Daria (I)
5 czerwca 2016
Daria
Szacowany czas lektury: 14 min
Z uwagi na brak pomysłów co do kontynuacji sagi o Karolu i jego "przygodach" postanowiłem pisać nieco bohaterów... a raczej bohaterki drugoplanowe. Rzadko piszę z perspektywy pierwszej osoby, mam nadzieję, że wyszło dobrze. Tak czy siak - Enjoy :D
Na początek wypada powiedzieć coś o sobie.
Mam na imię Daria. Jestem... byłam, początkującą aktorką.
Zaczęłam karierę w wieku 14 lat. Wcześniej uczęszczałam do kół teatralnych w szkołach, ale właśnie wtedy złapałam pierwszą rolę w miejskim teatrze. Od tamtej pory grałam w nim regularnie coraz ważniejsze role. Do czasu aż pewnego dnia na widowni nie pojawił się On.
Miałam wtedy jakieś 19 lat. Wraz z innymi aktorami stałam na scenie, zbierając oklaski po fantastycznej inscenizacji "Romea i Julii". W pierwszym rzędzie stał mężczyzna. Na oko nieco po 40-tce, w wyglądającym na drogi garniturze. Stał tam, dumnie wyprostowany i klaskał patrząc mi prosto w oczy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z kim mam do czynienia.
Po zejściu ze sceny natknęłam się na niego w szatni. Okazało się że jest mecenasem sztuki. Nazywa się Janusz Iwiński, i jest członkiem zarządu jakiejś wielkiej korporacji. Po krótkiej wymianie uprzejmości dołączyli do nas moi rodzice. Gdy dowiedzieli się z kim mają do czynienia zaczęli sypać komplementami.
Moi rodzice byli żałosnymi ludźmi. Ultrakatoliccy ćwierćinteligenci, matka katechetka, ojciec tokarz w pobliskiej fabryce, w niedzielę służył przy mszy. Z uporem bombardowali wszystkie moje związki, jednocześnie co kilka dni pytając czy mam kogoś na oku. Z pozoru zwyczajna rodzina, co tydzień do kościoła, obowiązkowo w stroju galowym, codziennie wspólne obiadki, sielanka. Jednakże jest w tej sielance jeden szkopuł: zrobiliby wszystko dla kilku minut blasku bądź pieniędzy. Patrząc w twarz ojca widziałam niemalże fizyczną rozkosz na myśl o korzyściach płynących ze znajomości z tak bogatym i szanowanym człowiekiem.
Po kilku chwilach rozmowy wyszło na jaw, iż pan Iwiński jest zainteresowany sfinansowaniem mojej przyszłości jako aktorki. W związku z tym rodzice zaprosili pana Iwińskiego na obiad w domu aby porozmawiać szerzej o szczegółach.
Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Oto uśmiechnął się do mnie los. Już niedługo z podrzędnego miejskiego teatru mogłam trafić na ekrany kin i telewizorów. Rozmowa trwała w najlepsze, ja zaś zaczęłam się zastanawiać – dlaczego właśnie ja? Co takiego we mnie ujrzał że postanowił zainteresować się właśnie mną. Zadałam pytanie. I wszystko stało się jasne.
Iwiński zaczął mówić o tym, od jak dawna szuka towarzyszki życia. Powiedział że spodobała mu się moja gra aktorska, moja osobowość, i przede wszystkim, ja sama. Zastanawiał się, czy w zamian za sfinansowanie mojej dalszej kariery, nie mógłby rozpocząć zalotów. Tak, tak to określił. Poczułam się jakbym nagle przeniosła się do XIX wieku. Szczególnie że mój ojciec podchwycił temat, i zamiast wywalić starego, ohydnego ramola za drzwi zaczął negocjować warunki.
Nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam sprowadzona do roli owcy, o którą targują się dwaj kupcy. Na moją uwagę dotyczącą jego wątpliwego zdrowia psychicznego, odpowiedział tylko machnięciem ręki. Matka kazała mi wyjść. Wybiegłam z płaczem z pokoju.
Tak się to wszystko zaczęło. Iwiński wraz z moim ojcem ustalili że wyjdę za starego ramola po wakacjach. Matury zdałam kilka tygodni przed spotkaniem Iwińskiego, nic więc nie stało na przeszkodzie do zrealizowania ich ohydnych planów.
***
Stałam właśnie przed lustrem. Do ślubu pozostało kilka godzin. Suknia, zakupiona przez Janusza, pasowała jak ulał. Byłaby wręcz idealna gdyby nie fakt, iż nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie w niej wychodzić. Mój "narzeczony", do spółki z rodzicami, nieustannie przypominał mi że to dla mojego dobra. Że zapewni mi dobry start w karierę profesjonalnej aktorki, dobrą szkołę, i inne tego typu pierdoły.
Patrząc w lustro czułam do siebie wstręt. "Dlaczego w ogóle się zgodziłam?" - pytałam się. No tak. Ojciec zapewnił że wywali mnie z domu i wydziedziczy jeśli się nie zgodzę. Kochany ten mój ojczulek nie ma co. Właśnie zastanawiałam się nad sensem dalszego życia jako seks zabawka dla dwukrotnie starszego mężczyzny i od czasu do czasu aktorki, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam zrezygnowana, nadal patrząc w lustro.
- Wyglądasz pięknie. - usłyszałam. Odwróciłam się w kierunku drzwi. Stał w nich Tomasz, przyrodni brat Janusza.
- Dziękuję. - odpowiedziałam słysząc komplement.
Jeden z trzech bliźniaków, Tomasz, był wysokim, przystojnym mężczyzną, dochodzącym 30-tki. Był owocem drugiego związku nieżyjącego już ojca Iwińskiego. Miał dwóch braci, Marka i Romana. Byli prawie identyczni.
Tomasz wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zapach jego perfum przyjemnie łechtał mój zmysł powonienia. Tomek miał być drużbą... Żałowałam, że nie był panem młodym. Z rozkoszą oddałabym mu swoje dziewictwo podczas nocy poślubnej. A tymczasem było ono zarezerwowane dla jakiegoś starucha.
- Widzę że coś Cię niepokoi. - stwierdził Tomasz, wywołując swoim głębokim barytonem przyjemne ciarki na moich plecach. - Czy mogę Ci jakoś pomóc? - spytał z troską w oczach.
- Nie wiem. - odparłam. - Nie wiem już co robić. Nie chcę wychodzić za Janusza, ale nie mam wyboru.
- Rodzice? - domyślił się Tomasz. Czy było to aż tak oczywiste? Podszedł bliżej, nadal spoglądając poprzez lustro w moje mokre od napływających łez oczy. Poczułam jego ciepłe dłonie na odsłoniętych ramionach. Zamknęłam oczy, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po policzku. Dłonie Tomasza wędrowały teraz w dół mojego ciała, po białej jak perła sukni. Zatrzymały się na biodrach.
- Jesteś piękną dziewczyną. - powiedział Tomasz. Wtulił twarz w jej włosy. Widziałam jego błyszczące, oliwkowe oczy w lustrze. - Robiłaś to już? - spytał nagle.
- Co takiego? - spytałam zaskoczona.
- Seks. Czy uprawiałaś już seks? - powtórzył.
- Ja... nie, jeszcze nie.
- Janusz ma być tym szczęśliwcem? - wyszeptał wprost do jej ucha. Basowy pomruk jego głosu sprawił że jej cipka zrobiła się momentalnie mokra.
- Tak. - wyszeptałam oszołomiona.
- Chcesz to z nim zrobić?
- Nie. - odparłam.
- A kto miałby być według Ciebie tym szczęśliwcem?
Otworzyłam oczy. Jego spojrzenie w lustrze przewiercało mnie na wylot. Byłam niesamowicie podniecona. Wręcz czułam soki, spływające leniwie w dół moich ud.
- Wolałabym Ciebie. - jęknęłam podniecona. Poczułam jak Tomek obraca mnie w swoją stronę, a następnie, naciskając dłońmi w dół, sprowadza mnie na kolana.
- A więc pokaż mi to skarbie. - wyszeptał drużba.
Podniecona do granic możliwości natychmiast zabrałam się do spełniania polecenia. Rozpięłam guzik spodni, i zsunęłam rozporek w dół. Gdy to zrobiłam ze spodni wystrzelił w kierunku mojej twarzy sterczący kutas Tomka. Długi na jakieś 16 centymetrów, gruby i żylasty, sterczał milimetry przed moją twarzą. Był to pierwszy kutas jakiego widziałam w życiu, nie licząc pornosów, które lubiłam oglądać gdy rodziców nie było w domu. Intrygujący zapach uderzył w me nozdrza gdy zbliżyłam usta do sterczącego drąga Tomasza.
Oplotłam dłonią trzon jego kutasa, po czym delikatnie zaczęłam lizać czerwoną główkę. Usłyszałam jęk rozkoszy, wydobywający się z ust kochanka. Położył dłonie na mojej głowie, delikatnie zmuszając mnie do przyjęcia go głębiej w swoich ustach. Z przyjemnością smakowałam penetrującego moje usta członka. Moja dłoń powędrowała do ociekającej sokami cipki. Podwinęłam fałdy sukni, po czym, dostawszy się do mokrej norki, zaczęłam stymulować się palcami.
Tomasz pakował swego fiuta coraz głębiej w moje dziewicze usta. Zapach jego kutasa i świadomość że sprawiam mu tak wielką przyjemność, sprawiły że otworzyłam usta szerzej, wpuszczając go całego. Zakrztusiłam się gdy poczułam jak jego żołądź uderza o tył mojego gardła. Z oczu popłynęły mi łzy, mieszając się z makijażem.
- Chryste. - wyjęczał Tomasz, chłonąc rozkosz jaką mu dawałam. - Nie wierzę ze wcześniej tego nie robiłaś, jesteś świetna.
- Znam teorię. - wyjęczałam gdy w końcu wyjęłam z ust ociekającego śliną fiuta mężczyzny. - A teraz odwdzięcz mi się, proszę. - wyszeptałam.
Tomkowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Podniósł lekką jak piórko dziewczynę z podłogi, obrócił tyłem do siebie, i przycisnął do ściany. Chwyciłam poły sukni, podciągając ją do góry. Nie miałam na sobie majtek, zdjęłam je w trakcie obciągania Tomaszowi.
Drużba klęknął za mną, wpijając język w moją ociekającą sokami jak wodospad cipkę.
Czułam każde drgnienie jego języka, jak raz po raz zlizuje i łyka moje gorące soki. Poczułam jego palce na łechtaczce i wejściu do tyłeczka. Jęczałam jak opętana, mając tylko nadzieję ze nikt za drzwiami mnie nie słyszy.
Byłam na skraju orgazmu gdy przestał. Spojrzałam na Tomasza z wyrzutem, zastanawiając się dlaczego nie pozwolił mi dojść. Tomek tymczasem wstał, delikatnie rozłożył szerzej moje nogi, po czym przystawił swojego sterczącego w erekcji kutasa do mojej cipki. Przypomniałam sobie część "układu". To Janusz miał być tym pierwszym. Wyciągniętą ręką powstrzymałam kochanka.
- Proszę, nie. - wyszeptałam, chwytając jednocześnie za członka i nakierowując go na moje kakaowe oczko. - Wyruchaj mnie w dupcię.
Tomek uśmiechnął się lubieżnie, po czym splunął pomiędzy moje pośladki. Oparłam się jedną ręką o ścianę, drugą ułatwiając mu dostęp do tyłeczka. Poczułam jak przystawia główkę do wejścia, napierając powoli i delikatnie. Oddychałam powoli i głęboko, czując jak zagłębia się w moim tyłku jego pękata główka. Wsuwał i wysuwał swojego kutasa powoli, przygotowując mnie na porządne rżnięcie. Z każdym pchnięciem jego kutas wchodził coraz głębiej, i głębiej. Jęczałam głośno zaś Tomasz zakrywał mi usta dłonią. Czułam każdą wypukłość, każdą żyłkę jego wspaniałego, mokrego od śliny kutasa. W końcu, po, wydawałoby się wieczności, dobił swoimi lędźwiami do moich pośladków.
Jego jądra spoczywały na mojej cipce, czułam że przygotowuje się do galopu. I nie pomyliłam się. Pocałował mnie delikatnie w policzek, po czym chwycił mocno za ramię, przycisnął moją głowę do ściany, i równym tempem, zaczął wbijać się we mnie jak taran w bramę. Krzyczałam głośno z bólu podszytego zdradziecką rozkoszą. Jego duże jądra przyjemnie obijały się o moją łechtaczkę, sprawiając że wypuściłam na podłogę kolejną porcję gorących soków. Kiedy dochodziłam, Tomek położył swoje dłonie na moich biodrach, ściskając je jak w imadle dzięki czemu jego pchnięcia były jeszcze mocniejsze.
Wyłam wniebogłosy, nie przejmując się niczym innym jak tylko chłonięciem rozkoszy dawanej mi przez Tomka. Jądra uderzające raz po raz o łechtaczkę połączone ze stalowym drągiem kochanka, sprawiły że doszłam ponownie, zaciskając mięśnie cipki i tyłeczka. Masowałam nimi sterczącego fiuta penetrującego mój tyłek, co sprawiło Tomkowi ogromną przyjemność, sądząc po jego jękach i namiętnych pocałunkach składanych na moich barkach i ustach.
Soki z mojej cipki spływały mi po nogach do perłowo białych szpilek, o których zapomniałam w amoku. Z każdym pchnięciem Tomka moje ciało podskakiwało, a ja jęczałam jak opętana. Paznokciami drapałam ścianę, a głowa obijała się o nią w rytm wykonywanych przez Tomasza ruchów. Od rozkoszy wypełniającej moje ciało szumiało mi w uszach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że ślinię się obficie. Kątem oka spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.
Kurwa. Tylko dwie godziny do ślubu.
- Tomek, błagam, zalej mi tyłek. - wyjęczałam ostatkiem sił. Czułam jak nogi uginają się pode mną. Mój kochanek najwyraźniej również o tym wiedział, bo wysłuchał posłusznie moją prośbę. Poczułam jak mocno, wręcz boleśnie zacisnął dłonie na moich biodrach, i w kilku ostatnich, potężnych pchnięciach, doszedł w moim tyłku, dając mi ostatni orgazm.
Krzyknęłam jak opętana, gorące jak lawa nasienie przyjemnie rozgrzewało mój obolały tyłek, rżnięty ostatkiem sił przez Tomka.
W końcu wyszedł ze mnie z głośnym mlaskiem, ja zaś opadając na olana, chwyciłam jego sterczące jeszcze prącie w usta. Ssałam jego żołądź jak opętana, jednocześnie masturbując go w szybkim tempie. Nie minęła chwila a Tomek ponownie doszedł z głośnym jękiem, wyrzucając resztki nasienie w moich ustach. Gorzki płyn przyjemnie drażnił podniebienie i język, zanim w końcu przełknęłam pozostawiony przez kochanka ładunek.
Tomek opadł bez słowa na fotel, a ja, nadal podniecona do granic możliwości, zaczęłam zlizywać moje soki i wyciekające z tyłeczka nasienie z podłogi. Zapomniałam o godności, rozkoszne ciepło wypełniające moje ciało sprawiło że chciałam więcej.
- Jesteś niesamowita. - usłyszałam. Spojrzałam rozpalonym wzrokiem w stronę fotela w którym spoczywał Tomek. - Jeśli kiedyś chciałabyś to powtórzyć, daj znać. - mrugnął do mnie, po czym w ciszy ubrał się i wyszedł.
***
Doprowadziłam się do porządku. Starłam mokrą plamę z podłogi i na godzinę przed planowaną uroczystością, byłam już w drodze do kościoła. Czekała mnie jeszcze tylko spowiedź i droga do ołtarza, na którym miałam poślubić starszego o dwadzieścia lat mężczyznę. Gdy wkroczyłam do kościoła wszyscy byli już na swoich miejscach.
Starając się być niezauważoną, podeszłam do konfesjonału na tyłach kościoła. Przyciskając suknię do ciała udało mi się wejść do środka i klęknąć.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. - wyszeptałam.
- Zaiste, niechaj będzie. - usłyszałam w odpowiedzi znajomy głos.
- Marek? - spytałam zaskoczona. Co brat Tomka robił w konfesjonale? - Co ty tu robisz?
- Przyszedłem sprawdzić czy potrafisz zadbać o mężczyznę.
- Słucham? - spytałam cicho. W odpowiedzi przez otwór w ściance przecisnął się sterczący fiut Marka.
- Słyszałaś mnie kotku. - odpowiedział. - Twoje zabawy z Tomkiem sprawiły że jestem strasznie napalony. Myślałem że spodnie mi pękną gdy stałem pod drzwiami. Niestety twój narzeczony nie byłby tak zachwycony twoimi zdolnościami jak ja. Byłoby szkoda gdyby jedna znalazł się powód dla którego nie moglibyście zostać połączeni "węzłem małżeńskim".
Słuchałam tego z zaciśniętymi z gniewu szczękami. Z jednej strony – poślubienie Iwińskiego nie było moim marzeniem a marzeniem rodziców. Wychodząc za niego co prawda otworem stanęłyby wrota do aktorskiej kariery, ale czy cena była tego warta? Gdy pomyślałam że jednym z obowiązków "małżeńskich" byłoby obsługiwanie tego starego ramola, zrobiło mi się słabo.
Jednakże gdybym go nie poślubiła, wszystko ległoby w gruzach. Nie tylko raczkująca kariera. Ojciec jasno oświadczył że jeśli za niego nie wyjdę, wydziedziczy mnie. Jedyne dziecko. Apodyktyczny, chory psychicznie zjeb. Miałam zbyt wiele do stracenia.
Spojrzałam na sterczącego w erekcji penisa. Był dłuższy niż kutas Tomka, ale nie tak gruby. Pojedyncza, wyrżnięta na wierzch żyła na grzbiecie pulsowała w oczekiwaniu. Moja dłoń powędrowała do nasady członka. Zaczęłam masturbować go powoli, wsłuchując się w reakcje Marka. Po kilkunastu ruchach otworzyłam szeroko usta, po czym wyciągnąwszy język, zaczęłam zlizywać pojedyncze krople soków, wypływających z kutasa. Cichy jęk rozkoszy podpowiedział mi że jestem na dobrym tropie. Nadal poruszając dłonią, oplotłam wargami jego sterczącą główkę. Poczułam jak Marek pchnął lekko lędźwie w przód, sprawiając że kutas głębiej spenetrował moje usta. Przytrzymując go dłonią, nie pozwoliłam mu uciec, po czym nabiłam swoje usta na jego sterczącą dzidę.
Chcąc aby doszedł jak najszybciej zaczęłam kręcić językiem kółka wokół jego żołędzi, jednocześnie pozwalając mu na coraz głębsze penetrowanie moich ust. Poczułam że po udach znowu zaczynają spływać mi soki z rozgrzanej tym zakazanym aktem cipki. Właśnie robiłam dobrze przyszłemu szwagrowi w konfesjonale. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Na samą myśl o tym moje ciało zalała fala gorąca.
Przyspieszyłam tempo w jakim obrabiałam Marka. Po drugiej stronie usłyszałam nieco zbyt głośny jęk przyjemności. Ruchy jego lędźwi mówiły mi że gdyby miał taką możliwość, to chwyciłby moją głowę i zwyczajnie zgwałcił moje usta. Postanowiłam spełnić jego życzenie. Wypuściłam jego kutasa z dłoni, po czym splótłszy je za plecami, wzięłam głęboki wdech i pochłonęłam w ustach większość prężącego się olbrzyma.
Poczuwszy jego twardą niczym stal główkę, wbijającą się w tył mojego gardła, zakrztusiłam się. Raz po raz nabijałam swe usta na jego wielkiego fiuta. Zapomniałam już o przykrym ultimatum jakie mi postawił. Chciałam tylko poczuć gorącą spermę zalewającą moje usta. Pozwalałam mu wchodzić głęboko w swoje usta, pieszcząc jego trzon zwinnym językiem. Łzy ściekały mi po policzkach, ślina wyciekała na brodę ja zaś marzyłam tylko aby skończył. Okazało się że nie musiałam czekać długo, gdyż Marek był już na krawędzi orgazmu.
Gdy poczułam jak jego kutas zaczyna pulsować w moich ustach, przestałam nabijać na niego swoje usta i chwyciłam go w dłoń. Drażniąc językiem nabrzmiałą żołądź, masturbowałam strzelającego ogromnymi porcjami spermy kutasa w szybkim tempie. Zalewał moje usta kolejnymi, słabnącymi falami nasienia, które łykałam pomimo gorzkiego smaku. Gdy Marek skończył dochodzić oblizałam dokładnie opadającego powoli członka.
Usłyszałam ciche westchnienie.
- Będziesz dobrą żoną kochana. - powiedział Marek.
- Na pewno. - odparłam oschle, wycierając resztki śliny i łez z twarzy. Gorzki posmak nasienia królował w moich ustach. Zamieniona w szmatę godność wróciła z mocą młota uderzającego w twarz.
- Musimy to kiedyś powtórzyć. - usłyszałam zza kratki. - Założę się że Janusz nie da rady porządnie Cię wyruchać. Gdybyś potrzebowała odskoczni w postaci kutasa – dzwoń.
- Pierdol się. - odparłam. W słabym świetle przebijającym przez kotarę poprawiałam makijaż z użyciem kieszonkowego lusterka. Usłyszałam jak Marek wychodzi z konfesjonału. Do tej pory nie dowiedziałam się jak udało mu się tam dostać.
***
Gdy w końcu wyszłam z konfesjonału, wszyscy już czekali. Podeszłam do ojca, ciskając nienawistne gromy z oczu. Stary pierdziel nigdy nie dowie się co jego "grzeczna" córka właśnie zrobiła w kościele. Ta świadomość napawała mnie ponurą satysfakcją.
Pośród spojrzeń gości prowadził mnie jak owcę na rzeź w kierunku ołtarza. Przed nim stał już Janusz wraz z drużbą, Tomaszem. Tomek uśmiechał się do mnie promiennie, zapewne wspominając chwile spędzone w garderobie.
W końcu dotarłam pod ołtarz. Ojciec zostawił mnie, pozwalając Januszowi podprowadzić mnie bliżej. Spojrzałam w oczy narzeczonego, rozświetlone w obleśnym uśmiechu. Westchnęłam w duchu po czym również przybrałam uśmiech na twarz. Farsę czas zacząć.