Ariel (III)
15 lutego 2016
Ariel
Szacowany czas lektury: 16 min
Ponownie proszę o konstruktywną krytykę i ocenę.
Z samego rana do piwnicy zeszła Ela ogłaszając, że mają wstać i zabrać się do pracy. Stała w przejściu a kiedy przechodziły chwyciła Ariel za ramię i szepnęła:
- Mąż chce się z tobą widzieć. Jest w sypialni, lepiej się pośpiesz! – pchnęła dziewczynę na schody tak, że ta potknęła się o stopień i omal nie upadła.
Edward leżał w łóżku, przykryty brązowym kocem z wielkim tygrysem na środku. Na widok elfki wstał jednak.
- Miło cię widzieć. – ukłonił się lekko.
- Nie żartuj. – odparła z pogardą – czego chcesz?
- Próbuję być miły więc z łaski swojej nie spierdol tego! – syknął przez zaciśnięte zęby – Nie najlepiej zaczęliśmy naszą znajomość. – dodał wracając do normalnego głosu – dlatego postanowiłem to zmienić. Zapomnijmy o tym co się do tej pory stało! Zacznijmy od nowa! – zaproponował entuzjastycznie.
- Nie ma szans! – rozsunęła rozpiętą koszulę, ukazując poraniony brzuch – o tym nie zapomnę, a zrobiłeś mi gorsze rzeczy!
- Daj spokój, zagoi się, a jak będziesz grzeczna, to może nawet poproszę o pomoc lekarza.
- Czego tak naprawdę chcesz? – zapytała zrezygnowana, krzyżując ręce na piersiach.
- Chcę się dogadać. Tak po prostu. Siadaj – wskazał na łóżko – śmiało, porozmawiajmy.
- Dziękuję, postoję. – oparła się o próg drzwi – więc, o czym chcesz rozmawiać?
- Usiądź proszę. – nalegał mężczyzna nieznoszącym odmowy tonem.
- Nie. – odparła stanowczo Ariel – jeśli to wszystko, to ja już pójdę – odwróciła się na pięcie jednak Ed natychmiast podbiegł i złapał ją mocno za nadgarstek skutecznie ją zatrzymując – puść! – zażądała dziewczyna, ale ten tylko się uśmiechnął.
- Siadaj. – powiedział.
- Zostaw mnie! – próbowała się wyszarpnąć ale bez skutku. Edward cisnął nią w łóżko tak, że wylądowała na nim plecami, po czym szybko nad nią przykucnął uniemożliwiając ucieczkę.
- Nie chciałem, żeby tak to wyszło, ale skoro nie mam wyboru... - zdjął koszulkę – to nie moja wina. To ty mnie do tego zmuszasz – zabrał się za rozpinanie paska na co dziewczyna zaczęła mocniej wierzgać. Kiedy go ściągnął, szarpnął Ariel za włosy odchylając jej głowę a następnie wykorzystał skórę jako knebel. Odchylił się na bok sięgając po leżącą obok łóżka parę kajdanek i przykuł nimi elfkę za rękę do mebla. Kiedy już miał pewność, że mu nie ucieknie zszedł z niej po czym zabrał się za przykucie drugiej ręki oraz nóg do pozostałych jego rogów. Kiedy była niemal całkowicie unieruchomiona rozsunął jej koszulę i odpiął biustonosz uwalniając piersi. W następnej chwili zabrał się za zdjęcie skąpych, lekko prześwitujących, czarnych majtek z koronką jednak ponieważ uniemożliwiały mu to rozłożone szeroko nogi dziewczyny postanowił je rozciąć. Chwilę przyglądał się elfce wierzgającej na łóżku, podszedł bliżej i pochylił się nad nią. – jestem przekonany, że tym razem ci się spodoba. – stwierdził pewny siebie i jeszcze trochę się do niej przybliżył. Ucałował jej udo i powoli przesuną głowę bliżej łona. Złożył na nim delikatny pocałunek, a Ariel poczuła jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Edward najwyraźniej zadowolony spokojnie polizał ją między udami, powtórzył ruch kilka razy a w końcu na chwilę się zatrzymał i z wolna zaczął zagłębiać język w dziewczynie. Kiedy poczuł, że nie uda mu się dostać głębiej lekko go cofnął ,delikatnie skręcał dostarczając jej nieznanej dotąd przyjemności. Nie trzeba było dużo czasu by poczuł jak mięśnie elfki zaczynają się kurczyć i rozpinać jednak nie przestawał dopóki przez jej ciało nie przebiegł ponownie dreszcz powodujący skurcz ciała. Przez kilkanaście sekund elfka niebyła właściwie w stanie panować nad swoim ciałem, a kiedy wszystko się skończyło, i Ed się od niej odsunął po prostu opadła bez sił na łóżko. Mężczyzna dał jej chwilę przerwy po czym zdjął do końca spodnie i bokserki obnażając swoje przyrodzenie. Przykucnął przed Arielom, złapał ją za biodra lekko unosząc i spokojnie zanurzył swoją męskość w jej łonie. Dziewczyna cicho jęknęła a on zaczął poruszać się rytmicznie w przód i w tył. Wkrótce przeniósł dłonie na piersi dziewczyny pieszcząc je. Chwilę później pochylił się nad nimi i przygryzał, ssał oraz lizał sutki. Niedługo po tym znacznie przyśpieszył ruchy. Ariel poczuła jak wypełnia ją nasienie. Mężczyzna oparł ręce obok głowy elfki, obniżył się nieco i ucałował ją w usta.
- Czy mogę już sobie iść? - zapytała dziewczyna po dłuższej chwili tonem zupełnie pozbawionym emocji. Ed bez słowa się od niej odsunął i odpiął ją od łóżka.
Ariel chciała ubrać z powrotem koszulę jednak powstrzymał ją.
- Załóż to. – poprosił wskazując jej długą do kolan, zieloną suknię z dużym dekoltem. - i jeszcze to – podał jej naszyjnik z szmaragdami a elfka nie wiedząc co właściwie powinna zrobić wykonała polecenie. Cienki materiał opinał ciało. – dobrze, dobrze... wyglądasz cudownie! – zachwalał ją mężczyzna.
- Ale, dlaczego mam to nosić? – zapytała niepewnie.
- Ponieważ jedziesz dzisiaj zemną i Elą na zabawę.
- Dlaczego ja?
- Bo jesteś moim najlepiej prezentującym się elfem. – podszedł do niej i położył jej dłoń na pośladku a Ariel się wzdrygnęła więc ją cofnął – przywyknij. Tam to nieuniknione. W końcu mało kto ma tak kształtne niewolnice. – dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem – ej! To był komplement więc nie denerwuj się tak.
- Jasne, nazwanie mnie wprost niewolnicą to wspaniały komplement!
- A niby kim jesteś? Owszem, chcę się z tobą dogadać, ale to dlatego, że nie mam zamiaru tracić czasu na użeranie się z jakąś elfką! Poza tym nie chcę sobie popsuć reputacji.
- Dobrze. Pojadę z wami ale pod jednym warunkiem.
- Jasne, ty mi będziesz stawiać warunki!
- A i owszem! Żaden z tych zasranych zboczeńców nie ma prawa mnie tknąć! I ciebie też się to tyczy!
- Nie rozśmieszaj mnie! – ponownie złapał ją jedną ręką za pośladek a drugą za pierś – jesteś moja! I mogę zrobić z tobą co zechcę! – stanął za nią i przeniósł dłoń do przodu, na łono – ale myślę, że mogę spróbować trzymać resztę z dala jeśli będziesz grzeczna! – podsumował ściskając mocniej biust elfki. – a teraz idź do kuchni. Morgana i Paulina pewnie przygotowały już śniadanie. Przynieś tutaj dwie porcje. – zażądał a Ariel tylko prychnęła i wyszła z pokoju.
Kiedy wróciła Edward ubierał akurat spodnie. Obok na łóżku leżała koszula i marynarka a przy drzwiach stały skórzane buty. Dziewczyna postawiła tacę z jajecznicą na skrzyni znajdującej się w rogu pokoju.
- Umiesz chodzić na szpilkach? – zapytał Edward zabierając się do jedzenia.
- To raczej nie jest takie trudne. – zbagatelizowała sprawę a on tylko się uśmiechnął.
- Smacznego. – powiedział i zaprosił ją gestem by usiadła obok.
- Tja... smacznego. – odparła z niezadowoleniem siadając przy Edwardzie.
Po śniadaniu mężczyzna założył do końca garnitur po czym podszedł do szafy, wyjął z niej brązowe buty na wysokim, cienkim obcasie i podał elfce. Wbrew temu co z początku sądziła utrzymanie równowagi na szesnasto centymetrowym podwyższeniu nie było tak proste. W końcu Ed postanowił wspomóc dziewczynę i zamienił jej szpilki na krótsze, bo jedynie dwunasto centymetrowe z którymi radziła sobie zdecydowanie lepiej choć nadal zdarzało się jej zachwiać.
- Jeszcze tylko jedna sprawa. – powiedział kiedy doszedł do wniosku, że chodzenie już opanowała.
- Co takiego?
- Jesteś moim elfem, i czy tego chcesz, czy nie należy to pokazać! – sięgnął po łańcuch. – no, zakładaj!
- Nie! – oburzyła się Ariel więc mężczyzna próbował siłą zacisnąć jej obrożę na szyi jednak ta się wyśliznęła – powiedziałam NIE! Nie będę tego nosiła!
- Owszem będziesz!
- Nie! – upierała się dziewczyna jednak silne uderzenie płaską dłonią w twarz na tyle ją zdezorientowało, że Ed zdążył zapiąć łańcuch.
- No! Nie szarp się tak! Wiem, że jest zimne ale co poradzę...
- Zdejmij to zemnie! – Nalegała elfka.
- O nie, nie, nie! To moja pewność, że nie uciekniesz! - zaciągnął dziewczynę do samochodu i ruszył w stronę centrum. – musimy jeszcze pojechać po Elę. Jej przyjaciółka pomaga jej w przygotowaniu.
- Po co mi o tym mówisz? – zapytała dziewczyna obojętnym tonem.
- Nieważne...
Resztę drogi spędzili w milczeniu. Gdy Edward wszedł do domu ciągnąc za sobą Ariel, jego żona omal nie wyszła z siebie. Jednak elfkę najbardziej bawiło kiedy dowiedziała się, że musi jechać z tyłu by ona mogła siedzieć jak najbliżej swojego pana. Kobieta niemal nie wybuchła ze wściekłości.
Na zabawę dotarli o czternastej. Ariel natychmiast zauważyła, że większość ludzi wzięła za sobą elfy z najrozmaitszych strojach. Kobiety miały ze sobą elfów ubranych w kolorowe garnitury, albo w same spodnie jeśli tylko jakiś był lepiej zbudowany czy umięśniony, zaś mężczyźni przychodzili z elfkami w z reguły przykrótkich spódnicach, koszulkach odsłaniających brzuch albo nawet w samej bieliźnie, lub kompletnie nagie więc strój Arieli budził wśród nich zazdrość. Jednak to co łączyło wszystkich niewolników to te przeklęte obroże którymi byli przykuci do swoich panów. Gdzieś w oddali, na sali rozbrzmiewała muzyka klasyczna ale chyba wszyscy goście zgromadzeni byli w wielkim ogrodzie przed budynkiem.
- Dlaczego nikt nie wchodzi? Czekają na kogoś? – zainteresowała się dziewczyna.
- Na burmistrza rzecz jasna! Przecież to jego przyjęcie! – odpowiedział Ed nieco oburzony jej pytaniem.
- Przypomnę ci... - zaczęła Ariel jednak silny policzek od Eli zamknął jej usta.
- Co ty sobie wyobrażasz! Nie będziesz się tak zwracać do swojego pana!
- Spokojnie kochanie. To był mój pomysł. Oczywiście jeśli ci przeszkadza to myślę, że możemy wrócić do starej formy.
- No ja myślę! Zastanów się co powiedzą ludzie gdy zobaczą jak odnosi się do ciebie twoja niewolnica... przecież to nie do pomyślenia!
- Dobrze... więc o czym chciałaś mi przypomnieć? – zwrócił się do elfki.
- O tym, że nie zostałam poinformowana dlaczego tu jesteśmy.
- Racja. To zabawa zorganizowana przez burmistrza z okazji... z okazji zbliżających się wyborów. Po prostu próbuje udowodnić ludziom, że można go lubić i, że dobrze będzie na niego głosować.
Na tym zakończyli rozmowę i podeszli do jakiegoś machającego do nich mężczyzny. Wyglądał na jakieś trzydzieści lat, miał na sobie dość długą granatową marynarkę oraz czarne spodnie prasowane w kant a średniej długości blond włosy zaczesane do tyłu, jednak to co przykuło uwagę elfki to fakt, że był sam.
- Nadal sobie żadnego nie kupiłeś Samuelu? – zapytał Ed ściskając rękę mężczyzny.
- Mówiłem, że ich nie potrzebuję. Potrafię sobie poradzić sam. – odparł i ucałował Elę w dłoń po czym podszedł do Arieli i z nią również się przywitał.
- Nie ośmieszaj się mój drogi. To tylko zwierzę! – zaśmiała się Kobieta kiedy zbliżył usta do dłoni dziewczyny.
- Czy to, że jest nieco inna oznacza, że nie mogę darzyć jej szacunkiem?
- Racja, ty wszystko szanujesz czy to mysz czy elf, dla ciebie nie ma różnicy.
- Wszystkie istoty zostały stworzone przez tych samych bogów. Dlaczego miałbym wywyższać swój gatunek ponad inne? W czym jestem od nich lepszy? – odparł i jeszcze raz ucałował elfkę.
- Samuel... proszę, daj spokój porozmawiamy o tym kiedy indziej.
- Dobrze, już dobrze. Ile chcesz, żeby pożyczyć mi ją na dzisiaj? – zapytał i to najwyraźniej zupełnie zdezorientowało Eda bo szczęka po prostu mu opadła. Spojrzał na zadowoloną żonę – To jak? Ile chcesz? Tylko ten jeden wieczór. Chcę tylko zobaczyć jak to jest.
- Trzydzieści sztuk srebra! – powiedziała stanowczo Ela.
- Dobrze. – zgodził się mężczyzna, wyjął portfel i wręczył kobiecie gotówkę.
- Skarbie, podaj daj mu ją proszę. Dziś będziemy balować tylko we dwoje!
Ed niechętnie odpiął dziewczynę od swojej ręki i przypiął do znajomego. Szybko szepnął mu coś na ucho i został zaciągnięty przez żonę w stronę parkietu.
- Przejdziemy się? – zaproponował mężczyzna a elfka kiwnęła głową na zgodę. Z wolna udali się w kierunku niewielkiego, okrągłego jeziora, otoczonego ławkami, znajdującego się w parku za budynkiem. – jak się nazywasz? – zapytał siadając na ławce przy brzegu.
- Ariel – odpowiedziała dziewczyna siadając obok.
- Ja jestem Samuel, ale to chyba już wiesz. Pozwolisz? – zapytał i rozpiął jej obrożę. – nie lubię ich.
- Dlaczego mnie wypożyczyłeś?
- To proste. Nie chciałem być sam, a na przyjęciu niema nikogo przed kim mógłbym się otworzyć.
- Co masz na myśli? Chodzi o twój szacunek do innych ras? Bez urazy ale nie wierzę w niego.
- Nie musisz.
- To, o czym chcesz rozmawiać?
- Powiedz mi, od dawna jesteś niewolnicą? Pytam bo Edward chwalił się ostatnio, że kupił sobie niemal dziką elfkę.
- Od roku. Plus szkolenie.
- Jak cię dorwali?
- Po pożarze. Zbyt długo przebywałam w dymie i straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam leżałam w sterylnym pomieszczeniu gdzieś w centrum szkoleniowym.
- Gdzie znajduje się to centrum?
- Nie wiem... dlaczego pytasz?
- Kto cię szkolił?
- Niejaki Rudy. Ale dlaczego pytasz?
- Zastanawiam się gdzie żyły zapewne jedne z ostatnich wolnych elfów. Mógłbym po prostu zapytać o miejsce ale nieco inaczej nazywamy lasy, doliny czy góry. Jak sobie radzisz?
- Co masz na myśli?
- Jak ci się żyje. Czy się nad tobą nie znęcają i tym podobne.
- Wcześniej nie...
- A teraz? Chodzi o Edwarda, prawda? Nie raz słyszałem, że torturuje swoje niewolnice, ale nigdy nie miałem odwagi spytać.
- Tak.
- Mogę wiedzieć jak?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- No dobrze. Przepraszam. A, czy ty chciałabyś coś wiedzieć?
- Dlaczego właśnie mnie chciałeś wypożyczyć?
- Nie uraź się, ale nie miałem tego w planach od początku. Po prostu pomyślałem, że skoro już rozmawiam z Edem to co mam do stracenia? Poza tym, jesteś naprawdę atrakcyjna, i wprowadzenie cię do tej sali po brzegi wypełnionej zboczeńcami, nie jest zbyt dobrym pomysłem.
- Dzięki za ratunek. – podsumowała dziewczyna poprawiając grzywkę z nad oczu. – kim właściwie jesteś?
- Prowadzę niewielką restaurację w centrum miasta. Chciałabyś zobaczyć?
- Jasne, czemu nie.
- Później napiszę do Edwarda, że odstawię cię do domu. No, to chodźmy. – wstał i podał dziewczynie rękę. Zaprowadził ją do samochodu którym pojechali do małego, schludnego lokalu. niebieskie ściany restauracji w rogach były wyłożone płytami imitującymi kamienie. Po bokach stały dwa rzędy okrągłych stolików dla czterech osób, a na wprost od wejścia, za ladą znajdował się skromny barek z najrozmaitszymi trunkami. Samuel zaprowadził elfkę do jednego z wolnych miejsc i podał jej menu.
- Wybieraj co chcesz, na koszt firmy.
- Dzięki... właściwie co mi polecisz?
- Może to i mało wykwintne ale ja osobiście uwielbiam Stek z ziemniakami i do tego zestaw sałatek.
- Niech będzie. – zgodziła się elfka.
- Coś do picia?
- Wodę.
- Jasne, daj mi chwilkę. Zamówię i wracam. – podszedł do kobiety stojącej za ladą, wymienili kilka zdań po czym wrócił i usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- To źle?
- Nie, po prostu jesteś aż za miły. Znaczy nie to, że to źle tylko jakoś tak...
- Spokojnie. Chyba rozumiem o co ci chodzi. A staram się być miłym bo nie mam powodów by zachowywać się inaczej. Poza tym jak już mówiłem podobasz mi się. – przyznał cicho.
- Co?! – elfka była wyraźnie zdezorientowana.
- Spodziewałem się tego... zapomnij. To nasze. – wstał, podszedł do lady i przyniósł z niej dwie tace z jedzeniem. – smacznego.
- Smacznego.
- Mamy jeszcze sporo czasu – zauważył Samuel spoglądając na zegarek gdy skończyli już jeść – gdzie jeszcze chcesz iść?
- Nie wiem. A, co tu jest ciekawego?
- Lubisz pływać?
- Tak, a co?
- To może tak na basen? – zaproponował.
- Nigdy na żadnym nie byłam...
- Jestem pewien, że ci się spodoba. To jak?
- Z przyjemnością.
Mężczyzna zaprowadził dziewczynę do samochodu i pojechał z nią pod budynek basenu gdzie weszli do sklepu ze strojami kąpielowymi. Samuel szybko znalazł dla siebie jakieś kąpielówki i pomógł Arieli znaleźć coś dla niej. Ostatecznie wybrali dwuczęściowy pomarańczowy strój w groszki. Mężczyzna kupił jeszcze dwa ręczniki po czym wskazał elfce drogę do szatni i pokrótce wyjaśnił jak korzystać z bransolety do szafy. Ponownie spotkali się przy wejściu na pływalnię, gdzie Samuel na początku zaproponował kilka jego zdaniem najlepszych atrakcji jak zjeżdżalnia czy bicze wodne. Później zabrał dziewczynę na część zewnętrzną a następnie dał jej wybierać. Ariel postanowiła zobaczyć rwącą rzekę. W przeciwieństwie do Samuela świetnie radziła sobie zarówno płynąc z jak i pod prąd. Po dwóch godzinach mężczyzna zaproponował, żeby skoczyli do baru na piętrze a elfka przystała na ten pomysł. Zamówił po niewielkim drinku i usiadł z nią przy stoliku.
- I jak? Podobało się? – zapytał przyglądając się towarzyszce.
- Jeszcze jak. Szkoda, że raczej nie będę miała okazji tu wrócić. – odparła z uśmiechem.
- Dlaczego nie?
- Przecież Edward by mnie tu nie zabrał a kto inny miał by to zrobić? Z tobą chyba długo się nie zobaczę... jeśli jeszcze w ogóle.
- Wiesz, myślę, że co do tego drugiego to się mylisz. Wymyślę coś, żeby jeszcze się z tobą spotkać.
- Było by mi naprawdę miło.
- Słuchaj, Ariel... a gdybym tak spróbował cię wykupić? Co ty na to?
- To chyba nie będzie takie łatwe... Edward dał za mnie dwie sztuki złota...
- Pieniądze to nie problem. Porozmawiam z nim. Co mi szkodzi spróbować!?
- Dzięki.
- Może wpadniemy do mnie?
- Czemu nie.
Wsiedli do samochodu, jednak nim zdążyli odjechać zadzwonił oburzony Ed.
- Słucham? – odebrał Samuel – Tak, jest zemną... tak... tak... dobrze. Nie panikuj. Zabrałem ją ze sobą... nie, to nie ona uciekła... tak, tak rozumiem, że się denerwujesz, ale posłuchaj... nieważne, będę u ciebie za dwadzieścia minut, musimy porozmawiać. – odłożył telefon. I bez słowa odjechał w stronę domu Edwarda. Kiedy z odległości można było zobaczyć już budynek elfka założyła sobie obrożę na szyję. – Po co ci ona?
- Sądzę, że tak będzie lepiej. Nie chcę narobić ci kłopotów.
Gdy wysiedli Samuel zabrał się za rozmowę z mężczyzną a Ela zaciągnęła Ariel za sobą do sypialni, rzuciła jej jakieś stare ubranie i nakazała się przebrać. Gdzieś zza drzwi do dziewczyny docierały niewyraźne głosy mężczyzn. Starała się coś podsłuchać jednak nic z tego nie wyszło i musiała czekać na dalszy przebieg spraw w niepewności. W końcu ponownie pojawiła się kobieta i zabrała ją do piwnicy jednak elfka zdążyła zobaczyć jak Edward wygraża w stronę Samuela który pomimo wszystko stoi spokojnie, a na widok Arieli nawet lekko się uśmiecha. Miała ochotę mu pomachać, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że to mogło by tylko pogorszyć sytuację więc odpuściła, tylko na krótko odwzajemniła uśmiech. Kobieta popchnęła ją na schody po czym zatrzasnęła za nią drzwi. W ciemnościach powitały ją przejęte tym co zobaczyły Paulina i Morgana.
- Nic ci nie jest? – zapytała starsza.
- Usiądź. Jak tam było. – poprosiła młodsza, a elfka usiadła pod ścianą, wyciągnęła się i spojrzała na nie.
- Było miło. – powiedziała. – cały ten czas spędziłam z Samuelem. Rozmawialiśmy, spacerowaliśmy, potem zabrał mnie do restauracji i na basen. Mięliśmy jeszcze pojechać do niego ale Edward nam przerwał dzwoniąc.
- Kim jest Samuel? – zapytała Paulina.
- Nie bądź naiwna. Wkręca nas. – stwierdziła Morgana – co tam się naprawdę stało?
- Było tak jak powiedziałam. Samuel jest właścicielem restauracji w której byliśmy. To naprawdę miły człowiek. Jeszcze milszy od ojca Edwarda!
- Jasne. Uważaj, bo ci uwierzę.
- Nie musisz. Zapytała a ja nie zamierzam kłamać.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i weszli przez nie właściciele elfek.