Ilustracja: Jakob Owens

Robert (IX)

6 marca 2023

Opowiadanie z serii:
Robert

Szacowany czas lektury: 16 min

To pierwsza część z pięciu sagi Wierność w niewierności.

                                                               –– Rozdział 9 ––

Odwiózł ją dopiero w niedzielę wieczorem i niestety, jak zwykle, nie okazała żadnego zainteresowania dziećmi, po prostu poszła do siebie spać.

Mogłem zrozumieć, że nie będzie się do mnie odzywać, ale one za nią tęskniły i niczym nie zawiniły. Jedyne szczęście było w tym, że były małe i może nie będą tego pamiętać?

W poniedziałek rano chciałem jej nawet coś powiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że to dorosła kobieta i na dodatek matka, więc powinna swój rozum mieć.Trudno, niech ona żyje, jak chce, a my będziemy robić swoje.

A u mnie działo się dużo, bo wziąłem się za ogród według mojego pomysłu.Ale, że miałem już sporo kasy, to wynająłem firmę, a oni wykarczowali wszystko, potem posadzili dziesiątki tui, na środku zrobili skalnik, a z boku klomby z kwiatami.

Do tego dwie magnolie, pnącze milinu, a od płotu na trzy metry wysypali korę, sadząc płożące krzaczki w pięciu gatunkach.
Oprócz tego cały płot z siatki został wyrzucony, a na jego miejsce zbudowali nowy klinkierowy, z deskami pośrodku.

A moja, jak zwykle, zapytała się tylko o jedno… ile to kosztowało i czy nas stać?
Czyli nadal to samo…
Aż przykre.
A mi pieniądz lał się tak ostro, że przestałem nawet liczyć.

Tylko że po czasie zaczęło się to robić niebezpieczne, więc po naradzie ze wspólnikami, wzięliśmy kancelarię prawną, która tak zrobiła, że nasza kasa stała się legalna i zaczęliśmy nawet płacić normalne podatki.

Aż przyszedł najważniejszy dzień w moim życiu, ten, który zmienił wszystko.
Po jednej z dostaw, przy kolacji, powiedzieli mi, że jest szansa na jeszcze większy układ i czy w związku z tym, dam radę załatwić więcej towaru?

No nic, trzeba było pojechać do Niemiec na poważniejsze rozmowy.

Pojechałem, ale gdy wyjaśniłem kolegom sprawę, to powiedzieli, że aby to załatwić, to trzeba spotkać się z jakimś Turkiem.
I mnie zawieźli do gościa, który… urzędował w dobrym hotelu, a że miał czterech ochroniarzy ze spluwani, to szybko zrozumiałem, że będę rozmawiać z szefem wszystkich szefów.

Na szczęście znałem niemiecki dość dobrze ze szkoły, więc po przedstawieniu mnie, zaczęliśmy rozmawiać sami.
I po dobrej godzinie moich tłumaczeń, zgodził się z nami współpracować.
Zmienił tylko jedno, aby w jednym tirze był zawsze tylko jeden rodzaj towaru, na przykład proszek, albo płyny.

I niby było wszystko w porządku, tylko że wtedy zrozumiałem, iż dla niego, to ja zostałem twarzą naszego interesu i teoretycznie, odpowiadałem za wszystko.
Oczywiście spotkanie ze wspólnikami było olbrzymią radością, ale od razu wspomniałem, że są to, bardzo mocni ludzie, którzy, co prawda, dadzą nam zarobić, ale nie możemy się spóźnić z żadną płatnością.

Szczególnie że będą przyjeżdżać po kasę, więc jak ich zobaczą, to sami zrozumieją powagę sytuacji.
Bo nie powiedziałem jeszcze tego, ale wtedy… gdy zobaczyłem ich, to prawie się… no… wiecie.
Na koniec więc głośno i wyraźnie dodałem, że nie chciałbym, mimo wszystko, skończyć w jakimś dole z kulką.
– O nic się nie martw i pamiętaj… złotej kury się nie zarzyna.

***

Do grudnia, co miesiąc, szło sześć tirów i co dwa tygodnie rozliczaliśmy się z człowiekiem turka. A że wszystko chodziło jak w zegarku, to nim się obejrzałem, na konto wpływało sto tysięcy złotych, co miesiąc, po podatkach.

Kurwa, jak było dobrze!!!
Tylko, dlaczego tak późno…?

I to był drugi moment, gdy przestałem lubić los, bo co z tego, że mi dał, jak przedtem wszystko odebrał.
Co prawda psychicznie byłem coraz silniejszy i nadal jak wariat kochałem swoją żonę, tylko że osoba, która z nami mieszkała, zwyczajnie… przestawała nią być.
I najważniejsze… nie bałem się już gadania Sławka o prawnikach, a nawet… zacząłem podejrzewać, że to były tylko jego przechwałki przed nią.

Niestety, po tych urodzinach nie przychodzili już do nas i nie wiedziałem, gdzie się podziewa, ani, co robi?
A ja nająłem opiekunkę, panią Jolę, aby odciążyć mamę, a potem wyremontowałem całą piwnicę.  Wszędzie położyłem płytki, ściany wygładziłem gipsem i przeniosłem do domu cały sprzęt, tworząc własną siłownię.

Do tego zawiesiłem 65-calowy telewizor, kupiłem listwę i w bardzo przyjemnych warunkach budowałem swoją formę, szczególnie że znowu szło na zimę.
I choć życie leciało swoim torem i teoretycznie wszystko było w porządku, to… jednak nie było, bo codziennie bolało mnie, że moja żona wszystkich w domu traktuje jak powietrze.

Co prawda, pani Jola nie reagowała i bez słowa zajmowała się dziećmi, a mama jakby się przyzwyczaiła, ale dla mnie… ta atmosfera była nie do zniesienia.
Szczególnie że zniknęła z jej twarzy radość, a pojawiła się obojętność.

Oczywiście nie zapytałem, czy nadal jest szczęśliwa, bo to byłoby bez sensu, ale coraz częściej zastanawiałem się, czy… gdy w końcu się opamięta, to ucieszę się tak, jak jeszcze pół roku wcześniej?

***

W grudniu miałem urodziny, ale nikomu nic nie powiedziałem, bo i po co?
Ale zostałem zaskoczony, bo zadzwonił sam Sławek.
– I co tam, robisz imprezę?
– Nie za bardzo, bo nie mam, dla kogo?
– Kup dobry alkohol, bo my przyjedziemy na pewno.

Kurwa… mój niegdyś przyjaciel, serdeczny kolega, a teraz wróg, przyjdzie na moje urodziny w gości… z moją żoną.
Przecież to nienormalne.
Powinienem był odmówić, ale tak naprawdę, to… zaczynałem mieć ich w dupie, a słowo obojętność, coraz częściej zaczęło wypełniać moje serce.

A gdy skończyłem z nim rozmawiać, to przypomniałem sobie jego pierwszą wizytę i roześmiałem się do łez.
Bo treningi tak wzmocniły moje ciało, że potrafiłem wyciskać trzy razy więcej niż na początku, więc gdyby teraz mnie uderzył, to oddałbym mu, że aż strach.

Zresztą każdego dnia siłownia pompowała mi mięśnie i samą masą, zwiększyłem wagę do 85 kilogramów, więc, jak to się mówi… byłem nadal chudy, ale już byk.
Tylko że im więcej miałem siły, tym większy spokój odczuwałem i naprawdę, szczególnie on, coraz mniej mnie obchodził.

***

Nadszedł w końcu dzień, w którym powinienem być wesoły i szczęśliwy, a tak naprawdę… byłem niesamowicie smutny, bo kiedyś wspólnie robiliśmy jedzenie i stoły, a teraz, jak samotny człowiek, korzystałem z pomocy pani Joli.

No, bo moja oczywiście… rano wyszła i dopiero przyjechała z nim.
Jako gość do… no właśnie, do kogo?
Ech…

Przyjechali, a Sławek wszedł już lekko podpity i dość niechlujnie ubrany, za to moja wyglądała obłędnie.
Miała piękną sukienkę, która ledwo zakrywała jej tyłek i oczywiście była bez stanika, a jej szpilki i pończochy tylko dopełniały piękności obrazu.

A ja… za każdym razem, gdy widziałem ją taką seksowną, to żałowałem dnia, w którym to wszystko zepsułem.
– A gdzie Kasia? – zapytałem.
– Jest w ciąży i bardzo źle ją znosi.
– To, co… będziesz się żenić?
– Popierdoliło cię…?

Wciągnąłem głęboko powietrze i wewnętrznie się roześmiałem.
Kasia… w ciąży?
Ciekawe i… to bardzo.
Czyżby jakieś plany… komuś… nie za bardzo zaczęły wychodzić?
I wtedy pomyślałem, a może los… zaczyna coś odkręcać?

Ale zaraz mi przeszło, bo… zrozumiałem, że gdyby zaszła, na przykład, rok temu, to moja nie zaczęłaby romansu z facetem, który miałby dziecko z inną kobietą, prawda?
A pewnie i ja nie zaproponowałbym mu tego?
Cholera… tak dobrze szło i znowu dostałem w dupę!!!

Niemniej, była to sytuacja do obserwacji, bo w momencie, w którym Sławek mówił o ciąży Kasi, to moja odwróciła wzrok.
I nie trzeba było być mądrym, aby wiedzieć, że ta sytuacja nie była dla niej komfortowa.

No nic… zaprosiłem do stołu, choć nikt nie złożył mi życzeń, nie mówiąc o prezencie.
Ale dla mnie to nie był problem, bo miałem dzieci, dla których dmuchanie świeczek na torcie było niesamowitą atrakcją i gasili je dziesięć razy z rzędu.
Po dwóch godzinach zabawy umyłem je i położyłem spać, a gdy wróciłem, to Sławek już pił na ostro, a moja siedziała jak struta i w ogóle się nie odzywała.

– I co tam… u was słychać?
Oczywiście zapytałem pytanie z grzeczności, bo i tak miałem to w dupie.
– Mamy prezent dla ciebie – zaczął Sławek.
– Nie trzeba…
– Masz urodziny i się należy.
– Tak, a co takiego?
– Oleńka zaproponowała, co prawda w żartach, ale mi się spodobało.

I tak zaczął się śmiać, że aż zrobiło się głupio.
– Ale co?
– Obejrzysz sobie, jak twoja żona obciągnie mi z połykiem, bo podobno zawsze tego chciałeś…?

Kurwa mać!!!

W pierwszym odruchu chciałem ich wywalić z domu, ale… zamiast tego… usłyszałem swój głos…
– Bardzo chętnie to zobaczę.

Moja wyraźnie nie była zadowolona, ale, co… ona miała do gadania?
Sławek rządził i dzielił, a jego suka musi go słuchać.
Boże… tak się cieszyłem i tak jej współczułem.

– Aleksandro…

Bez słowa wyszła na środek pokoju, zdjęła sukienkę, klęknęła i czekała.
A ja… patrzyłem zauroczony, bo nie tylko była piękna, ale i zdałem sobie sprawę, że jej ciało będzie mnie fascynować już do końca życia.

Sławek wstał, a ona rozpięła mu rozporek, wyciągnęła i wzięła.
I powiem, że… było miło popatrzeć na jej dobre wychowanie.
On załadował, a ja… się rozsiadłem, wyciągnąłem swojego i w ogóle się nimi nie przejmowałem.
No, bo jeśli to… prezent, to najlepiej skonsumować go na swój sposób.

A widok był uroczy, bo moja starała się i często brała całego, a jeśli miałbym porównywać, jak mi to robiła, to naprawdę… przeszła długą drogę.
Oj Oleńko…

Do tego cały czas trzymała ręce za sobą i pracowała tylko głową, to znaczy Sławek nadawał rytm swoimi rękoma.
A ja… patrzyłem, bawiłem się i zachwycałem jej ciałem, a szczególnie piersiami, które falowały jak ocean.
I oczywiście… zaczęło mi się robić dobrze, szczególnie gdy Sławek zaczął przyśpieszać, prawie gwałcąc jej usta, bo jak wiecie, to dla mnie ostatnio był to mocny bodziec.

A że byli dwa metry ode mnie, to czułem jej perfumy, słyszałem jęknięcia i widziałem zaciskające się dłonie, a potem… zobaczyłem kulminację, gdy Sławek włożył całego, docisnął jej głowę do swojego brzucha i lał… a ona połykała.

I to… długo połykała.
A gdy wyciągnął, to szybko wciągnęła powietrze, a on… załadował jeszcze raz.
A potem… jeszcze raz… i jeszcze.

Po wszystkim nawet na nią nie spojrzał, tylko nalał sobie szklaneczkę i ją opróżnił.
A ona nadal klęczała, ciężko oddychając, a potem… spojrzała na mnie.
I było to dziwne spojrzenie…

W pierwszym momencie pomyślałem, że się chwali, ale… potem przyszło mi do głowy, że może… chce naocznie sprawdzić, czy słowa, że to mnie podnieca, są prawdą?
A były, bo w tym momencie strzeliłem…
Tylko że ona nadal patrzyła i jakby… gdzieś tam w głębi… była tęsknota.
A może… tylko… chciałem to zobaczyć?

Niestety, wszystko minęło, bo wstała i poszła do łazienki.
Ale myślę, że dokładnie wiedziała, iż ja… nigdy nie poniżyłbym jej w obecności kogokolwiek i być może, zaczynało jej tego brakować?
Na dodatek znowu była niezadowolona, czyli… to jej bezgraniczne szczęście, nie było, aż tak piękne?
No, bo… podniecenie to jedno, ale na pewno… nie wszystko.

Ponadto nigdy nie była głupią kobietą i jeśli ja, ani razu nie zobaczyłem żadnej oznaki miłości ze strony Sławka, to może i ona była tego świadoma?
I może, dlatego spojrzała, aby ją zobaczyć w moich oczach? I zobaczyła, bo ciągle ją kochałem… nawet w takiej chwili.

A Sławek dopił drinka i był wyraźnie zadowolony.
– I co, może być taki prezent?
– Pierdol się – powiedziałem.

A  następnie wstałem i poszedłem do dzieci…

Po jakimś czasie odjechał taryfą, a moja jak zwykle, bez słowa poszła do siebie.
I nie wiem, czy usłyszała moją odzywkę, ale już dawno sobie postanowiłem, że będę Sławka oficjalnie traktować jak wroga i jeśli tylko mi podskoczy, to nie cofnę się i nawet będę walczyć.

Za to w nocy oczywiście nie dało się spać, bo choć zobaczyłem na żywo, co zawsze chciałem, to odczuwałem tylko wkurwienie.

Miłość, jakie… to dziwne słowo?

Szczególnie że były dni, a nawet wiele dni, gdy tęskniłem za nią jak pies, kochając każde wspomnienie i każdy przeżyty razem dzień, więc gdyby… chciała wrócić, to wybaczyłbym jej od razu.

Ale, mając przed oczami widok, paradoksalnie, od którego się zaczęło, to mógłbym ją bez słowa wyrzucić z domu i nigdy więcej nie zatęsknić.
Tylko że pewnie… już następnego dnia wyłbym … właśnie z tęsknoty.
Cholera… i jak tu żyć?

                                                                         ***

Dokończenie tej historii  znajdziecie  na  wiernoscwniewiernosci.pl
Dodam jeszcze, że to pierwsza z pięcioczęściowej sagi pod zbiorczym tytułem – Wierność w niewierności. 

Ten tekst odnotował 11,705 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.76/10 (30 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (4)

+1
0
Tak się zastanawiam że to chyba nieetyczne jeśli bierze się kasę od ludzi za opowiadanie a potem je udostępnia
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-4
Witaj, opowiadanie nie zostanie całe opublikowane, a tym bardziej pozostałe tomy. To jakby... zachęta i promocja....
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A co się stało z Twoją stroną? Kiedy będą dalsze części do kupienia oczywiście
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Musiałem zmienić platformę sklepu, bo chcieli za kontynuację 2 tyś, ale jest już nowa i działa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.