Pani Wisłowska (VII)
10 kwietnia 2016
Pani Wisłowska
Szacowany czas lektury: 12 min
Mało seksu, ale jest zwrot akcji!
Historia lubi się powtarzać. Marta nie mogła zagłuszyć wrażenia, że po upływie kilku tygodni postępuję tak samo jak za pierwszym razem. Szła zdenerwowana chodnikiem, ignorując mijających ją ludzi, pogrążona we wspomnieniach. Tamten wieczór skończył się fatalnie, odbił kwaśnym i nieznośnym wyrzutem sumienia na własną naiwność i głupotę. Czyż teraz nie robiła dokładnie tego samego?
Dostrzegła szyld restauracji, chociaż tytuł raczej otrzymała z braku konkurencji w okolicy niż jakości. Mimo wszystko było to najlepsze i najbardziej neutralne miejsce na spotkanie z chłopakiem. Randka... Nie sądziła, że kiedyś na jakąś się uda. Owszem, liczyła się z tym, że nie spotka wielkiej miłości przez przypadek lub wśród znajomych, a jednak spotkanie z niemalże nieznajomym chłopakiem wydawało się tak odległe jak biegun północny.
Poczuła dreszcze, uświadamiając sobie, że gdzieś pomiędzy witrynami restauracji czeka Łukasz. Nie wiedziała tylko czy to dreszcz ekscytacji, czy przerażenia. Chłopak okazał się ideałem - czarujący, uprzejmy, słuchał jej, żartował. Kiedyś traktowała go jako rywala w drodze po tytuł najlepszego ucznia na roku, a teraz pragnęła nie czerwienić się na myśl o spędzeniu z nim czasu sam na sam. Uszczypnęła się, przypominając, że Kamila też miała za ideał. Ta myśl ostudziła jej podniecenie, a nawet zmusiła do przystanięcia tuż przed wejściem. Chociaż niczego nie obiecywała i zarzekała się przy każdej okazji, że spotkanie jest niezobowiązujące, teraz zwalczała atak paniki.
Przecież umówić się z kimś na randkę, to jak złożyć pewną obietnicę, zobowiązać się do przemyśleń, których ludzie w jej wieku unikają. Nie zrobiła tego dla zabicia czasu, tylko z myślą czy Łukasz może być tym jedynym. Pokręciła głową, nie dowierzając, jak faceci ją ogłupiają. Powinna ich wykorzystywać do własnych celów, a zamiast tego, gdy tylko jakiś okazywał zainteresowanie, traciła głowę. Była przekonana, że tracąc dziewictwo, zyskała pełną kontrolę nad samą sobą.
Odetchnęła głęboko, bombardując umysł wspomnieniami Kamila. Jej oprawca okazał się zarazem najlepszym strażnikiem zdrowego rozsądku. Przekroczyła próg i zwróciła się do eleganckiej kobiety przy pulpicie.
- Dzień dobry, byłam umówiona na szóstą.
- Na jakie nazwisko?
- Łukasz Tymański.
- Proszę za mną.
Obserwowała nielicznych gości pochłoniętych jedzeniem i rozmowami. Nikt nie zwracał na nią uwagi, ale też nie ubrała się w sposób, który miał przyciągać spojrzenia. Wybrała kostium z komersu, lekko go przerabiając, nadając mu poważnego i stanowczego sznytu. Zmniejszyła dekolt, poluzowała w niektórych miejscach i pozbyła się imprezowych ozdób. Miała wyglądać odpowiednio do lokalu, a jednocześnie nie zamierzała pokazywać seksapilu. Kiedy zbliżyli się do stolika, zdenerwowanie ustąpiło zawodowi, kiedy okazało się, że jest pierwsza.
Usiadła zdezorientowana, kłując się myślą, że Łukasz taki idealny nie jest, skoro się spóźnia. Popatrzyła na wystrój, potem na telefon, sprawdzając czy nie dostała jakiejś wiadomości od chłopaka. Zerknęła do menu, zastanawiając się, co powinna wybrać, gdy ktoś niespodziewanie się dosiadł. Ułamki sekundy niczym kalejdoskop przesuwały zmieniające się emocje. Od zaskoczenia, poprzez radość, niecierpliwość, aż do szoku, niedowierzania i ostatecznie gniewu.
- Co ty tutaj robisz?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Ale ja nie chcę rozmawiać z tobą. Spotkałam się z Łukaszem. Zaraz z resztą będzie, więc spływaj.
- Nie będzie go jeszcze dobre pół godziny. Naściemniałem mu trochę.
- A dlaczego miałabym ci uwierzyć?
- Jak myślisz, kto zorganizował tę randkę?
Marta zaśmiała się, wysłuchawszy totalnych bzdur. Jej podglądacz, zdrajca i skurwiel w jednej postaci - Konrad - patrzył na nią tym swoim zdecydowanym wzrokiem, jakby faktycznie miał coś ciekawego do powiedzenia.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki żartowniś.
- Naprawdę wydaje ci się, że Kamil zainteresowałby się tobą?
- Koniec. Wychodzę, a jak spróbujesz pójść za mną, zadzwonię po policję.
Wstała, zabierając kopertówkę i już chciała odejść, gdy wypalił na tyle głośno, by niektórzy z gości ich usłyszeli.
- Może porozmawiamy o tobie i dwójce nauczycieli. Pewnym geografie i biologiczce.
Zamarła. Setki pytań skondensowały się w przerażonym umyśle. To był blef, szczęśliwy strzał czy może faktycznie Konrad coś wiedział? W zbiegi okoliczności nie wierzyła, ale skąd mógł wiedzie? Robert nigdy nie wydał jej się typem, który zagrozi własną wolność i dobre imię dla pochwalenia się zaliczonymi uczennicami. Wróciła na swoje miejsce i spojrzała w zdeterminowaną twarz Konrada. Wiedział, tylko skąd?
- Pewnie chodzi ci po głowie, od kogo usłyszałem te rewelacje. - Pochylił się i dodał szeptem: - Od Wisłowskiej.
- Nie wierzę ci.
- Wierzysz. Doskonale wiesz, że jest do tego zdolna. Naprawdę myślisz, że Robert tak dbał o twoje samopoczucie, kiedy cię rozdziewiczał? Gdyby nie przysługa, jaką wyświadczył Wisłowskiej, po prostu by cię zerżnął, jak każdą przed tobą i pewnie jeszcze wiele po tobie. Biologiczka od dawna ostrzy sobie na ciebie pazury.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem i to mnie doprowadza do szału.
- Skąd to wszystko wiesz?
Pierwszy raz odkąd zaczęli rozmawiać, Konrad zawstydził się i odwrócił wzrok. Jednak długo nie milczał.
- Pomagałem jej to wszystko zaaranżować.
- Co znaczy wszystko? - Panika, jak budzący się do życia wulkan, powoli drżała, czekając na wielką eksplozję.
- Śledziłem cię i dostarczałem jej wszystkich informacji. Namówiłem Kamila, by zaprosił Lilkę, a z nią ciebie. Miał cię upokorzyć, chociaż przysięgam, że nie wiedziałem, jak to zrobi. Po wszystkim podsunąłem ci Łukasza. Scena na korytarzu, gdy staje w twojej obronie też została zaangażowana.
- Czyli ty i Łukasz zakpiliście sobie ze mnie?
- Łukasz jest niewinny. Naprawdę udało mi się go zmanipulować, żeby był tobą zainteresowany. Wiedział, że scenka była ustawiona, ale jest święcie przekonany, że to wszystko zrobiłem dla niego.
- Pięknie. Czyli miałam rozdziewiczyć kujona. Ale po co?
- To nie tak. Łukasz już nie jest prawiczkiem. - Widząc jej spojrzenie, dodał: - Tak, dzięki mnie.
- Dlaczego?
- Co, dlaczego?
- Dlaczego teraz mi to wszystko mówisz?
Drugi raz odwrócił głowę, ale tym razem chodziło o coś poważniejszego. Walczył ze sobą i nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, co się dzieje w jego głowie. Przypomniała sobie ostatnie miesiące, to jak Konrad przeobraził się z niczym nie wyróżniającego się ucznia w duszę towarzystwa, a w niektórych kręgach wręcz w amanta. Zachowywał się inaczej, ubierał się inaczej, a do tego wiedział tak dużo od Wisłowskiej.
- Sypiasz z nią?
Zrobił przerażoną minę świadom, że największy sekret został ujawniony. Był w kiepskim stanie, jeszcze chwila i miał się rozpłakać.
- Byłem naiwny. Zauroczyła mnie, a potem poszło z górki. Za obietnice seksu robiłem wszystko, co chciała. Kłamałem, manipulowałem i wykorzystywałem ludzi. - Mokry ślad zarysował się na policzkach.
Widok chłopaka i jego opowieść poruszyły zaskakujące struny. Marcie zrobiło się żal kolegi, który okazał się wyłącznie ślepym narzędziem, uzależnionym od swych zwierzęcych instynktów. W pokręcony sposób był podobny do niej, gdyż sama głupiała na myśl najpierw o Kamilu, a ostatnio o Łukaszu.
- Co się stało, że mówisz mi to wszystko?
- Przejrzałem na oczy. Zrozumiałem, że jestem nikim dla Wisłowskiej. Nie mogę dłużej jej pomagać. - Spojrzał w szybę, jakby wyglądał kogoś, po czym dodał. - Zadzwonię do Łukasza i powiem mu, że z randki nici.
- Nie rób tego.
To było wiele informacji do przetrawienia. Za kilka godzin, a może dni spojrzy na wszystko z dystansem, przemyśli, wyciągnie wnioski i w przyszłości nie popełni tych samych błędów. Lecz teraz była daleka od melancholijnych przemyśleń i filozoficznych wywodów. Czuła gorącą krew, która wraz z życiem tłoczyła furię. Zaciskała pięści i zęby, by zdławić gniew i chęć wybuchu, który zniszczyłby wszystko i wszystkich dookoła. Próbowała okiełznać szalejący w niej chaos i udało się. Całą energię skoncentrowała na jednej myśli, wyraźnej i stanowczej, rozpędzonej do prędkości spadającej komety, która miała uderzyć dokładnie w jeden cel.
- Pociągniemy jeszcze tę szopkę. Spędzę czas z Łukaszem, będę udawała zauroczenie, może nawet się z nim prześpię. A ty masz dalej służyć Wisłowskiej. Zrozumiałeś?
- Nigdy w życiu. Kończę z nią i całym tym pierdolnikiem.
- Nie. Jesteś mi coś winien za całe upokorzenie, jakie mnie spotkało. Jesteś winny. Chcesz otrzymać rozgrzeszenie?
Nic nie odpowiedział, ale czuła, że gdyby powiedziała „przebaczam ci”, obdarzyłaby go najwspanialszym darem.
- W takim razie zjeżdżaj. Teraz pracujesz dla mnie.
Nawet się nie obejrzała, gdy odszedł trochę zbyt głośno, nazbyt dziecinnie manifestując swoje niezadowolenie. W tej chwili jednak nie miał dla niej najmniejszego znaczenia. Musiała przygotować się do randki i odegrać głupiutką dziewczynkę, która skrycie pragnie być przeleciana.
***
- Dlaczego wyszedłeś tak nagle? Liczyłam, że do nas dołączysz.
Wisłowska oderwała się od lektury, kiedy Konrad stanął w progu salonu. Dzisiaj słońce postanowiło skryć się za chmurami, jakby zawstydzone podwójną grą chłopaka, więc pokój zastawiony wiekowymi, masywnymi meblami był jeszcze mroczniejszy niż wcześniej. Siedziała z podkulonymi nogami w jednym z jej przetartych dresów. Coś się zmieniło, gdyż miała rozpuszczone włosy, co zwykle wymagało nielichego wysiłku do osiągnięcia.
- Nie mogłem na to patrzeć - powiedział cicho, bardziej do siebie, po czym szybko dodał: - Randka się udała, widziałem, jak wychodzą zadowoleni. Rozeszli się w swoje strony, ale dostałem wiadomość od Łukasza, że poszło gładko i wkrótce ją zaliczy.
- Gdzie idziesz? - zapytała zaskoczona, kiedy odwrócił się na pięcie. - Nie odwdzięczyłam ci się za pomoc.
- Nie trzeba. Do widzenia.
- Kondziu, co się dzieje? - Wyraźnie zaniepokojona odłożyła książkę i podeszła do chłopaka.
- Nic takiego, po prostu nie mam ochoty.
- Nie wierzę ci.
- Wszystko ok. - Uśmiechnął się blado. - Muszę iść, rodzice coś ode mnie chcą.
- Mogą poczekać jeszcze pięć minut. Chodź, chcę poczuć cię w sobie.
Zagryzła usta i pociągnęła go za bluzę w głąb pokoju. Zrzuciła ubranie, tym razem skrywając swoje atuty pod koronkową bielizną. Komplet aż kipiał seksem, gdy fantazyjny krój i cieniutki, prześwitujący materiał odsłaniał rąbka tajemnicy. Konrad przełknął ślinę, zły na siebie, że wbrew postanowieniu ulega podnieceniu. Próbował koncentrować się na boczkach, zmarszczkach, powtarzając w głowie, że ma do czynienia ze starą babą, ale przyrodzenie wiedziało swoje. Kiedy go dotknęła, zalała go nazbyt znajoma fala, która zmywała każdą myśl i zatapiała zdrowy rozsądek.
Lizali się namiętnie, w sposób, który był mu obcy. Zniknęła gdzieś niewidzialna granica pomiędzy uczniem i nauczycielką. W sposobie, w jaki poruszała językiem w jego ustach, dotyku dłoni na kroczu, zrozumiał, że nie jest tym gorszym, podrzędnym elementem. Nauczycielka traktowała go na równi ze sobą. Chwycił ją za piersi, wysłuchując jęku. Wisłowska była plasteliną, która przepływała mu między palcami, gotowa do dowolnego uformowania.
Odwrócił ją i przyparł do stolika. Nie musiał nic mówić, a momentalnie zaczęła kręcić potężnym tyłkiem. Powróciło wspomnienie pierwszego razu, pragnienie zagłębienia się w słodkiej dupci. Rozpiął rozporek, podwinął cienki materiał jej majteczek i wszedł powoli. Poszło gładko, nawet poczuł zapach jej soków. Warczała i wzdychała, kiedy nieśpiesznie przesuwał członkiem po rozkosznym wnętrzu. Zrzucił ubranie, rozpiął spodnie, nie przerywając tańca. Ściskał pośladki, naciągał je, by wejść głębiej. Był powolny i delektował się każdym pokonanym calem. Podobało jej się to. Zerkała na niego przez przymrużone oczy, oblizywała usta, a wreszcie przerwała ciszę.
- Mój słodki chłopczyku. Jesteś zajebisty. Chciałabym, żeby to się nigdy nie skończyło.
Oblewała go miodem, który z przyjemnością spijał. Doskonale wiedział, że to gra, ale w tej chwili przyłączył się do niej, czerpiąc maksimum przyjemności.
Wyślizgnął się i obejrzał członka oblepionego śluzem. Uśmiechnął się i skierował kutasa wyżej.
- Ooo, chcesz poświntuszyć? Dobrze, pozwalam ci.
Wsunął się, zagryzając usta od żelaznego ucisku mięśni. Odbierał zupełnie inne wrażenia, intensywniejsze tak w swoim dotyku, jak w świadomości. Chociaż tak wielu ją miało i robiło z nią rzeczy, o które musiał błagać i walczyć tygodniami, świadomość, że pieprzy swoją nauczycielkę w dupę, była rozkoszna. Przyśpieszył trochę, zastępując czułość gniewem.
„Jak mogłaś oddać się z taką łatwością Kamilowi i jego kumplom?”. Myślał i wchodził tak głęboko, jak potrafił. Zrobił dla niej więcej, niż dla bliższych mu osób razem wziętych. Uderzenia dwóch ciał niosły się zmysłowym rytmem po pokoju. Robert, Kamil... to tylko z ostatnich miesięcy i tylko o nich wiedział, a jeszcze z Martą miała przygodę. Czy inni też musieli tyle poświęcić, by ją mieć? Gorąco dwóch ciał rozgrzewało powietrze i zmysły.
- Chcę żebyś spróbowała własnego gówna.
Wisłowska spojrzała na niego zaskoczona, po czym klęknęła potulnie. Wszedł brutalnie, zmuszając ją do odkrztuszania. Podziwiał chętne usta i zwinny język, jak zlizują własne płyny ustrojowe. Wyszedł, palcami naciągnął jej policzki i siarczyście splunął w jej gardło. Popatrzył chwilę, jak bawi się jego śliną, po czym znów wszedł, dla odmiany naciągając policzki kutasem. Smakowała go jak najlepszą potrawę, smakołyk godny największych wyrzeczeń. Podobało jej się, jak ją upadla i traktuje z wyższością. Działo się coś niesamowitego.
Wysunął się i z lubością przyjmował pieszczotę jąder, kiedy jej dłoń z największym oddaniem go masturbowała. Zdenerwował się. Podniósł ją i ponownie zmusił do wypięcia dupy. Tym razem wchodząc w odbyt, chwycił mocno za blond włosy i szarpnął z całych sił. Krzyknęła głośno, autentycznie przestraszona i obolała. Poczuł, jak próbuje się wyrwać, ale dał jej ostrzeżenie w postaci potężnego klapsa w tyłek. Rżnął, bił i naciągał, plując śliną, kiedy próbował łapać oddech. Wsłuchiwał się w jęki bólu i rozkoszy zaskoczonej nauczycielki.
- Podoba ci się to, dziwko?
- Tak!
- Zrobisz wszystko, żebym z tobą skończył?
- Tak!
- Jesteś moja, stara kurwo. Czym jesteś?!
- Starą kurwą, twoją i tylko twoją!
- Nigdy więcej nie prześpisz się z nikim bez mojej zgody. Zrozumiałaś?
- Tak.
- Tak, co?! - Pchnął z całej siły, jednocześnie waląc w czerwony pośladek.
- Tak, panie!
Dwa słowa wypowiedziane z prawdziwą szczerością sprawiły, że eksplodował. Poczuł, jak wypełnia kochankę, ale pchnął jeszcze kilka razy dla efektu i przedłużenia tortur. Wreszcie uwolnił się ze ścisku mięśni, pozwalając opaść kobiecie na stół. Dyszała ciężko, ledwie się ruszała, ale nie przejął się, tylko udał do łazienki, by zmyć z siebie wszystko, co można było opisać jako śliskie, mokre, gorące i obrzydliwe. Kiedy wrócił, kobieta odwróciła się na plecy i masturbowała.
Patrzył na dwa palce rozciągające pochwę. Zapamiętywał silny uścisk piersi, które masowała z taką samą zawziętością, co jeszcze niedawno on robił z nią. Diabelska myśl zaświtała w głowie i nawet przez moment nie pomyślał, żeby ją zignorować.
Wspiął się na stolik i stanął okrakiem nad Wisłowską. Obserwowała go z miną pełną rozmarzenia i obaw, co też zamierza uczynić. Widok rozpinanego rozporka wywoływał w niej dreszcze i wątpliwości. Wyciągnął kutasa, teraz już w stanie spoczynku i patrzył nauczycielce w twarz. Odwróciła głowę, kiedy mocz chlusnął na nią. Obrócił się i polewał obficie każdy kawałek jej skóry. Uśmiechał się drapieżnie, obserwując, jak uryna spływa po jej cyckach, znika w cipce i zalewa usta. Wisłowska nie przestawała się dotykać, a wręcz wzmocniła pieszczoty. Chwilę po tym, jak ostatnie krople opadły na rozgrzaną skórę, doszła. Krzyczała w taki sposób, że Konrad pozbył się wszelkich wątpliwości.
Była jego i tylko jego.