Gówniarz (III)
15 października 2013
Gówniarz
Szacowany czas lektury: 19 min
Już dłuższy czas leżała rozluźniona w ciemności na łóżku. Sięgnęła po omacku po kolejną cząstkę czekolady i pozwoliła jej rozpłynąć się w ustach. Nie gryzła. Przycisnęła mocno język do podniebienia i z zamkniętymi oczami czekała.
Pod wpływem ciepła słodycz zamieniała się powoli w ciecz i spływała leniwie po gardle, dotykając najczulszych miejsc, grając subtelną melodię na wyostrzonych zmysłach. Muzyka lawirująca w powietrzu docierała do jej wrażliwych uszu i przynosiła wątpliwości, wynurzającą się na wierzch melancholię, która coraz mocniej ją oplatała. Ciemność... Dźwięki The Civil Wars otaczały jej ciało, ciągnęły w złym kierunku. Podążała za uczuciem tęsknoty, karmiąc zmysły doznaniami i odsuwając od siebie rzeczywistość. Dobry Boże, jak bardzo tęskniła. Dawno tak bardzo za nim nie tęskniła.
Z pogłębiającego się wewnątrz bólu wyrwał ją przenikliwy dźwięk. Gdy znalazła w końcu źródło, George Michael ze swoim Last Christmas zdążył rozśpiewać się na dobre. Prychnęła, patrząc na własny telefon. Najwyraźniej braciszek znów w nim grzebał i zmienił przy okazji dzwonek połączeń.
- Halo?
- Eliza. – znajomy głęboki głos przeszył jej ciało. Zastygła w napięciu i powoli wypuściła powietrze z ust, próbując ujarzmić emocje.
- Czego chcesz Danielu? – wyszeptała. – Jeśli kolejny raz dzwonisz, żeby mnie...
- Twój brat. – przerwał jej w połowie zdania. - Nieźle rozrabia. Chyba za dużo wziął i...
- O czym ty mówisz? Czego do cholery za dużo wziął?! – krzyknęła z paniką w głosie.
- Po prostu przyjedź po niego. Jest w kiepskim stanie. U mnie. – oznajmił grobowym tonem i rozłączył się zostawiając ją samą z milionem pytań.
Przez chwilę po prostu tępo gapiła się na przygasający ekran telefonu, po czym ocknęła się z szoku i nie zastanawiając dłużej chwyciła kluczyki do auta. W pośpiechu założyła kozaki i wybiegła z mieszkania. Narkotyki. Adrian brał narkotyki. Słowa huczały w jej głowie coraz głośniej i głośniej, powodując nieprzyjemne zawirowania w żołądku przez całą drogę.
Pomimo paniki uciskającej gardło i szalejącej na ulicach śnieżycy, do domu Daniela trafiła bez większego problemu. Miała wrażenie jakby pokonywała tą trasę codziennie i prowadziła automatycznie. Możliwe, że jej ostatni powrót od niego nieświadomie zarysował się w pamięci.
Zaparkowała auto na podjeździe i wysiadła, a zimny podmuch wiatru uderzył w delikatne, odkryte ciało. Dopiero teraz zorientowała się, że zapomniała o założeniu kurtki. Cienka, bawełniana koszulka w żadnym stopniu nie chroniła przed śniegiem. Obejmując się rękami popędziła do słabo oświetlonej werandy. Obiegła wzrokiem budynek tak bardzo różniący się od domu z jej wspomnień, pełnego gwaru i naćpanych ludzi. Parsknęła nerwowo, po czym nacisnęła przycisk domofonu, szczękając już lekko zębami. Drzwi otworzyły się niemal natychmiast, a po zziębniętej skórze przemknął lekki dreszcz, gdy znów spojrzała w jego ciemne tęczówki. Lśniły w półmroku zmącone odrobiną złości, jak zwykle zresztą.
Odsunął się z gracją, aby wpuścić ją do środka.
- Miło, że do nas wpadłaś z wizytą. – powiedział Daniel, przeszywając ją na wskroś czernią. - Elizo. Jak mogłaś zapomnieć o kurtce w taką pogodę? – zapytał niemalże troskliwie, gdy zaczęła otrzepywać się ze śniegu. - Chyba, że specjalnie chciałaś przywitać mnie takim widokiem. – spojrzał przy tym znacząco na jej piersi.
Podążyła za rozbawionym wzrokiem, a rumieńce wywołane zimnem natychmiast zmieszały się ze szkarłatem zażenowania. Przez swoje roztargnienie zapomniała też o założeniu bielizny, w skutek czego sutki sterczały teraz bezwstydnie, napierając na materiał bluzki.
Brawo, Elizo.
Pierwsze spotkanie po miesiącu, a gówniarz już zdążył ją speszyć. Skrzyżowała mocno ręce na piersi, ignorując pytanie, na co się tylko uśmiechnął.
- Gdzie jest Adrian? – mówiąc to wysunęła buntowniczo brodę do przodu.
Że nie są sami w pokoju, zreflektowała się dopiero, gdy odpowiedź padła zza fotela stojącego przed kominkiem:
- Jest w pokoju na piętrze. Śpi pijany, dość głośno pochrapując.
Zwróciła twarz do Daniela z uniesioną brwią i niemym pytaniem.
- Elizo, poznaj proszę... mojego ojca. – odpowiedział z ledwo tłumionym gniewem. – Nalegał, na spotkanie z tobą.
Gdy uświadomiła sobie sens słów wypowiedzianych wcześniej przez ojca Daniela, odetchnęła z ulgą. Adrianowi nic nie jest. Nie rozumiała, dlaczego Daniel insynuował, że brat brał narkotyki, jednak w tym momencie nie było to istotne. Adrianowi nic nie jest. Ulga spłynęła na nią powtórnie, mieszając się tym razem z falą ala rodzicielskiego wstydu.
- Bardzo przepraszam za kłopot. – powiedziała, zwracając się do siedzącej w półmroku postaci. - Nie rozumiem dlaczego Adrian nie wrócił do domu. Jako jego opiekun obiecuję, że mój brat nie będzie się już Panu więcej naprzykrzał. Pan wybaczy tą sytuację...
Ojciec Daniela roześmiał się na jej chaotycznie wyrzucone przeprosiny, wstał i wyszedł z cienia, prezentując się w całej okazałości.
Wzrostem prawie dorównywał synowi. Był barczysty i w kwiecie wieku, gdzie nie gdzie w ciemnych włosach zauważyła srebrne nitki. Należał do tego typu mężczyzn, którzy byli jak wino – im starsze tym lepsze. Nieziemska, zimna uroda. Domyślała się, że garnitur był jego drugą skórą. Już wiedziała po kim Daniel odziedziczył tą butę. Miała ochotę cofnąć się o krok, tak wyrachowane było spojrzenie oczu, których kolor w spadku dostał syn.
W trakcie jej szybkich oględzin on także lustrował ją wzrokiem, sztywniejąc ze szklanką whisky w dłoni. Początkowy uprzejmy uśmiech zniknął mu z ust, a oczy zaiskrzyły się odrobiną zaciekawienia.
- Miałeś rację. Jest piękna. I chyba jeszcze nieświadoma swojej wartości. – stwierdził i podszedł do niej leniwym krokiem. Złapał w długie i zadbane palce pukiel brązowych włosów. Wciąż jeszcze były wilgotne od płatków śniegu, przez co ich miodowy zapach rozchodził się w powietrzu z większą intensywnością. - I ten słodki zapach... – potarł koniuszkami pasmo. - W pełni cię rozumiem. Samym zapachem potrafi doprowadzić do szaleństwa. – mówił do syna, wpatrzony jednocześnie w zieleń oczu dziewczyny. – Jej obecność całkowicie usprawiedliwia twoje zachowanie Danielu. Nie dziwię się, że ją uderzyłeś. Jej oczy przecież same o to proszą.
Zadrżała pod wpływem bezczelnych słów i dotyku, dlatego cofnęła się niepewnie do tyłu, ucinając krępujący kontakt i przenosząc zdezorientowane spojrzenie z ojca na syna. Napięcie iskrzące w powietrzu między nimi było prawie namacalne. Daniel zastygł wyprostowany jak struna z zamkniętymi oczami. Dłonie mocno zaciskał w pięści, jakby całą swoją uwagę skupiał na utrzymaniu samokontroli.
- Nie bardzo rozumiem co tu się dzieje... I chyba nie chcę wiedzieć. Dlatego najlepiej będzie jak zabiorę Adriana i stąd wyjdę. – powiedziała nerwowo i zrobiła kilka szybkich kroków w stronę schodów.
- Danielu. – usłyszała twardy głos mężczyzny. Nim zdążyła się poruszyć, poczuła za sobą promieniujące ciało chłopaka i szorstkość jakiegoś materiału na swojej twarzy.
Próbowała krzyczeć, ale gardło odmówiło posłuszeństwa zaskoczone napływającymi znienacka obcymi doznaniami. Nie wyrywała się z uścisku rąk, zbyt szybko ogarnęło ją to dziwne ciepło, które rozlewało się cichymi falami od pępka, a zanikało na opuszkach. Największą przyjemność czuła w miejscach, gdzie dotykała innego ciała. Czyjego ciała? Euforia! Rozmazane obrazy zaczęły wirować wokół niej i wciąż na nowo zmieniać swoje kształty. Słyszała w oddali jakieś głosy, które były raz zielone, raz niebieskie, ale nie dbała o nie. Euforia!
Po chwili odpłynęła w słodką nicość.
Ocknęła się raptownie z pustki, czując lodowaty przeciąg na plecach. Głowa ciążyła na karku jak po głośnej libacji alkoholowej. Z niedowierzaniem zarejestrowała, że leży naga na bordowym dywanie. W półmroku dostrzegła rząd krzeseł dosuniętych do potężnego stołu. Zanim napłynęły wspomnienia uchwyciła strzępek rozmowy, odbijającej się echem w podłużnym pomieszczeniu.
- Nie pozwolę, żebyś ją tknął. Czy raz w życiu możesz mi czegoś nie odbierać?
- Danielu ja ci niczego nie odbieram. Ani Ty, ani ona nie jesteście jeszcze świadomi, nie potraficie skrystalizować własnych oczekiwań. Nauczę ją bezwzględnego posłuszeństwa. Nauczę cię też trzymania emocji w ryzach. Powtarzam, że masz za mało doświadczenia w tej sferze i nie potrafiłbyś się nią w odpowiedni sposób zająć. Nie kontrolujesz jeszcze wystarczająco swojej agresji, mógłbyś ją skrzywdzić.
- Pieprzenie! Jest moja, ojcze. Udowodnię ci, że potrafię się nią zaopiekować, a ty przysięgniesz, że zostawisz ją w spokoju. Myślisz, że nie zauważyłem u ciebie tego błysku? Ona nie będzie twoją kolejną obsesją. Przysięgnij!
Obróciła z trudem głowę na dywanie. Ze swojej pozycji mogła wyczuć napięcie gromadzące się wokół całej postaci chłopaka. Dziwnym widokiem była bezsilność, kiedy to zazwyczaj arogancja gościła na jego twarzy.
- Dobrze. Bardzo dobrze. Jeśli zobaczę, że ona rzeczywiście chce należeć do ciebie, nie będę się wtrącał. W innym przypadku sprawię, że będzie moją uległą. Jest idealna do tej roli, a ja na tyle obeznany, żeby ją wprowadzić. – dodał z cichą satysfakcją. – A teraz pokaż jak bardzo ci zależy, żeby ją przy sobie zatrzymać, bo właśnie się obudziła.
Na te słowa mrugnęła powiekami. Ledwo co zrozumiała sens rozmowy. Miała jeszcze problemy ze łączeniem myśli, przeszkadzał jej w tym pulsujący ból w skroniach, ale... Czy oni się targowali o nią, jakby była zabawką? Bycie uległą jego ojca? Nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Wiedziała tylko, że senior ją przerażał. Wydawał się zimny i wyrachowany. Sprawiał wrażenie, jakby doskonale wiedział, że wszystko ma swoją cenę i że jest w stanie ją zapłacić. Uzmysłowiła sobie, że to on jest odpowiedzialny za ukształtowanie charakteru Daniela, w którym było tyle sprzeczności i pokręconych cech.
Próbowała wstać, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Resztką woli zmusiła zwiotczałe ręce do utrzymania się w pozycji siedzącej i oparcia głowy o obicie krzesła.
Daniel szybkim krokiem podszedł do niej i przykucnął z troskliwym uśmiechem.
- Dobrze się czujesz? – zapytał i kciukiem musnął jej wysuszone usta. Zacisnęła mocno oczy, chcąc zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu ze wstydu. Siedziała naga na środku pokoju jadalnianego, a ojciec i syn uważnie obserwowali ją i dyskutowali, który ją przeleci. Czy tylko ona widziała w tej sytuacji czystą perwersję?
- Przykro mi z powodu chloroformu. Był nieunikniony. Chciałaś uciec, króliczku.
- Owszem i nadal tego chcę. – powiedziała ze złością, otwierając oczy i ukazując spalające się w zieleni ogniki. – Zaczekaj tylko aż odzyskam siły, gówniarzu. – warknęła, oblizała usta i znów oparła głowę o obicie, aby zgromadzić choć odrobinę potrzebnej energii.
- Elizo nie bądź głupia. – zbeształ ją lekko, jakby miał do tego niepodważalne prawo, głaszcząc opieszale jej rozpuszczone włosy. – Oboje wiemy, że tęskniłaś za mną. Fantazjowałaś o nocy, w której do ciebie przychodzę, rżnę bez pytania i do nieprzytomności... Lubisz to... – powiedział półgłosem, przysuwając wargi do odsłoniętego ucha dziewczyny i muskając ciepłym oddechem.
Opisana scena stanęła nieproszona w jej wyobraźni. Zarumieniła się, ze wstydu, że jest dla niego jak otwarta księga.
- Elizo, a teraz bądź mi posłuszna. To ważne, musisz mi zaufać. Musisz dziś wykonywać wszystkie polecania, jakie ci wydam. – szepnął i przesunął palcem po jej pulsującej żyłce na szyi.
- Mam to gdzieś... – szarpnęła głową. - Chcę tylko wyjść z tego chorego domu... – burknęła, uciekając wzrokiem i spoglądając nerwowo na ojca Daniela stojącego w drugim końcu pokoju. Powoli zaczęła z trudem się podnosić, kiedy chłopak pociągnął ją niespodziewanie za włosy i przytrzymał naprzeciw swojej twarzy. Dreszcz zaskoczenia przebiegł po wciąż słabym kręgosłupie.
- Dlaczego wszystko utrudniasz? – syknął z rodzącym się gniewem, ściskając w dłoni brodę dziewczyny coraz mocniej.
- Daniel boli... – wykrztusiła, a w zielonych oczach zamigotał strach, który pojawiał się zawsze gdy widziała, że ogarnia go niezadowolenie. Resztkami sił próbowała odsunąć się od przygniatającego uczucia i uciec jak najdalej od chłopaka. I wtedy dostrzegła srebrny łańcuch. Solidny, ciężki łańcuch, który z jednej strony był zakleszczony do masywnej nogi mahoniowego stołu, z drugiej zaś obejmował jej drobną kostkę.
- Co do kur... Pojebało cię?! – warknęła z niedowierzaniem, podnosząc wzrok z łańcucha na błyszczące ciemne tęczówki. Kiedy w nie zajrzała, od razu domyśliła się, że przekroczyła granicę, bo w czarnych oczach chłopaka pojawiły się iskry wściekłości i zadowolenia jednocześnie. Kątem oka zarejestrowała unoszącą się rękę i ze strachem uświadomiła sobie, że właśnie sama dała mu powód do wymierzenia kary.
Sieknął ją szybko w twarz otwartą dłonią. Zrobił to z wyliczonym, dużym rozmachem, na tyle mocno, że szarpnęło całym jej wiotkim ciałem. Upadła na dywan z cichym krzykiem, uderzając głową w miękki dywan.
- Dziś Elizo. Dziś masz mi być posłuszna. – mówił, gdy leżała, dotykając policzkiem puszystego materiału. Na drugim czuła biegające po skórze mrowienie, pozostałość po ciosie. Głębokie, zmęczone oddechy dziewczyny powodowały falowanie pasemek jej włosów, które przykrywały twarz i jak wachlarz układały się wokół głowy. – Proszę. Po prostu pokaż mi jak bardzo tęskniłaś... – szepnął i wyciągnął dłoń, żeby wolno przejechać wskazującym palcem po linii kobiecych bioder. Wzdrygnęła się od delikatnego dotyku i poczuła jak zaczyna kłębić się w dole brzucha ekscytacja. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Jej reakcją powinien być strach, nie podniecenie i oczekiwanie na więcej...
Odgarnął brązowe pukle w jedno miejsce i zarysował kciukiem pełne, zaciśnięte wargi.
- A teraz poliż mój palec Elizo. Uznam to za obietnicę posłuszeństwa. – powiedział, wciąż jeżdżąc delikatnie po bladych ustach.
Czy miała wybór? Mętlik w głowie, lekkie pulsowanie w skroniach, uderzenie, łańcuch i rodzące się ciepło w dole brzucha... Z zamkniętymi oczami wysunęła język i końcem przeciągnęła po słonej skórze.
- Dobra dziewczynka. Zobaczysz spodoba ci się... – przyrzekł i złapał ją lekko w talii. – Podnieś biodra, króliczku. – rozkazał i pomógł je unieść w górę, tak, że pupę miała wypiętą w jego stronę.
Zdezorientowana wstrzymała oddech, gdy poczuła ciepłą dłoń masującą wystawiony tyłek. Dwoma rozszerzonymi palcami zjeżdżał powoli w dół między pośladkami, odsłaniając jej ciaśniejszą dziurkę. Tuż po palcach czuła przesuwającą się zimną kulkę. Splunął w sam środek odkrytego miejsca, a ona domyślając się co planuje spięła się cała - Nie znosiła seksu analnego.
- Daniel proszę nie... – zdążyła wyszeptać, gdy jednym szybkim ruchem naparł kulką na wejście. Stęknęła ciężko, otwierając nagle oczy. Gdy przyzwyczaiły się do półmroku, napotkała czujne spojrzenie z drugiego końca jadalni. Dobry Boże... ojciec Daniela siedział na sofie i obserwował w milczeniu ich poczynania. Upokorzenie ogarnęło cały umysł dziewczyny, mieszając się z dziwnym uczuciem wypełnienia. Zacisnęła znów oczy. W ciemności nie trawiło ją aż tak bardzo poniżenie.
Daniel z łatwością przekręcił jej ciało na plecy i wtedy poczuła miękkie włosie między nogami. Myśl o włosiu szybko przytłoczona została nagłym odczuciem, które rozbłysło, gdy kulka układała się i przekręcała razem z nią. Przyjemność rozlewała się skrycie w płaskim brzuchu.
- Elizo, otwórz oczy. Patrz na mnie. – rozkazał. Nie chciała go denerwować, dlatego powoli uniosła powieki, kierując na niego utrapiony wzrok. Pochylał się nad nią, był bez koszulki, a mięśnie napinały mu się z każdym krótkim ruchem. Tak szeroki w barkach, że zakrywał sobą światło niewyraźnie sączące się z lampy. Oddech nabrał szybszego rytmu, gdy liznął szybko jeden z jej drobnych, sterczących sutków. W zielonych oczach jak impuls narodziła się potrzeba. Potrzeba tak pilna... Potrzeba, którą chciała zaspokoić natychmiast.
Złapała go za niesforne brązowe włosy i przyciągnęła głowę do twarzy. Znalazła jego zimne wargi i zaczęła je podgryzać, kusić, prosząc o więcej. Kulka w ciele przesuwała się z każdym niewinnym ruchem bioder, nakręcając ją jeszcze bardziej. Jęknęła. Nie dbała o postać w drugim końcu pokoju. Nie dbała, nie myślała. Chciała jeszcze, tak bardzo za nim tęskniła.
Przerwał pocałunek, gryząc mocno czerwoną dolną wargę. Przez chwilę wymieniali się tylko oddechami, kiedy sunął dłonią mocno dociśniętą do jędrnej skóry dziewczyny. Zahaczył palcami o wystającą kość miednicy, potarł ją mocno kciukiem i zjechał palcami niżej. Jednak zamiast dotyku dłoni poczuła na swojej łechtaczce miękkie włosie. Łaskotało, jednocześnie pobudzało. Wilgotniała w zaskakującym tempie przez tą osobliwą mieszankę doświadczeń.
Podniosła odrobinę głowę i spojrzała w dół rozpalona i ciekawa. Daniel trzymał w ręce lisią kitę. Jednym końcem głaskał rozchyloną łechtaczkę, przez co robiła się bardziej rozpalona. Drugi koniec kity ginął w jej nogach. Świadomość rozkwitła w umyśle - miała kitę przytwierdzoną do tyłka. Znów jęknęła z podniecenia i narastającej przyjemności.
- Mówiłem, że ci się spodoba. – warknął z satysfakcją i wstał, zostawiając ją zniecierpliwioną i niespełnioną. Ściągnął szybko spodnie, rzucił za siebie i znów usiadł koło niej, opierając się plecami o stół i prostując jedną nogę. Drugą ugiął w kolanie i leniwie przewiesił na niej lewą rękę.
- Podnieś się króliczku i chodź do mnie.
Szarpnęła z trudem swoje ciało i podczołgała się w jego stronę. Dopiero teraz poczuła słodki ciężar kity, która bujała się na boki z każdym krokiem i głaskała lekko pośladki. Ciążył też łańcuch, tyle że na kostce. Ciągnął się za nią i złowrogo pobrzękiwał przy kolejnych ruchach, przypominając o jej służalczej roli.
- Usiądź w rozkroku na mojej łydce. – bez namysłu zrobiła co rozkazał i spięła się, gdy wilgotna łechtaczka dotknęła włosków i przywarła do skóry jego łydki.
- A teraz pieprz moją nogę. Pieprz tak, jakbyś mnie w sobie miała. – słysząc te słowa zesztywniała, wpatrując się w rozpalone oczy. Miała tylko kilka sekund na wahanie, inaczej znów uderzy, znów szarpnie. Znów zaboli.
Otarła nieśmiało łechtaczkę o nogę, patrząc mu prosto w oczy. Cofnęła biodra i otarła się ponownie, mocniej przylegając. Wilgoć zaczęła napływać strumieniami, sklejając włoski na łydce. Jeszcze. Ocierała się coraz szybciej i szybciej, odchylając głowę do tyłu i cicho pojękując. Jej piersi ciężko podskakiwały z każdym cofnięciem bioder. W całym pokoju słychać było tylko gardłowe sapanie i pobrzękiwanie łańcucha. Wciskała się w jego nogę, zapominając o tym, że zachowuje się jak rozochocona suka. Myślała jedynie o bliskości orgazmu.
- Dość. - odepchnął ją nagle na bok, pozbawiając szansy na wybuch przyjemności. Oszołomiona i lekko zirytowana patrzyła bezmyślnie na jego kipiące zadowoleniem oczy. Czuła pulsującą cipkę, domagającą się spełnienia. W tamtej chwili mogłaby zrobić dla niego wszystko, byle by ją później zaspokoił i nasycił.
- A teraz posprzątaj po sobie. Zobacz jak nabrudziłaś. Zliż to. – powiedział z satysfakcją.
Pochyliła się i spojrzała na swoje dzieło, na łydkę ociekającą sokami. Sklejone czarne włoski tworzyły dziwną, zawiłą kompozycję na skórze. Zarumieniła się z poniżającej sytuacji w jakiej się znalazła. Opuściła z wahaniem głowę i liznęła pociągłym ruchem języka, układając włoski w jedną stronę. Słony smak rozlał się po podniebieniu, powodując ucisk w brzuchu i kolejną falę podniecenia. Upokorzenie przybrało na sile, gdy kątem oka zauważyła jego szeroki uśmiech.
- Bardzo dobrze ci idzie, króliczku. Liż, do czysta. – rzucił rozbawiony, poganiając ją dłonią.
Lizała powoli z zamkniętymi oczami, czując pod językiem fakturę skóry. Poniżenie wraz z ekscytacją kłębiły się między nogami. Nie wiedziała, które uczucie jest prawdziwsze: złość czy pobudzenie? Podniosła minimalnie wzrok do góry i zobaczyła przed sobą nabrzmiewające w bokserkach podniecenie. Pragnął jej. Walczył o nią. A ona chciała być jego. Dlaczego więc się opierała?
Przeciągnęła językiem ostatni raz po łydce, zahaczając piersią o zimną stopę chłopaka. Wzdrygnęła się i zawiesiła wzrok na jego twarzy. Zniknął mu z ust szyderczy uśmiech. W czarnych oczach widziała teraz wszystkie brudne rzeczy, których mógłby się dopuścić względem niej, które mogliby razem zrobić.
- Wstań. – warknął.
Niemrawo podniosła się z dywanu, dysząc cicho. Gęsta strużka wilgoci spłynęła po wewnętrznej stronie jej uda. Ścisnęła mocno nogi, czując jak skóra klei się między nimi. Przełknęła ślinę, na języku wciąż miała pozostałości swojego słonego smaku.
Popchnął ją, na tyle silnie, że zachwiała się i upadła na długi stół, łapiąc dłońmi jego zaokrąglone krawędzie. Leżała teraz zgięta w pół na zimnym blacie, piersi miała na nim rozpłaszczone. Sutki zdążyły stwardnieć pod wpływem niskiej temperatury. Przycisnęła policzek do polakierowanej powierzchni, czekając w podnieceniu. Przytulając się do drewna, mogła bez problemu wyczuć jego świeży, intensywny zapach. Tak jakby dopiero co był wyrobiony. Tak jakby zrobiony był na tą okazję.
Chwilę później poczuła na sobie dłonie Daniela. Były wszędzie – dotykały, ugniatały, szczypały, sprawiały, że sama bezwiednie rozstawiła nogi, jęcząc coraz głośniej i prosząc o więcej. Ocierał się o jej uda przez materiał bokserek, dociskał penisa do wypiętego bezwstydnie tyłka, jednocześnie łaskocząc kitą opuchniętą łechtaczkę. Stęknęła z nadmiaru wrażeń, które zalewały ciało. Myślała tylko o tym, żeby zaczął już ją pieprzyć.
- Daniel proszę... – skamlała, zostawiając mokry oddech na blacie stołu.
- O co prosisz Elizo? – wysyczał z wargami przy odsłoniętym kobiecym karku, ciasno przylegając do niej rozpalonym ciałem. - Powiedz mi, czego byś chciała. – złapał splątane długie loki i szarpnął do tyłu, wywołując w jej gardle przeciągły stęk.
I wtedy znów go zobaczyła. Nie miał już na sobie marynarki, siedział po drugiej stronie stołu w białej koszuli z rozchylonym kołnierzykiem. Dzielił ich blat o długości kilkunastu metrów, ale ona i tak widziała jak jego klatka piersiowa z trudem unosi się i opada. Widziała usta zaciśnięte w wąską kreskę i oczy – ciemne, lśniące, niezadowolone i podniecone. Czy chciał być teraz na miejscu syna?
- Ciebie... – wyszeptała, nie potrafiąc oderwać się od wibrujących z daleka zimnych oczu. - Chcę ciebie w środku. - powiedziała głośniej i niespiesznie liznęła całą powierzchnią języka blat stołu, nie spuszczając wzroku z postaci siedzącej naprzeciw.
Zauważyła jak zmrużył ze złości powieki.
Nie zdążyła nacieszyć się tą myślą, ponieważ Daniel chwycił jej biodra, podniósł do góry i wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem. Krzyknęła krótko z nagłej przyjemności, starając się utrzymać równowagę na palcach stóp. Poczuła jak kulka w tyłku ociera się o ścianki z każdym ruchem penisa w jej cipce. Było dobrze... zajebiście dobrze. Stękała głośno z przyjemności, prosiła o więcej, o jeszcze. Żebrała o mocniej, kiedy gryzł i ciągnął ją za włosy. Czuła jak Daniel wbija paznokcie w skórę jej bioder, gubiąc rytm i pieprząc ją nieregularnie. Po kilku minutach na przemian wolnej i szybkiej jazdy, wychodziła mu biodrami naprzeciw, błagając o równe tempo. Gdy pchnięcia przybrały znów na sile, musiała rozłożyć dłonie na stole, aby nie przesuwać się do przodu. Jej wymęczone ciało nie potrzebowało już niczego więcej, tak dobrze było go czuć w sobie.
Skończyła z pojedynczym krzykiem stłumionym we własnej dłoni. Poddała się uczuciu, zatracając całkowicie w przyjemności. Odleciała. Odpłynęła.
Nie miała pojęcia jak długo leżała na stole, drżąc i wciąż odbierając cichnące powoli fale orgazmu. Gdy szum w głowie uspokoił się na tyle, aby znów mogła odbierać bodźce z zewnątrz, uświadomiła sobie, że nie czuje go już w sobie. Dotarły do niej za to dźwięki coraz szybszego plaskania. Odwróciła ciężką głowę i zamglonym wzrokiem obserwowała Daniela jak robi sobie dobrze ręką nad puszystą kitą. W pewnej chwili przymknął oczy i ścisnął jeden jej pośladek, spuszczając się w milczeniu na drugi. Czuła jak gęsta sperma spływa szybko po nodze, docierając do wrażliwego miejsca za kolanem, wywołując w niej kolejny dreszcz.
Po kilku głębokich oddechach, otworzył powieki i wytarł resztki spermy toczącej się z końcówki penisa o nadstawiony wciąż tyłek. Z drugiego końca sali rozległo się nagle donośne klaskanie. Obróciła się w stronę dochodzących owacji i zmąconym wzrokiem dostrzegła ojca Daniela stojącego z chytrym uśmiechem na twarzy i spokojnie bijącego brawo. Obok niego z rezygnacją zarysowaną w zwisających rękach stał chłopak. W jego zielonym spojrzeniu wpisane były niedowierzanie i ból, które sprawiły, że przestała oddychać.
To był Adrian, jej kochany braciszek.