Układ (III)

16 marca 2018

Opowiadanie z serii:
Układ

Szacowany czas lektury: 1 godz 18 min

Relacja między Marcinem i Izą wchodzi w kolejną fazę. I staje się bardziej skomplikowana.

Iza klęczała na twardej podłodze na środku pokoju w mieszkaniu Marcina. Jej ręce i głowa umieszczone były w metalowej konstrukcji, która mocno ograniczała jej ruchy. Jej sutki były uciskane przez metalowe klamerki połączone łańcuszkiem. Marcin stał przy stole, na którym umieszczone były palące się świeczki. Iza domyślała się co zamierza. Wcale jej się to nie podobało. Nic, a nic.

Minęły trzy tygodnie od spotkania w hotelu, od momentu, gdy Iza zaczęła się "wywiązywać" z zawartej umowy. Przez ten czas spotykali się kilkukrotnie, jednak odbywało się to już w mieszkaniu Marcina. Z jednej strony Izie to pasowało, bo dzięki temu nie musiała znosić drwiących uśmieszków obsługi hotelu, z drugiej strony jednak istniało niemałe ryzyko, że Nadia postanowi niespodziewanie odwiedzić swojego chłopaka. A nawet jeśli do tego nie dojdzie to może w końcu dodać dwa do dwóch i zorientować się, że nieobecność Izy i niedostępność Marcina w przedziwny sposób łączą się ze sobą czasowo. Iza kilka razy zastanawiała się, czy nie powinna spróbować tego wszystkiego zakończyć dopóki jeszcze nic złego się nie stało, ale, gdy tylko przypominała sobie jak uśmiechnięta w ostatnich dniach była Nadia, jak dosłownie promieniowała szczęściem, rezygnowała z tego. Marcin jak na razie traktował ją znakomicie, w pełni wywiązywał się z umowy, wbrew skrywanym nadziejom Izy nie tracił nad sobą kontroli, gdy przebywał z Nadią.

Co do ich spotkań to po pierwszym wstrząsie Marcin stał się nieco ostrożniejszy. Nie był delikatny (nie oczekiwała tego od niego, ani nawet tego nie chciała), ale jednak trochę się hamował. Zaskakiwało ją to, że jak na razie ograniczał się tylko do używania jej ust, widać bał się, że znów przesadzi. Nie oznacza to, że nic się przez te trzy tygodnie nie zmieniło. Marcin wprowadził do ich spotkań, pewne elementy, jak on to nazywał "wychowawcze", dotychczas ograniczał się do klapsów i klamerek, ale Iza sądziła, że to raczej ze względu na ostrożność, a nie brak fantazji. Miała rację.

Marcin wziął do ręki jedną ze świeczek, spojrzał Izie prosto w oczy i zaczął iść w jej kierunku. Nawet nie drgnęła, spokojnie czekała aż podejdzie, tymczasem on nie spuszczał z niej swojego wzroku. Gdy w końcu dotarł do celu, zatrzymał się na chwilę, by przyjrzeć jej się z bliska. Patrzył na nią z lekkim uśmiechem, ale gdy zniecierpliwiona zaczęła się wiercić, zareagował natychmiast. Błyskawicznym ruchem jedną ręką chwycił za łańcuszek i dość mocno pociągnął go do siebie, jednocześnie wylewając na Izę wosk ze świeczki. Nie zdołała stłumić krzyku:

– Kurwaaa!

Marcin uśmiechnął się i zadrwił:

– Nieładnie, oj nieładnie. Grzeczne dziewczynki nie używają takich słów. Chyba muszę cię ukarać.

Iza spięła się wewnętrznie spodziewając się tego, że zaraz zajmie się jej tyłkiem, tymczasem on wrócił do stołu i wziął z niego jeszcze dwie świeczki. Zacisnęła zęby. Marcin ponownie stanął nad nią i jednym płynnym ruchem wylał rozgrzany wosk na jej piersi. Tym razem udało jej się ograniczyć tylko do jęku, który podziałał na Marcina wyraźnie stymulująco, bo jego penis osiągnął pełną długość. Spojrzał na Izę i powiedział:

– No widzisz, jednak potrafisz się czegoś nauczyć. Teraz sprawdźmy twoją zdolność do uczenia się w innej dziedzinie.

Iza westchnęła. Przez pierwszy tydzień po spotkaniu w hotelu Marcin zadowalał się tym, że robi mu dobrze ustami, nie wymieniali między sobą niemal żadnych słów, jednak potem stał się nieco bardziej wymagający i żądał na przykład, by głośno liczyła wymierzane jej klapsy Teraz jednak oczekiwał czegoś innego. Kilka razy wypowiadała już oczekiwaną przez niego formułę, za każdym razem wydawała jej się ona idiotyczna i sztuczna, ale cóż, skoro on tak chce... Nabrała więc powietrza w płuca i zaczęła:

– Panie...pozwól swojej niewolnicy...sprawić ci przyjemność – brzmiało to równie sztucznie i kretyńsko, co wcześniej. Pomimo okoliczności z trudem powstrzymywała się od śmiechu.

– Przydałoby się więcej entuzjazmu – skrzywił się Marcin – ale niech będzie.

Iza bez słowa przystąpiła do dzieła. Przez ostatnie tygodnie zdążyła się zorientować, co on najbardziej lubi. Bez wahania wzięła więc do ust najpierw jedno, potem drugie jądro, chwilę je possała, po czym przesunęła swoje usta w kierunku jego członka. Dzięki praktyce nie miała już tak dużych problemów z jego rozmiarem, nie traciła więc czasu i od razu wzięła go dość głęboko. Energicznie poruszała głową w przód i w tył, za każdym razem biorąc w usta coraz większą część jego kutasa. Cały czas utrzymywała z nim kontakt wzrokowy. Byłoby to wszystko do zniesienia, gdyby nie te pieprzone klamerki i ustrojstwo, w którym uwięzione były jej ręce. Mimo wszystko jakoś dawała sobie radę i po kilku chwilach cały penis Marcina znikał w jej ustach, bez żadnej inicjatywy z jego strony, on po prostu stał i patrzył się na nią, a w jego oczach malowała się coraz większa rozkosz. Z doświadczenia wiedziała, że jest już blisko, postanowiła trochę się popisać i trzymała swoją głowę przy jego kroczu przez jakieś 15 sekund, gdy wreszcie cofnęła ją by zaczerpnąć oddechu, zaskoczył ją zabierając swojego członka poza zasięg jej ust. Zdziwiona spojrzała na niego pytająco, z satysfakcją zauważając, że bardzo ciężko oddycha, z trudem powstrzymał się przed wystrzeleniem.

– No proszę – powiedział urywanym głosem – jesteś w tym coraz lepsza.

Iza z przerażaniem odnotowała, że poczuła ukłucie dumy słysząc jego słowa.

Tymczasem Marcin podszedł do stołu i powiedział do niej:

– Chodź tu.

Poruszanie się z rękami umieszczonymi w metalowej konstrukcji (zaczynały drętwieć) i klamerkami, których ucisk był bardzo odczuwalny przy każdym poruszeniu się łańcuszka nie było ani łatwe ani przyjemne, ale jakoś dała sobie radę, Marcin wziął coś ze stołu – metalowy knebel z otwartą końcówką, przypominającą kształtem literę "O". Iza domyśliła się do czego chce go użyć.

– Przecież cię nie ugryzłam – powiedziała szybko.

– Wiem – skinął głową – ale nie jestem pewien, czy dasz radę powstrzymać się przed gryzieniem przy tym co zamierzam ci zrobić.

Nie podobało jej się to co powiedział. Bardzo jej się to nie podobało. Ale pozwoliła założyć sobie ten cholerny knebel, metalowe kółko skutecznie uniemożliwiało jej zamknięcie ust. Tym razem Marcin przyjął bardziej aktywną rolę. Położył prawą dłoń na głowie Izy, wepchnął jej penisa do ust i zaczął gwałtownymi ruchami rżnąć jej usta. Jednocześnie drugą ręką sięgnął po jedną z wciąż znajdujących się na stole świeczek. Lekko nachylił ją nad jej plecami, spadło na nie kilka kropel rozgrzanego wosku, który zasyczał przy kontakcie ze skórą. Miała wrażenie, że całe jej ciało stanęło w ogniu. Gdyby mogła bez wątpienia zacisnęłaby zęby, zamiast tego musiała pozwalać Marcinowi na wszystko na co tylko miał ochotę. Korzystał z tej możliwości w pełni, wpychając w jej gardło swojego penisa. W końcu z głośnym okrzykiem "Taaaak!" wypełnił w jej usta, jednocześnie wylewając na nią resztę wosku. Gdyby mogła wrzasnęłaby z bólu. Zastygł na chwilę w tej pozycji, po czym wyciągnął członka z jej ust i zdjął knebel. Natychmiast zaczęła kaszleć, ale o dziwo utrzymała jego nasienie w gardle.

– Połknij wszystko! – rozkazał.

Potrzebowała na to trzech łyków, ale dała radę. Marcin uśmiechnął się, pogłaskał ją po głowie i powiedział:

– Grzeczna dziewczynka.

W odpowiedzi otrzymał mordercze spojrzenie, pomimo zmęczenia Iza zdołała się na nie zdobyć. Marcin wreszcie uwolnił jej ręce, zdrętwiały na tyle, że natychmiast opadły na ziemię, a ona omal nie uderzyła głową o podłogę. Dał jej chwilę na złapanie oddechu po czym powiedział:

– Jak chcesz to możesz tu wziąć prysznic.

Biorąc pod uwagę okoliczności zachował się niemal jak dżentelmen. Iza skinęła głową nie mając siły na to by odpowiedzieć na głos. Po jakichś pięciu minutach zdołała zebrać się w sobie i udać się do łazienki. Uznała, że gorący prysznic dobrze jej zrobi. I faktycznie trochę jej pomógł. Była na siebie zła, była przyzwyczajona do bólu (te tatuaże nie były w końcu zrobione z henny), dlatego też uważała, że powinna lepiej znieść wosk. Ale najważniejsze jest to, że przedłużyła szczęście Nadii. O ile? Nie była pewna. Ale wiedziała, że następnym razem musi być twardsza.


Marcin był zadowolony. Zaryzykował i to się opłaciło, ale jednocześnie nie stracił nad sobą kontroli. Iza była świetna, wiedziała co i jak robić, naprawdę bardzo szybko się uczyła. Ale Marcin czuł, że on potrzebuje więcej. Tak, to co się stało jest dobrym preludium do podniesienia stawki, do zalicytowania jeszcze wyżej. Tok jego myśli przerwał odgłos otwieranych drzwi od łazienki. W milczeniu przyglądał się jak Iza wkłada buty, obdarzając go jedynie przelotnym spojrzeniem. Zauważył, że jest niepewna i zła, ale odetchnął z ulgą, bo w jej oczach nie dostrzegł śladu tego co zobaczył podczas ich pierwszego spotkania. Czyli może przystąpić do planowania swoich kolejnych ruchów.


Nadia oczywiście czekała na nią. W ostatnich dniach rozmawiała z nią na jeden z dwóch tematów. Albo zajmowała się opowiadaniem jaki to Marcin jest wspomniały i jaką to romantyczną rzecz wymyślił albo, co było jeszcze gorsze, wypytywała Izę o "nowego chłopaka", którego zmyśliła, chcąc wytłumaczyć swoją nieobecność. Gdyby nie to, że jej przyjaciółka ostatnio cały czas chodziła rozpromieniona, to Iza chyba zdecydowałaby się pieprzyć konsekwencje i wszystko by jej wyznała, a tak...nie była w stanie się do tego zmusić. Nadia powitała ją szerokim uśmiechem i spodziewanym pytaniem:

– Jak było?

Iza wzruszyła ramionami i odpowiedziała neutralnym tonem:

– W porządku.

– To nie brzmi za dobrze – stwierdziła nieco żartobliwie Nadia.

– Daj spokój Nadia...po prostu jestem zmęczona.

– Aha! – powiedziała Nadia z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Po chwili milczenia odezwała się ponownie:

– Powinnaś mi go przedstawić.

– Dobrze mamo – odpowiedziała ironicznie Iza – już niedługo zaproszę go na obiad i będziesz mogła go poznać.

– Nie o to mi chodzi – żachnęła się Nadia – po prostu spotykacie się już od miesiąca...

– Trzech tygodni – poprawiła Iza.

– Okej, od trzech tygodni. Czyli może nie bardzo długo, ale jednak chwilę czasu, a ty nic o nim nie mówisz.

– Nic nie mówię, bo ty cały czas gadasz o Marcinie – skontrowała Iza.

Nadia najpierw lekko się zarumieniła, ale potem na jej twarzy wykwitnął uśmiech.

– Wiem...ale...po prostu...zresztą sama wiesz. Po prostu myślałam, że można by zorganizować podwójną randkę albo coś w tym stylu.

"Tak, mógłby być z tym problem" pomyślała Iza. Wzruszyła ramionami i odpowiedziała:

– Za wcześnie, żeby o tym rozmawiać.

Nadia skinęła głową i kończąc rozmowę powiedziała:

– Ale jakbyś chciała kiedyś o nim porozmawiać to ja cię chętnie wysłucham.

Iza zadowolona, że ta rozmowa wreszcie się kończy powiedziała:

– Dzięki Nadia.


Nadia wyjechała na jakąś studencką konferencję, więc SMS od Marcina nie zaskoczył Izy, spodziewała się go. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie sposób dłużej ciągnąć tego układu, że musi się z niego wkrótce wycofać, ale wiedziała, że jedynym sposobem by to zrobić jest rozmowa z Nadią, a tej chciała za wszelką cenę uniknąć. Toteż odkładała ją, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że tylko pogarsza sytuację. Zadzwoniła do drzwi. Nigdy nie czekała musiała czekać zbyt długo na to aż jej otworzy, także tym razem nie było inaczej. Obrzucił ją krótkim spojrzeniem, po czym wpuścił ją do środka.

– Chodź do sypialni – powiedział do niej.

"O, coś nowego” pomyślała. Dotychczas wszystkie ich spotkania w jego mieszkaniu zaczynały się i kończyły w głównym pokoju (nazwanie go "salonem" byłoby sporym nadużyciem), zaczęła się nawet zastanawiać, czy w innych pomieszczeniach nie ma poukrywanych ciał dawnych kochanek, ale okazało się, że nie.

– Zaczekaj tu i się przygotuj – polecił jej. – Zaraz będę z powrotem.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Łóżko, półka z książkami, biurko, na którym stał duży monitor, ogółem pomieszczenie wyglądało zaskakująco schludnie. Chciała przejrzeć jego rzeczy, ale niestety nie miała na to czasu. Westchnęła i zaczęła się rozbierać. Odłożyła swoje ubrania na bok i uklękła na podłodze. Otworzył drzwi, Iza zauważyła, że trzyma w rękach gruby sznur. Westchnęła, znowu chce jej związać ręce, posłusznie przesunęła je za plecy. Uśmiechnął się na ten widok i powiedział:

– Widzę, że wiesz czego się od ciebie oczekuje. Ale tym razem spróbujemy czegoś innego. Wstań.

Nieco zaskoczona wykonała polecenie. Nie dał jej czasu na zastanowienie, bo gdy tylko zdołała się podnieść i stanąć w miarę prosto, pchnął ją na stojące nieopodal łóżko. Niezbyt mocno, ale na tyle silnie by na nim wylądowała. Podszedł do łóżka od prawej strony i chwycił jej rękę, pozwoliła mu na to, domyślała się co chce zrobić. A więc przyszedł na to czas. Zaczęła się przygotowywać psychicznie, chciała być gotowa na to co prędzej czy później musiało się stać. Tymczasem Marcin bardzo sprawnie przywiązał jej rękę do nogi łóżka i błyskawicznie przeszedł na drugą stronę by dokończyć dzieła. Ku lekkiemu zaskoczeniu Izy jej nogi zostawił w spokoju. Po raz pierwszy rozebrał się w jej obecności do końca, dzięki czemu nawet pomimo nieco ograniczonych możliwości ruchu mogła mu się przyjrzeć. Musiała przyznać, że pod względem wyglądu niewiele można mu zarzucić. Był umięśniony, ale bez przesady, nie wyglądał karykaturalnie niczym zawodowy kulturysta. Chciała popatrzeć na niego jeszcze chwilę, ale on nachylił się nad nią, był bardzo blisko, czuła ciepło promieniujące od jego ciała i patrząc jej w oczy powiedział niezbyt głośno:

– Boisz się?

– Niby czego? – zareagowała natychmiast.

– Tego, że ci się to za bardzo spodoba. Kto wie, może będziesz błagać o więcej?

Iza roześmiała się, wypadając na chwilę z roli i podniosła się na tyle na ile umożliwiały jej więzy.

– Chłopcze, lepiej się módl, żebyś nie doszedł w 10 sekund.

Spodziewała się, że zaraz ją uderzy, ale on tylko zmrużył oczy i powiedział:

– Wiesz co? Jeśli dojdę przed tobą to zwalniam cię z umowy. Nie będziesz musiała się ze mną spotykać.

Spojrzała na niego nieco zaskoczona:

– A co z Nadią?

– Nic się nie zmieni. Nadal będę jej wymarzonym chłopakiem.

Iza zmrużyła oczy i spytała:

– Gdzie tkwi haczyk?

Marcin uśmiechnął się, nachylił się nad nią i powiedział:

– Haczyk jest taki, że nie ma szans, żebyś wygrała.

Nie odpowiedziała, jedynie zacisnęła usta i z determinacją patrzyła mu w oczy Nie miała pojęcia czy nie kłamie, czy faktycznie zostawi ją w spokoju, ale nie miała też nic do stracenia. To jest jej szansa na zerwanie tego układu bez rozmowy z Nadią.


Marcin starał się sprawiać wrażenie pewnego siebie, ale wcale tak się nie czuł. Zareagował instynktownie, nieco podirytowany jej słowami. Z jego punktu widzenia zaproponowany zakład był po prostu głupi. Sporo ryzykował, a zysk był niemalże żaden, przynajmniej pozornie. Czuł jednak, że to jego szansa by sprawy posunęły się do przodu. Da Izie nadzieję na to, że może łatwo wykaraskać się z problemów, a potem jej tę nadzieję zabierze, musi tylko stanąć na wysokości zadania. Ona tymczasem nieco zniecierpliwiła się jego bezczynnością i powiedziała drwiąco:

– Co jest? Nie chce ci stanąć?

Był już mocno zdenerwowany, jednak powstrzymał się przed gwałtowną reakcją i wycedził zimno:

– Czy tobie się czasem coś nie pomyliło?

– Och, przepraszam panie, czyżby twój instrument nie funkcjonował jak należy – odpowiedziała nie zmieniając tonu.

– Zaraz się o tym przekonasz.

Już miał chwycić ją za biodra i brutalnie wziąć ją w posiadanie, sprawić jej ból, ukarać ją za tę bezczelność, gdy nagle się zawahał. Musi być rozsądny. A rozsądek nakazuje maksymalizować swoje szanse. Zamiast więc, przystąpić do dzieła i liczyć się jedynie ze swoją przyjemnością, lekko poślinił swoje palce i sięgnął nimi w kierunku części intymnych Izy.

Ta podniosła się na tyle na ile umożliwiały jej to krepujące ją więzy i spytała zaniepokojona:

– Co ty robisz?

– Cokolwiek zechcę – odpowiedział – chyba pamiętasz naszą umowę?

Jego prawa dłoń przesunęła się ku jej cipce, Iza wydała z siebie lekkie westchnienie. Szybko odnalazł jej łechtaczkę i zaczął ją delikatnie pieścić. Irytowało go to nieco, w końcu ten układ był dla niego nie dla niej, jego cierpliwość po raz kolejny została wystawiona na ciężką próbę. Ale cóż, podjął ryzyko, postanowił zalicytować bardzo wysoko, więc musi się tymczasowo pogodzić z pewnymi niedogodnościami. Dlatego też nie spieszył się, zaczął delikatnie ją dotykać, jego ruchy były początkowo bardzo wolne, jednak z czasem zaczął przyspieszać, nie gubiąc rytmu. Zastanowił się, czy nie dołożyć jeszcze swojego języka ale uznał, że byłby to zbytek łaski, wyczuwał zresztą, że jego działania przynoszą pożądany skutek, że jest podniecona, jej oddech lekko przyspieszył, wydawało mu się też, że się lekko zarumieniła, aczkolwiek trudno było to jednoznacznie stwierdzić ze względu na tatuaże. Poza tym długo czekał na ten moment, nie chciał tracić ani sekundy więcej. Zdecydowanym ruchem rozepchnął jej nogi (odruchowo ścisnęła je nieco, gdy się nią zajmował) i bez zbędnej zwłoki wszedł w nią.


Iza z wysiłkiem stłumiła jęk. Jego palce okazały się zaskakująco sprawne, odnajdowały wszystkie właściwe miejsca i pomimo tego, że starała się to robić ze wszystkich sił, nie była w stanie kontrolować swojego ciała i czuła narastające podniecenie. Uratowała ją jego niecierpliwość, gdyby popracował nad nią jeszcze chwilę znalazłaby się na skraju orgazmu (od samych palców!), jednak tak się nie stało. Nie traciła zatem nadziei, wciąż miała szanse wyjść zwycięsko z tego pojedynku, choć jej sytuacja znacznie się pogorszyła. Gdy po raz pierwszy się w niej znalazł musiała z całej siły zacisnąć zęby by nie krzyknąć z bólu, przygotował ją całkiem nieźle, jednak na rozmiar jego członka nie dało się przygotować, trzeba się do niego...przyzwyczaić. Szczęście w nieszczęściu, że nie miała czasu by się na tym skupiać, bo Marcin bynajmniej nie miał zamiaru zwalniać. Trzymał jej biodra w żelaznym uchwycie swoich dłoni i kontynuował swój atak na jej cipkę nie spuszczając wzroku z jej twarzy. Jego pchnięcia były mocne, zdecydowane, jednak nie chaotyczne i niecierpliwe, utrzymywał równe tempo, był wyraźnie podniecony, jednak nie tracił nad sobą kontroli. Iza rozpaczliwie szukała w pamięci sposobów na przyspieszenie orgazmu faceta, ale było to trudne, bo ból zaczął ustępować miejsca niechcianej, ale lawinowo narastającej przyjemności. Był dobry, nie dało się temu zaprzeczyć. Miała wrażenie, że Marcin znajduje miejsca, w jej ciele, których istnienia nie była wcześniej świadoma, penetrował ją naprawdę dogłębnie. Jak na razie udawało jej się tłumić jęki rozkoszy, ale kosztowało ją to niemało wysiłku.

– To...wszystko...na...co...cię...stać? – zdołała z siebie wydusić w nadziei, że chłopak straci nad sobą panowanie.

Nie odpowiedział, jedynie patrzył na nią zaciętym wzrokiem jednocześnie przyspieszając ruchy swoich bioder i nabijając ją jeszcze głębiej na swój członek. Tym razem Iza nie zdołała powstrzymać się od głośnego jęku. Zorientowała się, że popełniła błąd, nie powinna go prowokować. Nie zdążyła jednak pomyśleć nic więcej, bo jej myśli przysłoniła chmura niechcianej przyjemności. Wiedziała już, że toczy przegraną walkę, ale nie zamierzała się poddawać, postanowiła, że będzie walczyć do końca. Spojrzała na niego i w jej sercu znów zatliła się nadzieja, gdyż na jego skroniach wystąpił pot, jemu także nie brakowało wiele do końca. Ostatnim wysiłkiem woli odepchnęła od siebie przyjemność i zaczęła w miarę możliwości poruszać biodrami by spotkać jego pchnięcia i przyspieszyć jego orgazm. Ruchy Marcina stały się bardziej rwane, nieregularne. „To działa!” pomyślała triumfalnie i zwiększyła swoje wysiłki, choć czuła, że sama jest niezwykle blisko spełnienia. Szykowała się do zadania ostatecznego ciosu, gdy nagle Marcin nachylił się nad nią i chwycił ją za szyję. Mocno zacisnął na niej swoją dłoń, Iza myślała, że to tylko taka gra, ale gdy jej oczy zaczęły zachodzić mgłą, a on nie puszczał, zaczęła panikować. Ten chory skurwiel chce ją zabić! Zaczęła się rozpaczliwie szarpać, ale więzy krępowały jej ruchy, a on był bardzo silny. Gdy znalazła się na krawędzi utraty świadomości, lekko zmniejszył nacisk pozwalając jej zaczerpnąć powietrza. Gwałtownie je wdychała patrząc na niego z przerażeniem. Z jeszcze większym przerażeniem zorientowała się, że naprawdę ją to podnieca, wprawdzie Marcin z niej nie wyszedł, gdy ją dusił, ale przestał ją pieprzyć, tymczasem miała wrażenie, że zaraz dojdzie. Lekko klepnął ją w policzek. Ich oczy spotkały się i natychmiast zrozumiała, że on zrozumiał. Nie spuszczając z niej oczu ponownie lekko zacisnął ręce na jej szyi (na tyle mocno by było to nieprzyjemne i na tyle słabo by mogła, choć z pewnym trudem, oddychać) i zaczął poruszać biodrami z jeszcze większym animuszem. Już po czterech pchnięciach poczuła, że nie ma odwrotu, że przegrała. Przestała więc się opierać, mocno zacisnęła uda wokół bioder Marcina i zaplotła stopy za jego plecami, dzięki czemu penetrował ją jeszcze głębiej, choć jeszcze chwilę temu wydawało jej się to niemożliwe. Lekko wzmocnił ucisk na jej szyi, dając jej do zrozumienia, że to on jest panem sytuacji, że lepiej dla niej by nie próbowała przejmować kontroli. Nie miała już na to ani siły ani ochoty. Chciała tylko więcej, szybciej, mocniej! Nie próbowała już tłumić swoich jęków, wręcz przeciwnie, wydawała z siebie głośne odgłosy. Aż wreszcie nadszedł ten moment. Orgazm wstrząsnął jej ciałem, miała wrażenie, że czas się zatrzymał, jej stopy zaczęły się poruszać w niekontrolowany sposób, gdyby jej ręce nie były związane to ich też nie byłaby w stanie nad nimi zapanować.

– Aaaaaa! – krzyczała, a w zasadzie wrzeszczała.

Jej wagina pulsowała wokół penetrującego ją członka, mięśnie brzucha Izy napinały się wraz z kolejnymi posunięciami bioder Marcina.

Gdy w końcu wróciła do rzeczywistości z niedowierzaniem stwierdziła, że on nie tylko jeszcze nie skończył, ale z coraz większym wigorem w nią wchodzi („skąd on bierze siły?” pomyślała). Na początku próbowała się uwolnić bo świeżo po przebytym orgazmie każdy dotyk jej części intymnych był nieprzyjemny, drażnił. Tymczasem Marcin wcale nie zwalniał, raczej wręcz przeciwnie, ku zdumieniu i przerażeniu Izy jeszcze przyspieszył. „Czy on jest jakimś pierdolonym robotem?” pomyślała z niedowierzaniem, jednocześnie wydając z siebie coś pomiędzy jękiem i krzykiem. Wciąż próbowała się uwolnić, ale nie dość, że krępowały ją więzy to Marcin trzymał ją mocno. Po chwili zresztą przestała się szarpać, bo poczuła, że nieuchronnie nadciąga kolejny orgazm. Już się na niego szykowała, gdy Marcin nagle...przerwał i wyszedł z niej.

– Nie! – zaprotestowała nie zważając już na nic.

Jej protest był bez sensu, bo on wcale nie miał zamiaru przestać. Podniósł jej nogi do góry samemu stając na łóżku. Zorientowała się o co chodzi, znała tę pozycję i umieściła swoje łydki na jego barkach. Ułożenie jej ciała nie było najwygodniejsze, ale nie miało to w tamtej chwili większego znaczenia. Na moment ich oczy spotkały się ze sobą. Patrzyli na siebie z pożądaniem. Po czym Marcin wszedł w nią, do końca. Krzyknęła. Spadał na nią niemalże pionowo z góry, z tempem i siłą młota pneumatycznego. Nie minęły nawet dwie minuty nim Iza ponownie wydała z siebie krzyk, zrobiło jej się ciemno przed oczami, jednak tym razem także Marcin nie wytrzymał, wbił się w Izę ostatnim pchnięciem i z głośnym jękiem ją wypełnił. Obydwoje zastygli w tej pozycji na kilka chwil, łapiąc oddech i powoli wracając po niebiańskich uniesieniach do świata zwykłych śmiertelników. Delikatnie położył ją na łóżku i spojrzał w jej oczy. Dopiero teraz doszło do niej co się przed chwilą stało. Nie miała jednak czasu na dłuższą refleksję, bo Marcin uśmiechnął się złośliwie, po czym nachylił się nad nią i wyszeptał:

– Ostrzegałem cię.

Nie dając jej czasu na reakcję, chwycił ją za włosy i brutalnie wyciągnął z łóżka, by następnie wyrzucić za drzwi. Iza była zbyt zmęczona i zaskoczona by zareagować. Chwilę później wyrzucił za nią jej ubrania. W normalnej sytuacji byłaby wściekła i wróciłaby do jego mieszkania, żeby go zabić, ale w tym momencie ani nie miała na to siły ani o tym nie myślała. Oparła się o drzwi nie zwracając nawet uwagi na to, że jest kompletnie naga i ktoś może ją zobaczyć.


Marcin stał pod prysznicem, spędził tam już jakieś pół godziny. Powinien być zadowolony, odniósł niekwestionowane zwycięstwo. I po części był, bo poszło mu lepiej niż przypuszczał, jednak odczuwał także jakiś dziwny niepokój. Ten seks był jakby...za dobry, orgazm, który przeżył był jakby...zbyt intensywny. To były absurdalne myśli, ale nie mógł się od nich uwolnić. „Weź się w garść” powiedział do siebie, starał się skupić na kimś lub czymś innym niż Iza, choćby na Nadii. Jednak przed oczami wciąż stawał mu widok wytatuowanej dziewczyny przywiązanej do jego łóżka. Jej wzrok najpierw pełen determinacji i odrazy, potem pełen podniecenia i pożądania. Jej twarde uda, oplatające go, jej ostro zarysowaną, ale przecież kobiecą twarz. Poczuł jak jego członek zaczyna twardnieć.


Iza nie zapamiętała nic z powrotu do domu. Szła jak w transie, kompletnie nie zwracając uwagi na świat zewnętrzny. To co się stało mocno nią wstrząsnęło. Cieszyła się, że Nadii nie ma w domu, bo chyba nie byłaby w stanie spojrzeć jej w oczy. Zdecydowała się, że musi się umyć, może to pozwoli jej skupić myśli i zapomnieć o tym...co się wydarzyło. Wybrała wannę, wypełniła ją gorącą wodą, będzie mogła się w niej zrelaksować i odprężyć, to powinno pomóc. I faktycznie pomogło, przynajmniej początkowo. Udało jej się wyciszyć, uspokoić, ale także wyrwać z odrętwienia w jakie zapadła. Problemy pojawiły się jednak, gdy zaczęła analizować wypadki ostatnich godzin. Ku swojemu przerażeniu zdała sobie sprawę, że nie czuje odrazy, obrzydzenia ani złości. Czuje podniecenie. Rozpaczliwie starała się je od siebie odgonić, ale niezbyt jej się to udawało. Przypomniała sobie dotyk Marcina, jego zdecydowane ruchy, jego dłonie zaciskające się na jej szyi. Jej ręka bezwiednie powędrowała między jej nogi...


Marcin i Nadia siedzieli przytuleni na kanapie. W pokoju panował półmrok, jedynym źródłem światła była świeczka stojąca na stoliku w kącie, jedynym odgłosem zakłócającym ciszę była niezbyt głośna jazzowa melodia sącząca się z głośników. Nagle Nadia oderwała się od swojego chłopaka i stanęła przed nim. Przez chwilę patrzyła na niego, po czym jednym szybkim ruchem zrzuciła z siebie sukienkę, została w samej bieliźnie. I to jakiej. Specjalnie na tę okazję ubrała czarny, prześwitujący zestaw. Marcin przełknął ślinę. Wyglądała cudownie, miał ochotę rzucić się nią i wziąć ją teraz, natychmiast, na podłodze, na stole, czy gdzie akurat mu się spodoba. A potem jeszcze raz. I jeszcze. Powstrzymał się jednak, a Nadia zaczęła iść w jego kierunku delikatnie kołysząc biodrami, gdy się do niego zbliżyła usiadła mu na kolanach i pocałowała go w usta, po czym wyszeptała mu do ucha:

– Chciałam ci podziękować za ostatnie tygodnie.

– Nadia, nie musisz... – nieszczerze zaprotestował.

– Sz, sz – położyła mu palec na wargach – wiem, że nie muszę. Ale chcę.

Nachyliła się i jeszcze raz go pocałowała, potem przesunęła się ku jego szyi ją także obsypując pocałunkami. Następnie zsunęła się z jego kolan, uklękła przed nim i zaczęła się mocować z paskiem od jego spodni. Marcin patrzył na scenę rozgrywającą się przed jego oczami z niejakim zdumieniem. Od czasu zawarcia układu z Izą kilka razy uprawiał seks z Nadią. Były to jednak stosunki bardzo delikatne, obchodził się z nią jak z jajkiem, koncentrując się na tym by czuła się jak najlepiej wstrzymywał swoje żądze. Nie było to łatwe, jednak pamięć o umowie zawartej z Izą dodawała mu sił. Tym razem jednak, ku jego zaskoczeniu, Nadia przejęła inicjatywę i chciała mu się odwdzięczyć. To może być ciekawe, musi tylko się pilnować, uważać by nie stracić nad sobą kontroli. Gdy te myśli przebiegały przez jego głowę Nadia bynajmniej nie próżnowała i wykazując zaskakujący entuzjazm, zajęła się jego członkiem. Trochę obawiał się, że okaże się nieco zbyt entuzjastyczna, bo cenił integralność swojego penisa, na jego szczęście Nadia nieco się uspokoiła i zaczęła poruszać głową bardziej rytmicznie, jednocześnie starając się patrzeć mu w oczy, próbowała też, niezbyt wprawnie, zwiększyć odczuwaną przez niego przyjemność używając języka. Pewnie czytała o tym wszystkim w necie, bo nigdy wcześniej nie próbowała tego robić, a nie sądził by pytała o to Izę (a szkoda, mogłaby się od niej wiele nauczyć). Nie mogła się równać ze swoją wytatuowaną przyjaciółką (nic dziwnego, w końcu w ostatnich tygodniach Iza miała wiele okazji by poprawić swoje umiejętności w tej kwestii), ale zważając na okoliczności radziła sobie całkiem nieźle, zaczynało mu być coraz przyjemniej. Musiała na chwilę przerwać, by zaczerpnąć powietrza, spojrzał na nią, uśmiechnął się zachęcająco i delikatnie pogłaskał ją po głowie. Gdy wróciła do robienia mu loda odprężył się i zamknął oczy. Mimowolnie zobaczył przed nimi Izę. Nie mógł się powstrzymać, zaczął sobie przypominać jak próbowała rozpaczliwie uspokoić oddech po pierwszym orgazmie, jak napinały się jej mięśnie brzucha, gdy szczytowała, czy też jak wcześniej brała całego jego członka w usta, jak przyciskał ją do swojego krocza. W tym momencie poczuł nadciągający orgazm. Otworzył oczy i zobaczył, że zmusza Nadię do głębokiego gardła. Przestraszył się, ale już nie był w stanie się powstrzymać, nie był w stanie wycofać swoich rąk, wystrzelił w jej usta z głośnym jękiem i po kilku sekundach puścił ją wolno. Jej twarz była czerwona niczym muleta torreadora, sperma wyciekała z jej ust na podłogę, a ona sama nie mogła złapać oddechu. Marcin zrozumiał co właśnie zrobił, mógł wszystko spieprzyć, poczuł narastającą panikę, więc, chcąc ratować sytuację, zaczął przepraszać:

– Przepraszam – powiedział szybko, klękając obok niej, nie zważając nawet na to, że pakuje się we własną spermę, której sporo wylądowało na podłodze – po prostu straciłem na moment kontrolę, nie chciałem...

Nadia podniosła na niego zaczerwienione oczy i spróbowała się uśmiechnąć:

– Nic się nie stało – odpowiedziała słabym głosem – ale następnym razem uprzedź mnie, dobrze?

– Jasne, ja po prostu...chodź do łazienki, przepłukasz buzię, a ja tu posprzątam dobrze?

Pokiwała głową, a on pomógł jej wstać. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Marcin oparł o nie głowę. Chyba udało mu się zażegnać kryzys, ale to co się stało było mocno niepokojące. Nie chodziło o to co zrobił Nadii, to było normalne, ale o to o czym, a raczej o kim wtedy myślał. To zdecydowanie normalne nie było. Jedną rzeczą jest pragnienie uzyskania nad Izą kontroli, zdominowanie jej, a drugą rzeczą jest fantazjowanie o niej, gdy taka piękna dziewczyna jak Nadia robi ci, nomen omen, laskę. Pokręcił głową i poszedł do kuchni po wiadro i mopa.


Ostatnie dni nie były łatwe dla Izy. Cała ta sprawa z Marcinem ze zrozumiałych względów nie wpływała na nią dobrze, ale ten „pierwszy prawdziwy seks”, a raczej jej reakcja na niego nie wytrąciła jej z równowagi tylko na chwilę, ale kompletnie zbiła z tropu. Najgorsze były noce. O ile w dzień znajdowała sobie jakieś zajęcia, myślała o czymś innym, to we śnie nie miała żadnych mechanizmów obronnych. I śniła o tym co się stało. Po tym wydarzeniu cały czas chodziła roztrzęsiona, rozkojarzona i rozdrażniona. Nadia zapewne zauważyła jej nerwowość, jednak na całe szczęście jej nie komentowała. Perspektywa następnego spotkania napełniała ją mieszanką podniecenia i przerażenia. Nie wiedziała jeszcze, że poczuje po nim i kilku następnych ogromne rozczarowanie (pomimo początkowej ulgi). I że w najbliższych dniach wiele razy będzie odgrywać w pamięci to co się niedawno stało.


Marcin nie mógł się doczekać ich kolejnego spotkania, zwłaszcza po zajściu z Nadią. Początkowo planował wyżyć się na niej za wszystkie czasy, wyładować na Izie całą zgromadzoną w sobie frustrację i energię, jednak niemalże w ostatniej chwili, minuty przed jej wizytą, zmienił zdanie. Niemal od początku układu z przyjaciółką Nadii działał instynktownie, bazował na intuicji i dotychczas świetnie się to sprawdzało (pomijając klapę podczas pierwszego spotkania), postanowił tego nie zmieniać. Zdawał sobie sprawę z tego, że będzie to wymagało od niego sporej dozy samodyscypliny, ale był przekonany, że nie warto zmieniać zwycięskiej strategii, nawet jeśli wymagać będzie ona jeszcze trochę poświęceń.


Iza wyszła od Marcina mocno roztrzęsiona. Nie stało się tak po raz pierwszy, ale tym razem przyczyną tego, że znalazła się w takim stanie nie było to co zrobił, a to czego nie zrobił. Była przekonana, że będzie ją czekać coś podobnego co ostatnio, nie ma się co oszukiwać, trochę na to liczyła. Tymczasem...Marcin kompletnie ją zaskoczył. Był zimny i zdystansowany, zadowolił się tylko lodem, nawet specjalnie jej zresztą przy tym nie upokarzając (nie zmuszał jej do głębokiego gardła, nie rzucił żadnych drwiących komentarzy), Iza czuła się tym...upokorzona i zdezorientowana.


Iza gotowała się ze złości. To było ich piąte spotkanie od czasu jej spektakularnej klęski, a tym co doprowadzało ją do białej gorączki było zachowanie Marcina. Miała ręce związane za plecami, jednak nie utrudniało jej to specjalnie oralnego zaspokajania chłopaka Nadii, zebrała na tym polu sporo doświadczenia. Nie to ją zresztą irytowało, a to, że on nie zwraca na nią uwagi, tylko leży rozwalony na kanapie i patrzy w telewizor. Mogłaby to w ostateczności wytrzymać, gdyby oglądał jakiegoś pornosa, ale on patrzył na dokument o słoniach. O pierdolonych słoniach! Miała tego dość, więc lekko przejechała zębami po jego penisie. Jej działanie uzyskało zamierzony efekt. Marcin wzdrygnął się i gwałtownie pociągnął ją za włosy.

– Nudno ci się zrobiło, dziwko? – wysyczał. – Nie ma problemu, zaraz dostaniesz wyzwanie. Ale najpierw przynieś mi piwo z lodówki.

– Co? – zapytała zaskoczona, nie zwracając nawet uwagi na skierowane do niej wyzwisko.

Spojrzał na nią zirytowany.

– Piwo. Lodówka – wykonał gest w kierunku kuchni. – Czego nie rozumiesz?

– To rozumiem – powiedziała zirytowana. – Ale jak mam to zrobić ze związanymi rękami?

Nieco się zagalopowała, ale w ostatnim czasie niemal cały czas była rozdrażniona, spodziewała się, że zaraz ją uderzy, ale on tylko nachylił się nią i powiedział:

– Kombinuj.

Popatrzyła na niego ze złością, jednak podniosła się (nie przysporzyło jej to większych trudności, była wystarczająco sprawna) i poszła do kuchni. Otwarcie drzwi do lodówki okazało się twardym orzechem do zgryzienia. Związał ją dość mocno, więc jej pole manewru było w znacznym stopniu ograniczone. Na dodatek powierzchnia lodówki była dość śliska (a może to jej ręce trochę się spociły?), co znacząco utrudniało otwarcie drzwi, zwłaszcza, że, z oczywistych względów, nie była w stanie włożyć w to wiele siły. Po około minucie starań w końcu jej się to udało. Na jej szczęście piwo znajdowało się na półce przy drzwiach, w związku z czym udało jej się po nie sięgnąć (dzięki Bogu było w puszce) stosunkowo łatwo, podobnie było z zamknięciem drzwi (musiała tylko uważać by nie upuścić piwa). Powoli zaczęła wracać, gdy weszła do pomieszczenia, w którym się znajdował rzucił drwiąco:

– Strasznie się guzdrzesz

Spojrzała na niego ze złością, ale nic nie powiedziała. Podała mu puszkę, po czym obróciła się i, wciąż milcząc, patrzyła na niego., nie poruszając się.

– Czekasz na zaproszenie? – zdenerwował się w końcu Marcin – Wracaj do pracy!

Iza uśmiechnęła się lekko, to, że on również nie był w stanie utrzymać nerwów na wodzy nieco poprawiło jej nastrój, jednak szybko uklękła i ponownie wzięła jego penisa do ust. Przez kilka chwil zajmowała się sprawianiem mu przyjemności, podczas gdy on powoli sączył piwo, w końcu jednak zaskoczył ją odpychając ją od siebie i wstając. Spojrzała na niego pytająco.

– Chciałaś czegoś nowego, prawda? To proszę bardzo!

Gdy tylko skończył mówić te słowa błyskawicznie przykucnął i kompletnie zaskakując Izę chwycił ją za kostki jednocześnie prostując nogi i podnosząc ją do góry. Nie udało jej się powstrzymać przed wydaniem okrzyku, tymczasem Marcin rzucił ją, wciąż ustawioną do góry nogami na kanapę, po czym niemal natychmiast, zanim zdążyła zareagować, czy chociaż zorientować się co się właściwie dzieje, wepchnął jej penisa do ust. O ile w normalnej sytuacji nie miałaby z tym problemu, co by nie mówić, zdążyła się przyzwyczaić do tego, że nie tylko musi mu robić dobrze, ale musi mu pozwalać na pieprzenie swoich ust, traktowanie ich jak substytutu cipki, to tym razem miała problem i to duży. Krew gwałtownie napłynęła jej do głowy, a Marcin nie czekał, tylko gwałtownie wchodził w jej usta, nie pozwalając jej przystosować się do nieznanej jej dotychczas pozycji. Przed oczyma Izy, które właśnie zachodziły łzami, znajdowały się jego jądra. Nie zwróciła na to uwagi gdyż rozpaczliwie walczyła o zachowanie przytomności. Pozwolił jej na moment złapać powietrze, ale po chwili zaraz wszedł w nią po same kule.


Marcin jęczał z rozkoszy. O ile dotychczas wydawało mu się, że usta Izy nie mogą mu dać większej przyjemności niż wtedy, gdy zajmowała się robieniem mu laski, to teraz rżnięcie jej ust w tej nowej pozycji, dostarczało wrażeń wcześniej dla niego niedostępnych. Dzięki innemu ułożeniu jej głowy, penetrował niezgłębione wcześniej zakamarki jej gardła. Z przyjemnością obserwował jak wydyma się ono groteskowo, gdy zmuszał ją do przyjmowania jego penisa. Odgłosy („gluk! gluk! gluk!”) jakie przy okazji z siebie wydawała były rozkoszą dla jego uszu, doskonale uzupełniały całą tę scenę. Nie sposób było jednak w nieskończoność odwlekać tego co było nieuniknione, Marcin zresztą wcale tego nie chciał, wręcz przeciwnie, chciał aby ten moment nadszedł jak najszybciej. Postanowił, że skoro Iza chciała czegoś nowego to dostanie coś nowego. Wyciągnął penisa z jej ust i zaczął się masturbować nad jej twarzą. Wątpił by ona to sobie uświadamiała, gdyż próbowała za wszelką cenę ustabilizować oddech, on jednak nie miał zamiaru na to czekać, pokrył jej twarz (i częściowo jej ubranie) zdrową ilością spermy. Wyglądała teraz dokładnie tak jak ją sobie wielokrotnie wyobrażał – była zwyciężona i zdobyta, postanowił iść za ciosem.

– Wyliż go – rozkazał, ponownie zbliżając swojego członka do jej twarzy

Intuicja po raz kolejny go nie zawiodła. Nic nie powiedziała, tylko ponownie wzięła go do ust, bardzo starannie zlizując resztki spermy jakie pozostały na jego kutasie. Gdy skończyła bezceremonialnie zrzucił ją na podłogę i powiedział:

– Umyj twarz, a potem się wynoś.

Z napięciem obserwował zmiany zachodzące na jej twarzy, ale tym razem nie dostrzegł w nich nienawiści, która wypełniała je podczas ich pierwszego spotkania. „Nie przelicytowałem” pomyślał z ulgą. Nieco przedwcześnie, bo gdy wyszła z łazienki dyszała ze złości.

– Nienawidzę cię – wykrzyczała – to koniec! Zrywam układ!

– A co z Nadią? – spytał nieco zaskoczony Marcin.

Iza zawahała się na moment, ale odpowiedziała, już spokojniej:

– Powiem jej wszystko.

– Znienawidzi cię – starał się odwołać do jej emocji.

– Możliwe, ale – podeszła do niego bliżej – przynajmniej uwolnię ją od ciebie.

Z satysfakcją spoglądała mu w oczy, już zaczynała się odwracać, gdy Marcin chwycił ją za rękę i gwałtownie pociągnął do siebie. Chcąc nie chcą wylądowała na jego kolanach, objął ją tak, by uniemożliwić jej ruszanie ramionami. Zaczęła się szarpać:

– Puść mnie, świrze! – zażądała.

Marcin miał spore problemy z tym, żeby utrzymać ją w rękach, wprawdzie był silniejszy, jednak Iza była zwinna i gibka i usilnie starała się trafić go łokciem pod żebra. Po kilku minutach poddała się jednak i przestała się wyrywać. Marcin rozluźnił nieco uchwyt i powiedział jej do ucha:

– Nie zrobisz tego, wiesz dlaczego? Dlatego, że podoba ci się to co robimy. Chciałabyś, żebym jeszcze raz zerżnął cię tak jak wtedy, prawda?

Demonstracyjnie odwróciła głowę, nie zaszczycając go odpowiedzią, ale nie ponowiła próby wyrwania się z jego objęć. Tymczasem Marcin zwolnił uchwyt i przesunął się dłońmi ku jej piersiom chwytając je przez ubranie.

– Też mi się to podobało, wiesz? Moglibyśmy to powtórzyć. Ale wcześniej musiałabyś coś zrobić.

– Co? – choć Iza udawała obojętność to jednak nie zdołała się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.

Marcin uśmiechnął się, nie zdejmując dłoni z jej piersi:

– Musisz się ładnie ubrać, wiesz, buty na obcasie, jakaś miniówa. Jak coś zawsze możesz poprosić Nadię o pomoc.

Iza błyskawicznie zerwała się na nogi i krzyknęła:

– Chyba cię popierdoliło!

Po czym wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Marcin przez chwilę siedział bez ruchu, po czym sięgnął ręką po niedopite piwo. Upił łyk, po czym się skrzywił, uleciał z niego niemal cały gaz.


Iza nie mogła sobie darować swojej słabości. Powinna zaraz po powrocie do domu porozmawiać z Nadią, spróbować wyjaśnić powody swojego postępowania. W najgorszym razie przyjaciółka by ją znienawidziła, ale skończyłaby z Marcinem, a tak...

Trudno było zaprzeczyć, miał on niewątpliwy talent do wyprowadzania jej z równowagi. Gdyby poprosił to może...może by chciała znów to z nim zrobić, ale on jej jeszcze stawia warunki. I to jakie! Niech spierdala! Niech robi co chce, ona już się z nim więcej nie spotka. Poczuła, że złość w niej narasta, musi ją gdzieś wyładować. Nawet wie gdzie i jak.


Trener Lorent był jej widokiem zaskoczony, ale i wyraźnie uradowany. Poznał ją zresztą od razu, co trochę ją zdziwiło, bo gdy ostatni raz się widzieli wyglądała nieco inaczej. Przede wszystkim miała mniej tatuaży.

– Iza! – podszedł do niej i ją uściskał – jak się miewasz?

– U mnie wszystko ok – odpowiedziała zdawkowo. – A co w klubie?

– Rozwijamy się – powiedział z dumą – zgłasza się tyle osób, że musieliśmy utworzyć nową grupę. Pojawiło się sporo nowych twarzy, sporo utalentowanych chłopców.

– Tylko chłopców? – uniosła brwi

– Dziewcząt oczywiście też. Ale teraz są na turnieju w Niemczech z Arturem, więc ich nie zobaczysz, a pewnie chciałaś obejrzeć trening.

– W zasadzie to chciałam poćwiczyć.

Trener popatrzył na nią w milczeniu.

– Jestem czysta – uniosła ręce w obronnym geście – od półtorej roku niczego nie brałam.

– W zasadzie nie mam nic przeciwko. Na pewno dasz radę?

Spojrzała na niego wymownie.

– No dobrze – westchnął. – Przebieraj się.

– Dzięki wielkie – uśmiechnęła się.


Jeśli trener miał jakiekolwiek wątpliwości co do fizycznej dyspozycji Izy to musiały one dość szybko zniknąć. Była w dobrej formie, a mięśnie bez trudu przypomniały sobie wyćwiczone ruchy, bez większych problemów wykonywała kolejne ćwiczenia. Pod koniec treningu zaczęła odczuwać lekkie zmęczenie, ale nie było to nic niespotykanego, czy niepokojącego. Gdy nadszedł czas na sparingi trener spytał się jej:

– Chcesz spróbować?

Skinęła głową.

– Dobra. Zawalczysz z Tomkiem. Tylko nie przesadzaj, dobrze? On trenuje od niedawna.

Okazało się, że Tomek to na oko 17-18-letni szczupły blondyn, niewiele od niej wyższy. Iza czuła się bardzo pewnie, nie uważała go za wielkie zagrożenie.

Dość szybko zorientowała się, że go nie doceniła Sprawnie unikał jej ciosów, a sam poczęstował ją celnie ulokowanym kopnięciem. Zaczęła się mocno denerwować, spróbowała wciągnąć go w pułapkę, sprowokować do ataku. Udało jej się to. Częściowo. Bo faktycznie zadał cios, jednak doskonale wyczuł jej kontrę i sam ją skontrował trafiając dziewczynę prosto w szczękę. Cios nie był zbyt mocny, ale trafiony idealnie w tempo, więc Iza wyraźnie go odczuła i cofnęła się o kilka kroków. Chłopak nie kontynuował ataku, chcąc dać jej czas na dojście do siebie. Wyjątkowo ją to rozwścieczyło. Co on sobie wyobraża? Że jest małą dziewczynką, którą trzeba oszczędzać? Agresywnie go zaatakowała, był wyraźnie zaskoczony tym, że tak szybko zdołała się zregenerować. Zareagował nieco zbyt wolno i nie zdołał uniknąć jej lewego sierpowego, który wyraźnie nim zachwiał, nim zdążył ponownie ustawić gardę, doskoczyła do niego i trafiła z całej siły prawym podbródkowym. Zaczął lecieć na ziemię, jednak nim na niej wylądował zdołała dokończyć dzieła zniszczenia kopnięciem. Krew trysnęła z nosa Tomka, a jego ciało uderzyło o matę.

– Stop! – krzyknął trener.

Ale Iza tego nie słyszała, skoczyła na leżącego chłopaka i zaczęła go okładać kolejnymi ciosami. Nieudolnie próbował się bronić, jednak Iza nie miała litości. Poczuła, że ktoś ściąga ją z niego, dopiero teraz zorientowała się co się stało.

– Idź do mojego pokoju – powiedział trener.

– Ja... – zaczęła.

– Porozmawiamy po treningu.


Trener Lorent intensywnie przyglądał się Izie ta jednak unikała jego wzroku.

– Nie wiem jaki masz problem. I pewnie nie chcesz mi tego powiedzieć. Ale dopóki go nie rozwiążesz to ja cię nie dopuszczę do treningów. Jasne?

Iza jedynie skinęła głową, nie do końca ufając własnemu głosowi, po czym wstała i wyszła nie odzywając się ani nie podnosząc wzroku. Było jej wstyd.

Przystanęła na chwilę pod męską szatnią, usłyszała głosy, więc była szansa, że Tomek jeszcze nie poszedł do domu, zdecydowała się na niego zaczekać. Większość chłopców wychodzących z szatni unikała jej wzroku, niektórzy patrzyli na nią z otwartą wrogością, a kilku, których znała z dawnych czasów kiwało głowami. Tomek wyszedł jako ostatni. Nie wyglądał źle, był tylko lekko pokiereszowany, nos chyba nie był złamany.

– Cześć – zaczęła niezbyt oryginalnie.

– Cześć – odpowiedział również nie wysilając się zbytnio.

– Słuchaj chciałam cię przeprosić za...

– Daj spokój – nonszalancko machnął ręką – przecież nic mi się nie stało. Nie bijesz aż tak mocno.

Iza poczuła, że zaczyna się denerwować, jednak zdołała się uspokoić.

– Będę o tym pamiętała następnym razem.

– To będzie następny raz? – zapytał z uśmiechem.


„Co ja wyrabiam” pomyślała Iza siedząc okrakiem na chłopaku, któremu zaledwie trzy godziny temu rozkwasiła nos. Nie była do końca pewna jakim cudem znalazła się w tym miejscu. Pamiętała, że po tym jak zaczęła go przepraszać zaproponował, że podwiezie ją do domu (znaczy się chyba ma 18 lat), a ona się zgodziła. I jakoś tak się stało, że zamiast w jej mieszkaniu znalazła się w jego łóżku. Bez wątpienia miał na nią ochotę, jednak w kluczowym momencie wykazał brak zdecydowania (pewnie ze względu na brak doświadczenia), a ponieważ Iza nie miała zamiaru czekać, przejęła inicjatywę. I nie zamierzała jej oddawać, zresztą nie wydawało się by on miał na to siłę albo ochotę. Jego ręce powędrowały ku jej piersiom, nawet sama pomogła mu je zlokalizować, przycisnęła do nich jego dłonie. Jego dotyk był delikatny, jakby trochę niepewny, zupełnie inny niż Marcina.

„Kurwa, dlaczego myślę o nim w takim momencie!” przemknęło jej przez głowę i poczuła nagłą złość. O ile dotychczas kontrolowała tempo stosunku, zdając sobie sprawę z niedoświadczenia Tomka, nie chcąc by wystrzelił przedwcześnie, nim ona zdąży dorównać mu podnieceniem, to teraz emocje wzięły górę i wyraźnie przyspieszyła ruchy swoich bioder, unosząc się nieco wyżej niż wcześniej i zaraz szybko na niego opadając. To zwiększone tempo jej ruchów wyraźnie zaskoczyło chłopaka, który w żadnym wypadku nie był na to przygotowany. Zaczął wydawać z siebie rozpaczliwe odgłosy i próbował nieco uspokoić jej ruchy za pomocą swoich rąk. W normalnej sytuacji Iza uznałaby, że to nawet miłe, że troszczy się o jej przyjemność, ale sytuacja nie była normalna. Chwyciła jego ręce w swoje dłonie i przycisnęła je do łóżka nie zwalniając tempa.

– Iza – rozpaczliwie próbował ją ostrzec – jak nie zwolnisz to ja zaraz... – urwał. Nie było już przed czym ostrzegać. Stało się.

Dziewczyna była tak zaabsorbowana sobą i piętrzącą się w niej złością na Marcina, siebie i świat, że nie od razu się zorientowała do czego doszło. Jednak po paru kolejnych ruchach wiedziała już, że coś jest nie tak. Szybko domyśliła się co się stało, jej frustracja sięgnęła zenitu. Usiadła na łóżku, odwrócona plecami do Tomka.

– Jak było? – zapytał niepewnie.

Iza nie zamierzała się hamować:

– Jak myślisz? Zajebiście – odwróciła się w jego kierunku i wykrzyczała mu prosto w twarz – uwielbiam, gdy nie mogę dojść, bo chłopak z którym poszłam do łóżka jest pierdolonym sprinterem!

– Słuchaj – powiedział wyraźnie zawstydzony – ja nie...

– Jestem mężczyzną? Zauważyłam – była bezlitosna.

Tomek na chwilę zamilkł wyraźnie urażony, ale potem podjął jeszcze jedną próbę:

– Może zostaniesz dłużej? Moglibyśmy...spróbować jeszcze raz?

Zaśmiała się drwiąco

– Wierz mi nie chcę przechodzić przez to drugi raz. Nawet jeśli nie trwałoby to zbyt długo – chciała go zranić, uderzyć go tak by bolało. Udało jej się to, wyglądało to tak jakby z każdym jej słowem rozpadał się na kawałki.

– Może chociaż dasz mi swój numer – tym razem niemalże zaskomlał.

Iza nawet nie zaszczyciła go odpowiedzią, szybko się ubrała i wyszła nawet na niego nie patrząc.


Nadia ewidentnie ucieszyła się widząc wchodzącą Izę, wyraźnie chciała jej coś zakomunikować, choć starała się zachowywać pozory i spytała:

– Gdzie byłaś?

– Na treningu – odpowiedziała zdawkowo Iza.

Nadia oczywiście wiedziała o tym, że kiedyś ćwiczyła.

– Oooo – krzyknęła zaskoczona – i jak? Będziesz trenować na stałe?

Iza wzruszyła ramionami i odpowiedziała:

– Raczej nie, przynajmniej na razie – udało jej się zachować kamienną twarz, choć to co się stało nie było związane (przynajmniej nie bezpośrednio) z Marcinem nie miała ochoty opowiadać o tym Nadii, zwłaszcza, że, delikatnie mówiąc, nie była z siebie dumna.

Na szczęście Nadia nie skupiła się na tym temacie, bo chciała jak najszybciej przekazać wiadomość, która wprawiła ją w takie podniecenie.

– Jedziemy z Marcinem na tydzień do Pragi!

Iza była nieco zaskoczona tą wiadomością:

– To...wspaniale.

Nadia przekrzywiła głowę i przyjrzała się przyjaciółce:

– Coś nie wyglądasz na szczęśliwą. Aż tak będziesz za mną tęsknić? – zażartowała.

– Nie, po prostu jestem trochę zmęczona i…

– Daj spokój, przecież nie mam pretensji – po tych słowach Nadia uścisnęła przyjaciółkę. Dotyk jej ciała nie był dla Izy niczym nowym, ale w ostatnich tygodniach wywoływał w niej dziwne reakcje, których nawet nie chciała analizować. Teraz zresztą chciała jak najszybciej zostać sama, więc powiedziała:

– Słuchaj Nadia, muszę do kibla.

– A, ok. – powiedziała jej przyjaciółka wypuszczając ją z objęć.

Gdy Iza znalazła się w toalecie natychmiast przygniotły ją wspomnienia minionego dnia. Patrząc na swoje odbicie w lustrze powiedziała do siebie:

– Wiesz co? Dawno nie chciałam komuś tak napluć w mordę jak tobie. Zachowałaś się jak ostatnia suka, nawet ten skurwiel jest od ciebie mniej obrzydliwy – ostatnie słowa zostały wypowiedziane z myślą o Marcinie.

Wiedziała, że ten wieczór jeszcze długo będzie ją prześladować. Wiedziała też, że chociaż powinna przeprosić Tomka, to tego nie zrobi. Przynajmniej na razie. I tak ma za dużo problemów na głowie. Chociaż wyjazd Nadii i Marcina to może być jej szansa. Może uda jej się spojrzeć na to wszystko z dystansem, wyrzucić z myśli Marcina i po ich powrocie skończyć z tym wszystkim.


Nadzieje Izy okazały się płonne. Tydzień bez Nadii (i Marcina) był dla niej prawdziwym koszmarem, nie była w stanie skupić swojej uwagi na czymkolwiek. O ile w miarę udało jej się wymazać w pamięci (a przynajmniej nie przejmować się zbytnio) to jak potraktowała Tomka, to układ zawarty z Marcinem nadal spędzał jej sen z powiek. Najgorsze było to, że tym co nie dawało jej spokoju nie były nieudane próby znalezienia wyjścia z sytuacji (wiedziała, że jest jedno i na czym ono polega), ale rozważania, czy w ogóle chce ten układ zerwać. Na dodatek w niektórych jej snach zaczęła pojawiać się Nadia, w sytuacjach mocno niedwuznacznych. To już było chore, „to tak jakbym fantazjowała o seksie z siostrą” myślała. Zaczęła wchodzić na strony z filmikami porno, nie to, że miała coś przeciwko nim, nie była jakąś pierdolniętą cnotką. Problem tkwił w tym, że trudno było jej oddzielić to zainteresowanie od tego o czym myślała i śniła w ostatnich dniach. Wodziła myszką pomiędzy kategorią „lesbian”, a „bondage”, w końcu jednak zmusiła się do zamknięcia okna przeglądarki. Mimo to wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała się zmierzyć ze swoim problemem. I bynajmniej nie chodziło o oglądanie pornografii.


Powrót Nadii może nie był dla niej wybawieniem, ale, ku zaskoczeniu Izy, pozwolił jej na oderwanie się od myśli gnębiących ją podczas minionego tygodnia. Z przyjemnością słuchała trajkotania przyjaciółki, nie zwracając specjalnie uwagi na to czego dotyczy (zapewne Marcina). O dziwo, pomimo jej obaw, spotkanie z Nadią, nie było dziwne. Gdy się objęły, poczuła w sercu ciepło, ale bliskość ciała przyjaciółki tym razem nie wywołała w niej pożądania, a czystą, można nawet powiedzieć, niewinną, radość. Iza nie miała złudzeń, że to się nie zmieni, że „wyleczyła” się z Nadii i, zwłaszcza, Marcina. Ale w tamtym momencie czuła się dobrze, nie chciała myśleć o tym co będzie. Z rozmyślań wyrwało ją cisza jaka właśnie zapadła i to, że Nadia przerwała swój słowotok i patrzyła na nią najwyraźniej oczekując odpowiedzi na jakieś pytanie.

– Eee...o co pytałaś? – zapytała niezbyt zgrabnie.

– Nie słuchałaś mnie! – powiedziała Nadia oskarżycielsko.

– Słuchałam! Tylko..zamyśliłam się na chwilę.

– Nieważne – Nadia faktycznie nie wyglądała na zbyt przejętą tym, że przyjaciółka nie zwraca uwagi na to co mówi. – Słuchaj pomyślałam, że w niedzielę ugotuję obiad.

To było...zaskakujące.

– Ty...Chcesz gotować? – Iza poczuła, że zaraz się roześmieje.

– No i co z tego – Nadia lekko się zarumieniła – to, że nie robię tego często, nie oznacza, że nie umiem.

– Kochana – powiedziała Iza nie kryjąc szyderstwa – jestem pewna, że umiesz COŚ ugotować, ale czy to będzie jadalne?

– A więc to tak – Nadia zrobiła obrażoną minę – w takim razie nie było tematu.

Zaczęła zachowywać się jakby chciała odejść, więc Iza zawołała za nią:

– Wracaj tu dziecko! Na żartach się nie znasz?!

– Tylko na śmiesznych – odpowiedziała zachowując obrażony wyraz twarzy, choć oczywistym było, że tylko się zgrywa.

– No dobrze – podjęła Iza – chcesz w niedzielę ugotować obiad. I co z tego? Chcesz, żebym ci obiecała, że będę w domu? Wiesz, że w niedzielę nie pracuję.

– Chcę jeszcze zaprosić Marcina – Nadia spojrzała na nią badawczo – masz coś przeciwko?

– Nie – odpowiedziała bez zastanowienia – w końcu to twój chłopak.

Dopiero po chwili zrozumiała na co się właśnie zgodziła. No, ale nie miała już drogi odwrotu. Nagle poczuła w kieszeni wibrujący telefon. SMS od Marcina, chce się spotkać w sobotę. Niedoczekanie. Koniec z tym!


Jak zdecydowała tak zrobiła. Nie odpisała na tamtą wiadomość, nie miała też najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić ani rozmawiać z Nadią. Zresztą ta koło siedemnastej powiedziała, że idzie na jakieś spotkanie na uczelni (chyba z jakimś pisarzem, Iza nie słuchała dokładnie), ale wróci wcześnie, bo jutro chce wstać rano żeby „wszystko przygotować”. Iza nie wiedziała co ze sobą zrobić. Chcąc się czymś zająć poszła do pokoju Nadii, wzięła jakąś książkę, położyła się na swoim łóżku i nie patrząc na okładkę otworzyła ją na losowej stronie. Po przeczytaniu zaledwie kilku zdań zatrzasnęła ją z hukiem. To jakieś porno! Zerknęła na okładkę „Historia O. Arcydzieło literatury erotycznej”. Parsknęła śmiechem. Nadia miała w swoim pokoju małą biblioteczkę, Iza czasami coś sobie stamtąd brała (niezbyt często, nie czytała dużo), gdy była ekstremalnie znudzona i akurat dziś trafiła na coś takiego. Swoją drogą to ciekawe, że w biblioteczce Nadii znalazła się taka książka. Pamiętała jak kiedyś spytała ją o „Pięćdziesiąt twarzy Greya” – jedyną odpowiedzią było spojrzenie pełne niesmaku. No nic, skoro już to wzięła do ręki, to może zerknąć co tam powypisywała jakaś seksualna frustratka. Zaczęła czytać „Pewnego dnia kochanek zabiera O na przechadzkę do dzielnicy, gdzie nigdy dotąd razem nie byli...”

Upłynęło około pół godziny, Iza nadal czytała książkę, a na jej policzki wstąpił lekki rumieniec, niedostrzegalny pod tatuażami. Treść była dla niej nieco...zbyt ekstremalna i nie podobała jej się kompletna uległość głównej bohaterki, ale...o ile jeszcze kilka tygodni temu zachowanie i emocje O byłyby dla Izy zupełnie obce to teraz...czuła z nią jakiś związek, poniekąd ją rozumiała. Zaniepokoiło ją to, jednak nie przestała czytać, lekturę przerwało jej dopiero nadejście wiadomości tekstowej. Spojrzała na ekran chcąc zobaczyć od kogo. Od Marcina. Z duszą na ramieniu otworzyła ją i omal nie wypuściła telefonu z dłoni. Tego się nie spodziewała, to nie była wiadomość tekstowa, tylko zdjęcie. Byli na nim Marcin i Nadia (widać poszła do niego, a nie na uczelnię). Z tym, że ona klęczała przed nim zaspokajając go oralnie. Miała przymknięte oczy, więc nie było pewności czy miała świadomość tego, że robi jej zdjęcie, a już na pewno nie miała świadomości tego, że prześle to zdjęcie Izie. „A to skurwiel” pomyślała. Jednocześnie nie przestawała pochłaniać fotografii wzrokiem, obydwoje byli ładnymi ludźmi, nie dało się temu zaprzeczyć. Odrzuciła od siebie telefon i zaczęła rozpaczliwie wodzić wzrokiem po pokoju. Książka. Laptop. Po pół minucie walki z sobą sięgnęła po komputer. Nadia nie powinna jeszcze wrócić, więc Iza sądziła, że jest raczej bezpieczna.

15 minut później mocno roznegliżowana Iza leżała na łóżku i oglądała film, w którym aktorka grająca agentkę służb specjalnych została schwytana przez przestępcę na którego polowała. W tym konkretnym momencie była na kolanach, w bliżej niezidentyfikowanym miejscu wyglądającym na jakąś piwnicę, jej dłonie były przymocowane do znajdującej się za nią ściany, a porywacz z dużym wigorem posuwał jej usta. Ręce Izy entuzjastycznie pracowały nad jej własną przyjemnością. Wiedziała, że orgazm nadejdzie za chwilę i będzie bardzo intensywny, zwłaszcza, że aktorka znajdowała się już w innej pozycji, teraz leżała na plecach i była dość dynamicznie rżnięta przez swojego oprawcę. Z jej twarzy zniknął opór, a pojawiły się na niej rezygnacja i podniecenie. Z tą sceną Iza mogła się bez problemu utożsamiać. Wiedziała, że już tylko chwila i… otworzyły się drzwi pokoju.

– Iza co ty … – Nadia urwała i stanęła jak wryta patrząc na rozgrywającą się scenę.

Iza podjęła cokolwiek spóźnione działanie, zatrzaskując laptopa i podciągając spodnie, rumieniec jaki wykwitł na jej twarzy sprawił, że przypominała dorodnego buraka (a jej tatuaże zamieniły się w ledwie dostrzegalne plamki na jego powierzchni). Nadia także się zaczerwieniła, widać było, że nie wie co robić – uciekać, przepraszać, milczeć?

Iza była wściekła. Na Nadię za to, że akurat dzisiaj postanowiła nie zapukać do drzwi jej pokoju, że stoi tutaj i nic nie mówi przedłużając tę bardzo niezręczną ciszę, na siebie, że wzięła tę pieprzoną książkę, że patrzyła na to pieprzone zdjęcie, że włączyła ten pieprzony laptop i nawet nie pomyślała by ustawić się przodem do drzwi. W końcu udało jej się wydobyć z siebie głos:

– Co ty tu robisz tak wcześnie? – spytała agresywnie.

– Mówiłam ci, chcę jutro wstać wcześniej, więc nie byłam długo u Marcina.

– U Marcina? Przecież miałaś być...

– Na uczelni. Ale on do mnie zadzwonił, więc zmieniłam plany.

– Aha. No to teraz możesz sobie pójść

Nadia zrobiła ruch jakby faktycznie chciała tak zrobić, jakby chciała jak najszybciej zniknąć z tego pokoju, ale potem zatrzymała się i powiedziała:

– W tym nie ma nic złego, wiesz? Ja też czasami oglądam takie filmy.

Iza patrzyła na nią przez chwilę zastanawiając się, czy się roześmiać, czy się na nią wydrzeć. Wybrała trzecie rozwiązanie:

– Ciekawe książki czytasz... – powiedziała pokazując „Historię O”.

Nadia ponownie się zarumieniła i wyrwała Izie książkę z ręki.

– Kto pozwolił ci grzebać w moim pokoju?

– Ty – wyszczerzyła zęby Iza – powiedziałaś, że jak chcę coś poczytać to mogę wziąć od ciebie jakąś książkę.

– Ale...

– Nie wiedziałam – Iza już się uspokoiła i postanowiła jeszcze trochę podrażnić przyjaciółkę – że lubisz czytać takie rzeczy.

Twarz Nadii przybrała szkarłatny kolor, wyglądała całkiem uroczo.

– Nie czytam tego dla przyjemności, to po prostu swego rodzaju klasyk...

– Dobra, dobra.

– To prawda! – Nadia tupnęła nogą – na przykład Houellebecq w „Uległości”...

– To ta książka o tym, że gość przeszedł na islam, żeby móc więcej ruchać?

– To...jedna z możliwych interpretacji – Nadia parsknęła śmiechem – podobała ci się ta książka?

– Niezbyt, główny bohater to straszny...

– Mówię o tym – tym razem to Nadia przerwała przyjaciółce unosząc trzymaną w ręku "Historię O".

– Nie, nie interesują mnie takie rzeczy – Iza starała się zachować obojętny głos i kamienny wyraz twarzy.

Nadia dość wymownie spojrzała na trzymaną w ręku książkę, by potem przenieść wzrok na laptop, ale nie powiedziała nic więcej. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Iza lakonicznie wyraziła wszystkie targające nią emocje:

– Kurwa!


Następnego dnia Iza wcale nie miała ochoty wstawać z łóżka, nie chciała widzieć Marcina na oczy. Nadii zresztą też nie. Rozważała nawet, czy by nie powiedzieć przyjaciółce, że coś jej wypadło i nie będzie mogła być na obiedzie, ale nie chciała robić jej przykrości.

Gdy w końcu zwlokła się z łóżka i wzięła prysznic, Nadia już od dawna krzątała się po kuchni. Iza chciała pomóc, ale usłyszała, żeby nie przeszkadzała, więc poszła do swojego pokoju. Później jednak Nadia ją zawołała i poprosiła o pomoc, aczkolwiek zaznaczyła, że ma się nie wtrącać i tylko wykonywać polecenia. Pozwoliła sobie jednak na wprowadzenie kilku poprawek, bo Nadia dobrała zdecydowanie zbyt dużą ilość przypraw. Ale poza tym szło jej zaskakująco dobrze, zanosiło się na to, że obiad będzie całkiem smaczny. Nadia poszła się przebrać prosząc Izę o to by ta wpuściła Marcina jeśli przyjdzie nim będzie gotowa. Oczywiście przyszedł. Gdy otworzyła mu drzwi wykrzyknął teatralnie:

– Iza! – i pomimo tego, że w rękach trzymał bukiet kwiatów natychmiast objął ją kładąc dłonie na jej pośladkach. – Ślicznie wyglądasz – dodał po chwili.

Odepchnęła go.

– Och – zrobił zranioną minę – najpierw nie przychodzisz na umówione spotkanie a teraz to? Ranisz mnie. Do głębi.

– Pierdol się – Iza nie miała zamiar bawić się w ceregiele – mam dość. Nie będzie już żadnych spotkań.

– A co jeśli...

– Mam to w dupie. Powiedz Nadii co chcesz, to koniec.

– Nie, to nie koniec ty głupia dziwko i dobrze o tym wiesz – zasyczał w odpowiedzi. – Wiesz dlaczego? Nie, nie z powodu Nadii tylko dlatego, że sama tego chcesz.

Nie odpowiedziała, on zrobił krok w jej kierunku, Iza cofnęła się pod ścianę. Nachylił się i wyszeptał jej do ucha:

– Dlatego też przyjdziesz na nasze następne spotkanie. I będziesz ładnie ubrana – odsunął się od niej słysząc otwierające się drzwi do pokoju Nadii. Obrzucił ją jeszcze wymownym spojrzeniem i poszedł przywitać się ze swoją dziewczyną. Iza oparła się o ścianę starając się uspokoić oddech. Usłyszała głos Nadii:

– Iza, idziesz?

– Już! – odkrzyknęła zbierając się w sobie.


Początkowo, pomimo wysiłków Nadii, rozmowa podczas obiadu nie kleiła się zbytnio. Jednak w pewnym momencie Marcin postanowił zaczepić Izę:

– Iza – powiedział udając uprzejmość – słyszałem, że masz nowego chłopaka.

W odpowiedzi ograniczyła się jedynie do skinięcia głową.

– To świetnie. Czemu go dziś nie zaprosiłaś?

Iza zacisnęła zęby i odpowiedziała:

– On jest dość często...zajęty. Poza tym ostatnio...pokłóciliśmy się.

– Och – Marcin westchnął teatralnie – Myślisz, że ma kogoś na boku?

– Marcin! – krzyknęła z pretensją w głosie Nadia.

– Przepraszam, ja po prostu uważam, że Iza zasługuje na kogoś kto naprawdę może się nią zająć. W końcu to dzięki niej wciąż jesteśmy razem.

Jego bezczelność zaczęła przekraczać wszelkie granice, Iza posłała mu mordercze spojrzenie, które Nadia zauważyła, ale źle zinterpretowała.

– Marcin, nie śmiej się z Izy – powiedziała z wyrzutem, po czym wstała – przepraszam, muszę iść do kuchni.

– Nie śmieję się – odpowiedział chwytając przechodzącą Nadię za rękę i wciągając ją na swoje kolana. – Po prostu skoro nam pomogła, to chciałbym, żeby też była szczęśliwa – nachylił się i pocałował Nadię, choć Iza miała wrażenie, że nie spuszcza z niej wzroku.

Nadia w końcu przerwała pocałunek stwierdzając, że przez Marcina przypali obiad. Gdy wyszła, Iza natychmiast zapytała:

– Co ty odpierdalasz?

Marcin uśmiechnął się:

– Spokojnie, bo jeszcze cię Nadia usłyszy.

– Co to za przedstawienie? – spytała nieco ciszej.

– Stworzone specjalnie dla ciebie moja droga – odpowiedział uśmiechając się kącikami ust.

Nim zdążyła odpowiedzieć Nadia wróciła z kuchni. Reszta obiadu przebiegła bez większych incydentów, przy pożegnaniu Marcin postanowił ją uściskać i pomimo stojącej obok Nadii mocno ścisnął jej tyłek, jej przyjaciółka chyba jednak nic nie zauważyła.


Po wyjściu Marcina, Nadia, wyraźnie zarumieniona (jakieś 15 minut spędzili pod drzwiami, Iza zakładała, że nie rozmawiali o pogodzie) natychmiast zaczęła przepraszać przyjaciółkę:

– Słuchaj, Marcin nie chciał cię urazić, on tylko…

– Nieważne, nie czuję się obrażona – niedbale odpowiedziała Iza.

– Aha, chciałam porozmawiać o jeszcze jednej sprawie

– O czym? – Iza uważnie przyjrzała się przyjaciółce. Ton Nadii wskazywał, że chce zapytać o coś wstydliwego albo drażliwego.

– No, bo – Nadia wierciła się niespokojnie nie patrząc Izie w twarz – czy ten twój...konflikt z twoim...chłopakiem...ma jakiś związek z tym filmem, który oglądałaś?

Iza poczuła ochotę dania samej sobie w zęby, ale okoliczności uniemożliwiały jej realizację tego zamiaru. Zamiast tego westchnęła.

– Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to nie musimy... – kontynuowała niepewnie Nadia.

Iza najpierw spojrzała na podłogę, potem na sufit i czując się coraz bardziej obrzydliwie odpowiedziała:

– Skoro już musisz wiedzieć to tak. Miało.

– To znaczy, że wy.. – sposób prowadzenia rozmowy wybrany przez Nadię, polegający na stosowaniu dużej ilości niedopowiedzeń doprowadzał Izę do szału, ale nie dawała tego po sobie poznać.

– Troszeczkę. Tak. Ale on oczekiwał zbyt wiele – Iza zorientowała się, że to brzmi żałośnie, ale – znów – było za późno.

– Zrobił ci krzywdę?

– Co? – Iza roześmiała się – nie, nie o to chodzi, jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać. Po prostu chciał, żebym ubierała się...powiedzmy, że bardziej dziewczęco.

– A ty nie chcesz…

– Nie będzie mi jakiś gnojek mówił jak się ubierać! – wybuchnęła Iza.

Nadia cofnęła się o krok i powiedziała:

– Spokojnie, przecież nie mówię, że powinnaś to zrobić. Ale wiesz, gdybyś zechciała...

– Nie ma takiej opcji – ucięła Iza.


Marcin westchnął. Dzisiaj też się nie pojawiła. Zaczynał się martwić. O ile zaraz po niedzielnym obiedzie był pewien, że sprzeciw Izy był tylko pro forma, że ona po prostu będzie musiała do niego przyjść, gdy tylko ją wezwie. Jak się okazało – wcale nie musiała. Z jednej strony jej opór sprawiał, że stawała się w jego oczach jeszcze bardziej pociągająca, jednak z drugiej strony wcale nie miał pewności, czy Iza jednak nie przełamie się i nie opowie wszystkiego Nadii. Marcin nie przyznawał się do tego, ale czuł, że byłaby to dla niego mała katastrofa. Nie pozostawało mu jednak nic innego jak dawać jej kolejne terminy i liczyć, że za którymś razem się pojawi.


Iza nie czuła się dobrze, a w zasadzie czuła się bardzo źle. Opanowała ją apatia, z trudem zmuszała się do tego by wstawać z łóżka. Ostatni raz czuła się tak zaraz po odstawieniu dragów (wtedy jednak było jeszcze gorzej, nie była w stanie zrobić literalnie nic). Gdy wracała z pracy niemal natychmiast szła do pokoju, kładła się na łóżku i gapiła się w sufit, dopóki nie zmorzył jej sen. Nadia zauważyła to (bo trudno było tego nie zauważyć), ale nie dawała tego po sobie poznać. Po pewnym czasie jednak nie wytrzymała i weszła bez pukania do pokoju przyjaciółki.

– Mówiłam ci, żebyś pukała – Iza nawet na nią nie spojrzała.

– Idziemy na zakupy.

– To idź – odpowiedziała Iza nie patrząc na przyjaciółkę, nie była w stanie się do tego zmusić.

– Idziesz ze mną – powiedziała autorytatywnie Nadia.

– Nie będę się ubierać w jakieś...

– Nie musisz – Nadia nie dała jej dokończyć – kupię coś dla siebie. Ale idziesz ze mną.

Iza otworzyła usta mając zamiar oponować, ale zaraz później je zamknęła stwierdzając, że w sumie czemu nie...


– Cześć Nadia, a ty pewnie jesteś Iza tak? Daria – przywitała je żywiołowa rudowłosa dziewczyna.

Iza ograniczyła się do skinięcia głową i uścisku dłoni. Daria przyjrzała jej się uważnie, po czym obdarzyła ją przyjaznym uśmiechem, a następnie zwróciła się do Nadii:

– A więc to dla niej będzie trzeba coś dobrać?

Iza obrzuciła Nadię wściekłym spojrzeniem i wyjaśniła:

– Ja tu jestem tylko dla towarzystwa, to Nadia robi zakupy.

Darii nie drgnęła nawet powieka, zachowała swoje przyjazne nastawienie.

– No to chodźmy – powiedziała.

Gdy Nadia poszła się przebrać Iza skorzystała z okazji i zapytała Darię:

– Skąd znasz Nadię? Nigdy o tobie nie wspominała.

– Jesteś jej matką, że mówi ci o wszystkim? – Izie nie spodobał się lekko drwiący ton jakim zostały wypowiedziane te słowa, ale nim zdążyła zareagować rudowłosa kontynuowała – znamy się z liceum, ale potem wyjechałam za granicę.

– I wróciłaś TU? Pracować w butiku? – tym razem Iza pozwoliła sobie na nieco kpiący ton.

– To tymczasowe – odpowiedziała spokojnie Daria, choć nieco zmienił się jej wyraz twarzy – wyobraź sobie, że... – urwała widząc otwierające się drzwi przymierzalni.

Nadia była ubrana w czarne legginsy, wysokie buty i długą kraciastą czerwono–czarną koszulę. Cała kombinacja wypadała może nie olśniewająco, ale całkiem interesująco. Inna sprawa, że Nadia niemal we wszystkim (bez niczego zresztą też) wyglądałaby interesująco.

– Jak wyglądam? – zapytała wodząc wzrokiem od Izy do Darii.

– Bardzo ładnie, kochanie, w końcu sama dobierałam ten zestaw – Daria wróciła do uprzedniego wesołego usposobienia – a co ty myślisz, Iza?

– Ładnie – nie za bardzo wiedziała co więcej powiedzieć, ale Nadii to najwyraźniej wystarczyło, bo uśmiechnęła się promiennie.

– Śliczna dziewczyna, prawda? – rzuciła Daria, gdy Nadia ponownie udała się do przebieralni.

Iza spojrzała na nią z ukosa i nic nie powiedziała, jednak rudowłosa zauważyła to spojrzenie.

– Nie przejmuj się, ty też jesteś atrakcyjna, może nie aż tak jak Nadia, ale nie pogardziłabym...

Bezpośredniość dziewczyny zbiła Izę z pantałyku.

– Co...ty...ja? – wytatuowana dziewczyna była na tyle zaskoczona, że na chwilę zapomniała języka w gębie.

– Po prostu myślałam, że...Nadia zasugerowała – delikatny rumieniec jaki wykwitł na twarzy Darii wskazywał, że była nieco zaskoczona reakcją Izy. Co ta Nadia jej naopowiadała? Zapadła niezręczna cisza, podczas trwania której obie dziewczyny rozpaczliwie unikały swojego wzroku.

Sytuację nieświadomie uratowała ich wspólna znajoma podchodząc do nich i zwracając się do Izy:

– Może jednak spróbujesz coś przymierzyć?

Iza zgodziła się chcąc za wszelką cenę uciec od rozmowy z Darią (czy też raczej kompletnego jej braku).

– Przygotowałaś coś? – tym razem Nadia skierowała swoje pytanie do Darii, ta jednak nie zareagowała – Daria! Mówię do ciebie!

Rudowłosa wzdrygnęła się i odpowiedziała wciąż nieco rozkojarzona:

– Tak, oczywiście, chodźcie.

Poszły za nią, a ona podeszła do jakiegoś wieszaka i pokazała im dwa stroje.

– Nie znałam dokładnie twoich wymiarów – oczy Darii prześlizgnęły się po figurze Izy, ale ton jej głosu brzmiał zwyczajnie – ale wszystko powinno być ok.

Iza przyjrzała się strojom jakie przygotowała Daria i zaczęła żałować tego, że się zgodziła. No, ale gdyby teraz się wycofała to by się ośmieszyła. Pierwszą propozycją była krótka czarna sukienka, z dość głębokim dekoltem i odsłoniętymi plecami. Nie była to najodważniejsza z możliwych kreacji jednak Iza przysięgła w myślach, że nigdy w życiu czegoś takiego na siebie nie włoży, zwłaszcza, że całości dopełniały buty na obcasie, także czarne.

– Połamię sobie w nich nogi! – zaprotestowała Iza.

– Przecież nie mogłam do tej sukienki dobrać płaskich butów – wzruszyła ramionami Daria – i tak lepiej pasowałaby wyższe.

Iza nie skomentowała, tylko spojrzała na drugi zestaw. Było lepiej. Składał się on z krótkich czarnych szortów i długiego, przylegającego blisko do ciała T-shirtu (przynajmniej tak się Izie wydawało, w końcu jeszcze go nie przymierzyła) pokrytego czaszkami. To było coś co mogłaby sama dla siebie wybrać.

– Powinien się całkiem nieźle komponować z twoimi tatuażami – powiedziała Daria. I miała rację, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.

– Buty? – spytała lakonicznie Iza.

– W tym przypadku nie mają większego znaczenia, możesz założyć cokolwiek, nawet trampki..

– Ok, przymierzę ten strój– stwierdziła Iza.

– O, nie! – wtrąciła się Nadia – jak już się zgodziłaś to przymierz wszystko.

Iza chciała zaprotestować, ale ostatecznie odpuściła. Nie było sensu użerać się z Nadią, założy raz tę kretyńską sukienkę i tyle.

Gdy znalazła się sama w przymierzalni zorientowała się, że to nie będzie takie proste. Kiedy ona ostatni raz wkładała coś takiego na siebie? 100 lat temu? Nigdy?

– Nadia! – zawołała – chodź mi pomóc!

Ta weszła do kabiny i Iza zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej było zawołać Darię. Chociaż uwzględniając, co zdarzyło się przedtem – raczej nie. Odwróciła się tyłem do przyjaciółki, ta pomogła jej zapiąć sukienkę i powiedziała:

– Obróć się.

Iza wykonała polecenie i zaprezentowała się Nadii od frontu. Ta dość dokładnie się jej przyjrzała (Iza odniosła wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się cieplej o kilka stopni) uśmiechnęła się po czym pozwoliła Izie obejrzeć się w lustrze. Zobaczyła niemalże inną osobę. Tatuaże się zgadzały, ale ogólne wrażenie było...obce. Obce właśnie, bo nie odstręczające. W gruncie rzeczy dziewczyna, którą widziała, choć ewidentnie nie czuła się komfortowo w stroju jaki nosiła, wyglądała dość intrygująco. Nadia stanęła przy niej i powiedziała:

– Bardzo ładnie. Tylko rozluźnij się trochę!

Łatwo było jej mówić. Gdy się wygląda tak jak ona to nie trzeba się przejmować ubiorem. Ale Iza była skłonna przyznać jej rację. Nie wyglądała źle. Z lustra spoglądała nią nietypowo wyglądająca, ale jednak atrakcyjna dziewczyna ubrana w ładną sukienkę.

– No to jeszcze buty i możesz się pokazać Darii – stwierdziła Nadia.

Iza przyjrzała im się sceptycznie. To już była lekka przesada, ale nie kłóciła się i założyła je na swoje stopy. O dziwo Daria trafiła z rozmiarem. Natomiast poruszanie się w nich...dość powiedzieć, że Iza omal nie połamała sobie nóg, gdyby nie to, że Nadia zauważyła co się dzieje i ją wspomogła mogło się to skończyć bardzo źle.

– No – powiedziała wesoło Daria – nadawałabyś się na jakiś wybieg dla alternatywnych modelek, tylko musiałabyś się nauczyć chodzić w tych butach.

– Nigdy w życiu – powiedziała Iza chcąc się pozbyć ich jak najszybciej – spróbuję drugi strój.

Szybko (tak szybko jak się dało w tych butach, czyli de facto powoli i niezgrabnie) wróciła do kabiny, z ulgą zdjęła z siebie te pieprzone buty, z sukienką tym razem poradziła sobie sama. Założyła szorty i T-shirt. Efekt był...zadowalający. Być może pokazywała nieco za dużo ciała, ale to jej nie przeszkadzało, wiedziała, że w sumie nie ma się czego wstydzić. Była zadowolona.

Zarówno Daria jak i Nadia podzieliły jej odczucia. Solidarnie stwierdziły, że wygląda świetnie (Ruda pozwoliła sobie nawet na użycie określenia „badass”).

– Kupuję to! – zwróciła się do Darii.

– OK – ta skinęła głową w odpowiedzi – a sukienka?

W odpowiedzi Iza posłała jej wymowne spojrzenie, więc rudowłosa nie kontynuowała tematu.

Gdy wychodziły Daria wsunęła jej do dłoni kartkę i powiedziała cicho:

– To mój numer. Zadzwoń, gdybyś chciała się spotkać.

Iza wzięła od niej kartkę i schowała ją do kieszeni.


Po powrocie Iza powiedziała Nadii z wyrzutem:

– Powiedziałaś jej o tym, że lubię dziewczyny!

– A to jakaś tajemnica? – spytała nieco zaskoczona Nadia.

– Nie o to chodzi! – żachnęła się – mogłaś mi powiedzieć, że ona też!

– Przepraszam, po prostu pomyślałam, że skoro pokłóciłaś się z chłopakiem to ty i ona mogłybyście...chyba nie jesteś na mnie zła?

– Nie, ale serio, uprzedzaj mnie, musiałam wyjść na idiotkę – wtedy przyszła jej do głowy przerażająca myśl – nie mówiłaś o tym czasem Marcinowi?

– Nie, czemu bym miała? – zdziwiła się Nadia.

– To dobrze – odetchnęła Iza. – Co cię gryzie? – pytanie zostało zadane, gdy zauważyła, że Nadia ewidentnie chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie za bardzo wie jak się do tego zabrać.

– No, bo ja kupiłam tę sukienkę.

– Jaką sukienkę? – zdziwiła się Iza i szybko zorientowała się jaką o jakiej sukience Nadia mówi – no nie! Pójdziesz ją zwrócić!

– Nie! – Nadia ostatnio zrobiła się nieznośna – to jest mój prezent dla ciebie. Nie chcesz jej zakładać to nie. Ale, proszę, weź ją.

Iza była zła, ale nie chciała się wyżywać na przyjaciółce, więc odpuściła i wzięła sukienkę, wyraźnie jednak dając do zrozumienia, że postępowanie Nadii jej się nie podoba.


Iza podjęła decyzję. Robiło jej się niedobrze, miała ochotę pobić samą siebie do nieprzytomności. Ale czuła, że nie da rady, musi spotkać się z Marcinem. Nie była w stanie sobie tego logicznie wytłumaczyć, ale miała wrażenie, że jej organizm się tego domaga. Ostatnim razem, gdy czuła, że MUSI zrobić coś co napawa ją obrzydzeniem to sięgała po kolejną działkę...zresztą jebać to. Nie chce do tego wracać. „Przynajmniej Marcin nie spierdoli mojego zdrowia” pomyślała ponuro.

Otworzyła szafę i spojrzała na sukienkę wciśniętą jej przez Nadię. Tak, bez wątpienia chciałby ją w tym zobaczyć. Ale nie da mu tej satysfakcji...przynajmniej nie tym razem. Zdecydowała się na kupiony przez siebie zestaw. Zerknęła raz jeszcze na ekran komórki


Iza czuła jak serce dudni jej w piersi. Czuła się jak nastolatka idąca na pierwszą randkę z kimś z kim z pewnością nie powinna się spotykać, czy może raczej jak himalaista, który wie, że będzie w stanie zdobyć szczyt, ale nie będzie już w stanie z niego zejść. Miała wrażenie, że o ile dotychczas miała jakieś szanse by wykaraskać się z sytuacji w jakiej się znalazła to dzisiejszy dzień będzie wkroczeniem na drogę bez powrotu. Było nawet jakieś powiedzenie na ten temat przekroczyć...coś tam. Nadia by wiedziała. Nadia. Iza miała wrażenie, że w jej gardle zagnieździł się olbrzymi robal, który na dodatek straszliwie się wierci.

Pogrążona w tych chaotycznych rozmyślaniach nie zauważyła, że skręciła w niewłaściwą uliczkę i znalazła się na niezbyt ciekawym osiedlu. Dawno tu nie była, choć niegdyś gościła tu całkiem często, choćby po to by zdobyć dragi. No, ale wtedy zawsze miała przy sobie kastet. Wyrósł przed nią wielki kształt.

– Proszę, proszę, co my tu mamy – powiedział gość mający na oko jakieś dwa metry, szeroki niczym trzy szafy pancerne i pozbawiony jednego z przednich zębów – zagubiona owieczka. Chociaż trochę.. popisana.

– Lepiej uważaj – wysyczała Iza – bo ta owieczka może ci poodgryzać palce.

– Ohohoho – roześmiał się – słyszycie chłopcy, ta owieczka gryzie.

Iza spojrzała za siebie, dwóch typków, już normalnych rozmiarów, odcięło jej drogę odwrotu Niedobrze.

– Ale my mamy swoje sposoby na takie owieczki – kontynuował – czasami wybijamy im zęby. Bez nich też można całkiem nieźle się z owieczką zabawić. Czasami nawet lepiej – roześmiał się.

Sytuacja nie wyglądała dobrze. Iza wiedziała, że musi działać szybko, bo będzie bardzo źle. Precyzyjnie wymierzony kopniak w jaja poprawiony kolanem w nos wystarczył by na jakiś czas zneutralizować nawet kogoś tak ogromnego, Iza już miała zacząć uciekać, gdy poczuła dotyk metalu przy szyi. Jeden z nich miał nóż.

– Zapłacisz za to suko – zawarczał.

Ale dla Izy walki na ulicy nie były niczym nowym, a on wyraźnie ją lekceważył. Nim zdążył się zorientować wykręciła mu rękę tak, że aż chrupnęła kość, a on zawył wniebogłosy. Podniosła upuszczony przez niego nóż i zwróciła się do trzeciego napastnika:

– Wypierdalaj.

Nie trzeba było mu tego powtarzać, natychmiast wziął nogi za pas. Iza szybko poszła w jego ślady, bo najwyraźniej lider napastników zaczynał dochodzić do siebie. Zaczęła biec, ale on zdołał chwycić ją za podkoszulek. Wyrwała mu się, ale T-shirt rozerwał się na pół. Nie zwracając na to uwagi biegła dalej, porzucając nóż w pobliskiej alejce.


Marcin był przybity, niemal zdesperowany. Znowu nie przyszła. A był taki pewien...przecież dotychczas wszystko szło tak jak sobie wymarzył i zaplanował. Również niedzielny obiad wskazywał na to, że Iza jest na krawędzi załamania a tu...coś takiego. Może...może wcale nie było jej tak przyjemnie jak mu się wydawało (“a może ma jakieś zasady nie jak ty” zabrzmiał w jego głowie głos, który natychmiast zagłuszył). Co robić? Dzwonić do Nadii? Pójść na dziwki? Grzesiek zarzekał się, że zna taką, co za odpowiednią kwotę zgodzi się na wszystko. Już miał sięgnąć po telefon, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Kto to może być o tej porze? Iza? Raczej nie, jest godzina po czasie. Zatem kto? Może Nadia z niespodziewaną wizytą? Otworzył. To jednak była Iza. Niemniej stan w jakim się znajdowała zaskoczył Marcina. Ubrana była w przedarty T-shirt, na którym dostrzegł plamy krwi, a sama była mocno zdyszana.

– Co się stało? – zapytał.

– Mogę najpierw wejść? – zapytała.

– Tak, jasne – zreflektował się – czy coś ci się stało? – zapytał po tym jak już znalazła się w jego mieszkaniu.

Pokrótce zreferowała mu co zaszło (aczkolwiek nie napomknęła gdzie i dlaczego zmierzała), poczuł, że znów traci nadzieję. Czyli trafiła do niego przypadkiem. Postanowił jednak pro forma zapytać się:

– Gdzie szłaś, że aż tam cię zaniosło?

Był do niej odwrócony tyłem więc był zaskoczony, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Odwrócił się i zamarł, a jego serce zaczęło bić jak szalone. Stała tam gdzie wcześniej, ale...była zupełnie naga, nie miał pojęcia jak to się stało, nie usłyszał najmniejszego szmeru, a przecież odwrócił się tylko na moment. Po chwili otrząsnął się z szoku i stanął przed nią. Ponownie miał okazję przyjrzeć się jej ciału. Musiało wiele przejść (Nadia nie opowiadała mu może dużo o przyjaciółce, ale wystarczająco, by zorientował się, że miała dość burzliwą przeszłość), ale mimo to było utrzymane w świetnej kondycji.

– Proszę, proszę – powiedział starając się panować nad swoim głosem i nie zdradzić się z emocjami jakie nim targały.

Unikała jego wzroku, wiedział, że nie może jej na to pozwolić.

– Popatrz na mnie – rozkazał.

Podniosła wzrok. W jej stalowych oczach zauważył mieszaninę determinacji i wstydu. Ale zachowywała spokój.

– Dlaczego tu przyszłaś? – wielokrotnie rozgrywał tę scenę w głowie, jednak jej okoliczności nieco wybiły go z równowagi.

Nie odpowiedziała na jego pytanie, więc powtórzył delikatnie gładząc dłonią jej policzek:

– Iza! Dlaczego tu przyszłaś?


Myśli Izy galopowały jak szalone. Wydawało jej się, że gdy tylko zrzuci z siebie ubranie wszystko będzie proste, Marcin wszystkim się zajmie. Oczywiście tak się nie stało. Co robić? „Wciąż możesz się wycofać” pomyślała „po prostu wyjdź. Albo kopnij go w jaja jak tamtego skurwiela”. Ale wiedziała, że jest na to za późno, że nie chce tego zrobić. Decyzja została podjęta, gdy wyszła tego wieczoru z mieszkania.

– Wiesz dlaczego – odpowiedziała w rozpaczliwej nadziei, że nie będzie jej ciągnął za język.

Skinął głową

– Wiem. Ale – nie miał zamiaru okazywać jej litości – chcę żebyś ty to powiedziała. Na głos.

– Chcężebyśmniezerżnął – powiedziała najszybciej jak tylko mogła.

– Słucham? – zapytał. – Powiedz to głośno i wyraźnie.

Przez moment Iza myślała, że może jednak nie musi się w to pakować, może ubrać się, wyjść i oszczędzić sobie upokorzenia. Jednak trwało to tylko chwilę.

– Chcę żebyś mnie zerżnął! – wykrzyknęła rozpaczliwie. – Od tamtej nocy...ciągle o tym myślę. Chcę, żebyś mnie wziął tak jak wtedy.

– Wiesz, że Nadia jest bezpieczna.

– Pierdolę Nadię! – krzyknęła – ty chodzi...o ciebie...o mnie...potrzebuję tego.

Dostrzegła w jego oczach blask triumfu. Trudno było się dziwić. W końcu właśnie dała mu wszystko to czego chciał. Wygrał. Spodziewała się, że teraz ją weźmie. Szybko i brutalnie. I faktycznie, pchnął ją na ścianę, zaczął rękami eksplorować jej ciało, mocnym ruchem uchwycił jej piersi. Jęknęła. Była na niego gotowa. Chciała tego. Teraz. Już. Natychmiast. A on nagle odsunął się od niej. Spojrzała na niego zaskoczona i rozczarowana.

– Na kolana – polecił krótko.

Aha, czyli chce, żeby go przygotowała, no tak, powinna się tego spodziewać. Bez zastanowienia uklęknęła i sięgnęła ręką w kierunku jego spodni.

– Nie! – powstrzymał ją.

Zaskoczona spojrzała na niego pytająco.

– Nie tak szybko. Rozumiem, że jesteś chętna i napalona, ale rób to co mówię.

Nie miała wyboru, czekała na to co powie.

– Wiesz – podjął – Nadia mówiła mi, że masturbujesz się oglądając...ciekawe filmy.

– O czym jeszcze ci ta dziwka powiedziała? – gdyby w tym momencie Nadia była w zasięgu jej pięści spuściłaby jej lanie.

– Iza, Iza, Iza – pokręcił głową – ładnie tak mówić o przyjaciółce? Nadia martwi się o ciebie, bo najwyraźniej masz problemy ze swoim...chłopakiem, który chce żebyś ubierała się nieco...odważniej.

Iza zacisnęła zęby ze złości. Bardziej niż na niego była wściekła na samą siebie. Przyszła tu, a więc dostaje to na co zasłużyła.

– Poradziłem jej, żeby zabrała cię na zakupy. Szkoda, że nie przyszłaś w tym co ci kupiła, ponoć bardzo ładna sukienka.

– To był twój pomysł? – zapytała czując się jak skończona idiotka.

– Nie, Nadii, ja ją tylko zachęciłem by go zrealizowała. Ale odchodzimy od tematu. Chcę żebyś opowiedziała mi jakąś swoją fantazję.

– Co?

– Opowiedz mi jakąś swoją fantazję seksualną. Jeśli mi się spodoba to dam ci to czego chcesz. Jeśli nie – to tam są drzwi.

– Nie mówisz poważnie – powiedziała z niedowierzaniem.

– Mówię absolutnie poważnie. I możesz, nie – poprawił się – masz dotykać się podczas opowiadania, ale nie waż się dojść.

Iza milczała przez chwilę, gorączkowo szukając jakiegoś pomysłu i czując, że płoną jej policzki, chciała się zapaść pod ziemię. W końcu zaczęła:

– Zaprosiłeś mnie do ekskluzywnej restauracji – dotknęła dłonią swojej cipki. Była już dość wilgotna, bo pomimo wstydu zaczęła odczuwać narastające podniecenie – więc ubrałam się jak nigdy wcześniej. Założyłam piękną suknię, umalowałam się, pomalowałam paznokcie. Gdy dotarłam na miejsce zamurowało mnie, to był stary budynek, ale pięknie urządzony. Czekasz na mnie przy wejściu, obsługa kieruje nas do osobnej loży, którą zarezerwowałeś. Ale jest tylko jedno krzesło. Patrzę na ciebie pytająco, a ty wyjaśniasz, że moje miejsce jest pod stołem. Chcę stamtąd zniknąć, uciec, ale jednak robię to czego ode mnie oczekujesz.

Iza urwała na moment, musiała zwolnić tempo ruchu swojej dłoni, wiedziała, że jeśli dalej będzie się stymulować bez zwalniania to niechybnie osiągnie orgazm. A to by się Marcinowi nie spodobało, w przeciwieństwie do jej opowieści – zaczął się rozbierać. Gdy urwała skarcił ją wymownym spojrzeniem, więc kontynuowała:

– Biorę twojego kutasa do ust, szybko staje się twardy. Zaczynam go lizać i ssać, początkowo powoli, potem moje ruchy stają się coraz szybsze, w końcu w całości mieści mi się w ustach. Tymczasem ty filtrujesz z kelnerką, słyszę jak umawiasz się z nią na później, mam wrażenie, że umrę ze wstydu a jednocześnie – Iza urwała przełykając ślinę – a jednocześnie jestem coraz bardziej podniecona. Wtedy ona pyta się czy będziesz mieć ze sobą swoją „zabawkę”. Wiem, że chodzi o mnie. Odpowiadasz, że to zależy tylko od niej. Potem...

Nie było dane Izie dokończyć tej historii Nie żeby z tego powodu specjalnie narzekała. Nie miała na to czasu. W zasadzie nie miała czasu na podjęcie jakichkolwiek działań, bo Marcin (już całkiem nagi) porwał ją z podłogi i przycisnął do ściany. Oplotła jego biodra swoimi udami, był niecierpliwy chciał się znaleźć w niej jak najszybciej. Nie był delikatny, ale nie miało to dla niej żadnego znaczenia, bo była na niego przygotowana, miała wrażenie, że pierwszy orgazm (była pewna, że będzie ich więcej) osiągnie już na wstępie. Jednak Marcin nagle przestał ruszać swoimi biodrami i będąc wciąż wewnątrz Izy po prostu trzymał ją na rękach. Próbowała przejąć inicjatywę, by osiągnąć upragnione spełnienie, jednak był zbyt silny, uniemożliwiał jej wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Jęknęła sfrustrowana. Nie wychodząc z niej przeniósł ją na stojący w pobliżu stolik. Ta nowa pozycja była bez wątpienia wygodniejsza dla obojga. Marcin na moment nachylił się nad nią, ich oczy spotkały się, jednak nie było w nich ani samozadowolenia i triumfu ze strony Marcina ani woli walki i determinacji ze strony Izy. Wypełniały je podniecenie i pożądanie. Nie tracąc więcej czasu zaczął ją brać bez żadnych wyhamowań, pokój wypełniały odgłosy ich ciał zderzających się ze sobą.

– Tak! Rżnij mnie – krzyczała Iza. W tym momencie nie liczyło się dla niej to, że Marcin był chłopakiem jej przyjaciółki, nie liczyło się to, że był pieprzonym dupkiem, nie liczyło się to, że jeszcze niedawno czuła do siebie obrzydzenie idąc do jego mieszkania. Liczyła się tylko przyjemność, zbliżający się wielkimi krokami orgazm. Nie musiała długo na niego czekać. Cztery pełne i szybkie pchnięcia więcej i wstrząsnął on jej ciałem i to tak, że gdyby Marcin jej nie trzymał to prawdopodobnie spadłaby ze stolika i walnęła głową o podłogę. Choć niezbyt ją to obchodziło, nie obchodziło jej właściwie nic, tylko ta pierwotna przyjemność jaką czerpała z bycia zdobywaną. Całe jej ciało drżało w ekstazie.

Gdy w końcu doszła do siebie zauważyła, że choć Marcin jeszcze nie doszedł, to nie pieprzy jej dalej, ale przygląda jej się z lekkim uśmiechem.

– To jak, wylądowałaś już powrotem na ziemi? To obróć się i wypnij tyłek.

Mimo wszystkiego co się stało Iza nie mogła uwierzyć, że jej ciało wykonało to polecenie niemalże automatycznie, prawie bez udziału jej woli.

Słyszała, że Marcin poruszał się za nią, ale chciała więcej i to teraz, już, więc spróbowała się obrócić by spojrzeć na niego. Jednak, gdy tylko zauważył, że się wierci, wymierzył jej soczystego klapsa w lewy pośladek. Iza krzyknęła bardziej z zaskoczenia niż bólu, choć uderzenie było całkiem solidne.

– Patrz przed siebie – polecił.

Spojrzała. I zamarła. Na przeciwległej ścianie wisiało lustro. Bardzo duże. Iza widziała w nim niemal wszystko, niemalże wszystkie szczegóły rozgrywającej się sceny. A centralną jej częścią była ona, wypięta na stoliku, czekająca na stojącego za nią chłopaka. Musiał wstawić to lustro niedawno, bo niemożliwe przecież, żeby je przeoczyła. Zdumiewające było, że nie dostrzegła go wcześniej tego wieczora. Jej myśli przerwał kolejny klaps. I kolejny.


Marcin wymierzył Izie kolejnego klapsa. Po pierwszym, dość mocnym (choć też bez przesady, nie chciał jej zrobić krzywdy...na razie) uderzeniu już nie używał dużo siły, nie chodziło mu o to by sprawić jej ból, a raczej by nie dopuścić do tego by się rozproszyła, miała być skoncentrowana na nim i na tym co jej robi. Swoją drogą to dość ciekawe – gdy zawierał z nią układ był pewien, że ból będzie jednym z głównych instrumentów, przy użyciu których będzie ją naginał do swojej woli. Tymczasem, pomijając zabawy z klamerkami, prawie go nie stosował. Ale przyjdzie na to czas. Poczuł, że dłużej już nie wytrzyma i musi przystąpić do działania. Jednak pozwolił sobie jeszcze na chwilę zwłoki, nachylił się nad Izą i powiedział:

– Spójrz na siebie. Wyglądasz jak suka czekająca na swojego pana.

Zadrżała, nie był pewien, czy ze złości, wstydu, czy też podniecenia, ale nic nie powiedziała, więc ustawił się za nią.

– Wiesz, że mógłbym teraz zerżnąć cię w tyłek? – rzucił od niechcenia.

– Nie! – Marcin z satysfakcją odnotował panikę w jej głosie.

– Nie? – zapytał – Nie jesteś w hmmm...pozycji by móc stawiać jakiekolwiek żądania. Ale dobrze, dziś ci odpuszczę. Ale na następny raz bądź przygotowana, jasne?

– Nie będzie następnego razu! – nagle zachciało jej się znowu stawiać opór.

Wściekł się, już miał złamać daną przed chwilą obietnicę i wziąć ją analnie, ale to byłby gigantyczny błąd, więc z trudem, ale jednak się powstrzymał.

– W takim razie wynoś się.

– Co? – spytała, nadal klęcząc na stoliku.

– Wypierdalaj! – krzyknął. I chyba naprawdę przez chwilę chciał, żeby sobie poszła.

Podszedł do niej i już miał ją chwycić za kark i wyrzucić za drzwi, gdy krzyknęła:

– Poczekaj!

Zatrzymał się i patrzył na jej odbicie w lustrze czekając na to co ma do powiedzenia.

– Ja – Iza wzięła głęboki oddech – przepraszam. Będzie następny raz...Jeśli będziesz chciał.

Wypowiedziała to unikając patrzenia na jego odbicie w lustrze, widać było, że przyszło jej to z wielkim trudem. Marcin tymczasem stanął naprzeciw niej, ujął ją ręką pod brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. Gdy ich oczy spotkały się, poczuł jak jego penis jeszcze trochę urósł. Jakim cudem? Nie miał pojęcia. Ale ważne było to, że miał ją, była jego!

– Jeszcze jeden taki wyskok i poślę cię gołą do Nadii, jasne?

Upokorzona pokiwała głową.

– Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się.

Nie chciał i nie mógł dłużej zwlekać. Ponownie ustawił się za nią, zerknął na jej twarz w lustrze, lekko klepnął ją w tyłek i przystąpił do dzieła.

Mocno i bez ceregieli chwycił ją za włosy, przyciągnął je do siebie zmuszając ją do wygięcia pleców w łuk. Jednocześnie wszedł w nią, nie wstrzymując się, nie próbując być delikatnym, doskonale wiedział, że jest na niego gotowa. Krzyknęła jednocześnie z bólu i rozkoszy, on jednak nie zwrócił na to uwagi tylko rytmicznie, szybko i zdecydowanie poruszał biodrami, głęboko ją penetrując, biorąc wszystko najlepsze co jej ciało miało mu do zaoferowania. Czuł, że warto było czekać na ten moment tyle czasu, po to by teraz mieć teraz nad nią pełną kontrolę. To on dyktował tempo, to on dyktował warunki, nie chciała, nie próbowała z nim walczyć. Wydawał z siebie coraz głośniejsze jęki, cała ta scena podnieciła go do tego stopnia, że wiedział, że nie wytrzyma już długo. Nie miał zresztą najmniejszej ochoty na dalsze odwlekanie momentu spełnienia.

– Lubisz...to...co...dziwko? – wydusił z siebie pomiędzy kolejnymi pchnięciami. Nie było to może zbyt wyrafinowane, ale ciężko było w tym stanie silić się na oryginalność.

– Taak – Iza także miała problem z powiedzeniem czegokolwiek zrozumiałego, jednak mimo to spróbowała – pieprz mnie….mocniej...proszę!

Marcinowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Jeszcze przyspieszył swoje ruchy, przy okazji wyduszając z siebie:

– Będę...cię miał...kiedy tylko zechcę, rozumiesz?

Nie odpowiedziała mu werbalnie, ale widział w lustrze, jej powiększone oczy i rozwarte usta, poczuł jak jej cipka zaczyna gwałtownie zaciskać się wokół jego członka. A więc to teraz, to ten moment, Marcin poczuł spazmy swojego penisa, chwycił się stolika i wykonał ostatnie pchnięcie, po którym nadeszła, nawet nie fala, a tsunami rozkoszy. Miał wrażenie, że jego orgazm, trwa, trwa i trwa, czas na chwilę się zatrzymał, w końcu jednak musiał ruszyć z powrotem. Marcin nachylony nad Izą zamarł na dłuższą chwilę, poczuł jak kolana uginają się pod nim, był zdumiewająco słaby, czuł się jakby wraz ze spermą jego ciało opuściła cała witalność. Z wielkim trudem powlókł się na kanapę. Nie spodziewał się takiej reakcji swojego organizmu, oczywiście był przyzwyczajony do tego, że po seksie jest się nieco zmęczonym, ale to było coś więcej. Czuł się jakby właśnie przebiegł maraton. Zauważył, że z Izą nie jest lepiej, bo po prostu leżała na stoliku nie poruszając się, jedynie głęboko oddychając, trochę go to podniosło na duchu. Marcin nie rozumiał dlaczego czuł się tak jak się czuł, ale nie żałował tego co się stało, chwilowa słabość to była cena jaką był gotów zapłacić za taki seks. Jeszcze przez chwilę siedział na kanapie, po czym zebrał wszystkie siły i wstał. Miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia.

Iza była fizycznie wykończona, a psychicznie mocno wytrącona z równowagi. To było...jeszcze bardziej intensywne niż za pierwszym razem. Może dlatego, że tym razem chciała tego od początku, że właśnie po to tu przyszła? A może Marcin jeszcze lepiej to rozegrał? W każdym razie musi się uspokoić, wymyślić jak (i przede wszystkim w czym) wróci do domu i...

– Iza, chodź – usłyszała przy uchu jego głos.

Pomógł jej zejść ze stolika, z trudem utrzymała równowagę. Podprowadził ją pod kanapę. Koło niej leżała sterta ubrań i położona osobno skórzana obroża.

– Co to kurwa jest? – spytała pomimo zmęczenia i roztrzęsienia.

– Trochę kultury – skrzywił się – chyba widzisz: twoje ubrania i obroża.

Iza nadal patrzyła na niego pytająco, więc wyjaśnił:

– Musisz teraz podjąć decyzję. Możesz założyć te ubrania i pójść do domu, dołożyłem tam bluzkę, którą kiedyś kupiłem dla Nadii, nie martw się, jeszcze jej nie widziała, powinna na ciebie w miarę pasować. Możesz też – na chwilę urwał, jakby się zawahał – założyć obrożę. Wtedy będziesz moją niewolnicą nie tylko podczas tych spotkań. Będziesz się stawiać na każde moje wezwanie, robić co mi się podoba, będę kontrolował niemal całe twoje życie. Nie martw się Nadią, w tej kwestii nic się nie zmieni. Pamiętaj tylko, że to co zaznałaś do tej pory to tylko dziecinne igraszki w porównaniu z tym co wobec ciebie planuję.

Słysząc jego słowa, Iza poczuła nie tylko lekki wstyd, ale i nie takie znowu lekkie podniecenie. „Co się ze mną dzieje?” pomyślała. Ale szybko zebrała się w sobie. Marcin dał jej jeszcze jedną szansę! Oczywiście nie miała pewności, czy faktycznie nie powie wszystkiego Nadii albo czy nie złamie jej serca, ale czuła, że tak się nie stanie. Spuściła wzrok. Wodziła oczami między obrożą, a ubraniami. Raz jeszcze spojrzała na Marcina i ku jej zaskoczeniu w jego oczach nie było arogancji ani triumfu, ale napięcie i niepewność. To znaczyło, że wcale nie jest pewny co ona wybierze. Dodało jej to sił. Zebrała się w sobie i zaczęła się ubierać, jej ręce były jakieś sztywne, więc zajęło jej to więcej czasu niż powinno. Starała się unikać jego wzroku. Zaczęła powoli iść w kierunku drzwi. To było tylko kilka metrów, ale każdy krok przychodził jej z trudem, jakby właśnie wchodziła na Mount Everest. W zimie. W klapkach. Czekała aż Marcin powie coś co skłoni ją do zmiany decyzji, ale on milczał jak zaklęty. Gdy w końcu doszła do drzwi i położyła dłoń na klamce zawahała się. Wtedy usłyszała jego głos:

– Iza – powiedział bardzo cicho, ledwo go dosłyszała.

Coś w niej pękło. Zrozumiała, że nie chce żeby to się skończyło, chce więcej. Zaczęła wracać, poruszając się o wiele szybciej niż wcześniej i rozbierając się po drodze. Gdy doszła do kanapy była znów naga. Uklęknęła i wciąż nie patrząc na Marcina drżącymi rękoma sięgnęła po obrożę i po krótkiej walce ze sobą zapięła ją na szyi. Marcin przykucnął na wprost niej i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. Był śmiertelnie poważny.

– Zdajesz sobie sprawę, że to wszystko zmienia? – zapytał retorycznie.

Ten tekst odnotował 46,756 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.91/10 (75 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (6)

+2
0
O 2 w nocy czytałam dziś i nie mogłam się oderwać! Nie sądziłm, że w taki sposób rozwinie się akcja, w tą strone☺ intryguje i wciąga Twoje opowiadanie, czekam na kolejną część. Pozdrawiam!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Naprawdę niezłe. Ciekawy pomysł i fajnee wykończenie. Sceny z chłopakiem po ćwiczeniach i napadem na ulicy wg mnie zupełnie zbędne. Nie rozdrabniaj się za bardzo. Poza tym nie mam zastrzeżeń. Dawno nie czytałem tu czegoś co mnie tak wciągnęło jak Twoje opowiadanie. Brawo

P.S. Gdzieś po drodze rzuciło mi sie w oczy powtórzone słowo 😉 ale ja nie zwracam aż takiej uwagi na warsztat, co na treść.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Zajebiste!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
bardzo fajne proszę o więcej
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
zdecydowane oddała bym wszystko za następną część!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Bardzo proszę o następne, super się czyta.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.