Ariel (II)
13 lutego 2016
Ariel
Szacowany czas lektury: 15 min
Druga część opowieści o elfce Ariel. Bardzo proszę o konstruktywną krytykę i ocenę.
Na miejscu byli dopiero o pierwszej nad ranem. Dom nowego pana był mały. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jego ojciec mieszkał w pałacyku. Prosty, szary budynek o bordowym blaszanym dachu. Edward wysiadł z samochodu i zmusił dziewczynę by zrobiła to samo. Zaprowadził ją do sypialni – pokoju na miarę motelu z zeszłej nocy - w której spała jakaś ciemnowłosa, nieco pulchna kobieta.
- Ela - zawołał ją Ed – obudź się. - Szturchnął ją lekko.
- Już wróciłeś? - zdziwiła się. – Kto to? - zapytała na widok Arieli – kupiłeś kolejną elfkę?! - oburzyła się. - Po co ci trzecia?
- A po co mi pozostałe dwie? To jeszcze nic. - zniżył ton do szeptu - Ta była kiedyś dzika. Pracuje wśród ludzi od niespełna roku. Odkupiłem ją od ojca.
- Dobrze. - Kobieta przesunęła się w łóżku robiąc miejsce - kładźcie się. Rano mi się pochwalisz.
Mężczyzna ułożył się obok żony, a Arieli kazał usiąść przy łóżku i tam spać.
Ela obudziła się niewiele przed siódmą, wstała i przyjrzała się śpiącej dziewczynie. Weszła do malutkiej kuchni połączonej z jadalnią gdzie kolejne dwie elfki przygotowywały śniadanie. Jedna miała na sobie tylko biały fartuch a druga stanik sportowy i krótkie dżinsowe spodnie. Kobieta przeszła obok nich obojętnie i usiadła przy stole. Niewolnice natychmiast podały jej posiłek po czym ustawiły się obok niej z opuszczonymi głowami gotowe przyjąć nieuniknione słowa krytyki. Po pierwszym kęsie Ela spojrzała z szyderczym uśmiechem na dziewczynę w fartuchu, wyraźnie młodszą o błękitnych oczach i długich niebieskich włosach związanych w dwie kitki po obu stronach głowy.
- Przypomnij ile masz już lat? - nakazała sięgając po kubek z kawą.
- Czternaście, proszę pani... - odparła wyraźnie zdezorientowana pytaniem.
- A ty? - zwróciła się do drugiej, wyższej brunetki o piwnych oczach i z paskudną blizną po nożu na lewym przedramieniu – ile?
- Dwadzieścia, proszę pani - powiedziała znacznie pewniej od swojej poprzedniczki.
- A od jak dawna tu pracujecie?
- Od siedmiu lat – odparły razem
- Więc wyjaśnijcie mi proszę jakim cudem jeszcze nie nauczyłyście się gotować! - warknęła kobieta wstając – która to zrobiła! - krzyknęła i uderzyła dłońmi w stół tak, że talerz aż podskoczył.
- Ja. - zgłosiła się natychmiast starsza.
- Nie, nie wierzę ci. To ona... tak, to na pewno ona! - zaprzeczyła Ela.
- To ja! Ja to zrobiłam. - upierała się elfka.
- Zamknij się! - zdzieliła dziewczynę otwartą dłonią w twarz tak mocno, że ta osunęła się na ziemie - ty! - złapała drugą za kitkę – ty idziesz ze mną!
- Zostaw ją! To moja wina! - łkała starsza jednak silne kopnięcie w brzuch natychmiast ją uciszyło.
Kobieta zaciągnęła elfkę do ciemnej piwnicy wypełnionej po brzegi klatkami i biczami, gdzie przykuła ją do jednego ze słupów wspierających konstrukcję. Ustawiła się za jej plecami i sięgnęła po bicz leżący obok. Zamachnęła się i jednym uderzeniem rozcięła skórę. Pod dziewczyną z bólu ugięły się nogi a krew ściekała po plecach. Ela ponownie uderzyła trafiając niemal w to samo miejsce. Elfka wisiała na rękach nie mogąc ustać o własnych siłach a kobieta katowała ją dalej puki nie ucichła pozbawiona przytomności. Po wszystkim wyszła do kuchni pozostawiając dziewczynę samą sobie.
- Teraz ty - powiedziała do dwudziestolatki kulącej się w kącie – sprawię byś zapamiętała, że mnie się nie okłamuje. - dodała bezdusznie szarpiąc ją za długie rozpuszczone włosy. Wciągnęła ją do piwnicy i zatrzasnęła w dybach tak by mogła oglądać okaleczone ciało poprzedniczki. Oczy elfki natychmiast wypełniły się łzami które zaczęły spływać po policzkach i kapać na podłogę. Ela przykucnęła przed nią zasłaniając nastolatkę. - Szkoda ci siostrzyczki? Pomyśleć, że jesteście tak podobne do ludzi... pieprzony zwierzyniec. - splunęła w twarz niewolnicy - Nie martw się, żyje, ale to jak długo zależy od tego czy nauczycie się w końcu posłuszeństwa. - podsumowała krótko i podeszła do niej od tyłu, oparła dłonie na pośladkach dziewczyny po czym jednym szarpnięciem zdjęła z nich spodenki i majtki. - to ci się na pewno nie spodoba. - syknęła klepiąc ją delikatnie między uda. Podeszła do pieca i włożyła do niego długi pręt zakończony literą „K”. kiedy rozgrzał się do czerwoności wyjęła go i podeszła przed elfkę, pokazując pręt – zawsze chciałam tego spróbować. Uwierz, że to zaboli. - rzuciła usatysfakcjonowana i zaszła dziewczynę z tyłu. Uderzyła ją w lewy pośladek po czym na poczerwieniałej skórze umieściła gorący symbol wypalając znak jak u bydła. Elfka krzyczała z bólu wniebogłosy ale Ela nie zwracała na to uwagi. Kiedy uznała, że wystarczy odsunęła pręt a jej ofiara opadła, utrzymywana jedynie przez konstrukcję dyb.
- Morgana... - szepnęła młodsza gdy właścicielka zatrzasnęła drzwi – jak się trzymasz? - dopytywała.
- Dam radę... a co z tobą? - zapytała druga jednak nie dostała odpowiedzi – Paula... Paula! Co z tobą?! - krzyknęła przerażona brakiem reakcji ze strony siostry.
- Nic mi nie jest... - wyszeptała w końcu dziewczyna – po prostu boli...
Tymczasem na górze Ela dokończyła ze smakiem posiłek i poszła obudzić męża. Szturchnęła go w ramie a ten otworzył oczy. Podniósł się szarpiąc za łańcuch i budząc Ariel która jednak postanowiła udawać, że dalej śpi. Edward wstał i poszedł do łazienki. Znajdowała się między kuchnią a sypialnią. Całe ściany były wyłożone kafelkami, na wprost od wejścia znajdował się zlew, po prawej muszla, a po lewej prysznic. Nie zważając na elfkę wciąż przypiętą do ramienia, i tym samym ciągniętą po podłodze, za nim. Wszedł pod prysznic. Dopiero wówczas, gdy spostrzegł na swojej ręce obrożę przypomniał sobie o dziewczynie. Wciągnął ją za sobą, posadził w brodziku i polał lodowatą wodą.
- Co! - oburzyła się.
- Nie pokrzykuj do mnie! - znów ją oblał – Dlaczego jeszcze spałaś!?
- A co ci do tego! – odpyskowała a mężczyzna zdzielił ją w twarz.
- Naucz się szacunku!
- Zasłuż na niego!
- Ty mała... - próbował sięgnąć jej szyi ale elfka zdążyła chwycić leżący obok spray i prysnąć mu w oczy co skutecznie go odpędziło. Jednak już po chwili pozbierał się i znów się na nią rzucił. - co ty do cholery wyprawiasz! Jesteś tylko pieprzonym zwierzęciem! Moim zwierzęciem! Nie masz prawa odstawiać mi tu takich cyrków! - złapał ją jedną ręką za nadgarstki i ścisnął tak mocno, aż łzy pociekły jej z oczu – już ja nauczę cię posłuszeństwa! - wyciągnął ją z łazienki pomimo jej licznych prób złapania się czegokolwiek nogami i zaciągnął do piwnicy gdzie nadal zakute były dwie elfki. Posadził wiercącą się, krzyczącą i drapiącą go dziewczynę na niewielkiej, zimnej, metalowej płycie. - Spokój! - wrzasnął a w odpowiedzi Ariel splunęła mu w twarz. Otarł ślinę i szyderczo się uśmiechną po czym jednym uderzeniem w splot pozbawił ją przytomności.
Kiedy się ocknęła kończył zapinać ostatni pas wiążący ją z płytą. Próbowała się wyrwać ale wszystkie kończyny były unieruchomione. Spojrzała pełna nienawiści na Edwarda który nadal uśmiechnięty zakończył właśnie pracę. Stanął wyprostowany obok niej, wziął cienki kij i niezbyt mocno uderzył dziewczynę w brzuch. Ariel odruchowo próbowała się skulić jednak niebyła w stanie. Padło drugie i trzecie uderzenie a ona nie mogła na to nic poradzić. Łzy pociekły po jej twarzy, lecz mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Uderzył ją jeszcze kilkanaście razy i odłożył narzędzie. Elfka zerknęła w jego stronę słusznie przekonana, że to nie koniec. Trzymał już w ręku nowy przyrząd, niewielką czarną pałkę zakończoną czerwonym czubkiem. Kiedy tylko dotknął nim jej ciała natychmiast poraził ją prąd. Bawił się chwilę dźgając po rękach i nogach a w końcu również po brzuchu oraz piersiach. Najchętniej jednak raził ją po sutkach i obserwował jak dziewczyna się szamocze. W pewnym momencie jedną rękę przeniósł na swoją męskość, i zaczął się onanizować podniecony widokiem, jednak zanim zdołał zrobić coś więcej powstrzymała go Ela.
- Skończ - oparła się mu o barki i szepnęła - Teraz moja kolej.
Kiedy mężczyzna odszedł od elfki kobieta ustawiła się po jej lewej stronie i spojrzała na nią z wyższością. Odwróciła się w stronę niewielkiej komody, wysunęła szufladę i wzięła z niej dwie małe plastikowe klamry, zatrzasnęła je na sutkach dziewczyny po czym jedną ręką zaczęła delikatnie szarpać za łańcuch którym były połączone a w drugą pochwyciła krótki nóż i wbijała go powili pod skórę na brzuchu elfki. Ariel wyła z bólu podczas gdy kobieta kreśliła coś na kształt płatka śniegu. Kiedy skończyła podniosła ostrze do ust i oblizała je z krwi, a następnie odłożyła na bok sięgając po nowy przyrząd - bicz zakończony płaskimi, szerokimi pasami. Machnęła kilka razy w powietrzu po czym odsunęła się trochę i uderzyła w okaleczone wcześniej ciało. Z ust Arieli znów wydarł się okrzyk przepełniony bólem, a z oczu pociekły łzy jednak ani Ela, ani Edward nic sobie z tego nie robili. Kobieta raz za razem trzaskała to w powietrze, to o rozciętą skórę, uśmiechając się tym szerzej, im więcej cierpienia sprawiła ofierze. Katowała dziewczynę kilka minut dopóki nie odezwał się Edward:
- Wystarczy! Nie chcę, żebyś zbytnio zniszczyła to ciało. Może uda się na niej zarobić.
- Jak sobie życzysz! - warknęła kobieta i odrzuciła bicz na bok po czym wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
- Spokojnie. - mężczyzna podszedł do na wpół przytomnej Arieli – dokończymy to jutro. - klepnął ją między uda i zabrał się do rozplątywania pasów.
Kiedy uwolnił jej ręce elfka jakby ożyła, odepchnęła go i z bólem się podniosła. Ed wiedząc, że najchętniej by go w tej chwili zamordowała i, że raczej nie będzie próbowała się przed tym powstrzymywać w obawie przed karą jak robią pozostałe dwie niewolnice postanowił wyjść. Gdy Ariel rozpięła pasy na nogach wstała chwiejnie i podeszła do dyb w których nadal tkwiła Morgana, otworzyła kłódkę korzystając z klucza specjalnie powieszonego przez Elę tuż przed twarzą kobiety a następnie odwiązała Paulinę. Widząc poranione plecy nastolatki niemal zapomniała o swoim bólu. W porównaniu z nią Ariel praktycznie nic nie było, tylko kilka drobnych rozcięć na brzuchu i zadrapań od bicza a ona miała skórę na plecach poszarpaną jak po spotkaniu z jakimś dzikim zwierzem.
- Hej, jak się trzymasz? - zapytała pomagając jej usiąść.
- Dam radę... - odparła niezbyt przekonująco i z bólem w głosie.
- Wy pewnie jesteście ich pozostałymi niewolnicami, tak? - dopytywała gdy starsza przyklęknęła obok nich.
- Tak, jestem Morgana a to moja młodsza siostra Paulina.
- Ariel. Długo tu jesteście?
- Siedem lat. I odkąd tu żyję jeszcze nigdy tak się nie wkurzyli...
- Gdzie pracowałyście wcześniej?
- U ojca naszego pana. Ale sprzedał nas...
- Ten człowiek zbyt miłuje tego szaleńca. - podsumowała dziewiętnastolatka.
- Uważaj na słowa! - pouczyła ją Paulina – lepiej, żeby się na ciebie nie złościł. Chyba masz u niego na razie fory. Morganie nigdy nie przerwał kary...
- Pewnie dlatego, że mam mniejszy biust. - wyjaśniła smutno kobieta - chyba wszystkie wiemy, że to zbok. Ale dlaczego jego żona była tak wściekła...
- Nie wiem, niemniej lepiej dla nas jeśli się uspokoi. - zauważyła Ariela na co obie przytaknęły. - właściwie czemu powiedziałaś, że tylko jej nie przerwał? Nad tobą też się zlitował? - zapytała przyglądając się drobnym piersiom Pauliny.
- Nie... jej jak dotąd nie karali...
- To prawda. Morgana wbrew mojej woli brała winę na siebie, a panu to wystarczało.
- Ten sadysta nie dbał o to kogo, ale o to, żeby skrzywdzić.
- Ech... myślicie, że pozwolą mi skorzystać z toalety? - zapytała po dłuższej chwili Ariela, a Elfki wybuchły śmiechem – co?
- Nie ma szans... właśnie za nic pocięli ci brzuch a ty liczysz na taki luksus? Z przykrością muszę cię rozczarować. Nasza toaleta jest w tamtym malutkim pokoiku – Morgana wskazała drewniane, lekko uchylone drzwi z wyrwanym zamkiem – śmiało, czuj się jak u siebie. – dodała sarkastycznie.
- Nie martw się. Długo tu nie zabawię. - odparła dziewczyna nader poważnie i udała się we wskazanym kierunku.
- Ona chyba nie chce uciec co? - zdziwiła się Paulina.
- Oby nie. Jeśli nawet by się jej udało co jest oczywiście niemożliwe to natychmiast złapały by ją służby specjalne... tak jak mamę...
Kiedy dziewiętnastolatka wróciła Morgana podała jej mały zeszyt który wyjęła spod sterty starych skór.
- Po co mi to?
- Coś trzeba robić, żeby się nie zanudzić. Możesz go wykorzystać jak tylko chcesz. - wyciągnęła ołówek i przełamała na pół – wiesz, gdzie jest nóż. Zaostrz sobie.
- Dzięki... chcesz powiedzieć, że nas nie zawołają za chwilę z jakimś żądaniem, nie pozostawiając wolnego czasu?
- Raczej nie dziś. Z reguły po karze mamy wolny dzień by dojść do siebie.
- Czekaj... ona zostawiła tu ten nóż!?- uradowała się dziewczyna.
- Czemu się tak cieszysz?
- Przecież to broń! Możemy stąd uciec!
- Nawet o tym nie myśl. Są zabezpieczeni na taką ewentualność, poza tym ten szaleniec jest strasznie silny. Bez problemu obezwładni nas jeśli zbyt się zbliżymy. - stwierdziła smutno Morgana.
- Skąd ta pewność? Poza tym potrafię nimi celnie rzucać.
- Mama też potrafiła... - zauważyła ze łzami w oczach Paulina.
- Kto?
- Nasza matka. - powtórzyła starsza również przygnębiona – w poprzednim domu. Trafiłyśmy tam gdy miałam 4 lata a jej - wskazała siostrę - nie było jeszcze na świecie. Po dwóch latach urodziła się w niewoli a mama nie mogła sobie wybaczyć, że jej córki będą żyły w takim świecie. Dlatego postanowiła nas wydostać. Rok później, pierwszego dnia zimy w moje urodziny zaatakowała właścicieli podczas kolacji. Kiedy ona stawiała czoła niebezpieczeństwu my miałyśmy uciekać i czekać na nią w wyznaczonym miejscu. Długo byłyśmy tam same aż w końcu pojawiła się brudna i sponiewierana. Nasze szczęście nie trwało jednak długo. Zaraz za nią przybyły specjalne służby i zabiły ją jednym strzałem w głowę... próbowałyśmy uciekać ale nie nauczyłyśmy się dość cicho poruszać i znaleźli również nas. Trafiłyśmy na aukcję gdzie kupił nas Ojciec tego zboka. Byłam tam poniekąd szczęśliwa. Ówczesny pan troszczył się o nas i nigdy źle nam nie życzył. Niestety kiedy odsprzedał nas tutaj wszystko się zmieniło. Torturował mnie wiele razy w najrozmaitszy sposób jednak mogłam sobie z tym poradzić puki nie krzywdził Pauliny...
- A teraz? Kiedy to zrobił co ty zamierzasz zrobić?
- Sama nie wiem, ale próbuję ci uświadomić, że ucieczka jest bezcelowa... nie ma szans, żeby ci się udało...
- Więc mi nie pomożecie?
- Nie... przepraszam ale nie będę narażać siostry...
- Bo tutaj jest bezpieczna... - zwątpiła dziewczyna i odeszła na bok kończąc rozmowę.
Morgana spojrzała na nią ze złością jednak szybko znów pogrążyła się w smutku. Ariel usiadła przy blacie do którego nie tak dawno była przykuta i zabrała się za zaostrzenie ołówka.
Nazywam się Ariel. - zaczęła zapiski
Pochodzę z wioski Luna położonej w świetlistym lesie na zachód od Insorit. Ponad rok temu moja rodzinna miejscowość została spalona przez ludzi a mnie schwytano. Przez dwa miesiące uczono mnie bać się ludzi. Byłam torturowana, bita i zmuszana do robienia rzeczy na które nie miałam ochoty. Całym procesem "udomowienia mnie" zajmował się niejaki Robert Rudy. Przyznaję, że po lekcjach z nim nawet nie myślałam o jakimkolwiek sprzeciwie. Był bardzo brutalny i choć na początku stawiałam mu opór stłumił we mnie całą dzikość. Zbyt bałam się kary by odmówić. Kiedy uznał, że jestem gotowa wystawił mnie na aukcji gdzie dość szybko kupił mnie - przerwała na chwile próbując przypomnieć sobie imię, jednak bezskutecznie
Właściwie nie wiem jak ów mężczyzna się nazywał. Miał czterdzieści pięć lat, mieszkał w domu z żoną Klarą i córką Sarą oraz dziesięcioma zniewolonymi elfami:
Gabrielem – dwudziestoletnim stajennym o miłym usposobieniu, i talencie do naprawy wszystkiego za co się zabrał.
Różą – jak się nie mylę piętnastoletnią dziewczyną do pracy w ogrodzie. Miłą, uśmiechniętą i zawsze służącą pomocą. To ona jako pierwsza postanowiła się ze mną zaprzyjaźnić. Często miała zaniedbane dłonie bo nie miała czasu, żeby je wyczyścić. Spotykałyśmy się nocami kiedy większość spała i miałyśmy czas dla siebie.
Adamem – Kucharzem z którym nie miałam żadnego kontaktu i wiem o nim tylko z opowieści Róży.
Martą – pomocnicą Adama
Tomkiem – zabawnym, aroganckim bratem Wiktorii. Zawsze mnie rozbawiał ale niekiedy zbyt otwarcie mówił co myśli i skończyło się to tym, że często miewał kary. Nigdy nie opowiadał co się na nich działo jednak kiedy wracał nie można było go poznać. Na kilka godzin zmykał się w pokoju i nie pozwalał nikomu wejść. Kiedyś przechodząc pod drzwiami słyszałam jak płacze.
Wiktorii – z wyjątkiem tego, że była siostrą Tomka nie wiem o niej nic. Zawsze trzymała się gdzieś z boku.
Robertem – wiecznie smutnym czterdziestolatkiem dbającym o czystość domu.
Amandą – żoną Roberta (śluby wśród niewolników są zakazane ale pobrali się przed schwytaniem a pan to zaakceptował)
Hubertem – pomocnikiem Roberta
Ewą – kucharką
Magdą – opiekunką do dziecka (niestety po moim przybyciu została sprzedana i ten obowiązek przypadł mi)
Dominikiem – jego wspominam najlepiej. Z początku był dla mnie dość wredny, ale później naprawdę się zaprzyjaźniliśmy. Miał dar do psucia. Zawsze coś mu musiało upaść, wypaść, ześliznąć się z tacy albo po prostu wleźć pod łokieć kiedy przechodził a potem jak szalone rzucić się na ziemię. Podobno kiedyś miał przez to problemy ale później po prostu przenieśli go do pralni gdzie ciężko było coś stłuc. Przypominał mi Karola... tylko, że Karol jest był (bo nie wiem, czy jeszcze żyje) przystojniejszy. - posmutniała na twarzy co od razu zauważyła Paulina
- Spisujesz przeszłość? - odgadła.
- Tak...
- To źle... Lepiej jeśli zapomnisz... będzie ci wtedy łatwiej pogodzić się z teraźniejszością... - stwierdziła chłodno Morgana podchodząc do dziewczyny.
- Nie chcę zapomnieć... las zawsze będzie w moim sercu, a to co tu piszę nie sięga aż tak daleko.
- No dobrze... przecież nie będziemy ci się mieszały... - próbowała usiąść pod ścianą jednak świeżo wypalony symbol zbyt dawał się we znaki więc przykucnęła obok i po prostu się o nią oparła. Później dołączyła do niej Paulina i aż westchnęła czując łagodzące ból zimno na plecach, a Ariel wróciła do zapisków.
Przed zeszytem spędziła resztę dnia podczas gdy pozostałe dwie elfki zabrały się za opatrywanie ran zadanych przez sadystycznych właścicieli. Wieczorem Morgana przygotowała trzy posłania i wszystkie położyły się do snu.