Trzy dziewczyny. (Za długi) wstęp
5 sierpnia 2021
Trzy dziewczyny
Szacowany czas lektury: 17 min
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe a wszystkie wydarzenia opisane w tekście wydarzyły się naprawdę.
Drogi pamiętniczku. Mam na imię Marek i mam 3 dziewczyny...
Tak to mogłoby się zacząć, gdybym pisał pamiętnik. I z okazji swoich 40 urodzin chyba zacznę, żeby jednak coś po sobie zostawić.
Kim jestem i o co tutaj chodzi?
Marek, lat 40, kierownik działu w dużej firmie w Poznaniu.
4 lata temu rozwiodłem się z żoną po 4 latach małżeństwa, bo myślała, że nie dowiem się o jej kochanku. Byliśmy zgodnym związkiem, ufaliśmy sobie i pewnie, gdyby ze mną o tym pogadała, to miałaby szansę spróbować trójkąta a może nawet zostałbym cuckoldem. Nie wiem. Nie chcę już o tym myśleć...
Nie mieliśmy dzieci. Nie chcieliśmy. Rozwód był ekstremalnie szybki. Ona została w domu, ja wziąłem działkę z domkiem i auto. Żeby nie było, działka to zwykły RODOS tyle, że z piętrowym domkiem całorocznym.
W ciągu roku po rozwodzie udało mi się wpaść w depresje, zostać alkoholikiem i o mały włos nie wylecieć dyscyplinarnie z firmy. Po prostu się załamałem, ale gdzieś w środku tliła się jakaś cząstka nadziei, że może jednak uda się jakoś z tego wybrnąć. Wytrzeźwiałem, ogarnąłem się i razem z terapeutami udało mi się w miarę wyjść na prostą. I przyszła Ona. Potrzeba jakiejś bliskości. Kogoś obok i nie ukrywajmy, seksu.
Pierwsza dziewczyna. Justyna, lat 21, 176 cm wzrostu, włosy długie, 'mysi' blond, studiuje na AWF- ie, sylwetka szczupła, wysportowana. Lubi szybkie numerki i dreszcz emocji, kiedy ktoś może podglądać. Nie przepada za różnymi udziwnieniami.
Ja wiem, niektórzy nie mają tego problemu. Chcą pobzykać, zaglądają na Rokse, wybierają panienkę z odpowiednim zakresem usług i zaspokajają swoje potrzeby. I ja to szanuje, ale za każdym razem, kiedy trzymałem już telefon w dłoni gonitwa myśli powodowała, że odkładałem telefon i odpalałem czarno pomarańczową stronę... Sytuacja zmieniła się, kiedy kolega z pracy zapytał, czy nie poszedłbym z nim na mecz siatkówki jego córki. I tak nie miałem nic ciekawszego do roboty więc poszedłem. Córka po meczu przyszła do nas ze swoją koleżanką z drużyny. Zawsze wracały razem, bo mieszkają blisko. Tym razem... Ja zaproponowałem, że odwiozę Justynę do domu a ona się zgodziła. Oczywiście, że nie odwiozłem jej do domu, pojechaliśmy na jakieś jedzenie, bo po meczu była wykończona i głodna, a że dobrze nam się gadało to potem skoczyliśmy posiedzieć nad jeziorem. Do domu dotarła dopiero w nocy. A ja...
Nasza znajomość miała swoją kontynuację mimo prawie dwukrotnej różnicy wieku. Od początku wiedzieliśmy, że związku to z tego nie będzie więc spacerowaliśmy sobie po mieście i gadaliśmy o pierdołach. Któregoś dnia, a właściwie wieczora siedzieliśmy w Czekoladzie i Justyna wypiła 'o jeden kieliszek za dużo'. Może nawet nie jeden. Wziąłem taksę i zabrałem ją do siebie.
Słowo wyjaśnienia. Domek, który szczęśliwie posiadam to mała konstrukcja budowana 'na zgłoszenie'. Na parterze jest mały salon z aneksem kuchennym i duża łazienka, na górze dwie sypialnie ze 'skosami'.
Justyna nie pamiętała połowy wieczoru. Pierwszy raz się tak urobiła przy mnie. Zaprowadziłem ją do sypialni, a sam poszedłem do drugiej. Głupi ja co nie? No nie. Nie patrzyłem na nią jak na zabawkę seksualną. Była po prostu koleżanką.
Obudziła się przede mną. Jej pokój był praktycznie pusty, stało tam tylko łóżko. Nie używałem tego pomieszczenia. Zapukała w moje uchylone drzwi. Wyglądała... no jak dziewczyna po imprezie. Włosy w nieładzie, makijaż trochę rozjechany, ciuchy wygniecione. Przysiadła na łóżku i opowiedziałem jej co się wydarzyło i jak się tu znalazła. Niestety, kac męczył ją długo i mocno więc nie ruszaliśmy się z domu aż do wieczora. Wieczorem spytała, czy może zostać na jeszcze jedną noc. Zgodziłem się, bo czemu nie, lepszych planów i tak nie miałem...
Kolejna część wieczoru przypomina już scenę z taniego pornosa. Justyna poszła się wykąpać, wyszła w samym ręczniku, bo czystych ciuchów nie miała. Mogłem ja tylko poratować koszulką. Wolała zostać w ręczniku, usiadła obok i coś mamrotała, że dziękuje mi, że zabrałem ją do siebie, a nie zostawiłem nawaloną na mieście. Miło mi się zrobiło nie powiem. Złapała mnie za rękę.
- Jak mogę Ci się odwdzięczyć? - zapytała.
Cóż. Miałem parę pomysłów, ale litości... Mi głupio było wyjść z nią na miasto, a co dopiero posunąć się dalej. Na upartego mógłbym być jej ojcem...
- Justyna, daj spokój. To nic wielkiego.
- Chociaż daj mi szansę!
Justyna miała spory dystans do bardziej 'frontalnych' żartów więc wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na wiele.
- Możesz mi zrobić laskę. Ale będę musiał dopłacić.
Zaśmiała się, ale widziałem, widziałem że lekko się zmieszała. W każdym razie cel osiągnięty. Przestała marudzić a ja tymczasem poszedłem pod prysznic.
Myślałem, że poszła już do sypialni. Ale nie. Czekała na mnie. Bez ręcznika.
- Zwariowałaś?! - nic więcej nie udało mi się z siebie wydusić.
- Zrobię Ci laskę, ty mi dopłacisz i będziemy kwita.
- N...nie... - speszony poszedłem na górę. Po chwili słyszałem jej kroki na schodach. Nie zapukała.
Długo nie mogłem zasnąć. Nie wiedziałem co myśleć o tej całej sytuacji. Pierwszy raz, a znaliśmy się już ponad pół roku, Justyna tak bardzo wzięła do siebie mój żart. Z drugiej strony wiedziałem, że dziewczyna ma sytuację finansową typowego studenciaka na początku swojej naukowej drogi. Może to ta 'dopłata' ją skusiła? Nie wiem. Zasnąłem. Rano już jej nie było. Obraziła się? Czekałem na jakiś telefon, wiadomość od niej. 3 dni ciszy. Trzeba zadziałać...
[Spotkaj się ze mną o 17 przy dworcu]
5 min.
[OK]
Często się tam spotykaliśmy, stosunkowo blisko AWFu, blisko miasta, sklepy itp. Zaciągnąłem ją do McD i pytam wprost, o co chodzi. Po rozwodzie nauczyłem się nie owijać w bawełnę.
- O co chodzi?
- No o nic.
- To czemu się nie odzywałaś?
- ...
- No?
- ...
- Justa no... - widziałem jak robi sie czerwona.
- No bo...
- No bo masz problem z kasą?
- Mam...
- Pomóc Ci?
- Nie, nie chcę nic za darmo!
Fakt, Justyna miała mocno wpojoną zasadę 'coś za coś'. Jakikolwiek drobny prezent od razu spotkał się z jakimś rewanżem z jej strony. Czasem było to już irytujące.
- To odpracuj. Wpadnij posprzątać, pranie zrobić czy coś.
- Ta.. może w bikini jeszcze? - humor zaczął się poprawiać
- Dla mnie to możesz i bez.
- Jak byłam 'bez' to poszedłeś do góry.
- No bo nie będziesz mi laski za pieniądze robić!
- Nic więcej nie umiem.
I nastała ta krępująca cisza.
- Marek...
- Mmm... - burgera akurat przełykałem
- Wstydzę się...
- Czego?
- Propozycji.
- ???
- No bo... Ja nigdy o tobie tak nie myślałam ale...
- ?!?!
- A nieważne.
Nie ciągnąłem tematu bo gula w gardle nie bardzo pozwalała mi na powiedzenie czegoś.
Dojedliśmy, pożegnaliśmy się i każdy pojechał w swoją stronę.
Późny wieczór. Siedzę na kanapie, oglądam coś na Netflixie i słyszę wibracje.
[Miałam propozycję.]
[Jaką?]
[Sponsoring.]
Musiałem złapać oddech. Dla kogoś kto nigdy nie obracał się w takich klimatach to było...dziwne uczucie.
[Rozwiń swoją myśl, proszę.]
[Potrzebuje kasy, wiesz przecież. Zrobię Ci loda.]
Zamilkłem. Dziewczyna z którą przez ostatnie pół roku czułem się jak nastolatek na randkach właśnie proponuje mi siebie w zamian za pieniądze. I co ja mam jej odpisać? Mógłbym jej dać te pieniądze, po prostu. Stać mnie. Nie mam nikogo kto mógłby po mnie dziedziczyć, sam nie mam potrzeby otaczać się drogimi przedmiotami. Z drugiej strony... Był to moment w którym uświadomiłem sobie że praktycznie od dwóch lat nie byłem z kobietą. Resztki hormonów zaczęły działać. Był to moment w którym popełniłem prawdopodobnie jeden z większych życiowych błędów...
[Przyjechać po ciebie?]
[Tak]
Wsiadłem w auto i pojechałem. Zaparkowałem pod jej blokiem. Musiała na mnie czekać, bo po chwili wyszła i wsiadła do auta.
- Chcesz tutaj?
- Co?
- Loda.
Nie czekała na moją reakcje. Złapała mnie za spodnie i zaczęła rozpinać rozporek.
Penis wyskoczył ze bokserek cały nabrzmiały i gotowy do zabawy. Wzięła go w dłoń, poruszała kilka razy jakby chciała się upewnić, czy działa. Poprawiła włosy i pochyliła się...
Dotyk jej ust sparaliżował mnie zupełnie. Miałem wrażenie jakbym doszedł już w tym momencie. Nie wiem ile to trwało, minutę, dwie, pięć, pół godziny? Nie wiem. Było mi błogo, krew z mózgu odpłynęła wiadomo gdzie i nie miała ochoty się stamtąd ruszać. Justyna pracowała językiem doskonale, doskonale też wiedziała, że jestem coraz bliżej wytrysku.
Kiedy moim ciałem targnął orgazm Justyna nie przestała. Przyjęła cały mój wytrysk do ust. Przesunęła jeszcze kilka razy po penisie i podniosła głowę. Spojrzała prosto w moje oczy i przełknęła. Momentalnie zaczerwieniła się co było widać wyraźnie mimo nocnej pory. Zwiesiła głowę i zasłoniła się włosami. Ubrałem się, wziąłem głęboki oddech i wyciągnąłem z kieszeni portfel. Ręce trzęsły mi się jak przy Parkinsonie. Wyciągnąłem z portfela 200 zł i podałem jej. Ona tak samo trzęsącą się dłonią wzięła je. Zawiesiła się na chwilę wyszeptała 'dziękuję' i uciekła z samochodu. Myślę, że około godziny, zajęło mi dojście do siebie na tyle, żebym mógł pojechać do domu. Tej nocy już nie zasnąłem. W ciągu chwili czułem do siebie obrzydzenie, że wykorzystałem dziewczynę, potem poczucie że pomogłem jej w trudnej chwili, potem że mogłem pomóc inaczej, potem ze to byla jej propozycja i tak dalej i tak dalej...
Minęło kilka dni. Justyna nie odzywała się. Ja też bałem się napisać. Chyba założyłem, że to koniec znajomości. Wtem...
[Spotkajmy się.]
[Gdzie i o której?]
[Posnania. Bądź o 20.00]
[OK]
Pojechałem. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Justyna czekała przy głównym wejściu. Jak tylko mnie zobaczyła od razu mnie 'zaatakowała'.
- Cześć, musimy pogadać.
- Cześć, o czym?
- O...tym...
- Coś nie tak?
- Nie, nie... przejdźmy się.
Poszliśmy nad Maltę.
- Nie chciałabym żebyś myślał o mnie jak o dziwce...
- ...
- Nie jestem dziwką... po prostu...
- Po prostu nie masz kasy i rozpaczliwie poszukujesz?
- Tak...
Słowo wyjaśnienia. Justyna pracowała. Była to co prawda typowo studencka praca, ale pracowała. Niestety, rodzice nie byli w stanie jej finansowo pomagać a stancja, życie, treningi i wyjazdy niestety kosztują. Nie mówię już o żadnych przyjemnościach. No ale wracając...
- Justyna. Mogę Ci dać te pieniądze.
- Nie! Nie... Nie ma takiej opcji.
- No to zarób je u mnie. Już Ci kiedyś mówiłem. Możesz sprzątać, możesz prać, gotować w sezonie możesz kosić trawę.
- Mhm...
- No co?
- To mogę Ci robić i bez pieniędzy.
- To co proponujesz?
- ...seks. - wyszeptała w sposób niemalże bezgłośny.
- Jak to?
Zatrzymała się i stanęła przede mną.
- Marek. Jesteś fajnym gościem. Lubię cię. Mogę do Ciebie przyjeżdżać, mogę sprzątać, mogę kosić trawę, mogę gotować. Ale mogę to wszystko robić 'po prostu'. Nie musisz mi za to płacić.
- Ale za seks muszę?
Rozpłakała się. Przysiedliśmy na pobliskiej ławce, wypłakała się, uspokoiła.
- Marek. Jakkolwiek źle to zabrzmi, chcę wiedzieć ile musiałam poświęcić, żeby te pieniądze zarobić. Wydając je chcę wiedzieć ile godności musiałam sprzedać, żeby móc zapłacić za to, co kupuję.
- Mhm... To co proponujesz?
- Nie wiem... Ty coś zaproponuj.
Nasza rozmowa stanęła na niczym. Nie powiedziałem ani TAK ani NIE. Jeśli ona chce tak zarabiać, kim jestem żeby jej zabraniać. Podrzuciłem ją do domu, wróciłem do siebie. Znów nieprzespana noc. Cholera. Od kiedy ogarnąłem się po rozwodzie nie miałem tylu nieprzespanych nocy co teraz i to przez jakąś małolatę...
Potrzebowałem czasu.
[Przyjedź do mnie, mam propozycję. Załóż pończochy.]
[OK]
Ciekaw byłem, czy naprawdę założy. Założyła. I pończochy, i szpilki, i miniówkę. Musiała świetnie wyglądać w autobusie.
Weszła do mnie, nalałem nam po kieliszku wina. Rozmowę zaczęliśmy od jakichś mało ważnych tematów. Po trzecim kieliszku zebrałem się do rozmowy.
- Justa, mogę zaproponować Ci finansowy układ między nami ale nie chciałbym żeby wpłynęło to na nasze stosunki...
- ...
- Propozycja wygląda tak. 400 zł za spotkanie, bez względu na miejsce i zakres. Lodzik w aucie? 400 zł. Całonocne pieprzenie w łóżku z zaliczeniem wszystkich pozycji kamasutry? 400 zł. Bzykanie w lesie na masce samochodu? 400 zł.
Justyna momentalnie wytrzeźwiała.
- To nie wszystko. Jeśli to TY będziesz w potrzebie i zadzwonisz do mnie, to JA ustalam miejsce i zakres. Jeśli to JA będę w potrzebie, to TY ustalasz miejsce i zakres. Stawka jest bez zmian.
Oczy Justyny robiły się coraz większe.
- I jeszcze jedno. Takiego spotkania nie wolno odmówić. Jedynie sytuacja, w której nie ma nas na miejscu a dojazd byłby problematyczny zwalnia ze spotkania.
- To jak? Zgadzasz się?
Justyna wzięła łyk wina.
- T...tak. Chyba tak.
- Tak czy nie?
- Tak.
Nalałem nam po lampce wina. Właśnie zostałem sponsorem.
Spotkania z Justyną będę opisywał w kolejnych częściach serii 'Trzy dziewczyny'.
Druga dziewczyna. Martyna, lat 21, 166 cm wzrostu, włosy do łopatek, chyba ciemny blond ale regularnie farbuje na kruczoczarne. Sylwetka całkowicie normalna, dziewczęca, kobieca. Studentka farmacji. Gustuje w klimatach mocno gotyckich, uwielbia zabawy z linami i bdsm.
Mój układ z Justyną trwał około pół roku. Niestety, zgodnie z przewidywaniami nasza znajomość mocno podupadła na linii czysto koleżeńskiej chociaż wciąż miała się całkiem nieźle. Ja postawiłem sprawę wprost, nie mieszam się do jej życia prywatnego. No i Justyna... znalazła sobie chłopaka. Byli razem na Sylwestrze i tak już zostali. Cóż. Jej życie, jej sprawa. Ale Justyna miała koleżankę, Martynę. Martyna i Justyna były z jednej miejscowości. Znały się od dziecka, ale nie były 'psiapsiółkami'. Ich kontakty poprawiły się kiedy obie pojechały na studia do Poznania i znały tutaj tylko siebie. Martyna wiedziała skąd Justyna ma dodatkową kasę. Kiedy Justyna przyjechała powiedzieć mi o chłopaku dała mi numer do Martyny.
Napisałem. A co. Najwyżej się nie zgodzi...
[Cześć, mam twój numer od Justyny.]
[Wiem, spotkajmy się]
Szybko poszło.
Przyznam, nie będę ukrywał, że po wielu kontaktach z Justyną płacenie za seks nawet tak bliskiej osobie stało się może nie normalne, ale przynajmniej nie wywoływało już takich emocji.
Umówiliśmy się na 'pierwszą randkę' na Rynku w Poznaniu. Poznała mnie, pospacerowaliśmy, poszliśmy na tajskie żarcie.
- Czy Justyna mówiła Ci czemu dostałeś mój numer?
- Chcesz zająć jej miejsce?
- Tak.
- Czemu?
- Co czemu?
- Czemu chcesz się bzykać za kase?
- Zbieram na rękaw.
- ...
- No tatuaż taki, rękaw. - Justyna, w co ty mnie wpakowałaś...
- Ok. Znasz zasady?
- Chyba...
- Propozycja wygląda tak. 400 zł za spotkanie, bez względu na miejsce i zakres. Lodzik w aucie? 400 zł. Całonocne pieprzenie w łóżku z zaliczeniem wszystkich pozycji kamasutry? 400 zł. Bzykanie w lesie na masce samochodu? 400 zł. Jeśli to TY będziesz w potrzebie i zadzwonisz do mnie, to JA ustalam miejsce i zakres. Jeśli to JA będę w potrzebie, to TY ustalasz miejsce i zakres. Stawka jest bez zmian. Takiego spotkania nie wolno odmówić. Jedynie sytuacja, w której nie ma nas na miejscu a dojazd byłby problematyczny zwalnia ze spotkania. - Powtórzyłem jej dokładnie to samo, co mówiłem Justynie.
- Zgadzasz się?
- Tak. Kiedy możemy się umówić? - naprawdę? Na pierwszej randce? Szybka jest...
- Jak dla mnie, to nawet dziś.
- To gdzie?
- U mnie.
Skończyliśmy jedzenie i poszliśmy do samochodu. W drodze do mnie cały czas myślałem że ja chyba zrezygnuje. dziewczyna wydawała się naprawdę średnio inteligentna...
Spotkania z Martyną będę opisywał w kolejnych częściach serii 'Trzy dziewczyny'.
Trzecia dziewczyna. Zośka, lat 25, 155 cm, włosy długie, kręcone, rudy blond. Sylwetka ‘seksowne krągłości’. Jest otwarta na wszystkie propozycje, nie boi się eksperymentowania i lubi rozmawiać o tym co lubi a czego nie.
Zośkę poznałem najpóźniej bo już w okresie pandemicznym. Zaczelo sie zupelnie inaczej niz z pozostałymi dziewczynami. Otóż Zośkę poznałem na czacie do cyberkowania i tak od fabuły do fabuły poruszyliśmy temat zarabiania kasy. Zośka jest graficzka, fotografka, freelancerka. Jej glownym zrodlem utrzymania były fotografie slubne i sesje prywatne. Jak wiadomo, pandemia skutecznie zabiła ten rynek.
W którejś rozmowie Zośka rzuciła niby od niechcenia że 'chyba poszuka sponsora'. Oczywiscie bylo to napisane w formie żartu, ale w końcu od slowa do slowa przyznalem sie ze jestem sponsorem i chetnie przygarne jeszcze jedna dziewczyne. Wtedy dostałem jej prywatny numer telefonu. Swoj także jej podałem.
Jeszcze kilka dni pisaliśmy na czacie az ktoregos dnia, w pracy….
[Część. Marek?]
Nie zapisałem numeru od razu więc nie od razu wiedziałem kto pisze
[Tak.]
[Przemyślałam twoja propozycje.]
[Jaka propozycje?]
[No tę z czata….]
Dopiero tutaj zaczęło mi świtać kto pisze.
[Mówisz o sponsoringu?]
[Tak]
[Aktualna]
[Czego mogę się spodziewać?]
[To zależy czego JA moge sie spodziewac]
Miałem już dwie dziewczyny ‘pod ręką’. Czy potrzebowałem trzeciej? Chyba nie, ale jeśli zaproponuje coś ekstra?
Ale nastała cisza…
Byłem w pracy. Nie mialem czasu sie nad tym zastanawiać. Miałem swoje obowiązki.
Pik- pik
[A czego oczekujesz?]
[Elastyczności, dostępności i braku marudzenia. Znasz moje preferencje, rozmawialiśmy o nich nie raz]
Znowu cisza. Fakt, o naszych preferencjach rozmawialiśmy wielokrotnie w ramach pisanych historii. Ona wiedziała co mnie kręci, ja wiedzialem co kręci ją. Wiele naszych fantazji spełniliśmy w naszych historiach.
Pik- pik
[Warunki?]
[400 zł za spotkanie, niezależnie od jego przebiegu]
Cisza. Czy ona wszystko musi wszystko przemyśleć?
Reszta dnia upłynęła mi w towarzystwie Justyny, ale to temat na osobną opowieść.
Następnego dnia rano, w pracy…
Pik- pik
[Możemy się spotkać?]
[Możemy]
Umowilismy sie po pracy na mieście. Restauracje i tak były pozamykane. Było to nasze pierwsze spotkanie. Zośka jest niska, przez co nie rozstaje się z butami na obcasie/koturnie/platformie. Ma kilka nadprogramowych kilogramów, ale w tym wypadku to akurat zaleta a nie wada. Twarz owalna, schowana za burzą miedzianych loków, zielone oczy, piegi. Akurat ten dzień był dosyć chłodny, więc przyszła ubrana w płaszcz i niewiele więcej mogłem o niej powiedzieć. Rozmawiało nam się bardzo przyjemnie, żartowaliśmy. Trochę jak pierwsze spotkania z Justyną, zanim w to wdepnęliśmy.
Zośka na spacer zabrała ze sobą aparat. Więc z tego spaceru powstała obszerna fotorelacja. Kilka razy próbowała podjąć ten temat ale to było dla niej chyba bardziej krępujące niż dla mnie. Przynajmniej w tamtym momencie, bo jak pamiętacie z Justyną też było ‘niezręcznie’ na początku.
Zrobiło się naprawdę zimno, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy ją odwieźć. Kiedy parkowałem już przy jej domu…
- Mamy jeszcze jedna kwestię…
- Wiem Zośka.
- Ja… ja nie wiem jak zacząć.
- Mów wprost.
- Ale ja nigdy…
- ..?
- No wiesz. Nie za pieniądze.
- Możemy za darmo.
- Marek no…
- No co?
Opuściła głowę i zaczęła szeptać
- Ja nie jestem taka…
- Jaka?
- No… wiesz…
- Zośka, mów wprost.
- Nie jestem dziwką.
Gdzieś to już słyszałem…
- A kim?
- Nie Marek, ja nie chce.
Bez słowa dostałem buziaka w policzek i wyszła z auta. Bywa i tak.
Parę dni później znowu złapałem ją na czacie i znowu fajnie się nam pisało. I znów podjęła temat..
[Marek, ja chyba jednak chcę]
[W sensie, chcesz kase?]
[Tak]
[Przyjadę jutro po ciebie]
[Ok.]
Jak powiedziałem tak zrobiłem, kolejnego dnia po pracy podjechałem pod jej dom, wsiadła do auta i pojechaliśmy się przejechać. Bez celu.
- Marek, mówiłeś że kogoś już… sponsorujesz. Jak to wygląda?
- Normalnie. Mamy dobry kontakt, umawiamy się jakoś, robimy ‘co trzeba’, na koniec daje kasę i życie toczy się dalej.
- Ale tak… mechanicznie?
- Czasem. A czasem nie. Jak to w życiu. Jak się dobrze zgramy to czasem nocy brakuje, a jak nie, to wygląda jak szybki numerek w dyskotekowym kiblu. ‘
- Ahh…
- To jak?
- No...chcę.
Przedstawiłem jej moje zasady. Takie same jak dla Justyny i Martyny. Chciała negocjować możliwość odmowy, ale powiedziałem, że albo wszyscy mamy takie same warunki albo nie musimy wchodzić w taką relację, przecież nie zmuszam. Ostatecznie się zgodziła.
Spotkania z Zośką będę opisywał w kolejnych częściach serii 'Trzy dziewczyny'.
Słowem zakończenia tego i tak już za długiego wstępu.
Napisałem go tylko po to, żebyś droga Czytelniczko/drogi Czytelniku wiedział/a jakie są moje relacje z dziewczynami, jak się zaczynały, jak się poznawaliśmy. Żeby było jasne kim jestem, albo bardziej kim NIE jestem. Jestem zwykłym facetem który się na kimś przejechał, ale wciąż ma jakieś uczucia poza głodem. Czy chciałem żeby moje życie tak wyglądało? Nie, ale nie chcę też się z nikim wiązać na stałe. Jakiś taki uraz mam…
Co do dziewczyn. Ze wszystkimi trzema utrzymuję kontakt czysto przyjacielski oraz oczywiście relację finansową. Udało mi się (albo tak mi się wydaje) oddzielić jedno od drugiego w taki sposób, że nie zaburza to właśnie relacji przyjacielskich a szczerze mówiąc, na tym mi właśnie zależy najbardziej. Dziewczyny wiedzą o sobie nawzajem, znają się, czasami spotykamy się u mnie na planszówki albo inne aktywności NIE związane z seksem. Serio. Zresztą, jak Zośka robiła jakąś wystawę zdjęć i szukała dziewczyn, to Justyna jej pozowała do aktów… Także kontakt mamy dobry i mam wrażenie, że gdybym powiedział dziewczynom że od dziś przestaje im płacić, to wiele by nasz kontakt nie ucierpiał. Może to naiwne, może zależy im tylko na kasie. Ale mi już nie zależy żeby to wiedzieć.