Dom w lesie (II) - Zapach lasu, truskawek i cioci Leny
21 czerwca 2019
Dom w lesie
Szacowany czas lektury: 1 godz 37 min
Zamieszczając pierwszą część, druga była praktycznie już na ukończeniu. Nie dało się nie rozwinąć historii Leny i Igora. Okres wakacji rządzi się swoimi prawami i często kojarzy się z podejmowaniem szalonych decyzji. Właśnie takie musieli podejmować bohaterowie tego opowiadania. Ach te wakacyjne klimaty...
Dymał ją jak szmatę, chociaż po tak długiej przerwie mu nie wypadało, a ona już nawet na to nie tylko pozwalała, ona tego pragnęła. On, wciskając się pomiędzy szeroko rozłożone uda, nerwowo dopychał biodra, a ona objęła jego uda swoimi i nie pozwalała mu uciec.
Wczoraj Ciocia Lena i wujek Hubert przyjechali na krótkie odwiedziny i mieli spędzić weekend w domu rodziców Igora. Dla mających wspólne zeszłoroczne doświadczenia kochanków, nie była to komfortowa sytuacja, chociaż dość łatwo się przestawili na właściwe relacje, musieli. Nie zmieniało faktu, że czuli się z tym dziwnie. Niełatwo było udawać obojętnych, patrzeć na siebie i nie wspominać szaleństw, które ich zajmowały ostatniego lata. Z drugiej strony, gwar rozmów, niewielka powierzchnia osiedlowego mieszkania, w porównaniu do domku w lesie, niwelowała dystans, bo zawsze i w każdym miejscu się coś działo. Jak nie dorośli, to młodzież, zajmowali się jakimiś sprawami czy rozmowami. Czasem udawało się im zapomnieć, że latem łączyło ich coś wyjątkowego, ale to były tylko momenty pozornej niepamięci, wystarczyło jedno spojrzenie i wszystko wracało, w tym ucisk w brzuchu i rumieńce na twarzy..
Wszystko potoczyło się błyskawicznie i spontanicznie. Nie ustalali tego, ale oboje z tylko wiadomą sobie premedytacją pozostali w domu, kiedy reszta rodziny wyruszyła do centrum handlowego na zakupy. Lena wymówiła się bólem kostki, Igor premierowym odcinkiem oczekiwanego serialu. Nagle zostali sami. Czaili się kilka minut, ale poddani presji upływającego czasu, wybuchli namiętnością. Wystarczyło, że Igor stanął za Leną w najbliższej możliwej odległości, już prawie się z nią stykał ciałem, kilka razy nawet otarli się lekko o siebie. Chłopak miał wrażenie, że pomiędzy ciałami dochodzi do niewidzialnych elektrostatycznych wyładowań. Chwilę wcześniej młodzian krążył w milczeniu wokół cioci, niczym drapieżnik wpatrujący się w bezsilną, ale wciąż żywą ofiarę, mając już ustalony sposób zadania ostatecznego ciosu. Kiedy się zbliżył na najmniejszą z możliwych odległości usłyszał spokojnie wypowiedziane słowa:
- Jesteś pewny? - spytała podekscytowana z wyraźnym wahaniem, wpatrywała się gdzieś w ścianę przed sobą, czuła już dłonie na biodrach. Wiedziała, że to, o czym myślą, jest nieuniknione, że to się stanie. Ale jednak zapytała.
- Tak - odpowiedział cicho prawie w tym samym momencie, w którym ona skończyła mówić.
- Zdążymy? - udała, że spogląda na zegar ścienny. Jawnie tym stwierdziła, że się zgadza na jego pomysł, ale też dla zasady szukała usprawiedliwienia w postaci choćby najmniejszych przeszkód. - Bo... jeszcze muszę zrobić sałatkę - zerknęła na przygotowane na blacie kuchennej szafki składniki, w tym pokrojony już pomidor. Ścisnął jej pośladki, teraz już nie miała zamiaru protestować.
- Tak - zapewnił cicho, z dozą nieśmiałości, ale mocno podekscytowany.
Czuła, jak krawędź spódniczki powoli unosi się i odsłania pośladki. Zadrżała z podniecenia, bo robił to drżącymi od emocji dłońmi, słyszała głośny oddech podnieconego młodziana. Dobrze, że założyłam tę bieliznę - miała na myśli czarną koronkową, o dość śmiałym kroju. Lubiła ją, bo podkreślała, teraz już piękną jej zdaniem, linię pośladków. Wielomiesięczne ćwiczenia się opłaciły. W sumie założyła te majteczki właśnie na wypadek takiego zdarzenia. Dziwiła się też, że chłopak poczyna sobie tak śmiało, że się odważył na taki krok. Ona już od rana szukała jakiejkolwiek sposobności. Może były to tylko czysto hipotetyczne rozważania, ale już kilka razy widziała sposobność na szybki numerek. Oczywiście z jej strony to były czyste fantazje, nie odważyłaby się zrobić czegokolwiek z uwagi na ryzyko, ale nawet w wyobraźni nie byłą w stanie odnaleźć jakiegoś choćby prawdopodobnego scenariusza, by zmienić swoje nastawienie. To było nie na jej nerwy. Z drugiej strony, kiedy go tylko dzisiaj rano zobaczyła, zaraz po przyjeździe, zdawało się, że zmężniał, więc pewnie i dojrzał do tych spraw. Nic nie wiedziała o jego kilkumiesięcznym życiu w mieście, po tym jak wrócił od niej odmieniony.
- Ale nie tutaj - wyszeptała, czując dłonie wpełzające pod miseczki stanika i twardy już obiekt dociskany do pośladków. Uznała, że ta przestrzeń, w której przebywają wszyscy domownicy, ją peszy.
Zastygł na chwilę, jakby się zastanawiał. Szybko dostosował plan działania do uwagi ciotki.
Dociskał ją do swojego wąskiego materaca, zdawało się, że ledwo się na nim mieścili, a jej rozwarte nogi kołysały się niczym wahadła, łóżko cicho trzeszczało. Pokój nastolatka był jej zdaniem ciekawym miejscem na szybki seks. Mieli tylko chwilę, którą musieli wykorzystać, a skończyć musieli na pewno wcześniej, niż zapowiadana godzina powrotu reszty rodziny. Lena już wielokrotnie prognozowała do kiedy mają bezpieczny czas. Teraz cieszyła się, że jest go jeszcze sporo.
Pierwsze zbliżenie było błyskawiczne. Ogromne emocje, niebywałe pragnienie, kipiąca w żądza, szybko znalazły finał w ekspresowym i gigantycznym wytrysku. Ale ona się tego spodziewała, nawet była pewna, że tak będzie. Tylko zaznaczyła, by nie spuszczał się na nią, bo nawet nie zdążyła nic z siebie zdjąć, nie chciała być poplamiona nasieniem. By chłopak mógł w nią wejść i się wygodnie poruszać, tylko odchyliła koronkową bieliznę. To w przypływie chuci wystarczyło na rozładowanie ciśnienia.
Wszystko się udało i Igor zebrał sporą objętość spermy na dłoni, chociaż dwa strumienie wyrzucone z największym ciśnieniem, poszybowały gdzieś na pościel. Na szczęście nie na ciocię.
Ledwo chłopak wyrzucił ostatnią kropelkę spermy, ona niczym wytrawna kurwa usiadła na materacu i wpakowała poczerwieniałe prącie w usta. Nie miała oporów, była podniecona, wręcz rozpalona. Kutas zdawał się być jeszcze większy niż zeszłego roku, a może tylko jej się zdawało. Rok nie miała z nim do czynienia, wyidealizowane wspomnienia mogły zafałszowywać rzeczywistość. Czuła, że on nie ma teraz ochoty, ale parła do przodu, wierzyła, że jej aktywność wszystko zmieni. Tak długo na to czekała, emocje wręcz kipiały. Siedziała na łóżku i szybko poruszała głową, jakby to miało pomóc, by chłopak szybko zmienił nastawienie i był gotowy.
- Wolniej. Delikatniej - podpowiedział wpatrzony mętnymi oczami w to, co mu robiła. Teraz penis był bardzo wrażliwy na wszelakie pieszczoty.
Zwolniła i chociaż pragnęła czuć mocne otarcia żołędzia o przełyk i na języku, pieściła go najczulej jak potrafiła. Trącała czubeczek główki językiem, robiąc z ust dziobek, suwała nimi wzdłuż nasady prącia, a kiedy docierała na sam szczyt nabrzmiałej pały, obejmowała ją zmysłowymi ustami i zsuwała głowę niczym po suwnicy tak głęboko, jak mogła. Robiła mu to powolutku i spokojnie, przy okazji kładąc dłonie na jego umięśnionych pośladkach. Nie patrzyła mu w oczy, tylko na płaski brzuch przed nią. Cieszyła się, że znowu może cieszyć się gładką jędrną skórą i nienaganną umięśnioną sylwetką kochanka, która tak mocno różniła się od budowy ciała męża.
A Igor stał dumnie w rozkroku przed łóżkiem i znowu nie wierzył, że to się dzieje. Podziwiał również, jak sprytnie ciocia, używając do tego jednej ręki, zrzuca z siebie majtki, nie wypuszczając penisa z ust.
Wiedziała, że już wróciły mu siły witalne, kiedy poczuła, że jego biodra wykonują, najpierw delikatne, a po chwili mocniejsze, pchnięcia w kierunku jej głowy. Pozwoliła mu na to, ale tylko przez chwilę. Po tym czasie, kładąc się na plecy, bezwstydnie rozłożyła szczupłe uda i gładząc je dłońmi, zjechała nimi od kolan do samego krocza, po czym lekko rozchyliła srom - taka mała prowokacja. Zareagował, jak oczekiwała. Bez zastanowienia położył się na niej i z łatwością w nią wszedł z ogniem w oczach, który pamiętała z ostatniego lata.
Jęki i dyszenie Leny świadczyły dobitnie, jak wielką rozkosz przeżywa. Teraz mogła werbalizować swój stan, nikogo nie było w domu, zresztą najzwyczajniej w świecie musiała to robić. Jej zmysły szalały, ona myślała, że zwariuje, choć i tak próbowała się kontrolować. A Igor niczym cyborg pompował ją rytmicznie i mocno. Musiała przyznać, że drugim razem posuwał ją perfekcyjnie. Było lepiej, dużo lepiej niż pożegnalnej nocy w zeszłym roku.
- Obrócisz się? Na... kolana, ok? - zaproponował trochę zmieszany swoimi słowami i tym, że to on wydaje polecenia, ale zarazem wyczuwało się w jego głosie pewność.
Jasne! - pomyślała zadowolona z jego inicjatywy i sama zsunęła się z dzidy, na którą wciąż była nabita. Tyłek poszybował w górę, obróciła tułów, a kolana wbiły się w materac - była gotowa. Pchnął równie szybko i bez zastanowienia, jak ona zmieniła pozycję. Wbił się po nasadę, a jądra odbiły się od powierzchni kobiecego krocza. Tylko chwilę badał teren kolejnymi płytkimi pchnięciami, a każde następne serie zanurzeń były głębsze i głębsze, aż ponownie dobijał penisa do granicznego punktu. Pochwycił w głodne ciała dłonie falujące pośladki i ustalił jeden płynny rytm uderzeń biodrami. Wreszcie wszystko miał jak na dłoni. Odchylił tułów i spoglądał w rajski ogród rozkoszy, w który kutas wbijał się z łatwością, choć czuł elastyczność i sprężystość oporujących mięśni wilgotnego tunelu. Podziwiał detale topografii sromu, jak miłośnik kina wpatrzony w film niosący głębszy przekaz. Ciężko mu było oderwać oczy.
Teraz mógł skupić się na analizowaniu zmienionej figury ciotki. Tyłeczek na pewno był smuklejszy, wyraźnie zaznaczyły się mięśnie pośladkowe, które teraz czuł pod palcami, w ogóle ta część ciała zdawała się być jakby bardziej sprężysta i jędrna, niż to pamiętał. Uda też jakby wyszczuplały. W ogóle cała wyszczuplała - zwrócił uwagę na metamorfozę. Na razie tylko tyle mógł powiedzieć. Zsuwając jeszcze z ciotki bluzkę w kierunku ramion i odsłaniając plecy, dodał do kobiecych atutów jeszcze smuklejszą talię. Chwycił ją tuż pod żebrami i zaczął mocniej dobijać do siebie. Nie mógł napatrzyć się na cienkie czerwone i śliskie bruzdki ciasno oplatające spory korpus członka.
- Ciociu! Ale fajnie! - westchnął w przypływie uderzającej rozkoszy. Był już blisko orgazmu, musiał zwerbalizować swój stan. Wciąż potrząsał ciałem swoim i kochanki, plaski stały się głośne i rytmiczne.
- Prze... - urwała. Już miała go pouczyć, żeby przestał mówić o niej ciocia, bo jej robiło się głupio i przypominało łączące ich relacje rodzinne, ale o dziwo poczuła przypływ dodatkowego podniecenia. A niech sobie mówi - przestała się tym przejmować i przymykając oczy, oddała się rozkoszy.
Pompował ją ponad minutę w pozycji klasycznej. To on nalegał na kolejną zmianę i teraz wbijał się szybko i mocno, mając wciśnięte pod jej doły podkolanowe swoje ramiona. Oboje patrzyli jak wielki kutas znika w pochwie, by po chwili pojawić się w prawie całej okazałości, gdzie tylko czubeczek żołędzia pozostawał w otworku. Dla Leny było to zjawisko nienaturalne, by tak duży kutas, znikał w jej pochwie z taką łatwością.
To ewidentnie był już finisz. Ruchy kochanka stawały się płytsze, ale za to szybsze. Ona już zdobyła to, co chciała. Kilka pierwszych ruchów w tej pozycji doprowadziły ją do orgazmu, teraz on sięgał po laur rozkoszy.
Lena w trakcie seksu rozglądała się też po pomieszczeniu, które trochę przypominało jej pokój w akademiku z czasów studiów. Wtedy często pragnęła być trochę niegrzeczną dziewczynką i szaleć jak zwariowana dziewucha wypuszczona z domu spod opieki rodziców. Wtedy słuchała imprezowych opowieści kolegów i koleżanek o seksualnych zabawach, ale sama nie mogła się jednak przemóc i każde zaloty ucinała na etapie gry wstępnej. Kiedy tylko jakiś kolega wzuwał dłoń w jej majtki, dziękowała mu za towarzystwo, a czasem kontynuowała pieszczoty, o ile partner nie robił miny oburzonego i wystarczyła mu zabawa piersiami i namiętne pocałunki. Ale często wyobrażała sobie później, jak uprawia dziki seks w ciasnym pokoju akademika, taki zwariowany, beztroski i bez ograniczeń. Dziwiła się tylko jednemu. Igor miał w pokoju nienaganny porządek. Jedynym drobiazgiem burzącym obraz całkowitego ładu, zdawała się być bluza wisząca na oparciu krzesła stojącego przy biurku. Spojrzała jeszcze za okno, gdzie dostrzegła dach wysokiego bloku osiedlowego i okna ostatniego piętra, ale znowu czując mocne wejście penisa w elastyczną i wrażliwą pochwę, obróciła głowę i wpatrywała się w grymasy twarzy młodzieńca. Mam to gdzieś! - myślała o możliwości zostania podejrzaną przez kogoś z mieszkańców pobliskiego bloku.
Na szczęście jej majtki już od pewnego czasu leżały na podłodze, a stanik i bluzka obok niego. Nie obawiała się wytrysku, młodzian mógł strzelać nasieniem gdzie tylko chciał, ze skóry łatwo wszystko wytrze. Jej talię wciąż opinała tylko spódniczka. To była jedyna część garderoby pozostała na jej ciele. Kiedy młodzian wyskoczył by wyrzucić z siebie gęsty płyn, błyskawicznie odsunęła spódniczkę wyżej, a Igor kładąc penisa na jej łonie, powodowany niezliczonymi drgawkami, wylewał z siebie spermę, która przybrała kształt nieregularnych plam.
Nie wiedział, co teraz zrobić. Ostatnią kroplę ejakulatu wytarł o wąski paseczek przystrzyżonych włosków łonowych kochanki, jak to wiele razy widział na filmach, a ona niczym stała kochanka, pochwyciła leżącą obok niej koszulkę Igora i starła ejakulat ze wzgórka łonowego i brzucha. Na szczęście sperma nie doleciała tym razem daleko i spódniczka pozostała czysta. Od razu sięgnęła po bieliznę i biustonosz, a on patrzył jak ciotka powoli zakłada każdą część garderoby. Teraz dostrzegł, że piersi zdawały się być mniejsze niż ostatnio, ale i tak gniotąc je i podziwiając, jak falują, doprowadzały go do szału. Po chwili widział już tylko okrywający je ładny czarny stanik.
- Mamo żałuj, że nie poszłaś. Zobacz ile tego kupiłam! - prawie krzyczała podekscytowana Magda, pokazując mamie trzymane w ręce torby z odzieżowych sklepów. - Uwielbiam przeceny! - Dziewczyna wyciągnęła kilka zakupionych bluzek i zachwalała ich walory i modne kroje.
- Super! To pokazuj resztę - spojrzała najpierw na siedzącego na kanapie w salonie Igora, udającego bycie przejętym akcją serialu. To był ułamek chwili, kiedy ich oczy się spotkały, równie szybko uciekły przed sobą. Przy okazji Lena zamieszała łączone w sporej szklanej misie składniki sałatki.
- I jak ten odcinek? - spytał Igora tata, siadając na bocznym oparciu sofy. - Tamten sezon skończył się ciekawie - próbował wszcząć rozmowę.
- Ten sezon będzie jeszcze lepszy - odpowiedział, ale nie mógł powstrzymać wzroku, by ponownie nie przyciągnąć oczu cioci. Na szczęście tata spoglądał w ekran telewizora.
W tym samym czasie Hubert podszedł do żony i zerkając do misy ze strzępkami sałaty pekińskiej polanej jakimś sosem, potarł kciukiem materiał spódniczki.
- Poplamiłaś się czymś - poinformował zatroskany i nieświadomy, wciąż pocierając białą plamkę odznaczającą się na czarnej części materiału.
Lena była pewna, że to sperma, która w czasie pierwszego zbliżenia poszybowała gdzieś na pościel. Obawa o odkrycie zdrady, na chwilę ją sparaliżowała. No tak. Raz czuła, że zmieniając pozycję, natknęła się na spermę, poczuła wtedy zimne krople płynu na pośladku, ale to zignorowała. Część najwyraźniej musiała przykleić się do spódniczki, bo była to jedyna część garderoby, której z siebie nie zrzuciła. Na szczęście Hubert nie dociekał. Widząc żonę przyrządzającą jedzenie, wyciągnął jedyny możliwy wniosek - poplamiła się jakimś produktem, lub przypadkowo wytarła dłoń.
Po chwili w mieszkaniu toczyły się gwarne rozmowy na przeróżne tematy. Życie wróciło na zwyczajne tory. Dla przybyłych z zakupów, Lena i Igor wyglądali normalnie, zwyczajnie, codziennie. Członkowie rodziny niczego się nie domyślali, nie mieli ku temu przesłanek.
Lena wierciła się i kręciła. Nie mogła zasnąć. Mały pokój, ciemno, duszno i niewygodnie. W dodatku leżała w nowym miejscu i wciąż myślała o popołudniowym seksie z Igorem. To było istne szaleństwo! - śmiała się dumna z tej zwariowanej zabawy. Naprawdę było świetnie! - analizowała szczegóły zbliżenia. Tak długo na to czekałam. Tak dawno się tak nie czułam. To lepsze od skoku na bungee - myślała rozmarzona.
Drugi raz nie dość, że trwał długo, to jeszcze był ciekawy, bo Igor wciąż inicjował kolejne zmiany pozycji. Poza tym, było wyjątkowo, bo robili to w biały dzień. Widzieli wszystko i wszystko też mieli gdzieś. Pamiętała jak popychana od tyłu, wpatrywała się w stojący obok łóżka regał z książkami. Nawet zapamiętała tytuł serii powieści - Assassin's Creed, której kolejne części stały na środkowej półce. Nawet przez chwilę intrygowała ją narysowana na grzbietach książek postać skrytego zabójcy, ale wolała skupić się na czymś przyjemniejszym. Kutas Igora orał pochwę jak natchniony, myślała tylko o tym.
Kolejny raz zrobiło jej się tam ciepło. Cipka zrobiła się pobudzona i mokra. Jak ona teraz pragnęła być z młodzianem sam na sam, bez nikogo w pobliżu, tylko oni dwoje, jak w domu w lesie latem. Aż poczuła ucisk w trzewiach. Tym bardziej, że chłopak spał w pokoju obok. Przez chwilę weryfikowała stan rzeczy. Magda śpi na kanapie w salonie. Ona z Hubertem tutaj w pokoju gościnnym, a mąż ma twardy sen. Rodzice Igora w swojej sypialni na drugim końcu mieszkania, a chłopak sam u siebie. Wiedziała, że to czcze wyobrażenia o tym, jak to ona skrada się po ciemku i wskakuje młodzianowi do łóżka, by po cichu mu się oddać, ale samo fantazjowanie o tym, dawało jej jakąś ulgę. Chyba jednak nie ulgę.
Wstała, ale odważyła się tylko pójść do toalety i wrócić. Cisza panująca w mieszkaniu kojarzyła jej się z horrorami, ale tylko przez chwilę. Mijając drzwi pokoju kochanka, poczuła dreszcze. Mogła dokładnie przypomnieć sobie wiele śmiałych scen, które już były ich udziałem, teraz tworzyła w wyobraźni nowe, w innym niż jej dom miejscu. Nie odważyła się jednak na nic więcej, jak tylko na chwilowe zatrzymanie się i rozważenie konsekwencji, wciąż wpatrując się w tabliczkę wiszącą na froncie drzwi - "Bez pukania, nie wchodzić!" Tym razem myślała bardzo racjonalnie, nie weszła.
Kolejne pół godziny męczyła się z zaśnięciem. I nie pomagały jej pochrapywania, leżącego obok, śpiącego twardo jak niedźwiedź Huberta.
Igor przebudził się i usłyszał, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Godzina na wyświetlaczu telefonu uświadomiła mu, że powinien zamknąć oczy i pospać jeszcze... długo, była dopiero szósta pięćdziesiąt, niedziela. Usłyszał brzdęk kubka stawianego na blacie, szum gotowanej wody w czajniku elektrycznym, kilka szurnięć kapci. Już miał się obrócić na bok i opuścić powieki, kiedy nagle wpadła mu do głowy myśl - A jak to Lena?
Intuicja go nie zawiodła, nadzieja nie okazała się płonna. Zastał ciocię zalewającą wrzątkiem kawę, aromat rozchodził się po całej kuchni. Pamiętał ją taką z ostatnich wakacji - niewyspaną, w piżamie, bez makijażu.
- Dzień dobry! - wyszeptał, zwracając przy tym uwagę, że w kuchni pojawiło się towarzystwo.
- O! Cześć - uśmiechnęła się zaskoczona, była przy tym taka pogodna, spokojna i taka... normalna, zwyczajna.
Po chwili poczuła na sobie drapieżne i skupione na niej spojrzenie Igora. Już wiedziała, o czym myślał, czego by chciał. Hola, hola! Pilnuj się kobieto. Nie ma mowy! - pomyślała, kręcąc głową. Już w tym momencie ostrzegała samą siebie, uprzedzała zdarzenia. Już wiedziała, jak się zachowa, a bardziej, jak na pewno się nie zachowa. Nie jesteś wariatką! - wciąż się motywowała do zachowania tym razem właściwej postawy.
Było jej miło. Nawet czuła się wspaniale, kiedy położył dłonie na jej biodrach i zmarszczył materiał koszulki, w której spała. Dla niego nawet zwykła bawełna zdawała się być gładkim jedwabiem zdobiącym kobiece ciało. Jak jej się podobała ta emanująca z Igora niepewność, połączona z nieodpartą żądzą. Dłonie mu drżały, ale parł do przodu, nerwowo oddychał, ale milczał. Kobiece ego poszybowało wysoko, ale ta racjonalna strona, wciąż sprowadzała ją na ziemię. Nie! Nie rób tego! - krzyczała w myślach, kiedy dłoń młodzieńca wjechała pod koszulkę, po chwili pod gumkę szortów i skierowała się niżej.
Igor poczuł fale podniecenia. Dłonie zjeżdżały po gładkiej skórze, czuł delikatną miękkość kobiecego ciała. Albo jego umysł płatał mu figle, albo właśnie spoglądał na sunące w dół pośladków dłonie, po części zakryte już szortami do spania. Tyłeczek był jędrny i sprężysty, taki jak zapamiętał z wczoraj, a tak inny niż go pamiętał z ostatnich wakacji. Już dotarł do dzielącego je przedziałka i załamania krągłości w kierunku krocza.
- Nie. Tak nie można! - zaakcentowała opór ekspresyjnym szeptem, kiedy pierwsze ciche "nie" nie odniosło oczekiwanego skutku. Szarpnęła biodrami, by wyrwać się dłoniom Igora.
- Przecież...wszyscy śpią. Dziś... wyjeżdżacie - uzasadnił swoją śmiałe i niezwykle ryzykowne działanie.
- I co z tego. Zaraz ktoś przyjdzie! - wzbraniała się, wciąż balansując ciałem, wciąż rozglądając się po pomieszczeniu. Znowu podniosła głos, choć wciąż mówiła szeptem.
Robił to z bólem, ale zrozumiał obawy ciotki. On działał jak typowy nastolatek - irracjonalnie i impulsywnie, nie liczył się z konsekwencjami. Poczuł przygnębienie i jeszcze większą chęć na seks, który mu się wymykał. A już było tak blisko! - żałował. Ale głupio mu było nalegać, prosić. Stał przed Leną smutny, a na jego spodenkach wyraźnie odznaczał się namiot, wynik pokaźnego wzwodu. Spojrzał na wypukłość i o dziwo, nie czuł się zawstydzony. Wręcz przeciwnie - był dumny. Nawet podświadomie wypchnął lekko biodra w kierunku kobiety, by dokładniej zaprezentować atuty, jakby to miało pomóc zmienić jej decyzję. Jeśli mówić o konsternacji, pojawiła się ona tylko na twarzy Leny, i tylko na chwilę.
- Nie wierzę - wyszeptała, jakby do siebie, że zachowuje się inaczej, niż podpowiadał jej to rozsądek i zrobiła krok w stronę młodzieńca. To był trudny krok.
Już prawie czuła twardego kutasa, którego planowała chwycić w dłoń, już wyobrażała sobie, że ręka wpycha się pod jego spodenki i szybkimi ruchami mu obciąga. Kurwa! - zaklęła na słabość, której ulegała. Nawet miała już ochotę kucnąć i zrobić mu laskę. Tak, tutaj, klęcząc na brązowych podłogowych płytkach. Jak szaleć to szaleć - zmieniła zdanie w przypływie podniecenia, czuła się jak nastolatka. Seks - nie, ale inne formy zwariowanych pieszczot, łatwo będzie w razie czego szybko ukryć - przekonywała sama siebie. Z Hubertem już od lat się nie bawili w taki sposób. Ta konspiracja, zagrożenie, ryzyko, rozpalały jej wyobraźnię i musiała przyznać, że bardzo mocno się dyscyplinowała, by nie obrócić się tyłem, wypiąć tyłeczek i jednak oddać się Igorowi.
Ale właśnie tak na nią działał Igor. Zmieniał ją - dojrzałą ustabilizowaną kobietę w dziką nastolatkę. Ta młodzieńcza siła, upór, ten ogień w oczach, nawet przyspieszony głośny oddech, przenosił ją do innego - irracjonalnego świata, w którym przyjemność i beztroska wiodła prym. Druga sprawa to zakazany owoc, którego smak już poznała zeszłego lata, no i przypomniała go sobie wczoraj. Teraz prawie była gotowa oddać mu się jak szmata, mógłby z nią w tej kuchni robić wszystko, na wszelkie sposoby, ona na wszystko by się godziła.
- Kto to już tak wcześnie wstał!!? - rozległ się spokojny głos mamy Igora.
Na szczęście, zaspana i zdziwiona czyjąś obecnością kobieta, słysząc jakieś odgłosy dobiegające z kuchni, rzuciła w przestrzeń retoryczne pytanie w momencie, zanim wyszła zza ściany przedpokoju. To pozwoliło chcącej chwycić prezentujące się pod spodenkami prącie Lenie, na wyminięcie Igora i odruchowe otwarcie szafki kuchennej przeznaczonej na talerze i miski. A już miała chwytać dłonią sterczącą pałę młodziana, zbrakło może sekundy, by to zrobiła..
- Gdzie znajdę... - szukała jakiejkolwiek podpowiedzi od zbitego z tropu umysłu - śmietankę albo mleko?
- Na pewno nie tam - zaśmiała się wkraczająca gospodyni, która usłyszała głośne pytanie kuzynki, bo ona tak dobrze znała położenie każdego drobiazgu potrzebnego kobiecie w kuchni, że mogłaby go odszukiwać nawet z zamkniętymi oczami. - Za lodówką - skinęła głową wskazując kierunek. - Igor. Podaj cioci mleko - pokręciła głową, zwracając synowi uwagę, że powinien sam się domyślić i pomóc.
Jak mam to zrobić, jak kutas mi stoi jak maszt? - panikował w myślach, obrócony tyłem do mamy. Namiot natomiast wciąż był widoczny dla przykucającej przy szafce Leny.
- A może nie - stwierdziła, zamykając z trzaskiem szafkę, rezygnując z zabielenia kawy. - Napiję się czarnej. Może postawi mnie na nogi. Trudno mi było w nocy zasnąć - udała zaspaną i zmęczoną. Sporo samodyscypliny kosztowało ją, by nie spojrzeć w wypukłość spodenek Igora.
Kiedy tylko mama zaczęła szperać w lodówce i szukała pomysłu na rodzinne śniadanie , Igor szybkim krokiem przemieścił się do swojego pokoju. Udało się przejść niezauważenie. Co prawda nie mógł już zasnąć, ale wskakując na łóżko, długo wyobrażał sobie, co mogłoby się zadziać w kuchni, gdyby mama tam nie wparowała, burząc sprzyjającą kochankom atmosferę.
Cała reszta dnia była dla Igora psychiczną męczarnią, bo tak bardzo pragnął seksu, a nie było teraz na to nawet najmniejszej szansy. Pozostawało mu tylko wpatrywać się w szczuplejsze ciało cioci, zaglądać w dekolt i czasem zatrzymać się dłużej na jej oczach, dając do zrozumienia, jak bardzo cierpi, jak jej pożąda. Dopiero teraz dostrzegł ogromną metamorfozę Leny, obejrzał kobietę już z każdej strony. To że jej ciało wyszczuplało, to był tylko najbardziej rzucający się w oczy efekt. Przyglądając się bardziej wnikliwie, dostrzegł odważniejszy makijaż, modny złoty łańcuszek na szyi i bransoletkę z tej samej linii biżuterii. Nawet ciuchy zdawały się być nowe i bardziej stylowe. No i ta spódniczka. Niby nic - zwykła szmatka sięgająca prawie do kolan, ale on doskonale wiedział, co się pod nią kryje. Tęsknił za tym zakazanym zakątkiem, aż czuł ból w piersiach i ucisk w trzewiach.
Lenie poszło jakoś łatwiej, w końcu była dojrzałą kobietą, znała życie, ale też łapała się na kosmatych myślach, które często zostawały rozwiewane toczącymi się w szerszym gronie rozmowami. Obecność kilku osób nie sprzyjała refleksjom i marzeniom. Cicho współczuła sobie i młodzianowi, którego oczy wciąż błądziły wokół jej osoby. Jak cudownie! Jak za dawnych czasów - krzyczały jej zmysły, kiedy czuła płomienny wzrok adoratora i wspominała lata wczesnej młodości, kiedy chłopcy tak na nią patrzyli. Od lat właśnie tego brakowało jej w związku. I znowu przeszył ją prąd, bo przypomniała sobie, jak chłopak wczoraj posuwał ją u siebie w pokoju. Przez chwilę wstydziła się swoich jęków, pomruków i westchnięć, nawet robiło jej się głupio z powodu nazbyt śmiałych zachowań, ale też szybko taki stan mijał. Wystarczyło wspomnieć rozsadzający jej drżące ciało orgazm i minę zachwyconego seksem Igora.
WAKACJE
- Nie żałujesz? - wyszeptał wpatrzony w sufit. Leżał na plecach i wciąż wyrównał oddech.
Lena leżała obok. Nie kryła wyeksponowanych kobiecych zakątków - wciąż miała rozwarte uda, pasek włosów łonowych ledwo odznaczał się od gładkiej skóry wzgórka łonowego, a cyce rozlewały się na klatce piersiowej. Nie myślała nawet o tym, by zsunąć zwiniętą pod samą szyję koszulkę i zakryć piersi. Obojętnym był dla niej widok połyskującego w okolicy prawej pachwiny nasienia. Sama wciąż wracała na ziemię po intensywnym orgazmie.
- Nie - wyznała. - Nie wiem - dodała po chwili.
- A...wujek? Czegoś nie... - nie pozwoliła mu dokończyć. Nie chciała tego słyszeć.
- Przestań! - zganiła go za przypomnienie jej roli pełnionej we właściwym życiu za drzwiami tego pokoju. - Gdyby się domyślał, nie...byłoby mnie tutaj. Nie robiłbyś... tego... co robiłeś - roześmiała się, bo jakoś głupio było jej nazwać to po imieniu. Unikała słowa sex i sama nie wiedziała dlaczego.
Siłą mięśni prostych brzucha uniosła ciało i usiadła. Poczuła kleistą konsystencję ejakulatu, który wcisnął się w przestrzeń pomiędzy tułowiem i udem. Jakby nic sięgnęła po paczkę chusteczek higienicznych, celowo przygotowanych na tę okoliczność i kilkoma niekoniecznie zgrabnymi ruchami, wydobyła całą maź z zagłębienia. Wciąż miała neutralną minę, jakby ta czynność była normą.
Igor w tym czasie zakładał spodenki, a kiedy to zrobił, odebrał od cioci białe celulozowe zawiniątko zawierające jego nasienie.
- Zrób coś z tym - uśmiechnęła się, pozbywając się problemu.
Żałował, że kobieta wychodzi. Może teraz był spełniony i nie miał ochoty na seks, ale wiedział, że to się za niedługo zmieni. W sumie przyzwyczaił się do nocnych odwiedzin Leny, to stało się zwyczajem. Te wakacje były chyb najlepsze w życiu, a minął dopiero tydzień. Miał spędzić tu jeszcze dwa. Nigdy nie przypuszczałby, że seks mu spowszednieje, a powoli już tak czuł. Jak zwykle w przypadku młodzieńca był to tylko chwilowy stan. Jak przypuszczał, po kilku minutach znowu poczuł chęć na zabawę w sekretnych kochanków. Jutro! - powiedział dumnie do siebie, wręcz cwaniacką pewnością, kładąc głowę na poduszkę.
- Gdzie byłaś? - spytał przebudzający się Hubert. Żona właśnie wsuwała się pod kołdrę.
- W toalecie. Śpij - wymruczała zmęczonym głosem, jakby tylko myślała o powrocie do błogiego snu.
Nawet nie słuchał odpowiedzi. Obrócił się na drugi bok, przyjął wygodną pozycję i zasnął.
Lena w tym czasie nasłuchiwała, czy powie coś jeszcze, ale słyszała tylko głośne bicie swojego serca. Nie! Jutro przerwa. Inaczej oszaleję - pomyślała. Zasnęła kilka minut później.
- Już ci mówiłam. Mam okres - wycedziła, oddalając się ciałem od nachalnego parcia młodziana.
- Wiesz jak mi tego brakuje - szeptał. - Trzy dni przerwy po tak intensywnym tournee... - opisał swój stan. - Jest ciężko - podkreślił z miną cwaniaczka.
- Domyślam się - zapewniała lekko rozbawiona. Nawet go rozumiała, ale jednocześnie zbywała.
Fakt. Odkąd rozpoczęli sekretne spotkania - już pierwszej nocy po przyjeździe Igora na wieś, robili to każdej kolejnej. Młodzian był tym zachwycony, ciocia również nie narzekała, skoro przychodziła.
Pierwsze dwie noce spółkowali bardzo cicho i zachowawczo - po dwa razy na spotkanie. Każdej kolejnej przesuwali granice dalej i dalej, zmieniając często pozycje i miejsca seksualnych ekscesów. Czasem wybuchali śmiechem, kiedy plask rozszedł się po ciemnym pokoju zbyt głośno lub któreś wydało głośniejszą oznakę przyjemności, a do nich docierało to po fakcie. To była świetna zabawa.
- I tyle? - udał urażonego tak niskim poziomem współczucia kochanki.
Od momentu, kiedy zszedł o poranku do kuchni, myślał, że w takim trudnym dla mężczyzny okresie, ciocia powinna zaopiekować się nim w inny sposób. Mogła mu obciągnąć ręką lub zrobić laskę. I taką formę zabawy uznawał za atrakcyjną. Młodzieńcza wyobraźnia uruchomiła liczne mechanizmy, które miały doprowadzić do realizacji fantazji, chociaż niezręcznie mu było się upierać i otwarcie prosić. Wspomniał sytuację, kiedy rodzina cioci ich odwiedziła, on dobierał się do ciotki rano w kuchni, ale wszystko pokrzyżowała jego mama. Wtedy mu się nie udało, ale teraz znajdowali się w innych okolicznościach. Wujka już dawno nie było, a Magda jak zwykle długo rano spała - nigdy nie wstawała przed dziewiątą.
Lena domyślała się, co Igorowi chodzi po głowie, ale szczerze nie miała ochoty na poufałość. A on wciąż nalegał, dawał znaki, naciskał. Może nie wprost, ale czuła to w każdym jego spojrzeniu, geście, słowie. Przez chwilę poczuła ogromną empatię i zrozumienie.
- To chodź - rozejrzała się dookoła, a kiedy zadowolony młodzieniec stanął przy niej tak, że czuła jego oddech na włosach, wsunęła dłoń w slipy i zaczęła go dotykać.
Kutas prężył się w jej dłoni, a skórka napletka łatwo poruszała się na wielkim korpusie. Zsunął bieliznę, a jej oczom ukazała się ogromna stercząca pyta, po której suwała się jej drobna dłoń. Zmieniła sposób trzymania na podchwyt, ale było jej niewygodnie. Kucnęła i wróciła do trzymania prącia nachwytem. Czuła zapach męskości, której żołądź miała oddaloną od twarzy jakieś kilkanaście centymetrów. Podziwiała bulwiastą symetryczną główkę, zdającą się być jędrną i soczystą truskawką, na pewno wyglądała smakowicie.
Nie miała tego w zamiarze, ale po dwóch, może trzech minutach prac ręcznych i kilkakrotnej zmianie ręki, wcisnęła penisa w usta i zaczęła zabawy oralne.
Nie mogła powiedzieć, że się nie zmęczyła. Nie liczyła czasu, ale musiało to trwać dobrych kilka minut. Język i szczęka już dawały jej się we znaki, a Igor stał przed nią dumny niczym heros i patrzył.
A niech sobie gniecie - pomyślała robiąc laskę, kiedy poczuła mocne uciski dłoni na piersiach. Musiała przyznać, że działało to na nią bardzo mocno. Przyspieszyła ruchy głową, co chwilę jednak liżąc żołądź językiem jak loda na patyku. Znowu przyspieszyła, bo zdawało jej się, że kochanek mruży oczy w oczekiwaniu na orgazm. Tak. Już szarpnął biodrami i cicho stęknął, musiała wypuścić z ust końcówkę dużego kutasa. Błyskawicznie sam objął go dłonią i kilkunastoma błyskawicznymi ruchami, doprowadził się do finału. Drżał na całym ciele, odchylił głowę do tyłu, a na utworzoną ze złączonych palców dłoni nieckę, wylatywał gesty kremowy płyn.
Sięgnął po ręcznik papierowy nałożony na połyskujący stalą przeznaczony do tego pałąk i wytarł dłoń z ejakulatu.
Lena w tym czasie dokonywała zabiegu higienicznego - umyła dłonie mydłem. Po wytarciu rąk, jakby nic napiła się kawy z kubka ozdobionego abstrakcyjnymi żyrafami.
- Dokańczasz dziś to ogrodzenie za stodołą? - spytała, by powiedzieć cokolwiek, bo nastała krępująca cisza.
- Tak. Tamtą część skończę - podszedł do stołu i mieszając stygnącą herbatę, wpatrywał się w nierozpuszczone kryształki cukru, tańczące na dnie przezroczystego kubka.
- Zostaniemy dzisiaj nad jeziorem na noc? - dopytywała Magda.
Przyszła tu kilka minut temu, usiadła na jednej z przygotowanych do wbicia w ziemię belek ogrodzenia i patrzyła na pracującego kuzyna. Przyszła, by powiedzieć Igorowi, że koleżanki i koledzy planują dzisiaj ognisko nad jeziorem i nocowanie pod namiotami.
Ciotka i tak ma okres. Nic nie stracę - przemyślał sprawę i szybko odpowiedział twierdząco.
Igor i Magda szykowali się do spania. Z racji bycia rodziną mieli swój namiot i nie było to niczym nadzwyczajnym. Obok nich też spała mieszana obsada - brat z siostrą, a dwa namioty dalej, dwie siostry z kuzynem.
Odgłosy nocy nad jeziorem zdawały się być wyjątkowe, jak na filmach przyrodniczych. Cisza, spokój, ciemność i wyjątkowy zapach gruntu, na którym powoli pojawiały się drobinki pary wodnej. Przyjemny chłód również i tej nocy był wyczuwalny. I te koncerty różnych, ukrytych w ciemności stworzeń. Było klimatycznie i wyjątkowo. W dodatku nie dawał mu spokoju specyficzny zapach namiotu i znajdujących się w nim biwakowych rzeczy typu - dmuchany materac, śpiwory czy torby. Wszystkie te elementy wydzielały zapach syntetycznych materiałów, połączonych z wilgocią, co początkowo drażniło jego zmysł powonienia, ale
finalnie przywoływało wiele wspomnień z podobnych imprez plenerowych. A zdarzało się już od wielu lat, że w czasie każdych wakacji, kilka nocy spędzał pod namiotem.
Igor mimowolnie obcinał ciało Magdy, która dość skrupulatnie dbała o intymność, w jego odczuciu nawet za bardzo. Często zachowanie kuzynki w myślach kwitował jednym wymownym słowem - cnotka. Przez ułamek chwili udało mu się dostrzec kuzynkę w samym staniku, zauważył wypływające z miseczek wypukłości. Były większe niż zeszłego roku. Szybko jednak założyła luźną koszulkę i zdjęła biustonosz gmerając dłońmi pod t-shirt'em. Nie wyglądało to na łatwe zadanie, ale stanik wylądował na torbie obok jej poduszki, leginsów nawet nie przebierała. A całemu przedstawieniu towarzyszyło mdłe światło biwakowej latarki zawieszonej na haczyku przy suficie.
- To co śpimy? - zarządził Igor, wyłączając światło.
- Może się uda - potwierdziła właśnie taki zamiar i kręcąc się w śpiworze, szukała wygodnej pozycji.
Igor tylko przez chwilę wyobraził sobie, że dobiera się do kuzynki i uatrakcyjniają sobie tę noc, ale całkowicie bierna i obojętna postawa Magdy, raczej demotywowała go do jakichkolwiek działań. To była sfera nierealnych marzeń. Nijak mu to pasowało do niebywale swawolnych zachowań jej mamy.
Co innego Basia. Ta wyglądała na chętną - miał na myśli koleżankę Magdy, z którą dość często tego wieczora rozmawiał i żartował. Nawet ładna, może trochę grubsza niż wyznaczał to kanon piękna współczesnej nastolatki, ale za to pogodna, wesoła i zwariowana. Ale jak? - powątpiewał w tworzone wizje erotycznych zabaw. Nawet nie mam gumki - żałował. Zresztą czego miał żałować. Gdyby chociaż miał osobny namiot, albo gdyby ona taki miała. I gdyby rzeczywiście było pewne, że ona by chciał, może wtedy coś tam teges... - rozmyślał i marzył. Czuł się już doświadczonym i wartościowym kochankiem. Pokazałby dziewczynie, co znaczy dobry seks. W natłoku podobnych myśli próbował zasnąć.
Znowu kuzynka wykonała szereg głośnych ruchów, dmuchany materac podrzucał ciałem Igora, a dziewczyna wciąż nie mogła znaleźć pozycji do zaśnięcia.
- Co ty się tak wiercisz? - wyszeptał udając zatroskanego, no może z nutą pretensji.
- Nie mogę zasnąć. Zawsze w namiocie mam z tym problemy - wyjaśniła.
- Znam dobry sposób na odwrócenie uwagi od.... - oferował pomoc z cwaniackim akcentem.
- Świnia! - wyszeptał, domyślając się, co może powiedzieć.
- A skąd ty wiesz, co miałem na myśli? - zaśmiał się, broniąc czystości swoich intencji. - Może chciałem... - nie dała mu dokończyć.
- Taaa, akurat. Dobranoc - ucięła rozmowę chłodno brzmiącym głosem.
Po kim ona tak porządna? Naśmiewała się z kuzynki. Została mu teraz tylko wyobraźnia, i Basia lub Lena w roli wyrafinowanych kochanek. Ale próbowałem? Próbowałem - stwierdził i zagłębił się w rozważaniach wszelakiej natury. Odpuścił sobie erotyczne projekcje, bo w tych warunkach erekcja stawała się bardzo kłopotliwa.
Kiedy usłyszał rytmiczny oddech Magdy, która z pewnością spała, pomyślał jeszcze o cichej masturbacji, ale zrezygnował. Nawet dwukrotnie sprawdzał, jak twardo dziewczyna śpi. Spała mocno. Mimo to zrezygnował z pomysłu. Nawet teraz słyszał ciche głosy rozmów innych biwakowiczów, dobiegające z sąsiednich namiotów. W końcu zasnął.
Baśka była pogodną dziewczyną, miała poczucie humoru i wyjątkowy dystans do wszystkiego. Można z nią było pogadać o wszystkim. Taka dobra kumpela.
Nie powiedziałby, że jest puszysta, ale miała niewielką nadwagę, co w ogóle nie stanowiło dla niej kompleksu. Wręcz przeciwnie. Akceptowała się taką, jaką była. Dumna była ze sporego biustu i niezwykle jędrnych pośladków. Już od dawna wołali na nią JLo, właśnie z uwagi na figurę, ale tylko patrząc z tyłu. Patrząc od przodu, nie pasował do tego miana obraz sporych wypukłości, na oko rozmiaru D. Tak opisałby ją on, a od samego poranka wpatrywał się w koleżankę, jak w obrazek.
Jakoś wyszło to naturalnie, że po pobudce zaczęli rozmawiać i ewidentnie oboje mieli na to ochotę. Coś zaczęło iskrzyć, pojawiła się chemia. Kiedy wszyscy pływali, oni również, ich oczy wzajemnie po sobie błądziły, wysyłały sygnały, przyciągały się.
Siedzieli z całym towarzystwem na kocu, dyskutowali i grali w uno. Niedziela od samego poranka zapowiadała się ciekawie i spokojnie. Igor siedząc naprzeciwko interesującej go koleżanki, mógł teraz dokładniej przyjrzeć się jej ciału, chociaż nie to było teraz dla niego najważniejsze. Po porannym pływaniu w jeziorze, nikt się nie przebierał, stroje miały wyschnąć na rozgrzanych upałem ciałach.
Kiedy już tak się nacieszył towarzystwem koleżanki, myśli zaczęły błądzić w innych obszarach życia. Te nogi mogłaby mieć trochę szczuplejsze. Ale cyce to ma niezłe. Ciekawe, czy już to robiła? - wciąż poruszał się w kręgu podobnych myśli, a kiedy jego oczy spotykały się z niebieskimi tęczówkami Basi, zachowywał się jak nieśmiały i spłoszony młodzian. Ale odpowiadał dziewczynie równie sympatycznym uśmieszkiem, jakim często ona go obdarowywała. Oboje czuli, że coś się dzieje, że oddziałują na siebie w wyjątkowy sposób. Niezwykle przyciągała go piękna twarz nastolatki i ten chłodny odcień blond włosów o grubych pasmach. Dziewczyna musiała mieć z pewnością nordyckich przodków.
Nawet Magda szturchnęła Igora, kiedy zauważyła zalotne spojrzenie Baśki w stronę jej kuzyna.
Kiedy zrobiło się bardzo wesoło i obozowicze śmiali się i żartowali na potęgę, musieli wrócić do domów na obiad. Igor i Basia wracali podekscytowani, choć bardzo dobrze to maskowali przed innymi. To Igor ukradkiem zaproponował dziewczynie wieczorne spotkanie, kiedy jako ostatni wychodzili z wody, a wszyscy pozostali zniknęli z pomostu i szli w kierunku namiotów.
- To co? Może... spotkamy się...tu...wieczorem? Co ty na to?
- Sami? - zapytała czujnie. Celowo go drażniła. Chciała to usłyszeć.
- No...raczej - stwierdził, ale przy braku reakcji ze strony koleżanki, szybko dodał - Chyba, że... nie chcesz?
- Dobra. O której? - nie zajęła stanowiska co do wariantu spotkania, ale spytała o porę.
- O osiemnastej?
- Spoko - zgodziła się, a po obróceniu się tyłem do Igora, jej twarz się rozpromieniła.
Otaczały ich wysokie trawy, byli jakby oddzieleni od całej okolicy gęstą ścianą zieleni. Przed nimi rozpościerał się widok spokojnego jeziorka, na niebie ponad nimi szybowało kilka ptaków. A oni leżeli na rozłożonej bluzie Igora, zatopieni w namiętnych pocałunkach.
Oboje czuli świeży smak śliny nasyconej miętowym aromatem gumy do żucia. Języki leniwie tańczyły w połączonych ustach, dłoń Igora, wciśnięta pod miseczkę stanika, gniotła już sporą pierś Basi. Głupio mu było tak na pierwszej randce działać śmielej, nie chciał spłoszyć koleżanki, bo już miał ochotę zrzucić z niej stanik i zająć się jędrnymi cyckami poważniej. Jak na razie, przesuwał granice nie tylko przyzwoitości, ale również białej bluzeczki.
- Poczekaj - wyszeptała mu w usta.
Przestraszył się, że przeholował z odwagą, ale kiedy poczuł, jak tułów dziewczyny wygina się łuk, zobaczył ręce wędrujące za plecy, zrozumiał co jest grane. Basia z niebywałą łatwością rozpięła mechanizm zapięcia biustonosza, a cyce zafalowały przed oczami Igora, po prostu wypadły z ograniczających wolność kieszeni.
Miał nieodpartą ochotę na wciśniecie twarzy pomiędzy wzgórza, ale najpierw wpił się ustami w wargi nastolatki. Dłonie natomiast tarmosiły i gniotły jędrne kule, jakby nigdy wcześniej nie miały takiej możliwości.
Musiał to zrobić. To było naturalną koleją rzeczy. Ściskał sprężyste piersi i porównywał je do tych cioci Leny. Te były piękniejsze, pełniejszych kształtów i jędrniejsze. Jak dla niego idealne. Bawiąc się cyckami cioci, miał wrażenie, że brakuje w nich jakiegoś procenta wypełnienia. Wpadło mu do głowy pewne porównanie, w którym piersi Basi zdawały się być mocno napompowane, a te Leny pozbawione części powietrza, niczym lekko niedopompowana piłka. W dodatku sutki nastolatki były niedużej średnicy i lekko brązowe. Dojrzała kobieta mogła poszczycić się większymi i mocno ciemnymi.
- Jak tam kuzyn spotkanie? - zaczepiła go Magda, kiedy późnym wieczorem chłopak wrócił do domu.
- Co? - odburknął.
- No spotkanie. Przecież wiem, że byłeś...
- I co z tego? - przerwał jej. - Nie twoja sprawa - nerwowymi ruchami odkręcił butelkę soku i wlał płyn do szklanki.
- Nie musisz tego ukrywać. Basia jest spoko laską. Fajnie, że... - próbowała wesprzeć Igora.
- Przestań. I co z tego, że jest fajna? - żachnął się jakby bardziej zdenerwowany.
- Coś nie teges? - spytała szczerze przejęta Magda.
- A wiedziałaś, że gdzieś tam ma chłopaka? - wychylił resztkę soku, niczym pięćdziesiątkę wódki, stuknął masywnym dnem pustej szklanki o blat szafki i udając spokój, skierował się do swojego pokoju. Nie oczekiwał odpowiedzi. Nie była istotna, bo on już znał szczegóły.
W pokoju położył się na łóżku, włączył muzykę przez słuchawki i analizował przebieg dzisiejszego spotkania z dziewczyną, która już miała chłopaka. W sumie podobali się sobie, wiec mógł nazwać to randką. Ale te cyce to miała zajebiste! - podziwiał zapamiętane obrazy i żałował, że nie będzie mu dane więcej je pieścić. Mimo to wspominał spotkanie nad jeziorem.
Leżeli tak w trawie kilka minut, a Igor wędrował od ust Basi do jej cudownych cycuszków. Żuł sutki, cmokał nimi, wypuszczając je z impetem z zasysających je ust, lizał - robił dosłownie wszystko, przy okazji gniotąc dłońmi. Znał już sporo trików, które przetestował na piersiach cioci.
Dziewczyna wtedy podnosiła głowę i patrzyła jak czupryna Igora zamiata okolice jej obojczyków i szyi. Kiedy ściskał piersi do siebie, by je złączyć, dopiero wtedy dostrzegała prawdziwy ogrom tych części ciała, pomiędzy które kolega właśnie wciskał twarz.
Kolejny raz wrócił do ust i zaczęli się lizać. Czuli już, że pierwsza namiętność ulatuje, zaangażowanie osłabło, wrażenia również. Igor uznał, że to właśnie najlepszy moment, by podsycić ogień i uratować atmosferę.
Dłoń z miętolonego cycka, zjechała pod jego łuk, po chwili sunęła po miękkiej tafli skóry na żebrach, by zatrzymać się na niewielkiej puszystej i miękkiej fałdce brzucha. Oswajał koleżankę z dotykiem w tym rejonie, zdawało mu się, że Basia musi się już domyślać, do czego on zmierza. Kierowany impulsem, gwałtownym ruchem wjechał pod gumkę jej majtek i poczuł pod palcami liczne włoski łonowe. Nawet dotarł do bruzdek wilgotnego od kisielu sromu. Ale na doświadczenie rozkoszy miał tylko ułamek chwili.
- Ej! Co ty? - wzburzyła się, marszcząc brwi.
- Sorry, ale jesteś taka fajna - tłumaczył, wciąż całując usta teraz bardzo czujnej nastolatki.
- Zabieraj ją - wskazała oczami dłoń, która tworzyła w jej spodenkach wypukłość. Mówiła spokojnie, ale stanowczo.
Nie wiedział jak zareagować. Próbował postawić ją przed faktem dokonanym i udawać, że nie wie, o co chodzi. Może ulegnie? - liczył na to w myślach.
- Tylko...chwilkę, ok? - zaproponował czarującym głosem, tym razem delikatnie prześlizgując palcem wzdłuż szczeliny sromu.
- Nie! Nic z tego nie będzie. Nie licz na to - wyjaśniła otwarcie. - Wyciągaj - spojrzała w dół. Tym razem spojrzenie było bardziej poważne.
On już wiedział, że jego namowy nie mają sensu. Z bólem, wyciągnął dłoń. Wciąż czuł między palcami wilgoć i lepką konsystencję śluzu. Dziwił się, że nastolatka była mocno podniecona, a nie zgodziła się na dalsze kroki, nawet na palcówkę. Samo to, dałoby mu wiele radości i satysfakcję. Gdyby mógł jej to zrobić, był przekonany, że namówiłby ja na odwdzięczenie się w podobny sposób.
Musiał o to finalnie spytać. To samo cisnęło się na usta.
- Nie podobam ci się?
- Podobasz. Gdyby było inaczej, nie... - zastanowiła się, jak to ująć - nie byłoby nas tutaj - wyjaśniła.
- To co...jest nie tak? - spytał tym razem poważnie i trochę z pretensjami. Miał ogromną ochotę uprzyjemnić sobie wieczór.
Widział jej konsternację. Nie wiedział, co myśleć, bo anielska twarz, nagle nabrała pochmurnego wyrazu. Już wiedział, że to nie gierka, czy udawana przyzwoitość.
- Mam...chłopaka - wyznała, nie mając odwagi spojrzeć mu prosto w oczy.
- Co?
Wyjawiła mu prawdę. Otwarcie też powiedziała, że Igor jej się podoba, że się zauroczyła, ale nie jest w stanie się posunąć dalej. Widział, że teraz żałowała poufałości i słabości.
Po tym wyznaniu był skołowany. Dziwił się jej, bo od samego początku randki, zaskoczyła go otwartość Basi, kiedy po dotarciu do cichego zakątka nad jeziorem, usiedli na jego bluzie. On ją pocałował, już po chwili wili się na trawie jak splecione węże. Wtedy był przekonany, że dalszy wakacyjny pobyt pozwoli mu na doświadczenie bycia w związku. Wakacyjna miłość? Jakby tego nie nazwał, spadło to na niego niespodziewanie. Już wczoraj wieczorem coś poczuł do Basi. Ona zdawała się odwzajemniać jego spojrzenia, a zachowanie dziewczyny mogło nastrajać go do wyciągnięcia odważniejszych wniosków. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy, umizgom nie było końca, a zgoda na wieczorne spotkanie wypełniła go pewnego rodzaju spokojem i ekscytacją zarazem. Czuł się wspaniale. Pocałunki pozwoliły mu wyrazić emocje, które w nim buzowały, a macanie intymnych obszarów zaspokajały głód przekraczania granic i posuwania się dalej i dalej.
Nie mógł znieść spokoju z jakim mówiła, by zabrał dłoń z cipki. Patrzyła mu w oczy, czuła dotyk palców na sromie i po prostu mówiła, by się stamtąd wyniósł. Żadnych nerwowych ruchów, zero paniki, tylko lekkie zakłopotanie i spokój. Był pewny, że dziewczyna nie pierwszy raz ma do czynienia z tego typu zabawami. Czuło się doświadczenie i obycie. Tym bardziej żałował, że nie dopiął swego, bo mogło być bardzo ciekawie.
- Cześć! - wyszeptała Lena, wsuwając się pod kołdrę. - Jeszcze nie mogę - miała na myśli końcówkę okresu - ale... - tu schowała głowę pod pościel, nagle zamilkła.
Wypukłość powoli zjeżdżała w kierunku krocza Igora, a gdy dotarła do celu, zaczęła szybko się poruszać góra - dół.
Pieściła go oralnie najwyżej minutę, kiedy dynamicznym ruchem wolnej ręki, zrzuciła z siebie okrywającą ją kołdrę, bo już ciężko się oddychało gorącym powietrzem. Odgarniając kosmyki włosów za ucho, spojrzała na twarz Igora, co on na taką swawolę, ale w mroku dostrzegła tylko białka oczu i opadającą po chwili na poduszkę głowę młodziana. Dziś był jakiś nieobecny.
Ale ona nie skupiała się teraz na nastroju kochanka. Zapragnęła kutasa w ustach i nie mogąc zasnąć, postanowiła zrealizować natrętną fantazję. Już w czasie kolacji patrzyła na chłopaka głodnym spojrzeniem, te kilka dni wstrzemięźliwości o dziwo odczuła, wygłodniała. W czasie brania prysznica była zawiedziona, że jeszcze ma resztkę okresu, ale nastrajało ją to optymistycznie na jutro. Nieprzyzwoite myśli i tak bombardowały uwagę, zmuszały do snucia odważnych wizji i pikantnych scenariuszy. Kładąc się do łóżka, jeszcze nie była przekonana, nie podjęła decyzji, bardziej nawet wątpiła, czy znajdzie motywację na nocny spacer do pokoju Igora. Tylko na chwilę przymknęła oczy i to wystarczyło na zyskanie pewności. Oczami wyobraźni widziała wielką pytę młodziana - prężącą się i mocno nabrzmiałą krwią, a przy tym ociekającą od jej śliny pękatą główkę o purpurowej barwie. Pragnęła taki obiekt pochwycić w usta, najgłębiej jak się dało i czuć energię młodej dzidy, kiedy zaciska na niej klamrę palców dłoni. Już nie miała skrupułów. Cicho wstała i stąpając ostrożnie na bosaka korytarzem, omijała miejsca, których nacisk powodował charakterystyczne skrzypienie desek podłogowych.
Robiła loda mocno zdeterminowana i dopychała prącie aż po migdałki, tak przynajmniej jej się zdawało. Uciskała przy tym palcami, zebrane w jedną dłoń jądra, a co chwilę robiły rekonesans w kierunku twarzy młodzieńca. Wciąż leżał wpatrzony w sufit. Przyspieszyła. Dłoń pocierała twardy pień penisa, a żołądź nie opuszczała ust Leny, tylko czasem krawędź czerwonego kapelusza wyłaniała się z pomiędzy warg, po czym rozchodziło się erotycznie brzmiące cmokniecie. Niezłomny w działaniach język wciąż podrażniał wędzidełko, nie była w stanie przestać, była jak w transie.
- Ja...zaraz... - szepnął.
Lena miała to gdzieś. Wciąż ssała, lizała i szorowała penisem wnętrze jamy ustnej, a kiedy poczuła słonawy smak nasienia, zwolniła, by kochanek mógł delektować się orgazmem. Teraz zmieniła technikę pieszczot i spowolniła ruchy do granic możliwości. Dopiero kiedy połknęła główną porcję spermy poczuła niesmaczne słonawe nuty substancji, ale na jakąkolwiek reakcję było już za późno. Ejakulat właśnie wędrował wzdłuż przełyku. E tam! Czasem można zaszaleć - myślała, pochłaniając kolejne małe krople lepkiego płynu. Teraz głupio byłoby to przerwać. Nie jest tak źle - tłumaczyła sobie i zasysała każdą kolejną smużkę spermy.
Wyswobadzając prącie z ust, usłyszała głuche klapnięcie. To penis uderzył o brzuch. Stanęła obok łóżka, poprawiła luźną koszulkę do spania, szorty i pożegnała się lakonicznym "To pa!" Wyszła podniecona swoim szaleństwem. Niestety wciąż czuła niemiły posmak spermy. Miała wrażenie, że okleja ona ścinki przełyku. Nawet jeszcze raz wyszorowała zęby, wyszczotkowała język, wypłukała usta płynem. Dopiero te zabiegi pomogły pozbyć się niesmaku.
Igor nie miał dziś chęci na nocną wizytę ciotki. Tym bardziej był zaskoczony i zakłopotany, kiedy ta przyszła i wskoczyła mu pod kołdrę. Nie wypadało mu protestować. Co miał powiedzieć? Myślę o innej? Niestety jego stan emocjonalny nie nadawał się teraz do zabaw i wesołych figli. Nawet czując na penisie ciepłe usta i wilgotny przełyk Leny, trudno mu było czerpać radość, skoro myślami był w krainie, gdzie niebieskooka blondynka ze sporymi piersiami, chodzi z nim, trzymając się za rękę, a w przerwach całują się zmysłowo i namiętnie. Kurwa! Niech już skończy - pierwszy raz w życiu tylko czekał, aż wystrzeli, chciał zrobić to jak najszybciej. Liczył też, że ciotka szybko wyjdzie. Ale ją wzięło - komentował ogromny zapał i aktywność kobiety. Tylko w momencie szczytowania, jakby nie myślał o niczym innym, jak promieniująca z niego przyjemność.
- Pa! - szepnął za wychodzącą z pokoju kochanką. Mimowolnie wpatrzył się w poruszające się pośladki osłonięte szortami.
Pierwszy raz czuł się tak źle. Zawsze marzył o takich doświadczeniach rodem z filmów porno i przez spory czas nastoletniego życia wierzył, że tak się w dorosłym świecie to odbywa. Dopiero niedawno doszedł do przekonania, że życie nie wygląda tak, jak prezentują to w nazbyt śmiałych scenach frywolne małolaty, ciotki, teściowe i seksowne milfetki. Zdawało mu się, że realia są zgoła inne, lecz Lena wciąż dostarczała mu argumentów, że był w błędzie. Wychodziło na to, że to życie pisze takie historie, jakie on do niedawna oglądał tylko w necie. Taka niby skromna pani domu, gospodyni ukryta w leśnym zakątku, niejeden podsumowałby to jednym słowem - wieśniaczka, a pomysłów miała jakby coraz więcej i jakby coraz śmielszych. W dodatku w łóżku zamieniała się w tygrysicę i wyrafinowaną kochankę. Czasem nie pojmował tego podwójnego życia cioci Leny, ale miał dzięki niej świetną wakacyjną rozrywkę.
Przy wspólnym śniadaniu, gdzie przy stole siedzieli również Magda i Igor, Lena funkcjonowała jak przykładna gospodyni. Przejęta przygotowanym posiłkiem, wciąż przynosiła kolejne produkty, podała kakao - prawdziwe, żadne tam napoje kakaopodobne z proszku, część produktów szykowała już do obiadu.
Igor patrzył, analizował i w głowie mu się to nie mieściło, że kobieta potrafi odciąć się od tej całej sytuacji, jakby w ogóle nie myślała o tym, czego czasem się dopuszczają. Wczoraj w nocy ciągnęła mu lachę jak ladacznica, nawet połknęła całą spermę, a dzisiaj krzątała się, uśmiechała i prowadziła pogodne rozmówki z córką.
- To zadzwoń do tej Basi - wystrzeliła Magda, przeżuwając kęs kanapki z serem żółtym.
- Co? Zam... - ugryzł się w język, bo zwrot "zamknij się" w obecności cioci zabrzmiałby bardzo niegrzecznie, chociaż wśród nastolatków było to normą. - Przestań - poprawił się, uciszając kuzynkę. Dawał przy tym znaki, że to nie miejsce i pora na takie rozmowy.
- Ale przestań! Mama ją zna - spojrzała przy tym na Lenę córka. - Basia jest fajna, nie? - skierowała zapytanie do mamy.
- Tak. A co? Co Basia? - zaintrygował ją ten cały wstęp.
- Nic! - wzburzył się Igor. - To nic...
- No...chyba się sobie spodobali - podsycała atmosferę Magda, patrząc na Igora.
- Taaak? - uśmiechnęła się gospodyni. - To świetnie - skłamała, wciąż szeroko rozsuwając usta.
Nie to, żeby była zazdrosna. Nie. Ale poczuła się dziwnie i szukała nazwy dla swoich odczuć i emocji. Może zachowania Igora nie nazwałaby zdradą, ale nielojalnością już pewnie tak. Też nie. Kurwa! Jestem zazdrosna - uświadomiła sobie, a ciało przeszyły gorące fale emocji i dziwnego lęku.
- Nie - próbował dementować stanowczym głosem.
Nie mówił więcej, by towarzyszki nie miały podstaw do wyłapania kłamstwa. Luknął na twarz cioci i dostrzegł cień wyrzutu, momentalnie spuścił wzrok.
- Mama jest spoko w tych sprawach. Potrafi doradzić - zachwalała Magda. - Jest na czasie - dodała.
- Madzia przestań - powstrzymała dziewczynę Lena. - Jak będzie chciał, to powie - uspokoiła sytuację. - Tak nie wypada - pouczyła córkę, spoglądając ciepło na chłopaka. Magda przecież wciąż była nieświadoma tego, co łączy Igora z jej mamą.
W tym momencie Lena wspomniała chłodną postawę młodzieńca zeszłej nocy. Wiedziała już dlaczego był taki nieobecny i obojętny.
- Zapomnisz. Przejdzie ci. Zobaczysz - szeptała mu do ucha, w tym samym czasie przygotowując członka dłonią.
Leżała obok niego pod kołdrą, a dłoń pocierała twardą dzidę. Nic nie mówił. Leżał na plecach szukając riposty na słowa cioci, ale jakby bezkres sufitu stanowił marny zasób potencjalnych odpowiedzi. Nie był przekonany do tego, co się miało za chwilę wydarzyć. Nigdy tak nie miał. Czuł chłodną skórę ud cioci oplatających jego nogę, dłoń pracowała powoli i rytmicznie na penisie, a zapach waniliowego żelu do mycia ciała, nie pozwolił mu być obojętnym na tę woń. Stworzyła się wyjątkowa atmosfera. Jego ciało przemówiło odpowiednią reakcją - a więc chciało seksu. Głowa natomiast stawała w opozycji - mieszanka emocji i rozsądku stawiały weto. Ale sił do walki z naturą wystarczyło mu tylko na kilka chwil.
- Przejdzie...zobaczysz - szeptała Lena niczym psychoterapeutka, kiedy siadała na młodzieńcu okrakiem.
Nachylała się właśnie nad kochankiem i pocierała srom główką członka, by rozprowadzić obfitą ilość śluzu po całej okolicy cipki, za moment miała się na niego nabić. Opuściła biodra i westchnęła. Pochyliła się w kierunku Igora jeszcze bardziej, a zdejmując koszulkę, pozwoliła mu podziwiać kołyszące się tuż nad jego twarzą piersi. Unosiła się i opadała, a cyce huśtały się powoli. Patrzyła mu w oczy, on to odwzajemniał, ale wciąż był jakiś skryty. Odgarnęła rozpuszczone włosy i zaczesała je dłonią na głowę, kilka pasm założyła za ucho. Oparła dłoń na klatkę piersiową młodziana i przyspieszyła. Czuła jak maczuga rozpycha tunel, było cudownie. Ale gigant! - zachwalała walory Igora. Przy minimalnym zaangażowaniu kochanka, sama nieświadomie chwyciła za pierś i ją pomasowała. Pragnęła, by robił to Igor. Finalnie powoli chwyciła go za dłonie i położyła je na biuście. Zaczął bardzo ostrożnie, bawił się już sutkami, by wreszcie sięgnąć do nich ustami. Lena chciała rozwiać czarne chmury zebrane nad głową kochanka, chciała dać mu ulgę, dlatego dzisiaj przyszła. Pamiętała jego minę w czasie śniadania, kiedy czuł się niezręczne z powodu śmiałych komentarzy Magdy. Była pewna, że seks mu pomoże. Każdemu facetowi pomaga. Podświadomie też chyba walczyła o swoje.
- Mocniej. Możesz szybciej... - dyszała w ucho Igora, sterując jego aktywnością.
Leżała z szeroko rozwartymi i ugiętymi w kolanach nogami, gdzie pod dołami podkolanowymi miała zaparte wyprostowane ramiona młodziana. Uda dociskały brzuch, podudzia huśtały się tylko lekko kontrolowane jej wolą. Ciało Igora przylgnęło do niej już dobre dwie minuty temu, a on pompował i pompował. Czuła zbliżającą się rozkosz, fala euforii już w niej zbierała, niczym fala tsunami nabierająca mocy na otwartym oceanie i zmierzająca do wybrzeża, by poczynić szkody. Ten żywioł drzemiący i wzrastający teraz w jej ciele miał zmieść wszelkie troski, wszystkie codzienne myśli. Teraz myślała już tylko o sobie. Łechtaczka domagała się kolejnych otarć, a czułe obszary mięśni pochwy żądały ruchów twardej jak skała pały. Była na granicy rozkoszy, kiedy zaczął ja bombardować. Tak szybko i mocno, nigdy tego nie robił. On już nie wpychał się w pochwę, on się wdzierał z siłą barbarzyńcy, a ona mu za to dziękowała objęciami nóg i ramion, prawie wbijając w plecy paznokcie. Czując eksplozję rozkoszy, wciąż patrzyła na interwałowe ruchy pośladków Igora, które dobijały się pomiędzy jej uda.
Nie zwróciła nawet uwagi, kiedy skończył. Nagle wszelki ruch ustał, przestała się kołysać, a do uszu zaczęły dopływać odgłosy głośnych wdechów i wydechów. Kochanek leżał na niej, a ona go odruchowo objęła i zaczęła dłońmi gładzić plecy. Uspokajał go, tak przynajmniej myślała, a on oddychał spokojniej i spokojniej. Wyrzucone i rozmazane na skórze nasienie, tworzyło pewnego rodzaju spoiwo pomiędzy ich nagimi ciałami.
- Powiesz, o co chodzi z tą Basią? - spytała, kiedy już ubrana usiadła na brzegu łóżka.
- Ma chłopaka - odparł lakonicznie. Nie miał ochoty mówić więcej.
- Nie wie, co traci - szczerze wyznała i spojrzała mu tajemniczo w oczy.
Zmierzając do drzwi, złapała się na tym, że w ostatnich słowach, nie chodziło jej o banalne stwierdzenie, które słyszy się w tego typu sytuacjach na filmach. I nie chodziło też wcale tylko o świetny seks. Właśnie dostrzegła to, że Igor w jej przekonaniu był po prostu świetnym facetem. Teraz to się dopiero przestraszyła.
Lena od godziny zajmowała się warzywniakiem. Może nie były to ciężkie prace, ale od lat wiedziała, że systematyczne pozbywanie się chwastów, pozwala uzyskać lepsze plony. Wykonała więc zaplanowane zabiegi pielęgnacyjne, a według działkowych zasad podlewanie zostawiła na wieczór.
Z przyjemnością przygotowywała chłodną lemoniadę. Już na samą myśl, że sprawi tym radość sobie i Igorowi, dodawała jej skrzydeł. Młodzian kończył już drugi bok ogrodzenia, mocując kilka ostatnich masywnych pionowych belek zagrody. "Jeszcze trochę więcej cytrynki. Listeczek miętki..." - odtwarzała niezawodny przepis, a liczne zdrobnienia tylko odzwierciedlały stan jej ducha. W kuchni poruszała się z gracja i zwinnością baletnicy.
- I jak samopoczucie? - uśmiechnęła się, mając na myśli rozładowane w nocy emocje.
Igor wciąż pracował przy ogrodzeniu. Przenosił właśnie belkę, przymierzał do miejsca przytwierdzenia, planował kolejny krok.
- Trochę lepiej - wszedł w konwencję rozmowy, wiedział do czego pije Lena.
- Tylko trochę? - flirtowała.
- Tylko - odpowiedział zaczepnie, nie kryjąc się z tym, że mocno rozpięta góra zwiewnej sukienki, prezentuje dość ciekawy widok.
Dostrzegł zmianę, jaka zaszła w ciotce, odkąd regularnie i często uprawiali seks. Stała się inną kobietą - szczęśliwą.
Kobieta opuściła oczy w miejsce skupienia wzroku Igora. Uśmiechnęła się. Bez jakiejkolwiek przygany, niczym przemyślna konspiratorka, rozejrzała się po okolicy, po czym ledwo widocznym gestem skinęła głową w lewą stronę i zaczęła stawiać kroki.
Igor był pewny, że gest cioci oznaczał - "chodź". Nie można było tego zinterpretować inaczej, ale jeszcze czekał. Lena pokonała kilkanaście metrów, właśnie otworzyła drzwi komórki i wchodząc do wnętrza ponownie powtórzyła gest przywołania.
Teraz Igor, udając zapracowanego i pochłoniętego ocenianiem sposobu umieszczenia belki w gruncie, niczym zwiadowca ogarnął wzrokiem całą okolicę. Udał jeszcze, że czegoś szuka, po czym skierował się do komórki, jakby tam miał to znaleźć. Serce waliło mu w piersi z mocą młota.
To była błyskawiczna akcja. Wszedł, a ciocia stała tyłem do niego. Dopiero kiedy podrzuciła dolny brzeg sukienki, dostrzegł, że bieliznę, którą miała jeszcze chwilę wcześniej na sobie, trzyma zmiętą w dłoni. To już nie było zaproszenie. To był nakaz. Miał w nią wejść i to już.
Prawie podbiegł. Uniósł materiał sukienki, który zsuwając, się zakrył pośladki. Przedziałek tyłeczka skierował jego uwagę w zacienione miejsce.
- Wyciągniesz...go? Mam brudne ręce - wyjaśnił.
- Może? - drażniła się, ale prawie w tej samej chwili zsunęła gumkę spodenek i chwyciła sterczącą dzidę w dłoń, westchnął głośno, co oznaczało tylko jedno - zamienił się w napalonego samca.
Zdawało mu się, że ciotka czyta mu w myślach. Po tym jak chwyciła penisa w dłoń, jeszcze tylko kilka razy poruszyła skórką góra - dół, polizała swoje palce, rozprowadziła ślinę w okolicy przedsionka pochwy, po czym nakierowała członek i sama się jeszcze na niego nasunęła.
Nie trwało to nawet dwóch minut. Sytuacja była tak wyjątkowa i zaskakująca, że Igor ledwo rozpoczął serie szybszych pchnięć, momentalnie poczuł, że wkrótce szczytuje. Stojąc za gospodynią, huśtał biodrami, trzymając ją za talię. W chwili nieuniknionego już szczytowania, wcisnął jeszcze w biustonosz dłoń i zgniótł nią miękką skaczącą pierś.
- Ja już zaraz...dochodzę - poinformował, jakby przepraszał, że tak szybko to następuje.
- Dobrze! - wysapała obrócona tłem i oparta o stół, zapewniając, że to nie jest żaden problem.
Dla niej najważniejsze były emocje, których doświadczyła wpadając na pomysł, planując jego realizację i wreszcie, znajdując odwagę, by to zrobić. Czuła się jak sprzeciwiająca się wszelkim zasadom przyzwoitości małolata, jakby popełniała przestępstwo.
Stała bokiem do okna i wpatrywała się linię lasu widzianą w oddali. Znany od lat widok teraz zdawał się być nowy, inny, zmieniony. Słyszała plaski zderzeń ud kochanka z jej pośladkami. Rozpalało ją to do czerwoności, sama już wychodziła na spotkanie wbijającej się w nią maczugi. Czuła mocniejszy z każdym pchnięciem ucisk dłoni sezonowego robotnika - tak teraz o nim pomyślała, co dodało pikanterii całej schadzce. Niespodziewanie przestał trząść jej ciałem. Obróciła się i podziwiała jak z czubka penisa wylatują strugi nasienia. Igor tylko przytrzymywał kilkoma palcami korpus i kierował go w stronę podłogi, by sperma nie poleciała na partnerkę. Widać było pulsacyjne ruchy szczytującego prącia i drgawki przeżywającego rozkosz młodzieńca.
Lena może i miała chętkę na drugi raz, ale bała się, że Magda może ich nakryć. Szaleństwo szaleństwem, ale głupota raczej nie popłaca. Znała zwyczaje córki lepiej niż ona sama. Przed dziesiątą rzadko kiedy opuszczała pokój, a właśnie zbliżała się ta godzina. Gdyby nie obecność Magdy, na pewno dokończyliby tę zabawę w komórce. Teraz zauważyła, że bardzo podnieciła ją ta zmiana scenerii.
Wracając do domu, dużo rozmyślała. Że też Hubert nigdy na to nie wpadł, by wziąć ją w komórce, w stodole lub nawet w ogrodzie. Tylko raz, może dwa robili to w samochodzie na leśnej drodze. Dziwiła się temu, że wystarczało mu załatwienie tego typu spraw tylko w domu, czasem na szybko w kuchni, a głównie w sypialni. Dobrze, że chociaż czasem atakował ją przy zlewozmywaku. Nawet wchodząc do kuchni, natykając się na córkę i proponując jej wspólny wyjazd do sklepu, myślała o akcji z Igorem i o marnym pożyciu z mężem.
Nawet mu się już nie chciało. Wciąż jednak poruszał się między udami ciotki, która też jakby mniej żywiołowo reagowała na dostarczane bodźce. Kolejna dzień, kolejny stosunek, tej nocy już drugi. Mimo to wciąż narzucała mu rytm, dłońmi nałożonymi na jego pośladki.
Czuł jak pochwa kurczy się i zaciska na penisie. Szczytowała drugi raz tej nocy, pozycja klasyczna temu sprzyjała. Teraz mógł ją wziąć od tyłu, lubił tak. Klęknął, a ona już wiedziała, że ma się mu wypiąć. Zrobiła to bardzo powoli. To nie były leniwe ruchy, ona po prostu wciąż przeżywała orgazm. Powoli zajęła określoną pozę, on przez chwilę wsuwał się powoli - oszczędzał ją, dał dojść do siebie, ale jak zaczął regularne ruchy, był nieprzejednany w konsekwentnym działaniu. Jeszcze kilka razy przekładał jej ciało na różne sposoby. Jak miał możliwość, próbował wielu udziwnień. Jednak czując bliskość wytrysku, kładł ciocię na brzuchu, rozwierał jej uda i tak ułożoną, bombardował aż do radosnego końca.
Pozwalała mu na wszystko. Szczególnie lubiła, kiedy pomiędzy zmianami pozycji, gościł ustami na jej muszelce. Czasem tylko liznął ją tam kilka razy, czasem dłużej, nie było reguły, a też nie nalegała, by zmieniał obrany plan działania. Palcówki, gniecenie cycków, pośladków i bioder - mógł robić, co mu się żywnie podobało. Nawet przestał się już czaić, kiedy miał ochotę wpakować jej kutasa w usta, tak choćby na chwilkę, by urozmaicić sobie zabawę i wzmocnić bodźce. Nie raz leżała w pościeli jak wydymana szmata, cała goła, zmęczona i bez energii i po prostu odpoczywała robiąc mu loda, kiedy on grzecznie klęczał przy jej głowie i patrzył, niekiedy znudzony. A ona już była do tego przyzwyczajona, nie robiło to na niej wrażenia. Czasem była po prostu wyuzdaną suką, która uwielbiała seks.
Już nie raz tego lata dostrzegała metamorfozę swojej osobowości. Stała się bardziej pogodna, wesoła, patrzyła na świat z większym optymizmem. Była po prostu szczęśliwa. Nigdy jakoś specjalnie nie przepadała za seksem, choć były dni, kiedy Hubert rozpalał ją na maksa, wtedy rozumiała prawa rządzące naturą. Jednak teraz miała tak codziennie. Seks stał się czymś tak przyjemnym i szalonym, że poziom adrenaliny związany z sięganiem po zakazany owoc, uruchamiał w przysadce mózgowej równie intensywne procesy wydzielające niebywała ilość endorfin.
Czasem już miała dość, zero ochoty na nocny spacer, ale nie umiała odpuścić. Zostało jeszcze tylko kilka dni pobytu Igora i często sobie mówiła - "Odpocznę po jego wyjeździe." Nie odwiedziła go tylko dwóch, może trzech nocy, oczywiście w dni okresu również utrzymywała post, te pozostałe były... co najmniej przyjemne, a czasem myślała, że zwariuje z rozkoszy.
Spotkania ostatnich dwóch dni wyglądały już bardziej jak treningi niż namiętny seks. Było fajnie, kończyli zaspokojeni, ale uleciała już pewna towarzysząca temu magia - przyzwyczaili się.
Kończyli zabawę, ona szybko się ubierała, jemu się nie spieszyło, po czym wymieniali się cichym "pa!" i tyle. Już nawet nie analizowali spotkań, nie wspominali. Lena przemykała przez korytarz, kładła się obok męża i tyle. Igor odwracał głowę, kładł ją na poduszce i
po chwili zasypiał. Inaczej się sprawa miała za dnia. Ogólnie starali się nie przeginać. To nie film, że wszystkie okoliczności sprzyjały utrzymywaniu sekretów i zminimalizowaniu ryzyka do w miarę bezpiecznego poziomu. W porównaniu do nocnych tournee, te akcje zdawały się być tylko epizodami, ale jakże szalonymi i ciekawymi dla obojga, głównie jednak dla Leny.
Zrobili to w komórce, w stodole, w ogrodowej altanie, raz nawet w samochodzie, kiedy tylko we dwoje wybrali się po zakupy. Największych wrażeń, wręcz niezapomnianych, dostarczył Lenie spontaniczny pobyt nad jeziorem, kiedy musiała Igorowi zanieść obiad, bo nikt inny nie mógł. To były jedne z najcudowniejszych chwil spędzonych na Ziemi, chociaż jej kilka razy zdawało się, że szybuje w stanie nieważkości w przestrzeni kosmicznej.
- Hubert jak zwykle pojechał gdzieś służbowo, Magdę zaprosiła koleżanka na noc - wytłumaczyła swoją obecność Lena, bo to wujek miał mu podrzucić obiad.
Igor od wczesnego rana spędzał czas na wędkowaniu. Trochę też popływał dla ochłody. Lubił czasem spędzać czas zupełnie sam. Widząc zbliżającą się postać cioci, jadącej rowerem, nawet się ucieszył, że to nie Magda. Ostatnio drażniła go dziwnymi pytaniami. Chyba już za długo spędzają ze sobą czas, choć jemu wydawało się, że Magda wciąż siedzi tylko w swoim pokoju. On ma swoje zwyczaje, ona swoje. Charakterami też się różnili. Bez zająknięcia się mógłby stwierdzić, że kuzynka jest lekko postrzelona, dziwna na pewno.
Lena poprawiła koc, postawiła na nim plastikowe pojemniki, usiadła przykładnie łącząc kolana i poprawiając spódniczkę. Poprawiła też ramiączka bluzki. Szybko przylgnęła ramionami do tułowia, bo pod pachami na materiale koszulki pojawiły się ciemniejsze mokre plamy od potu.
Patrzyła jak chłopak dokładnie myje ręce w jeziorze, rzuca zebraną w dłonie wodę na włosy, twarz i pozwala spłynąć jej do akwenu. Widziała, że już idzie i na nią patrzy. Nogi jej zadrżały przewodząc dziwny nerwowy impuls, ale utrzymała złączone kolana. Teraz serce zabiło szybciej, wzięła też głębszy niż zwykle wdech.
- Cóż to za smakołyki? - rozbrzmiał pogodny głos młodzieńca.
- Obiad. Potrawka - wyjaśniła.
Usiadł przed nią i przestawiając pojemniki, oczy spojrzały na złączone kolana cioci. Prześledziły dalszą drogę gładkiej powierzchni skóry ud i zatrzymał wzrok na barierze, utworzonej przez materiał spódniczki.
- Mmm - zamruczał z uznaniem i nie mówił o przyniesionym daniu.
- Przecież jeszcze nie spróbowałeś - zarzuciła mu nieszczerość w ocenie smaku potrawy.
- Bo ja nie o tym - ośmielił się na zaczepny tekst, onieśmielając ciocię spojrzeniem w dekolt.
Lena nie wiedziała, co pomyśleć, co mu powiedzieć. Ten młodzian sobie za dużo pozwala - skarciła go w myślach. I dobrze! - pochwaliła nagle, bo znowu poczuła się adorowaną kobietą, a tak jej to ostatnio weszło w nawyk, że już byłą gotowa wciągnąć Igora na siebie. Gdyby miała być szczera, już by się na niego rzuciła. Przecież nie powie, że już zrobiło jej się mokro, bo nie była teraz w stanie nie wyobrazić sobie śmiałej sceny nad jeziorem z ich udziałem.
To co zrobił, na chwilę ją sparaliżowało. Nigdy nie wykazał się taką śmiałością, nie w takich okolicznościach. Położył dłonie na jej ściśniętych kolanach i zaczął je od siebie oddzielać. Poddała mu się z trudem. Aktywując ośrodek mózgu odpowiedzialny za analizę konsekwencji, trochę oporowała, ale tylko trochę.
- Tu nikogo nie ma - rozejrzał się dookoła, wiedział, że to ją uspokoi.
Słysząc zapewnienie Igora, przywodziciele kobiecych ud rozluźniły się, a brama do centrum męskiego wszechświata stanęła otworem. Wcisnął tam głowę, delikatnie całując wewnętrzne gładkie powierzchnie skóry ud. Ona panicznie rozglądała się po okolicy. Poczuł przyciągającą głowę rękę cioci wsuniętą w jego mokre włosy. Drugą odchyliła skąpe czarne majteczki, odsłaniając estetycznie wypielęgnowaną muszelkę. Pierwsze muśnięcia zdawały się być dotykiem motyla, po chwili młodzian buszował w zlepionych śluzem strzępkach. Położył dłonie na udach cioci i rozchylił je najmocniej jak mógł. Teraz była dla niego otwarta niczym księga.
Na szczęście była świeżutka. Niby na wszelki wypadek, choć wybierając się nad jezioro, nie dopuszczała tak śmiałej opcji, ale... odświeżyła się i dokonała kobiecych zabiegów higienicznych. To była świetna zabawa, szykować się na wyimaginowaną schadzkę, uda nawet kilka razy zadrżały od niezwykłych emocji, w brzuchu też kilka razy poczuła ucisk jakiejś niewidzialnej pętli.
Teraz leżała na kocu wpatrzona w niebo, czasem rozglądała się, czy czasem kogoś nie widać na horyzoncie. Robiła to tylko dla zasady - szybki ruch głowy w lewo - prawo, tak dla zyskania usprawiedliwienia, że wciąż jest bezpiecznie.
Znowu uderzyła potylicą o powierzchnię koca, pod którym czuła źdźbła trawy i koncentrowała się na tym, co szalony Igor jej robił. Ich obecna lokalizacja była tak korzystna, że mogli odgrywać nawet najśmielsze sceny, zrozumieli to po chwili, kiedy zaczęli uprawiać seks. Z jednej strony las, z drugiej strony jezioro, tu było bezpiecznie. Tylko jedna polna droga prowadziła na pobliski drewniany pomost, ta którą przyjechała tu Lena swoją damką. W dodatku od tej strony teren opadał ku poziomowi wód jeziora, a rzadkie krzaki i wysokie dzikie trawy, osłaniały to miejsce, w którym leżał koc, a na nim Lena. W tym miejscu rzadko rosnące trawy, widziane z bliska pozwalały śledzić okolicę, natomiast dla postronnej osoby patrzącej w tym kierunku z oddali, tworzyły wystarczająco gęstą kurtynę, by ukryć śmiałych aktorów przedstawienia odgrywanego na łonie natury. Lena wciąż bojaźliwie unosiła głowę i zerkała w stronę drogi, ale trafne uderzenia języka, jakby zmusiły ją do zaniechania tych odciągających ją od rozkoszy czynności. Patrzyła jak głowa kochanka metodycznie porusza się miedzy udami. Nagle przeniosła się do innego świata, w którym tłem była połyskująca tafla jeziora. Jej ciało musnął powiew gorącego wiatru. Jeszcze nigdy ta dobrze znana jej okolica nie wyglądała tak pięknie jak dzisiaj. I te oczekujące pochwały oczy młodziana, który spoglądał na nią spomiędzy rozwartych ud, z ustami i podbródkiem umazanymi kobiecym śluzem. A ona właśnie szczytowała. Nie znalazła adekwatnych słów uznania, tylko głośno westchnęła, kręcąc przy tym głową, jakby nie dowierzając. To mu wystarczyło.
- Obrócisz się? - spytał, odchrząkając, kiedy ciocia wciąż próbowała wyrównać oddech. W ustach wciąż dominował smak kobiety.
Wiedziała już, co to znaczy - chciał ją wziąć od tyłu. Z ukrywaną niechęcią zrezygnowała z przeżywania orgazmu i nie spiesząc się, najpierw uniosła, a po chwili obróciła ciało tak, by klęknąć do niego tyłem.
O kurwa! - wyszeptała w zagięcie koca, które miała przed oczami, kiedy spora maczuga wdarła się we wrażliwą pochwę. On tego nie usłyszał. Po chwili rytmicznych pchnięć, słyszeli natomiast rytmiczne dyszenie, czasem jakiś niekontrolowany pomruk. Wciśnięta głowa w koc, nie pomagał zbytnio przed rozchodzeniem się werbalnych oznak rozkoszy. Tyłeczek wciąż miała uniesiony i wypięty, Igor klęczał za nią i mocno pchał biodra w jej stronę, nic nie zmieniali. Plaski niknęły gdzieś w przestrzeni, nawet nie zwracali na to uwagę, chyba pierwszy raz tych wakacji, nie musieli uważać na hałas. Dlatego dość głośno wyrażali swoje emocje, nie wstydzili się, nie chcieli się hamować. Kutas Igora mocno i szybko rozpychał tunel zadowolonej kochanki, która sięgała co chwilę pomiędzy swoje uda i chwytała jądra młodziana, który nagradzał pomysł kochanki pomrukiem. A on ładował się w mokrą dziurkę, jak opętany. Nagle wyrwał mosznę z ucisku palców i przeszedł na kolanach w stronę krawędzi koca, po czym wymownie stęknął.
Spojrzała na nieskoordynowane ruchy ciała młodzieńca, który strzelał strumieniami spermy na połamane kłosy położonej na ziemi trawy. Widziała jak lepka ciecz leniwie skapuje z jednego źdźbła na drugie i dalej, aż dotarło spalonej słońcem jasnobrązowej ziemi. Nie poruszyła się. Trwała w takiej pozycji, w jakiej ją pozostawił. Dopiero, kiedy chłopak strzepnął ostatnią kroplę nasienia, Lena opadła na koc. Miała to gdzieś, że wygląda jak wydymana kurwa. Igor już tak dobrze znał jej ciało, że nawet nie udawała przyzwoitej, zawstydzona nagością też nie była. Dziwiła się sobie, bo przed Hubertem nawet po udanym numerku, skrywała szczelinkę, niczym grzeczna dziewczynka. Co prawda złączyła nogi, ale skromny paseczek włosów łonowych, wciąż kontrastował na tle białej - nieopalonej skóry wzgórka łonowego i mimowolnie kierował na siebie uwagę. Ale przecież on teraz chciała, by było inaczej niż zwykle, przecież właśnie tego szukała. I w tym zwariowanym romansie odnalazła. Te nowe przeżycia, wspaniałe emocje, bycie niegrzeczną, wręcz perwersyjną kobietą, napędzało ją do brnięcia w to całe szaleństwo.
Igor nasunął spodenki na miejsce i wyłożył się jak długi na kocu, ramiona założył za głowę - klasyczne zachowanie, kiedy mężczyzna się sprawdzi i czuje się spełniony. Czuł się jak władca świata, był szczęśliwy. Teraz dopiero poczuł promienie słońca na spoconej skórze i gorące powietrze w płucach. Upał zdawał się być jeszcze większy niż wcześniej. Uśmiechnął się, czując dłoń cioci wsuwającą się w spodenki, wziął to za jakiś żart, może chwilową zachciankę, przecież już nie raz tak robiła, jakby sprawdzała stan zużycia męskiego organu. On teraz myślał tylko o spokoju i odpoczynku. Ale ciotka nie odpuszczała, już nawet korzeń zareagował ponownym częściowym wypełnieniem się ciał jamistych. Może tylko w pewnym procencie, ale penis giętki już nie był, choć sztywny też nie. A niech się bawi - zbył powolne ruchy dłoni Leny, bo wciąż był przekonany, że kobieta robi to z czystej fanaberii. Kiedy jednak kochanka usiadła, a po chwili poczuł końcówki jej włosów na brzuchu i udach, wiedział, że prącie za chwile znajdzie się w jej ustach. I tak się stało.
- Zaraz muszę wracać - powiedziała cicho do trzymanego w dłoni penisa jak do mikrofonu, usprawiedliwiając swoje zachowanie, po czym ponownie objęła go ustami i powoli pieściła, jak najwrażliwszy przedmiot.
Miał nawet ochotę powiedzieć, by już pojechała - on był usatysfakcjonowany wcześniejszym zbliżeniem, ona zresztą też, ale męska duma, nie pozwoliła mu na takie obcesowe zachowanie. Nawet oddalenie zabawy w czasie słowami, które cisnęły mu się na usta - "Poczekajmy chwilę" - nie wchodziły teraz w rachubę. Po minucie bardzo śmiałych oralnych zabiegów, ciotka uznała, że właściwie wypełniła misję, a następnie dosiadła młodziana i powoli delektowała się ponownie rozpoczynającą się zabawą.
Nie spieszyła się. Ujeżdżając Igora, pozbyła się stanika, który poszybował gdzieś na pobliską trawę, została tylko w zwiewnej koszulce na ramiączkach. Czuła jak sutki ocierają się o materiał, choć Igor nie pozwolił na to zbyt długo. Wcisnął tam dłonie i patrząc na grymasy rozkoszy, rysujące się na skupionej twarzy cioci, macał cycki, gniótł i łączył ze sobą. Na zmianę chwytał miękkie połacie bioder, tyłeczka, pod którymi czuł pracujące mięśnie. Czasem wjeżdżał dłońmi pod łuki pośladkowe i rozwierał je, czując na palcach śluz ze szczelinki, w którą nieustannie się wbijał. Przesuwający się korpus członka, czasem ocierał się o jego dłonie, niczym węgorz. Próbował wtedy rozciągać wargi sromowe, by ułatwić sobie drogę, chociaż wbijał się w pochwę z największą łatwością. Czasem patrzył obojętnie na to co się nad nim dzieje, nawet wtedy gdy kobieta zmieniła pozycję. Najpierw kucnęła, rozejrzała się po okolicy niczym zwiadowca, chwyciła twardego już członka w dłoń i nakierowała na wejście do pochwy. Znowu się rozejrzała i dłużej nie czekając, nasunęła się na sterczący pionowo maszt. Kilkadziesiąt szybkich przysiadów mocno wyczerpało kochankę, ale zabawa była ciekaw. Szczególnie kiedy penis wypadał, czasem przypadkiem, ale czasem też celowo, by z radością wprowadzić go z powrotem. Wtedy chwyt kobiecej dłoni na twardym korzeniu i ponowny wjazd w rozgrzany tunel, dla obojga był czymś mocno stymulującym.
Leżeli na boku, a powolne ruchy Igora świadczyły już chyba tylko o znudzeniu. Miał do tego prawo, bo byli w trakcie drugiego razu i to prawie bez odpoczynku po pierwszym. Zbliżenie trwało już dobrych dziesięć minut. Najwyżej trzy minuty przerwy po pierwszym wytrysku, nie wystarczyło mu, by nabrał ochoty, ale Leny to nie obchodziło. Kiedy on spuszczał się na trawę poza kocem, ona już czekała, by wrócił, a ona mogła kontynuować ten wyjątkowy piknik. Ale tak bywa, jak się jest blisko orgazmu, a partner niespodziewanie kończy. Kilka minut po oralnym koncercie Igora, który dał jej spełnienie, posuwał ją tak dobrze, że poczuła chęć na więcej. Już nawet była bardzo blisko drugiego orgazmu, ale partner nagle skończył. Dała mu jednak chwilkę, po czym sama przysiadła na kocu i włożyła członka w usta. Na szczęście, kiedy mu ciągnęła lachę, wpakował w nią dwa palce i pieścił. Celowo ułożyła się tak, by krocze miał przed oczami, ułatwiła mu dostęp, nawet mógł na wszystko patrzeć. Kiedy uznała, że twardość penisa pozwala na wejście w oczekujący tego tunel, ujeżdżała go jak wariatka - jak napalona wariatka. Dopiero, gdy mocno się zmęczyła, obróciła się na bok, a on już wiedział czego oczekuje od niego pół naga ciotka.
Poruszał się rytmicznie i w dość szybkim tempie. Ciocia znowu jakby była pochłonięta przeżywaniem orgazmu i chyba tak było, bo czuł skurcze pochwy. Ale nadal penetrował cipkę, choć już mu się nie chciało uprawiać seksu. Był spełniony, ale jakoś tak dziwnie byłoby nie dokończyć - myślał, zarzucając sobie w takim przypadku słabość. Teraz leżeli na boku, milczeli i powoli się poruszali, a głównie on. Już nawet Lena zaczęła monitorować sytuację, która zdawała się być trochę męcząca.
- Nie musisz kończyć, jak nie... Ja już...przecież dwa razy... - uśmiechnęła się, jakby zawstydzona, próbowała mu uzmysłowić, że ona już osiągnęła to, co dla kobiety przyjemne.
- Wiem. Jeszcze chwilę - odpowiedział, przyspieszając, jakby czuł się napomniany za opieszałość. Bardzo chciał dojść, chociaż do tego jeszcze było daleko.
Chłopak spojrzał na tłok wdzierający się w waginę, dostrzegł białą gęstą wydzielinę tuż przy nasadzie wieży. Znowu na chwilę przyspieszył.
- Mówię to, bo... - próbowała doprecyzować.
- Dobra. Jeszcze chwilę. Pójdziesz na górę? - uspokoił kochankę i podzielił się zachcianką, która miałaby mu pomóc.
Minęło kilka sekund, a Lena znowu ujeżdżała Igora. Czasem cycuszki rytmicznie skakały pod bluzeczką, a biodra kochanki tańczyły - trochę na boki, czasem wykonując ósemki, siedząc na twardym prąciu aż po jego podstawę. Dłoniom młodziana nie przeszkadzało to w gnieceniu miękkich fałd skórnych na biodrach i pośladkach.
Lena też już nie wkładała w to wielu emocji. Było to już nawet męczące doświadczenie, widziała w oczach Igora, że zapał mu spadł do niskiego poziomu.
- Kończmy to - nalegała kobieta, kiedy kolejne minuty męczących ruchów, nie zmieniały sytuacji.
- Już tylko chwilkę - poprosił i poklepał koc, by kochanka zajęła wskazane miejsce.
- Ale jak? - dopytała, co on ma na myśli.
- Na brzuchu - wyjaśnił w skrócie podniecony.
Lena już wiedziała, że ma się położyć i rozłożyć szeroko uda, by mógł ją pompować od tyłu. Nie wróżyła powodzenia, ale powiedziała sobie, że jeszcze chwilę da radę wytrzymać.
Po chwili myślała, że zejdzie z tego świata. Tak ostro jeszcze nigdy tego nie robili. Ona leżała, a on bombardował jej tyłek, na który z impetem spadały biodra, znowu plaski urozmaicały zbliżenie.
- Kurwa! - wyszeptała głośniej niż chciała. Szept przeszedł w jęk, ale nie dało się inaczej. Nie kontrolowały tego żadne mechanizmy.
- Co? - bał się, że coś jest nie tak, albo przesadził z siłą pchnięć.
- Nic! Rób... jak robisz! - wymruczała surowym głosem, domagał się utrzymania rytmu. Już zapomniała o swoich narzekaniach, komentarzach, które jeszcze przed chwilą wypełniały myśli - "Czy on kiedykolwiek skończy? To mu się nie nudzi?"
Po kilkunastu kolejnych pchnięciach, jęknęła przeraźliwie i rozluźniła całe, spięte jeszcze przed chwilą, ciało. Cieszyła się, że ją posłuchał i robił jak prosiła, znowu szczytowała.
Kolejna minuta szybkich i głębokich pchnięć również młodziana doprowadziła do upragnionego finału. Stękał i mruczał przy tym jak aktor filmów porno, a ciotka wciąż leżała bezwładnie z głowa wciśniętą w koc i splątanymi włosami pokrywającymi twarz. Wyglądała, jakby spała. Czuła zapach wilgotnego gruntu pod nim i nawet uznała to za cudowną woń. Teraz wszystko było dla niej cudowne. Nawet poruszane gorącą bryzą łodygi tataraku zdawały się trącać o siebie harmonijnie.
Kilka minut leżeli wyzuci z energii. On cały nagi, ona goła od pasa w dół, a na tułowiu miała zmiętą i wysoko podwiniętą koszulkę na ramiączkach. Cycuszki wystawał spomiędzy materiału bluzki, a on leżał i patrzył w sunące po sklepieniu obłoki, które w tej chwili interesowały go bardziej niż nagość kobiety.
Kilka minut później wyglądali tak, jak powinni byli wyglądać. On wrócił do wędkowania, Lena zbierała pojemniki, w których przywiozła obiad. Pożegnali się uśmiechami i wymownym długim spojrzeniem, jakby badali swoje odczucia. Lena wróciła do domu wyczerpana, i to nie upałem. Miała dość wrażeń. Niepotrzebnie sprowokowałam ten drugi raz - miała do siebie pretensje, choć właśnie w drugim akcie dwukrotnie przeżywała orgazm. Teraz siedząc w domu przed telewizorem, nawet nie chciała myśleć o czymkolwiek związanym z seksem. Ale o Igorze myślała sporo.
Tej nocy wybrała sen, przez myśl jej nie przeszedł pomysł nocnego spaceru po korytarzu. Nawet nieobecność córki w domu, nie zmieniła postanowienia. Najgorsze, że Hubertowi odmówiła seksu - kolejny raz.
Huberta obudził dźwięk alarmu telefonu. Budzik informował go, że już jest szósta, ale wiedział, że może pozwolić sobie na dwie drzemki, a i tak zdąży na umówione spotkanie ze znajomym leśnikiem. Spojrzał na okrytą kołdrą śpiącą żonę i poczuł chęć na poranne "barabara". Uniósł kołdrę i zerknął na lekko podsunięte w stronę pośladków szorty, które odsłoniły cudowne łuki tyłeczka żony. Przysunął się, zsunął swoje spodenki do spania, penis nieznacznie wypełnił się krwią, ale on wiedział, że za chwilę będzie już w pełnej erekcji. Docisnął członka do pośladków.
- Nieee - wymamrotała zaspana Lena.
- Kochanie. Wczoraj tak mówiłaś - wyszeptał trochę zawstydzony tym, że musi się tłumaczyć.
- Daj mi jeszcze trochę pospać - unikała zbliżenia, nawet odsunęła dupcię od ocierającego się o nią korzenia.
- To...śpij - zachichotał, zsuwając przy tym gumkę spodenek żony z bioder.
Po chwili ledwo słyszalne rytmiczne otarcia ciała o pościel i cichutkie trzeszczenie łóżka, oznajmiało małżonkom, że pod kołdrą może dziać się tylko jedno. Minęło kilka minut aktywności Huberta, by w największej konspiracji przed światem, leżąc na plecach i dysząc, przeżywał orgazm.
Lena wciąż leżała obrócona tyłem do męża i analizowała poranek. Było jak zwykle - szybko, cicho, bez wyrazu, bez emocji.
Kiedy mąż szczytował, ona tylko nasunęła piżamkę na miejsce i doczekała do alarmu drugiej drzemki. Później jak zaprogramowana wstała, przyszykowała mężowi śniadanie, wypiła z nim kawę, a kiedy odgłos silnika diesla terenówki oddalił się w stronę leśnej drogi, wróciła do sypialni by się jeszcze z godzinkę przespać.
Nie! Tylko nie to! - pomyślała, kiedy poczuła, że ktoś wsuwa się pod kołdrę. - Tylko nie Igor! - protestowała niemo w myślach.
- Nieee - wypowiedziała w poduszkę błagalnym głosem, ale bez przekonania. Przecież nie zdradzi mu, że już odbyła dzisiaj stosunek.
W odpowiedzi poczuła, jak szorty zjeżdżają z bioder ku kolanom, nagle zauważyła je na podłodze przy łóżku. Sił na seks nie miała, ale odpowiedziała kochankowi pożądaną fizjologiczną reakcją, bo palce chłopaka momentalnie rozprowadziły pojawiające się w okolicy wejścia w pochwę soczki po całym sromie. A bierz sobie - machnęła na wszystko ręką. Dzisiejszego poranka tylko tyle mogła mu zaoferować.
Męczył ją blisko dziesięć minut. Ona była całkowicie bierna, on jak zawsze miał niespożytą energię. Młody jest to ma zapał! - usprawiedliwiała swoją niemoc Lena, kiedy wciąż i wciąż spadały na nią biodra młodziana. Przekładał jej ciało, a ona na wszystko pozwalał, byle mogła leżeć w spokoju. Kiedy kołysał jej ciałem, wbijając się mocno i szybko, poczuła, że bierze udział w czymś wyjątkowym. Potrząsał nią, cycki falowały w rytmie spięć pośladków, całe łóżko trzeszczało, stukało, skrzypiało, a on niczym niezłomny bohater, pakował się w nią i pakował.
Igor wpatrywał się w przestrzeń pomiędzy rozwartymi i ugiętymi nogami cioci. Uwielbiał tam spoglądać, szczególnie kiedy wycofywał się do momentu, w którym już nawet żołądź zdawała się wypadać z pochwy. Czerwone i połyskujące od śluzu strzępki i bruzdy sromu, doprowadzały go do szału. Znał już anatomię muszelki, ale za każdym razem zdawało mu się, że cipka prezentuje inny obraz. Zjechał penisem, ocierając się po zwieńczeniu warg sromowych, i skupił się na tym, by jego ruchy były powtarzalne. Kilkanaście razy wystarczyło, by dostarczyć cioci bodźców, na które czekała. Stymulował łechtaczkę w cudowny sposób.
- Świrus! - zaśmiała się, widząc do czego zmierza młody ogier, sama podziwiała przedstawienie odgrywane w jej kroczu. To było zabawne, a zarazem bardzo przyjemne działanie z jego strony.
On tylko się cwaniacko uśmiechnął i kontynuował. Co prawda kilka razy wypadł i próbując wrócić do tunelu, zjeżdżał po nierównościach sromu w stronę słoneczka, ale szybko naprawiał ten błąd, a nurkując w cipce, znowu czuł przyjemne bodźce.
Po kolejnym wypadnięciu z tunelu, Lena objęła pośladki kochanka łydkami i o dziwo doczekała się bajecznego orgazmu. Dzięki klamrze nóg, Igor ocierał się o nią tak rytmicznie i systematycznie, że nie była w stanie już wytrzymać. Poczuła też sporą ulgę, kiedy leżący na jej brzuchu ciepły penis, wypluwał z siebie nieduże, ale za to gęste, porcje spermy. Prącie pulsowało jeszcze chwilę, w tym czasie ona nasłuchiwała rozpaczliwych odgłosów oddychania, mających uzupełnić w płucach tlen.
Leżeli tak chwilę sklejeni ze sobą nasieniem. Odklejając się od siebie, tylko spojrzeli na niewielką ilość ejakulatu, za to bardzo gęstą.
Lena musiała wziąć poranny prysznic, a spadające z impetem krople ciepłej wody nastroiły ją do szeregu refleksji. Napadały ją dylematy natury moralnej największego kalibru. Tak. Zdradzała męża. Tak. Przyprawia mu rogi. Nie próbowała się wybielać, udawać, że jest inaczej. Ale...to było takie wyjątkowe, takie przyjemne, nie znała podobnego typu emocji i uczuć do momentu, kiedy zeszłego roku jej dłoń znalazła się na członku Igor, a później to już samo poszło. Kurwa! Dzisiaj posuwało mnie dwóch facetów, jeden po drugim w odstępie niecałej godziny - uzmysłowiła sobie, jak to okropnie wyglądało. Oczywiście doznania były diametralnie różne. Rutyna z Huberta versus młodzieńczy zapał Igora. Niestety tylko ten drugi partner był w stanie przyprawić ją o dreszcze. Już praktycznie za każdym razem doprowadzał ją do orgazmu. I nie chodziło już tylko o rozmiar członka, choć dzisiaj dobitnie poczuła różnicę - miała najlepszy punkt odniesienia, ale o emocje towarzyszące zbliżeniom.
Ocierając ciało ręcznikiem rozważała zmianę jaka nastąpiła w Igorze. Zeszłego lata był trochę wstydliwy, mocno niedoświadczony, niepewny, podniecała ją ta jego niewinność, choć i tak nad podziw dawał radę. Ale tego roku zmężniał, dojrzał i obchodził się z nią niczym zawodowiec. Miała tego przedsmak w czasie odwiedzin u niego w domu. A ten pobyt? To lato stało się serią szaleńczych doświadczeń, a on rozwinął skrzydła i jakby stał się postacią wiodąca prym.
Dobrze, że Madzia niczego nie podejrzewa - pomyślała z ulgą zakładając białą koronkową bieliznę, radośnie poklepując jędrne pośladki. Teraz czuła dumę i satysfakcję z setek godzin spędzonych na bieganiu i ćwiczeniach. Teraz się sobie podobała i akceptowała swoje ciało.
Poczuła pustkę, kiedy zeszła na parter i przywitała ją cisza. Spojrzała za okno, dostrzegła Igora przygotowującego narzędzia potrzebne do pracy przy ogrodzeniu. To był już końcowy etap robót, dzisiaj chłopak zapowiadał koniec. Nawet nie miała ochoty myśleć o obiedzie. Uznała, że zrobi jakąś szybką potrawę, pewnie zapiekankę z makaronem. Obserwowała niczego nieświadomego młodzieńca przy pracy i nie zwróciła uwagi, że minęło jej na tym piętnaście minut, a na twarzy wciąż gościł uśmiech.
Musiała, to mało powiedziane. Ona zapragnęła wcielić w życie tę spontaniczną myśl. Nie ważne, że niedawno brał ją w łóżku, jak swoją żonę. Nie było ważne, że wtedy nie miała większej ochoty, wręcz nie chciała seksu. Teraz wyobraziła sobie, jak siedzi na stole w komórce, a Igor posuwa ją jak najęty do pracy robotnik.
Jeszcze stojąc przy oknie i fantazjując, zdjęła majtki. Poczuła specyficzną swobodę i powiew chłodnego powietrza, również kolejny przypływ podniecenia. Nie wierzę! Jesteś chora! - mówiła do siebie, ale już stawiała kroki idąc przez plac wyłożony kostką betonową w stronę pomieszczenia gospodarczego, w którym miała się rozegrać szalona akcja.
- Hej! - zwróciła uwagę chłopaka. - Chcesz się czegoś napić!!? - zawołała.
Obróciła głowę w stronę pracownika w momencie wejścia do wnętrza komórki, uśmiechnęła się kusicielsko i tym zdradziła intencje. Igor pojął wszystko. Zmierzał do ciotki pewnym krokiem i tylko ich szybkość zdradzała wzrastające podniecenie.
Wszedł do wnętrza, Lena już siedziała na starym stole, właśnie rozwierała uda. Młodzian błyskawicznie zsunął spodenki i chwycił członka w silną dłoń. Wystarczyła chwila, by był gotowy. Widok dojrzałej kobiety w takiej pozycji był raczej czymś niespotykanym. Kokieteryjne spojrzenie ciotki też należało do nietuzinkowych. Krocze miał wystawione jak na dłoni. Wpatrywał się w nie wciąż pocierając sterczącą pałę. Nagle przykucnął i wpił się w srom, niczym skrajnie spragniony w źródło chłodnej wody.
Nie spodziewała się tego. Była przekonana, że wejdzie w nią jak prymitywny robol i szybko ją wygrzmoci, tak jak tu siedziała. A on przyssała się do cipki i nie widać, by chciał to szybko skończyć.
W pomieszczeniu panowała specyficzna duchota i cisza, którą przełamywały tylko odgłosy chłeptania języka. Lena urzeczona erotycznym widokiem, jeszcze mocniej rozwarła uda, tak dla zabawy i wciąż podziwiała szalejący język Igora.
- Wsadź go...mmm! - poprosiła, ale język Igora prześlizgiwał się w szczelinkach sromu tak cudownie, że już sama nie wiedziała czego chce. - Wsadź już… mmh! - marudziła rozkosznie, domagając się twardego obiektu w pochwie.
Igor wyprostował się i bezpardonowo pchnął biodra, a przytknięta główka prącia wjechała w tunel doprowadzając gospodynie do szału. Nie spodziewała się tego, że aż tak mocno zareaguje na zainicjowane spotkanie. Drugie pchniecie rozepchało mokry tunel, a moc wejścia spowodowała, że jądra uderzyły o pośladki. Później były kolejne - mocne i szybkie. I nagle...
- Mamo! Ma-mo!!! - doszedł do ich uszu głos Magdy.
- O kurwa! - wykrzyczała szeptem Lena, a ciało zadrżało ze strachu. Przecież córka miała być u koleżanki do obiadu.
Igor niczym filmowy amerykański bohater Flash, błyskawicznie wycofał biodra, a spodenki wskoczyły na swoje miejsce, a wszystko zadziało się w ułamku sekundy.
Oboje czuli obawę, wyrzucona w krwiobieg adrenalina zdawała się dodawać im trzeźwej oceny sytuacji. Spojrzeli po sobie. Przynajmniej byli ubrani, chociaż w spodenkach młodziana wciąż prezentowała się spora wypukłość. Dobra, ale co teraz? - pomyśleli.
- Ciocia jest w komórce! - poinformował, niosąc piłę płatnicę, która teraz zupełnie mu była niepotrzebna, ale dla niepoznaki wziął ją z komórki.
Magda właśnie wychodziła z domu, w którym nie znalazła mamy.
- Gdzie? - spytała, bo nie zrozumiała kuzyna.
- W komórce - powtórzył. - Co ty taki ranny ptaszek? Co tak wcześnie? - zagadnął z innej strony, spoglądając na stojący przy bramie wjazdowej, oparty o słupek rower.
- Aj tam! Tak wyszło. Zresztą wpadłam tylko na chwilę- machnęła ręką na tę uwagę. - Mam sprawę do mamy - zbyła słowa Igora i prawie pobiegła w stronę drzwi pomieszczenia gospodarczego.
Lena już słyszała szybkie uderzenia butów córki o betonową kostkę. Czekała na właściwy moment, by odwrócić uwagę dziewczyny od wypieków na twarzy. Kiedy drzwi zaskrzypiały, kobieta kucnęła i jakby coś przestawiając pod stołem, wypowiedziała w przestrzeń pomieszczenia:
- Widziałaś gdzieś te zielone butelki. Po piwie grolsch. Takie z metalowymi zamknięciami?
- Nie. No co ty! - zdziwiła się, że mama w ogóle pyta ją o takie rzeczy.
- Dobra, może są w piwnicy. Zdawało mi się, że je tu ostatnio widziałam - mówiła jakby do siebie Lena.
Kobieta z ogromną ulgą pozwoliła córce na wyjazd z koleżanką i jej rodzicami do miasta. Dorośli mieli zrobić zakupy, a koleżanki chciały wyskoczyć do kina. Lena jeszcze nigdy tak chętnie nie wręczała córce pięćdziesięciozłotowego banknotu. O mały włos - wspominała chwilę, w której usłyszała nawoływania nastolatki. Długo patrzyła przez okno w stronę oddalającej się, jadącej na rowerze w stronę skraju lasu, postaci. Nagle mały ruchomy punkt zniknął. Kątem oka zauważyła, jak Igor zmierza ku wejściu do domu. Szybko usiadła na sofie stojącej w pokoju tuż przy oknie.
Ona
Jak to jest? Patrzysz na młodego mężczyznę, który omotał cię tym, jaki jest, a to co powstało między wami jest wyjątkowe w skali twojego całego dotychczasowego życia. Niby masz już dość erotycznych zabaw, zarzekasz się, że na dziś, na kilka dni już koniec, ale wciąż chcesz więcej i znowu to robisz. Co lepsze, czasem podświadomi, czasem świadomie, kusisz i prowokujesz, by zobaczyć jak zareaguje. Nigdy taka nie byłam. Nigdy! Nie przepadałam za seksem i nawet nie wiem dlaczego? Prędzej to Magda powinna to z nim robić. Mają tyle czasu i sposobności. Nawet bym nie zauważyła. Tyle się słyszy o zachowaniach nastolatków. Często się zdarza, że to małolaty z rodziny wprowadzają się wzajemnie w świat seksu. Chociaż nie wiem, Igor pewnie by Magdzie zrobił krzywdę takim okazem. Ale oralnie mogliby... A teraz wystarczy, że spojrzę na Igora, a miedzy udami robi mi się ciepło i wilgotno, momentalnie mam ochotę poczuć go w sobie. To nienormalne! Prułabym się z nim na okrągło. Może jestem chora? Jak tu się skupić na robieniu czegokolwiek, jak dookoła domu przechadza się takie ciacho? W dodatku jesteśmy tylko we dwoje. Oj potrafi zadowolić kobietę! W jakąś małolatę, to pewnie ledwo co się zmieści i to przy niezłych staraniach, że o bólu nie wspomnę, ale do mojej cipki pasuje jak ulał. Jejku! Znowu myślę o seksie z Igorem. Ale niech to on przyjdzie i mnie gdzieś zaciągnie. Niech go wsadzi i mnie wypieprzy...yhh! Nie chcę, bym to ja znowu wychodziła z inicjatywą, bo weźmie mnie za wariatkę. Idzie! Ile on ma sił... Może go czymś zaskoczyć?
On
Patrzę na ciało ciotki i za każdym razem widzę siebie wbijającego się nią, nie ważne w jakiej jest pozycji. Czy stoi robiąc coś w kuchni, czy odpoczywa na werandzie na leżaku, czy siedzi na sofie, ja widzę tylko kolejną sposobność do ciekawego seksu. Teraz pewnie coś gotuje. Już nawet mój sprzęt nie reaguje na te śmiałe imaginacje, ale wewnątrz przeszywa mnie zagadkowa energia, która dopływając do mózgu mówi: "Korzystaj, działaj, bierz jak możesz...Ona się zgodzi. Zawsze to robi..." Już nawet nie udaję, że się wstydzę. Podchodzę i wciskam łapy, gdzie nie powinienem. Nie. Tam gdzie inni chłopcy nie powinni wkładać swoim ciotkom. Najwyżej mi odmówi, choć zdarzało się to bardzo rzadko. Sama ta konspiracyjny doprowadza mnie do szału i fakt, że posuwam dojrzałą kobietę. Nie małolatę, nie koleżankę, a ciocię. Podobna jest trochę do Megan Fox. Naprawdę jest ostrą laską! Seks z nią jest lepszy niż ten widziany na filmach. Cudownie jest po prostu podejść, podwinąć jej sukienkę, spódniczkę czy zsunąć spodenki i najzwyczajniej w świecie wejść w cipkę, złapać za cycki, chwycić jej pośladki. Bez proszenia, wstydu, widząc w dodatku, że to jej się podoba. Co ona musi o mnie myśleć? Nie ważne. Ważne, że ma na to ochotę? Fajny ten seks z ciotką. Idę ją zerżnąć! Nie wierzę, nie wierzę, że znowu to zrobię. Igor! Ty to masz farta!
Słyszała stukot kroków, była w stanie przewidzieć, kiedy postać Igora wyłoni się zza ściany. Tak jestem szalona! A niech sobie myśli co chce! - szukała sposobu na usprawiedliwienie szykowanej niespodzianki. Nigdy nie była taka frywolna i wyuzdana, ale teraz kierował nią czysty hedonizm i chęć podążania za intuicją. Znowu zamieniła się w postrzeloną i sprośną kobietę. Lubiła czasem taka być. Widząc pierwsze włosy chłopięcej czupryny, wyciągnęła w powietrze wyprostowane nogi i rozchyliła je na za piętnaście trzecia. Widziała ogień w oczach młodzieńca. Wszystko zdawało się być wcześniej ustalone jak w scenariuszu. On podszedł, urzeczony widokiem, wpatrywał się przez chwilę jak w cud natury, po czym zatopił usta w muszelce, a kiedy poczuł wystarczające nawilżenie tunelu, zrzucił spodenki i wbił się w kobietę niczym jastrząb szponami w ofiarę. Przez kilka minut po pustym domu rozchodziły się odgłosy erotycznych ekscesów.
Kiedy kończyli, na ich ciałach pojawiła się cienka warstwa potu. Szczególnie bardzo aktywny młodzian był mocno spocony. Ona leżała na sofie, on stał na podłodze przed i przy każdym dosiadzie dociskał złożoną pod sobą kobietę, której uda nałożył na jej brzucha. Wyciągnięte z kieszeń stanika piersi poruszały się niczym fale, robiła to nawet powstała w wyniki zgięcia ciała w pół pofałdowana skóra okolic brzucha.
- Jesteśmy nienormalni! - zaśmiała się gospodyni, kiedy patrzyła jak wielki kutas rozpycha jej dziurkę, jak cały w niej znika, by po chwili wyłonić się jak z bezkresnej studni. Zdawało się, że członek nie ma końca. Dopiero wyraźny zarys krawędzi wysuwającego się purpurowego kapelusza uspokajał ją, że pała nie jest nieskończenie długa. I wtedy spadał na nią z mocą wodospadu, a reakcja siedziska sofy mogła być tylko jedna - odbijała ją ku górze, czuła przy tym impet uderzeń kul jąder o krocze.
Szczytując, Igor malował wyciskanym z penisa nasieniem wzory, niczym cukiernik ozdabiający tort, wyciskanym z rękawa cukierniczego kremem. Młodzian dla zabawy zamoczył w ejakulacie żołądź i rozmazał go po tafli miękkiego brzucha. A Lena na wszystko patrzyła zafascynowana kochankiem i sposobem w jaki nią przed chwila poniewierał. Tak przynajmniej ona się czuła, kiedy zatracony w rządzy potrząsał i szarpał jej ciałem.
- Na dzisiaj już starczy - westchnęła. - I tak przegięliśmy - zaśmiała się uszczęśliwiona.
- Chyba tak - skinął głową, siadając obok leżącej ciotki.
Już nawet widok przełęczy pomiędzy jej udami, nie robił na nim wrażenia. Patrzył, oceniał widok niewielkiego czerwonego krateru, połyskujących anatomicznych elementów sromu i ten cudowny wąski paseczek włosków łonowych. Kierowany impulsem, sięgnął tam ręką i powoli wcisnął w cipkę palec.
- O ty... - zareagowała napomnieniem, ale pozwoliła mu chwilę się tam pobawić. Patrzyła i milczała.
Tego dnia za każdym razem, kiedy się natykali na siebie, uśmiechali się. Dobrze wiedzieli, co kryje się pod tą oznaką sympatii. Co z tego, że sobie powiedzieli, że już tego dzisiejszego dnia nie zrobią, skoro jeszcze przed obiadem, Igor stał za ciotką i rytmicznie wpychał się pomiędzy jej pośladki. A przyszedł tylko po wodę mineralną, by wziąć ją do ogrodu, gdzie odpoczywał w cieniu po pracy. Ciocia szykowała obiad, już intensywnie pachniało ziołami, a ona obmywała właśnie jakąś miskę. Oczy niczym detektor ruchu, wyłapały mikro ruch kołyszących się pośladków i krawędzi spódniczki, jakby ciocia robiła to celowo, niczym tancerka.
Zaskoczył ją, ale chyba sama musiała o tym myśleć, bo nawet nie powiedziała słowa sprzeciwu, tylko się uśmiechnęła. Majtki zjechały najpierw do kolan, a w trakcie kiedy ją posuwał, upadły na podłogę miedzy kostki. Brał ją od tyłu blisko pięć minut, a ona opierając się o kuchenną szafkę pozwalała sobie głośno dyszeć, on też się nie hamował.
Lena rozglądała się po pomieszczeniu. Widziała notatki przywieszone na lodówce za pomocą magnesów, stojące przyprawy, nieład powstały podczas przygotowywania obiadu, nawet leżące na podłodze połamane kawałki makaronu, które musiały jej wypaść z opakowania, kiedy wrzucała go do wrzątku. I ten las w oddali za oknem... Raz się zbliżał, raz oddalał. Nie. To ona huśtała się niczym uwięziona na sprężynie. Obróciła głowę w stronę kochanka, który właśnie ściskał jej pośladki tak mocno, że pozostawały na nich czerwone smugi. Przez chwilę zdawało się jej, że to nie do niej należy gniecione cudo. Po prostu to wszystko wyglądało, jakby używał do tego sporej siły, a ona nie czuła bólu tylko wzrastającą ekstazę.
- Yhh! Mmm! - zareagowała, jak czuła i obróciła głowę z powrotem, teraz patrzyła na zbliżające i oddalające się krople wody, rozlane na blacie. Wiedziała, że on przyspieszy. Przyspieszył.
Szybki seks, nie był aż tak szybki. Lena dokładnie sprawdzała czas stosunku, bo pilnowała czasu wyjęcia potrawy z piekarnika. Nawet ją to podniecało. Patrzyła na przeskakujące cyferki na wyświetlaczu, licząc na to, że zdążą przed dźwiękiem alarmu.
Kiedy napalony kochanek skończył, naciągnęła bieliznę na miejsce i ucieszyła się, że zdążyli przed czasem. Na minutniku zostało jeszcze trzy minuty do zakończenia pieczenie. Zdążę ochłonąć - skomentowała. Nigdy taka nie byłam! Co tu jest grane? - dziwiła się tej erotycznej swawoli, na którą dawała Igorowi pełne przyzwolenie. Zdawało się, że dzisiaj pobiją wszelkie rekordy.
Tego dnia nic nie planowała. To się po prostu działo. Oboje podświadomie kierowani poczuciem rozstania, najzwyczajniej w świecie nadrabiali na przyszłość. Chcieli, musieli, mieli okazję nacieszyć się tym, co teraz mają lub mogą mieć, bo za dwa dni Igor już wyjeżdżał. A okoliczności sprzyjały. Hubert miał wrócić późno, Magda wciąż była poza domem.
Chociaż dla obojga był to coś niepojętego, wręcz abstrakcyjnego, tym razem to Lena zainicjowała seks. Nie czuła fizjologicznej potrzeby, cipka zdawała się być już wymęczona do granic możliwości, ale zmysły i wyobraźnia wciąż podrażniały jej uwagę. Znowu zapragnęła spełnić fantazję, którą wstydziła się zrealizować z mężem. Kto by mu w ogóle o niej powiedział, na pewno nie ona. Wziąłby ją za idiotkę.
Jedli obiad, a wspomnienie niedawnych ekscesów wciąż było żywe. Minęło niewiele czasu, bo tyle co przygotowała posiłek, nalała kompot i przygotowała stół - trwało to może z piętnaście minut. Siedzieli i jedli zapiekankę, której smak chłopak pochwalił.
To wtedy sięgnęła ręką pod stół i położyła na kroczu młodzieńca. Zrobiła tak tylko dlatego, bo jej się zachciało, bo mogła tak zrobić. Jadła dalej potrawę, on szybko załapał, o co cioci chodzi. Szybko wpełzła pod szorty i poczuła ciepłą kluchę, która pod jej dotykiem zwiększała objętość. Nie minęła minuta, a chłopka siedział z pałą sterczącą tuż przy krawędzi stołu, trochę się musiał od niej odsunąć, by kobieca dłoń mogła swobodnie działać. Uśmiech za uśmiech. Oddech za oddech. Spojrzenie za spojrzenie. I tak oboje patrzyli jak szczupłe i zimne palce, obejmują maczugę w pełnej erekcji. Kobieta nie wytrzymała i tak jak siedziała na krześle, pochyliła się w kierunku dzidy, która przyciągała ją swoją witalnością i drzemiącą w niej mocą. Lena zdawała się być w amoku. Ciągnęła lachę jak zaczarowana, a ilość pozostawianej śliny pomagał jej w przesuwaniu dłoni po żylastym korpusie.
- Weź mnie na stole - wymamrotała wyciągając penisa z ust i błyskawicznie wskoczyła na stół.
Nawet nie zdejmował z niej majtek. Odgarnął materiał i wjechał jak napalony poszczący od miesięcy mężczyzna. Znowu poczuł żądzę, której chyb po tylu wcześniejszych razach, nie miał prawa czuć, a jednak. Cipka zapraszała, uda kochanki objęły Igora mocno i nie pozwalały na ucieczkę, a płomień w oczach ciotki, dobitnie świadczył, że kobiecie puściły wszelkie hamulce. I dobrze! - cieszył się, widząc jak żołądź rozpycha czerwone wargi sromowe. Odgłosy prześlizgiwania się obiektu w nawilżonej pochwie, stały się coraz mocniej słyszalne, momentami prawie tam chlupało.
Chwycił nogi partnerki, nałożył je sobie na barki i obejmując złączone uda kochanki, podziwiał wąską szczelinę utworzoną przez bruzdy muszelki. Teraz cipka zdawała się być bardziej ciasna, a wpychając się kutasem do środka, ocierał się o ściśnięte ze sobą wargi sromowe na zewnątrz i ścinki pochwy wewnątrz.
Stół stukał, chybotał się, ale oni nie przestawali. Fantazji nie było końca. Lena leżała na plecach, bokiem, czasem stała przy stole brana od tyłu. Bawili się już ponad dziesięć minut, a końca nie było widać.
Kończyli na sofie w salonie, on ją tam zaciągnął. On siedział na sofie oparty niczym medytujący guru, a Lena podskakiwała na nim jak napalona nimfomanka, ocierając się cyckami o jego twarz, czasem prowokacyjnie celując sutkami do jego ust. Teraz spełniała najdziksze zachcianki. Skakała na berle Igora i czasem zapominała, że uprawia seks. Rozglądała się po pokoju dziennym i dostrzegała zwyczajne rzeczy w zupełnie innych kolorach. Kwieciste zasłony przy oknie zdawały się mieć żywsze kolory. Przypomniała sobie ile trudu kosztowała założenie ich na trudno dostępne szyny. Firanka, którą kilka dni temu wyprała, pięknie rozpraszała wpadające promienie słońca, a kwiaty na parapecie wyglądały jak egzotyczne okazy. W kuchni dostrzegła kilka naczyń, które należało odłożyć na miejsce, ale ogólnie była zadowolona z porządku w swoim domu. O kurwa! - Z całkowicie beztroskiego spojrzenia na pomieszczenie, wyrwał ją przeszywający całe ciało impuls rozkoszy. To penis Igora chwilę wcześniej wypadł z pochwy, a teraz wracając na miejsce, mocno docisnął główką łechtaczkę i przesunął po niej całym korpusem prącia.
Czuła, że znowu oszaleje. Igor siedział na sofie przyklejony plecami do oparcia i z rozwartymi nogami stabilnie opartymi o podłogę, a ona stojąc stopami na dywanie i będąc obróconą tyłem do niego, wykonywała przysiady, opierając się dłońmi na jego kolanach. On pomagał jej utrzymać równowagę i balans, podtrzymując jej pośladki rozwartymi palcami dłoni, które stanowiły pewnego rodzaju ograniczniki, chociaż kobieta dobijała się tyłeczkiem do samego brzucha Igora. Tę pozycję bardzo lubiła. Nigdy wcześniej jej z młodzianem nie próbowała, a Hubert za nią nie przepadał, ponoć było mu niewygodnie. Teraz zerkając za siebie, widziała ogromną fascynację w oczach kochanka, skupionego na obserwacji miejsca połączenia ciał. Podziwiała obraz, jak łączą się ciałami, penis wnika w nią cały, a pozostają na widoku tylko pomarszczone woreczki moszny. Nagle kutas znikał, by po chwili porażać ja swoim majestatem, kiedy powoli unosiła biodra i stykała się tylko z jego czubeczkiem. Nie wstydziła się tego, że czasem pochylając się ku przodowi, jej pośladki się rozwierają i odsłaniają całą tajemnicę, w tym pomarszczoną dziurkę. Nawet o tym nie myślała. Czuła jak nadziewa się na kutasa, a ścianki pochwy błagają o kolejne i kolejne otarcia szerokiego kapelusza żołędzi. Nie wierzę! Zaraz kurwa dojdę! On jest niemożliwy! - wpadła w euforię, bo poczuła iskrę rozpalająca kolejne wrażliwe pola na ciele.
- Ja za chwilę...mmh! - wypowiedziała podniecona w pustą przestrzeń, musiała to zrobić.
- Super - parsknął trochę obojętnie. To ciotka skakała teraz pobudzona jak wariatka.
Sam musiał być już blisko, ale nie przeżywał tego tak intensywnie jak rozanielona Lena. Trzymał dłonie na jej talii i pośladkach i już od jakiejś chwili dobijał ją do siebie, by zwiększyć impet. Czasem chwytała za skaczącą pierś, w sumie to wędrował dłońmi po każdym zakątku, który mógł mu dostarczyć przyjemnych bodźców.
Zatrzymała się nagle, a on tylko usłyszał jęk i poczuł ucisk mięśni pochwy na członku. Nic nie mówiąc, zeszła z niego i człapiąc niczym zaspana lub potwornie zmęczona, położyła się na sofę. Widział jej mętny wzrok i nieobecny wyraz twarzy.
- Rób co chcesz. Ja mam dość - westchnęła i zaśmiała się pogodnie, co znaczyło, że Igor ma zielone światło i może dokończyć, w jaki tylko chce sposób.
Posuwał ją szybko i rytmicznie, tak jak leżała. Siadł okrakiem na udach kochanki, wsunął penisa w cipkę kojarzącą mu się teraz z pawim okiem i rozpoczął bardzo powoli. Po chwili miękkie poduszki pośladków Leny, zderzając się o napięte mięśnie ud i brzucha Igora, wydawały głośne plaski. Znowu myślała że przebije jej macicę.
- Dojdziesz? - spytała z prawdziwą troską o kochanka.
- Chyba tak - stwierdził i przyspieszył.
- Jakoś ci pomóc? - zaproponowała, choć czuła się wyczerpana.
- Possij go... - trochę się zawstydził, bo mówił pewnym głosem, jak do stałej partnerki - tylko chwilę, ok? - udał niewzruszonego przesadną śmiałością.
Zabrała się za to z ochotą.
Patrzył jak ciocia powoli pieści ogromnego członka. Lizała go delikatnie, wręcz czule, a obejmujące korpus bokiem usta zjeżdżały od szczytu do nasady, smagając go przy tym językiem. Musiał to zrobić, chwila zdawała się być do tego dobra. Nie dość, że robił ciotce palcówkę, to drugą dłonią chwycił kutasa i kilka razy pacnął nim o zmysłowe usta kochanki, kilka razy o policzek. Patrzył tak na dojrzałą twarz partnerki i nie wierzył, że pod względem wieku, mogłaby być jego mamą. Była też trochę podobna do jego sąsiadki z bloku, o której wielokrotnie marzył, i do nauczycielki biologii z liceum.
- Mały świntuch - podsumowała pogodnie, kiedy kolejne raz uderzył penisem o jej twarz i się do niej uśmiechał.
- Chyba nie tylko ja - roześmiał się głośniej.
Nie miała z tym problemu i pozwoliłaby mu na więcej, na wszystko. Z nim seks jest taki inny - pomyślał. Z nim mogłabym to robić na okrągło - dodała, ssąc i żując bordową żołądź. Zresztą już chyba tak robię - zaśmiała się w myślach. Po pokoju rozeszły się głośne cmoknięcia, kiedy główka z impetem wyskakiwała z zasysających ją ust, niczym wyciągany z butelki korek. Lena za każdym razem lekko się przy tym uśmiechała.
Wszedł w nią klasycznie, ugięła nogi, by ułatwić mu penetrację. Czuła jego siłę i ucisk ciała na klatce piersiowej, choć zdawało się, że pracują tylko jego biodra. Patrzyła znad jego pleców, bo głowę miał wciśniętą w jej szyję i okolicę barku, jak umięśnione pośladki podskakują i opadają. Czuła, że chłopak się męczy, bo co raz częściej zwalniał ruchy. To znowu był impuls. Tak. Mogła odgrywać rolę zepsutej szmaty, byle pomóc Igorowi. Kosztowało ją to chwilę przemyśleń i ryzyko wyśmiania, ale w końcu się zdecydowała.
- No wal ciotkę! Przecież wiesz jak to lubię - wyszeptała mu do ucha pełnym emocji głosem. - No szybciej... - dopingowała. Poczuł w nim nową energię.
- Yhym! - odburknął, nie wyciągając głowy z miejsca, w którym była. Pośladki automatycznie przyspieszyły i o dziwo utrzymywały stały rytm.
- Ciocia to lubi. Tak. Mocniej! - szeptała niezliczone słówka, celowo wplatając w nie kluczowy zwrot - "ciocia."
Nie przerwała wypowiadania świństewek nawet, kiedy podniósł tułów i patrząc na okolicę krocza i na jej twarz, wciąż dymał ją jak szalony. Werbalna zachęta skutkowała. Ona patrzyła mu prosto w oczy i serwowała mu miny rodem z filmów porno. Miała świetną zabawę, w dodatku ośmielała się na pikantniejsze komentarze:
- Właśnie tak mnie wal. Nigdy nikt tak mnie nie brał... - wzmocniła przekaz. Wiele lat marzyła o czymś takim w zabawach z mężem, chociaż z Hubertem to się wstydziła, teraz nie.
Nagle w cipie poczuła pustkę, a na brzuchu przyjemne ciepło. Młodzian dyszał jak po wielokilometrowym biegu wytrzymałościowym i patrzył na kilka małych kropel ejakulatu.
- Chyba się zepsuł - zaśmiała się Lena.
Odpowiedział jej uśmiechem i skinieniem głowy.
- To chyba nasz ostatni raz, co? - wyszeptała.
- Chyba - potwierdził zamyślony i wpatrzony gdzieś przed siebie.
Leżeli jak wieloletni kochankowie na łóżku Igora. Jak wielu wcześniejszych nocy, tej również uprawiali seks. Dzisiaj wystarczył im jeden raz, który zdawał się trwać w nieskończoność. Mieli ograniczoną możliwość działania, musieli uważać i być cicho, dlatego korzystali tylko z kilku podstawowych pozycji, co nie pozwoliło im na nasycenie się sobą. Długo to trwało, ale jak zwykle zabawa się opłaciła. Obojgu. Tak natarczywie wjeżdżał miedzy uda kochanki, że w końcu doznał spełnienia.
Ostatnie dni były dla nich prawdziwym wyzwaniem, bo ilość zbliżeń była zaskakująca i imponująca. Momentami zachowywali się, jakby byli postrzelonymi nastolatkami, którzy odkryli radość płynącą z nowej dziedziny życia, która wcześniej była im zabroniona. Chwytali garściami, co mogli, by tego nie zmarnować. Nie mogli się wręcz opanować.
- Wiesz - spojrzała na ich nagość - to były... najcudowniejsze dni w moim życiu - wyznała.
- W moim też - spojrzał na długie uda kochanki i uroczy paseczek owłosienia łonowego.
Kolejny raz dostrzegł defekty ciała cioci, które były niewidoczne w czasie, kiedy zatracał się w przyjemności w trakcie stosunków. Tak naprawdę bardziej podobała mu się postawa kobiety - otwarta, życzliwa, szczera, a ciało było tylko środkiem do realizacji pragnień. Czując od cioci ciepło, zrozumienie i dystans do spraw, które dla innych stanowiły bariery nie do przeskoczenia, sam stał się pewniejszym partnerem i w dodatku chciał się jej odwdzięczyć swoimi działaniami.
Nie udawali, nie odgrywali ról. Łączyło ich coś wyjątkowego, nawet trudno to było nazwać romansem, bo nie było w tym głębszych uczuć. To był seks połączony z sympatią i młodzieńczą rządzą oraz z pragnieniem dorosłej kobiety znudzonej życiem i pragnącej przeżyć coś wyjątkowego. Lena uwolniła się od krępującej życie rutyny i stagnacji, potrzebowała tego, by życie nabrało barw.
- No to jeszcze raz - obrócił się w stronę kobiety i przylgnął torsem do jej ramienia.
- Że co? - nabrała głęboki wdech i szerzej otworzyła oczy, a na twarzy pojawiła się zaskoczona mina.
- Żartowałem - uśmiechnął się, ciesząc się, że udało mu się nabrać ciocię.
- No weź. Już myślałam, że... - klepnęła się dłonią w głowę, sympatycznie się uśmiechając.
- Ale jakbyś chciała, to... - złożył propozycję, choć liczył, że ciotka z niej nie skorzysta.
- Może jednak - oznajmiła. - Jutro wyjeżdżasz - pochyliła się w jego stronę, a dłoń chwyciła miękki narząd.
- Poważnie? - dopytał zdziwiony, że kobieta jednak się zdecydowała.
- Nie. Tym razem ja żartowałam - zaśmiała się, jej prank też wyszedł. - Wystarczy mi chyba na całe życie - kategorycznie dała mu do zrozumienia, że na seks już nie ma najmniejszych szans.
Naga kobieta leżała obok Igora, a on nie miał najmniejszej ochoty na zbliżenie. Kolejny raz się dziwił, że mężczyzna leżący obok takiej kobiety jak Lena, nie ma ochoty na seks, a nawet członek nie reaguje wzwodem. Przesunął dłonią po smukłym i gładkim udzie aż do samego krocza, celowo zahaczał palcem o wciąż wilgotny srom - taka oznaka czułości. Droczyć się mógł, ale nic więcej. Ciocia była naprawdę spoko babką i nawet dało się z nią pogadać, ale energię potrafiła z niego wyczerpać do samego cna. Widział w jej zachowaniu, że nie chce jeszcze opuścić jego pokoju, że jej tu dobrze. Przecież była to ostatnia noc Igora na wsi.
Rozmawiali o najróżniejszych rzeczach i zdarzeniach ponad kwadrans. Na pożegnanie zrobili to, przed czym się wzbraniali i zapowiadali, że nie zrobią.
Leżeli w milczeniu około dziesięciu minut, prowadząc bardzo oszczędne rozmowy. Zaczęło się niewinnie, skończyło jak zwykle. To była jakaś nieracjonalna decyzja, ale oboje czuli, że muszą to zrobić - tak na zapas. Pchała ich ku temu jakaś niewidzialna siła. Przerobili liczne pozycje, chociaż ruchy były raczej spokojne, żadne tam szaleństwa. Kończyli przy drzwiach pokoju, gdzie Igor brał ciotkę od tyłu na stojaka, kiedy ta opierała dłonie o ścianę i nerwowo się po niej nimi ślizgała, jakby poszukiwała stabilnego punktu zaczepienia. O dziwo Igorowi udało mu się dojść. Kiedy skończyli, oboje mieli poczucie, że mają dość seksu na resztę życia.
Lena wsuwała się pod kołdrę w małżeńskim łożu, za oknami już świtało, Hubert jak zawsze spał mocnym snem. Czuła się jak małolata, która ukrywa przed rodzicami fakt tajemnych spotkań z chłopakiem. Co ja zrobię, jak on wyjedzie? - z tym niewyjaśnionym pytaniem błąkającym się w głowie, zasnęła.
EPILOG
Ja chcę Igora! - krzyczała w myślach Lena, kiedy mąż posuwał ją leniwie od tyłu. Może nawet było przyjemnie, ale przy najgorszym scenariuszu z udziałem młodziana, w jej ocenie, było przynajmniej dużo lepiej. Hubert dzisiaj starał się jak rzadko kiedy, a i tak wciąż było tylko jakoś, najwyżej spoko.
Popychał ją rytmicznie, ale do Igora brakowało mu kilka poziomów umiejętności, co najmniej kilku centymetrów długości i jeszcze tej wiele zmieniającej w odczuciach sporej średnicy kutasa.
Lena przy okazji każdego stosunku z mężem, porównywała zbliżenia do tych odbytych z młodym kochankiem. To nie był zbyt dobry zabieg, bo z Hubertem rzadko kiedy doświadczała orgazmu, przyjemności też czerpała o wiele mniej niż jeszcze kiedyś. Nie było ognia, żądzy, obezwładniającego podniecenia, sięgania po zakazane. Tęskniła za tym.
Nie dawała jednak za wygraną. Chciała tej rozsadzającej ciało euforii. Powodowana chęcią zaznania rozkoszy, dosiadła Huberta i zaczęła skakać ja dżokejka podczas wyścigu. Zamknęła oczy i zobaczyła skupioną twarz Igora.
- O kurwa! Kobieto! - wyjęknął zachwycony tempem i siłą dosiadów mąż.
Nie odpowiedziała. Wciąż jeździła na prąciu jak amazonka. Zatracona w seksie uśmiechnęła się, bo poczuła przypływ dzikiej energii, której poszukiwała od tygodni. Tak! Dojdę! W końcu! - cieszyła się z podjętej inicjatywy. Kurwa!!! Nie wierzę!!! Nie! Kurwa, nie! - poskarżyła się na swój los, bo Hubert właśnie z niej wyskoczył i wystrzelił salwą białego płynu na swój brzuch.
- Dlaczego to zrobiłeś!!? - oburzyła się, patrząc, jak penis wypluwa z siebie spermę. - Dlaczego wyszedłeś!!? - uściśliła.
- Przecieższsz - westchnął - nie lubisz jak kończę w tobiehh - wyrzucał słowa jak kule z karabinu maszynowego, by znowu zdążyć nabrać głęboki wdech.
Tym razem nie uprzedzała, nie pytała, nie zastanawiała się, co on sobie pomyśli. Chwyciła w dłoń pokrytą kroplami nasienia pałę i wsunęła w siebie, póki była jeszcze na tyle twarda, by mogła stanowić dla niej pożytek. Po kilkunastu nacelowanych na właściwe miejsca pochwy otarciach, doszła.
Igor już po kilku dniach pobytu w swoim domu, odczuł brak cioci. Wciąż wspominał wyjątkowe chwile spędzone między udami dojrzałej kobiety, a miał co wspominać, zbliżeń było sporo. Pamięć też miał bardzo dobrą. Przyzwyczajonemu do codziennych stosunków młodzieńcowi trudno było się pogodzić z nagłą abstynencją. Tęsknił za kobiecym ciałem. Wciąż czuł zapach perfum cioci, smak jej skóry, tęsknił za jej tonem głosu i poczuciem humoru. Kochał jej dystans do życia.
- Skąd ty to wszystko umiesz? - pytała zawstydzona Ania, kiedy już leżeli na łóżku w pokoju Igora.
- Z filmów - zażartował, przynajmniej tak to zabrzmiało.
Był listopadowy wieczór. Igor już od miesiąca spotykał się z Anią - koleżanką z osiedla. W sumie seks wisiał w powietrzu, już od samego początku młodzi mieli się ku sobie nie tylko w sferze uczuciowej. Dziś rodzice chłopaka wyjechali na weekend, więc zaradny młodzieniec zaprosił dziewczynę do siebie. Nawet między wierszami dawał znać, do czego może dojść. O tym, że starszych nie będzie w weekend, trąbił już od tygodnia. Ania była nowoczesną nastolatką, miała poczucie humoru i niebywały dystans chyba do wszystkiego.
I się stało. Ania nie była zbyt przekonywująca w swoich protestach, chłopak szybko ją zdobył. Pierwszy raz był spokojny i romantyczny - tak wypadało, by partnerka poczuła zaufanie i ciepłe emocje. Drugim razem przesunął granice i wprowadził nowe pozycje - trochę szaleństwa dobrze im zrobiło, było zabawnie. Za trzecim zamienił się w bożka seksu. Próbował z Anią wszystkiego, co przyszło mu do głowy, a ona chętnie poddała się dyrygentowi. Obawiał się, by nie spłoszyć partnerki, nie przegiąć, ale ona, choć początkowo bardzo zawstydzona, chętnie odkrywała nowy dla niej dorosły świat. Musiała mieć już w tym względzie jakieś doświadczenie, bo dziewicą nie była, więc tym łatwiej było mu ją namówić do wielu ciekawych rozwiązań. Skoro młodzi mieli fantazję, to z niej korzystali.
Było inaczej niż z ciocią Leną. Ania, mimo że była otwarta i chętna, była też mało doświadczona, na dodatek bardzo ciasna, co przy sporym sprzęcie Igora nastręczało wiele przeszkód. Nadrabiała ochotą i ciekawością, ale i tak stosunki były czasem chaotyczne, a czasem po prostu nie wychodziło to, co planował. Z drugiej strony, nie czaił się i nie udawał przesadnego romantyka. Już na samym początku drugiego razu, zaczął ją lizać po cipce, co spotkało się z dużą konsternacją partnerki. Szybko przestała się wstydzić, bo zapewnił ją, że wiele par tak robi, dawało jej to też sporą przyjemność. Wtedy dostrzegł różnicę pomiędzy wyglądem sromu cioci i swojej dziewczyny. Walczył ze sprężystymi bruzdami, niczym rycerz ze smokiem, miał zapał, uwielbiał to robić ustami. Po oralnej inicjacji, Ania nie miała już przed nim większych tajemnic. Może była trochę zmieszana, zawstydzona, ale chętnie próbowała śmiałych pozycji, proponowanych przez chłopaka. W końcu to mój facet - usprawiedliwiała swoje zachowanie.
Po trzecim razie Ania miała dość. Nie żałowała, choć wracała do domu skonana i z bólem cipki.
Igor po wyjściu dziewczyny, długo analizował spotkanie i porównywał do zabaw z ciocią. Jednego był pewny. Nigdy nie przeżyje już tak wyjątkowych chwil, jakie były mu dane z Leną. Dzięki ciotce stał się pewnym siebie i odważnym mężczyzną, mężczyzną w ogóle.
Długo jeszcze myślał o swoim życiu. Jedno nie zmieniło się nigdy. Dom w lesie, od najmłodszych lat, był miejscem, które wyryło się w jego wspomnieniach na zawsze. Były to tylko miłe wspomnienia. I do specyficznego zapachu lasu i truskawkowych konfitur, doszedł kolejny wyjątkowy - zapach cioci Leny.