RealDoll. Epizod (II)

23 stycznia 2024

Opowiadanie z serii:
RealDoll

Szacowany czas lektury: 15 min

Oto jedna z historyjek, które składają się na cykl RealDoll. Acz fabułą się zazębiają, każda może być traktowana jako oddzielna całość. Kolejność publikacji i oznaczenia w tytułach niekoniecznie odpowiadają chronologii wydarzeń.
Tekst otwiera fragment stenogramu zebrania zarządu Phalion Inc., której spółka córka RealDoll Co. jest producentem biologicznych sekslalek.

Stenogram z zebrania zarządu Phalion Inc. z 23 maja 2044.

(fragment)

 

[Mr. Matthew Landon; dyrektor ds. sprzedaży]

– Zamówienia na RealDoll przekroczyły nasze najśmielsze oczekiwania. Produkt jest dostępny dopiero od trzydziestu dni, a mamy już 340 zamówień. Narastają lawinowo; w minionym tygodniu dostawaliśmy po kilkanaście dziennie z tendencją wzrostową, a oferujemy tylko pięć modeli. Produkcja się nie wyrabia. Mr. Przewodniczący, wnoszę o przedyskutowanie tematu.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– Mr. Harris, co decyduje o wielkości produkcji?

[Mr. Andrew Harris; dyrektor zarządzający RealDoll Co.]

– W tej chwili tylko liczba biodrukarek. Od dwóch tygodni mamy trzy, ale to o wiele za mało. Dla zaspokojenia obecnego popytu potrzebujemy piętnastu.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– To dlaczego pan nie ma tych piętnastu?

[Mr. Andrew Harris; dyrektor zarządzający RealDoll Co.]

– Doktorze Fadilla, zapotrzebowanie do działów zaopatrzenia i kooperacji przesłałem 12 maja.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– Ms. Dingel, Mr. Valadao?

 [Ms. Lisa Dingel; dyrektor ds. zaopatrzenia i zakupów]

– Doktorze Fadilla, na dziś nie ma biodrukarek do wynajęcia. Zdecydowaliśmy się na zakup; w skali roku powinno to znacznie obniżyć koszty. Zamówiliśmy je w Human Print Co., który ma wszystkie patenty jako wiodący producent. Pierwsze cztery dostaniemy w lipcu. Śledzę rynek, jeśli pojawi się oferta odsprzedaży lub wynajmu, nasz bot przechwyci ją natychmiast.

[Mr. Andrew Harris; dyrektor zarządzający RealDoll Co.]

– Mr. Przewodniczący, czekam na te drukarki niecierpliwie. Skanointroduktor ma przepustowość co najmniej 18 biolalek na dobę i taka produkcja jest łatwa do osiągnięcia, o ile będzie półprodukt.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– Rozumiem, że robimy, co możemy. Jakby przyszedł komuś niestandardowy pomysł, jak ominąć to wąskie gardło, jestem nań otwarty. A teraz przechodzimy… A nie, jeszcze Mr. Hopkins. Jak rozumiem w sprawie biolalek. Słuchamy.

[Mr. Anthony Hopkins; szef działu prawnego]

– Produkujemy biolalki rodzaju żeńskiego, że się tak nieprofesjonalnie wyrażę. W związku z Regulacją Równościową z 14 października 2029 roku możemy być oskarżeni o nierówne traktowanie. [Chichoty] Nie, nie biolalek, ale połowy społeczeństwa w postaci kobiet. Przychodzi mi do głowy z tuzin organizacji feministycznych, które mogą to wykorzystać przeciw nam.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– Hmmm… Czyżby pan, Mr. Hopkins, proponował produkcję biolalek dla kobiet? Znaczy, takich z wackiem?

[Mr. Anthony Hopkins; szef działu prawnego]

– Ja tylko nakreślam zagrożenie, Mr. Przewodniczący.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– OK. Jim, co ty na to? Możemy wytwarzać męskie biolalki?

[Dr. Jim Costa; dyrektor działu nowych opracowań]

– Nie wydaje mi się, by były przeszkody techniczne. Jednak sukces zależy od tych z BrAIn.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– Mr. Harris, proszę zapytać tych z BrAIn Co. i profesora Rosendale’a, jak to widzą. Raport przedstawi pan na kolejnym zebraniu zarządu. A ty, Mike, jak oceniasz popyt?

[Dr. Mike Rogers; szef działu analiz rynku]

– Nie analizowaliśmy rynku pod tym kątem, Mr. Przewodniczący.

[Dr. Julius Fadilla; przewodniczący zarządu]

– To na co czekasz, Mike! Wyniki przedstawisz za tydzień. Ktoś jeszcze? Nie? Kończę wątek RealDoll.

[…]


 Na sobotę Chris umówił się na męskie party. Nie, w tym przypadku „męskie” nie oznacza wyłącznie piwa, darta i meczu w 3dTV. To znaczy, piwo będzie na pewno, ale zamiast meczu będą oglądać interaktywnego pornosa, a dart… Cóż, doszły mnie słuchy, że kiedyś faktycznie rzucali, tyle że celem była jakaś prostytutka, a właściwie jej pupa, na której wymalowali tarczę. Aż zadrżałam, wyobraziwszy sobie, gdzie wypadło bulls eye! Nie wiem, ile ich to kosztowało, ale pewnie niemało. Bo na tych męskich przyjęciach główną rolę odgrywa seks. Każdorazowy organizator musi zadbać, by nikomu z kolegów niczego nie brakowało. Znaczy, niczego do picia i pieprzenia.

Mnie to nie przeszkadza. Seks oddzielamy od uczuć, a w każdym razie od miłości, bo się autentycznie kochamy. I potrzebujemy. Nie tylko dlatego, że ja mam większość udziałów w rodzinnej firmie, a Chris smykałkę do pomnażania dochodów. Głównie przez wzgląd na jego pokaźne libido i moje duże potrzeby, więc mało jest wieczorów, gdy nasz sen nie jest poprzedzany seksem. Zwykle udanym, chyba że coś mnie ugryzie albo on analizuje kulejącą inwestycję, bo wtedy potrafi dręczyć się przez wiele godzin w samotności.

Są dni, w które po prostu nie może, bo się wyprztykał z jakąś cizią. Ja też, bywa, czuję się tak wymęczona przez jednodniowego kochasia, że uciekam przed każdym penisem. Oboje to rozumiemy. Każde odstępstwo od rutyny raczej nas zbliża, niż oddala.

Tak więc sobotę miałam wolną z nocą włącznie i nie miałam na nią planów, zatem Eartha, która z reguły ma ich mnóstwo, spadła mi jak z nieba. Na połączenie oczywiście zezwoliłam.

– Słuchaj, słuchaj, nie uwierzysz… – zaczęła jak to ona. Znaczy ekspresyjnie, tajemniczo i niekonkretnie.

– Wal!

– Co? Hahaha, nie, nie zgadłaś. Przyjedź w sobotę do Pattersona.

Patterson to Country Club, w którym Eartha, moja koleżanka z college’u i aktywistka feministyczna daje się pieprzyć przez instruktorów golfa, co stanowi ważną część jej życia. Przypomniałam sobie, że ostatni z jej ulubieńców miał właśnie na imię Wal. Czysty przypadek, ale wyjaśniał dziwną odpowiedź.

– Masz nowego?

– Barrrrdzo nowego. Przyjedź koniecznie. Jeszcze takiego nie widziałaś.

– Kochana, to musiałby chyba być czarnoskóry ośmiostopowiec z bielactwem, bo innych już widziałam – odparłam zaciekawiona. Znałam Earthę jako wprawdzie fantastkę, ale nie aż taką, by wciskała kit.

– Nie, ma zwykłe sześć stóp i dwa cale i jest przystojnym Mulatem. Ale takiego jeszcze nie widziałaś!

– A co, ma dwustopowego w ciągłym wzwodzie? – zasugerowalam coraz mocniej zaintrygowana.

Koleżanka zaśmiała się, ale że nie chciała nic więcej o swoim nowym cud-kochanku powiedzieć, obiecałam, że przyjadę. Wyczuwałam sensację.

 

Z martini zasiadłam na tarasie. Byłam nieco wcześniej, ale Eartha też pewnie nie mogła się doczekać, bo jak na nią przyjechała nadzwyczaj punktualnie. Widocznie ta jej tajemnica aż ją rozsadzała i musiała się nią szybko podzielić, by nie pęknąć.

Miała dobre entrée… Nie! Przebiła wszystkie! Szła, trzymając smycz, a na jej drugim końcu kroczył jasny Mulat w najpiękniejszym odcieniu skóry, jaki można sobie wyobrazić – kawa z mlekiem! Nagi. Postawny, umięśniony, zbudowany jak młody bóg, jak Perseusz z Met, tylko nie z białego marmuru, a z brązu. I druga różnica – jego przyrodzenie nie udawało chłopięcego po lodowatej kąpieli. Na pewno nie zmieściłoby się pod listkiem figowym! Ba, gdyby chciał je skryć, potrzebny byłby chyba liść palmowy, ale nie chciał. W tych momentach, w których falbaniasta suknia Earthy go nie zasłaniała, widziałam dostojnie fajtającego członka w półwzwodzie. Aż się poderwałam z emocji! Jasne, że takiego, znaczy nagiego, Mulata z dziewięciocalowym sterczydłem chodzącego po trawniku u Pattersona jeszcze nie widziałam. W dodatku na smyczy!

Już byłam mokra.

Nie aresztują go za obrazę moralności?

Gdy byli zaledwie kilka jardów od tarasu, dobiegł do niego steward i zaczął protestować i coś nakazywać, bezskutecznie zresztą, bo jedyne co osiągnął, to to, że para się zatrzymała. Eartha wyjęła z torebki iPhona, powiedziała do niego: „Dokumenty Ursusa” i obróciła ekran ku porządkowemu, który zamilkł. Uznawszy sprawę za załatwioną, podeszła do mnie i usiadła przy stoliku. Ja, zszokowana, też. Nie mogłam oderwać wzroku od beżowego fallusa i pięknych kształtów całej reszty. Członek bujał się delikatnie, Mulat stał spokojnie z twarzą bez wyrazu, a smycz zwisała z jego obroży, prowadząc do ręki koleżanki.

Gdy ochłonęłam, oderwałam od niego wzrok i przeniosłam go na twarz Earthy. Spostrzegłam na niej uśmieszek. Pełen tryumfu, kpiny, dumy z dobrego dowcipu i pięknych zębów.

– Nie boisz się, że go aresztują? – spytałam zupełnie zdezorientowana.

– Nie mogą. – Uśmiech nie schodził z jej warg. – Kupiłam go legalnie, mam dowód własności. Nie mogą mi go zabrać.

– Kupiłaś człowieka? – wykrzyknęłam. – To pójdziesz do więzienia!

– Głupia jesteś! To nie człowiek. To RealDoll, ma status zabawki. Jakbym nabyła i na tym trawniku postawiła sześciostopowe dildo, też nie mogliby mnie aresztować. Pierwsza poprawka.

O RealDoll dużo wiedziałam; wszystkie media społecznościowe od tygodni wrzały tą nowinką. Chris też zainteresował się tematem; zdawałam sobie sprawę, że go rajcuje, ale na razie wystarczałam mu ja i okazjonalne dziwki. Nie wiedziałam jednak, że produkują męskie biolalki. O tym jeszcze nikt nie informował.

Odczułam nieprzepartą chęć, by pomacać tę zabawkę. Przez „tę zabawkę” rozumiałam głównie to coś niemal poziomego nad moszną, bo ją też było widać znakomicie. Obwisała pod ciężarem dwóch pokaźnych jąder.

Eartha kobiece nastroje wyczuwa bezbłędnie, a poza tym zna mnie od dziesięciu lat. Była w świetnym humorze i chciała się popisać, więc rozkazała Mulatowi:

– Ursusie, to jest Mireya. Podejdź do niej. Będzie cię macać.

– Tak, ma’am.

Zachowała się jak Chris, gdy kupił sobie nowy jacht. Zrobił wtedy wielkie party, sprosił kolegów, pozwalał im głaskać boazerie, zasiąść w fotelu kapitana, przy osiemnastoletniej whisky czarował osiągami kosztownej zabawki. Najbliższych przyjaciół zaprosił na próbny rejs.

Ursus stanął tak blisko, że niemal trącał mnie w ramię. Wiadomo, że nie rękami, bo te miał zwieszone wzdłuż boków.

Nie myślcie, że nie macałam męskich członków. Robiłam to wielokrotnie, ale nigdy publicznie. Tu nie tylko przyglądała mi się Eartha, ale ogniskowały się na nas, czy raczej na nim, spojrzenia członkiń klubu z dwóch stolików, kolejnej siedzącej opodal w wózku golfowym, trenera, kelnera i nie wiadomo ilu jeszcze pracowników Pattersona, których nie widziałam, ale domyślałam się ich spojrzeń. Czułam się jak dwunastolatka wyrwana do tablicy przed całą klasą i chyba się rumieniłam.

Miał obcięty, a co najmniej zsunięty napletek, bo żołądź prezentowała się w całej okazałości. Penis był ciepły i twardy. Był autentyczny. Niedawno zastanawialiśmy się z Chrisem, czy RealDoll są żywe, czy tylko żywe udają, ale w ręce trzymałam dowód, że reklama nie kłamie – był żywy. Czułam, jak krew w nim pulsuje, jak się pręży i sztywnieje.

Przejechałam mu dłonią po pośladkach, po udach; ich rzeźba przypominała wirtualnych modeli z reklam perfum czy sprzętu sportowego.

Wróciłam ręką na przód i zważyłam jądra w dłoni. W międzyczasie członek Ursusa zmienił położenie na dziewiątą. Z mojego punktu widzenia, bo Eartha powiedziałaby, że na trzecią. Byłam pod wrażeniem. Muszę to sfilmować dla moich fanek. Uruchomiłam kamerę 3D.

– Czy on zawsze sterczy?

– No, może nie zawsze, ale nigdy nie wisi. Ale to wrażliwiec; lada pobudzenie i jest tak, jak widzisz. Nie musisz się wysilać, by stał całkiem – odpowiedziała.

– A… – Sama nie wiem, dlaczego się zatchnęłam. Nigdy mi się to nie zdarza, nawet jak rozmawiam o seksie, mężczyznach i ich członkach. – …ejakuluje?

– Jasne! Ale to wymaga odblokowania.

Nie zrozumiałam.

– Jakiego odblokowania?

– Słuchaj! RealDoll przy sprzedaży są warunkowane na właściciela. Robią tylko to, czego on chce. Jakbym nie powiedziała mu przed chwilą, że będziesz go macać, nie podszedłby. Jak nie powiem mu, że ma ejakulować, to nie tryśnie. Po prostu – słucha moich poleceń.

– Możesz mu nakazać orgazm???

– Nie wiem, czy to orgazm. Instrukcja tego chyba nie mówi, ale nie wiem na pewno, bo jest za długa i przeleciałam ją po łebkach. Ale ja tego nie odróżniam od prawdziwego.

– Ale że co? Że jak mu powiesz „orgazm”, to on ejakuluje? Albo jak mu nie powiesz, to on nic?

Nie mogłam w to uwierzyć.

– Oczywiście! Możesz się sama przekonać.

Miałam ochotę jak mało kiedy. Wieczór zapowiadał się wspaniale, a ja będę miała Chrisowi – i nie tylko – dużo do opowiadania i pokazywania. Podjęłam wyzwanie.

– Dobra, ale nie tu. Nie będę robić publicznego widowiska! Bierzemy apartament.

Dopiłam martini jednym haustem i przeniosłam się z Earthą i jej nabytkiem do penthouse’u. Był to mój ulubiony; ekrany wirtualnego tarasu działały jak dawne lustra weneckie, tyle że były tańsze i nietłukliwe. Podobno były odporne nawet na kule karabinowe. W menu wybrałam widok online na pole golfowe.

Zamówiłyśmy sałatki i rieslinga, przeprogramowałam tryb filmowania w kamerce 3D i zaczęłam Ursusa pobudzać.

Stał przy mnie, gdy ja siedziałam na pufie. Zachowywałam się jak wspomniany już kumpel Chrisa zaproszony przezeń do podziwiania nowego jachtu. Wodziłam rękami po palisandrze jego Mulaciego ciała, zapuszczałam dłonie między twarde jak konopne liny sploty mięśni ud, przesuwałam palce po handszpaku członka, lizałam po długości, wędzidełku i mosznie. Odpowiedział wzwodem na pół do jedenastej. Ssałam żołądź i śliniłam ją tak, że wkrótce kutas przypominał węgorza nadzianego na marszpikel; był równie twardy, równie mięsisty i równie śliski.

Wejście kelnera z naszym zamówieniem nie wyrwało mnie z transu.

Robiłam wszystko to, co dało mi renomę zręcznej dojarki. Przez jego twarz przechodziły różne skurcze i grymasy, ale nie trysnął. Nie wiem, jak to możliwe; Chris i wszyscy moi dotychczasowi kochankowie dawno by spływali spermą, ale Ursus nie. Milczał i dyszał coraz głośniej i szybciej.

– Kładź się – rozkazałam i wskazałam szezlong.

Ani drgnął, a ja pozbywszy się sukni i fig, spojrzałam zdezorientowana na Earthę.

– Ursus, kładź się tam, gdzie ci Mireya wskazała. Jeśli zechce, byś ją wyobracał, zrób to – powiedziała do swej biolalki koleżanka. A potem ofuknęła mnie: – Mogłabyś pamiętać, że RealDoll słucha tylko właściciela. Już ci to mówiłam.

– Tak, ma’am.

Położył się na plecach, a ja bez zwłoki nabiłam się na jego przechylony ku dziobowi grotmaszt. Szkoda, że jest jednomasztowcem – pomyślałam w pierwszym odruchu. Ciekawe, kiedy RealDoll wpadnie na pomysł produkcji dwukutasowców… Hola! – muszę o tym wspomnieć Chrisowi; może wyciągnie z tego jakieś pieniądze od RealDoll.

Oboje byliśmy mokrzy, więc łatwo wślizgnął się we mnie swoim węgorzem i spenetrował do dna. Obsunęłam się trochę, by czuć go na łechtaczce, i wtedy Ursus chwycił mnie za pośladki i docisnął. Był znakomity; już po trzecim ruchu złapał mój rytm i rypał mnie z siłą młota wyburzeniowego. Rękami suwał mnie po fallusie w przód i w tył; moja pupa podskakiwała unoszona mięśniami jego nóg i brzucha. Prawie odlatywałam! Żaden z moich kochanków nie pieprzył mnie z takim zaangażowaniem, perfekcją i siłą. Gdybym nie była taka napalona wskutek półgodzinnego bawienia się jego ciałem i przyrodzeniem, co przełożyło się na znakomitą lubrykację, chyba szedłby ze mnie dym. Co ciekawsze, stosował zmianę tempa; to przyspieszał, to zwalniał; nawet wstrzymywał wszystkie ruchy na kilka sekund, by pieścić mnie samym pulsowaniem kutasa. Jęczałam zachwycona!

Doszłam w pięć minut i żałowałam, że nie wytrzymałam dłużej. Wydałam finalny okrzyk, zmoczyłam jego podbrzusze wytryskiem, co nieczęsto mi się zdarza, i potem wpadłam w łopot na topie Ursusowego masztu.

Parędziesiąt spazmów później niemal omdlawszy, osunęłam się na jego tors.

– Chcesz jeszcze? – zapytała Eartha.

Przez długą chwilę nie byłam w stanie odpowiedzieć. W końcu wystękałam:

– Może później…

Moja jękliwa i niezdecydowana odpowiedź została skwitowana radosnym śmiechem pytającej.

Zeszłam z Ursusa i na miękkich nogach powlokłam się do łazienki nakremować srom.

Gdy wróciłam, on z członkiem na dziesiątą stał obok Earthy, która bez szczególnego zaangażowania jadła sałatkę.

– I jak ci się podobało? – spytała.

– Super! – Przecież mnie zna, wie, jak okazuję zadowolenie z seksu, ale ona – jak właściciel nowego jachtu – domagała się pochwał i zachwytów nad nową zabawką. Nie odmówiłam ich mojej koleżance: – Jest fenomenalny! Jest jak z żurnala, wymarzony…

– Bo on jest z żurnala – oświadczyła z dumą. – Z MOJEGO żurnala! Pracowałam z RealDoll nad doborem postaci i parametrów, a jako współpracownik jestem betatesterką, za co dali mi zniżkę. Dlatego pytam, co o nim myślisz. Tak na serio. Nie krępuj się.

A więc to poważna sprawa. Chwilowo zrezygnowałam z włożenia sukni; nago zasiadłam do sałatki, nalałam sobie wina i wzięłam duży łyk. Raczej trzy, bo kieliszek pokazał dno i musiałam dolać.

– Fizycznie jest super – powiedziałam po zastanowieniu i przełknięciu pierwszego kęsa. – Ale… Nie obraź się, zawsze jest jakieś „ale”… Brakowało mi osobowości, jakiegoś indywidualizmu, odstępstwa od perfekcji. Nieprzewidywalności. Jako maszyna do seksu znakomity, ale mężczyzną to on nie jest.

– Dlaczego?? – Eartha w zdumieniu otworzyła usta i zamarła z widelcem w połowie drogi między miseczką a wargami.

– Bo facet robiłby ze mną, co chce, a on robił, co chcę ja. A ja lubię być brana, stłamszona, zniewolona, zmuszona do orgazmu, a nie obsłużona. Ursus jest sztuczny! Takich mężczyzn nie ma. Nawet nie miał orgazmu.

Miałam poczucie, że tym mnie obraził, ale nie przyznałam się do tego. Bo niby jak – wibrator miałby mnie obrazić?

– Jakbym mu kazała, toby miał! – wykrzyknęła oburzona. – Mówiłam ci, RealDoll robi tylko to, co jej nakaże właściciel.

– Dobra! To każ mu wytrysnąć. Teraz.

Popatrzyła na mnie spod oka, a potem rozkazała Ursusowi:

– Ręce z tyłu i wytryśnij ejakulatem.

– Tak, ma’am.

 Żułam kęs, który miałam w ustach i patrzyłam na jego członka z niedowierzaniem. On, z początkowej pozycji na dziesiątą, podniósł się w kilka sekund, jeszcze pogrubiał, zaczął pulsować i w chwilę później już tryskał spermą. Dobrze, że byłam naga, bo pierwsze dwa strzyki poszły na mnie i do mojej sałatki. Od rozkazu Earthy do momentu, aż tętnienia RealDollowego wacka się skończyły, minęła może minuta.

Patrzyłam, co dalej. Ano nic. Drąg Ursusa dalej był drągiem, może tylko już nie pokazywał jedenastej, a ósmą. I tyle. Jego twarz też nie wyrażała żadnych emocji. Ani po, ani w trakcie, co skrzętnie odnotowałam.

Wytarłam się serwetką.

– Czy przez moją fanaberię pozbawiłam cię mleczka do kawy? – spytałam kąśliwie przyjaciółkę. – A może udanego seksu wieczorem?

Wywaliła jęzor.

– Nie przejmuj się. Jak mu każę, będzie ejakulował ponownie. I ponownie… Podobno trzy razy raz za razem, a potem trzeba go nakarmić i znowu dwa razy na godzinę.

– Czym? – spytałam ciekawa, co jedzą takie lalki i jak wygląda karmienie.

– RealDoll dostarcza firmowe racje żywieniowe. To dwa rodzaje buteleczek na całodzienny posiłek. Można dodać wody. Zalecają nie podawać niczego innego.

Zamyśliłam się…

Wyłączyłam kamerę.

Jednak nie…

To nie moja bajka. Ursus to nie facet, to lalka, a ja wolę prawdziwych mężczyzn. Takich, którzy potrafią przeprowadzić swoją wolę. Którzy ją w ogóle mają. Którzy są silni, emocjonalni, z wadami, ale i nieodkrytymi zaletami. Lubię je poznawać. Lubię je z nich wydobywać. Lubię walczyć, więc lubię, gdy stawiają mi opór. Lubię go łamać, ale i lubię być łamana.

Lubię widzieć w nich emocje. Lubię dojrzeć w ich oczach pożądanie. Lubię z nim igrać, doprowadzać ich tym do szału.

Lubię, gdy facet je. Lubię patrzeć, jak pochłania mięso, jak gryzie coś twardego. Ideałem byłby taki, który miażdżyłby kości swymi potężnymi zębami. Nijak nie pasuje mi karmienie mężczyzny z buteleczki.

Ursus to tylko nowa odmiana wibratora. Najlepszy masturbator jaki znam. Znakomity, ale tylko masturbator.

Od mężczyzny żądam więcej.

Nie wiedziałam, jak to Earthcie powiedzieć. Ona jest feministką, a feministki tego nie rozumieją.

Na głodno źle mi się myśli; seks wzmógł mój apetyt, a wizja buteleczek pokarmowych go ukierunkowała. Wysłałam zamówienie na wysmażony befsztyk i jarzyny z grilla oraz butelkę shiraz.

Miałam chęć na coś prawdziwego.

Ten tekst odnotował 9,269 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.4/10 (26 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (3)

+1
0
@Tomp, przyjemnie się czytało, ale to wszystko. Zero ,,motylków w brzuchu", zero emocji, buntu, gniewu, rozdrażnienia, sprzeciwu, jak to miało miejsce w pierwszej części (oczywiście tu trochę dodałam, ale przynajmniej przez chwilę czułam jakiś niesmak, a tu NIC).

Zastanawiam się, czy gdybym czytała nie wiedząc, kto jest autorem, moje zdanie byłoby podobne. Tak.
Wiedząc, że ty jesteś autorem, czuję dodatkowo lekki zawód. Od ciebie oczekuję czegoś więcej. Może niesłusznie. Może jedynie twoje ,,wejście" na Pokatne było zbliżone do MOJEGO pojmowania dobrego tekstu, a to był twój jednorazowy ,,wyskok"?
Tym razem napisałeś takie ,,babskie czytadło" i może głównie to mnie zraziło.

Rozumiem osoby, które wysoko oceniły to opowiadanie, bo może się podobać. Ja jednak zostanę przy swoim zdaniu.

Pozdrawiam, Krystyna
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Poprzedni odcinek cyklu był totalnie niestrawny. Wymęczony i nieśmieszny w swoim usilnym parciu na śmieszność (albo stosujący śmieszność jedynie w ramach pewnej moralnej asekuracji). Nie bronił się jako samodzielna struktura fabularna (stenogram - jasne, ciekawa forma, ale dramaturgii tym sposobem zbudować się nie da, no chyba, że dialogi zostałyby rozpisane inaczej, z jakimś niesamowitym biglem i kreatywnością, zahaczającą o geniusz). Ale mimo wszystko tamten marny tekst zaczyna nagle nabierać sensu, gdy sparuje się go z tą oto publikacją. Bo teraz widać już mniej więcej zamysł. Odcinki poprzednie służyły tylko za "rozbiegówki" przed właściwymi rozdziałami. Z grubsza ponakreślały warunki rzeczywistości, w której mają funkcjonować przyszli bohaterowie, a teraz fabuła została - chyba - ostatecznie uwolniona, i potoczy się już wartkim, swobodnym strumieniem (oby).
Bo ten jej nowy wyprysk daje sporą nadzieję na sukces kolejnych.
Pewnie byłoby inaczej z odbiorem, gdyby czytało się to w całości, już jako zorganizowany zbiór tematycznych opowiastek, a nie na wyrywki.
A to jest naprawdę dobre opowiadanie, co przyklepujemy wysoką oceną. Panie Autorze, proszę kuć po tej linii!

PS. Być może w dalszej pracy warto byłoby rozważyć kwestię znaczenia wytrysku replikanta. Bo co niby kryło się w tej zawiesinie, która wpadła którejś do sałatki? Jeśli plemniki, to, co ze sobą niosące, skoro to tryskające, bioniczne ciało nie mogło się pochwalić posiadaniem mózgu z prawdziwego zdarzenia?
Taka tam tylko intelektualna głupotka.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MiBu Nie było moim zamiarem "parcie na śmieszność" w jakimkolwiek moim opowiadaniu. Wręcz nie pomyślałem, że ktoś może tak odczytać którekolwiek z nich. Dotąd byłem oskarżany o zbytnią powagę graniczącą z tępieniem żartów, więc Wasza opinia jest dla mnie zaskoczeniem. Ale, z drugiej strony, poczytuję sobie za sukces, że każdy dostrzega w mojej prozie co innego, że nie daję się (mimowolnie zapewne) zaszufladkować.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.