Pani Wisłowska (II)
8 marca 2016
Pani Wisłowska
Szacowany czas lektury: 18 min
Pamiętacie, co pisałem o jechaniu po bandzie odnośnie realizmu? Właśnie przebiłem się przez betonowa barierę...
Marta siedziała sztywno w ławce i zniecierpliwiona czekała na swoją kolej. Salę połączono z zapleczem, gdzie swoje biuro miał nauczyciel. Na masywnych, starych drzwiach wisiała kartka z napisem „Nie przeszkadzać”. Marta, drobna szatynka z okularami na nosie i włosami upiętymi w warkocz, przypominała wzorową uczennicę, którą była zgodnie z oczekiwaniami. Jednak w tej chwili jej myśli wcale nie koncentrowały się na nauce, chociaż czekała na spotkanie z nauczycielem. Przebierała nogami, obgryzała paznokcie i wodziła wzrokiem, próbując zaplanować najbliższą rozmowę, w której chciała prosić mężczyznę o odebranie jej dziewictwa.
Marta miała osiemnaście lat i była jedną z ostatnich dziewic w jej szkole. Najbliższe przyjaciółki już dawno miały inicjację za sobą. Słuchała opowieści, szczególnie tej najbliższej, Lilianny, która była wręcz chodzącą encyklopedią seksu. Opowiadała jej, jak to wyglądało z innymi dziewczynami. Wybierały fajnych chłopaków, chociaż w ich przypadku „fajny” było bardzo mało precyzyjnym określeniem. Po wszystkim dziewczyny chwaliły się, że było romantycznie, a partnerzy delikatni. Jednak ci „fajni” chłopacy krótko po wszystkim tracili swój tytuł, a z nim wszelkie zainteresowanie. Były też takie dziewczyny, które doprowadzone do szału „syndromem swędzącej cipki”, jak to nazywała Lilka, po prostu spijały się i oddawały pierwszemu chętnemu. Piły, gdyż alkohol miał złagodzić wręcz legendarny ból, którym straszyły ich starsze koleżanki. Pijaństwo pomagało tylko do pewnego stopnia, ale w efekcie rzadko pamiętały, kto był ich pierwszym. Była też jedna dziewczyna, która pewnego dnia pojawiła się w szkole z nowiutkim iPhone, czym wywołała wielką furorę w szkole. Krążyły plotki, że oddała za niego swoje dziewictwo. Marta była gotowa uwierzyć w to, gdyż w tym samym czasie dziewczyna zmieniła się. Chodziła przybita, ponura, nawet miała korzystać z pomocy psychologa. Najwyraźniej cena za telefon była zbyt wysoka.
Marta nie zamierzała naśladować swoich koleżanek. Nie zaliczała się do małej grupy cnotek, które czekały na swojego księcia, gdyż jak sama niedawno odkryła, ją również dopadł syndrom swędzącej cipki. Nie miała wątpliwości, że jej rówieśnicy wiedzieli o seksie niewiele więcej od niej, dlatego nie wierzyła, że jej pierwszy raz z jednym z kolegów będzie lepszy od doświadczeń przyjaciółek. Postawiła na doświadczenie przyjaciółki, która doradziła jej stanowczo tylko jedną konkretną osobę. Zniecierpliwiona czekała na swoją kolej.
Nagle otwarły się drzwi i z pokoju wyszły dwie rozchichotane koleżanki. Chodziły do innej klasy, ale i tak je rozpoznała. Ubrania i włosy były w pewnym nieładzie, obie miały rumieńce na twarzy i radośnie kierowały się do wyjścia. Zobaczyły Martę, zrobiły wielkie oczy, ale tylko się przywitały. „No pięknie. Jutro już wszyscy będą plotkować”, pomyślała, ale tylko uśmiechnęła się do nich i rzuciła krótkie „cześć”.
Robert Wędziak. „Nauczyciel od seksografii”, tak mówiły o nim dziewczyny, które już zdążyły „poprawić u niego oceny”, chichocząc przy tym nieprawdopodobnie. Zastanawiała się przez chwilę czy te dwie, które ją minęły, właśnie poprawiły swoje oceny, czy przyszły tylko dla zabawy, bo i takie się zdarzały. Z przykrością oceniała swoje pokolenie, jako te najbardziej rozpustne i pozbawione wszelkich hamulców.
Zrobiła głęboki oddech i wstała, po czym zapukała w drzwi.
- Proszę!
Weszła do środka i wstrzymała oddech. Za biurkiem siedział mężczyzna po trzydziestce o ciemnawej karnacji. Kruczoczarne włosy, chociaż krótkie, sterczały w różne strony. Na brodzie hodował kilkudniowy zarost. Siedział rozwalony na fotelu i wpatrywał się w laptopa. Robert uchodził za mężczyznę, który samego siebie nazywał: „wyluzowanym belfrem”. Zawsze był spokojny i uśmiechnięty, rzadko się gniewał, czasem rzucał dowcipy. Jednak pod przykrywką luzaka skrywała się zwierzęca natura, która przyciągała uczennice. Przymrużone oczy, które dla niewtajemniczonych wydawały się znudzone, tak naprawdę przewiercały niewinne dziewczę, wywołując podniecające dreszcze. Jego wygląd mógł sugerować luz, ale doświadczone oko dostrzegało lakier do włosów, który utrwalał z pozoru nieogarnięte włosy. Dostrzegało również, że niechlujny zarost ma bardzo równe granice. Dla chłopców faktycznie mógł przypominać kolegę z ławki, ale dziewczyny widziały w nim seksualnego predatora, któremu były gotowe oddać się tylko na jedno skinienie.
Marta spoczęła na krześle, unikając przenikającego spojrzenia mężczyzny.
- Pani Mielcarz, prawda? - zapytał niskim, spokojnym głosem.
- Tak, Marta Mielcarz.
Nauczyciel otwarł zeszyt, którego nigdy wcześniej nie widziała i przewrócił kilka stron. Popatrzył chwilę na coś, po czym przemówił zaciekawiony:
- Po ocenach widzę, że nie w sprawie poprawy pani przyszła. O co więc chodzi?
- Chciałabym, żeby odebrał mi pan dziewictwo.
Nie widziała sensu owijać w bawełnę, więc powiedziała prosto z mostu. Jednak reakcja, a dokładnie brak reakcji mężczyzny przestraszył ją. Nawet odrobinę nie drgnął, kiedy sformułowała swoją prośbę.
- W tym miejscu zakończymy naszą rozmowę. Nie wiem, co pani usłyszała od koleżanek, ale nie życzę sobie takich próśb. Do widzenia.
- Proszę. - Pochyliła się i z błagalną miną kontynuowała. - Chcę to zrobić z doświadczonym mężczyzną, który wie, jak traktować dziewczyny w moim wieku. Wszyscy wiedzą, co się dzieje w szkole, a o panu słyszałam same dobre rzeczy, dlatego tutaj jestem.
- W szkole nie brakuje przystojnych kolegów, powinna się pani zakręcić wokół jednego z nich.
- Oni wszyscy są amatorami, którzy nie wiedzą, jak traktować kobietę. Chcę zapamiętać swój pierwszy raz pozytywnie, a nie czerwienić się ze wstydu na samą myśl.
Nauczyciel spojrzał gdzieś obok niej, westchnął głośno i podrapał się po głowie. Nagle sięgnął po słuchawkę starego telefonu i wykręcił numer. Po chwili ktoś odezwał się po drugiej stronie.
- Potrzebuję twojej pomocy. Tak, o takiej pomocy mówię. Jestem u siebie. - Odłożył słuchawkę i zwrócił się do zbaraniałej Marty. - Musisz coś wiedzieć: mam pewne zasady. Nie zamierzam ci ich zdradzać, z wyjątkiem jednej dotyczącej dziewictwa. Otóż w takich sytuacjach jestem zmuszony do stosowania określonych procedur, które mają pomóc uczennicy przejść przez proces defloracji.
Marta słuchała z otwartymi ustami i nie rozumiała ani słowa.
- Staram się, aby proces był jak najmniej bolesny, a jednocześnie jak najbardziej przyjemny, dlatego zawsze towarzyszy mi konkretny nauczyciel.
Marta usłyszała, że drzwi do sali się otwierają i zamykają, po czym ktoś podchodzi do drzwi pokoju. Płeć rozpoznała od razu po stukaniu obcasów o posadzkę. Bez pukania do pokoju weszła ona. Królowa śniegu.
Takie miano, pomiędzy wieloma innymi, nadano nauczycielce biologii, która uczniów, bez wyjątków, traktowała z chłodnym dystansem. Jedynie starsi chłopcy nazywali ją gorącym lodem, ale zawsze w swoim towarzystwie, więc nie rozumiała gry słów.
Pani Wisłowska jak zwykle była w spódnicy i marynarce, dzisiaj w kolorze szaro-czarnym. Włosy niezmiennie zapięła z tyłu głowy, a na nosie miała swoje charakterystyczne okulary. Patrzyła na oboje poważnym wzrokiem, trzymając w ręce mały, szmaciany woreczek, który postawiła na biurku, kiedy się zbliżyła. Chłodnym tonem zwróciła się do dziewczyny:
- Pani Mielcarz... muszę przyznać, że jestem jednocześnie zaskoczona i nie. Przewidywałam, że kiedyś zgłosisz się do Roberta w sprawie swojej niewinności, ale osobiście liczyłam, że zrobisz to wcześniej.
Marta w ogóle nie wiedziała, co się dzieje, a ogarniająca ją panika kazała uciekać. Wstała i już kierowała się do wyjścia, kiedy nauczycielka odezwała się ponownie:
- Jesteś inteligentną dziewczyną, Marto. Nie byłabyś tutaj, gdyby było inaczej. Wiesz, że masz następujący wybór: albo puścisz się z kolegą, albo będziesz czekała nie wiadomo jak długo na swojego rycerza na białym rumaku, albo... skorzystasz z naszej pomocy.
Dziewczyna zatrzymała się w połowie kroku i powoli odwróciła. Musiała przyznać rację kobiecie, ale wciąż nie tak wyobrażała sobie przebieg spotkania.
- Jesteś zdezorientowana, rozumiem to. Spodziewałaś się upojnej chwili z nauczycielem, a pojawiłam się ja i nie wiesz, co się dzieje. Musisz zrozumieć, że uczniów takich jak ty, traktujemy poważnie i z troską o ich samopoczucie. Tu nie chodzi o zerżnięcie i puszczenie w świat, tylko o zapewnienie komfortu i przyjemności. Chcemy, żebyś wyszła spełniona i zadowolona.
Użyła trochę innych słów, ale chodziło właśnie o to, co Marta chciała osiągnąć, przychodząc do Roberta. Wciąż czuła się niepewnie, ale nie uciekała. Usiadła trochę zrezygnowana na tapczanie, który postawiono pod przeciwległą ścianą.
- No dobrze. Jak to będzie wyglądać?
- Cieszę się, że posłuchałaś głosu rozsądku. - Marta z trudem ukryła zdziwienie, kiedy zobaczyła uśmiech na twarzy kobiety. - Ale przede wszystkim musimy ustalić pewne sprawy. Czy chcesz to zrobić dzisiaj?
- Tak.
- Czy twoi rodzice będą się niepokoić, jeśli przyjdziesz później?
- Nie.
- Dobrze. W takim razie zacznijmy. Robercie, rozbierz się.
Powiedziała to tak zwyczajnie, że Marta na początku myślała, że się przesłuchała. Lecz mężczyzna posłusznie wstał i powoli zdejmował ubranie, zerkając na nią. Zaczerwieniła się, poczuła falę gorąca, rozchodzącą się po ciele i odwróciła wzrok.
- Moja droga, nie musisz się wstydzić. Oboje robimy to dla ciebie, więc nie powinnaś spuszczać głowy.
Niepewna swojego stanu umysłu spojrzała powtórnie na nagiego już mężczyznę i nie potrafiła oderwać wzroku. Gapiła się na klapniętego kutasa. Był cały pomarszczony, a w licznych nierównościach kryły się grube żyły. Naskórek skrywał pokaźną główkę. Nauczyciel był wygolony.
- Podejdź bliżej - przemówiła pani Wisłowska.
Coś się zmieniło w jej głosie. Chłód, do którego Marta była przyzwyczajona, gdzieś zniknął i zastąpiła go ciekawość z odrobiną troski. Dziewczyna podeszła i wciąż gapiła się bezwstydnie.
- Dotknij go - zachęciła ciepłym głosem nauczycielka.
Marta spojrzała z niedowierzaniem na nią, a kiedy zobaczyła kiwającą się głowę, powoli wyciągnęła rękę przed siebie. Dotknęła go nieśmiało i nie mogła uwierzyć, jaki miękki był. Mimo licznych zmarszczek miała wrażenie, że dotyka skóry niemowlęcia. Nagle penis zadrgał i uciekła dłonią przestraszona. Robert roześmiał się.
- Tak wygląda w stanie spoczynku. Nie będę opisywała ci budowy, bo to już przerabialiśmy na lekcji. Powinnaś go zobaczyć w stanie gotowości.
Marta zobaczyła, że nauczycielka ściągnęła marynarkę i rozpięła dwa górne guziki bluzki. Podeszła do Roberta i pocałowała go namiętnie. Odwzajemnił gest i mogła zobaczyć, jak języki przeskakują z ust do ust. Kiedy ręka kobiety zaczęła masować kutasa, Marta miała gęsią skórkę. Oddychała płytko, obserwując, jak powolnymi, ale zdecydowanymi ruchami nauczycielka masuje przyrodzenie nauczyciela geografii, rosnące dosłownie w oczach. Naskórek się cofnął i ukazał dużą, różową główkę. Jeśli coś pojęła w tamtej chwili to różnicę pomiędzy teorią, a praktyką - jedno usłyszeć o wzwodzie, a co innego zobaczyć go na własne oczy. W końcu kobieta oderwała się od ust mężczyzny i zwróciła się ze zmysłowym uśmiechem do dziewczyny:
- Teraz ty go dotknij.
Tym razem już mniej się ociągała i chwyciła pewniej. Ponownie wywarł na niej ogromne wrażenie. Chociaż skóra wciąż była delikatna, pod spodem wyczuwała twardą jak stal masę. Głaskała go wzdłuż i wszerz, obserwując z ciekawością jego drganie. W pewnym momencie spojrzała na mężczyznę i gdy zobaczyła jego uśmieszek, spłonęła rumieńcem.
- Podoba ci się? - zapytała nauczycielka.
- Jest... śmieszny. - Zachichotała krótko Marta.
- Gdybym za każdym razem dostawał złotówkę, jak to słyszę... - Robert udawał obrażonego, ale nie potrafił stłumić śmiechu.
- Teraz twoja kolej, Marto. Rozbierz się.
Rozbawienie momentalnie zniknęło, a zimny pot oblał plecy dziewczyny. Uważała, że jest brzydka. Nie była wysoka, małe piersi wyglądały karykaturalnie na tle dużych bioder. Tylko wielką, kształtną pupę uważała za jakieś pocieszenie. Teraz miała to wszystko pokazać publicznie obcym ludziom.
Z niechęcią zaczęła się rozbierać. Gdy zrzuciła bieliznę, skuliła się i zasłoniła, ile tylko potrafiła drobnymi rękami. Odwróciła wzrok, czekając na ciosy krytyki. Przemówiła nauczycielka biologii:
- Jesteś piękna. - Nieskrywany zachwyt w jej głosie kazał Marcie spojrzeć na nią z niedowierzaniem.
Tymczasem pani Wisłowska podeszła bliżej i położyła dłoń na jej ramieniu. Z zachwyconym wzrokiem śledziła dłoń, jak wędrowała po ramieniu, podbrzuszu, wracając pomiędzy piersiami i kończąc na policzku. Marta czuła się dziwnie, będąc dotykaną przez inną kobietę, ale jednocześnie jej zachowanie dodawało otuchy.
Wtedy zbliżył się Robert i położył dłonie na jej biodrach. Masował je delikatnie, po czym wzniósł się wyżej i zakreślił koła wokół drobnych piersi. Nie potrafiła na niego spojrzeć, ale jednocześnie nie stawiała oporu, pozwalając na masaż. Zesztywniała, kiedy ręka zawędrowała do zarośniętego łona, ale tylko do momentu, gdy mężczyzna ją obszedł. Na jego miejscu stanęła Wisłowska, teraz już w rozpiętej koszuli, odsłaniającej biały biustonosz, pozbywszy się jednocześnie swoich okularów. Uśmiechała się w zalotny sposób i położyła dłonie na uroczych piersiach uczennicy.
- Musisz zrozumieć, że dotyk jest niesłychanie ważny i jeśli czujesz się z nim źle, nic z tego nie wyjdzie. Nie tylko teraz, ale w ogóle. Musisz pragnąć, by mężczyzna cię dotykał, dlatego spróbuj nie walczyć, kiedy Robert się w ciebie wtuli.
Na te słowa poczuła, jak nauczyciel styka się z nią swoim ciałem. Rękami objął ją w pasie, a tymczasem wielki, nabrzmiały penis znalazł się pomiędzy jej dorodnymi pośladkami. Poczuła, jak ociera się o jej pochwę i znów przeszyły ją ciarki. Skierował ręce niżej, opierając je na pośladkach.
- Mmmm... - Przeciągnął zmysłowo spółgłoskę, po czym dodał: - Cudowne uczucie.
- No proszę - odrzekła zdziwiona nauczycielka. - Jeszcze nigdy nie słyszałam zachwytu w jego głosie. Musiałaś wywrzeć ogromne wrażenie.
Komplement znacznie podniósł jej samoocenę, dlatego nie opierała się, kiedy nauczycielka zaczęła masować jej piersi. Zagryzła przy tym usta i drażniła sterczące sutki. Dotykające ją dłonie, zapach skóry Roberta i perfum Wisłowskiej wywoływał podniecenie i nawet nie wiedziała, kiedy położyła dłonie na udach mężczyzny.
- Czas na kolejny etap. Połóż się, moja droga.
Posłusznie rozłożyła się na tapczanie, już w ogóle nie zasłaniając intymnych miejsc. Nauczycielka podeszła bliżej, zagięła jej nogi i rozszerzyła mocniej. Potem usiadła na ziemi obok, pochylając się nad twarzą Marty. Robert uklęknął na przeciw i głaskał jej łono.
- Musisz wiedzieć, że łechtaczka jest kluczowym elementem podczas seksu. To z niej płynie największa przyjemność i wywołuje najwspanialsze orgazmy. Robert użyje języka, by zapewnić ci rozkosz.
Marta spojrzała niepewnie na niego, obawiając się, że wygląd lub zapach jej szparki go odrzuci, lecz jego mina wyrażała jedynie podniecenie wymieszane z zachwytem. Zbliżył swoją twarz i podrażnił ją pojedynczymi machnięciami. Zapiszczała, zesztywniała, wtedy kobieta położyła dłoń na jej ramieniu.
- Nie denerwuj się. Zaraz poczujesz coś cudownego.
Dziewczyna spojrzała na nią, szukając potwierdzenia słów w jej minie, ale wzrok utkwił w pokaźnym biuście, który wylewał się z biustonosza. Robert już nie drażnił jej, tylko regularnie lizał. Nieznane uczucia budziły się w dziewczynie, kiedy ciepły język masował niewinną łechtaczkę. Czasem dotykała samej siebie, ale nie dostarczała tyle przyjemności, co język Roberta. W końcu podgryzał ją delikatnie, a ona podnosiła głos i wyginała się od słodkiej tortury. Jakby tego było mało, nauczycielka jeździła palcem po jej brzuchu i ramionach, czasem zataczając przyjemne kółka wokół piersi.
- Kobieta posiada wiele sfer erogennych. Z czasem poznasz je wszystkie i nauczysz się z nich korzystać dla własnej przyjemności.
Palce wędrowały pod pachę, wokół pępka, głaskały szyję, piersi, szturchały sutki. Marta zamknęła oczy, przygryzła wargi i pozwalała rozkoszy przepływać przez nią. Nagle kobieta zaczęła lizać jej ucho i szyję, a Robert niemalże zatapiał się w jej cipce. Naciskał mocno, zasysał fałdki, chwytał wargami i tarmosił. W końcu nie wytrzymała i wrzasnęła. Tylko interwencja pozostałych zapobiegła szaleńczemu wierzganiu. Przytrzymali ją za nogi i ręce, gdy próbowała się wyrwać od nieopisanego bólu i przyjemności. Czuła, jakby chciała sikać, ale wrażenie było cudowne i rozchodziło się po całym podbrzuszu. Poruszała biodrami w górę i w dół, jakby chciała coś lub kogoś strząsnąć. W końcu opadła z sił.
Zamknęła oczy i poczuła, jak ktoś ją głaska. Zapytała trochę nieprzytomnie:
- Czy już nie jestem dziewicą?
- Nie, moja droga. Miałaś orgazm, ale wciąż jesteś dziewicą. Teraz po prostu bardziej rozluźnioną - mówiła ciepło, lekko rozbawiona.
Marta spojrzała na nią i zdziwiona zauważyła, że nauczycielka nie ma już ani bluzki ani biustonosza. Duże piersi dyndały tuż nad jej głową.
- Robert teraz w ciebie wejdzie. Ma dużego penisa, ale będzie delikatny. Prawda? - Szorstkie pytanie skierowała do mężczyzny, który potulnie pokiwał głową. - Podobają ci się moje piersi?
- Tak.
- Możesz ich dotknąć.
Marta nie wiedziała, dlaczego cycki starszej nauczycielki tak ją pociągają, ale bardzo chciała ich spróbować. Położyła dłoń i zaczęła je głaskać. Kobieta pochyliła się nad nią, ułatwiając zadanie. Sama też nie pozostała obojętna i pochwyciła jej pierś. Masowały się obie i Marta nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje wokół. Nie zauważyła, jak Robert wyciągnął z przyniesionego woreczka prezerwatywę i butelkę z oleistą cieczą. Nałożył gumę, posmarował olejkiem i teraz przymierzał się do pierwszego pchnięcia. Na razie tylko głaskał ją członkiem, a ona w tym czasie już przyssała się do masywnej piersi kobiety. Zaciągała się zapachem jej perfumowanej skóry i lizała grudkowaty sutek. To wszystko wydawało się złe i podniecające zarazem. Kiedy w końcu Robert wsunął się w nią, poczuła jedynie chwilowe ukłucie i pieczenie. Dopiero gdy wchodził głębiej, zwróciła uwagę na niego. Próbowała określić uczucie, które ją ogarniało. Nigdy nie odbierała takich wrażeń i nie wiedziała, czy kwalifikować je jako ból, czy jako rozkosz.
Nauczycielka masowała jej piersi, przykładała swoje do jej twarzy, żeby Marta je ssała, a kutas powoli wchodził i wychodził. Unosiła się wraz z nim, nieprzyzwyczajona do dotyku. Kiedy duży żołądź prawie się wysuwał, czuła ukłucie, oprócz tego przyjemnemu masowaniu pochwy towarzyszyło mrowienie na przemian z pieczeniem. Zapadła się w rozkoszy.
- Spójrz, jak gładko w ciebie wchodzi. Jesteś niezwykle wilgotna.
Pośród sapania i pojękiwania przebił się głos nauczycielki, która swoim ramieniem podniosła głowę Marty. Uczennica zobaczyła, jak Robert znika w niej coraz szybciej. Jej podbrzusze drgało, gdy wchodził do samego końca. Robert już nie był delikatny, ale Marta osiągnęła ten punkt, w którym przestawało to mieć znaczenie.
- Podoba ci się?
- Tak - odrzekła stłumionym głosem.
Zamknęła oczy i wtedy poczuła dłoń na łechtaczce. Na początku przeszył ją dreszcz, gdyż ta wciąż pozostawała nadwrażliwa po orgazmie. Jednak delikatny dotyk złagodził nieprzyjemne wrażenie, aż w końcu dwa palce dostarczały nieopisanej rozkoszy. Objęła ramieniem kobietę, próbując przyjąć rosnącą falę uniesienia. Jej jęki zamieniały się powoli w krzyki. Wreszcie nadeszło to finalne pchnięcie. Nawet się go nie spodziewała i z rosnącym przerażeniem czuła, jak potężne uczucie rozlewa się po jej podbrzuszu. Ciarki niemal odrętwiały kończyny. Krzyczała wniebogłosy, próbując wyrzucić z siebie nadmiar niespodziewanej ekstazy. Znów musieli ją przytrzymać, żeby nie spadła z tapczanu. Podobnie jak wcześniej, gdy orgazm osłabł, zwaliła się nieprzytomna, podrygując jeszcze przez pewien czas. Krzyk zamienił się w urywany jęk. Uchwyty zwolniły i nie wiedziała, co zrobić z rękami. Jak przez mgłę słyszała rozmowę dwójki nauczycieli.
- Doszedłeś?
- Nie.
- Chyba wiem, jak temu zaradzić.
- O czym myślisz? - Głos Roberta zrobił się wesoły.
- Chciałabym znów poczuć się jak ona.
- Dupcia?
- Ale bez olejku.
Martę zainteresowała wymiana zdań, wiec otwarła półprzytomne oczy i obserwowała ich. Wisłowska rozłożyła się na biurku, wypychając potężną dupę przed sterczący członek mężczyzny. Ten chwilę ja podrażniał, na co zareagowała rozkosznymi syknięciami. Robert splunął na rękę i wtarł plwocinę w krwistoczerwony czubek, z którego już zdjął zapaskudzoną prezerwatywę. Zobaczyła, jak wchodzi w odbyt nauczycielki - bez ostrzeżenia i z całą siłą. Jęknęła głośno i powiedziała:
- Zerżnij mnie. Zerżnij jak nigdy wcześniej.
Prędkość, z jaką wchodził w jej odbyt, wystraszyła Martę. Pomyślała, że gdyby postąpił tak z nią, krzyczałaby od strasznego bólu. Tymczasem Wisłowska rozpływała się w uniesieniu, kiedy była grzmocona z całą zawziętością. Ten widok, wbrew wszelkiej logice, ponownie rozbudził Martę. Nieświadoma własnych ruchów, powędrowała ręką ku dołowi i pomasowała wrażliwą łechtaczkę. Zajęczała cicho, ale nie przerwała. Kiedy kopulująca para robiła się coraz głośniejsza, a nieuchronny koniec zbliżał się w dźwięku skrzypiącego biurka, ona również zintensyfikowała dotyk. Szarpała cipką, wkładała palce do środka, drapała łechtaczkę paznokciem i doszła w tym samym momencie, kiedy spazmy przeszyły nauczycieli. Oboje krzyknęli, potem Robert wysunął się i mogła zobaczyć jak kapie z niego nasienie. Oblizała wargi i przymknęła oczy.
Doprowadzenie się do porządku zajęło jej pół godziny. Wyszła cicho, nie zwracając uwagi dorosłych, którzy wciąż nadzy rozmawiali o jakichś służbowych sprawach. Zamknęła cicho drzwi i uśmiechając się z satysfakcją, opuściła salę lekcyjną. Rozmyślała nad jej rozdziewiczeniem, koncentrując się głównie na własnych orgazmach, kiedy wpadła na chłopca. Impakt nie był duży, ale wystarczająco zaskakujący, żeby krzyknęła.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską.
- Tak, po prostu się wystraszyłam.
- Nie takie rzeczy chce usłyszeć chłopak od dziewczyny - zażartował.
- Wybacz, jestem rozkojarzona. - Odwzajemniła uśmiech.
- Marta, tak?
- Zgadłeś. A ty jesteś Konrad?
- Bingo!
- No to cześć.
- Hej.
Wymienili się uśmiechami bez wyrazu i Marta ruszyła w swoją stronę. W tym samym momencie Konrad zapomniał o istnieniu dziewczyny i wpatrywał się w drzwi pomieszczenia. Obgryzał paznokcie zdenerwowany przemijającym czasem bez ukochanej pani Wisłowskiej. Wyciągnął telefon i jeszcze raz odczytał wiadomość nauczycielki: „Bądź pod salą geografii za czterdzieści minut”. Tylko tyle i aż tyle. Przeanalizował ostatnie polecenia, upewniając się, że wypełnił je perfekcyjnie. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczył w niej lekko zdyszaną i zarumienioną nauczycielkę biologii. Wszedł, z trudem maskując entuzjazm. Już miał zdać raport z postępów otrzymanych zadań, kiedy dostrzegł nauczyciela. Poprawiał sweter i rozczochrane włosy. Gęsta atmosfera była aż nadto wyczuwalna.
Zacisnął pięści, zerkając na Roberta z nienawiścią. Pomiędzy kolejnymi wyzwiskami w jego kierunku, które jednak nie opuściły zaciśniętych ust, przewijały się wizje tortur, jakie zadawał bestii, bezczeszczącej jego boginię. Dopiero zimny ton kobiety przywrócił go do pionu.
- Zrobiłeś wszystko, co ci kazałam?
- Tak.
- Dobrze, mam dla ciebie kolejne zadanie. Minąłeś pewną dziewczynę, prawda?
- Martę, jak jej tam.
- Tak... Śledź ją aż do jej domu.
- Dobrze - odpowiedział z pewnym oporem, świadomy, że nie są sami.
- Wieczorem, jak wrócisz do domu, powiesz mi, co widziałeś. Pamiętaj, żeby nie dać się zauważyć.
- Nie ma sprawy - odrzekł pełen entuzjazmu, na myśl o nagrodzie, która spotka go wieczorem.
Opuścił klasę, zastanawiając się nad częścią ciała, której skosztuje już za kilka godzin, zapominając o istnieniu niemego świadka ich rozmowy.
- Uwiodłaś kolejnego. - Robert bardziej stwierdził, niż zapytał. - Powiedz mi, dlaczego tak interesuje cię ta Marta? I skąd wiedziałaś, że do mnie przyjdzie?
- Nie wiedziałam, liczyłam na to.
- Ale po co ci ona?
- Nie twoja sprawa.
- Hej, dla ciebie wcisnąłem jej kit o specjalnym traktowaniu dziewic, kiedy mogłem ją zerżnąć, jak by mi się spodobało.
- A spodobałoby ci się bardziej niż ze mną jako obserwatorem i uczestnikiem?
Uśmiechnęła się i podeszła do opartego o biurko kolegi. Obejrzała go od stóp do głów i przejechała ręka po kroczu.
- To nie twój interes, czego chcę od Marty, a co do nagrody za swoją pomoc, to chyba była wystarczająca na zapleczu. - Ścisnęła spodnie, wprawiając mężczyznę w drganie. - Nie martw się, to była ostatnia przysługa, o jaką poprosiłam.
Ton, z jakim wypowiedziała ostatnie słowa i to, że bez pożegnania opuściła salę, wprawiły Roberta w nieprzyjemny stan. Poczuł się porzucony, chociaż nigdy nie czuł do Wisłowskiej niczego oprócz chwilowych wybuchów pożądania. Łączył ich seks i wspólne przysługi, ale najwyraźniej ten układ dobiegł końca. Wesoły nastrój zaliczenia dziewicy i nauczycielki gdzieś uleciał, pozostawiając chłód samotności.