Ariel (I)
9 lutego 2016
Ariel
Szacowany czas lektury: 17 min
Pierwsza część opowiadania o elfce imieniem Ariel. Opowiadanie nieco różni się od poprzedniego, jednak mam nadzieję, że znajdą się tacy, którym przypadnie do gustu. Bardzo proszę o konstruktywną krytykę i ocenę.
- Ariel podejdź tutaj – zawołał mężczyzna siedzący w czerwonym fotelu tuż pod oknem - pośpiesz się! Ile mam czekać?
- Tak proszę pana? - zapytała dziewczyna stając u jego boku.
- Jutro przyjedzie tu mój syn. Będziesz mu służyć. Tylko mnie nie zawiedź! A teraz idź do Sary.
- Tak panie. Nie zawiodę. - przyrzekła, skłoniła głowę i odeszła.
Poszła do pokoju na piętrze, gdzie bawiła się dziewięcioletnia dziewczynka. Na widok Arieli odłożyła lalki i wstała. Wzięła z biurka małą kopertę i z uśmiechem jej podała.
- To od Dominika. Prosił mnie, żebym ci przekazała - powiedziała.
- Dziękuję. Czy mogę coś dla panienki zrobić?
- Pobaw się ze mną. - odparła Sara podając jej jedną z zabawek - Jutro przyjeżdża mój starszy brat - powiedziała – nie mogę się doczekać.
- Panienki ojciec mi powiedział. Jaki on jest?
- To ty go nie znasz? - wyraźnie zdziwiła się dziewczynka.
- Nie. Jestem tu od roku a panienki brat wyjechał półtorej roku temu. - wyjaśniła Ariel odgarniając długie blond włosy za ucho.
- Naprawdę? Myślałam, że mieszkasz tu dłużej... Brat jest wspaniały. Jest kochany, silny i bardzo mądry. Bardzo lubi zwierzęta, kiedyś dał mi papużkę, ale uciekła. - powiedziała Sara i szeroko uśmiechnęła się do kobiety.
- Wie panienka czym się zajmuje? - zapytała Ariel ponownie poprawiając niesforna grzywkę.
- Jest właścicielem wielkiej firmy. - odparła.
Jakąś godzinę później dziewczynka położyła się do snu a nastolatka poszła do pokoju w którym nadal siedział czterdziestopięcioletni mężczyzna.
- Pańska córka już śpi. - oznajmiła podchodząc do fotela.
- Dobrze. Ty też idź spać. Jutro musisz być wypoczęta.
- Dziękuję. Dobranoc. - pożegnała się po czym odeszła.
Weszła do swojej sypialni, zdjęła czarny gorset, koszulę oraz krótką spódnicę, i poszła wziąć kąpiel. Odkręciła ciepłą wodę, a gdy wanna była niemal pełna wślizgnęła się do niej. Po kąpieli zawinęła włosy w ręcznik i usiadła przed biurkiem gdzie położyła wcześniej kopertę którą dostała od Dominika. W środku była krótka wiadomość.
"Hej Ariel. Dostałem polecenie aby udać się na najbliższy czas do domu siostry naszego pana więc przez najbliższy czas musisz sobie poradzić beze mnie. Przepraszam, że nie powiedziałem Ci tego wprost ale nie mam teraz czasu. Mam nadzieję, że dasz sobie radę. Słyszałem, że przyjeżdża syn pana. Uważaj na niego! Jeszcze go nie znasz ale ja tak. Trzymaj się od niego z daleka. Tak będzie bezpieczniej. Muszę kończyć, do zobaczenia. - Dominik"
- Jak mam go unikać skoro pan kazał mi mu służyć... - westchnęła opadając na łóżko. Chwilę później usłyszała ciche pukanie. - Słucham? - zawołała zakrywając swoje nagie ciało kołdrą.
- Ariel? To ja, Róża. Mogę wejść? - dał się słyszeć cichutki głos zza drzwi.
- Tak, wchodź. - odparła – nikt cię nie widział? - zapytała gdy młoda dziewczyna weszła do środka.
- Nie. Jak się czujesz?
- Dobrze... dlaczego pytasz?
- Słyszałam, że to ciebie pan wyznaczył dla swojego syna...
- Tak. - przyznała Ariel a Róża wzdrygnęła się - o co chodzi?
- Syn naszego pana nie jest jak ojciec... jest zupełnie inny.
- To znaczy jaki? - zapytała dziewiętnastolatka z obawą w głosie.
- Pan jest miły, i łaskawy ale jego syn nie. Karci kiedy tylko może... - podciągnęła koszulę nocną pokazując bliznę na brzuchu – zrobił mi to bo stłukłam jego marmurowe popiersie... - powiedziała ze łzami w oczach – błagam, uważaj na niego... i... lepiej mów prawdę... choćby nie wiem o co pytał... - dodała po czym odeszła do drzwi.
- Róża! - zawołała za dziewczyną ale ta już wybiegła z pokoju. - o co on miałby zapytać... - zapytała samą siebie.
Nastolatka długo miała problem z zaśnięciem sama. Obudziła się rano o piątej trzydzieści, ubrała w czysty służebny strój a wczorajszy zaniosła do prania. Wyszła na zewnątrz i poszła do stajni.
- Hej Ariel! - powitał ją wysoki, czarno włosy młodzieniec o piwnych, wesołych oczach – co tam słychać?
- Chyba nie najlepiej... długo tu pracujesz? - zapytała
- Od siedmiu lat... dlaczego pytasz? - zdziwił się chłopak.
- Co możesz mi powiedzieć o synu naszego pana?
- Nie! Powiedz, że to nie ty! - zawołał ale dziewczyna tylko smutno na niego spojrzała – nie... to nie możesz być ty... jakoś się wyplączesz... powiedz, że jesteś poważnie chora... cokolwiek, coś wymyślisz jesteś sprytna. Nie możesz mu służyć...
- Jest aż tak źle? - załamała się.
- Ten człowiek to wariat! Błagam cię, nawet mu się nie pokazuj! - prosił młodzieniec jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej z jego piersi wydarł się okrzyk bólu a z nogi pociekła krew. - Szlag by to... - syknął klękając na ziemi.
- Ja wariatem? - dał się słyszeć głęboki niski głos tuż za plecami Ariel – dlaczego tak ją straszysz? - mężczyzna przełożył rękę z bronią nad barkiem dziewczyny i pociągnął za spust trafiając w szpiczaste ucho – no, od razu lepiej. - rzucił po czym odsunął się od dziewczyny o krok – jak ci na imię?
- A... Ariel... proszę... pana... - wyjąkała przerażona tym co właśnie zaszło.
- Rozumiem, że ty mi będziesz służyć, tak?
- Tak, proszę pana.
- Nie masz się czego bać. - zapewnił ją – wystarczy, że będziesz grzeczna droga Ariel a nic ci się niestanie. Rozumiesz?
- Tak.. rozumiem...
- To dobrze. Teraz chodź, pomożesz mi.
Podeszli do ciemno niebieskiego samochodu. Mężczyzna wyjął dwie duże walizki i postawił na ziemi. Spojrzał na dziewczynę która znów poprawiała grzywkę chowając ją za szpiczaste ucho.
- Drobna jesteś. Długo tu pracujesz? Nie przypominam cie sobie. - powiedział
przyglądając się delikatnym dłonią Ariel, smukłym rękom, sporym piersiom, i krągłym biodrom.
- Nie proszę pana. Od niespełna roku. - odpowiedziała a on przeniósł wzrok na jej smutną twarz. Zajrzał prosto z zielone oczy i zapytał
- To był twój przyjaciel?
- Można tak powiedzieć... - dziewczyna spojrzała w ziemię i złapała się za lewe przedramię. - nie znałam go dobrze ale zawsze był dla mnie miły.
- Szkoda ci go? - dopytywał
- Tak... szkoda mi go proszę pana... - przyznała i przygotowała się na uderzenie ale do niego nie doszło. Zamiast tego mężczyzna przytulił ją.
- Dobrze... poproszę, żeby się nim zajęli. I nazywam się Edward, ale możesz mówić mi Ed. Dasz radę zanieść je do mojego pokoju? - wskazał walizki.
- Postaram się.
Kiedy Ariel siłowała się z bagażem syn jej pana poszedł do postrzelonego wcześniej młodzieńca. Wrócił kiedy już zaniosła wszystko do jego pokoju. Rozejrzała się. Było to duże pomieszczenie z jednym, szerokim łożem, dwiema szafami, lustrem i pustym biurkiem. Na jednej ze ścian wisiał piękny obraz przedstawiający dwa wilki z młodym stojące na skale i wyjące do księżyca. Mężczyzna wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Nic mu nie będzie. - powiedział i otworzył jedną z walizek. Wyjął z niej długą białą suknię z głębokim dekoltem i bez rękawów – załóż to. - nakazał wciskając ubranie w ręce dziewczyny następnie usiadł na łóżku wpatrując się w nią. - No, śmiało.
Ariel spojrzała na niego niepewnie, położyła strój na biurku obok lustra po czym powoli zaczęła się rozbierać. Jednak zanim zdążyła założyć suknię Ed zawołał do niej:
- Chyba nie chcesz założyć tak cienkiego materiału na czarną bieliznę! Zdejmij to, znajdziemy ci inne. No, szybciej, szybciej. - Dziewczyna zarumieniła się i niechętnie rozebrała się do naga, a wtedy Ed gestem przywołał ją bliżej. - Siadaj – klepnął w łóżko obok siebie, przyjrzał się jej piersiom i sięgnął po jeden z białych staników które z jakiegoś powodu miał w walizce.
- Trochę za mały – zauważyła Ariel więc mężczyzna podał większy jednak i tamten nie pasował. Dopiero czwarty okazał się odpowiedni. Edward sięgną po równie białe stringi i podał dziewczynie która wbrew sobie obrzuciła go niezadowolonym spojrzeniem.
- Jeśli ich nie chcesz to nie musisz ich nosić ale innych nie dostaniesz – prychnął mężczyzna
- Przepraszam, wezmę je...
- Proszę bardzo. No, załóż je. Świetnie wyglądasz, jeszcze gdyby nie te uszy... no cóż, nie ma ideałów... wiesz, tak w sumie to akurat twoje są fajne. Zdecydowanie dłuższe niż te które miał tamten.
- 12,6 cm
- Wspaniałe! Dobrze, ale teraz załóż sukienkę. - dziewczyna skinęła głową i ubrała się. Materiał był naprawdę cienki i prześwitywał. - Wybornie! Naprawdę wspaniale! Podejdź no tutaj – zawołał a gdy wykonała polecenie odwrócił ją i posadził sobie na kolanach – ile masz lat?
- Dziewiętnaście.
- Ja mam dwadzieścia trzy. Gdzie pracowałaś wcześniej?
- Nie pracowałam wcześniej. To jest mój pierwszy dom...
- Co to ma znaczyć, że nie pracowałaś wcześniej?
- Rok temu spalono las w którym żyłam z rodziną... nie wiem ilu przeżyło ale wiem, że tylko mnie schwytali... a potem kupił mnie twój ojciec...
- Dzika elfka na moich kolanach... ja to mam szczęście. - powiedział i odgarnął grzywkę która znów przysłoniła oko Arieli – ile za ciebie dali?
- Tysiąc sto pięćdziesiąt jednostek srebra...
- Tak tanio? Za dziką elfkę można dostać i dwieście tysięcy! - spojrzał jej głęboko w smutne oczy – wybacz... to dla ciebie raczej nieprzyjemna rozmowa... co powiesz o moim ojcu?
- Jest dobry. Sprawiedliwy, miłosierny, miły...
- Tja, zawsze taki był. Odpowiada ci jako twój pan?
- Tak. I choć tęsknię za lasem to nie dzieje mi się tu krzywda więc nie mogę narzekać.
- Czym się zajmujesz?
- Sprzątam, gotuję, opiekuję się Sarą. Zależy od tego co mi rozkażą.
- No proszę, coraz bardziej dziwi mnie twoja cena... gdzie jest twoja wada... - zastanawiał się na głos. - W czym jesteś kiepska?
- Nie wiem... nie próbowałam jeszcze wielu rzeczy... - przyznała pochylając głowę. - przepraszam...
- Nieważne. Skoro masz mi służyć to oto moje pierwsze i najważniejsze polecenie. Nie oddalaj się ode mnie. Masz być zawsze w zasięgu wzroku. Jasne?
- Tak, będę. - przyrzekła dziewczyna a Edward odstawił ją na ziemie.
- Chodź, chcę przywitać się z siostrą.
- Panienka Sara jeszcze chyba śpi... dopiero szósta – zauważyła.
- W takim razie chodźmy do twojego pokoju. Chcę go zobaczyć. - oznajmił mężczyzna co spotkało się z wyraźną niechęcią Arieli, jednak tylko pochyliła głowę.
- Proszę za mną... - powiedziała po czym poprowadziła go za sobą.
Sypialnia była prawie dwa razy mniejsza od tej którą miał Ed. Było tam niewielkie, ale szerokie łóżko, szafa na ubrania, lustro, biurko i regał z książkami. Na lewo od wejścia było przejście do łazienki. Mężczyzna zdjął buty i położył się w łóżku. Oparł głowę o poduszkę i poczuł pod nią coś twardego. Natychmiast sięgną po to ręką i wyją niewielką książkę. Ariel patrzyła na niego w bezmocy gdy zastanawiał się nagłos „otworzyć czy nie, tak czy nie...” ostatecznie rozchylił na losowej stronie i przeczytał na głos
- Drażni mnie to jak się do mnie zwraca. Ktoś może pomyśleć, że jesteśmy parą a to przecież zakazane... znaczy Dominik może i jest wkurzający, ale naprawdę go lubię. Co mogę poradzić... W sumie trochę mi przypomina Karla... ciekawe czy i wszystko z nim w porządku. - Oderwał wzrok znad książki i zmierzył Ariel ciekawskim spojrzeniem – piszesz o naszym Dominiku? Tym który pomaga w stajni?
- Tak... - przyznała pod nosem.
- Już się o niego martwiłem. Byłem pewien, że nigdy żadna niewpadanie mu w oko. Co masz na myśli, że go lubisz? - dociekał
- Jest moim najlepszym przyjacielem... - odparła rumieniąc się.
- Dobrze. Jeśli pozwolisz to wezmę kąpiel. - powiedział, wziął jej ręcznik i wszedł do łazienki - Nie widzę cię! - zawołał po chwili wyraźnie zadowolony z siebie - co jest? Wejdź tutaj. - dodał a dziewczyna osłupiała – szybciej!
- Idę – wyjąkała. Kiedy weszła do środka Ed siedział nagi w wannie do której lała się woda.
- Sądzę, że jest na tyle duża, żeby pomieścić nas oboje. - powiedział obojętnym tonem co sprawiło, ze dziewczyna wzdrygnęła się. - No, rozbieraj się i wskakuj. - Ariel mimowolnie zdjęła suknię i bieliznę ponownie obnażając swoje ciało. Powoli wślizgnęła się do wanny, podkuliła nogi, objęła je, opuściła głowę i tak siedziała plecami do Edwarda dopóki znów się nie odezwał. - Odpręż się, przecież już widziałem cię nagą. No, wyprostuj nogi! - zażądał więc musiała wykonać polecenie. Mężczyzna wykorzystał to, złapał ją za wewnętrzną stronę ud i podciągnął do siebie tak, że się stykali. Wziął żel i powoli zaczął smarować ciało dziewczyny. Ariel wzdrygnęła się, kiedy złapał ją za piersi, jednak wiedziała, że musi się uspokoić i jakoś go znieść, ale kiedy przypomniała sobie co zrobił Gabrielowi nie było to takie łatwe. Chwilę później poczuła jak jedna ręka schodzi w dół do jej łona. Tego było dla niej zbyt wiele.
- Przestań... - wyjąkała przerażona konsekwencjami swojej decyzji.
- Co powiedziałaś? - zacisnął mocniej dłoń na jej piersi.
- Proszę... proszę, przestań... - powtórzyła dziewczyna.
- Nie podoba ci się? - zaśmiał się – tak ci się wydaje.
- Proszę przestań... - upierała się przy swoim ale Edward tylko się roześmiał i mocniej ją do siebie przycisnął. - Dość! - Wrzasnęła wyrywając się z uścisku mężczyzny i wstając – nie chcę, żebyś mnie dotykał! - warknęła jednak szybko tego pożałowała. Urażony jej zachowaniem Ed zdzielił ją otwartą dłonią w twarz, odwrócił i oparł o brzeg wanny, przytrzymał jedną ręką a drugą stymulował członka puki nie był w pełni gotowy, po czym naparł na nią z całej siły.
- Nie spodziewałem się, że będę pierwszy. - powiedział wsłuchując się w krzyk dziewczyny. Wolną ręką pochwycił za pierś elfki a drugą nadal utrzymywał ją nieruchomo. Zaczął posuwać się w przód i tył coraz szybciej i szybciej. Niedługo po tym Ariel poczuła jak wypełnia ją ciepło, a nogi się pod nią uginają. Opadła do wanny. - Spokojnie już po wszystkim. - pocieszył ją Edward ocierając jej łzy. Opłukał siebie i dziewczynę z piany po czym wytarł się, ubrał i pomógł jej wstać. Osuszył jej ciało i położył w łóżku. - Śpij. Musisz odpocząć. - powiedział przykrywając ją kołdrą.
Ariel szybko zasnęła a kiedy się obudziła było już późne południe. Usiadła i wzdrygnęła się gdy zobaczyła mężczyznę siedzącego przy jej biurku i czytającego jej pamiętnik. Najwyraźniej nie zauważył, że wstała bo aż podskoczył kiedy się potknęła o leżącą na podłodze pustą szkatułkę. Łzy pociekły dziewczynie do oczu gdy podniosła naczynie i zauważyła, że obrazek zdobiący wewnętrzną stronę wieka został zniszczony. Część która kiedyś była twarzą Karla została zdarta. Spojrzała na wyraźnie zadowolonego z siebie Edwarda i poczuła jak wzbiera w niej nienawiść do tego człowieka. Mężczyzna wstał i podszedł do niej. Zza pleców wyjął stalową obrożę z łańcuchem i zanim zdążyła zareagować zapiął ją na jej szyi. Drugą stronę łańcucha przykuł sobie do prawego nadgarstka.
- Teraz jesteś moja! - syknął – należysz do mnie! - wyjął z kieszeni spodni kartkę papieru i pomachał dziewczynie przed twarzą. - To jest dowód kupna. Dałem ojcu za ciebie aż dwie sztuki złota więc nawet nie próbuj mi się sprzeciwiać! - Złapał ją za szyję i z łatwością podniósł – czy to dla ciebie jasne? Należysz do mnie więc mogę zrobić z tobą co zechcę. - Puścił ją – podnieś się! - szarpnął za łańcuch.
Zaciągnął ją do swojego pokoju, piętro wyżej, gdzie ubrał ją w strasznie skąpy, ledwo osłaniający sutki czy łono strój, po czym poszli na dół gdzie Róża właśnie podawała podwieczorek. Edward pożegnał się z siostrą i ojcem następnie znów szarpną łańcuch dając Arieli do zrozumienia, że zamierza iść dalej.
Wepchnął ją do samochodu, usiadł za kierownicą i odjechał z piskiem opon. Zatrzymał się dopiero po dwudziestej trzeciej w jakimś obskurnym motelu. Wziął jeden pokój z podwójnym łóżkiem. Pomieszczenie było ciasne, miało jedną szafę, białe nie pasujące do niczego stare tapety na ścianach i czerwono pomarańczowy dywan. Światło nieprzyjemnie migało, a podłoga skrzypiała. Ed rozebrał się odpinając na chwilę łańcuch by zdjąć marynarkę i koszulę. Ariela postanowiła wykorzystać okazję do ucieczki jednak nim zdążyła wybiec na korytarz dogonił ją i uniósł do góry obejmując w klatce. Rzucił dziewczynę na łóżko po czym szybko uklęknął nad nią przytrzymując jej ręce kolanami. Zdjął do końca koszulę i sięgnął do leżącej obok walizki po sznur i przywiązał nim dziewczynę do łóżka. Kiedy skończył wiązać supeł poczuł silne uderzenie w kręgosłup a za chwilę kolejne, jednak przed trzecim zdołał się uchronić. Spojrzał na wściekłą elfkę, sięgnął po więcej sznura i przywiązał również nogi. Rozebrał się do naga po czym położył się obok niej i przykrył oboje kołdrą. Rano wziął kąpiel po której ubrał się i odwiązał dziewczynę ponownie przykuwając ją do ramienia.
- Mówiłem ci, że masz być grzeczna. - powiedział zanim opuścili pokój - a to co zrobiłaś wczoraj nie było grzeczne, dlatego uwierz, że jeszcze mi za to zapłacisz. Teraz lepiej się opanuj, nie chcę zrobić ci krzywdy ale jeśli będę musiał zrobię to. Jasne? - zapytał jednak nastolatka puściła to mimo uszu. - Pytałem czy wyrażam się jasno! - zdenerwował się i szarpnął łańcucha
- Tak... tak, jasno... - skruszyła się Ariel padając na kolana.
- To dobrze. Teraz wstawaj, jedziemy dalej. - oznajmił i ruszył nim dziewczyna zdążyła wstać ponownie szarpiąc łańcuchem co sprawiło, że znów upadła. - no, podnieś się! - warknął i tym razem poczekał aż się podniesie.
Znów zaciągnął ją do samochodu po czym sam wsiadł. Po drodze zatrzymał się w jakiejś knajpie i zamówił po pół kurczaka. O ile motel był obskurny, to lokal wydawał się w miarę zadbany. Prosty wystrój kreowany na stodołę niczym z westernu. Wygodne siedzenia i okrągłe stoły. Ogólnie nie dało się narzekać.
- Mam nadzieję, że nie jesteś wegetarianką. - powiedział wręczając Arieli jej połówkę i siadając przy stoliku.
- Nie, nie jestem... - syknęła dziewczyna zwracając na siebie uwagę młodego kelnera przechodzącego obok.
- To pański elf? - zapytał chłopak wpatrując się w nastolatkę.
- Tak, bo co?
- Za ile można taką kupić? - zaciekawił się młodzieniec.
- Nie wiem, ale coś czuję, że cholernie przepłaciłem. Jak chcesz to wypożyczę ci ją na godzinę, jeśli zapłacisz za mój posiłek.
- Co! - oburzyła się Ariela – wypożyczysz mnie! - trzasnęła dłońmi w stół wstając.
- W czym problem? Mówiłem, że jesteś moją własnością i mam prawo zrobić z tobą co chcę. A teraz lepiej się uspokój. Przynosisz mi wstyd. To jak młody?
- Zgoda. - uścisnęli sobie ręce – Kierowniku! Biorę godzinę przerwy! - zawołał w stronę staruszka za ladą.
- Ale ja się nie zgadzam! - wtrąciła elfka.
- Nie masz tu głosu. - Machnął ręką Edward po czym razem z kelnerem odszedł na bok ciągnąc za sobą dziewczynę która ze wszystkich sił próbowała się wyrwać.
Zatrzymali się jakieś trzydzieści metrów dalej w starej szopie. Edward zamknął drzwi po czym zdjął łańcuch ze swojej ręki i nakazał Arieli się rozebrać.
- Nie ma mowy! - odmówiła dziewczyna więc została spoliczkowana.
- Rozbieraj się! - powtórzył mężczyzna. - już! - znów ją uderzył.
- Nie! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- Co, „nie”! Rozbieraj się bo ci pomogę! - złapał za biustonosz i szarpnął zrywając go po czym zerwał również stringi zostawiając ją zupełnie gołą. Elfka natychmiast osłoniła piersi i łono rękoma jednak to tylko go rozgniewało. Chwycił ją za nadgarstek i rzucił na ziemie. - Mówiłem, że przepłaciłem... no, jest twoja. Miłej zabawy.
Kelner zdjął fartuch i opuścił spodnie obnażając tuż przed dziewczyną swoje przyrodzenie. Wepchnął je jej do ust tak, że zaczęła się dławić.
- Nie chcę... - wyjąkała kiedy dał jej chwilę na złapanie oddechu jednak zanim zdążyła dodać coś więcej znów wcisnął jej członka do ust. Nie trzeba było wiele czasu a poczuła jak gardło wypełnia ciepła ciecz wylewająca się na piersi. Chłopak wyraźnie zadowolony uklękną przed jej nogami, rozszerzył je i przysuną dziewczynę do siebie. Elfka próbowała się bronić, jednak chłopak okazał się o wiele silniejszy. Chwilę się o nią ocierał po czym silnie naparł. Ariel jęknęła, a on złapał ją za biust. Poruszał się rytmicznie i po pewnym czasie dziewczyna znów poczuła jak wypełnia ją ciepło, a łzy ciekną po twarzy. Sytuacja powtarzała się przez godzinę niemal bez przerwy. W końcu dał się słyszeć głos Edwarda
- Kończ i oddaj ją, czas ci się skończył. - Elfka ostatni raz poczuła w sobie falę ciepła – no, Ariel wyczyść się i jedziemy dalej. - zawołał.
Dziewczyna spojrzała na niego z odrazą, po czym założyła koszulę którą dał jej w związku ze zniszczeniem jej poprzedniego stroju. Wsiadła do samochodu a mężczyzna ponownie podpiął ją do swojego ramienia. W tym czasie kelner zapakował i dostarczył do auta resztę jedzenia które zostało w restauracji.
- Przestań ryczeć! - zdenerwował się Ed widząc, że łzy nadal ciekną po policzkach dziewczyny i skapują na koszulę. - Zasłużyłaś sobie. Nie trzeba było mnie denerwować! - warknął. - Zresztą co ja się przejmuję. Jesteś tylko zwierzęciem.
Resztę drogi spędzili w milczeniu.