Red Mark (I)

20 lutego 2020

Opowiadanie z serii:
Red Mark

Szacowany czas lektury: 27 min

To moje pierwsze opowiadanie, które udostępniam do opinii publicznej, proszę więc jedynie o brak zahamowań z jakąkolwiek krytyką. No i dajcie znać, czy chcecie kontynuacji.
Miłej lektury!

Gwieździste niebo rozświetlało mroki cmentarza na pograniczu Nowego Jorku. Caroline Quiets leżała na ziemi, starając się powstrzymać ogromnego potwora próbującego rozerwać jej gardło.

Już teraz zaczęła żałować, że przyjęła to zlecenie. A to mógł być tak miły wieczór...

Zebrała się w sobie i szybkim, mocnym ruchem zrzuciła z siebie przeciwnika. Odleciał kilka metrów dalej, uderzając plecami o drzewo. Chrzęst łamanego kręgosłupa głośno zabrzmiał w jej uszach. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Zerwała się na nogi, tylko po to, by zobaczyć szarżującego na nią drugiego oponenta. Płynnym ruchem wykonała obrót, unikając ciosu. Wykorzystała impet tego piruetu, korzystając z całej jego mocy na silny cios otwartą dłonią prosto w jego plecy. Odleciał kawałek, co kupiło jej cenny czas.

Szybko rozejrzała się dookoła, aż zlokalizowała swój miecz leżący za jednym z nagrobków. Skoczyła w jego stronę, jednak drogę zagrodził jej kolejny przeciwnik. Nie miała czasu na zabawę, więc po prostu wyskoczyła w powietrze, przelatując nad nim. Wylądowała z szybkim obrotem na ziemi, chwytając rękojeść miecza. Stając z powrotem na nogi, zamachnęła się szybko, celując prosto w szyję przeciwnika. Ostrze szerokim łukiem trafiło w cel, ucinając głowę. Upadła na ziemię i potoczyła się kawałek.

Caroline szybko ruszyła biegiem w stronę drugiego potwora, szarżującego już w jej stronę. Obydwoje zbliżali się do siebie niesamowicie szybko. Dziesięć metrów, pięć, dwa, jeden... Wyczekała idealny moment na wykonanie piruetu, unikając ostrych pazurów przeciwnika. Znalazła się za jego plecami i szybkim ruchem wbiła klingę prosto w jego kark. Zakręciła ostrzem i urwała mu głowę. W tej samej chwili ostatni oponent uderzył ją silnie w plecy, rozrywając jej ubranie, otwierając szerokie rany. Szybko zebrała się w sobie i rzuciła mieczem niczym sztyletem, trafiając prosto w jego oko. Doskoczyła do niego, chwyciła za rękojeść i kopnęła go w klatkę piersiową. Gdy upadł na ziemie, zakręciła swoją bronią i zdecydowanym ruchem wbiła go w jego szyję jak siekierę. Kolejna dekapitacja.

Po wszystkim stała chwilę w mrokach cmentarza oświetlonym jedynie gwiazdami.

Pieprzone ghoule... Zawsze muszą narobić tyle syfu — pomyślała.

Szybko zajęła się ciałami. Jak zawsze przygotowana, po prostu polała je benzyną i spaliła. Pusty baniak wyrzuciła w krzaki, odczekała wystarczająco by upewnić się, że ludzie nie zobaczą niczego podejrzanego i ruszyła z powrotem do samochodu. W końcu droga do upragnionego mieszkania.

Odblokowała zamek elektroniczny swojej kryjówki, otworzyła drzwi i weszła do środka. Mieszkanie było ulokowane w zwykłej, starej kamiennicy na pograniczu Nowego Jorku. Kto by jej szukał w obskurnej kamienicy? Miała wiele miejscówek, jednak ta była najbliżej. Nic specjalnego — kuchnia połączona z salonem, sypialnia i łazienka. Jednak wszystko bogato udekorowane, kobieta powinna mieć swoje luksusy. Ściany kuchni wyłożone ciemnymi, marmurowymi płytami przechodziły w szary kolor farby okalającej salon. Wszystkie podłogi wyłożone ciemnym drewnem. Poza całym sprzętem elektronicznym, warty uwagi był ogromny kominek w salonie, także z marmurową zabudową. Niedaleko leżał mały stolik, duża kanapa i dwa fotele. Przy ścianach było sporo półek z książkami. Literatury nigdy za wiele.

Caroline zdjęła buty i poszła prosto do toalety. Ściany ponownie wyłożone ogromnymi, ciemnymi płytami, podłoga z trochę jaśniejszych kafelek. Ciepłych, ogrzewanie podłogowe robi swoje. Zdjęła brudne, zakrwawione ubrania i szybko poszła pod prysznic. Ciepła woda ukoiła jej ciało, w końcu pozbyła się zapachu cuchnących ghouli. Nadal mokra, nie przejmując się niczym, podeszła do lustra i przejrzała się. Po ranie na plecach nie było już żadnego śladu tak jak i po krwiakach od uderzeń. Jedna z zalet bycia wiekowym wampirem.

Caroline, pomimo tego, że żyła już kilka wieków nadal wyglądała jak piękna dwudziestolatka. Czarne, lśniące, proste włosy opadały kaskadą na jej plecy, do łopatek. Duże, brązowe oczy, w których można by utonąć. Wyraziste rysy twarzy sprawiały, że wyglądała groźnie, jednak seksownie. Pełne wargi tylko dopełniały uroku. Miała równy metr siedemdziesiąt, nie narzekała na brak wzrostu. Jej skóra była blada, to cecha każdego wampira. Wysportowane ciało, długie, zgrabne nogi, jędrne pośladki i piersi, których pozazdrościć mogła jej większość szczupłych kobiet, tworzyły kobietę, która mogłaby być jedną z najpiękniejszych modelek na ziemi. Irytowało ją jedynie znamię w dole pleców. Znamię w kształcie ptaka. Przynajmniej zawsze myślała, że właśnie to przypomina.

W końcu wyszła z toalety i szybko podeszła do garderoby. To małe pomieszczenie obok sypialni z ogromem ubrań. Zarzuciła na siebie swoje standardowe kolory. Czarne buty na średnim obcasie, obcisłe, skórzane, czarne spodnie, biały T-shirt z delikatnym dekoltem oraz skórzany płaszcz sięgający jej do połowy nóg. Do tego komplet czerwonej, koronkowej bielizny. Zawsze lubiła czuć się seksownie.

W końcu wyszła z mieszkania, wreszcie nie pracując, tylko szukając pożywienia... I zabawy. Poszła do swojego nowego klubu, w samym centrum miasta.


Natalie Blunt po raz pierwszy od dłuższego czasu w końcu wyrwała się ze znajomymi. Życie fotografki nie dawało jej zbyt wiele czasu. Dopiero co skończyła studia i starała się wpasować w świat ze wszystkimi swoimi umiejętnościami. Aktualnie próbowała stworzyć własną wystawę, co niestety nie szło jej zbyt dobrze. Dorabiała więc jako fotografka podrzędnej redakcji.

Wyjście ze znajomymi, krótka przerwa od codziennego stresu była wręcz kojąca.

- Hej, Natalie, mam nadzieję, że dziś nie olejesz nas z drinkami? - powiedziała Evelyn ze śmiechem w głosie, jej najlepsza przyjaciółka.

- Specjalnie dla ciebie wzięłam wolne, kochanie! - odpowiedziała.

W końcu dotarli do jednego z klubów w Nowym Jorku. Niedawno otwarty, ogromnie reklamowany. Goście wlewali się tam wręcz falami. Cała grupka w końcu doczekała końca kolejki i weszła do środka. Było ich łącznie czworo — Natalie, Evelyn, Jacob i Mark. Dwójka chłopaków to najlepsi przyjaciele. Dosłownie najlepsi — jedno mieszkanie, jedna praca, brak stałego związku. Także świeżo po studiach jak cała paczka.

Klub nazywał się Lust i był naprawdę... Wystawny. Faceci namówili dziewczyny na wizytę w tym miejscu. Świetna muzyka, mnóstwo przestrzeni, ogrom striptizerek i litry alkoholu. Ich marzenie, jednak Natalie z koleżanką nie mogły narzekać. To dobre miejsce na imprezę, nie tylko na prywatny taniec.

Chłopcy pobiegli po drinki, dziewczyny szybko znalazły wolną kanapę. Większość ludzi była na parkiecie albo koło sceny, nie było więc wielkiego problemu.

- I co myślisz? - spytała Evelyn, poprawiając swoją małą kieckę.

- Cholernie duży klub! - odpowiedziała Natalie, siadając na kanapie i czekając na mężczyzn. Naprawdę potrzebowała drinka.

Ona sama ubrała się tak, jak większość dziewczyn na takie imprezy. Czarna mini, sięgająca jej ledwie do połowy uda, ze sporym dekoltem w kształcie V. Czarne, wysokie szpilki idealnie uwydatniające jej długie, zgrabne nogi. Pod sukienką kryły się czarne stringi. Stanika brak, by nie psuł wizerunku ślicznego dekoltu sukienki.

Na szyi złoty łańcuszek, który miała po zmarłym ojcu. Nigdy się z nim nie rozstawała. Jej blond włosy w delikatnych lokach okalały jej twarz. Błękitno-niebieskie oczy, wyglądające, jakby świeciły w ciemnościach. Malutki nosek, pełne wargi, odrobinę puchate policzki — można by nazwać ją słodką, jednak nie brak jej seksapilu. Miała niecały metr siedemdziesiąt, co pasuje jej idealnie.

- I jak dziewczyny? Podoba się? - zapytał Jacob, przekrzykując muzykę. Faceci podali drinki dziewczynom, rozsiedli się obok i szybko wznieśli toast.

- Za imprezę z naszą małą fotografką!

Natalie uniosła też swoją szklankę, lekko wykrzywiając wargi. Naprawdę?

- Przecież zawsze z wami imprezuje! - odpowiedziała z reprymendą.

- Nie słodziutka, ostatnio twoim kompanem jest jedynie aparat! - zaśmiał się Mark.

Pierwsze drinki poszły naprawdę szybko, jednak skąpo ubrana pani szybko doniosła kolejne. Okazało się, że chłopcy wynajęli prywatną kelnerkę. Ciekawe ile to może kosztować.

- Więc Nat, powiedz nam czy w końcu udało Ci się coś zrobić. Jak twoja wystawa? - spytała Evelyn, biorąc kolejny łyk. Jeszcze trochę i impreza szybko się dla niej skończy.

- Przyhamuj trochę, to Ci opowiem! -zaśmiała się Natalie. - Chcę poimprezować z tobą dłużej niż dwie godziny. A co do wystawy... kiepsko. Mam już wszystkie zdjęcia wydrukowane, ale nie mogę znaleźć niczego na wystawę. Żadne miejsce nie chce mnie przyjąć, bo jestem nieznaną autorką. -skrzywiła się. Ciężko się wybić w świecie fotografii, o czym Nat właśnie zaczęła się przekonywać.

- Nie martw się, coś ci załatwimy! - krzyknął rozochocony Jacob, kończąc kolejną szklankę. Po alkoholu jak zwykle zrobił się odważniejszy i położył dłoń na udzie Natalie. Od dłuższego czasu wiedziała, jak bardzo mu się podoba, jednak nigdy się do tego nie przyznawała... Nie czuła do niego nic, poza sympatią. Żadnego pociągu seksualnego, żadnych głębszych uczuć. Podniecenia do drugiej osoby nie czuła chyba od wieków. Chwyciła go za dłoń i położyła ją na stole.

- Zachowuj się, chłoptasiu, bo coś ci się stanie! - powiedziała żartobliwie.

Ich małe spotkanko szło znakomicie. Litry alkoholu, mnóstwo tańca, aż w końcu chłopcy stwierdzili, że muszą odpocząć. Dziewczyny razem udały się do toalety by, jak to ujęły, odświeżyć się. Spora kolejka powstrzymała je na dłuższy czas. Na szczęście nie była tak długa, jak przed wejściem, bo Nat naprawdę potrzebowała chwili wytchnienia. Godziny tańczenia zrobiły swoje.

W końcu udało im się dotrzeć do luster po załatwieniu swoich potrzeb.

- I co kochana, masz jakieś ciacho na oku? - spytała Eve, poprawiając swój makijaż.

- Przestań! Wiesz, że nie mam na to czasu. Wracam na salę, idziesz?

- Jeszcze chwila, tamta dziewczyna coś ode mnie chciała. Pogadam z nią, jak skończę. - odpowiedziała Evelyn, pokazując ręką na jedną z kobiet w dalszej części toalety. Nawet takie pomieszczenia wydają się tu ogromne.

Natalie poszła z powrotem na salę, ale nie zauważyła chłopaków na kanapie. Siadła więc sama i zaczęła powoli sączyć swojego drinka. Gin z tonikiem, jej ulubiony, od zawsze. Ciekawe, gdzie poszły te matoły?

Po chwili poczuła na sobie wzrok. Rozejrzała się dookoła, aż zauważyła stojącą w kącie kobietę. Czarnowłosa piękność stojąca w cieniu, ubrana jak na jazdę na motocyklu, a nie do klubu. Odwzajemniła jej wzrok, czując delikatne ciarki. Opuściła oczy, starając się ignorować jej nachalne spojrzenie, wzięła kolejny łyk płynu. Po chwili postać zasłoniła jej widok na parkiet i usłyszała słowa:

- Cześć, kochanie. Podoba ci się w moim klubie?

Ten głos brzmiał jak na seks telefonie. Melodyjny, uwodzący, z obietnicą godzin przyjemności. Dreszcz przebiegł przez całe jej ciało, gdy podniosła oczy. Nieznana kobieta nagle pojawiła się przy jej stoliku.

- To twój klub? Jest świetnie! - odpowiedziała trochę nieśmiało. Nie była pewna czego może od niej chcieć właścicielka lokalu.

- Mogę się dosiąść? -spytała piękność, bez oczekiwania na odpowiedź siadając blisko niej na kanapie. Nat odsunęła się odrobinę, czując się naprawdę nieswojo. Kobieta miała wokół siebie tę aurę... tajemniczości? Sama nie wiedziała, jak to określić. Na pewno wprawiało ją to w zakłopotanie. Chciała instynktownie przybliżyć się do niej, a jednak właśnie to sprawiało, że się od niej odsuwała.

- Jestem Natalie, miło mi poznać... - powiedziała.

- Caroline. Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnęła się. Nat nawet nie zauważyła, kiedy w dłoni kobiety pojawił się drink. Ciemnoczerwony, pewnie wino albo coś wiśniowego. Dziewczyna nie chciała spuścić wzroku z jej twarzy, patrzyła nieustannie prosto w jej oczy, cały czas z tym psotnym uśmiechem, delikatnym wykrzywieniem warg. Nie wiedziała co o tym myśleć, to wprawiało ją w coraz większe zakłopotanie.

- Chodź ze mną do mojego biura... - powiedziała Caroline, wpatrując się głęboko w jej oczy. Chciała momentalnie spełnić rozkaz i pobiec z nią gdziekolwiek, jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. Już prawie podniosła się z kanapy.

- Nie sądzę... żeby to był dobry pomysł. Jestem tu ze znajomymi — odpowiedziała jej. Kobieta wyglądała na zaskoczoną. Po chwili dziwnej ciszy, bez słowa wstała i zniknęła w tłumie. Nat nawet nie widziała, w którą stronę poszła — po prostu się rozpłynęła. Co za dziwna sytuacja. Pomimo niezręczności, nie mogła pozbyć się z głowy obrazów pięknej twarzy Caroline, jej zgrabnego, idealnego ciała...

Po chwili cała trójka jej znajomych wróciła do stolika.

- Co jest Nat? Wyglądasz, jakbyś widziała ducha — powiedział z rozbawieniem w głosie Jacob.

- Nie, nic... Myślałam, że widzę kogoś, kogo znam - odpowiedziała dziewczyna, zatajając historię o spotkaniu z właścicielką lokalu. O ile naprawdę nią była, wydawała się odrobinę szalona.

Cała ekipa bawiła się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu nadszedł czas na ewakuację. Oczywiście reszta chciała zostać, wybijała się jedynie mała fotografka.

- Naprawdę muszę uciekać, jest już trzecia w nocy. Ale Wy zostańcie, bawcie się! - przekonywała ich. W końcu udało jej się dopełnić wszystkich pożegnań i wyszła z klubu.

Jakiś czas próbowała złapać taksówkę, jednak przez natłok ludzi dookoła było to prawie niemożliwe. Zirytowana poszła w stronę swojego mieszkania. Obrała drogę prowadzącą przez mały skrót — długi odcinek między blokami, ciemna alejka, bez żywej duszy. Gdy tak szła, tupiąc głośno swoimi szpilkami, rozmyślając o dziwnej kobiecie z Lust, ponownie odczuła wrażenie, jak gdyby ktoś ją obserwował... Przyspieszyła kroku.


Caroline nie mogła się nadziwić, jakim cudem dziewczyna z klubu zdołała się oprzeć jej urokowi. Nie udało się to nigdy, żadnemu człowiekowi. A była prawie pewna, że Natalie jest człowiekiem. Choć pachniała dużo, dużo lepiej...

Jej zafascynowanie było na tyle duże, że opuściła swój lokal w momencie, gdy zrobiła to dziewczyna. Podążyła za nią, obserwując ją całą drogę, po prostu przeskakując po dachach budynków. Gdy Natalie weszła w jedną z ciemniejszych alejek, upewniła się szybko, że nikogo nie ma w pobliżu. Zogniskowała na niej swój wzrok, będąc pewną, że odczuje to wręcz fizycznie. Mała sztuczka wampirów. Usłyszała, jak serce dziewczyny przyspiesza, zobaczyła, jak rozgląda się dookoła i idzie szybciej. Zeskoczyła z bloku i wyszła zza alejki, wprost przed śliczną kobietę. Ta stanęła na moment jak zamurowana, jednak Caroline tylko się uśmiechnęła, odsłaniając śnieżnobiałe zęby, przechylając delikatnie głowę niczym kot, patrząc na nią intensywnie. Natalie odwróciła od niej głowę, jak gdyby to, że nie może jej zobaczyć, cokolwiek da. Ruszyła szybko przed siebie, omijając ją o parę metrów. Caroline pozwoliła na to, z przyjemnością oglądając jej szybki krok, obserwując jej ciasno opięte przez materiał sukienki pośladki i zgrabne nogi. Jeszcze chwila i nie będzie mogła się powstrzymać...

Z wampirzą prędkością, niewidoczną wręcz dla ludzkiego oka, przebiegła znów przed dziewczynę. Pojawiła się parę metrów przed nią, blokując jej drogę. Ta stanęła jak zamurowana.

- Co jest, kurwa... - wyszeptała, odwróciła się i zaczęła uciekać. Caroline mogła poczuć zapach strachu i adrenaliny, niesamowicie szybkie tętno... Wszystko to tylko wzmogło jej głód i podniecenie.

Szybko dogoniła swoją ofiarę, chwyciła ją i przyparła do muru. Chwyciła jej nadgarstki i przytrzymała przy ścianie tak, by nie mogła się w żaden sposób uwolnić.

- Boże, nie! Spierdalaj! - krzyknęła Natalie, próbując się wyrwać. Kolejne potwierdzenie tego, że jej urok nijak na nią nie działa.

Wampirzyca nie miała już siły się powstrzymywać, wijące się przed nią piękne ciało wystarczająco uszczupliło jej samokontrolę. Białka jej oczu nabiegły czerwienią, pod nimi ukazały się czarne żyłki rozbiegające się od powieki w dół. Śnieżnobiałe kły wysunęły się z dziąseł, ukazała je, rozchylając szeroko usta. Pochyliła się do szyi ofiary, wciągając głęboko powietrze nosem. Strach, adrenalina... i coś jeszcze. Podniecenie? Nie może być. W takiej sytuacji?

Nie czekała długo, po prostu szybkim ruchem zatopiła zęby w szyi Natalie. Jej krew smakowała niczym nektar. Słodka, upajająca... Ssała ją szybko, połykając duże ilości, nie mogąc się powstrzymać. Słyszała krzyki dziewczyny, jednak szybko zasłoniła jej usta dłonią. Mogłaby użyć swoich umiejętności, żeby zasłonić je przed wzrokiem przechodniów, jednak nie chciała kogokolwiek tu zwabić...

Piła łapczywie jeszcze przez dłuższą chwilę. W końcu poczuła, jak ciało przed nią zaczyna wiotczeć. Oderwała się od szyi i spojrzała na słaniającą się na nogach dziewczynę. Jej oczy były zamknięte, zaczęła upadać. Chwyciła ją szybko na ręce i ruszyła wampirzym tempem w stronę swojego mieszkania.

Kurwa mać, wypiłam za dużo...

Dobiegła do swojego mieszkania na obrzeżach miasta, szybko otworzyła drzwi i wbiegła do sypialni. Położyła Natalie na łóżku, rozerwała kłami swój nadgarstek i przyłożyła do jej ust. Po chwili dziewczyna zaczęła ssać jej rankę, upijając kilka łyków. Wystarczyło, by całkowicie się rozbudziła i otworzyła oczy. Nic jej się nie stało. Wampirzyca oderwała od niej nadgarstek, rana zamknęła się po chwili.

Stała nad nią, po prostu obserwując leżącą na ogromnym łożu w tej seksownej sukience. Jej materiał podwinął się jeszcze wyżej, odsłaniając większą część nagich ud. Opanowała się i schowała kły, jej twarz wróciła do normalnego, ludzkiego wyrazu.

Rozbudzona Natalie po chwili oprzytomnienia zerwała się z łóżka, biegnąc w stronę drzwi sypialni. Szarpnęła za klamkę — zamknięte. To jedyne wyjście, wiedziała więc, że nie ma żadnej drogi ucieczki. Może poza oknem.

- Kim jesteś? - spytała wystraszona.

- Nie zorientowałaś się jeszcze? - odpowiedziała Caroline, kompletnie nie przejmując się sytuacją. Ściągnęła płaszcz i położyła go na kanapie nieopodal. To samo zrobiła z butami. W końcu nie można ubrudzić dywanu.

- Nie bój się słodziutka, nic ci nie grozi. - kontynuowała. Ruszyła powolnym krokiem w jej stronę, nie odrywając wzroku od jej oczu.

Nat wybadała dłonią swoją szyję, jednak nie znalazła żadnych ran po ugryzieniu. Co się, kurwa, dzieje? Jej umysł nie mógł pogodzić się ze wszystkim, co ją do tej pory spotkało. Jednak nie wpadła na żadne logiczne wyjaśnienie. Po prostu opierała się, zdezorientowana i przerażona, o zamknięte drzwi, z dłońmi po bokach ciała. Gdy Caroline w końcu do niej dotarła, przechyliła głowę na bok, zamykając oczy, nie wiedząc co zrobić. Dość głupi odruch w stosunku do wampira.

Ta z kolei przebiegła wargami po jej szyi, wciągając głęboko powietrze. Co za wspaniały zapach...

Jej dłonie wylądowały na biodrach partnerki, usta przesunęły się wyżej, aż dotarły do ucha.

- Nic ci nie grozi. Przestań się bać — szepnęła cicho, delikatnie przygryzając płatek ucha.

Natalie poczuła silny dreszcz biegnący przez całe jej ciało. Mrowienie między nogami. Choć była tak cholernie przerażona, jej ciało reagowało na wszystko, co już teraz dawał jej napastnik. To po prostu szalone...

Może, jeśli będę uległa, to nic mi nie zrobi? - pomyślała.

Caroline przesunęła usta z powrotem na jej szyję, wysuwając mokry języczek. Powoli przebiegła nim po pulsującej żyłce, pieszcząc aksamitną skórę. Dłonie zaczęły błądzić po jej ciele, delikatnie, bez pośpiechu. Po chwili pieszczot na szyi przesunęła się znów w górę, obsypując delikatnymi pocałunkami jej szczękę. Jedną rękę podniosła do góry, chwyciła twarz Natalie i obróciła ją w swoją stronę. Patrzyła przez moment w jej oczy, po czym złączyła ich wargi. Te otarły się o siebie w delikatnym pocałunku.

Przerażona, choć już coraz bardziej podniecona Nat poddała się temu wszystkiemu. Chciała jedynie przeżyć... Choć sposób na osiągnięcie tego celu dawał jej już teraz cholernie dużo przyjemności.

Caroline pieściła jej wargi swoimi. Po chwili jej język delikatnie wsunął się do ust partnerki, czyniąc pocałunek dużo bardziej namiętnym, wirowała nim umiejętnie. Dłoń odważniej zjechała po jej ciele, aż do krańca materiału sukienki. Uniosła go delikatnie w górę, wsunęła dłoń pod niego, przejeżdżając po delikatnej, nagiej skórze. Po chwili oderwała wargi, chwyciła obiema dłońmi za sukienkę i rozerwała ją całkowicie, odrzucając na bok. Zszokowana Natalie próbowała zakryć nagie piersi obiema dłońmi, nie wiedząc, jak mogłaby to powstrzymać. Jednak jej ciało drżało już nie tylko ze strachu, ale też przyjemności. Przyjemności i oczekiwania na to, co dalej.

Wampirzyca patrzyła na nią przez moment, po czym stanowczo chwyciła obie jej dłonie, odsuwając je na boki. Przyglądała się tym ślicznym, jędrnym piersiom. Małe, czerwone sutki już zrobiły się twarde, co wywołało uśmiech na jej twarzy. Szybkim ruchem podniosła Natalie i zaniosła z powrotem na łóżko. Rzuciła ją tam i sama zaczęła się rozbierać, tak samo niecierpliwie. Zerwała T-shirt, szybko ściągnęła spodnie, aż została w samej bieliźnie, prezentując swoje ciało wystraszonej partnerce. Zauważyła, jak jej wzrok błądzi na jej najbardziej kuszące partie... Ponownie sprośny uśmiech wykrzywił jej wargi.

Dołączyła do niej na łóżku, ruchem dłoni rzucając ją na plecy. Nie miała szans przeciw sile wampira, jednak nie zdawała się zbytnio oponować. Leżąca tak, prawie naga, ze złocistymi włosami rozsypanymi na poduszce wokół jej twarzy wyglądała po prostu pięknie.

Caroline, zniecierpliwiona, szybko umiejscowiła się między jej nogami i pochyliła się do jej twarzy. Wznowiła pocałunek, namiętnie, wirując językiem w jej ustach, przygryzając jej wargi. Jedną dłonią opierała się o łóżko obok niej, druga wędrowała po ciele, sunąc po aksamitnej, opalonej skórze. W końcu oderwała się od jej ust, by zacząć wędrówkę niżej. Obsypywała pocałunkami szczękę, szyję... Ssała, lizała i przygryzała jej skórę. Język sunął niżej, aż dotarł do piersi. Chwyciła jedną z nich dłonią i zaczęła zataczać delikatne kółka językiem wokół sutka. Pieściła go chwilę, zębami, ustami, aż ten stał się jeszcze twardszy, czerwony. Powtórzyła całą operację z drugą piersią, aż obydwa sutki były wręcz bordowe. Potem wznowiła swoją wędrówkę w dół ciała partnerki... Natalie nie przestawała drżeć, jednak teraz już tylko z rozkoszy. Jej dłonie zacisnęły się na prześcieradle. Choć dalej wystraszona, jęk wydostał się z jej rozchylonych, różowych warg.

Caroline zatoczyła kółko językiem wokół pępka, aż w końcu dotarła ustami do materiału stringów. Zdarła je z dziewczyny jednym ruchem dłoni, odrzucając je na bok. Rozchyliła stanowczo jej nogi, trzymając je mocno, nie dając drogi ucieczki.

Pochyliła głowę i zaczęła delikatnie pieścić ją językiem, sunąc nim z góry na dół, drocząc się, drażniąc. Jej ręce trzymały rozchylone uda, dłonie pieściły ich skórę. Po chwili zabawy, smakowania wspaniałej cipki, język zaczął wirować po łechtaczce partnerki. Drażnił jej guziczek, coraz mocniej, szybciej...

Puściła jej nogi, by jedną dłonią sięgnąć między swoje własne uda. Zerwała szybko stringi, by zacząć bawić się ze swoją własną, wydepilowaną szparką. Pocierała ją mocno trzema palcami, szybko prowadząc się w stronę orgazmu. Przyjemność obezwładniała jej ciało, niszczyła samokontrolę. To tylko sprawiało, że jej usta pracowały jeszcze szybciej na guziczku swojej kochanki. Czuła, jak zaczyna pulsować w nadchodzącym spełnieniu, czuła, jak uda Natalie zaciskały się wokół jej głowy. Soki wypływają z niej obficie, zlizuje je wszystkie zamaszystymi ruchami sprawnego języczka. Nat krzyknęła, zaciskając mocno dłonie na prześcieradle, z głową odchyloną do tyłu, rozwartymi ustami i zamkniętymi oczami. Caroline w tej samej chwili poczuła druzgocący orgazm. Drżała z przepełniającej ją przyjemności. W trakcie tego wszystkiego oderwała usta od szparki partnerki, by wysunąć swoje długie kły i wbić je w udo zaraz obok. Piła krew łapczywie, jednocześnie wypuszczając endorfiny do jej obiegu. Wszystko to tylko wzmacniało jej orgazm, przedłużało go, wydobywało jeszcze więcej głośnych krzyków. Sama wampirzyca jęczała głośno, doprowadzając się do końca dłonią.

Po wszystkim Natalie opadła na łóżko, wymęczona, szybko tracąc przytomność, niczym po spotkaniu z sukkubem. Caroline nakłuła swój język kłami i przebiegła nim po rankach na udzie, zasklepiając je, nie zostawiając żadnego widocznego śladu. Położyła się obok śpiącej dziewczyny i uśmiechnęła sama do siebie. To było świetne... Zaskakująco świetne.

Caroline leżała tak chwilę na boku, po prostu obserwując śpiącą blondynkę. Ta obróciła się na bok, plecami do niej. Nad jej ślicznymi pośladkami, w dole pleców, wampirzyca ujrzała coś, co sprawiło, że zamarła. Jej oczy intensywnie wpatrywały się w znamię. Czerwone znamię w kształcie ptaka, identyczne jak jej własne.

Ten tekst odnotował 15,052 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.46/10 (24 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (19)

+4
0
Po kolei więc:
- przecinki i tym podobne babole techniczne - polecam wrzucić tekst na stronę sentencechecker.com,
- strasznie dużo powtórzeń, czasami wręcz do kwadratu, np. "swoje własne" to takie trochę masło maślane, a powtórzone zdanie po zdaniu robi się niezdrowe 😉
- przemieszanie czasu terażniejszego z przeszłym.
- ogólnie od strony warsztatowej tekst wygląda, jakby był zapisem opowieści ustnej
- tag "długa fabuła" - gdzie? 😛
- pomysł...mam słabość do takich historyjek, nic nie poradzę. Czytam: Caroline, myślę: Forbes. Chociaż pewnie dobrze to o moim guście nie świadczy 😀
- jestem jak najbardziej za kontynuacją, choć sporo pracy cię autorze czeka 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Wiem, dlatego wrzucam tu i poddaje się ocenie ;D Dzięki za uwagi!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Mnie dla odmiany zupełnie nie kręcą historię o wampirach, Marvelle i zbliżone klimaty, ale przeczytałem z czystej ciekawości i nie jest źle, z perspektywą do dobrze i jeszcze lepiej. Agnessa wypisała w zasadzie wszystkie elementy, wymagające poprawy (zmiana czasu jest wyjątkowo irytująca), ze swojej strony proponowałbym popracować nieco nad rozbudową tła, trochę za szybko nastąpił moment porwania Natalie przez Caroline, zbudowałbym więcej napięcia i dał Czytelnikowi szansę na przestraszenie się losami bohaterki, np. poprzez próbę zgubienia wampirzycy w klubie (tłum daje sporo możliwości), czy wydłużenie sceny ucieczki przez miasto. Poza tym pójście skrótem przez ciemne alejki samotnie, to proszenie się o kłopoty i zachowanie godne bohaterek horrorów klasy C (tych grających piskiem, kiedy zombie rozrywa na strzępy ich faceta) - na razie, mimo że historia jest krótka i w zasadzie nic nie wiemy o Natalie, tym krokiem jawi się dla mnie jako bezmyślna blondie (przepraszam wszystkie Panie z włosami w tym kolorze 😉).
Podsumowujac: solidna praca korektorska + popracuj trochę nad rozwinięciem fabuły, poznaniem obu bohaterek przez Czytelnika, dorobieniem wspomnianego tła (koleżanki i koledzy, rodzina, historia życia, praca, studia, itd. - ogranicza Cię jedynie własna fantazja) i będzie dobrze. Najważniejsze to pisać, pisać i jeszcze raz pisać, nawet do szuflady, podglądać innych piszących (do tej pory to robię i nie widzę w tym czegokolwiek dziwnego czy wstydliwego, z doświadczenia wiem, że bardzo przydaje się to zwłaszcza w początkowych etapach szlifowania stylu).
Bez oceny i powodzenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie mogę nie docenić uwag autora Sigil. Dzięki wielkie!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Wciąż drogi autorze nie ogarnąłeś czasów! Następna część jest konsekwentnie napisana s w przeszłym, więc najlepiej, by i ta była:

"Gwieździste niebo rozświetlaŁO mroki cmentarza na pograniczu Nowego Jorku. Caroline Quiets leżAŁA na ziemi..." i tak dalej.
A przy okazji możesz pozbyć się nadmiaru ją / jej / swojej i tym podobnych zaimków. Wiemy, czyja to ręka, noga i dupa 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Lekkim awansem, bo autor sporo poprawił (choć nie wpadajmy w samozachwyt, bo do ideału wciąż sporo brakuje 😛 ), głosuję za odpoczekalniowaniem cyklu 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję Agnesso! Uczę się małymi kroczkami, ale uczę. W końcu dotrę do ideału! 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Kliknąłem za wyjściem i ja. Powodzenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję bardzo! Szkoda, że "odpoczekalniowała" się jedynie pierwsza część cyklu. Reszta jest ciut lepsza, przynajmniej moim skromnym zdaniem 😛
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Camess - wszystko w swoim czasie. To nigdy nie jest tak, że cykl pojawia się od razu. Cierpliwości 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"zlokalizowała swój miecz leżący za jednym z nagrobków. Skoczyła w jego stronę" - nie wiem, czy w stronę miecza, czy nagrobka. Oba słowa są rodzaju męskiego, więc "jego" może się odnosić do każdego z nich. Lepiej unikać takich dwuznaczności
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Chociaż w tym przypadku to wydaje się nie mieć znaczenia. Skacząc w kierunku miecza, skoczyła też w kierunku nagrobka. I na odwrót 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Indragor, adwokacie diabła, nie ma znaczenia, ale utrudnia czytanie. I w warsztatowych komentarzach powyżej nikt tego jeszcze nie wytknął.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
"by zacząć bawić się ze swoją własną, wydepilowaną szparką": błąd germańsko-romański. Spielen mit etw., play with smth., jouer avec qch, a po polsku bawi się czymś, nie z(e) czymś. Można też z kimś się bawić, ale taka zabawa wymaga aktywnego udziału drugiej strony, w tym wypadku szparki. 😉 Jakby co, podziękuj Indragorowi, bo to przez niego jeszcze raz przegoniłem twój tekst przez ekran. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję bardzo 😛 Widzę, że jeszcze zostało dla mnie jeszcze wiele nauki
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Każdy tak ma. Z doskonałością jest jak z zerem bezwzględnym. Nie da się jej osiągnąć. A jak się już osiągnie, to znów jest jak z zerem bezwzględnym: nic się nie rusza, nikogo nie rusza, nawet nie wieje trupim chłodem, bo absolutnie się nie rusza. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Doskonałość to też pojęcie względne. Każdy ma jej inną definicję. Nie celuję w bycie idealnym dla każdego czytelnika, bo to po prostu nieosiągalne. Choć na pewno chcę, żeby się spodobało 😀 Jak poprawię stylistykę i nauczę się lepiej przelewać to co mam w głowie "na papier", to już będzie świetnie!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jak na pierwsze opowiadanie, to trzeba przyznać, że jest całkiem przyzwoicie.
Dobrze mi się czytało, chociaż klimaty fantasy nie bardzo mi odpowiadają.
Ale historia jest naprawdę niezła i z niecierpliwością oczekuję na dalszy ciąg.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
W końcu wyszła z toalety... W końcu wyszła z mieszkania - wg mnie koniec jest tylko jeden.
Wykorzystała impet tego piruetu, korzystając z całej jego mocy - wykorzystała korzystając...?
Przepraszam, że nie czytam całości, tylko wytykam pierdółki. Po prostu rzuciły mi się w oczy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.