Układ (IV)

11 kwietnia 2019

Opowiadanie z serii:
Układ

Szacowany czas lektury: 1 godz 52 min

Iza założyła obrożę. Ale czy na pewno ostatecznie się poddała?

Iza wstała z łóżka, starała się poruszać najciszej jak to możliwe, nie chciała zbudzić śpiącej Nadii. Cichutko uchyliła drzwi do jej pokoju. Czarnowłosa dziewczyna smacznie spała bezgłośnie oddychając, wyglądała... pięknie i niewinnie. Iza poczuła w sercu ukłucie winy, ale dość szybko się go pozbyła. W ogóle po tamtym wieczorze czuła się jakby bardziej wolna, jakby zdjęto z niej ciężar, którego nie była w stanie unieść. Teraz to Marcin podejmował decyzje, ona nie musiała już się tym przejmować. Wiedziała, że to tchórzostwo, ucieczka od problemów, ale…

Zamknęła drzwi i na moment oparła głowę o ścianę, przed oczami stanęły jej sceny z poprzedniego dnia, to co stało się już po tym jak założyła obrożę. Marcin prowadził ją na smyczy przez swoje mieszkanie, zwiedzili dokładnie każdy pokój (nie było ich dużo, ale i tak chwilę to zajęło), potem przycisnął jej twarz do ściany i szeptał jej do ucha chcąc, żeby wyobraziła sobie jak by to było, gdyby byli nie w jego mieszkaniu, ale na jakimś wielkim przyjęciu. Prowadzi ją wzdłuż suto zastawionych stołów, goście nie dotykają jej, ale głośno komentują wygląd jej tatuaży. „Jak myślisz” pytał „za ile bym cię oddał i komu? Może grubasowi, co nie może oderwać od ciebie wzroku, a może sadystycznemu staruchowi?”. Dokładnie pamiętała te jego słowa, jak i to, że zaraz po tym jak je wypowiedział zaczął robić jej dobrze, kontynuując „a może na sali będzie prawdziwy handlarz niewolników? Może bym cię mu sprzedał?” pamiętała też, że potem przyspieszył swoje zabiegi, wydobywając z niej coraz głośniejsze jęki i szepcąc „a może kupiłby cię ktoś inny? Może jakiś arabski szejk wziąłby cię dla urozmaicenia haremu? A może sprzedałbym cię jakiemuś bogatemu Ruskowi? A może właśnie nie bogatemu, może biednemu, który wydałby na ciebie wszystkie swoje oszczędności? Jak ci się widzi spędzenie reszty życia w jakiejś chatce na Syberii?”

Iza cicho jęknęła. Właśnie zorientowała się, że wspominając to co zdarzyło się wczoraj, zaczęła sobie dogadzać. Miała wielką ochotę na to by doprowadzić się do orgazmu, ale Marcin kategorycznie jej tego zabronił. To była ostatnia rzecz jaką powiedział do niej tamtego wieczora. Może się masturbować, ale spełnienie wolno jej osiągnąć tylko za jego pozwoleniem. A tego jej nie udzielił. Miała za sobą ciężką noc, nie mogła zasnąć, pomimo tego, że była kompletnie wykończona, jej ręce co chwile wędrowały do jej cipki, choć wiedziała, że w ten sposób tylko pogarsza stan w jakim się znajduje. W końcu zmorzył ją sen, ale na krótko, bo szybko zbudził ją budzik nastawiony na nieprzyzwoicie wczesną godzinę. Miała się rano przed pracą stawić u Marcina, raczej nie po to by poczytać poezję. Miała nadzieję, że pozwoli jej na orgazm, bo pomimo tego, że wczoraj uprawiali seks (o ile można tak określić to co Marcin jej zafundował) to... potrzebowała go. I to jak! Nie rozumiała zachowania swojego ciała, ale nie miała siły by z nim walczyć.

W końcu wyszła z domu, natychmiast poczuła na twarzy powiew rześkiego porannego powietrza. Ulice jeszcze świeciły pustkami, przemykali po nich jedynie pojedynczy przechodnie. Wzięła głęboki wdech i ruszyła przez miasto, które przecież dobrze znała, a które jednak o tej porze wyglądało inaczej niż zwykle, niemal nie do rozpoznania. Iza nie zamierzała jednak tracić czasu na oglądanie go, szła pewnie, nie rozglądając się na boki. Gdy dotarła pod drzwi mieszkania Marcina zatrzymała się na moment. Po chwili wahania wyjęła z plecaka obrożę, którą wczoraj po raz pierwszy zapięła na swojej szyi. Nic jej o niej nie wspominał, ale uznała, że będzie oczekiwał tego, że ją założy, poza tym wydawało jej się to... właściwe i na miejscu. Nacisnęła przycisk dzwonka. Czekała nieco dłużej niż zwykle, a gdy otworzył drzwi był wyraźnie zaspany. Iza na moment spanikowała i zerknęła na ekran komórki. Nie, jest o odpowiedniej porze. Zauważyła, że on przygląda się jej z lekkim uśmiechem:

– Nie martw się, jesteś na czas. Trochę przyspałem. Ale zaraz mnie obudzisz, prawda?

– Tak – odpowiedziała. Natychmiast poczuła na siebie złość, jej głos zabrzmiał naprawdę słabo.

– Tak… – zawiesił głos na chwilę. No tak, nie odpuści jej tego

– Tak... Panie – powiedziała tym samym tonem co poprzednio.

– Grzeczna dziewczynka – w jego głosie nie było drwiny – nawet założyłaś obrożę, choć o to nie prosiłem.

– Myślałam, że… – zaczęła niepewnie.

– Nie jestem na ciebie zły – nie pozwolił jej dokończyć – jestem zadowolony, że o tym pomyślałaś. No, a teraz do pracy – powiedział patrząc na nią wyczekująco.

Iza milczała nie mając pojęcia o co mu chodzi. W końcu to do niej dotarło.

– Tu? – zapytała zszokowana. Gdy skinął głową próbowała protestować – ale... ktoś może zobaczyć.

– No to chyba musisz się pospieszyć.

Oczywiście rozsądek mówił Izie „uciekaj”. Oczywiście go nie posłuchała. Uklęknęła świadoma, że w każdej chwili może ją zobaczyć ktoś obcy. A co by się stało, gdyby przypadkiem Nadia postanowiła zaskoczyć rano swojego chłopaka? Iza poczuła ucisk w żołądku. Ale to nie był tylko strach, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Drżącymi rękami rozpięła rozporek jego spodni, gdy ściągnęła bokserki, jego członek omal nie uderzył jej w twarz. Nie osiągnął jeszcze pełnej długości, jednak i tak czyniło to jej zadanie nieco łatwiejszym, mogła szybciej przejść do rzeczy, a w jej sytuacji czas był absolutnie kluczowy. Nie tracąc więc go więcej umieściła swoje ręce za plecami i dbając o to by nie spuszczać wzroku z jego twarzy wzięła podstawionego penisa w usta. Gdyby mogła, zamknęłaby oczy, wtedy łatwo mogłaby sobie wyobrazić, że nie klęczy tu na widoku, tylko u Marcina w mieszkaniu. Jeszcze niedawno myśl o pobycie w tamtym miejscu wzbudziłaby u niej niezbyt przyjemne skojarzenia, ale teraz ucieczka tam wydawała jej się wybawieniem. Nie zamierzała jednak zbyt długo rozpatrywać swojej sytuacji, chciała jak najszybciej uciec z upokarzającej pozycji w jakiej się znajdowała. Odpuściła pieszczoty językiem (chodziło o to by jak najszybciej doprowadzić go do orgazmu) i zaczęła poruszać głową w tył i w przód. Wiedziała, że wybrała właściwą drogę postępowania, bo Marcin przymknął oczy i odchylił głowę, zatapiając się w przyjemności jakiej mu dostarczała. Kontynuowała więc swoje zabiegi, nasłuchując jednocześnie czy na korytarzu nie słychać czyichś kroków. Co by zrobiła, gdyby faktycznie coś usłyszała? Zerwałaby się na równe nogi? Dalej robiłaby Marcinowi loda w nadziei, że ktokolwiek ich widzi nie zna go i zawstydzony szybko się ulotni? Co zrobiłby on? Wciągnąłby ją do swojego mieszkania? Czy może zmusiłby ją do dalszego obsługiwania go oralnie? A może... a może nawet zaprosiłby tego kogoś bliżej, żeby sobie popatrzył? Albo nawet zaoferowałby mu jej usta? W końcu praktycznie oddała mu władzę nad sobą, ale przecież, by tego nie zrobił, prawda? Iza oderwała swoje myśli od tego przerażającego i jednocześnie (trochę) podniecającego tematu i zdwoiła swoje wysiłki chcąc jak najszybciej wykonać zadanie. Marcin otworzył oczy, spojrzał na nią, uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni telefon. Po raz kolejny ją zaskoczył, co on wyrabia? Tymczasem on przyłożył słuchawkę do ucha i powiedział:

– Cześć kochanie! Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.

Dzwoni do Nadii? Czy on postradał zmysły? Iza była tak zaskoczona, że na chwilę przestała się nim zajmować, co wyraźnie mu się nie spodobało, czemu dał wyraz poprzez umieszczenie swojej drugiej dłoni na tyle jej głowy i lekkie pchnięcie jej w kierunku swojego krocza. Mogła się opierać, ale nie miało to większego sensu. Wróciła zatem do robienia mu laski, mając kolejny powód, by jak najszybciej doprowadzić sprawę do końca, natomiast on nie przerywał dialogu z Nadią:

– Wiem, że jest wcześnie, ale po prostu stęskniłem się za tobą.

Nadia coś odpowiedziała, ale na całe szczęście Marcin nie włączył trybu głośnomówiącego, więc Iza nie słyszała słów swojej przyjaciółki, miała co robić, więc nie chciała być dodatkowo rozpraszana.

On tymczasem kontynuował rozmowę:

– Dawno się nie widzieliśmy, tęsknię za tobą.

Roześmiał się w odpowiedzi na coś co powiedziała. Iza starała się wyciszyć, nie słyszeć jego głosu, ale było to trudne zadanie. Zbyt trudne. Marcin mówił dalej:

– Tak, za twoim ciałem też się stęskniłem. Za twoją piękną buzią, które chce się całować bez przerwy, za twoją gładką szyją, za twoimi pełnymi piersiami – te komplementy wydały się Izie mocno sztuczne i wymuszone, trudno zresztą było za to Marcina winić, biorąc pod uwagę to co robiła z jego penisem to należało raczej doceniać poziom samokontroli jaki udało mu się osiągnąć.

– Chciałbym, żebyś tu była, chciałbym poczuć twój dotyk na mojej... aaah – tym razem Marcinowi nie udało się stłumić westchnięcia rozkoszy, Iza zamarła przerażona, ale on gestem nakazał jej kontynuować.

– No cóż kochanie, skoro ty mnie nie możesz dotknąć to muszę sam siebie zaspokoić – mówiąc te słowa spojrzał Izie w oczy.

Poczuła ukłucie złości, ale w danej sytuacji jedynym wyrazem sprzeciwu na jaki mogła sobie pozwolić było jeszcze bardziej entuzjastyczne robienie mu laski, by jak najszybciej doprowadzić go do spełnienia. Ale oczywiście on zorientował się w jej zamiarach i po raz kolejny pokazał swoją zdolność do panowania nad sobą spoglądając na nią wymownie. Wiedziała o co mu chodzi, więc posłusznie zwolniła, pozwalając sobie na przejechanie językiem po główce jego członka.

– Zrób to samo – słysząc odpowiedź Nadii zerknął na klęczącą przed nim dziewczynę z dziwnym uśmiechem, po czym odpowiedział – daj spokój Iza pewnie już wyszła do pracy, a jeśli nie to co z tego? Niech sobie posłucha. No dobrze, już dobrze, jak nie chcesz to nie.

Iza rozumiejąc, że jeszcze trochę czasu spędzi na kolanach NA ŚRODKU KORYTARZA, GDZIE KAŻDY MOŻE JĄ ZOBACZYĆ, ponownie zajęła się jego jądrami. Była w pułapce bez wyjścia. Przypomniała sobie jednak o obroży jaka opinała jej szyję i zrozumiała, że tak ma być. Zrzekła się prawa do decydowania o sobie, do szukania wyjścia z zawstydzających sytuacji z chwilą, gdy ją założyła. Teraz jedynym jej zadaniem było wypełnianie poleceń Marcina. Na chwilę jej to pomogło, przestała zwracać uwagę na świat zewnętrzny, liczyło się tylko to co robiła. Udało jej się osiągnąć dziwny wewnętrzny spokój. Niestety nie na długo, bo trudno było zignorować fakt, że klęczy w publicznym miejscu, przed chłopakiem jej przyjaciółki, gdy ten z nią rozmawia.

– Jak chcesz – powiedział Marcin – ale gdybyśmy byli teraz w jednym pokoju to nie pozwoliłbym ci się wykręcić. Wiesz co bym zrobił? Podszedłbym do ciebie i cię pocałował. Długo i namiętnie – znów położył dłoń na głowie Izy i zaczął kierować jej ruchami.

Pozwoliła mu na to, on tymczasem kontynuował rozmowę (czy już raczej seks przez telefon) z Nadią:

– Potem zerwałbym z ciebie ubranie. Ale zrobiłbym to jak dżentelmen, tak, żeby nic się nie zniszczyło – w innej sytuacji Iza roześmiałaby się słysząc te słowa, w końcu były całkiem dowcipne, jednak trudno było to zrobić mając usta wypełnione jego kutasem.

– Gdy już obydwoje będziemy nadzy – Marcin kontynuował swoją opowieść – zacznę cię pieścić rękami, ustami, może nawet językiem, chwilę pobawię się twoimi piersiami, a potem... – urwał i przyłożył na moment słuchawkę do ucha Izy. Starała się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, co trochę ułatwiał członek Marcina znajdujący się w jej ustach. A z telefonu dotarły do niej jęki rozkoszy. Znaczy się, że Nadia jednak zaczęła robić sobie dobrze. Iza chętnie poszłaby w jej ślady, wiedziała jednak, że on by jej na to nie pozwolił. Skupiła się więc na sprawianiu mu przyjemności, wiedząc, że tym razem nie będzie chciał odwlekać swojego orgazmu. Tymczasem rozmowa Marcina z Nadią zaczęła nabierać szalonego tempa:

– Będę w... w ciebie wchodził na początku powoli i delikatnie, a potem... coraz szybciej i... mocniej. Nachylę się... nad tobą... i... cię pocałuję, a potem... – chłopak wyduszał z siebie słowa z coraz większym trudem, jednocześnie posuwając usta Izy.

Pomimo całego doświadczenia jakie zdążyła już posiąść momentami lekko dławiła się jego członkiem, gdyż Marcin podniecony rozmową z Nadią raz wykonywał pchnięcia łagodne, a raz bardzo głębokie, co sprawiało, że nie była w stanie ustabilizować rytmu. Na całe szczęście była pewna, że tym razem nie będzie się powstrzymywał, więc jakoś znosiła tę niedogodność. Nie słyszała jego ostatnich słów, bo skupiała się na tym by nie zadławić się jego kutasem, ale domyślała się ich treści. W końcu o czym mógł mówić? O tym, że kochali się coraz szybciej, może o tym, że chwytał piersi Nadii, o tym, że byli coraz bliżej... Tok jej myśli przerwało wyjątkowo gwałtowne pchnięcie Marcina, wbił się głęboko w jej usta, musiała bardzo się postarać by nie zanieść się kaszlem. On nie zwracał uwagi na jej kłopoty i powiedział, a raczej wykrzyczał:

– Zróbmy to razem!

Iza wiedziała co zaraz nastąpi, więc gdy tylko miała taką możliwość, wzięła głęboki oddech. Tylko tyle zdążyła zrobić nim cały jego członek znów znalazł się w jej ustach. Niemal natychmiast z głośnym jękiem zaczął pompować w jej gardło spermę, wzmacniając jeszcze ucisk na jej głowie, starała się rozprowadzać ją językiem, jednak i tak część wpadła bezpośrednio do jej przełyku. Gdy wreszcie ją uwolnił musiała bardzo się postarać, by jego nasienie, którego większość wciąż znajdowała się w jej ustach nie spadło na ziemię. Wiedziała, że, gdyby tak się stało Marcin kazałby jej zlizać je z tej brudnej podłogi. I co najgorsze wiedziała, że by to zrobiła. Na szczęście nie została do tego zmuszona, podniosła na niego załzawione oczy, które na moment opuściła starając się utrzymać jego spermę w ustach. Uśmiechnął się i powiedział do słuchawki:

– To było cudowne! Musimy to wkrótce powtórzyć, ale już na żywo! Pa kochanie!

Spojrzał na Izę i spokojnie powiedział:

– Połknij.

Iza bez zwłoki wykonała polecenie, musiała przełykać dwa razy, tyle nasienia Marcina wciąż znajdowało się w jej ustach.

– Grzeczna dziewczynka – powiedział i pogłaskał ją po włosach.

Iza odpowiedziała mu uśmiechem, zreflektowała się dopiero po chwili. Kurwa! Czy już zupełnie straciła nad sobą kontrolę?

– Wstań – zrobiła tak jak kazał. – Podnieciło cię to prawda? To, że rozmawiam z Nadią, gdy robisz mi laskę?

– Nie – skłamała unikając jego wzroku.

– Doprawdy? – oczywiście jej nie uwierzył. Była głupia, że próbowała go oszukać. Chwycił ją za brodę i zmusił do spojrzenia na siebie, miała wrażenie, że czyta jej w myślach. – A więc, gdybym teraz sięgnął do twoich majtek to nie poczułbym ani trochę wilgoci, tak?

Bardzo chciała spuścić wzrok, by uniknąć tych świdrujących ją oczu, ale on jej to uniemożliwił.

– Poczułbyś – odpowiedziała cicho.

– Słucham? Mów głośniej! – zażądał.

– Ja... jestem wilgotna. Podnieciło mnie to, że… – jąkała się jak nastolatka przyłapana przez rodziców na paleniu papierosów – że rozmawiasz z Nadią, gdy... – urwała zawstydzona.

– Gdy co? – naciskał.

– Gdy robię ci laskę.

– No widzisz. Ale to znaczy, że wcześniej skłamałaś, hmm?

– Tak.

– Tak… – zawiesił głos.

– Tak... panie – znowu o tym zapomniała.

– A czy niewolnica może oszukiwać swojego właściciela?

– Nie, nie może, panie.

– A co jeśli jednak to zrobi? – zadawał pytania tonem spokojnym, ale niepozostawiającym wątpliwości, że oczekuje na nie odpowiedzi.

– Wtedy... – znowu się zająknęła – wtedy musi zostać ukarana.

– Dokładnie tak – potwierdził. – Zatem co powinienem teraz zrobić? – zapytał puszczając jej brodę.

– Powinieneś mnie ukarać, panie – odpowiedziała znów patrząc w ziemię.

– Tak, powinienem. Ale – ponownie zmusił ją do spojrzenia na niego – ponieważ ta sytuacja jest dla ciebie nowa i ponieważ spodobało mi się, że niepytana założyłaś obrożę mogę ci ten jeden błąd darować.

Odetchnęła z ulgą słysząc to. Oczywiście przedwcześnie, bo Marcin kontynuował:

– Jednak nie mogę ci tego też tak po prostu odpuścić. Dam ci więc szansę na uniknięcie kary, ale jeśli odmówisz – będziesz musiała ją zaakceptować – zawiesił na chwilę głos, ale nie doczekał się żadnej reakcji z jej strony. – Zatem – podjął – jeśli nie chcesz zostać ukarana, zrobisz sobie dobrze w pracy. I to nagrasz.

– Co... CO? – doprawdy powinna być gotowa na wszystko, ale na to gotowa nie była.

– Zrobisz sobie dobrze, doprowadzisz się do orgazmu, dojdziesz. Chyba wiesz o czym mówię?

– Wiem, ale... ja nie mogę tego zrobić w pracy! Kiedy? Jak?

Uśmiechnął się do niej:

– Wbrew pozorom nie jesteś całkiem głupia. Poradziłaś sobie z wyjęciem piwa z lodówki i z tym sobie poradzisz.

Iza czuła, że zaschło jej w gardle, była przerażona tym pomysłem:

– A co jeśli odmówię? – zachrypiała.

– Wtedy, jak już mówiłem – odpowiedział kładąc dłoń na jej rozpalonym policzku – będę musiał cię ukarać. A zacznę od całkowitego zakazu masturbacji. Na dziesięć dni.

– Co?

– Strasznie często zadajesz to pytanie. Jeśli dziś w pracy nie zrobisz sobie dobrze, to przez najbliższe dziesięć dni nie będziesz mogła się tu dotykać – skierował dłoń między jej nogi. Pomimo tego, że od jej cipki dzieliły ją dwie warstwy materiału, gdy ją dotknął poczuła się jakby przeszedł przez nią prąd elektryczny i wydała z siebie cichy jęk. Widząc to uśmiechnął się i zapytał – rozumiesz?

– Taaa... Tak panie – zdołała dobyć z siebie głos.

– I pamiętaj, masz to nagrać i mi wysłać!

Skinęła głową i odeszła szybkim krokiem spiesząc się do pracy właśnie. Nim jednak zniknęła mu z oczu zdążył zawołać:

– Iza!

Obróciła się i spojrzała na niego pytająco.

– Powinnaś ściągnąć obrożę.

Zawstydzona błyskawicznie ją zdjęła i schowała do plecaka.


Marcin uśmiechnął się do siebie, był bardzo zadowolony. To było świetne. Gdy Iza przyjęła ten układ wiele sobie po nim obiecywał, ale i tak już uzyskał więcej niż mógł się spodziewać. To czego doznał dziś rano to było coś... niesamowitego. A telefon do Nadii to było niemal mistrzowskie posunięcie z jego strony. Nie planował tego, wymyślił to na poczekaniu, ale okazało się to świetnym pomysłem. Spodobał się on też Izie, choć bardzo nie chciała tego przyznać. Trudno się dziwić, w końcu odczuwała wyrzuty sumienia, bo nie mogła dalej zasłaniać się tym, że chroni Nadię przed jego brutalnością. Z jego punktu widzenia czyniło to całą sytuację jeszcze bardziej podniecającą. Opuścił mieszkanie wiedząc, że z niecierpliwością będzie oczekiwał na wiadomość od Izy. Nie miał wcale pewności, że ona nagra siebie masturbującą się w toalecie (a może gdzieś indziej, w końcu nie podał jej konkretnego miejsca, w którym miała to zrobić), ale czuł, że tak będzie. Wydawało mu się, że od kiedy po raz pierwszy założyła obrożę („przecież to było wczoraj!” zreflektował się szybko) lepiej ją rozumiał. Jednego był pewien – było tak jak jej powiedział, tamten wieczór to był dopiero początek.


Iza była bardzo zdenerwowana. Nie była w stanie na niczym się skupić, ciągle się myliła. Była roztrzęsiona i praktycznie bezużyteczna. Trudno, żeby współpracowniczki tego nie zauważyły. Odpowiadała na ich pytania zdawkowo, starając się uciąć temat, no, ale narobiła sporo błędów i musiała się z nich tłumaczyć. Niecierpliwie czekała na przerwę, ale była też jej perspektywą przerażona. Czuła się jakby była dwoma różnymi osobami zamkniętymi w jednym ciele. Wtedy przypomniała sobie o obroży spoczywającej w jej plecaku. No tak, jedna z tych osób już wygrała. Uświadomienie (czy też raczej przypomnienie) sobie tego faktu nie sprawiło jednak, że zdenerwowanie ją opuściło.

Gdy nadeszła przerwa z trudem opanowała drżenie swojego ciała. Ale wiedziała, że musi działać i to działać szybko. Musiała zdecydować, gdzie zamierza to zrobić. Najoczywistszym miejscem była toaleta, ale żeńska odpadała, bo niemal zawsze była okupowana podczas przerw. Zostawała męska. To i tak było cholerne ryzyko, ale ponieważ nie przychodził jej do głowy lepszy pomysł musiała je podjąć. Była na tyle inteligentna, że nie weszła do niej od razu, tylko poczekała, aż chłopcy, którzy musieli załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, uczynią to. Po około pięciu minutach wślizgnęła się do środka wiedząc, że ma około 10 minut na zrobienie tego co musi zrobić. Przezornie sprawdziła wszystkie kabiny w łazience, by upewnić się, że na pewno są puste, po czym weszła do jednej z nich. Potem przestała być ostrożna. Błyskawicznie wyciągnęła z kieszeni telefon, ustawiając go na pojemniku na papier toaletowy, zaraz potem się rozebrała. Wiedziała, że żeby wykonać polecenie Marcina nie musi być całkiem naga, ale uznała, że spodoba mu się to, wcześniej pamiętała też o tym, żeby wziąć ze sobą obrożę, co zapewne spodoba mu się jeszcze bardziej. Zerknęła na godzinę. Kurwa. Zostało jej siedem minut. Nie tracąc ani chwili więcej włączyła nagrywanie i usiadła na desce klozetowej. Nie były to może zbyt komfortowe okoliczności, ale Iza nie narzekała. Nie miała na to czasu. Natychmiast zabrała się do pracy, jej palce penetrowały jej cipkę, szczęście w nieszczęściu, że była podniecona, więc mogła pominąć wstępne zabiegi i od razu przejść do rzeczy. Zanurzyła palce wewnątrz siebie, jednocześnie drugą ręką pieszcząc swoje piersi. Zamknęła oczy i zaczęła sobie przypominać wydarzenia dzisiejszego poranka. Głośno jęknęła. Nie miała nawet zamiaru udawać przed sobą, że się jej to nie podobało. Przypomniała sobie to jak Marcin rozmawiał z Nadią, a potem jak jej przyjaciółka jęczała do słuchawki. Osiągnęła apogeum podniecenia, pieprzyła się (tak, to odpowiednie określenie) już trzema palcami. W ostatniej chwili, moment przed nieuchronnie nadciągającym orgazmem, otworzyła oczy i jęknęła „Marcin”. Zaraz po tym wydała z siebie głośny okrzyk, a blask przyjemności przyćmił wszystkie jej myśli. Nie wiedziała jak długo trwała ta chwila zapomnienia, ale jeszcze przez kilkadziesiąt sekund starała się złapać oddech, kurczowo trzymając się muszli klozetowej. Gdy jej się to udało błyskawicznie zerwała się na nogi i spojrzała, która godzina. „Kurwa, kurwa, kurwa” pomyślała „przerwa kończy się za dwie minuty zaraz wpadną tu faceci, chcący się wypróżnić przed jej końcem”. Nigdy w życiu się tak szybko się nie ubierała, zajęło jej to chyba dziesięć sekund. Ostrożnie opuściła kabinę, nie umyła rąk tylko od razu otworzyła drzwi do łazienki. Wydawało jej się, że nikogo nie ma w pobliżu, więc westchnęła z ulgą. Przedwcześnie.

– Co ty tam robiłaś, Iza? – usłyszała zza pleców głos Alicji.

„Kurwa” zaklęła w myślach. Alicja to była miła i uczynna dziewczyna (przynajmniej taki wniosek wysnuła na podstawie sporadycznych kontaktów jakie ze sobą miały), ale strasznie wścibska. W zasadzie mogłaby i może nawet powinna kazać jej wypierdalać, jednak musiała się nieźle namęczyć, żeby dostać tę pracę (no cóż, w niewielu miejscach wytatuowana twarz stanowi atut) i nie uśmiechał jej się powrót do sortowania listów, a takie zachowanie mogłoby do tego doprowadzić. Zmusiła się więc do uśmiechu i odpowiedziała:

– Łazienka dziewcząt była zajęta, więc skoczyłam na moment do chłopaków – kłamstwo może niezbyt wyrafinowane, ale raczej wiarygodne.

Alicja zamilkła na chwilę, ale chyba to kupiła, bo zaczęła gadać o pracy. Iza rozluźniła się, jednak w pewnym momencie współpracowniczka dziwnie na nią popatrzyła i zapytała się:

– Co ty masz na szyi?

Iza któryś już raz tego dnia zaklęła w myślach. Zapomniała ściągnąć tej pierdolonej obroży. Po co ją w ogóle zakładała? Idiotka, idiotka. Zrobiło jej się gorąco, zaczęła rozpaczliwie szukać jakiegoś sensownego wytłumaczenia, w końcu palnęła:

– Przegrałam zakład!

– Co? – mrugnęła oczami Alicja.

– Przegrałam zakład – powtórzyła Iza – założyłam się z kolegą, że... nie da rady wypić całego kufla piwa za jednym zamachem.

Alicja przyglądała jej się przez moment z uwagą. No cóż, mogła wymyślić coś lepszego, jednak po chwili dziewczyna rozpromieniła się i powiedziała:

– OK, tylko lepiej to zakryj, żeby nikt zauważył.

Tym razem Iza naprawdę mogła się odprężyć.


Marcin co chwilę zerkał na komórkę oczekując na nadejście filmiku nagranego przez Izę. Wiedział, że to głupie, bo przecież zdawał sobie sprawę z tego, że nawet jeśli ona faktycznie wypełni jego polecenie, to z pewnością nie będzie to pierwszą rzeczą jaką zrobi po przyjściu do pracy, ale nie mógł się doczekać chwili, w której dane mu będzie zobaczyć ten filmik. Gdy w końcu jego telefon się odezwał, sięgnął po niego niemal natychmiast. No proszę. Zrobiła to. Poczuł jak członek twardnieje mu w spodniach. Nie był w stanie dłużej się powstrzymywać, założył słuchawki i puścił nagranie. Iza siedziała na muszli klozetowej i była całkiem naga. Na dodatek pamiętała o tym, żeby założyć obrożę. Marcin poczuł jak jego serce wypełnia się dumą, na chwilę zatrzymał nagranie i przyjrzał się dziewczynie. Jej tatuaże były oczywiście dobrze widoczne, ale nie na tyle, by mógł rozpoznać konkretne z nich. W sumie nigdy jej nie spytał, co one oznaczają. Oczywiście widać było, że były umieszczane chaotycznie, bez konkretnego planu, ale choć część z nich musiała przecież coś symbolizować. Nie było okazji by o tym porozmawiać. W ogóle o niczym nie rozmawiali. Dopiero po chwili zorientował się o czym myśli i zezłościł się, przede wszystkim na siebie. Nie było się co oszukiwać, Iza interesowała go bardziej niż typowa dziewczyna, z którą planował spędzić kilka nocy, jednak mimo wszystko nie powinna go aż tak zajmować, to niezdrowe, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wciąż spotykał się z jej przyjaciółką. I wiedział, że jeśli chce kontynuować relację z Izą nie może się z Nadią rozstać. Jego wciąż sztywny członek przypomniał mu o sobie, więc rozejrzał się na boki sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gdy już to zrobił ponownie puścił nagranie. Od razu przeszła do rzeczy, nie było trudno zauważyć, że była podniecona już na wstępie. Działała szybko, było to logiczne biorąc pod uwagę, że pewnie miała mało czasu i bała się, że ktoś przyłapie ją in flagranti. Mimo jej pośpiechu cała ta scena wydała mu się zadziwiająco erotyczna i pociągająca. A gdy usłyszał jak chwilę przed orgazmem wymawia jego imię miał wrażenie, że kutas zaraz wyskoczy mu ze spodni. Nie wytrzyma, musi sobie zrobić...

– Co oglądasz? – usłyszał za sobą znajomy głos.

– Stefan, kurwa! – wykrzyknął zdążywszy jednak wcześniej zasłonić dłonią ekran telefonu – co się tak skradasz?

Ten w odpowiedzi roześmiał się i zapytał:

– Co ty tam pornosa oglądałeś?

– Tak, z twoją matką w roli głównej! – odparł wciąż poddenerwowany Marcin.

Stefan parsknął:

– Naprawdę tylko na tyle cię stać? Nadia do ciebie.

– Co?

– Ogłuchłeś? Nadia przyszła do ciebie w odwiedziny.

– Co ona zgłupiała? „Goryl” wypierdoli mnie z roboty! Coś się stało? – spytał nagle zaniepokojony.

– Chyba nie – Stefan wzruszył ramionami – a przynajmniej na to nie wyglądało. Swoją drogą, gratuluję.

– Niby czego?

– Udajesz? – spytał Stefan z głupkowatym uśmiechem – jest śliczna. „Goryl” jest nią tak oczarowany, że od razu pozwolił jej się z tobą zobaczyć.

– Gadała z „Gorylem”? – Marcin był solidnie zaskoczony.

„Goryl” to był ich szef, tak go nazywali, rzecz jasna za jego plecami, gdyż przypominał tę małpę swoją posturą i zachowaniem. Zachodzili w głowę jakim cudem ktoś taki znalazł się na tym stanowisku. Widać miał jakieś ukryte zalety. Bardzo głęboko ukryte.

– Uhm. I najwyraźniej zrobiła na nim dobre wrażenie.

„Goryl” zajrzał do ich pokoju i powiedział:

– Panie Marcinie, ktoś do pana w odwiedziny. Czeka w pokoju numer 58.

Wymienił spojrzenia ze Stefanem i odpowiedział:

– Już idę!

Jeszcze raz popatrzył zdumiony na współpracownika i wyszedł z pokoju, przezornie zabierając ze sobą telefon. Pokój numer 58 był od pół roku nieokupowany, bo dziewczyna, która tam siedziała poszła na urlop macierzyński. „Goryl” oczywiście nie uznał za stosowne zatrudnić kogoś tymczasowo na jej miejsce, więc po prostu dołożył im roboty. Wszedł do środka, Nadia patrzyła przez okno, ale gdy tylko usłyszała, że on wchodzi odwróciła się w jego kierunku, szybko do niego podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję mówiąc:

– Cześć!

– Nie jesteś na uczelni? – zapytał.

– Odwołali zajęcia, pewnie profesor znowu zapił – powiedziała nim złożyła pocałunek na jego ustach – całkiem sympatyczny ten twój szef, nie wiem czemu mówiłeś, żebym tu nie przychodziła. Masz tu jakąś dziewczynę? – spytała żartobliwie.

– Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą i skontrował – w jaki sposób przekonałaś „Goryla”, żeby pozwolił ci tu zostać? Pokazałaś mu piersi?

– Dupku – powiedziała Nadia i żartobliwie spróbowała go odepchnąć – po prostu byłam dla niego miła i grzeczna.

– Pokazanie piersi jest miłe, choć faktycznie niekoniecznie grzeczne.

Nadia z uśmiechem pokręciła głową, a Marcin kontynuował:

– Skoro już przy tym jesteśmy to może czas, żebyś była dla mnie miła a za to niegrzeczna – mówiąc to jednocześnie sięgnął ku jej piersiom. Jego podniecenie, mocno „nabrzmiałe” po obejrzeniu filmiku nagranego przez Izę nie opadło.

– Jesteś w pracy! – zaprotestowała Nadia odpychając jego ręce.

– No i co z tego? – naprawdę gotów był pieprzyć konsekwencje i wziąć ją tu i teraz.

– Przestań – wciąż próbowała protestować, ale robiła to niemrawo i nieszczerze, pozwalała mu się całować, zaczęła nawet odpowiadać na jego pocałunki. Chwycił ją i bez trudu przeniósł na stojące w pobliżu biurko. Już miał ściągnąć z niej sukienkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Nadia zerwała się na równe nogi. To był „Goryl”, wszedł i powiedział:

– Przyniosłem wam herbatę.

Marcin był tak zdumiony tą sceną, że zamarł w miejscu i nic nie mówił. Nadia za to uśmiechnęła się i powiedziała grzecznie:

– Dziękujemy bardzo.

„Goryl” odpowiedział jej uśmiechem i wyszedł. Marcin odzyskał głos:

– Co to było?

Nadia upiła łyk i odpowiedziała:

– Twój szef przyniósł nam herbatę. Miło z jego strony.

– Możesz mi wyjaśnić – zaczął Marcin czując narastającą irytację – dlaczego on jest niemiły dla każdego, włączając w to dziewczyny, a akurat dla ciebie jest miły?

– Może mu się podobam. A co, czyżbyś był zazdrosny? – spytała wstając i podchodząc do niego – czyżbyś się bał, że rzucę cię dla twojego szefa? – gdy skończyła mówić pchnęła go na krzesło, usiadła na jego kolanach i spojrzała mu prosto w oczy.

To przypomniało Marcinowi o tym, że jego podniecenie nie zniknęło i wciąż szukało ujścia, więc spróbował ponownie chwycić Nadię w objęcia, ta jednak okazała się szybsza i zdążyła zsunąć się z jego kolan i stanąć poza jego zasięgiem.

– Chodź tu – powiedział sfrustrowany.

– M-m – pokręciła głową – musisz wracać do pracy. Ale jak będziesz grzeczny to może dziś wieczorem...

Potem wyszła. Tak po prostu. Marcin zmusił się do tego, by wstać i wrócić do roboty, najpierw jednak postanowił dokończyć herbatę. Miał nadzieję, że nikt nie zauważy jego podniecenia, to mogłoby być... kłopotliwe.


Reszta dnia Izy upłynęła w miarę normalnie, o ile można tak określić siedzenie w pracy z obrożą na szyi, ukrytą pod bluzą wyciągniętą z plecaka. Na całe szczęście nie wyglądało na to, żeby Alicja komukolwiek się wygadała (co było dość zaskakujące, zazwyczaj mieliła jęzorem na prawo i lewo na każdy temat). Gdy skończyła pracować zaczęła się zastanawiać się co ze sobą zrobić. Opcja wyciągnięcia się na łóżku wydawała się kusząca, ale nie była pewna, czy samotne przebywanie w obrębie czterech ścian to jest to czego teraz potrzebuje. Mogła przejść się do parku, poćwiczyć na siłowni, skoczyć do baru. Nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego wylądowała w sex–shopie. To dziwne, była w życiu w wielu miejscach, ale nigdy w sklepie z akcesoriami erotycznymi. Nie, żeby jakoś ją to brzydziło, po prostu się nie złożyło

Pozytywnie zaskoczyło ją to miejsce. Spodziewała się, że będzie niezbyt czysto i wszędzie będą się walać pornograficzne magazyny, a poza nią klientami będą sześćdziesięcioletni faceci z brzuszkami, tymczasem wszystko było schludne i poukładane kategoriami, a klientela była dość zróżnicowana (choć na całe szczęście niewielka). Iza na moment przystanęła, po czym rozglądając się na boki skierowała się do miejsca, nad którym widniał napis „Bondage/BDSM”. Patrzyła na obroże, kajdanki, pejcze i inne rzeczy, których nazwy i zastosowanie nie były dla niej do końca jasne, wszystkie one miały różne kształty i kolory, Izie wydawało się, że fantazja ich twórców jest niemalże nieograniczona. Gdy się im przyglądała zastanawiała się, jakby to było, gdyby...

– Może pomóc? – odezwał się głos za jej plecami.

Iza gwałtownie się obróciła i ujrzała niewysoką dziewczynę z kolczykiem w nosie i włosami ufarbowanymi na fioletowo. Zmieszała się nieco i zapytała:

– A co? Pracujesz tu?

– Nie – zapytana uśmiechnęła się lekko – po prostu stoisz już tu dość długo, więc pomyślałam, że może potrzebujesz jakiejś rady, czy czegoś takiego...

Iza uniosła brwi, te wyjaśnienia brzmiały mocno nieprzekonująco, więc zapytała, nieco złośliwie:

– A co? Taka jesteś doświadczona? – tak jak myślała dziewczyna tylko grała pewną siebie, a teraz zawstydzona pokryła się czerwienią.

– Nie... tak... to znaczy trochę – zdołała jednak odpowiedzieć.

– Co to znaczy „trochę”? – Iza czuła się wrednie torturując tę Bogu ducha winną dziewczynę, ale nie mogła się powstrzymać. Ta głośno wciągnęła powietrze i zaczęła mówić:

– No dobra – głos jej lekko drżał – powiem prawdę. Wysłał mnie tu mój... chłopak. Ja... my... – miała problem z doborem odpowiednich słów, ale Iza domyślała się co chce powiedzieć. Była w podobnej sytuacji co ona, tylko, że ona robiła to z własnym chłopakiem. Postanowiła jej nieco ułatwić zadanie.

– Kazał ci tu przyjść? – zapytała.

Dziewczyna skinęła głową i powiedziała:

– Tak. I kazał komuś powiedzieć o tym, że jestem jego niewolnicą, a on moim panem. Nie wiedziałam jak to zrobić i zobaczyłam, że stoisz bez ruchu, tak jakby... zamyślona i pomyślałam, że może ty też... jesteś w takim związku – Iza automatycznie skinęła głową, co wyraźnie ucieszyło jej rozmówczynię, bo przedstawiła się pewniejszym już głosem – jestem Monika.

– Iza – nie widziała powodu, żeby nie powiedzieć prawdy.

– Też jesteś uległa?

Iza zawahała się. Dziewczyna sprawiała sympatyczne wrażenie, co nie zmieniało tego, że była kompletnie obcą osobą, więc zbytnia szczerość była zbyt ryzykowna.

– Nie – skłamała gładko. – Akurat szukałam obroży dla mojej dziewczyny.

Była ciekawa jak Monika zareaguje. Wprawdzie nietypowy wygląd mógł wskazywać na to, że raczej nie będzie mieć z tym problemu, ale pozory niekiedy mylą. Jednak choć była wyraźnie zaskoczona, zachowała się naturalnie.

– Aha. Bo przez te twoje tatuaże to tak sobie pomyślałam, że może... no wiesz... lubisz ból?– spojrzała zalękniona na Izę, ta jednak uśmiechnęła się w odpowiedzi. Dziewczyna w zasadzie miała rację, choć ona nie miała zamiaru się do tego przyznać. – Przepraszam, muszę wysłać do niego SMS. Mogłabyś zaczekać ze mną? Pewnie będzie chciał potwierdzenia, że zrobiłam to co obiecałam.

Nie mając nic lepszego do roboty Iza zgodziła się, kiwając głową. Przez chwilę patrzyły na siebie w milczeniu, po czym wytatuowana dziewczyna stwierdziła, że równie dobrze może zaryzykować i zapytała:

– Słuchaj, a czy... czy wy... – Iza szukała odpowiednich słów – czy robiliście to może... no wiesz w – jej wzrok spoczął na półce, na której znajdowały się korki analne. Monika zrozumiała o co chodzi.

– Tak – odpowiedziała – kilka razy. To jest całkiem fajne, o ile się odpowiednio przygotujesz i partner... albo partnerka jest wystarczająco delikatny.

No tak. O Marcinie można było powiedzieć wiele rzeczy, ale „delikatny” na pewno wobec niej nie będzie. A nie miała wątpliwości, że zażąda analu w tej akurat kwestii był bardzo klarowny. Nie była analną dziewicą, ale nie miała z tym rodzajem seksu związanych żadnych miłych wspomnień, a raczej wręcz przeciwnie. Próbowała go dwa razy, za pierwszym razem ból był taki, że omal nie straciła przytomności (a chłopak był rozmiarowo mniejszy i delikatniejszy od Marcina), za drugim chyba nic jej nie bolało, była tak naćpana, że w ogóle niewiele z tego pamiętała.

– Przygotowania? – spytała tonem, który miał zdradzać lekkie zaciekawienie.

– No wiesz, takie drobiazgi, warto poćwiczyć trochę przy użyciu palców albo dilda, przed samą akcją porządnie się wymyć. No i dobrze też zastosować jakiś żel. Niektórzy mówią, że wystarczy ślina, ale my kiedyś próbowaliśmy i było słabo.

Iza skinęła głową, zamyślona. Nie będzie miała wiele czasu na przygotowania, Marcin może tego zażądać w każdej chwili. Jeszcze niedawno czułaby wielki wstyd myśląc, że będzie się przygotowywać do uprawiania seksu z chłopakiem Nadii, ale wczorajszy dzień wszystko zmienił. Miała zadanie do wykonania i chciała być na nie gotowa najlepiej jak to możliwe.

– To on – wyrwał ją z zamyślenia głos dziewczyny.

Spojrzała w kierunku wejścia i zdziwiła się. Zobaczyła chudego, wysokiego chłopaka, z włosami opadającymi na ramiona. Jej zaskoczenie było w zasadzie nieuzasadnione, ale z jakiegoś powodu spodziewała się, że będzie on przypominał Marcina. Monika podeszła do niego i wyszeptała mu coś do ucha, on spojrzał na Izę, uśmiechnął się i pociągnął swoją dziewczynę w jej kierunku. Gdy już się zbliżyli wyciągnął do niej rękę mówiąc:

– Jestem Arek – Iza zawahała się, ale uścisnęła jego dłoń – Monika powiedziała ci wszystko?

– Nie wiem czy wszystko – odpowiedziała spokojnie – ale powiedziała, że kazałeś jej tu przyjść i opowiedzieć o waszym związku.

– Tak – skinął głową, po czym zapytał z niepokojem – ale ty wiesz, że ja jej do niczego nie zmuszam, że jeśli nie jest na coś gotowa może odmówić?

– Nie musisz mi się tłumaczyć – niedbale machnęła ręką – widzę przecież, że jej nie krzywdzisz. A twoje zadanie wykonała.

On przytulił Monikę do siebie, pocałował ją w czoło i patrząc na Izę wyszeptał jej coś do ucha. Ona coś mu odpowiedziała mając wyraźnie nietęgą minę. W końcu powiedział na głos:

– No to chyba czas się pożegnać. Chyba, że... – zawiesił na chwilę głos patrząc na swoją dziewczynę, po czym ponownie skierował wzrok na Izę – chyba, że chciałabyś pójść z nami i poznać Monikę trochę lepiej. Przydałaby się jej kobieca ręka.

Iza zawahała się. To była... interesująca propozycja. Wprawdzie nie miała nadziei na trwałe wyrwanie się spod kontroli Marcina (i wcale tego nie chciała), jednak może takie chwilowe zerwanie z jego władzą dobrze by jej zrobiło. Potem zerknęła na twarz Moniki i przypomniała sobie jak potraktowała Tomka. Nie może sobie pozwolić, żeby się to powtórzyło, może znowu stracić panowanie nad sobą.

– Dziękuję za propozycję, ale nie – zauważyła, że Monika odetchnęła z ulgą.

Pożegnali się i wyszli. Iza przez chwilę stała w miejscu, w końcu po pewnym wahaniu kupiła dwa dilda w różnych rozmiarach i, nie wiadomo po co, obrożę, po czym opuściła sklep. Pobyt tam to było... dziwne doświadczenie.


Zaczęli się całować natychmiast po wejściu do mieszkania. Marcin przycisnął Nadię do drzwi i gwałtownie wbijał się jej usta. Ona zresztą nie miała ochoty na stawianie oporu, entuzjastycznie oddawała jego pocałunki. Opanowała się dopiero, gdy już drugi raz tego dnia, chciał się zająć zdejmowaniem jej sukienki.

– Iza! – powiedziała starając się powstrzymać jego ręce.

– Pewnie jej nie ma – odrzekł niecierpliwie nie zaprzestając prób zdjęcia z niej ubrania – Iza!!! – wydarł się na całe mieszkanie. Nie było odpowiedzi. – Widzisz? Nie ma jej.

Nadia skorzystała z jego nieuwagi i wymknęła się do kuchni.

– Najpierw musimy coś zjeść – oświadczyła.

– Och, daj spokój! Ja będę głodny dopiero PO fakcie, nie przed – zaprotestował ponownie się do niej zbliżając.

– Uspokój się! – ofuknęła go – lepiej mi pomóż – powiedziała wręczając mu do ręki patelnię.

Patrzył nas nią przez chwilę w milczeniu, trzymając w ręku wręczony mu przed chwilą przedmiot kuchenny.

– No co? – w końcu nie wytrzymała.

– Po prostu – uśmiechnął się – zacząłem się zastanawiać kiedy stałaś się taka władcza.

– Władcza? – zdziwiła się rozbawiona.

– No, a nie? Przychodzisz do mnie do pracy, doprowadzasz mnie na skraj podniecenia i sobie idziesz, zostawiając mnie w takim niezdrowym stanie!

– Biedaku – wykrzyknęła Nadia z emfazą – jestem taka okrutna!

– A teraz jeszcze wręczasz mi patelnię! – Marcin całkiem nieźle wypadał w roli jaką odgrywał – a jak ja mogę się skupić na gotowaniu czegokolwiek, gdy ty jesteś przy mnie!

– Na patelni się smaży, a nie gotuje – zauważyła Nadia, nie do końca zresztą zgodnie z prawdą.

– Naprawdę? – spojrzał na nią udając oburzenie – to jest dla ciebie najważniejsze? A nie to, że...

– Dobrze, już dobrze – Nadia przerwała mu unosząc przy tym prawą rękę do góry – wystarczy. A co do twojego problemu – spojrzała mu w oczy – to zajmiemy się nim później.

– A co jak Iza przyjdzie?

– To pójdziemy do ciebie – uśmiechnęła się figlarnie.

Taką propozycję mógł zaakceptować.

Gdy skończyli jeść, Izy wciąż nie było, więc przystąpił do dzieła. Niemalże zaciągnął Nadię do jej własnego pokoju (nie żeby się specjalnie opierała), a gdy już tam trafili znalezienie się w łóżku nie zajęło im więcej niż parę sekund. Przez chwilę szamotali się, walcząc o to kto znajdzie się na górze, jednak pomimo porażki w tym starciu Nadia nie położyła się jak kłoda, przeciwnie, gwałtownie oddawała pocałunki jakimi zasypywał jej usta. Zaskoczyła go. W ostatnich dniach stawała się coraz odważniejsza, coraz bardziej zdecydowanie przejmowała inicjatywę. Jeszcze dwa tygodnie temu nic takiego by nie zrobiła. Marcin nie miał zamiaru z tego powodu narzekać.

Nim zdążył się zorientować, piersi Nadii były na wierzchu, a ona patrzyła na niego wyczekująco. Nie kazał jej czekać zbyt długo, szybko poradził sobie ze spodniami. Ona w tym czasie także nie próżnowała i pomimo tego, że pozycja w jakiej się znajdowali mocno ograniczała jej ruchy pozbyła się także reszty swojego stroju. Całując ją, przycisnął ją do łóżka i już miał zabrać się do rzeczy, gdy na chwilę zamarł. Jego oczy spotkały oczy Izy.


Iza nie spieszyła się z powrotem do domu. Chciała się przejść i spróbować przemyśleć swoją sytuację. Przynajmniej tak sobie wmawiała, bo de facto to liczyła na to, że Marcin do niej zadzwoni. Po co? Czy upadła już tak bardzo, że samo sprawianie mu przyjemności jest dla niej nagrodą? Gdy jej myśli powędrowały w tak niebezpieczne rejony, postanowiła, że jednak najwyższy czas wracać.

Gdy otworzyła drzwi chciała głośno poinformować Nadię, że już przyszła, ale zmieniła zdanie, gdy usłyszała dziwne odgłosy dochodzące z jej pokoju, jakby stłumione jęki. Drzwi były uchylone, więc zajrzała do środka. I zamarła. Bo spojrzała prosto w oczy Marcina.

Stała jak słup soli. W zasadzie to nie było w końcu aż takie dziwne, ale Nadia dotychczas nie zapraszała go do ich mieszkania bez uprzedzenia jej o tym. Ochłonęła po pierwszym oszołomieniu i już miała się wycofać, gdy on niemal niedostrzegalnie pokręcił głową. Mogła udać, że tego nie zauważyła, powinna to zrobić. Została jednak na miejscu.

– Co ty robisz? – usłyszała na pół rozbawiony, na pół zirytowany głos Nadii.

– Podziwiam – odpowiedział spoglądając na nią, po czym nachylił się i ją pocałował. Nie tracił więcej czasu. Zaczął brać Nadię, choć robił to inaczej niż z Izą, był spokojniejszy, bardziej panował nad swoimi ruchami i bardziej uważał na to by nie zrobić jej krzywdy.

Wytatuowana dziewczyna poczuła, że zaczyna jej się udzielać podniecenie odczuwane przez tę dwójkę, żałowała, że nie może zmienić pozycji na taką, z której miałaby lepszy widok. Niestety musiało jej wystarczyć, to co mogła zobaczyć stojąc w drzwiach. Nie widziała dużo, ale w połączeniu z towarzyszącymi tej scenie „efektami dźwiękowymi” to wystarczyło by pobudzić jej wyobraźnię. Włożyła rękę do spodni i zaczęła delikatnie się dotykać. Gdy Marcin znów na nią spojrzał, zastygła z ręką w majtkach, jednak on wykonał głową zachęcający gest i skierował swój wzrok z powrotem na Nadię. Nie miała pewności, czy on faktycznie zwracał się do niej, czy może tylko jej się tak wydawało, a jego ruch był zupełnie przypadkowy, w końcu trudno się skupić na czymkolwiek, gdy jest się tak blisko takiej dziewczyny jak Nadia, jednak ona wybrała pierwszą interpretację. Iza zaczęła przypominać sobie ciało przyjaciółki, które sama całkiem niedawno widziała niemal w pełnej okazałości . Przymknęła oczy wizualizując je, jej ręka pracowała bardzo intensywnie, zacisnęła zęby starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nagle usłyszała głos Marcina:

– Co ty robisz?

Otworzyła oczy i w ostatniej chwili zdążyła się schować, bo Nadia właśnie zabierała się do tego by go dosiąść. Było blisko, bardzo blisko. Na całe szczęście Marcin zdążył ją ostrzec, co wskazywało na to, że piękno Nadii jednak nie całkiem go oszołomiło i pamiętał o Izie. Ucieszyło ją to. Było to przyjemne wiedzieć, że myśli o niej, nawet uprawiając seks z tak piękną dziewczyną.


– No co? Chciałam spróbować czegoś innego – odpowiedziała, czy raczej wydyszała – a co, masz coś przeciwko?

– Nie – odpowiedział licząc na to, że Iza usłyszała jego głos i zdążyła się już schować – po prostu znowu mnie zaskoczyłaś – po czym wyciągnął ręce ku jej piersiom i ścisnął je.

Nadia jęknęła i zaczęła poruszać biodrami w górę i w dół. Doceniał jej inicjatywę, ale była jednocześnie zbyt niecierpliwa (bo ruchy, które wykonywała były gwałtowne) i zbyt ostrożna (bo nie nabijała się na niego wystarczająco głęboko). W innych okolicznościach, może nawet pozwoliłby jej na to by działała we własnym tempie, jednak dziś oglądał nagranie od Izy (na samą myśl o tym poczuł narastającą potrzebę przejęcia kontroli nad sytuacją), a później musiał przez cały dzień znosić prowokacje dziewczyny, która właśnie siedziała na nim okrakiem, to było za dużo. Zdecydowanym ruchem zrzucił z siebie Nadię, ta krzyknęła zaskoczona. Marcin nie miał zamiaru i nie był w stanie dłużej się powstrzymywać, przycisnął ją do łóżka, przytomności umysłu zostało mu na tyle, by cofnąć rękę z jej gardła. To nie była Iza, mógł naprawdę ją uszkodzić. „Właśnie, Iza!” pomyślał półprzytomnie i zerknął w kierunku drzwi. Znów na nich patrzyła, nie potrzebował wiedzieć już niczego więcej. Nie spuszczając z niej wzroku, przyspieszył swoje ruchy, znajdująca się pod nim Nadia głośno jęczała, jednak on słyszał wydawane przez nią odgłosy jakby dochodziły z daleka, były przygłuszone. Koncentrował się na twarzy Izy, na której wykwitło nieskrywane pożądanie, dziewczyna opuściła spodnie, masturbując się otwarcie, nie zważając na ryzyko przyłapania przez przyjaciółkę. Widział także jak jej usta otwierały się, więc zapewne przynajmniej jęczała, jednak do Marcina nic nie dochodziło. Widząc, że oparła się o framugę i patrząc jak rozchylają się jej wargi, zrozumiał, że niewiele już jej brakuje. Opuścił jeszcze wzrok na Nadię, jej twarz była rozpalona, ale chyba nie sprawiał jej dużego bólu. Kilka pchnięć i to było to, ponownie spojrzał na Izę, widział, że ona też jest już naprawdę blisko orgazmu i gwałtownie pokręcił głową. Spojrzała na niego błagalnie, ale on powtórzył swój gest. Widział jak zagryzła wargę, ale posłuchała go i z cierpiętniczą miną zabrała rękę ze swojej cipki. To wystarczyło, by nie był w stanie dłużej się powstrzymywać, nadszedł ten moment. Chwycił się krawędzi łóżka i wypełnił Nadię.


Iza miała wrażenie, że właśnie znalazła się w piekle. To było niesprawiedliwe! Dlaczego oni mogą, a ona nie? Była już tak blisko, dosłownie jeden dwa ruchy! Dlaczego jej zabronił? Sfrustrowana usiadła na łóżku. Miała wielką ochotę dokończyć to co zaczęła, ale jak na razie powstrzymywała się. Dlaczego się na to zgodziła? Dlaczego założyła wtedy tę obrożę? Gdyby nie to… Najgorsza była świadomość tego, że oddawanie mu kontroli... podniecało ją. To, że pozwala mu decydować nawet w takiej kwestii, dawało jej dziwne poczucie... szczęścia? Zadowolenia?

Nie miała wątpliwości, że prędzej, czy później Marcin zajrzy do jej pokoju. Zastanawiała się, czy powinna założyć obrożę. Może wtedy... może wtedy pozwoli jej dojść? Może nawet jej w tym pomoże? Istniała jednak możliwość, że do pokoju zajrzy Nadia, Iza nie miała najmniejszej ochoty tłumaczyć się przed przyjaciółką (byłoby to zresztą raczej trudne), zrezygnowała więc z tego pomysłu.


Przez kilka minut leżeli obok siebie bez słowa. W końcu nachylił się nad nią i zapytał:

– Przesadziłem, prawda?

– Troszeczkę – odpowiedziała słabym głosem – ale nie martw, się nic mi nie jest.

Po wymianie tych krótkich zdań ponownie zapadło milczenie, które tym razem przerwała Nadia krótkim okrzykiem:

– Iza! Pójdę zobaczyć czy przyszła!

Marcin powstrzymał ją i powiedział wstając:

– Odpocznij, ja pójdę.

Zawahała się, ale ją uspokoił:

– Nie bój się, będę bardzo uprzejmy. Zobaczę czy przyszła i jeśli nas... hmmm... usłyszała – z satysfakcją odnotował, że Nadia lekko się zarumieniła słysząc to słowo – to ją przeproszę, ok?

Skinęła przyzwalająco głową, co wskazywało na to, że faktycznie przesadził. Kurwa! Musi się zacząć kontrolować w sytuacjach, gdy jest z nią, a nie z Izą. Bez dalszego wahania skierował się do pokoju wytatuowanej dziewczyny.


Gdy wszedł, nie poruszyła się, tylko spokojnie na niego spojrzała. Nie miała pojęcia czego od niej oczekuje. Może chciał by czekała na niego na kolanach i w obroży? Może oczekiwał, że gdy wejdzie zerwie się na równe nogi zdziwiona i zawstydzona? Nie zrobiła żadnego ruchu, jedynie podniosła na niego wzrok, była ciekawa jak się zachowa. Zdenerwuje się? Zacznie jej grozić? Postanowi ją ukarać? Nie zrobił żadnej z tych rzeczy, po prostu podszedł i usiadł obok niej na łóżku, chciała się lekko posunąć by zrobić mu miejsce, ale on ją powstrzymał chwytając ją i przesuwając na swoje kolana. Nie opierała się. Objął ją za szyję i nachylił się nad nią.

– Podobał ci się mój pokaz? – zapytał cicho.

Nie odpowiedziała mu, tylko spojrzała przed siebie, więc zainterweniował i mocno ścisnął jej piersi przez ubranie. Cicho jęknęła i odpowiedziała:

– Taak.

– No widzisz – choć nie widziała jego twarzy była pewna, że się uśmiechnął – mnie też się to podobało. Tak jak podobało mi się twoje przedstawienie w łazience.

Iza poczuła, że robi jej się gorąco, ale nic nie powiedziała, bo co mogła powiedzieć?

– Chociaż nie wiem, czy powinienem takie spoufalanie się puścić płazem – kontynuował nie przestając miętosić jej piersi. Iza lekko spanikowała „o co mu chodzi?” myślała gorączkowo, on jednak nie pozostawił jej w niepewności na długo – zwracanie się do mnie po imieniu, nieładnie.

– Przepraszam... panie – powiedziała po chwili.

– Nie jestem zły – odpowiedział spokojnie – zresztą ten „pan” po każdym zdaniu brzmi trochę głupio, co nie oznacza – przeniósł lewą rękę na jej szyję i lekko ścisnął – że możesz mnie traktować bez szacunku jasne?

– Tak, panie – wydyszała z trudem, jej oddech wyraźnie przyspieszył, Marcin poznał ją zbyt dobrze, czasami miała wrażenie, że on lepiej zna jej pragnienia niż ona sama.

– Grzeczna dziewczynka – pochwalił ją – myślę, że zasługujesz na nagrodę.

Serce zaczęło jej szybciej bić, może tym razem pozwoli jej dojść? Jej nadzieje wzrosły, gdy jego ręka powędrowała do jej majtek.

– Proszę, proszę – powiedział nieco ironicznie – jaka jesteś mokra – na chwilę zabrał swoją dłoń daleko od jej cipki. Spojrzała na niego błagalnie, a on uśmiechnął się i powiedział:

– Nie waż mi się skończyć bez pozwolenia, jasne?

Rozpaczliwie skinęła głową, starając się powstrzymać swoje ręce przed przejęciem inicjatywy. Na jej szczęście Marcin wznowił swoje zabiegi, a nawet zwiększył ich intensywność. Teraz jej ciało stało się jedynie zabawką w jego rękach, czuła się jak kukiełka niemal pozbawiona wolnej woli. Niemal, gdyż starczało jej na tyle, by tłumić swoje jęki, tak by nie doszły do uszu Nadii. Marcin tymczasem szeptał jej do ucha:

– Ciekawe co by Nadia pomyślała, gdyby cię teraz zobaczyła. Świetna z ciebie przyjaciółka. Jęczysz tutaj w moich objęciach, gdy ona leży w łóżku, nieświadoma tego, co wyczyniasz.

Iza poczuła w sercu ukłucie wstydu. Trudno było nie przyznać mu racji, a najgorsze było to, że jego słowa sprawiły, że zaczęła się praktycznie nabijać na jego palec, chcąc jak najszybciej osiągnąć orgazm. To też było dziwne, nigdy nie uciekała od cielesnych przyjemności, ale żeby czuć fizyczną potrzebę spełnienia tak szybko po poprzednim razie? To było... jak dragi, chciała jak najwięcej jak najszybciej. „Czy ja się od niego uzależniam?” pomyślała nie przestając wykonywać ruchów biodrami. Poczuła pod swoim tyłkiem dotyk jego członka, widać ta sytuacja i jego podniecała. Weźmie ją teraz? Jakieś czterdzieści minut po seksie z Nadią?

– Teraz zacznę liczyć – oznajmił – jak doliczę do zera możesz dojść, ale nie wcześniej. Rozumiemy się?

Po raz kolejny gorączkowo pokiwała głową wiedząc, że to już naprawdę blisko, jeszcze moment i skończą się jej tortury, przynajmniej na jakiś czas.

– Pięć.

Zaczął liczyć, już tylko chwila, zaraz będzie mogła...

– Cztery.

Szybciej, szybciej! Potrzebuje tego jak niczego innego.

– Trzy.

Jeszcze... tylko... trochę.

– Dwa.

Tak! Tak!

– Jeden.

Iza odniosła wrażenie, że całe jej ciało zastygło w oczekiwaniu na to zbawienne słowo, no dalej dalej! On spojrzał na nią i zamiast ponownie otworzyć usta zabrał swoją rękę. Spojrzała na niego, zdumiona i przerażona jednocześnie.

– Nie! – zaprotestowała rozpaczliwie.

Nie może tego zrobić! Nie ma prawa! Ona... ona nie da rady! Czuła się fizycznie wykończona, całe jej ciało drżało, pełne napięcia i oczekiwania na przyjemność, nieświadome, że ta właśnie została mu zabrana.

– Dlaczego? – zapytała żałośnie, prawie płacząc.

Uśmiechnął się do niej z udawanym współczuciem.

– Nie założyłaś obroży – odpowiedział.

Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, wciąż nie chciała zaakceptować tego, że nie dostanie tego na co przecież zasługiwała!

– Nie kazałeś – zdołała wydusić.

– Nie kazałem – potwierdził – ale widzisz, na nagrodę trzeba zasłużyć. Tak jak zasłużyłaś rano. I chyba ci się spodobała co?

Poczuła narastającą złość. Że niby wtedy w łazience to była nagroda? On kazał jej to zrobić! Zacisnęła dłonie w pięści i odwróciła głowę, on jednak zachował spokój, choć jego ręce znów znalazły się na jej piersiach. Po przeciągającym się milczeniu zapytał:

– To tyle? Żadnego wybuchu złości ani wyzwisk? Nie spróbujesz skopać mi tyłka?

– Nie, panie – odpowiedziała bezbarwnym głosem.

– Bardzo dobrze – wyszeptał jej do ucha, po czym kontynuował – wracam do Nadii. A co do twojego orgazmu... zobaczymy, może udzielę ci pozwolenia... w tym tygodniu.

W tym tygodniu?! Ale ona... Patrzyła zszokowana jak wstaje i otwiera drzwi, po czym położyła się na łóżku. Jak ona to wytrzyma?


Marcin uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem. Poszło bardzo dobrze, pomimo drobnego oporu (byłby rozczarowany, gdyby go nie postawiła) Iza słuchała jego poleceń. Miał gigantyczną ochotę wziąć ją wtedy w jej pokoju, ale wiedział, że byłoby to głupie. Poza tym miał pomysł na to w jaki sposób przeżyje ona swój kolejny orgazm. Musi trochę poczekać. Co oznacza, że on też będzie musiał uzbroić się w cierpliwość. No cóż, czasem trzeba ponosić ofiary. Cichutko otworzył drzwi do pokoju Nadii. Spała. „Nieźle ją zerżnąłem” pomyślał z dumą. Usiadł na łóżku przyglądając się swojej „oficjalnej” dziewczynie. Była piękna, a gdy spała wydawała się jeszcze piękniejsza. Ale, co dziwne, ta jej delikatność nie działała na niego tak podniecająco jak jeszcze niedawno. Po chwili zorientował się, że zamiast twarzy Nadii widzi oblicze Izy. Jej ostro zarysowany podbródek, jej oczy, które bezbłędnie wyrażały jej emocje, jej... Leżąca na łóżku dziewczyna poruszyła się i spojrzała na niego.

– Co się stało? – spytała półprzytomnie.

– Zasnęłaś – odpowiedział gładząc ją po policzku.

– Aha... a co z Izą?

– Przyszła przed chwilą, więc nie mogła nas słyszeć – gładko skłamał.

– To dobrze – skinęła głową – ale i tak nie powinniśmy tego robić tutaj.

– Daj spokój – żachnął się – przecież jej tu nie było.

– Ale mogła być!

– Daj spokój – powtórzył – nic się nie stało. Chyba nie było tak źle?

– Nie – uśmiechnęła się i usiadła na łóżku – mimo wszystko...

– E tam pieprzyć mimo wszystko – oświadczył obejmując ją i składając pocałunek na jej czole. Ona jednak wyzwoliła się z jego objęć i powiedziała:

– Martwię się o nią.

– O Izę? – spytał zdawkowo Marcin próbując ponownie przyciągnąć ją do siebie. Ona jednak znów mu się wymknęła.

– Mhm – odmruknęła i popatrzyła na niego – boję się, że ona znowu...

– Znowu co? – spytał siląc się na obojętność. Może dowie się czegoś nowego o Izie.

Nadia jednak tylko pokręciła głową zamyślona i powiedziała:

– Nieważne. Słuchaj – podniosła na niego wzrok – a może ten chłopak, którego poznała... ją krzywdzi?

„Oj mała, strzelasz na oślep, ale całkiem celnie” pomyślał, a na głos powiedział próbując ją uspokoić:

– Krzywdzi? Izę? Gdyby spróbował połamałaby mu nogi!

Nadia uśmiechnęła się lekko i powiedziała:

– Może masz rację – nie wyglądała jednak na w pełni przekonaną

Chwilę siedzieli na łóżku przytuleni do siebie, po czym Marcin stwierdził:

– Czas już na mnie.

Odprowadziła go do wyjścia, potem spędzili moment całując się, po czym z uśmiechem opuścił mieszkanie Nadii i Izy. To był dobry dzień. Wiele wskazywało na to, że następne będą jeszcze lepsze.


To była najgorsza noc w jej życiu, Iza nie miała co do tego wątpliwości. W jej głowie ciągle rozgrywały się sceny z dnia wczorajszego, całe jej ciało było napięte, jakby wciąż nie mogło pogodzić się z tym, że została mu odebrana należna przyjemność. Przewracała się z boku na bok, a każdy ruch wywoływał u niej niekontrolowane drżenie. Dotyk materiału parzył jej skórę, toteż rozebrała się do naga, a kołdrę odrzuciła na bok, na szczęście mogła sobie na to pozwolić, bo w mieszkaniu było ciepło. Niewiele jej to pomogło. Jej ręce kilkukrotnie niebezpiecznie zbliżyły się do jej cipki, jednak w ostatniej chwili je cofała, wiedziała, że może tylko pogorszyć i tak już nieznośną sytuację. W akcie desperacji postanowiła spróbować poszukać ucieczki w aktywności fizycznej. Zaczęła robić pompki. W środku nocy. To było... mocno dziwne, ale chwytała się każdego sposobu, by choć trochę sobie ulżyć. Ten niestety nie zadziałał. Trochę się zmęczyła, ale nic ponadto.

Gdy nadeszło rano sytuacja zmieniła się o tyle, że Iza nie miała już siły nawet na to by przewracać się na boki, a jej cierpienia się nie zmniejszyły. Nie rozumiała tego co się z nią dzieje, to było... nienormalne. Jasne, to co Marcin jej zrobił było wredne, ale bez przesady. Reakcja jej ciała byłaby uzasadniona gdyby była w ciągu przez tydzień, a potem odstawiła dragi, ale nie, ona po prostu nie przeżyła orgazmu, którego pragnęła. Przez głowę przemknęło jej, że może sama jest sobie winna, że skoro już się poddała to nie powinna walczyć, tylko całkowicie zdać się na wolę Marcina, po prostu przyjąć jego decyzję do wiadomości. Nie była jednak w stanie tego zaakceptować, choć jeszcze niedawno myśl o całkowitym poddaniu się mu napełniała ją spokojem.

Gdy znalazła się w łazience i spojrzała w lustro przestraszyła się. Jej oczy były podkrążone i zaczerwienione, jej skóra była trupio blada, co widać było nawet pod tatuażami. "Wyglądam jak ćpunka" pomyślała ze zgrozą. Jednego dnia, gdy Iza wciąż dochodziła do siebie, Nadia pokazała jej zdjęcia, które jakoś skombinowała z ośrodka, w którym kiedyś pomagała, prawdopodobnie chciała Izę przekonać o szkodliwym wpływie narkotyków. Nie było to potrzebne, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale nie za bardzo miała siłę, czy ochotę protestować. Wtedy było jej jeszcze wszystko jedno, zapamiętała jednak zdjęcie, które przedstawiało kobietę uzależnioną od heroiny, według Nadii miała ona pięcioletni „staż”. Iza w tym momencie wyglądała podobnie, nie podniosło jej to na duchu. Jedyną zaletą nieprzespanej nocy było to, że miała teraz dużo czasu na doprowadzenie siebie do jako takiego stanu.


Marcin zastanawiał się jak teraz powinien postąpić. Najchętniej po prostu wezwałby ją do siebie i wziął ją najmocniej jak się da, ale to by było kontrproduktywne. Musi ją trochę przeczekać. A jeśli bardzo go przyciśnie zawsze może zadzwonić do Nadii. Swoją drogą jej wczorajsze zachowanie było przyjemnym zaskoczeniem. Wprawdzie obecnie był skoncentrowany na Izie, ale ona może okazać się zaskakująco przyjemnym substytutem. Jego dziewczyna jako zamiennik swojej przyjaciółki... może nie było to normalne, ale niespecjalnie mu to przeszkadzało, prawdziwa zabawa z Izą dopiero się zaczynała. Przeczeka ją teraz, pozostawi bez kontaktu przez kilka dni, niech się trochę pomęczy, a potem... a potem będzie dobrze.


Iza jakoś przetrwała ten dzień. Nie było łatwo, ale praca pozwoliła jej skupić się na czymś innym niż jej pragnienia i wraz z upływem czasu napięcie w jej ciele, choć nie zniknęło, to nieco zelżało. Co nie znaczyło, że nie czuła się źle, że nie towarzyszyło jej podniecenie mocno utrudniające normalne funkcjonowanie. Gdy wyszła z pracy nie miała pojęcia, co zrobić z rękami. W końcu sięgnęła do kieszeni i poczuła pod dłonią kawałek papieru. Wyciągnęła go zaintrygowana. No tak, prawie o tym zapomniała. Numer do Darii. Wpatrywała się w trzymaną w ręku kartkę zastanawiając się. To jest jakieś rozwiązanie. Jej wewnętrzny głos gwałtownie zaprotestował: „nie wystarczy ci to co zrobiłaś Tomkowi i co ciągle robisz Nadii? Koniecznie chcesz skrzywdzić jeszcze jedną osobę? Poza tym założyłaś obrożę”. To wszystko było prawdą, ale wtedy, gdy ją zakładała nie wiedziała, że będzie aż tak źle. Poza tym... poza tym z nią będzie inaczej, wszystko wróci do normy. Czując się mimo wszystko fatalnie sięgnęła po telefon i zadzwoniła pod podany na kartce numer. Czekała z bijącym sercem, ale nikt się nie odzywał, już miała się rozłączyć, stwierdzając, że jeśli Daria oddzwoni to uda, że to była pomyłka, ale właśnie wtedy z słuchawki rozległ się nieco roztargniony głos:

– Słucham?

Iza zawahała się wiedząc, że jeszcze może zakończyć rozmowę, wycofać się bez żadnych strat, zaczęła jednak mówić:

– Cześć Daria, tu Iza. Pamiętasz mnie?

– Jasne – tym razem głos zabrzmiał dużo przytomniej – seksowna wytatuowana dziewczyna, przyjaciółka Nadii. Jak mogłabym nie pamiętać?

Iza nie zdołała powstrzymać się od uśmiechu, miło było słyszeć takie słowa:

– Pomyślałam, że może chciałabyś się spotkać.

– Pewnie, że tak – tym razem głos Darii brzmiał entuzjastycznie – w końcu dlatego dałam ci swój numer, tylko bałam się, że… Nieważne. Słuchaj znam jedno miejsce, gdzie mogłybyśmy... porozmawiać.

– W „Hinterze” – domyśliła się Iza.

– O, a więc znasz je! Super! – wykrzyknęła Daria radośnie.

– To co spotykamy się jutro o szóstej? – zapytała Iza rzeczowo.

– Mi pasuje.

Pożegnały się i Iza się rozłączyła. Tak, znała „Hinter”, była tam kilka razy. Był to lokal, który ciężko było jednoznacznie sklasyfikować – ani nie był to bar ani klub ani restauracja, tylko coś co próbowało łączyć cechy wszystkich tych miejsc. Bardzo często spotykały się tam pary, atmosfera sprzyjała randkom – stoliki były od siebie oddalone, a wokół nich panował półmrok, który budował intymny klimat. Tym co na pewno wyróżniało to miejsce spośród podobnych, które można było znaleźć to fakt, że widok dwóch całujących się dziewczyn (czy chłopaków) nikogo nie oburzał, co nawet w miejscach raczej liberalnych nie zawsze było regułą. Lokal nie był ukierunkowany na żadną konkretną klientelę, zdecydowaną większość stanowiły pary mieszane, jednak inne konfiguracje widywano na tyle często, że nikogo nie zaskakiwały ani nie oburzały. To było dobre miejsce na pierwsze spotkanie, choć Iza zakładała, że to będzie tylko wstęp do czegoś więcej.

Gdy po całym dniu znalazła się w łóżku zauważyła, że na całe szczęście czuje się nieznacznie lepiej. Nie była to drastyczna zmiana – jej ciało wciąż było napięte, wciąż odczuwała palącą potrzebę by sprawić sobie przyjemność. W zasadzie mogła to zrobić – i tak umawiając się z Darią poniekąd zerwała układ z Marcinem, można powiedzieć, że się zbuntowała, postanowiła jednak, że zaczeka, w końcu od umówionego spotkania dzieliła ją mniej niż doba.

Noc nie była łatwa, Iza była jednak nieco spokojniejsza i jednocześnie bardziej zmęczona niż poprzednim razem, dlatego też spała, może nie jak dziecko, bo raz na jakiś czas się budziła, ale udało jej się zmrużyć oczy na więcej niż pół godziny. Wstała wcześnie i gdy spojrzała w lustro to choć z pewnością nie wyglądała kwitnąco, to jednak o wiele lepiej niż poprzedniego ranka. Na myśl o spotkaniu z Darią poczuła w brzuchu przyjemne ciepło, jednak to dobrze, że Nadia poinformowała tę dziewczynę o jej preferencjach.

W pracy nie mogła usiedzieć na miejscu, po raz kolejny w ostatnim czasie była roztargniona i miała problemy ze skupieniem się na robocie, ale udało jej się popełnić na tyle mało błędów, że nikt nie miał do niej większych pretensji. I bardzo dobrze, bo nie była pewna, czy nie zareagowałaby nerwowo, mogłaby rzucić kilkoma „kurwami”. Co chwila zerkała na komórkę zirytowana powolnym upływem czasu. Gdy w końcu mogła pójść do domu ruszyła tam w ekspresowym tempie.

Nie szalała ze strojem. Ubrała się raczej standardowo, w T–shirt i obcisłe dżinsy. Na całe szczęście „Hinter” był raczej liberalny również pod względem dopuszczalnego ubioru. Generalnie tolerowane było wszystko poza nagością i strojami, w których nie powinno się chodzić po ulicy. Rzuciła okiem na dwie obroże – tę od Marcina i tę, którą sama kupiła, które wcześniej położyła pod łóżkiem, tak by Nadia ich nie znalazła, gdyby przypadkiem zawędrowała do jej pokoju. Zawahała się. Trudno sobie wyobrazić by udało jej się po pierwszej randce nie tylko zaciągnąć Darię do łóżka (na co szanse były niemałe), ale i namówić ją na założenie tej obroży. Miała jednak dziwne przekonanie że jeśli chce zerwać wszelki związek z Marcinem (a taką podjęła decyzję), jeśli chce zapomnieć o tym, że sama, z własnej woli, założyła daną jej przez niego obrożę, musi skłonić kogoś innego by założył tę kupioną przez nią.


Marcin po raz piąty puścił filmik z wczoraj. Nie do końca potrafił określić, co mu się w nim aż tak podobało, tak jak nie do końca był w stanie wytłumaczyć siłę swojego zainteresowania Izą. Jasne, była niebrzydka i wyglądała oryginalnie. Jasne, jej opór i to, że była przyjaciółką Nadii działały na niego podniecająco, ale nie tłumaczyły one tego jak często o niej myślał, zaczynało to graniczyć z obsesją. Robił to zdecydowanie zbyt uporczywie, zwłaszcza, gdy był z Nadią. Już pal sześć, że fantazjował o niej uprawiając seks ze swoją dziewczyną (co z pewnością nie było normalne, mieć przed sobą takie ciało i myśleć o innym), ale nawet, gdy po prostu byli razem i oglądali seriale, spacerowali, czy dyskutowali o książkach, starał się nadać rozmowie taki bieg, by w jakiś sposób dotknęła Izy. Nie było to zbyt trudne, bo Nadia faktycznie martwiła się o przyjaciółkę i nieraz sama zaczynała o niej rozprawiać. Obsesyjnie niemalże wracała więc do tematu domniemanego „nowego chłopaka” Izy i jak to przez niego jej przyjaciółka zachowuje się nieco dziwnie i że nawet nie chce go przedstawić, „a chciałabym z nim porozmawiać” dodawała. Z trudem skrywał uśmiech słysząc takie słowa.

Ponownie zerknął na ekran telefonu. Iza właśnie zbliżała się do orgazmu. Uwielbiał ten moment, uwielbiał patrzeć jak całe jej ciało wygina się, jak opuszczają je wszystkie nagromadzone w nim emocje i pragnienia. A to, że w tym czasie wypowiadała jego imię sprawiało, że miał ochotę na to by po nią zadzwonić i kazać jej natychmiast się u niego pojawić i wypiąć tyłek, jednak nie robił tego. Chciał, żeby jeszcze trochę poczekała, żeby jeszcze trochę się pomęczyła. Była już jego, ale chciał, by ona nie tylko to zaakceptowała, ale by sama tego pragnęła, by sama prosiła go o kierowanie jej życiem. Jak na razie wszystko wskazywało, że jest na dobrej drodze, że uda mu się osiągnąć swój cel. Ponownie przewinął nagranie.


Iza czuła, że trzęsą się jej dłonie. Kurwa! Marcin doprowadził ją do takiego stanu, że denerwowała się przed spotkaniem z Darią, a nawet nie tyle denerwowała, co była sparaliżowana z nerwów. Wzięła głęboki oddech i trochę się uspokoiła. Jeszcze tylko parę godzin i będzie wolna. Wprawdzie nie miała pojęcia, nawet zakładając, że wszystko pójdzie dobrze, w jaki sposób rozprawi się z Marcinem, jak będzie mogła wszystko wyjaśnić Nadii, ale z jakiegoś powodu była przekonana, że wszystko się ułoży. Było to irracjonalne, ale tak właśnie wtedy myślała. Nie mogła jednak opanować nerwowości i nie było to typowe zdenerwowanie jakie odczuwa się przed pierwszą randką, przyjemne mrowienie w okolicach żołądka, nie, to był ten sam paraliżujący ból, który czuła tamtej fatalnej nocy, gdy prawie w ogóle nie spała, choć w lekko złagodzonej wersji.

Im bardziej zbliżała się do „Hintera”, tym bardziej traciła pewność siebie. Jak może spokojnie iść na randkę z tą dziewczyną mając wciąż nierozwiązane sprawy z Marcinem? Jak może okłamywać Marcina (tak, nawet to przyszło jej na myśl!) skoro zdecydowała się założyć jego obrożę? O Nadii nawet nie chciała myśleć. Szła coraz wolniej, nogi coraz bardziej jej ciążyły, zaczęła rozważać odwrót. Oczywiście wystawienie Darii do wiatru nie będzie godne pochwały, ale może to najlepsze wyjście? Jednak nie zrobiła tego, nie wycofała się. Zdołała zebrać się w sobie i przekroczyła próg „Hintera”. I stanęła jak wryta. Zapomniała, w którym dokładnie miejscu umówiła się z Darią, gdy rano krótko rozmawiały! Wiedziała, że było charakterystyczne, w końcu nieraz tu bywała, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć, czy było to w kącie po prawej stronie, gdzie był tylko jeden stolik, czy może w części jadalnej, koło figurki słonia (bardzo tandetnej swoją drogą), a może w ogóle gdzie indziej. Zaczęła się bezradnie rozglądać, ale niewiele widziała, w tym przypadku półmrok panujący w tym miejscu działał na jej niekorzyść. W desperacji wyciągnęła telefon z zamiarem zadzwonienia do Darii, gdy poczuła, że ktoś klepie ją w ramię. Gwałtownie się obróciła, przy okazji omal nie przewracając dziewczyny, z którą się umówiła. Bo to właśnie ona stała przed nią, przyglądając jej się z niejakim zdziwieniem. Skonsternowana Iza wykonała przedziwny gest rękami, wyglądał jakby rzucała jakieś zaklęcie. Z niewiadomego powodu, gdy poczuła czyjś dotyk, była przekonana, że to Marcin. Naprawdę zaczynała popadać w paranoję.

– Wszystko w porządku? – Daria przyglądała się jej z mieszaniną niepokoju i rozbawienia.

– Pewnie, że tak – odpowiedziała wciąż zmieszana Iza.

– Mówisz? Bo wiesz obserwowałam cię i wyglądałaś na zagubioną.

Gorzej się ta sytuacja nie mogła potoczyć (chyba, że faktycznie spotkałaby Marcina), ale Iza pomimo wcześniejszych wątpliwości nie zamierzała wywieszać białej flagi.

– Tak, bo widzisz – po chwili wahania zdecydowała się na powiedzenie prawdy – zapomniałam gdzie się umówiłyśmy.

– Co? – widać było po Darii, że nie spodziewała się takiego wytłumaczenia, ale na całe szczęście nie wybuchnęła śmiechem.

– Zapomniałam, gdzie się umówiłyśmy. To znaczy, gdzie dokładnie – próbowała wyjaśniać.

Nie brzmiało to zbyt przekonująco, jednak Daria nie przejęła się tym specjalnie i bez większej zwłoki chwyciła Izę za rękę i pociągnęła ją za sobą. Gdy dotarły na miejsce, Izie rozjaśniło się w głowie. Oczywiście, umówiły się pod plakatami, sama to zaproponowała. Miała ochotę walnąć się w czoło, ale gdyby to zrobiła poziom absurdu tej sytuacji przekroczyłby dopuszczalne normy, zatem powstrzymała się przed tym. Nad stolikami wisiały kopie oryginalnych posterów reklamujących filmy, Iza nie miała pojęcia o polskiej szkole plakatu, ale lubiła te dziwne, niepokojące kształty jakie na nich widniały. Jakim cudem zapomniała o tym miejscu?

Choć początek tej randki był niezbyt udany, to żywiołowość Darii, jej poczucie humoru i generalnie swobodny sposób bycia sprawiły, że zrelaksowała się i poczuła znacznie lepiej. Okazało się też, że mają o czym rozmawiać – wprawdzie Iza w ostatnim czasie nieco straciła kontakt z nowościami ze świata hip–hopu, ale i tak orientowała się w nim na tyle dobrze, że nie zapadała niezręczna cisza. Gdy wypiły po drinku w ogóle się rozluźniła i przejęła inicjatywę prowadząc Darię w kierunku przestrzeni przeznaczonej do tańca. Gdy tańczyły wreszcie miała okazję do tego, by dokładnie się jej przyjrzeć. Spodobało jej się to co zobaczyła. Że dziewczyna jest atrakcyjna to wiedziała już od czasu ich pierwszego spotkania, tak jak i o tym, że jest nią zainteresowana. Ale gdy widziała z bliska jej błyszczące oczy i lekko zaróżowione policzki to była pewna, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ich twarze zbliżyły się do siebie, teraz mogła z łatwością dostrzec drobne piegi jakie pokrywały jej twarz, widoczne dopiero z najbliższej odległości, nie miała jednak zamiaru skupiać się na nich. Przesunęła ręce spoczywające dotychczas na biodrach Darii, za głowę dziewczyny, po czym złożyła na jej ustach pocałunek. Rudowłosa rzecz jasna nie stała jak manekin, tylko sama odpowiadała, zresztą dość entuzjastycznie, pocałunkami. Nawet nieco zbyt entuzjastycznie, bo lekko przygryzła jej dolną wargę.

– Przepraszam – powiedziała cicho, choć wyraz jej twarzy nie wskazywał na to by było jej choć trochę przykro.

Iza tymczasem zrewanżowała jej się, kierując swoje usta w kierunku jej ucha. Delikatnie zacisnęła na nim zęby, i przesunęła po nim językiem, Daria głośno wciągnęła powietrze w płuca, ale poza tym nie poruszyła się. Gdy znowu spojrzały na siebie Iza zawahała się. Pomimo wpadki na początku, randka przebiegała niemalże idealnie, teraz powstawało pytanie, czy powinna kuć żelazo póki gorące i zaproponować udanie się w miejsce, gdzie będą miały więcej prywatności, czy może lepiej jeszcze trochę z tym zaczekać. Na szczęście nie musiała rozwiązywać tego dylematu, gdyż rudowłosa postanowiła ponownie przejąć inicjatywę i wbiła się w jej usta. Iza była nieco zaskoczona, jednak nie miała nic przeciwko temu, całowanie jej to było całkiem miłe zajęcie. Gdy w końcu ponownie oderwały się od siebie Daria zapytała:

– To co idziemy do mnie?

Iza skinęła głową nie próbując nawet ukrywać uśmiechu. Wszystko szło tak jak powinno. W końcu!


Mieszkanie Darii znajdowało się niedaleko, toteż udały się tam na piechotę. Zajęło im to zdecydowanie dłużej niż powinno, bo co chwilę przystawały, by wymienić pocałunki, czy popatrzeć na siebie. Nie było to zbyt rozsądne, jednak pomimo tego, że minęły sporo ludzi, nikt ich nie zaczepiał, jedynie kilka razy mężczyźni (najczęściej przechadzający się ze swoimi drugimi połówkami, samotni przechodnie o tej porze byli raczej rzadkością) zerkali na nie ukradkiem, ale one nie zwracały na to specjalnej uwagi, były zbyt zajęte sobą.

Mieszkanie dziewczyny nie było zbyt duże, ale za to bardzo schludne. Iza nie zdążyła zauważyć niczego, co wskazywałoby na to, że Daria nie mieszka sama, inna sprawa, że nie bardzo miała czas się rozglądać. Jedynym co na moment przykuło jej uwagę był delikatny zapach róż unoszący się w pomieszczeniu w jakim się znalazły. Potem skupiła się już na tym co było ważne, czym w tym momencie było całowanie Darii. Nie spieszyły się zbytnio, czy też raczej rudowłosa się nie spieszyła, bo Iza umierała z niecierpliwości. Napięcie, które opuściło ją jakiś czas temu teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Jedynym co sprawiało, że jakoś się trzymała była nadzieja, że już wkrótce Daria założy przyniesioną przez nią obrożę. Tylko jak do tego doprowadzić? Postanowiła działać zdecydowanie, sięgnęła rękoma do bluzki dziewczyny, ale ta ją powstrzymała.

– Po co się tak spieszyć? – powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach, jednocześnie delikatnie chwytając ręce Izy. – Usiądźmy i porozmawiajmy – dodała wskazując na stojące w pokoju łóżko.

Iza z wielkim trudem powstrzymała się od rzucenia się na nią. Wszystko szło dobrze, a tu ona nagle chce rozmawiać! Co to ma być! Udało jej się jednak opanować i przywołać na usta coś choć trochę przypominającego uśmiech.

– O czym... – urwała, czując nieznośną suchość w ustach. Spróbowała jeszcze raz – o czym chciałaś porozmawiać?

Daria przyglądała jej się przez chwilę nic nie mówiąc, Iza zaczynała się niecierpliwić, ale w końcu rudowłosa odpowiedziała:

– O tobie. I o mnie. Ale głównie o tobie.

– Mogłyśmy porozmawiać w „Hinterze”.

– Wiem. Ale – lekko się zarumieniła, ale nie spuściła wzroku – wolę zrobić to tutaj.

Iza zirytowana usiadła na łóżku, sięgnęła po swój plecak i zaczęła się bawić zamkiem błyskawicznym. Musiała coś zrobić ze swoimi rękami, a w tym momencie wahała się pomiędzy uderzeniem Darii, a zerwaniem z niej ubrania. Wiedziała jednak, że wybór którejkolwiek z tych opcji doprowadziłby do katastrofy, więc zamiast tego próbowała się nieco uspokoić bawiąc się zapięciem plecaka, wydawało jej się, że to bezpieczne wyjście, jednak się pomyliła. Bo Daria wyciągnęła ręce, prawdopodobnie próbując skłonić Izę do spojrzenia jej w oczy, ta się tego nie spodziewała, zaskoczona wypuściła z rąk plecak, który upadł na podłogę i to tak nieszczęśliwie, że wypadła z niego obroża i to wprost pod nogi gospodyni. Ta zaintrygowana nie dała Izie czasu na reakcję i podniosła ją z ziemi. Wytatuowana dziewczyna patrzyła na to z przerażeniem. Tymczasem rudowłosa, w której mieszkaniu gościła przyglądała się trzymanemu w ręce przedmiotowi. Iza nie bardzo wiedziała co robić – próbować wyrwać jej obrożę, obrócić to wszystko w żart, udawać, że nic się nie stało? Nie była w stanie podjąć żadnej decyzji, po prostu czekała na reakcję dziewczyny. Nie czekała długo. Daria zachowywała spokój, jednak wyraz jej twarzy wskazywał na to, że jest co najmniej lekko zdenerwowana:

– To jak rozumiem jest przeznaczone dla mnie? Mam to założyć sama czy też ty wolisz czynić honory? – zapytała jadowicie.

Zaszła w niej bardzo duża zmiana. Zniknęła tamta rozgadana, podniecona i może lekko zawstydzona dziewczyna, a pojawiła się inna, która taksowała Izę wzrokiem, może nie wrogim, ale na pewno niezbyt przyjaznym.

– Ja… Eeee – w ostatnim czasie strasznie często brakowało jej słów, stawało się to coraz bardziej nieznośne.

– Jak ty to sobie w ogóle wyobrażałaś? – widząc niepewność Izy dziewczyna trochę złagodziła swój ton – że założysz mi to w trakcie seksu? A może po, gdy będę leżała półprzytomna z przyjemności? A może planowałaś zrobić to siłą, co?

Tak, to było głupie, teraz Iza w pełni zdała sobie z tego sprawę.

– Oddaj mi to – powiedziała wyciągając rękę.

– To? – Daria podniosła obrożę do góry, a na jej usta wrócił figlarny uśmiech – no nie wiem podoba mi się.

Iza chciała stąd wyjść, nie tak miało się to wszystko potoczyć, zupełnie nie tak! Zresztą jej plan był zupełnie idiotyczny, co ona sobie myślała?

– Przestań – słabo zaprotestowała, przestawała nawet czuć złość, poczuła, że jest bardzo zmęczona – po prostu to oddaj.

Przez moment wydawało jej się, że dziewczyna faktycznie to zrobi, bo wyciągnęła rękę w jej kierunku, ale zaraz potem cofnęła ją, po to by... wstać, a potem usiąść Izie na kolanach, jednocześnie zaplatając dłonie za jej głową i nie wypuszczając z nich obroży. Iza była tym tak zaskoczona, że nie zdążyła zareagować. Znów widziała ją z bliska, czuła na twarzy jej ciepły oddech, ale tym razem było inaczej. Nie miała pojęcia, co planuje Daria. Może chce jej założyć obrożę. Może to nie byłoby takie złe? Może... w ten sposób się uwolni? Zamieniając Pana na Panią? Daria miała pewną przewagę nad Marcinem. Po pierwsze nie była w związku z Nadią. A po drugie nie była pierdolnięta, a przynajmniej nie aż tak bardzo jak on. Już miała otworzyć usta by coś powiedzieć, ale rudowłosa ją uprzedziła:

– Wiesz ja nie mam nic przeciwko takim zabawom, choć może nie na pierwszej randce. Chociaż – uśmiechnęła się raczej przyjaźnie – nie mam też w zwyczaju tak wcześnie zapraszać do siebie dziewczyn.

Iza przełknęła ślinę. Może nie spieprzyła tego dokumentnie. Daria jednak kontynuowała:

– Ale – wyraźnie spoważniała, nie widać było na jej twarzy wrogości, ale zniknął z niej również obecny tam wcześniej uśmiech – coś jest z tobą nie tak.

– Co? – spytała Iza. O co jej znowu chodzi?

– Coś jest z tobą nie tak – powtórzyła dziewczyna i poprawiła swoją pozycję na kolanach Izy. – Masz jakieś niezałatwione sprawy i dlatego tak dziwnie się zachowujesz i stąd ten pomysł z obrożą. O co chodzi Iza?

Iza poczuła się jakby ktoś położył jej na sercu ogromny ciężar. To już druga osoba, po trenerze, która mówi coś podobnego. Skąd ona mogła wiedzieć? Czy to było aż tak czytelne? A może... a może powinna powiedzieć jej prawdę? Może to by jej pomogło? Nie, nie mogła tego zrobić. Ona jest znajomą Nadii, nie ma możliwości, żeby tego nie wygadała.

– O nic – skłamała, starając się panować nad swoim głosem – nie wiem o co...

– Gówno prawda – przerwała jej dosadnie rudowłosa – kłamiesz. I to słabo. Pytam jeszcze raz: co się dzieje?

– Nie mam pojęcia o co ci, kurwa, chodzi – Iza nie stroniła od wulgaryzmów, ale w tym przypadku zabrzmiał on sztucznie, był zupełnie niepotrzebny.

Daria patrzyła na nią przez chwilę, po czym zsunęła się z jej kolan i podając jej obrożę powiedziała:

– Wyjdź.

Izie zrobiło się ciemno przed oczami, miała ochotę rzucić się na nią, tym razem po to by naprawdę zrobić jej krzywdę. Zdołała się jednak opanować, jedynie cisnęła trzymany w ręku przedmiot na podłogę i wypadła z mieszkania.


Z godzinę błąkała się po ulicy, zapadła w stan bliski rozpaczy. Wpadła na jakąś spacerującą parę i nawrzeszczała na nią szukając zaczepki. Chłopak był chyba nawet gotowy do konfrontacji, ale jego dziewczyna była rozsądniejsza i pociągnęła go do przodu. Zrozpaczona Iza oparła się plecami o mur i wyciągnęła telefon...


„Jestem zmęczony” stwierdził Marcin ze zdziwieniem. Nie bardzo potrafił to wytłumaczyć, jedyną przyczyną tego stanu rzeczy jaka przychodziła mu do głowy była tęsknota za Izą. To było niedobre. Bardzo niedobre. Cała ta sytuacja zmierzała do... Tok jego myśli przerwał telefon. Nie patrząc na ekran odruchowo odebrał:

– Słucham.

– Ja... nie wiem – to był głos Izy, brzmiał dziwnie, jakby chrapliwe. Pijana czy co? – ja nie dam rady.

Na jakiś czas zamilkła, Marcin czekał, aż znowu się odezwie.

– Ja nie wytrzymam... ja myślałam. To już dwa dni! – wybuchnęła.

A więc to o to chodzi. Nie spodziewał się, że tak szybko znajdzie się w takim stanie, ale może powinien – w końcu z nim samym było niewiele lepiej.

– Dwa dni i już nie możesz wytrzymać? To tak jakbyś była…

– Przestań! – przerwała – ja nie rozumiem co się dzieje…

– Ja ci wytłumaczę, choć już raz to zrobiłem – tym razem on jej przerwał. Wiedział, że musi ostrożnie dobierać słowa, ale wiedział też, że musi być zdecydowany, musi przypomnieć jej o tym, że sama wybrała obrożę – czujesz się tak, bo wciąż nie chcesz przyjąć do wiadomości, że jesteś moja, że to ja decyduję. Widzisz, wydaje ci się, że skoro wykonałaś moje polecenia to należy ci się nagroda. Jesteś moją nie-wol-ni-cą – wyskandował. – A to oznacza, że masz robić, co ci rozkażę, nie oczekując nagrody. Mogę ci ją dać, ale to zależy tylko ode mnie, jasne?

– Ale... to…

– Za karę jeszcze przynajmniej cztery dni bez orgazmu.

– Co? Nie możesz… – zaprotestowała.

– Sześć. Masz jeszcze coś do dodania? – wiedział, że jej reakcja będzie kluczowa. Jeśli teraz się ugnie to znaczy, że wygrał. Wprawdzie to samo myślał, gdy zakładała obrożę na szyję, z Izą nigdy niczego nie można być pewnym na sto procent. I to mu się podobało.

– Nie – usłyszał po dłuższej chwili. Milczał, będąc ciekaw, czy zorientuje się dlaczego nie odpowiedział. Zorientowała się. – Nie, panie – dodała szybko.

– Mądra dziewczynka. W nagrodę nie dołożę jeszcze jednego dnia. A teraz słuchaj. Zadzwonię do ciebie za kilka dni, jak skończy się twoja kara. Bądź gotowa na wycieczkę.

– Wycieczkę? Gdzie? – spytała.

– Zobaczysz. Na razie – rozłączył się.

Jego członek stał na baczność. Marcin przez chwilę rozważał odtworzenie po raz kolejny nagrania Izy i ulżenia sobie, ale postanowił się wstrzymać. Już wkrótce wyżyje się za wszystkie czasy.


O dziwo to co jej powiedział pomogło. Nie to, że czuła się dobrze, ale wiedziała co ma zrobić, miała wreszcie jasno określony cel i horyzont czasowy. Gdy znalazła się w swoim pokoju przyjrzała się strojowi kupionemu jej przez Nadię, a zwłaszcza butom. Spodziewała się, że będzie chciał ją w nich zobaczyć. Patrzyła na nie z nietęgim wyrazem twarzy. Obcasy wydały jej się jeszcze wyższe niż wtedy, gdy miała je przez chwilę na nogach. No nic, trzeba będzie poćwiczyć. A jak chodzi o ćwiczenie... No tak. O ile tego stroju może zażądać lub nie, to o analu wypowiedział się jednoznacznie. A skoro tak to lepiej ułatwić sobie zadanie. Sięgnęła po dildo schowane pod łóżkiem i już miała się rozebrać, gdy ktoś zapukał do drzwi. Westchnęła, chowając z powrotem trzymane w ręku akcesorium erotyczne.

– Wchodź, Nadia – powiedziała.


– Gówno! Pierdolone gówno! – chodzenie w takich butach okazało się być dla niej kurewsko trudnym zadaniem. Kolejne próby kończyły się tak, że lądowała na podłodze, która na całe szczęście nie była zbyt twarda. Minęły już trzy dni, a ona zrobiła zerowy postęp. Jak inne kobiety dają radę w tym chodzić? W drugiej kwestii szło jej nieco lepiej, więc postanowiła do niej wrócić. Z wielką ulgą uwolniła swoje stopy od tych okropnych butów, po czym zrzuciła z siebie ubranie. Nie musiała się rozbierać do końca, ale tak było jej wygodnie, Nadii nie było w domu, wyszła gdzieś ze swoimi koleżankami ze studiów, więc mogła być spokojna. Chyba, że jej przyjaciółka jak to ostatnio miała w zwyczaju wróci w najmniej odpowiednim momencie.

Generalnie dni od czasu rozmowy z Marcinem upłynęły jej zaskakująco szybko. Martwiła się tym, że Daria zna się z Nadią i że jej opowie o tym jak poszła ich „randka”, jednak, ku jej zdziwieniu dziewczyna sama zadzwoniła następnego dnia po tamtym feralnym wieczorze i zapewniła ją, że nic Nadii nie powie i że gdy Iza upora się ze swoimi „problemami”, jakiekolwiek by one nie były, chciałaby spróbować drugi raz. Iza potraktowała ją chłodno. Czuła się fatalnie, to już druga osoba, którą próbowała wykorzystać, tym co pozwoliło jej przejść nad tym do porządku dziennego były słowa Marcina – to nie ona podejmuje decyzje, spieprzyła bo go nie posłuchała. Oczywiście nie miała zamiaru mu o tym opowiadać, na samą myśl, że mógłby się dowiedzieć o jej preferencjach drżała, nie brakowało mu wyobraźni, zapewne znalazłby sposób by taką wiedzę wykorzystać.

Sięgnęła po dildo i skierowała je najpierw do swoich ust, nieco je nawilżając, a potem między pośladki. Była ostrożna, choć doskonale wiedziała, że Marcin taki nie będzie, a raczej wręcz przeciwnie. Pchnęła. Poczuła lekkie ukłucie bólu, ale to było niczym przy tym co odczuła za pierwszym razem. Wtedy był on obezwładniający. To była zresztą jej własna wina, bo wykonała zbyt mocny i zbyt gwałtowny ruch, w dodatku wówczas była zupełnie nieprzyzwyczajona do wkładania sobie tam czegokolwiek. Teraz było o wiele lepiej, a ten lekki ból był nawet... przyjemny. Iza nie próbowała się oszukiwać – przejawiała lekkie masochistyczne tendencje, to stało się dla niej jasne już jakiś czas temu.

Szło jej teraz dość gładko, wprawdzie ruchy jej dłoni w przód i w tył nadal były raczej wolne, ale za to regularne i głębsze niż poprzednim razem. Ku swojemu zdziwieniu zorientowała się, że odczuwana przez nią przyjemność nie znika, a nawet narasta. Słyszała, że analny orgazm istnieje, ale dotychczas nie udało jej się go osiągnąć (nie żeby jakoś intensywnie próbowała) i w ogóle nie bardzo wierzyła, że w ogóle jest to w jej przypadku możliwe. Postanowiła nieco zaryzykować i przyspieszyła tempo swoich ruchów, nie radykalnie, ale jednak znacząco, dodatkowo sprawiając, że około połowa sztucznego penisa znikała pomiędzy jej pośladkami. Robiło jej się coraz przyjemniej, ale wiedziała, że tym tempem nie uda jej się osiągnąć tego, czego pragnęła, w tym momencie zapomniała nawet o zakazie danym jej przez Marcina. Spróbowała jeszcze przyspieszyć swoje ruchy, ale to już było za dużo. Zacisnęła zęby z bólu i bardzo delikatnie wyciągnęła dildo na zewnątrz. Profilaktycznie sprawdziła, czy nie ma na nim śladów krwi, na całe szczęście niczego takiego nie zauważała. Na chwilę położyła się, odpoczywając, po czym wstała, umyła dildo i schowała je z powrotem pod łóżko.


Nadia wpadła do niego niezapowiedziana, nie był pewien, czy chce po prostu pogadać, czy też ma ochotę na coś więcej. Wprawdzie nie planował wcześniej sprawiać sobie przyjemności, chciał móc w pełni czerpać ją z tego co zaplanował dla Izy, ale jeśli takie ciało samo pcha mu się w ramiona to... byłby głupcem, gdyby odmówił (i może tym razem udałoby mu się uniknąć myśli o wytatuowanej dziewczynie, która okupowała je zdecydowanie zbyt często). Jednak dość szybko okazało się, że Nadia tym razem chciała tylko trochę porozmawiać i się poprzytulać, uznał, że może to nawet i lepiej. Usiedli na kanapie i włączyli jakąś komedię romantyczną z Netflixa.

– Powinniśmy kiedyś zrobić coś z Izą – powiedziała nagle Nadia.

Popatrzył na nią zdziwiony:

– Wiesz ja nie mam nic przeciwko urozmaiceniom w sypialni, ale jak kogoś zapraszamy to może nie zaczynajmy od twojej...

– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło – powiedziała zadając mu żartobliwy cios w ramię, jednocześnie lekko się rumieniąc.

Trochę go to ucieszyło, bo to oznaczało, że transformacja jaką przeszła w ostatnich dniach nie była kompletna. Nie, żeby jej większe zdecydowanie i odwaga miały same złe strony, ale ostatnio zaczynał się w jej towarzystwie czuć niepewnie, co było dla niego czymś zupełnie nowym i nie do końca pożądanym. Inna sprawa, że niespecjalnie się tym przejmował, bo w jego myślach dominowała dziewczyna, o której właśnie rozmawiali.

– A o co?

– No... myślałam sobie... jesteśmy już ze sobą trochę czasu, a ona chyba ma jakieś problemy na tym polu, może jak z nami gdzieś wyjdzie to się trochę rozluźni? O ile ty się będziesz zachowywać normalnie!

– O przepraszam – udał oburzonego – a kiedy niby ja zachowywałem się nienormalnie? Dobra, dobra – odpuścił widząc jej spojrzenie.

Wyjście gdzieś z Nadią i Izą, to mogłoby być jeszcze ciekawsze od tamtego obiadu, uznał, że to jest bardzo dobry pomysł, choć z innego powodu niż się jego „ukochanej” wydawało. Potem rozmawiali jeszcze chwilę, słuchał jej nieuważnie, ale jedną, ważną informację zarejestrował – Nadia za dwa dni wyjeżdża na jakieś jednodniowe praktyki, czy coś takiego, w każdym razie było to związane z jej studiami. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi sięgnął po telefon i zadzwonił do Izy.


Gdy zobaczyła, że Marcin do niej dzwoni natychmiast poczuła, że jej serce przyspieszyło.

– Halo – powiedziała.

– Bądź gotowa pojutrze o trzynastej. Jedziemy w plener. Załóż wygodne buty.

– Gdzie jedziemy? – zapytała zdziwiona.

– Przecież ci powiedziałem. W plener. A co do szczegółów to niespodzianka.

– Nadia będzie...

– Nadią się nie przejmuj. Bądź gotowa o trzynastej – po tych słowach rozłączył się.

Iza z trudem zapanowała nad swoimi emocjami. Z jednej strony miała nadzieję, że wreszcie będzie mogła w końcu zaspokoić rozdzierające ją pragnienie, z drugiej niepokoiło ją co on mógł zaplanować. Dlaczego kazał jej ubrać wygodne buty? Co on, chce z nią maraton biegać? To było o tyle dobre, że będzie miała więcej czasu na nauczenie się chodzenia na obcasach. Wprawdzie udało jej się zrobić pewien postęp – nieco rzadziej lądowała na podłodze, jednak wciąż nie była gotowa by wyjść w nich na zewnątrz. Ale to oznaczało, że albo włoży na siebie strój, który on już widział, bo sukienka odpada albo... kupi coś nowego. Sam fakt, że wpadła na coś takiego napełniał ją przerażeniem. A to, że rozważała poważnie pomysł... nie lepiej zbyt głęboko tego nie analizować. Pozostawało pytanie: gdzie zrobić te zakupy? Na pewno nie w miejscu pracy Darii, na samą myśl, że mogłaby ją znowu spotkać poczuła dreszcz strachu biegnący po plecach.


Iza z niedowierzaniem patrzyła w lustro. „Ja naprawdę to założyłam?” Faktycznie nie był to strój jaki nosiła codziennie. W zasadzie nie był to strój jaki nosiła kiedykolwiek. O ile jego górna część była jeszcze w miarę akceptowalna – składała się na nią niemalże zwykła, choć lekko prześwitująca, biała koszula, to spódniczka jaką wybrała to było coś czego nie założyłaby nigdy w życiu, a przynajmniej do niedawna tak jej się wydawało. „Co ja sobie myślałam, to ledwo zakrywa mój tyłek!” powiedziała do siebie w myślach, bardzo poważnie rozważając założenie szortów, jednak uznała, że Marcin będzie wolał zobaczyć coś nowego. A to od niego zależało, czy wreszcie będzie mogła sobie ulżyć, czy będzie musiała jeszcze cierpieć.

– Wybrałaś taki strój to musisz w nim iść – oznajmiła swojemu odbiciu w lustrze.

Nie miała pojęcia co jej odbiło, że to kupiła. W tym celu pojechała zresztą na drugi koniec miasta, byle tylko nie narazić się na spotkanie z Darią.

Im bardziej zbliżała się trzynasta, tym większy odczuwała niepokój. Chciała by czas zwolnił, ale on, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, galopował jak szalony. Wydawało jej się, że nie zdążyła nawet ruszyć się z miejsca, gdy rozległ się dzwonek jej telefonu. Miała wrażenie, że bicie jej serca zagłusza wszystkie inne odgłosy.


Marcin czekał za rogiem oparty o swój samochód. Nie ze względu na ostrożność, czy coś takiego, po prostu nigdzie bliżej nie było miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać. Przez moment obserwował gołębie pałętające się po chodniku, którym akurat nikt nie szedł. Gdy wreszcie odwrócił wzrok i spojrzał z powrotem w miejsce, w którym spodziewał się pojawienia Izy, ona już tam była i szła w jego kierunku. I wyglądała tak, że musiał przełknąć ślinę. Tego się po niej nie spodziewał, oczekiwał raczej, że ubierze ten strój, w którym już ją widział – szorty i jakiś podkoszulek, nie przeszkadzałoby mu to zbytnio, bo wyglądała w nich bardzo fajnie. Teraz, gdy na nią patrzył musiał się pilnować, by nie robić tego z otwartymi ustami. Prezentowała się świetnie, nie miał pojęcia czy zrobiła to celowo, ale gdy szła widział jak jej nieduże piersi podskakują, lekko nadymając materiał koszuli, wyglądało to bardzo apetycznie. Ale jeszcze bardziej podobała mu się dolna połowa jej stroju, a zwłaszcza to, że było jej raczej niewiele. Gdy zakłada szorty ukrywały one bardzo mało, ale spódniczka, którą założyła pokazywała jeszcze więcej. Lubił patrzeć na jej nogi, oczywiście także były wytatuowane, ale gdyby tatuaże mu przeszkadzały to w ogóle by się nią nie zainteresował. Poza tym były zgrabne, sprawne i wytrenowane („heh mam w tym swój udział” pomyślał złośliwie). No i ta spódniczka, ciekawe jak wygląda w niej od tyłu. Zaczął się zastanawiać, czy nie zmienić planów, mógłby na przykład wziąć ją tu w samochodzie, ale uznał jednak, że szkoda byłoby nie wykorzystać tego, że Nadii nie ma w mieście.

– Widzę, że jesteś naprawdę chętna – powiedział głośno widząc zbliżającą się Izę.

Ta w pierwszej chwili zrobiła ruch jakby chciała odwrócić wzrok, ale jednak zdołała się powstrzymać i podeszła do niego zachowując, przynajmniej pozornie, spokój. Gdy stanęła przed nim, on jeszcze raz obrzucił ją wzrokiem, rozpoczynając od adidasów znajdujących się na jej nogach, poprzez jej zgrabne łydki i uda, wąską talię, niewielkie piersi i ostro zarysowaną twarz. Przez cały ten czas (a trochę to zajęło, nigdzie się nie spieszył), ona nie ruszyła się z miejsca, wydawało mu się, gdy spojrzał jej w oczy, że lekko zadrżała, ale nie był tego pewien. Wyprostował się, obszedł samochód i otworzył drzwi od strony pasażera gestem pokazując jej by wsiadła. Nieco zaskoczona zrobiła to.

Jechali chwilę w milczeniu, ale Iza nie wytrzymała i zapytała się:

– Gdzie jedziemy?

– Coś ty taka niecierpliwa? – na chwilę oderwał oczy od drogi i spojrzał na nią – jak dojdziemy to się dowiesz.

Nadal niespokojnie wierciła się na siedzeniu, ale już się nie odzywała. Znaleźli się na przedmieściach, zwartą zabudowę zaczęły zastępować dalej stojące od siebie domy jednorodzinne, które w końcu zniknęły, zastąpione przez pola uprawne.


Iza była coraz bardziej niespokojna i zniecierpliwiona. Choć cały czas milczała, to często zerkała na Marcina, próbując wyczytać z jego twarzy co zamierza. Niestety, bez skutku. Zaczęli przejeżdżać przez jakąś wieś, szczerze mówiąc Izy nie obchodziło jak się nazywa, była zresztą prawie pewna, że nie była ona jego celem. Dlatego też tak zaskoczyło ją gdy zatrzymał się przy lokalnym sklepiku. Spojrzała na niego pytająco.

– Jest gorąco, będziemy potrzebować wody – odpowiedział na niezadane pytanie – kup ją – dodał wyciągając z portfela banknot dziesięciozłotowy. Wzięła go do ręki i już miała wysiąść, gdy on ją zatrzymał – czekaj – powiedział.

Posłuchała go i obróciła się w jego kierunku, a on sięgnął dłońmi do jej koszuli i rozpiął cztery pierwsze guziki. Na moment włożył ręce pod jej biustonosz i lekko ścisnął jej piersi. Jęknęła, jednak ku jej rozczarowaniu on dość szybko wycofał swoje dłonie.

– Teraz możesz już iść – powiedział.

Zaczęła z powrotem zapinać koszulę, ale jej na to nie pozwolił.

– Co ty robisz? – zapytał.

– No... chyba nie chcesz, żebym poszła do sklepu z cyckami na wierzchu?

– Dokładnie tego chcę – odpowiedział tonem jednoznacznie sugerującym, że nie żartuje.

To była lekka przesada, jej piersi nie były całkiem widoczne, jednak pokazywała więcej niż zakrywała, a już z pewnością zdecydowanie więcej niż chciałaby pokazać. Gorączkowo myślała jak się od tego wykręcić nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć on bezlitośnie dodał:

– I jak już będziesz kupować wodę zadbaj o to by sprzedawca mógł podziwiać twoje atuty.

– Podziwiać moje…

– No, wiesz, lekko wypnij tyłek, pochyl się do przodu, żeby mógł dokładnie przyjrzeć się twoim cyckom.

Poczuła na twarzy uderzenie gorąca, chwyciła się pierwszej rzeczy jaka przyszła jej do głowy:

– A co jak będzie sprzedawać kobieta?

– Wtedy będziesz miała szczęście – uśmiechnął się – chociaż kto wie, może akurat trafi się taka co lubi młode dziewczęta.

Iza przez moment spanikowała, pomyślała, że on wie, że Nadia mu coś mimochodem powiedziała albo że sam się domyślił, ale potem doszła do wniosku, że rzucił te słowa tak po prostu, w końcu faceci często fantazjują o lesbijkach, zresztą teraz miała bardziej palący problem.

– Panie – spróbowała zupełnie innej taktyki – a nie wolałbyś, żebyśmy się wcześniej zabawili? Mogłabym ci obciągnąć podczas jazdy – sama nie mogła uwierzyć w to co powiedziała, ale nawet to było lepszym rozwiązaniem niż publiczne upokorzenie jakie chciał jej zafundować.

Przez moment wydawało jej się, że osiągnęła cel, bo spojrzał na nią z nieskrywanym pożądaniem i przełknął ślinę, po czym przyciągnął Izę do siebie i wyszeptał jej do ucha:

– Niezła próba. Ale nie, zrobisz to co kazałem.

Poczuła rozpacz, wszystkie drogi ucieczki zostały zamknięte.

– A co jeśli – podjęła ostatnią, żałosną próbę – ktoś w sklepie zacznie mnie macać?

– To mu przypierdolisz – powiedział rzeczowo, uwalniając ją ze swoich objęć – czy może będziesz się czuć pewniej jak pójdę z tobą i potrzymam cię za rączkę?

Spojrzała na niego, tym razem ze złością, ale nic nie powiedziała. Wtedy on zadał ostatni cios:

– Jeśli zaraz nie wysiądziesz to pójdziesz tam bez stanika.

To zakończyło dyskusję, teraz nie miała już wyboru, musiała to zrobić, jakkolwiek zawstydzające by to nie było. Nie czekała dłużej, otworzyła drzwi i wysiadła. Natychmiast uderzyła ją w twarz fala gorąca. Gdy wychodziła z domu było ciepło, ale miała wrażenie, że teraz było cieplej o przynajmniej piętnaście stopni. Znaczy się – że temperatura sięga czterdziestki. A może to tylko jej było tak gorąco z nerwów? W każdym razie ten skwar paradoksalnie pomógł jej w szybkim dotarciu do sklepu, chciała jak najszybciej z niego uciec. Weszła do środka przy akompaniamencie dzwonka znajdującego się nad drzwiami. Faktycznie, dzięki wiatrakowi ustawionemu w rogu było tu nieco przyjemniej niż na zewnątrz, choć wciąż raczej ciepło. Chcąc zyskać na czasie rozejrzała się po sklepie. Przedstawiał się niezbyt imponująco, miejsca było mało, wybór towarów niewielki, ale na całe szczęście było względnie czysto, a ona chciała tylko kupić wodę. No właśnie, niestety nie tylko. Spojrzała przed siebie, za ladą stał niski chłopak w okularach. Widać było, że jest nieśmiały, bo, gdy tylko ich oczy się spotkały on natychmiast uciekł od niej wzrokiem.

– Dzień dobry – powiedziała głośno, zmuszając go by znów na nią popatrzył.

– Dzień dobry – odpowiedział podnosząc na chwilę głowę, nie patrzył jednak na nią, a na jakiś punkt znajdujący się nad nią punkt.

Poczuła rozdrażnienie, irracjonalne, bo starał się, pomimo ewidentnie niekomfortowej sytuacji, zachować w porządku i nie gapić się na nią zbyt intensywnie (choć nie potrafił się ustrzec od rzucania ukradkowych spojrzeń), ale akurat teraz wolała, żeby patrzył na nią otwarcie i bez skrępowania. Postanowiła go do tego zmusić. Uśmiechnęła się i podeszła do lady, oparła się o nią dłońmi i w milczeniu przyglądała się jak chłopak udaje, że jej nie zauważa, cała sytuacja przestawała ją drażnić, a zaczynała trochę bawić. W końcu chrząknęła, zmuszając go do zwrócenia na nią uwagi.

– Czym... czym mogę służyć? – zapytał już całkiem czerwony na twarzy.

Iza posłała mu zalotny, w jej mniemaniu, uśmiech i pochyliła się nieco do przodu. Tym razem nie zdołał się powstrzymać i jego oczy spoczęły na jej piersiach, a on zaczerwienił się jeszcze bardziej. Poczuła, że ma całą sytuację pod kontrolą, wszystko potoczyło się o wiele lepiej niż mogła się tego spodziewać.

– Chciałabym kupić wodę mineralną.

– Jest tam – gestem wskazał miejsce z tyłu sklepu, tuż obok wiatraka.

Oczywiście zauważyła ją już przy wejściu, ale skoro Marcin chciał, żeby zafundowała temu chłopakowi pokaz to to zrobiła. I niestety wtedy sytuacja się nieco skomplikowała, bo do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku. Iza generalnie unikała oceniania ludzi po wyglądzie, ale on naprawdę przypominał typowego oblecha – wielki brzuch, stary, brudny T-shirt (i tak dobrze, że nie łaził z gołym torsem) i wąsy. Gdy tylko ją zobaczył na jego twarzy pojawił się pożądliwy uśmiech, a ona natychmiast poczuła jak ulatnia się jej dobry nastrój. Szybkim krokiem podeszła do miejsca, gdzie znajdowały się butelki, wzięła dwie, nie patrząc nawet jakie i cofnęła się się chcąc jak najszybciej dokonać zakupu i stąd wyjść. Zrobiła dwa kroki i poczuła, że o coś uderza. Gwałtownie się obróciła i stanęła twarzą w twarz z tym gościem.

– Przepraszam bardzo – odpowiedział z wyrazem twarzy, który wskazywał na to, że wcale nie jest mu przykro – nie spodziewałem się, że się zaczniesz cofać.

Akurat! Iza nie miała żadnych wątpliwości, że nie zrobił tego przypadkiem, miała wielką ochotę na to by mu przypierdolić, ale raz, że jej ręce były zajęte, a dwa, że wywoływanie awantury w sklepie skomplikowałoby plany Marcina. Zapanowała więc nad swoją złością i grzecznie poprosiła:

– Mógłby się pan odsunąć? Chciałabym kupić wodę – aby podkreślić prawdziwość swoich słów uniosła do góry ręce z butelkami.

– Proszę bardzo – odpowiedział i zrobił malutki kroczek w bok, zostawiając jej minimalną ilość miejsca między swoim brzuchem, a półką, na którą znajdowały się słodycze i dodał – przecież się zmieścisz, jesteś bardzo ciasno zapakowana – po wypowiedzeniu tych słów w obrzydliwy sposób oblizał usta.

Iza zacisnęła ręce na butelkach, jednak nie dała się sprowokować i nie zaatakowała go. Spróbowała się koło niego przecisnąć. Oczywiście jej to utrudnił, jego ręka, niby to przypadkowo przesunęła się po jej piersiach. „Jeśli klepnie mnie w tyłek to nie wytrzymam i mu przypieprzę” pomyślała. Jednak na swoje szczęście nie zrobił nic więcej, więc szybkim krokiem skierowała się do lady. Tym razem już się nie uśmiechała, ale też nie starała specjalnie ukrywać swoich atrybutów, zapłaciła za wodę i odeszła od kasy nie czekając nawet na to, aż chłopak wyda jej resztę, jednak i tak była zbyt wolna, grubas zastąpił jej drogę, uniemożliwiając wyjście ze sklepu.

– Przepraszam – zdołała wydusić przez zaciśnięte ze złości zęby.

– Gdzie się tak spieszysz? Może pójdziemy gdzieś w ustronne miejsce.

– Dziękuję bardzo – Iza czuła, że jej cierpliwość jest na skraju wyczerpania, ale jeszcze zmusiła się do uprzejmości – ale wołałabym, żeby się pan po prostu odsunął.

On jednak nie przejął się jej słowami i postąpił do przodu pytając prowokacyjnie:

– A jak nie, to co?

Kto wie jakby się to wszystko potoczyło, gdyby chłopak nie postanowił zainterweniować, na szczęście zdobył się na odwagę i powiedział głośno:

– Marian! Kupujesz coś?

Grubas na moment stracił koncentrację, z czego Iza skwapliwie skorzystała przeciskając się do wyjścia, nim jednak zamknęły się za nią drzwi zdążyła posłać chłopakowi spojrzenie pełne wdzięczności.


Gdy weszła do samochodu Marcin zauważył jej poddenerwowanie. Nie było to specjalnie dziwne, w końcu zadanie jakie jej wyznaczył musiało być dość stresujące, zwłaszcza, że widział wejście grubasa do sklepu. Był ciekaw jak zareagował na jej widok i jak ona go potraktowała. Nie naciskał na nią od razu, dał jej chwilę na to by się uspokoiła i spokojnie zapytał ją o to co zdarzyło się w sklepie, wysłuchał jej, nie przerywając. Opowiadała dość składnie, choć niekiedy głos jej drżał i przerywała by zerknąć na niego, on zachowywał jednak kamienną twarz, głównie po to by podtrzymać w niej uczucie niepewności.

Jednak o ile był w stanie kontrolować swój wyraz twarzy to już nad swoim przyrodzeniem zapanować nie był w stanie. Jego kutas stał na baczność przez co było bardzo trudno było mu się skupić na drodze. Spodobało mu się to co mu opowiedziała, najpierw o swojej niepewności i wstydzie, które potem przerodziły się w rozbawienie, a następnie we wściekłość. Nawet trochę żałował, że nie przypieprzyła tamtemu kolesiowi, choć skutki takiego zachowania mogłyby być opłakane, ale zawsze sprawiłoby to, że jego władza nad nią byłaby jeszcze bardziej znacząca. Jednak nie narzekał, nie miał do tego powodu. A co do jego członka... potrzeba jeszcze tylko trochę cierpliwości.

W końcu zniknęły ostatnie zabudowania i wjechali do lasu. Ta jego część była raczej rzadko uczęszczana, ludzie w większości preferowali przyjazd od drugiej strony, gdzie znajdowało się trochę restauracji i w ogóle cała infrastruktura. Ale on nie przywiózł tu Izy na randkę, czy wycieczkę krajoznawczą. W końcu dojechali do miejsca, które sobie wcześniej upatrzył, gdzie mógł wjechać kawałek dalej w las i zatrzymać auto, tak by nie dało się go od razu dostrzec z drogi.

– Wysiadaj – polecił Izie.


Wysiadła z samochodu i z przyjemnością wciągnęła w płuca czyste leśne powietrze. Niemal całe swoje życie spędzała w mieście, więc korzystała z okazji, że znalazła się w miejscu, w którym panują zupełnie inne warunki niż te do których była przyzwyczajona. Nie dane jej jednak było zbyt długo się tym rozkoszować, bo do rzeczywistości przywrócił ją głos Marcina:

– Rozbieraj się!

Chce wziąć ją tutaj? Jak? Na masce samochodu? Nieco ją to zdziwiło, i zaniepokoiło (zapewne była nieźle rozgrzana, dotyk gorącej blachy to nic przyjemnego), ale bez zbędnej zwłoki zaczęła ściągać z siebie ubranie, on widząc to dodał jeszcze:

– Buty możesz zostawić.

To ją jeszcze bardziej zaskoczyło. Co on, ma jakiś fetysz dotyczący dziewczyn w adidasach? Dotychczas tego nie okazywał, ale kto wie. Gdy już była całkiem naga, on podszedł do niej i wydał kolejne polecenie:

– Załóż obrożę.

Nawet nie zapytał, czy wzięła ją ze sobą. I dobrze. Wróciła do samochodu sięgnęła do plecaka i zapięła ją na szyi. Gdy to robiła poczuła lekki dreszcz podniecenia, ale i ukłucie wstydu. Wciąż nie mogła się do niej przyzwyczaić. Tymczasem on również nie próżnował, gdy chciała mu się zaprezentować trzymał już w smycz w ręce. Chce ją zerżnąć trzymając na smyczy... no cóż to upokarzające, ale nic co powinno ją zaskoczyć. Posłusznie pozwoliła mu przypiąć się do jej obroży, on wtedy zarzucił torbę na ramię (to już zdziwiło ją bardziej niż trochę) i powiedział:

– No to idziemy.

Zaczęła kierować się w stronę samochodu, jednak prawie natychmiast poczuła na szyi szarpnięcie, nieco zdenerwowana spojrzała na niego oczekując wyjaśnienia i otrzymała je. Ale bardzo jej się ono nie spodobało.

– Idziemy tam – wskazał palcem na ścieżkę biegnącą głęboko w las.

Co? On chce... żeby ona? Ale..ale...

– Ale ktoś może nas zobaczyć! – wykrzyknęła.

– I co z tego? Pomyślą, że pan wyprowadza swoją suczkę na spacer. No i to będzie prawda, o co chodzi?

Iza zaczęła się rozpaczliwie rozglądać. Nie może mu pozwolić prowadzić się na smyczy przez las!

– Zwariowałeś? Ja tego nie zrobię.

W odpowiedzi przyciągnął ją do siebie.

– Ile jeszcze razy będziemy przez to przechodzić? – w jego głosie słychać było irytację – jesteś... moja... i należysz... do mnie – każdemu wypowiedzianemu słowu towarzyszyło szarpnięcie smyczy – a jeśli – powiedział jej cicho do ucha – zaraz nie ruszysz tyłka to wrócimy do wioski i znajdziemy tego grubasa. Jak myślisz chciałby cię trochę pomacać?

Iza zamarła. Przecież on nie może... Po czym przypomniała sobie, że jest naga na smyczy w lesie i jest od niej silniejszy... on może to zrobić... ale czy by to zrobił? Nie wydawało jej się, postanowiła jednak nie wystawiać jego cierpliwości na próbę, wzięła głęboki wdech i zaczęła stawiać pierwsze kroki w tamtym kierunku.

– No widzisz – usłyszała za sobą głos Marcina – i po co mnie niepotrzebnie denerwować? Swoją drogą, może faktycznie kogoś spotkamy i może zaproponuję by się trochę z tobą zabawił. W końcu żyjemy w chrześcijańskim kraju, a Jezus nakazuje się dzielić z potrzebującymi.

Nie podobało jej się to co mówił, ale nie sądziła, żeby to było serio. Chyba, że naprawdę aż tak zezłościła go swoim oporem. To, że próbowała się sprzeciwiać było zresztą bardzo głupie, ile razy można popełniać ten sam błąd? Na swoje usprawiedliwienie miała to, że perspektywa chodzenia nago po lesie mając do szyi przypiętą smycz każdego może wyprowadzić z równowagi.

Wchodzili coraz głębiej w las, a ona przez moment rozkoszowała się panującą w nim wilgocią, dającą chwilę wytchnienia w tym gorącu, akurat w tym aspekcie jej nagość była zaletą, czuła jak całe jej ciało wchłania panujące naokoło chłodne powietrze, niestety dość szybko wróciła do rzeczywistości. Pod nogami czuła pękające gałązki, całe szczęście, że ubrała normalne buty, bo gdyby wzięła te na obcasie, musiałaby rzecz jasna iść boso, czego efektem, w najlepszym razie, byłyby bolące podeszwy. A tak mogła iść w miarę komfortowo, o ile oczywiście można komfortowo iść będąc prowadzoną na smyczy przez chłopaka przyjaciółki. Czyli, choć była totalnie przerażona i zawstydzona to przynajmniej nie bolały jej stopy. Ale nagle zabolał ją tyłek. Oczywiście ten ból nie powstał sam z siebie, ale był efektem uderzenia wymierzonego jej przez Marcina. Cios był na tyle silny, że podskoczyła, po czym gwałtownie się obróciła. Marcin trzymał w ręku czarny bat. No tak, to wyjaśniało ten kurewski ból jaki czuła, nie było opcji, żeby był on spowodowany uderzeniem dłonią, czy nawet zaciśniętą pięścią.

– Żeby nasza podróż nie była zbyt nudna – wyjaśnił Marcin życzliwie.

Nudna, kurwa jego mać! Co jest nudnego w łażeniu nago po lesie? Iza miała jednak dość rozsądku by nie wyrażać swoich uczuć na głos, nie skończyłoby się to dobrze. Starała się więc zignorować piekący pośladek i iść dalej ścieżką gdziekolwiek ona prowadziła, teraz podróż stała się jeszcze bardziej niekomfortowa, do lęku przed zobaczeniem przez osoby postronne doszedł lęk przed bólem. Bo ten był cholernie silny, starała się jednak nie zwracać na niego uwagi, skupiła swój wzrok na ścieżce, momentami tylko podnosząc głowę, by upewnić się, że nie uderzy w jakąś gałąź. Szli tak jeszcze przez jakieś dziesięć minut podczas których, choć Marcin niekiedy machał batem dość blisko tyłka Izy, już w niego nie trafiał, najwyraźniej wystarczało mu, że ma taką możliwość i że ona o tym wie. W końcu wyszli z lasu na oświetloną słońcem polanę. Iza, oślepiona przez światło, zmrużyła oczy, gdy wreszcie mogła spokojnie (o ile można w ogóle użyć takiego określenia opisując jej sytuację) rozejrzeć się wokół siebie zobaczyła, że na całe szczęście okolica sprawia wrażenie zupełnie pustej, a jedynym śladem działalności człowieka jest długa drewniana ławka, ustawiona akurat tak, że choć dochodziło do niej światło, to było ono nieco filtrowane przez liście drzew. Spojrzała pytająco na Marcina, a ten skinął głową i potwierdził werbalnie:

– Tak, idziemy tam – po czym uderzył ją batem w tyłek.

Spięła się, oczekując kolejnego rozbłysku bólu, ale tym razem jego cios był naprawdę lekki, chciał ją chyba tylko postraszyć, co mu się zresztą udało. Nie zwlekając dłużej posłusznie skierowała swoje kroki we wskazanym kierunku. Nie było trudno domyślić się, że nie kazał jej tam iść, by mogła dać odpocząć nogom zmęczonym podróżą przez las.

– Uklęknij.

Wykonała polecenie bez szemrania i bez zwłoki zajęła pozycję na ławce. Ta na szczęście była dość szeroka i nie wyglądało na to, żeby znajdowały się w niej jakieś drzazgi. Marcin podszedł do niej i zmusił ją do pochylenia się tak by znalazła się na czworakach.

– Zostań tak – polecił.

Posłuchała go, choć wcale nie podobało jej się, że znowu coś kombinuje. Słyszała jak za jej plecami otwiera torbę i coś z niej wyciąga. Pomimo tego, że miała na to ochotę, nie odwróciła się, świadoma, że mogłoby to skutkować kolejnym, tym razem mocniejszym, uderzeniem bata. A tego BARDZO nie chciała poczuć. Gdy jednak zorientowała się, że coś dotyka jej uda nie udało jej się powstrzymać przed spojrzeniem za siebie. Zerknęła tylko na chwilę, udało jej się zrobić to tak, że tego nie zauważył, a to co zobaczyła nie zaskoczyło jej (choć raz zachował się przewidywanie!). Trzymał w ręku dość gruby sznur i właśnie łączył nim jej nogi, by następnie przywiązać je do ławki. Szło mu to bardzo sprawnie, już po chwili stanął przed nią i zażądał by podała mu swoje ręce, co Iza zrobiła, bo opieranie się w tym momencie byłoby żałosne i śmieszne. Związanie jej rąk również nie zajęło mu wiele czasu, gdy skończył robotę na chwilę odszedł na pewien dystans podziwiając swoje dzieło. Ona korzystając z okazji spróbowała poruszyć rękoma. Nie były kompletnie unieruchomione, ale o samodzielnym wydostaniu się z więzów mogła tylko pomarzyć, a pozycja, w której się znajdowała była zdecydowanie mało komfortowa. Marcin tymczasem podszedł bliżej i kucnął patrząc jej w oczy.

– Jesteś przywiązana naga do ławki w środku lasu – powiedział po chwili – wiesz, że mógłbym cię tu zostawić? Po prostu sobie pójść i tyle, może ktoś by cię znalazł. A może nie...

Lekko zadrżała, wiedziała oczywiście, że on znowu tylko tak gada, żeby ją przestraszyć, ale wiedziała też, że gdyby chciał to jak najbardziej mógłby to zrobić, a ona nie zdołałaby się uwolnić. Marcin tymczasem zbliżył palec do jej ust, rozchyliła wargi i pozwoliła mu włożyć go do środka.

– A może – podjął – zrobię coś innego. Może rozkleję po całym lesie ogłoszenia, że kto chce może się tu udać i użyć cię jak mu się podoba. Może ustawię jeszcze pojemnik na... dobrowolne datki. Co ty na to? Ciekawe czy zarobiłabyś wystarczająco dużo, żeby zapłacić potem za sprzątanie lasu z ogłoszeń.

Iza była zadowolona, że zajmowała się ssaniem jego palca, dzięki temu nie skupiała się na tym co on mówi (choć i tak co nieco do niej dochodziło i – wstyd przyznać – podniecało ją), starała się, żeby wyglądało to jak najbardziej erotycznie. I chyba jej się to udało, bo Marcin wstał i wyciągnął na wierzch swojego kutasa i powiedział:

– Lepiej porządnie go nawilż, bo inaczej będzie bolało.

Czy on kurwa zwariował? Przecież on ją zabije! Ślina w żaden sposób... Nie protestowała jednak głośno, bo wiedziała, że robiąc to może co najwyżej wyprowadzić go to z równowagi, w wyniku czego albo wejdzie w nią zupełnie „na sucho” albo jeszcze wcześniej wymierzy jej kilka ciosów batem. Zaczęła więc rozpaczliwie lizać podstawionego jej członka, starając się pokryć go jak największą ilością śliny. Ku jej sporemu zdziwieniu Marcin dość szybko wycofał swojego penisa z jej ust.

– Kurwa – wystękał – prawie doszedłem. Gdybym wiedział, że jesteś taka chętna już dawno zerżnąłbym cię w tyłek. A tak udawałaś...

Iza nie zwracała uwagi na jego słowa, tylko rozpaczliwie próbowała się rozluźnić. Gdy przeszedł za nią ogarnęła ją panika. Ona w żadnym razie nie była na to gotowa. Po krótkiej chwili poczuła na pośladku dotyk jego dłoni, zacisnęła zęby spodziewając się w każdej chwili ataku niesamowitego bólu. Dlatego też zdziwiło ją, gdy pierwszym co poczuła było zimno. Nie udało jej się powstrzymać i po raz drugi tego dnia obejrzała się za siebie, tym razem napotkała jego wzrok, i zobaczyła, że złośliwie się uśmiecha. Zrozumiała o co chodzi. Skurwiel jednak wziął ze sobą jakiś żel! Od razu poczuła się lepiej i spróbowała rozluźnić mięśnie. Poczuła pomiędzy pośladkami dotyk jego członka, wiedziała, że tym razem jest to już nieuniknione. Instynktownie spięła się, choć wiedziała, że w ten sposób tylko pogarsza sprawę. To zacznie się już teraz, nadejdzie moment, którego bardzo się bała, ale i na który nieco czekała. Tymczasem on przez kilka chwil jedynie bawił się swoim penisem pomiędzy jej pośladkami, jednak nie wykonywał pchnięcia. Czekanie stawało się dla niej nie do zniesienia, choć paradoksalnie pozwoliło jej trochę bardziej się rozluźnić.

– Błagaj – polecił.

No tak, nie mógł sobie tego odpuścić. Izie ciężko było przywyknąć do tego, że musiała prosić o coś czego on sam chciał bardziej od niej. Ale chyba wreszcie nauczyła się, żeby nie dyskutować, gdy jej pan (naprawdę zaczyna tak o nim myśleć?) wydaje polecenia.

– Panie, proszę... weź mnie.

– Musisz być bardziej precyzyjna. Masz wiele miejsc, które mogę wykorzystać. Usta, cipka, cycki... a nie sorry, one się akurat nie nadają. Nie to co Nadii.

Iza zacisnęła zęby ze złości i wstydu. Nigdy nie miała problemu z rozmiarem swoich piersi (zresztą bez przesady, nie były znowu takie małe), ale porównanie z Nadią w takim momencie... Było oczywiste dlaczego to powiedział, opanowała się jednak (na tyle na ile była w stanie) i powiedziała:

– Proszę, zerżnij mnie w tyłek!

– No widzisz jak ładnie potrafisz prosić – powiedział.

I wtedy to się stało. Poczuła jego ręce na swoich biodrach, a zaraz później okropny ból, wszystkie przygotowania jakie rzetelnie i wytrwale robiła na nic się zdały, miała wrażenie, że zaraz rozerwie ją na pół. Wydała z siebie głośny okrzyk, on coś do niej powiedział, ale nie zrozumiała co. Jasne było jedno – nie miał zamiaru odpuszczać.


Jej krzyk był muzyką dla jego uszu. Teraz, gdy wreszcie, chyba całkowicie i nieodwracalnie, była jego, mógł w pełni dać upust swoim żądzom. Nie tracił jednak całkowicie zdrowego rozsądku, nie chciał jej trwale uszkodzić, dlatego też choć wszedł między jej pośladki na całą długość zrobił to wolno, by dać jej choć minimalną szansę na dostosowanie się. Jej krzyk wskazywał na to, że niewiele to pomogło, ale w sumie niezbyt go to obchodziło i tak był dla niej bardzo hojny. Zresztą przyjemność jaką odczuwał sprawiała, że musiał walczyć by przedwcześnie nie wytrysnąć, a chciał smakować tę chwilę, jak to na konesera przystało, więc nie był w stanie zwracać dużej uwagi na jej komfort. Poza tym, wiedział, że jest twarda i że da sobie radę.

– Kurwa – wydyszał – ale ty jesteś ciasna.

Nie miał pojęcia czy go usłyszała, a nawet jeśli to czy go zrozumiała, sądząc z tego jak krzyczała było to wątpliwe, ale i tak czuł się wspaniale, jednak nie zapominał się całkowicie i zachowywał jakiś poziom kontroli nad swoimi ruchami, wycofał członek i ponownie wszedł pomiędzy jej pośladki. Znów się nie spieszył rozkoszował się tym co robił, dawał jej jeszcze szansę na dostosowanie się, choć biorąc pod uwagę to, że wciąż wydzierała się wniebogłosy niewiele jej to pomagało. Marcin wbił wzrok w plecy posuwanej dziewczyny, spośród mozaiki tatuaży jaka je pokrywała wpadł mu w oko jeden przedstawiający łodygę, z której zamiast kwiatów wyrastały noże. Nie był to może szczyt artyzmu, ale nieźle do Izy pasował. Po raz kolejny pokonał opór jaki jeszcze stawiało mu jej ciało, zaczął lekko przyspieszać, choć wciąż jeszcze jego ruchy były raczej wolne, nie miał jednak zamiaru dawać jej więcej czasu, zwłaszcza, że nie miał pewności jak długo jeszcze sam zdoła się powstrzymywać przed całkowitą utratą kontroli. Nachylił się nad nią, zmuszając ją do częściowego utrzymywania ciężaru jego ciała.

– Wiesz jak teraz będzie? Będziesz zawsze gotowa, nieważne, czy akurat będziesz w pracy, czy gdziekolwiek indziej twoja dupa ma być gotowa na mojego kutasa, jasne?

Jedyną odpowiedzią na jego, w sumie retoryczne, pytanie, był jej krzyk. Ale brzmiał on inaczej niż wcześniej, on nie był spowodowany spowodowany bólem, a przynajmniej nie tylko nim.

– Podoba ci się ten plan co? – spytał i pociągnął gwałtownie za smycz wciąż przyczepioną do jej szyi.


Iza nie była do końca świadoma otoczenia. Koncentrowała się na bólu jaki odczuwała, był naprawdę okropny, trudno było go z czymkolwiek porównać. A jednak gdzieś tam, zza zasłony cierpienia zaczynała powoli wyzierać przyjemność. Różniła się ona trochę od tej jaką odczuwała, gdy pieprzył ją w „klasyczny” sposób, była jakby bardziej niedostępna, bardziej rozciągnięta na całe jej ciało i jednocześnie bardziej odległa, majacząca z oddali. Słyszała, że Marcin coś mówi, ale nie rozumiała co. Nagle poczuła na szyi gwałtowne szarpnięcie i poczuła, że z trudem łapie powietrze. Widziała przed oczami korony drzew, choć nie była w nastroju do podziwiana przyrody. Z trudem wdychała tlen dostarczała go do płuc na tyle dużo by nie stracić przytomności, ale za mało by czuć się w pełni komfortowo.

No i co tu kryć, to podduszanie faktycznie działało na nią podniecająco. Wciąż nie czuła się dobrze z tą myślą, ale przyjęła ją do wiadomości. Z każdym spotkaniem z Marcinem dowiadywała się o sobie coraz więcej i były to raczej niepokojące rzeczy, ale teraz tego nie roztrząsała, nie miała na to ani ochoty ani sposobności.

Za to w tamtej chwili miała coraz większą ochotę na coś innego, na coś co działo się i tak praktycznie bez jej woli (pomijając rzecz jasna tę część, gdy się rozbierała i pozwoliła prowadzić się przez las na smyczy). To było przedziwne, ale przestawała czuć ból. To znaczy on był obecny, ale zepchnęła go gdzieś daleko, poza obszar swojej świadomości, myślała tylko o przyjemności jaką czuła, skupiała się na niej. O ile dotychczas po prostu biernie mu się oddawała (ból sprawiał, że choćby chciała nie była w stanie podjąć żadnych działań), to teraz spróbowała zrobić coś więcej, pokazać inicjatywę. Lekko kręciła tyłkiem, ale jej główna aktywność sprowadzała się do użycia swoich mięśni, nad którymi wreszcie udało jej się uzyskać choć trochę kontroli. Dzięki temu jego wejścia w nią były znacznie mniej bolesne, a gdy już się wewnątrz niej znajdował zaciskała je, chcąc zwiększyć jego przyjemność.

– Kurwa – wydany przez niego jęk wskazywał, że uzyskiwała zamierzony efekt.


– Kurwa – Marcin nie zdołał się powstrzymać przed wypowiedzeniem tego słowa.

Totalnie go zaskoczyła. Zauważył, że jej krzyki się zmieniły, już mniej w nich było bólu, a więcej... chyba przyjemności? Jednak nie spodziewał się, że ona potrafi zrobić coś takiego. Z trudem powstrzymał się przed wytryśnięciem, gdy poczuł jak jej ciało zaciska się wokół jego członka, miał wrażenie, że ona wręcz go pochłania. Skierował swój wzrok ku górze jakby w niebie szukając siły i inspiracji do dalszego pieprzenia swojej własności, wiedział, że jej również niewiele brakuje do osiągnięcia spełnienia, jednak wiedział też, że on jest go bliżej niż ona. Zebrał się więc w sobie i nieco zwolnił tempo swoich ruchów. Niemal sprawiało mu to ból, ale wiedział, że musi Izę „podprowadzić”, nawet jeśli sam przez to trochę pocierpi. Zabawne, powinno być mu to kompletnie obojętne, a jednak chciał by ona doszła razem z nim.

Miał wrażenie, że jego głowa zaraz wybuchnie, kolejne pchnięcia, zamiast przynosić mu więcej przyjemności, niemalże wpędzały go w agonię, dłużej nie dało się tego kontynuować. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce, przed oczami zaczęły się mu pojawiać czarne kropki, nigdy czegoś takiego nie przechodził. Nie zmienił jednak tempa swych ruchów, a za chwilę, pomimo tego, że całe jego ciało protestowało przeciwko temu w niemym sprzeciwie, wyszedł z niej kompletnie i zdołał z siebie wydusić:

– Możesz dojść dopiero jak powiem teraz, jasne? – w założeniu te słowa miały ociekać pewnością siebie, jednak odgłos jaki wydobył się z jego gardła przypominał raczej żałosny skrzek.

– Taa... ak – sądząc z brzmienia głosu Izy nie było z nią lepiej.

Nie czekał więc dłużej, bo też nie sposób było to zrobić, zmobilizował te siły, które mu zostały i ponownie ulokował swojego penisa między jej pośladkami. Wszedł niemalże nie napotykając żadnego oporu. Przód – tył, zawzięcie pracował biodrami, wiedząc, że upragnione spełnienie jest o krok i czując, że już dłużej nie zdoła się powstrzymywać.

– Teraz! – zdążył jeszcze krzyknąć nim uwolnił w niej swoje nasienie.

Był w stanie, który uniemożliwiał mu śledzenie jej reakcji. Gdy w końcu zaczął mniej więcej orientować się w tym co się naokoło niego dzieje zwrócił uwagę, że leży ona na ławce mocno wykrzywiona, gdyby nie to, że solidnie ją związał to najprawdopodobniej zleciałaby na ziemię. Nie, żeby z nim samym było wiele lepiej, on także z wielkim trudem utrzymywał się na nogach.


Nigdy nie przeżyła czegoś takiego. W zasadzie powinna się do tego przyzwyczaić, cały ten układ dostarczał jej nowych przeżyć w ogromnej ilości. Ale to co wydarzyło się teraz, nawet biorąc pod uwagę wszystko co stało się wcześniej, było niezwykle intensywne. O ile poprzednim razem miała wrażenie, że orgazmy jakie zapewniał jej Marcin oddziaływały na całe jej ciało to teraz to nie było tylko wrażenie, ale autentyczne odczucie, tak jakby cały jej organizm dawał upust nagromadzonemu w niej przez ostatnie dni napięciu. Było to coś wspaniałego, coś od czego z całą pewnością mogłaby się uzależnić. To była euforia, stan absolutnego odcięcia się od świata zewnętrznego, przez te kilkadziesiąt sekund jakie upłynęły od momentu, gdy Marcin krzyknął „teraz!” zaznała wrażeń tak intensywnych jak nigdy wcześniej.

Gdy jednak w końcu było po wszystkim, poczuła, że jest nie tyle zmęczona, czy wykończona, a prawie martwa. Wszystkie wydarzenia ostatnich trzech godzin – incydent w sklepie, naga podróż na smyczy przez las, bycie przywiązaną do ławki na polanie, potem paraliżujący ból jaki pojawił się na początku, który bardzo powoli, ale jednak, przeistoczył się w przyjemność – skumulowały się, co sprawiło, że nie była w stanie zrobić czegokolwiek, ułożyła się na ławce, czekając na śmierć albo na odzyskanie sił. Gdy w końcu, po bardzo długiej chwili, nieco uniosła głowę zobaczyła nad sobą Marcina, a raczej jego członek.

– Wyczyść – padło polecenie od jego posiadacza.

Nawet nie zaprotestowała przeciwko temu, że właśnie wpycha jej do ust kutasa, który niedawno był wiadomo gdzie. Po prostu posłusznie wzięła go do ust. Pozwolił go jej przez chwilę possać, po czym poklepał ją po głowie i zaczął ją uwalniać z więzów.


Gdyby jej nie chwycił nie utrzymałaby się na nogach. Nie zaskoczyło go to specjalnie, sam dopiero co odzyskał zdolność do trzymania pionu, a przecież, jakby nie patrzeć, to nie on był rżnięty w dupę. Pozwoliła mu się podtrzymać i nie próbowała się uwolnić. Albo była tak zmęczona, że nie była w stanie się sprzeciwić albo nie miała w sobie siły ani ochoty by udawać niezależność. Tak, czy owak mógł być z siebie dumny.

– Chodź – powiedział do niej cicho.

Poprowadził ją nieco dalej w las, gdzie płynął mały, ale wartki strumyk i pomógł jej się nieco oczyścić, po czym wrócili z powrotem na polanę.

– Dasz radę iść? – spytał ją jeszcze.

Być może był nieco za miękki, ale sam nie czuł się zbyt dobrze, więc zakładał, że z nią pewnie jest jeszcze gorzej, ona jednak skinęła głową, więc ujął smycz w dłonie. Nie musiał jej poganiać, bo sama podjęła marsz, zapewne chcąc jak najszybciej znaleźć się z powrotem w samochodzie. Nagle jednak stanęła jak wryta patrząc na ścieżkę przed sobą. Poruszało się nią na rowerach dwóch chłopaków, Iza zrobiła ruch jakby chciała schronić się w głębi lasu, ale on jej na to nie pozwolił.

– Idź dalej – polecił.

Wyraźnie się usztywniła i przelotnie na niego spojrzała, ale jednak zaczęła powoli iść ścieżką. Rowerzyści widząc ich zsiedli z rowerów, a gdy znaleźli się już bardzo blisko Marcin zauważył, że obaj chłopcy gapią się na nich z otwartymi ustami, choć oczywiście zdecydowanie większą część ich uwagi przykuwała Iza. No cóż, gdyby to on zobaczył w środku lasu nagą wytatuowaną dziewczynę prowadzoną na smyczy też zapewne intensywnie by się jej przyjrzał (de facto właśnie to, między innymi, robił). Uśmiechnął się do nich i powiedział:

– Fajne mam zwierzątko, prawda?

Jeden z nich zrobił się na twarzy cały czerwony, drugi nieśmiało skinął głową, nie przestając pożerać Izy wzrokiem. Ona sama patrzyła przed siebie, domyślał się, że chce jak najszybciej zniknąć z ich pola widzenia, ale nie pozwolił jej na to lekko ciągnąc za smycz i tym samym regulując tempo jej marszu. Jeden z chłopaków, ten którego twarz nie była aktualnie ceglasta (choć i na niej pojawił się rumieniec) wykonał gest jakby chciał jej dotknąć. Ona odskoczyła i wydała z siebie ostrzegawcze warknięcie jakby wcielając się w rolę dzikiego zwierzęcia.

– Uwaga – Marcin zwrócił się żartobliwie do chłopaka – może ugryźć. Jeszcze nie jest do końca wytresowana.

Gdy usłyszała te słowa posłała mu gniewne spojrzenie, które w sumie potwierdziło, że to co powiedział były zgodne z prawdą. Gdy w końcu zniknęli z widoku rowerzystów przyciągnął ją do siebie i sięgnął dłonią między jej nogi. Ku jego zaskoczeniu i radości była wilgotna.

– No proszę, kto by pomyślał, że takie coś cię podnieca. Lubisz jak na ciebie patrzą, co?


Rozpaczliwie chciała zaprotestować, zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie dlatego, że to niemożliwe by podniecało ją upokorzenie i bycie wystawioną na widok innych ludzi. Nie odezwała się jednak, jedynie patrzyła w ziemię, unikając jego wzroku. Na całe szczęście nie zmusił jej do spojrzenia sobie w oczy, tylko kazał iść dalej. Nie było już daleko do samochodu, ale Izie przy każdym odgłosie pękających gałęzi wydawało się, że na ścieżce pojawił się jeszcze ktoś. Gdy w końcu doszli do miejsca, gdzie zostawili samochód nie mogła się doczekać aż wreszcie znajdzie się w środku. Ku jej zaskoczeniu jednak on przycisnął ją do maski i wyszeptał jej do ucha:

– Wiesz, że mógłbym cię teraz związać, wrzucić do bagażnika i wywieźć gdzieś do jakiejś nory, z której tylko czasem bym cię wyciągał, żeby się trochę zabawić? I nikt by cię nie szukał bo niby kto?

– Nadia – odpowiedziała niezbyt głośno.

– No tak – zaśmiał się – kochanka Nadieńka. Ona by poruszyła niebo i ziemię, żeby cię znaleźć, fakt. Ale przecież mogłabyś zostawić jej wiadomość, żeby cię nie szukała. Co by z tym zrobiła? Poszła na policję? Niby z jakiego powodu? A może zmusiłbym cię, żebyś do niej zadzwoniła? Chyba obydwoje wiemy, że gdybym ci kazał to byś to zrobiła.

„On ma rację” uświadomiła sobie ze zgrozą. Była pewna (no, prawie, pewna), że on tylko tak gada, że po raz kolejny ją straszy, ale gdyby faktycznie chciał coś takiego zrobić, wcale nie była przekonana, że próbowałaby stawiać opór. To było... niepokojące.

– Oczywiście – on kontynuował – pewnie trafiłaby ci się okazja do ucieczki. W końcu musiałabyś się na przykład myć i mogłabyś czmychnąć przez okno w łazience, ale czy byś to zrobiła? Nie sądzę. A może – jego dłoń znów skierowała się pomiędzy jej nogi i zaczęła delikatnie ją pieścić – postanowię zarobić na tobie trochę pieniędzy. Pewnie niejeden chciałby skorzystać z twojego ciała. Co o tym myślisz?

W odpowiedzi mogła tylko jęknąć, bo jego palec znajdował się już wewnątrz jej cipki. Czuła, że niedużo jej brakuje by... ale wtedy on go wycofał i polecił jej krótko:

– Ubieraj się, ale nie zakładaj majtek.

Iza potrzebowała chwili, żeby złapać oddech. Miała wielką ochotę, by dokończyć to co on zaczął, ale doskonale wiedziała, że bardzo by mu się to nie spodobało. To było niesamowite – niedawno przeżyła najlepszy, najbardziej intensywny orgazm swojego życia, wydawałoby się, że powinien on jej wystarczyć, przynajmniej na jakiś czas. A tymczasem Marcin w krótkim czasie doprowadził do tego, że czuła, że potrzebuje jeszcze jednego by ugasić swoje pragnienie. Naprawdę, to co z nią robił coraz bardziej przypominało… Nie, odrzuciła tę myśl, nie ma zamiaru do tego wracać, nawet w myślach. Zdecydowanym ruchem wciągnęła na siebie spódniczkę, po czym wsiadła do samochodu.

Chwilę jechali nic do siebie nie mówiąc, Iza starała się zapanować nad swoim ciałem i swoimi myślami. Udawało jej się to raczej średnio, ale nie traciła nad sobą kontroli, przynajmniej nie całkiem. Gdy w końcu w miarę się uspokoiła poczuła na udzie jego dłoń.

– Droga – starała się zaprotestować.

– Mam podzielną uwagę – uciął.

Nie pozostało jej zatem nic innego jak znosić jego zabiegi, które zresztą nie były dla niej nieprzyjemne. Nie było zresztą co udawać – były bardzo przyjemne, choć lepiej by było, gdyby wykazał więcej zdecydowania, bo jak na razie to tylko delikatnie ją dotykał, a ona chciała i potrzebowała więcej. Ale on jej tego nie dawał. Zamiast tego zaczął gadać.

– Wiesz, myślałem, że będę miał z tobą trudniej, że będziesz stawiać większy opór. W końcu Nadia to twoja przyjaciółka no nie? A nie miałaś szczególnych oporów przed rozłożeniem przede mną nóg, tak jak i przed nadstawieniem dupy.

– Chciałam... – urwała, bo jego palce akurat przejechały po jej łechtaczce – chciałam ją ratować.

– No pewnie. Teraz też chcesz ją uratować i dlatego jesteś wilgotna jak pierdolone jezioro.

– Ja... – cóż w tej sytuacji nie było dobrych odpowiedzi.

– Bo wiesz co ja myślę? – był bezlitosny – Ja myślę, że ty od początku tego chciałaś. Od dnia, w którym mnie po raz pierwszy zobaczyłaś, marzyłaś o tym, żebym zerżnął cię na wszystkie możliwe sposoby.

Iza zacisnęła zęby. To oczywiście była gówno prawda, ale wiedziała, że on oczekuje potwierdzenia. Jego ręka nagle cofnęła się, wiedziała co musi powiedzieć, jeśli chce by wróciła, ale nie mogła się do tego zmusić. To było głupie, ale czuła, że w ten sposób zdradziłaby przyjaciółkę, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Szukając wyjścia z tej sytuacji spojrzała na drogę.

– Dziecko! – wrzasnęła natychmiast.

– Kurwa mać! – Marcin gwałtownie wcisnął pedał hamulca. Auto zatrzymało się z piskiem opon, nie przed dzieckiem, które na całe szczęście zdążyło już zbiec z ulicy ale przed psem, który sparaliżowany strachem zamarł na drodze.


Marcin czuł jak serce podchodzi mu do gardła. On omal nie… Kurwa, gdyby Iza akurat nie popatrzyła na drogę to mogło skończyć się tragedią. Jakaś kobieta, pewnie matka dzieciaka coś do niego krzyczała i wygrażała mu pięścią. Ruszył, chcąc jak najszybciej zniknąć stamtąd. Po tym jak przejechali jakieś dwa kilometry zatrzymał się i zjechał na pobocze. Ukrył twarz w dłoniach próbując się uspokoić, czuł jak po plecach spływa mu pot. Podniósł na chwilę wzrok i zobaczył, że Iza przygląda mu się z niepokojem. Nie może pokazać jej słabości, nawet w takiej chwili. Kurwa, ten układ miał być dla jego przyjemności, a nie miał być źródłem dodatkowych nerwów.

– Było blisko co? – powiedział beztroskim tonem. – No nic, czas wracać do domu. A po drodze pomożesz mi się odstresować – dodał znacząco wskazując swój rozporek.

– Ale... droga.

Nie dał jej dokończyć, jego ręce zacisnęły się naokoło jej szyi.

– Nie zapominaj – powiedział twardo – kto tu podejmuje decyzje. Poza tym – dodał już normalnym tonem – będą patrzył na drogę, nic się nie stanie. Zresztą sama wcześniej to zaproponowałaś.

Widział, że chciała zaprotestować, ale, ku jego zadowoleniu, zrezygnowała z tego, po prostu rozpięła rozporek od jego spodni i zaczęła go zaspokajać. Robiła to już tyle razy, że doskonale wiedziała co mu się podoba. Nie spieszyła się, powoli pieściła jego jądra, najpierw dłonią, a potem swoimi ustami. On tymczasem zaczął jechać, tym razem starając się zwracać uwagę na to co dzieje się na drodze i w jej pobliżu. Wszystko szło dobrze, Iza już zajmowała się jego penisem na poważnie, w regularnym tempie unosząc i podnosząc głowę. Wtem zobaczył policjanta machającego lizakiem.

– Kurwa jebana mać!

Zwolnił, w tym czasie Iza podniosła się znad jego krocza i wyprostowała się.

– Myślisz, że widzieli? – spytała z niepokojem.

– Mam nadzieję, że nie – odpowiedział wzruszając ramionami.

Gdy zjechali na pobocze, Marcin uchylił szybę.

– Dzień dobry, panie oficerze. W czym problem?


Okazało się, że problem leżał we tym, że Marcin jechał o trzydzieści kilometrów na godzinę za szybko. Iza czuła podczas całej tej sytuacji duży niepokój, spowodowany samą obecnością policji. Choć w tej sytuacji raczej nie była bezpośrednio zagrożona, bo najwyraźniej nie zauważyli tego co robiła wcześniej, to nawet człowiek, który nigdy nie miał żadnych nieprzyjemnych przejść ze stróżami prawa czuje się w kontakcie z nimi niekomfortowo, a Iza miała kilka niezbyt miłych wspomnień związanych z policyjnym mundurem. Oni się nią jednak specjalnie nie interesowali, nawet jej tatuaże nie przykuły ich uwagi. Dziwne, nie żeby jej to przeszkadzało, ale było to raczej niespotykane. Może, tak jak ona, byli zmęczeni?

– Dwieście złotych, ech cholera – Marcin nie wyglądał na zbyt przejętego mandatem, ale i nie kazał Izie wrócić do przerwanego zadania – ciekawe ile jest za seks w samochodzie podczas jazdy?

Iza omal nie wyrwała się z odpowiedzią, jednak w ostatniej chwili ugryzła się w język. Zdarzyło jej się kiedyś przekonać ile płaci się za miłosne uniesienie w aucie (aczkolwiek wtedy stało ono na parkingu), o ile ma się pecha, a mundurowi są nadgorliwi. Nieźle by się nad nią poznęcał!

– Jeszcze jedna rzecz – podjął, gdy było oczywiste, że nie połknie przynęty – dałem ci za dużo swobody. Od dziś będziesz każdego wieczora dostawać SMS’a ze strojem jaki założysz następnego dnia.

O kurwa. On... Nie może. To znaczy może, ale…

– Ja nie mam dużo ubrań.

– Wiem. Na razie będziemy działać z tym co masz. Przyślesz mi dziś zdjęcia wszystkich swoich strojów. I lepiej – dodał ostrzegawczo – żebyś nie próbowała czegoś ukrywać, bo ja i tak się o tym dowiem. A potem... popracujemy nad rozbudową twojej garderoby. Może poślę cię na zakupy, może z tobą pójdę – o nie tylko nie to, nie może wymyślić nic gorszego! – albo wiem, może wybierzecie się jeszcze raz Nadią na zakupy, tam gdzie już byłyście? – no tak. Jednak może. – Masz coś przeciwko? – zapytał widząc jej minę

– Nie, panie – pokręciła głową. Opór nie miał sensu, był bezcelowy.

– Otwórz schowek – polecił. – Mam tam dla ciebie prezent.

W środku znajdowało się jakieś pudełeczko.

– Otwórz je – zachęcił.

Zrobiła to i poczuła, że zaschło jej w gardle.

– Raz na jakiś dodamy to jako... dodatkowy element twojego stroju – oznajmił jej.

Kurwa. Doszła do wniosku, że tym razem to ma naprawdę przejebane.


Marcin zaczekał aż Iza zniknie za rogiem i odpalił samochód. Ten dzień był prawie całkowitym sukcesem. Szkoda, że droga powrotna została zakłócona przez te dwa... incydenty. Bez nich ten dzień byłby perfekcyjny. Ale nie było na co narzekać, o ile seks z Izą od początku, go podniecał, był świetny, to dzisiaj przeszła... obydwoje przeszli samych siebie. Pomyślał, że jedynym co może być lepsze od pieprzenia Izy w tyłek, było pieprzenie jej w tyłek patrząc jej w oczy. No i można by dorzucić trochę więcej bólu. Ale przecież ma to wszystko zaplanowane. Ależ ona się zdziwi… Było na co czekać.


Iza patrzyła na siebie w lustrze. Była ubrana w tę samą spódniczkę co wczoraj, ale tym razem górną część jej ubioru stanowił obcisły T–shirt. Westchnęła. Co powiedzą w pracy? Co powie Nadia? Będzie musiała się jej pokazać przed wyjściem, lepiej mieć to jak najszybciej z głowy. Co on jeszcze wymyśli... poza tym swoim prezentem? Każe jej pomalować paznokcie na różowo? Zmroziło ją, gdy poczuła, że jej... przecież to nie może się jej to podobać. Jeszcze ten las…to było popieprzone, ale do zniesienia. A takie pokazywanie się przed znanymi jej ludźmi to zupełnie co innego...

Wzięła głęboki wdech i wyszła z łazienki.

Ten tekst odnotował 71,610 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.98/10 (61 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (7)

+4
0
Było warto czekać rok
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Świetne opowiadanie. Gratuluję!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
mam nadzieję, że na piątą część nie będzie trzeba czekać kolejny rok, to jest świetne..
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zdecydowanie najlepsza część 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kiedy będzie dostępny kolejny odcinek ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Niedługo minie rok, czy tej okazji doczekamy się V części? Codziennie zaglądam i nie mogę się doczekać!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Niesamowita seria ... Szkoda, że nie doczekała się kontynuacji ...
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.