Układ (II)

28 września 2017

Opowiadanie z serii:
Układ

Szacowany czas lektury: 25 min

Iza zaczyna wywiązywać się z umowy...

Po wyjściu Izy Marcin odetchnął z ulgą. Przez cały czas obawiał się, że zmieni zdanie i uzna, że próba zdefasonowania jego twarzy to jednak bardzo dobry pomysł. Na całe szczęście naprawdę zależało jej na Nadii. Nie planował składania jej takiej propozycji, w ogóle nie spodziewał się jej tak wcześnie (a powinien się spodziewać!), ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wprawdzie, niestety, nie zrealizuje swoich fantazji z Nadią (przynajmniej nie w przewidywalnej przyszłości), ale z Izą może być nie mniej ciekawie. Miał zamiar, przynajmniej na razie, trzymać się warunków umowy i być dla Nadii idealnym chłopakiem, księciem z bajki. Co do Izy to czuł narastającą fascynację tą wytatuowaną dziewczyną, o której w gruncie rzeczy niewiele wiedział.

Był pewien, że ona nie będzie jak Nadia. O nie! Ona nie odda mu się po to by mógł zrobić z nią co mu się podoba, na pewno nie podda się bez walki, nie będzie bezwolna i posłuszna, przynajmniej nie od początku. Był ciekaw do czego zdoła ją skłonić. O ile w przypadku Nadii podniecała go jej totalna bezradność, niezdolność do wyrażenia sprzeciwu, to w przypadku Izy kuszące wydawało mu się przełamywanie jej oporu, stopniowe przejmowanie nad nią władzy. Był ciekaw jak daleko jest zdolna się posunąć, na co mu pozwoli, by ochronić przyjaźń z Nadią. Taaak, będzie ciekawie

Ale jak na razie musi ułagodzić sprawę ze swoją (chyba wciąż) dziewczyną. Sądząc z reakcji Izy na to co jej powiedział nie powinno to być zbyt trudne. Sięgnął po telefon.

– Nadia – zaczął – słuchaj chciałem cię...


Iza miotała się wściekła po swoim pokoju. Na co ona się zgodziła?! Dała się sprowokować jak 12-letnia dziewczynka. Ze złością uderzyła w ścianę. "Powinnam go wypatroszyć" pomyślała. Jednak potem jej myśli powędrowały w kierunku Nadii i poczuła się trochę lepiej. Na razie jej przyjaciółka jest bezpieczna, nie sądziła, by Marcin odważył się złamać ich umowę, wiedział, że by mu tego nie darowała. A ona musi się z tej sytuacji jakoś wyplątać. Usłyszała pukanie do drzwi.

– Nadia, nie wygłupiaj się i wchodź – powiedziała.

Weszła. Nie rozmawiały od wczorajszej nocy, więc Iza chciała się dowiedzieć czy wszystko jest w porządku z jej przyjaciółką, była też ciekawa czego ona chce. Na całe szczęście nie wyglądała najgorzej.

– Co jest? – spytała.

Nadia miała niepewną minę, jakby wahała się, czy na pewno powinna powiedzieć to co zamierzała, w końcu jednak zdecydowała się to zrobić:

– Dzwonił Marcin.

Iza zachowała kamienną twarz i spytała:

– Czego chciał?

– Przeprosić. I umówić się na środę.

Iza pokiwała głową, ale się nie odezwała. Nadia przygryzła wargę, i zapytała:

– Myślisz, że powinnam pójść?

Iza wzruszyła ramionami i odpowiedziała spokojnie:

– To twoja sprawa. Sama mówiłaś, żebym się nie wtrącała.

Nadia lekko się zarumieniła, wyraźnie zakłopotana.

– Wiem, ale... on przeprosił, prawie błagał mnie o wybaczenie, więc myślężepowinnampójśćacotyotymsądzisz? – ostatnie słowa wypowiedziała na jednym wdechu, więc Iza raczej domyślała się tego co powiedziała przyjaciółka niż to usłyszała.

Westchnęła. Wiedziała, że Nadia tak naprawdę wcale nie chce usłyszeć jej opinii, a słowa wsparcia.

– No wiesz. Jak przeprosił i obiecał, że... To zawsze możesz dać mu drugą szansę – wydusiła z siebie z trudem.

Nadia objęła ją mówiąc:

– Dziękuję. – Po czym wybiegła z pokoju.

Iza skrzywiła się jakby dopiero co połknęła żabę i to sporych rozmiarów. Nie było sensu teraz zniechęcać Nadii do Marcina, nic by to nie dało, co najwyżej by się obraziła. Usłyszała dźwięk telefonu sygnalizujący przyjście SMS-a. "Wtorek. Hotel Babilon. 17". Dupek. Chce się z nią widzieć dzień przed randką z Nadią. W hotelu. Jak z dziwką! Po chwili jednak uspokoiła się, było oczywiste, że chce ją w ten sposób zdenerwować, nie może mu na to pozwolić, a jak trafi się okazja to się z tego chorego układu wycofa.


We wtorek Iza obudziła się dość wcześnie. Nie chciała się do tego przed sobą przyznać, ale była nieco zdenerwowana, domyślała się czego Marcin będzie od niej oczekiwał (trudno się było tego nie domyślić, podczas ich rozmowy nie ukrywał swoich zamiarów), jednak jak to się mówi diabeł tkwi w szczegółach. Nie wiedziała również jak będzie się układać między nią i Nadią jeśli uda jej się kiedyś w końcu pozbyć Marcina. Czy dalej będą przyjaciółkami? Czuła też lekkie wyrzuty sumienia, w końcu jakby nie patrzeć to co planowała zrobić było bardzo nie w porządku. Szybko się jednak otrząsnęła, to był czas na działanie, nie na myślenie.

Nie przyznawała się do tego nawet przed sobą, ale była nieco ciekawa tego wieczoru. Była ciekawa jaki on naprawdę jest, co dokładnie sobie zaplanował. W ukrytych zakamarkach jej umysłu, których nawet sama nie była świadoma, kryło się także lekkie podniecenie związane z tym, że Marcin, chłopak jej przyjaciółki, jest nią zainteresowany, jakkolwiek nienormalne by to zainteresowanie nie było.

Leżała przez chwilę próbując ponownie zasnąć, w końcu zrezygnowała z tego i zdecydowała, że równie dobrze może wcześniej pojawić się w pracy. Wstała więc i zaczęła się przygotowywać do wyjścia, starała się poruszać po cichu, ale okazało się, że i tak obudziła Nadię, bo ta wyjrzała z pokoju i zapytała:

– Już wstałaś? Która godzina?

– Jeszcze wcześnie. Wracaj do łóżka – odpowiedziała Iza.

– To czemu ty wstałaś? – spytała zaskakująco przytomnie Nadia.

– Chcę wcześniej wyjść z pracy, bo potem mam coś do załatwienia.

– Aha! – wykrzyknęła przyjaciółka Izy – spotykasz się z kimś!

– Co?

– Spotykasz się z kimś – powtórzyła – inaczej powiedziałabyś co będziesz robić. Spotykasz się z kimś, prawda?

Iza była tak zaskoczona (i chyba trochę niewyspana), że nie była w stanie wymyślić na poczekaniu żadnego kłamstwa, więc, nie ufając swojemu głosowi, pokiwała głową.

– Super – Nadia wyglądała na szczerze uradowaną – z kim się spotykasz? To chłopak czy dziewczyna?

Iza się zdenerwowała:

– A co cię to obchodzi? Najpierw sama...

– Przepraszam, po prostu byłam ciekawa, nie chciałam...

– To chłopak – przerwała Iza.

– Chłopak? Znam go? Przepraszam – zreflektowała się Nadia. – Po prostu jestem ciekawa.

– Nie, nie znasz. To cześć - ucięła Iza.


Iza wysiadła z autobusu, do hotelu miała jeszcze 15 minut na piechotę. Mogła podjechać taksówką, ale uznała, że spacer dobrze jej zrobi, nieco się dzięki niemu uspokoi. Zadziałało. Gdy weszła do lobby hotelowego była wyciszona i zdeterminowana, obiecała sobie, że nie da się wyprowadzić z równowagi. Powitała ją recepcjonistka, niewysoka, dość atrakcyjna brunetka.

– Dzień dobry – przywitała ją. – Czym mogę służyć?

Iza uświadomiła sobie, że ten idiota nie podał jej numeru pokoju, już miała się wycofać i do niego zadzwonić, ale uznała, że może się najpierw zapytać:

– Dzień dobry. Jestem umówiona z Marcinem Krzemowskim. Czy...

– A tak, Pan Marcin wspominał o tobie – natychmiastowe przejście na "ty" nie uszło uwagi Izy. Podobnie jak źle skrywany uśmieszek na twarzy dziewczyny. Z trudem powstrzymała się przed uderzeniem jej w twarz. – Lola, tak? – Iza zacisnęła pięści z wściekłości, zdołała jednak skinąć głową. – Pokój numer trzydzieści. Drugie piętro. Miłej zabawy.

Iza skierowała się w kierunku schodów próbując przypomnieć sobie jaka jest kara za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. W końcu szybko, zbyt szybko, doszła pod pokój numer trzydzieści. Próbowała się uspokoić, ale nadal kipiała ze złości, nawet go jeszcze nie zobaczyła, a już kompletnie wytrącił ją z równowagi, czego za wszelką cenę chciała uniknąć. Zapukała głośno i natarczywie. Otworzył jej. Szybko. Zbyt szybko.

– No proszę. Jednak przyszłaś – powiedział.

Wepchnęła go do środka (był to raczej standardowy pokój hotelowy, białe ściany, łóżko, w rogu stolik, na ścianie telewizor).

– Co to kurwa ma być!! Lola?!

– A co miałem jej podać twoje prawdziwe imię? – zapytał spokojnie. – Poza tym – dodał uśmiechając się drwiąco – Lola pasuje do prostytutki.

– Nie... jestem... prostytutką – wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Drwiący uśmiech nie znikał z jego twarzy.

– No nie wiem. Świadczysz mi usługi seksualne w zamian za uzyskaną korzyść. Brzmi trochę jak prostytucja.

Iza zacisnęła zęby, ale nie odpowiedziała. Była wściekła, ale obiecała sobie, że za nic nie da mu się znowu sprowokować. "To dla Nadii" pomyślała. Trochę pomogło. Przez moment mierzyli się wzrokiem w milczeniu, gdy było oczywiste, że Iza nie połknie przynęty, Marcin przyjrzał jej się dokładniej. Skrzywił się:

– Jak ty jesteś ubrana?

Rzeczywiście ubrała się raczej niedbale, niemal prowokacyjnie, luźne spodnie, bluza z kapturem, na oko za duża o dwa rozmiary, aż dziwne, że nie zaskoczyło to dziewczyny z recepcji, pewnie myślała, że przebierze się w pokoju. Oczywiście Iza nigdy nie nosiła typowo dziewczęcych ubrań, raczej nie zakładała sukienek, niemniej nie uciekała od obcisłych strojów, które podkreślały jej figurę.

– Czy muszę ci przypomnieć – kontynuował – że zgodnie z naszą umową...

– Mam robić co zechcesz – dokończyła za niego. – Tutaj. Ale ubieram się gdzie indziej. Jeśli chcesz zobaczyć mnie w innym stroju to go tu przynieś. Poza tym nie mówiłeś o tym jak mam być ubrana.

Tym razem to Marcin zacisnął zęby ze złości. Iza poczuła się nieco lepiej widząc, że on również nie do końca panuje nad swoimi nerwami.

– Rozbieraj się! – warknął.

Z lekkim uśmieszkiem, który zagościł na jej ustach, zaczęła ściągać z siebie ubranie. Robiła to mechanicznie, tak jak rozbiera się człowiek mający położyć się do łóżka, nie było w tym nic seksownego. Jednak, gdy już była naga znów poczuła się trochę niepewnie. Była rozebrana, z nim w pokoju, mógł z nią zrobić cokolwiek mu się podoba, dopiero teraz w pełni poczuła ciężar sytuacji, dopiero teraz zrozumiała na co się zgodziła, nie dała jednak po sobie poznać swojej niepewności.

Marcin szybko się uspokoił. Omal nie stracił nad sobą kontroli, co mogło mieć opłakane skutki. Jego dotychczasowa przewaga nad Izą opierała się głównie na tym, że zachowywał spokój podczas, gdy ona dawała się ponosić emocjom. Łatwo było ją sprowokować, a on skwapliwie to wykorzystywał. Faktycznie mocno zirytował się tym jak była ubrana. Nie oczekiwał tego, że przyjdzie do niego wystrojona, że założy miniówkę i buty na obcasie (pewnie nawet nie wiedziałaby jak w nich chodzić), ale jej demonstracyjne lekceważenie zdenerwowało go. Jednak, na całe szczęście, zdołał odzyskać nad sobą kontrolę. Wiedział, że choć Iza to twarda dziewczyna z ulicy to musi czuć się niezbyt komfortowo będąc z nim w pokoju, gdy on jest ubrany, a ona rozebrana. To dawało mu przewagę. Postanowił kuć żelazo póki gorące.

– Stań prosto! Ręce wzdłuż ciała! – podniósł głos.

Wykonała jego polecenie bez szemrania i bez zwłoki. Uśmiechnął się lekko, zorientował się, że Iza chce mieć to jak najszybciej za sobą. Niedoczekanie. Teraz miał czas by dokładnie jej się przyjrzeć, by zobaczyć ją w pełnej krasie. Zaczął ją okrążać, niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że, gdyby kontynuować to porównanie to nie była ona łatwą zdobyczą, przeciwnie, była raczej jak dzikie zwierzę, które zapędzone w kozi róg może jeszcze przejść do kontrataku i odgryźć łeb napastnikowi. Dlatego wiedział, że musi być niezwykle ostrożny. Gdy zaczął drugie okrążenie przyjrzał jej się jeszcze dokładniej. Była ładniejsza, bardziej atrakcyjna niż mu się wydawało, gdy widział ją ubraną (a i wówczas była dość interesująca). Wprawdzie nie dorównywała Nadii (trudno czynić z tego zarzut, niewiele dziewcząt mogło z nią konkurować w tej kwestii), jednak miała krągłości w odpowiednich miejscach, uwagę Marcina przykuł zwłaszcza jej tyłek (swoją drugą, nawet on był pokryty tatuażami), wyglądał na przyjemny w dotyku, wiedział, że zaraz to sprawdzi organoleptycznie. Co do tatuaży to jest to kwestia gustu, ale, choć widać było, że wiele z nich było robionych bez planu, impulsywnie, to jednak w pewien dziwny sposób tworzyły one spójną całość, dobrze odwzorowywały jej chaotyczną osobowość. Marcin czuł narastającą potrzebę zapanowania nad tym chaosem, stworzył w głowie milion scenariuszy, w jaki sposób wykorzysta to ciało, które ma do dyspozycji, od scen obscenicznych umiarkowanie do obscenicznych ekstremalnie. Poczuł, że jego penis rozpaczliwie próbuje wydostać się ze spodni. Nadszedł czas na działanie. Spokojne, lecz zdecydowane. Stanął za nią.


Poczuła na karku jego oddech, zaskoczył ją, nie słyszała jak się zbliżał, lekko się usztywniła.

– Spokojnie – wyszeptał jej do ucha, kładąc jednocześnie rękę na jej pośladku. – Chyba się nie boisz?

– Ciebie? – spytała drwiąco. – Chłopcze, ty...

Przerwał jej klapsem w prawy pośladek. Uderzenie nie było na tyle mocne by poczuła ból, ale na tyle mocne, by nieco wytrącić ją z równowagi.

– To było pytanie retoryczne. To znaczy takie, na które nie oczekuje się odpowiedzi – powiedział niczym nauczyciel do krnąbrnej uczennicy.

Nie powiedziała nic więcej, choć niemal gotowała się ze złości. Tymczasem Marcin stanął na wprost niej. Skanował wzrokiem każdy centymetr jej ciała zatrzymując go na dłużej w oczywistych miejscach. Uśmiechnął się i powiedział patrząc na jej cipkę:

– No proszę, ogolona. Czyli jednak wiesz co lubią faceci.

Milczała, choć zaklęła w myślach. Jacek to lubił, a że jakiś czas z nim mieszkała, to goliła swoje części intymne codziennie. Przyzwyczaiła się do tej czynności do tego stopnia, że robiła to niemalże automatycznie. Gdy było oczywiste, że nie zareaguje werbalnie na jego słowa, on kontynuował swoją "inspekcję", aż w końcu ich spojrzenia spotkały się. Iza nie spuściła wzroku, z determinacją spoglądała w oczy chłopaka swojej przyjaciółki. Zrobił dwa kroki do przodu, tak, że ich twarze niemal stykały się ze sobą. Obydwoje na chwilę zastygli w tej pozycji, gdy nagle Marcin błyskawicznym ruchem chwycił ją za piersi i dość mocno je ścisnął. Nie były on zbyt duże (za to dość jędrne), dzięki czemu idealnie pasowały do jego dłoni. Iza poczuła jak twardnieją jej sutki. "Kurwa" pomyślała "przecież nie może mi się to podobać". Tymczasem Marcin chyba to zauważył, bo ujął je w palce swoich dłoni i lekko pociągnął do siebie, Izie nie udało się stłumić jęknięcia. Po chwili uwolnił je, wyraźnie zadowolony i rozkazał spokojnym tonem:

– Na kolana!

Była na tyle zaskoczona reakcją swojego ciała na dotyk Marcina, że nie zarejestrowała jego słów. Nie miał zamiaru czekać. Uderzył ją otwartą dłonią w twarz, to nie było mocne uderzenie.

– Powiedziałem: na kolana, dziwko! Czy jesteś tak głupia, że wszystko trzeba ci powtarzać dwa razy?

Uklękła na twardej podłodze, niemalże trzęsąc się ze złości i bezsilności, teoretycznie mogła wyjść stąd w każdej chwili, ale zaszła za daleko by teraz się poddać. Stanął nad nią i powiedział znów spokojny:

– Chyba wiesz co masz robić.

Trudno było się tego nie domyślić. Liczyła na to, że sam rozepnie pasek od spodni, ale on nie miał zamiaru ułatwiać jej zadania. Sięgnęła więc rękami do klamry i rozpięła ją, na całe szczęście bez większych trudności. Tym razem nieco jej pomógł i opuścił spodnie. Jego penis już stał na baczność. Iza westchnęła bezgłośnie. Widziała już trochę kutasów w swoim życiu i chociaż ten nie był najdłuższym z nich, był zdecydowanie najgrubszy, zaczęła się zastanawiać czy zmieści się w jej ustach, wiedziała jednak, że po prostu musi się zmieścić.

Chciała mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Ujęła jego członka w ręce i zaczęła nimi poruszać w górę i w dół, powoli go masturbując. Gdy jej dłonie dotknęły jego penisa jęknął cicho, ale nie liczyła na to, że zadowoli go w ten sposób, po prostu chciała zyskać na czasie. Spojrzał na nią wymownie. Nie musiał nic mówić, wiedziała o co chodzi. Przesunęła dłonie do podstawy jego członka i zbliżyła do niego swoją twarz. Zaczęła delikatnie pieścić główkę, przesuwając po niej językiem i biorąc jej końcówkę do ust. Nie po raz pierwszy zaspokajała jakiegoś faceta, wiedziała co lubią. Trzeba go popieścić jeszcze tylko chwilę, a potem...

Tok jej myśli przerwało gwałtowne szarpnięcie za włosy. Marcin nie miał zamiaru pozwolić jej działać na jej warunkach. Wycedził:

– Na początku to było całkiem przyjemne, ale zaczynasz mnie nudzić, dziwko. Może wzięłabyś się w końcu do roboty?

Wiedziała, że nie może tego dłużej przeciągać. Wzięła głęboki oddech i wsunęła go sobie w usta. Już miała zacząć na poważnie robić mu laskę, gdy ponownie poczuła szarpnięcie.

– Ręce za plecy! I patrz mi w oczy! – rozkazał.

Posłusznie wykonała polecenie, w tej sytuacji nie było sensu się kłócić, choć miała na to wielką ochotę. Jeszcze tydzień temu nawet przez myśl by jej nie przeszło, że będzie chciała jak najszybciej mieć kutasa chłopaka Nadii w ustach, ale od tego czasu sytuacja uległa zmianie, teraz to była jedyna droga, która pozwoli jej wyjść z tego pierdolonego hotelu. Trzymając ręce za plecami (zdawała sobie sprawę, że ta pozycja zmusza ją do wypięcia cycków, zresztą pewnie o to gnojkowi chodziło) pochyliła się do przodu i ponownie wzięła jego penisa do ust. Tym razem nie poprzestała na główce, jej usta przesunęły się dalej, głębiej. Zadanie nie było łatwe, bo konieczność równoczesnego patrzenia na niego była nie tylko upokarzająca, ale i czyniła niewygodną pozycję w jakiej się znajdowała jeszcze bardziej niewygodną. Jednak dawała sobie z nią radę, nie miała zresztą czasu się nad tym zastanawiać, skupiała się na robieniu loda Marcinowi i sądząc z odgłosów jakie wydawał szło jej całkiem nieźle. Położył jej rękę na głowie, spięła się myśląc, że chce kierować jej ruchami ale nie zrobił nic więcej, po prostu ją tam trzymał. Wróciła więc do pracy. Szło jej dobrze, rytmicznie poruszała głową w przód i w tył, zaczęła odczuwać w ustach słonawy posmak, był blisko orgazmu. Pomyślała, że w sumie nie jest tak źle. Oczywiście to co robiła było obrzydliwe i upokarzające, ale dawała sobie z tym radę i, co najważniejsze, chroniła Nadię.


Marcin jęknął z rozkoszy. Nie robiła tego po raz pierwszy w życiu, to było pewne. Ani razu nie poczuł jej zębów, co biorąc pod uwagę pozycję w jakiej się znajdowała i rozmiary jego członka było sporym osiągnięciem. Nadia by się połamała, gdyby spróbowała w taki sposób ułożyć swoje ciało. Zauważył, że Iza zaczyna czuć się pewniej, nadal patrzyła w jego oczy ze złością, ale wydawało jej się, że choć trochę panuje nad sytuacją. Nie mógł na to pozwolić. Ponownie ujął jej włosy w dłoń i pociągnął je do tyłu. Mocno i brutalnie. Krzyknęła z bólu, on tymczasem nie tracił czasu i kilka razy klepnął ją penisem najpierw w jeden, a potem w drugi policzek. Patrzyła na niego morderczym wzrokiem, ale nie przejął się tym, pociągnął jeszcze mocniej i wycedził:

– Zrozum wreszcie, dziwko, że jesteś tu dla mojej przyjemności i nie kontrolujesz niczego.

Chciała mu odpowiedzieć, ale on wykorzystał tę okazję do tego to by ponownie wepchnąć jej penisa do ust, jednocześnie przyciskając jej głowę do swojego krocza, tak, że jej broda dotykała jego jąder. Trzymał ją w tym stalowym uścisku przez kilka chwil, widział, że zaczyna rozpaczliwie walczyć o powietrze, próbowała go odepchnąć, kładąc mu ręce na biodrach, jednak nie była w stanie nic zrobić. Po raz pierwszy tego wieczoru zobaczył w jej oczach strach. Poczuł się jak najpotężniejszy człowiek, może nie na Ziemi, ale przynajmniej w tym mieście. To, że mógł choć na moment stać się Panem i Władcą życia tej bezczelnej dziewczyny wprawiło go w ekstatyczny nastrój. W końcu, wciąż trzymając ją za włosy z głośnym "plum!" wyciągnął członka z ust Izy i pozwolił jej na zaczerpnięcie oddechu. Oddychała z najwyższym trudem, jej piersi gwałtownie falowały, a nawet tatuaże nie zdołały ukryć tego, że jej twarz była cała czerwona. Podobała mu się taka.

Wciąż jeszcze próbowała uspokoić oddech, gdy ponownie zmusił ją do wzięcia jego członka do ust. Nie zważając na to, czy jest na to gotowa czy nie zaczął rytmicznie poruszać biodrami w przód i w tył, dociskając jej głowę dłonią. Pokój wypełniły odgłosy Izy dławiącej się członkiem Marcina, jej usta groteskowo wyginały się wraz z każdym pchnięciem. Jej oczy zaczęły wypełniać się mimowolnymi łzami, Marcin zauważył to, poczuł, że jego podniecenie sięgnęło zenitu, wiedział, że dłużej już nie wytrzyma, wbił się więc w jej usta z całej siły krzycząc:

– Połknij wszystko, szmato!

Tym razem trzymał jej głowę przy swoich jądrach jeszcze dłużej niż poprzednim razem, dodatkowo napełniając jej usta sporą ilością spermy. Gdy w końcu uwolnił ją natychmiast zaczęła kaszleć, rozpaczliwie próbując złapać oddech, w wyniku tego większość jego nasienia wylądowała na podłodze. Nie spodobało mu się to.

– Wyliż to – rozkazał.

Spojrzała na niego nie do końca chyba pojmując o co mu chodzi.

– Wyliż to – powtórzył – językiem.

– Chyba cię po…

Nie zdążyła dokończyć, nim się zorientowała leżała z twarzą przyciśniętą do ziemi i jego nogą na swoim karku.

– Zamknij się suko! Sperma twojego pana jest zbyt cenna by ją marnować! Liż!

W tej pozycji nie mogła z nim walczyć, zresztą nie miała na to sił, więc zaczęła powoli zlizywać jego nasienie z podłogi, patrzył na nią znajdującą się pod jego butem i pomyślał, że to wszystko poszło o wiele lepiej niż się spodziewał, to był blitzkrieg, odniósł błyskawiczne i niekwestionowane zwycięstwo. Gdy wreszcie skończyła zdjął nogę z jej głowy. Spojrzał na nią triumfalnie spodziewając się, że w jej stalowych oczach ujrzy upokorzenie, poczucie porażki, strach, może nawet jakiś błysk uległości, tymczasem to co zobaczył sprawiło, że cofnął się o kilka kroków. Choć jej twarz była pokryta mieszaniną śliny i spermy jedyne co zobaczył to nienawiść. Czysta, destylowana wręcz nienawiść, odnosił wrażenie, że spogląda w bezkresną otchłań. Przygotował się na atak, ten jednak nie nastąpił, wprawdzie Iza postąpiła kilka kroków jego stronę, ale potem bez słowa skierowała się do łazienki, a potem, także bez słowa, wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.

Marcin oparł głowę o ścianę. Przesadził. I to grubo. Pod wpływem podniecenia zapomniał, że nie ma do czynienia z Nadią, delikatną dziewczyną, która zrobi wszystko co jej się każe, a po wszystkim jeszcze będzie obwiniać samą siebie o to, że nie była wystarczająco dobra, a z Izą, która nie tylko go nie lubi, ale jest gotowa mu przypieprzyć jeśli przekroczy granice. Biorąc to pod uwagę i tak zareagowała zaskakująco spokojnie. Ale to jej spojrzenie...Napełniało go przerażeniem. Musi pokładać nadzieję w tym, że bardzo zależy jej na Nadii i nie zdecyduje się na wycofanie się z umowy (albo coś o wiele gorszego). No i perfekcyjnie wypaść na jutrzejszej randce.


Iza energicznie szczotkowała zęby, rozpaczliwie starając się pozbyć z ust smaku (czy też raczej jego wrażenia) nasienia Marcina. Robiła to już trzeci raz, bez skutku.

– Kurwa! – krzyknęła do swojego odbicia w lustrze.

Na całe szczęście Nadii akurat nie było w mieszkaniu. Było to nieco dziwne, bo zawsze informowała przyjaciółkę o swojej nieobecności, ale akurat w tym przypadku pasowało to Izie, bo dzięki temu mogła spróbować choć trochę się uspokoić. Mocno przeraziła ją jej reakcja, nigdy nie czuła czegoś takiego do drugiej osoby. Spotkała w swoim życiu sporo osób, którym życzyła wszystkiego najgorszego, włącznie ze śmiercią, jednak to co wtedy poczuła to było coś innego, coś bardziej mrocznego, wyłączyła wtedy wszystkie inne myśli i uczucia, chciała tylko zniszczyć stojącego przed nią chłopaka. Czuła, że mogła zrobić coś strasznego, coś niewybaczalnego. Przeraziło ją to. Nie obwiniała o to siebie. O co to to nie, to on był winien. Postanowiła, że coś takiego nie może się powtórzyć.

"Pierdolę to" pomyślała "nie dam rady, muszę się wycofać." Ta myśl przyszła jej z wielkim trudem, nienawidziła przegrywać, ale uznała, że nie ma innego wyjścia. Postanowiła, że jutro porozmawia z Nadią, gdy tylko ta wróci z umówionej randki z Marcinem, chyba, że on straci nad sobą kontrolę, Nadia z nim zerwie, a ona uniknie tej rozmowy, której – co tu dużo mówić – bała się. Jej myśli przerwał odgłos kroków rozlegający się w mieszkaniu:

– To ty Nadia? – zawołała.

– Aha! – odkrzyknęła przyjaciółka.

Iza zerknęła w lustro, po czym wyprostowała się i wyszła z łazienki.

– Gdzie ty byłaś? – spytała prosto z mostu.

Nadia, nieco zmieszana, wzruszyła ramionami.

– Byłam się przejść. Myślałam, że może będziesz chciała mieć mieszkanie tylko dla siebie.

Iza poczuła nagle, że narasta w niej bezsensowna złość:

– Czy ja wyglądam ci na dziwkę, która daje dupy na pierwszej randce? – wybuchnęła.

Nadia cofnęła się wyraźnie zaskoczona gwałtowną reakcją przyjaciółki.

– Po prostu – zaczęła – byłaś ostatnio troszkę spięta i pomyślałam, że…

– Że co? Że potrzebuję, żeby mnie ktoś dobrze wypieprzył? – nakręcała się Iza.

– Nie to miałam na myśli, po prostu...

– Po prostu co? Że jak się mnie dobrze...

– Wiesz co Iza? – zirytowała się Nadia – chciałam ci zrobić przyjemność, a ty na mnie napadasz, nawet nie zdążyłam ściągnąć kurtki. To nie moja wina, że nie poszła ci randka. – Po tych słowach powiesiła kurtkę na wieszaku, obróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju.

Iza wciąż zła poszła do siebie i sfrustrowana rzuciła się na łóżko, jednak dość szybko uznała, że faktycznie zachowała się jak kretynka i że musi Nadię przeprosić. Zapukała do drzwi pokoju przyjaciółki.

– Proszę! – usłyszała jej głos.

Nacisnęła klamkę, Nadia leżała na łóżku i czytała jakąś książkę, odłożyła ją, gdy dostrzegła Izę.

– To ja – powiedziała ta druga.

– Nie spodziewałam się hiszpańskiej inkwizycji – z uśmiechem odpowiedziała Nadia.

– Czego? – zdziwiła się Iza.

– Nieważne, to taki żart, może zbyt hermetyczny.

– Jaki? – ponownie zdziwiła się Iza.

– Nieważne – machnęła ręką Nadia.

– Nie robisz sobie ze mnie jaj? – zapytała podejrzliwie wytatuowana dziewczyna.

– Nie, nie – szybko zaprzeczyła – po prostu...a zresztą, nieważne. O co chodzi?

Iza wzięła głęboki oddech:

– Chciałam cię przeprosić, straciłam…

– Nie poszło na randce co?

– Niezbyt – odpowiedziała Iza starając się panować nad swoim głosem, co bynajmniej nie było łatwe.

– Czyli – Nadia starała się ostrożnie dobierać słowa, by ponownie nie zdenerwować przyjaciółki – raczej się już nim nie spotkasz.

– Raczej nie. Słuchaj, przepraszam, że…

– Daj spokój – ucięła brunetka – nie obraziłam się przecież.


To nie była spokojna noc dla Izy. Nie mogła zasnąć, przewracała się z boku na bok, uciekała się do różnych sposobów mających przywołać sen (od liczenia baranów po fantazjowanie o torturowaniu Marcina), ostatecznie poddała się i po prostu leżała gapiąc się w sufit. W końcu „odpłynęła”, jednak nie spała długo, bo obudziła się wcześnie rano. Jako, że nie miała nic specjalnego do roboty, a chciała zająć czymś myśli (czekał ją trudny dzień, sprawa z Nadią dosłownie spędzała jej sen z powiek) zdecydowała się drugi raz z rzędu wcześniej wyjść do pracy.

Dzień upłynął jej dość szybko, pewnie dlatego, że miała nadzieję na to, że będzie inaczej, że chciała jak najbardziej odwlec moment powrotu do mieszkania. Gdy wróciła Nadia już tam była. Nie zaskoczyło jej to specjalnie, domyślała się, że przyjaciółka będzie się chciała przygotować na randkę z Marcinem. Postanowiła, że zostawi ją w spokoju, a sama spróbuje wymyślić sposób w jaki z nią porozmawia, gdy wróci. Liczyła na to, że nie będzie to potrzebne, bo Marcin nie wytrzyma i potraktuje ją zbyt brutalnie, ale wiedziała też, że nie może na to liczyć. Musiała być przygotowana na najgorsze. Zaczęła układać słowa w głowie, gdy usłyszała głos Nadii.

– Iza! Możesz tu przyjść?

– Już! – odkrzyknęła.

Gdy weszła do pokoju przyjaciółki natychmiast zrobiło jej się gorąco. Nadia stała przy oknie. Tym razem ubrana była w białą, sięgającą kolan, przylegającą do ciała sukienkę, z wyraźnie podkreślonym dekoltem, niemal idealnie komponowała się ona z jej jasną skórą, można było odnieść wrażenie, że jest ona niemalże częścią jej ciała, w poświacie tworzonej przez promienie słoneczne wyglądała nieziemsko, jak anioł. Iza stanęła jak wryta, chłonąc widok jaki przedstawiała sobą przyjaciółka.

– Jak wyglądam? – spytała Nadia stając na środku pokoju.

Iza przełknęła ślinę i obeszła przyjaciółkę dookoła, „perfekcyjnie” pomyślała.

– Biała sukienka? – spytała próbując zyskać na czasie.

Nadia jednocześnie uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.

– Dla odmiany.

– Nie sądzisz – powiedziała Iza – że ten dekolt jest trochę za głęboki?

„Dobrze wiesz, że nie jest” powiedziała do siebie w myślach "jest idealny".

– Iza, ja nie jestem zakonnicą.

„A szkoda, pewnie habicie wyglądałabyś równie dobrze, a nawet lepiej” pomyślała.

– Po prostu nie wiem, czy za bardzo go nie zachęcisz do...

– Marcin obiecał, że to się nigdy nie powtórzy – odpowiedziała Nadia zdecydowanie – i ja mu wierzę. Poza tym, gdyby faktycznie coś takiego planował to nie pomoże mi nawet średniowieczna zbroja. Więc jak wyglądam, jest ok?

Iza skinęła głową nie ufając swojemu głosowi.

– Świetnie – rozpromieniła się Nadia.


Iza siedziała przed lustrem i recytowała:

– Nadia posłuchaj, wiem, że popełniłam błąd, ale chciałam ci pomóc… Do dupy! – krzyknęła sfrustrowana.

Spędziła tak już trzy godziny i wciąż nie udało jej się wymyślić niczego co mogłoby przekonać Nadię. Iza desperacko chciała zachować ich przyjaźń, ale równie desperacko chciała przerwać ten chory układ, który zawarła z Marcinem. Było jej trochę wstyd, że tak szybko się poddaje, ale uznała, że tak musi być. A potem...będzie można odświeżyć stare osiedlowe kontakty, chłopcy wytłumaczą Marcinowi czego nie powinno się robić. Usłyszała odgłos przekręcanych kluczy, serce podeszło jej do gardła. To już.

Wstała, czekając na wejście Nadii do mieszkania. Pozwoliła jej się rozebrać, wyglądała nadal pięknie, a w jej oczach nie było śladu łez. Iza zdała sobie sprawę, z tego, że nie uda jej się uniknąć tej rozmowy.

– Nadia... – zaczęła.

Przyjaciółka nie pozwoliła jej dokończyć, podbiegła do niej i zarzuciła jej ręce na szyję.

– Dziękuję – powiedziała głosem przepełnionym radością i szczęściem.

Iza nie miała pojęcia o co chodzi, była skołowana i zagubiona, zdołała spytać:

– Za co?

Nadia cofnęła twarz, by spojrzeć na przyjaciółkę i uśmiechnęła się do niej:

– Nie musisz mnie okłamywać Iza, Marcin mi wszystko powiedział.

Iza nagle poczuła nieznośną suchość w gardle.

– Naprawdę? – wychrypiała.

– Tak – odpowiedziała Nadia – wciąż szczęśliwie się uśmiechając – powiedział, że byłaś u niego, porozmawiałaś z nim i namówiłaś go, by przeprosił. Chyba go nie biłaś, co?

– Nie, skąd – odpowiedziała Iza wciąż mocno zdezorientowana.

– Przecież wiem – odpowiedziała wciąż rozpromieniona Nadia – tylko żartowałam, Marcin opowiedział mi wszystko o waszej rozmowie, jak wytłumaczyłaś mu jak się czuję. Powinnam być na ciebie zła za to, że do niego poszłaś, ale dziękuję ci! Było cudownie! Jutro opowiem ci wszystko w szczegółach. Dziękuję!– po tych słowach z całych sił ponownie uściskała przyjaciółkę

Iza miała wrażenie, że świat zwalił jej się na głowę, cały jej plan legł w gruzach. W zebraniu myśli nie pomagał jej fakt, że pełne piersi przyjaciółki były przyciśnięte do jej ciała. Z najwyższym trudem wydusiła z siebie lekko zachrypniętym głosem:

– Nie ma za co.

Ten tekst odnotował 39,015 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.61/10 (68 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (4)

+1
0
Jak lubię BDSM, tak w czytankach jak w sypialni, to szantaż i gwałt mnie nie bawią. Dziwne klimaty, szkoda tak dobrego warsztatu, bo piszesz ciekawie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ciekawe, ciekawe. Może rozwinąć się w coś fajnego.... albo stać się kalką podobnych opowiadań BDSM. Trzymam kciuki za pierwsze rozwiązanie i czekam na kolejne części.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dużo lepiej napisane, niż "jedynka", ciekawie skonstruowana scena seksu. Może trochę za krótka. Ale to moje odczucie, z którym niekoniecznie Autor i pozostali Czytelnicy muszą się zgadzać. A tak w ogóle to czuję niedosyt, bo miałem nadzieję na dłuższą drugą część, a tu pół godziny prognozowanego czasu czytania i finito.
Niezależnie od powyższego - opowiadanie jest bardzo dobre. Liczę, że w trzeciej części pojedziesz bardziej po bandzie i będzie naprawdę ostro. I nieco dłużej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Zgadzam się z RAFSKI. Tak jak BDSM jest zajebisty tak gwałt i szantaż jest do dupy. Jak dla mnie 5.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.