Miłości (III). Trójkąt na sobotę
9 lipca 2014
Miłości
Szacowany czas lektury: 12 min
Piątkowe popołudnie bez żadnych planów nie nastrajało Iwony zbyt optymistycznie. Zwłaszcza, że weekend nie zapowiadał się lepiej. Miała powyżej uszu komputera i czterech ścian wynajętego mieszkania, i koniecznie chciała się gdzieś wyrwać. Jeszcze żeby chociaż było z kim... poczucie samotności dopadało ją ostatnio coraz częściej.
No cóż, jak to mówią, z braku laku i kit dobry. Iwona otworzyła przeglądarkę i zalogowała się na zbiornik – miejsce, gdzie samotna kobieta nie może narzekać na brak zainteresowania, paradoksalnie bez względu na wiek, wygląd i poziom roznegliżowania zdjęcia. Wystarczyło rozpuścić włosy, spojrzeć z ukosa błękitnymi oczami w obiektyw i uśmiechnąć się lekko. Na zdjęciu Iwony nawet nie było widać sylwetki, jedynie owalną twarz, lekko umalowaną i okoloną jasnymi, prostymi włosami.
I proszę bardzo. Dwadzieścia wiadomości, połowa z nich do natychmiastowego skasowania – skoro autorom nie chciało się napisać więcej niż da się przeczytać w podglądzie, to zapewnie i na żywo nie mają nic ciekawego do powiedzenia. A ostatecznie seks to nie tylko mechaniczne pukanie.
Pozostałe wiadomości Iwona przeczytała w parę minut. Żadna nie przyciągnęła jej uwagi. Większość nadawców nawet nie miała fotki twarzy w profilu, wszędzie tylko gołe fiuty. Jaki to ma sens? Na zdjęciach i tak wyglądają tak samo... W czasie, gdy Iwona kasowała przeczytane wiadomości, w skrzynce odbiorczej pojawiła się jeszcze jedna. Tym razem od pary.
Po krótkiej chwili zastanowienia Iwona otworzyła wiadomość. Młoda kobieta pisała, że wraz z mężem szukają towarzyszki na weekend. Proponowała spacer po parku dla zapoznania się, kwestię dalszych planów pozostawiając otwartą. Jeśli przypadniemy sobie do gustu, to się pobawimy, jeśli nie, rozejdziemy się bez sentymentów. Brzmiało rozsądnie.
Zajrzała do ich wspólnego profilu. Pewnie nie mają nawet jednego normalnego zdjęcia...
A jednak została mile zaskoczona. Nie mieli żadnego nagiego. Żadnych wypiętych cipek, ani sterczących fiutów. Na jednym przytulali się w samej bieliźnie, trzymając w rękach kartkę służącą do weryfikacji profilu, a na drugim opalali się na plaży. Twarze były słabo widoczne, ale przynajmniej można było stwierdzić, że wyglądają na całkiem zwyczajnych trzydziestolatków, Weronika i Heniek. Rzadkość na tym portalu, przepełnionym zdjęciami plastikowych lalek na szpilach. I fiutów.
Chyba nie zaszkodzi spróbować, ostatecznie to tylko spacer. Na początek. Odpisała szybko, od razu podając numer telefonu. Czekała parę minut, sprawdzając, czy jej odpiszą, ale nie. Za to usłyszała dzwonek komórki.
– Cześć, mówi Weronika, dałaś mi numer na zbiorniku. To ty, prawda? – kobieta miała bardzo przyjemny, dziewczęcy głos.
– Tak, to ja.
– Nie będę ci zabierać czasu i zadawać jakichś głupich pytań, jeszcze zdążymy pogadać na spacerku. Co powiesz na jutro o dziesiątej rano?
Bez trudu dogadały się w kwestii godziny i miejsca spotkania oraz zapewniły się wzajemnie o możliwości bezstresowego zrezygnowania z konsumpcji znajomości.
Proszę bardzo, jeden kwadrans i Iwona już ma plany na weekend. Odłożyła komórkę na biurko i uśmiechnęła się do siebie. Nie miała jak dotąd doświadczeń w trójkątach, ale może być ciekawie. Już jakiś czas temu odkryła w sobie ciągoty do kobiet, ale dotąd nie było okazji ich przetestować. Jutro się okaże, jak jej ciało naprawdę zareaguje na bliskość kobiety i kobiece pieszczoty.
Zrobiło jej się cieplej na samą myśl.
Wylogowała się ze zbiornika i już miała wyłączyć komputer, kiedy po krótkim namyśle postanowiła jeszcze sprawdzić, czy jutrzejsze spotkanie to rzeczywiście dobry pomysł. Otworzyła stronkę z kartami anielskimi. Wpisała pytanie w puste pole, zaznaczyła, że chce jedną kartę, i kliknęła „Ask the Angels”. Bez zdziwienia przyjęła pojawienie się karty „Angel of Pleasure”. Uśmiechnęła się. Podpis polecający jej czerpać przyjemność z tego, co robi, nie pozostawiał wątpliwości. Doskonale.
Zamknęła komputer i wyjęła z szuflady biurka odtwarzacz mp3. Usiadła na podłodze, plecami oparła się o łóżko. Włączyła muzykę relaksacyjną. Z zamkniętymi oczami popłynęła razem z muzyką do miejsca, w którym spędzała czas, kiedy potrzebowała naładować się pozytywną energią. Jej azyl to świetlista polana w górskim lesie, przecięta wąskim strumykiem wypływającym z pobliskiego źródła. Czasem Iwona miewała na polanie gości, ale dziś chciała pobyć parę minut sama. Leżała zanurzona w gęstym dywanie fiołków i patrzyła w rozświetlone słońcem niebo, dopóki nie poczuła, że pora wracać.
Przez resztę popołudnia kręciła się po mieszkaniu podekscytowana. Posprzątała kuchnię i łazienkę, obejrzała film. A potem długo nie mogła zasnąć. Próbowała wyobrazić sobie jutrzejsze spotkanie w jak najlepszym świetle.
Następnego dnia punktualnie o dziesiątej dotarła do parku i rozejrzała się. Od bramy żwirowe alejki rozchodziły się na cztery strony, kilkoro ludzi spacerowało największą z nich. Ale żadnej pary nie było widać w pobliżu. Iwona przeszła kilkanaście metrów w tę i z powrotem każdą alejką po kolei, ale zanim zdążyła się zaniepokoić, od strony bramy podeszło do niej dwoje ludzi na oko w jej wieku.
– Iwona?
Uśmiechnęła się. To oni. Na żywo wyglądali równie normalnie, co na profilowych zdjęciach – co od razu zaliczyła na plus. Henryk nawet bez garnituru sprawiał wrażenie biznesmena lub handlowca, uśmiech miał trochę sztuczny, niczym wytrenowany przed lustrem dla klientów, do tego ciemne włosy, ułożone jakby dopiero wyszedł od fryzjera, i okulary w modnych oprawkach. Weronika, szczupła, krótko ostrzyżona szatynka, trzymała go pod rękę. Śmiała się co chwilę, możliwe, że dla zamaskowania zdenerwowania.
Po zwyczajowej prezentacji cała trójka ruszyła niespiesznie alejką główną.
Już po kilku chwilach rozmowy okazało się, że intelektualnie nie są wcale zwyczajni. Oboje z wyższym wykształceniem na kierunkach ścisłych, oczytani i dużo podróżujący po Polsce i świecie. Szybko poczuli się bardzo swobodnie w jej towarzystwie. Z wzajemnością.
– Pozwolisz, że zapytam... – Henryk po kwadransie poruszył właściwy temat. – Byłaś już kiedyś w takim trójkącie?
– Nie byłam. To wasza wiadomość natchnęła mnie do spróbowania.
– Czyli nawet o tym nie myślałaś? A jesteś hetero czy bi?
– Chyba bi.
– Werka jest biseksualna. Chciałbym popatrzeć, jak się zabawiacie razem. Jeśli oczywiście masz ochotę.
– Mam. Zdaje się, że nawet większą niż sądziłam. Fajni jesteście.
Ustalili w końcu, że pojadą do Weroniki i Heńka, wypiją po drinku... a potem będą improwizować.
Rozsiedli się w salonie sporego, nowocześnie urządzonego mieszkania. Weronika przyniosła drinki i małe kanapeczki, które widać przygotowała wcześniej.
– A wy... macie już jakieś doświadczenie w tych kwestiach? – odważyła się zapytać Iwona po paru łykach.
Weronika usiadła obok niej na kanapie.
– Bawiliśmy się z dwiema dziewczynami. Znaczy, nie naraz, osobno. W większym gronie to nie. Wiesz, kochamy się bardzo mocno, ale chcieliśmy wprowadzić do naszego życia łóżkowego nieco pikanterii.
Iwona skinęła głową ze udawanym zrozumieniem. Skoro tak bardzo się kochają, po co podkreśla to z takim naciskiem? Zupełnie jakby chciała przekonać samą siebie. Przecież Iwonie nic do tego. Być może dziewczyna zaznacza terytorium. Nie czuje się wcale taka pewna swojego męża, więc z góry ostrzega potencjalną rywalkę, by trzymała się granic.
Dopiero po drugim drinku Weronika zaczęła się do niej dobierać. Pocałowała ją namiętnie w usta, ich szminki wymieszały się i rozmazały. Iwona poczuła niepozostawiające wątpliwości mrowienie między nogami. Dotknęła piersi Weroniki przez bluzkę, wyczuła usztywniany biustonosz, więc cofnęła rękę i skupiła się na razie na pocałunku. Zanim przeszły dalej, Weronika pociągnęła ją do sypialni. Heniek dyskretnie podążył za nimi i obserwował je przez otwarte drzwi.
A dziewczyny szybko pozbyły się ubrań. Wprawdzie Iwona wolałaby trochę przeciągnąć ten początkowy etap, ale nie protestowała. W końcu to ona mogła niechcący zasugerować pośpiech, pierwsza próbowała pomacać Werkę. Po chwili już nie zastanawiała się nad tym wcale, zapatrzona w duże piersi i płaski brzuch gładko przechodzący w krocze. Jakimś sposobem znalazła się na wierzchu, a Weronika gładziła ją niezdarnie po biodrach, jakby to ona była tą niedoświadczoną.
Iwona instynktownie przejęła inicjatywę. Położyła się na Weronice, ich piersi i krocza zetknęły się, nogi ułożyły na przemian. Pocałowała ją, najpierw delikatnie, pieszczotliwie, potem mocniej, bardziej namiętnie, wręcz agresywnie. Zsunęła się niżej i dłuższą chwilę oblizywała jej sutki. Weronika biernie poddawała się pieszczotom. Zamknęła oczy i nawet nie patrzyła na partnerkę. Zastanawiające. Czy ona naprawdę jest biseksualna, czy tylko realizuje fantazje swojego męża?
– Spójrz na mnie – powiedziała Iwona, siadając na wysokości jej bioder.
Zauważyła, że spojrzenie dziewczyny pomknęło na moment w stronę drzwi, zanim spoczęło na niej.
– Sprawia ci to w ogóle przyjemność?
– Oczywiście. Czemu pytasz?
– Bo nie reagujesz... Nie wiem, czy dobrze robię.
– Ja tak mam...
Akurat. Iwona bezbłędnie wyczuła kłamstwo i zrobiło jej się przykro. Umawiała się na dobrowolny seks, nie na gwałt... Jak to teraz odkręcić? Atmosfera już zaczynała się robić gęsta od wiszącego w powietrzu fałszu. Jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, może się zrobić naprawdę nieprzyjemnie.
– Wiesz co... – zaczęła przybierając zakłopotaną minę. – Ja chyba jednak nie mogę.
– Czego nie możesz? – wtrącił się Heniek. Wyczuła rozczarowanie w jego głosie. Odwróciła się do niego.
– Mówiłam, że nigdy nie byłam z kobietą i nie jestem pewna swojej orientacji – tłumaczyła się. – To chyba jednak nie to, czego się spodziewałam.
– Ale co, Werka ci się nie podoba?
– Podoba. Ale nie w taki sposób, nie podnieca mnie. Może po prostu dołączysz do nas i pobawimy się z tobą?
Heniek zastanawiał się dłuższą chwilę. Nie skomentował, ale wyraźnie był niezadowolony. I wyglądał, jakby szukał kozła ofiarnego, a jedynie dobre wychowanie nie pozwalało mu się wyżyć na gościu. Wreszcie przyniósł dla całej trójki po drinku. Swój wypił duszkiem, po czym rozebrał się bez pośpiechu.
Niestety, nastrój prysł. Iwona liczyła, że może po trzecim drinku sytuacja stanie się przynajmniej do zniesienia. Na polecenie Henryka położyły się równolegle do siebie na łóżku, a on stanął nad nimi i bez słowa porównywał. Mogła doskonale przewidzieć, którą z nich wybierze. Nie pomyliła się. Usiadł między nimi i obrócił się do niej. Zaczął pieścić powoli jej piersi, potem wcisnął dłoń między nogi. Weronika próbowała zachować twarz, przytuliła się do jego pleców i całowała szyję i bark, ale on nie zwracał na nią uwagi.
– Możesz wziąć do buzi – rzucił w końcu przez ramię. Weronika skwapliwie przechyliła się nad jego biodrem i włożyła sobie koniec jego członka do ust. Musiało być jej diabelnie niewygodnie, ale nie tylko nie protestowała, wydawała się zadowolona, że raczył jej na to zezwolić.
Iwona zamknęła oczy, żeby nie musieć na to patrzeć. Żeby nie pogarszać sytuacji i nie zdradzić się z fatalnym nastrojem, zaczęła jęczeć i wzdychać, niezbyt ostentacyjnie, ot, trochę – by dać mu tę odrobinę satysfakcji. Wydawane przez nią dźwięki i wysiłki Weroniki przyniosły wreszcie skutek, podekscytowały Heńka na tyle, że pieszczoty przestały mu wystarczać. Z szuflady nocnej szafki wyjął prezerwatywę.
Nie próbowała go zachęcać. Sam nie bacząc na jawnie już nieszczęśliwą minę swojej żony wcisnął się Iwonie między nogi. Uniósł je nieco do góry i bez dalszych ceregieli wbił się w nią gwałtownie. Popychał ją mocno i szybko, rozładowywał swoje rozczarowanie w ostrym, wulgarnym pieprzeniu, co podnieciło Iwonę znacznie bardziej niż mogłaby się spodziewać. Zapomniała o Weronice. Zapomniała o przytłaczających emocjach tych dwojga... Teraz już nie musiała udawać, jęczała coraz głośniej, nie umiałaby się powstrzymać, choćby i chciała.
– Daj jej cipkę do lizania – wydyszał Heniek. – Może ty jej nie podniecasz, ale ja na pewno. No – klepnął Iwonę w tyłek – chyba dasz mojej żonce to, co lubi?
Nie odpowiedziała na jednoznacznie retoryczne pytanie. Otworzyła oczy, by ujrzeć nad swoją twarzą krocze Weroniki. Już nie zastanawiając się, komu sprawi przyjemność, chwyciła jej biodra i przysunęła ją bliżej. O tak... te wargi, mniejsze i większe płatki ciała, i ciasne zagłębienie między nimi... Ucałowała je delikatnie, przejechała językiem w górę i w dół. Rozkosz rozlewająca się od jej własnego krocza, nadal posuwanego ze ślepą, zwierzęcą agresją, jeszcze się pogłębiła.
Iwona czuła, że za chwilę szczytuje. Odepchnęła dziewczynę, żeby jej nie zrobić krzywdy, i krzyknęła. Raz i drugi. Potem zalała ją fala błogiego rozluźnienia.
Heniek chyba skończył jeszcze przed nią, bo zaraz wysunął członek i zdjął prezerwatywę. Weronika leżąc na brzegu łóżka wpatrywała się to w niego, to w gościa, jakby nie miała odwagi zapytać, czy to już koniec. Iwona oprzytomniała.
I poczuła się głupio. Nigdy nie miała problemu z odczytywaniem ludzkich emocji, nawet tych usilnie powściąganych i ukrywanych pod maską obojętności, więc relacje między Weroniką a Heńkiem miała jak na dłoni. Wyrzucała sobie, że dała się wykorzystać w ich wewnętrznej grze, niczym narzędzie wyrafinowanej manipulacji.
Kilka minut obie leżały w milczeniu, Heniek poszedł do łazienki. Iwona w tym czasie zastanawiała się, czy on zamierza w jakikolwiek sposób jeszcze zaspokoić swoją żonę, albo może zażąda tego od niej? Przecież Weronika nijak nie skorzystała na tym, co się działo... O dziwo, dziewczyna z minuty na minutę wydawała się coraz bardziej rozluźniona, na jej twarzy pojawił się nawet uśmiech zadowolenia, jakby ulżyło jej, że już po wszystkim.
Heniek pierwszy zaczął się ubierać. Założył gacie, gdy tylko wrócił do sypialni, Iwona uznała więc, że najlepiej będzie taktownie się wycofać. Zebrała naprędce bieliznę, legginsy i bluzkę, i też poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Oczywiście po makijażu nie było śladu. A raczej zostały wyłącznie ślady. Rozmazana kredka do oczu, kropki skruszonego tuszu na dolnej powiece, i maźnięcie szminki na jednym policzku. Umyła twarz. Lepszy zupełny brak makijażu niż te groteskowe resztki.
Już ubrana wyszła z łazienki, otworzyła pozostawioną w przedpokoju torebkę i wyjęła z niej komórkę. Wpatrując się w wyświetlacz stanęła na progu sypialni.
– Przepraszam was, ale mama wysłała mi smsa, żebym koniecznie przyjechała. Źle się poczuła i potrzebuje pomocy. Muszę niestety już iść.
Taak, dobre kłamstwo nie jest złe. Weronika przyjęła je z wdzięcznością, Heniek wyraźnie miał mieszane uczucia. Może liczył na drugą rundę?
– Może powtórzymy to kiedyś? – zapytał z błyskiem w oczach.
– Może.
Iwona uśmiechnęła się szeroko, nie dbając już o to, czy wypadnie wiarygodnie. To bez znaczenia, jednego była pewna – nigdy więcej ich nie zobaczy.
Wyskoczyła na klatkę schodową zanim jeszcze zdążyła się dobrze pozapinać, poły płaszcza rozwiewały się lekko, kiedy zbiegała na dół, zbyt zdenerwowana, by czekać na windę. Gdy na zewnątrz chłodny wiatr uderzył ją w twarz, oprzytomniała na tyle, żeby zadzwonić po taksówkę. Nie miała ochoty na wątpliwą przyjemność podróży autobusem.
Dopiero w mieszkaniu poczuła, jak stres emocjonalny trzęsie całym jej ciałem. Odkręciła gorącą wodę nad wanną, drżącymi rękami zapalała świeczki ustawione przy ścianie. Jeszcze łyżka soli, ciuchy do prania i hop do wanny. Z ulgą zanurzyła się po same uszy.
Nie pierwszy raz przekonała się, że są rzeczy gorsze od samotności...