Słowo na S (III) - Swawole na stole (i nie tylko)

5 października 2015

Opowiadanie z serii:
Słowo na S

Szacowany czas lektury: 22 min

Piszcie i oceniajcie. Następna część będzie bez seksu, pytanie do was - wrzucić ją? Jesteście ciekawi co będzie dalej?

Zgodnie z obietnicą, Kate zawiozła mnie do Płocka, do rodziców. Konkretniej – pod sam adres. Mówiłam, że nie trzeba, ale była uparta. Przewiozła mnie przez pół miasta pokazując przy okazji wjazd na magazyn. Wysiadając, jeszcze raz pocałowałam ją namiętnie z wdzięczności. Może to zachęci ją do kolejnej wizyty... Uśmiechnęłam się na tę myśl i słysząc, że odjeżdża, zadzwoniłam do drzwi.

Rodzice mieszkali na spokojnym osiedlu, ich mieszkanie znajdowało się na parterze jednopiętrowego domku, który był połączony z następnym, i następnym, i następnym, tworząc łącznie pewien ciąg okien i ściany.

Rodzice jak to rodzice, cały czas dopytywali, z kim całowałam się zanim wysiadłam. Musiałam coś im powiedzieć, więc oznajmiłam, że to moja dziewczyna. Chcieli ją poznać, więc odpowiedziałam, że przyjdzie na to czas. Taka wymijająca odpowiedź. Swoją drogą... Czy byłabym w stanie być w zwykłym związku z niezwykłą osobą?

Wróciłam do domu ostatnim busem, jaki jechał do Warszawy. W domu byłam o północy.

Nastąpiły kolejne tygodnie oczekiwania na przyjazd Kate. A jeśli ją czymś do siebie zraziłam? Tak bardzo chciałam ją zobaczyć, usłyszeć głos... Nic trudnego. Wzięłam telefon i zadzwoniłam.

„Podany numer jest nieaktualny”

Westchnęłam i wzięłam się za malowanie obrazu.

Podobnie, jak ostatnio, powoli zapominałam o Kate, schodziła na dalszy plan, a gdy dzwonił dzwonek do drzwi, nie myślałam tylko o niej. Była taką miłą odskocznią od rzeczywistości, w której na nowo zaczęła doskwierać samotność. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym się dzielić wszystkimi sekretami i wiedzieć, że gdy się obudzę, ukochana osoba będzie przy mnie. Jednak problem był w tym, że nikt nie wywoływał we mnie takich emocji jak Kate. Nikt. Raz, jadąc do sklepu, siedziałam w autobusie i starałam się podziwiać urodę jednej z kobiet siedzących na "czwórkach", w tym przypadku skierowana przodem do mnie. Była ładna, ale wewnętrznie jej nie chciałam. A jeśli bym gdzieś wyjechała? O, to jest dobry pomysł. Ale dokąd? Daleko... Włochy, Hiszpania, Stany Zjednoczone. Tak, to byłby dobry pomysł. I Los Angeles... A co z Kate? Przecież nie mogłabym wyjechać bez pożegnania...

Z dniem, kiedy ziemię otuliła delikatna warstwa białego puchu, odeszła mi wena na malowanie. Stałam naga przed obrazem i patrzyłam na niego bezdusznie, popijając ciepłą kawę z kubka. Nie miałam w sobie ani odrobiny chęci, by go dokończyć. Zupełnie, jakby podczas snu spuszczono z ciebie krew, która w przenośni była tą weną. Taki kryzys twórczy. Musiałam sobie kogoś znaleźć, musiałam dać się ponieść uczuciom, pozwolić odpocząć rozumowi.

Nie licząc braku weny, od rana chodziłam napalona. Ignorowałam to myśląc, że jak się rozruszam po nocy, to mi przejdzie. Nic nie pomogło. Dlatego po powrocie ze sklepu z butelką mleka czekoladowego, wzięłam się do roboty. Nic tak dobrze nie odpręża, jak masturbacja na kanapie...

I wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.

Początkowo nie chciałam otwierać, ale ostatecznie uznałam, że to jednak mogło być coś ważnego. Nie myliłam się.

Te oczy... Ten szeroki uśmiech... Moja śliczna męska Kate stała przed moimi drzwiami, a świecące słońce odbijało się od śniegu cudownie oświetlając jej twarz.

- Witaj... - Powiedziałam i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, zamknęłam jej usta pocałunkiem, jednocześnie wciągając ją do środka. Zatrzasnęła drzwi, oparłam ją o nie i całowałam dalej, dając upust pożądaniu. Odwzajemniała niepewnie, nie dziwiłam jej się. Wybrała sobie idealny moment na wizytę, przerywając tym samym moją masturbację, za co musiała mi zapłacić...

Wsunęłam dwa palce za pasek jej spodni i nie przerywając pocałunku, poprowadziłam do kuchni, była najbliżej. Początkowo niepewna Kate już mnie wręcz molestowała, masując moje piersi i tyłek przez ubranie. Z tyłkiem sprawa była ułatwiona: miałam na sobie spódnicę, pod którą nie założyłam majtek... Bo po co mi były potrzebne w domu?

Oparła mnie o stół całując żuchwę, sięgnęłam ręką do jej rozporka i pomasowałam przez chwilę sprzęt wyraźnie rosnący w spodniach. Podsadziła mnie na blat stołu i rozchyliła mi nogi wchodząc między nie, jej dłoń zsunęła się na moje krocze. Usłyszałam jej cichy pomruk zadowolenia. Jęknęłam głośno, gdy bez ostrzeżenia wsadziła we mnie dwa palce, co było tylko wisienką na torcie mojego pożądania.

Rozprawiłam się z jej spodniami, zjechały do kolan, a z bokserek wyskoczyła jej szabla. Wyjęła ze mnie palce by pozbawić mnie bluzki i kontynuować szlak pocałunków, przy okazji pozbywając mnie ostatniej osłony – stanika. Jej ręka powędrowała gdzieś w okolice jej krocza, chwilę później przysunęła mnie na krawędź blatu. Poczułam główkę jej członka wdzierającą się między moje płatki, przesuwała nią chwilę na kursie perełka – dziurka. Kiedy ponownie zaczęłyśmy się całować, weszła we mnie powoli, ale zdecydowanym ruchem. Czułam, jak moje wnętrze ustępuje jej szabli, która wydała mi się jakaś większa. Zdjęłam z niej bluzę i wsunęłam dłonie pod jej podkoszulkę by pieścić jej ciało, za którym tak bardzo tęskniłam. I wiedziałam, że to ona była tym elementem, którego mi brakowało.

Chwyciła mnie pod kolanami i zaczęła pracować na najwyższych obrotach, czego efektem były nasze jęki. Drapałam delikatnie jej ciało, ona przyssała się do moich sutków. Ku mojemu rozczarowaniu, po chwili wyszła ze mnie z lekką zadyszką. Obcałowała moje uda, a jej usta wylądowały na moim kroczu. Wygięłam się z jękiem, każdy jej ruch czułam wyraźnie, co się skończyło orgazmem. Jęczałam jak opętana rzucając się po stole - szczęście, że nic na nim nie stało - i delikatnie dociskałam jej głowę do mojego krocza. Już prawie zapomniałam, jak wygląda orgazm w ramionach Kate...

Ten cudowny stan, gdzie nic innego się nie liczy poza rozkoszą minął, a moja kochanka na powrót wypełniła mnie 17- centymetrową cząstką siebie. Jej dłonie do tej pory sunące po moich udach, chwyciły mnie mocno za biodra i nabiły na jej pal. Nie było miejsca na czułe pocałunki, ogarnęła nas żądza rozkoszy, toteż Kate zaczęła mnie wręcz rżnąć na tyle gwałtownie, że z każdym ruchem odrobinę przesuwał się stół. W życiu nie uprawiałam tak ostrego seksu, ale w tamtym momencie szalenie mi się to podobało. Zapewne, gdyby nawet zaczęło się palić, żadne siły nie były by w stanie nas rozdzielić.

W pewnym momencie mrowienie w podbrzuszu nasiliło się, co zapowiadało nadejście kolejnego orgazmu, więc zaciskałam się na jej członku, co z każdym pchnięciem sprawiało wrażenie, że robię to z niespotykaną siłą, co oczywiście było złudzeniem. Przyciągnęłam ją do siebie i objęłam mocno ręką, drugą trzymałam się za blat stołu. Wewnątrz mnie nastąpił wybuch setek fajerwerek, a niosące ulgę, zadowolenie i odprężenie mrówki zaczęły rozchodzić się po całym ciele. Kilka ruchów Kate i ona również doszła, pompując we mnie życiodajnym płynem. Jej ciało na chwilę sprawiało wrażenie rażonego prądem, jednak po chwili cała sytuacja się uspokoiła, czas jakby zwolnił, a ona pocałowała mnie namiętnie. Spojrzałyśmy sobie w oczy.

- Cześć... - powiedziała, uśmiechnęłyśmy się. – Jeśli przesadziłam...

- Było w porządku, tego mi było trzeba. – przerwałam jej i pogłaskałam ją po policzku. – Jeśli zechcesz, mogę cię tak witać za każdym razem...

- Mmm, wchodzę w to... - Zamruczała cicho i znów się pocałowałyśmy.

- Dasz radę jeszcze?

- Pewnie, ale muszę chwilę odpocząć... Później, z buteleczką w ręce możemy szaleć całą noc... Jeśli wiesz, co mam na myśli... - Puściła mi oczko, ponownie się pocałowałyśmy.

- Więc odpocznij, zjesz coś?

- Cokolwiek mi przygotujesz... Ja w tym czasie się wykąpię, OK?

- Oczywiście – pocałunek – Leć do łazienki, już się nie mogę doczekać... Chcesz kanapki z białym serem?

- Wybacz, nie toleruję laktozy. Wolę nie ryzykować...

- Rozumiem. – pocałunek.

Wyprostowała się i wyszła ze mnie z uśmiechem, podciągnęła spodnie i bokserki i poszła do łazienki. Ja potrzebowałam jeszcze chwili by dojść do siebie. Stanęłam niepewnie na nogach i poczułam, jak wylewa się ze mnie sperma i przyjemnie łaskocze spływając po udzie. Wytarłam ją papierowym ręcznikiem kuchennym, założyłam na siebie tylko bluzkę pomijając stanik, poprawiłam spódniczkę i poszłam przygotować kochance piżamę.

Robiąc dla nas stos kanapek z szynką słyszałam, jak wychodzi z łazienki i idzie do sypialni, gdzie czekała na nią piżama. Chwilę później usłyszałam, jak się zbliża. Podeszła do mnie i od tyłu mnie przytuliła, opierając brodę o moje ramię. A’ propos brody...

- Kate?

- Hm?

- Mam pytanie, ale jak nie chcesz, to nie odpowiadaj...

- Wal śmiało.

- Rośnie ci zarost?

Chwila ciszy, po czym zaczęła się śmiać.

- Średnio raz na tydzień się golę. – odpowiedziała, uspokajając się, postawiłam talerz na środku stołu. – Tak jak u faceta, tyle, że rzadziej.

Spojrzałam na nią i usiłowałam sobie wyobrazić ją z wąsami i brodą, jednak nie miałam aż tak rozwiniętej wyobraźni. Przy okazji wpadło mi do głowy jeszcze jedno pytanie.

- A... jaką masz płeć w dowodzie?

- Kobieta.

Zasiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść, co chwilę na siebie zerkając z uśmiechem, a moje wnętrze krzyczało „Przed chwilą bzykałaś się z nią na tym stole!”. W tym momencie nawet jej wyraźnie zarysowane sutki pod koszulką mnie rozpraszały. Czym jeszcze może mnie zaskoczyć?

Kiedy brałam trzecią kromkę, zapytała:

- Masz marchewkę? – To pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu.

- Mam, cały kilogram... Chcesz jakiś sok zrobić? Jeśli tak, to mam karton w lodówce...

- Nie, nie chcę soku. Później coś ci pokażę.

Zanim skończyłam jeść, ona wstała, pytając, gdzie mam garnuszek. Znalazła go, nalała wody i postawiła na gaz, w tym czasie wyciągnęła z lodówki worek marchewek i po dłuższej chwili przeglądania ich, wyciągnęła jedną, resztę schowała. Z zaciekawieniem obserwowałam dalej jej poczynania.

Obrała ją dokładnie, później oskrobała i wrzuciła na chwilę do gotującej się wody. Kilka sekund po tym wyciągnęła ją szczypcami i położyła na talerzyku, który wcześniej sobie przygotowała. Obróciła się i spojrzała na mnie, a w tych oczach czaił się znajomy głód...

Przełknęłam ostatni kęs ostatniej kanapki czując między nogami mrowienie. Domyślałam się, co chciała zrobić. Wstałam, sprzątnęła talerz i jednym ruchem przygniotła mnie do blatu stołu, rozstawiając mi nogi jak policjant.

- Nie masz pojęcia, jaką mam na ciebie ochotę... - powiedziała cicho tuż przy moim uchu. Poczułam, że zadziera mi spódniczkę, chwilę po tym poczułam coś przyjemnie ciepłego... To było oczywiste, że marchewka. Chciałam, żeby mnie jeszcze raz tak zerżnęła, jak przed kolacją.

- Puszczę cię, ale masz się trzymać w tej pozycji, rozumiesz?

- Tak...

Zabrała rękę z moich pleców i poczułam, jak wsuwa dłoń pod moją bluzkę i gładzi delikatnie moje plecy. Drżałam, rozkoszowałam się tym dotykiem. Końcówką warzywa wwiercała się powoli w moją pochwę, jednak po chwili się wycofała.

- Zdejmij górę.

Zdjęłam bluzkę i przyległam piersiami do chłodnego blatu w oczekiwaniu na jej pieszczoty. Poczułam jej ciepły oddech na ramieniu, który po chwili został zastąpiony przez jej usta, a między nogami ponownie poczułam ciepłe warzywo. Pocałowała mnie za uchem i wsunęła we mnie marchewkę, jęknęłam z rozkoszy. Zaczęła nią delikatnie kręcić, co okazało się nadzwyczaj podniecającym zabiegiem. Robiła to tak, by czubkiem ocierać się o mój punkt G. Jej druga dłoń drapała mnie delikatnie po żebrach, a usta skubały płatek ucha. Wypięłam się bardziej, ona zaśmiała się cicho.

- Chcesz ją? – Zapytała.

- Tak...

Wsunęła ją głębiej i kręciła nią dalej. To było bardzo przyjemne. Po chwili zaczęła mnie nią posuwać, początkowo powoli, stopniowo jej ręka nabierała prędkości. Ustawiała ją pod idealnym kątem, dzięki czemu mój punkt G był pocierany z każdym jej ruchem. Orgazm był inny niż inne, a ja jęczałam w kółko powtarzając by nie przestawała. Krótko po nim wyjęła ze mnie warzywo i powiedziała:

- A teraz ją zjedz...

Odwróciłam się do niej przodem odebrałam od niej marchewkę, ugryzłam. Smak własnych soków i obecność Kate spowodował, że poczułam ciepło między nogami. Dopilnowała, bym zjadła ją do końca.

- Pozwolisz, że pójdę się teraz wykąpać...?

- Pewnie. Będziemy na ciebie czekać. – Uniosłam brew, nie rozumiałam, dlaczego użyła liczby mnogiej. Skinęła głową w dół, wtedy zrozumiałam, że mówiła o swoim przyjacielu, który tak bardzo chciał się wydostać z jej spodenek...

Z uśmiechem na twarzy poszłam do łazienki, w głowie mając obraz jej „namiotu”. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby do mnie dołączyła pod prysznicem... Mimo tych paru orgazmów, podniecenie nie opuszczało mojego ciała, co znów było powodem by wziąć zimny prysznic. Dotyk Kate i tak mnie rozpali...

Wykąpałam się dokładnie by dać jej jak największą satysfakcję z seksu, by dla niej było idealnie. Ani na chwilę nie przestałam o niej myśleć! Wytarłam się i założyłam na siebie niebieski szlafrok, zawiązałam pasek i wyszłam z łazienki, skierowałam się do salonu. Siedziała bokiem do oparcia trzymając na nim jedną rękę, drugą przewracała stronę gazety położoną obok niej na siedzeniu kanapy. Uśmiechnęła się na mój widok.

- Musiałam czymś zająć myśli... - powiedziała.

- Nie musisz mi się tłumaczyć. – Wstała. – Poczekaj tu na mnie sekundę. – I poszła w kierunku łazienki, gdzie trzymała swoje ubrania. Po chwili wróciła z tą samą buteleczką w ręce. Przyszedł mi do głowy mały pomysł.

- Mogę ja ci to zrobić? – Zapytałam, uśmiechnęła się.

- Pewnie. Usiądź obok, powiem ci co i jak. – Powiedziała, zsuwając spodenki i usiadła na kanapie, więc zrobiłam to samo. Wręczyła mi buteleczkę. – Nałóż żel na dłoń. – Płyn nie miał zapachu, był bardziej konsystencji bezbarwnego mydła w płynie. – I rozsmaruj go na nim... - Wzrokiem wskazała na nabrzmiałego członka. Przyłożyłam dłoń do nasady i przejechałam do żołędzi zostawiając preparat. Powtórzyłam ruch kilka razy, Kate pojękiwała z zadowolenia.

- Już?

- Jeszcze chwilę... Niech się wchłonie... - Zwolniłam pracę ręką – Na jądrach też?

- Nie trzeba. – Przez moje ruchy jej sprzęt stwardniał. To było dosyć przyjemne uczucie czuć, jak coś ciepłego rośnie ci w dłoni... Teraz mięciutka, wręcz z jedwabiu skórka okalała twardego drąga. – teraz zostaw go na chwilę.

Przerwałam, wsunęłam rękę pod jej koszulkę, gładziłam jej brzuszek. Dotknęła mojego policzka, przejechała kciukiem po ustach. Pogładziła mnie delikatnie po szyi i pocałowała mnie. Czubkami palców zaczęła głaskać moje ręce, dłonie, przedramiona i ramiona. Jej dłonie powędrowały w okolice mojego paska od szlafroka, rozwiązała go i zsunęła z moich ramion, gładząc je. Robiła to z lekkim uśmiechem, wydawała mi się taka nieśmiała. Zupełne przeciwieństwo tego, co robiłyśmy przedtem.

Ściągnęłam z niej koszulkę, przesunęłam palcami po jej ramieniu i klatce piersiowej, zatrzymałam się na piersiach. Jedno spojrzenie – i usiadłam jej na kolanach okrakiem, mając przed sobą jej sterczący organ. Jej dłonie spoczęły na moich biodrach, powoli sunąc na uda. Zmieniła kierunek w stronę moich piersi, ujęła je od spodu, tak jakby je podtrzymując. Rozpoczęła delikatny masaż połączony z pocałunkami tej strefy erogennej, więc ja onieśmielona jej delikatnymi poczynaniami, dotknęłam ponownie jej członka. Na chwilę jakby wstrzymała oddech, wtuliła twarz w zagłębienie mojego ramienia i szyi, całując ją subtelnie. Skupiłam się na jej ciele i obszarze wokół członka, gładziłam jej skórę na udach i podbrzuszu, czasem zahaczając o brzuszek i małe ale cudowne piersi, palce zajęły się jej sutkami. Jej palce natomiast znalazły drogę do mojego krocza, czułam coś jakby łaskotanie. Drażniła się ze mną, muskała moje płatki i pachwiny. Zaczęłyśmy się całować zachłannie, oparłam ją o kanapę, poczułam jej rozpalone dłonie na plecach, zsunęły się w dół, złapała mnie za pośladki.

- Chcesz mnie? – Zapytałam cicho, unosząc się na kolanach, ocierałam się kroczem o jej żołądź. Wiedziałam, że nie była w stanie się oprzeć. Mówiły to jej dłonie, które zacisnęły się na moich pośladkach. Jej oddech, który ponownie się zatrzymał. Jej spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę... Połyskujące, zielone oczy zdające się prześwietlać mnie na wylot, poznawać moje pragnienie, którym w tym momencie była ona.

- Chcę... Zrób to...

Uśmiechnęłam się i z powrotem usiadłam na jej kolanach, jęknęła rozczarowana. Jeszcze nie, jeszcze się podroczę, pomyślałam.

Jedna dłoń zajęła się główką jej sprzętu, druga sięgnęła do jąder. Cichy jęk, i wiedziałam, że już należy do mnie. Każdy mój ruch jakby wytwarzał iskrę, która wzniecała żar. Wiedziałam, że chciała dojść już, że było jej cudownie, ale spełnienie uniemożliwiał wcześniej wtarty, wmasowany lubrykant. Można by to nazwać rozkosznymi torturami. Jej dłonie ponownie znalazły się w okolicach mojego krocza, co chwilę przyjemnie drażniła płatki, rozchylając je, by dostać się do perełki. Wsadziła we mnie palec i przez chwilę mnie posuwała, po czym opuściła moje wnętrze i rozsmarowała soki po moich ustach.

- Obliż – Rozkazała, więc posłuchałam jej.

- Wygrałaś... - Powiedziałam po chwili. W odpowiedzi na jej zdezorientowaną minę, uniosłam biodra i nadziałam się na jej szablę. Zresztą i tak już bym dłużej nie wytrzymała. Sięgnęła dłonią do mojej twarzy, odgarnęła mi włosy za ucho z lekkim uśmiechem. Przyległa do mnie, czułam jak jej ręce oplatają mnie w pasie, jej usta delikatnie haczyły o moje ucho, żuchwę i szyję. Początkowo jakby niepewne pocałunki, przybrały na sile, namiętności, jakby chciała obcałować całe moje ciało, a by miała mało czasu. Zorientowałam się, że ja też byłam nie lepsza. Wczepiona w jej ramiona ujeżdżałam ją i pojękiwałam cicho, co chwilę głaszcząc jej piersi, miała taką gładką skórę, zapach naszych ciał nagle stał się tak bardzo wyraźny.

Poczułam znajome mi skurcze, które nie równały się z niczym innym. Ekstaza przekroczyła pewną granicę, teraz nie było odwrotu – orgazm albo śmierć. Kate z uśmiechem obserwowała mój stan, a przez moje ciało przelewały się fale przyjemności, jedna za drugą. Objęłam ją i wtedy orgazm minął. Coś wspaniałego. Czułam, jak moja pochwa pulsuje, czułam skurcze po orgazmie. Wpiłam się w jej usta, wsunęła palce w moje włosy odwzajemniając żarliwy pocałunek. Przejechała dłońmi po całej długości mojego tułowia, od szyi przez klatkę piersiową, po krocze, zatrzymała się na perełce i rozpoczęła powolny masaż. Co prawda, był to któryś orgazm z kolei, ale ochota na następny wcale mi nie przeszła. Na ten moment chciałam, by ta chwila się nigdy nie skończyła, by Kate jutro nie odjeżdżała, chciałam ją mieć cały czas przy sobie.

- Zejdź z niego, chcę cię trochę popieścić palcami... - Usłyszałam, czułam jak się rumienię. Zeszłam z jej miecza siadając jak ostatnio, mając go przed sobą. Zgodnie z jej słowami, po chwili miałam w sobie jej dwa palce, trzeci właśnie we mnie wchodził, podczas gdy nie przerywała masażu perełki. Nasze spojrzenia się spotkały.

- Sypialnia? – zapytałam.

- W porządku, chodźmy... - Zeszłam z niej, trochę mnie zabolały kolana. Wstała, skierowałam się w stronę sypialni. Poczułam jej dłonie na biodrach, zatrzymała mnie przyciągając mnie do siebie, a jej członek oparł się o mój pośladek.

- Co chcesz... Na stojąco...? – zapytałam, przypominając sobie, że kilka dni temu podczas masturbacji fantazjowałam, że mnie bierze na stojąco.

- Mhm... Od tyłu. Oprzyj dłonie o ścianę, proszę. – Zapewne w tej sytuacji żadna kobieta nie byłaby w stanie jej odmówić. Chcica po orgazmie i ten jej słodki lekko męski głos tuż przy uchu... Zanim spełniłam jej prośbę, pocałowała mnie kilka razy po ramieniu.

Oparłam się o ścianę wypinając tyłek w jej stronę. Usłyszałam jej cichy pomruk gdy rozstawiłam nogi szerzej. Poczułam jej dłoń między nogami, przejechała kilka razy palcami między płatkami. Nie widziałam jej, nie znałam jej zamiarów, co tylko podsyciło we mnie płomień pożądania. Oczekiwanie na jej ruch było najlepsze. Dłonie, które przed chwilą miała na moim skarbie, teraz błądziły po plecach, a Kate na nowo zaczęła mnie obcałowywać, a jej włosy opadające na moją skórę przyjemnie mnie łaskotały. Ręce dotarły do bioder, jedną zabrała, po chwili poczułam jak przykłada swoją szablę do mojej dziurki i powoli wchodzi we mnie.

- Próbowałaś kiedyś seksu analnego? – Zapytała, znieruchomiałam. – Nie mówię, że chcę ci go wpakować do odbytu, ale chciałabym ci włożyć palec. To bardzo przyjemne. Możesz odmówić, nie pogniewam się przecież.

Czy masturbacja się wlicza?

- Teoretycznie nie. Jeśli obiecasz, że będziesz ostrożna, zrób to.

- W porządku, nie będziesz żałować.

Nie zmieniła prędkości stosunku, jednak gdy poczułam jej palec na odbycie, trochę zwątpiłam. O, jednak zwolniła.

Wyszła ze mnie, a ja stałam w bezruchu nie wiedząc, co planuje. Gdy wsadziła we mnie palec, zrozumiałam. Chwilę nim pokręciła i wyjęła, jej członek z powrotem wylądował we mnie. Rozprowadziła moje soki po wejściu do odbytu, jej palec delikatnie naparł i wniknął kawałek. To było dosyć dziwne uczucie. Wysunęła i znów weszła, głębiej. Miała rację, to stało się nawet przyjemne. Po chwili modliłam się w duchu, by nie przestawała. Dodatkowo podniecał mnie fakt, że jej palec i członek rozdziela tylko cienka błona. Nie będę się rozpisywać, jaki to był zarąbisty orgazm. Spróbujcie sobie to wyobrazić... albo przeżyć.

- Mówiłam, że będzie ci dobrze? – Wyszła ze mnie, wykorzystałam to i obróciłam się przodem do niej. Chciałam jej tak wiele powiedzieć. Uśmiechnęła się. Złożyłam pocałunek na jej ustach, po czym poszłyśmy do sypialni, kontynuować ten jakże przyjemny wieczór.

- Co teraz mi zrobisz? – Zapytałam, kładąc się na łóżko.

- Nic takiego... - Uklękła na łóżku – tylko mała minetka...

- Wytrzymasz?

- Nie wiem, okaże się...

Rozchyliła moje nogi, uniosła jedną z nich i zaczęła obsypywać pocałunkami moją kostkę. Przymknęłam oczy, to było relaksujące. Jej usta sunące coraz wyżej, do kolana, na udo, docierając do epicentrum rozkoszy. Moją nogę założyła sobie na ramię i złożyła serię pocałunków na moim wzgórku i pachwinach.

- Ja już dłużej nie wytrzymam... - powiedziałam, jęcząc cicho.

- Ja też nie... tyle, że to będzie finał.

- Zrób to, dojdź, przeżyj to samo, co ja tyle razy...

Jej usta przebyły drogę przez brzuszek, piersi i szyję, by złączyć się z moimi. Ułożyła się między moimi nogami wygodnie i całując, któryś raz z kolei we mnie weszła. Przerwała pocałunek by obcałować moją szyję. Objęłam ją za kark wtulając się w jej ciało. Po chwili jednak wyprostowała się, klękając.

- Podasz mi poduszkę?

Podałam, wsunęła mi ją pod lędźwie. Tym razem obie moje nogi ułożyła sobie na ramieniu. Kąt, w jaki we mnie wchodziła, sprawiał jeszcze więcej przyjemności, choć myślałam, że to już niemożliwe.

Nie doszłam przed nią. Wyglądała fantastycznie podczas orgazmu. Mogłam podziwiać jej ciało prawie bez ograniczeń ze względu na pozycję. Odchyliła głowę w tył jęcząc i pompując we mnie spermę, trzymając przy swoim ciele moje nogi. Na koniec wypowiedziała moje imię. Spojrzała na mnie z zadowoleniem, była taka pociągająca. Nie wyszła ze mnie od razu, więc po chwili czułam, jak się kurczy.

- Warto było tak długo czekać... - Podsumowała.

- Wiem Kate, wiem.

- Pozwól, że dokończę to, co zaczęłam... - Zrozumiałam, że chciała mnie doprowadzić do orgazmu.

- Jeśli masz na tyle sił i chcesz... - Uśmiechnęłyśmy się.

Jej dłoń przywarła do mojego krocza, palce wślizgnęły się do środka. Zaskoczyła mnie, posunęła się do trzech. Robiła króciutkie przerwy w masażu punktu G by chwilę odpoczęła ręka, a ja jęczałam wiercąc się. Czułam, jak pod wpływem masażu wypływa ze mnie jej nasienie, a ta świadomość tylko zwielokrotniła budzącą się rozkosz, zwieńczoną orgazmem. Po nim jeszcze drugi, krótszy i trochę mniej intensywny. Słyszałam swoją własną zadyszkę, lekko mi się w głowie kręciło. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, poczułam jej usta na moich.

- Co powiesz na wspólną kąpiel? – Zapytałam.

- Chętnie, wiesz o tym...

Chwilę jeszcze przeznaczyłyśmy na pocałunki, po czym ze spływającą po udzie spermą, poszłam z nią do łazienki. Kabina była w sam raz dla nas. Umyłyśmy się całkiem grzecznie, bez żadnego zbędnego dotykania, choć nie miałabym nic przeciwko, gdyby jeszcze raz mnie przeleciała.

Równie grzecznie się wytarłyśmy, założyłam na siebie piżamę, jednak ona zatrzymała mnie.

- Nie. – Powiedziała. – Zdejmij dół, chodź w samej podkoszulce... - Uśmiechnęłam się i widząc, jak owija swoje ciało w ręcznik, odpowiedziałam:

- Nie. – Zdjęłam go z niej i obwiązałam go wokół jej bioder. Po tym zdjęłam spodenki. Ja ubrana w „górę”, ona z osłoniętym dołem. A te jej piersi... Znów chciałam się nimi zająć, possać, polizać. I jej ciało warte grzechu...

Powędrowałam do kuchni, pytając, czy ma na coś ochotę do zjedzenia, odparła, że jedną małą kanapkę. Zrobiłam nam po dwie i zaniosłam do salonu, dokąd wcześniej udała się Kate. Zamiast ręcznika założyła już spodenki. Usiadłam obok niej i włączyłam TV. Przełączając kanały, wzięłam jedną z kanapek i wzięłam gryza. Nie ma to jak oglądanie telewizji po seksie i jedzenie z kochanką kanapek. Jakieś pół godziny po tym, poczułam senność.

- Ja już pójdę spać, ty jak chcesz to jeszcze pooglądaj. Talerz zostaw, umyję rano. – Mówiłam, wstając.

- W porządku. Nie posiedzę tu długo, jutro przecież będę pracować.

- O której wstajesz?

- Dobrze by było, gdybym po dziesiątej wyjechała. – Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę sypialni, ale ona złapała mnie za rękę. Obejrzałam się, pocałowała mnie w nią. – Dziękuję ci za wszystko, jesteś kochana.

Uśmiechnęłam się i poszłam. Położyłam się i nakryłam się kołdrą, wspominając ostatnie chwile na tym łóżku. Wkrótce odpłynęłam w pół- sen, słyszałam jak Kate przychodzi i się kładzie przy mnie. Poczułam, jak głaszcze mnie po policzku, po tym złożyła na nim delikatny pocałunek szepcząc „dobranoc”, a ja rozpływałam się z zachwytu, że sama z siebie to zrobiła. Przez chwilę nawet łudziłam się, że pewnego dnia wybuchnie między nami miłość. W ten sposób jeszcze bardziej się do niej przywiązałam. Objęłam ją w pasie i kilka minut później zasnęłam spokojnie.

Poranek zaczął się dość niezręcznie. Czułam niesamowicie dużą ochotę na seks ze śpiącą obok mnie Kate. Spojrzałam na nią i nie mogłam oderwać wzroku, wydawała mi się taka urocza. Chciałam zatrzymać czas i nacieszyć się tą chwilową sielanką. Przytuliłam się do niej i ku mojemu zdziwieniu, po chwili również mnie objęła. Gładkość jej skóry i gorąco ciała sprawiały, że z twarzy nie schodził mi uśmiech. Nie, tu chodziło o jej bliskość...

Zerknęłam na zegarek, kilka minut po 9.

- Kate... Teoretycznie musisz wstawać... - Bo chciałam, by odpowiedziała "pieprzyć to wszystko, zostaję z tobą", po czym by się wpiła w moje usta z namiętnością, nie pozwalając mi zaprotestować. Tak, to by było wspaniałe.

- Wiem, budzik już dawno dzwonił... W moim telefonie... Jeśli cię obudziłam, to przepraszam... - Mówiła zaspanym głosem, z zamkniętymi oczami.

- Mam jeszcze małe pytanie... Póki jesteś... - Zaczęłam.

- Hm?

- Firma, w której pracujesz, zmieniła numer?

- Mhm, trwały prace remontowe, ta firma praktycznie raczkowała. A numer był do jednego z kierowców. Aktualny numer znajdziesz na naszej stronie.

- Co chcesz na śniadanie? – Zapytałam.

- Dla mnie nic nie musisz robić.

- Mam dżem, ser żółty... Mogę zrobić jajecznicę albo naleśniki...

- Niech ci będzie ser żółty...

Z uśmiechem wstałam i w dalszym ciągu naga od pasa w dół, powędrowałam do kuchni. Sama zresztą byłam głodna jak nigdy. Zazwyczaj jadłam dwie kromki na śniadanie, ale dziś tyloma się chyba nie najem. Przyszła do kuchni parę minut później, ubrana. Pocałowała mnie w policzek i usiadła przy stole. Zrobiłam nam kawę, zjadłyśmy wspólnie śniadanie gadając o wszystkim i niczym, aż przyszedł czas, gdy musiała już jechać. Pojechała, obiecała, że jeszcze wpadnie do mnie. Żal mi serce ściskał, kiedy opuszczała mój dom, w którym po jej wyjściu zapadła grobowa cisza.

Ten tekst odnotował 18,935 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.68/10 (33 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (41)

0
0
czy pojawi się ciąża?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie, ponieważ Sandra nie ma jajników (cz.1)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Pewnie ze jestesmy ciekawi twoje opowiadania wciagaja czlowieka jak narkotyk pozdrawiam :*
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Doczytałam do zdania "Choć z tyłkiem miała ułatwioną sprawę, miałam spódnicę, pod którą nie miałam majtek..." Potem się poddałam 🙁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
czemu?
pisałam w I części, że Sandra uwielbia wolność ciała i nie nosi "zbędnych" ubrań
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
i sądzisz, że całe opowiadanie jest na 1?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Chodziło mi o kiepski styl i ilość powtórzeń.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
więc opowiedz mi o "dobrym stylu" i synonimach, chętnie posłucham
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kiedy ciąg dalszy? 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Za parę dni 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Proszę: "Z tyłkiem sprawa była ułatwiona: miałam na sobie spódnicę, pod którą nie założyłam majtek. " 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
no co w tym złego?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
W jednym zdaniu masz trzy razy słowo "mieć".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
w zdaniu, które zacytowałaś, jest tylko jedno "mieć"
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Obcałowała moje uda, a jej usta wylądowały w Bramie Piekielnej po Śniadanie dla Mistrzów (żarcik taki)



Co takiego?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie cytowałam; przerobiłam to zdanie: "Choć z tyłkiem miała ułatwioną sprawę, miałam spódnicę, pod którą nie miałam majtek..."
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
okay robaczki, czwarta część skończona 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
1. Uśmiechnęłam się na tę myśl – tą?
2.Rodzice jak to rodzice, cały czas się pytali, z kim całowałam się zanim wysiadłam – dwa razy „się”, może cały czas dopytywali?
3.jaki jechał na Warszawę – do Warszawy
4. schodziła na dalsze plany – dalszy plan
5. Jednak problem był taki, że nikt nie wywoływał we mnie takich emocji jak Kate – taki/takich
6.Raz, jadąc do sklepu, siedziałam w autobusie i starałam się podziwiać urodę jednej z kobiet w autobusie – powtórzenie, zresztą kolejne, musisz przeczytać tekst jeszcze raz
7. Była ładna, ale wewnętrznie jej nie chciałam – a zewnętrznie można? Nie wiem, sutki twardnieją, szparka wilgotnieje, ale w głowie pustka i obojętność?
8.Daleko... Włochy... Hiszpania... Stany Zjednoczone – po co trzy kropki, daj przecinek, poza tym za dużo trzech kropek
9.popijając ciepłą kawę z kubka – nie czytałem poprzednich tekstów i nie znam dobrze głównej bohaterki, ale jeśli nie ma w zwyczaju pić kawy w naczyniu innym niż kubki, ta informacja jest zupełnie zbędna, bo każdy wie w czym się pije kawę.
10.odrobiny chęci by go dokończyć – przecinek przed by
11.Zupełnie, jakby podczas snu spuszczono z ciebie krew, która w przenośni była tą weną – ała, wyjaśniasz metaforę, mój mózg cierpi. Nigdy tak nie rób, bo albo jesteś przejrzysta i kazdy zrozumie, albo poszukaj innej formy lub słów, jeśli boisz się, że jednak nie zrozumie
12.chodziłam jakaś napalona. Ignorowałam to myśląc, że jak się rozruszam po nocy to mi przejdzie – po pierwsze unikaj słów jakaś, gdzieś, kiedyś, po drugie dwa razy to, po trzecie postaw przecinek po pierwszym „to” i po „nocy”
13.Nic tak dobrze nie odpręża, niż masturbacja na kanapie – jak nie niż
14.Wam też to się zdarzało? - regularnie! Ale na poważnie, to pytanie mi zupełnie nie pasuje, ale to subiektywy odbiór
15.- Witaj... - Powiedziałam i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, zamknęłam jej usta pocałunkiem, jednocześnie wciągając ją do środka – nie podoba mi się to zdanie, osobiście podkreśliłbym, że to Kate próbuje coś powiedzieć, a główna bohaterka zamyka jej usta pocałunkiem.
16.Początkowo niepewna Kate już mnie wręcz molestowała – nie rozumiem, jest niepewna ale bierze się ostro do roboty, może chodziło ci o coś innego?
17.Choć z tyłkiem miała ułatwioną sprawę, miałam spódnicę, pod którą nie miałam majtek. - wow, wzniosłaś się na szczyt powtarzania 🙂
18.Oparła mnie o stół całując mi żuchwę - przecinek przed całując, taki błąd popełniłaś jeszcze kilka razy, wywal „mi”, bo wiadomo, że nie swoją, poza tym w zdaniu powtarzasz „jej”
19.Jękłam -cccooo? Ekhem, jęknęłam…
20. Właśnie dotarłem do opisu seksu i razi zaimkoza: mój, jej itp. musisz zdecydowanie to ograniczyć
21.gdzieś w okolice jej krocza – no to zajebiście wielkie krocze, jak jest problem z lokalizacją
22.perełka/szabla – a tu akurat pochwalę, nigdy nie przyszło mi do głowy takie nazewnictwo, jeśli nie masz nic przeciwko, zapożyczę sobie 🙂
23.Bramie Piekielnej po Śniadanie dla Mistrzów (żarcik taki) – abso-kurwa-lutnie nie jest to śmieszne, jakby było, nie musiałabyś wyjaśniać w nawiasie.
24.(szczęście, że nic na nim nie stało) – powtarzano mi wiele razy i dobitnie, że nawiasy nie są zalecane w opowiadaniach, w tym przypadku możesz je zastąpić myślnikami.
25.17- centymetrową – cyfry zapisujemy słownie
26.z serem białym – białym serem
27.Masz marchewkę? – To pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu – sugerujesz, że główna bohaterka o czymś intensywnie myślała, kiedy zadano to pytanie, ale nie stosownego wprowadzenia wcześniej. Albo to zmień, albo dopisz gdzieś, że np. chciała wybadać Kate.
28.orgazm albo śmierć – yyy, chyba zbyt drastyczny wybór

Wypisałem tego sporo, niektóre punkty może uznasz za czepianie się, ale kiedyś podziękujesz. Moje teksty, całe szczęście, też kiedyś były skrupulatnie sprawdzane i dzięki temu piszę lepiej niż kiedyś.
Co do samego tekstu to się nie wypowiem, gdyż zbyt raziły mnie błędy. Dostrzegam jednak pewien istotny problem - pisałaś bardzo dużo o seksie, co w dalszej perspektywie robiło się nużące. Może gdybyś dodała jakieś tło, historię drugoplanową, np. problemy w pracy, brak weny itp. Postacie są płaskie, oprócz nieprzerwanej chuci i udziwnień podczas seksu, tak naprawdę nie widzę charakteru. Może wynika to z faktu, że nie przeczytałem poprzednich części. Jeśli w nich mocniej skupiłaś się na opisie bohaterów, to przepraszam i zapomnij o ostatnich zdaniach.
Na koniec napiszę jeszcze jedno: czytałem wiele dużo gorszych opowiadań i na ich tle wypadasz świetnie, jednak musisz jeszcze się podszkolić, tzn. dużo pisać i nie mniej czytać dobrej literatury. To pomoże lepiej wychwycić ci problemy, które wypunktowałem w ...28 pozycjach?
Powodzenia i pozdrawiam
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Komentarz dłuższy niż opowiadanie hehe 😀 jak wrócę do domu, zedytuję tekst
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Sztywny - TĘ myśl, tak samo jak TĘ miotłę i TĘ szczotkę, bo to biernik i nieważne, że słowo nie kończy się na "ę" - ma być "tę" a nie "tą" 😉
Wiem, że ludzie nagminnie używają "tą" w bierniku, ale to błąd i to rażący.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ja tylko stanę w obronie kawy w kubku. Można pić ją w filiżance, a także w szklance. :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Masz rację, ale z drugiej strony jest to wciąż zbędna informacja. Może gdyby później kubek miał inne zastosowanie, ale nie pojawia się więcej.
Xenka:
Nie do końca masz rację. Znalazłem takie coś na stronie pwn:
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;2227.html
I jeszcze to, chociaż to jest lekcja dla nas wszystkich (no może poza tobą Xenka, ty już pewnie wiesz):
http://www.kul.pl/te-czy-ta,art_20689.html
Pozdrawiam 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To gdzie ta 4 cześć ? Wrzucaj 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
wysłałam o 15.30
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A ja tego nie umiem wyszukać 🙁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Sztywny - skorzystałam z twoich porad i zedytowałam tekst
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadania czekają w kolejce, a chyba modzi mają sporo ich teraz. Myślę, że jutro pojutrze się pojawi. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
też tak sądzę 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Sztywny, to co wrzuciłeś tylko potwierdza, że w mowie pisanej użycie "tą" w bierniku nie powinno się wydarzyć. Może w pwn nie podkreślili tego tak jasno, ale wyrażenie "weź tą książkę" jest dopuszczalne w mowie. Na piśmie jest to błąd.
Punkt 21 made my day! 😀 Chociaż uważam, że to troszkę zbędne czepialstwo. Wielokrotnie spotkałem się z takimi opisami, które są używane głównie po to, by się nie powtarzać.
Zgodzę się natomiast z brakiem charakteru postaci. To faktycznie jest dosyć widoczne. Choć nie możemy zapominać, że dla wielu użytkowników jedynie czytających - liczy się głównie opis seksu, a bohaterowie i ich problemy odchodzą na dalszy plan.
Na koniec tylko dodam, że wcześniejsze części czytałem i widać progres. Bardzo mnie to cieszy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Sztywny
Wyliczając cudze uchybienia, dbaj, by na twojej liście nie było pretensji wyimaginowanych czy wręcz błędnych. Bardzo często ci się zdarza wytykać coś, co błędem nie jest. Lepiej przepuścić błąd, niż zmienić poprawną formę (wyrażenie) na błędną. Wierz mi, że to wkurza każdego autora - i słusznie! W mojej pierwszej książce redaktorka poprawiła mniej błędów niż sama stworzyła, nie licząc maniackiego wycinania imiesłowowych równoważników zdań (to akurat jest wina części środowiska warszawskich polonistów, którzy ich nie lubią). Korektorka przepuściła dwie literówki i jeden błąd ortograficzny, za to wprowadziła własne cztery błędy, nie poprawiając żadnego. To dopiero był hardkor i przed takim ostrzegam wszystkich. Ciebie też, bo "próg korekty" masz rozregulowany.
Nie poprawiaj też pewnych tendencji stylistycznych, które (akurat) tobie się nie podobają (jak np. duża ilość zaimków). Jeśli konstrukcja zdania nie jest błędna, odpowiada za nią autor, a nie korektor czy redaktor. Czym styl jednego autora miałby się różnić od drugiego, gdyby wszyscy mieli pisać tak, jak ty?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To rzeczywiście hardkor - jak można przepuścić dwie literówki i jeden błąd ortograficzny, za to wprowadzić własne cztery błędy, nie poprawiając żadnego?! Nie do pomyślenia, ten świat schodzi na psy:/ Dziękujemy Ci wszyscy, literat, że nas przed tym ostrzegłeś - co by to było, gdyby nie ty...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Że już nie wspomnę o tym maniackim wycinaniu imiesłowowych równoważników zdań - co ci warszawscy poloniści sobie myślą?!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Literat:
Dalej będę komentował i wytykał błędy. Dlaczego? Bo właśnie nie jestem nieomylny. Dzięki tobie zrozumiałem błąd, który bym powielał, gdyby nie jego wytknięcie. Jak się okazuje można wynieść lekcje z dawania lekcji.
Druga sprawa to nigdy nie narzucałem mojej woli. Nigdzie nie pisałem, że tylko bezwzględne słuchanie moich rad gwarantuje sukces. Więcej, od pamiętnego wytknięcia moich błędów często podkreślam, by twórca skonsultował się jeszcze z kimś. Tak więc widać, że warto.
A co do stylu, to mam prawo być nie zadowolony z danego i podzielić się tym z pisarzem. Pisarz ma prawo przyjąć krytykę, ale nie ma obowiązku jej akceptować. Jeżeli ktoś się ze mną nie zgadza, to dobrze, tylko niech powie, bo potem wychodzi na to, że musiałem mieć rację, skoro nikt nie zaprzeczył.
Na koniec dodam, że lepiej pisać cokolwiek niż nić nie pisać. Przynajmniej można się do czegoś odnieść, a nie wisieć zawieszony w próżni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
na moje oko "nie zadowolony" pisze się razem
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Sztywny
Odnoszę wrażenie, że nie zostałem zrozumiany, powiem więc to samo"po chłopsku".
Każdemu należy się szacunek.
Szacunek krytyka/korektora/redaktora do autora przejawia się następująco:
1. Wytykany błąd MUSI być błędem i wytykający MUSI być tego pewien. Ponieważ ludzie mają nawyki, co do których (czasem niesłusznie) są przekonani, że są prawidłowe, najlepiej upewnić się, sprawdzając w słownikach, na forach językoznawczych.
2. Niebłędne uchybienia stylu nie powinny być wymieniane jednym tchem na równi z błędami. Co najwyżej mogą spotkać się z przyjacielską uwagą w stylu "ja bym to napisał tak:...", najlepiej z uzasadnieniem.
Ponadto - niekompetentna krytyka/korekta/redakcja jest bezsensowna, gdyż skutkiem błędów czynionych przez rzeczonych ekspertów są: brak poprawy jakości dzieła, utrata zaufania, niepoważne traktowanie kolejnych (po błędnej) uwag i w końcu nieczytanie ich wcale. Jeżeli ekspert traktuje swoją pracę niepoważnie, to nie tylko on staje się niepoważny (to byłaby tylko jego strata), ale podważa zaufanie konsumentów swojej pracy do całej branży. Jak zareagujesz, gdy po wyjeździe z ASO odpadnie ci koło, a mechanik w stacji (do której po kwadransie dotrzesz zakrwawiony z pretensjami) odpowie ci: "No to co? Widocznie nie dokręciłem śrub"? Powierzysz mu samochód ponownie? A taką postawę właśnie zaprezentowałeś, pisząc "Dalej będę komentował i wytykał błędy. Dlaczego? Bo właśnie nie jestem nieomylny".
"Dalej będę grzebał w samochodach klientów. Dlaczego? Bo właśnie nie jestem nieomylny". HORROR!
Grzeb w swoim samochodzie, a cudze NAPRAWIAJ!
I kolejny kuriozalny cytat z ciebie:
"Na koniec dodam, że lepiej pisać cokolwiek niż nic nie pisać".
"Lepiej mówić cokolwiek, niż milczeć"? A mówią, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Mówią też, że lepiej mądrze milczeć, niż głupio gadać. Mówią jeszcze wiele rzeczy potępiających głupie gadanie (co można porównać do głupiego pisania), ale przyjemność odszukanie tych złotych myśli pozostawiam tobie.
PS. A wiesz? Podziwiam w tobie zapał i to, że nie obrażasz się. Może dlatego nie czujesz, że możesz obrażać innych? Ludzkie ego jest zwykle wygórowane, a ego artystów (pisarze się za takich uważają) jest wysokie jak Himalaje.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Czy wrzucenie porno-opowiadania w internet można porównywać do oddania samochodu na warsztat? Jeśli już musimy odnosić się z tym do automobilizmu, to internetową publikację widziałbym bardziej jako wystawienie samochodu na ulicę w widocznym miejscu - tak, by wszyscy przechodnie mogli się nim zachwycać, a właściciel odczuwać z tego powodu dumę. A uwagi napaleńca, przykładającego - prawdopodobnie z braku innych zajęć - zbyt dużą wagę do poprawności językowej (bez urazy, Sztywny), mają się chyba nijak do pracy korektora literatury, który za te swoje śmieszne poprawki bierze pieniądze, więc mimo małej wagi jego zawodu, można oczekiwać jakichś efektów jego pracy. I z całym szacunkiem, ale Sztywny jest takim ekspertem w dziedzinie korekcji tekstów (bo widzę, że porównujesz jego poprawki z pracą eksperta), jak chcący się popisać przed kolegami piętnastolatek, który podchodzi do stojącego na ulicy, zepsutego rzęcha, i zaczyna w niego stukać młotkiem udając, że go naprawia, a kiedy odejdzie, obtłuczone auto jest w jeszcze gorszym stanie, niż wcześniej. A z Ciebie, literat (pfff...), taki literat, jak ze Sztywnego specjalista językowy. "Literat" a "językoznawca" to dwie zupełnie różne osoby, a twoja prawdopodobna niewiedza o tym tylko potwierdza moje ostatnie porównanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Zdaje się, że robicie ze mnie jakiegoś demona, a może (żeby pokazać, że nie mam wielkiego ego) chochlika, który tylko czeka, by komuś zaszkodzić. Obaj piszecie, że ze mnie taki specjalista, jak z koziej dupy trąbka, ale w zasadzie dotychczas wytknięto mi może dwa lub trzy błędy, a przecież moje komentarze do tekstów są dość długie i do tej pory nikt się do nich nie odniósł w szczegółach tylko w ogółach. Może tak jest, bo jestem beznadziejny i szkoda na mnie czasu, a może jednak mam trochę racji. Dobra, jednak mam trochę tego ego, ale moim celem nigdy nie było ani popisywanie się, ani szkodzenie. Może zabrzmi to dziwnie, ale wszystko robię, by stać się lepszy w pisaniu, stąd dobrze znoszę krytykę nawet najsurowszą.
Nie wyraziłem się jasno, pisząc "Na koniec dodam, że lepiej pisać cokolwiek niż nic nie pisać". Mój błąd, a wynikał on z tego, że zawsze staram się pisać z sensem, a nie tylko dla samego pisania, stąd lepiej podzielić się swoimi przemyśleniami i uwagami, niż pozwolić pląsać niedoświadczonym pisarzom po polach internetu i rozsiewać swe błędy dalej. Przypomnę tylko, że kiedyś wszędzie pisano bez polskich znaków, interpunkcji itp. Dziś wciąż jest to popularne, ale w moim odczuciu znacznie mniej, właśnie dzięki ludziom wytykającym błędy.
Literat, wspomniałeś o redaktorce, która zrobiła więcej błędów niż ich znalazła. Może za mało znała się na swojej robocie, może powinna więcej pisać. Tak, jak to robię ja.
Skoro już padło porównanie do warsztatu, dorzucę coś od siebie. Każdy mechanik musiał się nauczyć swojego fachu, wszyscy robili to, o dziwo, na cudzych samochodach. Pozostaje pytanie, czy robili to na własną rękę i odpowiedzialność, czy pod czujnym okiem kogoś doświadczonego.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Marszczygrucha
Czepiasz się mojego nicka? Czy ty każesz się podziwiać jako onanista? Czy Sztywny oznajmia swoim pseudonimem, że choruje na priapizm?
Wypominanie komuś, że w literaturze ZBYT dużą uwagę zwraca na poprawność, świadczy o tobie. Jeśli poprawność ci wisi i powiewa to twoja sprawa, dopóki nie zmuszasz innych do przebijania się przez twoje niepoprawne wypociny - w przeciwnym wypadku jest brakiem szacunku wobec czytelnika, tak jak każda inna schrzaniona robota jest kpiną z odbiorcy tego badziewia. W końcu autor publikuje. Jeśli pisze do szuflady, może nawet pisać cyrylicą wg gramatyki Tuskenów.
Jeśli ktoś wytyka innemu błędy, stawia się tym samym ponad nim; dla nazwania tej roli użyłem skrótu myślowego "ekspert". Sztywnego podziwiam za jego entuzjazm, tylko niech stanie się kompetentny w swoich uwagach.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Sztywny
"wszystko robię, by stać się lepszy w pisaniu, stąd dobrze znoszę krytykę nawet najsurowszą"...
Dlatego twoje opowiadanie "Cipochlap" obdarzyłem najbardziej wyczerpującą recenzją/korektą.
Trzymaj się!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
przypominam, że można wysyłać do siebie wiadomości XD
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@paty_128 - Można, kiedy ma się założone konto, lecz kiedy ktoś chce się podopieprzać do kogoś nie nie posiadając profilu (tak jak ja do literata, który również nie jest zarejestrowany), to musi to robić pod czyimś opowiadaniem. Także wybacz, że robię to akurat pod Twoim, ale nie musisz przecież tego czytać🙂

@Sztywny - Wprawdzie nie jesteś żadnym specjalistą, ale spokojnie - jeśli naprawdę chcesz nim być, to według mnie masz sporą szansę osiągnąć to miano dużo szybciej, niż kozia dupa stanie się trąbką. Mi jednak chodziło bardziej o to, że zostanie takim rodzajem specjalisty, do jakiego porównuje Cię literat, nie jest żadnym osiągniecięm i nie jest warte dążenia do tego. Jeśli jednak napradę zależy Ci na byciu mistrzem polonistyki i uważasz, że wytykanie innym drobnych błędzików Ci w tym pomaga, to nikt prócz literata nie będzie miał do Ciebie o to pretensji.

Każdy ma swoje sposoby spędzania wolnego czasu.

@literat - Jestem onanistą, nie wstydzę się tego, i mam pewność, że jestem dobry w tym fachu. Nie każę się z tego powodu podziwiać, bo marszczenie jest zwyczajną umiejętnością, którą każdy szanujący się mężczyzna ma opanowaną. Niemniej, mogę się w tym miejscu pochwalić, że umię sobie wytrzepać trzy razy dziennie, tak "od ręki", a raz mi się udało nawet cztery (wiem, że przeciętny facet po dwóch razach odpada, choć są też przypadki umiejące zadowalać się tyle razy na dobę, że jedna cyfra nie wystarczy do wyrażenia wyniku - zazdroszczę im).

Pseudonim Sztywnego, według mnie, nie sugeruje priapizmu, tylko bezustanną "gotowość do boju".

Zwracanie ZBYT dużej uwagi na poprawność językową (dla uproszczenia dalej będę nazywał ten długi zwrot "czepialstwem") - jest po prostu wkurwiające (że się tak brzydko wyrażę, choć może w obecności literata to trochę niestosowne) i kojarzy mi się jedynie z nauczycielkami języka polskiego, które od zawsze były według mnie najbardziej irytującym typem nauczycielek. Sam zresztą podkreśliłeś drukiem słowo "ZBYT", które już samo w sobie oznacza niepotrzebny nadmiar. Rzeczywiście, mi też się wydaje, że świadczy to o mnie - jako kimś, kto nie dopieprza się niepotrzebnie do pierdół. Masz też rację, że twoją sprawą jest wykładanie laski na poprawność językową, dopóki nie zmuszasz innych do przebijania się przez twoje wypociny, tylko nie wiem, odnośnie czego to napisałeś? Przecież teksty, których tak zawzięcie się czepiasz, nie są na tyle niepoprawne, żeby utrudniało to w jakikolwiek sposób ich odbiór. No chyba, że ktoś ma problemy z przyswajaniem informacji, ale to już nie jest kwestia jakości tekstu.

Są opowiadania, które rzeczywiście świadczą o braku szacunku ich autorów wobec czytelkików, pozbawione jakichkolwiek znaków interpuncyjnych oprócz kropek (które też pojawiają się o wiele za rzadko), napisane takim stylem, że wysiłek, który trzeba włożyć w ich zrozumienie, ani trochę nie przekłada się na wywołaną przez nie podnietę, i - wydaje mi się - do takich tekstów powinieneś się dopierdalać. Ty byś miał wtedy dużo radochy z czepiania się (na każde zdanie "opowiadania", mógłbyś jebnąć ze trzy zdania swoich polonistycznych mądrości), a autor może czegoś by się dzięki temu nauczył (oczywiście jeżeli w ogóle chciałoby mu się zwracać uwagę na komentarze). Kiedy natomiast błędy zdarzają się w tekście sporadycznie, i ewidentnie wynikają z nieuwagi autora, a nie jego niedouczenia, to doszukiwanie się ich i czepianie się na siłę nie wnosi nic. No dla przykładu te "stróżki" jako zdrobniona liczba mnoga słowa "struga", gdzie omyłkowo autor zastosował "ó" zamiast "u", co wywołało u Ciebie taki niesmak, jakbyś rzeczywiście nie wiedział, co piszący miał na myśli, i jakby jedno słowo przesądzało o treści całego opowiadania. Ja mam jednak wrażenie, że ten przytoczony przeze mnie przykład, jak i inne tak straszne według Ciebie błędy, były tylko niedopatrzeniem, wynikającym raczej z lenistwa niż z braku znajomości swojego języka - a na brak ochoty ze strony autora do poprawiania w nieskończoność jednego tekstu (co zresztą doskonale rozumiem), Twe uwagi raczej nie pomogą.

A tak naprawdę nie mam nic do zwracania komuś uwagi na popełniane przez niego błędy, a nawet uważam, że może to przynieść autorowi korzyść, kiedy dotyczy ważnych rzeczy i jest naprawdę pouczające. Natomiast traktowanie kogoś jak debila i wytykanie mu oczywistych błędów typu "ó" zamiast "u", brak przecinka czy literówka, jest śmieszne i zarazem denerwujące.

A tak w ogóle, już bez dopieprzania się, tylko z czystej ciekawości, mam do Ciebie małe pytanko, literacie. Czy przy lekturze opowiadań erotycznych trzepiesz sobie parówę, czy może czytasz je tylko po to, żeby doszukiwać się błędów? A może to i to - trzepiesz, ale nie podniecając się scenami erotycnymi, tylko samym szukaniem błędów? Jest to dość intrygująca kwestia...
- Ooo... Brak przecinka, uchhh... Kurwa, błąd ortograficzny, już dochodzęęę!!!
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.