Chcę więcej, kochanie (III)
15 marca 2021
Chcę więcej, kochanie
Szacowany czas lektury: 54 min
Witajcie, Kochani :)
Nadszedł czas na zaprezentowanie trzeciej części. Różni się od poprzednich, ponieważ jest pewnego rodzaju preludium do rozpoczęcia serii mocnych i wyuzdanych przygód Klaudii. Ta część to początek całej historii, która wydarzy się w hotelu Eden. I, jak na zawiązanie akcji, nie ma orgii, przesadnej perwersji. Za to sama akcja rozpoczyna się, poprzez zainicjowanie wątków, pomysłów i ziaren fabuły, które w dalszej części książki zakwitną i wydadzą wyuzdane owoce.
Update
Po wielu miesiącach nareszcie kompletna powieść jest dostępna:
https://ridero.eu/pl/books/chce_wiecej_kochanie/
Proszę Was również o polubienie mojego profilu autorskiego:
https://www.facebook.com/Paul-J-Simmons-strona-autorska-100733725566401/
Dziękuję
P.S. Zostałem zmuszony dokonać jednej korekty w zamieszczonych tekstach. Chodzi o zmianę imienia głównej bohaterki na takie, jakie jest w książce. Poza tym, wszystko jest po staremu ;)
Po zjeździe z autostrady Rafał skierował samochód ku majaczącej w oddali miejskiej zabudowie Częstochowy. Jednak po zaledwie kilku kilometrach skręcił z trasy w mało uczęszczaną drogę prowadzącą na prowincję.
– Daleko jeszcze, Papo Smerfie? – zapytała Klaudia lekko się niecierpliwiąc wędrówką po labiryntach wiosek i dzikich terenów.
– Już niedaleko – rzucił obowiązkową na takie pytanie odpowiedź. – A tak na serio, to pewnie z pięć kilometrów. Nie dalej.
– Skąd znasz to miejsce? – zapytała wyjmując pomadkę z torebki celem poprawienia makijażu.
Odchyliła osłonę przeciwsłoneczną i spojrzała w lusterko. Jednak wyboista droga nie dawała większych nadziei na poprawienie konturu ust.
– Musisz jechać po takich dziurach? – zapytała patrząc na zamazującą się w wibracjach twarz, którą widziała w lusterku. – Cała się rozmażę.
– Możesz się śmiało rozmarzyć – uśmiechnął się Rafał – a później nie zapomnij podzielić się ze mną tymi marzeniami. W detalach – spojrzał na nią i nieznacznie oblizał wargi.
– Wariat – skwitowała krótko i schowała pomadkę do torebki. – Czemu wybrałeś jazdę po jakichś wertepach?
– Od tej strony nie ma innej drogi, złotko – odpowiedział rozglądając się po bokach i włączając migacz. – Przez ten kawałek trochę nas potłucze. Te dwa kilometry dziurawego, jak ser szwajcarski asfaltu leży na granicy powiatów. Czyli żaden z nich nie chcę się do tej drogi przyznać.
– Jak to? – zapytała zdziwiona Klaudia. – To co, oni map nie mają? Przecież w księgach wszystko jest.
– Nie znam szczegółów, no bo i skąd? – Rafał podrapał się w policzek. – Od szefa wiem, że walczył o to, żeby naprawili ten kawałek, bo to jedyny dojazd do hotelu od tej strony zjazdu z autostrady. Oficjalna wersja mówi, że oba powiaty muszą się zsynchronizować z budżetami, co ma się wydarzyć coś koło dwa tysiące dwudziestego szóstego. Tak przynajmniej planują. Teraz nie ma mowy jak podzielić kosztów, bo maszyna drogowa jest za szeroka, żeby tylko jedną połowę przykryć świeżym dywanikiem. Zawadzi o część sąsiedniego powiatu, a to niedopuszczalne. Izba obrachunkowa i inne bzdety. Przynajmniej tak mówią oficjalnie.
– To jest oficjalna wersja? Rozumiem. A jaka jest prawdziwa?
– Władza – odpowiedział krótko – jak zawsze. Władza.
– Czyli wyszło, jak zwykle – skwitowała. – A ten twój szef jakoś niezbyt przekonujący, bo chodząc do nich po prośbie, niczego nie ugrał. Ta droga nie widziała nowego asfaltu od czasów Gierka.
– Oj, złotko – odpowiedział z pobłażliwą manierą – znasz się na milionie rzeczy, ale na polityce się nie wyznajesz. Tu nie chodzi tylko o pieniądze, lecz o prestiż i władzę. Żadna strona się nie przyzna, bo to niosłoby za sobą długofalowe skutki polityczne.
– Może dobrze, że się nie znam – dodała, chcą kończyć ten nużący ją coraz bardziej temat. Nie miała zamiaru rozmyślać nad polityką na powiatowym szczeblu, bo głowa ją bolała od wertepów. Nie mogła pojąć, jak dwa kilometry rozwalonej drogi może wpłynąć na losy niezliczonych notabli, polityków, ich stołków i koryt, do których wpieprzyli swe zachłanne, nienasycone ryje.
– Kończąc temat – odezwał się, jakby wyczuł jej znużenie – strony nie dogadały się, a szef nie ma tyle kasy na łapówki, żeby się tym tematem zajęli politycy i podlegli im urzędasy. Ale już niedługo wybory. Jak wypieprzą tę ekipę, to nowi z radością przyjmą kopertę.
– Chyba raczej walizkę – odpowiedziała, masując skroń. – A tak na marginesie, to skąd ta pewność, że zostaną wybrani ci odpowiedni? Z nowymi też może być trudno. Lub trudniej. Wiesz, na tym szczeblu ludzie to…
– Świnie, wiem – przerwał jej. – Bo w polityce i demokracji jest tak od zawsze, kochanie. Ale zawsze wybierani są ci, którzy wybrani mają zostać. A skutkiem tego dziur przybywa, no i tłucze coraz bardziej.
– Fascynująca historia – odparła z sarkazmem. – Zwłaszcza, że wiem, że ta konkluzja, bynajmniej, nie drogi dotyczy. Ale śmiało, to takie zajmujące. – Zaszydziła trochę za mocno, ale usprawiedliwiał to ból głowy. – Opowiedz mi to jeszcze raz. Aż zaniemówiłam z wrażenia. Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę.
– Tym lepiej, złotko – uśmiechnął się do niej – bo na tych wertepach mogłabyś się ugryźć w język. A wtedy? Strach pomyśleć. Płacz, wrzask, krew i łzy.
Takie utarczki słowne to był rytuał, który dodawał kolorytu ich relacji. Oboje znali się na tyle dobrze, że wiedzieli, kiedy nie przegiąć. Oczywiście, w towarzystwie ich docinki musiały wiele razy wyglądać tak, jakby dowalali sobie sążniste złośliwości. Prawda była jednak inna. A im samym nie chciało się tłumaczyć relacji, która ich w tej materii łączyła. I która była wyjątkowa.
Klaudia wystawiła mu zadziornie język i rozejrzała się po okolicy. Poczuła się lepiej, bo droga wyrównała się.
Obrzeża Częstochowy rozsiane były dość chaotycznymi budynkami mniej lub bardziej wiejskiej zabudowy. Tradycyjnie domostwa, przybudówki, szopy i stodoły rozmieszczono w wąskim pasie przydrożnym. Stojące tu i ówdzie otwarte budynki gospodarcze zdradzały mnogość maszyn rolniczych, szykujących się do rozpoczęcia sezonu. Wszak była wiosna. Na wiśniach bieliły się kwiaty, a trawiaste dywany łąk i poboczy żółciły się młodym mleczem, zamieszkującym połacie świeżej trawy.
Klaudia rozkoszowała się promieniami słońca prześwitującymi pomiędzy gałęziami przydrożnych brzóz. Jeszcze tydzień, lub dwa, a cała przyroda eksploduje nowym życiem.
Nowym życiem. Uśmiechnęła się do siebie samej na tę ewidentną analogię tak pasującą jej życia. Do jej obecnej sytuacji.
– Zaraz dojeżdżamy – pogłaskał ją łagodnie po ramieniu – będziesz mogła się odświeżyć.
– Co to za miejsce? Skąd je znasz? – zapytała zaciekawiona.
– To właśnie tutaj zawsze się zatrzymuję, jak przyjeżdżam do pracy do siedziby spółki – odparł zwalniając przed gromadą wałęsających się po ulicy psów – to najlepsza miejscówka w której przyszło mi nocować. I częściowo należy właśnie do spółki mojego szefa. Świetny obiekt. Jestem przekonany, że i tobie się spodoba.
– Jesteś pewny? A masz na myśli atrakcje, czy architekturę? I co ty tutaj robisz, gdy dzień pracy się skończy, co?
– A jak ci się wydaje? – Rzucił jej prowokacyjne pytanie. – Odludzie, hotel dla elity, SPA, piękne panie…
– O! Tu cię mam! – przerwała mu natychmiast z lekką nutką złości. – Pań sobie używasz, tak? Równie często jak sauny i masażu?
– Kocham cię i dlatego muszę to powiedzieć, Klaudia – pieprzysz – uśmiechnął się.
– Bylebyś ty innych nie pieprzył – dokończyła wątek.
– To ty masz zielone światło, a mnie nie wolno? Jak to? Gdzie tu równouprawnienie? – wydął wargi w geście oburzenia.
Klaudia zastanowiła się przez chwilę.
– Cholera, coś w tym jest – odezwała się zaskoczona swoim nagłym wybuchem. – To dziwne, nie uważasz?
– A co konkretnie? – zapytał zaaferowany sytuacją na drodze. Właśnie mijali jakąś szkołę, z której wysypało się stado rozwrzeszczanych dzieciaków. Rafał znacznie zwolnił i wytężył koncentrację.
– Chodzi mi o to – kontynuowała, gdy minęli newralgiczny punkt – że tobie staje na myśl, że puszczę się z innym, a mnie dopadła złość na samą myśl o tym, że mógłbyś posuwać inną kobietę.
– Po pierwsze – zaczął Rafał i nagle krzyknął – Uwaga!
Klaudię rzuciło do przodu nagłe hamowanie samochodu, a wyrzut adrenaliny wręcz boleśnie zakłuł ją w klatce piersiowej. Samochodem zatrzęsło, a pulsujący mechanizm ABS-u zakołysał całym pojazdem.
– Co się stało!? Cholera! Rafał! W porządku?– wrzasnęła, gdy auto zatrzymało się na poboczu pustej drogi.
– Kot – odpowiedział zdyszany, łapiąc oddech.
– Kot? Co kot? Jaki kot?
– Wbiegł mi przed maskę kot.
– Jaki, cholera, kot?
– Normalny – wyjaśnił. – Nie jakiś tygrys syberyjski, tylko zwykły kot.
– Niech to jasna dupa! – Zaklęła, powoli odzyskując normalny rytm oddechu. – Przejechałeś?
– Nie – uśmiechnął się do niej – uciekł.
– Chwała mieszkańcom Olimpu – odpowiedziała swoją znaną formułką, która idealnie pasowała do tej sytuacji. – Już dobrze? Jedziemy dalej? – Nie musiała pytać, ponieważ Rafał już włączał się do ruchu.
Gdy tylko oddechy i emocje się uspokoiły, zaczęli się serdecznie śmiać.
– Następnym razem, mój mężu – rozpoczęła teatralny wyrzut – uprzedź mnie zawczasu.
– A niby jak, kobieto mam cię uprzedzić zawczasu przed czymś, co zdarza się nagle? A zresztą, to twoja wina.
Z jednej strony, nie mogła nie przyznać mu racji, ale drugiej strony zauważyła ten szelmowski uśmieszek na jego twarzy.
– Moja? – postanowiła pociągnąć grę. – A niby jak? Czy to ja trzymam kierownicę? A może to ja ci tego sierściucha rzuciłam przed maskę?
– Kot nadbiegł z twojej strony. – Wydał wyrok wraz z uzasadnieniem. – Gdybyś nie rozprawiała o pieprzeniu się z innymi, tylko obserwowała okolicę, na pewno byś go zauważyła zawczasu i nas ostrzegła.
– A propos pieprzenia – szturchnęła go w ramię – to pieprzysz teraz ty. A kto to wie, gdzie taki sierściuch się chowa? Nie zmienia to jednak faktu, że faktycznie przerwał nam ciekawą rozmowę. Pamiętasz?
Rafał przez chwilę nie odpowiadał. Oczywiście, że pamiętał wszystko, ale nie był pewien, czy kontynuować ten wątek. Trochę się obawiał, że rezultatem tej rozmowy może być coś, czego nie przewidział. Coś, czego jego plany nie uwzględniały. Kochał żonę i nie chciał jej oszukiwać. Mógł nią grać, kusić i wodzić za nos. Lub na pokuszenie. O ile mieściło się to w ramach całej zabawy. Nie chciał jednak w żadnym wypadku składać deklaracji, które kolidowały by z jego planami odnośnie ich wyjazdu. Jedno słowo mogło przekreślić całość. A przecież wszystko już było pieczołowicie przygotowane. Taką miał przynajmniej nadzieję. Niespodziewane wątpliwości i obawy Klaudii odnośnie jego roli w tej całej zabawie mogły cóż, delikatnie mówiąc, spieprzyć wszystko. Postanowił odwrócić pytanie.
– Rozmowę pamiętam – odparł pospiesznie, jakby chciał zakończyć temat – a raczej jej koniec. Chyba. Bo chyba skończyliśmy. Zresztą, zaraz dojeżdżamy. Widzisz tę dróżkę w las? To ostatnia prosta.
Klaudia nie dała się zbyć. Od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy. Jej małżonek wyraźnie unikał tego tematu. Tematu, o którym nigdy nie rozmawiali. Cała przygoda od początku kręciła się wokół jej potrzeby nowych doznań. Nie było w ogóle rozmowy, która mogła by dotyczyć bezpośrednio jego i jego potrzeb. Postanowiła, że nie odpuści i musi z nim na ten temat porozmawiać. Ale najpierw wszystko przemyśli na spokojnie. Może w saunie lub jacuzzi. Zresztą, już skręcili w nowo wyasfaltowaną drogę, która wiodła ich przez rzadki las świerkowy. Po kilkuset metrach dojechali do wkomponowanej w wielki mur bramy wejściowej. Mur, jak zauważyła Klaudia ciągnął się w obie strony: na południe, obok drogi, którą jechali oraz na północ, by zniknąć w zagajniku pełnym młodych dębów i grabów.
– To duża posiadłość? – zapytała wyraźnie zaintrygowana.
– Całkiem spora. – Rafał postanowił pochwalić się znajomością terenu. – Nie wiem dokładnie, ale chyba pięćdziesiąt hektarów. A może jeszcze więcej? – zamyślił się. – Chyba więcej. Za każdym razem, jak tu przyjeżdżam, szef chwali się, że zakupił nowe tereny na zachód granicy, jak on to nazywa: hrabstwa.
– Zwykły hotel i taki obszar? To chyba marnotrawstwo przestrzeni?
– To nie jest zwykły hotel, kochanie. – Wystawił palec do góry i rozpoczął prezentację, niczym wytrawny sprzedawca. – Hotel Eden to wyjątkowe miejsce dla specjalnej klienteli, która ceni sobie spokój, dyskrecję, doskonałe warunki wypoczynkowe. A do tego – zaczął wyliczać rozprostowując kolejno palce – intymność, klimat, luksus, towarzystwo i oczywiście interesy. Wielkie interesy. Zdajesz sobie sprawę, jakie sojusze są tu zawierane? Rezultaty dokonywanych przy szklance koniaku lub partyjce golfa umów są rozgłaszane w ogólnokrajowych mediach. I mają wpływ na każdego z nas.
– Cholera – gwizdnęła Klaudia – z kim ty się zadajesz? Z mafią?
– No co ty? – parsknął. – To tylko solidni biznesmeni, politycy, hierarchowie kościelni i oficjele. Zwykły turysta nie ma tu wstępu. – Zamilknął i po chwili zastanowienia dodał z tajemniczą i poważną miną. – No tak. Politycy i hierarchowie. Czyli jednak tak, masz rację, kochanie. Trafiłaś w sedno. Mafia też. I to chyba ta najgorsza. Ale nie musisz się obawiać. Czytałaś Davida Morrela „Bractwo róży” – najlepiej było mu nawiązać do klasyku szpiegowskiej sagi, którą jego żona znała. – To miejsce jest traktowane trochę, jak sanktuarium. Na terenie nawet zwaśnione czerwone, czarne lub żółte rodziny nie wchodzą sobie w paradę. Tu się odpoczywa i robi interesy.
– Jasna cholera! Widzę, że dyskrecja jest tu traktowana poważnie – odparła spostrzegawczo wskazując na ciągnącą się za poboczem ceglaną, prawie trzymetrową ścianę z cegieł.
– Mur jest tylko w bardziej oficjalnej części – wyjaśnił. – Zresztą nie objechałem całego terenu. Jest zbyt duży. Nie miałem czasu, bo…
– Używałeś pięknych pań, tak? – przerwała mu. – I dlatego byłeś zajęty?
– Gadasz głupoty, dziewczyno – Rafał wyraźnie się zaniepokoił. Postanowił, że musi coś zrobić z tymi niekontrolowanymi napadami zazdrości – ja tu pracuję. To znaczy, nie tylko tu. Ale również tu.
– Co masz na myśli, kochanie? Co chcesz mi powiedzieć?
– To – zaczął wyjaśnienia, uważając na każde wypowiedziane słowo – że mój szef jest współwłaścicielem tego obiektu. Ma w nim sporo udziałów, które dają mu potężny zastrzyk gotówki. Plus znajomości i koneksje. Rozumiesz. Jak pracuję dla niego, siedzę w apartamencie i zarabiam pieniądze. Dla koncernu. Dla niego. I, oczywiście, dla nas.
Rafałowi wystarczył rzut oka, by zrozumieć, że się uspokoiła. Nie był pewien czy to za sprawą jego tłumaczenia, czy zachwytu, jaki wywołał na niej widok doskonale utrzymanych terenów zielonych, nasadzeń i przemyślanej organizacji architektury krajobrazu.
Tak naprawdę Klaudia już od przekroczenia bramy coraz słabiej słuchała męża, będąc zdecydowanie bardziej zafascynowana otoczeniem. Po minięciu głównej bramy wjechali na żwirowaną alejkę, obsadzoną wiekowymi dębami. Poskręcane konary wiły się nad jej głową dając prześwit błękitu nieba, migoczącego między gałęziami. Teren był wręcz ogromny, a przestrzeń trawników, klombów, alejek i skałek zachwycały doskonałą harmonią, która mogła zrodzić się wyłącznie w umyśle genialnego architekta przestrzeni. Ukształtowanie terenu nadawało falujący charakter dywanom traw, kwietnych łąk i ścieżek upstrzonych co rusz rzeźbami alpów, gryfów i zmysłowych nimf. Na tym rozpostartym terenie mnóstwo było zakamarków ukrytych za żywopłotami, zagajnikami lub płotami z białych desek. Cudowność miejsca oczarował ją. Zrozumiała, że każdy na jej miejscu mógłby z czystym sercem przyznać przed samym sobą, że odkrył swoje drugie miejsce na ziemi.
Alejka skręcała za wysokim na kilkanaście metrów ostańcem granitów i kierując się na południe otwierała widok na główny budynek hotelu. Hotelu lub, jak go określił Rafał – sanktuarium. Szpalery nasadzonych drzew o poskręcanych gałęziach nadawały wysypanemu rzecznym żwirem podjazdowi magiczny charakter. Koła szumiały na kamykach, gdy bryła hotelu rosła im w oczach.
Główny budynek miał trzy piętra. Od jego oszklonych fasad i okien odbijał się blask słońca, które kładło się świetlistymi plamami na rondzie podjazdu, i wielkim wielopiętrowym klombie w jego centrum. Klaudia od razu zauważyła, że prawe skrzydło jest połączone z sąsiednim budynkiem przęsłem z mlecznego szkła. Z całą pewnością był to łącznik pomiędzy hotelem, a strefą SPA.
– Całkiem przyjemny budyneczek – zagaiła, zwracając się do męża parkującego tuż obok schodów prowadzących do wejścia.
– Naprawdę bardzo trudno ci zaimponować – odparł Rafał, gasząc silnik – to, co widzisz tutaj, ten nowoczesny główny gmach to tylko jeden z wielu wyjątkowo ciekawych i fascynujących miejsc, w których naprawdę można się rozerwać i odpocząć.
– Rozerwać, powiadasz? – puściła mu oczko. – Na to liczę.
– Słusznie, bo ja za godzinę muszę być w rezydencji szefa, więc ty zostaniesz tutaj sama – natychmiast dodał, widząc skrzywioną minę żony – nie martw się. Nawet nie zauważysz, ze mnie nie ma.
Wysiedli z auta. Klaudia mogła dokładniej przyjrzeć się głównej fasadzie budynku, która doskonale łączyła nowoczesny, praktyczny styl i ponadczasową elegancję. Detale wykończenia, wystroju i użytych materiałów przyjemnie cieszyły oko. Miało się wrażenie, że cały budynek jest, jak to w myślach określiła Klaudia – ciepły. I miękki. Oczywiste skojarzenie od razu pojawiło się jej w głowie.
– To idealne miejsce na to, aby nakręcić jakiś hollywoodzki film romantyczny – wzięła męża pod ramię i wskazała ręką odległy fragment ogrodu. – Tam, widzisz? Pod tamtym drzewem Hugh Grant mógłby kołysać na zielonej huśtawce Julię Roberts. A później mogliby się całować na tamtej ławeczce pod kwitnącymi magnoliami.
– Tak to widzisz? – zapytał wyraźnie rozbawiony Rafał. – Po pierwsze, Grant to już prawie dziadek, więc dziwne masz preferencje. A o tej brzyduli nawet nie wspomnę. Toż to karykatura kobiety.
Robert od zawsze uważał, że ta aktorka jest po prostu brzydka. Dlatego Klaudia wybrała na tę opowiastkę właśnie nią. Po chwili zdegustowane wargi jej męża uśmiechnęły się ponownie.
– A zresztą. Przecież im nie zabronię. Ale gdyby nagle chcieli skoczyć na numerek? Zanim dobiegli by stamtąd do pokoju, to ochota by im przeszła.
– Co ty opowiadasz? – skarciła go. – Przecież mogła by nie zakładać bielizny i huśtać się w kusej sukience. Wiatr podwiewałby jej to, co konieczne, aby ukazać samo sedno.
Rafał pokiwał z uznaniem nad kunsztem planowania, co do którego jego żona miała wyraźny talent.
– A później nie musieli by nawet iść do hotelu. Wystarczyło by – wskazała na dalszy fragment ogrodu – aby pobiegli tam. O, widzisz? O tam, za te żywopłoty. W tamtym uroczym zakątku Julia bezceremonialnie mogła by przelecieć Granta.
– Tam? – Rafał wytężył wzrok, aż zmarszczył czoło. – Kiepski pomysł. To aromatyczne miejsce. – Klaudia rozszerzyła oczy ze zdumienia, nie rozumiejąc, cóż takiego miał na myśli. Pospieszył z wyjaśnieniem. – Za tą ścianą z żywotnika jest stadnina. Wiele koni tam faktycznie stoi, ale Grantowi w towarzystwie trzymanych tam ogierów, jego własny by się nie podniósł. Zwłaszcza w obecności tej maszkary.
– Ale to już rola Julii, żeby kutas Granta stał na baczność, aż jej się… – nagle złapała mocno za ramię męża i mocno potrząsnęła. – Mają to konie? – jej oczy zaświeciły radością.
– O tak – odparł dumny z siebie za to, że trafił z niespodzianką – i to nie byle jakie. Dwanaście ogierów i klaczy, specjalnie szkolonych do przyjemnych wędrówek po okolicy. Jeżeli masz okazję dosiąść prawdziwego ogiera, ten już na ciebie czeka.
– Naprawdę? – zauważył, że chyba jej oczy się zaszkliły. – Uwielbiam konie. To cudowne stworzenia.
Na tę od zawsze znaną fascynację żony nic nie odpowiedział. Zatrzasnął drzwi i skierował się w stronę głównego wejścia, prowadząc żonę za rękę. Cieszył się, że trafił z niespodzianką, chociaż planował powiedzieć jej o tym później.
Weszli na schody prowadzące do głównego wejścia. Wchodząc do środka, Klaudia wykręciła tęsknie głowę w kierunku stadniny.
Główny hol cieszył przestrzenią i miał typowy pięciogwiazdkowy hotelowy wystrój, ale jednocześnie było w nim wiele z domowego klimatu. W bliskiej odległości od ceglanego, wielkiego kominka, rozmieszczono sofy z miękkimi obiciami i fotele do odpoczynku. Ich bliskość do paleniska sugerowała, że rzadko rozpala się w nim duży płomień. Nie było tego łatwo dokonać, ale drewno i cegły doskonale łączyły się z nowoczesnym wystrojem szczotkowanego aluminium oraz szkła. Przed głównym wejściem, po przejściu okrągłego holu, ulokowana była recepcja.
Podeszli do kontuaru, by się zameldować.
Powitała ich atrakcyjna brunetka, o czarującym, śnieżnobiałym uśmiechu. Jej proste, czarne, niczym pióra kruka włosy, spadały błyszczącym wodospadem, rozlewając się na zgrabnych ramionach. Łokcie trzymała blisko siebie, jakby ta usłużna poza stała się jej drugą naturą. Na widok zbliżającej się pary gości, wyprężyła się, niczym struna, wypinając to, co na wypięciu mogło mocno zyskać. Klaudia zauważyła, że jej nieskazitelnie skrojony kostium przypominał raczej mundurek. O jeden numer za mały.
– Dzień dobry panie Rafale – recepcjonistka uśmiechnęła się serdecznie.
Według standardów Klaudii, chyba trochę zbyt serdecznie. Sama się sobie dziwiąc na ten zdumiewający akt zazdrości, przemogła się i uśmiechnęła do uprzejmej dziewczyny.
– Cieszę się niezmiernie, mogąc znów Pana gościć – recepcjonistka wyprostowała się i jeszcze mocniej wypięła piersi. Klaudia mogłaby przysiąc, że słyszała jak guziki żakietu trzeszczą, grożąc wystrzeleniem, i w konsekwencji wybiciem oka. Podeszła do blatu, zagradzając nieznacznie swojego męża. Recepcjonistka natychmiast skierowała na nią swoją całą uwagę. Z nie mniej profesjonalnym uśmiechem wyciągnęła rękę na powitanie.
– Cieszymy się również mogąc gościć panią, pani Klaudio – jej uścisk był mocny i konkretny – dołożymy wszelkich starań, aby czuła się pani u nas, jak u siebie w domu. A być może – dodała, rzucając nieznaczne spojrzenie Rafałowi – jeszcze lepiej.
Klaudia nie mogła tego nie zauważyć. W zasadzie nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Co to za gra? Poczuła ukłucie zazdrości, ale postanowiła je zignorować. Nie przyjechali tu robić sobie scen. Nie po to odbyli taką drogę, żeby ona, otwarta na naprawdę lubieżne przygody, miała się denerwować o to, że jakaś laska o kuszącym ciele i zajebistych cyckach przymila się do jej faceta. Jej mężczyzna podoba się innym kobietom? To w sumie chyba dobrze, pomyślała. A to? Ta scena powitania? Takie widocznie są jej obowiązki, a to nie jest przecież zwykły hotel. Uspokojona oddała uścisk i poczuła, że gdzieś tam, w jakimś wszechświecie równoległym mogłaby nawet polubić tę dziewczynę. Postanowiła zrobić pierwszy krok, by stworzyć przejście do tej alternatywnej rzeczywistości.
– Proszę mi mówić po imieniu. Jestem Klaudia – posłała w stronę recepcjonistki serdeczny uśmiech.
– Dziękuję. – Oczy dziewczyny zaświeciły się radośnie. – Z przyjemnością, pani Klaudio będę się tak do pani zwracać, gdy tylko skończę zmianę. Mam na imię Agata. Apartament jest już dla państwa przygotowany. – Kartę do drzwi podała Rafałowi. Druga karta zawędrowała do dłoni jego żony.
- Dziękuję Agato – odpowiedział trochę teatralnie szorstko Rafał. Klaudia nie mogła tego nie zauważyć.
– Gdybyście potrzebowali czegokolwiek – mówiąc to, Agata bardzo mocno zaakcentowała każde słowo, patrząc jednocześnie głęboko i natarczywie w oczy Klaudii. Ta poczuła, jak po jej plecach przeszedł dreszcz. – Cokolwiek – podkreśliła to słowo – proszę zwracać się bezpośrednio do mnie – podała wizytówkę. Klaudii.
– Dziękujemy jeszcze raz, Agato – odparł Rafał nazbyt poważnie i pociągnął zaskoczoną żonę prosto w stronę windy. – Z całą pewnością zwrócimy się bezpośrednio do ciebie. W odpowiednim czasie.
- Nie mogę się doczekać, panie Rafale.
Klaudia nie mogła nie zauważyć, jak na ustach dziewczyny wykwitł lubieżny uśmiech. Jakby na sekundę zapomniała o swojej roli. Odniosła wrażenie, że ani ona, ani jej mąż nie mają na myśli przyniesienia do pokoju zapasowych ręczników, butelki wody mineralnej lub przystawek. Nim zdążyła zarejestrować coś więcej, za kontuarem zadzwonił telefon i Agata odwróciła wzrok, wracając do swoich obowiązków.
Klaudia była wręcz zdumiona tą niezwykłą reakcją nowo poznanej dziewczyny. W środku aż gotowała się od emocji. Z jednej strony ukłucie zazdrości, a z drugiej podekscytowanie, na samo wyobrażenie, co też Agata mogła mieć na myśli, oferując swoje usługi. Czuła że jej ekscytacja rośnie z każdym krokiem, bo jakby nie patrzeć, obiektem godów tej samicy był nie kto inny, jak jej facet. Ale to ona trzyma go teraz pod rękę. I nie puści. Ten facet jest w całości jej. A ta napalona, zapatrzona w niego Agatka, może co najwyżej zrobić sobie wieczorem dobrze. Wtedy, gdy będzie myśleć o tym, jakie cuda ten facet w tym czasie wyprawia ze swoją kobietą.
Rosnące wykładniczo podniecenie wręcz plątało jej nogi. Czuła, że dłużej nie wytrzyma. Zrobiło się jej gorąco, a w podbrzuszu poczuła żar.
Gdy tylko drzwi kabiny zasunęły się za nimi, rzuciła się na męża i zaczęła całować. Dziko i namiętnie. Mokro. Rafał, chociaż zaskoczony, zareagował natychmiast i prawidłowo. Objął żonę silnym ramieniem. Druga ręka natychmiast znalazła się na jej pośladku. A ona wiła się coraz bardziej, obejmując nogami jego uda i wypychając biodra. Zatopił się w jej włosach i zaczął taniec językiem na szyi i obojczyku. Uwielbiała ten rodzaj pieszczot. Przywarła do jego koszuli, a on poczuł jej sutki przez materiał bluzki.
– Napalona kocico – szepnął jej do ucha, które po chwili przygryzł delikatnie. – Co cię tak rozpaliło?
– Ty, byczku. – Klaudia wiedziała, że nie mówi całej prawdy. – Kusisz i jesteś tak seksowny, że nie mogę się doczekać, aż zedrę z ciebie to ubranie i poczuję twojego kutasa.
– Ewidentnie chcesz się pieprzyć. – Wsunął rękę pod jej stringi i zanurzył palec w jej wilgoci. – Do tego nie muszę niczego zdejmować. Wystarczy, że rozepnę to, co konieczne, a ty zajmiesz się resztą. Jak sama mówisz, tylko o kutasa ci chodzi. Mam rację? – Kończąc to pytanie zrobił to, co doprowadzało jego żonę do granicy dzikości. Ścisnął jej wargi, jednocześnie wkładając w nią dwa palce. Poczuł, jak jej pochwa pulsuje gorącem.
– Rafałku, proszę – wyszeptała mu do ucha liżąc jednocześnie wrażliwe miejsce i lekceważąc prowokację – rozepnij to, co konieczne i zrób to, co musisz zrobić. Ja muszę cię mieć, kurwa, natychmiast! Możesz ze mną zrobić co tylko zechcesz. Rozumiesz? Co tylko zechcesz. Wszystko.
Niech Agatka się wypcha, pomyślała, nie zdając sobie nawet sprawy, jak absurdalnie to zabrzmiało w jej głowie.
Westchnęła przeciągle i głośno, gdy palce Rafała poruszyły się w jej środku.
– Co tylko zechcę? – zapytał. – Interesujące. To się tyczy tylko tej chwili, czy całego pobytu tutaj? Nie odpowiadaj! – Przyłożył jej palec do ust, blokując wyrywającą się na wolność myśl. – Zinterpretuję to po mojemu. Przyjmuję i zażądam wypełnienia obietnicy. Możesz już teraz rozpocząć zabawę – Rafał wyjął rękę z jej pochwy i oblizał palec. Drugi, który dopiero co buszował w jej cipce, dał do oblizania jej. Klaudia złapała całą dłoń, jakby chciała podkreślić, że zamierza wziąć więcej, niż tylko mały palec. Niż to, co właśnie jej oferuje. Weźmie zdecydowanie więcej. Spojrzała na męża tak lubieżnym, pełnym pożądania wzrokiem, że aż poczuł dreszcz. W kroczu zatętnił ucisk. Oblizując palec, dziewczyna mruknęła, a jej druga ręka ścisnęła nogawkę jego spodni. Dokładnie w miejscu, w którym, niczym potwór w klatce, tkwił potężnie nabrzmiały penis.
– Nie mogę się doczekać, aż mi go wsadzisz, kochanie – wyraziła swe życzenie tuląc się i wijąc niczym kotka. – Chcę cię poczuć w sobie. Rafał…
Nie dokończyła, ponieważ z tej samej chwili zadzwonił dzwonek i drzwi windy otworzyły się. Klaudia potrząsnęła głową, chcąc otrzepać się z amoku. Tylko trochę i tylko na chwilę. Zaskoczona zauważyła, że przed kabiną stoi dziewczyna z obsługi hotelu. Pewnie pokojówka. Nie ustępowała urodą Agacie. Klaudia od razu zauważyła jej uśmiech. Jednak zupełnie inny od wystudiowanego uśmiechu obsługi hotelowej, oferującej swe usługi gościom. Ten uśmiech był całkiem inny. Trochę za wesoły. Lekko za szeroki. Ewidentnie zbyt serdeczny. I, tego była pewna, skierowany do jej męża. Cholera. Co tu się wyrabia?
– Dzień dobry panie Rafale – odezwała się wystudiowanym głosem ślizgając jednocześnie wzrokiem po doskonale zarysowanej, napęczniałej nogawce jego spodni. – Dzień dobry, pani Klaudio – spojrzała serdecznie w oczy jego zaskoczonej żony. – Życzymy miłego pobytu. Apartament już przygotowany na państwa pobyt. Pozwoliliśmy sobie dodatkowo wyposażyć go w rzeczy, o które pan prosił.
– Dziękuję, Patrycjo. – A więc znają się, pomyślała Klaudia. – Dziękuję za wszystko. Odwdzięczę się. – Na tę deklarację spłaty długu, dziewczyna o imieniu Patrycja wypięła piersi i oblizała nieznacznie wargi. Klaudia poczuła, że lada moment ją szlag trafi. Ponownie to uczucie. Ewidentnie zazdrość. Cholera.
– Kochanie – chwyciła mocno swojego faceta pod rękę i pociągnęła w stronę korytarza – chodźmy już. Mamy coś do załatwienia.
– Już idę, kochanie – odpowiedział posyłając jednocześnie wdzięczny uśmiech młodej dziewczynie, stojącej nieruchomo przed kabiną windy.
Skręcając w odnogę korytarza, Klaudia mogła by przysiąc, że Patrycja podnosząc dłoń do zahaczenia kosmyka włosów za ucho mimowolnie pogłaskała swoją pierś.
Chyba mam zwidy, próbowała się uspokoić, ale niewiele to pomogło.
Wędrując wspaniale urządzonym korytarzem i trzymając Rafała pod rękę, miała niewyraźne przeczucie, że coś tu jest nie tak. Że coś się nie zgadza. To, jak zwracały się do niego, jak na niego patrzyły. Jak harpie. Jak tygrysice patrzące na swoją ukrytą w wysokich sukulentach ofiarę. Ale to jej facet! Tylko jej. A innym wara od niego.
Poczuła się źle. Źle, ponieważ chyba nie miała prawa do takich emocji. Nie chciała być hipokrytką.
Gdy tylko drzwi apartamentu zamknęły się za nimi, natychmiast uklękła i zaczęła rozpinać rozporek męża. Cipka domagała się wypełnienia, a z tym, jak powszechnie wiadomo, nie wolno zwlekać. Każda sekunda opóźnienia może mieć straszne konsekwencje. Najpierw jednak, to ona musiała naznaczyć swoimi ustami jej własność. Rafał z zadowoleniem przyjął jej inicjatywę. Uśmiechnął się i rozmarzył.
– Widzę, że coś cię ostro podnieciło, dziewczyno – zagaił, ale absolutnie nie miał zamiaru dociekać przyczyny. – Jesteś cudowna, a twoje usta są takie… Ała – krzyknął, gdy na jego nabrzmiałym penisie zacisnęły się jej zęby. – Co ty robisz? Nie umiesz się obchodzić z moją własnością? Jak uszkodzisz, to nici z seksu.
Klaudia wyjęła członka z ust, ciągnąc nitkę śluzu i zaczęła go intensywnie pocierać.
– Chyba raczej z moją własnością, kochanie. Stanęła ci pała, aż miło patrzeć – spojrzała mu w oczy. – Widzę, że ty również się nakręciłeś, i to wcale nie mniej ode mnie. Pytanie tylko, jaki był powód tego, że krew napłynęła ci do kutasa. – Ścisnęła jego prącie tak, że główka zrobiła się bordowa.
– O czym ty mówisz, kobieto? – zapytał, chociaż znał odpowiedź na to pytanie.
– Te siksy o mało cię nie pożarły wzrokiem, a tobie wyraźnie to nie przeszkadzało – polizała żołądź, która już zaczęła drgać. – Poczułam że pomiędzy wami jest coś więcej, niż tylko spełnianie życzeń gości. Czuję, że poza całym pakietem usług hotelowych, jest dodatkowa tajna lista zadań, które realizują te dwie samice. Katalog usług tych dwóch lasek obejmuje chyba kilka dodatkowych, jakby to ująć precyzyjnie? O, mam: pozycji. Zaprzeczysz?
– Nie wiem, o czym mówisz. – Jego nieudolne próby obrony zostały spacyfikowane językiem liżącym jego prącie. – Te dziewczyny są po prostu miłe. A ty nie rozpraszaj się, tylko liż, bo wsadzę ci kutasa w samo gardło.
Tak naprawdę chciał, żeby przestała drążyć temat i zamierzał zrobić to, co konieczne, by przestała gadać. Choćby miał ją zaczopować w przełyk. Zdawał sobie sprawę, że niestety, jej myślenia to nie zablokuje.
– Miłe? Miłe to są harcerki, jak przeprowadzają staruszkę na pasach – zripostowała, ściskając jego mosznę. – Te dwie suki miały mokro w majtkach, jak tylko cię zobaczyły.
– Jesteś zazdrosna? – zaatakował pytaniem, lekko zszokowany tym, co właśnie zrozumiał. Zamiast odpowiedzieć, Klaudia mocno przyssała się do jego penisa. Ta ewidentna próba uniknięcia odpowiedzi wystarczyła, by to potwierdzenie uzyskać.
Jednym ruchem chwycił ją za włosy i stanowczo podniósł do góry. Syknęła z bólu i stanęła przed nim, ale jemu było za mało. Podnosił ją wyżej, aż wspięła się na palce, a jej oczy spotkały jego wzrok. Zauważył w tym spojrzeniu niepewność i strach. I zazdrość. To całkowicie zbiło go z tropu. Nie przypuszczał, że jego budząca się do lubieżności i erotycznych przygód żona jest zdolna do takich emocji. Zwłaszcza, że sama oczekuje naprawdę ostrych przygód łamiących tabu, zasady i wierność.
Wkurwił się nie na żarty. Postanowił wyjaśnić to definitywnie.
– Powiedz, i nie waż się kręcić, czy jesteś zazdrosna? – W jego poleceniu nie było miejsca na sprzeciw. – Odpowiadaj, ale już!
– Jestem – wyrzuciła z siebie – przepraszam – dodała od razu szczerze, doskonale wiedząc, jaką hipokrytkę to uczucie z niej robi.
– Nowa zasada. – Rafał puścił ją, pogłaskał czule po włosach i policzku. – Wprowadzam nową, fundamentalną zasadę. Wyjaśnię ci to w salonie. – Chwycił ją za rękę i ciągle paradując ze sterczącym penisem, zaprowadził na pokoje.
Dopiero teraz miała okazję obejrzeć cały apartament w którym ich ulokowano. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że znajduje się nie w pokoju hotelowym, a w luksusowym mieszkaniu. Przedsionek okazał się szerokim korytarzem wyłożonym stylowymi, nowoczesnymi elementami z drewna. Lewa strona przytulała potężną szafę z drzwiami przesuwnymi i lustrami.
– Toaleta i łazienka – wskazał ręką na parę drzwi ulokowanych z lewej strony korytarza. – To co jest w środku powinno cię zainteresować. Ale – powstrzymał ją przez otwarciem drzwi i zaprowadził w głąb salonu. – Później wszystko sprawdzisz, jak pojadę na spotkanie. A teraz – wskazał na rozległy narożnik stojący w rogu salonu – bezceremonialnie cię wypieprzę. – Złapał ją ostro w pasie, zdecydowanie przeprowadził przez miękki dywan i rzucił na miękkie obicie, jak lalką.
– O – uśmiechnęła się wesoło. Uwielbiała jego stanowczość i siłę. – I co mi zrobisz? Byczku? Jak mnie wypieprzysz?
– Jak tylko zechcę – złapał za jej włosy i szarpnął, jednocześnie całując jej szyję.
– O tak – westchnęła słodko – moja cipka jest już tak napalona, że nie może się doczekać twojego penisa. Jezu, Rafał, ale mam chcicę – pogłaskała się po kroczu i w pośpiechu zaczęła zdejmować ubranie. Powstrzymał ją, chwytając i blokując jej ręce. Złapał za jej bluzkę i szarpnął. Guziki rozsypały się po podłodze.
– Rafał! – wrzasnęła dziewczyna. – Co ty robisz, wariacie?
– Najlepsze prezenty z opakowania się rozdziera – sprzedał jej kolejną życiową mądrość, przechowywaną w jego rodzie od pokoleń.
Zauważył, że jego kobieta już była gotowa na wszystko. Aż tryskała seksem. Wiedział, że zgodziła by się na każdy rodzaj zabawy. Nawet ostrej zabawy. Bardzo ostrej. Na poważnie. Resztka jej wierzchniego stroju wylądowała na podłodze. Spojrzał na jej ciało i aż zagotował się z podniecenia. Smukłe uda opięte pończochami z kokardką zapraszały wzrok do wspięcia się wyżej, by podziwiać gładko wydepilowaną muszelkę z cienkim paseczkiem krótko przystrzyżonych kędziorków. Płaski brzuch falował przyspieszonym oddechem, a zmysłowe półkule piersi doprowadzały do szaleństwa krągłościami i miękkością. Sterczące sutki aż domagały się interwencji języka, palców i mocnych dłoni. Widząc jego wzrok skupiony na jej piersiach, Klaudia chwyciła je oburącz i ścisnęła mocno. Podniosła jedną z nich i polizała sutek, mocząc go śliną. Jej spojrzenie powoli dawało znać, że traci kontakt z rzeczywistością. Znał ten stan. Doświadczył go całkiem niedawno. A ona coraz mocniej pieściła swoje piersi. Jednocześnie rozszerzyła nogi, otwierając się przed nim w całości.
Rafał już wiedział, że nie wytrzyma ani sekundy dłużej. Po prostu żądza pokonała go. Żądza, której na imię Klaudia. Rzucił się na nią i przygniótł swoim ciężarem. Od razu włożył dłoń pomiędzy jej nogi, które na ten gest rozszerzyły się jeszcze bardziej. Zapraszająco. Kusząco. Jego twardy, niczym kamień penis odnalazł natychmiast wejście do jej pochwy, ale zatrzymał się na samym przedsionku do groty rozkoszy. Chciał ją jeszcze bardziej rozpalić. Jego niecny plan zniweczyła Klaudia, która jęknęła i chwyciła go za pośladki zaplatając na nim nogi i przyciskając do siebie. Żylasty, gruby i twardy penis powoli zanurzał się w jej pochwie. Każdy centymetr tej wędrówki do krainy rozkoszy Klaudia kwitowała coraz głośniejszym jękiem i błogością.
– Wsadź mi go! – Jęczała łamiącym oddechem. – Do końca! – Wyraziła wreszcie swoje pragnienie. – Ruchaj! Pieprz. Jezu, facet, jak ja cię chcę. Uwielbiam twojego kutasa. Jest tylko mój. – Rafała zaniepokoiło to stwierdzenie wypowiedziane nieświadomie, prawie w amoku. Dawało tak wiele do myślenia, że prawie zapomniał, że właśnie ma porządnie wypieprzyć swoją żonę A ta wiła się pod nim, ogarnięta wręcz biblijną chcicą. Gdyby jej teraz nie zerżnął, miałby potężne kłopoty. Tak poważne, że nie wykaraskałby się z nich nawet po latach.
– Mój kutas jest cały twój, moja żono. Tylko twój i żadnej innej. – Na te słowa przeciągle westchnęła i odpłynęła jeszcze bardziej. Postanowił kontynuować, chcąc uzyskać potwierdzenia swoich podejrzeń. W tak potężnym amoku Klaudia działała, jak na automacie. Nieświadomie. Nie mogła kłamać. Wystarczyło tylko budować odpowiednie historie i wyznania, by jej ciało zdradziło prawdę. I to właśnie zamierzał zrobić.
– Jestem tylko twój – rozpoczął badanie uważnie obserwując jej reakcję – tylko do ciebie należy mój kutas. Moje ramiona, które zamykają cię w mocnym uścisku. Mój język – widział, że Klaudia prawie traciła zmysły – mój język, który zostawia mokry ślad po twoich najbardziej zmysłowych zakamarkach. Uwielbiam cię pieścić, lizać, ściskać twoje piersi i pośladki. – Postanowił wytoczyć ciężkie działa, jednocześnie trzymając wewnątrz niej nieruchomego penisa, którego masowały falujące mięśnie pochwy. – Uwielbiam twoją dupkę. Masz tak zgrabne, kształtne pośladki, że zwariować można od samego patrzenia. Nie ma na świecie faceta, który nie chciałby zabawić się twoimi zajebistymi pośladkami i wepchać swojego kutasa w twoją drugą dziurkę. – Klaudia zawyła nakarmiona tą wizją. – O tak, suczko. Masz boską dupkę. Uwielbiam ją masować, głaskać, ściskać. – Teraz poczuł to wyraźnie. Zbliżał się jej orgazm. A on nawet się w niej nie poruszył. – Gdy ściskam twoją wąską, seksowną talię i pożeram wzrokiem twoje krągłości, jak rozchylam to co ukrywasz dla mnie pomiędzy pośladkami, wariuję na widok boskiej cipki i kakaowego oczka. Mam ochotę wgryźć się w samo środek twojej soczystości i lizać, ssać, pieścić. A gdybyś była niegrzeczna, dać solidnego klapsa. Takiego, po którym – w tym momencie ścisnął jej pośladek – aż zapiszczysz z rozkosznego bólu.
– Ajjjjjjj! Rafaaaaał – jęczała balansując na krawędzi potężnego orgazmu – kocham cię.
– A najbardziej uwielbiam – kontynuował budowanie obrazów, nie odpowiadając na jej wyznanie – gdy wypniesz przed moje oczy swoją boską dupkę, a ja chwycę za pośladki i rozszerzę to, co sprawia, że twardnieję w sekundę. Marzę wtedy tylko o tym, żeby wbić się w ciebie moim twardym, żylastym kutasem.
Rafał poczuł początki mocniejszego pulsowania mięśni pochwy. Historia zdecydowanie na nią działała. A on wiedział, że musi uważać, bo Klaudia w takich momentach jest jak imadło. Przygniótł ją mocniej swoim ciężarem, co podziałało na dziewczynę jeszcze mocniej.
– Uwielbiam cię pieprzyć – szeptał wprost do jej ucha. – Twoja cipka jest tak ciasna, jak u osiemnastolatki. Ledwo się w niej mieszczę.
– O jejku – jęczała coraz głośniej a Rafał nie przestawał pobudzać jej wyobraźni. – Tak… Tak!
– Czasem jestem przekonany, że nie wejdę. Taka jesteś ciasna. Moja kobieto, moja kochanko – oczy Klaudii wywróciły się do góry, a jej oddech zatrzymał – moja dziwko.
Nagle pod nim zatrzepotało ciało jego żony, które zaczęło się wić w całkowicie niekontrolowanych spazmach. Poczuł mocno, że jego penisa otoczyły falujące skurcze będące dowodem potężnego orgazmu. Nagle dziewczyna znieruchomiała. Wtuliła się ramionami i nogami w niego, jakby chciała go w siebie wchłonąć. Jedyne, co dało się odczuć, to drżenie ud, pośladków i pulsowanie mięśni pochwy. Jakby na tych obszarach skoncentrował się cały wszechświat, który obecnie przeżywał swą ekstazę.
Po dłuższej chwili poczuł na swoim uchu jej oddech. Ponownie zaczęła chwytać oddech. Falujące piersi prasowały go gorącem i miękkością. A ona odczuwała wyłącznie szczęście. Szczęście i spełnienie.
– To było cudowne – pocałowała go w usta – dziękuję.
– To ja dziękuję – odparł, zdecydowanie zadowolony z siebie. – Uwielbiam cię taką dziką. Przekraczasz wszelkie granice, stajesz się, jakby to rzec – Klaudia wiedziała, że jej facet miał wcześniej przygotowane porównanie – wyzwolona. Tak. To doskonałe słowo.
– Wyzwolona, powiadasz? – Zarzuciła włosami i uśmiechnęła się. Po chwili przybrała słodką minkę smutnej dziewczynki. – Może i jestem taka? Albo raczej – taka się staję? Ale ty, mój biedny kochanku, nie użyłeś.
– Co masz na myśli? – udał, że nie wie, czego dotyczy pytanie. – Użyłem, użyłem. To był świetny seks.
Wstał i założył spodnie. Skrzywiła się na ten gest.
– Zostawiłam cię z pełnymi jąderkami, ojoj – przyłożyła lubieżnie palec do ust i spojrzała wymownie na jego krocze – niedobra ja. Za taki trud należy ci się nagroda – podniosła się i chwyciła go za rozporek.
Zanim jednak rozpięła guziki, Rafał mocnym chwytem za podbródek zmusił ją do wstania i przerwania tej czynności. Zaskoczona spojrzała mu w oczy, a w jej spojrzeniu wyczytał oczywiste pytanie.
– Zajmiemy się tym później, kochanie – wyjaśnił – po takim zajebistym numerku nie chcę lodzika.
– Nie chcesz? – zaskoczona otworzyła szeroko oczy. – Znowu coś z tym celibatem?
– Co ty pierniczysz? – skontrował. – Ja po prostu chcę poczekać i załatwić to w porządny, przykładny i oficjalny sposób. Wiesz – zrobił wymowny ruch ręką, jakby brał udział w przedstawieniu teatralnym – jak dżentelmen. Szarmancko.
– Szarmancko? Jak dżentelmen? – Klaudia uśmiechnęła się wyraźnie rozbawiona. – Czyli jak? A cóż takiego ten dżentelmen miałby ze mną zrobić?
– Zalać spermą twoją cipkę. Całą. A to, co z ciebie wycieknie…
– O Jezu – przerwała mu nieświadomie, a jej oczy zrobiły się mętne na samą myśl o czymś takim.
– Tym, co z ciebie wycieknie – kontynuował – wysmarujesz twoje łono, piersi i drugą dziurkę.
– Boże, boże – żar, który gwałtownie rósł w dole brzucha paraliżował. Zacisnęła nogi. – A jaka będzie moja rola?
– Gdy dżentelmen spuści się w ciebie – odpowiedział i zbliżył twarz do jej twarzy, aż ich oddechy wymieszały się. Oboje czuli zniewalający aromat feromonów. – Gdy to zrobi, wyjmie swojego kutasa, jeszcze twardego, a ty go wyliżesz do czysta.
– Tak – klasnęła w dłonie, niczym ucieszona z zapowiedzianego prezentu dziewczynka i pocałowała męża. Długo i dziko. Po chwili oddała mu usta i wyszczerzyła zęby w szelmowskim uśmiechu.
– Tak. Oczywiście, że to zrobię. Nie mogę się doczekać. A gdy pominę jakiś fragment, to jestem świadoma konsekwencji i z pokorą przyjmę surową, bardzo surową karę. – Oblizała wargi. – Jejku, ale się napaliłam. – Przeciągnęła się, jak kocica. – Potrafisz doprowadzić mnie do białości.
– Podnieciłaś się? – To pytanie tylko z pozoru było niewinne. Jego opowieść dała mu odpowiedź na część nurtujących go pytań.
– Jak nigdy – odparła nieświadoma jego intencji. Tego, że właśnie zasiał na jej dnie myśl. Jak w Incepcji.
– Świetnie. To teraz ja idę pod prysznic, bo – wstał i zostawił ją całkowicie zaskoczoną – taki miałem plan.
– Jaki plan? – krzyknęła za nim, ale zniknął już w łazience. – Czekaj. Jaki plan? Cholera! Idę do ciebie.
Wstała i pobiegła za swoim mężczyzną.
Otworzyła drzwi i zagwizdała. Łazienka miała rozmiar sporego pokoju. Od razu zwróciła uwagę na wspaniałe umywalki, terakotę i cudownie oprawione lustra. Doskonałego uroku dodawały subtelnie rozmieszczone źródła światła. Ich zadaniem było z całą pewnością budowanie klimatu takiego, który w danej chwili odpowiadał bywalcom. Rafał stał nago przed wielką wanną z hydromasażem. Jej cembrowina wbudowana była w podest kąpielowy, na który prowadziły cztery stopnie z tekowego drewna. Siedząc w gorącej wodzie można było zabudowany podest traktować, jak podłogę. A w samym środku bez problemu zmieściło by się czterech dorosłych ludzi.
Spojrzała na prawo, gdzie naprzeciwko ściany luster i umywalek umieszczona była wielka kabina prysznicowa z deszczownicą. Zauważyła również tajemnicze drzwi z przydymionego szkła, obudowanego w ciemne drewno.
– Jak masz ochotę na saunę – Rafał wskazał na miejsce, które przyciągnęło jej uwagę – to proszę. Do dyspozycji. Ale zdecydowanie zachęcam cię do skorzystania z sauny w strefie SPA. Tam jest lepiej – zamyślił się i uśmiechnął do wspomnień. – Ciekawiej.
– Widzę, że masz doświadczenie, byczku – skrzywiła się z lekko – przypomnij mi, czy w tej saunie trzeba przebywać nago? Czy tutaj są inne zasady?
– Zasady są jasne i nie podlegają żadnym negocjacjom. – Zszedł ze stopni i udał się do kabiny prysznicowej – tylko nagość. Nie ja to wymyśliłem.
– A ty – zaczęła niepewnie z lekkim strachem – w której saunie wolisz przebywać, gdy tu wypoczywasz?
– Gdy tu pracuję? – poprawił ją. – W SPA. – Rzucił odpowiedź zupełnie od niechcenia i odkręcił kurek, kończąc temat.
Klaudia stała zszokowana. Jej mąż całkiem nago wśród innych ludzi. W saunie. Ale zaraz, skarciła się w myślach, zdając sobie sprawę z obudzonej zaborczości. Tej zaborczości, do której nie ma prawa. Która kreuje podejrzenia i podsyca paranoję. Wszyscy jesteśmy ludźmi. A gdyby to była plaża nudystów? To co? Tam paradowanie nago jest naturalne. Więc dlaczego w saunie ma być inaczej? Takie zasady. Takie obyczaje. W porządku.
– Coś mówiłaś? – krzyknął wystawiając głowę spod strumienia wody. Klaudia zdała sobie sprawę, że ostatnie słowa wypowiedziała na głos.
– Nic takiego. – Uspokoiła go i skierowała kroki do kabiny. – Myślałam na głos. Jezu, Rafał – odskoczyła nagle, wyskakując spod strumienia wody – dlaczego bierzesz zimny prysznic?
– Jaki zimny, kobieto? – spojrzał na nią zdziwiony i od razu zrozumiał. – Ledwo w nim wytrzymuję. Podniosłem temperaturę ile mogłem, bo wiedziałem, że przyjdziesz do mnie.
– Ta woda jest lodowata. – Wydała wyrok dziewczyna i zaczęła się trząść.
– Czułem, że to powiesz – odpowiedział zrezygnowany przekręcając termostatyczną baterię poza blokadę bezpieczeństwa – dla ciebie gorąca lawa spływająca z Kilauea to letni deszczyk. To tylko dowodzi, diablico, skąd wywodzi się twój ród.
– Podkręciłeś temperaturę? – wystawiła w strachu rękę chcąc zbadać czy wszystko w porządku.
– Tak. – Potwierdził, stając pod szklaną ścianą tak, aby woda nie leciała na niego bezpośrednio. – Ale ja już się opłukałem i wychodzę.
– Już? – zapytała otoczona parującym gorącem. – Wychodzisz?
– Zanim ten ukrop spadnie na moje barki zamienia się w parę. Więc tak, wychodzę, bo i tak się bardziej nie spłuczę. Pogrzej się i dołącz do mnie, ok?
– Dobrze, kochanie – sięgnęła po myjkę.
– A pamiętasz, jak kiedyś – rzucił jej na odchodne – przeleciałem cię w zaspie śniegu? Wtedy zimno ci nie przeszkadzało.
– Bo ty mnie napaliłeś, kotku – wystawiła mu język i wylała na włosy dużą porcję szamponu.
Rafał wyszedł do salonu, a Klaudia zanurzyła się we wrzącej błogości podgrzewanej zdawało by się przez ognie z dna samego piekła.
Rafał siedział na narożniku i czekał na nią. W międzyczasie musiał kilka spraw przemyśleć. Te niekontrolowane wybuchy zaborczości i zazdrości komplikowały plan. A raczej ucinały sporą jego część. Zabawy jego początkująco wyzwolonej żonki miały rykoszetem zezwolić na jego zabawy z innymi kobietami. Nie planował tego w stu procentach, ale liczył się z taką ewentualnością. Szansa była. Nikła, ale jednak. Oczywiście, cały plan opierał się wyłącznie na jego żonie. Na jej przygodach, a nie na jego seksie z innymi kobietami. Mimo wszystko teraz gorzko to zrozumiał, że i tak nic by z tego nie wyszło. Nie w tej sytuacji. Być może, łudził się nadzieją, jeszcze coś się zmieni. Być może. Zwłaszcza, że program był dość, uśmiechnął się do siebie, ekscytujący. Tak, to doskonałe słowo. Kurewsko ekscytujący.
Jeżeli pozwolę jej samej odkryć w sobie dziwkę, lub nawet kurwę, pomyślał Rafał, powinna zgodzić się na wszystko. Ale, ta myśl nie dawała mu spokoju, i tak może się nie zgodzić na seks z innymi kobietami. No, chyba że to ona będzie w tym układzie.
Cóż. Trzeba zmodyfikować plan. I dopasować się. Klaudia jest najważniejsza.
Gdy tylko podjął decyzję, drzwi od łazienki otworzyły się i w kłębach buchającej, niczym na planie filmowym dreszczowca pary, pojawiła się jego żona. Parująca i uśmiechnięta.
– Miałeś mi coś powiedzieć. Coś o jakiejś zasadzie? – Postanowiła kontynuować rozpoczęty wątek, wycierając włosy ręcznikiem i jednocześnie paradując całkiem nago po salonie. Rafał podziwiał wspaniały widok.
Figura jego żony nie była idealna, ale kusiła piekielnie. Nie tylko wspaniałymi krągłościami, lecz przede wszystkim sposobem jej poruszania się. Jej styl chodzenia przypominał latynoski taniec. Kołysanie bioder, brzucha i ramion działały przede wszystkim dlatego, że epatowały seksem nawet wtedy, gdy miała na sobie długi płaszcz. A teraz? Jej odstające pośladki, chociaż nosiły na sobie trofea macierzyństwa w postaci lekkich rozstępów, były sprężyste, okrągłe i falowały wraz z biodrami w tym spacerowym tańcu. Było w tym tyle seksapilu, że potrafiło całkowicie odwrócić uwagę od tematu rozmowy. Płaski, brzuch lekko odstawał nad blizną po cięciu cesarskim, ale zachował sprężystość i gładkość.
Klaudia zakręciła ręcznik i związała turban. Stanęła przed mężem w rozkroku, jakby chciała uzyskać od niesfornego ucznia odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Jej nagość dodawała siły jej postawie. Była kobietą, silną, potężną, niczym modelki na portretach Helmuta Newtona.
– Co masz na myśli? – Postanowił trochę się pobawić jej władczą postawą.
– Mówiłeś – schyliła się po koronkowe stringi – że wprowadzasz jakąś zasadę, czy coś? Coś, co powoli mi pozbyć się tego budzącego się we mnie uczucia zazdrości.
– Nie powinnaś być zazdrosna – wpadł jej w słowo – zwłaszcza w kontekście tego, co tu się ma wyczyniać. Tego, co zaplanowałem.
– Zaplanowałeś? – uśmiechnęła się lubieżnie. – To też było częścią planu? To dzisiejsze pieprzenie?
– Nie – odparł rozbawiony – to nie było częścią planu. To byłaś prawdziwa ty. A tego, nie obejmą żadne przewidywania i wyliczenia statystyczne.
Wstał i podszedł do toaletki. Odsunął szufladę i wyjął małe, aksamitne pudełko. Miało wielkość paczki papierosów.
– To dla ciebie, kochanie. Specjalny podarunek dla najwspanialszej kochanki. – Wręczył jej prezent i patrzył, jak jej oczy rozszerzają się trawione ciekawością. – Ale zanim otworzysz – przytrzymał jej dłoń, która już odchylała wieczko – muszę wyjaśnić tę zasadę.
– Racja – odparła szybko i usiadła na jego kolanach. – Płonę z ciekawości.
Rafał zastanawiał się, jak to ubrać w słowa. Jak przedstawić jej zasady i konkrety w taki sposób, aby ostudzić lub wygasić jej zazdrość. Zazdrość, która w znacznym stopniu, co już zdążył odkryć, mieszała w jego planach. I nie chodziło tylko o to, że to on być może zechce pieprzyć się z innymi kobietami. To akurat w jego planach nie zostało przewidziane wprost. Było raczej częścią bonusową, na którą trochę miał nadzieję. Chodziło o to, że zazdrość wpłynie bezpośrednio na nią. Na jego żonę. To straszne uczucie może, niczym kwas, zepsuć ich całą zabawę. Wzbudzić poczucie winy. A przecież chodzi tylko o przygodę i coś nowego. Urozmaicenie.
Cholera.
– Jesteś o mnie zazdrosna – stwierdził, nie zapytał. – Dlaczego?
Klaudia myślała przez chwilę. W końcu, po dłuższej chwili przerwy odezwała się.
– Każda kobieta ma w sobie trochę zaborczości – rozpoczęła swoje wyznanie Klaudia – jesteśmy tajemnicze.
– Dobra. – Uciął ten banał. – Jesteście tajemnicze. To już dawno odkryli amerykańscy naukowcy. I każdy, kto miał z wami do czynienia. To wiadome, odkąd świat powstał. Ale jaka jesteś ty? Co w tobie siedzi? Albo inaczej – zmienił tok wypowiedzi – co ostatnio się u ciebie obudziło? Myślałem, że sceny zazdrości są nam obce. Ufamy sobie, tak?
Spojrzał jej w oczy, a ona zauważyła w nich niecierpliwość. Chciał się dowiedzieć, jakie motywacje stoją za jej postawą. Tak niespodziewaną przecież.
Milczała długo. W końcu się uśmiechnęła. Tym ciepłym, serdecznym uśmiechem, który przypominał wspólny taniec, spacer pod rękę, lekcje gotowania i pieczenie pierników na święta.
– Dobrze – odpowiedziała łagodnym głosem – szczerość za szczerość. Umawialiśmy się. I nie chcę, by to była ta granica, która zniweczy nasza przygodę.
Rafał widział, jak jeszcze przez chwilę bije się z myślami. Po chwili chwyciła go za ręce, ścisnęła i wyznała.
– Myślałam, że z łatwością przyjdzie mi uczestniczyć w wyuzdanych zabawach, które jak podejrzewam dla mnie przygotowałeś. Zakładałam, że w scenariuszu uwzględnisz również swoje potrzeby. Wiesz, o czym mówię, prawda?
– Nie do końca – odpowiedział z udawanym zdziwieniem, jakby nie miał pojęcia.
– Chodzi mi o seks z innymi kobietami – wypaliła bez ogródek, czym potwierdziła jego podejrzenia.
– A nie chcesz seksu z innymi kobietami? – Rafał, ponownie teatralnie, poważnie się zaniepokoił. – Nie wiedziałem, że jesteś zadeklarowaną hetero.
– Nie wiem, czego nie chcę. – Podniosła ręce w obronnym geście. – Na tę chwilę chcę wszystko. Przecież wiesz. Zresztą nie o seks lesbijski mi chodzi. Z tym nie mam problemów – zamyśliła się. – Chyba nie mam problemów. Tak mi się wydaje. I nie odwracaj kota ogonem, mężu.
– Więc? – Próbował wyciągnąć z niej to, czego sam już się domyślił.
– Nie podejrzewałam, że widmo realnego seksu pomiędzy tobą i inną kobietą wpłynie na mnie tak – zamilkła chcąc dobrać odpowiednie słowo – niepokojąco.
– Niepokojąco? – Rafała zatkało. – Dlaczego?
– Przez zaborczość, która siedzi chyba w każdej kobiecie. My po prostu nie chcemy dzielić się swoimi facetami z żadną inną. Choćbyśmy puszczały się z innymi na prawo i lewo – postanowiła wzmocnić ten obraz – choćbym dwa razy w tygodniu wychodziła do klubu dżentelmenów, gdzie dwudziestu jurnych facetów o wielkich prąciach maltretowało by mnie na wszystkie wyuzdane sposoby, to i tak nie zgasiłabym tej ostatniej nutki zaborczości. Oczywiście, wiem, że są wyjątki i naprawdę byłam przekonana, że ja do takich wyjątków należę, ale niestety. Gdy zobaczyłam, jak filują cię te dwie siksy, to aż się we mnie zagotowało. Myślałam, że mnie szlag trafi. To było silniejsze ode mnie i wiem, że to nie fair w stosunku do ciebie. Przecież ty pozwalasz mi na wszystko? Prawda, Rafałku? Pozwolisz mi na wszystko?
Zauważył, że nie stwierdziła lecz zapytała, jakby chciała uzyskać potwierdzenie, że to jej wyznanie nie zakończy całej przygody. Bała się, że w tej sytuacji, całą przygodę będą musieli skrócić. Że to Rafał zechce ją zakończyć. Patrzyła na męża z niepokojem i nadzieją.
– Niczego nie kończymy. – Klaudia wypuściła powietrze z ulgą. – Pozwalam ci na wszystko. I jak szczerość, to szczerość. To jest ta zasada, którą wprowadzam na nasz czas pobytu tutaj. Nie wolno kłamać. Możesz milczeć, grać, ale nie wolno kłamać, jeżeli zadam ci bezpośrednie pytanie, musisz odpowiedzieć prawdę. Co o tym sądzisz? Zgadzasz się?
Zamyśliła się przez chwilę i potaknęła.
– Zgoda. Szczerość, ale nie przesadzajmy z pytaniami, bo zamiast ostrej orgii, lub namiętnego seksu, będziemy tu mieli teleturniej.
– No i o to mi chodzi, dziewczyno – pocałował ją w policzek i wstał, by ubrać spodnie i koszulę. – O orgię – poprawił natychmiast – nie o urządzanie teleturniejów.
Gdy zapiął ostatni guzik, wypalił nagle, kontynuując poprzedni wątek.
– Moje pierwsze wyznanie, będzie odpowiedzią na pytanie, którego nie zadałaś. Odpowiedź brzmi: nie pieprzyłem się z tymi dwoma dziewczynami.
– Razem nie. – Uśmiechnęła się. – A oddzielnie?
– No co za złośnica, normalnie? Nie. Oddzielnie też nie.
– Ale podobają ci się? – drążyła temat, niczym górnik pracujący na akord.
– Jeżeli masz odwalać sceny zazdrości za szczere wyznania, to od razu sobie darujmy, okay?
– Nie będę zazdrosna. – Zapewniła szybko, chcąc wypłaszczyć krzywą rosnącej eskalacji. – Gdy wiem, co i jak, potrafię nad tym zapanować.
Spojrzał na nią podejrzliwie. Badał wzrokiem.
– Przysięgam – Klaudia położyła jedną dłoń na sercu, a drugą wzniosła jak do przysięgi.
– Okay – nadal nie był do końca przekonany, ale chciał iść naprzód. – Powiedzmy, że ci wierzę. Ale egzekwował będę mocno i z całą stanowczością. Przysięgałaś. A ja, kurwa, bardzo poważnie traktuję umowy honorowe.
Spojrzał na nią, ale nie zauważył niepokojących oznak kłamstwa. Zresztą wiedział, że jak się z żoną na coś umawiał, to było święte. Ona też potrafiła dotrzymywać warunków umowy.
– Podobają mi się – wyznał w końcu – to piękne kobiety. Nieraz mi stanął, jak mnie kokietowały.
– O te suki! – Wysyczała przez zaciśnięte zęby, ale natychmiast się opanowała. – Przeleciałbyś je?
– Razem, czy osobno? – Zaśmiał się uchylając się przed lecącą w jego stronę poduszką.
– Jezu, Rafał, ale kluczysz. – Rozłożyła ręce w geście rezygnacji. – Razem, osobno, co za różnica? Odpowiesz?
– Tak. – Wydawało mu się, że ta krótka odpowiedź ją zadowoli. Mylił się.
– Co tak?
– Odpowiem – skapitulował i zamyślił się tajemniczo.
– No? – ponagliła go.
– Przeleciałbym je, gdyby tylko ten czyn nie skrzywdził ciebie. I gdyby chciały mi dać.
Klaudia dokręciła poluzowany turban na głowie i zaczęła się rozglądać za swoją walizką.
– Z drugim warunkiem nie miałbyś najmniejszego problemu – powiedziała, jakby od niechcenia – jesteś atrakcyjnym ciachem. Tylko ślepa tego nie dostrzeże. I to, że mnie się podobasz nie wynika ze spełniania małżeńskich obowiązków. Jesteś przystojny po prostu. Nie patrzę przez obrączkę. Zresztą, widziałam bez najmniejszych wątpliwości jak one pożerały cię wzrokiem. Na pewno miały kisiel w majtkach – Rafał skrzywił się na to porównanie, którego nigdy nie lubił.
Klaudia celowo użyła sformułowania, którego jej mąż nie znosił, łącząc odrzucający obraz je z postaciami tych dwóch suk. Miało to podziałać, jak podświadomy wyzwalacz, gdy tylko bodziec w postaci super cycków lub ponętnej dupy pojawi się w jego okolicy. Wtedy powinien odpalić się ten stan, który zauważyła na jego skrzywionej tym porównaniem twarzy.
– Nawet się, kurwa, nie przejmowały – postanowiła kontynuować wątek – że ja stoję obok. Jakbym nie była żadną konkurencją, z którą należy się liczyć. A jestem do jasnej cholery, twoją żoną. I to ja, a żadna inna, jestem twoją nałożnicą. Mówiąc wprost, dosadnie i definitywnie.
Aż uśmiechnął się na to porównanie do nałożnicy. Klaudia kontynuowała dalej.
– Co do pierwszego warunku. Tego, że mógłbyś mnie tym skrzywdzić – zamyśliła się i spojrzała w oczy męża – muszę nad tym popracować. Ale popracuję, obiecuję. Natomiast, jaki będzie rezultat?
– Któż to może wiedzieć? – dokończył za nią. – Gdy sobie z tym poradzisz, będę mógł przelecieć obie. Razem lub osobno. Tak?
Była prawie pewna, że robi sobie z niej jaja. Postanowiła nie pozostawać mu dłużna.
– Będziesz mógł, pod warunkiem, że przelecisz obie naraz i to tutaj, w tym apartamencie – puściła mu oczko. – Seks tylko z jedną z nich na razie musi poczekać na moją wyraźną aprobatę. A gdy do niego dojdzie – postanowiła dokręcić śrubę tej groteski – to właśnie ta z nich, zanim zapakujesz jej swojego kutasa, posmakuje soków prosto z mojej cipki.
Penis Rafała natychmiast wyprężył się w ciasnej nogawce, a jego umysł uruchomił wyobraźnię. Od razu przed oczami pojawiły się Agata i Patrycja, które z zapamiętaniem liżą jego penisa. Obok nich siedzi na fotelu jego żona, która wkłada dwa palce do swojej pochwy i masturbuje się zapamiętale, patrząc na pełne zaangażowania dziewczyny. W pewnym momencie Klaudia wyjmuje mokre od soków palce i wkłada jednej z dziewczyn w usta. Ta patrzy na nią i zdaje się odpływać w amoku, po czym wyjmuje dokładnie oblizane palce i rzuca się na nią. Przewraca ją na plecy, chwyta uda i rozszerza na całą szerokość. Wzdycha, ciesząc się widokiem wilgotnej, nabrzmiałej piśki kochanki i zniża do jej krocza głowę. Klaudia zaczyna szybko dyszeć. Jej podniecenie skraca jej oddech, a myśli wariują. Oto za chwilę zostanie wylizana przez inną kobietę. Podniecenie prawie odbiera jej rozum. Wpada w falę szaleństwa. Amoku. Niezmierzonej chuci i orgii ciał, pieprzenia, lizania i zaspokajania najbardziej pierwotnych instynktów. Czuje na swoich wargach jej ciepły oddech. Słyszy, jak kochanka wciąga powietrze a wraz z nim jej aromat. Jej feromony. Jeszcze chwila. Już prawie czuje jak jej język…
– Hej – obraz nagle zamigotał, zgasł i odpłynął do katalogu „na później”. – Gdzie odleciałeś?
To Klaudia, już ubrana w bieliznę i pończochy z kokardkami przerwała tę zmysłową wizję. Niechętnie powrócił do rzeczywistości.
– Tak, kochanie?
– Pytałam o prezent – pokazała palcem pudełko, które leżało na szafce przy narożniku.
Rafał natychmiast wrócił do „tu i teraz”. I do realizującego się precyzyjnie planu.
– Prezent jest dla ciebie – uśmiechnął się tryumfalnie – rozpakuj.
Wzięła pudełeczko do rąk i podważyła wieczko.
– O jejku – przykryła palcami usta, niczym hollywoodzka aktorka, a jej oczy zaszkliły się – to jest piękne. Dziękuję.
Z satysfakcją patrzył, jak Klaudia wyjmuje z pudełeczka krótki, złoty łańcuszek z drobnych oczek przyozdobionych co i rusz wprasowanymi kryształkami mieniących się kamieni. Podarek prezentował się jednocześnie gustownie i pięknie. Klaudia zaplotła go na przegubie ręki i próbowała zapiąć. Nieporadnie gimnastykowała nadgarstek, ale nie pomogło to założyć bransoletki. Rafał obserwował te wyczyny z prawdziwym rozbawieniem. I czekał.
– Pomożesz? – W końcu się doczekał. – Nie daję rady jedną ręką.
– Kochanie – wpadł w moralizatorski ton – to cacko zapina się dwoma rękami.
– Niemożliwe. – Już chciała pomóc sobie zębami, ale wycofała się w ostatniej chwili. – No, niby jak? No weź. Pomożesz?
Wstał. Podszedł do żony i uklęknął przed nią. Zdziwiona przestała mocować się z zapinką i podała mu rękę. Wziął do ręki mieniący się refleksami światła łańcuszek i, ku jej zdziwieniu, pochylił się do jej stóp.
– Ten konkretny rodzaj biżuterii nosi się w innym miejscu, kochanie.
Zaplótł złoto tuż nad jej stopą i szybko zapiął zapinkę. Łańcuszek opadł na kostkę, układając się kusząco. Dziewczyna spojrzała zaciekawiona. Poruszała nogą obserwując, jak migające refleksy tańczą na jej przegubie, wspaniale dopełniając kolorem paznokcie w odcieniu 500 Rouge Essentiel.
– Podoba mi się. – Pocałowała go w usta. – Skąd taki pomysł? Nigdy nie nosiłam takich ozdób.
– W kontekście naszej przygody, kochanie – odpowiedział i spojrzał na nią szelmowskim uśmiechem – taka ozdoba jest jak najbardziej na miejscu. I bosko w niej wyglądasz. Seksownie.
Nie zrozumiała, ale postanowiła, że nie będzie drążyć. Nie chciała ryzykować, że Rafał odbierze jej ciekawość, jako niezadowolenie lub oznaka zawiści. Zwłaszcza, że bransoletka bardzo się jej podobała.
– Faktycznie, seksowna – powiedziała sama do siebie. A on dyskretnie udał, że nie usłyszał. Cieszył się, że prezent przypadł jej do gustu. Prezent, który miał odegrać dość ważną rolę w dalszych etapach ich wspólnej przygody.
– Muszę jechać – odparł w końcu, sięgając po aktówkę. – Mam za kwadrans spotkanie z dyrektorem handlowców szefa. Muszę jechać do jego rezydencji. To niedaleko, parę minut, ale nie lubię się spóźniać.
– Wiem, kochanie – pokiwała głową ze zrozumieniem. – A co ja mam robić, gdy cię nie będzie?
– Przede wszystkim – omiótł spojrzeniem apartament – rozejrzyj się po naszym domu na najbliższe dwie noce. Nie poznałaś jeszcze wszystkich zakamarków.
– To jest coś jeszcze, poza tym, co widać?
– Jakbyś nie rzuciła się na mnie od razu, niczym napalona nimfomanka, to już byś była po wycieczce krajoznawczej.
– Mmm – podniosła wzrok do góry i przyłożyła palec do ust – wolałam być nimfomanką. Zwłaszcza, że za moment wychodzisz. Zwiedzanie rozpocznę po twoim wyjściu. Kiedy wrócisz?
– Po południu. Będziemy w kontakcie. Mam dla ciebie dwa zadania, dopóki nie wrócę.
– O! – Oczy Klaudii zabłysły. – Jakie? Zrobię wszystko.
– Wiem, że zrobisz wszystko moja żono i kochanko. Od teraz, jeżeli zechcę, staniesz się moją dziwką, którą będę mógł wykorzystać do różnych, wyuzdanych rzeczy.
Natychmiast poczuła żar w dole brzucha. I delikatne, tak doskonale jej znane mrowienie. Rafał kontynuował.
– Jeżeli zechcę przydzielić ci jakąś rolę, ty grzecznie się w nią wcielisz i zagrasz najlepiej, jak potrafisz. Rozumiemy się?
– Perfekcyjnie – odpowiedziała pocierając nogę o nogę. – Spełnię każde polecenie.
– Dobra dziewczynka – pochwalił ją. – Na początek masz dwa zadania – nadstawiła uszy. – Masz odwiedzić strefę SPA i doskonale spędzić czas. Sauna, jacuzzi, basen. Co chcesz. Wszystko jest do twojej dyspozycji. Na piętnastą masz umówionego masażystę, który ma się tobą odpowiednio zająć i doprowadzić cię do ekstazy.
– Rafał! – przerwała mu. – Tak bez ceregieli rzucasz mnie w ramiona innego faceta? Nie wiem, czy tak od razu potrafię, bez ciebie w pobliżu.
– Ma ci zrobić masaż, ty napalona kocico! – odpowiedział stanowczo, jednocześnie zadowolony z jej interpretacji jego słów.
Postanowił bardziej włożyć w jej umysł konkretną myśl, dzięki technice „nie myśl o różowym słoniu” .
– Jego zadaniem – kontynuował budowanie w jej głowie obrazu – nie jest cię przelecieć, napalona kobieto. Choćbyś mogła podejrzewać, że jest w tym świetny. Ja wiem, że twoja cipka aż robi się mokra na samą myśl, co mogłabyś z nim wyrabiać na tych wyoliwkowanych łóżkach do masażu. Widziałaś wiele filmów z katalogu „podatki i zestawienia”, więc wiesz, co może się tam wyczyniać. Prawda? Pamiętasz te sceny – poczekał, aż jej pamięć rozszerzy jej źrenice – to teraz sobie wyobraź siebie samą na takim stole. Chciałabyś przeżyć to, co te gwiazdki porno wyczyniały z masażystami, prawda? Lub co masażyści wyczyniali z nimi. Ale wszystko w swoim czasie, kobieto. Widzę po tobie, że przebierasz nogami na samą myśl, ale on nie zrobi ci dobrze ani ustami, ani językiem. Tylko dłońmi, które nawiasem mówiąc są podobno bardzo sprawne. Słyszałem plotki, że kobiety bardzo je sobie chwalą. Te, którym świadczy swe usługi. Te mocne dłonie, według relacji zadowolonych pań, potrafią czynić cuda. A ty nie musisz od razu chwytać go za jego grubego kutasa – zauważył, że jego żona wyraźnie zadrżała na ten obraz – nie musisz od razu wsadzać go sobie w cipkę aż po same jądra. Albo nadziewać się na niego okrakiem i galopować do utraty tchu, aż pot skropli całe twoje ciało i tańczące w szaleńczym tempie piersi. Rozumiesz? Idziesz na masaż. I nawet, gdybyś poczuła jego męski zapach przepełnionego testosteronem samca, on potrafi się zachować. Nie zrobi ci krzywdy i nie zgwałci cię ku twojej uciesze. Nie skrępuje ci rąk do ramy łóżka, blokując możliwości ucieczki. Nie rozchyli twoich nóg, eksponując mokrą cipkę i nie nadzieje cię na swojego kutasa, wypełniając cię aż do dna.
Obraz działał doskonale, ponieważ Klaudia pokiwała głową, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. Jej myśli były bardzo dobrze czytelne. Z oczu wyzierały kurwiki. I oboje o tym wiedzieli.
– Drugie zadanie polega na tym, abyś co jakiś czas sprawdzała telefon, ponieważ resztę instrukcji prześlę ci na komórkę. Zgadzasz się?
– No pewnie – zaćwierkała podniecona dziewczyna. Czuła, że się z niej leje. Na szczęście wsiąkało w stringi. Policzyła szybko, ile zostało jej par bielizny.
Jebać majtki, pomyślała.
Rafał podszedł do drzwi i odwrócił się.
– Pokonaj niechęć i zaborczość.
Nie wiedziała o co mu chodzi i do czego pije. Dostała wyjaśnienie od razu.
– Przełam się i, jeżeli będzie to konieczne, skorzystaj z usług Agaty lub Patrycji. Poza rzekomymi usługami seksualnymi, których nie miałem przyjemności sprawdzić, są naprawdę doskonałe w tym co robią. Pomogą i spełnią każde życzenie. Dogadzanie gościom jest ich, jakby to rzec – pomyślał – pasją.
– Specjalnie budujesz taki obraz przez taki dobór słów, który gotuje mi krew w żyłach, ale dobrze. Przełamię się, gdy zajdzie taka potrzeba. W zasadzie już nie mam nic do nich. Jak nie nadgryzały mojego faceta, to nie ma tematu.
– Świetnie. – Nacisnął klamkę i wyszedł na korytarz. – Do zobaczenia po południu, kochanie.
Podbiegła i pocałowała go namiętnie.
– Do zobaczenia. Kocham cię.
– A ja z kolei kocham ciebie.
Zamknął drzwi, pozostawiając ja samą w apartamencie. Razem z jej myślami.
Podbiegła do torebki i wyjęła smartfon.
Rafał zjechał na parter i skierował kroki do wyjścia. Mijając recepcję spojrzał na Agatę. Wyprężyła się, posyłając mu niedwuznaczny uśmiech i powłóczyste spojrzenie. Już miał oddać uśmiech, gdy w kieszeni marynarki zadźwięczał dzwonek przychodzącej wiadomości. Od Klaudii.
„Moja cipka nie może się doczekać, aż zalejesz ją spermą, ty mój dżentelmenie.”
Uśmiechną się na dwuznaczność tego sformułowania i schował telefon.
Ten weekend zapowiada się szalony.