Ilustracja: Eunice Stahl

Cichy pokój (V)

21 września 2020

Opowiadanie z serii:
Cichy pokój

Szacowany czas lektury: 42 min

To już jest koniec.

Kobieta, która wiozła mnie do swego domu, miała na imię Anastazja, i jak zdążyłem się zorientować, tylko Monika zwracała się do niej imieniem Anna. Była starsza od reszty kobiet, które poznałem tej nocy, ale równie atrakcyjna.

Być może zbliżała się do czterdziestki, tyle mogłem wyczytać z rysów jej twarzy, ale figurą dorównywała pozostałym i najbardziej przypominała mi Monikę. Wysoka, szczupłe nogi i długa szyja, na której dumnie unosiła głowę. Tylko tyle dojrzałem, gdyż nie zdjęła grubego płaszcza i zdążywszy się tylko przywitać z pozostałymi, wręcz wybiegła z domu. Monika musiała mnie wypchnąć, taki byłem skołowany sytuacją, bo mimo że zostałem jej przedstawiony i w kilku słowach przekazano mi cel jej wizyty, a byłem nim ja, nie ogarnąłem zamieszania wystarczająco szybko, by zorientować się, że mam biec za nią do auta i dać się powieść w nieznanym kierunku.

Prowadziła auto niepewnie, co chwile zerkając w lusterka, zmieniając bieg bez szczególnej potrzeby, całe szczęście, że była noc i nikt nie ucierpiał, gdy dwukrotnie przejechaliśmy na czerwonym świetle.

– Może ja powinienem prowadzić? – spytałem, gdy po raz trzeci wjechała na skrzyżowanie, nie zwracając uwagi na sygnalizację.

– Nie – powiedziała śpiesznie, chcąc zapewne ukryć zdenerwowanie.

Białe audi na angielskich numerach, z nami w środku, gnało przez środek miasta, a ja zaczynałem wierzyć, że za którymś razem skręci w ulicę i ruszy pod prąd. To było bardzo prawdopodobne. Miała piękną burzę włosów na głowie, długie fale kłębiły się, plątały ze sobą, a ostre końcówki, niczym zastygłe w lodzie gejzery, muskały gładką skórę szyi. Podwójna fala skręcona wokół siebie opadała na jej twarz i z pewnością utrudniała widoczność, lecz ona nic sobie z tego nie robiła.

Nagle, bez powodu zwolniła bardzo i zjechała w zatoczkę.

– Nie jestem pewna, czy dobrze robię – powiedziała, spuszczając głowę i kryjąc twarz w kolejnych falach włosów. Spod ostrych końcówek mogłem dostrzec pięknie zaokrąglony podbródek.

– Za tym rogiem jest mój dom, ale jeśli nie chcesz wejść ze mną do niego, to nic się nie stanie. Zrozumiem, nie pogniewam się.

– Nie zamierzam wyjść z auta ani zostać przed drzwiami – powiedziałem, czując pewność przy niej. Być może jej zdenerwowanie dodawało mi odwagi, a być może ciekawość jej ciała, choć tak bardzo oddalonego wiekiem od mojego, kusiła mnie bardzo, iż byłem gotów pójść dalej, niż tylko za próg jej domu.

– Nie… – chciała powiedzieć coś krępującego, coś wstydliwego dla niej, czułem to w tembrze jej głosu, jak łamał się przy pierwszej literze.

– Nic nie mów. To twój dom, a ja będę w nim tylko gościem i nie zrobię niczego, czego byś nie chciała – zapewniłem stanowczym tonem.

Uniosła głowę i spojrzała na mnie poprzez fale włosów. Mimo wieku miała piękną twarz, nawet bardziej niż piękną. Mimo słabego światła z ulicy mogłem stwierdzić, że była ładniejsza niż Monika, której pragnąłem najbardziej. Nie widziałem jej figury, wciąż schowanej pod płaszczem, nie umiałem ocenić biustu, bioder, talii, ale jej twarz, przyciągała moją uwagę, elektryzowała, zmuszała do wpatrywania się jak w cudowny obraz. I to właśnie robiłem. Patrzyłem na nią, jak zauroczony i podziwiałem każdy szczegół. Czoło, brwi, oczy, nos, policzki i usta. Wszystko było w niej piękne, a powiedzieć, że ładne, byłoby obrazą. Miała drobne małe usta, które kusiły mnie, ciekawiły, chciałem ich dotknąć, posmakować, przywrzeć do nich, poczuć ich delikatność, miękkość.

– Proszę mi się tak nie przyglądać – powiedziała, spuszczając wzrok. – Peszysz mnie – dodała i zaśmiała się nerwowo.

– O matko – uniosła głos i zakryła twarz dłońmi. – Co ja wyrabiam? Co ja wyrabiam?

– Zapraszasz mnie do swojego domu – odrzekłem spokojnie, choć jej pytania wcale nie były do mnie kierowane.

Dłuższą chwilę milczeliśmy. Rozumiałem, że musi to jeszcze raz przemyśleć. Ponownie zrobić rachunek, za i przeciw, zanim podejmie ostateczną decyzję. Ja nie byłem tego taki pewny, nie miałem żadnego doświadczenia, ale być może po wejściu do mieszkania kobiety, nie było już odwrotu i ona o tym wiedziała. Musiała zdecydować w tym miejscu, zaledwie przecznice wcześniej. Nie potrafiłem jej w tym pomóc i doszedłem do wniosku, że nie powinienem, więc milczałem, wpatrując się w przednią szybę i obraz za nią. Śnieg nadal prószył, ale już nie tworzył miękkiego puchu jak na mojej ulicy, lecz błyskawicznie ginął na czarnym asfalcie i dołączając do swych braci, tworzył wraz z nimi mokrą breję.

– Dobrze – powiedziała opanowanym głosem, po czym wyjechała z zatoczki i znowu nabrawszy prędkości, ostro skręciła w pierwszą boczną ulicę.

To nie był dom, choć tak go określiła, ani też mieszkanie, choć niektórzy tak by sądzili. Winda zawiozła nas na ostatnie piętro wysokiego wieżowca. By w ogóle było to możliwe, kobieta musiała użyć klucza, a dopiero potem wybrać żądane piętro. Jadąc do góry, nie zamieniliśmy ani słowa, zwiesiła głowę i zapewne wpatrując się we własne stopy, myślała nadal nad swoją decyzją. Jeśli tak było w rzeczywistości, to czasu miała niewiele, a winda z każdą sekundą pokonywała dystans dzielący nas od jej sypialni. Byłem już tego pewny. Cieszyłem się w duchu na samą myśl, że będę mógł ją zobaczyć nagą.

Oczami wyobraźni dotykałem jej ciała, piersi, bioder. Przestałem, gdy poczułem, że twardnieje w spodniach. Nie była mi potrzebna zbyt wczesna erekcja, nie musiałem się o nią martwić. Byłem przecież młody i zdrowy, a sił też mi nie brakowało. Uśmiechnąłem się ukradkiem na myśl, że za parę minut, najdalej za paręnaście, będę się kochał z dojrzałą kobietę, i to będzie mój pierwszy raz. Przejdę przez niewidzialną bramę, za którą czeka na mnie pasmo niezapomnianych nigdy nocy, i to przez bardzo długi okres mego życia. Dziewczyny, narzeczona, żona a być może i kochanka. Wydawało mi się wówczas, że czas oczekiwania i udręki samogwałtu mija bezpowrotnie, że pierwszy raz jest swoistą inicjacją, zaproszeniem do klubu wiecznego seksu, że wystarczy udowodnić jednej kobiecie, a wszystkie nagle zwrócą na mnie uwagę, zaczną patrzeć na mnie łakomie, zazdrosne o tę pierwszą.

Winda zatrzymała się na ostatnim pietrze i z cichym szumem wypuściła nas ze swego wnętrza. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak okien i idealnie białe ściany. Po lewej stronie, w głębi korytarza, były małe drzwi, raczej techniczne, a po prawej, niedaleko windy, brązowe, solidne drzwi prowadzące do jedynego na tym pietrze mieszkania.

Anastazja podeszła do nich, wyjęła klucze z torebki, i po chwili mogliśmy wejść do środka.

– Takie mieszkania widywałem dotychczas tylko w amerykańskich filmach – stwierdziłem, rozglądając się po obszernym lofcie. Całość urządzona była w jasnych kolorach, prawie zimnych, nieliczne meble wyglądały na bardzo drogie, obrazy na ścianach musiały być oryginalne, wielki telewizor wprowadzony w nisze w ścianie miał chyba ponad pięćdziesiąt cali.

– Rozgość się, proszę, ja za chwilkę do ciebie przyjdę – powiedziała i zniknęła w bocznych drzwiach. Podszedłem do wysokich okien, i dech mi zaparło. Miałem miasto u swych stóp.

– Więc w ten sposób bogaci ludzie patrzą na maluczkich – powiedziałem cicho, zdejmując marynarkę. W rogu dostrzegłem stolik na kółkach z alkoholami. Było tam wszystko, co było potrzebne, nawet kubełek z lodem, więc pomyślałem, że na dobry początek miłym akcentem będzie wypicie wspólnego bruderszaftu.

Anastazja, choć jeździła autem zarejestrowanym w Anglii, była polką i z pewnością znała ten zwyczaj. Wybrałem wyglądający na drogi alkohol, powąchałem i stwierdziłem, że najlepiej rozmieszać go z odrobiną wody i dodać po dwie kostki lodu. Uważałem przy tym, by nie wyszły mi zbyt duże porcje, starałem się, by można je było wypić na raz. Uniosłem dwie kryształowe naczynia, przyjrzałem się pod światło ich zawartości i uznawszy, że jest idealnie, poszedłem na środek pokoju, gdzie stał długi szklany stolik a przy nim, dwa razy dłuższa, lekko zaokrąglona ku niemu, sofa obita białą skórą. Usiadłem tak, by widzieć ją, gdy wyjdzie i zatopiwszy się w siedzisku, czekałem.

W mieszkaniu nie było zbyt przytulnie, wydawało mi się trochę puste, jakby niewykorzystane w pełni. Sporo przestrzeni było to zwyczajnie niezagospodarowana, ale moje odczucia mogły być mylne i nasączone dotychczasowym życiem w małych klitkach trzy na trzy. Panowała cisza, nie słychać było odgłosów miasta ani wiatru uderzającego w szyby. Nie docierał do mnie żaden dźwięk spoza pokoju i nagle pomyślałem, że moja pani zwyczajnie zwiała. Podszedłem ostrożnie do drzwi, za którymi powinna być i chwilę nasłuchiwałem. Dosłyszałem stłumiony ścianą szum wody, prysznica. Spojrzałem na klamkę, nie ukrywając przed sobą, że chciałbym sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Nacisnąłem na nią, okazały się otwarte, więc uchyliłem je do połowy. Ten pokój również był biały, pod ścianą stało szerokie łóżko wykończone u wezgłowia chromową szeroką listwą z białymi półkami po obu stronach. Jeśli była mężatką, to właśnie patrzyłem na ich małżeńskie łoże. To w nim kochała się z mężem, pieściła jego ciało a dziś..

Woda przestała lecieć, więc czym prędzej wycofałem się i usiadłem na powrót przy szklanym stoliku. Kostki lodu zaczęły powoli maleć i zaczynałem się niecierpliwić. Wiem, że na piękną kobietę trzeba w życiu poczekać, ale ja czekałem już siedemnaście lat, a te ostatnie parę minut powoli mnie zżerało. Rozejrzałem się ponownie, trochę by zabić czas, trochę by uspokoić nerwy, i dostrzegłem wieżę stereo. No proszę, jak korzystnie – pomyślałem i podszedłem do sprzętu. Nie wiedziałem jakiej muzyki słucha, ale trudno byłoby mi się pomylić, mając do dyspozycji jej kolekcje płyt. Ku mojemu zaskoczeniu i wielkiej radości odnalazłem płytę z muzyką z filmu Pulp fiction. Już po paru sekundach rozbrzmiała muzyka, która pasowała prawie idealnie do zaistniałej sytuacji. Prawie, gdyż zamiast „dziewczyna wkrótce stanie się kobietą” powinien zaśpiewać o chłopcu, który tej nocy stanie się mężczyzną.

Drzwi otworzyły się niespodziewanie, nim zdążyłem wrócić do stolika, i stanęła w nich kobieta ubrana w czerwień. Zanim zamknęła za sobą drzwi, padające światło od sypialni dość dobrze prześwietliło delikatny materiał, rysując ciemny zarys jej ciała. Ja jednak zmarnowałem tę szansę, biegnąc do stolika i czekających tam drinków. Nie dostrzegłem zbyt wiele, ledwie zarejestrowałem fakt, zaistnienia zjawiska pozostawiając mi w pamięci całkiem niejasny obraz. Nie miałem jednak czasu na roztrząsanie tego, w końcu to nie była szatnia dziewcząt, ani pokój socjalny nauczycielek. Tu czekała na mnie tajemnica, którą wkrótce posiądę, i to było chyba nawet bardziej ekscytujące, niż od razu zobaczenie jej nagiej.

Podeszła do mnie, w krąg jaśniejszego światła i wówczas mogłem się jej przyjrzeć dokładniej. Miała na sobie czerwoną suknię, luźno leżącą na ciele. To, co pierwsze rzuciło mi się w oczy to dekolt w ostry trójkąt, który swym wcięciem sięgał dołu mostka, sporo pod piersiami. Nie mogła mieć stanika, nie przy takim stroju, a jednak piersi trzymały kształt, napierały na materiał, w wycięciu widziałem głęboką przerwę między nimi i skrawki zaczynających się krągłości. Nie były to małe piersi i z całą pewnością miała większe od Moniki, nawet biorąc pod uwagę, że ta ostatnia zakładała stanik. Suknia posiadała szerokie, luźne ramiona do łokci i sięgała do kostek, za to z długim, sięgającym biodra, rozcięciem z boku. Gdy zbliżała się do mnie, dwukrotnie dane mi było ujrzeć całą nogę i był to widok bardzo kuszący. Była troszeczkę wyższa od Moniki, być może szczuplejsza, ale nie chuda. Ramiona miała zaokrąglone, kości obojczyka nie wystawały zbytnio, dłonie ładne, zadbane, palce długie, paznokcie przycięte prosto i pomalowane białym lakierem na końcówkach.

– Wyglądasz ślicznie – powiedziałem i podałem jej drinka.

– Dziękuję – odrzekła wdzięcznie.

– Na początek proponuję, byśmy się poznali jeszcze raz – powiedziałem i uniosłem szklankę wyżej, dając jej znać, co mam na myśli.

– Proponujesz brudzia?

Moja propozycja wyraźnie ją ożywiła. Zbliżyłem się do niej, spletliśmy ramiona i wypiliśmy po łyku alkoholu. Z zadowoleniem stwierdziłem, że nie był taki zły, a przynajmniej ja tak uważałem.

– Anastazja – przedstawiła się i zamykając oczy, nadstawiła usta ułożone w dzióbek.

– Andrzej – powiedziałem i nachyliłem się nad nią. Przez nieuwagę nadal mieliśmy splecione ramiona i z tego powodu zamiast długiego namiętnego pocałunku, zdołałem tylko przylgnąć na krótko do jej napiętych warg. To nie było to, czego się spodziewałem. Nie poczułem nic szczególnego, żadnej iskry, żadnego skoku tętna.

Odsunęła się ode mnie, jakby również poczuła zawód, ale nie uciekła oczami, a nawet uśmiechała się swobodnie, trochę dziewczęco.

– Usiądziemy? – zaproponowała i nie czekając na mnie, ułożyła się wygodnie na sofie.

– Opowiedz mi trochę o sobie – poprosiła, gdy i ja usiadłem.

– Co chcesz wiedzieć?

– Na przykład, jak ci idzie w szkole?

Wiedziała ile mam lat. Monika nie ukryła tego przed nią, więc była w pełni świadoma, że zaprasza do sypialni nieletniego.

– Całkiem dobrze, nie mogę narzekać na oceny – odrzekłem wymijająco. Bo w końcu wiedziałem, że wcale ją to nie obchodzi, że ma gdzieś moje pochodzenie, moje plany na przyszłość i interesuje ją tylko jako młody mężczyzna na jedną noc. Jednak grałem w tę farsę i opowiadałem o swoich zainteresowaniach, marzeniach tych mniej ważnych, o rodzinie, siostrze i braciach ciotecznych. Ona słuchała z uwagą, dopytywała się szczegółów, aż w końcu zrozumiałem, że nie chodziło o zwykłą rozmowę. Oswajała nas ze sobą, budowała nić porozumienia, burzyła mur, który dzieli obce sobie osoby. Pomyślałem wówczas, że to mógł być jej pierwszy raz, że nigdy wcześniej nie zdradziła, lub nie pozwalała sobie wcześniej na tego typu szybkie randki.

– A ty? – spytałem, uznając, że teraz moja kolej na pytania. – Czym się zajmujesz, co robisz w Polsce?

– Mój mąż jest anglikiem, to jego samochód, mamy tam dużą firmę. On się zajmuje finansami, ja tylko zakupami – zaśmiała się krótko, jak z często powtarzanego dowcipu. Mieszkam tu od paru lat, ale tęsknie za ojczyzną.

– Za… Przepraszam, pogubiłem się chyba.

– Jestem Rosjanką, urodziłam się w Moskwie. Mój ojciec był dyplomatą, często podróżowaliśmy po świecie, zmienialiśmy miejsca zamieszkania, ja przyjaciół i szkoły, aż dorosłam i zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Więc ożeniłam się z synem innego dyplomaty, zaczęliśmy podróżować, zmieniać adresy i znowu zdałam sobie sprawę, że doskwiera mi samotność. Rozwiodłam się i osiadłam w Anglii. Tam poznałam aktualnego męża, też był po rozwodzie. – Zamilkła nagle i po raz pierwszy odgarnęła fale włosów z twarzy. Zobaczyłem zmarszczkę na jej czole, jedyną oznakę jej prawdziwego wieku.

– Coś jest nie tak? – spytałem, nie wiedząc jeszcze o jej problemach.

Poprosiła, bym nalał nam po drinku i nastawił jeszcze raz ten sam utwór, a gdy wszystko było już przygotowane, wypiła swoją porcję i zaczęła mówić.

– Mąż ma syna z pierwszego małżeństwa.

– To chyba nie jest problemem? – spytałem ostrożnie.

– On jest w twoim wieku – dodała i westchnęła głęboko.

Tym razem i ja wypiłem zawartość mojego szkła. Czułem, że nie bez przyczyny siedzę w jej mieszkaniu.

– Podobam mu się – wyznała po chwili milczenia.

– Wcale mu się nie dziwie. Jesteś bardzo piękną kobietą i…

– Patrzy na mnie w taki sposób – kontynuowała, nie zwracając na moje słowa – trudno to określić, ale… – zawahała się na moment.

– Zaleca się do ciebie? – spróbowałem pomóc jej w wyznaniu.

– Nawet nie to, jest ostrożny, nie chce stanąć między mną a swym ojcem, wie, że by przegrał taką konfrontację, nie jest głupcem.

– Myślę, że to mu przejdzie, mi by przeszło.

– Poddałbyś się bez spróbowania każdej możliwości? – spytała z oburzeniem, jakby nie takiej podpowiedzi oczekiwała.

– Gdybym zrozumiał, że nie mam żadnych szans, a dziewczyna nie zwraca na mnie uwagi. To tak. Zrezygnowałbym.

Długą chwilę milczała, zastanawiała się nad czymś, być może analizowała moje słowa i porównywała do swojej sytuacji.

Nagle wstała i bez słowa, wolno podeszła do okna. Zbliżyłem się do niej i stanąłem z boku, trochę z tyłu, tak by widzieć jej odsłonięte głębokim wcięciem plecy, ale i też widok za oknem. Zauważyłem, że pogoda radykalnie się zmieniła. Wiatr ustał, śnieg przestał sypać, chmury rozproszyły się, odsłaniając rozgwieżdżone niebo.

– Czyż to nie piękny widok – rzekła z nostalgią w głosie.

– Tak – odparłem, patrząc na pięknie rysujący się dołek kręgosłupa i gładkie wklęśnięcie tuż nad pupą.

– Mogłabym patrzeć w gwiazdy całą noc.

– Ja też mógłbym – potwierdziłem, przyglądając się wystającym lekko łopatkom i smukłej szyi. Wyobraziłem sobie, że trzymam ją w dłoni, zmuszam do pochylenia, a ona wygina się posłusznie i mruczy z zadowolenia.

– Rzadko spotyka się tak czyste niebo i tak piękne.

Tym razem nie odpowiedziałem, ale pomyślałem, że mam szczęście być tuż obok niej, na wyciągnięcie ręki, wiedząc, że gdy położę dłoń na jej biodrze, ona nie zaprotestuje i zrobiłem to.

Drgnęła niespokojnie, zaskoczona moim zuchwalstwem lub odwagą.

– Syn męża ma duży teleskop i kilka mniejszych. Kilka razy zapraszał mnie w nocy na swój taras, pokazywał planety, mgławice i skupiska gwiazd.

Stanąłem bliżej niej i nachyliwszy się, pocałowałem w szyje. Miała delikatną skórę, gładką i rozpaloną jak w gorączce, pachniała kwiatami. Zacząłem rozpinać guziki koszuli, od czasu do czasu muskając wargami krawędź jednej z łopatek. Sprawiało mi to przyjemność, w tych prostych pieszczotach było coś kuszącego i przyjemnego, nie rozumiałem dlaczego, ale cieszyłem się, że to odkryłem tak szybko.

– Pokazywał mi, jak ustawia się sprzęt – nie przerywała swej opowieści, wciąż stojąc plecami do mnie i patrząc w niebo. – Gdzie szukać gwiazdy polarnej, jak odnaleźć Jowisza i Saturna i wciąż mnie obłapiać, niby w naturalny sposób, chwytał za biodra i przestawiał jak lalkę, przechodził przede mną i ocierał się o mój biust, a ja nie umiałam znaleźć w tym jego winy, więc milczałam, udając, że nic nie dostrzegam.

Odrzuciłem koszulę i przywarłem do jej pleców.

– Był niecierpliwy i stał się bezczelny. Zaczął mnie prowokować do głupich żartów, szturchnięć, delikatnych popchnięć, a jednym celem, było zdobycie pretekstu, by mnie dotknąć w miejsca, które nie powinien dotykać.

Jej słowa ostudziły mój zapał. Zrozumiałem, że nie jest jeszcze gotowa na moją grę, że jeszcze tkwi we własnym świecie, gdzie dominuje wstyd i być może upokorzenie. Odsunąłem się delikatnie i pocałowałem ją w szyję.

– Czuję twój zapach. Podoba mi się, jest bardzo przyjemny i taki…

– I ty pachniesz cudownie – powiedziałem i zaciągnąłem się głęboko powietrzem tuż przy jej szyi.

– Pragniesz mnie? – spytała z niepewnością w głosie.

– Tak. Bardzo pragnę, tęsknie za tobą od czasu, gdy zobaczyłem cię w tej sukni.

Zaszczebiotała jak nastolatka.

– To miłe – rzekła, przechylając głowę w bok i do tyłu.

Pocałowałem ją w odsłoniętą szyję, dłońmi przyciągnąłem biodra i oparłem o swoje, mocno, aż poczułem wyraźnie pełne pośladki. Podniecenie zaczęło rządzić moim ciałem. Krew uderzała w skroniach, oddech stał się krótszy i nierówny.

– Masz piękne dłonie – powiedziała, kładąc swoją na mojej i przez chwile gładząc palcami, by na koniec objąć ją mocno i przytrzymać. – To miejsce, gdzie trzymasz ją, przypomina mi pierwszą miłostkę, chłopca w twoim wieku.

Opuszkami palców wolnej ręki odnalazłem rozcięcie w sukni i niespiesznie, jakbym bał się spłoszyć chwile, wkradłem się głębiej, dotykając ciepłej skóry uda. Nie przerywałem całować jej karku i szyi, od czasu do czasu sięgając wyżej, do płatka ucha, gdzie zapach jej ciała wydawał się najintensywniejszy.

Podniecał mnie, kusił, by go wchłaniać wciąż i wciąż, wzbudzał pragnienie, by odnajdywać inne miejsca na jej ciele, bardziej pachnące, być może ciekawsze. Sunąłem palcami po nagim udzie, kierując się na jej brzuch, a gdy tam dotarłem i zaspokoiłem swą ciekawość, skierowałem się w dół, szybko trafiając na koronkowy brzeg majtek.

Miała jędrną skórę, a mięśnie napinały się pod moim dotykiem. Pomyślałem, że to nie tylko sprawa genów, że za piękno jej figury odpowiadała w dużej mierze dobra dieta i spora ilość ćwiczeń. Była piękna w naturalny sposób, mogła na tym poprzestać, mogła pozwolić sobie na leniuchowanie przed telewizorem, a i tak miałaby wokół siebie pełno amantów łakomych na jej ciało. Nawet takich młodych jak ja. Byłem tego pewny.

– Jestem twoją pierwszą kobietą – powiedziała lekko, z rozmarzeniem i jakby tylko do siebie.

Czy to był komplement? Na moment straciłem pewność siebie, pomyślałem, że robię coś nie tak, zbyt opieszale, lub nieporadnie i nudzę ją, zamiast pobudzać do kochania. Wsunąłem dłoń pod koronkowy materiał i dotknąłem gładkich warg sromowych. Westchnęła rozkosznie, poruszyła biodrami, ocierając się pośladkami o twardość w moich spodniach i nagle przestałem analizować, zastanawiać się co robię źle. Zagłębiłem palec w jej wargach, które przyjęły mnie gorącem i wilgocią, wdarłem się głębiej, wsunąłem w jej ciało, a ona cichutko syczała przez na wpół zamknięte usta, ocierała głowę o moją głowę, tuliła się do mnie plecami i nagle poczułem, jak jej mała dłoń zaciska się na wypukłości moich spodni. Zacząłem poruszać palcem w jej ciele, z każdym ruchem wchodząc głębiej. Rozkoszowałem się tym, czerpałem ogromną przyjemność z poznawania jej najskrytszej tajemnicy, a ona badała dłonią moją męskość, próbowała objąć, unosiła lekko, jakby chcąc odkryć jego ciężar i uciskała, sprawdzając jego twardość.

– Chcesz to zrobić tu? Przy tym oknie? – spytała podnieconym głosem.

Nie dałem jej odpowiedzi, nie miałem zamiaru zdradzać jej swoich zamiarów. Zamiast tego wyrwałem dłoń z jej uścisku i pochwyciwszy szyje, wygiąłem głowę tak, by mieć jej usta w zasięgu moich. Zamknęła oczy, zanim przywarłem do jej ust, zanim poczułem, jak bardzo są delikatne. Poddała się moim pocałunkom, uległa moim wargom, a gdy nasyciłem pierwszy głód i zapragnąłem więcej, przyjęła w ustach mój język. Wciąż masowałem dłonią jej kwiat i penetrowałem palcem jej wnętrze, czułem, jak dłoń na moim kroczu szuka guzika, zamka, a gdy nie udało jej się to, położyła dłoń na brzuchu i wsunęła ją pod materiał. Mimowolnie drgnąłem pod dotykiem jej palców, a gdy objęła męskość, podniecenie niebezpiecznie wystrzeliło w górę. Oderwałem się od jej ust i chyba stęknąłem ostrzegawczo, gdyż jej dłoń znieruchomiała nagle, a ona sama zamarła w bezruchu. Pomyślałem, że sytuacja mnie przerasta, że ilość doznań, wyjątkowość partnerki i świadomość zbliżającego się stosunku, zgubi mnie, zanim cokolwiek prawdziwego się stanie.

– Nie staraj się mnie zadowolić – szepnęła mi do ucha tak cicho, że ledwo to usłyszałem i przez chwilę nie byłem pewny, czy to ona wypowiedziała te słowa.

Wiedziałem, że muszę zwolnić, choć i tak trwało to zbyt długo, zbyt opieszale dążyłem do celu. Nie tak wyobrażałem sobie pierwszy raz, wydawało mi się, że panuję nad swoim ciałem, że mam już jakieś doświadczenia. Przecież nie pierwszy raz dotyka mnie kobieta, nie pierwszy raz pieszczę ją w ten sposób, wręcz powtarzam to, co już znam, a jednak coś było inaczej. Czy to uległość z jej strony, chęć kochania się ze mną? A może wiedza, że ona naprawdę mnie pragnie, pożąda, nie udaje, jest prawdziwa w tym, co robi? Może to jej zewnętrzne piękno, które onieśmiela mnie nawet w chwili, gdy penetruję ją palcem, lub cała masa drobnych rzeczy, które zebrały się w jedno i stały zbyt silne, bym nad nimi zapanował.

Odwróciła się do mnie wolno, a ja pozwoliłem, by moja dłoń opuściła jej łono.

W jasnym świetle zobaczyłem jej roziskrzone pożądaniem oczy. Nie była smutna ani gniewna, nie była też zawiedziona. Patrzyła na mnie z oddaniem i zrozumieniem, a jej usta, lekko uchylone, uśmiechały się do mnie.

– Poczekaj tu na mnie, kochanie – szepnęła, pocałowała mnie w usta, po czym wolnym krokiem poszła w głąb salonu. Zbliżyłem się do wielkiej tafli szyby i wpatrzyłem w światła miasta. Czułem upokorzenie, złość do siebie, do swego ciała i do penisa, który chce mnie zdradzić. Nie tak ma wyglądać mój pierwszy raz! – krzyknąłem w myślach. – Nie mogę zaprzepaścić tej chwili, nie z tą kobietą! Nagle dotarło do mnie sens własnych słów. Ona była dla mnie ważna. Nie jako dziewczyna, z którą widzę przyszłość, ale jako kobieta, której udowodnię swoją wartość.

Marioli nic nie musiałem udowadniać. Spała, a ja nie miałem zamiaru gwałcić ją we śnie. Tamto było trochę na niby, trochę udawane, trochę z ciekawości. Z Anastazją wiązała mnie świadomość pełnego stosunku, to z nią miałem stać się dojrzałym mężczyzną, i w jej oczach maiłem odczytać ocenę.

Czułem się trochę jak przed tablicą, wyjaśniając pięknej geografce proces powstania Kordylierów. Uwielbiałem patrzeć na nią, często fantazjowałem o niej, ale gdy typowała mnie do odpowiedzi, mięśnie mi drętwiały, stawałem się nieporadny.

Spojrzałem w odbicie okna, chcąc odnaleźć tam Anastazje, ale jej tam nie dostrzegłem, gdyż nagle zgasły wszystkie światła i wielkie pomieszczenie za mną ogarnął mrok. Usłyszałem jej kroki, a potem otoczyły nas słowa tej samej piosenki co przedtem. Najwidoczniej też lubiła ten utwór.

– Jak myślisz? – spytała, podchodząc do mnie. – Co by się stało w tamtej scenie z filmu, gdyby dziewczyna nie znalazła prochów?

Odwróciłem się do niej. Trzymała dwie szklanki napełnione do połowy, jedną podała mi.

– Nie wiem – zamyśliłem się – być może Tarantino wymyśliłby coś innego i równie dramatycznego.

– Tak. Być może tak by było w filmie, ale w życiu…

– Zastanawiasz się, czy poszliby do łóżka?

– Jestem tego pewna.

– Vincent wahał się, bał się jej męża – odparłem, przypominając sobie scenę z toalety, gdy Travolta rozważał kolejny ruch.

– On był w jej władzy – powiedziała z namysłem – wszystko zależało od niej, nie umiałby się jej przeciwstawić.

– Wszystko potoczyłoby się inaczej – rzekłem, zastanawiając się nad jej słowami.

– Tak i świadomość władzy nad takim człowiekiem, jak Vincent byłaby dla niej zbyt kusząca, by z niej nie skorzystać.

– Za bardzo się starasz – zaczęła spokojnym głosem, zmieniając temat.

– Chcę, by było idealnie.

– Rozumiem i doceniam to, lecz nie wymagam tego.

– Nie? – spytałem z powątpiewaniem.

– Co innego jest ważniejsze, i to robisz idealnie.

Podała mi swoją szklankę, a ja i tą wypiłem. Alkohol nie był mocny, czuć było w nim sporą ilość wody, ale poczułem go we krwi, rozgrzewał mnie i z wolna rozluźniał napięte mięśnie.

– Więc… – chciałem uzyskać wskazówkę, podpowiedź, ale zrezygnowałem szybko. Mężczyzna nie powinien pytać kobiety, jak ją zadowolić. Powinien to wiedzieć, umieć szybko odkrywać jej niewypowiedziane pragnienia. Tak jak na filmach. Tam nikt nie pyta partnerki, nie czeka na podpowiedzi, tylko działa i jest w tym doskonały.

– Chciałabym, byś myślał o sobie, o swojej przyjemności, całował mnie tam, gdzie chcesz mnie całować, dotykał w sposób, jaki jest dla ciebie przyjemny, kochał się ze mną, czerpiąc radość dla siebie.

Odebrała ode mnie puste szklanki i odstawiła je na podłodze, w pewnej odległości, a potem zrobiła krok w tył i zaczęła zdejmować suknie. Wolnym ruchem odsłoniła ramiona i ukazała piersi.

– Bądź egoistą – powiedziała, podchodząc do mnie. – Ja też nią będę. – Dodała i ugodziwszy mnie palcem w pierś, nakazała cofnąć i oprzeć się o chłodną taflę okna.

Pochwyciła moja dłoń i położyła sobie na piersi.

– Czujesz? – rzekła, zamknąwszy oczy.

– Tak.

– Opowiedz mi o tym – zażądała.

– Jest cudowna, delikatna, gorąca i taka…

– Jaka jeszcze jest? – spytała spragnionym głosem.

– Duża i pełna, chcę ją pieścić, całować, mam ochotę posmakować ją językiem.

Chwyciłem w dłoń drugą pierś i lekko ją uniosłem, przez chwilę ważąc ją w dłoni, a potem zbliżyłem usta i pocałowałem twardy sutek.

– To przyjemne. Prawda?

Nie odpowiedziałem, nie miałem na to czasu, językiem zatoczyłem krąg, znacząc mokry ślad na ciemnej aureoli. Wbiła mi palce we włosy i przytrzymała głowę, a ja łakomie przyssałem się do jej piersi, pieściłem sutek, przygryzałem, uciskałem palcami, czerpiąc z tego niebywałą przyjemność.

– Tak – wyszeptała wyraźnie zadowolona, ale nie przejąłem się nią i uwolniwszy dłoń, objąłem jej drobne ciało. Pod palcami wyczułem poruszające się wraz z każdym oddechem żebra. Nie panowała nad wdechem i wydechem, robiła to jakby z przymusu, wciągając powietrze szybko i długo przytrzymując je w płucach. Jej dłonie gładziły moje plecy, ale nie skupiałem się na tym, ledwo co rejestrowałem jej tam obecność, bardziej interesowało mnie jej ciało, to ono dawało mi największą przyjemność. Schodząc dłonią w dół, na jej talię, a potem brzuch, odkryłem wyraźnie zarysowane mięśnie ukryte pod cienką i delikatną skórą. Zapragnąłem ją całować tam, oblizać okolice pępka i poczuć ustami ciepło bijące z jej wnętrza, i już miałem to zrobić, gdy nagle odepchnęła mnie delikatnie i uklękła przede mną.

Spojrzała na mnie spoza grubej fali włosów przykrywającej jej twarz, potem na moje krocze i znowu mi w oczy, jakby chciała otrzymać pozwolenie na to, co zamierzała zrobić.

Bądź egoistką – powiedziałem w duchu i sięgnąłem do guzika spodni.

Chwyciła mnie dłońmi za biodra i patrzyła na to, co robię i w moją twarz. W jej oczach dostrzegłem niecierpliwość i zachłanność, lecz ja nie miałem zamiaru się śpieszyć. Widok na wpół rozebranej kobiety klęczącej u mych stóp wyzwalał we mnie całkiem nowe doznania. Nie mogłem ich w pełni rozpoznać ani nazwać, było w nich coś prymitywnego, to z całą pewnością, być może barbarzyńskiego, nie byłem pewny, ale podniecało mnie patrzenia, na jej uniesioną twarz otoczoną burzą włosów, miarowo poruszające się piersi i uda złączone, jakby wciąż niewinne i tylko dla mnie.

Rozsunąłem zamek rozporka, a ona pomogła mi zsunąć spodnie i zdjąć je całkowicie wraz z butami i skarpetkami. Stałem przed nią tylko w slipkach, penis mocno je wypychał, nagle było mi w nich stanowczo niewygodnie, wręcz nieprzyjemnie i trochę boleśnie, jakby dopiero po pozbyciu się spodni nabrał ostatecznej twardości. Położyła dłonie na moich udach i patrząc mi w oczy, przez chwilę gładziła mnie po nich, a potem wsunęła od spodu dłoń w majtki. Syknęła zadowolona i uśmiechnęła się do mnie, jakby odkryła więcej, niż się spodziewała.

Palcami objęła trzon i odnalazła żołądź, a potem zbliżyła twarz i pocałowała go przez materiał. Oparłem się wygodniej o okno, rozstawiłem nogi dla jej wygody i własnej przyjemności i nie spuszczając jej z oczu, czekałem na więcej. Przez pewien czas pieściła mnie przez materiał ustami i końcówką języka. To było przyjemne i chyba dla niej również, bo robiła to, nie śpiesząc się i jakby specjalnie przedłużając tę chwilę.

Wyobraziłem sobie, że jestem jej pierwszym chłopakiem, mężczyzną, którego obdarza pieszczotą w ten sposób. Wyobraziłem sobie, że nie jest przekonana, że waha się, czy to zrobić, próbuje, stara się oswoić z myślą o obcym członku we własnych ustach. Chciała to zrobić, pragnęła nowych doznań, ale… to miał być jej pierwszy raz.

Postanowiłem pomóc jej i sięgając za siebie, począłem wolno zsuwać slipki. Anastazja nie przerywała swojej gry i chyba nie zauważyła momentu, w którym wpierw pokazała się kępka włosów, a zaraz potem podstawa penisa, lecz zareagowała, gdy materiał oparł się na jej dłoni. Spojrzała na mnie pytająco.

– Chcę tego – szepnąłem.

Zdjęła mi slipki do kolan i uwolniła twardy narząd. Miałem już obciągnięty napletek, musiała to zrobić wcześniej, a ja nawet tego nie poczułem. Pocałowała go w czubek, objęła dłonią przy podbrzuszu i polizała końcówką języka. Byłem u bram raju, a czekało mnie znacznie więcej.

– Jesteś duży – powiedziała, patrząc na moje przyrodzenie i objęła go ustami. Gruba fala włosów wijąca się przez środek jej twarzy przysłoniła mi widok, więc ją odgarnąłem i podziwiałem, jak drobne usta z trudem mnie pochłaniały. Zrobiła to raz, wsunęła go głęboko, aż poczułem opór, a potem ten ustąpił i zniknąłem w jej ustach cały. Widok zabrał mi dech, doznania płynące z wnętrza jej gardła oszałamiały intensywną rozkoszą, a potem wysunęła go mokrego z ust i nigdy już tego nie powtórzyła. Uśmiechnęła się do mnie zadowolona i po paru ruchach ręką trzymającą penis, wstała z kolan.

Pochwyciłem ją w ramiona i pocałowałem namiętnie w usta. Anastazja nie próżnowała i dyskretnie zdjęła suknie wciąż trzymającą się na biodrach. Zdjęła też pantofle, co od razu zostało przeze mnie zauważone, a potem oderwała się od moich ust i podeszła do okna zachęcając oczami, bym stanął za nią. Wykonałem prośbę z wielką ochotą, a ona oparła się dłońmi o szybę i wypięła w moją stronę pośladki.

Wciąż miała na sobie koronkowe majtki, pomyślałem, że zdjęcie ich zostawiła dla mnie, lecz gdy spróbowałem, zatrzymała mnie, pochwyciwszy dłonią.

– Chcę, by zostały – wyszeptała, patrząc mi w oczy, a potem rozchyliła nogi i palcami odsunęła materiał w kroczu. Zbliżyłem się do niej i pomagając sobie dłonią, odnalazłem drogę do jej wnętrza. Nie spuszczała oczu ze mnie, obserwowała, jak się zbliżam, jak zaciskam dłoń na jej biodrze i przytrzymuję w miejscu, a potem staram się trafić w jej kwiat.

Ciało Anastazji wygięło się mocniej, zaparła się wygodniej dłonią o szklaną taflę, wyprostowała ramię, łopatka na jej plechach uwydatniła się, ukazując piękny jej zarys. Palcami drugiej dłoni przytrzymała od spodu ocierający się o srom członek i lekko pchnęła pupą w tył. Poczułem gładki opór, który ustąpił nagle i zalała mnie gorąca fala rozkoszy. Wyprężyłem ciało i wszedłem w nią cały, przytrzymując oburącz biodra i nie pozwalając jej na ewentualną ucieczkę. Anastazja, wciąż zwrócona do mnie twarzą, zamknęła oczy i głośno krzyknęła z rozkoszy. Jej ciało zadrżało, ugięła nogę w kolanie, a dłoń na szybie osunęła się, pozostawiwszy spocony ślad.

Byłem w raju, o jakim nawet nie śniłem. Rozkosz, jaką przeżywałem, górowała nad wszystkim, czego w życiu doświadczyłem, była tak mocna, tak intensywna, że nie umiałem jej do niczego przyrównać. Pchnąłem ponownie, tym razem uderzając mocno w jej pośladki. Anastazja syknęła przez zęby i w jej oczach zobaczyłem ból. Pokiwała głową i zrozumiałem, że nie mogę być dla niej tak agresywny. Uderzyłem ponownie, lecz wolniej i płycej.

– Tak, kochany – usłyszałem z jej ust. – Tak mi rób. Tak jest mi dobrze.

Przez chwilę wbijałem się w nią równym rytmem, aż nagle zapragnąłem poczuć ponownie ten pierwszy raz i wysunąłem się z niej cały. Spojrzała na mnie pytająco, a ja odpowiedziałem jej luzackim uśmiechem.

Wszedłem w nią wolno, upajając się i całym umysłem rejestrując każdy szczegół. Jak za pierwszym razem i teraz poczułem ciasnotę u wejścia, a gdy wszedłem głębiej, przyjemne gorąco otoczyło mnie i sięgnęło w głąb mego ciała.

– Jesteś cudowna, Anastazjo – wypowiedziałem myśl, która przyszła nagle, z silnym pragnieniem wypowiedzenia jej na głos.

– Ach – wypowiedziała słodko i pchnęła pupa w moją stronę, aż byłem w niej cały. Zwiesiła głowę między ramiona, a ja położyłem dłoń na jej wygiętych plecach, pogładziłem wystające łopatki i wolno zacząłem się w niej poruszać.

Podniecenie rosło szybko, znacznie szybciej niż bym tego chciał, ale już nie mogłem tego odwlekać, nie umiałem zrezygnować z nagrody. Przyspieszyłem nagle, mocniej pochwyciłem jej biodra. Anastazja jęczała słodko i coraz głośniej, najwidoczniej zbliżała się to orgazmu w równym tempie ze mną. I chyba słyszała, że również jestem blisko, bo nagle uniosła głowę i zwróciła ją w moją stronę.

– Będę kończył – wysapałem i zwolniłem uścisk dłoni, umożliwiając jej ucieczkę, gdybym nie zapanował nad sobą.

Dzieliło mnie kilka pchnięć od finału, byłem już gotowy, zadziałać jak należy, gdy nagle usłyszałem, jak szepcze do mnie:

– Skończ we mnie, możesz.

Słodki głos i zapewnienie większej rozkoszy tylko przyspieszyło sprawę. Dobiłem mocniej, aż jęknęła głośno, i przytrzymawszy ją silnym uściskiem, wystrzeliłem w niej nasieniem.

Raz. Drugi i trzeci, a Anastazja za każdym razem cicho wzdychała, zapewne czując, jak ją wypełniam. Po kilku sekundach poczułem potrzebę uderzenia jeszcze raz, i to zrobiłem z wielką rozkoszą, a potem wszystko zaczęło blednąć z wyjątkiem uśmiechu na twarzy mojej kochanki.

 

Od tej chwili czułem się mężczyzną i choć Moniki nigdy nie udało mi się zaciągnąć do łóżka, zwodziła mnie tak długo, że w końcu zrezygnowałem, to miałem wiele innych, pięknych i namiętnych kobiet, a drogę do nich otworzyła mi Anastazja.

Nim wypchnęła mnie przed świtem z mieszkania, kochaliśmy się jeszcze kilka razy, w różnych miejscach i na różne sposoby, a potem w taksówce naszły mnie refleksje. Za dużo mówiła mi o swoim pasierbie, za bardzo chciała spróbować ze mną i pomyślałem, że być może byłem tylko próbą. Może zastanawiała się, jakby to by było z siedemnastoletnim mężczyzną, może również się w nim podkochiwała, a ja miałem jej dać przedsmak tego, co mogło ją czekać?

Mimo wykorzystania mnie, przez Monikę i Anastazje, nie żałowałem niczego i poszedłbym na ten układ jeszcze wiele razy z rzędu. Dopiero później stałem się ostrożniejszy, bardziej wybredny w sytuacje i pewniejszy w tym, co robię i jak to robię. Już nie odwiedzałem Marioli, fantazje o nauczycielce geografii zbladły i szybko przestały zaprzątać mi umysł. Zacząłem myśleć realnie, o moich szkolnych koleżankach, o randkach z ciut starszymi paniami a przede wszystkim nie zapomniałem o pięknej Amandzie.

 

Koniec.

Ten tekst odnotował 22,552 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.9/10 (17 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (2)

0
0
Wszystkie teksty z całego cyklu "Cichy pokój" to opowieści o przyjaznych spotkaniach "w normalnych czasach pokoju". Autorka potrafi sugestywnie zobrazować zmysłowe sytuacje i przeżycia. Opisując przygodę młodzieńca z znacznie starszą od niego kobietą o imieniu Anastazja konieczne było, aby wczuć się w osobowość siedemnastoletniego chłopaka.

Chyba nie jest to proste? Hm.. chłopak jest jakiś taki bardzo pewny siebie, a sympatyczna kobieta bardzo dużo mu z siebie daje. Chyba rzeczywiście można "motywy psychologiczne" tego związku wytłumaczyć chęcią zrealizowania tego co chodzi po głowie Anastazji w związku z kręcącym się po domu "synem męża z pierwszego małżeństwa".

Chwała autorce za empatię wobec swoich bohaterów i czytelników. A swoją drogą zastanawiające dlaczego tak mało jest ostatnio osób komentujących.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za komentarz.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.