Układ (I)
18 sierpnia 2017
Układ
Szacowany czas lektury: 19 min
Chłopak Nadii ma nietypowe upodobania seksualne. Jej przyjaciółka chce ją przed nim chronić...
Marcin Krzemowski zbliżał się do mieszkania swojej dziewczyny, Nadii. Był on przystojnym i wysportowanym 23-letnim szatynem. Z Nadią spotykał się od 4 miesięcy, jak na jego standardy było to dość długo. Niemal wszystkie jego dotychczasowe związki trwały krócej, z różnych względów. Po pierwsze na razie nie miał ochoty z nikim wiązać się na dłużej, nie miał zamiaru się ograniczać, po drugie lubił... bardzo ostry seks. Na tyle ostry, że niewiele było dziewczyn, które były w stanie na dłuższą metę wytrzymać takie traktowanie jakie im serwował. Jak na razie w stosunku do Nadii był... ostrożny. Wynikało to po części z jej wyglądu. Nadia to była piękna brunetka o delikatnej urodzie. Miała bardzo bladą cerę, co w połączeniu z jej dużymi, chabrowymi oczami powodowało, że sprawiała wrażenia bardzo kruchej, niczym porcelanowa figurka, której nie można ściskać zbyt mocno, gdyż można ją nieodwracalnie uszkodzić. Poza tym... polubił ją. Nie, nie zakochał się w niej, po prostu lubił jej usposobienie, fakt, że interesowali się podobnymi rzeczami, lubił spędzać z nią czas. Sądził, że jej uczucia wobec niego są... poważniejsze, ale wiedział, że po tym co miał zamiar zrobić mogą one być co najmniej... nadszarpnięte.
Cóż nie chciał jej ranić, jednak jego potrzeby były w tym momencie (w tym momencie? Nie ma się co oszukiwać, zawsze) najważniejsze. Po prostu MUSIAŁ w końcu to z nią zrobić. Wiedział, że tego wieczora będą sami, nie będzie Izy, współlokatorki Nadii. Marcin nie miał pojęcia w jaki sposób ta dwójka się poznała, bardzo się od siebie różniły. Nie trzeba było nawet ich znać by dojść do takiego wniosku, wystarczyło na nie spojrzeć. O ile Nadia zwracała na siebie uwagę swoją urodą, była naprawdę zjawiskowa, to Iza przyciągała wzrok swoimi tatuażami. Miała je dosłownie wszędzie (przynajmniej tak sądził, nie miał okazji zobaczyć jej w stroju Ewy), również jej twarz była nimi pokryta. To wszystko nie oznaczało bynajmniej, że nie była atrakcyjna, na swój sposób była, chociaż oczywiście nie każdy lubi ten typ. Zbudowana była dość proporcjonalnie, a jej piersi nie były może duże, ale za to wystarczająco krągłe by przyciągać męski wzrok, tyłek także miała niczego sobie. Do Nadii, z tego co zdołał zaobserwować, miała stosunek opiekuńczy, wyraźnie starała się ją chronić. Marcin odnosił wrażenie, że Iza nie pała do niego sympatią. Widać uważa go za nieodpowiedniego chłopaka dla swojej przyjaciółki. Albo jest lesbą zakochaną w Nadii. Marcin uśmiechnął się pod nosem. W takiej sytuacji mógłby pójść na kompromis. Pod warunkiem, że mógłby potem obejrzeć nagrania.
W tamtej chwili miał jednak nadzieję, że nie wróci ona zbyt wcześnie. Gdyby wiedziała o tym co zamierza zrobić jej przyjaciółce to by go zabiła, jest bardzo prawdopodobne, że zrobiłaby to literalnie i na nic zdałyby się tłumaczenia, że przecież wszystko działo się za obopólną zgodą, że przecież do niczego Nadii nie zmuszał. Uznałaby zapewne, że wykorzystał swoją przewagę emocjonalną nad Nadią aby uzyskać jej pozorną zgodę. Zapewne tylko ujęłaby by to nieco... ostrzej. Mając przy tym zresztą sporo racji.
Zadzwonił do drzwi. Nadia otworzyła błyskawicznie, czekała na niego. Biedna, nie wiedziała co ją czeka. Widać było, że spędziła sporo czasu na przygotowaniach i doborze stroju. Ubrana była w zgrabną czarną sukienkę, która kontrastowała z jej jasną skórą i jednocześnie pasowała do koloru jej włosów.
– Cześć – powiedziała nieśmiało.
Uśmiechnął się, po czym długo i namiętnie ją pocałował. Gdy skończył, przez jakiś czas miała rozmarzony wyraz twarzy, po czym wróciła na Ziemię i zaprosiła go do środka. Gdy przyglądał się jak krząta się szykując jedzenie, zastanawiał się jakim cudem przez tyle czasu zdołał być wobec niej tak czuły i delikatny. Powinien być z siebie dumny, wykazał się cierpliwością, która zawstydziłaby buddyjskiego mnicha. Ale koniec z tym. Gdy już zjedli kolację i skonsumowali butelkę wina Marcin uznał, że czas zabrać się do dzieła.
Nie minęła minuta nim znaleźli się na kanapie. Jego ręce szybko powędrowały ku jej piersiom, lekko je ścisnęły, by następnie przemieścić się ku jej plecom, gdzie zaczęły mocować się z zapięciem jej sukienki. W końcu wygrały tę walkę, zaczęły zsuwać ją z ramion Nadii, Marcin nie przestawał jej całować. Ona jednak zaprotestowała:
– Nie tutaj.
Rozdrażniło go to, jednak nie dał tego po sobie poznać. W sumie to było nawet rozsądne, gdyby Iza niespodziewanie wróciła do mieszkania, nie zobaczyłaby ich od razu. Zmniejszało to prawdopodobieństwo śmierci Marcina na miejscu. Gdy już znaleźli się w łóżku wyszeptał do niej:
– Dzisiaj będzie ostrzej, dobrze?
– Dobrze – skinęła głową, choć widział, że jest przestraszona.
Od tego momentu przestał się powstrzymywać. Teraz w całości należała do niego.
Iza Kowal była niespokojna. Nie był to pierwszy raz, gdy zostawiała mieszkanie dla Nadii by ta mogła być sama z Marcinem, jednak tym razem czuła dziwny niepokój. Nie lubiła go, nie ufała mu w żaden sposób, pomimo tego, że dotychczas zachowywał się bardzo poprawnie. Bardzo troszczyła się o Nadię i nie wynikało to wcale z faktu, że była biseksualna. Dawno już porzuciła myśli o przyjaciółce w seksualnym kontekście, teraz po prostu dbała o to by była ona bezpieczna i szczęśliwa. Iza doskonale wiedziała, że Nadia była zakochana w Marcinie, jej przyjaciółka zresztą wcale tego wobec niej nie ukrywała.
Iza zamyśliła się. Nadia. Tak, to dziwna przyjaźń. Ale to jedyna osoba, z którą się naprawdę związała emocjonalnie. Cofnęła się pamięcią do czasu, gdy się poznały.
Iza znajdowała się wówczas w najgłębszym kryzysie w całym swoim życiu, które i wcześniej jej nie rozpieszczało. Wpadła w nałóg. Naprawdę głęboko. Ćpała. Kradła byle tylko mieć za co kupić kolejną działkę. Oszukała swojego ówczesnego chłopaka, Jacka. Wyczyściła mu niemal całe konto. Oczywiście doskonale wiedział kto to zrobił, jednak nie zawiadomił policji ani nikogo. Chyba naprawdę ją kochał. Zdała sobie z tego sprawę dopiero później, wtedy miała go gdzieś tak jak i jego uczucia wobec niej, po prostu potrzebowała pieniędzy, znalazła łatwy sposób na ich zdobycie, więc to zrobiła. Jedyną rzeczą do jakiej się nie zniżyła była prostytucja, aczkolwiek niewiele brakowało by i na nią się zdecydowała. Poznała jakiegoś gościa, nie pamiętała nawet jak się nazywał (a może nigdy tego nie wiedziała? Mniejsza z tym), który stwierdził, że mogłaby zarobić w ten sposób niezłe pieniądze, bo wygląda „inaczej niż typowa kurwa”. Kazała mu spierdalać, jednak po jakimś czasie zaczęła to rozważać. Tego dnia, gdy spotkała Nadię była niemal zdecydowana przyjąć tę ofertę. Nie miała gdzie spać tej nocy, ale tym akurat się nie przejmowała, było lato, a noc pod chmurką to nie była dla niej pierwszyzna, zwłaszcza, że jeszcze nie wykorzystała do końca swoich zapasów, więc wiedziała, że będzie sobie mogła sobie uprzyjemnić ten czas.
Usiadła na ławce w parku by na chwilę odpocząć. W pewnym momencie przysiadła się do niej atrakcyjna brunetka. Iza już szykowała się do tego by ją opieprzyć, ale wtedy zauważyła łzy w jej oczach. Zrobiło jej się żal tej dziewczyny:
– Ciężki dzień? – spytała.
Ta podniosła na nią wzrok, skinęła głową, po czym dodała:
– Ty też nie wyglądasz najlepiej. Dlaczego tu jesteś?
Pytanie było głupie, jednak Iza nie powiedziała tego. Uznała, że nie musi od razu zrażać do siebie ładnej dziewczyny, która zrządzeniem losu usiadła koło niej. Powiedziała zatem:
– Zastanawiam się, gdzie nocować.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy:
– Nie masz domu? – spytała.
Iza z trudem stłumiła śmiech.
– Powiedzmy, że eeee... nie jestem tam mile widziana.
– Możesz zanocować u mnie – odpowiedziała po prostu dziewczyna. – Mam wolne łózko w mieszkaniu, współlokatorka niedawno się wyprowadziła
Iza przyjrzała jej się podejrzliwie. Albo jest bardzo naiwna albo bardzo samotna. W sumie czemu nie? Będzie miała dach nad głową, a rano będzie okazja coś sobie „pożyczyć”. Wyciągnęła do niej rękę:
– Jestem Iza.
– Nadia.
Iza była tej nocy całkiem zadowolona. Po przyjściu do mieszkania Nadia zaproponowała jej kolację, dopiero wtedy uświadomiła sobie jaka była głodna. No tak, dziś prawie nic nie jadła. Wczoraj zresztą też nie. A ponieważ akurat była czysta stało się to odczuwalne. Dzięki temu po raz pierwszy od jakiegoś czasu zjadła coś porządnego. A potem jeszcze to łóżko. „Królewskie niemal warunki” myślała Iza. Nie zmieniło to jednak jej planów. Wstała z samego rana i cichutko poszła do kuchni. Znalazła 100 zł, niedużo, ale lepsze to niż nic. Już miała udać się do wyjścia, gdy usłyszała za sobą głos:
– W sypialni mam więcej pieniędzy.
„Kurwa!” Iza zaklęła w myślach. Nie była pewna co robić. Uciekać? Zaatakować ją? Próbować kłamać? Zdecydowała się na ten ostatni wariant.
– Ja potrzebuję tych pieniędzy na...
– Narkotyki? – przerwała Nadia.
– Co ty? Nie jestem ćpunką! – zaprotestowała tyleż gwałtownie, co nieszczerze.
– Jesteś – odpowiedziała spokojnie Nadia – pracowałam z takimi jak ty.
– Słuchaj mnie ty mała dziwko – zagotowała się Iza – może i czasami lubię się zabawić, ale to moja sprawa. A ty lepiej przeproś, bo pożałujesz.
Nadia cofnęła się o krok, ale nie zamierzała ustąpić, w sumie Iza nie pamiętała by jej przyjaciółka kiedykolwiek później wykazała się podobną odwagą.
– Niby co mi zrobisz? Pewnie jesteś silna, ale ćpanie osłabia.
– Jestem wciąż wystarczająco silna, by nieco przestawić ci tę śliczną buźkę – Iza była naprawdę zła.
– Tylko spróbuj, ćpunko – Nadia grała odważną, ale głos jej drżał.
Wytatuowana dziewczyna rzuciła się na Nadię. Pomimo osłabienia (faktycznie nie była w najlepszej formie fizycznej, dawno przestała regularnie ćwiczyć), dość łatwo przewróciła brunetkę i przygwoździła ją do podłogi. Nadia zamknęła oczy oczekując ciosu, który jednak nigdy nie padł. To co stało się później Iza zapamiętała na zawsze. Rozpłakała się. Po prostu się rozpłakała. Płakała chyba po raz pierwszy w życiu, w każdym razie po raz pierwszy od bardzo dawna. Po chwili poczuła, że Nadia ją obejmuje, pozwoliła na to. Po chwili dziewczyna wyszeptała jej do ucha:
– Teraz się wypłacz, a potem wszystko mi opowiesz – nie rozkazywała, użyła tonu informacyjnego.
I Iza faktycznie to zrobiła. Trwało to długo. Bardzo długo.
Od tego czasu zamieszkały razem. Pierwszy rok był dla Izy (dla Nadii zresztą też) niezwykle ciężki. Była w zasadzie bezużyteczna. Nie ćpała, ale większość czasu spędzała w łóżku śpiąc albo patrząc się w sufit. Nadia szybko zorientowała się, że nie uda jej się łączyć pracy na pełny etat ze studiami i zajmowaniem się Izą, nawet gdyby miała studiować zaocznie. Uznała więc, że odpuści sobie ten rok. Pod jego koniec z Izą było już całkiem dobrze. A gdy Nadia podjęła wreszcie studia, nie pozwoliła jej na pracę na pełny etat. Dość szybko to ona stała się osobą zarządzającą, a do współlokatorki (i już przyjaciółki) miała stosunek opiekuńczy, niemalże matczyny. Szybko załatwiła sprawę z jednym dość namolnym chłopakiem, który najwyraźniej nie potrafił przyjąć do wiadomości, że jak dziewczyna mówi „nie” to znaczy „nie”. Z innymi partnerami Nadii, którzy nie przypadli jej do gustu też radziła sobie groźbą albo prośbą.
Z Marcinem sprawa miała się nieco inaczej. W zasadzie jeśli chodzi o jego zachowanie wobec Nadii nie miała mu nic do zarzucenia. Był zawsze grzeczny, niemalże szarmancki. Niemniej Izie towarzyszyło jakieś dziwne przeczucie, coś mówiło jej, że jest w nim coś dziwnego, jakiś trudny do określenia mrok. Oczywiście nie mówiła o tym Nadii, zdawała sobie sprawę z tego, że brzmi to kretyńsko.
Zerknęła na ekran telefonu. 23. Za wcześnie żeby wracać, postanowiła, że wpadnie jeszcze do jakiegoś pubu na jedno piwo.
Marcin był w euforii. Dopiero teraz zrozumiał jak bardzo tego potrzebował. Brał Nadię. Brał ją, można to określić, całymi garściami. To nie było słodkie i miłe kochanie do jakiego dotychczas ją przyzwyczaił. Brał ją jak zwierze, chyba nawet, gdyby chciał nie byłby w stanie się powstrzymać. Jej krzyki słyszał jakby z oddali, ale i tak tylko wzmacniały jego podniecenie, podobnie zresztą jak łzy bólu spływające po jej twarzy. Czuł się jak ktoś kto bezcześci świątynię, kto niszczy święte miejsce, sprawia, że już nigdy nie będzie ono takie samo. To podniecało go jeszcze bardziej. Ścisnął jej piersi, nie delikatnie jak przedtem, ale mocno, boleśnie, aż jęknęła. Ahhh, jak dobrze!
Czuł, że jest już blisko, cała ta sytuacja działała na niego niezwykle stymulująco. Zastanawiał się jak powinien skończyć. Zastanawiał się to zbyt duże słowo. Po prostu przeleciało mu przez głowę parę pomysłów, nie był pewien, który będzie najbardziej upokarzający i bolesny dla Nadii. Bo tego właśnie chciał, chciał zostawić jej i sobie niezapomnianą pamiątkę, był w zasadzie pewien, że między nimi koniec. Nawet jeśli dziewczyna mu to wybaczy, to Iza go zamorduje. Będzie musiał rozważyć wyjazd z miasta. Ale w tamtym momencie to się dla niego nie liczyło, liczyło się tylko to delikatne ciało, które mógł zepsuć, zbrukać.
Zdecydował. Brutalnie wyszedł z niej, po czym obrócił ją na brzuch. Wszedł w nią ponownie, nie przejmując się bólem jaki jej sprawia. W tym momencie była tylko jego, mógł z nią zrobić co tylko mu się podoba i zamierzał w pełni skorzystać z tej możliwości. Bezceremonialnie pociągnął ją za włosy. Krzyknęła. Głośno. Tak jak i wcześniej nie przejął się tym, a nawet zwiększył tempo swoich pchnięć. Liczyło się tylko ciepło jej ciała i przyjemność jaką z niego czerpał.
Jego pchnięcia stawały się coraz częstsze i coraz mniej skoordynowane. Czuł, że zbliża się wielki finał. Wystarczyło mu samokontroli na jeszcze pół minuty. Po tym czasie nastąpiła erupcja. Wcisnął twarz Nadii w poduszkę i przeżył chyba najbardziej intensywny orgazm swojego życia. Zastanawiał się, czy nie dodać jeszcze jakiegoś komentarza w kierunku Nadii, może uczyniłoby to doświadczenie jeszcze lepszym, ale powstrzymał się. Wciąż istniał cień szansy, że to nie był pierwszy i ostatni raz. Nachylił się tylko nad nią i wyszeptał:
– Jutro o tym porozmawiamy, dobrze?
Pokiwała głową, nic nie mówiąc. Marcin pospieszył do wyjścia, w drzwiach wpadł na Izę. „Rychło w czas” pomyślał.
Gdy Iza wpadła na Marcina jej niepokój tylko się zwiększył. Miała wrażenie, że przestraszył się, gdy ją zobaczył. Po wejściu do mieszkania wszystko wyglądało normalnie, ale nigdzie nie widziała Nadii. W normalnej sytuacji po prostu poszłaby spać, ale musiała się upewnić, że z przyjaciółką wszystko w porządku. Zajrzała do jej pokoju, to co zobaczyła przeraziło ją. Pościel i ubranie Nadii były rozrzucone po całym pokoju, a jej przyjaciółka płakała z twarzą wtuloną w poduszkę.
– Nadia, co się stało? – spytała głupio, bo doskonale wiedziała co się stało. A to skurwiel!
– Marcin... powiedział, że będzie ostrzej... ale... nie wiedziałam – z trudem wydusiła z siebie Nadia.
– Zabiję go – powiedziała przez zaciśnięte zęby Iza – wypatroszę. Włożę mu jaja w imadło.
– Nie, on nie chciał – powiedziała nieco spokojniejszym, choć wciąż słabym głosem – On tylko... stracił nad sobą kontrolę.
Iza spojrzała na nią z niedowierzaniem:
– Nadia, on cię skrzywdził, musisz z nim zerwać.
Pokręciła głową:
– Nie.
– Jeśli ty nie chcesz tego zrobić, to ja sobie z nim jutro „porozmawiam.”
Nadia oderwała twarz od poduszki i powiedziała zdecydowanie:
– Jak to zrobisz to się wyprowadzę.
Iza zesztywniała.
– Co?
– Wyprowadzę się.
– Ale dlaczego?
– Bo go kocham – odpowiedziała wprost Nadia – I nie chcę żebyś się wtrącała w moje sprawy.
– Posłuchaj mnie Nadia...
– Nie! –przerwała jej – to ty mnie posłuchaj – urwała na chwilę by zaczerpnąć oddechu, po czym kontynuowała – lubię cię. I cieszę się, że się o mnie troszczysz. Ale to co się dzieje między mną I Marcinem to moja sprawa. Obiecaj, że nie pójdziesz do niego.
– Nadia...
– Obiecaj!
– No dobrze – westchnęła Iza – obiecuję.
Może powinna próbować się kłócić nieco dużej, ale widziała, że z przyjaciółką nie jest najlepiej. Pewnie jutro będzie rozsądniejsza.
Wstała i zbliżyła się do drzwi, jednak zatrzymała się słysząc głos Nadii
– Iza... – obróciła się patrząc na nią
– Tak?
– Mogłabyś dzisiaj zostać ze mną?
– Dobrze – odpowiedziała miękko.
Przytuliła przyjaciółkę, a ta wtuliła się w nią, ponownie łkając. Iza westchnęła, oczywiście nie miała zamiaru spełnić danej przyjaciółce obietnicy, jednak sytuacja stała się trudniejsza. Tak czy inaczej jutro „odwiedzi” Marcina. Nadia zasnęła, przytulona do niej. Iza nie mogła zasnąć. Spojrzała na przyjaciółkę. Od zawsze starała się nie myśleć o niej w kontekście seksualnym ale tym razem uderzyło ją jaka Nadia jest... piękna. „Mogłaby być modelką” pomyślała. Poczuła też rosnącą złość na Marcina. Jak on śmiał tak ją potraktować, tak... zniszczyć to piękno. Bezwiednie zacisnęła pięści. Już ona się z nim policzy.
Następnego dnia obudziła się dość wcześnie. Nadia wciąż spała. Iza uwolniła się z jej objęć, wzięła prysznic, zadzwoniła do pracy mówiąc, że dziś się nie zjawi. Gdy zbierała się do wyjścia Nadia wreszcie się obudziła.
– Jak się czujesz? – spytała Iza.
– Lepiej – odpowiedziała. – Wychodzisz?
Iza pokiwała głową :
– Do pracy. Potrzebujesz czegoś?
– Nie – pokręciła głową i dodała –dziękuję. Za wczoraj.
Iza pomachała jej i poszła do swojego pokoju. Wyjęła z szafki kastet. Umiała się bić, jednak Marcin był wysportowany, wolała nie ryzykować, a coś jej mówiło, że przemoc może być konieczna. Wsunęła go do tylnej kieszeni spodni.
Szla szybko, zdecydowanie stawiając kroki, nie zwracając uwagi na mijanych ludzi. Zdążyła się przyzwyczaić do ciekawskich spojrzeń, w końcu wyglądała raczej nietypowo, dziewczyn, które mają wytatuowaną całą twarz nie spotyka się na każdym rogu. A tym razem miała bardzo określony cel. W końcu doszła pod dom Marcina. Przycisnęła dzwonek do drzwi. Nie puszczała go dopóki nie otworzył. drzwi
Marcin późno wrócił do domu, bo po tym jak w pośpiechu opuścił mieszkanie Nadii i Izy, postanowił się przewietrzyć i rozkoszować się tym co się stało. Miał już całkiem dużo dziewczyn, ale z żadną nie czuł się tak jak przed chwilą z Nadią. To nie była tylko kwestia władzy, pełnej kontroli nad jej ciałem, ale i jej reakcji, wyrazu jej twarzy, który był połączeniem bólu, uległości i przerażenia. Marcin czuł, że mógłby się od tego uzależnić.
Wstał dość późno, do pracy szedł na popołudnie, więc nie musiał zbytnio przejmować się czasem. Zdążył się umyć, zaczął jeść śniadanie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Ktoś dzwonił bardzo natarczywie. Zirytowany otworzył drzwi:
– Czego? – zaczął i urwał widząc Izę.
Wepchnęła go do środka:
– Ty skurwielu! – okrzykowi towarzyszył cios pięścią skierowany w twarz Marcina.
Ledwie co zdążył się uchylić i przytrzymać ją na bezpieczną odległość.
– Spokojnie – powiedział gorączkowo próbując sformułować w głowie jakiś plan, trzeba było jednak wyjechać z miasta. – O co ci chodzi?
– Nie udawaj idioty – warknęła wciąż próbując naruszyć jego nietykalność cielesną – o Nadię!
– Posłuchaj mnie – spróbował ją uspokoić – Nadia zgodziła się na wszystko, obydwoje tego chcieliśmy...
– Gówno prawda. Nie wiedziała czego chcesz, płakała jak przyszłam – na razie zrezygnowała z prób atakowania go, ale jej oczy przeszywały go niczym sztylety.
Wzruszył ramionami – Cóż mogę powiedzieć? Mam swoje potrzeby.
– Jesteś chory! – wybuchnęła.
– Może – odpowiedział – ale nie zostawię Nadii.
Zrobiła krok w jego stronę:
– Zostawisz, nie pozwolę ci jej tak traktować.
– I co dokładnie zrobisz? – skontrował. – Dobrze wiesz, że ona mnie kocha. Chcesz by się dowiedziała, że to przez ciebie się rozstaliśmy?
– Trudno – zacisnęła zęby – nie pozwolę ci jej skrzywdzić.
– To mamy impas – nie zaprotestował nawet przeciwko określeniu „skrzywdzić” – bo ja nie mam zamiaru porzucać Nadii. – szykował się do walki, wiedział, że Iza też nie ma zamiaru odpuścić, gdy nagle wpadł mu do głowy szalony pomysł – chyba, że ją zastąpisz.
Zatkało ją na chwilę, w końcu zdołała z siebie wydusić:
– Co?
– Proponuję ci umowę. Układ. Zostanę z Nadią... I będę wobec niej czuły, romantyczny, będę ją traktował jak boginię. Żadnej brutalności. Ale ty będziesz się ze mną spotykać raz albo dwa razy w tygodniu i – zawiesił na chwilę głos, świadom, że być może zaraz popełni spektakularne samobójstwo – będziesz moją niewolnicą, będę używał twojego ciała do zaspokojenia moich potrzeb.
Popatrzyła na niego nawet nie z wściekłością a z niedowierzaniem:
– Popierdoliło cię.
Ponownie wzruszył ramionami:
– To najlepsze rozwiązanie. Ja dostaję to czego pragnę, Nadia jest szczęśliwa i nadal jest twoją przyjaciółką. Pomogła ci kiedyś prawda? Może pora się odwdzięczyć?
Marcin poczuł narastające podniecenie, ale kontrolował wyraz swojej twarzy. To byłoby wyzwanie zupełnie innego typu niż Nadia. Ale nie mniej ciekawe.
Iza z niedowierzaniem wpatrywała się w Marcina. W tym momencie nie była nawet zła, sytuacja była tak dziwna (gdyby znała to słowo pomyślałaby - surrealistyczna), że czułą się... zagubiona.
– Jesteś psychiczny. Odwdzięczyć się? Poprzez spanie z jej chłopakiem?! – niemal wykrzyczała.
Uniósł ręce w pojednawczym geście:
– Spokojnie. Czy ja mówiłem coś o sypianiu ze sobą? Po prostu umożliwisz mi zrealizowanie swoich potrzeb, a Nadia będzie miała kochającego chłopaka.
– Który ją zdradza – Iza poczuła, że się czerwieni, w tym momencie tatuaże okazały się niezwykle użyteczne, gdyż pozwoliły to choć trochę zamaskować.
Uśmiechnął się.
– Dla mnie to nie będzie zdrada. Widzisz, dla mnie zdrada musi wiązać się z jakimś ładunkiem emocjonalnym, musiałbym to robić z kimś kogo uważam za równego sobie. Tymczasem ty na tych naszych spotkaniach nie będziesz dla mnie nawet w pełni człowiekiem. Będziesz raczej... seksualną zabawką, tylko trochę bardziej zaawansowaną , bo potrafiącą mówić, czy raczej krzyczeć – tym razem z łatwością uchylił się przed jej sygnalizowanym atakiem i spokojnie kontynuował – jeśli ty też tak będziesz o sobie myśleć, będzie ci łatwiej... uspokoić sumienie. Chociaż widzę, że to chyba nie ma sensu.
– Oczywiście, że nie ma – Iza przypomniała sobie o kastecie i zaczęła kierować rękę do kieszeni – nie jestem nienormalna, jak ty.
– Rozumiem, strach to naturalne uczucie.
– Strach? – Iza popatrzyła na niego zaskoczona po raz kolejny, zastanawiając się, czy to czas by pięści ponownie poszły w ruch.
– Przecież się boisz, prawda? – podszedł do niej bliżej, stanęli niemal twarzą w twarz – inaczej pomogłabyś przyjaciółce. Ale ty się boisz. Tylko ciekawe czego? Tego, że ci się to spodoba? Że się od tego uzależnisz? Czy tego, że okażesz się zbyt delikatna, że nie dasz rady wytrzymać bólu jaki ci sprawię?
Trafił w sam środek tarczy. Iza zatrzęsła się ze złości:
– Pierdol się! Niczego się nie boję, po prostu... – urwała i zaczęła się zastanawiać. A może to jest jakieś wyjście? Zgodzić, się zagrać na czas i przekonać Nadię, żeby go zostawiła. Ale potrzebuje jakiegoś dowodu, ta jego oferta... ten chory pomysł to szansa by go zdobyć – wiesz co? Zgadzam się.
Dostrzegła w jego oczach błysk zaskoczenia.
– Naprawdę? To znaczy jesteś pewna? Nie będę miał litości – ostrzegł ją.
Poczuła, że wraca jej pewność siebie, więc się roześmiała I odpowiedziała drwiąco:
– Chłopczyku, nie jesteś w stanie mi nic zrobić. Dlatego się zgadzam. Ale mam kilka warunków.
– Jakich? – zapytał krótko.
– Po pierwsze żadnego nagrywania ani robienia zdjęć.
– Masz mnie za idiotę? – przerwał Marcin.
– Mam cię za psychola, któremu nie wiadomo co strzeli do głowy – odparowała Iza – drugi warunek: to układ między mną, a tobą, żadnego zapraszania kolegów. Po trzecie – spojrzała mu prosto w oczy – naprawdę będziesz traktował Nadię jak księżniczkę, będziesz dla niej czuły i romantyczny. Żadnego ostrego seksu, jasne?
– A jeśli ona poprosi? – nie odpowiedziała tylko patrzyła na niego poważnym wzrokiem – Dobrze, już dobrze. Zgadzam się na twoje warunki, będę najlepszym chłopakiem w tej galaktyce. To jak, umowa stoi? – wyciągnął do niej rękę.
Jeszcze na moment się zawahała, wiedziała, że być może właśnie popełnia straszliwy błąd, ale uścisnęła podaną dłoń i odpowiedziała:
– Stoi.