Pani Wisłowska (III)
14 marca 2016
Pani Wisłowska
Szacowany czas lektury: 8 min
Kolejna część i jak sam przyznaję, na razie najsłabsza, ale niezbędna dla fabuły.
Równo poukładane papiery pokrywały blat wiekowego biurka, noszącego ślady dekad używania. W nowym fotelu, stylizowanym na początek dwudziestego wieku ze skórzanym obiciem i masywnym wykończeniem z mosiądzu, siedziała pani Wisłowska. Brudno-pomarańczowe światło wpadało przez szerokie okno posiatkowane ciężką firanką, roztaczając blask na nauczycielce. Zapaliła lampkę, która rozjaśniała czarno-białe zdjęcia na skserowanych dokumentach. Jeżeli coś nie pasowało w pokoju pełnym antyków i staroci, była tym sama kobieta w swoim szarym, wymiętym dresie. Oparła drobny podróbek na dłoni i spoglądała ze skupieniem na przekładane papiery. Wczytywała się w treść życiorysów i osiągnięć chłopców z jej szkoły. Czasami zagryzała usta, gdy wypatrzyła co bardziej smakowity kąsek, ale gdy zagłębiła się w treść, wzdychała zawiedziona. Innym razem z utęsknieniem wertowała liczne osiągnięcia ucznia, które bladły przy mizernym wyglądzie. Ukończywszy mniej więcej połowę swej pracy, ściągnęła okulary i przetarła zmęczone oczy. Zadanie okazało się trudniejsze niż myślała. Nagle usłyszała odległy dźwięk dzwonka. Uśmiechnęła się i wstała.
Nawet nie zaprosiła Konrada, kiedy stanął w progu. Po prostu, powielając schemat ostatnich dni, ruszyła do salonu, a uczeń za nią. Wciąż podobał jej się jego entuzjazm i pragnienie, które wręcz wyciekało w słowach i gestach. Chociaż nigdy tego nie powiedziała, ceniła ucznia za wciąż niegasnący zapał i oddanie. W końcu trafiła na kogoś odpowiedniego.
Usiadła w fotelu, wskazując Konradowi tapczan, ten sam, w którym zabrała mu dziewictwo. Rozsiadł się wygodnie, jakby był właścicielem, a nie oczekiwanym gościem. Rozejrzał się ostentacyjnie po wnętrzu, udając, że widzi je pierwszy raz. Roześmiała się.
- Zrobiłem coś śmiesznego? - spytał zdezorientowany.
- Nie, po prostu przypomniało mi się coś. Jak minął dzień Marcie?
- Jak wczoraj. Szkoła, spacer z koleżankami i dom. Nic ciekawego.
Wiedział, że lakoniczność ją drażni, a ona wiedziała, że już dawno do niczego między nimi nie doszło. Chłopiec, który myślał, że jest mężczyzną, domagał się uznania. Rozbawił ją ten dziecinny foch, ale przyznała sama przed sobą, że czas najwyższy się zabawić.
- Chciałbyś zobaczyć moją sypialnię?
- Czemu nie. - Infantylna obojętność prawie sprowokowała ją do chichotu.
Wstała i udała się na piętro. Chociaż ani razu się nie odwróciła, wiedziała, że gna za nią na złamanie karku, jednocześnie starając się zachować ciszę. Stara, drewniana podłoga jednak nie nadawała się do skrytości. Pchnęła drzwi, uchylając rąbka tajemnicy Konradowi. Stanęła na środku puchowego dywanu i czekała aż kochanek nacieszy oczy.
Uniosła delikatnie kąciki ust, kiedy chłopiec wchodził do przybytku miłości niczym koźlę do jamy lwa. Spoglądał z podziwem na biel, która atakowała go z każdej strony. Lakierowane meble, śnieżny, mięciutki dywan, kremowe obicie łóżka i pościel bielsza od skrzydeł anioła. Wkroczył do nieba i tak też się zachowywał. W końcu przyzwyczaił się do otoczenia odmiennego od innych pokoi i z ciężko skrywaną niecierpliwością gapił się na nauczycielkę.
- Rozbierz się.
Ledwie skończyła mówić, a Konrad stał nagusieńki przed nią. Nie zasłaniał się, jak za pierwszym razem; jego postawa była wręcz wyzywająca.
- Usiądź na łóżku.
Kiedy tak postąpił, rozebrała się. Pod aseksualnym dresem nie miała nic. Z satysfakcją przyjęła, że chłopiec sztywnieje na sam jej widok. Mimo upływu lat wciąż posiadała niezrównany dar pobudzania płci przeciwnej.
Podeszła wolno, kręcąc pupą i odłożyła okulary na nocnym stoliku. Klęknęła między nogami Konrada i objęła czule sterczącego kutasa. Dla odmiany okazała zaangażowanie, co od razu skończyło się błogim stanem na twarzy ucznia.
- Opowiedz mi dokładnie, co robiła dzisiaj Marta.
Kiedy masowała członka nieśpiesznie i z uczuciem, wysłuchiwała całkiem nudnej relacji jęczącego z rozkoszy Konrada. Faktycznie dzień uczennicy nie odbiegał niczym szczególnym od pozostałych. Dopiero fragment z autobusu zaciekawił ją bardziej.
- O czym rozmawiały?
- O chłopakach. Wymieniały się spostrzeżeniami na temat kilku z nich. - Ciężko dyszał, próbując zachować świadomość.
- Czy Marta mówiła coś konkretnego?
- Z tego co usłyszałem, wspominała o Kamilu Nowaku z trzeciej de.
- Doprawdy? - Ścisnęła mocniej, wsłuchując się w jęk chłopca. - Co dokładnie mówiła?
- Tylko tyle, że wydaje się dość interesujący.
Pani Wisłowska zaintrygowana wieściami, postanowiła przyśpieszyć pieszczoty.
- Wiesz co, Kondziu? Dzisiaj zrobię ci dobrze ustami. - Nie spodziewała się innej reakcji poza radosnym, półprzytomnym kiwnięciem głową i taką otrzymała.
Włożyła sztywnego fallusa, tak głęboko jak potrafiła, krztusząc się przy tym wyjątkowo głośno i obrazowo. Lata doświadczeń z młodocianymi kochankami podpowiadały, że Konrad będzie zniewolony świadomością, jaki jego penis musi być wielki i smaczny. Męskie ego powinno eksplodować wraz z orgazmem. Nie potrzebowała wiele czasu, nie musiała nawet specjalnie się starać, tylko muskała językiem gładką skórę. Masowała go ustami jeszcze przez chwilę po tym, jak doszedł. W ramach dodatkowych podziękowań, upewniwszy się, że patrzy, zlizała całe nasienie i głośno przełknęła. Jakby tego było mało, oblizała usta i palce, a wszystko podsumowała bardzo krótko:
- Mhmm...
Chłopak zwalił się na pościel, odlatując do cudownych krain. Wstała, ubrała dres i pośpieszyła do sterty dokumentów. Szybko, prawie nerwowo, odszukała dokument poświęcony Kamilowi Nowakowi, a gdy się odnalazł, wczytała się w treść. Nie umknęło jej, że chłopak jest bardzo przystojny, ale to było za mało. Kiedy dotarła do końca strony, usiadła zrezygnowana na skórzany fotel.
Czyżby się pomyliła? Miała Martę za inteligentną dziewczynę o wyrobionym guście. Ta jednak wybrała przystojnego mięśniaka, który całą swą inteligencję miał w mięśniach, osiągając ponadprzeciętne wyniki w sporcie. Oczywiście fizyczne umiejętności ceniła, ale dużo mniej niż intelektualne. Przeczytała jeszcze raz tekst, ale nie znalazła wzmianki o zainteresowaniach chłopca, poza tymi stricte sportowymi. Czyżby pominęła coś w życiorysie Marty, którą miała za przeciwniczkę pocenia się?
Pogrążona w myślach, nie zauważyła, kiedy Konrad stanął w progu. Delikatne chrząknięcie kazało jej podnieść głowę i spojrzeć na nagiego ucznia. W świetle zachodzącego słońca zdał się bardziej dzieckiem niż mężczyzną. Chude blade ciało, ścięte na krótko brązowe włosy, meszek, którym szczycił się jak największą na świecie brodą, a na końcu owłosienie - skręcone, dziewicze i śmieszne. Pieprzyła się z dzieckiem, ale kto w obecnych czasach tego nie robił. Miała przynajmniej odwagę zrealizować fantazję, którą inni zakopywali głęboko w zakamarkach umysłu.
Przekrzywiła głowę jak sokół, wypatrujący ofiary. Spojrzała na kutasa, który tylko trochę stracił na swej wielkości, uznając obserwację za wielce satysfakcjonującą. Do głowy przyszły jej kolejne zadania dla Konrada, więc przerwała milczenie.
- Zrobiłam ci dobrze. Nie uważasz, że powinieneś się odwdzięczyć?
Więcej mówić nie musiała, tylko obserwowała, jak chłopak podchodzi do biurka i nurkuje pod nim. Rozsiadła się wygodnie i pozwoliła uczniowi działać. Stawał się coraz lepszy, głównie dzięki ostrym instrukcjom kobiety. Poczuła świdrujący język pełen zapału i chęci, by zadowolić swą panią. Wierciła się w fotelu, mrucząc cichutko, kiedy drażnił się z łechtaczką lub zagłębiał palce w pochwie. Przyjemne dreszcze rozlewały się po całym ciele, relaksując i uspokajając chaotyczne myśli.
Pierwszy raz od lat była bliska zrealizowania swojego planu. Znalazła odpowiednią kandydatkę, wytresowała wiernego pomocnika. Potrzebowała tylko jeszcze właściwego chłopca i wszystko było niemal gotowe. Na samą myśl o rezultacie przeszył panią Wisłowską intensywny acz krótki orgazm. Wierciła się niespokojnie w fotelu, co Konrad nauczył się rozpoznawać i przerywał pieszczoty. Gdyby chłopiec miał lepsze warunki, mógłby nawet nadawać się do ostatniej roli, jednak stało się inaczej.
Pogłaskała go po głowie, jak matka dumna z syna. Przez chwilę nawet pomyślała czy nie rozpuścić włosów, ale się rozmyśliła. Zamiast tego powiedziała ciepło:
- Mam dla ciebie kolejne zadanie. Musisz zaprzyjaźnić się z Kamilem. Zrozumiałeś?
- A co z tego będę miał? - Bezczelne pytanie zamiast usłużnego „tak”, zaskoczyło nauczycielkę. Zaskoczyło i rozzłościło.
- Może powinieneś zapytać, co stracisz, jeśli nie wykonasz mojego polecenia.
- Przepraszam, nie chciałem. - Autentycznie przerażony spuścił głowę.
Uniosła jego podbródek i spojrzała w ciemny błękit jego oczu. Strach mieszał się z nadzieją i uwielbieniem, kiedy spoglądał na swoją boginię. Miała gęsią skórkę.
- Wybaczam ci i zamierzam wynagrodzić. Chcę cię poczuć w sobie.
Konrad skamieniał, ale gdy wstała, zaraz się wyczołgał. Oparła się o blat biurka i pokręciła nęcąco wielką pupą. Wiedziała, jak to na niego działa, więc szybko poczuła dłonie na pośladkach. Najpierw masował ją dziko i zawzięcie, by wreszcie zlizać wzdłuż i wszerz upragniony rowek. Zauważyła, że coraz częściej i intensywniej dobiera się do odbytu, ale nie uznała za stosowne karcić go za ciekawość. W końcu rozszerzył ją i wsunął się tak głęboko jak potrafił w wilgotną cipkę. Pokręciła się na boki, czując go na każdej ściance. Konrad rozpoczął swój taniec.
Brakowało mu jeszcze płynności i zmysłowości. Dla niego liczyło się szybciej i mocniej. Nie protestowała, chciała być zerżnięta, chociaż chłopakowi brakowało jeszcze siły, by móc zaspokoić jej potrzeby w pełni.
- Jesteś taki wielki. Kim dla ciebie jestem?
- Jesteś moją panią.
- Nie! Kim jestem?
W ruchu bioder wyczuła niepewność, ale kilka pchnięć później przyjęła z ulgą, że kochanek załapał.
- Jesteś moją dziwką.
- Co robisz ze swoimi dziwkami?
- Rżnę je, jak mi się podoba. Jęcz, kurwo!
- Ach!
- Ty suko niewyżyta, podoba ci się? Lubisz jak rozrywam twoją cipę?
- Uwielbiam, nie przerywaj!
Słyszała w jego głosie pierwiastek nienawiści. Młodzieńcze dłonie ściskały jej fałdki, chlastały wibrujące pośladki i wbijały, na szczęście, krótkie paznokcie. Obudziła w Konradzie skrywaną krzywdę, którą dusił w sobie od początku ich nowych, intymnych relacji.
- Tylko na tyle cię stać? Miałam lepszych kochanków.
- Nikt nie był lepszy ode mnie. To dzięki mnie tak jęczysz.
- Udaję. Słyszysz, chłopczyku? Udaję, żebyś się nie rozpłakał.
- Ja... ci... pokażę!
Odgłos uderzających o siebie ciał przybrał na sile. Upragnione pieczenie wypełniło Wisłowską, doprowadzając ją powoli do szału. Chwyciła łechtaczkę i z niezwykłą intensywnością zaczęła ją masować.
- O Boże, nie przerywaj! Zerżnij mnie, mocniej!
- Aaa!
Nie przejmując się czy ktoś ich usłyszy, oboje wrzasnęli na całe gardło, dochodząc w gwałtownych spazmach. Nauczycielka zwaliła się na blat, próbując utrzymać własny ciężar na rozchwianych nogach. Nie wiedziała, co się dzieje z Konradem, ale jego głośne sapanie dobiegało z pewnej odległości. Minęło dobrych kilka chwil, zanim odzyskała sprawność i usiadła na fotelu. Konrad leżał zmęczony na podłodze.
- Wracaj do domu - rzekła obojętnie, wracając do papierów.
Chłopiec wkrótce zniknął, podkreślając swoją obecność głośnym trzaśnięciem frontowych drzwi. Jeśli liczył, że w ten sposób zamanifestuje oburzenie, grubo się pomylił, gdyż gospodyni pochłonięta była szukaniem kandydata, który przypominałby Kamila i spełniał inne, dość restrykcyjne wymagania.
Zapowiadała się długa i męcząca noc.