Delegacja - Powrót do domu (I)

27 marca 2022

Opowiadanie z serii:
Delegacja

Szacowany czas lektury: 7 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Kontynuacja opowiadania "Delegacja"

Cały dzień unikałaś mnie… Uciekałaś nawet od mojego wzroku… W przerwach szkolenia ciągle z kimś stałaś i rozmawiałaś. Aby nawet przez moment nie zrobić okazji bym do Ciebie podszedł. Dopiero przy obiedzie udało mi się złapać Cię na chwilkę…

- Dlaczego mnie unikasz? Musimy pogadać…

- Nie musimy – burknęłaś tylko.

- To co nie wracasz ze mną?

- Wracam… Niestety…

- Dlaczego niestety? Musimy pogadać…

- Nic nie musimy – odparłaś i odeszłaś.

 

Po skończonych zajęciach, czekałaś na mnie przed budynkiem. Ruszyliśmy z ośrodka w milczeniu. W ogóle prawie się nie odzywałaś… Ale ja w głowie miałem już gotowy plan powrotu do domu… Zjechałem do pierwszego napotkanego większego lasu…

- Co już będziesz sikał? – spytałaś z pretensją w głosie – Nie trzeba było tego zrobić przed wyjazdem?

- Nie, musimy pogadać…

- Już ci mówiłam… Nie mamy o czym…

- Mylisz się… Jest o czym… – uśmiechnąłem się, a Ty spojrzałaś na mnie zdziwiona i lekko przestraszona. Minęła Ci ta dotychczasowa pewność w głosie. Znalazłaś się ze mną sam na sam, w głuchym, pustym lesie…

- Pozostały do wyjaśnienia dwie kwestie… – przerwałem, a Ty patrzyłaś na mnie jakbyś czekała na wyrok…

- Po pierwsze – powiedziałem – Miałaś rozliczyć się ze mną za paliwo… – odetchnęłaś z ulgą i sięgnęłaś po torebkę. Złapałem Cię za rękę. – Nie chodzi mi o pieniądze…

- A o co?! – znów spojrzałaś na mnie ze strachem.

- Nie domyślasz się?

- Zapomnij o tym! Wszystko tylko nie to! Wszystko mnie boli. Nie wiem co ze mną robiłeś, że tak mnie boli… A zresztą dziś już jestem trzeźwa… Drugi raz tego błędu nie popełnię… Kurs się skończył… Wracam do męża… Nie mam zamiaru go zdradzać… – mówiłaś szybko i chaotycznie.

- Kurs się skończy jak będziemy na miejscu… To, że dziś jesteś trzeźwa to i lepiej… Inaczej to będzie dziś smakowało…

- Nic nie będzie! – przerwałaś mi – Jedziemy!

- Nie, nie pojedziemy dopóki…

- Już ci powiedziałam, że nic nie będzie! Wszystko mnie boli! – przerwałaś mi.

- No to ten argument rozumiem… Jeżeli to dlatego to znam na to sposób…

- Na co?

- Na to, by ukoić Twój ból… – spojrzałaś na mnie jakimś dziwnym wzrokiem… Nie wiedziałem co on oznaczał. Położyłem rękę na Twoim udzie… Zacisnęłaś je… Byłaś w tych samych spodniach co wczoraj, a więc znów podkreślały piękno Twych nóg, pośladków… A teraz zauważyłem, że i podbrzusza…

- Przestań… – powiedziałaś cicho – Przecież ja wracam do męża…

- Wiem, wiem… I nigdy go nie zdradziłaś… Ale to już nieaktualne… Mało tego! Prosiłaś mnie żebym Cię ostro przeleciał… Obiecałaś, że jak to zrobię, to wyliżesz mi pałkę… A Ty po prostu po wszystkim zasnęłaś!

Spuściłaś głowę… Uciekłaś wzrokiem na bok… Ale zauważyłem, że targają Tobą mieszane uczucia… Zaczerwieniłaś się… Twoje ciało leciutko zadrżało… Rozluźniłaś uda…

- Nie… To niemożliwe… – wyszeptałaś – Ja nigdy bym czegoś takiego nie powiedziała…

- Możliwe, możliwe… Byłaś niczym drapieżna seksowna kotka… Dziki wamp… Pełna żądzy i pożądania… Niezaspokojona… Zanim Cię ostro zerżnąłem, zresztą tak jak chciałaś, zrobiłaś mi takiego loda, że szok…. Było niesamowicie… Cudownie… Długo nie zapomnę tej nocy…

- To nie możliwe! – spojrzałaś mi w oczy. W Twoim wzroku nie było już tej pewności co przed chwilą… Czerwieniłaś się już wyraźnie… Wydawało mi się, że Twoje ciało znów zadrżało… A może tylko poprawiłaś się na siedzeniu… Moja ręka od razu wykorzystała ten moment i przesunęła się na Twoje krocze… Znów zacisnęłaś nogi…

- Jest już tak wilgotna jak wczoraj?

- Jest! – i zabrałaś mi ją z krocza – Ale wszystko mnie boli… Odpuść sobie…

- Posłuchaj, ja wiem jak ukoić Ci ten ból… – spojrzałaś na mnie zdziwiona – Zresztą, gdy tak nago leżałaś jak wróciłem spod prysznica… Jak tak spałaś jak dziecko… Zapragnąłem Cię polizać… Chciałem pieścić Twoją szparkę językiem…

Twoje nogi zacisnęły się i rozluźniły… I znowu! Wykonałaś dwa wyraźne skurcze udami! Znów położyłem rękę na Twoim udzie… Powoli przesunąłem ją ku górze… Rozchyliłaś lekko nogi…

- Chcę Ci to teraz zrobić… – wyszeptałem Ci do ucha. Zadrżałaś. Otarłaś się o mnie włosami – Będę Cię pieścił językiem… Ból minie… Znów będzie Ci dobrze… Zobaczysz jakie to przyjemne… Zobaczysz, że potrafię sprawić językiem byś odleciała… Znów Twoim ciałem będą targać dreszcze rozkoszy… – całowałem Twoje włosy, ucho, szyję… Rozchyliłaś nogi trochę szerzej… Moja ręka ugniatała Twoje podbrzusze… Odszukała guzik od spodni… Rozpięła go… To samo z suwakiem… Uniosłaś się lekko na siedzeniu… To wystarczyło by dłoń wsunęła się do Twoich spodni… Zamruczałaś…

- Ale to tylko… To tylko dziś… I koniec… Koniec naszej znajomości… Już nigdy… Nigdy więcej… Obiecaj mi… – dyszałaś.

- Nigdy nie mów nigdy! – zażartowałem – Choć na tylne siedzenie…

Sam szybko przecisnąłem się między siedzeniami. Pociągnąłem Cię leciutko za rękę. Kiedy przeciskałaś się poprzez przednie siedzenia, chwyciłem za spodnie… Były tak dopasowane, że z trudem zsunęły się do pół uda… Dziś miałaś na sobie białe koronkowe majteczki… Tak jak wczorajszego wieczora stringi, tylko że białe. Ściągając Ci spodnie skierowałem swoją twarz w kierunku Twoich ud… Całowałem je, dotykałem, pieściłem… Delektowałem się słodkim zapachem wydobywającym się już z Twoje cipki… Poczułem Twoje dłonie na swojej głowie… Kierowałaś mnie ku swojej szparce… Całowałem ją przez koronkę majtek, uciskałem nosem… Ale Twoje nogi wciąż krępowały spodnie…

- Zdejmij je… – wyszeptałem.

Posłusznie, szybko się ich pozbyłaś… Od razu ściągnęłaś też swoje majtki… Kiedy byłaś tak pochylona, rękoma pokierowałem Cię do mojego krocza… Mój kutas stał już niesamowicie mocno. Czułem, że jest tak podniecony, jakbym nie miał kobiety z miesiąc… Nie wiem co to spowodowało, ale wiedziałem, że długo nie wytrzymam…

- Zrób najpierw to co mi wczoraj obiecałaś… Już przecież wiesz jak to się robi…

Rozpięłaś spodnie… Z wprawą wyjęłaś go z majtek… Właściwie to Ci sam wyskoczył… Przyglądałaś mu się przez chwilę… Polizałaś… Polizałaś jego główkę… Aż mnie przeszedł dreszcz… Objęłaś go ustami…

- Zrób to… Proszę, zrób to szybko…

Położyłem Ci ręce na głowie. Zacząłem nadawać Ci rytm. Dzisiaj pieściłaś mojego kutasa dużo lepiej… Nie wiem czy nabierałaś wprawy, czy po prostu dlatego, że byłaś trzeźwa. Twoje usta rytmicznie poruszały się na moim kutasie. Delikatnie go obejmowały i przesuwały się po nim do góry i na dół… Czasami zatrzymywałaś się i językiem pieściłaś samą główkę… Kręciłaś na niej kółeczka, muskałaś otworek na jego czubku… Delektowałaś się każdym jego ruchem, każdym drgnięciem…

- Cudownie… Nie wytrzymam… Strzelę… Zaraz dojdę… – mój oddech był coraz szybszy. Z uśmiechem popatrzyłaś mi w oczy… Złapałaś go ręką u samej nasady… Objęłaś palcami jego twardą żołądź i przesunęłaś ręką ze dwa razy… Twoje usta rozluźniły ucisk na nim i otwarte czekały na strzał… Nie musiały długo czekać! Już po chwili strzeliłem Ci do buzi gorącą spermą… Trzymałaś go mocno i kierowałaś by wytrysk trafiał wprost w Twoje usta… Łapczywie ją połykałaś… A gdy już tylko wypływała z niego, nakierowałaś go na język i połykałaś… Zlizywałaś z niego strumyczek mojego nektaru… Mój kutas cały czas drżał… Miałem taki odjazd, że całe nogi mi drżały…

- Mmmmm… Dobre… – usłyszałem – Dobrze ci było?

Miałem tak sucho w ustach, że tylko skinąłem głową. Uśmiechnąłem się do Ciebie… Pomyślałem, że jeszcze wczoraj byłaś taką skromną dziewczynką… Taką cnotką niewydymką… A dzisiaj zrobiłaś mi loda jak zawodowa kurwa…

Ale z tych moich rozmyślań wyrwał mnie Twój ruch. Oparłaś się wygodnie o siedzenie i szeroko, bardzo szeroko rozłożyłaś nogi… Pięknie prezentowała się twoja cipeczka… Pięknie wygolona… Wilgotna… Różowiutka… Z lekko rozwartymi płateczkami… Nic nie mówiąc położyłaś rękę na swojej szparce… Delikatnie ją pieściłaś, a ja patrzyłem jak zauroczony… Twoje paluszki przesuwały się po płateczkach Twojej różyczki… To znów wsuwały się do środka… Wychodziły ślizgie i lepiące od twoich soków… Pieściły Twoją wisienkę… Cudowny to był widok…

- Podoba Ci się? Podoba Ci się jak tak się bawię… – znowu przytaknąłem głową – Ale chciałeś mi ją wylizać… Teraz masz okazję… Ostatnią okazję… Zobacz jaka jest wilgotna… – i wsunęłaś mi wilgotne palce do ust… – Czeka na twój język… Wyliż ją! Przecież nie będę się sama zaspokajała! No na co czekasz!?

 

CDN

 

Ten tekst odnotował 18,622 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.12/10 (45 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (2)

+3
-1
Nadal straszna kropkoza i co gorsza, ta choroba chyba się pogłębia. Czytając, mam wrażenie, przez te kropki, że panienka jest cała w pryszczach i co chwila wyskakują jej nowe. Całe opowiadanie jest w pryszczach! A zaimki osobowe pisze się małą literą, to jednak w ogólnym obrazie całości, tylko pryszcz. Pojedynczy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Forma czasowników dość uciążliwa przy dłuższym tekście. To, że ujmujesz tylko wykonane czynności sprawia, że mamy jedynie specyficzną relację ze zdarzeń ale także, że nie wiemy nic o ich bohaterach. Czas przeszły nadaje całości tonu nieuchronnego następstwa wypadków i jak dla mnie - brzmi groteskowo. Wielokropki - nieuchronne przy zastosowanej formie - niestety podkreslają to wrażenie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.