Ilustracja: Ron Lach

Moje początki (V)

7 sierpnia 2022

Opowiadanie z serii:
Moje początki

Szacowany czas lektury: 50 min

Moi drodzy. W końcu udało mi się dokończyć opowieść. Przed Wami przedostatnia cześć przygód Marka, Agnieszki i jej koleżanek. Zdaję sobie sprawę, jak długo to trwało, za co przepraszam. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że ostatnia część jest już też prawie gotowa i za chwilę również się ukaże. Zastanawiałem się nawet czy wstawić od razu całość, ale chyba byłoby to za długie opowiadanie. Mam nadzieję, że poniższe Wam się spodoba. Miłego czytania.
PS. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji spotkać się z Agnieszką i Markiem, sugeruję zacząć od wcześniejszych części.

Z głębokiego snu wyrwał mnie natarczywy dźwięk dzwonka. Przez chwilę ogarniałem, gdzie jestem i co się dzieje.

- O Jezu! Już po dziewiątej! – usłyszałem. Warszawa, Agnieszka, podróż, wujostwo, basen, Monika, Asia — przez głowę przeleciały mi te wszystkie skojarzenia, niekoniecznie w wymienionej kolejności, ale najważniejsze, że odzyskałem jasność umysłu. Wniosek był jeden: wczorajszy basen zmęczył nas bardziej, niż się wydawało i po prostu zaspaliśmy.

- To pewnie Monia. – powiedziała Agnieszka, wstając szybko z łóżka – Idę jej otworzyć. Wstawaj, na co czekasz?

- Już, już. Wstaję. – odpowiedziałem niechętnie, może i już w pełni świadomy, ale dalej mocno zaspany.

- Wieczorem przyszedł mi do głowy pewien pomysł, ale nie mam czasu ci wyjaśniać. Załóż na siebie koszulkę i szorty, ale bez majtek, ok? – Agnieszka była już na pełnych obrotach.

- Tylko szorty? Bez majtek?! No co ty! – byłem bardzo zaskoczony. W tamtych czasach szorty, to był zupełnie inny rodzaj spodenek niż teraz. Były krótkie. Naprawdę bardzo, bardzo krótkie i luźne. Noszenie ich bez slipek oznaczało wszystkie skarby na wierzchu. Pół biedy, jak się w nich stało, ale siedzenie? Równie dobrze mógłbym nic na sobie nie mieć.

- Nie ma czasu. Zobaczysz. Zrób, co ci mówię. Sportowe szorty bez majtek. Nie zapomnij! – i szybko wyszła.

Wstałem i przez moment zastanawiałem się co robić dalej. Z przedpokoju doszły mnie dźwięki rozmowy między dziewczynami, więc faktycznie nie było na co czekać. Rozejrzałem się i zmusiłem do szybszego działania. Zdjąłem się z siebie pidżamę i przebrałem się zgodnie z instrukcją. Trochę głupio się poczułem w samych szortach. Miałem świadomość, że jak tylko siądę, to tak jak bym nie miał na sobie niczego. Jajka i kutas będą na wierzchu. Dopiero teraz dotarły do mnie tego konsekwencje. Najwyraźniej Agnieszka też miała tego pełną świadomość i coś z tym wykombinowała. Spojrzałem w dół. Szybka i gwałtowna pobudka wprawdzie ograniczyła mój poranny wzwód, ale jednak go miałem. Na śliskim materiale, wyraźnie odznaczał się zarys mojej pałki. Czułem się trochę jak ekshibicjonista i co najgorsze, to mi się podobało. Uśmiechnąłem się do siebie i zdecydowanym krokiem ruszyłem do przedpokoju.

- Cześć Monika! – przywitałem się z nią.

- Cześć! Widzę, że Was oboje obudziłam, hihihi – w tym samym momencie jej wzrok zawędrował w dół i zmieszana szybko odwróciła się do Agnieszki – Pomogę Ci w robieniu śniadania, dobra?

- Jasne, chodź. – i skierowały się obie do kuchni – A ty w międzyczasie ogarnij trochę w pokoju, ok?

- Dobra, zaraz to zrobię – Agnieszka rzuciła okiem na moje gacie i mrugnęła do mnie z wyraźnym zadowoleniem. Szybko przeprowadziłem poranną toaletę i wróciłem do pokoju. Poskładałem łóżka i pochowałem zbędne rzeczy do szaf. Gdy wszedłem do kuchni, śniadania było gotowe i dziewczyny właśnie siadały do stołu.

- Super! Ale jestem głodny – powiedziałem i usiadłem razem z nimi. Monika zadowoliła się herbatą, więc nie przeszkadzało jej to mówić.

- Koło trzeciej mamy być u Aśki, więc czasu jest dużo, aby obejść Starówkę. Wysiądziemy przy Sawie i pójdziemy na Nowy Świat, później Przedmieściem pod Zygmunta. Co Wy na to?

Nie czekając na naszą odpowiedź, ciągnęła dalej.

- Pokręcimy się tam trochę, może coś przekąsimy albo jakieś lody i dookoła wrócimy gdzieś na tramwaj.

Monika nawijała jak z karabinu. Nie jestem pewien, w którym momencie straciłem wątek, bo w głowie miałem zdecydowanie inne pomysły. Przynajmniej na najbliższe chwile. Nie mogłem się powstrzymać przed gapieniem się w jej biust. Miałem wrażenie, że im szybciej mówi, tym jej piersi wyraźniej falują. Nie wiem, czy zauważyła moje zainteresowanie, ale na pewno nie uszło to uwadze Agi.

- Marek, co ty na to?

- Eee, tak. Świetny pomysł – nie bardzo wiedziałem, co właśnie przyklepałem, ale było mi to w sumie obojętne. Szczególnie że czułem, jak naprężone są moje szorty.

- No to mamy plan. Dajmy sobie jednak chwilę, na małe odsapnięcie po śniadaniu, co? – powiedziała Agnieszka, zwracając się w kierunku Moniki.

- No jasne. Spoko.

- Super! Ponieważ my zrobiłyśmy śniadanie, to ty sprzątasz – i zerwała się z krzesła – Monia, idziemy do pokoju.

Monika również szybko wstała i po chwili obie zniknęły. Przez chwilę jeszcze siedziałem i kończyłem śniadanie. Spojrzałem w dół. Namiot w spodenkach był bardzo wyraźny. Gdy się podniosłem, to po prostu był tak gigantyczny, że nie było żadnej możliwości, aby nie zwrócić na to uwagi. Jeśli Monika poprzednio się zawstydziła, to byłem ciekawy teraz jej reakcji. Przez moment zastanawiałem się, czy to jest dobry pomysł, ale szybko stwierdziłem, że po pierwsze, Agnieszka chyba wie, co robi, a po drugie i chyba najważniejsze, naprawdę mi się to podobało. Miałem świadomość, że normalnie nigdy bym tego nie zrobił. No dobra, miałem nadzieję, że bym tego nie zrobił, bo muszę być tu szczery – taki ekshibicjonizm był przyjemny. Jednak to nie była normalna sytuacja. Cała historia z Agnieszką była niespotykana, żeby tego inaczej nie nazwać. Szybko wstawiłem naczynia do zlewu i ruszyłem do pokoju. Przed wejściem poprawiłem sobie gacie tak, aby wzwód jeszcze bardziej widoczny.

- Gotowe – oznajmiłem, gdy wszedłem do nich.

Siedziały obok siebie na kanapie i obie zwróciły głowy w moją stronę. Na mój widok, Agnieszka szeroko się uśmiechnęła, a Monika z wrażenia otworzyła usta. Tym razem była tak zaskoczona widokiem, że nie mogła oderwać wzroku od moich naprężonych spodenek. Zapadła cisza, którą przerwała Agnieszka.

- Nie stój tak, bo zawstydziłeś Monikę. Siadaj! – posłusznie siadłem na fotelu naprzeciwko nich.

W pierwszym odruchu chciałem założyć nogę na nogę, aby nieco ukryć mój wzwód, jednak w porę się powstrzymałem. Celem akcji było pokazanie się pełnej okazałości, więc usiadłem z dość szerokim rozkrokiem. Niemiało tu znaczenia czy byłem w spodenkach, czy bez. Tak naprawdę, to chyba lepiej, że byłem „ubrany”, bo dzięki temu nieco więcej pozostawało w sferze domysłu dla Moniki. Czułem powietrze na kroczu, co oznaczało, że spore fragmenty moich skarbów muszą być widoczne. Czyli widziała przed sobą wielkiego, choć jednak ukrytego kutasa. Jeśli prawdą było to, co wcześniej opowiadała Aga, o ich zainteresowaniu seksem, to taki widok musiał działać pobudzająco, choć również nieco szokująco.

- Eeee, nie…. Znaczy…. Tak… Nie… – Monika, purpurowa na twarzy, z dużym wysiłkiem usiłowała odzyskać rezon. Jej zawstydzenie, a jednocześnie ewidentne zainteresowanie moimi szortami, podniecało mnie bardziej, niż się spodziewałem.

- Nie przejmuj Monia. Oni tak zawsze mają. – Agnieszka lekceważąco machnęła ręką w moją stronę – To znaczy, nie wiem czy wszyscy, bo tylko jego znam od tej strony, hihihi.

- Eeeee….. no…. No wiem…. – Monika w dalszym ciągu nie mogła się odnaleźć w tej sytuacji.

Czułem, że moje podniecenie sięga zenitu. Nawet przy Agnieszce rzadko byłem tak podjarany, jak teraz. Mój członek był maksymalnie naprężony i szerokie, sportowe spodenki były dla niego za małe. Miałem ogromną ochotę zerwać je z siebie i bez względu na konsekwencje, natychmiast sobie ulżyć. Nie wiem, jakie pokłady silnej woli w sobie znalazłem, że tego nie zrobiłem. Silny wzwód wiąże się oczywiście z charakterystyczną wydzieliną, co w tej sytuacji znalazło swoje odzwierciedlenie w postaci mokrej plamki, w miejscu największego naprężenia.

- O jezu! – westchnęła mimowolnie Monika, która to zauważyła.

- Nie, to nie jest sperma – fachowym głosem odezwała się Agnieszka – to taki, eee… śluz. Coś jak u nas, gdy się podjaramy.

Przez chwilę poczułem jak eksponat na sali wykładowej. Zastanawiałem się, czy powinienem coś powiedzieć lub zrobić, ale miałem wrażenie, że lepiej milczeć. Ręce trzymałem na podłokietnikach, nogi mimowolnie rozłożyłem jeszcze bardziej i po prostu prezentowałem ukryty, a jednocześnie widoczny zakazany owoc.

- Ja nie powinnam… – Monika zaczynała wracać do pionu, choć w dalszym ciągu nie mogła przestać patrzeć na mojego na wpół ukrytego członka. Spojrzałem na Agę i zrozumieliśmy się bez słów. Trzeba to szybko zakończyć, bo miałem wrażenie, że Monika za moment się zerwie i zwyczajnie ucieknie. Kolejnej okazji na pewno już nie będzie. Agnieszka szybko się podniosła, stanęła między mną a Moniką i powiedziała:

- Dobra. Monika, zamknij oczy na chwilę. Załatwię sprawę, bo on jest w takim stanie, że sam raczej nie opadnie.

Klęknęła przede mną i sięgnęła po mojego członka. Byłem chyba jeszcze bardziej zaskoczony niż Monika, która totalnie czerwona na twarzy patrzyła na nas. Agnieszka w tym czasie, bez zastanowienia pochyliła głowę i zaczęła mi robić loda. Odruchowo spojrzałem na Monikę. Nie zamknęła oczu, tylko w dalszym ciągu patrzyła na mnie i na Agę. Nie mogła widzieć szczegółów, bo Agnieszka całkowicie zasłoniła jej widok, ale na pewno wiedziała, co się dzieje. Nasze oczy się spotkały, ale nie zerwała kontaktu. Patrzyliśmy na siebie, a jednocześnie Aga obrabiała mi pałkę. Chwyciłem za włosy Agnieszkę i odruchowo ruszałem  biodrami. Cały czas patrząc głęboko w oczy Moniki, miałem nieodparte wrażenia, że to z nią uprawiam seks. Nie wiem, jakie było jej odczucie, ale gdy mimowolnie oblizała usta, nabrałem przekonania, że jest bliskie mojemu. W ułamku sekundy wyobraziłem sobie, że wstaję i podchodzę do niej. Chwytam ją za głowę i zdecydowanym ruchem nachylam ku sobie. Nie opiera się, tylko otwiera buzię, a jej usta zamykają się na moim berle. Przytrzymując jej głowę, mocno ruszam biodrami, aż do wytrysku, który zalewa jej gardło.

Sygnałem powrotu do rzeczywistości był nadciągający orgazm. W pokoju słychać było mój przyspieszony oddech i mlaskanie Agi. Nie zrywając kontaktu wzrokowego z Moniką, jęknąłem z rozkoszy. Moje ciało w spazmie wypięło się do przodu, a dłonie jeszcze mocniej przycisnęły głowę Agnieszki do podbrzusza. Czułem jak fontanna moich soków strzela w jej gardło. Ogarniało mnie powolne odprężenie. Patrząc na Monikę, zauważyłem, że wraz z moim rozluźnieniem, jej ramiona również lekko opadają, jakby synchronicznie ze mną, przeżywała orgazm. Dopiero po chwili oderwała ode mnie wzrok i machinalnie poprawiła spódniczkę na kolanach.

- Jak zwykle pyszna – to Agnieszka, nieświadoma relacji, jaka przed chwilą była między mną a Moniką, podniosła głowę i wszystkich nas obudziła z tego fantastycznego transu. Schowała mojego mięknącego członka z powrotem w szorty i się podniosła. Odwróciła się do Moniki i powiedziała przepraszającym tonem:

- Nie masz mi za złe?

- Za co? – lekko zachrypniętym, ale spokojnym głosem odparła Monika.

- No wiesz… Za ten… no … – machnęła ręką za siebie, w moją stronę – … ten… – teraz dla odmiany Agnieszka straciła rezon, zaskoczona faktem, że Monika tak szybko odzyskała prawie normalny stan.

- Spoko. To dużo wyjaśniło. – Monika podniosła się – Marek pewnie musi się przebrać, a ja w tym czasie skorzystam z toalety

I nie czekając na naszą odpowiedź, wyszła z pokoju.

Agnieszka spojrzała na mnie z widocznym zdziwieniem w oczach. Chciałem coś powiedzieć, ale położyła palec na ustach, przypominając mi, tu ściany i drzwi są bardzo cienkie. Szepnęła tylko:

- Chyba jest Ok, co?

Przytaknąłem głową i podniosłem w górę kciuk, potwierdzając, że według mnie jest wszystko w porządku. Zresztą, czy jakikolwiek chłopak, któremu laska przed momentem zrobiła loda, mógłby coś innego potwierdzić? Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Lepiej się przebiorę, zanim Monika wróci.

Wstałem i szybko wyjąłem z walizki slipki i spodenki. Kończyłem zapinać spodnie, gdy wróciła Monika.

- No dobra, to jeśli nie macie jeszcze jakichś pomysłów, idziemy na miasto.

Przez moment przeleciało mi w głowie, że miałbym bardzo interesujące pomysły do zrealizowania, tu i teraz, ale Agnieszka odparła:

- Myślę, że możemy iść.

Gdy Aga zamykała drzwi do mieszkania, z naprzeciwka wyszła sąsiadka – pani Jola. Oczywiście, nie raz ją widziałem, ale dzisiaj jakoś szczególnie zwróciła moją uwagę. Może to jej bardzo kolorowa, zwiewna sukienka z niemałym dekoltem, a może po prostu nieco dojrzałem i zacząłem zwracać większą uwagę na apetyczne kobiety. Nawet jeśli są zdecydowanie starsze ode mnie.

- Dzień dobry – powiedzieliśmy mnie więcej zgranym chórem.

- Dzień dobry. – odpowiedziała – O! Dzień dobry Mareczku! Dawno Cię nie było w Warszawie. Chyba ze dwa lata, co?

- Noo, chyba tak – odpowiedziałem.

- Ale ty wyrosłeś w tym czasie! Fajnie, że odwiedzasz rodzinę.

- Noo – nie bardzo wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Poszczebiotała jeszcze chwilę o tym, jak to wszyscy dorastają i poważnieją, co trochę wprawiło mnie zakłopotanie. Takie gadki zawsze mnie deprymują, a tu jeszcze ten jej biust nie bardzo pozwalał mi się skupić.

- Mareczku, miałabym prośbę do Ciebie.

- Tak? – tym razem odpowiedziałem już z większą pewnością w głosie i zadowoleniem, że przeszła do jakiejś bardziej konkretnej sprawy.

- Kupiłam ostatnio nowy karnisz na zasłony, ale nie mam siły, aby go przyczepić do ściany. Dałbyś radę?

- No nie wiem, czy potrafię, ale się postaram.

- Na pewno potrafisz. Ja po prostu za słaba jestem, a ty wyglądasz na silnego. To nic pilnego, nie musi być dzisiaj czy jutro. Jak będziesz miał chwilę czasu, pukniesz mnie, to znaczy zapukasz do mnie, dobrze?

- Oczywiście proszę pani.

- Super! Dziękuję bardzo. To ja lecę. Pa! – powiedziała, mrugnęła do nas na pożegnanie i zaczęła schodzić na dół. Patrzyłem za nią i czułem wypieki na twarzy. Na pewno była dobre dwa razy starsza ode mnie, w wieku mojej mamy, ale wyglądała bardzo seksownie. Szczupła, fajny tyłek, ładne nóżki, no i te cyce. Lekka sukienka dodatkowo podkreślała jej kształty. Zdecydowanie podniecała mnie.

- Idziemy ogierze – szepnęła Agnieszka i szturchnęła mnie lekko.

- Tak, tak – odpowiedziałem lekko rozkojarzony. Zastanawiałem się czy przejęzyczenie pani Joli z tym „puknięciem” było przypadkowe czy celowo tak powiedziała. Mając przed sobą jej oddalający się tyłek, nie miałem wątpliwości, że chętnie bym ją „puknął”. To jednak byłoby zbyt piękne, aby było prawdziwe. Takie rzeczy się nie zdarzają, no chyba, że niemieckich pornolach. Mimowolnie westchnąłem ciężko.

- Co tam? – spytała Aga.

- Eeee nic. Tak mi się westchnęło – odpowiedziałem.

- Aha – jakoś tak dziwnie popatrzyła. Wyszliśmy na zewnątrz. Rozejrzałem się w obie strony. Pani Jola poszła w innym kierunku niż my. Szkoda, pomyślałem, byłoby przyjemnie popatrzeć na jej krągłą pupę.

- Zdzira – odezwała się cicho Agnieszka.

- Kto? – spytaliśmy jednocześnie z Moniką.

- Ta Jola. Kiedyś podsłuchałam mamę, jak rozmawiała z jedną taką. Podobno ta Jolcia nie przepuści żadnemu facetowi. Mój stary dostał szlaban od matki i ma jej w niczym nie pomagać.

- No co ty?! – Monika była szczerze zdziwiona – Myślisz, że to taka cichodajka czy … no wiesz… za kasę?

- Nie mam pojęcia. Ale coś w tym musi być. Widziałaś, jak obcinała naszego Marka?

Na sto procent się zaczerwieniłem, ale słuchałem dalej. Zresztą one i tak jakby mnie nie zauważały.

- No pewnie! I to „puknięcie”!

- Bezczelna zdzira! Niby się przejęzyczyła. „Mareczku pukniesz mnie” – Aga zaczęła przedrzeźniać panią Jolę. – „Chodź do mnie i przeleć mnie”, hihihi.

- A co nasz Mareczek na to? – spytała Monika – Coś podejrzanie czerwony na twarzy, hihi. Czyżby…?

Znalazłem się w beznadziejnej sytuacji. Z jednej strony chwilę temu, na oczach Moniki, Aga zrobiła mi gałę. A teraz, gdy rozmawiamy o ewentualnym seksie z inną kobietą, to czuję się jak uczniak przyłapany na zaglądaniu im pod spódniczki. Postanowiłem grać twardziela.

- A co ja na to mogę poradzić? Jeśli bardzo chce, to ją chętnie przelecę.

Obie zamilkły na chwilę.

- Ty, ale ona jest w wieku naszych rodziców! – powiedziała cicho Monika.

- No to co? Wygląda nieźle. I jak to się mówi: „raz by wlazł”, hahaha.

- Że co?? – teraz szczerze zdziwiona odezwała się Aga.

- Jak co? Pójdę do niej dzisiaj albo jutro i zobaczymy. Może ja zaliczę. A może Wam się wydawało, faktycznie się przejęzyczyła i potrzebuje po prostu pomocy przy tym karniszu.

- No jasne! Ona się przejęzyczy, jak zamiast pałki, zacznie ci rowa lizać – prychnęła Monika. Byłem zaskoczony jej językiem. Do tej pory wydawała się bardziej cnotliwa, a tu nagle takie teksty.

- Monika! – z jakby lekkim i przesadzonym oburzeniem odezwała się Aga – Co za porównania!

- No co? Nie mów, że nie mam racji!

- No masz. Ja tylko jestem zdziwiona takimi tekstami.

- No akurat ty chyba najmniej powinnaś być zdziwiona – zaperzyła się Monika.

- Hej, hej! Dziewczyny! Przestańcie się tu kłócić – postanowiłem lekko stonować tę rozmowę – a tym bardziej że chodzi o jakąś starszą babę.

- Dobra, dobra. Masz rację. – przyznała Monika – Ale nie zmienia faktu, że babsko się napaliło na ciebie.

Monika najwyraźniej przeszła jakąś błyskawiczną metamorfozę.

- Nie wiem. Nie znam się na kobietach. Ona jest znacznie starsza od nas. Może faktycznie ją coś tam swędzi, a może po prostu ma taki styl bycia. Nie wiem. Ale też chyba nie macie nic przeciwko, abym to sprawdził? – spytałem.

- Mi to wisi. Ale nie wiem co na to Aga. W końcu …

- Co w końcu? – Aga gwałtownie jej przerwała – Mówiłam ci, że nasze zabawy są czysto fizyczne, żadnych zobowiązań. Marek może dymać, kogo chce i jest mi to obojętne.

- No to spoko – pojednawczo powiedziała Monika – Kiedy spróbujesz?

- Nie wiem. Może dzisiaj po południu?

- Nie. Lepiej jutro. Mówiłam wam, że moja matka jest cięta na tę Jola, więc jak powiesz, że wychodzisz do niej, to będzie dym. Lepiej jutro.

- Dla mnie nie ma problemu. Mogę jutro spróbować.

Dziewczyny zamilkły, chyba nie wiedząc jak to skomentować. Poza tym doszliśmy do przystanku, gdzie stało trochę ludzi i musieliśmy zmienić temat rozmowy na neutralny.

- Jedziemy na Marszałkowską, a później piechotą ma Krakowskie i dalej…

W tramwaju rozmowa toczyła wokół tego, co jako przyjezdny, powinienem w stolicy zobaczyć. Oczywiście ja najbardziej chciałem zobaczyć nagą Monikę, ale tego nie mogłem powiedzieć. Generalnie resztę wycieczki spędziliśmy siłą rzeczy miło i grzecznie, choć prawie każda sytuacja prowadziła do mniej lub bardziej jednoznacznych rozmów erotycznych. Szczególnie Monika wiodła prym w tej dziedzinie, co jak zauważyłem, było dużym zaskoczeniem dla Agnieszki. Poranny pokaz całkowicie ją odmienił. Jeśli nawet miała jakieś skrupuły, to nie było po nich śladu. Wręcz przeciwnie, ktokolwiek z zewnątrz by nas podsłuchał, to stwierdziłby, że to właśnie Monika jest najbardziej z nas wszystkich doświadczona w seksie. Kwintesencją było pójście po drodze na lody, co w naturalny sposób wiązało się poranną sytuacją.

- Gorąco! Idziemy na lody?– spytała Agnieszka.

- Taaa. Markowi zrobi się jeszcze cieplej. Rano był cały czerwony, gdy miał loda, hihihi. Chociaż nie, czekaj! To ty jadłaś loda! Smaczny był?

- Nawet bardzo. – Agnieszka nie pozostała dłużna – Z polewą. Na ciepło.

- Lody na ciepło? Ciekawe.

- No mówię ci. Lody na ciepło. No i ta polewa! Pychota! Koniecznie musisz spróbować!

- Skoro tak zachwalasz, to może kiedyś się skuszę.

- Marek na pewno ci takie postawi. Prawda Marek?

- Oczywiście. Bardzo chętnie. Cała przyjemność po mojej stronie – również wkręciłem w tę arcyciekawą rozmowę, ale Monika nieźle mnie zgasiła:

- Eee, jak cała przyjemność po twojej stronie, to ja nie wiem.

- Nie, po mojej stronie tylko przyjemność przygotowania składników, ale cała słodycz pozostanie dla ciebie. Szczególnie polewa.

Monika z aprobatą spojrzała na mnie.

- No skoro tak. A jakie składniki?

- To już moja tajemnica. Powiem tylko, że główne składniki pochodzą z dwóch jajek.

Obie nie wytrzymały i zaczęły się głośno śmiać.

- Hihi. Do było dobre, hahahihi. – Agnieszka prawie się popłakała ze śmiech – Muszę to zapamiętać. Hihihi.

Widziałem, że jeśli rano Monika była dziewczyną zamkniętą na jakiekolwiek propozycje, to teraz wydawała się osóbką, której wystarczy jedno słowo i będzie się nieźle bawić. Od czasu do czasu, łapałem uradowane spojrzenie Agnieszki. Nie sposób było nie zauważyć, jak dumna jest z siebie, ze swojego porannego teatrzyku.

W końcu doszliśmy do domu Asiu. Otworzyła nam jej mama.

- Dzień dobry. – powiedziała – Asia mówiła, że przyjdziecie. Wchodźcie. Widać, że się świetnie bawiliście.

- Dzień dobry – powiedzieliśmy, a Monika dodała:

- Taki wspaniały, słoneczny dzień pani Krzysiu, że po prostu nie sposób nie być uśmiechniętym.

- To wspaniale. Jak będziecie chcieli, to lodówce jest chłodna oranżada.

- To może później, żebyśmy się nie przeziębli. To szkodzi na gardło. A jak się przeziębimy, to nie będziemy mogli na lody pójść.

Agnieszka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Pani Krzysia oczywiście nie miała szansy złapać aluzji, więc powiedziała:

- Masz rację. Wyjmę z lodówki, żeby się trochę ociepliła.

- Dziękujemy. Przyjdziemy po nią później.

- Dobrze. To idźcie do Asi, bo ona włączyła jakąś dyskotekę i pewnie nawet nie słyszała, że przyszliście.

Grzecznie skierowaliśmy do pokoju Asi.

- O! Jesteście już! Nie słyszałam, kiedy dzwoniliście.

- To ścisz trochę, bo będziemy się przekrzykiwać.

- Jasne – ściszyła muzykę. – I jak było? Podobało Ci się? – spytała Asia.

- Spoko… – nie zdążyłem rozwinąć zdania, gdy wtrąciła się Monika:

- Marek na pewno jest zadowolony. Rano Aga zrobiła mu loda, później umówił się na pukanie sąsiadki. Luz. Dzień jak co dzień.

- Aha – najpierw Asia machinalnie przytaknęła, po czym z otwartymi szeroko oczami spytała głośniej – Co takiego?!

- Lody, Starówka, Zamek Królewski, zwykłe lody, a jutro pukanko Joli. No co taka zaskoczona? – w oczach Moniki zobaczyłem wesołe błyski.

- Czekaj, czekaj. Aga, co ona bredzi?!

Usiadłem po cichu na fotelu i z nieukrywaną przyjemnością oglądałem, jak rozwija się sytuacja. Zapowiadała się niezła zabawa. Miałem wrażenie, graniczące z pewnością, że Monikę zaliczę. Nie miałem pojęcia, jak daleko się posunie, ale coś z tego na pewno będzie. Teraz pozostało mi patrzeć i mieć nadzieję, że Asia również okaże zainteresowanie moją skromną osobą, a właściwie tym, co mam w spodniach. Zresztą to coś, też poczuło świeżą krew, bo w majtkach zrobiło mi się zauważalnie ciaśniej.

- No w sumie, w dużym skrócie, tak to wyglądało.

- Jezu! Czy wy możecie w końcu normalnie odpowiedzieć? Jakie kurwa lody? Jakie pukanie?

Dziewczyny usiadły na kanapie, a tylko Asia stała i patrzyła raz na jedną, raz na drugą. Mnie na razie omijała wzrokiem.

- Aśka, ciszej. Bo twoja matka usłyszy. – cicho powiedziała Agnieszka.

- Nie usłyszy, bo jest w salonie – odpowiedziała Asia, ale posłusznie dwa tony ciszej. – Możecie mi normalnie opowiedzieć, o co chodzi? Monika?

Usiadła na fotelu tak, że miała nas wszystkich na oku.

- Normalnie, to nie jest dobre określnie, ale tak – Monika zaczęła opowiadać. – Przyszłam do nich rano. Chyba jeszcze spali i obudziłam ich. Zjedli śniadanie. Później do pokoju przyszedł Marek. Prawie ubrany. To znaczy, miał koszulkę i spodenki. No i kutas mu prawie gacie rozsadzał, więc Aga mu zrobiła loda, żeby się nie męczył. Później na korytarzu spotkaliśmy panią Jolę, która do Marka powiedziała, żeby ją puknął w wolnej chwili. A później oglądaliśmy Warszawę. I tyle.

Nie byłem pewien, czy Monika chociaż raz zaczerpnęła oddechu w tracie tego skrótu. Powiedzenie, że był to skrót telegraficzny, byłoby mocnym niedopowiedzeniem. Nie zmieniało to jednak faktu, że miałem naprawdę dobry ubaw. Mina Asi była po prostu bezcenna. Patrzyła z wielkimi oczami raz na jedną, raz na drugą, a w końcu spojrzała też na mnie.

- Ty tak., no… ten… – wydukała i przeniosła wzrok na Agnieszkę – Ty mu zrobiłaś… tego?

- No normalnie tak. Zrobiłam mu loda – ze spokojem i lekkim uśmiechem powiedziała Aga. – Przecież mówiłam wam, że tak się bawimy. Nie ściemniałam.

- No, ale tak przy Monice?!

- No tak wyszło. Poza tym Monika i tak niewiele widziała, prawda?

- No coś tam widziałam – Monia lekko spąsowiała – ale samej akcji niestety nie widziałam, bo wszystko zasłoniłaś.

- Następnym razem nie będę zasłaniać, hahaha.

- Zobaczymy, co będzie następnym razem – i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. Również się do niej uśmiechnąłem i wyłapałem szeroki uśmiech Agnieszki.

- No i super – z zauważalnym zadowoleniem powiedziała Agnieszka.

- Czekajcie! Ja nie wierzę, w to, co słyszę! Wkręcacie mnie.

- Asia, opowiadałam wam wczoraj, co i jak. – poważnym tonem powiedziała Agnieszka. – Nie wkręcamy cię. Zresztą wczoraj sama powiedziałaś, że mi zazdrościsz, więc w czym problem?

Z zainteresowaniem spojrzałem na Asię, która to zauważyła i lekko spąsowiała.

- Nic takiego nie mówiłam! – szybko zaprzeczyła.

- Mówiłaś, mówiłaś. Prawda Monia? Mówiła?

- Mówiłaś – potwierdziła równie poważnie Monika – To ja byłam bardziej sceptyczna, ale ty mówiłaś, że też byś tak chciała, tylko kuzyna żadnego nie masz.

- Bzdura! Żartowałam tak tylko – Asia była już nieźle czerwona na twarzy. – Nie słuchaj ich – zwróciła się do mnie.

- Wiecie co? – odezwałem się, podnosząc z fotela – Ja się przejdę, a wy sobie spokojnie pogadajcie, dobrze?

Nie czekając na ich odpowiedź, wyszedłem. Stwierdziłem, że to jest najwłaściwszy moment, aby zostawić je same. Poza tym w mieszkaniu była matka Asi, więc i tak nic by się z tego nie urodziło sensownego. A tak, jak zostaną same, beze mnie, to powinno być im się łatwiej dogadać. 

Blisko domu Asi był plac zabaw. Wiedziałem, że Agnieszka mnie tam znajdzie. Usiadłem na ławce, odchyliłem lekko głowę w kierunku słońca i zacząłem się zastanawiać na całą sytuacją. Przez głowę przelatywały mi przeróżne scenariusze nadchodzących wydarzeń. Co jeden, to z lepszym finałem dla mnie. Miałem świadomość, że jestem w wyjątkowej sytuacji. Z jednej strony mogłem prawie bez ograniczeń bawić się z Agnieszką. Wprawdzie jak sama powiedziała, nie pójdzie na całość i nie będzie mi dane spróbować z nią prawdziwego seksu, ale i tak było rewelacyjnie. Pewien niedosyt oczywiście był, ale byłem z tym pogodzony, choć jakaś iskierka nadziei ciągle się we mnie tliła. W końcu nadzieja umiera ostatnia. Z drugiej strony, jeśli dziewczyny się przełamią, to kto wie, dokąd zawędruję i jakie tajemnicze obszary uda mi się odwiedzić. Byłem pewien co do Moniki, ale Asia stanowiła jeszcze pewną niewiadomą. Miałem nadzieję, że moje wyjście pozwoli Adze i Monice spokojniej nad nią popracować. Zamarzyła mi się zabawa z całą trójką jednocześnie. To dopiero byłyby wakacje!

- Hej! – głos Agnieszki wyrwał mnie z tych fantastycznych marzeń – Idziemy?

- No jasne – podniosłem się. – I jak?

- Doskonale. Świetnie, że wyszedłeś. To było perfekcyjne zagranie.

Uśmiechnąłem się i z zadowoleniem pokiwałem głową.

- Natychmiast się otworzyły i zaczęłyśmy normalnie, rzeczowo rozmawiać. Po pierwsze, one cały czas myślały, że je wkręcamy. Nie wierzyły, że ze sobą to robimy – Agnieszka trajkotała, wyraźnie podniecona – Serio! To, że się przy sobie rozbieramy, zrzuciły na kark wspólnego dzieciństwa. No wiesz, że wcześniej się sobą nie krępowaliśmy i tak nam zostało. W najśmielszych snach nie przyszło im do głowy, że mogę Ci zrobić loda tak po prostu, bez żadnej krępacji. Monika powiedziała, że jak wszedłeś wtedy, z tym kutasem prawie na wierzchu, to mało nie padła. A jak zaczęłam cię robić laskę, to po prostu zamarła.

- No nieźle – przytaknąłem, a jednocześnie przypomniało mi się, jak z Moniką na siebie patrzyliśmy.

- Ale powiedziała też, w sumie to jej się podobało. Że zrobiliśmy to tak po prostu, na zupełnym luzie. No wiesz, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. 

- No tak wyszło. Właściwie to ty zrobiłaś to tak szybko, że nawet ja byłem zaskoczony.

- Nie planowałam, że to zrobię. Myślałam, że po prostu ty będziesz ze sterczącą pałką, ale w gaciach i reszta jakoś sama się ułoży.

- No to się ułożyło idealnie – uśmiechnąłem się do niej.

- No wyszło super. W każdym razie to przekonało Monikę. Teraz powiedziała, że następnym razem to ona chce spróbować.

- Łał!

- Aśka dalej jest lekko sceptyczna, ale chyba też powoli się przekona. Myślę, że jak zobaczy Monikę w akcji, albo mnie, to na pewno się przyłączy.

- O rany! – westchnąłem radośnie.

- No! Jesteś szczęściarzem, co?

- Tylko dzięki tobie.

- No raczej tak – powiedziała mało skromnie – ale zasłużyłeś.

- Tak?

- Tak. Od początku byłeś… hmm… jak to powiedzieć? Zaangażowany, ale nie namolny.

- Dziękuję za pochwałę. A wracając do nich, to kiedy się z nimi widzimy?

- Jutro są obie zajęte. Jedna i druga ma jakieś sprawy z rodzicami, więc praktycznie pozostaje przyszły tydzień. Sobota i niedziela odpada, bo wiadomo, starzy w domach.

- No tak – mruknąłem ze smutkiem.

- Na sobotę, jeśli pogoda dopisze, to umówiłam się z nimi na basen. Jak zwykle najpierw u Aśki w domu, ale jej starzy będą, więc będzie bardzo spokojnie.

- Szkoda.

- Ale przyszły tydzień, prawie cały będzie luźny.

- No i super.

Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Byłem cały w skowronkach. Nie wierzyłem w to co się dzieje. Wydawało się to jakimś wspaniałym snem, z którego za chwilę brutalnie się obudzę.

- Marek?

- No?

- A z tą Jolą, to ty serio…?

Zaskoczyła mnie. Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Zapomniałem o Joli całkowicie.

- Sam nie wiem – uznałem, że tak będzie najlepiej odpowiedzieć.

- Ale nie wiesz, czy chcesz, czy nie wiesz, co ona chce?

- I jedno, i drugie.

Znowu zapadła chwilą ciszy. Miałem nieodparte wrażenie, że pani Jola w jakiś sposób przeszkadza Agnieszce. Nie miałem pojęcia, o co chodzi.

- A czemu pytasz?

- Nie wiem.

Zdążyłem się już nauczyć, że jeśli kobieta mówić, że czegoś nie wie, to na pewno wie. Postanowiłem zagrać na wprost.

- Nie chcesz, żebym do niej poszedł?

- Rozmawialiśmy już o tym. Zrobisz, jak zechcesz.

- Ale nie chcesz, tak?

- Nie. Nie tyle nie chcę, co to już … no wiesz. To już nie jest zabawa, tylko…

- Agnieszka, jeśli nie chcesz, to nie pójdę do niej. Jeśli to ma tobie przeszkadzać, to wybieram sto razy ciebie niż ją.

- Dzięki. Ale nie o to chodzi.

Milczałem. Czekałem, że sama coś powie więcej.

- Wiesz. Nie jestem zazdrosna. Nie myśl, że to tak. Po prostu jakoś inaczej jak my razem, albo ty z Grażyną czy dziewczynami. Ale ona jest … no ona jest dorosła.

- My też już dziećmi nie jesteśmy.

- No wiem. Dobra, zostawmy to, ok?

- Ok. Nie ma tematu. Na razie do niej nie pójdę. Jeśli mi powiesz, że mogę do niej pójść, to pójdę. Jak do tematu nie wrócisz i nic nie powiesz, to nie pójdę. Dobrze?

Zawahała się chwilę, po czym powiedziała.

- Dobrze – i dodała nieco ciszej. – Dziękuję.

Postanowiłem wrócić do kluczowego tematu.

- Słuchaj, a jak pojutrze pójdziemy do Aśki, to przebieramy się tak jak ostatnio?

- No jasne! – błyskawicznie odzyskała uśmiech na twarzy – Teraz nie musisz się już krępować. Niech sobie oglądają.

- Fajnie! – ucieszyłem się, a po chwili nieco poważniej dodałem – Ale wiesz, że on mi… no ten…

- Stanie?

- Na pewno.

- No to co? Przejmujesz się?

- W sumie nie, ale no tak będzie … hmm dziwnie…

- Jakoś go schowasz w gacie. Dasz radę?

- No chyba tak. Ale będzie w gaciach widać.

- No trudno. Jakoś się zasłonisz. Nie wiem, torba z ręcznikami albo coś. A później pewnie ci opadnie.

- No spróbuję.

- To będzie niezła przygrywka. Monia już prawie widziała, a Aśka zobaczy. Super! No i tym razem chyba też będą się mniej krępować, więc też co nieco zobaczysz.

- Hmmm – potwierdziłem radośnie.

Resztę drogi spędziliśmy na luźnym planowaniu, w jaki sposób sprawić, aby dziewczyny ośmielić do pełniejszej zabawy. Było już późne popołudnie, gdy doszliśmy do domu. Z daleka zobaczyliśmy, jak z naszej klatki wychodzi pani Jola. Chyba nas nie zauważyła, ale Agnieszka i tak spochmurniała. Miałem prawie pewność, że jest po prostu zazdrosna. Postanowiłem odpuścić sobie tę Jolę. Trudno, pomyślałem, lepiej mieć to co mam, niż raz zaruchać, a stracić codzienne zabawy.

W domu czekał na nas obiad. Zjedliśmy wspólnie z wujostwem. Nie obyło się oczywiście, bez grzecznych rozmów o tym, co robiliśmy, co jutro, jak mi się podoba Warszawa i tak dalej, i tym podobne. W sumie to byłem zadowolony, że choć na chwilę miałem myśli zajęte zwykłymi, prozaicznymi sprawami. Zresztą, i tak nic podniecającego nie miało prawa się wydarzyć. W końcu i tak cały dzień było pełen interesujących spraw i zdarzeń. Wieczorem, gdy już się położyliśmy, powiedziałem jedynie cichutko:

- Wiesz co? To był wyjątkowo ciekawy dzień.

- To prawda. Ale następne mogą być jeszcze ciekawsze.

- Mam taką nadzieję.

- A ja jestem tego pewna. Dobranoc.

- Dobranoc.

Nieco zaskoczyła mnie pewność w głosie Agnieszki, ale szybko doszło do mnie, że ma na myśli dziewczyny. W najśmielszych snach nie przypuszczałem, w jakim błędzie jestem.

Kolejny dzień zaczął się klasycznie. Obudziłem się równo z Agnieszką.

- Cześć!

- Hej! Wstajemy? – zapytała.

- Ty nie, ja tak, ale zaraz wracam – szybko poranny sik i z powrotem do pokoju. Leżała pod kołdrą i uśmiechała się do mnie. Rozebrałem się i stanąłem nad nią.

- Ojej! Jaki duży. Ja się boję. Jestem dziewicą! – zaczęła się ze mną droczyć i szczelnie owinęła się kołdrą

- Smoki zjadają dziewice. Jestem smokiem ziejącym… spermą. Łaaaa – i zacząłem machać moją pałą nad jej twarzą.

- Ratunku! Smok!

- Łaaaa! Zaraz cię zjem! – i zacząłem się do niej dobierać. Próbowałem odwinąć z niej kołdrę, ale się mocno zawinęła i trzymała. Od czasu do czasu łapała mnie za fiuta, a ja za karę machałem nim po jej rękach. W końcu udało mi się ją odwinąć z kołdry.

- Aaaa! Ratunku! Smok chce się dorwać mojej cipeczki – udawała przerażenia, a ja usiłowałem podciągnąć jej koszulę. Zacząłem podgryzać jej łono oraz piersi przez koszulkę. W końcu udało mi się wsadzić dłoń w jej krocze. Od razu wsadziłem palca do środka i krzyknąłem:

- Mam Cię! Teraz zrobię z nią wszystko, co będę chciał – była już dobrze wilgotna w środku i zacząłem ruszać tam palcem.

- A nie prawda! Nie wszystko. Nie możesz tam zionąć swoją spermą.

- Eeee.

- Tam smoki mogą wchodzić tylko ubrane w gumowe zbroje. – i wyciągnęła z kąta łóżka prezerwatywę. Zamurowało mnie.

- Jesteś tego pewna? – troszkę spoważniałem, ale cały czas delikatnie wierciłem w jej cipce. Widziała niedowierzanie na mojej twarzy.

- Tak jak ci powiedziałam, jestem pewna. Chcę tego. Chcę, abyś mnie przedziurawił, więc do roboty smoku.

- Tak jest księżniczko!

Popatrzyłem na nią z i pocałowałem ją. Oddała mi pocałunek. Zdjąłem z niej koszulę i zacząłem ją pieścić i całować. Ssałem jej sutki, lizałem brzuszek i wewnętrzne strony ud. W końcu doszedłem do jej dziewiczego skarbu. Była już mocno wilgotna. Zacząłem ją lizać i wkładać język najgłębiej jak mogłem. Aga palcami rozszerzyła swoją cipkę, umożliwiając jeszcze głębsze wniknięcie w nią. Gdy zaczęła jęczeć coraz szybciej, przerwałem. Podniosłem się i klęknąłem pomiędzy jej rozłożonymi szeroko nogami. Różowa szczelinka jej dziurki wyglądała zachęcająco i wyjątkowo apetycznie. Rozerwałem opakowanie i zacząłem zakładać gumkę. Aga patrzyła na mnie, uśmiechała się i głaskała swoją cipeczkę. Gdy byłem gotów, przysunąłem się bliżej. Rozłożyła szerzej nogi, zapraszając mnie do środka. Przytknąłem kutasa do jej cipki, delikatnie wsuwając w nią główkę. Chwyciłem jej uda i lekko ją uniosłem, jeszcze mocniej rozsuwając jej nogi. Spojrzałem na jej twarz i zobaczyłem, że z zamkniętymi oczami czeka na ostateczne pchnięcie.  Zaparłem się i zacząłem wchodzić w nią. Aga jęknęła głośniej. Poczułem opór, więc lekko się wycofałem i jeszcze raz pchnąłem bardzo mocno biodra do przodu. Tym razem wszedłem w nią od razu głęboko. Jęknęła i na jej twarzy pojawił się lekki grymas bólu. Nie czekając, zacząłem ją pompować. Na początku robiłem to dość powoli, ale z każdym ruchem nabierałem szybszego tempa. Aga jęczała głośno wraz z moimi pchnięciami, ale to już nie były jęki bólu, tylko nieskrywanej rozkoszy. Przyspieszyłem ruchy, czując, że dochodzę. Po raz pierwszy w życiu dochodziłem w ten sposób. Było to cudowne uczucie. Najprzyjemniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Orgazm osiągnęliśmy w tym samym momencie. Oboje jęknęliśmy przejmująco, osiągając najwyższy poziom rozkoszy. Moje ostatnie pchnięcie było bardzo głębokie i zastygłem w tej pozycji, czując, jak nasze podbrzusza się stykają, a moje soki spływają ze mnie. Nie miałem ochoty wychodzić z niej, a i ona nie miała zamiaru mnie puszczać. Puściłem jej nogi i delikatnie położyłem się na niej. Objęła mnie silnie nogami i trwaliśmy nieruchomo, ciężko oddychając.

- To było cudowne – wydyszała po dłuższej chwili, głaszcząc moje plecy – dziękuję.

- To ja dziękuję – pocałowałem ją i niechętnie się podniosłem. Mój szybko flaczejący kutas był jeszcze w niej. Przytrzymując gumkę, wyciągnąłem go. Patrzyła co i jak robię. Zdjąłem gumkę i jej pokazałem.

- Sporo tego – powiedziała – ale nie chcę z gumki. Zawiń dobrze i później wyrzucimy na dworze. Nie chcę w domu, do śmietnika, bo jeszcze ktoś przypadkiem zobaczy.

- Będziesz musiała pranie zrobić – pokazałem jej niewielką plamę krwi na prześcieradle.

- To nie problem.

Położyłem obok niej na plecach, a ona przytuliła się do mnie. Oboje byliśmy rozkosznie zmęczeni i nie chciało nam się wstawać.

- Mogę coś zapytać? – powiedziałem, delikatnie głaszcząc ją plecach.

- Hmm.

- Zawsze powtarzałaś, że tego nie zrobimy…

- Hmm, jak ty mało znasz kobiety.

- Co takiego?

- Głuptasie, musisz zapamiętać, że jak kobieta mówi tak, to raczej będzie tak. Ale jeśli mówi nie, to może być tak.

- A prościej?

- Prościej się nie da, hihihi.

- Czyli jak tak, to tak, ale, jak nie, to też tak. Tak?

- Tak, ale nie tak, bo, jak tak, to może tak, a jak nie, to może tak, ale czasami nie.

- Nie rozumiem.

- I bardzo dobrze. W każdym razie i tak miałam zamiar to zrobić, więc nie miało znaczenia kiedy.

- Miałaś zamiar?

- Jeszcze we Wrocławiu to postanowiłam. Chyba gdzieś na samym początku naszych zabaw.

- Na samym początku??

- Chyba jak pierwszy raz wzięłam go buzi.

- No to faktycznie na samym początku. To mnie teraz zaskoczyłaś i to mocno.

- To dobrze – Agnieszka lekko zmieniła swoją pozycję i delikatnie bawiła się moim zmęczonym ptaszkiem – chciałam tego, choć do wczoraj, a nawet do dzisiaj, nie byłam tego pewna.

- A co cię przekonało?

- Wiem, że głupio to zabrzmi, ale pani Jola.

- Pani Jola? Jak?

- Ale nie śmiej się ze mnie, dobrze?

- No jasne, że nie.

- Jeszcze wczoraj myślałam, że zrobimy to na sam koniec. Przed twoim wyjazdem. No wiesz, tak na zakończenie.

- No i?

- Ale pojawiła się ta zdzira, a ty się napaliłeś, że chcesz ją wyruchać.

- Mówiłem ci, że nie muszę tego zrobić.

- Nie musisz, ale chciałbyś. Prawda?

- Nooo…

- Nie kłam. Wiem, że chciałbyś. To normalne.

- Chcieć a zrobić…

- Nie o to chodzi. Nie widzę powodu, dla którego miałbyś tego nie zrobić. Każdy facet pewnie by chciał. Ale ja wczoraj stwierdziłam, że nie chcę, aby ona była tą pierwszą.

- Co? – spytałem szczerze zdziwiony i chyba lekko rozbawiony.

- Mówiłam, żebyś ze mnie nie śmiał.

- Nie śmieję się, tylko to takie…

- Wiem, jakie jest. Ale jest.

- A jakby tą pierwszą była Grażynka? Albo któraś z dziewczyn?

- To zupełnie co innego. Jakby to była któraś z nich, to byłoby ok. Nie ruszałoby mnie. Ale z tą lampucerą, to jednak inaczej.

- No dobra. Ja naprawdę nie muszę do niej iść.

- Nie, teraz to już nie ma znaczenia. Idź do niej. Serio.

- Czemu?

- Jak już nie będzie tą pierwszą, to możesz ją spokojnie bzyknąć. Poza tym jestem ciekawa czy faktycznie jest taka, jak myślimy.

- No dobra. Dzięki. Myślisz, że dzisiaj?

- Tak. Jutro sobota, później niedziela i na pewno nie będziesz mógł pójść. Wiesz – moja matka. A na poniedziałek to chyba mamy ciekawsze plany, co?

- No pewnie! Poniedziałek może być kosmiczny! Dobra, ogarniemy się i później do niej puknę, hahaha.

- Hihihi, puknij, puknij. Koniecznie. Aż jestem ciekawa. Dobra, a teraz starczy tego wylegiwania się. Zgłodniałam – zaczęła się podnosić – a jak jestem głodna, to wiesz – mogę przypadkiem zjeść małą kiełbaskę na śniadanie.

Pochyliła się i bez zastanawiania wzięła moją, jak sama nazwała „kiełbaskę” do buzi. Szybko podniosła się z powrotem.

- Tfu! Jaki niedobry! Czuć go tym kondomem! – komicznie wycierała usta dłonią – Jak można robić komuś dobrze przez gumkę?! Idź się umyć, a ja tu ogarnę.

Wstałem i rozciągnąłem się przed nią.

- Hmm, to było cudowne. Dzięki.

- Nie ma za co. Idź się myć.

- Dobra, już idę.

Poszedłem do łazienki. Byłem w siódmym niebie. Osiągnąłem upragniony cel. Zupełnie niespodziewanie. Byłem pogodzony z tym że z Agnieszką będziemy się tylko lizać. Tylko! O rany, jeszcze niedawno takie lizanie było szczytem marzeń. Ba! Nawet widok cipki na żywo był nieosiągalnym marzeniem. A teraz „tylko lizanie”. No cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ale teraz miałem wszystkie bramki otwarte, więc najlepsze przede mną. Skończyłem się myć i wróciłem nagi do pokoju, bo nie wziąłem ze sobą ubrania. Agnieszka stała pochylona nad łóżkiem i poprawiała pościel. Widok jej pięknie wypiętego tyłeczka, natychmiast lekko ożywił mojego ptaszka. Podszedłem i przytuliłem go do jej pupci.

- Przestań. – podniosła się – Na razie trzeba się ogarnąć, ubrać i coś zjeść. Poza tym trochę tam namieszałeś tym drągiem, więc daj myszce odpocząć.

- Oczywiście, że dam odpocząć – i spytałem nieco ciszej – bolało?

- Troszkę na samym początku. – odwróciła się do mnie przodem, zarzuciła ręce na szyję i przytuliła – ale już po chwili było super. Cudownie. Naprawdę. Byłeś świetny i on też się sprawdził.

Odsunęła się troszkę, wzięła mojego na wpół podniesionego członka w dłoń i lekko potrząsnęła, jakby w podzięce.

- A teraz ubieraj się, a ja idę wziąć prysznic.

Przed wyjściem jeszcze dodała:

- I zrób coś do jedzenia.

Szybko się ubrałem i poszedłem do kuchni. Zrobiłem śniadanie, a w międzyczasie wróciła Aga. W trakcie śniadania wróciliśmy do sprawy Joli.

- Teraz do niej pójdziesz?

- Chyba tak. A co?

- Nic, nic. Idź. Jestem mega ciekawa czy faktycznie ją pukniesz.

- Zobaczymy. Ale nie nastawiam się. Myślę, że jednak się po prostu przejęzyczyła. Powieszę jej ten karnisz i zaraz wrócę.

- A ja jestem przekonana, że się nie przejęzyczyła.

- Po czym tak sądzisz?

- Intuicja i to jak na ciebie patrzyła.

- No to sprawdzimy.

-Sprawdzisz, ja z tobą nie idę.

- No jasne.

 Dokończyliśmy śniadanie i jeszcze przez chwilę gadaliśmy o pierdołach. W końcu Aga spytała:

- To idziesz do niej?

- Idę – nie chciałem jej mówić, że w gruncie rzeczy to się trochę boję. Miała rację, że to jednak coś innego niż zabawa z nią czy dziewczynami. To jest dorosła kobieta, która na pewno nie raz uprawiała seks, a ja jestem zupełny amator w te klocki. Podniosłem się jednak i powtórzyłem:

- Idę. Trzymaj kciuki – powiedziałem odruchowo, jakbym szedł na jakiś egzamin.

- Za co ma trzymać kciuki? – zaśmiała się.

- Eeeee… – zdeprymowałem się.

- Dobra, będę trzymać kciuki  – dodała szybko, za nim zdążyłem coś odpowiedzieć – Ale jeśli ona faktycznie jest chętna, to spokojnie dasz radę. Idź.

Pchnęła mnie w kierunku drzwi. Wyszedłem na korytarz i skierowałem się drzwi Joli. Przez chwilę zbierałem się w sobie i zadzwoniłem do jej drzwi. Czułem mocne bicie serca. Starałem się uspokoić, że ja przecież tylko po ten karnisz, ale i tak czułem lekkie drżenie. Gdy drzwi się otworzyły, powiedziałem cicho:

- Dzień dobry, ja w sprawie karnisza…

- O! Jesteś. Super. Wchodź. – odpowiedziała i wpuściła mnie do środka. Zamknęła za mną i cofnęła się w głąb przedpokoju. Stanęła przede mną i powiedziała

– To tam, w dużym pokoju. Wejdź, a ja tylko jedno dokończę i zaraz przyjdę, dobrze?

Mówiąc to, obcinała mnie wzrokiem z góry na dół, jakby oceniając czy się nadam. Pytanie oczywiście, do czego się nadam. Zachęcająco się uśmiechnęła i weszła do łazienki. Wszedłem do pokoju, który mi wskazała. Faktycznie, przy oknie leżał długi, drewniany pręt. Poczułem zarówno rozczarowanie, bo jednak faktycznie chodzi o karnisz, jak i ulgę, bo nie wiem, czy byłem gotów seks ze starszą panią.

Chwilę później wróciła pani Jola. Spojrzałem na nią i zwróciłem uwagę, że wygląda jakby nieco inaczej. Niby ta sama, zwiewna sukienka, ale jednak coś się zmieniło. Przeszła obok mnie i poczułem wyraźny zapach jej perfum. Były lekko kwiatowe, słodkie, ale podniecające.

- O, tu jest karnisz, a tu drabinka – pokazała mi przedmioty leżące pod oknem. Schyliła się i wypięła w moja stronę swój tyłek. Materiał sukienki napiął się na jej plecach. Odniosłem wrażenie, że nie miała pod nic pod sukienką. Nie widać było ani śladu po biustonoszu czy majtkach. Mogłem się mylić, ale serce znów zaczęło mi mocniej bić, a spodenkach zrobił się ciasno.

- O, to jest ten uchwyt, który trzeba tam przymocować – w dłoni miała jakiś kawałek stali i wskazywała gdzieś na ścianę, nad oknem – pokaże ci gdzie.

Wzięła drabinę i rozstawiła pod oknem.

- Przytrzymaj mi drabinkę, spróbuję pokazać, gdzie je zaczepić – powiedziała jak gdyby nic.

Podszedłem do drabinki i posłusznie ją chwyciłem. Pani Jola zaczęła na nią wchodzić. Trzymałem drabinę, a tuż przed moimi oczami miałem jej gołe, bez rajstop nogi. Mimowolnie spojrzałem nieco wyżej, ale interesujące mnie strefy, były zasłonięte sukienką. Nagle drabinka się lekko zakołysała.

- Trzymaj mnie! – krzyknęła pani Jola. Szybko chwyciłem jej gołe nogi i odruchowo przybliżyłem się do nich. Chwyciła się mojej głowy, aby zachować równowagę, a ja znalazłem się pod jej spódnicą. Mimowolnie spojrzałem lekko do góry. Nie miała majtek! A prawie przed moimi oczami był trójkąt, gęstych, czarnych, kręconych włosów! Byłem jak zahipnotyzowany, nie mogłem oderwać wzroku. Pani Jola powiedziała:

- Przytrzymaj mnie, spróbuję zejść.

Jej głos trochę mnie otrzeźwił i skupiłem się  na tym, aby bezpiecznie zaszła z drabinki. Trzymałem jej nogi, a ona obróciła się do mnie i zaczęła schodzić. Jakoś tak wyszło, że ona dość szybko zeszła na dół, a ja ją dalej trzymałem…, ale za goły tyłek. Zawstydziłem się i szybko ją puściłem. Uśmiechnęła się i powiedziała:

- Ale się wystraszyłam. Przeraziłam się, że spadnę. Zobacz, jak mi serce bije.

Zanim się zdążyłem zorientować, chwyciła moją dłoń i przyłożyła do swojej piersi.

- Bardzo mocno bije, prawda? – patrzyła na mnie, a ja w jej biust. Puściła moją rękę, a ja dalej trzymałem jej jędrną pierś i mimowolnie ugniatałem przez materiał sukienki. Nie miała nic pod sukienką i wyczułem jej twardy sutek. Domyśliłem, że zniknęła w łazience, aby się rozebrać. Byłem już pewien, że faktycznie chodzi jej o puknięcie. Samczy instynkt wziął górę i przestałem mieć skrupuły. Teraz już obiema dłońmi macałem jej piersi. Patrzyła na mnie w milczeniu i uśmiechając się, sięgnęła za swoje plecy, a po chwili zsunęła z siebie sukienkę. Stanęła przede mną całkiem naga, podparła się o biodra i powiedziała:

- Twoja kolej. Pokaż, czy wszystko ci ładnie urosło.

Nie czekając na dalszą zachętę, szybko zdjąłem z siebie koszulkę i chwilę później spodenki z majtkami. Uwolniony z uwięzi członek, zakołysał się dostojnie i dumnie.

- No, no. Masz się czym chwalić – podeszła bliżej i chwyciła moją maczugę – dziewczyny będą za tobą ganiać, ogierze.

Przez chwilę delikatnie nim bawiła, po czym kucnęła przede mną. Mój kutas stał przed nią na baczność. Wzięła go buzi i zaczęła ssać. Robiła to bardzo powoli i wsadzała raz głębiej, raz płycej. Patrzyłem z góry, z jakim zaangażowaniem i wprawą to robi. Miałem ochotę chwycić jej głowę i przyspieszyć sprawę, ale jakby to wyczuła. Oderwała się ode mnie i wstała.

- Chodź – powiedziała i skierowała się do kanapy. Położyła się na plecach, szeroko rozchylając nogi.

- Robiłeś to już? – spytała.

- Nie – skłamałem lekko zachrypniętym z podniecenia głosem.

- To chodź. Najpierw mnie ładnie wyliż.

Bez słowa pochyliłem się i zacząłem lizać jej cipę. Była bardzo owłosiona, ale nie przeszkadzało mi to. Miała bardzo duże wargi sromowe i ogromną jak na moje skromne doświadczenie, łechtaczkę. Zacząłem lizać i ssać ten wystający mały guzik, a jednocześnie włożyłem do jej cipy palec. Była znacznie luźniejsza niż cipka Agi, więc włożyłem tam dwa palce i zawzięcie penetrowałem jej pizdę. To była dla mnie kolejna, niezwykle ciekawa lekcja. Byłem zaskoczony, jak elastyczna jest jej dziurka. Miałem wrażenie, że mógłbym tam włożyć wręcz całą dłoń, a jednak cały czas szczelnie owijała się wokół moich dwóch palców. Pani Jola cicho jęczała z rozkoszy. Po chwili takiej zabawy stwierdziłem, że pora przejść do sedna. Podniosłem się, klęknąłem przed jej kroczem, chwyciłem za kostki jej nóg, podnosząc je mocno do góry i szeroko rozkładając. Przez chwilę zafascynowany patrzyłem w jej szparę, która u dołu mocno się rozszerzała, tworząc całkiem nie mały, owalny otwór. U Agnieszki czegoś takiego nie widziałem.

Zawahałem się, bo zapomniałem, że w spodenkach zostawiłem gumkę. Już miałem się wycofać po nią, gdy pani Jola, jakby czytając w moich myślach, powiedziała słabym głosem:

- Wchodź i spuść się tam.

Chciałem coś odpowiedzieć, może zaprotestować, ale zamiast tego przysunąłem się bliżej i bez wahania zagłębiłem się niej. Mój kutas wszedł w nią jak w masło, bez żadnych, najmniejszych oporów. Czułem jednak, że jest dokładnie otoczony jej wnętrzem. Rozłożyłem szerzej jej nogi i mocno wchodziłem w nią. Przez chwilę patrzyłem, jak mój członek pojawia się i znika w gęstwinie czarnych kędziorków. Podniosłem lekko głowę i mój zatrzymał na jej piersiach. Falowały dokładnie w rytm moich ruchów. Biodra do przodu, cyce do przodu. Biodra do tyłu, cyce z powrotem. Im szybciej ją ruchałem, tym szybciej i mocniej jej piersi falowały. Przód, tyły, przód, tył. Niesamowity, hipnotyzujący widok, który został przerwany przez mój orgazm. Jęknąłem z rozkoszy i poczułem jak gdzieś w głębi jej dojrzałej pizdy, wypluwam z siebie mój nektar. Jeszcze ze trzy razy ruszyłem biodrami do przodu, po czym zamarłem na chwilę bez ruchu. Po krótkiej chwili wyszedłem z niej. Spojrzałem w dół na mojego mięknącego członka, wysuwającego się z jej pizdy. Zaraz za nim, w jej mokrej szczelinie, pojawiła się mała strużka wyciekającej spermy.

- Już zapomniałam, ile tego może mieć młody facet. – sięgnęła dłonią na dół, zakrywającą całą cipę i powoli wyciągnęła dłoń z powrotem, rozsmarowując moją spermę na swoich bujnych włosach łonowych oraz podbrzuszu – Muszę się umyć, a ty zmykaj. Jakbyś chciał jeszcze powtórzyć, to przyjdź, tylko nie chwal się Agnieszce.

- Oczywiście proszę pani – odpowiedziałem i szybko się ubrałem – Do widzenia.

- Pa! I pamiętaj, karnisze nie są zamontowane, więc powinieneś jeszcze raz przyjść i pomóc samotnej sąsiadce.

Otworzyłem drzwi i ukradkiem spojrzałem, czy nikogo tam nie ma. Było pusto, więc wyszedłem i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Chwilę później wszedłem do naszego pokoju. Agnieszka podniosła głowę i od razu stwierdziła:

- Puknąłeś ją.

Pokiwałem twierdząco głową.

- Wiedziałam! – oznajmiła triumfalnie – To jednak cichodajka! Matka miała rację.

- No. Bzyknałem ją.

- I jak było? Opowiadaj!

- No nieźle, ale tutaj było lepiej – chciałem rozszerzyć jej nogi, aby dostać się do jej łona.

- Nic z tego – powiedziała stanowczo, ale od razu dodała, znacznie miększym głosem – Może później. Opowiadaj. Jak było? Po kolei.

Szybko opowiedziałem jej, jak wyglądało całe spotkanie. Oczywiście pominąłem moje odczucia względem kobiecości pani Joli.

- I spuściłeś się w niej? Do środka?!

- Powiedziała, żebym tak zrobił, więc zrobiłem.

Przez chwilę milczała.

- I co, pójdziesz raz jeszcze?

- Wolę tu się bawić – odpowiedziałem wymijająco i ponownie spróbowałem dostać do jej świeżo przedziurawionego skarbu.

- Przestań – ponownie nie dała się sprowokować. – Możesz przed wyjazdem, raz jeszcze do niej pójść. Teraz to już nie powinna nawet udawać, tylko od razu zabrać cię do łóżka.

- No pewnie tak. Zobaczymy. Na razie mam inne plany – pomyślałem, że do trzech razy sztuka i kolejny raz chciałem się do niej dobrać.

- Marek, proszę. Daj jej chwilę spokoju – powiedziała prosząco.

- No dobrze. Jak tylko chciałem poprawić, aby nie zarosła z powrotem

- Hihihi, nie zarośnie. Gwarantuję ci. I chyba nie będzie miała kiedy, hihihi – Agnieszka odzyskała humor – Ale po pierwsze, daj jej chwilkę, a po drugie, idź i zmyj z siebie resztki Joli.

- Tak jest – podniosłem się i skierowałem do wyjścia – ale ja tam jeszcze wrócę.

- Mam nadzieję – Agnieszka uśmiechnęła się i cmoknęła do mnie.

Wziąłem krótki prysznic, w którego trakcie zastanawiałem się chwilę czy faktycznie pójść raz jeszcze do Joli. Z jednej strony miałem oczywiście chętkę na powtórkę. Jej ciało może mnie nie kręciło jak Agnieszki czy dziewczyn, ale jej cipa była niezwykle kusząca. Była zupełnie inna niż Agnieszki czy Grażynki. Na pewno miała dużo większą łechtaczkę, która wyglądała wręcz jak mały penisek. Było to coś, co chciałem raz jeszcze zobaczyć. Może u kobiet, wraz z wiekiem, ta część ciała cały czas rośnie. Nie miałem bladego pojęcia i nie bardzo wiedziałem jak to sprawdzić.

Skończyłem się myć, ubrałem i wróciłem do pokoju

- Co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem? – spytałem

- Nie wiem. Na pewno musimy zrobić zakupy. Matka zostawiła mi listę, co trzeba kupić, więc pójdziemy na Halę. Muszę też na obiad ziemniaki obrać, a poza tym chyba nic.

- Czyli zwykły, nudny dzień?

- Na to wygląda. Przejdziemy się najwyżej gdzieś.

- Spoko

Dzisiejszy dzień i tak już był pełen wrażeń. Poza tym poprosiła, żebym dał jej myszce chwilę odpocząć. Stwierdziłem, że przynajmniej na razie dam sobie spokój i będę grzeczny. Jednak wychodząc, wziąłem do kieszeni gumkę. Tak wszelki wypadek.

- Aga?

- No

- Myślisz że Asia da się namówić?

- Prawie na pewno

- „Prawie”?

- No wiesz. Nigdy nie ma pewności. Nawet Monika może się rozmyślić w ostatniej chwili.

- Nieee. Widziałem w jej oczach, że chce.

- No wiesz niby tak. Ja też tak myślę i jestem jej pewna. Ale jednak zawsze może się coś wydarzyć.

- No tak. Masz rację.

- Jutro zobaczymy.

- Już jutro? Mówiliśmy, że jutro się nie da, bo sobota i rodzice w domu?

- Ale nie chodzi mi o to, że jutro coś konkretnego. Chodzi o przebieranie w pokoju Asi.

- Ale, że co? – nie do końca rozumiałem

- Marek! No pomyśl! Jeśli będą się przy tobie przebierać bardzo niechętnie albo w ogóle wyjdą, to jest jednak mała szansa, że cokolwiek z tego wyjdzie.

- To może jednak przebiorę się ukradkiem? Tak jak poprzednio?

- Nie. To już bez sensu. One i tak już wiedzą, że oboje będziemy się przy nich chcieli przebrać. Za pierwszym razem były zaskoczone, ale teraz się tego będą spodziewać.

- No fakt. Masz rację.  

- No pewnie, że mam. Jeśli będą na ciebie śmiało patrzeć i same też się przebiorą, to jest dobrze, ale jak nie, to mamy kłopot.

Wróciliśmy do domu z zakupami, cały czas rozmawiając przede wszystkim o dziewczynach. Oczywiście, gdy wokół nas byli inni ludzie, to zmienialiśmy temat rozmowy, ale i tak wszystko kręciło się wokół jutrzejszego dnia.

Siedziałem w kuchni, a Agnieszka obrócona do mnie tyłem obierała ziemniaki. Rozmawialiśmy oczywiście o tym, co jutro może się wydarzyć, co w oczywisty sposób cały czas mnie pobudzało. Dodatkowo widok tyłeczka Agnieszka, lekko opiętego sukienką, wzmagał moje napięcie. Spojrzałem na zegarek. Dochodziło wpół do trzeciej, więc miałem co najmniej pół godziny zanim wujostwo wróci. Jak dla mnie, to i tak za dużo. Sprawdziłem, czy mam przy sobie gumkę i się podniosłem. Podszedłem do Agnieszki i objąłem ja od tyłu, przytulając się mocno, szczególnie do jej pupy.

- Ej! Ziemniaki obieram!

- Widzę – jedną dłonią przycisnąłem do jej piersi, a drugą powoli zjechałem w dół, na jej podbrzusze – myślisz, że ona już wystarczająco odpoczęła?

- Zaraz rodzice przyjdą – powiedziała bez większego przekonania

- Nie wcześniej, niż za pół godziny

- A jak wrócą szybciej? – odłożyła nóż, oparła się o blat, napierając i kręcąc delikatnie tyłkiem na moim kroczu.

- A zdarza się tak? – jedną dłonią masowałem jej pierś, a drugą lekko naciskałem na jej szparkę przez majteczki.

- No chyba nigdy – powiedziała ciszej. Pocałowałem ją w szyję

- Tylko mi malinki nie zrób.

- Oczywiście – na chwilę ją puściłem, wyjąłem z kieszeni paczuszkę z gumką i szybko ściągnąłem w dół swoje spodnie razem z majtkami. Założyłem gumkę i z powrotem przytuliłem się do niej, ale przed tym podniosłem jej sukienkę. Moja stercząca dzida napierała na jej pupę, a dłońmi lekko ugniatałem jej piersi.

- Mmmmm – mruknęła zmysłowo – W kuchni. Jak romantycznie. Masz gumkę?

- Oczywiście. Już założona

- Szybki jesteś

Sięgnąłem niżej i włożyłem dłoń w jej majteczki. Palcem najechałem na jej szparkę i delikatnie wsunąłem między gorące i wilgotne wargi. Jakże ona była już mokra! Przez chwilę ją tam pieściłem, wkładając i lekko wyciągając palec. Zsunąłem z niej majtki i odrobinę się cofnąłem, przyciągając ją ze sobą. Agnieszka wypięła pupę w moją stronę i pochyliła się nad blatem. Chwyciłem berło w dłoń i odszukałem jej szparkę. Lekko wsunąłem czubek w szczelinkę, chwyciłem jej talię i jednocześnie przyciągając ją do siebie, pchnąłem biodrami do przodu. Tym razem wszedłem w nią bez takich problemów, jak rano, uderzając podbrzuszem o jej pośladki.

- Mmm, mmm, mmm… – rozkoszne stękanie Agnieszki było w rytm moich ruchów frykcyjnych. Spojrzałem w dół. Gdzieś poniżej jej pośladków, mój członek pojawiał się i znikał. Agnieszka była mocno wypięta, więc jej kakaowe oczko zalotnie na mnie zerkało. Przez chwilę przyszło mi do głowy, że tam kiedyś też bym zajrzał. Sposób, w jaki to robiliśmy, miejsce i czas, spowodowały, że byłem chyba mocniej podniecony niż rano, bo już po chwili poczułem szybko nadciągający szczyt rozkoszy. Przyspieszyłem. Agnieszki stękanie zlało się jeden przeciągły mruk ekstazy. Odgłos szybkiego plaskania mojego podbrzusza o jej pupę rozchodził się chyba na całe mieszkanie. Poczułem dreszcz orgazmu i mocniej wypiąłem się do przodu, wchodząc w nią do granic możliwości, jednocześnie mocno przyciskając ją do siebie. Agnieszką stęknęła mocniej, a z moich ust wyrwał się cichy jęk szczytowania. Czułem jak wraz z moim nasieniem, wycieka ze mnie napięcie i szybko ogarnia mnie błogostan. Jeszcze ze trzy coraz słabsze ruchy biodrami i wyszedłem z niej. Nie puszczałem jej tali. Agnieszka powoli podniosła się, a ja przyciągnąłem ją mocniej do siebie. Oddychaliśmy szybko, nie mogąc wydobyć siebie słowa. W końcu Agnieszka powiedziała:

- Mmm, to było bardzo przyjemne.

- Hmm – potwierdziłem.

Staliśmy przez chwilę, przytuleni do siebie. Zapewne z boku mogło to śmieszne, bo oboje mieliśmy na kostkach majtki, a ja również spodenki. W końcu dotarło do nas, że nie jest to wygodna pozycja i oderwaliśmy się od siebie. Zdjąłem gumkę i schyliłem się po ubranie.

- Gumkę od razu wyrzuć, nie zapomnij – przytomnie powiedziała Aga.

- Jasne. Zaraz wyniosę razem ze śmieciami.

Agnieszka również się ubrała i jeszcze na chwilę przytuliła się do mnie.

- Bałam się, że się tam nie zmieści.

- Ale on już tam przecież był. I się zmieścił. To jak teraz mógłby nie wejść?

- Nie wiem.

- Głuptasku – pogłaskałem ją czule po plecach – A było podobnie jak rano?

- Lepiej. Rano troszkę jednak bolało.

- Przepraszam.

- Nie masz za co. Tak musiało być. Ale teraz była tylko przyjemność.

- To się cieszę.

Oderwała się ode mnie

- Starczy tego dobrego. Idź ze śmieciami, bo zaraz starzy przyjdą.

- Już idę

Podniosłem wiadro ze śmieciami i wepchałem głęboko ślady naszej zabawy. Ruszyłem do wyjścia

- A wiesz co? – Aga spytała jeszcze na odchodnym

- No?

- Teraz to możemy to robić prawie wszędzie, gdzie nikt nas nie zobaczy

Przesłałem jej buziaka i wyszedłem. Z naprzeciwka wyszła również Pani Jola. Zakląłem w duchu, a głośno powiedziałem:

- Dzień dobry.

- Cześć Mareczku! Co słychać?

- Wszystko dobrze.

- Pamiętasz o mnie?

- Trudno zapomnieć – powiedziałem ciszej.

- No ja myślę. Przyjdziesz jeszcze?

- Oczywiście. Tylko ciężko mi się wyrwać, żeby…

- Spokojnie, jak będziesz miał wolną chwilę, to wiesz…

- Tak, ale muszę uważać…

- Rozumiem – szybko przerwała, wiedząc zapewne, co chcę powiedzieć i dodała ciszej – i dziękuję za dyskrecję.

Uśmiechnęła się i zaczęła schodzić. Szedłem za nią i patrzyłem na jej sylwetkę. Z tyłu nie widać było, że jest znacznie starsza. Nie umiałem określić wieku na podstawie wyglądu, ale wg tego, co mówiła Aga, to jest po czterdziestce. Patrząc na jej tyłek, nie byłem w stanie uwierzyć, że ma aż tyle lat. Po chwili wyszliśmy z klatki na zewnątrz, ona skręciła w lewo, a j w prawo. Patrzyłem jeszcze chwilę za nią, ale nie obróciła się.

Wróciłem na górę. Aga skończyła w kuchni i siedziała na łóżku, czytając książkę. Postanowiłem nie mówić jej, że dostałem kolejne zaproszenie na pukanie Joli. To ewidentnie nie był temat do rozmów z Agnieszką.

- No to na dzisiaj już koniec – powiedziałem ze smutkiem

- A chciałbyś jeszcze? – lekko zdzwiona spytała Agnieszka – Przed chwilą …

- No pewnie.

- Kiedyś słyszałam, że faceci nie mogą tyle razy.

- Ja najwyraźniej mogę, – powiedziałem z dumą – pamiętasz, co było we Wrocławiu?

- No tak. Masz rację. Ale to dobrze, bo w poniedziałek może ci się ta energia przydać, hihihi

- No mam taką nadzieję.

Chwilę później usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i skończyliśmy rozmawiać na temat tego, co zrobimy dalej. Ciocia z wujkiem wrócili z pracy, więc już absolutnie musieliśmy sobie dać na wstrzymanie i zachowywać zgodnie z ogólnie przyjętymi standardami. Trochę się uśmiechnąłem w duchu, gdy pomyślałem, jakie standardy zapanowały między mną a Agą.

Ten tekst odnotował 42,582 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.87/10 (78 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (3)

+2
0
Muszę przyznać że wróciłam dla przypomnienia do poprzednich części opowiadanie mocne piękne dialogi
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kiedy reszta?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Autorze, kiedy następna część....please 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.