Dom w lesie - Zapach lasu i truskawek
7 czerwca 2019
Dom w lesie
Szacowany czas lektury: 1 godz 11 min
Zbliżają się wakacje, więc pora na opowiadania z cyklu lekkich i przyjemnych - wakacyjnych. O takim wypoczynku marzyło (marzy) pewnie wielu nastolatków. Może nie tylko nastolatków?
Dom w lesie. Tę nazwę Igor pamiętał od czasów dziecięcych. Jako siedmiolatek szykując się z rodzicami do wyjazdu, gdzieś w zielonogórskie, wciąż słyszał - "Jedziemy do leśnego domku. To piękny dom w lesie. To prawdziwy dom w lesie." Ciągle mama lub tata używali tego pojęcia. Już wtedy stworzył w wyobraźni wizję budynku otoczonego wysokimi drzewami dającymi cień i ulgę nawet w największe upały. Ta imaginacja niewiele różniła się wiele od obrazu, który zastał po przyjeździe do cioci i wujka. Rodzice wciąż dopytywali go - "I jak? Podoba ci się?". Podobało. Chłopak był wniebowzięty. Tutaj mógł spełniać dziecięce marzenia o byciu rycerzem, żołnierzem, bohaterem i odkrywcą.
Gospodarstwo leśne usytuowane było na przesiece pomiędzy dwoma ścianami gęstego lasu. W skład posiadłości wchodził dom jednorodzinny wybudowany z czerwonej cegły, stodoła i kilka mniejszych budynków gospodarczych. Budynek mieszkalny zdawał się być niewielki, chociaż po wejściu do środka, każdy nowo odwiedzający gość, był zaskoczony powierzchnią mieszkalną. Ponoć kiedyś ten domek był letnią rezydencją jakiegoś ważniaka z partii w czasach PRL-u. Do takich informacji dotarł poprzedni właściciel i przekazywał innym jako ciekawostkę.
Teren ogrodzony prowizoryczną siatką, a część hodowli zwierząt wyznaczony był płotem z okorowanych belek z młodych drzew. Zapach może na początku nie do końca był przyjemny, jednak chłopak szybko się do niego przyzwyczaił. Ale wystarczyło wejść do części lasu, gdzie przeważały drzewa iglaste, a ściółka leśna z przewagą opadłego i wysuszonego igliwia, stawała się najlepszym materiałem do aromatoterapii. Uwielbiał ten zapach lasu. Często próbował go przywołać, kiedy był już u siebie w domu. Tak, woń lasu i niezmiernie przyjemny zapach przygotowywanych przez ciocię konfitur z truskawek, były atrybutami tego miejsca, których nie zapomniał nigdy.
Do najbliższego miasteczka daleko, do najbliższej wsi daleko, nawet do pierwszych pojedynczych zabudowań była spora odległość, którą należało pokonać leśną i polną drogą. Czasem mogło się zdawać, że mieszkańcy leśniczówki są jedynymi mieszkańcami na Ziemi. Taka oaza spokoju, którą miłośnicy filmów fantastycznych mogliby nazwać ostatnim bastionem, źródłem odnawiającej się ludzkości lub farmą ukrywających się stronników rebelii, istniejącą gdzieś na obrzeżach cywilizacji.
Od tego pierwszego pobytu w leśniczówce Igor wyjeżdżał tam co roku w każde wakacje. Zawsze nie mógł się doczekać wyjazdu.
Igor miał już dość. To lato uznawał za jedną wielką pomyłkę. Przecież nie mam dwunastu lat, by cieszyć się z przyjeżdżania w to odludzie. Od samego początku uznawał to za nietrafiony pomysł. Co prawda, rok w rok przyjeżdżał do cioci i wujka w te ostępy leśne i zawsze było cudownie, ale wtedy był jeszcze dzieckiem, teraz miał się za młodzieńca. Gospodarstwo, zróżnicowane pagórkowate i leśne otoczenie, okoliczne stawy i jeziorka, były dla chłopca krainą szczęścia. Ale w tym roku skończył siedemnaście lat i w głowie miał już inne priorytety, na pewno nie hasanie po lasach. Teraz cieszyło go to, że może trochę zarobić, wykonując pewne prace dla wujka.
Cieszył się jeszcze z tego, że miał towarzystwo specyficznej w zachowaniu kuzynki Magdy, która czasem miała dobry humor i zwoływała znajomych, dzięki czemu wszyscy razem mogli poszaleć. Wspólne ogniska, wycieczki rowerowe i kajakowe, rozmowy, gry różnego rodzaju, pozwalały czasem na zmianę spojrzenia na te uznawane za nudne wakacje.
Magda tylko czasem była spoko, częściej trochę dziwna. Taka postrzelona wariatka, okoliczny freak, zakręcona nastolatka o duszy artystki. Miała swój świat, który rozumiała chyba tylko ciocia Lena i pozwalała córce w tym świecie żyć, bez czyjejkolwiek ingerencji ze świata zewnętrznego.
Dziewczyna ogólnie ładna, dość zgrabna, ale o pełniejszych udach i pupie. Piersi wyraźnie uwypuklone - ewidentnie cecha przekazywana genetycznie. Włosy brązowe, ścięte do wysokości barków dla ogólnego komfortu. Twarz dość przeciętna - nie zapamiętałby jej, mijając podobną nastolatkę gdzieś w mieście na ulicy.
Styl noszenia się można było ująć w jednym słowie - nijaki. Zero mody, zero nowych trendów, zakładała na siebie co kupiła, a nie była wybredną nastolatką. Brak pędu za modą uzasadniała jakimiś filozoficznymi twierdzeniami, co do znaczenia dóbr materialnych w egzystencji ludzkiej i przesadnemu zwracaniu uwagi na powierzchowność, co prowadzi do spłycania innych ważniejszych spraw. Chłopak starał się o tym nie dyskutować, on wolał dobrze wyglądać i o to dbał.
No i sam styl bycia dziewczyny był wyjątkowy. Dość cicha, spokojna, można powiedzieć zamknięta w sobie. Typ człowieka lubiącego samotność i swoje cztery ściany. Między innymi dlatego Igor przyjeżdżał tu co roku, by wprowadzić trochę odmiany w życiu mieszkającej w dziczy kuzynki, ale te powody znali tylko dorośli.
Igor natomiast był przeciętnym dorastającym chłopakiem. Ani przebojowy, ani skryty. Dobrze wychowany, kulturalny i szanujący zasady, ale też bez przesady. Kiedy dorośli znikali z najbliższej okolicy i nie musiał się pilnować, potrafił zaszaleć, wygłupić się, przeklinać, czy nawet zapalić papierosa. Ale z wszelkimi nieprzystającymi zachowaniami ukrywał się przed postronnymi osobami. Wiedział, co i kiedy może, a kiedy nie.
Swoją osobą i osobowością trochę nie pasował do tubylców. Łatwo można było po jego zachowaniu zrozumieć, że nie jest stąd, że to chłopak z miasta. Ubrania też nosił inne niż większość mieszkających tu nastolatków. Prezentował dość nowoczesny styl, który w jego domu był przeciętny, ale tutaj - w lesie - zdawał się być awangardowy. Może dlatego rówieśnicy z okolicy chcieli się z nim znać.
Dość wysoki, przeciętej budowy ciała, z wyraźne już zarysowanymi budującymi się mięśniami. Włosy ciemne, krótkie, zaczesywane na bok. Żadnych znaków szczególnych, które odróżniałyby go od nastolatków w podobnym wieku. W tym miejscu i w tych okolicznościach był chłopakiem z innej bajki.
To był dopiero trzeci dzień pobytu, a on już szczerze chciał wracać do domu do miasta. Może gdyby nie znał okolicy jak własnej kieszeni, może to natchnęłoby go do wędrówek, wypraw rowerowych w ciekawe tereny, ale on, spędzając tu wakacje od lat, znał wszystko na wylot.
Czasem wyjeżdżał z wujkiem Hubertem w teren i wtedy było ciekawiej.
Wujek był leśnikiem i odpowiadał za spory obszar lasu. Czasem też brał go na teren prowadzonej wycinki, ale ktoś zwrócił uwagę, że nie powinien tak robić, więc to się skończyło. Igor spędzał więc dni nad jeziorem, gdzie oddawał się wędkowaniu, tę formę wypoczynku akurat lubił. Wujek zaszczepił w nim bakcyla, a że chłopak był pojętnym uczniem, radził sobie świetnie i rzadko kiedy wracał do domu bez zdobyczy.
Huberta praktycznie nie widywano w domu między godzinami szóstą trzydzieści rano, a siedemnastą. Tłumaczył wszystko obowiązkami i rozległym obszarem działania, chociaż Igor dobrze wiedział, że wujek uwielbia towarzystwo kolegów. Kilka razy miał okazję doświadczyć tak zwanej pracy w terenie, czyli rozmów z kolegami, zakrapianych piwem, nawet czymś mocniejszym. Ale chłopak nie puścił pary, co znalazło odzwierciedlenie w stosunku Huberta do niego. Mężczyzna traktował Igora jak syna, co lepsze, jak faceta, nie jak dziecko. Taka męska komitywa.
Tego lata susza była tak długa i dokuczająca nie tylko rolnikom, że wujek musiał nieustannie wyjeżdżać i monitorować stan zagrożenia pożarowego. Przynajmniej tak tłumaczył swoja nieobecność w gospodarstwie. Ogólnie mówiąc, Igor domyślała się, że gospodarz spędza ten czas głównie na dyskusjach ze znajomymi i sprawdzaniu jakości wyprodukowanego przez nich bimbru. Nawet podpity radził sobie dobrze za kółkiem. Wracając z pracy do leśniczówki, tylko niewielki odcinek drogi prowadził mało uczęszczaną ulicą, reszta to polne i leśne drogi, które wujek znał na pamięć. Igor pamiętał, że kilka razy po powrocie, wujek opuszczał samochód mocno chwiejnym krokiem, by po położeniu się na kanapie, momentalnie zasnąć. Ciocia była do tego przyzwyczajona. Dwadzieścia kilka lat małżeństwa uodporniły ją na tyle, że przyjmowała taki stan rzeczy za raczej normalny, przynajmniej nie robiła już z tego tytułu rabanu, a Magda w ogóle nie zwracała na to uwagi.
Igor wchodził na piętro domu, by wziąć ubranie na zmianę, bo chciał pojechać rowerem nad pobliskie jeziorko, by się odświeżyć i orzeźwić. Jego wędrówce towarzyszyła cudowna woń truskawkowej konfitury, którą ciocia dzisiaj przygotowywała. Uwielbiał i zapach i smak tego przetworu. Nawet do wracając do swojego domu, prosił o słoiczek, dostawał zawsze dwa. Wchodził na piętro z błogą miną. Wcześniej przez kilka godzin, oddzielając tarcicę nieobrzynaną od obrzynanej, zwiezioną dwoma przyczepami na plac za garażem, układał część drewna do sezonowania, a część do użycia lub sprzedaży. Pomimo pracy w zacienionej części terenu nie dość, że się ubrudził, to jeszcze mocno spocił. Miał już dość pyłu, drobnych trocin i drzazg, które czuł chyba na całym ciele. Już od godziny marzył o wskoczeniu do chłodnej wody i pozbyciu się swędzących drobin. To wystarczyło mu teraz do pełni szczęścia.
Schody zawsze skrzypiały pod naporem ludzkiego ciała, ale tym razem Igor prawie po nich wbiegł i zdawało się, że nie wydały tak głośnego dźwięku jak zazwyczaj. Chłopak już planował w głowie, co zabierze nad wodę - czarne spodenki, slipy, biała koszulka z napisem NY i ręcznik plażowy, który od wczoraj wisiał na klamce okna, by wyschnąć. W wyobraźni już czuł przyjemny chłód wody, do której wskoczy z drewnianego pomostu, przyspieszył krok jeszcze bardziej.
Nagle stanął osłupiały. Ciocia Lena stała prawie cała naga w swoim pokoju, a drzwi do sypialni były rozwarte. Miała ugięte ręce za plecami, zapinała właśnie stanik, a dość mocno wycięte majtki, ściśle przywierając do ciała, podkreślały kobiece kształty pośladków. Tak niespodziewanie, jak ją ujrzał, obróciła się w jego stronę, jakby kierowana przeczuciem, intuicją. Odruchowo zasłoniła rozwartymi palcami dłoni okolicę dekoltu.
- Sorry! Miałam tylko... przebrać...sukienkę i... - tu miała na myśli stanik. - Oblałam się kompotem - spojrzała na leżące na ziemi części zmoczonego ubioru. - Nie wiedziałam, że już jesteś... - tłumaczyła powód nie zamknięcia drzwi sypialni.
I tak było. Lena oblała się kompotem truskawkowym i szybko weszła na piętro, by się przebrać. To miało potrwać najwyżej kilkadziesiąt sekund. Zrzucić mokre, założyć suche i tyle. Co prawda, wyszło przy okazji, że biały stanik również należy przeprać, więc o tyle zmienił się prognozowany czas przebrania się, ile doszło z powodu wyszukania i założenia nowego biustonosza. Ale to też była tylko chwila. Ich spotkanie był zbiegiem okoliczności.
Rumieniła się, udawała opanowaną, ale tak naprawdę czuła się jak idiotka, bo bieliznę też miała dość odważną i mocno wykrojoną. Ale jaką miała nosić w taki upał?
- Obróć się! - skarciła młodzieńca, który jakby zapomniał manier, podeszła do drzwi pokoju i je zamknęła. Zdążyła jeszcze usłyszeć część przeprosin.
Igor pędził na rowerze jak szalony. Wciąż miał w głowie obraz prawie nagiej cioci, ale teraz jego myśli zaprzątał wyłaniający się zza linii lasu widok mieniącej się od promieni słonecznych wody jeziorka. Zahamował gwałtownie, wjeżdżając na drewniany pomost. Zrzucił przepocone ciuchy i wskoczył do wody na nóżki. Spędził w wodzie ponad kwadrans i tylko wchodząca na linię słońca i zacieniająca akwen chmura, zmusiła go do wyjścia na pomost. Po kilku minutach błogi teraz upał znowu zawitał na pomoście, kiedy on leżał i szykował się do opalania. Teraz znowu wspominał zastany na piętrze obraz.
Ciocia Lena miała już dobrze po czterdziestce i choć ciało kobiety nie było może perfekcyjne i do ideału sporo mu brakowało, to Igor od lat, kiedy tylko nadarzała się okazja, wpatrywał się tam, gdzie nie powinien. Od momentu zainteresowania się płcią piękną, pewnego rodzaju mapę ciała tej kobiety miała już stworzoną w zakamarkach umysłu. Ale nigdy nie miał okazji zobaczenia na żywo aż tyle co dzisiaj. Spodobały mu się szczególnie majtki, których zarys zawsze widział tylko spod materiału spodenek, spódniczek i sukienek. Tylko czasem udawało mu się dostrzec tę powierzchnię bielizny osłaniającej krocze, ale to były tylko ułamki sekundy. Bał się wpatrywać tam dłużej, by nie być przyłapanym. Ciocia albo wtedy nie uważała, albo była czymś zajęta i wstając z krzesła, ławki, kanapy, na tę błyskawicznie uciekającą chwilę, odsłaniała część swojej tajemnicy.
Lena zdawała się być przeciętną kobietą, ale poznając ją lepiej, można się było dowiedzieć, jak bardzo mylnie można odbierać pozory. Pomimo mieszkania w leśniczówce - w dziczy i zajmowania się głównie domem i przetwórstwem, kobieta wciąż śledziła modę, trendy i wszelkie ogólne informacje na przeróżne tematy - lubiła orientować się w rzeczywistości. Taki typ kobiety do południa przetwarzającej kozie mleko na przepyszny twaróg i szykującej do sprzedaży ekologiczne jajka, by wieczorem śledzić blogi i portale przeznaczone dla nowoczesnych kobiet, a później zniknąć w łazience i oddać się zabiegom poprawiającym urodę.
Wiele lat temu sprzeciwiła się rodzinie i wyszła za mąż za przeciętnego zdaniem rodziców Huberta, który wtedy jawił się jako bohater pragnący zmieniać świat na lepsze. Dla niej był prawdziwym działaczem społecznym o dobrym sercu, i taki był do teraz. Tata wróżył jej karierę w jakiejś korporacji, a ona uciekła wtedy "do lasu."
Twarz Leny nosiła znamiona upływu czasu, który dla niej i tak był łaskawy. Kilka zmarszczek, ubytek kolagenu i mniej jędrna skóra, nie wpłynęły na przyjemną aparycję kobiety, nawet dodawały jej szlachetności i dostojności.
Długie czarne włosy, symetryczne i dokładnie wyregulowane brwi, świadczyły o tym, że kobieta dba o siebie, nawet jeśli żyje w buszu. Tajemnicze brązowe oczy, zmysłowe usta i drobny nos, zdawały się ze sobą tworzyć przyjemna kompozycję. Igor nie nazwałby ją piękną, ale ładna była na pewno. Trochę kojarzyła mu się z aktorką - Megan Fox, ale ciocia zbyt wyraźnie różniła się od gwiazdy figurą.
Igor nie hamował wzwodu, który uwypuklił slipy. Był tu teraz sam i leżał na ręczniku na plecach. Nawet gdyby pojawił się ktoś nieproszony, z daleka nie dostrzegłby jego podniecenia, a jeśli zaistniałoby jakieś ryzyko, wskoczyłby szybko do wody.
Mimowolnie pocierał krocze, bardziej może poprawiał slipki, ale tak, że sprawiało mu to przyjemność. Po kilku minutach wyobrażeń, co robiłby z ciocią, gdyby ta zaprosiła go do pokoju, był zdecydowany na sprawienie sobie przyjemności.
Był na tyle rozsądny, że nawet w tak gwałtownym przypływie podniecenia, zachował odrobinę trzeźwej oceny sytuacji. Instynkt podpowiadał mu - "Rób to tutaj. Nikogo nie ma w pobliżu...". I pewnie byłoby tak, jak podpowiadały mu spontaniczne podszepty, ale on wolał czuć się pewniej i nie ryzykować. Z jasnym planem działania zamoczył w wodzie dłoń i ochlapał wodą rozgrzane opalaniem ciało. Chwilę później pływał przy drewnianej konstrukcji pomostu, dla pewności rozglądając się w każdą możliwą stronę. Twardego penisa trzymał już w dłoni i poruszał ręką. Czuł jak mocno doświadcza przyjemności. Wpłynął jednak pod pomostem i wyobrażając sobie pewną scenę, onanizował się w najlepsze. Stał po szyję zanurzony w wodzie i huśtał się całym ciałem, ale czynność, której się poddawał, nawet dla obserwującej osoby, byłaby trudna w ocenie. Nagle zastygł, a mętna biaława smuga pojawiła się w wodzie. Wypuścił długo gromadzone w płucach powietrze, ulga była ogromna. Założył slipy i jakby lżejszy i na pewno szczęśliwszy, wdrapał się na pomost.
Ciocia Lena, w trakcie jego pobytów na wsi, była pewnego rodzaju muzą, częstą aktorką w jego wizjach w trakcie masturbacji. Od dwóch lat myślał o niej, kiedy się samozadowalał. Była kobietą, z którą przeżył niezliczone ilości orgazmów, a układane sceny były tak bogate w pozycje i scenariusze działań, że nawet wszystkich nie pamiętał. W każdym bądź razie, niewieloma rzeczami mógł już siebie zaskoczyć. Czasem wprowadzał jeszcze motyw kuzynki, rzadziej cioci z córką razem z nim w trójkącie, a wszystko zależało od pragnień i stanu emocjonalnego. Niekiedy wręcz nierealne fantazje dawały mu to coś, co doprowadzało go do szału, a niekiedy wyobrażał sobie tylko te skrajnie rzeczywiste.
Igor miał swój tajemniczy erotyczny świat, jak każdy nastolatek w jego wieku, i zdawał sobie sprawę, że jest on daleki od świata, w którym żyje na co dzień. Jednak pewna szansa zdarzenia się choćby części wyobrażeń, choćby poszukiwania ich w życiu realnym, może nawet prowokowania pewnych sytuacji, doprowadzały go często do konieczności zamknięcia się w toalecie i ulżenia podnieceniu.
- Wstawaj. Już ósma - zaśmiała się widząc zasypaną minę Igora.
- Która? - spytał, jakby był skrajnie zmęczony.
- Ósma, a ty nadal śpisz jak suseł - zwróciła mu uwagę bardzo pogodnym tonem.
Właśnie weszła do pokoju dla gości, by obudzić młodziana na śniadanie. Od dwóch dni przestała nawoływać zza drzwi, po prostu wchodziła jak dobra ciotka i wyrywała go ze snu. Tym razem, zanim znalazła się w środku, rozsunęła trochę poły szlafroka tak, by w odpowiednich warunkach, dało się dostrzec piersi przebijające zza luźnej i dość wykrojonej bluzki do spania. Wszystko wyglądało tak, jakby stało się zupełnym przypadkiem lub kobieta tego nie zauważyła. Ale miała zabawę, kiedy przyłapywała chłopaka, na wpatrywaniu się w falujące cyce, tyle że robiła to tak umiejętnie, by Igor miał wrażenie, że udało mu się w porę odwrócić wzrok. Był zmieszany, zawstydzony, ale także zafascynowany tak wyjątkowym widokiem. Zerkając czasem na udo siedzącej obok, w myślach zastanawiał się, jak wygląda kres drogi prowadzącej między udami do miejsca, które dla dojrzewającego nastolatka było centrum wszechświata. Kiedy ujrzał skrawek kobiecej bielizny, poczuł ciepło w brzuchu. Jest! - krzyknął w myślach. Został nagrodzony za długie oczekiwanie na ten moment. I chociaż mu to nic nie dawało, on czuł się powiernikiem niezwykłej tajemnicy.
- Za chwilę schodzę - zamarudził zaspanym głosem i przeciągając się długo, odprowadził ciotkę spojrzeniem do samych drzwi. Na szczęście kołdra maskowała niebotyczną erekcję.
- Tylko nie zaśnij - rzuciła przymykając za sobą drzwi.
Igor nie miał najmniejszego dylematu. Slipy zjechały prawie do kolon, w dłoni już dzierżył pokaźny sprzęt, a ręka rozpoczęła regularne pocieranie. Przyglądał się opinającej główkę skórce, która po chwili odsłaniała wewnętrzne czerwone powierzchnie żołędzi. Nie patrzył na nic. Rytmicznie, niczym zapętlona sekwencja muzyki, potrząsał prąciem, dokonując śmiałej projekcji, w której ciocia uwodzi go, zrzuca szlafrok, a on rozporządza jej ciałem według upodobania. Wszystko działo się w tym pokoju, w którym teraz się masturbował. Brał ją właśnie od tyłu, kiedy poczuł, że za moment eksploduje. Błyskawicznie przewinął scenę, do momentu, gdzie rozpalona seksem kobieta pieszcząc go ustami, oczekuje spustu w gardło, po czym było tak jak na niejednym filmie porno. Zalewał przełyk, twarz i cycki ciotki Leny i w tej czynności fantazji był bezlitosny, a ciocia, co tylko się dało, połykała i chciała więcej i więcej.
Otwierając oczy, przywitało go kilka pokaźnych strumieni nasienia, rozlanych na lekko owłosionym brzuchu. Ciekawe czy ciocia by się krztusiła, czy wszystko przyjęła z łatwością? - zastanowił się nad prawdopodobną sceną. Potrzebował dwóch chusteczek higienicznych, by doprowadzić się do porządku. Na śniadanie schodził wesoły i pobudzony, jak po wypiciu red bulla.
Kobieta siedząca w kuchni, udawała zajętą czytaniem gazety i piciem kawy. Tak naprawdę obcinała młodziana i zastanawiała się, jak to wszystko mogło wyglądać.
Słyszała. Słyszała wszystko, co się działo za drzwiami jego pokoju. Z pełną premedytacją narobiła hałasu kierując się do swojego pokoju, by pomyślał, że się oddaliła, ale wracając tą samą drogą do schodów na parter, z jeszcze większą starannością poruszała się jak cicha myszka. Sceptycznie podchodziła do tej konspiratorskiej postawy, nawet sama nie wiedziała, co chciała udowodnić i osiągnąć, ale zatrzymując się na wysokości pokoju Igora, zapłonęła ciekawością. Odgłosy dochodzące z pomieszczenia zdawały się być nie do podważenia, nie można było ich zinterpretować inaczej - masturbował się. Słyszała ciche rytmiczne potarcia pościeli, czasem stukot ramy łóżka i regularne cichutkie dyszenie. To było erotyczna muzyka, której słuchanie doprowadzało ją do szału. Ogólnie wiedziała, że chłopcy w czasie dorastania robią to często, ale ona była tego świadkiem! Działało to na nią niezwykle pobudzająco. To wtedy znowu zaczęła myśleć nad wieloma delikatnymi sprawami. Czuła się okropnie tak podsłuchując, ale wytrwała do końca. Bała się, że córka wyjdzie z pokoju, ale też miała pewien bezpiecznik, który na czas by ją uprzedził - drzwi do pokoju Magdy jako jedyne w domu skrzypiały.
Igor nie mógł wiedzieć, co oznaczają spojrzenia Leny. Dla niego wyglądały jak każde inne, a takie nie były. To były czyste imaginacje i rozważania fantazyjnej natury, ale jakże przyjemne i odkrywcze. Teraz, patrząc jak chłopak szykuje sobie śniadanie, dostrzegła szczupłą sylwetkę Igora, zarys mięśni ramion, mężniejącą twarz, ale wciąż przebijała się w jego zachowaniu niewinność, niepewność i swoisty romantyzm. W sumie też często zastanawiała się, jakiego chłopak ma penisa.
Tego wieczoru Hubert wrócił ze spotkania w dobrym humorze. Lena od samego progu wiedziała, że mąż jest lekko wstawiony, ale to może i dobrze, wtedy jest taki sympatyczny i wesoły.
Szykowała mu późną kolację, reszta rodziny już dawno zjadła. Poczuła woń piwa, albo bimbru, a może obu zmieszanych trunków. Wcisnął usta pomiędzy włosy na kark, zjeżdżając jednocześnie dłonią w majtki do samego porośniętego włoskami krocza.
- Lubię tego twojego boberka - wyszeptał do ucha, miętoląc dłonią pofałdowany teren sromu.
- Przestań! Może ktoś... - zganiła go za śmiałość. Jakiego boberka? - podważała w myślach jego słowa poirytowana, bo o swój zakątek bardzo dbała.
- Ale ja go tak lubię - mówił żartobliwym tonem, wciąż wpychając dłoń w intymny zakamarek.
- Ale dzieciaki...mogą...wrócić - myślała, że może to go powstrzyma.
- Co dzieciaki? Nie ma ich tutaj - argumentował.
Nie mogła zaprzeczyć. Sama mu przed chwilą powiedziała, że Igor i Magda wybrali się na ognisko ze znajomymi nad jezioro i zapowiadali, że wrócą późno, co znaczyło, że nie wcześniej niż o dwudziestej trzeciej.
Poczuła, jak gumka jej majtek szoruje pośladki, bielizna zjeżdża aż do kolan, a spódniczka szybuje na plecy. Chwilę po tym dość twardy członek ocierał się o pośladki i uda, by szybko w nią wejść. Nie była jeszcze gotowa na tak ostre wejście, ale po kilkunastu otarciach członka o ścianki pochwy, zmobilizowało to organizm do naturalnego nawilżenia. Nie był to stosunek marzeń, nawet trudno go było nazwać przyjemnym, jej najbardziej pasowało w tym przypadku określenie - znośny. Hubert brał ją od tyłu jak burą sukę, a ona oparta na szafce ze zlewozmywakiem, dyszała cicho. Słyszała posapywania męża, huśtał jej ciałem powoli, ale wbijał się z mocą tarana uderzającego o wrota. Najgorsze było to, że wydychając powietrze, atakował ją wonią alkoholu. Nienawidziła tego.
W trakcie niechcianej kopulacji naszła ją pewna refleksja. Już nie pamiętała, kiedy się kochali. Od lat odbywają stosunki płciowe, co prawda rzadko, bo rzadko, ale wyglądały na zaspokajające tylko czysto fizjologiczne potrzeby. A ona tęskniła za namiętnym seksem. Takim czułym, pogodnym, wesołym i pełnym romantycznych emocji, może nawet zwariowanym, a tu znowu dostawała szybki numerek na stojaka. Wpatrywała się w kubki z resztką kakao stojące na blacie, na przyprawy i cukiernicę, przy której leżało kilkanaście kryształków wysypanego cukru. Zapamiętała, by po wszystkim, usunąć ten bałagan.
- Już...już moja sarenko! - uprzedzał finał.
Mógłby sobie podarować tę sarenkę. Ani to zabawne, ani przyjemne - pokręciła głową na banalne określenie, ale czekała, aż poczuje na pośladku ciepło spermy, którą zetrze właśnie odrywanym z rolki listkiem papierowego ręcznika.
Kiedy tylko wyrzuciła sklejony spermą ręcznik do kosza, wrócili do prozy życia, czyli spraw gospodarstwa i rozmów o pracy Huberta. Beznamiętny głos małżonków świadczył tylko o niewielkim znaczeniu cielesnych przyjemności w ich codziennym życiu.
Gdyby chociaż był starszy - rozważała Lena, leżąc w nocy w łóżku, obok pochrapującego leśniczego. Albo chociaż nie był synem kuzynki. Toż to przecież rodzina - prowadziła ze sobą rozmowę, która prowadziła tylko do kolejnych refleksji. Ale im częściej myślała o Igorze, tym bardziej rozluźniała swój zatwardziały punkt widzenia. Jednak zawsze, kiedy koncentrowała myśli na młodzieńcu, zanim decydowała się już zasnąć, kończyła jedną ogólną konkluzją - To niemożliwe. To nie ma prawa się zdarzyć. To się nigdy nie wydarzy. Jednak uwielbiała fantazjować na ten temat. Nikt nie miał możliwości poznać jej myśli, tym bardziej zabronić snucia śmiałych wizji. Dzięki temu mogła liczyć na to, że zaśnie.
Poranek przyniósł jej dziwnego rodzaju energię, podniecenie. To chyba była zasługa przyjemnego snu. Nie pamiętała go. Czuła tylko, że był niezwykle przyjemny i pozytywny. Poprawiła koszulkę, narzuciła cienki długi szlafrok i poszła zrobić sobie kawę.
Długo jeszcze stała w kuchni i wsłuchiwała się w odgłosy pracującej lodówki. Panująca w domu porażająca cisza, stała się analogią do jej życia, w którym od lat nic specjalnego się nie dzieje. Utknęła w lesie, na zadupiu, i tyle. Poczuła przypływ energii. Wynik refleksji, buntu, pretensji do życia? Nie wiedziała. Pragnęła jednak znowu wejść do pokoju Igora i go obudzić tak, jak układała to już wielokrotnie w swoich marzeniach.
Ona
Siedzisz na łóżku przy młodym chłopaku, ciągnie cię do zakazanego, ale się wciąż powstrzymujesz, tłumacząc sobie, że nie wypada, jesteś za stara, tak nie można. Wyobraźni jednak nie jesteś w stanie zatrzymać. Masz świadomość, że tylko wyciągniesz rękę i chłopak będzie wniebowzięty, a ty zaczniesz żyć jakby innym życiem. Nawet jesteś pewna, że on tego pragnie, ale...coś jednak cię powstrzymuje i mówi - wygłupisz się, będą problemy. W głowie jednak już widzisz, nawet czujesz płynące fale tego dziwnego uczucia, kiedy sięgasz po zakazany owoc i wchodzisz do świata w którym ciebie nie powinno być. Czujesz, jakby to się właśnie działo. A ty nadal tylko siedzisz i prowadzisz rozmowę o przyziemnych sprawach typu: pogoda, śniadanie, plan dnia, chociaż pragniesz robić coś innego.
I nagle tego zwyczajnego dnia, o poranku podobnym do kilku poprzednich, po największej bitwie na argumenty stoczonej samej ze sobą, dłoń ciotki wjechała pod kołdrę i objęła członka. Zdarzenie z cyklu absurdalnych. Aż zaświeciły się oczy kobiety, którą zaskoczył zwierz drzemiący pod lekką narzutą. Nie dlatego, że to w ogóle zrobiła, po prostu nie spodziewała się takiego okazu. Była przekonana, że Igorowi w tym względzie brakuje jeszcze do miana mężczyzny, a tu taka niespodzianka. Młodzieńczy penis był wyraźnie większy od przyrodzenia jej męża. Teraz to dopiero poczuła nawałnicę emocji, które przelatywały z impetem przez jej wnętrze, kierując się do podbrzusza. Już była na skraju ekscytacji zmieszanej z lękiem, a tu jeszcze taka niespodzianka.
Patrzył na nią jak osłupiały, obłąkany, ona zresztą też wyglądała na oszołomioną. Nagle jej dłoń po prostu znalazła się tam, gdzie nie powinna i odruchowo zaczęła gładzić prężącą się dzidę. Było już za późno na tłumaczenia i wyjaśnienia. Co miała powiedzieć? Nie chciałam? Przepraszam? To...nie tak? To był ten moment, kiedy uświadamia się sobie, że wykonanego kroku nie można już cofnąć. Patrzyła już tylko, jak wypukłość kołdry rytmicznie zwiększa się i zmniejsza od ruchów dłoni, nie zdobyła się na uniesienie głowy, by spojrzeć w oczy młodzieńca.
To był wynik rozmyślań ostatnich dni, obsesji. Celowo od kilku dni pod byle pretekstem wchodziła rano do pokoju chłopaka, by poczuć przyjemny stan, kiedy podświadomie zamieniała się w uwodzicielkę. Nie robiła nic otwarcie, balansowała na granicy, a przyjemność z takiego obrotu spraw, powodowała przyjemne prądy. Tak. Kokietowała małolata i czuła się przy tym seksowną i pożądaną kobietą. Sprawiał jej radość sposób w jaki on pochłaniał wzrokiem jej odsłonięte części ciała. Z premedytacją nie zakrywała zbyt śmiałego dekoltu, zachowywała się naturalnie, ale dreszczyk szaleństwa wciąż nawiedzał jej ciało. Nawet dość wysoko obnażone udo, wystające spod szlafroka, kiedy siedziała z nogą założoną na drugiej, zdawało się uciekać jej uwadze. Jemu nie. Świetnie się bawiła.
To niemożliwe! Jak przyjemnie! Co jest? Co ona robi? Atakowało go tysiące pytań naraz. Na żadne nie był w stanie znaleźć odpowiedzi, bo wciąż myślał, że to nad wyraz realna projekcja umysłu, a nie prawdziwe działanie. Sam oszukiwał umysł już nie raz, wyobrażając sobie podobne sceny. Może i ta jest dyktowana przez zachcianki - myślał. Jednak wciąż czuł dotyk kobiecych palców na napęczniałym penisie. Miał ochotę odrzucić kołdrę na bok i patrzeć na ten cudowny akt dziejący się pod nią, ale wciąż był sparaliżowany bombardującymi go skrajnymi emocjami. Ale co? Ale jak? To się kurwa nie dzieje! - powtarzał w myślach kolejny raz, kiedy kołdra miarowo i powtarzalnie podskakiwała od pracującej zawzięcie dłoni. Nie odważył się powiedzieć nawet słowa. Bał się, że sen rozpłynie się tak nagle, jak niespodziewanie poczuł rozkoszny bodziec. Wciąż był przekonany, że to umysł płatał mu figle.
- Dobrze, że odkryłeś - pochwaliła go Lena, wskazując oczami zalaną spermą koszulkę, której nie zdążył już podwinąć. - Kołdra ci się jeszcze przyda - zaśmiała się na okazję uchronienia pościeli przed obfitym wytryskiem. - A to... - spojrzała na ciemniejące plamy materiału - za chwilę wrzucę do parnia - dodała wesołym głosem.
Chłopak tylko skinął głową. Nie dość, że czuł miękkie nogi, to jeszcze był sparaliżowany wstydem. Leżał oparty na przedramionach, a penis leżała na widoku, jak na tacy. Co prawda czuł dumę z rozmiaru członka, nawet koledzy mówili mu, że ma gigantyczną pytę, ale on traktował to bardziej jak żart, nie prawdę objawioną. Emocjonalnie wciąż był nastolatkiem i wielkość penisa nie determinowała w tym przypadku bycia mężczyzną.
Ona
I co ja mam teraz powiedzieć? Do zobaczenia? Zejdź na śniadanie? Było fajnie? Wszystko to banały i oklepane zwroty. Co teraz? Patrzę na zalany spermą brzuch chłopaka i nie dość, że jestem pod wrażeniem ilości płynu, to wciąż nie mogę oderwać oczu od leżącego spokojnie, czasem tylko podrygującego kutasa. Nie...no. Zmieściłabym go w sobie bez większego problemu. Chyba... - rozważała.
Teraz to dopiero zaczynają się schody, kiedy trzeba zakończyć spotkanie. Igor zaniemówił i mu się nie dziwię. Dorosła kobieta - ciotka - zrobiła mu dobrze ręką! Ciekawe co sobie myśli?
Myślałam, że będzie inaczej, ale zażenowanie paraliżowało również moje działania. Znowu czuję się niezręcznie, kiedy młodzian wyciera kleistą maź, czuję zapach nasienia. Zawsze mnie drażnił, ale dzisiaj jest inaczej. W sumie chętnie bym to powtórzyła - teraz, za chwilę, kiedyś.
Teraz zmieni się wszystko, już nie będzie jak do tej pory. Ale...trudno. Przynajmniej się odważyłam, a chłopak wygląda na honorowego, nikomu nic nie powie, znam go. Nie wierzę! Spojrzał mi w cycki! A to zboczuszek! Dobrze, że Magda lubi spać do późna.
Lena nie wiedziała jak zakończyć poranną wizytę u Igora. Jakby nic wstała, poprawiła szlafrok i zaczęła iść w kierunku drzwi. Musiała powiedzieć cokolwiek. Nie wyjdzie tak bez słowa, to byłaby już przesada.
- Za...zaraz będzie śniadanie - wymamrotała łamiącym się zachrypniętym głosem. Płonęła ze wstydu.
Odpowiedziała jej cisza. Po kilkunastu minutach, słysząc odgłosy czyjegoś schodzenia po schodach, serce jej łomotało, szykowała się na emocjonalną potyczkę ze spojrzeniem Igora. Tylko raz przez dłuższą chwilę ich oczy się spotkały. Wytrzymali oboje moc swojego wzroku, niczym pojedynkujący się magowie. Fascynacja, rozkosz, nadzieja, niedowierzanie. Tego typu przesłania odczytali ze swoich gestów - żadnych negatywnych odczuć. Nawet zżerający ich mocno maskowany w tym momencie wstyd, nacechowany był pozytywnymi wibracjami.
On
Zdawało mi się, że skoro raz do tego doszło, teraz będziemy to robić często. Nic przecież nie stało już na przeszkodzie. Kiedy tylko ciotka pojawiała się w pobliżu, erekcja była pewna. Cała reszta niestety zależała od niej.
Spoglądasz na to podniecające kobiece ciało, wiesz, co w fantazjach robiłeś z nim dziesiątki razy, ale każde słowo - klucz, zdradzające prymitywne intencje, zdaje się być niemożliwe do wypowiedzenia. Zatrzymuje się w gardle i jesteś przekonany, że jeśli się wydobędzie, zrobisz z siebie... idiotę. Ale przecież to się stało! Waliła mi gruchę! Jak to powiedzieć? Jak oznajmić, że chcę tak jeszcze raz? Ciociu zrobisz mi tak jak rano? Banał. Weź się chłopie postaraj. To musi jakoś brzmieć! Może wystarczy poprosić?
Teraz widząc ciotkę pakującą zmywarkę, wręcz pożeram oczami jej ciało. Teraz nawet jest atrakcyjniejsza, bardziej seksowna i taka realna. Zwyczajna, z mankamentami ciała, może z dość przeciętną urodą, ale dla mnie zdaje się być najwspanialszą kobietą na świecie. Już ja bym sobie z nią pofiglował. Ruchałbym ją całą noc. Niech tylko mi pozwoli...
Resztę dnia, cokolwiek robił, gdziekolwiek się nie udał, przypominał mu się poranek. Czasem nawet wątpił, że to się zadziało, ale to wyjątkowe przeżycie wyryło się w jego młodzieńczym życiu, głębokimi śladami.
Nawet wesoła zabawa nad jeziorem z kuzynką i jej znajomymi, nie poprawiła mu humoru na tyle, by przestał o tym myśleć. Niejedna osoba mogłaby posądzić go o bycie zakochanym, bo nieobecnym był na pewno.
Dopiero wieczór przyniósł mu ukojenie.
Nie! Już nie mogę wytrzymać! Muszę znowu złapać za członka i sobie ulżyć - dziwił się swojemu podnieceniu. Wciąż miał w głowie obraz skupionej cioci, która musiała się zapomnieć, bo inaczej nie był w stanie tego wytłumaczyć. Nawet jej nie prowokował. Leżał teraz zadowolony z samodzielnie wypracowanego cudownego orgazmu, ale coś mu mówiło, że na tę noc to jeszcze nie koniec. Nie minęło pięć minut odkąd skończył zabawę, tak, skończył się masturbować chwilę wcześniej, a znowu poczuł nieodpartą ochotę na wspomnienie poranka. Penis zareagował dość szybko i znowu zaczął poruszać dłonią. Świadomość, że zrobił dziś rano krok w dorosłość z dojrzałą kobietą, doprowadzała go do szału, podniecała i dowartościowywała. Że też ciocia się odważyła - rozmyślał nad tym, ile stresu musiało ją to kosztować. Sam już kilka razy był na granicy rzucenia się na nią, wiedział ile trudu i samodyscypliny kosztuje opanowywanie się, a ile odwagi wkładał, w jakiś drobiazg pozornie mający przybliżyć go do sukcesu. Czasem było to najzwyklejsze otarcie się o kobiece ciało, czasem wychylenie głowy tak, by spoglądać w dekolt lub między uda, a czasem tylko wciągnięcie zapachu Leny, ale by to zrobić, musiał podejść bardzo blisko i wykazać się nie lada odwagą.
Teraz próbował przywołać pewne informacje i skojarzenia zapisane w wyobraźni, by odtwarzać wygląd, gęsty i nawet zapach cioci, która w fantazji właśnie paradowała nago przy jego łóżku i go nęciła. Nawet niewielkie skórne kratery zarysowane na powierzchni ud, niewielkie fałdki skórno - tłuszczowe na brzuchu, nadawały bohaterce seksapilu i naturalizmu. Była prawdziwą kobietą z krwi i kości, a nie idealnym tworem młodzieńczego umysłu.
Kiedy był już mocno rozpalony, położył się na brzuchu, objął palcami członka i szybkimi posuwistym i ruchami imitującymi stosunek doprowadził się do finału. Zastanawiał się, czy właśnie tak czuje się facet będący w kobiecie, czy może zgoła inaczej? Padł twarzą na pachnącą poduszkę, czuł stygnące krople nasienia, które wyrzucił na rozłożoną naprędce koszulkę. Jak jest w cipce? - zastanawiał się chyba już setny raz.
- Przepraszam cię za...no wiesz, za... wczoraj - składała słowa w zdanie i widać było jak trudno jej to przychodziło.
- Ale... - urwał. Bał się, że to koniec cudownej wizji dalszego pobytu, która w jego młodej głowie, tworzyła już wieloodcinkowi serial z nim i ciocią w roli głównej. To nie tak miało być - protestował w myślach.
- Nie powinnam... - opuściła głowę, wyrażając szczery żal.
Szybko wyszła z pokoju, jakby słowa Igora mogły coś zmienić i dlatego nie chciała ryzykować. W kuchni długo stała sącząc kawę i rozmyślając. Refleksyjny nastrój wzmacniała pochmurna pogoda, po chwili zaczęło padać. Kobieta poczuła swoistą nostalgię, poczuła się starą nieatrakcyjną kobietą. Przypływ pretensji do samej siebie za życie, które prowadziła, doprowadził ją do poważnego kryzysu. Mąż. Nie dość, że przeciętny facet, to jeszcze wiecznie w pracy. Małżeństwo. Jakakolwiek magia związku, jeśli kiedyś była, uleciała chyba bezpowrotnie. Córka. Nastolatka miała specyficzny sposób bycia, ogólnie cicha i spokojna, zamykała się w swoim pokoju, dobrze, że czasem wychodziła do ludzi. I ona - Lena - gospodyni w domku na skraju lasu, księżna na włościach pieprzonej leśniczówki. Teraz dotarło do niej, jak smutne i prozaiczne życie prowadzi. Tęsknota za byciem kimś innym, zdecydowała, że podjęła próbę skruszenia betonu, który cementował jej obecną nudną egzystencję. Pieprzyć to! - odstawiła kubek z resztką jeszcze ciepłej kawy na blacie kredensu i energicznie weszła na piętro. To był jawny bunt przeciwko monotonii jej życia, walka o bycie kobietą, szaleństwem, którego od lat jej brakowało.
- Tylko powiedz komukolwiek to... - zagroziła żartobliwie i odrzuciła na bok kołdrę.
Chwilę temu weszła do pokoju Igora, chłopak wciąż leżał w pościeli. Była pewna, że wciąż myśli o niej i o wcześniejszej rozmowie. Wyglądał na smutnego i zrezygnowanego, ale to się miało zmienić. Odrzuciła okrywającą go narzutę i położyła dłoń na okolicy krocza. Wyczuła miękki członek, który pod jej dłonią rósł teraz gwałtownie, a po chwili prężył się niczym maszt. Wyciągając kutasa ze slipów, znowu była porażona jego rozmiarem, teraz nie była już taka pewna, czy wszedłby w nią tak łatwo, jak wcześniej myślała. Głowa prącia sporo wystawała ponad jej zaciśniętą dłoń, średnica korzenia też była imponująca. Penisa męża obejmowała bez problemu, a z uścisku dłoni ledwo wystawał czubek żołędzi. Musiała porównać te dwa organy. Poczuła siłę drzemiącą w trzymanym okazie, tym chętniej zaczęła go trzepać. Teraz znowu nie była sobą. Zapomniała o Lenie - kurze domowej, a przeistoczyła się w Lenę - żyjącą marzeniami kobietę.
Widziała w jego piwnych oczach już nie ogień, z nich strzelał wręcz napalm. Wpychał biodra, by jej dłoń pewniej mogła trzymać twarde berło. Czasem dla zabawy machała korpusem jak tyczką, a przez twarz młodziana przebiegał grymas satysfakcji i rozkoszy, a ona zadowolona wciąż bawiła się młodzieńczym członkiem jak zabawką. Widziała swoje piesi falujące pod koszulką na luźnych ramiączkach, bo szlafrok odsłonił ten zmysłowy obszar nie tylko jej, ale również oczom zapatrzonego w cyce chłopaka. A niech sobie patrzy - cieszyła się, że tak działa na towarzysza. Nawet mocno ją podniecało to całe udawanie, że ona nie jest świadoma widoków, jakie mu prezentuje. Znowu zwolniła pracę dłoni. Było jej głupio spojrzeć na twarz młodziana, bała się zobaczyć...no właśnie co? Ta niewiadoma kusiła jej oczy, ale obawy i wstyd tego czego się właśnie dopuszczała, wciąż nakazywał jej wpatrywanie się w pieszczony członek i płaski umięśniony brzuch.
- Ciociu...ja...zaraz... - uprzedził napiętym głosem.
Ale kobieta tylko mocniej zacisnęła palce na maksymalnie wypełnionym krwią penisie i przyspieszyła ruchy. Pierwszy wyrzut nasienia doleciał na klatkę piersiową Igora, droga każdej kolejnej była krótsza, aż ostatki spermy zaczęły spływać pomiędzy palcami Leny. Dopiero teraz przelotnie spojrzała na twarz chłopaka. Emanowała z niej radość, przyjemność i satysfakcja, jakich nie widziała od lat u kogokolwiek.
Znowu wyszła z pokoju bez słowa. Zmierzając do drzwi zdawała się być sparaliżowana, a serce wciąż łomotało w piersi, jak szalone. Przez chwilę żałowała, że nie spełniła pewnych zachcianek, które w czasie masturbowania Igora, przebiegały jej przez myśli. Była już bliska realizacji przynajmniej jednej, już zdawało się, że odwaga w niej wezbrała na tyle, by zaszaleć jeszcze bardziej, ale znowu bezpieczniki o nazwie moralność, obawy, kompleksy, zastopowały erotyczną inicjatywę.
Wychodziła z pewnego rodzaju tęsknotą. Miała poczucie, że dłoń wciąż zaciska się na obłym ciepłym penisie, brakowało jej tego, chciałaby to robić dalej. W cipce wyczuwała spięcia przebiegających tam impulsów, swędzenie i niebywałą powódź śluzu. Nie miała tego w zwyczaju, ale pierwszy raz od lat, zastanawiała się nad pomysłem zrobienia sobie dobrze. Zrezygnowała jednak. Uznała, że to do niej nie pasuje.
Hubert wpadł do domu jak huragan, wziął jakieś dokumenty i wypadł równie gwałtownie, jak się tu znalazł. Uprzedził, że będzie późno. Lena była do tego przyzwyczajona, Magda również, Igor zdążył sie już dostosować. Wujek zachęcał go do wyjazdu z nim, nawet motywując go, podśmiewał się, że chłopak od tak częstego przebywania z babami, zamieni się w przedstawicielkę płci pięknej, ale Igor już obiecał kuzynce, że dzisiaj pograją razem na konsoli, nawet miał na to ochotę. Na ciotkę wciąż spoglądał z miną zbitego psa, ale kiedy tylko zapowiadało się na zetknięcie spojrzeń, albo odwracał głowę, albo przyjmował neutralny wyraz twarzy. Ale wciąż go ciągnęło do cioci coś, czego nigdy wcześniej nie czuł. Pewna nienazwana siła, nie dość że powodowała w nim fale ciepła, to jeszcze uruchamiała szerokie spektrum erotycznych fantazji. Pragnął, by ciocia oddała mu się całkowicie, chciał pławić się w intymnych zakątkach, uważał też, że w żadnej seksualnej czynności, by nie zawiódł.
Przerywniki w postaci spędzania czasu z Magdą pozwoliły mu na chwilowe odetchnięcie. Grało im się przyjemnie, nawet żartowali i dyskutowali, co u Magdy nie było normą, musiała mieć dobry humor.
- Ty w ogóle czytasz książki? - zapytała wymachując padem Magda.
- No...trochę - odpowiedział zawstydzony, bo nie za często sięgał do jakiejkolwiek lektury.
- Czyli wcale - zaśmiała się, nazywając wszystko po imieniu.
- Nie. Ostatnio czytałem... - zaciął się, chciał przypomnieć sobie jakikolwiek tytuł, ale to nie było łatwe, co doprowadziło kuzynkę do głośnego chichotu.
- Instrukcję obsługi nowego telefonu? - wystrzeliła.
- Nie! - zaprzeczył, ale w tym samym momencie postanowił dłużej nie ściemniać. - Instrukcji też nie czytam - zaśmiał się żartując. - Telefony i inne tego typu ciekawostki ogarniam dość szybko i łatwo.
- Haker! - dołożyła ironicznie.
- A haker! - potwierdził dumnie, chociaż aż tak lotny w tych sprawach nie był.
Nie pierwszy raz myślał o Magdzie jako o dziewczynie mogącej wprowadzić go w dorosły świat, wiele razy obcinał jej ciało, próbował podglądać, ale teraz zrobiło się tak przyjemnie, że nawet dostrzegł szansę na wzmocnienie relacji. Na pewno nie pomagała mu odważna bluzeczka Magdy, ale jej styl nie wynikał ze zbytniej śmiałości, a wyłącznie z duchoty jaka dokuczała tego lata. Upał był nie do zniesienia, ale jak widać, miał też kilka pozytywów, bo kuzynka nosiła się śmielej, a ciocię też kilka razy przyłapał na chodzeniu bez stanika pod koszulką.
Siedział po prawej stronie, obok kuzynki i patrzył jak dziewczyna skupia się na grze. Wychyliła ciało ku ekranowi telewizora i kolejny raz miseczki stanika odgięły się na tyle, by spore piersi odkleiły się od osłaniającego je, obszytego koronką, materiału. Przez długą chwilę przyglądał się całej piersi o niedużej brązowej otoczce i lekko wypukłym sutku. Podniecił się, ale obraz wypukłości, nijak miał się do cycków cioci widzianych rano. Te Magdy zdawały się być mniejsze, przez co mniej atrakcyjne, choć przyjemnie było poznać tajemnicę kuzynki, bo do tej pory widział ją tylko w staniku lub stroju kąpielowym, kiedy piersi były szczelnie okryte.
- Co się tak gapisz? - oburzyła się, niczym wzór przyzwoitości. Błyskawicznie poprawiła koszulkę, odsunęła się od podglądacza i przyjęła postawę strażnika swojego ciała.
- Było widać. No co? - wzruszył ramionami i wrócił do gry, udał obojętnego.
- Ty...jesteś zboczony! - zarzuciła mu niestosowne zachowanie.
- Tak. Bo patrzyłem na cycka, to jestem zbokiem. Masz niezłe pojęcie o tych sprawach - oburzył się bezzasadnym oskarżeniem. - Jesteś zacofana! - odwdzięczył się.
- Chyba ty! - dogadała mu niemodnym już tekstem, ale próbowała zachować twarz.
- Zaraz po tobie - kontynuował i wiedział, że to on wychodzi na zwycięzcę w tych przekomarzaniach.
I całą przyjemną do tej pory atmosferę wzięło w łeb.
- Dobra. Chcę trochę poczytać - zapowiedziała zmianę planów, co oznaczało wyłączenie gry, a tym samym wyproszenie gościa z pokoju. - Ja czytam książki - podkreśliła. - Nie jak co poniektórzy - spojrzała wymownie w oczy kuzyna, by mu uświadomić swoją wyższość.
- W sumie...tylko czytasz, nic więcej - dogryzł jej na odchodne.
Igor opuszczając pomieszczenie rozejrzał się i kolejny raz był pod wrażeniem trzech wysokich pod sam sufit i zapełnionych książkami regałów. W życiu by tyle nie przeczytał, co Magda do tej pory. Ona tylko by siedziała w domu... - usprawiedliwił się przed sobą, wymyślając kolejne wady kuzynki.
- Ciociu? - prosił o uwagę.
- Już ci mówiłam - nabrała powietrza. - Przestań tak do mnie mówić bo się...głupio czuję - wyjaśniła szczerze i znowu zatkała usta penisem. Nie była zadowolona, że na chwilę musiała przerwać oralne zabawy. Czuła się cudownie szorując żołędziem po wewnętrznych stronach policzków, by po chwili poczuć ją w gardle i znów na podniebieniu. Kutas zdawał się być olbrzymi, w dodatku był twardy i przyjemnie ciepły. Teraz mogła sobie ćwiczyć do woli. Język lizał korpus, wpychał się pomiędzy wędzidełko i skórkę napletka, a po chwili obejmowała główkę penisa wargami, by zjeżdżać nimi do maksymalnego momentu, w którym mogła jeszcze zmieścić korzeń młodziana. Nic nie rozpalało jej tak, jak rozmiar pały Igora. Wciąż nie wierzyła, że siedemnastolatek może mieć w spodniach takiego giganta.
Poczuła dłoń na kołyszącej się piersi. Zaskoczył ją tym ruchem, a ona zareagowała odruchowo i błyskawicznie oddaliła tułów od dłoni chłopaka, zakryła przy tym wypukłości, jak wstydliwa dziewczynka.
- Co ty..? - spojrzała na twarz nastolatka oblaną rumieńcem.
- Mogę? - wypowiedział niepewnie.
- Chyba najpierw się pyta, a później... - nie musiała dokańczać, brzmiało to na tyle jasno, że sobie podarowała rozwinięcie reszty myśli. Gówniarz się ośmielił! - nie dowierzała. - Sama nie wiem - odpowiedziała nijak i z lubością objęła czerwoną główkę wargami.
Tego, jak ona bardzo chciała robić loda, nie była w stanie sobie wytłumaczyć.
Do dzisiaj, kilka razy miała wątpliwą przyjemność robić to Hubertowi. Rzadko się zgadzała, ale czasem ją namawiał i ulegała. Zawsze jednak musiała się do tego zmuszać, nie lubiła tego.
Dzisiaj przyszła do pokoju Igora, jak kilka poprzednich razy, by pobawić się sporym kutasem. Odkąd zrobiła to pierwszy raz, uwielbiała to. Odkąd kończyła przygotowywanie śniadania dla męża, odprowadzała wzrokiem wyjeżdżający z podwórka zielony samochód terenowy z emblematem nadleśnictwa i pragnęła tego ciepłego wałka Igora w dłoni.
Już wchodząc do pokoju chłopaka, widziała, że on czeka. Jak zwykle odsłoniła kołdrę i jakby to był zwyczaj, zdjęła mu slipy i zaczęła przyjemne czynności. Dzisiaj było jakoś inaczej, działała śmielej i wprowadzała nowe pieszczoty. Obciągając młodzianowi prawą dłonią, lewa bawiła się kulami jąder, głaskała mosznę i umięśnione uda, czasem płaski brzuch. Igor miła ładne ciało. Takie, za jakim tęskniła w marzeniach. Hubert zapuścił się już wiele lat temu, dlatego pragnienie gładkiej i jędrnej skóry, pachnącej, sprężystej i nieotłuszczonej, było w tym momencie motywujące dla kobiecych dłoni i zbawcze dla zmysłów.
Igor długo analizował nurtującą go sprawę. I chociaż siedział na zacienionej werandzie, obok kuzynki, wciąż poszukiwał wzrokiem przechodzącej co chwilę po pobliskim trawniku cioci Leny.
- Zakochasz się - stwierdziła ni stąd, ni zowąd Magda i się szelmowsko uśmiechnęła.
- Co? - zatkało go, nastolatka wyrwała go ze świata marzeń.
- Tak patrzysz - wyjaśniła wskazując kierunek, w którym spoglądał. Stała tam teraz ciocia i zrywała maliny. Nie mogła myśleć inaczej. Igor obserwował jej mamę.
Zupełnie nie wiedział, jak wyjść z potrzasku. Udawał opanowanego najlepiej jak potrafił, jednocześnie szperając w mózgu, w poszukiwaniu jakiegoś logicznego wyjaśnienia. Kiedy odpowiednie synapsy połączyły go z odpowiednim ośrodkiem mózgu, momentalnie zmienił wyraz zakłopotanej twarzy, na której zagościł szeroki banan. Nie chciał od razu zdradzić meritum sprawy, by ta wyszła na bardziej wiarygodną.
- Pomagasz czasem? - zapytał, mając spokój i pewność na twarzy. Odetchnął już, bo czuł, że jego argument przyniesie oczekiwany efekt.
- Ale co? - nie zrozumiała pytania. - Co ma piernik do wiatraka?
- Czy pomagasz chociaż czasem? - podkreślił ostatnie dwa słowa. - Bo tak patrzę na twoją mamę - poczuł teraz dumę z faktu, że tak szybko i trafnie znalazł wytłumaczenie - i widzę, że ona robi tu wszystko - wskazał zajętą zbieraniem owoców kobietę, udał jednocześnie zdziwienie i podziw. - A ty...siedzisz - wytknął jej brak szczerej ochoty do pomocy. - Dlatego tak patrzę, bo...
- Dobra, już dobra. Podaruj sobie tę gadkę.
Trafił w dziesiątkę. Magda zarumienił się trochę, ale szybko nałożyła słuchawki na uszy i przymknęła oczy, oddając się rockowym brzmieniom. Właśnie słuchała utworu Nirvany "Smells like teen spirit", a głowa dziewczyny zaczęła lekko się kiwać w rytm muzyki. Igor nawet przez chwilę słyszał refren.
Młodzian szybko wrócił do rozmyślań, opatrzonych śmiałymi projekcjami. Najlepsze było w tym to, że nie były to wymysły a wspomnienia.
Tak. Wpadał w zadumę i szukał wytłumaczeń bardzo delikatnej natury. Co takiego musi się zadziać w życiu kobiety, by ze skromnej, wstydliwej i powiedzmy porządnej, zmieniła się w taką śmiałą, odważną, wręcz wyuzdaną? Nie pytał bez przyczyny. Porównując zachowanie kuzynki, do zachowania jej mamy, próbował zrozumieć dręczący go problem. A materiału do analizy miał aż nadto. Jeszcze do niedawna ciocia Lena była dla niego kobietą nieosiągalną, oczywiście poza sferą marzeń, gdzie mógł i robił z nią wszystko i wszędzie. Jawiła mu się zawsze jako kobieta z klasą i zasadami. Przecież była dorosła, miała męża, córkę... Teraz było już...trochę inaczej.
Kiedy chwilę po usłyszeniu oddalającego się dźwięku silnika samochodu Lena wśliznęła się do pokoju Igora, ten już czekał podniecony. Ciocia usiadła na brzegu łóżka, jak przez ostatnie trzy poranki, ale dzisiaj zdawała się mieć inny wyraz twarzy. Usilnie nad czymś myślała, coś ważyła, na coś czekała. Chwilowa konsternacja ciotki, spowodowała mocne obawy Igora. Bał się, że nagle raj, jaki tworzyła mu przez ostatnie trzy dni Lena, zostanie mu odebrany. Teraz by tego nie zniósł.
I wtedy zobaczył uwodzicielski uśmieszek, dwie symetryczne linie brwi uniosły się w geście zwrócenia na coś uwagi, po czym kobieta położyła się na plecach, uderzając się przy tym nimi o nogi chłopaka i powolutku prostując w kolanach nogi, rozłożyła je w szerokie V.
Pierwszy raz w życiu widział kobiecą cipkę na żywo. Miał do tej intymnej strefy najwyżej metr odległości, licząc od jego oczu. To był najprawdziwszy wstrząs dla niedoświadczonego młodzieńca. Patrzył jak pełne uda rozwierają się niczym brama do tajemniczego świata. Widział krótkie włosy łonowe, ich uroczy wąski pasek i doprowadzające do szału chłopięce zmysły bezkształtne jego zdaniem bruzdy warg sromowych. Na filmach i w jego fantazjach wszystko było takie proste. Teraz nie był w stanie zareagować jakkolwiek.
- No chodź - przywołała go ruchem dłoni. - Robiłeś to kiedyś? - spojrzała mu w oczy, by sprawdzić, czy młodzian odpowie prawdę. Była przekonana, że Igor domyśli się celu przedstawienia, na jakie się zdobyła. W realnym życiu nie było takie łatwe. W jej wyobrażeniach - owszem.
- N...nie - wymamrotał, mając na myśli uprawianie seksu.
- To chyba już pora, co? - stwierdziła, wciąż widząc sygnały paniki dochodzące z młodzieńczego ciała.
Czuła zażenowanie tym, że jest prowodyrką tego, co się właśnie działo, ale kolejny raz pijąc poranną kawę, zmotywowała się do działania. Raz się żyje! - dodawała sobie odwagi. Taki banalny teks wystarczył, by przyjść do niego i otworzyć przed nim nieznany świat, a samej przemóc uzasadniony wstyd. Układała tę scenę od wczorajszej nocy. Sto razy rezygnowała z przedsięwzięcia i tyle samo razy wmawiała sobie, że musi spróbować, bo jak nie teraz to kiedy? Poranek nastroił ją pozytywnie do prognozowanego wyniku szalonej decyzji. Dlatego teraz leżała na łóżku, a Igor hasał ustami po sromie jak narwany źrebak na nowym pastwisku. Poznawał jej ciało z ogniem w oczach, o nic nie pytał, działał. To jego nieokrzesanie, brak doświadczenia doprowadzały ją to do szału i rozpalały do granic wytrzymałości. A kiedy żądza owładnęła kobietą, wszelkie hamulce puściły. Liczyły się tylko jej zachcianki.
- Spróbuj tutaj - szepnęła i odsłaniając kurtynę warg sromowych, wskazała mu palcem zgrubienie.
- Yhymm - potwierdził, wciąż jeżdżąc językiem po całej muszelce, jakby się zgubił w labiryncie i kluczył tymi samymi drogami, by odnaleźć cel. Zdawał się być całkowicie pochłonięty tym, co robił.
- Językiem - poinstruowała, a kiedy poczuła jego muśnięcie na czułej łechtaczce, odcięło ją od rzeczywistości. Trzymała rozwarte wargi sromu, by kochanek bez przeszkód trącał skupisko receptorów, wciąż jednak patrzyła gdzieś za okno.
Pewnie, że czuła do siebie pogardę. Jak mogłam dać do lizania cipę Igorowi? Co on sobie o mnie pomyśli? Na pewno byłam niesmaczna - roztrząsała zakończoną sprawę. Ze sposobu i zapału z jakim żuł delikatne bruzdy wynikało, że chłopakowi się podobało, przecież nie chciał oderwać ust od ciekawostki, którą mu zaoferowała. Jeszcze w trakcie bezwstydnego rozkładania ud, wątpiła w trafność podjętej decyzji, a teraz już po wszystkim, zdawało się nie być lepiej. Ale w końcu przeżyłam coś szalonego, coś wyjątkowego - mówiąc to czuła dreszcze różnorodnych emocji. Coś na co normalna Lena nigdy by się nie odważyła.
- Nie! - zabroniła mu na posunięcie się dalej.
Dopiero po nazbyt mocno zaakcentowanym słowie, dostrzegła jak bardzo emocjonalny niesie ono ze sobą przekaz. Spanikowała, przestraszyła się tego gigantycznego kroku.
Do tej pory podziwiała Igora za zawziętość, wytrwałość i determinację w poznawaniu nieznanego. Wszystko było dla niego novum. Widok muszelki, czucie delikatnych bruzd sromu, dziwny a zarazem ujmujący zapach, i ten smak - początkowo nieprzyjemny, a jednak po chwili obojętny, finalnie apetyczny.
Lizał, całował, zasysał strzępki wypustek sromu, a obfita wydzielina nadawała lekkości i łatwości pieszczotom. Widział, jak robią to aktorzy i aktorki na filmikach porno. W licznych fantazjach sam też był wybitnym kochankiem, jeśli chodziło o seks francuski. I choć w rzeczywistości wszystko wydawało mu się dużo trudniejsze, on jak prący do przodu sportowiec, nie potrafił przestać, nawet kiedy język ze zmęczenia odmawiał mu posłuszeństwa.
Nie wiedział, czy robi to dobrze. Starał się być wszędzie, lizać cipkę mocniej, delikatniej, jeździł językiem po lewej wardze sromowej, po prawej, rozpychał je i trącał, a informacja zwrotna była żadna. Ciocia leżała jak nieprzytomna, tylko czasem spoglądała między uda, ale wciąż nie zachowywała się jak gwiazdy porno. Igor bał się, że robi coś nie tak. Dopiero po chwili uspokoiło go kilka nerwowych wierzgnięć bioder cioci i cichutkie westchnięcie. To dodało mu energii, uwolnił jej ukryte pokłady, a kiedy poczuł kobiecą dłoń na włosach, lekko dociskającą głowę do łona, poczuł się superbohaterem. Teraz mimo bólu języka, wdzierał się w szczeliny sromu, powoli odkrywając miejsce, którego smyranie, wywołuje wyczuwalne reakcje ciała cioci Leny. Między udami gospodyni spędził około dziesięciu minut. Całą dolną część twarzy miał mokrą od śluzu.
Wtedy to wyszedł z inicjatywą. Uznał, że może, że nawet powinien. Był przekonany, że ciotka tego oczekuje, mógł tak odczytywać wysyłane sygnały. Oderwał usta od wilgotnych płatków róży i klękając przed rozwartymi udami chwycił członka i kilkakrotnie obciągnął skórkę. Nie dawał wiary, że za chwilę przestanie być prawiczkiem.
Rozejrzał się po pokoju. Po zielonkawych ścianach, chwilę skupił uwagę na obrazie przedstawiającym nieszczególny pejzaż i na starym sufitowym żyrandolu, spojrzał też w kierunku okna. Za szybą wstawał kolejny piękny dzień, słońce już nasycało niebo błękitem, dostrzegł tylko jeden nieduży cirrus. Powiew gorącego powietrza wpadający przez uchylone okno, otarł się o jego ciało, wiedział że dzień będzie upalny. Dopiero teraz zwrócił uwagę na odgłosy zwierząt gospodarczych i świergot dzikich ptaków. Czuł się, jak robiący pierwszy krok na księżycu astronauta. Dla niego była to przełomowa moment w życiu. I kiedy już uczynił ledwo widoczny ruch bioder, tylko przesunął kolana o kilka centymetrów w kierunku leżącej przed nim kobiety, stało się to, czego nawet nie dopuszczał w pobieżnej ocenie tej wyjątkowej sytuacji:
- Nie! - usłyszał słowo, które zbiło go z tropu.
- To... to nie - powiedziała już spokojniej mając na myśli penetrację i zobaczyła jak młodzieniec nagle przygasł, chociaż umiejętnie ukrywał ból z tytułu odmowy.
Nie wiedział, co w takiej sytuacji powiedzieć, był zdezorientowany. Wrócić do lizania cipki, czy może nalegać na zmianę decyzji co do seksu. Teraz był nawet gotów prosić o możliwość jeszcze bliższego poznania świata dorosłych, był przecież tak blisko.
- Może... - próbował coś powiedzieć, ale wciąż paraliżował go wstyd. Nagle, miedzy Igorem i Leną, pojawił się wyczuwalny dystans, chociaż przed chwilą kobieta nie miała przed nim tajemnic.
- Chodź tu - przywołała go, uśmiechając się.
Z trudem przyjęła pozycję siedzącą. Spojrzała przy okazji na dyndające pod koszulką piersi i zmodyfikowała pierwotny plan, mający zrekompensować chłopkowi stratę. Już miała odwdzięczyć mu się zrobieniem loda, ale wpadła na lepszy pomysł.
- Jak chcesz...możesz... - powiedziała zmieszana swoją propozycją, w tym samym momencie zsunęła szelki luźnej bawełnianej koszulki, obszytej na krawędziach ramiączek i dekoltu koronką.
Igor tylko się pochylił i chwycił w dłoń cycka, który zdawał się być pozbawiony sprężystości, był miękki i łatwo poddawał się dotykowi. Złapał za drugiego i było podobnie. Były lekko oklapłe, ale dla niego stały się najpiękniejszymi piersiami, jakie dotykał. To był jego pierwszy taki kontakt.
- Dotykaj sobie - zachęcała, jednocześnie kładąc się na plecy i lekko obracając tułów w stronę młodziana, by leżeć bokiem do niego. Już nic więcej nie mówiła. Wcisnęła sporą pałę w usta i się nią zajęła. On wciąż gniótł piersi, ściskał sutki, drażnił całe brodawki. Bawił się jak dziecko. Uśmiechnęła się, kiedy poczuła jedną dłoń na muszelce, po chwili dwa palce w sobie. Druga ręka wciąż wędrowała po jej cyckach, ramionach, brzuchu i biodrach, tworząc z nich fałdy skórne.
- Ciociuuu... - uprzedził, że zbliża się do szczytowania.
Lena nie przerywała posuwistych ruchów głowy. Tak była zaangażowana i podniecona, że poczuła nieodpartą ochotę na dokończenie zabawy w ustach, zdawało się, że go nie słyszy.
- Ciociu! - szepnął głośniej.
Znowu nie reagowała. Uderzające strumienie nasienia połykała błyskawicznie, wciąż obciągając pulsującą pałę Igora. Chłopak cały drżał. Erotyczne drgawki ustawały stopniowo, nagle zniknęły, a kobieta jakby w zwolnionym tempie wciąż pieściła członka. Tym razem czule pocierała żołądź o język i nawilżone śliną zmieszaną ze spermą wargi.
Usiadła, założyła ramiączka bluzeczki, wciąż czuła posmak nasienia. Zdawało się, że zastygła na kilka sekund, jakby zatrzymana w czasie.
Co ja najlepszego zrobiłam? - Z tą myślą opuszczała pokój zadowolonego młodzieńca, który wskoczył na kolejny poziom dorosłego życia.
Tego dnia znowu myślał tylko o cioci. Kiedy pracował przy tarcicy, wciąż zastanawiał się, czy w tej chwili, jeśli by był z nią sam na sam w domu, mógłby doświadczyć tego co rano. Czy Lena sprowokowałaby kontakt, czy może on by się na to odważył? Teraz był przekonany, że łatwo namówiłby ciocię na jakąkolwiek formę erotycznych pieszczot. Na pewno by znowu chciała! - mówił do siebie półgłosem, czując erotyczny klimat poranka. Hormony znowu zaczęły w nim buzować.
Ona
Igor na pewno będzie żałował, jeśli między nami nie wydarzy się nic więcej. Na pewno tworzy w głowie śmiałe fantazje - widzę to w jego każdym spojrzeniu. Nawet chętnie wzięłabym w nich udział, ale sama czuję, że nie powinnam tak robić. To kurwa katorga, by do końca pobytu młodziana, przechodzić obok niego udając, że nic się nie zdarzyło. Ale muszę! Dla rodziny, dla siebie. Gdyby to wyszło na jaw, nie jestem w stanie sobie wyobrazić mojego życia. W ogóle jak mogłam!!? Chłopak wyjedzie i wróci wszystko do normy. Przestanę wchodzić do jego pokoju! Koniec!
On
Mogłaby dać się w końcu przelecieć. Na pewno tego chce, tylko jej głupio o to poprosić. Mógłbym ją ruchać całą noc. Gdyby się tylko dało. Nie dałbym jej zasnąć. W sumie ciało ma niezłe, jak na ponad czterdzieści lat. Taka filmowa milfetka. Nawet te miękkie cycki było fajnie gnieść. Może samemu coś do niej...zagadać o tym? Nieee. To będzie przesada. Chociaż laskę by zrobiła. Ale bym ją dymał!
Igor fantazjował o wielu kobietach, uprawiał seks na dziesiątki sposobów i w różnych okolicznościach i sceneriach. Nawet zanim ciocia zrobiła mu pierwszego handjoba, on na swoim łóżku przeżywał z nią liczne orgazmy. Tyle, że to jego dłoń lub pościel pełniła rolę kochanki.
Tego poranka weszła do pokoju Igora zaraz po odjeździe męża. Czy się wahała? Tak. Wczoraj postanowiła ten szybki romansik zakończyć i nawet budząc się czy szykując Hubertowi śniadanie, intensywnie zajmowała głowę właśnie tym problemem, a nie utrzymywaniem rozmowy. Aura nie pomagała, było kilka minut po szóstej rano, co spotkało się z całkowitym zrozumieniem równie jak ona zaspanego mężczyzny.
- Może małe co nieco? - zaoferował z błyskiem w oku Hubert, widząc w głowie obraz, jak bierze żonę przy stole, jak miało to miejsce już wiele razy. Lubił takie szybkie zbliżenia przed pracą, kiedy córka jeszcze spała. Nie pomagał mu też widok zwiewnej piżamki, z której szortów wyłaniały się gładkie uda.
- Nie teraz. Jestem padnięta - odpowiedziała zmęczonym głosem. Celowo tak modulowała głosem, by brzmieć wiarygodnie.
- Wieczorem może być problem. Mam spotkanie z Mietkiem z tartaku... - streścił plan spotkania, które nie mogło obejść się od bimbru lub własnej roboty nalewki.
- Twoja strata - powiedziała, a w głowie rozeszło się głośne "uff!".
Minęła drzwi pokoju Igora i poczuła dumę z siebie, że je ominęła i nie uległa pokusie. Próbowała zasnąć w łóżku, ale się nie dawało. Napadały ją natrętne myśli natury egzystencjonalnej, moralnej i obyczajowej. Długo walczyła, po czym z wyjątkowym ciepłem wypełniającym klatkę piersiową, wstała i skierowała się na korytarz.
Po chwili, leżąc na placach przed Igorem, szeroko rozkładała uda jak wczorajszego dnia.
Nie wiedziała skąd ta myśl. Czuła leniwe trącenia języka na sromie i obsesyjnie zaczęła myśleć o stosunku. Już nawet zrezygnowała ze zrobienia laski Igorowi, po prostu pragnęła, by w końcu ją wypełnił młodym wielkim kutasem. Inaczej nie była w stanie mówić o sprzęcie młodziana, jak o pycie, olbrzymie, gigancie czy właśnie kutasie. Lizał też nieźle.
Czuła rozsadzającą rozkosz, w brzuchu pojawiała się przyjemna fala za falą, nastolatek nawet włożył w nią dwa palce i poruszał szybko, w jednym rytmie. Teraz była skłonna zaryzykować. Tyle dobrze, że chłopak wciąż był oczarowany jej ciałem i miał niespożyte zasoby energii. Już układała w myślach słowo, może dwa, których użyje - "Wsadź go" - ale żadne nie potrafiło przejść jej przez usta, zdawało się być śmieszne, banalne. Bała się je wypowiedzieć, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. I tak już posunęła się za daleko. Co chciała tym osiągnąć? Czuła, że tylko odwlekała moment, w którym się to stanie, więc po co te przebłyski przyzwoitej postawy. Z drugiej strony jak tu mówić o przyzwoitej postawie, skoro leży półnaga, a usta młodziana buszowały po jej sromie nad wyraz swawolnie, a nos Igora zdawał się wciąż i wciąż pocierać nosem jej skąpe owłosienie łonowe.
Znowu tylko ją dzisiaj wylizał. A już była tak blisko kolejnego, jakże doniosłego kroku. Stchórzyła. Miała o to do siebie pretensje kolejne trzy dni.
I znowu historia się powtarzała. Najpierw atakowały ją wyrzuty sumienia, by po chwili dokonywać samokrytyki za bycie tak blisko przełomowego momentu i nie zrealizowanie fantazji.
Niestety kilka deszczowych dni nastroiło ją krytycznie do całej tej konspiracji. Czuła się jak szmata - zdradziła przecież męża, robiła brzydkie, okropne rzeczy. Schemat wewnętrznej dysputy był zawsze taki sam. Najpierw tłumaczyła swoje zachowanie tym, że nie powinna tego robić z Igorem, bo łączą ich relacje rodzinne. Może nie najbliższe pokrewieństwo, ale jednak. Później dochodziły inne dylematy typu - "Jestem za stara. On jest za młody. To niemoralne. Na pewno nie podoba mu się moje ciało. Mam męża..."
A chłopaka przez te dni erotycznej ciszy aż nosiło, zaraz po przebudzeniu marzył, by ciocia rano weszła do jego pokoju i była taka jak przez te kilka wcześniejszych cudownych dni.
Wszystko wyglądało tak, jakby cała przygoda skończyła się równie niespodziewanie, jak się zaczęła. Igor nie był w stanie wytłumaczyć sobie, co się mogło stać. Przecież to było takie przyjemne, był pewny, że dla ciotki również. Widział, czuł jej reakcje, nie mogła tego udawać, tutaj był pewny, jak doświadczony kochanek. Patrzył czasem na Lenę z niebywałą tęsknotą, jak nastolatek zakochany w niewłaściwej dziewczynie, która już kilka razy dawała mu kosza, ale tląca się w nim nadzieja, wciąż nie pozwalała reagować inaczej, jak wzdychać do ukochanej. Nie był w stanie zdobyć się na odwagę i wyjść z inicjatywą. Stres go paraliżował, a wizja porażki blokowała. Zawsze to ona robiła pierwszy krok.
Już oswoił się z myślą, że wycieczki do zakazanego świata ma już za sobą. Pozostaną mu chociaż wspomnienia i teraz będzie mógł żyć tylko nimi. Za każdym razem, kiedy myślał o tym, co z ciocią robili, aż ściskało go w trzewiach, a płuca automatycznie nabierały pełny wdech.
Może to i dobrze... - rozmyślał nad tym wszystkim, kiedy obserwował mamę i córkę pochłonięte pieczeniem ciasta drożdżowego na zamówienie do lokalnej restauracji. Tak patrzył na pogodne twarze Leny i Magdy i przez chwilę miał do siebie pretensje, że nie wykazał się heroiczną romantyczną postawą, że splamił swój i wujka honor.
Z drugie strony nie znajdował jakiejkolwiek innej czynności, która by dawała taką rozkosz, jak obcowanie z kobiecym ciałem. Czasem ta niemożność powtórzenia pieszczot, bezsilność wobec dorosłej kobiety powodowały w nim dziwnego rodzaju dyskomfort, wręcz ból duszy, którego nie mógł zrozumieć. To jak cieszyć się główną nagrodę w lotka, po czym dostrzec, że przez nieuwagę nie wysłało się zwycięskiego kuponu. Nawet wspomnienie nie do końca przyjemnego dla niego smaku wydzieliny pochwowej, zdawało się teraz być niczym, drobnostką. W ogóle nagle jakby zrozumiał, że ten smak jest tak wyjątkowy, że on go wręcz pragnie. Bez zastanowienia wylizałby ciotkę, gdyby tylko mógł.
Przez myśli Igora przelatywały najróżniejsze obrazy. Większość stanowiły wspomnienia erotycznych zabaw z ciocią, ale też przeplatały się z tymi zwyczajnymi. Magda, jej znajomi, nieliczne wspólne szaleństwa na wycieczkach i ogniskach, uniknięcie deklaracji wobec jednej z koleżanek, której on się spodobał, ale ona mu nie, przynajmniej tak było na początku znajomości.
Nawet próbował zrozumieć wujka, który miał zwyczaj prowadzenia auta po pijaku. Dzisiejszego wieczora wrócił pijany. Nie pod wpływem, a pijany. Samochód był poobijany, ale to pewnie był wynik wieloletniego użytkowania auta w trudnym terenie. Nie słyszał, by Hubert kiedykolwiek spowodował lub brał udział w kolizji czy wypadku. Dziś po wyjściu z terenówki, szedł mocno chwiejnym krokiem, zjadł kolację i jeszcze po jednym zimnym piwie wypitym dwoma duszkami dla ugaszenia pragnienia, udał się do spania. Że też ciotka na to pozwala - pomyślał.
Przeszedł myślami do momentu, który zbliżał się z każdą nocną godziną - powrót do domu i kumple, z którymi już był ustawiony na szereg imprez i spotkań. Nie było nic lepszego jak zgrana paczka. Tu grill, tam melanż, jakieś balety. Cieszył się, że nadrobi towarzyskie zaległości. I znowu przed oczami stanęła scena, kiedy liże srom ciotki, uświadomiła mu jak bardzo chciałby tu jednak zostać. Odwlekał tę chwilę, ale teraz już musiał się zaspokoić. Po około trzech minutach poczuł spełnienie, ciężko oddychał.
Lena już nie miała siły do Huberta. Kolejny raz przyjechał samochodem mocno pijany, a jej pouczenia i wyrzuty, jak zwykle przyjął śmiechem i głupim tłumaczeniem, że jeszcze nigdy nic się przecież nie stało. W takim stanie facet nie nadawał się do poważnych rozmów. To już wiedziała, dlatego szybko zrezygnowała z moralizowania, by jak najszybciej zapadł w sen, jak niedźwiedź na zimę. W sumie właśnie taki miał zwyczaj. Kiedy popił, spał jak niedźwiedź, tyle że żaden z tych drapieżników nie chrapał tak jak Hubert. Lena próbował znaleźć jakąkolwiek pozycję, by szybko zasnąć, ale nie dość, że słuchała charczenia, rzężenia, to jeszcze czuła woń trawionego alkoholu. To był koszmar.
Obróciła się w stronę męża i z niesmakiem patrzyła na gesty twarzy pijanego. Zjechała oczami na owłosioną klatkę piersiową, wystające spod dolnej krawędzi koszulki kędziory czarnych włosów i wyraźnie zaznaczający się balon brzucha. Nie pamiętała momentu, w którym sylwetka i ogólny wygląd Huberta zmieniły się z przyzwoitych w zapuszczone. Długo tłumaczyła sobie, że tak już w małżeństwach jest, że nawet ona trochę przybrała na wadze, chociaż starała się o siebie dbać. Uważała też, że życiowy partner zapomniał się w tym względzie jednak zbyt mocno.
I chyba to zmieniło jej pogląd na kluczową sprawę.
- A tylko komuś powiedz... - zagroziła, wsuwając się pod kołdrę, obok leżącego Igora.
Nic nie odpowiedział. Zatkało go. Było ciemno, cicho, a on właśnie zasypiał, kiedy uzmysłowił sobie, że materac się ugina. Otworzył oczy i dostrzegł zarys czyjejś postaci. Szybko zrozumiał, że to Lena. Nie wierzył w to, co widział. Kobieta przysiadając na krawędzi łóżka, wykonywała charakterystyczny ruch - zsuwała wzdłuż nóg szorty, po czym wskoczyła mu pod kołdrę. Poczuł chłód gładkiej skóry ud, które oplotły jego nogę i tę boską delikatność i ciepło sromu, który rozpłaszczył się na jego udzie. Dłoń cioci momentalnie chwyciła za twarde berło, jakby chciała sprawdzić, czy w ogóle jest na swoim miejscu. Było. I to twarde jak skała. Westchnął z rozkoszy, która błyskawicznie wypełniła całe jego ciało, niczym wstrzyknięta pod ciśnieniem.
Było zupełnie inaczej niż poprzednimi razami. Zastanawiał się, czy spowodowało to te kilka dni przerwy, czy zaszły może jakieś inne zmiany - w nim, w Lenie, w całej tej sytuacji.
Ciocia praktycznie sama wsunęła się pod niego, wymuszając tym samym, by młodzian był na górze, po czym głośno i nerwowo oddychając, nakierowała sporą pytę na przedsionek pochwy.
- Wsuń go - szepnęła. - Pchnij - dodała, jakby sekunda oczekiwania na ten ruch trwała zbyt długo.
Wykonał instrukcję, a pochwa szczelnie oplotła penisa. Nie chciał mówić cioci, że to jego pierwszy raz, uważał to za wstydliwą prawdę.
- A mogę...tak..? - miał na myśli brak zabezpieczenia. Zrozumiała jego obawy.
- Tak - potwierdziła szeptem i opuszczając wzrok w miejsce, gdzie penis rozpychał tunel, wydała cichutkie serie westchnięć i pomruków.
Jemu to wystarczyło. Nawet gdyby zaprzeczyła, chyba by się nie powstrzymał. Nie spodziewała się takich wrażeń. Rozpoczął niewprawnie - powoli, dwa razy nawet wypadł, ale asekurująca go dłoń cioci, szybko kierowała go we właściwe miejsce. Zdawało się, że cipka aż trzeszczy od dzidy, która ją drążyła. A on cały drżał. Kurwa! Jestem w prawdziwej kobiecie - krzyczał w myślach dumny z męskich ruchów, które wykonywał. A wiec tak jest w cipce - zachwycał się doznaniami, ocierając się ścianki pochwy. Nie byłby już w stanie powstrzymywać ruchów swoich bioder. Ciągnęło go między uda Leny, jak przysłowiową pszczołę do miodu.
Nie pamiętała, by kiedykolwiek wcześniej czuła tak mocno rozpychający ją obiekt. No może tylko pierwszych kilka razy za nastoletnich lat, ale o tym już prawie zapomniała. To nie prawda, że rozmiar nie ma znaczenia! - komentowała, kiedy Igor poruszał się między udami nieumiejętnie i jak dla niej zbyt zachowawczo. Tyle przemyśleń, tyle strachu, a teraz czuła przepływającą w ciele rozkosz. Czy to efekt robienia zakazanych rzeczy? Czy może giganta, który penetruje tunel? Nie potrafiła odpowiedzieć. Pewnie dwóch tych czynników naraz, ale nawet nie próbowała określać procentowego ich udziału w jej erotycznej euforii.
Mięśnie cipki od lat nie były poddawane takiemu obciążeniu, choć bardzo obfita wydzielina pochwy ułatwiała całą zabawę w parkę kochanków. Próbowała tam zaglądać, ale było za ciemno. O dziwo rozpalało ją to do czerwoności, bo wyobraźnia robiła swoje. Oplotła nogami uda kochanka, zacisnęła jego pośladki dłońmi i podpowiadała mu rytm pchnięć. Robiło jej się niezwykle przyjemnie, czuła, że chwila konkretniejszych ruchów bioder młodzieńca, może przynieść to, czego pragnie. Już się cieszyła, że podjęła słuszną decyzję, przychodząc do tego pokoju, kiedy poczuła szarpnięcie, nagłą pustkę w tunelu i przyjemne ciepło spermy na brzuchu. Kurwa! - nie dowierzała, że przerwał w takim momencie. Dopiero po chwili przemyślała emocjonalny i spontaniczny komentarz, bo spojrzała na zegarek, stojący na szafce obok łóżka. Jak na pierwszy raz bzykali się dobrych kilka minut. Trzy, może cztery. Ale jak na takiego młodzieńca to był imponujący wynik. Hubert czasem działał krócej, a tu... - porównywała osiągniecie Igora.
- Daj koszulkę. Muszę to... wytrzeć - usłyszał zwyczajny głos cioci, jakby prosiła go o podanie soli w czasie obiadu.
Zdjął t-shirt i sam zadbał o porządek na poddającym się pocieraniu brzuchu. Delikatnie sprężynował i falował, a on czuł jego miękkość i delikatność gładkiej skóry. Zebrał każdą kroplę, a skupiony na higienicznym zabiegu, nie widział jak ciotka mu się przygląda. W czasie licznych fantazji o Lenie, nigdy nie spotykał się z takimi zachowaniami. Spojrzenia, gesty, rysy twarzy, zapach, posmak - wszystko to uświadomiło mu jak odległy świat stanowi ten wytworzony w głowie, w porównaniu do tego prawdziwego.
Teraz jednak miał ważniejsze przemyślenia - stał się facetem i wciąż o tym wspominał triumfalnie, jakby dokonał podboju świata.
- Zo...zostań jeszcze - zaskomlał. Tak przynajmniej brzmiało to w uszach kobiety.
Nie widział, że się uśmiechnęła, ciemność panująca w pokoju, nie pozwalała dostrzec nic więcej jak zarys postaci, no chyba że jeszcze białka oczu.
- No...nie wiem - odpowiedziała zaskoczona i zakłopotana prośbą.
Szczerze nie wiedziała, co teraz zrobić. Nie była na to przygotowana, ani przekonana, czy tak długa nieobecność w małżeńskim łóżku, nie spowoduje jakichś nieprzewidzianych konsekwencji. Hubert, nawet pijany, mógł się przebudzić i dociekać, gdzie jest żona. Tego bała się najbardziej, bo córka zawsze miała głęboki sen i w nocy nie wychodziła z pokoju nawet do toalety.
Gospodyni już stała bosymi stopami na podłodze i podnosiła piżamkę. O dziwo nie czuła wstydu z powodu nagości.
- Proszę - nalegał mocniej, bo widząc na tle okna prześwit pomiędzy udami cioci i rozkoszne pofałdowana sromu, zapragnął znowu być w kobiecie.
Wypełniona ogromnymi emocjami i uczuciami prośba, rozbroiła jej rozsądek. Teraz chciała się oddać temu cudownemu młodzieńcowi, który patrzył na nią tak błagalnie, jak tęskniący pies patrzy na ukochanego pana, by ten raczył go nagrodzić głaskaniem.
- Chodź tu. No daj go - rzuciła szereg instrukcji, po czym przysiadła na krawędzi łóżka. Skradając się palcami po prześcieradle, weszła dłonią na ciało młodzieńca, złapała za leżącego luźno penisa, pochyliła nad nim ciało i wpakowała go w usta.
Nie chodziło tylko o to, by go postawić w stan gotowości. Ona pragnęła, by ją znowu szybko wypełnił. Wizja dłuższego niż poprzednio stosunku, napawała ją optymizmem i dodawała energii. Co tam, że było już przed drugą w nocy, a ona leżała obok młodzieńca i robiła mu dobrze ustami. Leżała na boku, oparta na łokciu, a jej głowa wykonywała miarowe ruchy. Niespodziewanie poczuła ruch ciała młodziana, a po chwili chwyt za udo, które łatwo uniósł. Nie protestowała, kiedy usta jurnego Igora zaczęły ślizgać się po muszelce. Po chwili oboje leżeli na boku - ona robiła mu laskę, a on jej minetę - czysta perwersja i niebywała rozkosz. Kurwa! Super! Jest super! Nie żałuję - myślała Lena, kiedy zatracona w robieniu loda, czuła na cipce wszędobylski język Igora.
To był istny armagedon. Młodzian nie dał jej wyjść z pokoju prawie do rana. A ona niespecjalnie protestowała. Miała tylko cichą nadzieję, jak to sama ujmowała, że " Hubert śpi jak dzik w barłogu".
Pierwszy orgazm, choć przeszywały ją spazmy rozkoszy i zdawało jej się, że umiera, po chwili odpoczynku, przyniósł ochotę na kolejny. Kiedy w trakcie dalszego seksu doszedł Igor, ona nie pozwoliła mu przestać i chociaż widziała w nim pełne zaspokojenie, znowu postawiła go na nogi. Trwało to długo, ale się udało. W końcu to młody ogier, ma energię - tłumaczyła, kiedy czuła powoli sztywniejące prącie, które potrząsała dłonią. Wtedy go dosiadła i przez dobrych kilka minut ujeżdżała, i to w wersji sportowej. Nie pamiętała czasów, kiedy miała tyle animuszu i energii do seksualnych ekscesów. Czuła wyczerpanie, ale zarazem chcicę na więcej, nie chciała odpuszczać. Nie była sobą. Kolejny raz. A kochanek się nie poddawał. Wciąż i wciąż wypełniał swoje zadanie, najlepiej jak potrafił, a z każdą minuta robił to lepiej, choć z pierwotnego ognia została już tylko iskra. Ale i to było czymś wyjątkowym.
Czując wślizgującą się dzidę w wymęczony już tunel, wciąż chciała szybciej, mocniej i dłużej. Skupiała się już tylko na suwaniu się po obślizgłym kutasie, cała reszta się nie liczyła.
To, że gniótł dyndające tuż nad twarzą cyce, całował je i lizał, tak - bawił się nimi jak zabawkami, to było już tylko dodatkami dla zafascynowanego nowymi doświadczeniami chłopaka, chociaż w tym momencie zdawał się być już znudzony. Lubiła, gdy łapczywie ściskał jej pośladki, dociskając jej ciało do bioder. Czuła, że w punkt wychodzi nimi na przeciw jej dosiadom, szybko się uczył.
Opuszczała pokój Igora wyczerpana i wydymana jak nigdy. Gdyby nie konieczność bycia cicho, powłóczyłaby stopami po podłodze. Już nawet nie patrzyła, że deski skrzypią. Człapała przez korytarz, a kiedy kładła się po swojej stronie łóżka, nawet nie zatrzymała dłużej oczu na śpiącym mężu. Nie miała siły myśleć o tym, co właśnie przeżyła. Zamknęła oczy, po minucie odleciała na skrzydłach błogiego snu. Ostatnie słowa jej komentarza brzmiały - "Nie wierzę."
- Ja pierdolę! - zaklął Hubert. - Po tym bimbrze Mietka głowa to mi pęka, jak... - nie był w stanie znaleźć porównania, położył tylko dłoń na czole i poddał się katuszom. - O sorry - przeprosił za wulgaryzm, bo dopiero teraz dostrzegł obecność Igora.
Mężczyzna siedział przy stole w kuchni, nad stojącym przed nim kubkiem kawy, unosiła się mgiełka. Wyglądało na to, że miał ochotę na ten napój, ale kiedy tylko zaparzył brązowe drobinki, poczuł niechęć.
- Nie ma problemu - odparł zmieszany Igor. Powód konsternacji był oczywisty, nie chodziło o "łacinę", a o to, co robił dziś w nocy jego żonie.
W tym momencie do kuchni weszła ciocia. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest niewyspana. Włączyła czajnik elektryczny, by zagotować wodę na kawę dla siebie, zaczęła szukać ulubionego kubka, a kiedy go już znalazła, wsypała aromatyczny proszek.
- A ty co taka padnięta? W nocy się śpi, a nie... - rzucił mąż.
Gdyby nie to, że znała ten oklepany tekst Huberta, który przy każdej tego typu okazji, kiedy ona się nie wysypiała lub rano ziewała, odgrzewał to nudne powiedzonko, może nawet by się przejęła, ale teraz puściła je mimo uszu, choć rzuciła ripostę.
- Gdybyś tak nie chrapał, może bym choć trochę pospała - oburzyła się, a skacowany mężczyzna machnął tylko ręką. Argument żony był nad wyraz trafny.
Lena widziała na twarzy Igora ulgę, bo on tekst wujka pewnie odebrał jako wstęp do awantury, jakby gospodarz domyślał się, jakie harce miały miejsce w tym domu w nocy.
- Nie odwiozę cię na pociąg - uprzedził młodziana Hubert - z oczywistych względów. Ale ciotka też przecież może to zrobić - poinformował.
- Nie...no, ok - pokornie przyjął zmianę planów, a jego oczy błysnęły.
Lena widziała tą reakcję i zdobyła się tylko na ledwo widoczny uśmieszek.
- Słuchaj - dodał Hubert. - Na przyszły rok planuję wymianę całego ogrodzenia. Belki gniją. Nie wytrzymają zbyt długo. Co ty na to, by trochę dorobić? Ja na to nie mam czasu - zamarudził, mając przekonanie, że to nudna fizyczna praca, ale dla młodziana jak znalazł. Poza tym fucha dość prosta, a Igor nie raz udowodnił, że ma zmysł majsterklepki.
Pierwsze co Igor zrobił, to spojrzał na ciocię. Była zmieszana, ale spoglądając młodzianowi w oczy, wyraziła zgodę przymknięciem powiek, jakby wiedziała, że on czeka na jej zgodę.
- Ok. Super - udał trochę sceptyczny stosunek do propozycji, choć w jego wnętrzu buzowały przyjemne emocje. Już widział, co będzie robić ciotce.
Na planowanie przyszłorocznych wakacji było jeszcze sporo czasu. Termin był dość odległy i kto mógł przypuszczać, co się wydarzy, ale Igor w głębi siebie wiedział, że w przyszłym roku przyjedzie tu na pewno, z radością. Właśnie spojrzał na falującą krawędź spódniczki cioci, która obróciła się tyłem, by zalać wrzątkiem kawę. Znowu kusiły go nie tylko kształty ciała, ale też krawędzie mocno wyciętej bielizny, odznaczającej się pod materiałem okrywającym pośladki. Na bank tu wpadam! - zapowiedział w myślach.
Bóg jej świadkiem, że miała ochotę skręcić w las i pożegnać Igora w bardziej wyszukany i przyjemny sposób, niż nakazywał obyczaj. Jechali samochodem i oboje rozmawiali o drobiazgach i nieistotnych sprawach, chociaż w głowie myśleli tylko o minionej nocy. Dla obojga nocne spotkanie było prawdziwym egzaminem z życia. On nie spodziewał się, że tak łatwo odnajdzie się w świecie seksu, ona, że chłopak dostarczy jej tyle wrażeń i najprawdziwszej rozkoszy, że tak to wszystko na nią zadziała. Wciąż ukrywali prawdziwe oblicze. Jakby musieli założyć maski niepamięci dla wydarzeń ostatnich kilku godzin, nie mogli nawet o tym wspomnieć, wszystko za sprawą wpatrzonej w ekran telefonu, siedzącej na tylnim siedzeniu znudzonej Magdy.
Odjechał. Machnął jej na pożegnanie ręką, jak koleżance. To nie był gest skierowany do jej córki, ona o tym wiedziała. Trudno było Lenie pogodzić się z tym, że go nie będzie. Przyzwyczaiła się do jego obecności. Znowu wspomniała moment opuszczania pokoju Igora w nocy. Myślała, że padnie z wyczerpania, była wyzuta z energii. Teraz czuła się podobnie, ale w każdej chwili oddałaby się temu pojętnemu kochankowi.
Drzewa przelatywały za szybami samochodu, na drodze nie było widać innego uczestnika ruchu, świat zdawał się być wymarły. Lena skręciła na szutrową drogę, prowadzącą do gospodarstwa, po chwili przejeżdżała już leśną utwardzoną ścieżką, kończącą się wjazdem do ich posesji. Już dawno przyzwyczaiła się do nazwy leśniczówki, której używali wszyscy mieszkańcy okolic - Dom w lesie. Idealnie pasowała to do tego miejsca.
Dlaczego ja zmarnowałam tyle dni! - zarzuciła sobie, kiedy po wyjściu z samochodu, spojrzała na swój dom, szczególnie w stronę okna pokoju, w którym zamieszkiwał Igor. Teraz postąpiłaby już inaczej - z korzyścią dla obojga zainteresowanych.
Stukot kół pociągu tylko ułatwił wprowadzenie Igora w trans. Całą drogę rozmyślał, wspominał, analizował. Przy okazji przyjemnego pobytu zrozumiał i zweryfikował wiele spraw. Wypływające wnioski były zbieżne z realnym życiem, a nie wytworem jego fantazji. Zrozumiał, że życie to nie były wyreżyserowane filmowe sceny, doświadczył prawdziwej mocy żądzy oraz towarzyszącym relacjom damsko - męskim niepewności i wstydu. Do tej pory zdawało mu się, że na seks mają ochotę wszyscy i zawsze, że to tak przyjemne, że dziewczyny, żony, oddają się na zawołanie. Szczególnie świat dorosłych uznawał za bardzo prosty, w tym względzie nawet bezproblemowy. W jego wcześniejszych wizjach nie było miejsca na: braki umiejętności - on zawsze występował w roli świetnego kochanka, ogiera; martwe okresy, krępujące przerwy - zawsze uprawiał seks na własnych zasadach, kochanki zawsze były chętne; kłopotliwe sytuacje - choćby ilość, konsystencja i smak wydzieliny pochwowej początkowo mocno mu przeszkadzały, dopiero z czasem przywykł do smaku tego nektaru. Sprawa z zalegającym na ciele cioci nasieniem, które należało wytrzeć, też nie była prosta. W dodatku w wyobraźni robiąc minetę, był mistrzem, a tu musiał się mocno starać, by zyskać chociaż miano czeladnika i zasłużyć na jęki i westchnięcia kochanki. Ale było zajebiście! - krzyknął w myślach, uśmiechnął się szeroko do odbicia w szybie, patrząc gdzieś w dal na przesuwający się za oknem świat. Rozejrzał się jeszcze po przedziale, gdzie jeden pan drzemał, a dwoje ludzi czytało gazetę. Udało mu się niezauważenie poprawić członka będącego w pełnym wzwodzie.
W sumie już w wyobraźni widział, jak w pociągowej toalecie dyma jedną z pasażerek. Najbardziej spodobała mu się kobieta o blond włosach, ubrana w elegancji strój. Czarna ołówkowa spódnica, niebieska koszula slim fit, spod której przebijały fantazyjne wzory koronek stanika. Szybko rozebrał ją wzrokiem. Już dobrze wiedział, co kryje się pod tymi szmatkami. Czerpał wiedzę już nie tylko z filmów, które nie oddają tak rzeczywistości, jaką naprawdę była. Nagle zapragnął poczuć smak cipki w ustach. Czuł wewnętrzne przekonanie, że nawet po szybkim numerku, obserwowana kobieta nie wyszłaby z toalety niezadowolona. Uśmiechnął się na tę myśl i zamykając oczy, poprawił słuchawki w uszach i włączył muzykę w telefonie.
Epilog
Wrzesień, trzeci tydzień nowego roku szkolnego. Igor wiercił się na lekcji chemii. Od zawsze nie lubił tego przedmiotu, dla niego był zupełnie niepotrzebny. Siedział więc jak więzień w celi. Na swoje trzy musiał sporo się namęczyć i w dodatku nie przeszkadzać na lekcji. Siadając w szkolnej ławce w pracowni chemicznej, czuł tylko awersję, bo nudny i monotonny wykład nauczycielki, dobijał go całkowicie. Ale siedział i udawał, że wszystko rozumie, byle tylko nikt go nie zaczepiał, szczególnie chemica.
Ja pierdolę! - zaklął w myślach rozmarzony, bo właśnie cofnął się w czasie do ostatniej nocy pobytu w leśniczówce. Ile ja bym dał, żeby tam znowu być i dymać ciotkę! Aż miał ochotę wykrzyczeć światu, jaki seks jest zajebisty.
To był niezwykle intensywny przypływ wspomnień. Kolejnych, stale się powtarzających, całkowicie angażujących jego myśli. Emocje kłębiły się w nim i przyrównał by je do chmur elektronowych, gdzie myśli krążyły w przestrzeni niczym elektrony, by wreszcie znaleźć właściwe miejsce. Chemia się jednak przydaje.
Nie dość, że wyobrażał sobie ciało cioci Leny, próbował przypomnieć smak cipki, to jeszcze wciąż atakowały go wyobrażenia scen, w których penis wdziera się w muszelkę. Nocna orgia z Leną była cudowna prawie pod każdym względem. Doświadczył metafizycznej rozkoszy, spełnił młodzieńcze marzenia. Ale brakowało mu tylko jednego - obrazu. Czuł zapach, smak, dotykał, ale niczego dobrze nie widział. Ciemność panująca w pokoju, nie pozwalała mu nacieszyć się widokami pracującego w pochwie penisa, widział tylko kontury.
To musiał być jego trzeci raz tamtej nocy. Poczynał sobie już bardzo śmiało, Lena zdawała się być obojętna na jego pomysły, robił na co miał ochotę, granice zostały mocno przesunięte, a on stał się niezwykle pomysłowym odkrywcą. Kobieta trochę go ujeżdżała, ale ogólnie to on ją brał na najróżniejsze sposoby, folgował pragnieniom. Klasycznie, na boku, od tyłu - poznawał wszelkie możliwości, a Lena mu na wszystko pozwalała, jak zahipnotyzowana. Czasem, kiedy jej nogi fruwały, chciało jej się śmiać, bo Igor był bardzo...aktywnym eksploratorem.
Ostatnie kilka minut, kiedy pompował ją w pozycji od tyłu, tylko chwilę mógł podziwiać zanurzonego w fałdach sromu kutasa. Musiał to zrobić. Chwycił telefon i rozświetlając ekran, skierował go w stronę falujących od pchnięć pośladków. Opierał się teraz na jednej ręce, drugą oświetlał centrum akcji. Spory penis, białawy i gęsty już śluz przyklejony do korpusu członka, zaczerwienione połyskujące okolice sromu. To była uczta dla młodzieńczych oczu, nie mógł się napatrzeć. Podniecony widokiem, odrzucił telefon, oparł drugą dłoń o sprężynujący materac i zaczął jeszcze szybciej pompować, wpatrując się w cień obiektu, wpychanego tuż pod przedziałek pośladków. Kochanka grzecznie leżała na brzuchu z szeroko rozwartymi nogami, on wciąż i wciąż atakował. A ciotka dyszała i jęczała w poduszkę jak wariatka, aż nagle wszelkie odgłosy ustały.
Młodzieniec wspominał też początkowe dni wakacyjnego pobytu, kiedy był wkurzony na nudę, kiedy miał sobie za złe, że przyjechał w tę dzicz. Teraz nie dość, że wspominał rzewnie dziecięce lata spędzone w lesie, to jeszcze milej myślało mu się o domku w lesie, w którym przestał być prawiczkiem. Cudowne miejsce - podsumował w głowie, jakby myślami szybując nad całą okolicą, niczym ptak. Do niedawna spowszedniałe krajobrazy, stały się przepiękne i bardziej kolorowe. I znowu dopadła go woń ściółki leśnej z okolicznego lasu i konfitur truskawkowych gotowanych w garnku na kuchence gazowej.
Lena wielokrotnie każdego dnia wspominała romans, szczególnie ostatnią noc. Chociaż dla niej pierwsze spotkania też były wyjątkowo urokliwe. Bez tego nie byłoby takiego nocnego pożegnania - podśmiewała się, kiedy pielęgnując krzaki pomidorów, kroczyła między nimi w doskwierającym jej mocnym słońcu. Teraz się cieszyła, ale pamiętała momenty, kiedy ciało nie przestawało się kołysać, szorowało po prześcieradle, nogi i tułów wciąż zmieniały położenie, a ona już tylko błagała opatrzność, by wreszcie skończył. Chciał, to brał - tłumaczyła sobie, chociaż musiała przyznać, że ją porządnie wymęczył. Tamtej nocy wciąż uciekała myślami do pokoju, gdzie spał mąż, ale równie często ryzykowała dalszym bagatelizowaniem sprawy, zapewniając się, że nic nieoczekiwanego się nie wydarzy, że pijany będzie twardo spał do rana. Teraz mówiła sobie, że była głupia, ale i tak cwaniacko się przy tym podśmiewała. Oddała się chuci i zapomniała o reszcie świata, istniejącego gdzieś daleko za drzwiami pokoju. Często czuła, że ma już dość, ale jednocześnie nie chciała tracić tego, w czym brała udział. Taka sprzeczność, ale nie była w stanie sobie odmówić. Kiedy Igor kończył słyszała jego pomruki wybawienia, dość głośno obwieścił światu przeszywającą go erotyczną euforię. A ona nie miała ochoty się podnieść i spojrzeć na spełnionego młodzieńca. Długo leżała niczym wydymana przez kilku napalonych samców dziwka, nawet czuła jak sperma spływa z pośladka po zewnętrznej stronie uda. Tak. Wtedy czuła się podle, ale jednocześnie jakby szybowała na miękkich obłokach błogostanu. Ale miała to gdzieś. Pościel i tak jutro wrzucę do pralki - pomyślała wtedy, obracając ciało i czując kleistą maź, którą wprasowała w prześcieradło. Pamiętała to jakby wydarzyło się to wczoraj. To skrajne wyczerpanie nie do końca było przyjemne - wtedy. Teraz wspominała to z figlarnym uśmieszkiem na ustach i chętnie by to powtórzyła.
Często snuła przemyślenia, jak to od lat przekazywany i wpajany, im - kobietom, artchetyp wiernej żony, nie pozwalał na przekraczanie pewnych granic. Sama tego doświadczyła. Często pragnęła zbliżenia z Igorem aż do braku tchu, a jednak początkowo się poddawała, rezygnowała. Coś w jej duszy mówiło - "Nie rób tego. Będą problemy. Jak możesz", choć wiedziała, jak wiele wyjątkowych doznań mogło jej to przynieść, jak bardzo urozmaicić życie. Tylko silne i wyzwolone jednostki decydowały się na sprawdzenie, jak smakuje grzech. Ale takich kobiet był niewielki odsetek, przynajmniej tak pewnie same o tym myślały. Lena była już jedną z tych nielicznych, które znały smak zakazanego owocu. Był cudowny. Był wart wszystkiego, czego się bała.
Od momentu pożegnania na peronie, kiedy machnął jej ręką, ona już czekała na kolejne wakacje. Czekała i skrycie przygotowywała się na przyjazd Igora. Stał się dla niej motywatorem, który wprowadził wiele zmian w jej życiu, już nie tylko emocjonalnym.
Zaczęła biegać, by poprawić sylwetkę, a kiedy tylko traciła zapał, przywoływała obraz młodego ciała Igora i wspominała momenty, kiedy wstydziła się swojego. Biegała więc regularnie, ćwiczyła jogę, diety nie musiała specjalnie modyfikować, bo od dawna uważa na to, co je. Była mocno zdeterminowana, chciała być atrakcyjniejsza.
Obróciła wzrok w stronę zabudowań. Kochała to miejsce od lat. Widząc klimatyczny domek na tle lasu i wspominając Igora, uznała, że jest to najcudowniejsze miejsce pod słońcem.