pieniądze, wzięła bez liczenia, zalotnie schowała do stanika. Buziak i pobiegła.
Dopiero koło 20.00 kiedy leżałem zanurzony w świecie Wiedźmina do naszego świata przywołał mnie dźwięk Messengera
[800?!]
[400 za basen i 400 za kocyk]
[Marek, to było jedno spotkanie]
[Ale jakże przyjemne.]
brak komentarzy