Kryzys tożsamości (III) - Inne twarze

21 lipca 2018

Opowiadanie z serii:
Kryzys tożsamości

Szacowany czas lektury: 42 min

Dalsze losy przyjaźni dwóch kobiet.

CZĘŚĆ III.

Ponad miesiąc się nie spotykały na prywatnej stopie. W pracy były jak zwykle przykładną szefową i podwładną. Rozmawiały, prowadziły burze mózgów, ale najlepiej czuły się w szerszym gronie, będąc sam na sam, obie czuły skrępowanie, nawet tak pewna siebie businesswoman jak Katarzyna. Wszystko za sprawą nieudanego pożegnania. Same eskalowały problem i żadna nie chciała zdobyć się na chwilę szczerości. Katarzynie było to na rękę, Marlena cierpiała katusze.

Zupełnym przypadkiem spotkały się w toalecie w tym samym czasie. Patrząc w odbicie ogromnych luster przy umywalkach, kontrolowały zachowanie tej drugiej. Obie pragnęły pogadać, jak przyjaciółki, nie służbowo, ale żadna nie chciała ulec. Zdawało się, że ich relacje zerwą się całkowicie.

Marlena leżała w łóżku. Przebudziła się, a może tak naprawdę jeszcze nie zasnęła. Serce biło bardzo szybko, a to za sprawą wyobrażenia o końcu przyjaźni z Kaśką. Pół godziny analizowała sytuację i badała genezę… no właśnie czego? Sporu, konfliktu, kłótni? Nic takiego przecież nie miało miejsca. To, co się teraz działo, było niczym sprzeczka zbyt dumnych do zrobienia pierwszego kroku, rozwydrzonych nastolatek. Wstała i resztę rozważań przeprowadziła siedząc przy stole w kuchni i pijąc wodę. Nie była w stanie znaleźć właściwego rozwiązania. Wtedy przypomniały jej się słowa babci, która pouczała ją po jakimś występku, kiedy była u niej na wakacjach za czasów dziecięcych. Pokłóciła się wtedy z koleżanką z sąsiedztwa. Synapsy połączyły się właśnie z tym wspomnieniem. "Szczerość. Powiedz jej o wszystkim, ale szczerze, a wszystkie problemy między wami się rozwiążą..." To był banał z cyklu dobrych rad, ale wtedy zadziałał i do końca pobytu u babci, już ani razu dziewczyny się nie pokłóciły. Teraz mogła zasnąć, znała kierunek działania.

- To ty się boczyłaś - zwróciła uwagę surowym tonem Katarzyna, kiedy siedziały przy dwuosobowym stoliku w Starbucksie. Spotkanie zaproponowała Marlena.

- Wiem i... - urwała, bo właśnie miała wziąć na siebie całą odpowiedzialność, a nie było to łatwe, nawet jeśli to była prawda - To moja wina. Nie wiem co...mnie ukuło, znaczy się ugryzło - poprawiła się, nie znalazła odpowiedniejszego słowa, była zbyt przejęta wyznaniem.

- Ukuł to cię pewnie Kamil - zażartowała szefowa, dodając podtekst seksualny, a do tego sympatyczny uśmiech zdradzający, że topór wojenny właśnie wylądował w głębokim dole gotowy do zakopania.

- Że co? Aaaa? - załapała. - Nie, ostatnio nic - stwierdziła, nie było w tym nawet nutki żalu. - Myśli, że w pracy mam problemy - zaśmiała się, jak urwis któremu udał się psikus.

- A masz? - spytała zaczepnie, spoglądając pracownicy głęboko w oczy, aż obie kobiety przeszyły przyjemne prądy.

- Mam, z taką jedną... - zaśmiała się wpatrzona w przenikliwy wzrok rozmówczyni, a po chwili opisała wymyśloną historyjkę, którą sprzedała mężowi, by dał jej spokój i w ogóle bardziej zajął się domem. Ona, przez ten cały niepokój o relację z mentorką, nie miała głowy do życia rodzinnego, intymnego tym bardziej. Musiała wymyślić trzymająca się kupy bajeczkę.

- Jesteś wyrachowana - stwierdziła Katarzyna.

- Trochę - potwierdziła przytyk liderki i nie uznawała tego za coś niewłaściwego.

- Zmieniłaś się - wypowiedziała kolejne spostrzeżenie.

- Każdy się zmienia - spojrzała gdzieś w dal, w stronę baru, pociągając solidny łyk ciepłej kawy kawy, tym razem czarnej.

Sam wybór napoju, zdawał się być symbolem jej wewnętrznej przemiany. Kawę karmelową, słodką, cukierkową, zamieniła na wyrazistą, mocną - czarną. Piła już taką od trzech tygodni, tylko ona zauważyła tę zmianę, zresztą nie tylko w tej dziedzinie życia.

Wychodząc z wesołymi minami z kawiarni, rozmawiały już jak dawniej, nawet podświadomie trącały się delikatnie barkiem, jakby szukały kontaktu, lub chciały nadrobić stracony czas. Kilak razy dłużej niż powinny zatrzymały wzrok na sobie, spojrzenia zdawały się zaglądać do najgłębiej ukrytych intencji. Znowu liderka przejęła prym.

- W piątek wychodzimy. To polecenie służbowe - zarządziła.

Reakcję przyjaciółki - cudowny śmiech, dołączyła do kolekcji tych bezcennych.

Do piątku było pozostały jeszcze dwa długie dni, ale wyobraźnia żadnej z kobiet, nie pozostawała bezczynna. Marlena już marzyła o cudownie smacznym sromie odzyskanej przyjaciółki. Przez te tygodnie dąsów wizja utraty tego, co dopiero poznała, była najtrudniejsza do pogodzenia się. Wiedziała, że kolejny raz takie szczęście się do niej nie uśmiechnie. A Kaśka? Katarzyna miała swój plan na przeprosiny Marleny, za jej kilkutygodniowy foch. To miała być niespodzianka, zabawa. Miała tylko nadzieję, że kobieta wejdzie do tego świata i się w nim odnajdzie. Zmiany, które w niej zauważyła, napawały intrygantkę optymizmem.

- Ale było fajnie! DJ był dziś najlepszy, odkąd pamiętam! - Marlena zachwalała czas spędzony w klubie, entuzjazm aż promieniował z jej ciała. Tego jej było potrzeba - wyjść z domu, napić się drinka, wyszaleć.

- Racja - zwięźle i dość chłodno podsumowała Katarzyna.

- Co, nie podobało ci się?

- Nie, było super - odpowiedziała w podobnym tonie, jak przed chwilą, bez większych emocji.

- To dlaczego już wracamy? - okazała małe niezadowolenie.

- Mam - poprawiła się - Mamy też inne plany - odpowiedziała zagadkowo, ale ta wersja bardzo się Marlenie spodobała, już nie marudziła.

Taksówka wiozła kobiety do domu Kaśki, a ona próbowała wprowadzić zmiany w planach, które sobie wcześniej naznaczyła. Trochę się obawiała reakcji przyjaciółki, ale chciała zaryzykować. Co prawda wszystko mogło okazać się klapą, Marlena to nie panowie z agencji, którzy zgodzą się na wszystko, byle zainkasować szmal. Posiada jakieś zasady i granice, do których może się zbliżyć. Ich pokonanie, to już wielka niewiadoma, może zależeć od wielu czynników, ale warto spróbować - rozważała w głowie niewiadome. Właśnie dojechały na miejsce.

- Chcesz mojej cipki? Masz się tu wić i prosić o ten cud! - stanowczo karciła ją za nieudolność. Sama siedziała na sofie z rozchylonymi udami i tylko przezroczysty materiał majteczek zasłaniał temat rozmowy. Tak naprawdę, muszelka była widoczna jak na dłoni, skrawek materiału stwarzał tylko pozór, bardziej pobudzał wyobraźnię, niż ograniczał wrażenia wzrokowe.

Marlena wciąż stała na środku salonu zawstydzona. Co gorsze, widziała swoją postać w ogromnym lustrze. Obraz był wyjątkowy. To nie była zabawa przyzwoitej pani domu z mężem w przebieranki, czuła się jak dziwka i tak też była traktowana.

Katarzyna dobrze zadbała o wszystko wcześniej. Nie bez przyczyny spędziły w łazience prawie godzinę na odpowiedniej stylizacji. Początkowo zdawało się, że będzie to tylko zabawa, tak mówiła przyjaciółka, ale po zobaczeniu końcowego efektu, Marlenie zdawało się, że jest szmatą, rodem z najśmielszych pornosów. Nie byle jaką, nie tanią kurewką, nie. Ona prezentowała się jak ekskluzywna dostarczycielka wyrafinowanej rozkoszy - tak wolała myśleć. Nie to, żeby makijaż był przesadzony, nawet jej się podobała ta stylizacja. Była co prawda krzykliwa i zbyt wyrazista, ale w ramach uznawanych za stylowe. Pierwszy raz miała do czynienia ze świadomie wykreowaną fryzurą w stylu wet hair, trochę zbyt artystyczną i nonszalancką, ale mocno podkreślającą rysy twarzy. Nie miała zwyczaju nosić się w takim ułożeniu włosów, zaczesywała je do tyłu, tylko rozczesując je po kąpieli. Teraz fryzura tworząca pozór uklepanej, ją zaintrygowała, a patrząc na włosy towarzyszki nawet oszołomiła. Ten element bardzo jej się podobał, szczególnie u Katarzyny, której postać stała się jakby dostojniejsza, a zaczesane do tyłu włosy zmieniły wyraz całej twarzy. Obie miały nałożoną transparentną nawilżającą pomadkę Rouge Coco Shine, odcień 62 Monte - Carlo, aksamitnie płynną po nałożeniu na usta. Bardzo sugestywną, lub jak kto woli, mówiącą "przeleć mnie". Do tego cienie na powiekach - wieczorowa klasyka, czyli cienie w stylistyce smokey eyes. Obie prezentowały się niezwykle efektownie. Tu musiała przyznać, że widok był piorunujący w obu przypadkach.

Kiedy wcześniej szły się wykąpać, była pewna, że już w trakcie prysznica zaczną przypominać sobie, jak to było ostatnio, ale nic takiego się nie działo. Spłukiwały ciało, zapach żelu do mycia roznosił się po dużej kabinie, a błagalny wzrok Marleny nadal był niezauważany. Ocierała się o zmysłowe ciało gospodyni, ale ta odwracała się od niej, jakby nie zdradzając nią większego zainteresowania. Nie widziała, że prowokatorka uśmiecha się, kiedy ta nie widziała jej twarzy.

- Musisz mnie najpierw przeprosić - rzuciła wpatrzona w zaparowane lustro Kaśka, kiedy wycierała ciało białym puszystym ręcznikiem.

- Co? Za co?

- Za te ostatnie tygodnie - przypomniała, wciąż ocierając mokrą skórę z kropel wody. - Zostaw! - podniosła wyraźnie ton głosu, powstrzymując przyjaciółkę, która chciała wytrzeć jej plecy, na długości kręgosłupa krople wody wciąż znaczyły ślad.

Marlena trochę się zdenerwowała. Myślami był już miedzy zmysłowymi udami koleżanki, a tu pojawiały się dziwne okoliczności, na pewno nie szło to po jej myśli. Pewnie się ze mną droczy, taki żarcik - zaśmiała się w duchu z przejrzanej gierki. Spróbowała podjąć wyzwanie.

- To, co mam dla pani zrobić? - dopytała z pełną powagą, niczym przykładna służąca w królewskim pałacu. Oczywiście, zrobiła to trochę prześmiewczo.

W Katarzynie serce zabiło szybciej, a fala podniecenia przeszyła jej ciało. Ona słyszała wciąż rozbrzmiewający nadany jej tytuł - "pani".

- Wystylizuję cię. Chcę, żebyś wyglądała szałowo, a później... - urwała, nęcąc ją niewiadomym.

- Co później? - Fortel gospodyni poskutkował, dziewczyna się zainteresowała.

- Co będzie później, powiem ci... - zrobiła pauzę - później.

Studio wizażu pracowało pełną parą. Marlena prawie nie mogła się powstrzymać, kiedy piersi koleżanki prawie smagały sutkami jej twarz, kiedy ta robiła ją na bóstwo, co lepsze musiała siedzieć tyłem do lustra. Dziwnie się czuła, ale ufała partnerce. Wciąż miała przed oczami prześwit miedzy udami stojącej przed nią koleżanki i wyłaniające się co chwilę spod połów kusego szlafroczka cycki. Marlena często ocierała udo o udo, trudno jej było powstrzymywać wyobraźnię. Z każdą minutą towarzyszka wyglądała ponętniej i seksowniej, bo nie dość że robiła make up jej, w miedzy czasie dbała też o siebie.

- Chodź, teraz możemy iść, tylko nie patrz w lustro - obróciła się i wyszła do sypialni.

Marlena nie była w stanie poskromić ciekawości, ale tylko luknęła na postać w zwierciadle. Nie wierzę! - skomentowała, ale szybkim krokiem nadrobiła dwa metry zaległości, powstałe przez tą chwilę zwłoki.

Czuła się jak niewinna nastolatka w samej bieliźnie, wystawiona na oczy tłumu. Kaśka pomogła założyć jej zmysłowy czarny gorset, z resztą miała sobie poradzić sama, a jak skończy, miała zejść do salonu. Przyjaciółka pożyczyła jej nawet cholernie drogie szpilki Laboutin, klasyczne czarne. Pasowały idealnie do czarnych koronek i czerwonej szminki. Co tam dla niej wydać dwa tysiące na parę butów - komentowała stąpając uważnie po schodach. Teraz czuła się jak prawdziwa snobka, z tym, że jej sposób bycia, do tego nie pasował, próbowała to ukryć.

- Jak będziesz grzeczna to... - urwała i wstając z sofy, stanęła tyłem do niej o prostych nogach w rozkroku i pokazała jej cudownie symetryczne łuki pośladków, a chwilę po tym pochylając się lekko, uwydatniła wąski paseczek materiału, przebiegający wzdłuż sromu. To miała być zachęta. - To może dam ci się wylizać - mówiąc to obróciła się i podeszła do przyjaciółki, stawiając krok za krokiem, niczym zawodowa modelka na wybiegu. - To jak? Pobawimy się dziś trochę inaczej?

Marlena poczuła świeży oddech przyjaciółki, a po chwili zmysłowe usta w okolicy ucha. Zdawało się, że te części ciała dzieli niezauważalna odległość liczona w mikrometrach. Poddana eksperymentowi śmiała się w duchu. Trochę dziwna ta zabawa, ale dam radę - komentowała prześmiewczo w myślach. Naprawdę miała nieodpartą ochotę zanurzyć usta w różyczce towarzyszki, tyle już na to czekała. W uniformie wyglądała jeszcze bardziej seksownie niż będąc nagą. Katarzyna też odziała się czarnym satynowym gorsetem Mercy, wiązanym z tyłu, ale posiadającym też zapinki w kolorze złota z przodu, doczepione paskami pończochy nadawały jej postaci surowości i dostojeństwa. Gorset ukrywał przed oczami całą smukłą talię, uwydatniając przy tym spory biust. Majteczki były jakby jego częścią i tylko dopełniały wrażenie, bo dolna krawędź satynowego okrycia sięgała aż do bioder, zakrywając sporą ich część. Czarne szpilki dodawały intrygantce klasy i seksapilu, szczególnie kiedy poruszała się, wydając obcasami głuche stukoty.

- Klęknij!

Marlena wykonała polecenie, uznając zabawę za wartą świeczki, zamieniła się w aktorkę. Gdyby nie wypite w klubie drinki i sączone po przyjściu wino, pewnie by już zrezygnowała, ale teraz nawet poczuła ciekawość. Oglądała kiedyś z mężem "Pięćdziesiąt twarzy Greya", teraz czuła podobny klimat i pewną analogię. Pamiętała, że po obejrzeniu filmu trochę z Kamilem się otworzyli na pewne kierunki, ale szybko to minęło. Kaśka jest wspaniałą aktorką - pomyślał, kiedy jej ciało obniżało pozycję.

Katarzyna przysunęła ciało do uległej kobiety, a krocze znalazło się na wysokości nosa klęczącej. Otarła się o niego, ale bardzo delikatnie.

- Czujesz ją? Czujesz, jak cię zaprasza do siebie? Możesz ją powąchać - rzuciła nakaz.

Marlena wcisnęła nos i poczuła woń kobiecości, połączony z przyjemnym zapachem detergentu, pewnie płynem do płukania bielizny. Wcisnęła nos głęboko w przestrzeń pomiędzy udami, poczuła poddającą się miękkość sromu.

- Miałaś tylko powąchać, nie dotykać - upomniała ją. - Za karę ją zabieram - odsunęła się na pół metra od głowy koleżanki.

Chwyciła jej podbródek i uniosła ku górze, by patrzyła jej w oczy. Przeszyło ją lodowate spojrzenie Kaśki, jej pani. Tak, teraz poczuła, że ona tu rządzi, chociaż wciąż traktowała to wszystko jak zabawę. Już widziała, co musi zrobić, dzięki Greyowi potrafiła się teraz znaleźć w tych nie do końca normalnych okolicznościach.

- Co mam dla pani zrobić? - celowo położyła akcent na kluczowym słowie. Dostrzegła ledwie widoczne uniesienie kącika ust Kaśki, musiało jej się to spodobać, tym bardziej, że improwizowały.

- Chcesz mojej cipki? Masz się tu wić i prosić o ten cud!

Który to już raz wracała do domu po nocce u szefowej. Po tej, mogła powiedzieć, że to pojęcie bardzo do niej pasuje nawet w ich prywatnych relacjach. Opłaciło jej się trochę poniżyć, chociaż nie tak powinna to ująć. Należało użyć słowa "przeprosić". Tak zapamiętale nie pieściła jeszcze Kaśki nigdy. Jej zachowanie doprowadziło ją do skrajnego pragnienia kobiecego skrawka zakazanego terenu. Kilka razy dawała jej namiastkę szczęścia i nawet ocierała się cipką o nos, raz nawet pozwoliła ją pocałować, ale tylko pocałować, język miał zostać tam gdzie był. Prawie się na nią wtedy rzuciła, ale ona szybko się wycofała i kiwając uniesionym palcem, przestrzegła przed kolejną dywersją. Posłuchała, bo chciała jak najszybciej zatopić usta w tym chwilowo nieosiągalnym dla niej zakątku. Spodobało jej się to wymagane na niej posłuszeństwo, w pracy przecież też wykonywała polecenia, tak teraz o tym myślała. Mam się wić, to będę! Odegram rolę! - wjechała sobie sama na ambicję, bo wizja trącania językiem delikatnych bruzdek sromu, była teraz najwyższym pragnieniem. Początkowo nieśmiało i chaotycznie, ale z każdym ruchem ciała szło już lepiej. Wypinała dupcię, zmieniała ułożenie ciała, nawet chłód podłogi nie powodował w niej nic, poza reakcją skóry, tzw. gęsią skórkę. Wszystko pod dyktando Szefowej.

Katarzyna chodziła dokoła i patrzyła, napawała się widokiem posłusznej kobiety.

- Zdejmij majtki, szybko!

Leżąca na plecach na podłodze, szybko pozbyła się tej części garderoby, a w nagrodę Pani przykucnęła nad nią i pozwoliła przejechać językiem wzdłuż wypustek sromu, ale tylko raz. Nagroda była cudowna. Marlena czuła w ustach smak nagrody, cipka przyjaciółki była już lekko wilgotna. Już była pewna, że za chwilę zagości tam dłużej. Nie spodziewała się takiej próby.

- Wsadź palec w tyłek, a będę twoja. Chcę to zobaczyć! - podała ostateczny warunek i przysiadła na krześle przy jadalnianym stole, do którego zbliżyły się w trakcie zabawy.

- Nie, no...Kaśka? - wątpiła, że przyjaciółka tego od niej wymaga.

- Zrób to, albo nici z... - poklepała się po wzgórku łonowym.

Kaśka odsłoniła swoje krocze i rozłożyła wargi sromowe, muszelka była gotowa przyjąć pieszczoty. Czekała tylko na wykonanie zadania. Marlena nie była w stanie już zrezygnować, wkręciła się w tę grę. Z trudnościami, ale po wskazówce pani, by pośliniła palca oraz nawilżyła oczko, wsunęła palec wskazujący w odbyt na kilka centymetrów, wystarczyło. Nigdy się tak dziwnie nie czuła, było jej głupio, ale teraz coś innego przesłaniało zdrowy rozsądek.

- Nagroda czeka - Katarzyna wzrokiem pełnym uznania i satysfakcji, oparła się o siedzisko i rozłożyła szerzej uda.

Marlena przemieściła się na czworaka w kierunku celu i rozpoczęła rozkoszowanie się zdobyczą. Nie przeszkadzało jej, że samonośki przetarły się w okolicy kolan. Cieszyła się, kiedy dłoń przyjaciółki przytrzymywała głowę przy kroczu, czasem wsuwając się między długie wyprostowane włosy, znaczyło to, że jest zadowolona z przeprosin. Nikt nie zwracał uwagi na sporą plamę, powstałą na siedzisku krzesła. Soczki zmieszane ze śliną, wyraźnie zaznaczyły miejsce rozpoczęcia oralnych pieszczot. Przez kolejny kwadrans słychać było tylko westchnięcia, jęki i odgłosy przeciskającego się języka w pełnym śluzu sromie. Nagrodzona chłeptała ambrozję z cudownego źródła rozkoszy, trącając strzępki skóry i wracając co chwilę do łechtaczki, która atakowana falami, z niewielkimi przerwami, doprowadzała gospodynię do szaleństwa. Tej nocy gospodyni szczytowała wielokrotnie i choć sama nie miała wielkiej ochoty na odpłacenie się, Marlena również prężyła się w największym uniesieniu, i to nie raz.

- Uwielbiam rządzić. W pracy też czuję się z tym dobrze, przecież wiesz -zakomunikowała, odpowiadając ciekawskiej koleżance. Leżały już w łóżku, gdzie zakończyły rozpoczęte w salonie zabawy, odpoczywały.

- Ale...ty tak często? No wiesz - miała na myśli zabawy w dominację i uległość, próbowała zdobyć więcej informacji.

- Nie wiem, czy powinnam ci to mówić - wymawiała się od zdradzania zbyt wielu szczegółów.

- Nie chcesz, to nie mów - odsunęła się ostentacyjnie, idealnie odegrała oburzenie, udając niezainteresowaną dalszą rozmową.

Nastała chwila krępującej ciszy. Obie były w nastroju sprzyjającym zwierzeniom. Niedawno szczytowały, a poziom endorfin był jeszcze na tyle wysoki, że wyznania wypływały z ust same. Przez ostatnie minuty, obie dowiedziały się sporo o sobie, zadając pewne pytania niby spontanicznie, nieświadomie, przypadkowo.

- Nie, nie za często - ujawniła skrawek utrzymywanej w tajemnicy informacji - wystarczy?

Pocieszona nawet tak zdawkową i ogólną odpowiedzią na odegraną przed chwilą scenkę z oburzeniem, dostała zastrzyk pozytywnej energii. Usiadła na materacu i żywiołowo, jak podekscytowana małolata, zaczęła dopytywać o kolejne sprawy.

- Kiedy ostatnio? - zadając pytanie, Marlena spojrzała na leżącą obok i naciągnęła wciąż opinającą udo pończochę. Co tam przetarte kolana, poczuła się seksownie. Pończochy zawsze kojarzyły jej się z kobiecą klasą i erotyzmem.

- Nie za dużo chcesz wiedzieć? - znowu próbowała uniknąć odpowiedzi, nie była przyzwyczajona do tego typu sytuacji.

Nie chciała mówić o wizytach mężczyzn z agencji, tym bardziej o sprawach, które już dawno zostawiła za sobą, Marlena nie potrzebowała mieć takiej wiedzy o niej. Kłamać też nie chciała, bo widziała ogromny potencjał w przyjaciółce, z którego chciała w przyszłości korzystać. Nie spodziewała się, że kobieta dostarczy jej tyle naturalnej przyjemności, nie tej opłacanej.

- Nie - przyznała otwarcie, uśmiechając się promieniście, wiedziała, że nadużywa zaufania.

Katarzyna nie wierzyła, że Marlena, ta jeszcze kilka miesięcy temu skromna, trochę nieśmiała i ułożona kobieta, przemieniła się w tak otwartą, wesołą i pewną siebie. W tym momencie doceniła tę przyjaźń. Mimo to nie była gotowa na zdradzenie swoich tajemnic, przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Już dawno nie... - skłamała i zmieniła temat rozmowy. - A ty nie jesteś czasem lesbą? - zdobyła się na śmiałe pytanie. Z uwagi na to, z jaką pasją przykładała się do lizania cipki, można było wyciągnąć taki wniosek.

- Kto wie, może? - uśmiechnęła się, jakby było jej to obojętne.

Jej odpowiedź była żartobliwa, nieprzemyślana, taka szybka reakcja, by nie pokazać przyjaciółce, że jest to dla niej spory dylemat.

- Ale z tym palcem w tyłku to trochę przesadziłaś - pożaliła się poddana tej próbie.

- Ja wiem? - zakwestionowała. - Podobało ci się - powiedziała pewnym głosem.

Marlenę przeszyło poczucie lęku. Skąd przyjaciółka mogła to wiedzieć? Nawet przed sobą ciężko było jej się przyznać, że miała z tego jakieś przyjemne odczucia. Nie potrafiła ich nazwać, ale na pewno nie należały do kręgu nieprzyjemnych. Dość łatwo jej to poszło, jeden cienki palec w anusie, nie był dla niej problemem. Czasem myjąc ciało pod prysznicem, dokładnie szorowała przestrzeń pomiędzy udami, czasem palec wjeżdżał głębiej, nie tylko do pochwy, ale z zamiarem czysto higienicznym, żadnym innym. Dzisiaj pierwszy raz zdarzyło się to w wyniku innych pobudek.


No dobra, niech mu będzie - poskarżyła się sobie, kiedy Kamil chwycił jej miękkie biodra, mocno zaciskając dłonie. Robił podchody już trzeci raz. Za każdym wcześniejszym, Marlena udawała, że nie wie, o co chodzi. Rozważała przez chwilę dalsze możliwości i była pewna, że mąż nie odpuści. Opłaca jej się wykazać aktywność, nie będzie później narzekał, że ona wiecznie nie ma ochoty.

- To chodź - przywołała go konspiracyjnym tonem głosu i rozejrzała się dookoła, dając mu zielone światło. - Mała ogląda? - upewniła się, czy im nie przeszkodzi, albo przynajmniej jakie jest tego ryzyko.

- Ogląda jak zahipnotyzowana - zapewnił podekscytowany mężczyzna, takie zachowanie żony, było rzadkością.

- Tylko pilnuj - nie musiał nic więcej tłumaczyć. Ona przewidział już, że Kamil weźmie ją od tyłu, ona nie będzie widzieć wejścia do kuchni, będzie odwrócona.

- Ok.

Oparła przedramiona na blacie, musiała wcześniej odsunąć pojemnik na cukier i kubek z przygotowaną właśnie kawą, czekała. Spódniczka powędrowała na biodra, majtki zjechały do połowy ud, poczuła silne palce na sromie. Kamil dociskał ciało do pośladków żony, a jego usta pospiesznie rzuciły pozornie czułe ochłapy, w postaci przysługujących kobiecie pocałunków w kark i pod uchem. Z czułością nie miało to wiele wspólnego, ale tak miało wyglądać dla ukochanej, Marlena tylko się zaśmiała - było jak zawsze. Spora ilość śliny znalazła się w okolicy szparki, a po chwili penis rozpychał ciasny, wciąż uśpiony tunel. Gdyby nie nawilżenie z zewnątrz, nic by z tego nie było. Dopiero po kilku pchnięciach, fizjologia waginy pozwoliła na przyjemniejsze ruchy we wnętrzu. Kamil powoli potrząsał ciałem żony, chwytając schowane w staniku piersi, wśliznął się głodnymi dłońmi pod ciasnymi krawędziami biustonosza, nie rozpinał go. Zerknął też raz i drugi na wejście do kuchni, ale więcej już się tym nie interesował. Pakował kutasa w cipkę i podziwiał kształt fallusa znikający mu z oczu, by po chwili wyłonić się niczym cud natury. Kilka razy plasnął ciałem zbyt mocno, ale szybko wprowadził poprawkę i dalsza cześć szybkiego seksu przebiegała we względnej ciszy.

- Ale fajnie - szepnął do ucha ukochanej, cicho dysząc w rytm ruchu ciała. To była pochwała i podziękowanie zarazem.

Marlena nie mogła zaprzeczyć. Początkowo, w ogóle nie miała na to ochoty, ale teraz odczucia trochę się zmieniły. Wypięła tyłeczek mocniej, ale westchnięcia nadal poddawała kontroli. Żałowała, że mąż już przyspieszał. W tym względzie był przewidywalny i powtarzalny. Była pewna, że najwyżej za trzydzieści sekund, no ewentualnie za około trzydzieści pchnięć skończy. Śmiała się teraz z tego, ale kiedyś kilka razy przeprowadziła doświadczenie, liczyła czas i pchnięcia bioder Kamila od momentu, kiedy zaczął zdradzać bliskość finału. Średnia była powtarzalna, raczej nie myliła się w swojej ocenie. I tym razem było podobnie. Dwadzieścia siedem szybkich i płytkich ruchów, niewyraźny pomruk i mąż wyrzucił z siebie ładunek męskiego soku, na szczęście na swoją dłoń. Kilka minut dłużej, a kobieta musiałaby przyznać, że czułaby jakąś satysfakcję. Kiedy się w nią wpakował, nie skupiała się tak naprawdę na niczym, w jej głowie była pustaka. No może zauważyła, że kawa do ekspresu ciśnieniowego się kończy. Później już było miło, ale znowu, kiedy przenosiła się do świata rozkoszy, portal tam prowadzący, jakby się nagle zamknął, a ona pozostała w krainie zwanej "codzienność".


Katarzyna rozpoczynała kolejny dzień tygodnia. Rutynowe poranne czynności higieniczne były już za nią. Miała taki zwyczaj, że ubiera się dopiero, kiedy ciało będzie czyste, prysznic był obowiązkowy. Kocham to uczucie! - wymruczała w myślach, kiedy zakładała bieliznę. Dzisiaj wybrała czarne body Victoria's Secret, Dream Angels, to z wycięciem w kształcie rąbu na środku brzucha. Podziwiała kilka chwil ciało, stojąc i obracając się przed lustrem. Pięknie! - skomentowała głośno, zachwycona widokiem opinających zgrabne ciało krawędzie czarnych koronek. Dalsza procedura już nie była tak przyjemna. Założyła obcisły czarny golf i grafitową ołówkową spódnicę. Firmowy dress code miała w jednym paluszku, nigdy nie miała z tym najmniejszego problemu, stawiano ją za wzór. Makijaż dopełnił całej reszty. No i szpilki, jak zawsze najwyższej jakości, tu nie oszczędzała, zresztą miała co wydawać. Ale ty jesteś piękna - prawiąc sobie komplement patrzyła na postać w lustrze zawieszonym na ścianie w holu, po czym wyszła z domu.

Jak zwykle obcinały ją spojrzenia głównie mężczyzn, szarych korporacyjnych szczurów, ale i ci zajmujące lepsze gabinety, zerkali, udając, że nie patrzą, kiedy jej oczy kierowały się w ich stronę. Zbywała to uśmiechem z charakterystycznym cichym parsknięciem. Jeśli kobiety obracały w jej kierunku oczy, emanował z nich podziw, ale na równi z zazdrością. Katarzyna pewnym krokiem zmierzała do gabinetu, a stawiając torbę Tommy'ego Hilfigera, dzisiaj klasyczną czarną, na połyskującym surowym blacie, symbolicznie rozpoczęła dzień pracy.

- Pani Katarzyno, dyrektor panią prosi - zakomunikowała sekretarka, uchylając szklane drzwi gabinetu, zanim szefowa zdążyła usiąść.

Liderka poczuła lekki niepokój. Zawsze tak miała, kiedy przełożeni wzywali ją do siebie. W korporacji nigdy nic nie było pewne, tym bardziej pozycja pracownika, nawet najbardziej wydajnego. Ona należała właśnie do tej grupy, ale zawsze czuła na plecach oddechy kretów, chcących wspiąć się wyżej na jej plecach.

Wracając do swojego gabinetu, ukrywała zadowolenie, chociaż szefostwo trochę panikowało za sprawą powstałego problemu. Jedna ze współpracujących firm, na tyle ważna, że niektórzy bali się o posady, w razie gdyby ta współpraca się urwała, zgłosiła jakieś obiekcje. Ona nie prowadziła spraw tej firmy, ale to był właśnie argument szefów, by nowa osoba spojrzała na ten problem z innej perspektywy, a że Katarzyna miała już wyrobioną markę, była skuteczną i zaufaną przedstawicielką firmy, powierzono sprawę jej. Nie ukrywano przed nią, że naprawienie czyichś niedociągnięć w tej sprawie, przyspieszy jej awans, może nawet go zapewni. Ale nie to ją napawało entuzjazmem. Inni z pewnością by się stresowali powierzeniem trudnego zadania, na tym poziomie współpracy, każda sprawa nie była łatwa. Pogodę ducha zapewniło jej jednak to, że znała wysoko postawioną osobę w zarządzie przedsiębiorstwa, którego dotyczył zgrzyt.

- Powiem ci wszystko, ale pozwól mi go tam włożyć, proszę! - klęczący przed nią mężczyzna zdawał się drżeć od buzującej w nim chuci.

- Wiesz, że to tak nie działa... - urwała tłumaczenie mu, że takie zachowanie jej nie rusza - Nie! - podniosła głos - nie zasłużyłeś.

- Proszę moja Pani, błagam! - patrzył w podłogę, chociaż stała przed nim, jego zdaniem, najseksowniejsza kobieta na świecie.

Katarzyna wiedziała, jak podejść Huberta, wiedziała co go kręci, bo miała z nim kiedyś do czynienia, i to nie raz. Patrząc na niego, nie można było wysnuć jakichś szczególnych wniosków. Mężczyzna koło pięćdziesiątki, dość przystojny, przeciętnej budowy ciała, typowy gryzipiórek. Jakby to powiedzieć, kiedyś należeli do jednego kręgu ludzi o podobnych zainteresowaniach, a ściślej rzecz ujmując, po przeciwnych jego stronach. Ona dominowała, a on był jej podnóżkiem, śmieciem. Mieli po prostu wspólne epizody w dość odległej przeszłości. Ona wtedy tak dorabiała do niedużej pensji, a on, ustawiony dzięki bogatym rodzicom, ekscentryk, nie liczył się z pieniędzmi, podobnie jak ona teraz. Prezentował się jak każdy korpoludek - elegancki, wygadany, przystojny, ale upodobania seksualne miał miał zupełnie inne. Ona czasem odgrywała Panią - Sukę, a on jęczał z rozkoszy, kiedy choć pozwoliła mu się dotknąć. Pończochy były nieodzownym elementem zabawy, miał na tym punkcie świra. Lubiła takich klientów, bo nie miała z nimi wiele pracy. Suką potrafiła być nawet na co dzień, a umiejętne dozowanie emocji i wyuczone dialogi oraz pewność siebie, stworzyły postać pożądaną w jej ówczesnym świecie rozrywki. Zaczynając, traktowała to jak rozrywkę, a stało się niezłym źródłem dochodów, okazywało się, że nie dodatkowym, a głównym.

Stała teraz dumnie przed pokornym sługą, celowo zakrywając cipkę dłonią. Pończochy opinały jej smukłe uda, a naprężone paski sięgały do zaczepów skórzanego gorsetu. Miała jeszcze na sobie niebieską koszulę w cienkie paseczki, której dolna krawędź była schowana pod gorsetem. Hubert nie przepadał za golizną. Lubił połączenie bawełny i skóry w tym zestawieniu, przynajmniej kiedyś. Nieśmiało łypną na nią, odpowiedziała mu aktorskim chłodnym spojrzeniem.

- To - rozchyliła uda - masz na zachętę - zrobiła to tylko na ułamek sekundy tak, by miał świadomość, że miał szansę, ale nie zobaczył pięknego, całkowicie wydepilowanego krocza Pani. - A teraz przynieś mi herbatę - udała rozkapryszoną damulkę, usiadła na sofie w kolorowe kwieciste motywy.

Po chwili trzymała w dłoni spodek z filiżanką i upijała łyczek po łyczku, ostentacyjnie odstawiając ją na malutki talerzyk, cicho o niego uderzając.

- Smaczna, możesz odebrać nagrodę - wystawiła mu nogę okrytą czarnym nylonem. Wiedział, że może ją teraz całować, robił to dopóki nie usłyszał stanowcze "dość!"

Przywołała go bliżej siebie, usiadła wyprostowana, rozstawiając uda w geście otwartości. Pozwalała mu patrzeć na pofałdowaną kobiecą dolinę, poprzecinaną bruzdami sromu. Dostrzegała pragnienie w jego oczach, ale też wiedziała, że jeśli zbyt łatwo przyjdzie mu ją zdobyć, ta cała maskarada, nie przyniesie Hubertowi satysfakcji.

- Podejdź bliżej - nakazała chłodnym tonem - bardzo blisko - spojrzeniem kontrolowała zmniejszającą się odległość między głową, a kroczem. - Wystarczy! - przystopowała posłusznego mężczyznę, czując szarpany oddech na muszelce. - Trzymaj to! - zarządziła i podała mu filiżankę postawioną na spodku, zajęła mu dłonie.

Najwolniej jak mogła sunęła dłońmi od kolan w kierunku dziurki przynoszącej mężczyznom rozkosz, a uległy czarowi Hubert, swoim niebywale podnieconym wzrokiem, zdawało się, że popychał je ku kroczu, jakby to on miał w głowie wbudowany kontroler. Jednak kobieta zatrzymała się na dłużej w okolicy opinających uda pasów zdobionych finezyjnymi motywami. Właśnie miała przekroczyć granicę i zamienić teren z nylonu na równie gładką i opaloną skórę.

- Nic nie mów! - uprzedziła go, bo widziała, że chce coś powiedzieć.

Dłonie same ruszyły ku prezentującej się dumnie różyczce. Po chwili leniwie bawiła się wargami sromowymi, świadoma pragnienia, jakie buzuje w klęczącym przy niej mężczyźnie.

- To jest ten moment. Wiesz, co chcę wiedzieć - powiedziała sucho, jakby to było jej obojętne. - Nagroda już czeka, ale - tu zakryła dłonią cipkę, co przyprawiło kompana o grymas niezadowolenia powstały na twarzy - nie musisz jej wcale dostać - drażniła się z nim, rozchylając palce tak, by odsłonić tylko rąbek tajemnicy, dokuczała jego skrajnie wyczulonym zmysłom.

Katarzyna po tym prywatnym w służbie firmy spotkaniu, wiedziała już wszystko o czym powinna. Awans miała w kieszeni, problemu nie było, przynajmniej był rozpoznany - myślała dumnie o rozwiązaniu, które wystarczyło teraz wprowadzić, a wszyscy będą zadowoleni, jej szefostwo szczególnie. Hubert okazał się skarbnicą informacji. Czego to dewiant nie zrobi dla chwili upragnionej rozkoszy. Oczywiście, że go w siebie wpuściła, wszedł w nią i korzystał z najwyższej nagrody najwyżej pięć minut. Był tak podniecony, że nawet delektując się jej ciałem, skończył bardzo szybko. Z drugiej strony, Hubert miał w tej zabawie zupełnie inne priorytety, sam seks nie był najważniejszy, po części to rozumiała. Zabawą nazywałaby to ona, on upragnionym światem. Już wiele miesięcy nie brała udziału w podobnej sesji. Tym razem zrobiła to za darmo, pozyskane informacje były cenniejsze.

Następnego wieczoru to jej sprawiano przyjemność, ale taką prawdziwą. Co prawda zarządzała opłaconym kochankiem, ale tej nocy chciała tylko brać, relaksować się. Przekładała ciało, wyginała je dość śmiało, a facet tylko pakował w cipkę spory okaz i musiała przyznać, robił to wytrwale. Momentami partner ją wręcz grzmocił, ale własnie wtedy czuła niebywałą euforię, na którą liczyła. Właśnie to lubiła w takim seksie. Mogła robić wszystko, na co miała ochotę, nieskrępowana oceną mężczyzny, po którym za chwilę nie będzie w jej życiu śladu. W sumie zabawił u niej niecałe dwie godziny. Katarzyna po jego wyjściu, włączyła telewizor i zagłębiła się w akcję film, jakby wróciła z przerwy na reklamy. Kąpiel zostawiła na później.


- Dawno cię nie widziałem, zaniedbujesz mnie - narzekał stojący przy niej mężczyzna.

- Przepraszam. - Jej słowa zabrzmiały szczerze, jak wyznanie pełnej skruchy dziewczynki.

Tym razem role były odwrócone, mężczyzna dominował, ale dzisiaj nie była tu dla przyjemności, chciała się tylko przypomnieć Henrykowi, bardzo ważnej osobie. Siedziała na krześle, na środku ekskluzywnie urządzonego salonu naga i związana. Nie tylko w filmach to bogaci mają właśnie takie preferencje erotyczne, w życiu też tak było. To rozrywka zarezerwowana głównie dla snobów, którzy już nie wiedzą, co zrobić z pieniędzmi. Tak początkowo myślała, ale było trochę inaczej. Henryk uświadomił ją w tym względzie, to on ją kiedyś wprowadził w ten świat i pokazał, jak duże pieniądze może zarobić. Jako uległa, zarobiła krocie, pracowała tylko z elitami, doceniano jej talent. Ale chcąc realnie dominować, rządzić, nie w czasie inscenizowanych, ustawionych spotkań, trzeba było już posiadać gruby portfel i nie lada opinię, przynajmniej w Klubie Henryka. Nawet dzisiaj nie zaprosił jej do piwnicy, po ponad dwuletniej przerwie w ich znajomości, musiała na to zasłużyć.

Wracała taksówką do domu. Wiedziała, że prowadzenie samochodu po takich doświadczeniach będzie ryzykowne, w sumie, nie wiedziała, czego może się spodziewać, Henryk zawsze był zagadką, nawet kiedy zdawało się, że go rozgryzła, on potrafił zmienić twarz. Skojarzyła to z tytułem bestselerowej książki i ponoć świetnego filmu, coś musiało w tym być. Nikt nie pozna wszystkich masek takich ludzi jak on, na pewno miał ich więcej niż pięćdziesiąt. Na wspomnienie kutasa wpychanego do gardła na siłę, czuła odruch wymiotny, jak wtedy siedząc na krześle w salonie. Ruchał jej przełyk, nie robiąc sobie nic z jej agonicznych zachowań. Jedyne co ją wtedy pocieszało to pewność, że on jest doświadczony i zna granice, na pewno jej graniczne punkty. Mieszanka dominacji, sadyzmu i krępowania ciała, przypomniały jej dawne czasy. Czuła się okropnie, będąc poniewieraną jak szmata, ale zarazem wyzbywając się dumy, godności, dawało jej to pewnego rodzaju poczucie wolności, pomimo tego, że o niczym nie decydowała. Tego typu doświadczenia wzbogacają wnętrze człowieka i ktokolwiek mówiłby jej inaczej, ona wiedziała swoje. Jej życie było dzięki temu barwne i różnorodne niczym artystyczny kolaż.

- To z czym do mnie przyszłaś? - spytał spokojnym tonem, patrząc na jej wymęczoną twarz. Więzy już opuściły związane kończyny i leżały na podłodze przy stylowej sofie. Poniewierał nią, ale wiedziała przecież, że tak będzie.

Katarzyna potrzebowała chwili na dojście do siebie. Poszarpane włosy próbowała doprowadzić chociaż do jako takiego ładu, rozcierając zaczerwienione miejsca, ślady po więzach. Wypluwała ukradkiem resztki spermy, wycierając z niej usta i podbródek wcześniej przygotowanym śnieżnobiałym ręcznikiem. Tylko Henryk miał ten przywilej i mógł zalać jej usta nasieniem, nikomu innemu, nigdy, na to nie pozwalała. Wiedział o tym, i to doceniał, a to już było coś. Pośladki piekły od siarczystych klapsów, które co chwilę spadały na falujący w trakcie seksu tyłeczek. Walił ją ostro, a plaśnięcia dłonią nie odróżniały się prawie od odgłosów zderzający się ciał, tyle że bolały. Zaaplikował kilkanaście uderzeń, kilka za mocno, ale już było po wszystkim. Kiedy skrępował ramiona, związując je z nogami, by leżała przed nim posłusznie rozwarta, a później pieprzył ją ostro, miała już dość. Wiedziała też, jak zakończy. Momentami krztusiła się spermą dopychaną twardym jak skała penisem, wręcz w niej tonęła.

- To dowiem się wreszcie, skąd prośba o spotkanie? - znowu zachowywał się obojętnie, jakby nie czekał na odpowiedź.

Katarzyna wiedziała, że jak teraz nie odpowie, on już nie zada podobnego pytania. Streściła mu sprawę, która zmusiła ją do przeżycia ruchania, jakiego nie zaznała od lat.


Marlena nie była zadowolona, kiedy wraz z Katarzyną wchodziły do ekskluzywnego sklepu na głównej ulicy handlowej. Same znane marki, a od samego wejścia do sklepu czuło się, że to nie jest sklep dla większości ludzi żyjących w tym kraju. Ale udawała panią na wysokich obcasach, czuła się pewniej, bo wszelkie stresujące ją zachowania, przejęła szefowa. Pierwszym, które chciała uniknąć, było pozbycie się sztucznie uśmiechniętej doradczyni. Wygląd modelki i tak samo nieszczere uśmiechy, jak zachowania "wieszaków" w walce z konkurentkami o kontrakty ze znanymi domami mody.

- Dziękujemy! - machnięciem dłoni odgoniła sprzedawczynię, dając znać, że nie potrzebują pomocy. Marlena odetchnęła. Nigdy nie lubiła tych scen zaraz po wejściu do sklepu. "W czym pomóc? Czy mogę pomóc? Czego Pani szuka?" - zawsze czuła się wtedy, jakby dany sklep był dla niej zbyt wysokich lotów. Na szczęście mentorka ucięła ten problem szybko i sprawnie. Kobieta odeszła z przemiłym uśmiechem na ustach.

- Nie lubię tych pseudo doradczyń stylu - wyraziła swoje zdanie. - Widzę, że ty też... - Przez chwilę prowadziły kurtuazyjną rozmowę, choć to głównie szefowa mówiła, czuła się w tym sklepie naturalnie. - Pamiętaj! To klient rządzi. Nie chcesz, by ci przeszkadzały, oddalasz je machnięciem ręki, a one i tak będą się uśmiechać. Sama widziałaś.

Szybko znalazły się w dziale z bielizną. Cyferki na metkach poraziły pracownicę, choć dotykając delikatnych koronek uznała, że były warte każdej ceny.

- Przymierzysz to - wskazała jej body - to - dotknęła palcem kompozycje założoną na manekina w kolorze ludzkiej skóry - i jeszcze te dwa gorsety. Majtki dobierzemy później - wymieniała, niczym zmanierowana gwiazda Hollywoodu. - Zawołaj tę raszplę - okazała pogardę dla ekspedientki, która jeszcze nie została poproszona o pomoc, a już pędziła do nich, udając, że nie śledziła klientek.

Marlenie, zachowanie przyjaciółki kojarzyło się z wyniosłą postacią graną przez Meryl Streep - Mirandę Priestly w "Diabeł ubiera się u Prady". Aktorka nie bez przyczyny dostała za tę rolę Złoty Glob i wiele innych nagród, ale o tej Marlena wiedziała, reszty nie pamiętała. Uwielbiała ten film. Sama liczyła, że zrobi karierę w korporacji niczym główna bohaterka Andy. Kaśka wskazywała ciuszki tonem, nawet nie oczekującym potwierdzenia słuszności jej wyboru, a tego wymagającym, -prawdziwa Miranda. Nie było tu mowy o jakiejkolwiek dyskusji. Żadnego z wybranych kompletów, pracownica nie wybrałaby sama, nawet by ją nie zainteresowały. Szczególnie dziwił ją pomysł zakupu wyglądającego na sportowy model bielizny Calvina Kleina, ale nie dyskutowała z wyborem Katarzyny.

- To prezent. Nawet nic nie mów - uprzedziła wyrywającą się do mówienia przyjaciółkę. - Następne kupisz sobie już sama, a zapewniam cię, że tak będzie. W piątek jesteś z tym u mnie - zarządziła, wręczając jej ekskluzywne torby z zakupami, po czym skierowały się w stronę zaparkowanego trzysta metrów dalej samochodu. Obcasy stukały o granitowe płyty chodnika, a kobiety szły dumnie obok siebie, niczym celebrytki.

Marlena czuła się jak szpieg, który ukrywa prawdziwą tożsamość. Nie miała odwagi przynieść zakupów do domu, mąż zaraz by dostał białej gorączki,gdyby zauważył, co jest w torbach. Długo zastanawiała się, gdzie przechować fatałaszki, ale problem rozwiązał się sam - zostały w bagażniku jej samochodu, tylko ona nim jeździła. Chociaż w czwartkowe popołudnie miała sporego pietra, kiedy padło "pojedziemy twoim", kiedy planowali z Kamilem wyjść do kina. Dominika miała być nieopodal galerii handlowej na urodzinach w jakimś parku zabaw. Szybko zarezerwowali bilety i wykorzystali efektywnie czas, rzadko kiedy mieli możliwość urwania się z domu sami. Na szczęście nie robili zakupów i nie musieli pakować ich do bagażnika. Te drobne, spożywcze, Marlena wstawiła na tylne siedzenie. Musiała przyznać, że serce waliło jej jak młotem za każdym razem, kiedy zbliżali się do jej fiata.


Pełny makijaż na twarzy witającej ją gospodyni zdradził Marlenie, że dzisiejsza domówka będzie szalona. Dzisiaj nie żałowała, że nie wpadną do klubu potańczyć, od rana chodziła podekscytowana, tą częścią spotkania, która zwykle zaczynała się w domu przyjaciółki po powrocie z dyskoteki. Była wyposzczona, a myśl o delikatnych strzępkach kobiecości koleżanki, zasysanych ustami, nie dawała jej spokoju. Jadąc taksówką, nieustannie myślała o ślicznym kroczu przyjaciółki. Podobało jej się to przewiercające ją uczucie, kiedy pragnęła cipki, a ta choć była na wyciągnięcie języka, była zarazem tak odległa, jak decydowała o tym Katarzyna. To nie był szybki, rutynowy seks z mężem. Dla niej była to ekstraklasa seksualnych doznań.

Marlena klęczała na podłodze, tym razem była tylko w skąpych majteczkach. Ręce miała skrępowane apaszką, ale węzeł był tak solidny, że nie wyczuwała nawet milimetra luzu, ale nie sprawiało jej to bólu. Musiała przyznać, że był to bardzo ciekawy zabieg. Już kiedyś myślała o tym z mężem, nawet ze dwa razy skorzystali z takiej formy łóżkowych zabaw, ale to było dawno. Zabawa trwała już dobry kwadrans, Uległa pragnęła już pieścić smaczną cipkę Pani, tym bardziej, że ta już kilka razy pozwoliła jej liznąć to i owo w nagrodę, na ustach wciąż czuła soczki po ostatniej gratyfikacji. Katarzyna widziała mętne, pełne podniecenia spojrzenia, czuła, że przyjaciółka jest już u kresu wytrzymałości, i dobrze.

Położyła przed nią poduszkę, ta nie wiedziała, o co chodzi.

- Kładź się!

Posłusznie wykonała polecenie, czuła jak majteczki się napinają i wpijają w srom. Pani stanęła za nią i odchyliła delikatną koronkę na bok. Połyskujące śluzem wargi sromu, zachwyciłyby teraz każdego, kto spojrzałby w bezkształtne ułożenie bruzd muszelki. Rozszedł się głośny pomruk. To Kaśka rozsmarowywała soczki po całym kroczu, nie omijając cudownie ciasnego słoneczka. Marlena nie była głupia, była już pewna, że odbyt będzie dzisiaj miał odwiedziny. Po chwili poczuła chłodny obiekt ocierający się o pomarszczoną okolicę zwieracza. Bez słów pomogła towarzyszce zabaw, próbując rozluźnić napięty mięsień. Po chwili korek analny znalazł się w miejscu przeznaczenia.

- Przyjemnie? - zapytała szczerze zainteresowana odpowiedzią Kaśka.

- O tak, moja Pani - powiedziała cicho mrucząc, chowając twarz w poduszce, by eksperymentatorka nie dostrzega zabawnej miny podwładnej. Dla niej nie tyle było to przyjemne, co zabawne.

- To teraz nagroda - powiedziała jakby to, co miało nastąpić, dla niej miało nie być miłe.

Gospodyni usiadła na sofie, rozwarła uda i czekała na kochankę. Kiedy Marlena zatraciła się w kroczu szefowej, ta wciąż biła się z myślami, czy warto inwestować w przyjaciółkę czas i energię.

Tej nocy prowadziły wielogodzinną rozmowę, bardzo poważną. To była trudna decyzja dla obu kobiet. Obie mogły zyskać, ale stracić mogła tylko Katarzyna. Twarz, reputację, szacunek, to wszystko mogło zaprzepaścić, jeśli Marlena okazałby się osobą z mniejszym potencjałem, niż widziała w niej Kaśka. Teraz gospodyni występowała w roli mentorki - mistrzyni. Ku jej zdziwieniu, szczegółowych pytań nie było zbyt wiele, a przyjaciółka zdawała się być żywo zainteresowana złożoną propozycją.

- Po co kupiłaś ten sportowy komplet Kleina? - przełamała poważny temat dyskusji.

- Dowiesz się w swoim czasie - odparła sucho, wciąż o czymś myśląc.

- Kiedy? - spojrzała na szykującą się do odpowiedzi i ją wyprzedziła - Wiem, w swoim czasie. - Jest jeszcze wcześnie, co teraz? - napotkała poważną, zamyśloną minę Katarzyny, poczuła niepokój.

- To zależy - zrobiła pauzę oznajmiającą jej, że sprawa jest poważna - od ciebie - spojrzała prosto w jej oczy, bardzo głęboko, wręcz demonicznie.

- Od czego? Słucham - wykazała zainteresowanie tematem, nie zdradzając cienia obaw.

- Od ciebie i twojej chęci zmiany życia... - tu chciała użyć słów "na lepsze", ale nie mogła ją wprowadzać w błąd, to miała sama ocenić, znalazła właściwe - na inne niż masz teraz.

Marlena w trakcie wcześniejszej dysputy, już wiedziała, że chciałaby poznać to życie, była ciekawa i ośmielona tym, że przyjaciółka będzie nad nią czuwać. Poczuła chęć odkrywania swojej natury, niczym średniowieczni śmiali żeglarze, pragnęli pływać w najodleglejsze rejsy, a szczególnie te w nieznane. Kiwnęła nieśmiało na znak potwierdzenia, że w to wchodzi.

- Na prawdę chcesz zmienić postrzeganie świata? Nie będzie łatwo się wycofać - upewniała się, że koleżanka traktuje to poważnie.

- Tak - gesty na twarzy Marleny to potwierdzały.

- A Kamil? - Ten argument liderka zostawiła na sam koniec.

- Nie musi wszystkiego wiedzieć, nie? - spojrzała badawczo na Katarzynę, jakby bała się tego, co sobie o niej pomyśli.

Zuch dziewczyna - pochwaliła ją w myślach, szczęśliwa z dokonanego wyboru. Teraz mogła przejść do kolejnego poziomu wtajemniczenia. Ta noc dopiero się dla Marleny zaczynała. Katarzyna sięgnęła po telefon, powiedziała kilka słów i elegancko odłożyła go na półkę.

- Ufasz mi?

- Tak - padła błyskawiczna odpowiedź.

- Idź, weź prysznic i załóż to nowe body...

Padło jeszcze kilka instrukcji, a zaciekawiona mina i posłuszne zachowanie się Marleny, upewniały mentorkę, że jej pozycja w Klubie poszybuje baaardzo wysoko. Dzisiejszej nocy wiele się o niej dowie.

Nauka szła pełną parą. Marlena jakby w ogóle się nie krępowała obecnością Pawła, nowej osoby w ich towarzystwie. Wynajęty mężczyzna miał najwyżej trzydzieści lat, był dobrze zbudowany, a na prawym ramieniu miał tatuaż z nordyckimi motywami. Osobowość była w tych warunkach najmniej istotna, ale wyraz twarzy zdradzał, że nie jest źle. Najważniejsze, że był bardzo męski już na pierwszy rzut oka. Prawdziwie ufała przyjaciółce, która nadal nie wierzyła, że taka niepozorna kobieta, potrafi się tak mocno zmienić, szczególnie w sferze seksualnych dewiacji.

To miało być wprowadzenie do tego, czego mogła się spodziewać, a także test, który zdała już na samym początku, kiedy wynajęty w agencji mężczyzna, stanął przed Marleną, a Kaśka podała komendę "zrób mu laskę". Marlena momentalnie przykucnęła i jakby robiła to zawodowo, rozpięła spodnie i wpakowała jeszcze miękką faję w gardło. Po chwili prężyła się przed jej twarzą twarda maczuga, a wyraźnie wypukłe żyły, zdradzały ekstremalne podniecenie mężczyzny.

- Teraz jądra, zajmij się tylko nimi!

Posłuszna szybko wypuściła prącie z ust i zaczęła lizać mosznę faceta, a po chwili chowała w gardle jądra, na zmianę jedno i drugie. Nie ważne, że nigdy nie pieściła w ten sposób nikogo, wiele rzeczy ostatnio robiła intuicyjnie. Patrzyła przy tym, to na gospodynię, to na nieznajomego, próbując wywnioskować jak oceniają pieszczoty. Wzrok Marleny wydawał się być wręcz bezczelny i mówił do obserwującej ją przyjaciółki - "Niczym mnie nie zaskoczysz, dam radę". Katarzyna podeszła do faceta i szepnęła mu coś do ucha, kilka zdań, po czym odeszła i usiadła na sofie, patrzyła.

- Klęknij i wypnij mu ten zgrabny tyłek - zarządziła, a przyjaciółka znowu była posłuszna niczym grzeczna dziewczynka.

Klęczała oparta na przedramionach na twardej podłodze pokoju dziennego. Czuła jak mężczyzna osacza ją obecnością. Przykucnął nad jej tyłkiem niczym zawodnik sumo i po kilku udzielonych jej wskazówkach, przejechał żołędziem po jej mokrej szczelinie wciąż okrytej przesiąkniętą soczkami koronką czarnego body, w myślach westchnęła z rozkoszy, marzyła już o tym odkąd wpakowała w gardło prącie na przywitanie. Prześliznął się raz, drugi i trzeci, później kolejne. Była pewna, że koleżanka w ten sposób testuje determinację. Mimo to liczyła, że szybko wciśnie się w nią i załatwi sprawę, a tu wciąż był na zewnątrz, nawet nie dotykał cipki bezpośrednio.

- Nie ruszaj się! - Pani zabroniła jej tańczyć biodrami, które szukały końcówki penisa, by pomóc nakierować go na rozpaloną dziurkę.

Trudno było się Marlenie kontrolować, ale posłuszeństwo miała już zakodowane, powtarzała tę zasadę jak mantrę. Nie wierzyła, czuła, że za chwilę, za kutasa w pochwie, to mogłaby zabić. Jedyny bonus jaki teraz miała to, pozbycie się wżynającego w srom materiału. Katarzyna nakazała rozpiąć body i odkryć ociekającą śluzem cześć seksownego ciałka. Nawet po tej operacji, mężczyzna wciąż ślizgał się po sromie, teraz nawet częściej trącał łechtaczkę. Musiała to zrobić.

- Proszę, włóż go już! - wypowiedziała, chowając głowę w ramiona, czuła chłód podłogi i oddech odbijający się od gładkiej powierzchni drewna. Nie wierzyła, że o to prosi. Dostrzegła drgnięcie powieki obserwatorki.

Powtórzyła tak jeszcze dwa razy, zanim pochłonięta żądzą, użyła właściwego zwrotu, klucza. Katarzyna wcześniej szepcząc do ucha, jasno dała mężczyźnie do zrozumienia, że dopóki nie usłyszy z ust koleżanki określonego słowa, nie ma prawa zanurzyć kutasa w jej rozkosznym zakątku głębiej niż na centymetr, inaczej, jak to obrazowo opisała, "jaja mu urwie."

- Kurwa mać, błagam! - krzyknęła, kiedy nie była w stanie już dłużej wytrzymać.

Sekundę później przeszczęśliwy Paweł pchał biodra jak automat, a Marlena dyszała od rozkoszy oraz siły pchnięć. Tłok żigolaka, jakby wypychał z niej całe powietrze. Cycuszki szorowały podłogę, a jęki poddawanej testowi, zdawały się być głośniejsze i głośniejsze. Tutaj nie musiała się kontrolować, już dawno przestała to robić. Miała też gdzieś, co pomyśli o niej przyjaciółka.

- Chcę widzieć twoją rozkosz. Pokaż mi ją!

Katarzyna, nie chciała zdradzać nieznajomemu, jak bliskie więzi łączą ją z Marleną, choć już wiele razy miała ochotę dać się wylizać, jednak zrezygnowała z pomysłu. Ale i tak stanęła w pobliżu przyjaciółki i na siłę odciągnęła jej głowę od podłogi, na tyle mogła sobie pozwolić przy nieznajomym. Chwyciła za rozburzone, spocone włosy i fascynowała się widokiem. Wyraz twarzy koleżanki zdawał się być kwintesencją kobiecej ekstazy. Po chwili już tylko spoglądała na pochłoniętą emocjami, dobijaną do skórzanej sofy Marlenę, sama siedziała nieopodal.

Kiedy Paweł wyskoczył z cipki, klientka zażyczyła sobie zobaczyć spustu do gardła, to miała być ważna nauka dla przyjaciółki. Umordowana Marlena pławiła się w spermie, ale i tak miała wszystko gdzieś. Widziała dumną minę mentorki, sama siebie pochwaliła, że stanęła na wysokości zadania. Nigdy z takim zapałem ie obciągała Kamilowi, tym bardziej nigdy nie pozwoliłaby mu spuścić się w usta. Teraz połykając nieduże porcje nasienia, poczuła się zdzirą i co najgorsze, nie czuła się z tym źle.

Katarzyna pozwoliła pracownicy udać się na górę i wziąć kąpiel, wręcz to nakazała. Nie wierzyła w to, co widziała. Była pewna, że poddawana kolejnemu testowi Marlena, nie będzie się już uśmiechać. Ale kiedy widziała język umazany spermą i znikając w gardle ejakulat, musiała przyznać, że była twardą zawodniczką. Ona jasno zapowiedziała, że Paweł jeszcze zostanie na jakiś czas, co oznaczało, że teraz Pani skorzysta z usług przystojniaka. To co się działo na dole, nie mieściło się w głowie wielokrotnie szczytującej wcześniej uczennicy. Słyszała najdziwniejsze odgłosy erotycznych uniesień. Po wyjątkowo głośnym jęku, kilku minutach ciszy, Kaśka weszła do sypialni z błogim uśmiechem.

- Seks jest czymś wspaniałym - oznajmiła.

- Seks, czy rżnięcie? - Marlena zadała trafne pytanie, ale tylko ona usłyszała je w swoich myślach. Była przekonana, że to co ten mężczyzna robił z nią wcześniej, było już szczytem zwierzęcych instynktów, ale zabawy z Katarzyną niewątpliwie je przebiły.


Marlena długo jeszcze rozmyślała nad piątkowymi wydarzeniami, dostrzegała, że niebezpiecznie przesuwa granice dalej i dalej, a tak naprawdę już dawno w wielu miejscach je przekroczyła . Była zdecydowanie inną kobietą i...czuła się z tym dobrze. Jednego też była pewna. Po tym jak wynajęty Paweł ją pieprzył i zapewnił kilka orgazmów, wiedziała, że nie może być lesbijką, a już się o to martwiła. Czując szorującego w jej waginie potwora, błagała by robił to jeszcze i jeszcze. Pierwszy raz w życiu o to błagała. Nikt, nigdy jej tak nie przeleciał, nie dając jej przy tym ani grama swobody. Facet trzymał tylko w mocnym uścisku dłoni wypięty tyłek, a ona leżąc resztą ciała na podłodze, nie mogła zrobić tego już bardziej, chociaż chciała. Kilka minut wbijał się w nią w zmasowanym ataku, bo częstotliwość jego pchnięć była niczym serie z karabinu maszynowego. To nie był mój Kamil - pomyślała z wyrzutem - to zawodowiec, jakiś pieprzony czarodziej - wróciła tęsknie wspomnieniem do chwil, kiedy jej cipka ociekała sokami. Nawet nie myślała wtedy o zajęciu się Kaśką, chociaż czując jej aksamitne ciało, kiedy wsunęła się pod nią, trudno było się jej sprzeciwić i nie posłuchać wysyłanych do niej sygnałów. "Nie przy nim" - szepnęła jej do ucha, a chwilę po tym, tylko patrzyły sobie w oczy. Katarzyna podziwiała zmieniającą się mimikę pięknej twarzy przyjaciółki, podobały jej się wyjątkowe syknięcia i mimiczne gesty, jakby przeszywał ją ból, kiedy kutas Pawła wjeżdżał z impetem w tunel.

Marlena od kilku dni wróciła do dawnego życia. Była teraz typową matką Polką, sprzed doświadczeń. Weekend zapowiadał się zwyczajnie, bo Kamil musiał wyjechać, a one, dwie kobietki, mała i duża, zostały w domu. Marlena czuła się jak nieobecna na stanowisku pracy, może inaczej, jak w pracy, której nie lubi i się na niej nie zna. Wieloma sprawami, załatwianymi niedawno od ręki, nawet nie miała ochoty się zająć. Córkę odsyłała często do pokoju, by zajęła się sobą, ma przecież setki zabawek. Nocami nawet nie odczuwała braku męża, było jakby nie istniał. Nawet przyjemniej jej się kładło do łóżka, wiedząc, że nie będzie musiała szukać wymówki. Tak, od dawna się tylko zbliżali, bo nie byli ze sobą blisko. Marlenie życie zdawało się być wyjątkowo nudne, poza jego momentami. Kolejny raz była pewna, że chce poznać swoją mroczniejszą twarz. Twarz, nie maskę, bo takiej nie zakładała. Ona teraz taka była.

Pociągały ją też pieniądze, potrafiła liczyć. Mogła zarobić drugą pensję i to zajmując się tym tylko dorywczo, można powiedzieć incydentalnie. Katarzyna zobrazowała jej to wyraźnie, chociaż zaznaczała, że nie będzie to łatwy zarobek, nie będzie jak w romantycznych komediach. Zasugerowała też, by otworzyła osobne konto, bo nie każdy klient za tak wyjątkowe przeżycia płaci gotówką, czy fantami. Przemówiły przez nią próżność i zuchwałość. Miała dość normalnego życia. Szarzyzna otaczającego świata kuła ją w oczy i bolała. Potrzebowała czegoś więcej. Była gotowa poświęcić wiele, by dowiedzieć się, ile tak naprawdę ma twarzy.

Ten tekst odnotował 21,396 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.93/10 (49 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.