Kryzys tożsamości (VII) - Nie-zwyczajna przysługa

2 lutego 2019

Opowiadanie z serii:
Kryzys tożsamości

Szacowany czas lektury: 1 godz 41 min

Historia dwóch przyjaciółek ruszyła dalej. Nie sposób było zakończyć ten cykl, a to za sprawą pewnej czytelniczki, która spowodowała, że zacząłem myśleć o tym, co działoby się w świecie Katarzyny i Marleny po Epilogu. Nie dało się nie napisać kontynuacji :) Miłego czytania.

- Opowiesz mi później, jak było? - uśmiechnął się do wychodzącej z mieszkania żony Kamil.

- Przecież wiesz, że nie - odpowiedziała, jakby się z nim drocząc. Za każdym razem kiedy o to pytał, odpowiadała tak samo.

- Mnie możesz, przecież... - nie zdążył dokończyć, bo mu weszła w słowo.

- Nie mogę - zrobiła pauzę - i nie chcę - zaśmiała się. - To tajemnica Klubu i... moja również. Umawialiśmy się - przypominała mu kolejny już raz.

Dziwiła się, że mąż chciałby znać pikantne szczegóły tego, co wyczyniają z nią napaleni klubowicze, od których kutasów jej cipka aż trzeszczy, a anus czerwienieje niczym rozżarzony metalowy krążek wrzucony przez kowala do paleniska w kuźni. Czasem czuła się właśnie jak tworzywo, które kształtuje siła prymitywnych rzemieślników - dewiantów. Co miała mu opowiedzieć? Że co chwilę ktoś zalewa jej twarz, usta spermą, a ona łyka nasienie jak najsmaczniejszy nektar? To chce usłyszeć? Że w czasie ostatniej godziny jej łóżko trzeszczy nieustannie? To mu w czymś pomoże? Już nie raz, dławiąc się ejakulatem, miała ochotę zwymiotować, ale trzymała fason, była profesjonalna, wytrwała. Przecież on wie, co ci niekiedy zwyrodniali samce wyczyniają w Sali Głównej. Wielokrotnie usprawiedliwiała swoje milczenie, była lojalną członkinią Klubu.

Wyszła z budynku, ubrana jak dobrze sytuowana paniusia, wybierająca się na zakupy do galerii handlowej, z torebką Gucci zawieszoną na ugiętym ramieniu. Dookoła rozchodziły się stuknięcia o płyty chodnika obcasów czarnych drogich szpilek, a ona pewnym krokiem zmierzała do stojącej nieopodal zamówionej taksówki. Wsiadając do środka, przykładnie złączyła nogi i wygładziła powierzchnię materiału czarnej spódniczki z Bershki, poprawiła też drogi wisior Tous Twist Gold, wykonany z osiemnastokaratowego złota, masy perłowej i topazów - niedawny prezent zadowolonego klienta, która to ozdoba kontrastowała na tle czarnego cienkiego golfu. Zapach świeżo nałożonych perfum Diora Poison, zmusił kierowcę do obrócenia głowy w stronę pasażerki. Czy powodem były trudne do zdefiniowania nuty zapachowe, a może właśnie wyczuwalne akordy mięsistej śliwy i słodkich woali dymu, a szczególnie nuty kojarzącej się ze szpitalną uryną? Kto wie? Marlena wybrała ten zapach z jednej prostej przyczyny - perfumy miały charakterystyczny zwierzęcy wydźwięk, a ona przecież zmierzała do miejsca, gdzie zaślepionych chucią bestii będzie całe stado.

Dziwiła się. Nie. Ona nie rozumiała Kamila i jego zgody na to, co ona czasem robiła. Może i ją to kręciło, to całe konspiracyjne zamieszanie, pogodne bankiety, a później przebieranki i ostre rżnięcie w piwnicy. Nadal jednak nie była w stanie pojąć punktu widzenia męża, który z pogodnym uśmiechem pozwalał jej wychodzić z mieszkania w dobrze znanym im celu. Początkowo sądziła, że nie powinni ograniczać swoich wolności, a co za tym szło, realizacji niepopularnych pragnień. Ale teraz, kiedy minęło już prawie półtora roku od doskonale przygotowanej intrygi Katarzyny i wyjawieniu sekretnego drugiego życia małżonków, Marlena oczekiwała tylko chwili, w której Kamil zakaże jej tego typu praktyk. Sam jego sprzeciw byłby jasnym sygnałem, że on chce ją tylko dla siebie i dla niej sam zrezygnowałby z udziału w seksualnych schadzkach. Przecież teraz mieli siebie, mogli się zabawiać, jak lubią. No i wciąż włączać w seks Katarzynę. Marlena udawała, że robi to tylko dla partnera. Sama uwielbiała smak przyjaciółki, niesamowicie czułe pieszczoty kobiecych ust i rąk. Kutas Kamila często zdawał się być tylko dodatkiem.

Szykowała się do przedstawienia i myślała o mężu, którego już chyba nie kochała, chociaż próbowała odnaleźć w sobie siłę, która przyciągnie wspomnienia miłych chwil i pogodnych uczuć. Nie było ich teraz zbyt wiele, zdecydowanie więcej było wyrzutów i pretensji. Naciągała właśnie drugą pończochę, kiedy do sali wszedł John - tak wszyscy na niego mówili, bo podobny był trochę do Jon'a Bon Jovi.

- Żadnych majtek, gorsetów i masek! Wszystkie macie dziś wystąpić tylko w pończochach! - oznajmił niczym spiker na zawodach sportowych. - Przygotujcie cipki i dupeczki. Dziś będzie ostro! - zaśmiał się szelmowsko, ale sympatycznie, zacierając przy tym dłonie. Zawsze tak motywował uległe, które przygotowywały się do orgii.

Panie komentowały przez chwilę opieszałość Johna, bo już każda z pięciu kobiet była prawie kompletnie przygotowana. Zrobiło się gwarno, ale zarazem wesoło, bo większość uczestniczek już się znało. Szybko spełniły oczekiwania członków klubu. Marlena opuszczając pokój pełniący funkcję przebieralni, widziała jak jej koleżanki w wymownym geście przymykają powieki, jakby szły na stracenie. Brakowało jeszcze tylko uczynienia znaku krzyża dłonią, ale wszystkie chciały wyglądać na niewzruszone tym, co miało je spotkać za stalowymi drzwiami Komnaty.

Marleną wciąż ktoś potrząsał. Nie to żeby czuła dumę i satysfakcję, ale kiedy tylko, podczas ostatniej godziny, jeden facet skończył z nią zabawę, natychmiast zastępował go następny, a później kolejny i kolejny. Praktycznie nie miała tego wieczoru wytchnienia, tym bardziej, że w czasie głównego aktu w Sali Głównej, zdające się być opętane zwierzęcym popędem kreatury, jak często nazywała napalonych samców, przeorały jej otwory lepiej niż pług miękką ziemię. Kutasy czuła wszędzie, gdzie tylko dało się je wetknąć, a spermy połknęła chyba z ćwierć litra. Teraz leżała przywiązana na trzeszczącym metalowym łóżku w szerokim rozkroku, a mężczyzna po pięćdziesiątce dość śmiało ją dojeżdżał. Widziała już następnego czekającego do niej faceta, podtrzymującego gotowość do stosunku, i gotowego wetknąć pałę w opuszczony przez poprzednika otwór, jak tylko ten skończy. Tak też się stało, a zainteresowany uśmiechnął się radośnie, bo pięćdziesięciolatek pozostawił po sobie czyste podwórko. Kończąc, miał ochotę spuścić się na stopę Marleny i tak zrobił.

Następca był młodszy od poprzednika i dużo przystojniejszy. Marlena była wykończona, ale przyjemny widok zadbanego faceta, w dodatku przyjemnie pachnącego dobrymi perfumami, tu była pewna, że Hugo Bossa, rytmicznie wpychał się między jej uda. Sprężyny trzeszczały, rama łóżka skrzypiała, a on jak szybko zaczął, tak samo szybko poruszał pośladkami przez kolejnych kilka minut. Po prostu ją grzmocił. Tylko raz zrobił przerwę i wetknął jej pałę w usta, nakazując pozostawienie na członku sporej ilości śliny. Marlena bała się, że ogier wjedzie w jej wymęczone dzisiaj pomarszczone oczko, ale na szczęście penis wrócił do cipki. Po kolejnych kilkudziesięciu pchnięciach poczuła ciepłe krople nasienia na okolicy sromu, a sprawca galaretowatej powodzi, przystawił czerwoną żołądź do ust uległej. Marlena nie miała ani siły, ani ochoty ssać fiuta, była kompletnie wyruchana i wyczerpana, miała dość. Mimo to objęła krawędź marniejącej w oczach czerwonej główki wargami i powoli zlizywała ostatnie kropelki spermy, jakby były pierwszymi, na które jej usta niecierpliwie czekały. Właśnie dlatego klubowicze ją uwielbiali.

Marlena weszła do mieszkania. Konała ze zmęczenia, na szczęście była już wykąpana i odświeżona, a bankiet po piwnicznych zabawach był wyjątkowo sympatyczny. W dodatku nieprzyjemne wspomnienia, przyćmiewały myśli o podarunkach, które leżały gdzieś w torebce. Biżuteria nigdy jej się nie nudziła. Miała już niezłą kolekcję, której nie powstydziłyby się niektóre księżniczki, nawet królowe, a wciąż cieszyła się jak dziecko, kiedy wracała z kolejnymi precjozami. Nie miała siły się nimi teraz cieszyć, zostawiła to na kolejny dzień, choć myśl o jutrzejszych przymiarkach, już napawała ją radością.

Kamil na szczęście już spał. Nie lubiła, kiedy wypytywał ją o szczegóły, których i tak nigdy mu nie zdradzała. Kobieta w łazience zrzuciła z siebie ubranie i po chwili najostrożniej jak mogła, wsunęła się pod kołdrę. Teraz najszczęśliwszą myślą było to, że jutro jest sobota. Wreszcie się wyśpię - pomyślała, nakrywając kołdrą ciało aż po sam podbródek. Wizja porannego leniuchowania wprowadziła ją w bardzo przyjemny stan. Co lepsze, Kamil po orgii zawsze odpuszczał jej seks przynajmniej przez tydzień. Bardzo potrzebowała tego spokoju, na który jej pozwalał. Później odwdzięczała mu się z nawiązką.

Marlena właśnie zamykała drzwi mieszkania, kiedy usłyszała sympatyczne "dzień dobry". To sąsiadka z trzeciego piętra przywitała się i musiała mieć naprawdę dobry dzień, bo emanująca z niej radość, zdawała się przenikać ciało Marleny, niczym promienie gamma. Ciekawe czy tak by się uśmiechała, gdyby wiedziała, co kilka dni temu robiłam w piwnicy domu Henryka? - naigrywała się z nieświadomości kobiety. Gdyby znała moje upodobania, pewnie omijałaby mnie szerokim łukiem - podsumowała myśl.

Marlenę czasem zastanawiało ludzkie życie za zamkniętymi drzwiami. Tyle ciekawych rzeczy ludzie o sobie wzajemnie nie wiedzieli. Ona - żona, matka, dobrze sytuowana pani dyrektor, kobieta wyglądająca elegancko i pełna klasy, i jej dziwne upodobania, gdzie oddaje ciało we władanie napalonym dewiantom, samej wpisując się w ten perwersyjny świat na własne życzenie. Czerpała korzyści z nierządu, przybierającego formę wyszukanych fanaberii i sprawiało jej to frajdę. Tak. Uwielbiała czasem się zeszmacić i nie było do tego lepszego miejsca niż Klub. Tam zapominała o wszystkim i o wszystkich, tam była wolna. Była ciałem, którym mogli dysponować uczestnicy orgii według uznania i zachcianek, a były one wszelakie. Pamiętała kilka charakterystycznych postaci z ostatniego spotkania w Sali Głównej. Przez chwilę wspominała.

Jeden z mężczyzn - starszy pan, koło sześćdziesiątki, kojarzył jej się z profesorkiem, wykładowcą, bo dobierał się do niej pełen szacunku i kurtuazji, a jedyną jego zachcianką było to, by mógł smagać jej pośladki klapsami, które i tak były nad wyraz lekkie. Ale jemu to wystarczało.

Drugi samiec, którego zapamiętała tylko z tego względu, że kojarzył jej się z najzwyklejszym szarym mężczyzną, takim co siedzi na kanapie i oglądając mecze, pije piwo lub taki, który po prostu mija ją w sklepie, a ona nawet nie zwraca na niego uwagi. O dziwo dał jej popalić. Marlena już nigdy w życiu nie oceni mężczyzny po samej sylwetce. Fizyczność uczestnika była na wskroś przeciętna. Brzuch wyraźnie się zaznaczał, nogi obrośnięte włosami, co mówiło o nim, że raczej jest typem glusia i raczej o siebie nie dbał. W każdym bądź razie mięśni na jego ciele nie dostrzegała zbyt wielu. Ale kiedy zaczął ją posuwać, zdawał się być wirtuozem seksualnych praktyk. Jego klapsy poczuła już wyraźnie, sprawiały jej ból. Kilka z nich, jak dla niej, było zbyt mocnych, w dodatku pałę miała jedną z większych tego wieczoru i co gorsze, wetknął ją w jej anusa z białą gorączka wyrysowaną na twarzy. Cierpiała, oj cierpiała za jego rządów.

Przy tych dwóch mężczyznach bawiła się w "zgaduj zgadulę" i próbowała stworzyć obraz ich codziennego życia, kiedy to byli mężami, ojcami, pracownikami. Jednak kiedy facet o sporym sprzęcie - Gluś, jak go nazwała w myślach, posuwał ją w tyłek, a dwóch innych napalonych klubowiczów dołączyło się do ich stanowiska - jeden wpakował kutasa w jej usta, drugi zaczął pocierać cipkę dłonią niczym zabawkę, przestała myśleć i przeniosła się w świat perwersji. Leżała na dębowym topornym stole z rękami przykutymi w nadgarstkach do twardego, szorstkiego blatu, a oni robili swoje, prowadząc erotyczne monologi, każdy mający dać im kolejne seksualne bodźce. Dla jednego była "jebaną dziwką", dla drugiego "ladacznicą", jeszcze inny tytułował ją "moja królowo". Po sesji z tą trójką, przestała rejestrować twarze i zdarzenia, którym poddawano jej ciało.

Tradycyjny finał, który nastąpił w centralnej części Sali był niczym scena z wizji podatnych na narkotyczne omamy ludzi. Ciała wiły się i splatały ze sobą w różnych kompilacjach. Czasem sama już nie rejestrowała, czyją pałę ssie i kto ją posuwa. Ból powodowany ściskaniem przez uczestników orgii jej pośladków, cycków i ud, przestał się liczyć i mieć jakiekolwiek znaczenie.

Raz nawet leżała na uległej pod którą mocno pracował jeden z uczestników, sama była w tym czasie penetrowana w tyłek, w dodatku obciągała pałę niezliczonej ilości facetów. Tuż przed końcem zabawy, jedna z dystyngowanych bogatych pań, przystawiła jej muszelkę do wylizania, co z ukrywaną radością czyniła, aż do momentu, w którym tubalny głos Mistrza zakończył orgię. Na szczęście Marlena widziała, jak uda kobiety drżały z rozkoszy, a mętny wzrok zapewniał ją, że sprawiła się na medal. Zresztą w podziękowaniu dostała prezent - złoty naszyjnik o grubych ogniwach i zawieszką Emporio Armani. Marlena nie mogła powiedzieć, że nie było to przyjemne zakończenie orgii.

W czasie ostatniej godziny, ta sama zadbana pani próbowała się dostać do ust Marleny, ale napaleni panowie nie dawali jej na to najmniejszych szans. A uległa niecierpliwie czekała na tę chwilę aż zanurzy język w nabrzmiałym sromie. Liczyła, że kobieta w końcu kucnie nad jej twarzą, ale niestety nie doczekała się tego ani jedna, ani druga. Przynajmniej do samego końca czasu wyczerpującej pod każdym względem ostatniej godziny, posuwał ją dość młody i przystojny mężczyzna.


- Jutro zaczyna się weekend. Umówić mamę? - uśmiechnął się ciepło.

Kamil dawał żonie do zrozumienia, że chętnie spędziłby z nią szaloną noc. Już wcześniej robił pewne podchody do tego, by spotkali się z Katarzyną, ale to wykluczał wyjazd prezeski na jakieś szkolenie, a może bardziej sponsorowaną przez potencjalnego kontrahenta wycieczkę do hotelu w górach z pełnym pakietem SPA.

- Chętnie - zaskoczyła męża tonem głosu, zdradzającym szczerą ochotę. Uznała, że po ciężkim tygodniu też i jej przyda się trochę relaksu.

- To dzwonię - rzucił podekscytowany, a po chwili uśmiechnął się do żony jasno dając do zrozumienia, że sprawa jest załatwiona.

To był ten czas, kiedy Marlena czekała na każdą chwile we dwoje. Wiele razy miała już wrażenie, że ich związek przeżywa kryzys, a erotyczne zabawy, jakby zapobiegają jego eskalacji. Spotkania z Katarzyną były wspaniałe i wyjątkowe, ale żona chciała też czasem mieć męża tylko dla siebie, tym bardziej, że w czasie orgii, Kamil wyraźnie skupiał uwagę na tej drugiej, a nie na pani swojego serca. Rozumiała to, choć czuła pewną zazdrość.

- Założysz coś fajnego? - zapytał figlarnie, zdradzając tym samym pewne oczekiwania.

- Nie inaczej - stwierdziła frywolnie, podsycając jego apetyt.

- Też coś przygotuję - oznajmił, próbując ją oswajać z myślą, że jutrzejszej nocy chce trochę poszaleć.

Marlena już po spojrzeniu i pewnych kluczowych słowach wiedziała, że Kamil będzie chciał dominować. Chyba nawet wolała taki scenariusz w ich łóżkowych spotkaniach. Jako domina, robiąc to z życiowym partnerem, podświadomie czuła się ograniczona, spięta, nie mogła być do końca sobą. Co innego w czasie występów z wynajmującymi ją osobami. Tam rządziła i władała parszywymi klientami, nie miała litości, nawet kiedy jęczeli i mruczeli z przyjemności, podniecenia czy bólu. A uległą była jeszcze lepszą. Wszystko zależało od obranej konwencji.

Dalsza rozmowa małżonków wyglądała jak lista życzeń, choć głównie mówił Kamil i to on ustalił cały scenariusz spotkania, przynajmniej jego ramy. Już kilka razy próbowali podobnych ról i wiedział, że Marlena szczerze lubi tę, którą dla niej wybrał.

Kamil wyszedł na korytarz i po minucie wszedł z powrotem do mieszkania. Teraz był mężczyzną z klasą, elegantem niczym filmowy agent 007. Czarny garnitur, biała koszula, czarny krawat i skórzane czarne rękawiczki, które założył przed drzwiami wejściowymi. Czerń zdobiła nie tylko garderobę. Dzisiaj drzemiący w jego wnętrzu mrok, przemawiał paraliżującym ofiarę spojrzeniem.

- Witaj Panie - cicho przywitała wchodzącego do przedpokoju, stojąca na baczność Marlena.

Stała jak służąca czekająca na polecenie, które stanowiło sens jej życia. Posłuszna, oddana, bezrefleksyjna osóbka. Głowę opuściła, a piękne oczy wwiercały się w ciemnobrązowy gres ułożony na podłodze. Stała tak piękna i zgrabna, a jej ciało zdobiło czarne body Savage X Fenty. Bielizna była mocno przezroczysta z mocnym wycięciem dekoltu, który schodził aż do tali, odsłaniając część jędrnych piersi. Na plecach rzucało się w oczy równie odważne wcięcie, którego delikatny materiał wisiał na cienkich ramiączkach, podobnych do szelek. Czarne wysokie szpilki lakierki i pończochy samonośne dopełniały obrazu. Już sam stukot obcasów powoli kroczącej uległej doprowadzał mężczyznę do szału.

Włosy miała spięte w koński ogon, pełny makijaż i nałożoną na usta wściekle czerwoną pomadkę.

Kamil niespodziewanie pochwycił opatuloną delikatną skórą rękawiczki dłonią za żuchwę służącej, tworząc z ust kobiety rybi dziobek.

- Długo tu stoisz i czekasz? - wycedził pytanie, jakby miał jej coś za złe.

- Tak Panie - odpowiedziała posłusznie.

- Dlaczego bezsensownie tracisz czas? - podniósł głos zdenerwowany. - Nie, nie obejdzie się bez nauczki - zapowiedział, nie dowierzając marnotrawieniu czasu. Zmienił nagle wyraz twarzy na pełen wściekłości i gniewu, choć słowa, zdawały się, być wypowiadane bardzo spokojnie, zachowywał się jak szaleniec. Sięgnął drugą dłonią do opinających uda i przechodzących na biodra krawędzie body, ścisnął je i uniósł, w taki sposób, że bielizna zaczęła wpijać się w srom. Syknęła. Bolało ją. Przestała myśleć o zapachu rękawiczek Wittchen wykonanych z jagnięcej skóry.

- Boli?

Nie odpowiedziała. Nie zrobiła nawet najmniejszego gestu, bo wiedziała już, że cokolwiek by nie zrobiła, on znajdzie pretekst, by zareagować podobnie. Wiedziała, że musi milczeć.

Pchnął jej głowę w kierunku ściany i docisnął potylicę do zimnego tynku, po czym powtórzył nieprzyjemny zabieg z bielizną. Cieszył się, że klipsy zapięcia w kroczu nie poddały się jego sile.

- Chodź szmato! - rzucił, patrząc na nią obojętnie - Znajdę ci zajęcie.

Doszli do wejścia do pokoju dziennego, zatrzymał się i poczekał na nią, a kiedy przechodziła tuż przed nim, zdzielił ją mocnym klapsem w zgrabny tyłeczek, którego mięśnie pośladkowe pracowały pod gładką skórą. Ślad pozostawiony na bladej skórze, zdawał się być arcydziełem.

Po chwili siedział na kanapie w salonie, a głowa żony rytmicznie unosiła się i opadała nad kroczem Kamila. Odgłosy oralnych pieszczot, dobitnie świadczyły, że dla kobiety nie należą one do najprzyjemniejszych, tym bardziej, że niekiedy męska dłoń oparta na jej potylicy, dociskała głowę aż do punktu krytycznego. Posłuszna krztusiła się i dławiła, a ilość wyciekającej z ust śliny zdawała się być niebywała.

Kamil natomiast chłonął każdy szczegół. Każda strużka wypływającej z kącików kobiecych ust śliny zwracała jego uwagę. Każda zmiana techniki trącania językiem czułej żołędzi, nie pozostawała obojętna na jego głośne pochwały w formie syknięć i westchnięć.

- Kurewką jesteś wspaniałą - chwalił ją niczym ekspertkę, choć w sposób bardzo wulgarny. - A teraz pokaż, jak to robisz sama, kiedy mnie nie ma. Wiem, że lubisz bawić się cipkę.

Marlena podniosła się i stanęła jak na baczność. Rozglądała się na boki niczym przestraszona dziewczynka, złączyła wymownie kolana. Wspaniale grała rolę, wiedziała, że Kamila kręci widok zlęknionej niewinnej kobiety, czuł wtedy, że włada umysłem i ciałem swojej prywatnej niewolnicy.

Nie wiedziała jak zacząć, ale ponaglenie Pana zmusiło ją do działania. Dłoń nieśmiało zmierzała przez gładką taflę koronkowego materiału z okolicy brzucha do celu pomiędzy dwoma zgrabnymi filarami nóg. Odpinając klipsy, zdawała się przeżywać katusze, jakby odsłaniając muszelkę, miała stracić całą godność.

- No rób to! - usłyszała podniecony, zabarwiony zdenerwowaniem głos męża.

Członek Kamila leżał na jego podbrzuszu, wciąż był sztywny jak w momencie, kiedy go tam położyła, zdawał się lekko pulsować, nie dotykał go. Mąż pochłaniał widok stojącej ukochanej, która teraz delikatnie pocierała srom. Głowę miała skierowaną gdzieś na bok, jakby nie mogła znieść innego widoku niż surowa biała ściana. Wciąż wyglądała na potulną, zlęknioną i niedoświadczoną.

- Co to kurwa ma być!? - podniósł głos. - Wiem, że potrafisz lepiej. Na pewno sama robisz sobie dobrze. Trochę ognia - oznajmił niezadowolenie z przedstawienia, bo palec wskazujący partnerki bez polotu brodził w cipce.

Nieśmiała Marlena odruchowo złączyła kolana, uwięziła dłoń między udami, co nie spodobało się mężczyźnie.

- Na stolik, raz! - wstał, a spora pała zadyndała, kołysząc się na boki. Zdjął do końca spodnie.

Kobieta usiadła na solidnej ławie, pełna wstydu złączyła przykładnie nogi. Celowo drażniła Kamila i dawała mu pole do popisu. Jeszcze wczoraj na tym stoliku rysowały z córeczką bajkowe krainy, postacie z kreskówek i obiekty przypominające zwierzaki, a teraz jakby nic, siedzi z cipką na wierzchu i bawi się w perwersyjną służącą z napalonym mężem.

- Rozchyl uda! Kładź się! - wydał polecenia, które wykonała emanując wstydem. Poczuła zimno blatu, kiedy plecy przykleiły się do jego twardej powierzchni.

- Przyuczę cię trochę - zapowiedział już spokojniejszym głosem, bo jego nos wciągnął właśnie zapach intymnego zakątka.

Pocałował okolicę mięśnia przywodziciela jednego, po chwili drugiego uda. Zrobił tak jeszcze kilka razy, po czym język smyrnął mieniące się śluzem płateczki warg sromowych. Język zagłębił się w rozkosznym mokradle, by w końcu dotrzeć do łechtaczki. Pomagał sobie przy tym palcami dłoni. Rozchylał czerwono-różowe strzępki, a język atakował grudkę, początkowo powoli i rytmicznie, a później szybko i chaotycznie. Biodra wstydliwej niewolnicy zaczęły wykonywać ledwo zauważalne ruchy, szukały dotyku ust Pana i właśnie wtedy, Kamil odkleił wargi od rozgrzanej cipki, wstał i wycofując się w kierunku sofy, usiadł na niej i patrzył.

- Teraz ty! - zażyczył sobie.

Przez usta Marleny przeszedł cwaniacki uśmieszek. Leżała na blacie stolika kawowego z rozchylonymi nogami i dłonią między udami, a oralne pieszczoty Kamila rozgrzały ją do czerwoności, już myślała, że za chwilę będzie szczytować. Wiedział, kiedy skończyć - powiedziała do siebie w myślach, w pełni uznania dla męża za wyczucie czasu i poziomu jej podniecenia. Dłoń już śmiało pocierała muszelkę, z łatwością trafiając na rozsiane receptorami wrażliwe pola. Kobiecie zrobiło się bardzo przyjemnie, to był stan, kiedy było jej już wszystko jedno. Druga dłoń wjechała pod skąpe okrycie piersi i zacisnęła się na jędrnym cycku, poczuła twardy sutek.

- Zostaw! - usłyszała i zrozumiała, że chodzi mu o piersi. Szybko, choć z bólem, zabrała dłoń z cudownie jędrnej kuli.

Podszedł jeszcze do niej i położył twardą pałę na ustach, ale pozwolił jej tylko na chwilkę oralnych pieszczot. Nie wiedziała, skąd nagle pojawiła się wizja rysunku krasnala naszkicowanego wczoraj przez Dominikę, który miał nie dwie, a trzy nogi. Już wczoraj dla bawiącej się w artystkę mamusi, trzecia kończyna była zupełnie czymś innym. Czymś, co rozgrzane kobiety doprowadzało do erotycznego wrzenia. Postać trolla zmieniła się na proroczy rysunek. Z ukrywaną przyjemnością zajmowała się "trzecią nogą" męża, w duchu śmiejąc się na wspomnienie postaci krasnala. Małżonkowie dość szybko udali się do sypialni, gdzie Kamil już wcześniej poczynił pewne zabiegi.

- Ułam! Ułam! - rozchodziły się odgłosy z wypełnionych kutasem ust dławiącej się Marleny.

Siedziała, prawie leżała na łóżku, jej ramiona były przykute stalowymi kajdankami do ramy łóżka, a rozwarte szeroko nogi pętały liny, które były zawiązane tuż poniżej jej dłoni. Przyjęła pozycję całkowicie rozwartych ud, zapięcie body już dawno znajdowało się w okolicy jej brzucha, odsłaniając wydepilowane krocze, a piersi wystawały spod delikatnego materiału mającego fakturę setek drobnych rąbów. Strzępki sromu prezentowały się niczym na wystawie. Pęknięcie kroku niknęło tuż przy przedziałku pomiędzy pośladkami, które złączone, skrywały oczko odbytu.

Kamil stał na materacu i najzwyczajniej w świecie ruchał w gardło małżonkę, jakby była wyrafinowaną dziwką, z którą mógł robić wszystko. Wszystko poza tradycyjnymi i konwencjonalnymi zabawami. Co tam panika w oczach Marleny, kiedy momentami brakowało jej tchu. Co tam odgłosy dławienia się, kaszlu czy ruchy głowy zdradzające początkowe fazy odruchu wymiotnego. Wszystko to było elementem jego perwersyjnych pragnień, wierzył, że partnerka miała podobnie. Uwielbiał dominować. Doceniał to, że tak mocno go kocha, że się na to wszystko godzi. Nie opowiadała mu o spotkaniach w Klubie, ale on dobrze wiedział, że tam robiła nie tylko takie rzeczy jak teraz z nim. Czasem było mu głupio, że tak śmiało poczyna sobie z ukochaną, ale żądza już dawno nim owładnęła, chyba od momentu kiedy zobaczył ją, stojącą posłusznie w przedpokoju. Już wtedy miał ją ochotę wyruchać w usta. Tak, w przedpokoju. Już na wejściu miał jej wydać polecenie, by klękła. Powstrzymał się jednak, co wzmogło jego apetyt.

Potoki śliny wypływały z męczonych ust spętanej, która nie miała nic do powiedzenia. Podobnie jak Katarzyna, Marlena nie lubiła głębokiego gardła, chociaż dość szybko opanowała technikę, co początkowo pozwalało jej jakoś to znosić. Chęć Kamila na taką atrakcję, poniekąd ją zmusiła do częstych treningów. Co do niechęci przyjaciółek do głębokiej penetracji gardła, różnica była taka, że Katarzyna unikała takich zabaw, bo ich nienawidziła. Kiedy klient robił jej takie rzeczy, fizycznie cierpiała, psychicznie panikowała. Marlena uznawała to za nieprzyjemną konieczność, aczkolwiek uważała to jednak za jeden z lepszych sposobów poniewierania nią. Tak, czuła się wtedy jak najgorsza kurwa i... jej się to czasem podobało. Chyba niepotrzebnie wymsknęło jej się to w rozmowie z Kamilem, który teraz nazbyt często folgował swoim pragnieniom. Znosiła to z niespotykaną cierpliwością.

Wszedł w nią z łatwością. Nie nazwałaby tego seksem, on wkładając w nią członka, bawił się tym, jakby małe dziecko poznawało nową zabawką. Zanurzał główkę, ocierał się o ścianki pochwy, by po chwili wyskoczyć niby przypadkiem. Pocierał żołędzią okolicę łechtaczki, trącał czubeczkiem prącia nabrzmiały srom, musiała przyznać, że to drażnienie doprowadzało ją do szału. Tym bardziej, że przewiązał jej oczy apaszką, co wyłączyło jej zmysł wzroku, a powodowało uwrażliwienie pozostałych. W pewnym momencie chciała wykrzyczeć, by w końcu ją wyruchał, ale otwarty knebel do ust, nie pozwalał jej na zwerbalizowanie rozsadzających ją pragnień. Teraz zgodziłaby się nawet na seks z tabunem napalonych murzynów, byle poczuć pałę w pochwie. Cipka potrzebowała tyrana, który zrobi jej dobrze w jakiejkolwiek formie. W tej chwili oddałaby się w każdy możliwy sposób, byle ścianki pochwy mogły opleść kutasa, a łechtaczka miała szansę na rytmiczne pocieranie. Próbowała już nawet coś mówić, ale do uszu Pana docierało tylko dziwnie brzmiące mamrotanie.

- Wiem! Chciałabyś Pana w sobie, nie? - dokuczał jej, prowokując kolejne jęki i próby powiedzenia słów próśb. - Ale Pan musi się teraz czegoś napić - zarządził tym samym przerwę. Uwielbiał się tytułować mianem Pan.

Ale odpocząć miał tylko on. Wyciągnął spod łóżka obite czarnym zamszem pudełko, w którym przygotował kilka gadżetów. Wyciągnął jeden z nich - Magick Wand - adekwatna do przeznaczenia urządzenia nazwa. Masażer erotyczny miał teraz utrzymać żonę w gotowości, kiedy on będzie uzupełniał płyny.

Kamil przytknął głowicę wibratora do okolic sromu, a cały mechanizm owinął stalowoszarą taśmą zbrojoną i przykleił do prawego uda, by urządzenie było stabilnie umiejscowione. Wychodząc do kuchni, widział, jak biodra żony tańczą, a oczy unikają jego oceniającego spojrzenia. Było jej wszystko jedno, co on myśli, liczyła się przyjemność i poszukiwanie najprzyjemniejszej formy dotyku erogennych obszarów sromu. Pierwszy poziom prędkości - pięć tysięcy obrotów na minutę wystarczyło, by kobieta wariowała z rozkoszy. Zgasił światło i pozostawił uchylone drzwi. Żona pozostała sama ze sobą w ciemności.

Wracający do sypialni Kamil, był pewny, że Marlena przynajmniej raz szczytowała. Nie było go może ze trzy minuty, nie spieszył się, ale kiedy przekroczył próg pomieszczenia i rozwiązał opaskę na oczy, mętne spojrzenie niewolnicy mówiło mu tylko jedno - było cudownie, przed chwilą szczytowała.

Ponownie otworzył czarne pudełko, jego uśmiech i błysk białych jak z reklamy zębów wieszczył coś szalonego. Spojrzał na żonę i wyciągnął połyskującą zabawkę.

- Yyymm! Yyym! - wyła w proteście, kiedy na jej sutkach umieszczał zaciski z łączącym je metalowym łańcuszkiem.

Bolało ją to, bo okolice brodawek miała bardzo wrażliwe. Już same pieszczoty językiem - ssanie, ściskanie wargami czy przygryzanie, powodowały u niej wyjątkowe doznania, ale szczypanie stalowych zębów, w takiej formie, sprawiało jej autentyczny ból, który szczególnie na początku było jej trudno znieść. Mąż kilka razy delikatnie pociągnął za łańcuszek, co nie obyło się od głośnych jęków, i nie oznaczały one rozkoszy. Z czasem przywykła do tej tortury, w której próbowała odnaleźć choć odrobinę przyjemności. Bywało, że odnajdywała.

Jak umiała, dawała mu do zrozumienia, że chce poczuć penisa w środku, ale on jakby miał to gdzieś. Stanął przed nią i wpakował na nowo sztywniejącego penisa w stalowy pierścień knebla. Znowu nici śliny ciągnęły się za pęczniejącą pała, kiedy wyciągał ją z gardła i oklepywał policzki, a on napawał się tym, niczym triumfujący nad pokonaną bestią myśliwy.

Kolejny orgazm Marleny był tylko kwestią czasu, zresztą Kamilem też targały spazmy zbliżającego się wytrysku. Pakował się powoli w pochwę, ale za to z siłą tytana, antycznego herosa, co oboje doprowadzało do szału. Kiedy był już w przenikającej całe ciało euforii, stanął nad nad nią jak nad ofiarą i wyrzucił nasienie na twarz, resztki ejakulatu skrupulatnie aplikując w jej usta. Patrzył na żonę oceniającym wzrokiem, a może z podziwem? Była to mieszanka najróżniejszych odczuć. Część spermy ściekała z czoła przykutej do ramy łóżka, spływała po nosie, a kiedy na jego czubku zebrała się odpowiednia objętość płynu, duża kropla ciągnąca za sobą cieniutką nitkę mazi, spadała na jędrne wypukłości klatki piersiowej i delikatny materiał erotycznej bielizny. Część leniwie spływającego nasienia, tego zgromadzonego na górnej wardze, zmierzała wprost do otwartych ust Marleny, niczym górska lawina w kierunku doliny. Stalowe elementy pierścienia knebla już były pokryte przezroczystym płynem, a z czubka prącia Kamila w sam środek połyskującego okręgu knebla spadały ostatnie, wyciskane z penisa kropelki spermy.

- Ale z ciebie jest dobra suka - wydusił przez ściśnięte gardło, ocierając żołądź o kąciki ust, rozmazując przy tym po skórze twarzy pobliskie krople nasienia.

A Kamil patrzył i napawał się widokiem sponiewieranej niewolnicy. Wspomniał lata, kiedy marzył o podobnych możliwościach. Wtedy wstydził się o tym mówić, że jak wielu facetów miał ochotę tryskać nasieniem na twarz, piersi, spuszczać się w usta, uprawiać seks analny, bo bał się reakcji Marleny. Pragnął sprawdzić jak to jest dawać klapsy, mocno gnieść piersi, wszystko na granicy przyjemnego bólu. Teraz gdy poznali siebie na tyle, by uwolnić się od zwyczajnych i nudnych praktyk seksualnych i zamienić je w szalone i czasem mroczne przedstawienia, nadrabiał stracone lata. Już nie patrzył, czy żona stęka, jęczy, panikuje. Dla niego to był element roli, w której ją obsadził, a ona z determinacją najlepszych aktorek ją odgrywała. Dla nich to były bardzo życiowe role.

Spotkał się z oczami żony, które dość jasno mówiły, że to co teraz przeżywa to dla niej potwarz i ogromna ujma, ale nie odebrał tego jako pretensji kierowanych do niego, a bardziej jej stan ducha w tej chwili. Nie dziwił się, że tak jest. Obraz ospermionej twarzy, polepionych nasieniem ogniw zacisków sutków i nienaturalnej pozycji unieruchomionego ciała Marleny, nie mógł przywołać innych skojarzeń. Ale też znał granice żony. Wiedział, że może pozwolić sobie nawet na więcej.

Kiedy ostatnia dawka płynu wpadła do gardła Marleny, Kamil obrócił się na pięcie i znowu opuścił pomieszczenie, tym razem dał odpocząć kochance, Magiczna Różdżka nie była potrzebna.

Całkiem nieźle - pomyślała Marlena, kiedy mąż niespodziewanie opuścił sypialnię, pozostawiając ją przykutą do łóżka. Po pół godzinie zaczęła się niepokoić, po kolejnym kwadransie złościć. Najbardziej przeszkadzała jej teraz cisza i nuda. Rozglądała się po sypialni i dopiero teraz, niczym hologramy, pojawiły się w jej głowie sceny z codzienności, kiedy byli zwyczajnymi ludźmi. Spojrzała na zdjęcia stojące na komodzie i zrobiło jej się głupio. Patrzyła na nią grupka osób, które były lub nadal są dla niej ważne. Rodzice, teściowie, córka. Pomyślała, że te zatrzymane w czasie postacie, nie powinny być świadkami perwersji, poczuła niesmak i melancholię. Przez chwilę tęskniła za zmysłowym gorącym seksem - za kochaniem się w świeżej pościeli o poranku. Jednak wciąż związana i unieruchomiona, siedziała, jak jakaś prostytutka, tak jak ją zostawił Pan. Ruszać mogła się tylko tyle, na ile pozwalały jej łańcuchy kajdanek, nogami nie mogła ruszać wcale. Przeszył ją chłód, na powierzchni ciała pojawiła się gęsią skórka. Czuła jak sperma zamienia się w płynną substancję, w dodatku chłodniejszą. Miejscami zaczęła krzepnąć i tworzyć pewnego rodzaju maseczkę, lekko ściągając przy tym skórę twarzy szczególnie tam, gdzie sperma została rozmazana do bardzo cienkiej warstwy. Język, podniebienie, przełyk wciąż pokrywała warstwa nasienia, którego nieprzyjemny smak prześladował kobietę. Niestety knebel uniemożliwiał swobodne przełykanie, co prowadziło do ciągłego smakowania ejakulatu. Udało mu się ją poniżyć. Podobało jej się to, że sięgnęła dna, że czuła się jak szmata. Po przesadnie długiej godzinie, upływ której Marlena śledziła na elektronicznym zegarze stojącym na szafce nocnej przy łóżku, Pan wkroczył niczym młody bóg - pełen energii i chęci na drugą odsłonę. Nie bała się, poczuła jednak obawę, czuła respekt i pokorę. Musiała tak wyglądać, chciała się tak czuć, choć prawdziwie podobnych stanów doświadczała zazwyczaj tylko w Sali Głównej.

Zrelaksowany mąż usiadł przy uwiezionej, wepchnął łapę w krocze i bez polotu zaczął pocierać srom. Kontynuował zabawę. Udawał, że nie ma na to ochoty, że jest znudzony. Płatki warg sromowych prześlizgiwały się pomiędzy jego palcami, a on tarmosił muszelkę niczym znieczuloną na bodźce część ciała, aż śluz zaczął mlaskać. Sięgnął po wibrator, odkleił szarą taśmę i przystawił głowicę do okolicy łechtaczki. Widział protest Marleny, która kręciła głową i wymownie patrzyła mu w oczy. Wspaniale odgrywała rolę walczącej z jego siłą.

- To za karę. Opuść oczy! - w tym samym momencie włączył urządzenie.

Wystarczyło kilkanaście sekund, by biodra ukochanej zaczęły nieskoordynowane pląsy. Dźwięk zwiększonej częstotliwości wibracji zlał się z głośnym westchnięciem kobiety, której pobudzenie wzrosło jak za... dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A on dociskał głowicę urządzenia, by po chwili ją oddalić. Wiedział, kiedy żona ma największą radochę i wtedy mokry od śluzu czubek erotycznej maszynki, oddalał się na niebywałą odległość - najwyżej kilka milimetrów od wrażliwej okolicy. Dla Marleny to były istne katusze.

Podniecony Kamil ponownie wpakował prącie w usta żony, wplótł palce w rozbudzone włosy posłusznej i chwytając w ich objęcie głowę, najzwyczajniej w świecie rozpoczął stosunek z bulgocącą od śliny gardzielą. Po kilkudziesięciu pchnięciach w otchłań przełyku, wyskoczył. Znowu był owładnięty żądzą. Zanim rozpoczął dalszą zabawę z jej ciałem, na policzki Marleny kilkakrotnie spadła mięsista twarda pała, a głośne plaski podniecały Kamila, który już wiedział, co zrobi za chwilę.

Uwolnił kostki Marleny od lin, a kajdanki tak przepiął, że teraz żona klęczała tyłem do niego, a jej tułów leżał na poduszkach. Tyłeczek miała prześliczny, przedziałek wręcz go przyciągał erotyczną siłą i Kamil, teraz widząc jak na dłoni czerwieniące się elementy sromu, rozchylił pośladki i wpakował w muszelkę kutasa z siłą wręcz niebywałą w normalnych związkach. Potrząsał uwięzioną jak wygłodniały zwierz. Po chwili chciał usłyszeć, co ma do powiedzenia jego służka, wiec rozpiął knebel i rzucił go gdzieś w pościel. Podziwiał przy tym pręgi powstałe od obecności jego palców na bladej skórze pośladków. Uwielbiam takie rżniecie! - krzyczał w myślach, żałując, że tak długo zwlekali z wyznaniem prawdy o swoich pragnieniach. Żona co chwilę obracała głowę i spoglądała na niego, a zastygła sperma na twarzy posłusznej, której nie wytarły nieudolne ruchy głowy, próbujące otrzeć maź o pościel, dodawała jej brudnego, perwersyjnego wydźwięku. Błyszczący łańcuszek łączący zaciśnięte na sutkach klipsy, huśtał się miarowo lub ocierał o narzutę, kolejny klaps spadł na śliczne, falujące od silnych pchnięć pośladki, a on kolejny raz celował żylastą pałą w dziurkę, kiedy ta czasem wypadała z tunelu celowo, rzadziej przypadkiem. Pośladki po niezliczonych smagnięciach czerwieniły się niczym policzki "krasnej dziewuszki". Zawsze miał takie skojarzenia różowych rumieńców - z kobietą zza wschodniej granicy, którym siarczysty mróz malował czerwone policzki. A wszystko za sprawą jakiegoś radzieckiego filmu z czasów dzieciństwa. Teraz on robił podobnie, malował gładką skórę tyłka Marleny, ale smagnięciami dłoni. Uwielbiał kiedy witając się uderzeniem dłoni z podrażnioną skórą tyłeczka żony, ta stękała, wyrażając swój ból. W pewnym momencie przerwała ciszę.

- Za mocno!

- Co? - spytał pochłonięty waleniem żony w pozycji od tyłu, kiedy ona klęczała na łóżku.

- Za mocno! - powtórzyła przy akompaniamencie trzeszczącej ramy łóżka.

Kolejny raz zwracała mu uwagę, że jego dłoń spada na jej pośladki ze zbyt dużą siłą. Nawet w Sali Głównej rzadko kto, traktował ją tak bezwzględnie, chociaż tam nie zdobyłaby się na jakiekolwiek komentarze. Chwilę temu wyszła z roli uległej, bo scena dotyczyła życia małżeńskiego, nie "zawodowego". Musiała zareagować, bo kolejne smagniecie piekło, prawie paliło skórę pupy. Już nawet nie zwracała uwagi na klamry na sutkach, które wciąż dawały się we znaki receptorom czuciowym, ale piekąca skóra pośladków wręcz paraliżowała jej układ nerwowy.

- Złamałaś zasadę... - wymamrotał napomnienie, dysząc od wysiłku wkładanego w pchnięcia bioder. Nie było mu dane dokończyć zdania.

- Kamil - spojrzała mu prosto w oczy, dając mu do zrozumienia, że przegina - przestań, daj spokój. Jak musisz, rób to lżej i tyle - zdobyła się na małe pouczenie. Lubiła te zabawy, czasem znosiła więcej niż powinna, ale nie miała też oporu postawić Kamila do pionu, kiedy przeginał. Rzadko miało to miejsce, ale się zdarzało.

- Ok! Dobra! - udał niezadowolonego i chwytając czerwone pośladki w dłonie, wbijał się w cipkę niczym tłok. - Najlepsza kurwa na świecie! - wymamrotał zaciętym tonem niczym psychopata, potrząsając ciałem Marleny i nabijając ją na sterczący korzeń, jakby to miało zrekompensować mu skierowaną do niego reprymendę. Kolejny raz uszczypnął kobietę w pośladek, po czym zdzielił falującą powierzchnię tyłeczka klapsami, jeden w prawy, drugi w lewy pośladek. Były już lżejsze, ale to on chciał mieć ostatnie zdanie. Przyglądał się poruszającej się skórze, próbował odnaleźć w czerwienią tych się plamach jakichś kształtów, ale to trzon opleciony czerwonymi elementami warg sromowych, dostarczał mu teraz najtrafniejszych bodźców. Oparł dłonie na dwóch lędźwiach, wypchnął biodra i podziwiał, jak to on - ogier wbija się rozkoszną dziurkę. Taki seks był spełnieniem jego pragnień.

Pół godziny później już ubrani małżonkowie wyglądali jak tysiące par w trakcie codziennego życia. Marlena wkomponowała głowę w tors męża, który obejmował ją ramieniem, on gładził ją po plecach. Leżeli w salonie na kanapie i oglądali film "Skazani na Shawshank". Tim Robbins świetnie odegrał rolę Andy'ego. Oboje małżonków nie wyobrażało sobie innego aktora jako bohatera - uciekiniera. Co lepsze, kiedy pojawiła się postać Kapitana Byrona Hadley'a długo dyskutowali nad tym, czy Marlena wytrzymałaby spotkanie z takim sadystą. Wyobraziła to sobie i przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Nie chciałaby go poznać w Sali Głównej, a tym bardziej na "prywatnej" wizycie. Mąż kilka razy natrząsał się z niej i wątpił w jej siłę ducha, ale chyba zupełnym przypadkiem zakończył temat kapitana - sadysty, kiedy w Marlenie wzrastał już gniew i miała spytać, jak on by przetrwał chociaż dzień w takim więzieniu. Na szczęście Kamil zmienił temat na nie będący drażliwym dla nikogo.

- Chcesz herbatę? - zaproponowała, kiedy na ekranie pojawiła się pierwsza reklama.

- Chętnie - odpowiedział pogodnym rozluźnionym głosem.

Marlena odkleiła się od torsu partnera i poczłapała do kuchni.

Nie rozmawiali o tym, co działo się w sypialni, zostawili to za sobą, wrócili do codzienności. Po takich ekscesach oboje byli nasyceni i zadowoleni.


KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

Kamil kolejny dzień dawał odczuć wszystkim domownikom zły humor. Był jakiś rozdrażniony i nadwrażliwy na jakiekolwiek pytania. Marlena nie chciała być wścibska, miała świadomość tego, że ustalili kiedyś pewne zasady i o "robocze spotkania" wzajemnie się nie wypytywali. Ona przestrzegała tej reguły, mąż miał z tym pewne problemy. Marlena chyba pierwszy raz posunęła się za daleko, ale nie miała takiej intencji. Po prostu chciała spytać Kamila o ogólne samopoczucie, żadne tam szczegóły czy relacje.

- Coś poszło nie tak? - zagadnęła, kiedy przechodząc z kuchni do salonu po opróżniony kubek po kawie.

- Książkę piszesz? - odburknął.

- Nie. Tylko wyglądasz na przybitego - powiedziała głosem pełnym szczerej troski.

Widać było, że zastanawiał się nad czymś, coś rozważał, ale finalnie postanowił uparcie dusić to coś w sobie.

- Nieważne - machnął ręką, nie odrywając oczu od ekranu telewizora.

- Już wiesz? Powiedział ci, czy..? - urwała zdanie Katarzyna, bo dostrzegła na twarzy przyjaciółki obraz niczego nieświadomej żony.

- Co wiem? O co chodzi?

- O Kamila - rzuciła.

- Ale co masz na myśli? - spojrzała poważnie w przepiękne oczy prezeski.

- Dał ciała, plamę, przegiął - wyrzuciła swobodnie z szybkością karabinu maszynowego dziwnie podekscytowana Katarzyna. - Użył co prawda słowo bezpieczeństwa, ale też obraził jedną z szanowanych pań, która go ostatnio wynajęła. W pewnych kręgach jest już spalony, tym bardziej, że działa w branży od niedawna.

- Ja jestem niewiele dłużej - bagatelizowała newsa Marlena. - Wszystko się z czasem rozejdzie i ułoży.

- Ale ty jesteś wyjątkowa. On nie - wyznała pewną prawdę, którą znali chyba wszyscy. - Zresztą ty szybko przeobraziłaś się w profesjonalną maszynę do dawania rozkoszy - zaśmiała się przyjaciółka - A on jest raczej przeciętny. Przynajmniej tak się mówi - podzieliła się plotkami.

Marlena nie protestowała, Katarzyna nie chciała myśli rozwijać. Obie rozmówczynie miały świadomość o zajmowanych w Klubie pozycjach i posiadanej renomie. Rankingi miały najwyższych lotów, dzięki temu też zarobki, a ilość prezentów, jakie zgarniały, powodowały zazdrość pozostałych pań biorących udział w piwnicznych zabawach, zresztą nie tylko w piwnicznych. Przyjaciółki raz na jakiś czas korzystały z indywidualnych sesji w domu klienta, wtedy były wychwalane pod niebiosa, a gratyfikacje były jeszcze bardziej wartościowe.

- Dobra! Albo mów o co chodzi, albo spadaj - pozwoliła sobie na taką uwagę, bo dobrze znała towarzyszkę. Po drugie, wydźwięk słów był poniekąd żartobliwy, a Marlena wiedziała, że Katarzyna zrozumie intencje.

- Wiesz, powiedział trochę za dużo - pozwoliła sobie na ogólnik.

Marlena nie domyśliłaby się tego, czego dowiedziała się za sprawą mentorki. Kamil nie dość, że odmówił ważnej i szanowanej figurze w światku klubowiczów pewnej czynności, to jeszcze nie omieszkał tego skomentować dość problematycznymi słowami. To, że odmówił penetrowania jego odbytu, zawieszonym na szelkach na biodrach kobiety dildo, jeszcze może by uszło, tym bardziej, że wcześniej użył słowa bezpieczeństwa. Ale odmowa, plus nazwanie kobiety "zboczonym grubym babskiem", zamknęło przed nim sporo drzwi i skazało go na czasową banicję gdzieś na obrzeżach sekretnego świata erotycznych perwersji, stał się renegatem.

To był już ten czas kryzysu w ich związku, kiedy żona z satysfakcją pomyślała sobie - "I dobrze mu tak. Mali chłopcy bawią się w piaskownicy, nie tam gdzie duzi".


Losy ludzkie bywają przewrotne i kierowane na różne tory. Nic nie trwa wiecznie - mówi się bardzo często i jakże prawdziwe były to słowa w odniesieniu do małżeństwa Marleny i Kamila.

Sielanka po tym jak za sprawą intrygi Katarzyny, w piwnicy jej domu, poznali swoje mroczne sekrety, trwała niespełna dwa lata.

Pierwsze pół roku było cudowne. Trzeba było przyznać, że małżonkowie, jak i ich częsta towarzyszka - wszyscy, czuli się jak zauroczeni nową pasją nastolatkowie. Spotykali się, żartowali, uprawiali seks, który nie dość, że był wyrafinowany, pełen klasy i pomysłu, to jeszcze stanowił dla nich źródło satysfakcji. Tworzyli prawdziwy trójkąt, zdawałoby się nierozerwalny, któremu nic nie zagraża.

Drugie pół roku przyniosło przyjaciołom stagnację i wciąż przyjemne doznania, ale spora ich cześć na tyle im spowszedniała, że nie były już wyzwaniem i nie powodowały już takiego podniecenia jak wcześniej. Nie mogli się temu dziwić, bo Kamil tak często nalegał na erotyczne zabawy, że niekiedy spotykali się w każdy możliwy weekend, by on mógł sobie poużywać. Marlena nie chciała zbyt często odmawiać tej przyjemności mężowi, Katarzynie było to obojętne, byle tylko czuć się potrzebną w tym całym układzie. Od dawna nie czuła takiej energii, chęci do życia, które wyzwalały w niej spotkania z... członkami nowej niby rodziny. Tak myślała o Marlenie i Kamilu - jak o bliskiej rodzinie. W jej głowie tworzyli poliamoryczny związek, którego ona była istotną częścią, w końcu kogoś miała. Dla niej, to już nie były tylko spotkania na szalony seks. Widziała u przyjaciół, sama też to czuła, że wokół nich krążą fluidy, których mogliby im pozazdrościć inni. Zdawało się jej, że jest żoną Kamila, kochanką Marleny, a przy okazji sobą. Czego chcieć więcej? W życiu zawodowym wspięła się na kolejne szczeble kariery i była niezależna, w życiu prywatnym po części zdobyła to, czego szukała, i chociaż czasem tęskniła za zwyczajnym seksem pełnym emocji i czułości, zgadzała się na nader częste orgie z Kamilem i Marleną.

Rocznicę spotkania w piwnicy Katarzyny, w której to odkryła przed małżonkami, jak doskonale się dopełniają w swoich erotycznych marzeniach, uczcili w sposób wyjątkowy, nie próbowali tego nigdy wcześniej. Chyba wszyscy wspominają tamten wieczór i go nigdy nie zapomną. Wszyscy po kolei pełnili rolę dominującej osoby. Omówili to wcześniej, wylosowali kolejność, a później działy się cuda. Na tę erotyczną ucztę mieli pół dnia i noc. Nie spieszyli się, pomiędzy kolejnymi zmianami ról wracali do świata zwykłych ludzi, by ponownie zejść do piwnicy i zamienić się w uległych i rządzących nimi Pana lub Panią.

Następnego dnia świętowali w ekskluzywnej restauracji przy wyszukanych potrawach i drogim winie, ubrani jak na koncert operowy.

Chyba po tej nocy, wszystko zaczęło się psuć, chociaż nie ona była tego przyczyną. To był pewnego rodzaju punkt odniesienia, by zlokalizować ważny moment, od którego wszystko zdawało się sunąć po równi pochyłej. Wystarczyło osiem miesięcy, a wyjątkowy związek się rozpadł.

- Nie Kamil! Nie umówię nas z Kaśką - użyła celowo zdrobnienia imienia, by odebrać pewnej doniosłości pełni brzmienia imienia Katarzyna. - Pieprzyliśmy się w zeszły weekend! Nie uważasz, że robisz to za często? - zrzuciła na niego winę, bo to najczęściej on nalegał na orgie.

- Przecież lubisz - uśmiechnął się pogodnie z miną żartownisia.

- Lubię? - zapytała samą siebie - Chyba lubiłam, kiedy jeszcze były to sporadyczne zabawy - wyznała najszczerzej, jak mogła.

Nie pierwszy raz w trochę zawoalowany sposób żaliła się Kamilowi. On chędożyłby Kaśkę, kiedy by tylko mógł, a w ich własnym małżeńskim łóżku, już prawie ze sobą nie sypiali. Marlena nie miała nic przeciw zabawom w trójkącie, ale też chciała mieć męża tylko dla siebie, a nie ciągle się nim dzielić. Potrzebowała czułości, zainteresowania, gorących spojrzeń i pieszczot, tych najzwyklejszych, o które domaga się miesiącami. Zaczęła tęsknić za łóżkową nudą i rutyną, ale tą ich małżeńską, która może nawet kiedyś przeszkadzała. Niestety Kamil tylko wciąż i wciąż umawiałby się na schadzki w domu jej przyjaciółki lub uprawiał seks odgrywając władcę jej ciała, zmienił się.

Marlena już nie raz dyskutowała o tym z Katarzyną, dla której też sytuacja przestała być komfortowa. Od dawana dzieliły się nie tylko facetem, ale także najskrytszymi myślami. Obie miały poczucie znużenia, wręcz znudzenia naleganiami Kamila, który czuł się ich zarządcą, zapominając o tym, że to one mają tu najwięcej do powiedzenia.

- Mam już dość, rozumiesz?

Marlena przed chwilą zwierzyła się Katarzynie z gnębiących ją myśli. Marlena została na noc u przyjaciółki. To był wieczór, w którym małżonkowie pokłócili się i to dość poważnie. Powód jak zwykle był ten sam - seks. Powód ten sam, przyczyn kłótni było jednak więcej.

- Już nic nas nie łączy tylko seks - żaliła się Marlena. - Prawie nie rozmawiamy, wspólnie robimy tylko zakupy i się kłócimy. Sama widzisz, że on by tylko się bzykał, a resztą to już mam się zajmować tylko ja...

Kilka kolejnych minut, kobieta wylewnie opowiadała o całej tej sytuacji i swoich spostrzeżeniach, które dla Kamila były miażdżące.

- Ostatnio już przeholował. Nie chciałam się zgodzić na spotkanie u ciebie - spojrzała w oczy Katarzyny i wyczytała pełne zrozumienie dla takiego kroku - a on wciąż się pieklił, że w zeszły weekend też tak było. Wiesz co mi powiedział? - tylko spojrzała na twarz przyjaciółki zdradzającą pełne zainteresowanie i ciekawość - "To ty tutaj sobie siedź, ja sam do niej pojadę".

Marlena kolejny raz spojrzała badawczo na przyjaciółkę, która niespodziewanie się roześmiała, prawie parsknęła.

- Że co? - nie dowierzała. - Nawet bym go nie wpuściła.

- A... był, chciał się z tobą spotkać?

- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Byłam pół dnia na zakupach, a później w teatrze z tym gogusiem z działu marketingu. Nalegał już chyba setny raz, chciałam mieć to z głowy. Nie było mnie w domu - podsumowała. - Ale nawet gdyby, nic by nie wskórał - zaśmiała się ciepło i bardzo głęboko spojrzała Marlenie w oczy. - Wiesz, że bez ciebie to niemożliwe - objęła ją i przytuliła, jak na najlepszą przyjaciółkę przystało.

Rozmowa w sypialni Katarzyny trwała jeszcze ponad godzinę, aż obie kobiety po seriach dziesiątków ukrywanych ziewnięć wreszcie zasnęły.

Miesiąc później małżonkowie postanowili się rozwieść. W sumie postanowiła o tym Marlena, on nie sprzeciwiał się takiemu rozwiązaniu. Jedyne czego szczerze żałował to utraty dwóch wspaniałych kochanek, bo o Marlenie już od dawna nie myślał jak o żonie. Był jednak przekonany, że nadrobi sobie w świecie klubowych zabaw. Nawet jako uległy, a wizja przyszłości, w której to on będzie rządził ciałami kobiet, napędzała go do wyplątania się z ograniczeń wynikłych z życia w związku. Marlenie było tylko przykro z jednego powodu - Kamil przystał na jej propozycję, bez najmniejszego żalu czy próby namówienia jej na naprawę relacji. Chyba masz rację - zgodził się, kiedy żona podsunęła mu takie rozwiązanie. Nawet nie pytał o to, co będzie z Dominiką.


KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

- Cześć! Tu Kamil. Możemy pogadać? - rozbrzmiał pogodnie brzmiący głos mężczyzny z głośnika domofonu, którego dźwięk wyrwał Katarzynę z pracy nad jakimiś analizami rynku pracy.

- Cze..ść! - odpowiedziała zdziwiona. - Co ty tu..?

- Nic. Chcę pogadać. Otwórz - wszedł jej w słowo, prosząc grzecznie, ale zdecydowanie.

Zaproponowała nieproszonemu gościowi kawę, po czym podała aromatyczną świeżo mieloną w ekspresie kenijską mieszankę ziaren. Milczeli, kiedy upili pierwsze łyki przyjemnie ciepłego płynu. Katarzynę krępowała ta cisza, ale była na tyle przytomna, że nie próbowała rozpoczynać dyskusji, nawet o pogodzie. Niejedna osoba czułaby się zobligowana do bycia przykładnym gospodarzem, ona miała gdzieś konwenanse, to on po coś tu przyszedł i zabierał jej cenny czas.

- Jak tam leci...beze mnie? - rozpoczął trochę niepewnie.

- W sumie, nie zauważyłam różnicy - docięła mu.

- Widujecie się?

Oboje wiedzieli o kogo chodzi. Żałosny jesteś - pomyślała.

- Czasem, w firmie - skłamała znudzonym głosem.

- Chodzicie na spotkania Klubu? - rzucił pytanie z innej beczki.

- Kamil - zwróciła uwagę - o co ci chodzi? Nie mam teraz czasu. Jak widzisz pracuję - spojrzała na pliki dokumentów rozłożonych na jadalnianym stole. Nie miała ochoty z nim gawędzić, tym bardziej dzielić się z nim informacjami z prywatnego życia.

- Dobra - przyznał się tym słowem, że nie koleżeńskie odwiedziny były jego celem. - Pomożesz mi?

Spojrzała na niego z ukrywaną pogardą. Musiała się kontrolować, by nie zabarwić słów kpiną.

- Mów, o co chodzi? Jak zrobisz to choć trochę szybciej niż ustępujące lodowce, może się zastanowię.

Docenił żart ruchem kącików ust, ale wciąż nad czymś myślał. Kamil otwarcie poprosił gospodynię, by ta pomogła mu wkupić się ponownie w łaski Klubu, by mógł brać udział w seansach. Wyraził skruchę co do tego, co się stało kilka miesięcy temu. Myślał, że po dwóch, trzech miesiącach klubowym menadżerom - opiekunom uległych przejdzie foch i w końcu go przywrócą do aktywnego uczestnictwa w zleceniach. Przeprosił przecież klientkę, zwrócił honorarium, ukorzył się przed mocodawcami, a tu dalej nic, zleceń jak nie było, tak nie ma.

- Nie chcę się w to mieszać. Henryk jest wrażliwy na takie gierki - podsumowała chłodno.

- Myślisz czasem? O nas? - zmienił nagle temat, jakby poprzedni był tylko pretekstem do spotkania, jego oczy zmieniły sposób patrzenia.

- Jakich nas?

- No o tobie i o mnie. Wiele razy mówiłaś, że jest wspaniale - wyjaśnił, a jego ciało lekko pochyliło się w kierunku prezeski.

- Hę???

- Nie mówiłem ci tego ze względu na... - urwał myśl, bo oboje wiedzieli, że chodzi o byłą żonę. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie kręcisz. O wiele bardziej niż Marlena, kiedykolwiek - dodał, by podkreślić fascynację osobą Katarzyny. - Może...

- Kamil, chyba musisz już iść. Powiedziałeś o co ci chodzi, zastanowię się, co z tym zrobić, do widzenia - niecierpliwiła się, czekając aż wstanie. Ewidentnie próbował ją zaciągnąć do łóżka.

Nie spodobało mu się zachowanie spławiającej go koleżanki, nie po to tu przyszedł.

- Myślisz, że w twojej firmie byliby zadowoleni, znając twój mroczny sekret? Taka porządna pani prezes, a... - dał jej do zrozumienia, że jest gotów posunąć się do przykrych w konsekwencji zachowań.

- Chcesz mnie szantażować? - zapytała nad wyraz spokojnie, ukrywając emocje. Nie chciała zdradzać zdenerwowania, by nie wyczuł, że ma w swoich rękach mocną kartę.

- Nie. Tak tylko pytam - uśmiechnął się cwaniacko. Oczywiście, że posunął się do groźby, ale próbował to zamaskować.

- Chcesz mi zrobić gnój? Dobrze zrozumiałam? - zacietrzewiła się, zdawało się, że się na niego rzuci. Wkurzyła ją teraz jego wyrachowana impertynencja.

- Nie, ciebie nie ruszę - oznajmił, jakby właśnie zmienił zdanie i wpadł na lepszy pomysł - Ale Marlenie zrobię z życia piekło. Dominika będzie się wstydzić mamusi do końca życia - spojrzał w oczy Katarzyny z mocą wszechwładnego bossa, który posiada niezliczone asy w rękawie i wpływy w każdej możliwej instytucji. - Chętnie bym się z tobą zabawił - stwierdził z nonszalancją, teraz mógł, był górą.

Kiedy powiedział, co chciał, wykonał gest mającego mało czasu interesanta i uniósł tułów, by się podnieść. Gospodyni chciała go rozszarpać, ale zachowała zimną krew. Nie mogła okazać słabości. Dopiero teraz, kiedy podnosili się z krzeseł, rozbłysnęła w jej głowie pewna myśl. Dlaczego nie? - pomyślała. Nikt by się nie dowiedział - szukała racjonalnego argumentu, który by przekreślił szansę na realizację niespodziewanie pojawiającego się pomysłu, który z każdą sekundą nabierał statusu "możliwy". Musiała to przemyśleć, ale teraz nie było na to czasu. Ciekawiło ją, czy przyjaciółka miałaby coś przeciw. Nie pozwolę mu! Ochronię Marlenę! - motywowała się.

- Za tydzień! - nakazała, jak robiła to setki razy wydając dyspozycje podwładnym pracownikom korporacji. - Przyjdź za tydzień. Zobaczę, co da się zrobić.

- W sensie, że dasz się przelecieć? - zażartował.

- Spierdalaj! - odburknęła.

Nie widziała triumfalnego uśmieszku Kamila, kiedy opuszczał jej dom.

Kiedy białe drzwi z antywłamaniową hartowaną szybą zamknęły się za Kamilem, umysł Katarzyny pracował na najwyższych obrotach. Ale z niego chuj! Jak on kurwa śmie mnie szantażować? - powiedziała głośno, a echo odbijało słowa od ścian pustego domu. Widziała jak facet zamyka za sobą stalową furtkę, była pewna, że w przyszłym tygodniu tu wróci, by kontynuować rozmowę, a jeszcze lepiej, by ją przelecieć. Ślęczenie nad papierami już dawno ustąpiło wizji bezpruderyjnego seksu z Kamilem w piwnicy jej domu, kiedy odda mu się do dyspozycji. Przynajmniej będzie tak myślał. Dlaczego miałaby nie wykorzystać takiej szansy? Takich jak były mąż Marleny mogła mieć na pęczki na skinienie palca, nie był dla niej żadnym wyzwaniem, ale nie o to jej przecież chodziło. Pojawiła się szansa, postanowiła z niej skorzystać. W tym momencie nie myślała o tym, czy przyjaciółka miałaby coś przeciw. Zrobi to dla niej, to będzie przysługa.

Po tygodniu Kamil pojawił się bez zapowiedzi, ale Katarzyna była na to przygotowana.

- Wszystko zależy od ciebie. Albo skorzystasz z szansy, albo... - urwała, nie musiała nic więcej mówić. Umiejętności manipulowania i negocjowania miała w jednym palcu. Ultimatum Katarzyny nie dawało mu jakiegokolwiek pola do negocjacji. - Oboje wiemy, że nie jest to dla mnie łatwe, z wiadomo jakiego względu.

Katarzyna dla podkreślenia wagi wyznania przerwała przygotowywanie kawy, stała dumnie przy czarnym marmurowym kuchennym blacie, z głową uniesioną na znak pewności, jaka ją charakteryzowała na co dzień.

- Ot tak, chcesz się zabawić? - wątpił prawdziwość słów gospodyni.

Rozejrzała się teatralnie dookoła, jakby istniała możliwość, że ktoś ich podsłucha lub po prostu przypadkiem usłyszy jej słowa. Ważyła je długo i układała w głowie, by jednym tchem je z siebie wyrzucić.

- Nie ot tak. Chcę, żebyś zostawił mnie i Marlenę w spokoju. Znikniesz, po prostu odpierdolisz się od nas raz na zawsze - celowo używała wulgaryzmów, by brzmieć przekonywająco. - Ostatnio trochę mnie zaskoczyłeś. Nie mówiłam ci, ale... - teatralnie spuściła oczy - zawsze chciałam zrobić to z tobą... sam na sam - ostatnie słowa wyrzuciła z siebie jakby z ogromną ulgą. - Marlena mi przeszkadzała - dodała. - Może być jak dawniej w Sali Uległych, ale bez zbędnych towarzyszy - zachęcała, chociaż wiedziała, że nie musi tego robić. Chciała jednak przywołać te wspomnienia, by przypomniał sobie, co może od niej otrzymać. - Możesz dostać, czego pragniesz - podsycała w nim płomień pożądania - Tylko ani słowa. Nikomu - spojrzała mu głęboko w oczy. Dostrzegła błysk w oku gościa.

Uśmiechnął się dumnie, a pierś podświadomie wypełniła się powietrzem i wypięła się do przodu. Dziwił się, że Kaśka tak łatwo dała się zastraszyć. Niech pokaże, co potrafi - mówił do siebie, już wiedział, że dziś będą się pieprzyć. Takie słowa z ust tak perfekcyjnej kobiety były dla Kamila niczym spełnienie marzeń. Nie spodziewał się tego, ale teraz pewne zachowania Katarzyny, te z minionych spotkań, interpretował już inaczej i rzeczywiście niektóre z nich mogły świadczyć, że kobieta skrywała pewne słabości do jego osoby. Wypełniło go szczęście, świat zawirował, a całe otoczenie zdawało się być widziane ostrzej. Teraz był przekonany, że tak czuje się osoba wygrywająca główną wygraną w totka, tak jak on teraz.

- Jutro wyjeżdżam do Gdańska. Albo się decydujesz, albo...

- Ok! - nie dał jej dokończyć.

Klimat piwnicy był wyjątkowy. Gospodyni zadbała o każdy element wystroju, by spotkanie było niezapomniane. Panował mroczny klimat, a to za sprawą oświetlenia, które stanowiły rozstawione po kątach świece i jedna stylizowana na starą fabryczną lampa, która zwisała z sufitu w centrum pomieszczenia. To ona raziła go, kiedy leżał unieruchomiony na stole. Odkąd był tu ostatnio zmieniło się niewiele. Tylko jedną ścianę zdobiła teraz zasłona, jakby kotara, kurtyna, wykonana z grubego szkarłatnego materiału przypominającego zamsz, za którą mogło znajdować się inne pomieszczenie. W rzeczywistości była tam skryta kompozycja klamer i stalowych pierścieni, do których można było coś przypiąć lub przywiązać. Typowo piwniczny zapach dodawał dreszczyku, chociaż dało się też wyczuć woń jakiegoś przyjemnego pachnidła. Od betonowej posadzki bił naturalny chłód, a ściany zdawały się ostrzegać obecnych w pomieszczeniu ludzi przed grożącymi im niespodziankami. Musiał przyznać, że klimat był mroczny i bardzo erotyczny. Już nie mógł się doczekać, kiedy zamienią się rolami, kiedy on będzie rządził, kiedy będzie ruchał przepiękną właścicielkę. Katarzyna mu to obiecała. Nie da jej odetchnąć, w jego głowie kłębiła się niezliczona gama wszetecznych pomysłów. Już teraz przeszywały go fale podniecenia, ale postanowił wytrzymać jeszcze trochę.

- Chcesz ją poczuć? - spytała ciepłym głosem, pocierając dłonią wściekle czerwone majteczki w okolicy krocza - Musisz zasłużyć! - podniosła głos. - I być baaardzo cierpliwy - ostatnie wypowiedziane słowa, zdawały się być balsamem na zranioną duszę.

Katarzyna chwyciła sterczącą pałę wraz z jądrami mocną klamrą palców dłoni, z tak mocną, że mężczyzna syknął z bólu, a może z rozkoszy. Zmysłowe usta pokryte szminką Chanel Rouge Allur 99, nadającą wargom satynowego efektu, zbliżyły się do wypełnionej krwią żołędzi najwyżej na odległość jednego milimetra. Zdawało się, że już dotyka wystawionym językiem połyskującą czerwoną skórkę główki, ale nagle zatrzymała ruch. Poczuła zapach męskości, dłoń odczuła pulsującą w nasadzie krew, dostrzegła niebieskie kanały żył prącia. Miała szczerą ochotę zatopić kutasa w gardle, ale na to miała przyjść jeszcze pora. Przejechała tylko językiem od nasady po sam czubek penisa, liżąc go jak loda na patyku. Mężczyzna uznał to za preludium, mruknął.

Kamil od samego początku leżał na stole z dłońmi przykutymi do stalowych pierścieni usytuowanych na rogach blatu, a w okolicach ud i pasa, stabilność pozycji dopełniały liny oplatające ugięte w kolanach nogi. Na szczęście mógł obracać głową i śledzić poczynania Pani. Nie pierwszy raz był skrępowany i unieruchomiony, nie przepadał za tym, ale dla tak wspaniałej kobiety, w tym momencie, dałby się nawet przybić do tego stołu gwoździami. Teraz patrzył na długie zgrabne nogi Katarzyny, której stopy okrywały czarne buty z ćwiekami Carinii, kojarzyły mu się z sandałami na obcasach. Kobieta dumnie kroczyła dookoła stołu, osaczała go, prowokowała, poniżała, a stukot wydawany przez stawiane kroki, nadawał atmosferze aurę grozy. Koronkowe majteczki opinające tyłeczek i łono, a także czerwony skórzany gorset, z plątaniną sznurków, podnoszący pełne piersi i powodujący optyczne ich powiększenie, nie pozwolił Kamilowi myśleć o niczym innym jak o tym, czego za chwilę doświadczy. Widok maski, a szczególnie poruszających się w otworach na oczy źrenic, nie dość, że pobudzał w nim ciekawość, to jeszcze rozpalał jego wyobraźnię. Już kilka razy udało mu się podejrzeć przebijający się spod przezroczystego materiału kobiecy skarb, kochał te fałdki w kroczu, ale i tak wszystko przyćmiewała maska, którą domina założyła, by podkreślić wyjątkowość spotkania. Czarna z wstawkami przypominającymi uszy kota lub nietoperza, ze skromną ilością zdobień, ale za to z pozłacanymi szwami i połyskującym w okolicy czoła czerwonym kamieniem, który wyglądał na szlachetny granat, może nawet rubin. Czekał na chwilę, która się zbliżała niczym wyrok za przestępstwo, był pewny, że to go to nie ominie. Widział, jak nadgarstek unosi zaciśniętą na czarnym uchwycie dłoń, by nadać ruchowi impet i cierpliwie czekał. Wiele razy już kiedyś tego doświadczał.

- Yh! - westchnął, kiedy Katarzyna wzięła zamach, a na jego brzuchu wylądowały rzemienie pejcza.

Skóra Kamila zareagowała rumieńcem, uderzenie było na granicy bólu, mężczyzna wiedział, że próg wrażliwości na uderzenia ma dużo wyższy, ale nie wyprowadzał kochanki z błędu. Wzdychał, jakby skóra go paliła niczym rozrzucony żar.

- Nie przesadzaj! Na razie cię tylko głaszczę! - zaśmiała się na przesadne reakcje, odczytała fałszywe nuty jęków.

Przechodząc dookoła stołu machała czarnym pejczem Lelo z rzemieniami wyprawionymi z owczej skóry. Doskonale leżał w jej dłoni. Srebrne elementy rączki znowu błysnęły w ciemnej piwnicy, po chwili rozszedł się kolejny jęk uwiezionego, tym razem nie był udawany, Katarzyna włożyła w zamach więcej siły.

- Teraz miało prawo boleć - potwierdziła prawdziwość jęku związanego.

Po kilku smagnięciach przyszła pora na nagrodę. Też miała ochotę na choćby chwilę pieszczot. Ze zwinnością kocicy oparła kolano na blacie i przerzucając drugą nogę nad głową Kamila, weszła na stół tak, że jej krocze znajdowało się tuż nad twarzą uległego. Szarpnął głową, ale do upragnionego zakątka miał jeszcze sporą odległość. Widział jak koronkowy materiał zbliża się ku jego twarzy, język już trącał wyszywane motywy, srom nagle rozpłaszczył się na jego ustach, a on żuł materiał z zapałem godnym ssącego pierś dziecka. Nagle prześliczny tyłeczek poszybował do góry, uniemożliwiając mu kontakt. Dłoń Katarzyny odchyliła bieliznę w kierunku pachwiny, a cud, który ujrzał uwięziony - w pełni wydepilowana muszelka, bez choćby jednego włoska łonowego, wywołał przepełniony namiętnością jęk skrajnego podniecenia Kamila. A domina stała nad nim dumna i władcza, widział dokładnie strukturę materiału butów, które znalazły się tuż obok po obu stronach jego głowy. W wyobraźni próbował wyprzedzać kolejność zdarzeń. Patrzył jak zaczarowany, kiedy długie lśniące nogi zginały się, a srom zbliżał się ku jego wargom, on już czuł w ustach smak wydzieliny i delikatne sprężyste strzępki. Czekał na chwilę, kiedy różowe skórki zetkną się z językiem, a on przesunie nim wzdłuż szparki niczym radłem.

Nagle ruch tyłeczka ustał, a muszelka zatrzymała się w odległości kilku centymetrów od granicy, do której mógł unieść głowę. Katarzyna kucnęła i patrzyła, jak więzień próbuje dosięgnąć nagrody. Dla zabawy i zwiększenia motywacji, raz nawet pozwoliła mu trącić bruzdki warg sromowych koniuszkiem języka, ale błyskawicznie uniosła ciało, kiedy poczuła przyjemne muśnięcie.

- Mówiłam już - zbliżyła cipkę jeszcze bliżej koniuszka wystawionego języka, ale nadal tak, by organy się ze sobą nie zetknęły - że dzisiaj musisz być baaardzo cierpliwy - zaśmiała się demonicznie, a rzucone spojrzenie napawało kochanka niepokojem.

Była dumna z siebie, bo miała ogromną ochotę poszurać muszelką po twarzy Kamila. Przetarła by cipką szlak od lekko zarośniętej brody, przez usta, nos, aż do czoła. Rozpłaszczyłaby srom na ustach tego bydlaka z rozkoszą, jednak zaskoczyła siebie, a jeszcze bardziej czekającego na ciąg dalszy faceta. Zeszła, prawie zeskoczyła z blatu, a zwinność z jaką to zrobiła, zwiększyła jeszcze podziw mężczyzny dla jego Pani. Obeszła ołtarz, na którym leżał przykuty Kamil, chwilę pieściła dłonią sterczącą męskość, ale bardzo mechanicznie i bez polotu, po czym wyszła z komnaty, nawet nie odwracając się, by spojrzeć na minę zaskoczonego więźnia. Nie było pożegnania.

- Hej! - przywitała się Katarzyna, kiedy usłyszała w głośniku telefonu głos przyjaciółki. - Mam coś dla ciebie. Przyjeżdżaj szybko - powiedziała do głośnika smartfona głosem pełnym dumy i powagi, jakby to była sprawa życia lub śmierci.

Maska, którą zdjęła i położyła na stoliku, jakby się do niej uśmiechała. Kobieta nie przypuszczała, że wszystko ułoży się tak, jak planowała. To był majstersztyk, którego nie powstydziłby się najlepszy intrygant.

- Naprawdę myślał, że chcę się z nim zabawić? Naiwny facet! - parsknęła śmiechem do odbicia w lustrze, przy okazji poprawiając włosy i ułożenie piersi w kieszeniach gorsetu. Nie chciała mu tego robić, ale kiedy tydzień temu podjął nieudolną próbę szantażu, przeholował. Ona nigdy nie zgodziłaby się na takie gierki. Ktoś inny może tak, ale nie ona. Katarzyna nie miała rodziny, ale kiedy ten idiota zapowiedział zrobienie krzywdy Marlenie, dotknęło ją to, do czego Kamil był w stanie się posunąć. Niczym osiedlowy oprych poprzysięgła sobie wtedy, że nie pozwoli mu ruszyć dla niej najważniejszej na świecie osoby.

Kiedy dzisiaj przyszedł, udawała poruszoną i trochę przestraszoną jego tekstami o zdradzeniu jej mrocznego hobby, ale od samego początku miała w tym ukryte intencje. Wystarczyło tylko odpowiednio zagrać, połechtać jego ego i pod pozorem ostrego rżnięcia, na które chciała się zgodzić, zaciągnąć go do piwnicy. Obiecała mu, że zamienią się rolami, że chce go tylko rozgrzać, nie miał powodów jej nie ufać, bo grała na emocjach niczym wybitna hollywoodzka aktorka. Cała reszta to już czysta zabawa w kotka i myszkę, i to ona od samego początku była drapieżnikiem.

- Nie ruszaj się. Jeszcze chwilę, a będzie żałował, że cię stracił. To najlepsza kara - zachichotała Katarzyna, nanosząca kolejną warstwę cienia na powieki Marleny.

W garderobie żartowały w najlepsze, chociaż początkowo mina przybyłej przyjaciółki wyrażała niepokój i złość na byłego męża. Przyjaciółka streściła jej wszystko.

- Męska świnia! - rzuciła nagle w przypływie oburzenia Marlena. Była przekonana, że sprawę z byłym ma już dawno za sobą, a tu taka sytuacja.

- Nie pokazuj mu, że cię to dotknęło. Nie okazuj słabości... - otrzymała szereg rad od Katarzyny.

- Teraz to naprawdę się nie kręć. Nakładam ostatni cień i zaraz skończymy.

Marlena wyglądała jak bogini seksu. Każdy szczegół był dopieszczony, z powodzeniem mogłaby tak pozować dla najlepszych fotografów. Makijaż był boski - odważny, wieczorowy, nawet trochę przesadzony, ale do okoliczności pasował idealnie. Obie kobiety uwielbiały tę formę makijażu - smoky eyes, która towarzyszyła im przy każdej ważniejszej imprezie.

Użyły tej samej pomarańczowo-czerwonej pomadki, która z ich ust zrobiła bardzo wyrazisty punkt.

- Sama mam na ciebie ochotę - roześmiała się Katarzyna, kiedy zabiegi kosmetyczne dobiegły końca.

Marlena podziwiała efekt półgodzinnej stylizacji. Lateksowa kamizelka z wycięciem odsłaniającym przedziałek ściśniętych piersi i zamkiem błyskawicznym przebiegającym od wysokości rozkosznego wąwozu między nimi, lateksowe rękawiczki prawie do samych barków, koronkowe majtki i pończochy - wszystko w intensywnej czerni. Buty Christiana Louboutin Alti na czternastocentymetrowych obcasach, zdawały się być przesadną ozdobą tej cudownej kobiety, ale okazja była iście wyjątkowa.

Tej nocy nie chciała żadnej maski, nie miała ochoty ukrywać pod nią prawdziwego oblicza, ani swojej natury. Niestety Katarzyna wymusiła na przyjaciółce osłonięcie twarzy, tłumaczyła wszystko obraną na tę noc konwencją. Założyła więc czarną lateksową maskę z otworami na oczy, usta i kucyk. Widząc się w dużym lustrze wiszącym na ścianie w holu, musiała przyznać, że bardziej gorącej suki nie widziała już dawno. Nawet przyjaciółka jej dzisiaj nie dorastała do pięt, chociaż też wyglądała niczego sobie.

- Będziesz dzisiaj królową nocy! - podziwiała kroczącą przed nią przyjaciółkę gospodyni spotkania.

Marlena poruszała się tak zmysłowo i seksownie, że oczy mentorki podziwiały pracę mięśni pośladków, opiętych delikatną koronką. W tym momencie wspomniała przyjaciółkę z dawnych czasów - Matkę Polkę - przyzwoitą, niewinną i wstydliwą. Nie była w stanie pojąć metamorfozy, którą przeszła. Zaśmiała się na wspomnienie nocy, kiedy przymierzały seksowną bieliznę, a Marlena między udami i na wzgórku łonowym miała wyhodowany gąszcz włosów łonowych. Teraz była już zupełnie inną kobietą i widać to było, choćby po sposobie stawiania kroków. Katarzyna podziwiała mistrzynię, która wyszła spod jej ręki, była dumna.

- U-u-u...u-wiel-biam-jak-mi-tak-ro-bisz - stękała Marlena, kiedy Katarzyna leżała na niej i mając wciśniętą jedną końcówkę dildo, posuwała ją od tyłu drugą jak jurny kochanek w przypływie erotycznej energii. Szarpane sylaby Marleny i dyszenie Katarzyny, zlewały się w jeden odgłos, a ciche jęki stanowiące pauzy pomiędzy nimi, rozpalały zmysły chyba wszystkich obecnych w pomieszczeniu, a najbardziej Kamila. Kobiety leżały na podłodze i oddawały się uciechom, wszystko na oczach skrępowanego mężczyzny - celowo, na pokaz. Facet nie był w stanie odwrócić oczu od przedstawienia. Pragnął zerwać pętające go kajdanki i więzy, a gdyby to zrobił, obie kobiety wyłyby z rozkoszy, wszystko za sprawą jego działań.

Przestały już zwracać na niego uwagę. Marlena schowała twarz w fałdach zerwanej ze ściany zasłony, która stanowiła wyściółkę podłogi. Co chwilę mętne od rozkoszy oczy wyłaniały się spod burzy włosów i kiedy napotykały oczy rozpalonego byłego męża, głowa wracała pod osłonę czerwonego sukna. Przez chwilę czuła się okropnie. Jakby nie było, spędziła w związku z Kamilem parę lat, wspomniała kilka miłych chwil i przez chwilę odnalazła w sobie pokłady empatii. Rozmyślała nad tym, co się z nimi stało, a Katarzyna wciąż dojeżdżała przyjaciółkę. Sama miała z tego ogromną przyjemność, bo drugi koniec dildo miała wetknięty w swoją dziurkę i czuła jak obiekt ociera się o tunel, pobudzając go z każdą chwilą bardziej i bardziej.

- Nie wytrzymam! Zamieńmy się! - powiedziała głośno Katarzyna do będącej w świecie rozkoszy przyjaciółki, bo ta już szczytowała jakieś pół minuty temu. Celowo powiedziała to głośno.

Dziś kobiety nie musiały siebie o nic prosić. Marlena szybko zamieniła się pozycją z partnerką, wsunęła w siebie jedną końcówkę, a drugą posuwała partnerkę niczym stuprocentowy facet. Ruchów mógłby jej pozazdrościć niejeden mężczyzna. Kobieta już chwilę wbijała się w cipkę przyjaciółki, kiedy nagle przestała się poruszać.

- Nie! Chyba się zlituję - uzasadniała przerwę w ruchach bioder.

- Nieeehm! Nie teraz... - zaprotestowała partnerka.

Marlena jednak wstała, wyciągnęła z siebie dildo i pozostawiając sztucznego członka wciśniętego pomiędzy pośladki już trochę mniej niezadowolonej towarzyszki, podeszła do mężczyzny i zaczęła robić mu dobrze ręką. Kutas był tak nabrzmiały wypełniającą ciała jamiste krwią, że główka była już cała mokra od wypychanego pod ciśnieniem preejakulatu.

- Ale twardy! - nie dowierzała, że członek może być aż tak nabrzmiały.

Katarzyna zdawała się nie słuchać jej słów. Leżała na zasłonie z rozwartymi udami i jakby nic, pakowała w siebie sztucznego członka, patrząc tylko jak dłoń przyjaciółki porusza się na prąciu przykutego do stołu szantażysty.

- Nie pozwól mu... - urwała gospodyni, bo zaczęły ją przeszywać intensywne bodźce rozkoszy.

- Chyba już możemy dać mu dojść? Co ty na to? Chyba już dostał nauczkę - spojrzała w stronę przeżywającej orgazm Katarzyny, której nagle stało się wszystko obojętne, była w pięknym fantazyjnym świecie rozkoszy.

On zgodnie kiwał głową, zgadzając się ze słowami byłej żony.

Marlena pochyliła się i wpakowała prącie w usta i kilka razy poruszyła głową, jakby zapowiadając dłuższe tego typu pieszczoty.

- Mam tak robić? - spojrzała w oczy byłego męża, kiedy końcówka języka trącała wędzidełko - w lewo, w prawo, góra i od nowa. Bawiła się emocjami ex męża, przecież znała jego odpowiedź, ale wciąż chciała, by facet prosił i błagał o pozwolenie na orgazm, który miał być jej udziałem. Przecież już ponad pół godziny utrzymywały go w stanie permanentnego niezaspokojenia, naprawdę cierpiał.

Kiwnął głową i wydał jakiś pomruk, bo słowa nie miały prawa ułożyć się w zrozumiały sygnał, wszystko za sprawą knebla założonego na usta.

- Tylko nie wiem - zrobiła pauzę na teatralny gest głębokiego zastanawiania się, oparła palec wskazujący na policzku - czy takiej świni jak ty - spojrzała mu prosto w oczy - się to należy? Jeszcze się zastanowię - oznajmiła i porzuciła organ tak niespodziewanie, jak się nim zajęła. Pochwyciła leżący na stole pejcz i bez jakiegokolwiek uprzedzenia smagnęła nim wrażliwą okolicę boku tułowia mężczyzny.

Po piwnicy rozszedł się dźwięk jęku. Wzrok Kamila był kwintesencją męskiej frustracji. Chuć go rozsadzała, cierpiał katusze, a dwie seksowne kobiety zamiast z nim, zabawiały się same, albo ze sobą, pomijając go zupełnie w swoich szaleństwach. I jeszcze ten ból, który spadł na niego niespodziewanie. Już na wstępie przeżył widok masturbujących się na jego oczach przyjaciółek, wiedział, że go tym drażniły. Później lizały wzajemnie cipki, co doprowadzało go do wrzenia, ale nadal próbował się trzymać postanowienia, że nie da im satysfakcji. Jedna siadała obok jego głowy, rozwierały uda, a druga kłapała językiem i zasysała ustami srom, jakby to był jej cel życia. Wszystko widział jak na dłoni, nawet czuł zapach intymnej wydzieliny, że o zmysłowych pomrukach i jękach nie wspominał. Czasem sprawdzał solidność kajdanek i szarpał się wściekły na siebie, że tak dał się podejść, ale użyty do krępowania sprzęt był wytrzymały, nie było mowy, by ustąpił. I wtedy coś w nim pękło, zaczął skomleć jak zbity pies. Nie mógł już dłużej walczyć, duma zniknęła, zamienił się w pokornego chłopczyka, gotowego wykonać każdy rozkaz, każdą zachciankę prowokatorek.

- Proszę was! Kurwa! Proszę! - wrzeszczał w rozpaczy, bo kobiety wciąż jakby nie słyszały jego błagań . Zarzekał się, dziesiątki razy, że nigdy nie zrobi tego, co zapowiadał Katarzynie.

To wtedy założyły mu knebel, chichocząc jak małe dziewczynki w czasie zabawy w piaskownicy. A fanu miały z tego co niemiara, bo był to wyjątkowy zatykacz ust - oba końce miały kształt penisa. W usta wetknęły mu zaledwie kilkucentymetrową cześć, a drugi koniec stanowił spory czarny lateksowy okaz, z którego w przypływie chęci mogły korzystać one. Kamil dziwnie wyglądał z takim gadżetem na twarzy, ale obie dosiadały go z rozkoszą. To właśnie w taki sposób rozgrzały się do zabawy na podłodze. Jedna robiła przysiady nad twarzą uwięzionego, druga pocierała cipkę dłonią, stojąc obok i czekając na swoją kolej. Zmieniły się tak kilka razy, po czym po chwili namiętnych pląsów w swoich objęciach, gdzie czule się przekomarzały wirującymi na zewnątrz ust językami, wpakowały w pochwy dwustronne dildo i rozkoszowały się jego właściwościami.

- Po co nam facet? - dogadywały Kamilowi Katarzyna, przesadnie jęcząc i mrucząc, a biodra pań tańczyły w erotycznych rytmach, pod dyktando ocierającego się o ścianki pochwy sztucznego członka.

Teraz była żona Kamila odchodziła od stołu na którym leżał przeżywający katusze mężczyzna. Widział wspaniałą linię pośladków Marleny i leżącą na podłodze masturbującą się sztucznym członkiem Katarzynę, która kilka chwil temu cieszyła się orgazmem. A on wciąż cierpiał. Teraz miał ochotę wpakować kutasa w pochwę nawet najgorszej raszpli, byle tylko mógł dojść między kobiecymi udami. Widział, jak była żona klęknęła przy przyjaciółce i przejęła od niej przedmiot, który wciąż nerwowo poruszał się w cipce. Teraz to Marlena nadawała rytm posuwistym ruchom, a przyjaciółka patrzyła na nią mętnym od buzujących emocji wzrokiem, zapewniając, że jest jej cudownie. Nagle dłoń Katarzyny sięgnęła do policzka partnerki i przyciągnęła jej głowę, by z niebywałą ochotą, wręcz napastliwie, przykleić się ustami do warg Marleny. Perwersyjnie lizały się bez najmniejszych oporów, a momentami ich języki wirowały jak śruby napędowe okrętów. Gospodyni spotkania już zaczęła drżeć, a biodra tańczyły w nieregularnych ruchach, byle tylko erogenne obszary pochwy były podrażniane przez penetrujący ją obiekt. Oznajmiając kolejny, tym razem błyskawiczny, intensywny orgazm, jęczała, wciąż całując przyjaciółkę, ale teraz już czule i delikatnie muskała wilgotne wargi. Po chwili, zaraz po tym jak dały sobie znak głębokim spojrzeniem w oczy i ledwo widocznym skinieniem głowy, obróciły twarze w stronę gapiącego się na nie Kamila i patrząc mu prosto w oczy, wciąż zarzucały się bardzo erotycznymi pocałunkami. Niewzruszone spoglądały na niego, co on na to.

Po kilkunastu sekundach dalszych prowokacji, wstały i podeszły do stołu. Obie jednocześnie chwyciły grubą pytę uwięzionego i przesuwały po niej wcześniej nawilżone śliną dłonie. Patrzyły jak żołądź przybiera purpurową barwę, a napletek obnaża jej krawędź, bo ściągały go do maksymalnego zakresu ruchu tej delikatnej skórki. Czuły jak pulsuje, jak domaga się intensywniejszych pieszczot, ale na kolejny umówiony znak, porzuciły berło Kamila, jakby ktoś poinformował je, że od dalszego dotykania organu zarażą się trądem.

- I ty chciałeś zniszczyć jej życie? - spojrzała głęboko w oczy Kamilowi Katarzyna z wyrazem pogardy. - Musisz coś zrozumieć - zrobiła wymowną pauzę, delikatnie pocierając kciukiem wrażliwą powierzchnię obnażonej główki prącia. - Takie gierki to... nie z nami - wwierciła mu się w oczy, po czym nachylając się nad stołem w kierunku stojącej naprzeciw niej, po drugiej stronie blatu Marleny, zatopiła język w usta przyjaciółki.

Tym razem to Katarzyna chwyciła za czarną rączkę pejcza z połyskującą stalową ozdobą, której błysku, skupiony na obserwowaniu plątających się nad nim języków, nie miał prawa dostrzec. Zamachu ramienia też nie widział. Dotyk licznych rzemieni jednak poczuł dotkliwie. Kilka razy. Obie królowe zemsty się zaśmiały.

- Przerwa? - wymamrotała łagodnym głosem do dawnej uczennicy mentorka.

- Przydałaby się - oderwała od siebie usta i otarły pozostawioną na twarzy ślinę.

Celowo kroczyły do wyjścia jak najseksowniejsze modelki na wybiegu w czasie prezentowania odzieżowych kolekcji, z tą różnicą, że one prezentowały związanemu szantażyście nie kreacje, a swoje wdzięki. Wiedziały, że odprowadza je wzrokiem do drzwi. Marlena jeszcze celowo się pochyliła, niby poprawiając pończochę, a kiedy obróciła głowę w stronę Kamila, dostrzegła, że zabieg przyniósł zamierzony efekt. Krocze prezentowało zmysłową tajemnicę, do której jej były już nigdy nie uzyska dostępu. Niech wie co stracił! - mówiła w myślach z pełną satysfakcją, kiedy zamykała drzwi piwnicy.

- Nie przeginamy? - zagadnęła trochę przejęta Marlena.

Katarzyna stała przed lustrem i poprawiała włosy.

- Nie! - ucięła, dając do zrozumienia, że nie będą o tym rozmawiać. Pochyliła się i zsunęła pończochę, jakby szykowała się już do kąpieli.

- Ale...

- Przestań się nad nim użalać! Był gotowy cię zniszczyć, mnie zresztą też! - podniosła głos, by uzmysłowić przyjaciółce, jak daleko był w stanie się posunąć jej były.

- Ale...

- Żadne ale! - przerwała Katarzyna.

- Ale... w końcu go wypuścimy. Co wtedy? - spojrzała w odbicie w lustrze wprost w oczy przyjaciółki.

- Myślisz, że o to nie zadbałam? - spojrzała z ukosa na przejętą przyjaciółkę mentorka.

- A zadbałaś? - Marlena zrobiła zagadkową minę i czekała na odpowiedź.

- Nawet nie będę komentować. Obrażasz mnie - machnęła ręką udająca oburzenie.

Po chwili obie kobiety paradowały na golasa w kuchni na poziomie zerowym budynku. Było jeszcze jasno, ale im to nie przeszkadzało, a krępowało tylko trochę. Napiły się wody Perrier prosto z zielonych szklanych buteleczek, których zapas Katarzyna zawsze miała zgromadzony w jednej z kuchennych szafek.

Kilka minut temu oprawczynie wróciły do piwnicznego pomieszczenia. Odpoczęły trochę od wyrafinowanych zabaw, ale też zmienił się ich wygląd. Obie prezentowały się teraz bardzo zmysłowo, bo ich ciała okrywały delikatne koronki gorsetów, majteczek i pończoch. Odświeżyły też makijaż, uporządkowały włosy, które teraz spięły w idealny koński ogon. Chciały dobrze wyglądać dla siebie, nie dla kanalii przykutej do stołu. Tym razem nie okrywały twarzy maskami. Podczas poprzedniej sesji szybko pozbyły się niewygodnych kostiumów, nie było więc sensu tego powtarzać. Teraz wyglądały bardzo sensualnie, jakby szykowały się do łóżkowych scen w romantycznym filmie, w którym bielizna miała podkreślać pikanterię zdarzenia.

Główna sufitowa lampa, ta w centralnej części pomieszczenia, zgasła i piwnicę wypełnił mdły mrok. Zanim oczy przywykły do ciemności, kobiety zbliżyły się do Kamila i wyglądały jak dyskutujące nad planem sekcji lub będące w trakcie oględzin zwłok panie patolog nad prosektoryjnym stołem. Marlena uniosła luźną kluskę byłego męża, dookoła czubka której połyskiwały ślady ejakulatu, który wypłynął, powodowany niebywałym podnieceniem. Obnażyła główkę luźnego organu, który teraz ponownie budził się do życia.

- Szybciej, bo będzie ciężej - pospieszała Marlena.

- Przecież zakładam - uspokajała opanowana towarzyszka.

Kamil czuł, że jego penisa coś krępuje. Mógł na tyle ruszać głową, że spoglądając w dół, widział członka, którego otaczał teraz czarny pierścień i opaska uciskowa na jądra, która ściśle obejmowała mosznę. Po chwili od samego widoku prężącej się pały, był świadkiem niecodziennej erekcji, porównywalnej do tej sprzed przerwy, ale teraz jeszcze nic szczególnego się nie działo. Ciała kobiet były iście wspaniałe, a erotyczna bielizna rozpalała go jak zawsze, ale widok penisa opiętego pierścieniem doprowadzał go do białej gorączki. Tym bardziej, że rządzące nim kobiety, dotykały rosnącego korzenia, by dokładnie dopasować gadżet. Co chwilę przystawały przy sobie i delikatnie wzajemnie czule gładziły swoje ramiona, biodra i twarze, a ich usta łączyły się ze sobą, by równie nagle jak się stykały, rozłączały się, a przyjaciółki mogły kontynuować psychiczne tortury. Doprowadzało to Kamila do szału.

Już od dawna żałował, że był tak głupi i nie docenił układu, w jakim kiedyś żył. Miał przecież wtedy seks, jaki pozazdrościłoby mu pewnie dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć procent męskiej populacji, a on chciał tylko więcej i tylko po swojemu, nie znał umiaru. Marlena jest przecież wspaniałą kobietą - pomyślał kolejny już raz, kiedy całowała się z przyjaciółką na jego oczach, a jej dłoń wpełzła do miseczki gorsetu i delikatnie gniotła cycka Katarzyny. Wspominał rozkoszne chwile we dwoje, głównie te, sprzed ich przemiany.

- Dobra - ucięła mentorka. - Ty go przygotuj.

W uszach uwięzionego zabrzmiały te słowa prawie złowieszczo, ale nie dał tego po sobie poznać, tym bardziej, że knebel uniemożliwiał mu wypowiadanie jakichkolwiek słów. Wciąż mógł tylko mruczeć lub wyć.

- Nie. Ty to zrób - zbuntowała się Marlena - Ja przyniosę... - spojrzała porozumiewawczo w oczy partnerki, a ta tylko skinęła głową, że się zgadza.

Katarzyna podeszła do Kamila i kładąc dłoń na jego prawym udzie, gładziła je chwilę, by ocierając się, niby przypadkiem o twardą maczugę, dotrzeć na płaski brzuch i klatkę piersiową. Pochyliła nad nim głowę, a usta zaczęły podążać wymyślonymi przez kobietę szlakami, o dziwo ich kres, jak i początek następował na sutkach, które stały się twarde i sprężyste. Gładziła przy tym jego mięśnie piersiowe, umięśnione ramiona i była w tych czynnościach nazbyt czuła i delikatna, co mężczyznę napawało niepokojem. W dłoni Katarzyny znowu pojawił się przybór z rzemieniami, które po chwili łagodnie sunęły po jego klatce piersiowej, niczym włosy miotły po delikatnej powierzchni. Domina widziała, jak Kamil błaga przerażonym wzrokiem, by czasem nie użyła gadżetu do chłosty. Nie dała mu tej satysfakcji. Grała z nim w psychologiczną gierkę. Uspokajała go, zapewniała, że będzie tylko masować skórę i kiedy facet zaczął jej wierzyć, czuł nawet przyjemność, na jego klatkę piersiową kilka razy spadły dość mocne uderzenia.

Nagle zamilkł. Usłyszał stukot obcasów zbliżającej się drugiej kobiety. Dobrze przeczuwał, że kobiety zaplanowały kolejne urozmaicenia. Bał się tego, że teraz doświadcza ciszy przed burzą. Chwilowa nieobecność Marleny świadczyła tylko o jednym - coś kombinowała, coś przygotowywała. Znowu poczuł już nie obawę, a przenikający go lęk. Żadnych z dotychczasowych atrakcji się nie spodziewał, ale akurat tej bardzo nie lubił, choć sam ją stosował wobec byłej żony.

- Lubisz takie zabawki, nie? - spytała ironicznie Marlena, kiedy zaciski na brodawki zahuśtały się przewieszone na jednym palcu i złowieszczo dyndały kilka chwil, by mógł się napatrzyć i panikować.

Zabaweczki szybko znalazły się na sutkach Kamila. Marlena sama wyregulowała je na dość mocny ucisk, nie miała skrupułów. On wiele razy też nie miał. Teraz mściła się nie tylko za próbę szantażu.

Były mąż wielokrotnie w trakcie seksu zakładał je podobne cudeńka. Nie to żeby miała coś przeciw. Początki zawsze były trudne, tym bardziej, że okolice brodawek miała bardzo wrażliwe, ale gadżet wprowadzał wiele ciekawych doznań, z czasem doceniała jego walory. Jednak zdarzały się dni, kiedy nie miała najmniejszej ochoty na wprowadzanie ich do łóżkowej zabawy, o czym go informowała, ale on jej nie słuchał. Teraz dawała upust wspomnieniom tamtych momentów.

Tłumiony znajdującym się w ustach czopem w kształcie krótkiego penisa pomruk, rozszedł się po piwnicy i odbił się od betonowych ścian, kiedy metalowe szczęki miażdżyły brązowe wypustki męskich sutków.

- Ale spokojnie - pogładziła twarz i tors przykutego z czułością opiekunki - Na tym nie skończymy - uśmiechnęła się mrocznie, niczym wysłanniczka diabła. Widziała strach w jego oczach i właśnie to chciała osiągnąć, to była nagroda. - Sprawdzimy, co z ciebie za mężczyzna, prawda? - zwróciła się do Katarzyny, która jakby gdzieś zniknęła.

Kamil znowu słyszał powolne złowieszcze stukoty obcasów zbliżającej się spoza jego pola widzenia kobiety. Tym razem z oczu zniknęła mu Katarzyna. Poczuł się nieswojo, kiedy zauważył, że robi się coraz jaśniej, a cień Marleny tańczy na betonowej ścianie. Wraz z odgłosami kroków, pomarańczowa poświata zbliżała się do niego, niczym płomień pożaru do suchego runa leśnego. Już nawet nie zwracał uwagi na delikatnie gładzącą połyskującą od potu skórę brzucha i torsu dłoń byłej żony.

- Jak myślisz, da radę? - zapytała teatralnie Marlena.

- Nie wiem. Powinien, choć...wolałbym, by jęczał jak oprawiany tchórz. I pewnie tak będzie - zaśmiała się niosąca świecę Katarzyna.

Kamil w tym momencie wiedział już, co go czeka, nie miał najmniejszych wątpliwości. Nienawidził tego wielokroć bardziej niż zacisków na sutkach. Miał wrażliwą skórę, więc sama myśl o zbliżającej się próbie, powodowała, że zaczął wyć i się szarpać, jak osaczone zwierzę, ale nikt nie miał prawa go usłyszeć, uwolnić się raczej też.

Pierwsza porcja gorącego wosku spadła na okolice brzucha, co wywołało niemrawy pomruk z okolicy ust poddawanego próbie. Zawiesina szybko zamieniła się w płatki.

- Odepnij klamrę - skinęła głową Katarzyna w stronę Kamila. - Chcę słyszeć jak skomli.

Koleżanka pozbyła się gadżetu szybko i sprawnie, a kiedy tylko usta Kamila zostały oswobodzone, wybuchły z jego ust słowa frustracji i złości.

- Wy kurwy! Załatwię was! Już po was! Aaaah!!! - wykrzyczał, kiedy niespodziewanie na klatkę piersiową polała się druga porcja, która wywołała już głośne syknięcie, bo ilość wosku była tym razem większa. Stopione paliwo szybko zastygało na skórze, oblepiając splątane włosy.

- Ciiii - uspokajała go demonicznym wyrazem twarzy sprawczyni bólu. Kamil się przestraszył widoku zdradzających obłęd oczu kobiety.

- Nieee! Nie daruję wam! - wrzeszczał, kiedy ból się zmniejszył na tyle, by mógł myśleć o tym, co mówi. - Jak tyl...aaah!!! - nie dokończył gróźb, bo stopiona masa spadła na prawy sutek, co sparaliżowało jego zmysły.

- Co, jak tylko? - buchnęła śmiechem, dając mu znak, że nic sobie nie robi z jego ultimatum. - Jak tylko wyjdziesz z piwnicy, o ile ją w ogóle opuścisz - pozwoliła sobie go trochę bardziej przestraszyć - masz umówione spotkanie z John'em. Tak, z "Bon Jovim" z Klubu - odpowiedziała na pytanie, które on dopiero formował w głowie. - On ci wszystko wyjaśni - stwierdziła z obojętnością władcy spoglądającego na tłum biednych poddanych.

John był dryblasem z długimi włosami podobnym do gwiazdy rocka, miał spore gabaryty, wiele tatuaży i dar przekonywania. Nie był bandziorem, ale w środowisku przestępczego półświatka miał wiele cennych kontaktów, dlatego Henryk miał w nim ogromne wsparcie w sprawach trudnych lub, jak kto wolał, delikatnych. Katarzyna musiała opowiedzieć historyjkę z szantażem Henrykowi, co Mistrza mocno zirytowało i chętnie wsparł inicjatywę poważanej klubowiczki. Założyciel Klubu Marlenę uwielbiał, sam korzystał z jej wdzięków i talentu, więc teraz motywację miał podwójną. Nawet sam chciał zająć się sprawą po swojemu, ale kiedy Katarzyna streściła plan intrygi, uśmiechnął się z uznaniem i przekazał pracownikowi co trzeba. John teraz czekał tylko na telefon.

Kamil dobrze znał dryblasa z kitką. Dla wprowadzanych do Klubu i uczestniczących w orgiach kobiet był przyjazny, choć niekiedy stanowczy, nawet chamski, ale tylko w skrajnych przypadkach. Ogólnie dziewczyny go lubiły za poczucie humoru i opiekę, jaką nad nimi sprawował. Dla tak zwanych dziwek męskich był za to bezwzględny i otwarcie okazywał im pogardę. Nie rozumiał sprzedających się uległych, którymi klienci poniewierali i robili im takie rzeczy, że nie był w stanie pojąć, że mężczyzna się na to godzi. Co z tego, że za pieniądze. Dla niego nie było to usprawiedliwieniem, a wręcz przeciwnie - zarzutem. John, co prawda, wypełniał obowiązki należycie i sumiennie, ale pogarda dla "mężczyznusiów", jak nazywał uległych do wynajęcia, była wypisana na jego twarzy. Kamil kilka razy próbował do niego zagadywać, ale długowłosy macho traktował go jak powietrze.

Przykuty do stołu, na wspomnienie potężnego faceta, przestał grozić dawnym kochankom, zmienił front.

- Dobrze, nikomu nie powiem. Nic nie zrobię. Zniknę! Tylko mnie wypuśćcie - mówił już spokojnie, a z jego twarzy jakby dało się wyczytać sympatię do przyjaciółek, nerwy ustąpiły racjonalnemu podejściu do życia. Starał się negocjować.

Kobiety spojrzały na siebie i się roześmiały.

- Biedny Kamilek. Naprawdę nic nikomu... - Marlena odegrała role przejętej sytuacją żony. Włożyła w to tyle emocji, że w teatrze z powodzeniem mogłaby grać główne role. - Prawie ci uwierzyłam - wybuchnęła nagle śmiechem, a Katarzyna szybko się do niej dołączyła.

- Jeszcze nawet nie przeprosił za ten cały wcześniejszy nietakt - wtrąciła się Katarzyna.

- Przepraszam! Nie zrobiłbym tego. Chciałem was tylko nastraszyć, nic więcej - przekonywał i brzmiało to bardzo szczerze.

- Przeprosiny przyjęte - stwierdziła ex żona i przechyliła trzymaną nad mężczyzną świecę, w kielichu której znalazła się spora objętość gorącej zawiesiny.

- Yyych! Kurwaaa! - wyraził ból. - Dajcie spokój! Proszę! - zapanował jednak nad nerwami, by kolejny raz nie powiedzieć za dużo.

- No dobra. Może mu trochę ulżymy, co? - bardziej stwierdziła, niż zapytała przyjaciółkę Marlena. - Nie mówiłam ci - spojrzała mu w oczy - ale przyzwyczaiłam się do zacisków. Teraz nawet to polubiłam - uzmysławiała mu, co stracił. - A ty?

Pokręcił przecząco głową, co kobieta zinterpretowała, że on wciąż uznaje to za traumę, kiedyś jej się z tego zwierzył. Jedna z klientek zafundowała mu tę wątpliwą przyjemność, z regulacją metalowych szczęk ustawioną na maksimum, która przyjemna była tylko dla sprawczyni bólu.

- To pozbądźmy się tego - udała wrażliwą i czułą opiekunkę, a jej dłonie powoli, wręcz zmysłowo, zmierzały ku łańcuszkowi łączącemu klamry.

- O kurwaaa!!! - zawył, kiedy jego była zamiast odpiąć metalowe zaciski, jak to sobie wyobrażał, niespodziewanie szarpnęła za splecione ze sobą ogniwa, a metalowe szczęki ustąpiły, pozostawiając po sobie nieduże krwawe ślady.

- Lepiej? - naigrywała się gospodyni. - Myślę, że należy mu się mała nagroda - zapowiedziała i spojrzała na przyjaciółkę, która skinęła głową na znak przyzwolenia.

- Nie! Nie chcę żadnej nagrody! - poprosił kręcąc głową jak panikujące dziecko, które już ma dość nieprzyjemnych wrażeń.

- Poważnie? - spytała nad wyraz zdziwiona Marlena. - Właśnie miałyśmy ci obciągnąć. We dwie - zrobiła pauzę, pozwalając mu na wyobrażenie sobie tej sceny. - Naraz - podkreśliła. - Ale jak nie...

- Zróbcie to! - zmienił zdanie, kiedy usłyszał, o co chodzi. Bał się, że już jest za późno, słyszał sam siebie, jak błaga o chociaż krótką oralną pieszczotę, ale było mu już wszystko jedno. Nauczony doświadczeniem, czuł jakiś podstęp, ale pragnienie kobiecych ust na kutasie, zasłoniło mu wszelkie niegodziwości, których doświadczył lub mógł doświadczyć.

O dziwo Katarzyna pochyliła się nad przystrojonym czarnym pierścieniem i czarnymi elastycznymi paskami materiału z zapinkami prąciem i powoli wsunęła czubek w gorące usta. Uśmiech Kamila nie mógł już być szerszy. Po chwili podobnie zrobiła Marlena i obie kobiety pieściły twardą pytę, tym razem bez użycia dłoni. Momentami zdawało się, że walczą o nią, jak wygłodniałe zwierzaki o rzucony kęs pokarmu. Kiedy jedna oplatała czubek penisa, druga suwała ustami ułożonymi w dziobek wzdłuż korpusu. Czasem zasysały prącie na zmianę, punktowały żołądź językami, niczym bokser wiszący przed nim worek. A czasem drażniły go tym, że języki wirowały niewielkiej odległości od wrażliwej czerwonej główki. Zdawało mu się, że ledwo go wtedy dotykają, ale to był tylko wytwór jego wyobraźni. W taki sposób zakończyły wspólne pieszczoty - psychiczną torturą.

- Masz.

Zbliżająca się ku niemu Marlena odsłoniła miseczkę gorsetu, a jędrna pierś zawisła nad oczami mężczyzny, który chwycił sutek w usta zaczął go zapalczywie żuć i ssać. Język okrążał wypukłą brodawkę dziesiątki razy, a po mocnym zassaniu, wypuszczał ją z głośnym cmoknięciem. Zachwycony tą chwilą rozkoszy, nie widział, jak kobiety uśmiechają się do siebie. Zamieniły się miejscami. Teraz Marlena ssała pękatą pałę, a Katarzyna przystawiała do ust napalonego ogiera raz jednego, raz drugiego cycka. Nawet dała mu je pognieść. Po prostu nachyliła się w taki sposób, by przystawić je do skutych dłoni, a on gniótł je tak łapczywie, jakby robił to pierwszy raz.

- Ty, czy ja? - zapytała mentorka spoglądając na robiącą loda.

Przyjaciółka miała kutasa w ustach, suwała głową tak, by żołądź ocierała się o wewnętrzne ściany policzków i nie wyciągając prącia z gardła, dała pierwszeństwo przyjaciółce.

- Ale on ma cię szykować na zmianę - skierowała słowa do przyjaciółki.- Cycki liże przyzwoicie. Ciekawe czy pamięta jak się liże cipkę? Pamiętasz? Chcesz ją posmakować? - spojrzała najpierw na uwięzionego, po czym wskazała oczami na krocze Marleny.

- Oj tak! Tak, chcę! - wyznał kiwając głową niczym kreskówkowy posłuszny piesek czekający na przysmak od pana i chcący mu się jakoś przypodobać.

Obie panie jednocześnie zajęły pozycje. Katarzyna naprowadziła cipkę na trzymaną w dłoni pałę, a Marlena usiadła na twarzy byłego, skierowana w stronę mentorki. Uśmiechały się frywolnie do siebie. Ujeżdżająca delikatnie przesuwała ciało góra - dół, a pieszczona męskimi ustami, suwała tylko biodra w najróżniejszych kierunkach, byle tylko język swobodnie podrażniał czułe miejsca sromu.

- Naprawdę nikomu nic nie pisnę! Zniknę! - wymamrotał euforycznie, robiąc krótka przerwę w lizaniu pełnych śluzu strzępków i szybko wrócił do powierzonego mu zadania. Bał się, że za chwilę to wszystko się skończy.

- Jak będziesz czuł, że powoli dochodzisz, daj znać, to zrobimy zamianę - rzuciła teatralnie, erotycznie dysząc Katarzyna, jakby chciała mu w ten sposób wynagrodzić tak długie męczarnie. Była w tym bardzo przekonująca, brzmiała prawdziwie i szczerze.

- To chyba już - poinformował kilkanaście sekund po tym, jak padła instrukcja.

Mentorka z niechęcią wypuściła penisa z pochwy. Musiała przyznać, że miała teraz ochotę kontynuować zabawę, ale nie dawała tego po sobie poznać. Marlena niestety czuła się podobnie, bo jej ex usta zawsze miał wyjątkowo sprawne, a język wdzierał się do pochwy, niczym wszędobylski wąż. Spojrzenie stojącej przy krawędzi stołu towarzyszki, przywołało ją do porządku. Musiała wrócić na ziemię i to dosłownie. Marlena z niechęcią przeniosła kolano łukiem nad głową byłego i powoli zeszła ze stołu.

- Dobra! Jednak chwila przerwy chyba dobrze wszystkim zrobi - zapowiedziała Katarzyna, a wyraz twarzy mówił, że cała ta scena była ukartowana, by zmiękczyć Kamila i pokazać mu, co traci. Miał pokutować, a one nie były amatorkami. W Kamilu cierpiał nawet najmniejszy pierwiastek męskiej natury. Kolejny raz.

- Żartujecie? Wracajcie! Nawet nie wiecie jak bardzo chce mi się ruchać! Ej - prosił, by zmieniły zdanie.

Kobiety podniosły tylko porzuconą na podłodze bieliznę, po czym Marlena podeszła do napalonego faceta i zakładając mu majtki na głowę tak, by materiał przylegający wcześniej do jej muszelki i oblepiony pochwową wydzieliną, znalazł się na wysokości ust więzionego, szepnęła mu do ucha:

- Ciesz się, że dostałeś chociaż tyle.

Ich dawny kochanek wyglądał komicznie, a jeszcze prosząc o litość i dalszy seks, zdawał się być pozbawiony resztek honoru. Nie dziwiły mu się. Kierując się do drzwi, usłyszały jeszcze kilka razy rzewne "proszę".

Wróciły po kwadransie z kolejnym planem na zabawę. Były bezwzględne, bezkompromisowe i konsekwentne, jak na zawodowe dominy przystało, choć teraz obie twierdziły, że nie dominują, tylko się mszczą. Tak. To była najzwyklejsza, a może nie najzwyklejsza, zemsta. Odpłacały tej świni za próbę szantażu. Gdyby Kamil zrealizował zapowiedzi, zmieniłoby to życie przyjaciółek, i nie tylko ich. Henryk również mógł mieć problemy, choć nie z takimi sobie radził. Były więc zdeterminowane i wkurzone, a przejawy empatii, którą czasem czuła Marlena, szybko zmieniały w uzasadnione prawo do wendetty.

- Cudownie smakujesz - powiedział pewnym cwaniackim głosem, a powierzchnia materiału majtek zdawała się być mokra od śliny, bo teraz jego język pracował jak oszalały i ocierał się o okolicę, gdzie wcześniej zgromadzona była wydzielina Marleny. Chciał być zabawny, co kobiety przyjęły z entuzjazmem. Właśnie wkroczyły do piwnicy po krótkiej przerwie.

Jak zwykle spojrzały na siebie, co było sygnałem do kontynuowania zabawy z pokutującym. Obie nie miały na sobie bielizny. Wciąż jednak zdobiły je czarne, delikatne gorsety i pończochy samonośne. Gładka skóra pomiędzy tymi okryciami wzywała do tego by ją gładzić, dotykać, lizać. Sam zapach świeżości, intensywnych drogich perfum i płynu do prania, który był dodany do płukania bielizny, wprowadzała facetów w erotyczny amok i przemieniała w samców, niczym mikstura z grzybów, zmieniała wojownika w berserka. To właśnie czuł Kamil - chuć, kiedy obie panie stanęły obok niego, a jego nozdrza wyłapały erotyczny zapach feromonów i perfum. Przed chwilą luźny penis, zamieniał się powoli w co raz większy obiekt, a pierścień znowu zacisnął się na pęczniejącym korpusie penisa. Wystarczyło mu kilka spojrzeń pomiędzy szczupłe uda strażniczek.

- Dajcie je chociaż polizać - prosił o możliwość jakiegokolwiek kontaktu z waginą.

Już myślał, że życzenie się spełni, bo Katarzyna odwiodła jedno udo i odsłoniła całą wydepilowaną muszelkę, przejechała po wypustkach sromu dłonią i spytała, czy ta cipka mu pasuje, co on błyskawicznie potwierdził.

- Nieee! - usłyszał okropną dla niego odpowiedź. - Na możliwość robienia minetki musisz sobie zapracować - zapowiedziała.

- A jak zasłużę - spojrzał z nadzieją na jedną i na drugą - zrobicie mi? - luknął na prężącego się członka, który niczym niewypał potrzebował rozbrojenia, bo zgromadzony w jego wnętrzu ładunek, dla Kamila zdawał się mieć siłę bomby atomowej.

- Zastanowimy się. - Marlena mówiąc to przygryzała kosteczkę ugiętego palca palca wskazującego, jakby rzeczywiście propozycja byłego męża była kusząca.

Po chwili zdradziły mu sposób, w jaki może zapracować na oralne pieszczoty.

Drewniany dębowy stół był dość duży, ale nie na tyle duży, by przykute do jego powierzchni nadgarstki miały oparcie. Wystawały poza powierzchnię blatu, dzięki czemu dłonie miały pewną swobodę. Dzięki temu wcześniej mógł gnieść piersi Katarzyny.

Kobiety już kolejną minutę stały przy samym rancie drewnianej krawędzi stołu, a w ich sromach buszowały palce Kamila. Takie dostał ultimatum. Jeśli on dłońmi doprowadzi je do szału, one dadzą mu ulgę, której pragnie w postaci cipki na twarzy, może nawet więcej.

Obie grymasami twarzy zdradzały pełne oddanie palcom wirtuoza, który musiały przyznać, wiedział, co robi. Pocierał wargi sromowe, trącał łechtaczki, wpychał palce do cipek, a one pomagały mu nerwowymi ruchami miednicy, co lepsze, patrzyły na oznaki rozkoszy na swoich twarzach, jakby były lustrzanymi odbiciami. Ale je to kręciło! Obie zagryzały dolną wargę, język co chwilę ocierał się o krawędzie ust, a dłonie nieśmiało wędrowały do piersi, by opiekować się wrażliwymi sutkami.

- Dobra! Żartowałam z tymi paluchami. Dokończ językiem - wyrzuciła z siebie podniecona Katarzyna i błyskawicznie zasiadła na twarzy zachwyconego tym Kamila.

Jęzor głęboko orał bruzdy sromu, a momentami wirował jak szalony, wciąż szukając łechtaczki, którą zasysał i dociskał wargami ust. O ile się dało, bo gospodyni tańczyła biodrami, jakby miała już szczytować.

Marlena początkowo uznała to za element podstępnej gierki, zmodyfikowaną przez Katarzynę, ale widząc przeszywające przyjaciółkę dreszcze, już wiedziała, że ta nie wytrzymała, odleciała w świat erotycznej euforii. Rozpalona prawą dłonią, tą sprawniejszą, jej byłego, nie patrzyła już w oczy Marleny, która nie chciała otwarcie ganić mentorki za słabość. Kamil pewnie odtrąbiłby wtedy triumf. Musiała jednak coś zrobić.

- Teraz moja kolej. Ty mu obciągnij. Zasłużył! - powiedziała obojętnym, a zarazem żartobliwym tonem, jakby wszystko przebiegało według ustalonego planu.

- Jeszcze chwilę - odparła pochłonięta oczekiwaniem na zbliżający się orgazm Katarzyna. Dopiero teraz zrozumiała, że powiedziała za dużo.

- Teraz! - rozbrzmiał stanowczy głos Marleny, znany przyjaciółce tylko z opowieści klientów, którzy doświadczyli rozkoszy z jej przyjaciółką jako ulegli. Mentorka przemogła się i z bólem w sercu opuściła przyjemne stanowisko, na którym nie musiała nic robić, tylko czerpać rozkosz. Bez większego polotu ukryła penisa w ustach i tylko patrzyła jak towarzyszka kucnęła nad twarzą przykutego, a czerwony język przepychał się przez pęknięcie w kroczu, a czasem znikał, wbijając się w dziurkę. Widziała, że koleżance też jest już dobrze i dziwiła się, kiedy ta niespodziewanie uniosła biodra i stanęła nad uwięzionym, niczym triumfująca w walce wojowniczka stawała nad ofiarą.

- Dawaj ją! Wiem, że tego chcesz. Tamta - spojrzał z chytrym uśmieszkiem na ustach na Katarzynę - już była blisko. Podobało się, nie? - spytał wprost zawstydzoną teraz prezeskę. Ta, jakby na znak protestu, wypuściła pałę z ust i udała, że gdzieś po coś idzie. Tak naprawdę nie chciała dać po sobie poznać, że wtedy powodowana rozlewającą się w ciele rozkoszą, odpłynęła. Było jej głupio za to, że uległa słabości, że zaburzyła cały plan działania. Nadal, choć mężczyzna nie mógł jej widzieć, bo stała za nim w odległości ponad metra, słyszała jego przechwałki i nawoływania. "Chodź, zerżnę cię językiem! Dokończę! Niech druga patrzy i zazdrości! Jej też to zrobię!". Po ciemnym pomieszczeniu rozchodziło się głuche echo słów, kończonych często głośnym szaleńczym śmiechem.

- Rozkujcie mnie, a dam wam to, co potrzebujecie. Rozoram wasze cipy aż miło. Co wy na to?

Uznały, że w ten sposób rozładowywał frustracje, ale też wiedziały, że to wynik działania Katarzyny, która teraz gapiąc się na zmierzającą ku niej przyjaciółkę, układała usta tak, by bezgłośnie wymówić słowo "sorry".

Marlena podeszła do mentorki i tylko szepnęła jej do ucha:

- Jednak jest świnią.

Nie chciała dłużej komentować, bo to słowo zawierało w sobie wszystko. Może nawet i chciała powiedzieć więcej, ale nie miały teraz warunków do rozmowy.

- Sorry - odparła z miną grzecznej dziewczynki, przyłapanej na nagannym zachowaniu, a zbliżając usta do małżowiny usznej partnerki, zrobiła to najciszej, jak tylko potrafiła.

- Przestań. Sama już miałam tak zrobić - wspierała ją Marlena.

Po wymianie kilku zdań, jakby nic, podeszły do rozbawionego Kamila.

- Dawać te cipki. Zerżnę was, a później znikam na dobre. Przestańmy się już bawić. Wielkie mi Panie! Władczynie! - imitował doniosły głos, drwił.

- Bawić...to my się dopiero zaczniemy - powiedziała przesadnie spokojnie Katarzyna, nie dała się sprowokować. Chwyciła twardy oręż i kilka razy obciągnęła napletek, a kiedy wracała ruchem ku górze, ściskając skórkę , tworzyła się pokaźna fałda, która zatrzymywała się na obrzeżach żołędzi. Demoniczna Pani właśnie wróciła, a błysk w oku Marleny świadczył, że dostrzegła w niej kobietę z męskich koszmarów. Jeszcze chwilę temu martwiła się o powodzenie planu, a teraz zaczęła się martwić o Kamila. Sama też teraz chciała mu coś udowodnić.

- Aaah! Co? To za karę, że było ci tak dobrze, tak? - prowokował otwarcie prezeskę, kiedy ta zrzuciła na jego tors długą ścieżkę gorącej woskowej masy. - Myślisz, że nie wytrzymam? - naśmiewał się, choć czuł palący ciało gorąc.

- Uwierz mi, że właśnie odbierasz nagrodę - uśmiechnęła się szaleńczo. - Kara dopiero nastąpi. Mam nadzieję, że będziesz się śmiał jak teraz. A może to będzie mój śmiech? - nagle zamilkła. - A to - wskazała na tężejący wosk - przypomni ci, jakie to doświadczenie było miłe - wyszarpnęła z płatkiem na powrót zastygłego paliwa kilka włosów z klatki piersiowej. Wesołek nagle się uspokoił. Takiego spojrzenia dawnej kochanki jeszcze nie widział, nawet kiedy na poważnie zabawiali się w tej piwnicy. Teraz żałował, że drwił. Powinien był się opanować. Przecież wciąż miały nad nim pełną kontrolę.

- Kochanie - zwróciła się do przyjaciółki. - Niech knebel wróci na swoje miejsce. Nie będzie wtedy tak głośno - poprosiła tonem dystyngowanej i znudzonej hrabiny. Już te słowa zapowiadały drwiącemu wcześniej facetowi, że miło raczej nie będzie.

Po chwili czarny kutas sterczał z ust Kamila, a mamrotanie ustało, bo nie było już sensu próbować mówić czegokolwiek.

- Jak masz ochotę, dojdź sobie - spojrzała na sztuczny członek. - Zalej go soczkami. Za chwilę będzie to trudne do zrobienia - zapowiedziała.

Tak, pastwiła się nad ofiarą. To były psychiczne męczarnie, bo wciąż nie zdradzała szykowanej niespodzianki, by czasem się na nią mentalnie nie przygotował. Była pewna, że będzie śpiewał inaczej, niż przed chwilą.

- Nie mam ochoty skakać na kutasie tego parszywego wieprza. Nawet na tej wystającej z ust - wyraziła pogardę.

- Grzeczna dziewczynka - pochwaliła postawę przyjaciółki i namiętnie, choć krótko ją pocałowała, leniwie przesuwając językiem wzdłuż rozwartych ust Marleny. - Dlatego ty dostaniesz nagrodę - uśmiechnęła się pogodnie do partnerki i skierowała kroki w stronę narożnej szafy.


- Nie przegięłyśmy? - spytała kolejny raz zatroskana Marlena, kiedy obie już po całym przedstawieniu stały w kuchni i dopijały zawartość pozostawionych na stole butelek wody mineralnej.

- Przestań! Należało się tej świni. Słyszałaś przecież, do czego chciał się posunąć. Taki to nie ma skrupułów. Należało mu się! - utwierdzała je w słuszności podjętych działań. - Nie mięknij. On nie jest tego wart.

Gospodyni właśnie nalała wina do krystalicznie czystych kieliszków.

- Ale...

- Żadne ale! - uniosła głos Katarzyna. Miała już dość samarytańskiej postawy przyjaciółki. - Zaufaj mi - dodała spokojnie i ciepło, gładząc nagie ramię przyjaciółki. - To za nauczkę! - uśmiechnęła się i uniosła kieliszek półsłodkiego Iveriuli Pirosmani. Dzisiaj padło na wino gruzińskie, gdzie słodkość była lekka, niemęcząca i dobrze zbalansowana z owocowym charakterem trunku. Po trudach dzisiejszego wieczoru mogły się teraz odprężyć. Nie było lepszego sposobu jak dobre wino z piwnicy Katarzyny.

- Za nauczkę - uśmiechnęła się Marlena i upiła spory łyk czerwonego płynu. - Dzięki. Dobrze mi to zrobiło. Nie wiem dlaczego, ale czuję się spokojniejsza. Tak jakoś mi lepiej - uzewnętrzniła się, przyznając przyjaciółce rację.

- Nie ma za co. Dla ciebie wszystko - przymrużyła oko i posłała przyjaciółce uśmiech, jeden z tych najbardziej uroczych. - John już mu wszystko wyłoży, jak najlepszy profesor - zaśmiała się pani prezes, na wspomnienie momentu, kiedy Kamil w towarzystwie potężnego opiekuna z kitką wsiadał do czarnego volvo potulnie jak trusia. - Zostajesz u mnie na noc? - zmieniła temat.

- Jak mogę?

- No wiesz? - odpowiedziała pytaniem, udając oburzenie, choć zanim gospodyni potwierdziła zaproszenie, Marlena już się słodko uśmiechała.

Chwilę po tych ustaleniach, Marlena dzwoniła do wynajętej opiekunki z niecodzienną prośbą, by ta została na noc z Dominiką. Majka - studentka, która już od kilku miesięcy wspomagała ją w opiece nad córką, z chęcią się zgodziła, bo zapewnienie pracodawczyni, że ta się odwdzięczy, wystarczyło za właściwą motywację.

- Daje radę? - zapytała Katarzyna.

- Hmmm? - Marlena nie zrozumiała, o co może chodzić.

- No ta dziewczyna - wyjaśniła. - Czy dobrze zajmuje się Dominiką?

- Aaa... tak. Świetnie się dogadują. Jest dla niej jak starsza siostra...


Sypialnię spowijał półmrok. Przyjaciółki wciąż o czymś rozmawiały, a najczęściej wracały do tematu Kamila i przedstawienia w piwnicy. Rozmawiały o wszystkim, jak umówione na piżama pary nastolatki, które nie mogły się nagadać.

- Zaraz wracam.

Katarzyna spokojnym krokiem zmierzała do toalety, prezentując opięty koronkową bielizną zgrabny tyłeczek, a krótka koszulka przypominająca top, podkreślała wąską talię i zmysłowy kształt bioder. Marlena nie dowierzała, że w brzuchu zrobiło jej się ciepło. Klik! Światło włączone w pomieszczeniu obok, rozświetliło pokój, a zarys sylwetki Katarzyny zdawała się być teraz wzorem kobiecego ciała. Marlena żałowała, że przyjaciółka wracając do łóżka, nie pozwoliła jej się cieszyć dłużej widokiem seksownego ciała. Kolejny raz wspominała początki ich znajomości. Teraz spojrzała na zajmującą wygodna pozycję pod kołdrą mentorkę i nie była w stanie nadziwić się temu, ile jej zawdzięcza, ile to wyjątkowych chwil dzięki niej przeżyła. Zamyślona położyła się na boku, opierając ramię łokciem na materacu, a głowę na dłoni tak, by podziwiać niewyraźny profil przyjaciółki.

- Kochaj się ze mną - wyszeptała wpatrzona w twarz leżącej obok.

Katarzynę zaskoczyła taka prośba, ale zauważyła kłębiące się w oczach Marleny emocje i uczucia. Mimo, że zabawiały się w piwnicy i nawet kilka razy szczytowały, nie mając teraz ochoty na seks, nie powiedziała nawet słowa sprzeciwu. Obróciła się w stronę partnerki i po przedłużającym się wzajemnym spojrzeniu wyszeptała czule:

- Chodź tu.

Głowa Marleny zbliżała się powoli. Pierwsza musnęła wargi oczekującej tego partnerki.

- Kochaj się ze mną - dodała Marlena, choć przyjaciółka już jasno wyraziła swoje zdanie, a jej ciało zaczęło drżeć z nadmiaru emocji, które teraz przebiegały po całym jej ciele w formie dreszczy.

- Yhym - wyszeptała mentorka, kiwając głową.

- Proszę, kochaj się ze mną - powiedziała znowu głosem pełnym żałości, bólu, radości i ciepła, jakby do tej pory słyszała tylko odmowę, jakby nie słyszała odpowiedzi kochanki.

Dopiero kiedy rozpostarte palce dłoni Katarzyny objęły policzek partnerki i oplotły jej kark, przyciągając i utrzymując głowę w jednym miejscu, a usta nie pozwoliły już na wypowiedzenie choćby jednego słowa więcej, obie zatraciły się w czułościach. Tym razem nie uprawiały seksu, a najczystszą w ich mniemaniu miłość. Zmysły szalały, ciała wiły się i kleiły do siebie, a wyobraźnia potęgowała doznania. Ich usta rozłączały się tyko wtedy, kiedy pieściły oralnie cipki, choć i tak zanim się sobie rewanżowały, zawsze namiętnie się całowały, a smak ich kobiecości dopełniał rozkosz, po którą wkrótce sięgnęły razem w tym samym momencie, pocierając wzajemnie sromy i nerwowo dysząc stykającymi się ustami, przez które wydychały gorące od erotycznej energii powietrze. Nie mogły się nadziwić pięknu całego zbliżenia. Przez chwilę zapomniały o całym świecie.

- Kocham cię - szepnęła Katarzyna do ucha wtulonej w jej szyję Marleny. Usłyszała w odpowiedzi identyczne słowa, ale opatrzone jeszcze dodatkowo pocałunkiem w okolicy obojczyka. Obie czuły dotyk splecionych pod kołdrą ud na sromach.

Leżały jeszcze długo i tym razem wspominały scenę finałową z piwnicy.


- Miałam pomysł by zaprosić tę panią, którą zwymyślałeś, ale uznałam, że nie potrzebne nam dodatkowe towarzystwo - stojąc obok spętanego, zapowiadała zbliżającą się atrakcję.

Kamil domyślał się, co się szykuje, nawet był tego pewny, że doświadczy najgorszego. Jeszcze liczył na oznaki litości, może tylko go straszyły - myślał, ale kiedy kobiety zaczęły się licytować, która dostąpi wątpliwej przyjemności przeprowadzenia inicjacji, przestał żyć mrzonkami. Nie wierzył, że to się działo. Katarzyna zapięła pas z dość naturalnie wyglądającym członkiem. Jego kształt, rozmiar i kolor były tak prawdziwie przypominające prącie, że przez chwilę myślał, że go komuś odcięły. Bał się, choć tego nie okazywał.

- Najpierw wypróbuję na tobie - zwróciła się do Marleny Katarzyna.

Przyjaciółka bez zwłoki, jak na umówiony sygnał, stanęła przy stole w rozkroku tyłem do partnerki, spoglądając przy tym prosto w oczy byłego męża. Miała na tyle ochoty i odwagi, by wytrzymać jego, emanujący skruchą, wzrok. Po chwili po piwnicy rozchodziły się plaski zderzających się ze sobą kobiecych ciał, a oddająca we władanie ciało Marlena, obróciła głowę w stronę posuwającej ją mentorki, mówiąc oczami i grymasami twarzy, jak jej jest teraz dobrze.

- To co? Kolej na naszego gościa - zapowiedziała z lekką ekscytacją Katarzyna.

- Poczekaj. Jeszcze chwilę - wymruczała już dobrze rozpalona Marlena.

Przyjaciółka nie odmówiła prośbie. Cieszyła się z widoku oplecionego sromem sztucznego prącia i huśtających się piersi, ale po jakiejś minucie regularnej penetracji, przerwały zabawę.

- Zacznijmy - westchnęła, jakby zabierała się do tego przez kogoś przymuszana, a nie z własnej inicjatywy. Słowo zabrzmiało jak preludium doniosłego dzieła. Kamil zrozumiał, że dzisiaj nie uniknie kary, a wcześniejsze "przyjemności" rzeczywiście były tylko zabawą.

- Nie, kurwa! Nie rób tego! - próbował wpłynąć na Katarzynę. Bardziej to jego spojrzenie błagało o litość, bo przez knebel tylko mamrotał jakieś niezrozumiałe dla nikogo dźwięki.

Katarzyna wycisnęła z niedużej butelki kilka porcji lubrykantu i z miną triumfatorki trudnego starcia, rozprowadzała żel wzdłuż nasady wiernej kopii penisa. Sporą porcję przezroczystego płynu pozostawiła na czubku.

Marlena zerkała to na przyjaciółkę, to na obiekt, na którym dokonywały zemsty. Naciągała liny krępujące nogi więzionego i choć czuła opór mięśni i ścięgien, walkę, wiedziała jak sobie z tym poradzić. Po chwili facet był gotowy na nauczkę, którą zapamięta do końca życia.

Kamil spiął mięśnie całego ciała, niczym chory na epilepsję w trakcie napadu, wył, kiedy sztuczny członek zbliżał się do jego ciała, nagle zamilkł.

EPILOG

Poranek w kuchni Katarzyny mógłby stanowić scenę do niejednego filmu romantycznego. Gospodyni przygotowywała śniadanie dla siebie i przyjaciółki, nad kubkami z kawą unosiła się niosąca ze sobą bogaty aromat para. Było bardzo jasno, było już po dziewiątej. Ciche odgłosy szykowania lekkostrawnych, ale zarazem sytych potraw, nabierały konspiracyjnego wydźwięku, bo Katarzyna chciała zaskoczyć Marlenę śniadaniem podanym do łóżka.

- Cześć - przywitała się zaspanym głosem Marlena.

- Cześć! - odpowiedziała entuzjastycznie przyjaciółka.

Ukrywała niepowodzenie swojej misji - niespodzianki, ale mały zawód szybko wynagrodziło jej miłe zachowanie śpiocha. Marlena podeszła, odgarnęła rozczesane rozpuszczone włosy z karku i pocałowała go po prawej stronie. Katarzynę przeszyły przyjemne prądy, a na twarzy pojawił się błogi uśmiech.

- Mmm! - wymruczała niczym pieszczona kotka.

- To ja powinnam powiedzieć "mmm!" - powtórzyła dźwięk Marlena. - Cudownie to wygląda i pachnie - przytuliła się do partnerki, spoglądając na mieszaną w krystalicznie przezroczystej misie sałatkę. Woń użytych ziół przenikała do receptorów węchu, a w połączeniu z zapachem świeżo zaparzonej kawy, zmieniły poranek w wizytę w orientalnym ogrodzie.

- Wczoraj...

- Nie chcę słuchać o wczoraj. Dzisiaj jest cudowne - przerwała Katarzynie Marlena, ucinając rozmowę na temat, którego nie chciała teraz podejmować - Ok?

Przyjaciółka tylko skinęła głową i obracając się twarzą do towarzyszki, uśmiechnęła się uroczo. Postawiła misę z sałatka na stole, przestawiła talerzyk z pełnoziarnistym pieczywem i dopiero teraz zauważyła, że poły jej szlafroczka są zbyt luźne. Piersi były na widoku i kołysały się od ruchów ramion. Poprawiła węzeł delikatnego koronkowego sznurka, co nie zdało się na wiele, bo przezroczysty materiał i tak bardziej rozpalał zmysły, niż ukrywał nagość. Katarzyna nie czuła się jednak skrępowana obecnością Marleny, która również paradowała w skromnym okryciu, choć będącym nieco lepszą osłoną nagości.

Śniadanie smakowało wybornie. Było też wesoło. Przyjaciółki spędziły ze sobą resztę sobotniego dnia, bo późniejsze zakupy w galerii handlowej przedłużyły im się prawie do wieczora.


Kamil nie dyskutował z Johnem, który z domu Katarzyny zabrał, mimo wszystko, wdzięcznego więźnia. Przyjaciółki odegrały się na szantażyście, ale nie zdecydowały się na pełną swobodę i największą karę. Katarzyna, przygotowanym do penetracji mocno nawilżonym sztucznym penisem, nie zrobiła tego, czego tak bardzo chciał uniknąć więzień, po prostu wróciła do cipki Marleny i wybzykała ją aż do spazmów rozkoszy. Była żona Kamila jęczała i wyła jak brana przez najzacieklejszego jebakę, a wszystko działo się tuż przy twarzy leżącego na stole mężczyzny. Ona patrzyła mu w oczy, on czuł ruch powietrza wydychanego w stanach uniesień przez ex małżonkę, która czasem odruchowo sięgała dłonią do twardej, prężącej się obok, pyty, ale tylko ją ściskała, nie robiła nic więcej. Mamrotał, błagał, by chociaż poruszała dłonią. Zemsta była słodka. Kiedy wyła rozsadzana mega orgazmem, obróciła się i wpiła się w usta kochanki, która czule gładziła ciało Marleny, jakby było z najdelikatniejszej materii. Języki pląsały pomiędzy zmysłowymi ustami, obie dyszały, a piersi ocierały się o siebie sutkami, kiedy kobiety oplotły się wzajemnie ramionami.

Nie powiedziały nawet słowa, wyszły obejmując się w taliach i wesoło rozmawiając. Ulżyły sobie dopiero w pokoju obok. Chichrały się i komentowały spotkanie, były dumne z siebie, a na Kamilu nie pozostawiły suchej nitki.

Nie skrywały nagości przed zaproszonym gościem, który tylko czekał na telefon, by po najwyżej dziesięciu minutach przybyć z szerokim uśmiechem na groźnie wyglądającej twarzy..

- John - zaczęła Katarzyna, by poczuł powagę sytuacji - Tamta świnia - wskazała wzrokiem ścianę, gdzie leżał Kamil - chciała nabruździć tej - wskazała palcem na przyjaciółkę i tej - wskazała siebie - wspaniałej damie.

Streściła historię szantażu.

- Mam nadzieję, że nie będzie się nam naprzykrzał - puściła oczko barczystemu mężczyźnie.

- Jeśli o mnie chodzi - odchrząknął - załatwiłbym to szybko i boleśnie, ale pan Henryk ma co do niego pewne plany. Możecie być spokojne - pomachał rozprostowanymi palcami niczym szykujący się do pojedynku rewolwerowiec, po czym kostki strzeliły głośno, kiedy zacisnął palce w pięści. - To wy śmigajcie, a ja zabieram tego śmiecia.

Katarzyna i Marlena weszły na pierwsze schodki prowadzące z piwnicy na parter domu. Zajęte dyskusją nie zwróciły uwagi na podziw płynący z oczu dryblasa, kiedy patrzył na płynne krzywizny ich nagich pośladków. Nawet dojrzał między udami te cudowne nierówności i tego było już, jak dla niego, za dużo. Musiał zwerbalizować swoje spostrzeżenia.

- Ale macie zgrabne te dupeczki!

Odpowiedział mu cichy chichot, nawet się nie obróciły.

Kamil posłusznie wszedł do stojącego przy domu połyskującego samochodu. Widać było przerażenie w jego oczach, choć starał się udawać obojętnego. Dziewczyny tego nie widziały, ale kiedy pojazd opuścił teren placu przed domem Katarzyny, na szczękę szantażysty spadł cios Johna. Wystarczył tylko jeden. Przyjaciółki miały też nie wiedzieć o tym, co miało się wydarzyć dalej. Lepiej by żyły w nieświadomości i niewiedzy. Henryk przejął sprawę.

Kamil ocknął się i pierwsze co poczuł to chłód. Był cały nagi, otaczała go poświata mdłego światła. Szarpnął się, ale był przywiązany do drewnianej konstrukcji, co nie pozwalało mu drgnąć. Nogi miały oparcie na betonowej posadzce, chociaż były do czegoś przywiązane, nie mógł nimi ruszać, a unieruchomiony tułów spoczywał brzuchem i klatką piersiową na chropowatej drewnianej belce tak, by mógł tylko lekko unosić głowę. Dopiero teraz usłyszał czyjeś sapanie i rozpoznał towarzyszące temu odgłosy. Ktoś się masturbował. Najpierw chwilę pomyślał, coś mamrotał przez mocno zaciśnięty knebel, nawet starał się wyrwać z więzów, niczym komiksowy Hulk z pętających go łańcuchów. To musi być koszmar! - pocieszał się, wciąż nie czuł się w pełni świadomy i w byciu w tym stanie, szukał wytłumaczenia i uspokojenia.

- Miło, że się ocknąłeś! - przywitał go znany mu głos. - Dziś nie powiesz mi, że jestem grubym babskiem. Słowa bezpieczeństwa, raczej też nie wypowiesz - stwierdziła, delikatnie przesuwając dłonią opatuloną lateksową rękawiczką po kneblu. - No limit! - krzyknęła despotycznie, paraliżując Kamila strachem.

Postać ubrana od stóp do głowy w lateksowy kostium cicho się zaśmiała. Na paskach miała przytwierdzony sztuczny członek. Kobieta podeszła tak, by mężczyzna ją zobaczył w całej okazałości, wyciągnęła z pochwy średniej wielkości dildo, którym przed chwilą, w oczekiwaniu na powrót świadomości niewolnika, się zabawiała.

- Dzisiaj mi chyba nie odmówisz...

Sprawa z Kamilem została załatwiona. Obrażona niedawno kobieta, zyskała szansę na małą zemstę, a jeszcze przy wciąż spętanym w piwnicy szantażyście, Henryk wyłożył mu kilka możliwych do wyboru dróg, które pozwalały na uniknięcie, jak to on nazwał, przykrości. Przedstawił ich kilka. Do wybrania możliwa była jednak tylko jedna. Kamil z niej skorzystał, nawet zanim, dla całkowitej pewności, że strony się dobrze rozumieją, Mistrz zapoznał go z fragmentami nagrania rozkosznej sesji "z lekko puszystą panią", jak Henryk dyplomatycznie i z szacunkiem dla klubowiczki to ujął. Wspomnienie imienia John'a też pewnie pomogło. Kamil zniknął, przepadł, jak kamień w wodę.


- Mała śpi? - szeptała Marlena zamykając drzwi wejściowe do mieszkania, kładzione na stolik klucze brzdęknęły o twardy blat.

- Tak. Zasnęła po ósmej - odpowiedziała Maja tonem głosu zwracającym uwagę na ukrywane zdenerwowanie. Zresztą nie tylko zdenerwowanie.

Wczoraj zgodziła się na nocny dyżur z Dominiką, rano plany uległy zmianie i nie odmówiła pozostania dłużej, ale nie do wieczora.

- Przepraszam. - Marlena położyła dłoń na smukłym ramieniu studentki. - Zakupy się przedłużyły. Wiem, że to żadne usprawiedliwienie, ale... - zastanowiła się, czy w ogóle musi się tłumaczyć, ale uznała, że będzie to właściwe zachowanie - potrzebowałam takiego dnia. Bardzo - podkreśliła.

- Nie...no dobrze, ale już muszę... - próbowała grzecznie dać do zrozumienia, że musi się pożegnać, by skorzystać z kilku godzin sobotniego wieczoru.

- Jeszcze tylko chwilkę. Wiem, że cię przetrzymałam, ale... - postawiła kilka papierowych zakupowych toreb przy ścianie przedpokoju i wybrała spośród nich największą. - To na początek - wręczyła prezent. - Powinna ci się spodobać. Jest w twoim stylu. Przymierz - uśmiechnęła się jak dobra ciocia.

- Nie trzeba było - powiedziała ukrywając ekscytację, bo tak uczyli ją rodzice, choć wypełniająca ją ciekawość, spowodowała szybsze bicie serca. Po logo na ściance torby zakupowej wnioskowała, że nie jest to byle szmatka.

- Przymierz. Chodź - poprowadziła studentkę do swojej sypialni, gdzie jedne z drzwi szafy były wielkim lustrem. - I jak? - spytała dla zasady, bo po minie dziewczyny widziała, że ta jest zachwycona.

- Przepraszam, ale nie mogę tego przyjąć - powiedziała wbrew sobie. Granatowa bluza z kapturem Calvina Kleina nie dość, że pochodziła z najnowszej kolekcji i musiała kosztować majątek, to jeszcze leżała jak ulał na szczupłej studentce.

- Masz rację. Nie możesz - musisz.

Marlena się zaśmiała i chociaż widziała radość Mai, wyczytała w jej postawie niepokój. Ułamek sekundy zdecydował, że domyśliła się, o co może chodzić. Wystarczył ruch oczu dziewczyny - dyskretny i ulotny niczym złudzenie, by gospodyni po błyskawicznej analizie domyśliła się, co opiekunce może leżeć na sercu. Podążyła torem wzroku dziewczyny. Spojrzała na podłogę przy łóżku i na zatrzaśniętą skrzydłem drzwi szafy sukienkę. Wystawał tylko rąbek czarnego materiału, ale to wystarczyło, by ciśnienie lokatorki się podniosło, a wyraz twarzy przybrał minę skupionego detektywa. Domyślna mama widziała, że Maja zaczyna się jeszcze bardziej denerwować.

- Mów! - nakazała niczym gotowa na każdy wariant słów studentki. - Nie lubię niedopowiedzeń, a plotek jeszcze bardziej.

- Przepraszam, ale Dominika chciała się bawić w gwiazdę filmową. Ja już nie miałam pomysłu. Dłużyło jej się czekanie na panią - wypowiedziała jednym tchem. Wyjaśniła tym pomysł przebieranek Dominiki za postacie bajkowe i filmowe.

- Czyli bawiła się tutaj? - stwierdziła bardziej stan rzeczy, niż pytała.

- Yhym - pokornie pokiwała głową zgodnie z prawdą Maja.

- Prosiłam, by nie... - nie dokończyła, uznała to za niepotrzebne moralizowanie. Powtarzała to przecież wiele razy. Sypialnia zawsze była miejscem przeznaczonym tylko dla niej. Nie pozwalała Dominice na zabawy w tym pokoju z różnych względów.

Marlena wiedziała już, co zobaczyła niańka. W szafie miała dwa skórzane kostiumy, kilka par butów i kilka szmatek przeznaczonych do stylizacji na wyjątkowe erotyczne zabawy. Właśnie w tej części, która nosiła ślady otwierania. Jeszcze miała nadzieję, że zabawowiczki nie zaglądały pod łóżko, ale szybko dowiedziała się, że to było tylko jej życzenie.

Dziewczyna dostrzegła zatrzymane na łóżku spojrzenie. Wolała uprzedzić panią domu.

- To... - Maja zatrzymała słowa, marszcząc przy tym czoło, bo nie wiedziała, czy powinna o tym wspomnieć. Zdecydowała jednak, że oświeci pracodawczynię. - To czarne zamszowe pudełko... - wskazała oczami na podłogę pod łóżkiem - proponuję chować w innym miejscu - skrzywiła usta, czuła się na wskroś niezręcznie, ale streściła okoliczności, w jakich dziecko odkryło "skarb".

- Widziała co jest w środku? - spytała nad wyraz spokojnie pani domu.

- Tak, ale łatwo ją przekonałam, że to do ćwiczeń. - Teraz studentka zrozumiała, że jej słowa są dwuznaczne i zaczęła prostować wypowiedź. - To znaczy, że pani ćwiczy, by ładnie wyglądać. A łańcuszek jest do ozdoby. Najważniejszego - chodziła o ukryty pod zwiniętą liną wibrator- nie zdążyła zobaczyć. Opiekunka zawstydziła się, a rumieniec wyraźnie rozlał się na jej gładkich policzkach .

Marlena czuła się jak nastolatka przyłapana na zabronionych zabawach. Ona - dorosła kobieta - pewna siebie, ambitna i asertwna, stała teraz przed tą małolatą i czuła się jak schwytana na gorącym uczynku. Jak jej było teraz głupio. Nie wiedziała, co powiedzieć.

- Chyba starczy wrażeń na dzisiaj - uśmiechnęła się pogodnie, nie widziała innego sposobu na rozładowanie napięcia, jak zbagatelizowanie go.

Skierowały się do przedpokoju, gdzie dziewczyna błyskawicznie założyła śnieżnobiałe adidasy superstary ze złotymi paskami. Przełożyła przez ramię pasek sportowej torby również firmy Adidas, mogącej pomieścić sporą ilość zabawek i smakołyków przydatnych w czasie spacerów i zabaw na placu w parku. Już miała wychodzić, kiedy oplatając palcami klamkę, zatrzymała się.

- Te stroje - zaczęła - to do bdsm? - przeliterowała nazwę, by nie pomylić kolejności liter. Pytanie skierowała jakby do drzwi, bo nie miała odwagi spojrzeć pani Marlenie w oczy.

- Nie, na halloween - odpowiedziała szybko, pozwalając sobie na ironię. Chwilowo nie czuła większego skrępowania.

Maja zrozumiała ukrytą odpowiedź i to, że pytanie było nie na miejscu.

- Zawsze zasta... - Maja nagle urwała i nacisnęła klamkę, na wspomnienie ironicznych słów stchórzyła.

- Słucham, mów - zatrzymał ją delikatni i ciepły głos Marleny. Zdawał się być łagodny i dobroduszny, jakby tym chciała przeprosić za wcześniejszy nietakt.

- Zawsze zastanawiałam się, co tacy - tu ugryzła się w język, już wiedziała, że użycie słowa "tacy" było niegrzeczne, ale szybko się poprawiła - co ludzie w tym widzą?

- A wiesz coś o tym, że mówisz z uprzedzeniem o "takich" ludziach? - zaśmiała się gorzko Marlena, a tak naprawdę myślała -"Dziewczyno. Nie masz o tym pojęcia". Była pewna, że małolata w swojej ocenie kieruje się stereotypami serwowanymi przez poprawne media.

- Sama nie wiem - wzruszyła ramionami. - Chyba nie za dużo - wyznała szczerze, ponownie wzruszając barkami.

Dopiero teraz Marlena doznała olśnienia. Musiała dojść do tego momentu, kiedy rozmowa na drażliwy i delikatny zarazem temat zaczęła przebiegać dość swobodnie. Wciąż widziała rumieniec na twarzy dziewczyny, jej dłonie, raz jedna, raz druga, wędrowały po smukłej szyi, kolejny raz nerwowo zakładając wyimaginowany kosmyk blond włosów za ucho.

- Ludzie boją się lub nie rozumieją nieznanego. Też tak kiedyś o tym myślałam, ale... - przerwała w pół zdania, by coś sprawdzić. Dostrzegła to, co pragnęła, by się stało. Studentka uniosła lekko podbródek, a jej oczy zdradzały ciekawość, czekała na ciąg dalszy zdania. Marlena wiedziała, jak je dokończyć.

- Odpowiedziałam na twoje pytanie - obróciła się nagle plecami do opiekunki, jakby w ogóle nie rozmawiały o wyjątkowych sprawach i sięgnęła do torebki Wittchen po skórzany portfel tego samego producenta. Udawała, że temat został zamknięty, a zawstydzenie Majki, w ogóle ją nie obchodzi.

Kobieta patrzyła, jak studentka chowa w kieszeń spodni zaskakująco wysoką premię, która jednak nie była teraz dla niej najważniejsza. Marlena obcięła ją pod każdym kątem i musiała przyznać, że dziewczyna jest niesamowicie zgrabna. Osobowość też miała ciekawą, inaczej by jej przecież nie zatrudniła.

- Jutro niedziela, Miśka ma dzień z babcią, ja odpoczywam w domu - rzuciła znudzonym głosem, głośno przy tym wzdychając, niby dla rozładowania napięcia. Jednak miała w tym też inny cel. Była pewna, że studentka odczyta te słowa właściwie. Już nie raz dała wyraz swojej inteligencji. Ale czy odważy się też właściwie zachować? Znaczy się tak, jak chciałaby tego Marlena? Marlena powątpiewała, ale teraz przez resztę nocy sama miała w wyobraźni niezłą zabawę.

Ten tekst odnotował 23,946 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.86/10 (34 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (13)

0
0
Chyba czytasz mi w myślach pomimo że nigdy mnie nie widziałeś. Ponad 4 godziny czytałam nie mogłam się oderwać. Widzę te kobiety. A mężczyzna... cóż... miał zbyt duże ego i został ukarany. Takiego tekstu potrzebowałam... czekam z niecierpliwością na kolejne...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Alu2018 Cieszę się, że Ci się spodobało. Ta część powstała dzięki Tobie i Twojej delikatnej sile perswazji. Nie czułem się do tego zobligowany. Czułem pewną presję, ale taką w pozytywnym sensie.
Wychodzi na to, że na Kryzysie tożsamości (VII) się nie skończy... 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
na razie połowa: piersi to nie kule tłuszczu😉 to gruczoły bez tłuszczu🙂
zawaluowany (chyba o to chodzi) a nie zdezauowany
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
opowiadanie oczywiscie 10/10 super!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@kuba Co do piersi to jest uproszczone stwierdzenie. Nie chodziło mi o fizjologiczną część - gruczoł, organ, tylko o część ciała w sensie anatomicznym, w której istotną rolę pełni tkanka tłuszczowa. Ale dla spokoju ducha Twojego i mojego, dokonałem małej korekty 🙂
Druga podpowiedź jak najbardziej zasadna. Dzięki. Trudne słowo, gdzieś uciekły klawisze, głowa myśli jedno, palce robiły coś innego. Tak. Chodziło o "zawoalowany". Poprawione.
Dzięki za docenienie. Pozdrawiam
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Mnie tak pochłonęła lektura, że drobnych literówek nie zauważyłam. Czasem faktycznie w życiu trzeba się zastanowić czy "fałszywe poczucie stabilizacji" jest ważniejsze od "poczucia wewnętrznego spełnienia". A nieszczęśliwa kobieta (tak samo jak i mężczyzna) to sfrustrowana kobieta... a od takich to jak najdalej... Ona prowadzi legalnie podwójne życie... a ciekawe ile jest takich co... mają intymne tajemnice....
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tu (w opowiadaniach) nie znajdziemy odpowiedzi na Twoje pytania. Możemy podzielić się jedynie naszymi wyobrażeniami na ten temat. Dzięki naszej niewiedzy w tym względzie, możemy pisać prawdopodobne i nieprawdopodobne historie. Tylko kto oceni, które są które?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
w końcowej scenie, Marlena nagle zmienia się w Katarzynę, która "obcięła ja pod każdym kątem". literowka🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Słuszna uwaga co do imion. Tak to jest, jak się w trakcie pisania myśli o pozostałych bohaterach. Dzięki. Poprawię.
A literówka jakby zniknęła. Ja nie widzę w tym miejscu braku. We wskazanym przez Ciebie miejscu jest "ją". Może poprawiłem to już wcześniej, a po tym jak np. ściągnąłeś ebooka.
Dzięki za podpowiedzi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Coś chyba poszło nie tak. Ta siódma część jest za bardzo odrwana od reszty. O ile jest spójność w postaci Kaśki (chłodno kalkulująca, wyrachowana, manipulująca ludźmi) i Marleny (na początku zagubionej, później egoistki odsuwającej się od rodziny) o tyle z Kamilem to jakiś Sajgon. Na początku przedstawiony jako zaniedbujący córkę i żonę, zmienia się w kochającego ojca, męża wspierającego żonę, który postanawia o nią walczyć do tego stopnia, że wnika w jej świat (sądząc po zachowaniu w klubie, gdzie obraził klientkę, robił to jednak wbrew sobie). A tu nagle w siódmej części gość ma gdzieś córkę i żonę. Najpierw myślałem, że będzie chciał się zemścić na Kaśce za zniszczenie małżeństwa a wyszło na to, że ... w sumie nie wiem bo z tekstu nie wynika. Przez dodanie tej VII części całość dużo straciła - ale to moje zdanie. A może gdzieś mi umknęła części 6.5 🙂 ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Struga, strużka.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@ Rafał
Każdy ma prawo do oceny i swojego zdania. Od razu zaznaczam, że nie kwestionuję Twoich odczuć po lekturze siódmej części. Nie będę udowadniał czegoś na siłę, napiszę, jak wyglądało to w mojej głowie, kiedy pisałem kontynuację.
Kamil był interesującym się rodziną facetem, trochę sfrustrowanym pożyciem małżeńskim, finalnie przypadkiem pojawia się w Klubie, co mu się spodobało, bo od dawna marzył o bardziej pikantnych zabawach z żoną. Do pewnego czasu to była jego tajemnica, tak samo jak wybryki Marleny były znane tylko Katarzynie. Okazało się, że mieli podobne potrzeby, choć bali się o tym szczerze ze sobą porozmawiać. Pomogła im w tym intryga Katarzyny. To tak bardzo ogólnie o poprzednich częściach. Dodam jeszcze, że akcja Nie-zwyczajnej przysługi głównie rozgrywa się jakieś dwa lata po Epilogu, wiec pewien "martwy" okres pozostawiony został wyobraźni czytelników.
Spójrzmy na samą nazwę cyklu. Kryzys tożsamości nie dotyczy wyłącznie Marleny, która z Matki Polki przeobraża się w eksperymentującą kobietę, w dodatku dobrą w tym, co robi. Kamil też ulega podobnej metamorfozie. Zdaje mi się, że sfrustrowany facet, w momencie kiedy w piwnicy Katarzyny niespodziewanie dowiaduje się o perwersjach grzecznej na co dzień żony, a później mogący spełnić szereg męskich fantazji i pragnień (z żoną, w trójkącie z Katarzyną, w Klubie), może zmienić życiowe priorytety. Owładnęła nim czysto hedonistyczna wizja życia pełna wyuzdanego seksu. On ma gdzieś przeciętne życie, zachłysnął się innym. Dlatego w mojej głowie Kamil się zmienia. Bo to facet z siódmej części, a nie z wcześniejszych.
Nie chciałem na bazie Kryzysu tożsamości, rozpoczynać kolejnego cyklu, choć mogłem, bo to są zbyt mocno powiązane ze sobą historie. Liniowa i przewidywalna fabuła też nie zawsze jest atrakcyjna. Poza tym jak każdy pisarz (amator), szukam wątków do rozwinięcia , staram się urozmaicać fabułę, by opowiadanie było ciekawsze, a jak jeszcze zwrot akcji kogoś zaskoczy to już super sprawa. Dlatego napisałem kontynuację w takim klimacie. Mam świadomość, że odbiór może być różny i jako autor podejmuję ryzyko oceny.
PS. Teraz jestem w trakcie pisania kolejnej część Kryzysu, która też będzie inna. Nie wiem, kiedy się ukaże, ale już polecam 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Autor CichyPisarz pisze intrygujące opowiadania. Serial pod tytułem "Kryzys tożsamości" budzi duże zainteresowanie. Ujmujące jest w szczególności stymulowanie i doping ze strony fanki autora - czytelniczki Alu2018.

Pragnę zwrócić jednak Państwu uwagę, że CichyPisarz prowadzi blog (vide jego wizytówka), a w nim jest niedawny tekst pod tytułem "Nocna wizyta w niebie".

Jest to opowieść, która prócz klasycznego opowiadania erotycznego, zawiera komentarze o kondycji bodajże większości wieloletnich małżeństw. To połączenie owych komentarzy z opowiadaniem o "wizytach w niebie" (między innymi podczas wyjazdów integracyjnych) jest moim zdaniem bardzo użyteczne dla owych małżeństw. Jak sprawić jednak, aby także żona przeczytała? :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.