Ilustracja: Antonio Prado

Cichy pokój (IV)

5 września 2020

Opowiadanie z serii:
Cichy pokój

Szacowany czas lektury: 21 min

Sen jednak nadszedł a wraz z nim marzenia. Śniło mi się, że do mego pokoju weszła Mariola. Była odziana w nocną, zwiewną, nadzwyczaj przezroczystą i kusą koszulę z głębokim koronkowym dekoltem. Wydawało mi się, że miała na sobie stanik, gdyż jej piersi, mimo że mogłem dostrzec jej brzuch i pępek, były ukryte przed moim wzrokiem. Były też pełniejsze i ciut większe niż pamiętałem z nocnych wizyt. Nie powiedziała ani słowa, ale ja, jakby szóstym zmysłem odczytałem jej prośbę. Chciała położyć się obok mnie, bo czuła się w swoim pokoju samotnie. Uśmiechając się i nie czekając na moje zaproszenie, ciut nachalnie, weszła na łóżko, przeszła nad moim nagim ciałem i spoczęła po drugiej stronie, mocno przylegając do mojego boku. Podniecenie wzrosło, czułem, jak twardnieje, jak przyśpiesza mi tętno. Pomyślałem, że tej nocy w końcu stanę się mężczyzną, że poznam smak pełnego zbliżenia z kobietą, a jednak nie drgnąłem, nie spojrzałem w jej stronę. Położyła mi dłoń na piersi, a ja nawet tego nie poczułem. Nie docierał do mnie jej zapach, odczuwałem przyjemność z bliskości jej ciała, ale nie wyczuwałem jego temperatury. Dłoń pochwyciła twardego penisa, spojrzałem w dół i dostrzegłem Monikę klęczącą obok łóżka. Uśmiechała się podobnie jak pierwsza dziewczyna, zerkała to na mnie, to na trzymany w dłoni członek i bawiła się nim, uciskając palcami i masując delikatnie. W tym momencie zorientowałem się, że to musi być sen, że nie jest możliwe, by nagle dwie dziewczyny, których pragnąłem, zjawiły się bez zaproszenia, gotowe zaspokoić moje pragnienie. Jednak nie miałem zamiaru budzić się, tym bardziej że podniecenie szybko rosło, nieproporcjonalnie do tego, co się działo i finał nadchodził dużymi krokami. Chciałem coś w tym zmienić, wysunąłem dłoń, by pochwycić Monikę i zmusić ją, by weszła na mnie, lecz nie zdążyłem.

Orgazm wyrwał mnie ze snu, zatrząsł ciałem, ale ja zacisnąwszy powieki wciąż miałem przed oczyma twarz Moniki. Sapnąłem głośno i poczułem żal, że to tylko sen, gdy nagle usłyszałem ciche westchnienie, a potem głos Moniki:

– Sądziłam, że to potrwa dłużej, ale i tak nie jest źle.

– Kurwa mać!! – krzyknąłem przestraszony i otworzyłem oczy na stojącą przede mną dziewczynę. – Co ty tu robisz?!

Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się krótko. Była ubrana w tę samą suknię, w której widziałem ją na stacji paliw. Stała na prawej nodze, drugą opierała delikatnie stopą na penisie i dociskała go do brzucha, na którym perliły się strużki nasienia.

To była jej sprawka, ten sen, i to, co się stało z moim ciałem. Zasłoniłem dłońmi oczy.

– Możesz wyjść? – poprosiłem, starając się panować nad wstydem.

– Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – rzekła, udając zawód, po czym zdjęła stopę z mego ciała.

– Sądziłam, że tego właśnie oczekiwałeś?

– Nie tego – odparłem gniewnie.

– No ja też nie tego się spodziewałam, ale skoro tylko na tyle cię stać, to chyba już pójdę – powiedziała i odwróciła się, kierując w stronę drzwi.

– Zaczekaj – powiedziałem pośpiesznie. Nagle zdałem sobie sprawę, że wymyka mi się niepowtarzalna szansa, że jeśli teraz pozwolę jej wyjść, pozostanie mi tylko rozpamiętywanie własnego upokorzenia.

– Tak? – zapytała, zatrzymując się w pół kroku.

– To nie fer, nie dałaś mi czasu.

– A na co chciałeś więcej czasu?

– Żeby ci pokazać… – zawahałem się, szukając odpowiedniego słowa, bardziej kulturalnego od tego, które przychodziło mi na myśl.

– Już mi wszystko pokazałeś, a teraz umyj się, ale tak porządnie, a potem ubierz w coś wyjściowego.

– Ale... – chciałem coś dodać, lecz ona ruszyła do drzwi i najwidoczniej nie przejmując się moimi protestami, otworzyła drzwi.

– Za dziesięć minut będzie taksówka – mówiła szeptem, nie odwróciwszy się do mnie. – Możesz wsiąść do niej razem ze mną lub zapomnieć o wszystkim, co widziałeś i usłyszałeś.

Zniknęła za drzwiami, zamykając je bardzo ostrożnie i prawie bezdźwięcznie. Nie usłyszałem, czy weszła do swojego pokoju, czy może czekała na mnie w kuchni. W ogóle jej nie usłyszałem, jakby pozostała za drzwiami i nasłuchiwała, lub stąpała tak delikatnie, że nawet w nocnej ciszy nie mogłem jej usłyszeć. Pomyślałem o jej ciele, o małej stopie w czarnych rajtuzach, wąskiej talii, wąskich plecach i raczej drobnym biuście, który bardziej pasowałby do nastolatki, niżeli do dojrzałej kobiety. Ile mogła ważyć? Pięćdziesiąt kilo? Może nawet mniej? Zastanawiałem się i nagle poczułem pragnienie, by to sprawdzić, unieść ją w ramionach, poczuć lekkość ciała, a zarazem doznać delikatności.

Potrząsnąłem głową, odpychając obraz, leżącej na łóżku Moniki w zwiewnej halce i zerwałem się z łóżka. Nie wahałem się ani minuty nad decyzją. Przede mną stała do odkrycia niejedna tajemnica, a drogą do nich właśnie została mi otwarta. Szybki prysznic, potem szorowanie zębów i na koniec ciut wody kolońskiej z półki Tomasza. Krótki przegląd w lustrze ze wstydem oznajmił mi, że wciąż nie mam czego golić na twarzy. Westchnąłem głęboko, wzruszyłem ramionami, no bo co mogłem na to poradzić. Miałem siedemnaście lat i choć kilku moich rówieśników goliło się, tak twierdzili, to ja miałem zaledwie dwa dłuższe włoski po lewej stronie szczęki, i to na tyle jasne, że nikt ich nie zauważał nawet przy idealnym oświetleniu.

Monika pojawiła się w kuchni. Była ubrana w długie futro, to samo co zwykle przy nocnych wymarszach z domu, na nogach czarne szpilki, włosy uczesane w kok z tyłu głowy, usta pomalowane ostrą czerwienia, oczy z delikatnym niebieskim cieniem, brwi podkreślone cienką czarną kreską. Gdy przemykałem do pokoju, nasze spojrzenia spotkały się na sekundę. Uśmiechnąłem się chytrze jak lis do kurki, łakomie i bezczelnie. Ona bez wzajemności, z wyższością i apatią, jakby to, co zrobiła kilkadziesiąt minut wcześniej z moim członkiem, nie miało miejsca, a rzeczy, jakie zamierzam z nią robić, były tylko w mojej wyobraźni.

Po paru minutach byłem gotowy. Stanąłem w drzwiach kuchni i się zaprezentowałem.

– Czy tego oczekiwałaś?

Przechyliła głowę i krytycznie mi się przyjrzała, po czym pokręciła głową z dezaprobatą.

 

 

– Co jest nie tak? – spytałem szeptem, pamiętając, że tuż obok śpi jej mąż.

– Spodnie ok, ale ściągnij bluzę i co tam masz pod spodem – powiedziała, po czym wstała i unosząc pięty tak, by nie stukały o podłogę, przeszła obok mnie i wkradła się po cichu do swego pokoju. Udawała swobodną i niedbałą, lecz nie zapominała o ostrożności. Nie miałem wątpliwości, że swoje nocne wypady robi poza wiedzą Tomka. Postanowiłem to zapamiętać, gdyby przyszło mi znowu z nią pertraktować, miałem dodatkowego asa w rękawie.

Zdjąłem z siebie kurtkę, bluzę, jasny podkoszulek z niebieskim napisem na plecach i chwilę czekałem, zastanawiając się, czy taksówka już czeka pod domem, czy może wcale nie zamówiła taksówki, a ja wchodzę w zmyślną pułapkę.

Wyszła po paru minutach, wręczając mi bez słowa białą koszulę i czarną marynarkę.

Gdzie mnie zabiera? – pomyślałem, próbując wyobrazić sobie miejsce, w którym przyjdzie mi spędzić dzisiejszą noc. Czy to będzie restauracja z dancingiem? A może hotelowa restauracja? A może od razu weźmie mnie do motelu, a koszula i garnitur mają tylko dodać mi lat?

Taksówka czekała na nas, ale nie pod domem, tylko na końcu ulicy. Widziałem ją z oddali, choć sypał drobny śnieg. Mróz w ostatnich dniach zelżał odrobinę, ale nadal szczypał w policzki, co wcale nie przeszkadzało mojej towarzyszce, iść wyprostowaną z uniesioną głową. Pomijając to, że jej stopy były tylko w pantoflach, a nogi okrywał cienki materiał rajstop, była ciepło ubrana. Długie futro z jakiś nieznanych mi zwierzątek okrywało ją od szyi do połowy łydek i najwidoczniej dawało jej drobnemu ciału wystarczającą ilość ciepła.

– Nie zimno ci? – spytałem, gdy silniejszy podmuch zmusił ją do pochylenia głowy.

– I tak nic na to nie poradzisz, więc nie sil się na uprzejmość – odrzekła z cieniem złości.

Złościła się na mnie? Być może tak właśnie było – pomyślałem. Obydwoje wiedzieliśmy co stanie się za niedługi czas, nie bez powodu weszła do mojego pokoju. Wiedziała, że zrobienie mi przyjemności stopą nie uciszy mnie, że będę chciał więcej i być może nie zadowolę się jednorazowym spotkaniem. Musiała się z tym liczyć, bo ja się z tym liczyłem. Nawet jak pomyślałem na początku, że zażądam tylko jednej nocy, to dawno już o tym zapomniałem a im dłużej czekałem na nią, tym większą miałem ochotę, tym bardziej wyobraźnia koloryzowała doznania, jakie mnie z nią czekały, i zrozumiałem, że nie mogę zadowolić się tylko jednorazówką. To był szantaż, trochę niesmaczny, zresztą, jak każdy szantaż, i mogła się za to złościć na mnie.

– Mam nadzieję, że nie będziesz ponura przez całą noc – powiedziałem łagodnie.

– To zależy od twojego zachowania – odparła sucho i zaraz dodała, zmieniając temat: – O której jutro zaczynasz szkołę?

Zatkało mnie.

– Chyba chodzisz do szkoły? Prawda? Do której klasy? Przypomnij mi, proszę.

– Dziewiątą – wydukałem, walcząc z poczuciem ucznia stojącego przed nauczycielką.

– Dziewiątą godzinę, rozumiem. Powinieneś zdążyć się, wyspać. Przypomnij mi później, bym dała ci na taksówkę, zaoszczędzisz czas.

Zbliżyliśmy się do czekającego na nas samochodu. Przyśpieszyłem, by otworzyć jej drzwi, ona usiadła, dłonią podwijając pod pupę futro i grzecznie podziękowała. Usiadłem obok niej. Podała adres i ruszyliśmy w stronę miasta.

Martwiłem się o sposób, w jaki mnie traktowała. Byłem jej wrzodem na dupie, to prawda, ale godziła się spędzić ze mną noc w łóżku, więc po jaką cholerę robiła ze mnie uczniaka? Czy to miało jej jakoś pomóc przezwyciężyć niechęć do mnie? Czy traktowanie mnie z góry w jakikolwiek sposób zachęcało ją do rozebrania się przede mną, a potem położeniu na łóżku w oczekiwaniu na mój dotyk? Nie rozumiałem tego i im bardziej zastanawiałem się nad jej zachowaniem, tym bardziej coś mi podpowiadało, że nie będzie żadnego striptizu z jej strony, że nie będzie żadnej jej aktywności i co najwyżej pozwoli mi zrobić swoje bez okazywania emocji. Nie mogłem pozwolić na taki scenariusz.

– Dokąd jedziemy? – spytałem, chcąc zagaić rozmowę i odrzucić od siebie niepokojące myśli.

– Oczywiście, że do domu! – fuknęła, jednocześnie zaciskając dłoń na moim udzie.

Zrozumiałem w lot, że nie chce, by taksówkarz cokolwiek sobie pomyślał.

– Pogadasz z ojcem – dodała, okrywając się szczelniej pod szyją, jakby nagle zrobiło się jej chłodniej.

– Jak chcesz, siostra! – powiedziałem oschle i dodałem, by nie czuć się winny, a taksówkarza wpędzić w konsternacje – Tylko nie myśl, że przemilczę twoje głupie uwagi na temat ciotki.

Już miałem odwrócić od niej wzrok, udając obrażonego, gdy dostrzegłem, jak poły futra rozjeżdżają się na kolanach, odsłaniając wnętrze ud. Czarne pończochy sięgały wysoko i zostawiały tylko mały pas odsłoniętej skóry tuż poniżej koronkowych majteczek. Ledwie dostrzegalny w mroku pasek podwiązki nikł pod futrem, ale i tak wyobraziłem sobie go wraz z pasem opinającym biodra Moniki. Dziewczyna wydawała mi się wcześniej mało pociągającą. Chuda, mała pupa, prawie brak biustu, jednak gdy przyjrzałem się jej z bliska, gdy poznałem ją, zapragnąłem bardziej niż pełnej krągłości, z pięknym biustem i kuszącymi ustami Mariole. Być może wpływ miał na to strój Moniki, być może jej sposób bycia, trochę arogancki, arystokratyczny, niedostępny, był dla mnie magnesem. Pomyślałem też o nauczycielce geografii. Obie traktowały mnie z góry, po uczniacku i obie pragnąłem przydusić do miękkiej pościeli, rozchylić uda i zagłębić się w ich tajemniczych rozkosznych ciałach. Podniecenie urosło w moich spodniach, więc odwróciłem wzrok i skupiłem się na krajobrazie za oknem.

Nie dojechaliśmy do miasta, a tylko otarliśmy się o jego przedmieścia. Nie znałem tej części miasta, ale domyśliłem się, że jesteśmy po drugiej stronie i zbliżamy się do osiedla, którego światła widać było poprzez wąski pas wysokich drzew.

Dom, przed którym się zatrzymaliśmy, nie wyglądał zbyt okazale. Raczej płaski z dachem krytym czerwoną dachówką i dwoma wykuszami patrzącymi ciemnymi oknami w naszą stronę. W dolnych oknach paliły się światła, przed wejściem mała ledowa lampka oświetlała podest i kawałek brukowanego chodnika. Wcale nie wyglądał na motel ani miejsce, w którym można wynająć pokój na jedną noc. Zauważyłem też, że nie parkował przed posesją żaden samochód, co świadczyłoby, że poza właścicielami domu nie ma tam nikogo więcej.

Postanowiłem milczeć i poczekać na rozwój wydarzeń. W końcu po coś mnie tu przywiozła, coś między słowami mi obiecała, dla kogoś ubrała się jak na rozbieraną randkę.

Tu też sypał drobny śnieg, wokół panowała cisza, a z domu dobiegały dźwięki spokojnej muzyki. Choć nie potrafiłem rozpoznać utworu, byłem pewny, że to klasyka. Nic, co ucieszyłoby moje uszy.

Monika zapłaciła za kurs i gdy stanęliśmy pod drzwiami, nie wytrzymałem i spytałem:

– Co to za miejsce?

– Przekonasz się za parę minut.

– Wolę teraz, zanim wejdziemy.

– Chcesz czegoś ode mnie, a ja od ciebie. To układ. Albo się zgadzasz i wykonujesz moje polecenia, albo dzwonię po taksówkę i wracasz do domu, gdzie możesz strzepać sobie, lub znowu wykorzystać nieświadomą sąsiadkę.

Kończąc zdanie, spojrzała mi w oczy z nieukrywanym triumfem.

– Fajną masz teraz minę – powiedziała po chwili milczenia. – Co? Zaskoczony? Myślałeś, że tylko ty w nocy nie spisz?

Poczułem, jak krew spływa mi do pięt. Zrobiło mi się nagle mdło, żołądek zacisnął się i zamienił w ciężki zimny kamień.

– Co do cholery? – wydukałem.

– Powinieneś zamykać drzwi. – Patrzyła na mnie z wyższością. – Zwłaszcza jak spuszczasz się dziewczynie na twarz – dodała i odwróciła się w stronę drzwi i ponownie nacisnęła guzik dzwonka.

 

 

– Mylisz się co do mnie i Marioli – zacząłem stanowczo, chciałem się bronić, lecz ona prychnęła głośno i wyrzuciła z siebie, nie pozwalając mi wyjaśnić:

– Mariola jest ślepa jak kura w nocy! Nosi soczewki kontaktowa, które są tak grube, że normalnie widać przez nie pierścienie Saturna. Ściąga je na noc, a ty zbyt często korzystasz z wody toaletowej mojego męża – zakończyła tyradę, kończąc spokojnym głosem.

Przytkało mnie na serio. Więc to wszystko, w co wierzyłem, było kłamstwem? Że Mariola zaakceptowała moje nocne wizyty, było tylko moją fantazją?

– Zaraz, zaraz! – wykrzyknąłem, uświadamiając sobie nowy fakt. – Więc Tomasz i Mariola?

– Tak! – odfuknęła i dodała ciszej, z jadem w głosie. – I to nie twoja sprawa. Rozumiesz?

Nie odpowiedziałem, ale od razu przypomniałem sobie podsłuchaną rozmowę Tomasza i Marioli. Byli kochankami i łączyły ich jakieś finansowe rozliczenia. Tomasz za coś płacił Marioli. Czyżby za seks? Przez kilka sekund zastanawiałem się nad tym, a potem spojrzałem kątem na Monikę. Była wściekła i ni jak nie wyobrażałem sobie miłej nocy w jej towarzystwie.

 

 

Otworzył nam wysoki barczysty drab. Już nie miałem wątpliwości, że to nie dom znajomych, tylko burdel lub coś w tym stylu. Stanął w drzwiach i przez chwilę się nam przyglądał, a dokładniej mi. Coś mu nie pasowało, zaskoczyła go moja obecność, a na jego twarzy rysowała się wątpliwość. Pierwsza odezwała się Monika.

– Proponuję, byś poszedł do kuchni, tam w oknie jest termometr. Sprawdź, proszę, jaka jest temperatura na zewnątrz, a potem wróć tu i zaproś nas do środka – mówiła ze zgryźliwością, unosząc wysoko głowę, jakby chciała dostrzec czubek jego łysego czerepu.

Drgnął, odsunął się do środka i gestem ramienia zaprosił do środka.

Byłem pierwszym młodzieńcem, który wszedł do tego przybytku i mile mnie to spostrzeżenie połechtało. Muzyka, tym razem już wyraźnie słyszałem fortepian i skrzypce, dobiegała z wnętrza domu, a konkretnie zza kolejnych drzwi. Monika zdjęła płaszcz i powiesiła na wolnym haku wbitym bezpośrednio w ścianie, obok innych płaszczy. Po ich ilości doszedłem do wniosku, że trafiłem na niemałe przyjęcie.

– Zostań w marynarce – poleciła Monika i nie czekając na mnie, ruszyła ku kolejnym drzwiom.

Dom był typowy i w niczym nie odbiegał od budowanych w ostatnich latach. Zwyczajny korytarz, z boku wejście do kuchni, białe drzwi, zapewne do łazienki i kolejne, do pokoi. Jednak pomieszczenie do którego weszliśmy, zaskoczyło mnie niezmiernie. Była to obszerna sala, zdaje się na długość całego domu i szeroka na ponad cztery metry. Pośrodku stał okrągły stół, przy którym siedziała czwórka mężczyzn. Zajęci paleniem cygar i grą w karty, w ogóle nie zwrócili na nas uwagi. Ściana wychodzącą na tyły była zasłonięta szczelnie grubymi zasłonami, lewa strona z wielkim telewizorem na ścianie oddzielona była od reszty salonu obszerną, wysoką sofą. Prawa część była zabudowana pomalowanym na czarno drewnem i ustylizowana na mały barek.

Siedziały przy nim trzy kobiety ubrane w wieczorowe stroje, do których od razu podeszła Monika i muśnięciami policzków przywitała każdą.

Jedna z nich, siedząca przodem do pokoju, miała na sobie przepiękną suknię z głębokim dekoltem i ten widok na chwilę rozproszył moją uwagę. Piersi miała duże i pełne. Wydawały się być krągłe i jędrne jak idealnie dojrzałe owoce. Zobaczyłem je w wyobraźni nagie, jako statyczne pełne półkule, z ciemnymi niezbyt dużymi brodawkami skierowanymi wprost w moją postać. Z żalem oderwałem wzrok od idealnego piękna i uświadomiłem sobie, że właścicielka tych skarbów przygląda mi się z zaciekawieniem, w którym nie było ani krzty zniesmaczenia, czy zażenowania. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie i z błyskiem w oczach, jakby dostrzegła we mnie kogoś bliskiego, kogoś, kogo zna bardzo dobrze, a nawet lubi. Przywitałem się skinięciem głowy i poszukałem wzroku Moniki. Potrzebowałem informacji, wyjaśnienia, a przede wszystkim odpowiedzi na najważniejsze pytanie:

Co ja tu do cholery robię?

Monika jednak nie miała zamiaru zajmować się mną i jakbym był powietrzem, przeszła obok mnie i nachyliwszy się nad jednym z graczy, pocałowała go w policzek i coś mu przez kilka sekund szeptała do ucha. Rozpoznałem w nim mężczyznę z tamtej nocy, gdy spotkałem ich na stacji paliw.

Więc jednak kochanek – pomyślałem i zaraz przyszła refleksja. – Po co zdradza mi swoje tajemnice? Dlaczego sprowadziła mnie do tego domu? Pierwszy raz tej nocy poczułem lęk. Czyżbym dał się zaprowadzić w pułapkę? Spojrzałem za siebie. Drzwi były zamknięte, ale chyba nie na klucz. Mogłem wyjść, uciec, przelecieć przez korytarz i szybko wydostać się z pułapki.

Przyjrzałem się wysokim kotarom zasłaniające jedną ze ścian. Tam musiały być okna i z pewnością wyjście na ogród. Mężczyzna Moniki łypnął na mnie ponuro. Wyglądał na nie zainteresowanego mną, wręcz znudzonego tym, co mu mówiła Monika. Bez wątpienia opowiadała mu o mnie i tym co wiem na ich temat.

– Jak masz na imię? – spytała dziewczyna w przepięknej sukni, zachodząc mnie od tyłu i strasząc tak bardzo, że podskoczyłem niezdarnie, chcąc zerwać się do ucieczki, czym zwróciłem uwagę wszystkich. Fortepian i skrzypce nadal grały, ale rozmowy ucichły i wzrok każdego skupił się na mnie.

– Andrzej – wydukałem, opanowując wyrwane z posad nerwy.

– Czegoś się boisz? – spytał kochanek Moniki.

– Nie – odparłem szybko, ale mało przekonująco. Wzrok mężczyzn skierował się na Monikę. Odniosłem wrażenie, że dopiero teraz zauważyli moją obecność i spodziewali się wyjaśnień.

– Umówiłam go z Anną – odparła szybko, patrząc na mnie z irytacją. W jej oczach widziałem naganę, jakby chciała mi powiedzieć: co ty u diabła wyrabiasz?! Zachowuj się jak mężczyzna, bo wszystko zepsujesz!

Postanowiłem posłuchać jej niemej reprymendy i naprawić błąd.

– Przepraszam państwa, jestem tu nowy i …

– Czujesz się onieśmielony – wyręczyła mnie dziewczyna, stojąca tuż przy moim ramieniu.

– Tak. To prawda – odrzekłem, prostując się i przybierając poważną minę, która miała upodobnić mnie do siedzących przy stole dostojnych mężów grubo po trzydziestce.

Jeden z nich pokiwał głową z niechęcią, drugi westchnął ciężko i cała czwórka powróciła do gry.

Dziewczyna z pięknym biustem miała może dwadzieścia pięć lat, stanęła przede mną, zasłaniając mnie przed wzrokiem mężczyzn i trzymając przy ustach szklankę z lodem i być może whisky, spytała:

– Może ochotę napić się czegoś?

Zamrugała rzęsami i nie puszczając mojego spojrzenia, czekała na odpowiedź.

– Tak, poproszę.

– Może być alkohol? – spytała z nutą ciekawości.

To był ten moment, w którym mogłem wszystko popsuć. Gdybym powiedział, że jestem niepełnoletni, mógłbym zrobić kłopot Monice. Z pewnością zostałbym wyproszony, moja szansa na seks stanęłaby pod znakiem zapytania, a rezygnować z niego nie miałem zamiaru. Z drugiej strony. Skosztowanie alkoholu w nieznanym mi towarzystwie nie wróżyło niczego dobrego. Kto wie, jak naprawdę wygląda układ, między mną a Moniką. Może wcale nie jest po mojej myśli, może tak naprawdę jestem ofiarą, może zwabiła mnie tutaj by zdobyć dowody przeciwko mnie, może po pierwszym łyku zwale się na podłogę i obudzę … Wolałem nie brnąć tak daleko w czarne scenariusze.

– Oczywiście – odparłem i chwyciwszy ją za dłoń ze szklanką, dodałem – najchętniej z pani pucharu.

Nie protestowała i pozwoliła mi upić sporą porcję swego drinka. To rzeczywiście była whisky i smakowała doskonale doprawiona widokiem jasnej skóry dekoltu.

– Dziękuję – rzekłem, puszczając jej dłoń.

Przyglądała mi się natarczywie, jakby chciała wejść mi w głowę. Miała ładną twarz o łagodnych rysach, policzki pełne, usta wąskie, oczy niebieskie w kształcie migdałów, brwi wysokie, podkreślone mocną kreską. Bujne blond włosy lekko kręcone spływały, kładąc się końcówkami na odsłoniętych ramionach.

– Jestem Agnieszka – przedstawiła się, wyciągając do mnie dłoń.

– Andrzej – odrzekłem, pochwyciwszy jej palce.

– Jesteś znajomym Moniki – stwierdziła i zaraz dodała, podnosząc głos, zapewne chcąc zatrzeć oczywistość swej wypowiedzi – mam wrażenie, że nie wszystko ci wyjaśniła? Nie opowiedziała o naszych tu spotkaniach?

Trafiła w sedno, a po jej minie mogłem wysnuć, że była pewna swoich domysłów.

– Moniko – zwróciła się w stronę stołu, gdzie gra trwała nadal a na środku urósł spory stos stuzłotówek – Czy pozwolisz, że zajmę się twoim gościem?

– Ależ naturalnie, moja droga. Jest twój do przybycia Anny – powiedziała i lekkim krokiem podeszła do rozmawiających szeptem kobiet przy barze.

Usiedliśmy na wygodnej i całkowicie zakrywającej nas przed wzrokiem innych sofie. Dopiero wówczas mogłem ocenić całą jej figurę. Była ciut niższa ode mnie i przesadnie szczupła w talii. Ubrana była w suknie do kolan, rozkloszowaną, z ramionami aż do dłoni. Miała ładne dłonie, przyjemny głos, pachniała delikatną słodyczą, kwiatami i uśmiechała się w taki sposób, że trudno było mi się skupić na czymś innym poza jej ustami.

– Jestem tu z Jerzym, z tym, co siedzi tyłem do drzwi. Basia przychodzi z Tadeuszem,. Tadeusz jest tu najstarszy i wszyscy go bardzo lubimy, a Krystyna towarzyszy Waldemarowi. To ten facet, który siedzi po lewej stronie Sławka.

– Sławek to chłopak Moniki? – spytałem, by mieć pewność.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

– No coś ty?

– To, kim są dla siebie? – zadałem pytanie, czując, że mam szanse szybko dowiedzieć się całej prawdy.

Agnieszka przez chwile zastanawiała się, po czym odpowiedziała niepewnie.

– To raczej partnerzy. W grze. – Patrzyła na mnie z zakłopotaną miną.

– Nie są razem? – dopytywałem, czując, że mój cały plan właśnie zaczyna się chwiać i za chwile runie niczym domek z kart.

– Są – odparła szybko i zaraz dodała, widząc, że jej krótka odpowiedź niczego mi nie wyjaśniła – Są tu razem, w tym pokoju, dla gry, tu o to chodzi, o karty. – Nagle spojrzała na mnie podejrzliwie.

– A co ty sobie wyobrażałeś?

– Nic sprośnego – zaprzeczyłem, czując, że rozmowa nie idzie w tym kierunku, co powinna. Miałem pewne podejrzenia, domysły co do pań siedzących i chyba czekających na wynik gry, ale tego nie mogłem powiedzieć na głos.

– Jakoś przyszło mi do głowy, że żadna z was nie jest tu z mężem.

– A skąd takie przypuszczenie? – spytała lekko oburzonym tonem.

– Bo znam męża Moniki i nie jest to żaden z siedzących przy stole. Zresztą sama powiedziałaś, że przyszłyście … – ugryzłem się w język w samą porę. Przecież mogłem się mylić. Różnica w wieku mężczyzn i kobiet w tym pokoju coś mi sugerowała, ale to nie musiała być prawda, a jej słowa mogłem zwyczajnie zrozumieć opacznie.

– Myślisz pewnie, że jesteśmy dziewczynami do towarzystwa? – powiedziała, ukrywając emocje.

– Nie! – zaprzeczyłem.

Położyła mi dłoń na udzie, zbyt wysoko jak na tak krótką znajomość, a nawet na wieloletnią przyjaźń. Jej mały palec oparł się paznokciem o wypukłość w spodniach.

– Ale to prawda – odrzekła szeptem, nachylając się do mnie.

Jej oddech owiał mi twarz, poczułem zapach jej ciała, gorąco bijące z odkrytego dekoltu i skuszony mimowolnie spojrzałem w niego.

– Wiem. Są cudowne. Jestem tego świadoma – mówiła cicho i powoli, jakby zwierzała mi się z wielkiej tajemnicy. – Jestem też pewna innych swych wdzięków, tych ukrytych przed twoim wzrokiem i tych, których nie sposób dojrzeć oczami, a także tych, które mogą zarejestrować zmysły dotyku, smaku i słuchu.

Przerwała na chwilę wciąż nachylając się w moją stronę i wciąż trzymając dłoń blisko penisa.

– Czy wierzysz mi na słowo? – spytała, ściszając głos do nikłego szeptu.

– Tak – odrzekłem, czując budzące się we mnie podniecenie. Dostrzegła to, ale nie odsunęła dłoni i nie zabrała palca z rosnącego wybrzuszenia.

– Wiesz? Podobasz mi się i choć nie powinnam tego mówić facetowi, to dodam, że bardzo mi się podobasz.

Przełknąłem ślinę.

– Czy nie powinieneś teraz powiedzieć mi coś miłego? – powiedziała, odsuwając się ode mnie i zabierając dłoń z mojej nogi.

– Przepraszam, tak… – zbierałem się do powiedzenia czegoś sensownego, komplementu, ale w głowie miałem zbyt mętlik.

Zaśmiała się cichutko.

– Nie musisz, ja już wiem. – Krótko zerknęła na moje krocze. – I dziękuję.

W tym momencie usłyszeliśmy, jak do pokoju wchodzi kolejna osoba.

Agnieszka westchnęła głęboko i z rezygnacją.

– Chyba na ciebie już pora, ale zanim znikniesz mi z oczu. – Nachyliła się w moją stronę i dodała szeptem:

– Poszukaj mnie w necie pod nickiem Amanda.

Wstaliśmy i spojrzeliśmy na nowego gościa.

Ten tekst odnotował 18,453 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.66/10 (9 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.