Gówniarz (IV)
18 lutego 2016
Gówniarz
Szacowany czas lektury: 11 min
Następne kilka minut pamiętała jak przez mgłę. Adrian zniknął jej z oczu, wybiegł jak zranione lwiątko z jadalni. Czyjś krzyk rozświetlił pokój, jej krzyk. Panika. Łzy upodlenia chciały spłynąć kącikami i były już na krawędzi, gdy otworzyła szeroko oczy i złapała kwaśne spojrzenie Daniela. Zebrała w sobie cały swój rozsypany rozsądek.
- Zabawa skończona... – wyszeptała z drżeniem w głosie. – Rozkuj mnie.
***
Siedziała w aucie i czekając na zielone światło, wsłuchiwała się w Civil Wars sączącą się z głośników. Tir stojący za nią zatrąbił niecierpliwie, przywracając ją brutalnie do rzeczywistości. Wrzuciła jedynkę i ruszyła przez zawieruchę ciągnącą się tak samo żałośnie jak melodia granego przez radio Kingdom Come.
Dotarła do mieszkania, rzuciła niedbale klucze na stolik w przedpokoju, przeszła lunatycznym krokiem do sypialni i sięgnęła po niedopite wino. Przechyliła butelkę i szybkimi łykami wypiła resztę alkoholu. Zwiesiła głowę z ustami wciąż przyciśniętymi do zimnego szkła - dopiero teraz dotarły do jej świadomości dźwięki muzyki wylewającej się ze stereo w kuchni.
Nie dowierzając, przypomniała sobie tęsknotę odczuwaną jeszcze kilka godzin temu, tęsknotę płaczącą tak głośno jak przebijające się przez ścianę nuty. Nagła złość i bezradność ogarnęły jej ciało. Rzuciła butelką o podłogę i tępo patrzyła jak przezroczyste szkło toczyło się po dywanie, docierając do otwartych na roścież drzwi.
I wypolerowanych czarnych butów.
Podniosła wzrok i ze zdziwienia zamrugała kilka razy.
- Przestań tak mrugać, bo ci zostanie. – powiedział z półuśmiechem Daniel, oparty o framugę.
Cisza. Tylko cholerne słowa If I didnt know you better granej w tym momencie piosenki krzyczały między nimi.
- Chyba nie myślałaś, że ci pozwolę tak po prostu odjechać?
Cofnęła się o krok spłoszona. Alkohol, zgoniła na alkohol. Zamknęła oczy, tak jakby ciemność miała pomóc w odcięciu się od halucynacji. Usłyszała rozbawione parsknięcie.
- Wyjdź... Bo Adrian... Wyjdź kurwa ! – krzyknęła ślepo.
Nie minęła sekunda, a on już był przed nią. Poczuła jego perfumy pomieszane z ich ostatnim wspólnym seksem.
- Nigdy mi nie mów co mam robić. – wysyczał, łapiąc za jej podbródek i zadzierając go do góry. – Chyba, że nastąpi zamiana ról. – zbłąkany uśmiech na jego twarzy, ulotnił się tak szybko jak się pojawił. - Adrian jest u Natalii i raczej nie wróci na noc, przecież musi się jakoś pocieszyć. A teraz otwórz oczy i nie zachowuj się jak dziecko. Musimy porozmawiać.
Wino i adrenalina zaczęły szybciej krążyć pod jej palącą skórą. Podniosła ociężałe powieki i zdezorientowana spojrzała w wielkie, czarne oczy.
Niezręczna cisza zapadła między nimi, gdy próbowała zrozumieć zaistniałą sytuację.
- Kiedy tak się nie kontrolujesz... Śliczna jesteś, wiesz...? – urwał, zawstydzony własnymi słowami.
Nie zdążyła zareagować, gdy odsunął się gwałtownie, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.
- Kilka miesięcy temu zacząłem starania o członkostwo klubu. – oznajmił i przykucnął, by podnieść porzuconą butelkę. – Bardzo superhiperextraekskluzywnego klubu. Nareszcie nadeszła dla mnie szansa, żeby do niego dołączyć. Klub ma swoje zasady i nowicjuszom nie jest łatwo. Na początku mają do wykonania kilka zadań. No wiesz, taka możliwość wykazania się. Lojalność, inicjatywa itp. Itd. – wstał i spojrzał na nią krytycznie, aż zadrżała. – Resztę opowiem w twojej przytulnej łazience. Chodź, chyba potrzebujesz ciepłej kąpieli. – złapał ją za rękę i popchnął łagodnie w stronę drzwi.
Nie opierała się zbytnio, chciała usłyszeć całą historię, jeżeli miała dotyczyć także jej osoby. Zresztą, rzeczywiście potrzebowała strumienia wody. Miała ochotę zmyć z siebie wspomnienia ostatnich kilku godzin.
Zaczął rozbierać ją powoli. Ściągał z niej bluzę, a ona jak dziecko z podniesionymi do góry rękami czekała aż skończy. Nie miał dużo do roboty – guzik w rurkach był niedopięty, nie zdążyła też założyć z powrotem żadnej bielizny - tak śpieszno jej było wyjść z tamtego domu i tamtej sytuacji.
Gdy weszła do wanny, skierował na nią ciepłą strugę wody. Nagłe deja vu rozbłysło w jej głowie. Ona, on, ich pierwsze zbliżenie. Emocje towarzyszące napływającym wspomnieniom... Strach, oczekiwanie, podnieta; wszystko to sprawiło, że zamknęła oczy i zamarła na dłużące się sekundy, trawiąc osaczające je uczucia. Dysząc ciężko chłonęła jego dotyk, kiedy całą powierzchnią dłoni gładził mokry brzuch.
Próbując opanować szalejącą w żyłach burzę, otworzyła szeroko przestraszone oczy. Udał, że nie zauważył jej reakcji i zerkając na nowe wiszące lustro powiedział:
- Jesteś związana z każdym moim zadaniem. Przykro mi to mówić, ale to miejsce było moim pierwszym.
- Co masz na myśli? – spojrzała na niego zdezorientowana, wciąż próbując dojść do ładu z własnymi emocjami.
- Pojawiłem się tu, bo dostałem dokładne instrukcje od klubu. Przysłali mi mailem listę czynności, które musiałem wykonać tamtego wieczoru.
Zdrętwiała, przełykając falę bólu, po czym impulsywnie odepchnęła jego rękę.
- Nie zgrywaj ofiary, dobrze? – powiedział zirytowany i znów jak gdyby nigdy nic, zaczął namydlać jej płaski brzuch. – Może nie pamiętasz jak prosiłaś o jeszcze? Wiedz, że tego co nastąpiło później nie było w planie. Przypomnieć jak ci było dobrze? – zapytał, sunąc niespiesznie palcami w dół, do jej opuchniętej jeszcze cipki.
Była mokra. Cholera, jak jakaś pierdolona sucz, znowu była mokra.
Wstrzymywała oddech i jednocześnie zbierając rozbiegane myśli, patrzyła na fikuśne wzorki na kafelkach. Nie pomogło. Czuła jak niechciane napięcie znów gromadzi się i szuka drogi ucieczki z jej ciała. Zachowywała się jak niezaspokojona suka.
Podniósł słuchawkę prysznicową i spłukał pianę z powierzchni jej pleców letnią wodą, mocząc przy okazji końcówki brązowych włosów.
- Chciałaś wtedy więcej, więc dałem. – powiedział, patrząc spokojnie na płynącą wodę, która rozdzielała się na sterczących sutkach. - A na naszej wspólnej imprezie... trochę się zagalopowałem. Niepotrzebnie pobrudziłem buźkę tego chłopaka. Mój błąd, przez który zaintrygowany ojciec chciał cię koniecznie poznać. – zniesmaczony, ułożył usta w ciętą kreskę, zakręcił kran, odwrócił się do niej bokiem i zaczął ręcznikiem wycierać jej szczupłe ramiona. Dużo go kosztowało przyznanie się do winy.
Jedno pytanie cisnęło się na blade usta dziewczyny:
- Dlaczego ja?
Rzucił ręcznik w stronę wanny i patrzył na kobiece odbicie w lustrze. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, powoli odpowiedział:
- Kazali mi wybrać jedną. Jedną na wszystkie zadania. Wybór pewnie też miał o czymś świadczyć.
- Dlaczego wybrałeś właśnie mnie?
Uśmiechnął się i spojrzał w zielone, błyszczące nieufnością tęczówki odbijające się w tafli lustra.
- Taka spragniona komplementów? Bardzo proszę - jesteś uległą króliczku. Ale nie zwyczajną uległą, tylko taką, co walczy sama ze sobą, taką co mówi ‘nie’, gdy koleś mówi ‘tak’ i odwrotnie. Taką, co odmawia tylko dlatego, że chce być przekonana. Lubisz się drażnić i wyzywać. A ja lubię wyzwania.
Owinęła się ciasno kawałkiem miękkiego materiału, chłonąc informacje.
- A mówisz mi to wszystko, bo...?
- Sytuacja się ostatnio skomplikowała, głównie przez mojego ojca. Chciał cię poznać. Niezbyt mnie to ucieszyło, ale jak zwykle nie miałem wyboru. Musisz zrozumieć, że wciąż jestem na jego utrzymaniu, co stawia mnie na przegranej pozycji. Jestem traktowany jak narzędzie do spełniania jego chorych fantazji. – wypowiadając ostatnie słowa niemal się wzdrygnął. – Ale jeszcze chwila i to wszystko się skończy. Klub da mi gwarancję niezależności.
Przysiadła na brzegu wanny i przyglądała mu się z powątpiewaniem. Pochwycił jej otwarte spojrzenie i błyskawicznym ruchem bez zastanowienia ścisnął kobiecą szyję. Wilgotne wciąż dłonie odruchowo podniosła do miażdżonego gardła. Zaskoczenie atakiem nadal malowało się na jej twarzy, gdy seledynowy ręcznik owinięty wokół nagiego ciała wpadł do wanny.
- Nie patrz na mnie litościwie króliczku. – wycedził z ogniem w oczach. – Nie jestem taki biedny i bezbronny jak ci się wydaje. – puścił jej gardło i zrobił krok w tył.
Wzrok Elizy uciekł w bok i znów zatrzymał się na ich odbiciach w lustrze. Nie mogła zrozumieć własnych uczuć, a co dopiero mówić o rozwikłaniu jego osobowości. Nie wiedziała czy jej rozszerzone źrenice i lekko zaczerwieniona twarz, ze śladami odbitych palców na szyi, to oznaki strachu czy podniecenia.
- Daniel, czego ty ode mnie chcesz... – skierowała błyszczące oczy wprost na niego.
- Ciebie Elizo. – odparł bez wahania. - Pokuszę się o stwierdzenie, że jesteś moją furtką do lepszego życia. I jeśli to spieprzysz nie tylko będziesz mnie miała na sumieniu, ale... – urwał złowrogo, muskając końcami palców linię jej podbródka.
- Kurwa, jak mam ci zaufać kiedy mi grozisz! – warknęła ze złością.
- W ciągu tych kilku spotkań nigdy nie wyrządziłem ci krzywdy fizycznej, po której nie mogłaś się pozbierać. O resztę błagałaś. Bądź cierpliwa, gdy tylko dostanę się do klubu, nie zobaczysz mnie nigdy więcej. – zamilkł, a świszcząca za małym okienkiem w łazience wichura, jak na rozkaz absurdalnie przybrała na sile.
- Co jeśli odmówię? Jeśli powiem, że już teraz nie chcę cię więcej widzieć?
Uśmiechnął się i lekko podniósł jej głowę do góry.
- Elizo, przestań pieprzyć. Gdy zobaczyłem cię pierwszy raz w tym mieszkaniu, kręciłaś się po kuchni jak cień, tak bardzo znudzona życiem. Jakbyś czekała wieki na swoją przygodę. Któregoś dnia Adrian nieświadomie cię zdradził, przypadkowo wspomniał, że nie widział przy tobie faceta od kilku dobrych lat. Elizo, nie okłamuj samej siebie, nie widzisz jak twoje ciało reaguje na moje? Odmówiłabyś sobie takiej przyjemności? – ostatnie zdanie wymówił ospale, lekko zataczając okręgi wokół sterczących sutków.
Chciała mu powiedzieć, żeby się pieprzył. Chciała go spoliczkować i zapewnić gorliwie, że nie będzie brać udziału w jego gierkach. Jednak zdradzieckie ciało standardowo odmówiło posłuszeństwa. Jego słowa bolały, ale były czystą prawdą. Zamknęła oczy i z poczuciem wstydu pozwoliła sobie na nadchodzącą rozkosz.
Gdy na powrót otworzyła oczy, złakniona jego widoku, zauważyła, że zaciekawiony przyglądał się jej wewnętrznej walce, nieprzerwanie masując przy tym wrażliwy punkt między wargami jej kobiecości. Gdy tylko zorientował się jak blisko orgazmu się znajduje, klepnął mocno opuchniętą cipkę, wstał i skierował swoje kroki w stronę drzwi, zostawiając ją zdyszaną i niezaspokojoną.
W progu odwrócił głowę i powiedział z czającym się w kąciku ust drwiącym uśmiechem:
- Przykro mi z powodu Adriana. Pokazanie mu nas razem nie było moim pomysłem.
***
Wlepiała wzrok w zegar ścienny, licząc razem z nim sekundy do godziny szóstej. Ding dong. Koniec! Złapała płaszcz i wybiegła z biura, rzucając po drodze radosne ‘na razie’ dookoła. Chciała do domu, do wanny, chciała rozpłynąć się w gorącej wodzie i oczyścić ze wszechobecnego stresu.
Wypadła z budynku i wraz z padającą mżawką podążała w stronę zaparkowanego auta, gdy nagle spostrzegła, że jest śledzona. Czarne limo podążało za nią leniwie od kilku minut. Przyśpieszyła kroku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się już w środku swojego mini, gdy jak na złość czerwone światło zatrzymało ją przed przejściem. Niecierpliwie czekała i zerkała za siebie, zastanawiając się dlaczego, do cholery, nikogo nie ma na ulicy. W tym czasie limuzyna zdążyła już dotrzeć do niej i zatrzymać się obok. Natychmiast wytoczył się z niej napakowany troglodyta w garniaku. Otworzył przeciwległe drzwi, a z wnętrza wypłynęły lekko wypowiedziane słowa:
- Pani Elizo, zapraszam do środka. – usłyszała i natychmiast rozpoznała głęboki głos ojca Daniela.
Wyczuwając instynktownie nadchodzące kłopoty odpowiedziała nerwowo:
- Przykro mi, ale jestem już umówiona.
Odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, gdy ochroniarz złapał ją w pół i wcisnął do lśniącego auta.
- Pani Elizo, musi się Pani jeszcze wiele nauczyć. Lekcja pierwsza: Mnie się nigdy nie odmawia. – powiedział wciąż rozbawiony.
- Czy mógłby mi Pan wyjaśnić z jakiej racji łamie Pan moje prawa obywatelskie?
- Tak, oczywiście, należą się Pani wyjaśnienia. Ale wszystko po kolei. – odpowiedział, po czym wyjął dwie szklanki, wrzucił do nich kostki lodu, wlał whisky i podał jej jedną z nich.
- Nie przepadam za whisky. – oznajmiła, splatając ze sobą zimne palce.
- Cóż... Na tę chwilę poudaje Pani, że uwielbia whisky i wypije Pani do dna. W przeciwnym razie będę zmuszony ją w Panią wlać. – odrzekł beznamiętnie.
Uginając się pod ciężarem stłoczonej atmosfery, ujęła szklankę w dłoń i powoli zaczęła sączyć alkohol z obrzydzeniem na twarzy.
- Niech się Pani uśmiechnie. – powiedział znów rozbawiony. – Przecież czeka nas, doprawdy, przednia zabawa.
- Pan wybaczy, ale ja się dziś na żadną zabawę w Pana towarzystwie nie wybieram. – odpowiedziała z nosem w górze, na co zareagował śmiechem.
- O to nie musi się Pani martwić, będziemy się bawić tylko my dwoje. – uśmiechnął się znacząco, a dreszcz niepokoju przebiegł po jej kręgosłupie.
- Proszę mnie odwieźć do domu..
- Nie.
- Ja... Zgłoszę to na policję!
- Bardzo dobrze, tylko będzie to już po fakcie. Elizo, spodoba ci się. – znów się uśmiechnął chłodnie. –Ha, jesteśmy na miejscu. – powiedział otwierając drzwi.
Wysiadając, zaczęła krzyczeć i kopać ochroniarza, który ją przytrzymywał. Dopiero po chwili zorientowała się, że znajdują się w podziemnym garażu. Prowadzona po schodach w górę wrzeszczała o porwaniu, policji, moralności. Po krótkiej, lecz intensywnej walce z masą przerośniętych mięśni, siadając na niewygodnej sofie w salonie, zdyszana zapytała jadowicie:
- Zawsze tak subtelnie uwodzisz kobiety?
Roześmiał się.
- Schowaj swój ostry język na później.
- Po prostu jestem zdziwiona. Nie przyszło mi do głowy, że ojciec Daniela jest gwałcicielem.
Zamarł na te słowa, zamachnął się i uderzył wierzchem dłoni w jej mokry od deszczu policzek.
- Zapamiętaj sobie: nie jestem gwałcicielem. – syknął. - Jak już powiedziałem, spodoba ci się nasza zabawa.
- Jak na razie niczym mi nie zaimponowałeś. – parsknęła, czując ogień na prawej stronie twarzy.
Spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem.
- Zdejmij z niej płaszcz i zaprowadź do Czerwonego Pokoju. – rozkazał, wyjmując papierosa z paczki. – Palisz? – zapytał z fajką w ustach.
- Nie. – odpowiedziała.
- Możliwe, że dziś zaczniesz. – odparł i kiwnął głową w stronę ochroniarza.
Szarpiąc się i krzycząc „Nie dotykaj mnie gorylu!”, została wepchnięta do Czerwonego Pokoju.