Ilustracja: July Brenda Gonzales

Ogłoszenia (II). Marek

13 czerwca 2024

Opowiadanie z serii:
Ogłoszenia

Szacowany czas lektury: 16 min

Drugi raz był już po tygodniu i tym razem było troszkę lepiej, ale wciąż nie tak, jakbym to ja chciała. Wybrałam go, bo był całkowicie inny niż ten pierwszy. Młodszy, wyższy i sporo szczuplejszy; można by nawet powiedzieć, że był chudzielcem. Nie ukrywał oczu ani żadnych części ciała, co przekonało mnie, że jest pewny siebie i swoich zdolności. Jak poprzednio wysłałam swoją fotkę, wymieniliśmy kilka wiadomości konkretyzujących nasze spotkanie i o dziesiątej wieczorem w moich drzwiach pojawił się on.

– Marek jestem – przedstawił się od progu, wyciągając ku mnie dłoń.

– Teresa – odparłam, podając mu rękę, którą pocałował w szarmanckim ukłonie.

Zmartwiło mnie, że nie przyniósł kwiatów, ale szczerze mówiąc, wcale się po nim tego nie spodziewałam. Nie po facecie, który wyglądał na cwaniaczka z przedmieść, jednego z tych, którzy długo zaliczali podstawówkę, a potem szybko zmieniali miejsce zatrudnienia.

– Zapraszam do pokoju. – Wskazałam mu drogę, a on zacierając dłonie, jakby czekał tam na niego bal, wszedł i rozejrzał się po pomieszczeniu.

– To twoje?

– Wynajmuje z bratem, ale dziś wraca późno – odpowiedziałam wymyśloną wcześniej historyjkę.

– Tak? – Wyglądał na zmartwionego.

– Spokojnie, nie wróci przed północą.

– Na pewno? – Zrobił się nerwowy. – Bo wiesz, nie chciałbym, by wiesz… no ten…

Rozbawiło mnie jego podenerwowanie, wiedziałam już, że nie wyniesie mi telewizora i już spokojna, spytałam, czego się napije.

Ku mojemu zaskoczeniu wybrał kawę i stanowczo odmówił jakiegokolwiek alkoholu. A ja przygotowałam się i w lodówce chłodził się sześciopak piwa, ćwiartka białej wódki i butelka białego wina. Poprosił, aby kawa była sypana i koniecznie mocna.

– Jak mocna ma być ta kawa? – spytałam z kuchni, przygotowując nam napoje.

– Cztery łyżeczki zrób mi – rzucił, wygodnie rozsiadłszy się na wersalce.

– Nie wyskoczy ci serce po takiej dawce kofeiny? – spytałam, żartując.

– Luzik, pijam takie dwie dziennie.

Wypił ją dość szybko, myśląc pewnie o uciekającym czasie, a ja wolno wysączyłam troszeczkę wina.

Gdy skończył, zaproponowałam mu prysznic.

– Mam się umyć? – spytał, bardziej niż zdziwiony.

– Tak, poproszę, jeśli nie sprawi ci to kłopotu. – Nalegałam, a on, po krótkim wahaniu, wzruszył ramionami i pozwolił, abym zaprowadziła go do łazienki.

Trochę nauczył mnie pierwszy raz i zdecydowanie przyjemniej było dotykać obcego mężczyznę, gdy pachniał moim mydłem.

Ja na ten wieczór rozpuściłam swoje włosy, ale przedtem, nie bez żalu, własnoręcznie skróciłam je o kilka centymetrów. Teraz sięgały mi do połowy pleców. Umalowałam się bardziej wyzywająco i włożyłam jedną z tych sukienek, w których wyglądałam na dziesięć kilo więcej. Zrobiłam to trochę na przekór siebie i trochę z premedytacją. Pomyślałam, że jeśli ma uciec, to zapewne zrobi to, gdy tylko mnie zobaczy. Nie jak będę stała przed nim nago, a on nagle stwierdzi, że jestem dla niego za gruba.

Zrobiłam też coś, co spokojnie mogę zaliczyć to swoich razów pierwszych: podgoliłam się tam w dole. Nie całkiem oczywiście, bo włoski muszą tam być, ale teraz mam je króciutkie i starannie wygolone w równy trójkącik.

Na spotkanie ze szczupłym Markiem, specjalnie dla niego, założyłam biały stanik na gąbce. Coś mi podpowiadało, że mój spory biust może być za mały w jego oczach i chyba trafiłam, bo od pierwszych chwil, zerkał zachłannie na mój dekolt, jak pies na smakowitą kostkę.

Jego pobyt w łazience trochę się przedłużał i choć szum wody ucichł, on nadal tam coś robił. Podeszłam do drzwi i przystawiłam ucho. Rozmawiał z kimś, pomyślałam z początku, że przez telefon, ale to, co usłyszałam, było skierowane raczej do kogoś, kto był tam z nim w łazience:

… „laska jest chętna i napalona na mnie, a te cyce i dupsko, oj poruchasz sobie dziś za wszystkie czasy i pokażemy jej, jak pieprzą chłopaki z Tryszkowa. Tylko nie daj plamy. Sztama?”

Potem usłyszałam kilka uderzeń dłoni w ciało, a ja zastanawiałam się jaką cześć ciała potraktował.

Wyszedł w spodniach i koszulce z napisem „Warka zwycięży”, która wisiała na nim jak na płocie.

– To, co teraz? – spytał, podchodząc do mnie i zacierając rękę o rękę, robiąc przy tym szum, jakby ocierał o siebie dwa pumeksy.

– Nie wiem, możemy wypić po kieliszku na przełamanie? – zaproponowałam, trzymając w dłoni pięćdziesiątkę czystej.

– Nie! Gdy chodzi o te sprawy, to ja nie pije – powiedział stanowczo, co zabrzmiało jak: w robocie nie pije.

– Podoba mi się to – skłamałam, bo miałam nadzieje, że alkohol rozluźni go i nie spanikuje w najważniejszym momencie. – A pozwolisz, że ja się napije? – spytałam, robiąc do niego słodkie oczka.

Zrobił gest, który w jego języku zapewne brzmiał: „Twoja wódka, twój żołądek”.

Łyknęłam, pochłaniając zawartość kieliszka. W przeciwieństwie do niego ja potrzebowałam, choć małej porcji rozluźniacza.

– To może usiądziemy? – zaproponowałam i pierwsza usiadłam na wersalce. Wyraźnie zadowolony, uśmiechnął się do mnie, prawie skokiem, zaległ obok mnie, a gdy na chwilę odwróciłam wzrok, zajrzał mi w dekolt odsłaniający sporo krągłości. To było takie szczeniackie, ale miłe.

– Podobasz mi się, jesteś przystojny – skłamałam dwukrotnie i szybko spytałam? – ile masz naprawdę lat, bo chyba trochę skłamałeś?

– A ty ile?

– Tyle ile napisałam, ale ty nie wyglądasz mi na trzydziestolatka.

– Wszyscy mi to mówią – zaśmiał się nerwowo i dodał – dają mi dwadzieścia, góra dwadzieścia dwa.

– To świetnie – odrzekłam, decydując się uwierzyć jego znajomym.

Ta krótka i wymuszona rozmowa ożywiła go, na tyle, że przysunął się do mnie i objął ramieniem. A może ciągle myślał o moim fikcyjnym bracie i uciekającym czasie?

– Wiesz, że jesteś ładna?

– Dziękuję – odpowiedziałam, czując, że zaczynam oblewać się rumieńcem.

Nachylił się i cmoknął mnie w usta, zrobił to na tyle szybko, że w zaskoczeniu otworzyłam usta. Uznał to za znak i nim cokolwiek pomyślałam, już ssałam jego język. Ledwie opanowałam w sobie chęć protestu, a już moją pierś obejmowała mocna dłoń, zaciskając się na niej boleśnie.

Nie zaprotestowałam tylko dlatego, że poczułam w bólu przyjemność, a jego pocałunki sprawiały mi niewielką, lecz pożądaną przyjemność. Objęłam jego głowę, wczepiając palce w jego przydługie w moim guście włosy i pozwalałam mu, by działał. Szybko znudziło mu się trzymanie mojej piersi przez gruby materiał, więc cały czas całując mnie namiętnie, zaczął rozpinać guziki z przodu sukienki. Musiałam mu przyznać prym w tej sztuce, bo po niespełna kilku sekundach, jego dłoń miło drażniła mój brzuszek, a po kolejnych, jego druga dłoń uporała się z szewkami stanika na plecach. Drgnął z rozkoszy, gdy poczuł w dłoni moją obnażoną pierś i cicho westchnął, opuszczając moje usta.

Podobał mi się jego zachwyt i podniecenie moim ciałem. Podobało mi się jego zdecydowanie i brak delikatności, ale nie podobał mi się jego pośpiech, więc słodkim głosem poprosiłam go, by troszkę zwolnił. Obiecał i przez chwilę tylko się całowaliśmy, głaskając czule nasze ciała, czerpiąc przyjemność z narastającej rozkoszy. Tylko przez chwilę, bo po minucie jego dłoń znudziła się pieszczotą moich piersi i zaczęła wpychać się pod mój brzuch. Przy mojej wadze, w pozycji siedzącej, z ciałem nachylonym do przodu, nie miał szans, by dotrzeć tam, gdzie najpewniej zmierzał. Jeszcze nie byłam gotowa na przyjęcie jego dłoni w tym miejscu mego ciała, więc nie pomagałam mu ani trochę. Za to sięgnęłam za dół jego koszulki i zmusiłam, by się jej pozbył.

Zrobił to niechętnie, unosząc wysoko ręce, po czym szybko powrócił do całowania moich ust i szukania drogi między moje uda. Nie trwało to długo, gdy zrozumiał, że przeszkadza mu w tym nie tylko suknia nadal zakrywająca moje nogi i biodra, ale też siedząca pozycja. Wstał i szarpnął mnie silnie za ramiona, stawiając mnie do pionu. Zaskoczyła mnie jego siła i gwałtowność, lecz nie dał mi czasu na żadną reakcję. Rozpięta i luźna suknia sama zsunęła się na podłogę, a ja łapiąc równowagę, niechcąco rozchyliłam nogi. Jego dłoń, wprost wpadła pod materiał majtek, palcami docierając do moich warg. Tym razem w cichym pokoju rozbrzmiały jednocześnie dwa westchnienia zakończone moim jęknięciem. To było takie gwałtowne, perwersyjne i… rozkoszne.

Stał do mnie bokiem, jedną dłonią trzymając moją pupę, drugą gmerając w moich majtkach. Przekręciłam głowę i odnalazłam jego usta. Już nie chciałam czekać, powędrowałam dłonią po jego torsie w dół i odnalazłam guzik w spodniach. Odpięłam go z niemałym trudem i bez ceregieli wsunęłam dłoń pod materiał. Był tam, golutki, twardy i gorący. Położyłam na nim dłoń i wolno pomasowałam jego grzbiet. Musiało mu się to bardzo spodobać, bo nagle opuścił moje krocze i pozbył się w błyskawicznym tempie spodni i bokserek. Długa pała dygnęła kilka razy, unosząc zakryty żołądź, który zakreślił w powietrzu ósemek. Widok mnie zaskoczył. Widziałam go na zdjęciach, wiedziałam, że jest długaśny i jakiś taki cienki, ale na żywo był jak jego starszy brat. Roślejszy, pełniejszy życia, tyle że równie chudy, co trochę umniejszało jego atrakcyjność w moich oczach.

Dyskretnie zmierzyłam go dłonią. Moja od nadgarstka do końca palców miała równo sześć cali (zmierzyłam kiedyś w biurze, z nudów, bo ktoś mi wmówił, że jest w nas ukryta złota proporcja. Nie dopatrzyłam się we mnie nic szlachetnego, ale zapamiętałam, że stopy mam rozmiaru dziewczynki, nogi konika polskiego, a mój brzuch mógłby pomieścić zgrzewkę wody i zostałoby jeszcze miejsca na filiżankę kawy), z podniecającym lękiem stwierdziłam, że wejdzie we mnie coś, co ma trzykrotną długość mego palca środkowego.

Pozwoliłam mu zdjąć sobie majteczki, bez sprzeciwu dałam się położyć na wersalce i z przyjemnością przyjęłam jego chudziutką pupę między swoje uda. Bez problemu objęłam go nogami i przycisnęłam do siebie. Długaśna pałka opadła na mój krąglutki brzuszek, miło grzejąc mi skórę.

Zsunęłam napletek, odsłaniając szpiczasty jak pocisk karabinowy, żołądź. Mimo że przypominał ostrze włóczni, wcale nie wystraszył mnie, a wzbudził niepokój przesączony oczekiwaniem, zmieszanym z pragnieniem. Gdy ja bawiłam się jego rakietą, on ugniatał mi piersi, całując na przemian moje sutki, szyje i usta. Szybko stałam się gotowa by wpuścić go we mnie, ale zanim to miało nastąpić, chciałam, by dał mi przyjemność tam na dole, swoim przydługim językiem.

Rozluźniłam uda i naparłam dłońmi na jego głowę. Spojrzał na mnie nierozumiejącym wzrokiem, więc poprosiłam go słownie, by pocałował mnie tam. Po jego minie widziałam, że nie bardzo ma na to ochotę, więc z czułością zapewniłam go, że potem ja go tam pocałuje.

Z miną psiaka, któremu obiecano smaczną kość, jeśli przesiedzi cały dzień w budzie, ukląkł między moimi udami i zbliżył twarz do mojego ślicznie przyciętego ogródka. Gdzieś uleciała jego porywczość, nagle stracił werwę i gdyby nie moje naciski na jego głowę, pewnie by tam nigdy nie dotarł. Przywarł ustami do sromu i markował przez chwilę, że coś tam robi, a tylko ruszał głową na boki, gładząc mój kwiat zaciśniętymi wargami. Chłopak albo tego nigdy nie robił, albo miał opory przed całowaniem waginy, ledwie co poznanej kobiety. Coś tam jednak zadziałał, wysuwając trochę język, a samo ocieranie się o moją rozgrzaną i wilgotną królewnę, było całkiem przyjemne. Lecz niczego nie przyśpieszało, więc gdy znudziło mi się jego niezdecydowanie, pozwoliłam mu wstać. I wstał, tyle że na równe nogi, i jakby go kto z tyłu popychał szpikulcem, wszedł na mnie okrakiem, kładąc pałę między moje piersi, zamknął go w uścisku, objął moim ciałem i zaczął gwałcić mój biust.

Moje piękności rozmiaru miseczki „D”, dzielnie przyjmowały ten atak, ale wcale nie przykrywały jego długości. Więc nachyliłam się i jak obiecałam, tak pozwoliłam, by grot jego włóczni wsuwał się między moje wargi. Smakował, o dziwo kawą, jakby ta ilość, którą wypił, teraz przesiąkała się przez jego delikatną napiętą skórę. Spojrzałam mu w oczy. Wyglądał jak szczęściarz, który właśnie odziedziczył zamek wraz z królewną. I byłam jak princessa, jak nagroda dla dzielnego rycerza, jak kobieta, która daje szczęście mężczyźnie. Poczułam euforie i pełnie władzy nad swoim losem; życie w tym momencie, przestało być dla mnie tylko pracą i telewizją oglądaną samotnie, a stało się jasne i pełne przyjemności.

Pieprzenie moich piersi trwało za długo jak na mój gust. Sapał, zaciskał zęby i napinał swoje żylaste mięśnie, a ja miałam tylko radość z patrzenia, jak dochodzi, gdy dojść powinnam przede wszystkim ja. Przestałam zajmować się jego pałką, mając nadzieje, że zrozumie aluzje. Nie zrozumiał, więc zaczęłam się wiercić pod nim, by zwrócił na mnie swoje oczy, od dłuższego czasu, wpatrzone w sufit. Był chyba w raju i nie reagował na moje milczące protesty.

– Może przejdziemy do sypialni? – wypowiedziałam życzenie, cały czas będąc uderzana w podbródek. Zwolnił i spojrzał na mnie z wysoka. W oczach miał dziką radość, a grymas twarzy wyrażał niezadowolenie. Jednak pozwolił się zaprowadzić do drugiego pomieszczenia i tam to ja byłam panią. Dłonią nakazałam mu położyć się na łóżku i szybko wskoczyłam okrakiem na jego brzuch.

Chude ciało przygniecione moją pupą zapadło się w materacu. Chwyciłam za siebie i odnalazłam sterczący pal, na który miałam ochotę się nadziać. On z miną wniebowziętego ugniatał mi piersi, ja gładziłam jego męskość, przyciskając go do pośladka. Gorąca pręga sięgała niepokojąco wysoko i nagle uzmysłowiłam sobie, że gdy pozwolę mu wejść, zwyczajnie może się nie zmieścić.

Zauważył mój niepokój, pokiwał głową twierdząco, co przyjęłam jako zapewnienie, że będzie delikatny. Uniosłam biodra i wsunęłam jego cienki łeb między moje wilgotne wargi. Ustawiłam się na wprost jego bioder i powoli opadałam, ostrożnie, czekając na spodziewany opór. Patrzył na mnie zawadiacko i pełny dumy ze swojego przyrodzenia. Był świadom, czym obdarzyła go natura i naiwnie sądził, że go podziwiam.

Zdecydowanie wolałabym zamienić jego długość w objętość; wówczas czułabym, jak mnie wypełnia, rozpiera, a tak opadałam, stopniowo robiąc króciutkie pauzy, dysząc podnieceniem i czekając z obawą, że natrafię na nieprzyjemny opór.

Zmieścił się, napierając lekko w dno mojego kwiatu. Szybko przeszłam do czynu; wysoko unosząc biodra i opadając gwałtownie, doprowadziłam swoje zmysły do opętańczego pragnienia orgazmu. Zaciskając mocno powieki, gnałam na oślep, ku orgazmowi, który nadbiegał z przeciwka, obiecując spotkanie w wielkiej eksplozji rozkoszy. Gorączka zrosiła mi ciało, dłonie nie utrzymywały już równowagi, a uda drżały przemęczone wysiłkiem, gdy w końcu uniosłam ostatni raz biodra. Zamarłam na krawędzi, rozkoszując się drgającym we mnie demonem, a potem uderzyłam całym ciężarem i uwolniłam energię, która szarpnęła mnie w tył, wygięła ponad jego nogami, by w drugiej fali pchnąć mnie do przodu i powalić na kochanka.

Padłam mu na pierś, zakrywając nas całunem włosów. On objął mnie mocno, przytulił i milcząco wyczekał, aż mój umysł pochłonie całą rozkosz i wygasi ją w długich, gwałtownych spazmach.

Byłam wyczerpana, mokra od wysiłku i szczęśliwa. Zmęczone mięśnie ud paliły kwasem, biodra bolały w stawach, a serce biło jak w śmiertelnym pojedynku, lecz ja uniosłam twarz i z uśmiechem wdzięczności spojrzałam mu w oczy. Był z siebie zadowolony, a ja pełna dla niego podziwu, że wytrzymał mój galop i nadal sztywno trwał we mnie.

Niespodziewanie powiedział mi komplement, że jestem piękna i seksowna, że zajebiście się pieprze. Że mógłby to ze mną robić całą noc i nigdy nie zapomni naszego spotkania. O mało co nie popłakałam się ze szczęścia, pocałowałam go w usta, w szyje, w pierś i zbierałam się do kolejnej jazdy. Zatrzymał mnie ręką, a potem wyraził życzenie.

Z wielką ochotą dałam się poprowadzić do okna, gdzie bez mojej zgody rozsunął do końca firanki, a potem poprosił, bym oparła się rękoma o parapet i wypięła pupę, stając w rozkroku. Znałam już tę pozycję i wiedziałam, że jego dzida wejdzie we mnie głębiej niż poprzednio. Czekałam na to w bezruchu, z lekkim dreszczem lęku i jednoczesnym pragnieniem przyjęcia go w sobie. Jak tylko nakierował twardziela na moją dziurkę, wbił się we mnie szybkim ruchem, uderzając ciałem w moje pośladki. Pisnęłam wysokim altem, a on westchnął rozkosznie drżącym, gardłowym UUUUuuuuhhhhh! i pognał ku swojej krainie rozkoszy, przyjemnie i szybko, pieprząc mnie od tyłu.

Miałam już swą przyjemność i nie liczyłam na kolejną, ale uderzenia głęboko we mnie, szybko przywróciły mi siły i popiskując przy każdym ciosie, szybko pięłam się ku rozkoszy.

Trzymał mnie z początku za pupę, ale szybko jego ręce powędrowały na moje plecy, potem barki, by po chwili jedna z jego dłoni zaplotła mi włosy, robiąc z nich grubą linę.

Pociągnął mocno, wyginając mnie w łuk. Zaskoczona wydałam z siebie głośny jęk zabarwiony rozkosznym syknięciem. Coś niebezpiecznego przeszyło mój kręgosłup, wbiło się pod czaszką i poleciało pod skórą wprost w lędźwie. Nogi zadrżały i ugięły się pod nowym, nieznanym mi dotąd doznaniem.

W głowie szalał huragan, w ciele przelewała się lawa, a ja dzielnie trzymałam się parapetu i czekałam na trwogę zbliżającą się do mego umysłu.

Kochanek nachylony nade mną, jak nad swoją ofiarą, znęcał się agresywnie nad moim ciałem, a ja szeptałam wprost do miasta za oknem – mocniej, mocnej, mocniej...mocniej… a potem przyszło coś wielkiego, zanurzyło mnie od stup po czubek głowy w swej gorączce i pozbawiło władzy nad ciałem.

Leciałam w przepaść z wirującym w mej czaszce demonem rozkoszy, który gasił mi po kolei zmysły, zamykał świadomość na świat zewnętrzny. Długo trwałam w nicości, karmiona nektarem ekstazy, pojona rozpuszczoną w winie miłością i gdy wreszcie zdecydowałam się otworzyć oczy, mój kochanek właśnie kończył swą podróż, wlewając w me szeroko otwarte usta, swój nektar. Przyjęłam po kolei, każdą porcję, każdy wytrysk zalewający moje gardło, każdą kroplę upadającą na moje wargi, a potem zamknęłam to w sobie.

Czułam gorycz świeżo zmielonych nasion kawy. Z zaciśniętym gardłem pobiegłam do łazienki, a potem kazałam mu spieprzać z mojego domu. Wynosić się na swoją wioskę, gdzie może dymać sobie krowy. Z hukiem zatrzasnęłam za nim drzwi, a potem usiadłam na wersalce i długo nie mogąc dojść do siebie.

Miałam do niego żal, za to, co zrobił, ale też nie mogłam zapomnieć o rozkoszy, którą mi dał. W głowie miałam mętlik i nachodziły mnie myśli, by więcej nie spojrzeć na żadną stronę z ogłoszeniami. Tylko jak zapomnieć te chwile, gdy rozkosz rozrywała moją jaźń, gdy spalałam się, rodząc w nowym świece, a moim bożkiem stawał się fallus tkwiący w mym ciele?

Po wypiciu butelki wina i doprawieniu się kilkoma kieliszkami wódki padłam tam, gdzie stałam i problem samoistnie zniknął. Kac obudził mnie dość szybko i wymusił zwrot wcześniej wypitego alkoholu, nakazał wypicie sporej ilości wody, połknięcia kilku tabletek na ból głowy, a potem powalił na łóżku i pozwolił dotrwać do poranka. Upodliłam się jak nigdy wcześniej i to pomogło mi ostatecznie podjąć decyzje.

Zlikwidowałam konto, wymazałam historie i wykasowałam katalog, gdzie trzymałam kopie interesujących mnie ogłoszeń. Uwolniłam się na dobre od szybkiej miłości i postanowiłam znaleźć sobie faceta na stałe.

Zacznę chodzić na plaże – planowałam – spacerować po mieście i odwiedzać wieczorem kluby, aż trafię na mężczyznę, który będzie wart zaproszenia do mojego domu, tylko schudnę trochę, pozbędę się boczków i odzyskam talię. Zrobię sobie głodówkę na wodzie i sucharkach, tak jak pięć lat temu, gdy zaczęłam przybierać na wadze i tym razem nie ulegnę i osiągnę swoją wymarzoną wagę.

Czułam w sobie moc, by nie dać się złamać, miałam wiedzę jak przetrwać pierwszy tydzień wiecznego głodu i silną motywację. Seks. Rozkosz obcowania z mężczyzną. Pieprzenia się każdej nocy, robienia z nim rzeczy, jakie aktualnie są poza moimi możliwościami i brania życia pełną garścią.

Pierwszy tydzień był koszmarny, z równie koszmarnym rezultatem. Straciłam tylko pięć kilo, cierpiąc ból głowy, mając zawroty i mdłości, czując wieczną słabość i senność. Drugi tydzień rozpoczął się myślami zwątpienia podsycanymi moralizowaniem i logicznymi wywodami nad skutkami zdrowotnymi takiej diety. W piątek, by nie przesadzić z tym odchudzaniem, zjadłam kurczaka z rożna, a w sobotę, chcąc uniknąć awitaminozy, pochłonęłam kilka gotowych sałatek, ale polanych jogurtem „zero”. W niedziele zrozumiałam, że otyli też mają prawo do szczęścia a w poniedziałek po pracy, siedziałam przed komputerem z pizzą w ręku, szukając stron towarzyskich i ogłoszeń z moją kategorią wagową.

Umówiłam się z chłopakiem w moim wieku, ciut większym i ciut tęższym. To nadal miała być tylko przygodna miłostka, ale po cichutku marzyłam, by zamieniła się w coś trwalszego.

Ten tekst odnotował 9,965 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.05/10 (20 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.