Robert (VI)
12 lutego 2023
Robert
Szacowany czas lektury: 8 min
–– Rozdział 6 ––
Nie mogłem uwierzyć, ale ona nawet w domu nosiła obrożę i przypuszczam, że robiła to celowo, mi na złość.
Do tego zaczęła nosić tak krótkie sukienki do pracy, że nawet mi było wstyd przed ludźmi.
I choć mogłem zrozumieć dom, samochód przy drodze, czy domek nad jeziorem, ale obnosić się wśród obcych?
Przecież ludzie nas znali i wiedzieli, że mamy dzieci, i że jesteśmy rodziną.
Więc, po co inni musieli być tego świadkiem?
A może, to ich właśnie nakręcało?
Albo tak się przejęła rolą suki, że nie zwracała już uwagi na zdania innych ludzi?
I to niby ja byłem zboczony…?
Oczywiście, że byłem, ale ja… robiłbym to normalnie i sprawy naszego seksu, zachowałbym tylko dla nas.
***
Przez wiele dnie nic się nie nagrało, aż… jednego dnia wpadli i od razu zaczęli na ostro.
Na szczęście mama była wtedy z dziećmi na placu zabaw, a ja w firmie, ale… co by było, gdybyśmy na przykład… byli w domu?
Nie mam pojęcia?
No nic.… rozsiadłem się i drżącymi rękoma… włączyłem.
A oni… jak zakochani…
– Rozbierz mnie.
– Tak Panie.
Powiem tak… psychicznie już od wielu lat byłem przygotowany na to, aby oglądać moją żonę w intymnych sytuacjach. I choć teoretycznie tego właśnie chciałem, to jednak w marzeniach, moja ukochana miała… przede wszystkim bawić się seksem.
Niestety… zobaczyłem coś, czego… się nie spodziewałem.
Coś obcego, pomieszanego ze smutkiem, a nawet… poniżeniem.
Niestety, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, te widoki i tak… zadziałały…
– Obciągaj głębiej.
Wzięła, ale i się zakrztusiła, a on…
– Głębiej suko mówię.
– Jest dość gruby i długi.
– Poczekaj.
I uderzył ją w policzek.
Cholera, stanął mi jeszcze mocniej.
– Jak mówię, tak masz robić.
Zaczęła od nowa, tylko że ponownie się krztusiła i aż zaczęła kaszleć, a ślina jej ciekła po całej brodzie.
– Dobrze, jeszcze się nauczysz, a teraz wyliż mi jajka.
Jezu… ten widok dosłownie rozerwał mój środek, bo tak wpychała głowę w jego uda, że aż mi zaczynało, brakowało oddechu.
I było to bardzo ciekawe, bo robiła to… dosłownie z uwielbieniem, a przecież przed chwilą uderzył ją w twarz…
Niepojęte…
W pewnym momencie Sławek usiadł w fotelu i wziął lewą nogę na bok.
Ta oczywiście jeszcze głębiej zanurzyła się w jego kroczu, ale on, po chwili, zsunął się niżej i powiedział…
– Wyliż mi dupę…
I w tym momencie, gdy ona… bez słowa wcisnęła swoją głowę, poczułem to wyobraźnią.
Kurwa mać!!!
Ale szmata, ja nie mogłem nawet dotknąć jej słoneczka, a ona JEMU liże dupę?
I jeszcze tak bezczelnie wypina swoją… kształtną… z pięknymi udami… wprost do kamery?
A ja?
No cóż… spuściłem się, bo jak można było to wytrzymać?
– Ok, zostań w tej pozycji.
Wstał, ustawił się za nią, a potem napluł jej na tyłeczek i przyłożył.
O cholera…!!!
Tego jeszcze nie grali.
– Sławku nie… proszę…
– Wstań…!
Wstała i tak ją uderzył, że aż się przewróciła, a potem podszedł do niej, szarpnął za włosy i krzyknął…
– Kurwo, czego nie zrozumiałaś?
– Przepraszam.
– Wypnij się, bo pożałujesz.
Cholera, znowu mi stanął, ale zamiast się cieszyć, to zacząłem denerwować, bo nie spodziewałem się, że patrząc na jej cierpienie, będzie mnie to brać.
I im bardziej on ją szmacił, tym było mi przyjemniej.
Cholera… może to jakaś wewnętrzna potrzeba kary dla niej, albo poczucie sprawiedliwości?
Nie miałem pojęcia.
Niestety, gdy zasadził jej w tyłek, to bardzo głośno krzyknęła, ale on, zamiast przerwać, tylko ją opierdolił…
– Zamknij się kurwo.
I zaczął jazdę… nie zwracając uwagi na jej płacz.
Nie poznawałem go, bo zawsze był miły i wręcz szarmancki, a tutaj proszę… prostak i cham.
Walił ją i szarpnął za włosy, a potem nachylił do jej ucha…
– Zaraz będziesz mi dziękować.
Ona nadal płakała, ale już się nie wyrywała, za to on jechał równo.
I wtedy stało się coś dziwnego, bo przestała, a zaczęła jęczeć i robiła się coraz głośniejsza.
Aż w pewnym momencie usłyszałem…
– Możesz mnie jeszcze mocniej wypierdolić?
Czy to był jej głos?
– Mówiłem, że mi podziękujesz.
– Tak… tak… wal swoją sukę w dupę… już jest mi dobrze…
I usłyszałem znajome wycie…
Cholera ona dostała orgazm!!!
A że Sławek nie przestawał, to po minucie dostała drugi.
I wtedy znowu strzeliłem… razem z nim.
Kurwa mać, co on jej zrobił?
Padli na dywan, a ona rzuciła się do całowania.
– Dziękuję Panie, dziękuję.
– Mówiłem.
– Nigdy nie miałam w dupce i nikt się tam nie zlał, a z tobą dostałam dwa orgazmy.
– No proszę…
– A wiesz, jak mi było dobrze…?
– Suczko… oczywiście, że wiem.
– Naprawdę?
– Jesteś biedna, bo mało wiesz o dobrym seksie, ale pożyjemy i zadowolimy cię jeszcze na wiele sposobów.
– Już dziękuję.
– No to powiedz teraz, kto jest dla ciebie najlepszy…?
– Tylko ty… mój Panie.
Zamknąłem laptop i się zamyśliłem.
Czyżby Sławek miał rację, że jej nie rozumiałem i dopiero przy nim zacznie rozkwitać?
Czyli… będzie szczęśliwa?
A… moje jedynie pragnie… jednak się spełni?
Wiem, że dla wielu będzie z was, będzie to niezrozumiałe i że będę dla was ciotą, ale moja prawdziwa miłość istnieje nawet wtedy, gdy boli…
I choć mogłem żałować, wybrzydzać i się użalać, to spojrzałem na to w swój sposób.
Po pierwsze, było to cudowne i piękne nagranie, po drugie odkryłem w sobie nowe uczucia, których nigdy przedtem nie znałem.
I powiem tak… było bosko, bo i tak bym się na to zgodził.
I co z tego, że bolało, kroiło serce i cisnęło łzy…?
Musiałem to wytrzymać… dla niej… i dla siebie…
***
Następne dni były dość podobne.
Ona szła do pracy, a mama coraz częściej przychodziła do dzieci i mi pomagała.
A ja w tym czasie leciałem do hurtowni i w miarę szybko ogarniałem dostawy oraz polecenia dla magazyniera, a potem robiłem zakupy do domu.
Następnie obiad, zabawy z dziećmi i pranie…
Tylko że gdy wracała, to chodziliśmy obok siebie bez słów, jak dwoje obcych ludzi.
I z czasem… ta cisza… zaczęła normalnie krzyczeć.
Bo w każdym odwróceniu wzroku mówiła, że… już nie kocha.
A gdy mijała dzieci, bez zapytania się o cokolwiek, to mówiła… mam was gdzieś.
I na koniec… wychodząc, z nim pokazywała, że nasze życie… nie jest już jej życiem.
Nie mogłem tego zrozumieć i patrzyłem coraz częściej na nią jak na osobę, która straciła rozum i zwyczajne poczucie odpowiedzialności, a nawet człowieczeństwa, bo co dzieci były winne?
Powoli, więc, w nasze życie zaczęła wkradać się obojętność i coraz częściej zdawałem sobie sprawę, że ona wraca, nie na moją prośbę, tylko dla swojej wygody.
I choć ciągle ją kochałem… to dość często płakałem z bólu.
Tyle że lubiłem wiedzieć, że jest w domu, bo gdy wracała, to zawsze była nadzieja.
Oczywiście… zdawałem sobie sprawę, że do tej pory żyłem w świecie iluzji, który i tak rozpadłby się w jakimś momencie, ale postanowiłem żyć dniem obecnym, jutrzejszym i… każdym następnym.
***
Pewnego dnia przyśnił mi się rybak i uznałem to za znak, aby wziąć się w końcu w garść.
Do tego, gdy wyszła w pośpiechu, nie zamykając nawet drzwi i gdy dzieci zaczęły kichać, to uznałem, że czekanie na rozwój sytuacji, staje się bezsensowne.
No, bo… ona sobie, a my jakbyśmy nie istnieli.
Więc… na drugi dzień, pojechałem do sklepu i kupiłem buty sportowe, a potem poszedłem biegać.
I znowu dostałem znak, bo na piątym kilometrze dogoniłem starego znajomego, który przygotowywał się do triathlonu i sobie porozmawialiśmy. Opowiedział, co robi i jak jest ciężko, ale i jak wspaniale. A mnie… zwyczajnie olśniło.
Zresztą ostatnio lubiłem słuchać, co niesie wiatr, czyli odgadywać podpowiedzi losu, więc postanowiłem zrobić to samo.
Czyli… zacząć trenować na poważnie i to właśnie do triathlonu.
Poradził mi, że jeśli mnie stać, to najlepiej kupić bieżnię, hantle, rower stacjonarny i powoli budować formę w domu.
Oczywiście bałem się, że moja znowu zacznie gadać o pieniądzach, wiec wszystko postawiłem w hurtowni.
A potem ułożyłem sobie treningi tak, że w jeden dzień biegałem, potem ćwiczyłem hantle, następnie rower, a koniec zrobiłem największy krok w życiu, czyli pokonałem swój strach i… zapisałem się basen.
Na początku szło bardzo ciężko, ale gdy zwiększyłem treningi do trzech w tygodniu, to zaczynało widać efekty.
Tylko że gdy raz płaciłem trenerowi za lekcje, to przyszła refleksja, a może ona miała rację, że byłem skąpcem…?
Według mnie żyliśmy normalnie, ale prawda była taka, że zawsze wszystkie pieniądze były w towarze, więc na dobrą sprawę, nie było w domu takich luźnych… do wydania.
Ale przecież nie ograniczałem jej i miała na fryzjerkę, kosmetyczkę, albo ciuchy.
A jeśli jej spojrzenie na to było inne, to w rodzinie powinniśmy ze sobą rozmawiać, prawda?
Czyli, co?
Teraz Sławek zacznie ją utrzymywać?
A może bardziej jego ojciec, bo tego mercedesa, to właśnie on mu kupił w salonie. Ale jeśli miałaby dostawać naprawdę pięć tysięcy, to może…?
Ja niestety nie zarabiałem więcej, tylko że dla mnie, porównywanie pieniędzy z rodziną, było absurdalny tłumaczeniem.
Ale nie ma złego, co na dobre nie wyjdzie, bo od czasu, gdy była z nim, to ani razu nie powiedziała… daj na kosmetyczkę, albo na zakupy.
Więc, gdy… będzie miała swoje pieniądze, to niech sama rządzi i zobaczymy, czy naprawdę aż tak mało mieliśmy?
Zapraszam do sklepu wiernscwniewiernoci.pl