Bardzo Lany Poniedziałek, czyli wszystkiego JoAnnowego!

5 kwietnia 2021

Opowiadanie z serii:
Teksty Agnessowo-JoAnnowe

Szacowany czas lektury: 17 min

W zeszłym roku nasza literacka współpraca Agnessowo-JoAnnowa przyniosła efekt w postaci „Pani w czerni”, natomiast tym razem przedstawiamy premierową historię, dziejącą się w lany poniedziałek. Bardzo namiętny, mokry (jak to w śmigus-dyngus) i na dodatek niespodziewanie klimatyczny!

Na koniec zwracam uwagę, że ze względu na przyjętą konwencję, określenia: On, Niego, Pan, Master itp. pisane są dużą literą. Z góry dziękuję za nietraktowanie tego jako błędów. Mam też nadzieję, że nietypowa, bardzo rzadko stosowana narracja drugoosobowa w czasie teraźniejszym, nie będzie stanowiła wielkiej przeszkody w lekturze, zwłaszcza dla męskich czytelników.

( Zdjęcie: JoAnna osobiście )

 




 

Leżysz na kanapie w porozciąganym dresie, próbując zabić czas wielce angażującym zajęciem, polegającym na bezsensownym gapieniu się w sufit. W okno. W telewizor, w którym trzeci dzień z rzędu lecą kolejne powtórki dawno przeterminowanych wielkanocnych hiciorów. Przeskakujesz bezmyślnie pomiędzy kanałami i oglądasz początek jednego filmu, środek trzeciego oraz koniec dziesiątego, poprawiając się co chwilę i próbując ułożyć w choć trochę wygodniejszej pozycji. Bez większego skutku zresztą. Nie dość bowiem, że jesteś osłabiona, to przede wszystkim poirytowana. Wkurzona. Wkurwiona wręcz.

Przede wszystkim dlatego, że tak wyczekiwane i przede wszystkim przygotowywane z pełnym zaangażowaniem święta uciekły ci sprzed nosa. Zasmarkanego, będącego sprawcą wszystkich wymienionych problemów obtartego nochala. Niby gorączka już ci zeszła, a i chusteczek zużywasz tylko paczkę a nie dwa pudełka dziennie, jednak psychicznie masz dość.

Co gorsza, wiesz aż za dobrze, że jeszcze dwa lata temu w takiej sytuacji zeżarłabyś garść polopiryny, popiła ją wiadrem herbaty z prądem i błyskawicznie wypociła wszystkie zarazki. Jednak dzisiaj, zważając na kolejne obostrzenia, lockouty oraz całą tę okołopandemiczną psychosraczkę, cała rodzina zgodnie urządziła zbiorowe lamento, sprowadzające się do: „Masz koronę czy nie masz, siedź w domu”! Więc siedzisz, a raczej leżysz… A nie, już nie.

Przed momentem dostałaś bowiem smsa: “bede za kwadransik kochana”, zmuszającego cię do natychmiastowego poderwania tyłka. Biegasz więc jak oszalała, nie mogąc się zdecydować, czy złapać za odkurzacz, grzebień, świeże majtki, czy raczej schować się w szafie i udać, że wcale cię tam nie ma.

 

Dzwonek do drzwi zastaje cię w połowie zakładania spódnicy. Dociągasz ją tak mocno, aż rozrywasz zamek. Wyzywasz na cały świat, mając nadzieję, że drzwi zatrzymają przynajmniej część inwektyw.

Nieoczekiwany gość wita cię szerokim uśmiechem, lecz jednocześnie bardzo wnikliwie obserwuje. Po prawdzie niezbyt ci się to podoba – wstydzisz się zmierzwionych włosów, zaczerwienionej twarzy, niepomalowanych oczu oraz dalekich od ideału paznokci. Niedopiętej, zsuniętej do połowy uda kiecki. Bałaganu w kuchni, pokoju… właściwie wszędzie. Wiesz jednak, że jakiekolwiek protesty z założenia nie mają sensu, więc przygryzasz tylko wargę w bezsilnej złości i wpuszczasz odwiedzającego na salony.

Wysoki mężczyzna w nienagannie wyprasowanym garniturze, którego szmaragdowy pobłysk idealnie podkreśla barwę tęczówek, sprężystym krokiem przekracza próg. Co prawda na widok mieszkaniowej degrengolady marszczy brwi, lecz powstrzymuje się od komentarza. Zsuwa za to mokasyny, odwiesza antracytową panamę z jasnym paskiem i przeczesuje przed lustrem szpakowate włosy. Po czym, nie wiadomo właściwie skąd, wyjmuje całkiem sporą torebkę prezentową.

Zerkasz zaintrygowana na niespodziewany podarek, zastanawiając się intensywnie, cóż takiego może być w środku? Zwłaszcza że nie spodziewasz się niczego, bo niby z jakiej okazji? Urodziny przecież miałaś, do imienin daleko, w śmigus-dyngus też raczej niczego nigdy niczego nie dostałaś… może poza wiadrem wody na głowę jak jeszcze byłaś siksą, ale to się nie liczy! Zamiast jednak zaspokoić ciekawość, obdarowujący podchodzi do ciebie blisko i szepcze coś do ucha.

Z początku nie dowierzasz słowom, jednak zdecydowane spojrzenie nie pozostawia wątpliwości. Obracasz się więc na pięcie i znikasz w łazience. Nie tylko dlatego, iż zdajesz sobie doskonale sprawę, że w takiej sytuacji powinnaś raczej podziękować za troskę, a nie stroić nieuzasadnione niczym fochy. Przede wszystkim jednak elegant jest nie tylko twoim zaufanym znajomym czy nawet przyjacielem. Jest także partnerem. Kochankiem. A co najważniejsze – Nim. Twoim Panem. Ty zaś – jego uległą.

 

Tak czy inaczej, gdy tylko kończysz jakże niezbędne zabiegi higieniczne, wbiegasz do sypialni i wyciągasz z szafy zwiewną koszulkę oraz pończochy. Przebierasz się szybciutko, wskakujesz pod pościel i nasłuchujesz niecierpliwie odgłosów gotującej się wody, stukania zastawy tudzież innych im podobnych, świadczących o kuchennej krzątaninie. Wreszcie po paru minutach w drzwiach pojawia się On, niosąc niewielką tacę. Podaje ci kubek pełen pachnącego lipą naparu i spokojnie czeka, aż opróżnisz go do dna. Potem zaś wreszcie ujawnia, co kryje torebka – wyjmuje z niej butelkę, odkręca i napełnia nieduży kieliszek rubinowym płynem.

Intensywnie malinowy alkohol rozgrzewa cię już od pierwszego łyka. Niesamowita błogość rozchodzi się po ciele tak przyjemnie, że nie potrafisz odmówić drugiej porcji, a o trzecią prosisz już sama. Czujesz, jak na skórze rozkwitają rumieńce. Nie tylko z gorąca, ale także zawstydzenia. Wiesz przecież, że On chce jak najlepiej. Mógł tylko zadzwonić lub najwyżej zamówić ci jakiś niegrzeczny drobiazg na umilenie samotności, jednak wolał przyjechać osobiście. Nie dla własnej, samolubnej przyjemności, lecz dlatego, że szczerze i prawdziwie się o ciebie martwi.

Chociaż właściwie, jeśli chodzi o przyjemności i drobiazgi, to na tacce leży coś jeszcze… Nieduży, wyglądający niezwykle zachęcająco, zakończony puszystym ogonkiem koreczek. 

 

Wasze spojrzenia się spotykają. On wpatruje się w ciebie tajemniczo, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. W końcu przysuwa się bliżej, odgarnia ci palcami włosy, przeciąga opuszkami za uchem, muska wnętrzem dłoni rozpalony policzek… Tym razem wręcz promieniejesz uśmiechem. Pragniesz całą sobą, by ta chwila trwała jak najdłużej.

Wtem nagły ciężar wciska cię w materac. Niespodziewanie On siada na tobie okrakiem i zdejmuje marynarkę, po czym guzik za guzikiem zaczyna rozpinać koszulę. Podnosisz wzrok, nie bardzo wiedząc, co dalej robić. Jakkolwiek nie patrzeć, wciąż daleko ci do pełni formy i wygrzewasz się pod kołdrą w samej halce, nie mając zbytnio ani nastroju, ani tym bardziej siły na namiętności.

Tylko cóż z tego?

Perfumy nie tylko przyjemnie wiercą cię w nosie, lecz przede wszystkim gwałtownie przyspieszają bicie serca. Wiesz bowiem doskonale, co oznaczają. Zwłaszcza te konkretne, używane przez Niego jedynie przy wyjątkowych okazjach. Takich, w których ma na ciebie ochotę i pragnie, byś od razu o tym wiedziała. Bez słów czy nawet gestów.

 

Pochylasz się ku odsłoniętej klatce i składasz na niej całusa. Przyjemne westchnienie potwierdza, że On tego właśnie oczekiwał, powtarzasz więc czułości nieco niżej. Wiedziona odwagą najpierw rozluźniasz krawat, po czym sięgasz ku mankietom. Gdy już z nimi kończysz, nic nie powstrzymuje cię przed całkowitym zsunięciem koszuli. Wtulasz twarz w cudownie ciepłe ciało. Może nieprzesadnie umięśnione, miejscami wręcz nazbyt szczupłe i przecież nie pierwszej młodości, lecz dla ciebie najwspanialsze ze wspaniałych. Najbardziej męskie z męskich. Do którego ty i tylko ty masz pełne prawo, a wszystkie inne kobiety mogą co najwyżej w zazdrości zgrzytać piczkami!

Całujesz więc coraz wyżej, docierając przez szyję do samej krawędzi ust. Już-już masz zamiar pokonać ostatnie centymetry, gdy On odsuwa się i podnosi na kolanach. Rozpina rozporek i staje nad tobą w samych bokserkach, podstawiając ci je praktycznie pod nos. Z tej odległości zapach perfum jest jeszcze intensywniejszy, co świadczy wyraźnie o spryskaniu nimi także tych rejonów.

Zaczynasz drżeć. Bynajmniej nie z zimna.

Momentalnie nabierasz ochoty na więcej. O wiele więcej! Najchętniej objęłabyś Jego biodra rękoma i z pasją przyciągnęła do siebie. Zassała męskość wargami, pieściła ją przez majtki, potem je ściągnęła i…

 

Dość! Niezależnie od wrzących emocji, nie powinnaś pozwalać sobie na zbytnie spoufalenie. A już na pewno nie w takiej sytuacji. Musisz pamiętać, że Pan przecież wciąż jest Panem i to On zadecyduje, co się zaraz stanie. Lub nie. Dlatego tylko przytulasz się do nagich ud, czekając na najmniejszy nawet gest. Polecenie. Być może nawet rozkaz?

Nic takiego jednak nie następuję. W zamian On na powrót klęka i pcha cię lekko, lecz zdecydowanie na łóżko, po czym samemu układa się obok. Ot tak, zwyczajnie. Naciąga na was kołdrę i milcząco wpatruje się w ciebie z tajemniczym uśmiechem na ustach. Obejmuje ramieniem, otulając troskliwie spragnioną bliskości skórę. Zamyka oczy. Ty także.

Jest ci tak cudownie, że nawet nie zauważasz, kiedy zasypiasz.

 


 

Przeciągasz się leniwie, pomrukując niczym kocica. Jest ci tak błogo, tak wspaniale, tak… mokro? I to na pewno nie tylko od zbyt grubej kołdry. Jednak to nie wszystko. Przez moment próbujesz się dyskretnie upewnić, czy na pewno nie masz przywidzeń, lecz nacisk na pośladki jest nadto jednoznaczny, a ręka dalece zbyt odważnie obejmuje twe biodra, by mógł to być jedynie przypadek. Na dodatek palce nie spoczywają spokojnie, tylko zataczają niewielkie kółeczka na łonie. Coraz niżej i niżej, kierując się ku wnętrzu ud.

Obracasz się powolutku i w ciepłych promieniach zachodzącego słońca dostrzegasz błyskające ognikami pożądania oczy. Podniesione w uśmiechu policzki oraz uroczo zmarszczony, niewielki nos. I drugą dłoń, sunącą po twojej szyi, przez dekolt, do biustu. Obejmującą przez lejący się materiał spragnioną dotyku pierś. Opuszczasz zawstydzony wzrok.

Znów aż trzęsiesz się z podniecenia, lecz wciąż przecież czujesz, że jesteś zbyt zmęczona, zbyt rozstrojona, wciąż zbyt senna… i najzwyczajniej w świecie spocona! Owszem, pragniesz całą sobą zatracić się w namiętności, jednak nie chcesz zawieść oczekiwań nie tylko swoich, lecz przede wszystkim Jego. A jeśli postąpisz zbyt pochopnie, tak właśnie może się stać.

 

Tymczasem On już nie tylko patrzy. Pyta cichutko, czego byś chciała. Obiecuje, że spełni każde twoje życzenie, jakie by ono nie było. I nawet jeśli odmówisz, nie będzie miał ci niczego za złe. Wiesz, że prośba jest jak najszczersza, lecz wahasz się nad odpowiedzią, by nie spłoszyć jakże ulotnej intymności. W końcu, nie mogąc się zdecydować, prosisz o dolewkę malinowego żaru w płynie. Może dzięki niemu będziesz w stanie podjąć właściwą decyzję? Albo jakąkolwiek?

On wydaje się zaskoczony, jednak nie ociągając się wstaje i wychodzi z sypialni. Ty zaś leżysz wpatrzona w sufit i zastanawiasz usilnie, czy na pewno postąpiłaś słusznie? W takich bowiem chwilach całkowicie zaciera się granica między wami. Nie ma już Pana, Mastera czy Domina. Nie ma uległej, niewolnicy, poddanej, suki. Są za to dwie, złączone najprawdziwszą miłością dusze.

Tylko czy na pewno?

 

Dalsze rozważania przerywa bowiem powrót całkowicie nagiego, dzierżącego w jednej ręce nalewkę, w drugiej zaś skórzane kajdanki oraz niewielki pejczyk Pana, który tym razem nie bawi się w żadne konwenanse – samemu pociąga parę łyków wprost z gwinta, otrząsa się lekko i podaje butelkę tobie. Słodki ogień spływa ci po gardle, momentalnie rozgrzewając całe ciało. Chcesz odstawić szyjkę od warg, jednak Pan trąca szkło rączką floggera i zachęca nadto jednoznacznie, byś kontynuowała. Przerywa dopiero po paru głębszych łykach, po czym, korzystając z chwilowego oszołomienia alkoholem, bez ostrzeżenia popycha cię na plecy i błyskawicznie przykuwa kajdankami do ramy łóżka.

Policzki płoną, łono ocieka wilgocią, a odważna dłoń zmierza ponownie ku twym kształtom. Dyszysz głośno, pragnąc coraz więcej. Tutaj! Zaraz! Uginasz kolano, podciągając tym samym halkę. Teraz nie masz już niczego do ukrycia. Poddajesz się całkowicie swemu mężczyźnie. Jedynemu i ukochanemu.

Masterowi, który przypomina ci o tym smagnięciem rzemieni po nagim ciele. Zmęczenie oraz wszelkie wątpliwości momentalnie znikają. Teraz liczy się już jedynie żądza. Spinasz drżący brzuch i podnosisz biodra, celowo nadstawiając się na kolejne ciosy. Rano nawet byś o tym nie pomyślała, ledwie godzinę temu stwierdziła, że w twoim stanie to niedorzeczne, teraz natomiast masz ochotę na nic innego jak regularną sesję. Pragniesz, by twój Pan i Władca zdominował cię w pełni znaczenia tego słowa. Wziął ostro, mocno, na granicy brutalności. Wynalazł jakikolwiek powód, by móc cię ukarać. A jeśli nie…

 

Zdajesz sobie sprawę, że pod żadnym pozorem nie powinnaś tego robić, lecz i tak rozchylasz nogi najszerzej, jak tylko potrafisz. Zginasz je w kolanach i dodatkowo podciągasz uda pod sam brzuch. Teraz jesteś całkowicie zdana na łaskę i niełaskę Pana. Prowokujesz go otwarcie, wręcz bezczelnie. Pragniesz bowiem, by cię posiadł. Właśnie taką! Mokrą, rozpaloną do czerwoności, rozedrganą szalejącymi emocjami. Oddaną tylko i wyłącznie temu, by służyć!

Niech ściśnie w palcach twoje sutki, a potem przypnie do nich klamerki. Niech pozostawi bordowe pręgi na plecach i tyłku, by jeszcze długo przypominały ci, kim dla Niego jesteś. Niech wciśnie w ociekającą lepkością piczę najpierw palec po palcu, a gdy ich braknie, także nadgarstek. Niech cię zerżnie z przodu, z tyłu, z boku, jak tylko będzie miał ochotę.

I niech wreszcie wsadzi ci ten cholerny korek tam, gdzie jego miejsce, bo zaraz zwariujesz!

W zamian zrobisz absolutnie wszystko, czego sobie zażyczy. Będziesz klękać, chodzić na czworakach, dasz się związać w dowolnej pozycji. Założysz nie tylko niewinną obróżkę czy nabijany ćwiekami harness, ale nawet lateksowe body, którego po prawdzie nie znosisz i na który masz uczulenie. Wyjmiesz z najgłębszych czeluści szafy przeznaczoną na najbardziej perwersyjne z perwersyjnych okazje maskę z pierścieniem na usta, w której staniesz się jeszcze bardziej bezbronna. Wycałujesz swemu Masterowi dłonie, stopy, co tylko zechce. Obciągniesz kutasa. Będziesz ssała jądra. Wyliżesz wypiętą dupę. Bez cienia zawahania, ani tym bardziej protestu. Za to z przeogromną, nieskrępowaną niczym przyjemnością.

 

W końcu przerywasz zadyszana. Dopiero teraz dociera do ciebie, co właściwie przed chwilą powiedziałaś, lub raczej wyjęczałaś błagalnym tonem. I zaczynasz się naprawdę bać, czy nie przesadziłaś. Namiętność namiętnością, nastrój nastrojem, lecz… Pan wcale nie wygląda na złego, wręcz przeciwnie! Za to pełnym satysfakcji uśmiechem pociąga za koszulkę i odsłania piersi, po czym przysiada tak, by mieć całe twoje ciało na wyciągnięcie ręki.

Już pierwsze uderzenie pejczem po sutkach sprawia, że zaczynasz głośniej oddychać. Po ledwie kilku kolejnych nie jesteś w stanie powstrzymać pojękiwania. Następnie do gry dołączają palce, które zgodnie z twoim wcześniejszym życzeniem rozchylają lepkie od namiętności płatki. Wsuwają się w ciebie coraz głębiej i głębiej, rozpychając spragnione pieszczot wnętrze. Jakby tego było mało, końcówki rzemieni powoli, lecz nieubłaganie zbliżają się do łechtaczki. Gdy już do niej docierają, masz ochotę krzyczeć.

Krzyczysz więc! Piszczysz. Stękasz. Raz za razem, wraz z rytmem kolejnych pchnięć złożonej dłoni i smagnięć pejcza. Zamglonym wzrokiem podziwiasz zgiętego wpół Mastera, który zdaje się nie zwracać uwagi na nic poza twoją kobiecością. Cipą. Czy raczej w tym przypadku rozwartą na całą szerokość, przekrwioną pizdą, w którą wpatruje się szeroko otwartymi oczyma, postękując za każdym ruchem ręki.

 

Zamiast jednak zmierzać najkrótszą drogą do finału, Master wyciąga z ciebie ociekającą żądzą dłoń i palcami rozprowadza wilgoć dokoła tyłeczka. Tyłka. Jakże mocno spragnionej ostrego dymania dupy. Jednak nawet jeśli oboje wiecie, że uwielbiasz seks analny, a najnowsza zabaweczka jest tak naprawdę maleństwem w porównaniu do tych, którymi nieraz jesteś traktowana, to Panu wyraźnie nigdzie się nie spieszy. Zatacza ciasne kółeczka po wciąż spiętym wejściu, rozluźniając cię stopniowo. Dopiero po dłuższej chwili bierze koreczek, ślini go dodatkowo i zaczyna napierać. Bardzo ostrożnie, powolutku, czujnie obserwując twoją reakcję.

Przez moment obawiasz się, czy mimo Jego starań na pewno jesteś wystarczająco gotowa, jednak zupełnie niepotrzebnie! Niesamowite uczucie wypełnienia, połączone z łaskotaniem futerka na pośladkach, sprawia ci niewymowną przyjemność. Tym większą, że palce Pana na powrót wsuwają się w czekającą tylko na to cipkę. Wszystkie naraz. A i flogger zdecydowanie nie próżnuje – to subtelnie muska uwrażliwioną na najlżejszy dotyk łechtaczkę, to bez ostrzeżenia uderza z taką siłą, że odruchowo podrywasz biodra z głośnym jękiem.

Pragniesz przeciągać balansowanie na granicy rozkoszy w nieskończoność, jednak nie jesteś już w stanie dłużej się powstrzymywać. Już nie! Szczytujesz bardzo gwałtownie, bardzo głośno i jeszcze bardziej mokro. Tak bardzo, że pozostawiasz wilgotne świadectwa wytrysku aż na piersi. Nie twojej.

 


 

Próbujesz się choć trochę uspokoić, lecz nie jest ci to dane. Pan pochyla się bowiem nad tobą i całuje. Jednak nie w usta. Zaczyna lizać ci piczę. Obejmuje wargami klejące się płatki i wsuwa język pomiędzy nie. Wyraźnie delektuje się twym intensywnym smakiem, pojękując coraz namiętniej. Może i się nie widzisz, lecz czujesz aż nadto wyraźnie, jak jesteś lepka. Śliska. Spocona. W każdej innej sytuacji raczej byś się odsunęła, lecz teraz z pełną premedytacją tylko napinasz wciąż drżące mięśnie. Tak, by otworzyć się całkowicie przed…

Już nie przed Panem. Nie Masterem. Po prostu przed Nim. Ukochanym mężczyzną, który bez najmniejszego śladu niechęci, obaw oraz wstydu spija dosłownie wylewające się z ciebie pożądanie. Wylizuje wzgórek, wnętrze ud, calutką kobiecość od góry do dołu, a nawet niżej. Z jednej strony pragniesz ponownie przeżyć orgazm, jednak z drugiej już teraz ledwo łapiesz oddech. Wolisz nawet nie myśleć, co się stanie, gdy spełnienie nadejdzie ponownie.

On jednak najwidoczniej nie ma takich wątpliwości. Podnosi się za to, ściąga ci koszulkę do końca i przysiada na piersiach, podstawiając pokaźnego penisa. Wsuwa dłoń pod kark i podnosi, tak byś nie musiała zbytnio napinać szyi. Obejmujesz naprężoną męskość i nasuwasz się na nią. Coraz dalej i dalej. Nie powstrzymuje cię ani gruby trzon, rozpychający usta, ani napierająca coraz silniej na podniebienie główka. Zresztą, nawet gdybyś chciała, twarda ręka nieustannie przytrzymuje cię za głowę i nie pozwala na wycofanie.

Spieniona ślina wypływa kącikami warg i ścieka po brodzie. Przez głowę przechodzi ci myśl, że tak bardzo pragniesz, by On jeszcze cię dopieścił. Choć przez krótką chwilę. Co prawda kolejna rozkosz nie wydaje się zbyt prawdopodobna, lecz… kto wie? Może jeśli oboje odpowiednio się postaracie? Albo nawet i ty sama? Przecież wystarczyłoby, żebyś uwolniła ręce, schwyciła w nie kryjący się w szufladce niezawodny wibrator pulsacyjny, a reszta pozostanie już jedynie kwestią czasu.

 

Jednak nie bez powodu wciąż masz je skute za głową – On po prostu lubi patrzeć, gdy jesteś tak skrępowana. Czasami samymi kajdankami jak teraz, innym razem opleciona zwojami sznura lub wciśnięta w kostium, zależnie od aktualnej okazji, nastroju czy tematyki sesji. W tej chwili także wyraźnie mu się to podoba. Puszcza ci głowę i przesuwa palcami po podniesionych ramionach. Łaskocze lekko odsłonięte żebra. Teraz jest już tak samo zadyszany i mokry, jak ty. I najwyraźniej jeszcze bardziej podniecony.

Cofa biodra, wysuwając ociekające śliną przyrodzenie z twych ust. Nie wstaje jednak, a obejmuje boki piersi dłońmi i unosi z największą delikatnością. Składa jeszcze kilka niespodziewanie troskliwych pocałunków na sterczących sutkach i dopiero po tych czułościach prostuje plecy. Zaczyna się kołysać. Tym razem pchnięcia już od samego początku są mocne i zdecydowane, a z każdą chwilą jeszcze tylko przyspieszają. Nabrzmiała główka ślizga się miękko pomiędzy dwiema falującymi półkulami, wysuwając się spomiędzy nich raz za razem.

 

Mimo rozbuchanych emocji bezbłędnie rozpoznajesz znajome spięcie mięśni, które w ciągu ledwie w ciągu ledwie kilku sekund przechodzi w szalone szczytowanie. Podnosisz więc głowę i otwierasz szeroko usta, nie chcąc uronić ani kropli z naprawdę obfitego wytrysku, co oczywiście nijak ci się nie udaje. Kleiste ciepło spływa po policzkach, czole, nawet włosach, łaskocząc przyjemnie.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – twój tyle co zaspokojony kochanek zbiera własne nasienie dłonią i podstawia ci, byś je oblizała. Ssiesz więc palec za palcem, rozkoszując się słono-słodkawym smakiem. Kiedy zaś myślisz, że tym razem naprawdę jest już po wszystkim, On ponownie cię zaskakuje.

Obraca się i nasuwa biodra nad twoją głowę. Korzystając z nadarzającej się okazji, zbierasz resztki językiem spermy z penisa, od szczytu po nasadę. Oblizujesz też jądra, po czym powracasz i na powrót obejmujesz go całego ustami. Siorbiesz entuzjastycznie, pozwalając wchodzić w siebie bardzo głęboko, po samo gardło.

 

Z początku mogło ci się jeszcze wydawać, lecz teraz widzisz nadto wyraźnie, że dąży do ponownego spełnienia. Na dodatek z pełną premedytacją oraz w bardzo konkretnym celu dopieszcza też ciebie. Obejmuje twe wciąż opięte pończochami uda ramionami i na powrót całuje, pomrukując z zadowoleniem. Jakby tego było mało, nie tylko znów wsuwa palce w rozbudzoną cipkę, ale także chwyta za koreczek. Wyciąga go do połowy, do najszerszego miejsca, po czym puszcza, by sam wskoczył z powrotem. I znowu. I ponownie, tym razem ciągnąc do samego końca i wciskając jednym ruchem aż po uchwyt.

Wie doskonale, że takie pieszczoty sprawiają ci przyjemność. Chce, byście doszli raz jeszcze. W miarę możliwości wspólnie. Dlatego prosi cię otwarcie, byś o tym uprzedziła, a zrobi wszystko, by się to udało. Bo tego chce. Bo pragnie! Bo ma na ciebie ochotę jak na nikogo innego.

Nie każesz czekać na siebie zbyt długo. Nieistotne, jak bardzo jesteś wykończona. Takiemu życzeniu po prostu nie potrafisz odmówić. A przede wszystkim nie chcesz. Nie! Nie przegapisz takiej okazji! Nie ma mowy! Dlatego poprawiasz się tak, by było ci jak najwygodniej, unosisz biodra i napinasz je jeszcze mocniej. Jego penis w ustach, język w cipce oraz korek w tyłeczku bardzo szybko przekonują cię, że zachowałaś sporo więcej sił, niż mogłoby się wydawać.

 

I nieważne, że drugą rozkosz przeżywasz sporo krócej, słabiej i nie tak ekspresyjnie. Liczy się, że jest tak samo szczera jak pierwsza, a przede wszystkim znacznie bardziej intymna. Przeżyta równocześnie z twoim ukochanym. Wybrankiem twego serca, ciała oraz duszy. Najwspanialszym z najwspanialszych mężczyzną, który w tym właśnie momencie także dochodzi, wypełniając ci usta nieoczekiwanie obfitym wytryskiem.

 


 

Czujesz się niesamowicie. Fantastycznie. Absolutnie przecudownie! Tak bardzo, że nie zwracasz zupełnie uwagi ani na wciąż unieruchomione ręce, ani obolałe nogi, ani przemoczone prześcieradło, ani rwany oddech, którego nie możesz opanować, ani nic innego. To wszystko jest zupełnie nieistotne!

Teraz liczysz się tylko ty. Oraz On, leżący obok tak samo zadyszany. Wy oboje. Złączeni tak prawdziwym i szczerym uczuciem, jakie tylko można sobie wyobrazić.

Ponownie przymykasz oczy i nie bez satysfakcji uśmiechasz się do siebie. Przecież nie dalej jak dzisiejszego poranka w ogóle byś nie pomyślała, iż nawet zmarnowane przez przeziębienie święta mogą mieć swoje dobre strony! Zaskakująco wiele niespodziewanie dobrych stron.

A skoro w tym roku zajączek zupełnie niespodziewanie sam do ciebie przykicał, przynosząc koszyczek wypełniony tak fantastycznymi oraz jeszcze bardziej namiętnymi prezentami, to w przyszłym koniecznie będziesz musiała zrewanżować się rewizytą. I tym razem na pewno nie ograniczysz się jedynie do w gruncie rzeczy całkiem niewinnego, puchatego ogonka!

O, nie!

 




 

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Zdjęcie w tle: JoAnna

 


 

Wiem, że to bezczelna autopromocja, lecz jeśli Drogi Czytelniku / Szanowna Czytelniczko podobało ci się powyższe opowiadanie, czekasz na więcej oraz masz ochotę docenić moją pracę – będzie mi niezmiernie miło, gdy polubisz (i dołączysz do obserwowanych oczywiście, by nie przegapić żadnej nowości) moją stronę autorską na facebooku:

facebook.com/agnessanovvakstronaautorska/

Z góry dziękuję!

Agnessa

Ten tekst odnotował 21,767 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.29/10 (31 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (4)

+1
-1
Jak miałem jakieś 17 lat napisałem opowiadanie w drugiej osobie. Wydawało mi się to wtedy strasznie oryginalne, pomysłowe i atrakcyjne. Nie miałem lat 20, gdy odkryłem, że to wcale nie jest zbyt oryginalne, bo wpadło na to tysiąc innych pisarzy. Co gorsza nie jest też zbyt atrakcyjne, bo czytanie tekstów w drugiej osobie w 9 na 10 przypadków jest strasznie męczące.
Ten tekst nie jest tym 1 na 10.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-2
@FabioGrosso - dziękuję za komentarz i za krytykę, na którą jednocześnie odpowiadam.

Mianowicie to nie tak, że nagle mnie olśniło, że są inne sposoby narracji niż trzecioosobowa w czasie przeszłym, bo o tym wiem od dawna. Zresztą jeśli choćby ogólnie przejrzysz moje opowiadania, to szybko się zorientujesz, że akurat tej najpopularniejszej używam chyba najrzadziej, bo... po prostu za nią nie przepadam. A przynajmniej nie w krótkich formach erotycznych. I żeby było jasne - nie krytykuję autorów piszących w ten sposób, jednak jakoś nie mogę się za każdym razem pozbyć wrażenia, że nie chciało im się chociaż trochę postarać i wyjść poza najbezpieczniejszą i najbardziej przyjazną dla czytelników formę, do której ci są przyzwyczajeni. Ja wolę eksperymentować, co - przyznaję bez bicia - raz mi się uda, a trzy razy niekoniecznie. Ale skoro mogę sobie na to pozwolić, to to robię, nawet jeśli mogę zderzyć się z krytyką właśnie. W końcu, jako mężczyzna, masz tym bardziej pełne prawo do poczucia dysonansu, że ktoś zwraca się do ciebie jako do kobiety i niejako wymusza, żebyś się się z nią zidentyfikował.

Poza tym dochodzi jeszcze dodatkowa kwestia - ten konkretny tekst był pisany nie tylko wspólnie z, ale w zasadzie dla wymienionej w tytule JoAnny, stąd jego nietypowa forma. Podobnie zresztą jak przy naszej poprzedniej współpracy autorskiej, gdzie został zastosowany inny trik, polegający na ukryciu płci narratora. Choć mam pełną świadomość, że nie wszyscy lubią takie rzeczy.

Niemniej dziękuję raz jeszcze za komentarz i przedstawienie innego punktu widzenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Naprawdę dobre i fajnie napisane. Mimo że nie przepadam za częścią klimatu, oddziałuje bardzo mocno.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@OlkaLa - a dziękuję. Po prawdzie, to ja też nieszczególnie, a przynajmniej w prawdziwym życiu. Natomiast czasami poruszam różne bedeesemowe motywy w opowiadaniach, ale to zależy od bieżącego nastroju i potrzeb fabularnych. A w przypadku JoAnny jest to potrzeba baaardzo uzasadniona 😁
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.