Dzień i noc Elizy
24 września 2019
Dziki wschód
Szacowany czas lektury: 27 min
Tekst inny od dotychczasowych, bardziej pornograficzny niż erotyczny przerywnik pisany dla satysfakcji autora, także jeśli brakuje wam detektywistyczno-fantastycznych rozważań, wrócimy do tego.
Bardzo chętnie posłucham, co sądzicie o takiej formie i czy wolicie to, czy bardziej fabularne części.
Miłego czytania
Dzień
Kobieta przekręciła klucz w drzwiach do swojego pokoju. Wzięła głębszy oddech, próbując uporządkować chaos panujący w jej myślach. Jej wzrok utkwił na moment błyszczącej okładce książki leżącej na jej nocnej szafce. Poradnik „Jak być żelazną damą biznesu” zdążył się pokryć plamami kawy pozostawionymi podczas wieczornych lektur, jego brzegi zdradzały częste użytkowanie, strony zaś pokrywały żółte plamy zakreślacza, w miejscach, które jego właścicielka uznała za warte naśladowania. Podeszła do lustra w oprawie z drewna i brązu, spojrzała na siebie i na moment zamknęła oczy. Jej wargi układały się w niemą mantrę, nadając jej myślą przyjemny, ułożony rytm. Zdawała sobie sprawę, że musi być arcymistrzynią szachową, kurtyzaną i bizneswoman w jednym. Dreszcz przebiegł ją po plecach, gdy ponowiła mantrę. Miała nadzieję, że tym razem cała ta sztuka autosugestii zadziała. Chociaż wiedziała, że są pewne siły, przed którymi żaden poradnik nie jest w stanie nauczyć, ani ochronić. Jedna z tych sił przybywała jak piekielny rycerz na czarnym rumaku. Otworzyła oczy, w lustrze dalej odbijała się ona. Teraz jakby nieco inna. Jej źrenice rozszerzyły się, a na policzki wystąpił odcień różu.
Rozplotła miękki szlafrok i pozwoliła mu zsunąć się z jej ramion na podłogę. Odsunęła go stopą i stanęła wygodniej. Stopy szerzej, mięśnie napięte, oddech spowolniony rytmicznymi wdechami i serce, które było gotowe wybuchnąć w piersi. Eliza mimo przyjemnej otoczki pewności siebie, teraz poważnie się bała. Tak zresztą było zawsze, gdy on przyjeżdżał. Chociaż z wymoczkami w garniturkach mogła robić, co chciała, on był inny. Przez jej myśli przebiegło wspomnienie prawnika, jego zaskoczenie, gdy wzięła go i tę przyjemność władzy i absolutna pewność, że niczym wierny psiak, tamten chłopiec zrobiłby wszystko, czego wtedy zapragnęła, a w zasadzie powinna powiedzieć, że zrobił wszystko. Uwolniła włosy z objęć granatowej gumki i pozwoliła im opaść na ramiona. Podeszła do łóżka, na którym naszykowała wcześniej ubrania. Granatowy stanik delikatnie uniósł jej piersi, nadając im za pomocy magii optycznej iluzji i małych poduszeczek, kształt, który przykułby wzrok każdego samca w jej otoczeniu. Granatowe majtki wśliznęły się po umięśnionej łydce i mocnym udzie okrywając jej różę pod listkiem materiału. Czarna przyległa sukienka z półprzeźroczystymi plecami uwydatniła jej figurę. Przez moment przyglądała się sobie jeszcze, zastanawiając się, czy sięgająca kilka centymetrów ponad kolano sukienka nie jest zbyt długa. Uznała jednak, że wystarczająco wzbudzi ciekawość i pozostawiając miejsce dla wyobraźni. Nie miała wątpliwości, że jej uroda nie wystarczy, by odciągnąć Sergieja, ale powinna dać jej nieco większe pole manewry.
Zadrżała, słysząc hałas silnika samochodu, podeszła do okna i uchyliła zasłonę, po to tylko by zobaczyć tuman kurzu, z którego wyłonił się samochód policjantki. Odetchnęła z ulgą i zerknęła na zegarek.
Czarny Range Rower wjechał na podwórze ośrodka „Pod Dębami” już po południu. Jego błyszcząca, wypolerowana karoseria zdawała się płonąć w słońcu. Wpierw od strony kierowcy wysiadł wysoki, krótko obcięty mężczyzna. Spod rzadkich ciemnych włosów na połowie głowy wyłaniały się rysy tatuażu, przedstawiającego jakieś drapieżne zwierzę. Poprawił marynarkę, strzepując z mankietów niewidoczny kurz. Rozejrzał się uważnie, a jego wzrok na chwilę padł na Elizę. Ruszył w jej stronę pewnym krokiem. Otwartą dłonią wskazał przednią maskę. Kobieta przełknęła ślinę i podeszła do samochodu niepewnym krokiem. Dzisiaj odprawiła większość pracowników do domów. Wzięła głębszy oddech i swobodniej skierowała się ku tylnym drzwiom auta.
– Stój – usłyszała za plecami – Najpierw podejdź – ochroniarz mówił po polsku, ale z twardym wschodnim akcentem, którego nie można było pomylić.
Eliza spojrzała na ochroniarza i z udawanym oburzeniem zbliżyła się do niego.
– Oprzyj się na masce – rzucił. Spróbowała się opierać, ale ten chwycił ją i niemal rzucił na samochód. Zawstydzona oparła dłonie szeroko, czując pod palcami nagrzany metal. Rosjanin podszedł do niej i wsunął stopę między stopy kobiety i rozsunął jej nogi. Eliza uniosła wzrok i dostrzegła siedzącego na tylnym siedzeniu Sergieja. Mężczyzna uniósł na moment wzrok znad telefonu i spojrzał na nią, teraz rozciągniętą na przedzie auta. Uśmiechnął się i z wyraźną przyjemnością patrzył na Elizę. Ochroniarz wpierw sprawdził, czy ta nie ukryła nic od pasa wzwyż. Syknęła, gdy mocno ścisnął jej piersi. Potem obszukał jej nogi i uda, po czym uniósł wyżej jej sukienkę. Lekkie klepnięcie w pośladek oznaczało, że skończył.
Eliza miała ogromną ochotę wrzasnąć, ale się wstrzymała. Podeszła do tylnych drzwi, gdy ochroniarz ją wyprzedził. Drzwi się otworzyły i wysiadł pasażer czarnego samochodu. Ich wzrok się skrzyżował. Prawie czterdziestoletni, czarnowłosy mężczyzna miał na sobie nienagannie skrojony szary garnitur z wąską talią. Nieco dłuższe włosy miał splecione w kucyk, w którym przebijały się nieliczne nitki siwizny. Ostre rysy twarzy były zrównoważone zadbanym zarostem, na którego tle błyszczał śnieżnobiały uśmiech. Obdarzył nim Elizę, gdy ich wzrok się spotkał.
– Witaj – zaczął nienaganną polszczyzną – miło cię widzieć. Mam nadzieję, że cieszysz się na mój widok.
– Tak – odpowiedziała stremowana.
– To dobrze. Zaprosisz nas do środka, czy mamy tu tak stać?
– Oczywiście. Proszę – wyszeptała i ruszyła do przodu, czując na sobie wzrok Rosjan.
Zaprosiła ich do gabinetu, wskazując na fotele, sama zaś po chwili wróciła z sąsiedniego pomieszczenia, niosąc tacę ze szklanką whisky, w której kołysały się duże kostki lodu. Nie była zaskoczona, widząc, że szef rozsiadł się wygodnie w jej fotelu i teraz niewinnie przeglądał jej kalendarz. Postawiła szklankę na biurku i usiadła obok.
– Igor, poczekaj na zewnątrz – rzucił po rosyjsku. Ochroniarz wstał niemal na baczność, ukłonił się lekko i mocnym krokiem żołnierza wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Eliza została sam na sam z nim.
– Czy coś się stało? Nie spodziewałam się, że pan przyjedzie? – spytała wreszcie. Rosjanin wziął łyk whisky i spojrzał na nią.
– To nie byłaby niespodzianka. Chciałem sprawdzić, jak się tutaj sprawy mają i co z moją małą inwestycją – mówił spokojnie. Szklanka krążyła w jego mocnych dłoniach, stukając w kontakcie ze srebrnym sygnetem na palcu.
– Wszystko ma się w najlepszym porządku.
– Doprawdy? Słyszałem, że jakaś kontrola zaczęła ci się przyglądać?
– Już to załatwiłam. Mam oryginały dokumentów i nic nie ma prawa wypłynąć – mówiła po rosyjsku, próbując maskować niepewność i strach pod pozorem błędów języka. Sergiej spojrzał na nią i pokręcił głową, jakby miał ją zaraz skarcić. Poczuła się nagle jak mała dziewczynka.
– Tylko wytłumacz mi, skąd ona się wzięła. Mów po polsku, jeśli nie potrafisz po rosyjsku – rzucił oschle.
– To normalne. Zmieniło się prawo i ja… – urwała, patrząc przerażona, jak mężczyzna wstaje i z głośnym stuknięciem odstawia przed nią szklankę. Podszedł do niej i oparł się o jej krzesło, bębniąc palcami w oparcie.
– Tylko bardziej mnie zastanawia, jak oni znaleźli cokolwiek? Co?
– Nie wiem. Widzieli, gdzie szukać.
– Masz u siebie kreta?
– To nie możliwe! – próbowała się bronić.
– Nie podnoś głosu – usłyszała spokojny ton – Kazałem ci szczekać?
– Nikt nie miał prawa o tym wiedzieć. Musiał mnie wydać jeden z twoich łączników. Nie może być inaczej.
– Moich łączników? Moich? Nie dość, że ta polska suka szczeka, to jeszcze próbuje ugryźć pana.
– Ja mówię prawdę – wyrzuciła z siebie. – Poszukajcie w dokumentach transportowych ostatniego konia. Poza tym dobrze wiesz, że wiem, co robię. Inaczej byś mi nie ufał.
– Masz rację. Dobrze sobie radzisz, ale to nie zmienia faktów. – Wyciągnęła z szafki biurka, teczkę w kartonowej okładce i położyła ją przed Rosjaninem.
– Szukali w dokumentach z ostatniego półrocza, a dokładniej w rodowodzie ostatniej klaczy i w noclegach. Zobacz, które dokumenty sprawdzili. Tylko transakcje, w których były pieniądze przechodzące przez Anatolija.
– Da – rzucił i wyciągnął z marynarki telefon. Przez moment krążył po pokoju, po czym wypowiedział tylko jedno zdanie. Zbyt cicho jednak, by dotarło do uszu Elizy.
– Co do naszej ostatniej rozmowy – zaczęła, gdy tylko odłożył telefon do kieszeni – jeśli chodzi o procent wpływu.
– Mhm – Eliza wstała z krzesła i odwróciła się w stronę biznesmena. Zgodnie z tym, co nakazywał poradnik, stanęła w szerszym rozkroku i spróbowała nadać sobie pozę władzy i pewności siebie.
– Chcę 5% – rzuciła wreszcie – Robię wszystko, jak należy. Sprzątam po tobie brudy. Myślę, że zasłu… – urwała, gdy Sergiej zbliżył się do niej i spojrzał jej w oczy. Zmierzył ją wzrokiem.
– Kiedy do ciebie dotrze, że jakkolwiek wydaje ci się inaczej, należysz do mnie i tylko ode mnie zależy, czy zasłużysz na cokolwiek.
– Tak.
– Nie przerywaj mi. Siad! – gdy powiedział to, Elizie zdawało się, że widzi, jak czarnowłosy mężczyzna szczerzy zęby, niczym wściekły zwierzę. Nogi ugięły się pod nią i opadła na krzesło.
Sergiej ujął jej twarz w dłonie i uniósł ją. Wreszcie podszedł o krok bliżej, głaszcząc opuszkami palców włosy Elizy. Po czym uderzył ją. Policzek zapiekł krótkim impulsem bólu. Miał być pokazem siły, nie faktyczną agresją. Pokazywał jej, gdzie ma swoje miejsce, niczym samiec alfa miejsce w stadzie.
– Odkąd twój pożal się boże, mąż uciekł z pieniędzmi, należysz do mnie. Nie jesteś moim wspólnikiem, jesteś moja.
– Przepraszam – wyjąkała.
– Wstań.
Eliza uniosła się, chociaż nogi dalej jej drżały. Opanowana bizneswoman zniknęła. Odstawił krzesło na bok i podszedł do niej.
– Rozumiesz? Mogę cię zerżnąć albo zarżnąć, kiedy tylko uznam to za stosowne – warknął, odgarniając jej włosy z twarzy, po czym sięgnął dalej i owinął je wokół dłoni i pocałował kobietę. Odwzajemniła pocałunek z niespodziewaną dla siebie namiętnością i poczuciem absolutnej uległości. Gdy skończył, przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, wpatrując się w lodowaty błękit jego oczu – Jutro wieczorem przyjeżdża mój wspólnik, chciałbym, żebyś naszykowała dla nas miejsce.
– Czy mam kogoś sprowadzić? – spytała niepewnie.
– Nie, przywiozę swoje rozrywki. Zadbaj o miejsce i przygotuj się. Masz pod ręką Adama?
– Co…? Czego chcesz od niego?
– Daj spokój, pytam z ciekawości.
– Nie, pojechał gdzieś, pewnie do dziewczyny do Suwałk – odetchnęła z ulgą.
– Może i mam dość libertyńskie upodobania, ale nie przesadzajmy – uśmiechnął się szerzej. Eliza przez moment poczuła jakby napływ chłodu – To tylko interesy.
– To dobrze.
– Lepiej, by nie pokazywał się tutaj przez najbliższy dzień lub dwa. Lepiej, by pewne rzeczy go ominęło.
– Rozumiem.
– Czyżby? – zapytał, wpatrując się w oczy Elizy.
Mimo tego, że była wysoka, za szkolnych czasów grywając w zespole siatkarskim, teraz jakby skurczyła się pod naporem spojrzenia Rosjanina. Mężczyzna pogładził jej policzek i pocałował ją. Zaskoczona, zamarła bez ruchu, przyjmując pocałunek i język wdzierający się między jej wargi. Sergiej sięgnął niżej i uniósł do góry sukienkę, mocno zaciskając palce na umięśnionych udach kobiety. Z lekkością uniósł ją do góry i posadził na biurku. Podniósł sukienkę wyżej, po czym wsunął palce pod materiał granatowych majtek i szarpnięciem ściągnął je z niej. Rozszerzył jej uda na boki i umościł się wygodnie między nimi. Eliza oparła się o biurko i zmrużyła oczy, gdy pochylił się bliżej i zatopił usta w jej zaróżowionych wargach, pieścił ją przez moment językiem, zasysając i liżąc łechtaczkę. Cała jej róża była teraz przed nim i mógł z niej w pełni korzystać. Z każdym kółkiem wykonywanym na jej wzgórku za pomocą języka, z każdym dotykiem palców na wargach sromu, wydobywał z niej ciche jęki. Niczym doświadczony jazzman, trzymający w dłoni dobrze znany saksofon, bawił się i grał. Kobieta odchyliła się w tył i wbiła palce w krawędź biurka. Zatopił głębiej język i rozciągał jej kobiecość, spijając soki, które spłynęły mu po brodzie. Wdychał zapach jej łona i rozkoszował się miękkością jej ciała.
Ktoś zastukał do drzwi. Poirytowany podszedł do nich, ocierając brodę wierzchem dłoni. Drzwi się uchyliła i pokazała się w nich twarz ochroniarza. Ten spojrzał tylko na biurko i rozpostartą na nim kobietę i bez najmniejszego zająknięcia zaczął coś tłumaczyć szefowi. Ten tylko skinął głową, po czym Igor zamknął drzwi z głośnym trzaskiem. Nie śmiała drgnąć, także teraz siedziała z rozpartymi udami, a jedynie opadła sukienka zasłaniała jej cnotę. Czuła, że się czerwieni.
Usiadł wygodnie w fotelu i sięgnął po szklankę whisky, po czym upił dłuższy łyk i spojrzał na kobietę. Ta ostrożnie uniosła sukienkę, ukazując się w całej okazałości. Srom błyszczał i lepił się od soków, teraz przybierając barwę ciemnego różu.
– Nie teraz – rzucił nerwowo. Wyczuwając okazję Eliza zsunęła się z biurka i przyklękła przed mężczyzną. Przygryzła wargę i sięgnęła palcami do rozporka mężczyzny – Może i zasłużyłaś na te 5% – szepnął, głaszcząc jej policzek, gdy objęła ustami czubek penisa.
Igor wyszedł spokojnym krokiem przed pałacyk, skromnie nazywany „Gospodarstwem pod Dębami”. Chociaż nigdy nie wspominał o tym, lubił to miejsce i gdyby nie wiedział o nim tyle, pewnie kiedyś zabrałby tu swoją rodzinę na urlop. Widok szefa i tej Polki nie zdziwił go zbytnio, zawsze łączyła ich pewna zażyłość i nie mógł zaprzeczyć, że Eliza była atrakcyjna. Dostatecznie jednak często musiał dostarczać wiadomości, gdy szef był zajęty jakąś panną, że jej widok nie był niczym szczególnie nowym. Czasem żartował z kolegami, że przez pracę u Sergieja widział tyle cip, że mógłby zostać ginekologiem. Wiedząc, że przez kolejne kilka minut nie będzie zbyt potrzebny, skręcił w stronę niskich zabudowań, gdzie znajdowały się stajnie. Był upalny dzień i szybko znalazł miejsce w cieniu pod jedną z wiat i wyjął z kieszeni telefon.
– Cześć Lilka – powiedział, po czym umilkł nagle – Wybacz, że się nie odzywałem. Wiesz, że teraz jest dużo pracy.
Słuchał przez moment narzekania żony, co było co najmniej powtarzalne. Zawsze narzekała, że zbyt długo pracował. Zawsze przez narzekanie przebijał się przyjemny cień zmartwienia, jaki zostawia tylko osoba, która tęskni za tobą i czeka na twój powrót. Nie mógł na to nic poradzić, ale ta świadomość dawało mu poczucie stabilności. Ostatnio dotarło do niego, że gdyby przestała się martwić i tak po prostu zaakceptowała jego długie wyjazdy, wtedy on miałby powód do zmartwień.
– Wiesz, że nie mogę nic powiedzieć, ale za parę dni się uspokoi i przyjadę. – Miał nadzieję, że zrozumie. – Jak Saszka, byłaś z nim u doktora?
Kiwał głową, chociaż nikt nie mógł tego widzieć. Zdenerwowany zaczął przygryzać paznokieć u kciuka, a na czole wystąpiła kilka zmarszczek.
– Będzie dobrze. Zaufaj mi, a jak leki?
Uśmiechnął się leciutko
– Mówiłem, że podziała. Będzie lepiej, zobaczysz. Może nawet obędzie się bez tej operacji. Wiem, że chciałabyś, bym był z wami, ale zrozum, robię to dla was. Dobrze, spytam szefa o wolne.
Kiwnął odruchowo głową i roztarł palce
– Ja was też. Uważaj na siebie słonko.
Wyłączył telefon i wsunął go do marynarki. Nie powinien go mieć przy sobie, ale tym razem złamał zasady. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Rozejrzał się, czy nikt go nie widział. Wtedy usłyszał głośne uderzenia, rozlegające się zza szopy. Wyszedł z przyjemnego cienia i skierował się w tamtą stronę. Za kępą krzewów dostrzegł ogromnego mężczyznę z wielkim młotem. Nigdy nie widział nikogo podobnego. Łysy wielkolud z łatwością podrzucał w rękach ogromny młot, unosił go nad głowę i zręcznie opuszczał na wbijany w ziemię drewniany słup. Uderzenie za uderzeniem, bez zmęczenia, a jedynie z czystą determinacją i spokojem ducha. Przez moment Igor zastanawiał się, czy mężczyzna go nie słyszał. Podszedł spokojnie do niego i wyciągnął z kieszeni nieco podniszczoną paczkę papierosów.
– Cześć – przywitał się po polsku. Mówił słabo, ale jeszcze trochę pamiętał, to co kiedyś uczyła go babcia. Teraz był oficjalnie dzieckiem repatrianta i miał paszport pozwalający na wygodny przejazd między Rosja i Polską.
Nieznajomy olbrzym uniósł wzrok i otarł z szerokiego czoła krople potu. Skinął głową i dalej w milczeniu kontynuował monotonną pracę, wbijając słup.
– Jak ci na imię? – spytał, ale nieznajomy tylko wzruszył ramionami, jakby odganiał natrętną muchę – Jak ci na imię, pytam. – powtórzył – Skąd takich wielkoludów biorą.
Kolejne wzruszenie potężnych ramion, pod którymi naprężały się ogromne sploty mięśni.
– On nie mówi – usłyszał nagle zza pleców. Stał tam starszy mężczyzna ze szpadlem, patrzył to na Igora to na olbrzyma.
– Nie mówi?
– Od dziecka. To Dawid.
– Chyba bardziej goliat – rzucił zaciekawiony Igor.
– Hehe, no prawda. Jestem Zenek – uścisnęli sobie dłonie. Wtedy Zenek klepnął olbrzyma w ramię i po chwili Dawid też uścisnął dłoń Igora, chociaż ten obawiał się tego nieco. Jednak Dawid okazał się mieć dość wyczucia i Igor z lekką ulgą, otarł dłoń o bok marynarki.
– Kawał chłopa.
– A no. Urosło mu się. Pan jest rusek co?
– Ta.
– Dobrze pan mówi po polsku.
– Moja babka była polką.
– Pogratulować nauczycielki.
– Dzięki. Co tu robicie?
– Teraz? Wkopujemy słupy pod fundamenty. Szefowa chce mieć tu tor przeszkód.
– Dla koni?
– Ta, uwzięła się. Tu mało kto jeździ – Igor skinął głową.
– Zapalicie?
– Nie odmówię – Zenek podziękował, wyciągając papierosa ze zmiętej paczki.
– A on?
– Dawid nie pali. Wiesz no, on jest trochę jak dziecko czasami.
– Rozumiem. Masz – Rosjanin podał robotnikowi zapalniczkę, po chwili sam też odpalił swojego papierosa. Wrzucając potem zapalniczkę do kieszeni, musnął palcami leżący tam telefon.
Pod dworek podjechał srebrny bus z polską rejestracją. Po chwili ze środka wysiadły dwie dziewczyny średniego wzrostu i grubawy kierowca. Po chwili kierowca skierował się do recepcji. Jedna z nich, nieco wyższa miała długie kruczoczarne włosy splecione w gruby warkocz kończący się kilkanaście centymetrów nad linią pasa. Szła niepewnie, gdy jej białe kozaki zapadały się w wysypane na podjeździe kamyczki. Ciągnęła ze sobą metalową walizkę, nerwowo poprawiając króciutką spódniczkę. Jej koleżanka miała ciemne blond włosy, w klapkach, szortach i zielonej bluzce na ramiączkach wyglądała na typową turystkę. Czerwona walizka lekko stukała na kamyczkach.
Ostatnia wysiadła dziewczyna w długich prostych spodniach w kolorze grafitu. Biała bluzka okrywała wypukłość jej piersi, ale platynowe włosy splecione w kucyk. Szła w czarnych płaskich butach, niosąc przy boku sportową torbę.
Cała czwórka weszła do recepcji, gdzie czekała na nich pulchna recepcjonistka z kluczykami. Uśmiechnęła się przyjaźnie, widząc grupkę i wytłumaczyła kierowcy, jak mają dotrzeć do pokojów. Przez moment obserwowała kobietę w kozakach, myśląc, że nigdy nie ubrałaby takiej krótkiej spódniczki.
Noc
Na drewnianej posadzce dało się słyszeć postukiwanie obcasów i szelest poprawianego materiału. Z każdym przejściem obok lustra przez główną salą dworku, Eliza zerkała w odbicie, za każdym razem wyszukując kolejny, nie pasujący do całości detal. Nawet jeśli tym detalem był niesforny kosmyk lub włos, który śmiał wypaść i teraz kłuł w oczy niby srebrna nić. Dzisiejszy wieczór był dla niej nowym doświadczeniem. Siergiej najczęściej przyjeżdżał sam, na dzień, czasem połączony z wieczorną kolacją i zazwyczaj cichym śniadaniem. Chociaż z początku wypierała to, to dopiero widok szarego minibusa i nowych gości „Pod Dębami” uświadomił jej, o jakich rozrywkach napomknął wczoraj Rosjanin.
Poznała 2 z nich podczas porannej przejażdżki, na którą wymknęła się z łóżka. Przez chwilę zatrzymała się na polance, obserwując z wysokości końskiego siodła, jak panie opalały się na plażowych ręcznikach. Nieduże kupki ubrań leżały złożone tuż obok ich głów. Jedna z nich słysząc Elizę, obróciła się na plecy i usiadła, uważnie przyglądając się właścicielce i jej karej klaczy. Wstała i na boso zbliżyła się do konia. Na moment dostrzegła coś w oczach właścicielki i uśmiechnęła się szeroko, zerkając na ubranie pozostawione za sobą.
– Tu i tak nikogo nie ma poza nami, prawda? – zapytała i udając zawstydzenie, przysłoniła piersi dłonią.
– Tylko kilku robotników – odpowiedziała Eliza.
– Niech mają coś od życia – roześmiała się – Marta.
– Eliza.
– Jesteś piękny – wyszeptała, głaszcząc konia po pysku.
– To ona.
– Pardon – rzuciła z uśmiechem. Przeczesała końską grzywę palcami.
– Jeździłaś kiedyś?
– Nigdy, ale pamiętam, że kiedyś bardzo chciałam.
– Już nie chcesz?
– Może kiedyś – odpowiedziała.
– Piękna – rzuciła od niechcenia druga dziewczyna. Kosa ciemnych włosów opadła jej na ramiona, z lekka przysłaniając drobne, niemal czarne sutki. Eliza przełknęła ślinę, nerwowo zaciskając palce na wodzach.
– Dzięki.
– Zapewne spotkamy się wieczorem – Marta odpowiedziała tajemniczo – przynajmniej tak słyszałam.
– Pewnie tak.
Blondynka obróciła się na pięcie i swobodnie ruszyła w stronę ręcznika.
Ostatnią z „atrakcji” dostrzegła, wracając z przejażdżki. Młoda kobieta ułożyła się wygodnie w bujanym fotelu stojącym na tarasie z twarzą zakrytą kapeluszem. Przez moment myślała, czy nie podejść do niej i spróbować dowiedzieć się czegoś o zbliżającym się spotkaniu Siergieja i tajemniczego gościa, jednakże zrezygnowała.
Zeszła do głównej sali, gdzie dwóch mężczyzn wygodnie rozsiadło się w szerokich fotelach. Ważyła w dłoniach karafkę wypełnioną whisky.
– Witaj Elizo, poznaj pana Tomasza – Siergiej z uśmiechem wskazał siedzącego obok lekko pulchnego, gładko ogolonego mężczyznę. Tomasz wstał i ujął twoją dłoń w swoje palce i złożył delikatny pocałunek na wierzchu twojej dłoni.
– Miło mi poznać, Tomek.
– Mi również – odpowiadasz – Przyniosłam whisky.
– To dobrze. Nalejesz nam i sobie?
Kobieta ustawiła karafkę na drewnianym stoliku przed mężczyznami, po czym wrzuciła kilka kostek lodu do szklanek stojących obok. Zacisnęła zęby, czując, że jej palce drżą z niepokoju. Dolała whisky, po czym chwyciła szklankę kierując się ku sofie.
– Usiądź obok mnie – Siergiej rzucił i wskazał na szerokie oparcie fotela. Rosjanin delikatnie musnął jej nogę, jakby chwaląc za posłuszeństwo.
– Co to za sprawy zmusiły mnie do przyjechania na ten uroczy koniec świata? – Tomek uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki w pucołowatych policzkach.
– Jest uroczy, poza tym musimy podyskutować. Możesz czasem ruszyć tyłek z tej swojej Warszawy.
– Przy damie?
– Tomek, dam będzie więcej. Jakoś nigdy nie przeszkadzało ci to w dialogu – akcent Siergieja pojawiał się momentami.
– Trzymam za słowo. Jestem ciekaw twoich pomysłów. Czego ci trzeba?
– Większych ilości to na start.
– Wiesz, mamy ograniczoną produkcję i sam przerzut jest trudny.
– Nie będzie to twoim zmartwieniem. Jedna czwarta dla Warszawy – rzucił, upijając łyk whisky – a reszta do Sankt Petersburga.
– Dalej używasz tej starej metody?
– W tuszach? Przestań, zwłaszcza odkąd nasi wprowadzili ten zakaz dla mięsa.
– Co proponujesz?
– To kolejny powód, dla którego chciałem, byś tu przyjechał. Dostarczysz przesyłkę tutaj, a potem w innym środku transportu Zorza pojedzie do mnie.
– Innym? Zdradzisz coś więcej? Wolałbym, by towar nie wpadł w oczy celnikom.
– Mamy sposób. Mamy tutaj wsparcie, które zapewni nam spokojny przejazd.
– Wsparcie? No ładnie. Musi być taniej niż u nas.
– Zdecydowanie – Siergieja, jakby od niechcenia podsunął sukienkę Elizy do góry, ukazując światu skraj podwiązki – Gustownie? Wybierasz się na studniówkę? – rzucił.
– Pasowały do reszty – kobieta z lekkim rumieńcem odpowiedziała. Upiła łyk alkoholu i usiadła wygodniej na oparciu.
– Nie wątpię. Mamy dobrego weterynarza, a i przy okazji policja się nie będzie uprzykrzać.
– Nieźle. Weterynarz?
– Ha. No wiesz, koni nie prześwietlają.
– Chcesz kroić konie? – Tomasz rzucił z wyraźnym zgorszeniem. Eliza przebiegł dreszcz i spojrzała na Siergieja.
– Nie, skąd. Po co kroić. Metoda stara jak świat i znana, w każdym więzieniu. Koniom nic nie będzie, chociaż nie sądzę, by im się spodobało.
– Trochę brudna zabawa.
– Obiecuję, że nie powiem moim klientom, gdzie był ich towar w transporcie.
– Lepiej nie.
– Ile potrzebujesz i na kiedy?
– Na teraz i najlepiej cztery albo pięć razy tyle, co ostatnio.
– Nie będzie tanio.
– Nie pytam, by było tanio. Dasz radę?
– Z trudem, ale nie na teraz. Daj mi kilka dni. Jak się sprawdziła Zorza?
– Mam długą kolejkę chętnych. Dolejesz jeszcze? – spytał Elizy. Kobieta wstała i zbliżyła się do stolika, biorąc w dłonie karafkę i uzupełniając brązowy alkohol i lód w szklankach. Siergiej wyłowił kostkę lodu z kubka i przesunął szklistą bryłką po jej nodze. Czarna sukienka powędrowała do góry, gdy mokry i zimny kształt sunął po wnętrzu uda – Chciałem sprawdzić, czy masz też drugą – rzucił bezczelnie – Prawda, że ładna.
– Całkiem – rzucił Tomek z drapieżnym uśmiechem, śledząc krzywiznę ud kobiety – Mówiłeś coś o innych atrakcjach.
– Jasne – Siergiej zaklaskał i drzwi za plecami mężczyzn uchyliły się. Po chwili po szerokim łuku wkroczyły dwie kobiety w aksamitnych granatowych szlafrokach przewiązanych czerwonymi szarfami. Bezgłośnie sunąc na boso po dywanie, stanęły przed stolikiem. Eliza wróciła na swoje miejsce i obserwowała pokaz z zapartym tchem – Którą masz ochotę najpierw rozpakować?
– Brunetka jest śliczna. Jak ci na imię?
– Weronika.
– Pięknie. Podejdź – brunetka zbliżyła się i stanęła między jego rozszerzonymi nogami. Tomek ostrożnie rozwiązał szarfę, a szlafrok rozsunął się na boki. Rozszerzył go dłońmi, cmokając z zadowolenia na zastany widok. Po chwili szlafrok opadł do jej stóp, odsłaniając nagie uda okryte białymi pończochami. Na brzuchu brunetki namalowano czerwone maki. – Doskonałe kwiatuszki – pochylił się, składając pocałunek między drobnym pieprzykiem, a niemal czarną aureolą piersi. Wziął głębszy wdech starając się wyczuć woń jej skóry, sunąc nosem po krzywiźnie ciała.
– Elizo, zrobisz mi tę przyjemność i rozpakujesz drugi prezent – Eliza zdenerwowana wstała z fotela i zbliżyła się do lekko uśmiechniętej blondynki. Rozplotła materiał i po chwili zsunęła z ramion blondynki szlafrok. Na brzuchu blondynki namalowany jakieś żółte kwiaty. Ich krawędź kończyła się tuż poniżej ciężkich piersi kobiety – Skosztujesz? – zapytał.
Eliza pochyliła się i wzięła szeroki sutek w usta i zaczęła delikatnie go lizać i zasysać.
– I jak?
– Smaczna – odpowiedziała, wracając na fotel. Blondynka podeszła do Siergieja. Ten przyciągnął ją i wziął w usta drugą pierś. Kobieta jęknęła cicho, gdy przygryzł sterczący sutek.
– Siergiej, nie chciałbym być niewdzięczny, ale dalej jesteś do przodu o jedną dziewczynę.
Gdy Tomasz to mówił, do pokoju, bezszelestnie weszła trzecia atrakcja. W odróżnieniu od poprzedniczek miała na sobie cienki, biały szlafrok. Zbliżyła się do mężczyzny, który zareagował na nią, szerokim uśmiechem. Gdy szlafrok opadł ze znajomym szelestem, oczom wszystkich ukazały się jedwabne figi i nieduże, mocno sterczące piersi. Mężczyzna musnął po krawędzi fig, a następnie wstał, przypatrując się z bliska kobiecie. Coś wzbudziło w nim ciekawość i niezwykłe ożywienie, gdyż teraz z wyraźną ekscytacją wodził palcami po szyi dziewczyny, jakby szukając dowodów na coś.
– Od dawna jesteś na terapii? – spytał cicho. Eliza zaskoczona przypatrywała się parze.
– Od trzech lat – padła odpowiedź.
– Po czy przed zabiegiem?
– Przed – odpowiedziała prostytutka z uśmiechem niewiniątka.
– Siergiej, nigdy nie przestajesz zaskakiwać.
– Wiem, że lubisz takie niespodzianki.
– A myślałem, że wy Ruski jesteście, hmm.
– Nie jesteśmy. Mnie to nie kręci, ale wielu moich klientów tak. Szkoda zostawiać nisze, prawda.
– Rzeczywiście. Piękna robota chirurga. Chcę to zobaczyć – rzucił do ostatniej dziewczyn i usiadł na fotelu.
Kobieta podeszła bliżej, a Tomasz drżącymi palcami zsunął figi w dół.
Eliza nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Dopiero teraz zrozumiała wymianę zdać. Między udami „kobiety” zwisał penis. Nie potrafiła zrozumieć, w jaki sposób mogła wyglądać i brzmieć tak kobieco. Po chwili dotarło do niej, że gdyby tylko przeszła operację, to nigdy nie zdałaby sobie sprawy, że ten człowiek kiedyś był mężczyzną. Pucołowaty warszawiak ujął członek i przez moment przyglądał się delikatnej kępce włosów nad nim. Obrócił swój prezent wokół i masował jej pośladek, drugą dłonią wodząc po płaskim brzuchu.
– Nie chciałaś się zoperować? – spytał.
– Tak mam więcej klientów – odpowiedziała szczerze.
– Jak ci na imię?
– Aniela – klepnął w pośladek dziewczynę.
– Masz gust.
– Wiedziałem, że ci się spodoba. Została ostatnia atrakcja – wymownie spojrzał na Elizę.
Kobieta, wyraźnie zawstydzona stanęła przed mężczyznami. Prostytutki siedziały, to na oparciach foteli, to na kolanach mężczyzn. Obróciła się zawstydzona i drżącymi palcami rozwiązała pas opinający jej czarną sukienkę. Po chwili zsunęła ramiączka i cała sukienka z szelestem opadła na ziemię odsłaniając dwie czerwone podwiązki. Po chwili Eliza zbliżyła się do Siergieja, a ten odciągnął na bok proste czarne majtki i zsunął je w dół, odsłaniając pasek delikatnych włosków.
– Może dziewczyny niech się pobawią same, mamy jeszcze do omówienia kilka kwestii.
– Masz rację. Weronika, przyłączysz się do pani Elizy.
– Dobrze, proszę pana. – Brunetka podeszła do zawstydzonej kobiety. Delikatnie poprowadziła ją i pomogła ułożyć się na miękkim dywanie.
Pierwsze pocałunki były bardzo delikatne. Długowłosa prostytutka przysunęła się do gospodyni i wyszeptała „spodoba ci się”. Palce dziewczyny zniknęły między jej udami i teraz masowała wzgórek i łechtaczkę blondynki. Kolejne pocałunki były mocniejsze. Eliza zmrużyła oczy, gdy tamta zaczęła zsuwać się niżej, a gdy dotarła do wzgórka, jęknęła głośno. Lekko uniosła się na przedramionach i spojrzała na obu mężczyzn. Rozmawiali i komentowali całą zabawę. Tuż obok na podłodze ułożyły się obie blond atrakcje.
Kobieta, która przedstawiła się, jako Marta spoglądała w oczy Elizy. Eliza spojrzała w dół. Z lewej czarnowłosa głowa Weroniki między jej udami, z prawej platynowa głowa Anieli zajętej kobiecością Marty.
– Jęcz, oni to lubią – wyszeptała z lekkim uśmiechem Marta. Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła jęczeć głośno. Eliza po chwili też się przełamała. Chociaż było to dla niej dziwne uczucie, podobało jej się. Po chwili Weronika oderwała się i usiadła okrakiem na brzuchu gospodyni. Po czym zaczęła ocierać się mokrą kobiecością, zostawiając na piersi Elizy śliski, lepki ślad.
Mężczyźni podeszli do nich i ściągnęli na bok Weronikę i Martę. Po chwili obie pary leżały z boku zajęte pieszczotami, pokrywając penisy mężczyzn śliną, dając im bez wytchnienia rozkosz, która rozpływała się na twarzach. Po chwili brunetka pchnęła Siergieja na podłogę i dosiadła go, jęcząc głośno. Marta ułożyła się na brzuchu i uniosła pośladki w górę, po czym jęknęła głośno, gdy Tomasz wypełnił ją mocnym pchnięciem.
Eliza leżała z boku wpatrzona. Robiła w życiu różne szalone rzeczy, ale nigdy nie brała udziału w orgietce. Gdy myślała o tym, Aniela usiadła z boku delikatnie głaszcząc jej plecy.
– Nie bój się – wyszeptała, widząc poddenerwowanie towarzyszki – Chłopcy są zajęci i chwilę im to zajmie. Odpocznij sobie.
– Dzięki.
– Chcesz mnie dotknąć? – spytała – Widzę twój wzrok.
Eliza położyła palce na penisie tamtej i zaczęła go masować. Nie był duży i lekko drżał, wiotczejąc gdy tylko kończyła go masować.
– To przez hormony. Nie staje mi. Muszę łykać viagrę, jak stary facet.
– Widzę – uśmiechnęła się, po czym przesunęła dłonie na sterczące piersi. Jej wzrok utknął na szarych oczach partnerki. Na chwilę oderwała wzrok, słysząc głośne jęki obu kobiet. Czarne rozrzucone włosy unosiły się i opadały, ciemne sutki przykuwały wzrok. Po chwili Eliza poczuła na sobie dotyk Anieli.
– Zazdroszczę ci. Chciałabym być taka – wyszeptała jej cicho do ucha.
– Niedługo będziesz – zapewniła Eliza. Wtedy Aniela wsunęła dłoń między jej uda, jakby badała kształt i rozmiar jej róży. Zbliżyła się i wdychała zapach jej włosów.
Eliza dalej patrzyła na ruchy Weroniki. Siergiej, gdzieś wyszedł i kobieta dołączyła się do Tomasza. Po chwili leżały z Martą w klasycznej pozycji, głowy dziewcząt między ich udami. Tomasz podszedł do leżącej na górze Weroniki i wszedł w nią od tyłu, we wtórze jęków obu kobiet. Marta chyba jęczała, bo ją przygniótł, albo z przyzwyczajenia. Siergiej wrócił, jego członek był długi, zwiotczały. Eliza dostrzegała jego oczy, ruchy. Zdawał się pobudzony bardziej niż zwykle. Podszedł do gospodyni i podciągnął ją za włosy do góry. Po chwili Eliza wzięła jego członek w usta i zaczęła pomagać mu wrócić do formy. Słyszała tylko Anielę, która wstała tuż obok. Oderwała się od pieszczot i wodziła wzrokiem za transwestytką, dalej masując Siergieja dłońmi. Po chwili Siergiej usiadł i Eliza wsparta o jego barki usiadła na nim. Unosił ją do góry z lekkim wysiłkiem i dopiero po chwili ona przejęła inicjatywę. Jęczała teraz naprawdę. Czując, jak jego szeroki członek wypełnia ją i trafia w idealny sposób, jak ociera się o jej wargi sromowe. Rozchyliła powieki i patrzyła, jak Tomasz schodzi ze splecionych prostytutek i prowadzi Anielę na fotel. Pchnął ją na niego i przycisnął jej twarz do skórzanego oparcia, po czym wszedł mocno od tyłu. Po chwili głośne klapsy opadły na pośladki dziewczyny przerywane tylko jej krzykami. Dojrzała kobieta spojrzała w dół. Siergiej z błogim wyrazem twarzy pozwalał jej na wszystko. Eliza uwolniła jego penisa, pozwalając by strużka spermy wypłynęła z jej pochwy, kapiąc na jego brzuch. Pochyliła się i pocałowała mężczyznę. Po chwili przytuliła się do niego, korzystając z chwili spokoju.
Gdy ruszyli trójkami do pokoi. Pod prysznicem Rosjanin, upojony alkoholem, seksem i nie wiedzieć, czym jeszcze nakazał Marcie i Elizie, by umyły się wzajemnie, a potem jego samego. Na koniec obie uklęknęły w ciasnej łazience, biorąc go na zmianę do ust. Gdy wyszli ku małżeńskiemu łożu, kazał obu kobietom ułożył się na łóżku. Leżąc na brzuchach, z pośladkami uniesionymi w górę spoglądały na siebie nawzajem.
Potem głośny jęk bólu wyrwał się z gardła Elizy, gdy pejcz uderzył w jej wypięte pośladki. Potem dołączył krzyk Marty.
– Zagram na was. Śpiewajcie – rzucił w pijackim widzie i powtórzył. Kolejne uderzenia, nieregularnie padały na ich ciała. Gdy Marta przestała jęczeć odciągnął jej głowę za włosy i zbliżył się do niej.
– Dlaczego nie grasz?
– Ja…
– Dlaczego nie grasz? – spytał ponownie i uderzył dłonią między pośladki kobiety. Z jej gardła wydarł się krzyk i na moment ścisnęła uda – Jednak potrafisz. A ty? – Eliza napięła mięśnie, gdy pejcz ze świstem opadł na jej uda i smagnął wnętrze ud. Krzyknęła, wyginając się w łuk. – Potrafisz ładne śpiewać. Marne z was instrumenty – skomentował i ruszył do łazienki.
– Kiedy on się zmęczy – rzuciła niechętnie Marta – Pomożesz mi?
– W czym?
– Trochę go zmęczyć? Cały tyłek mnie boli.
– Jasne. Co mam robić?
– Usiądź mu na twarzy – rzuciła.
Gdy Siergiej wrócił, obie kobiety poprowadził go chwiejnym krokiem na łóżko. Marta dosiadła go okrakiem i po chwili, w rytm westchnień gangstera, ujeżdżała go rytmicznie wznosząc się i opadając. Eliza rozszerzyła uda i usiadła, tak by twarz mężczyzny były między jej udami i opadła niżej. Jego usta znalazły się na wejściu do jej pochwy. Po chwili czuła na sobie jego język, ja świdruje ją. Przerywał momentami, gdy podniecenie wywołane ujeżdżaniem było zbyt duże. Marta uśmiechnęła się szeroko, drapiąc brzuch mężczyzny paznokciami, na co zareagował wierzgając mocno i wbijając się język głębiej między wargi Elizy. Po chwili pchnęła Elizę, a ta usiadła chowając twarz mężczyzny między udami, aż poczuła jego język przed wejściem do jej odbytu. Odchyliła się mocniej i poczuła, jak jego język penetruje jej zakazane wejście. Dojrzała kobieta pogłaskała jego pierś, wsuwając palce między ciemne włosy i przesunęła ostrymi paznokciami po jego piersi. Gangster szarpnął się wbijając palce w jej uda. Uniosła się nieznacznie, ale po chwili opadła w dół, gdy tylko zaczerpnął głębszy oddech. Nieświadomy kontynuował pieszczotę, a lekki dreszcz przebiegł jej po plecach.
Uśmiechnęła się na widok lekko zaskoczonej Marty.
– Zasłużył sobie – wyszeptała i ponownie podrapała go, zostawiając czerwone ślady. Eliza uniosła pośladki do góry, dając mu odetchnąć i po chwili opadła z pełną premedytacją na usta mężczyzny.