Pokolenia (V). Pod babciną władzą

25 lipca 2019

Opowiadanie z serii:
Pokolenia

Szacowany czas lektury: 12 min

Uwaga! Poniższy tekst zawiera kontrowersyjne sceny!
Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Zjawienie się Piotrka na krótko uwolniło mnie i Marka od babci Michaliny, kiedy kochankowie przypadli do siebie w takim szale, jakby nie widzieli się od lat, a my mogliśmy wreszcie zająć się młodszymi kobietami. Zaspokoiwszy wcześniej moją przyszłą teściową Barbarę, rozmościłem się na dobry kwadrans w mojej narzeczonej Ali – w tym czasie Marek rekompensował Werce deficyt spustów podczas jej „piętnastki”, po czym wreszcie mogłem solidnie wykochać najmłodsza kobietę w rodzinie. Rżnęła się świetnie, już bez żadnych dąsów. Kazała mi spuścić się do środka, jak wcześniej ojcu, dokładnie ją wyssać i oddać jej do buzi. Podzieliła się sprawiedliwie z rodzicami. - Ty nie dostaniesz, masz to na co dzień – powiedziała do Ali.

Potem oglądaliśmy wspólnie ostry finisz sześćdziesięciolatki i jej ulubionego dwudziestoletniego toy boya i wnuczka zarazem, świetnie obdarzonego przez naturę, zwieńczony drugą tego dnia babciną fontanną. Zazdrościłem mu, że jednym organem potrafi sprawić to, na co ja muszę ciężko pracować dłońmi, ustami i językiem. Ale zaraz przypomniałem sobie wcześniejszą zapowiedź, że Piotrek tak samo lubi posuwać chłopaków, będzie chciał mnie zaliczyć i wyobraziłem sobie z niejaką zgrozą, ale i podnieceniem, ten jego megainstrument w mojej pupie…

Odetchnąwszy chwilkę babcia łyknęła cuba libre, skinęła na nas i położyła się na kanapie. - Chodźcie tu wszyscy trzej. - Ja i Marek, choć mieliśmy trochę odpoczynku, nadal byliśmy ugotowani na miękko, natomiast trzonek Piotrka cały czas trwał w poziomie. Kurdebalans, nieźle. Michalina jednak szybko doprowadziła nas do stanu pełnej używalności i zadysponowała: - Marek pode mnie i do pupy, bo dobrze to umie i lubi, Piotrek zostaje tam gdzie był, a ty Marcinku daj mi go do buzi, a jak już urośnie jak trzeba, podejdziesz od tyłu za Piotrkiem i wciśniesz się obok niego. Musisz się tego nauczyć, to nietrudne.

Mój przyszły teść położył się na plecach i wsunął się do babcinej pupy, Piotrek klęknął na kanapie z nogami po obu stronach Michaliny, a ja przygotowany już przez babcine usta uklęknąłem za Piotrkiem i faktycznie znalazłem dojście do jej groty. Zdziwiłem się, że poniżej wielkiego sprzętu Piotrka znalazło się bez trudu miejsce i na mój. Zaczął się koncert trzech tenorów. Szybko uzgodniliśmy bez słów nasze tonacje i poszło. Pierwszy raz w życiu mój towarzysz życia, a ja wraz z nim, poczuł jednocześnie gorącą, rozciągliwą i pulsującą kobiecość i dwie męskości: jedną tuż obok, a drugą za cienkim przepierzeniem. Nie wyobrażałem sobie nawet, w najbardziej mokrych snach, że to taka rozkosz. Ile ja jeszcze muszę się nauczyć w życiu – i nauczę, dzięki Ali i jej rodzinie.

Poruszałem się półprzytomny, poczułem na plecach strumyk potu, krople kapały mi z czoła na plecy Piotrka. Wzrok, słuch i inne zmysły były wyłączone – całe moje ciało skoncentrowane było tylko na jednym zadaniu: nie wypaść z roli i nie wypaść z babcinego gniazda rozkoszy. Trwało to nie wiem ile, chyba wieki. Przez szum w uszach przedarł się nagle do moich kanałów słuchowych trudny do opisania potężny wrzask, czy może zwierzęce wycie, niepodobny do żadnego innego odgłosu. To Michalina szczytowała, a my wraz z nią. Zanim skończyłem pompowanie, czyjaś ręka odciągnęła mnie z niesamowitą siłą od Michaliny – druga, równie silna, zrobiła to samo z Piotrkiem. To były ręce Werki. Z kocią szybkością przyskoczyła do rozwartej, cieknącej naszą spermą babcinej studni, wsunęła do niej dłoń i zaczęła ostry fisting, z otwartymi ustami. Od razu wiedziałem, o co chodzi. Kolejna fontanna Michaliny wylądowała prosto w ustach jej wnuczki. Pod spodem ciężko dyszał Marek.

Basia i Ala biły brawo.

Tego wieczoru babcia jeszcze parę razy dała do wiwatu. Myślałem, że miała swój dzień, ale mi wyjaśniono, że to u niej norma. Około północy Marek dał mi drugą niebieską tabletkę, żebym wytrwał, ale przecież viagra pozwala tylko utrzymać armatę w gotowości, ale nie daje jej amunicji. Kolejne ćwiczenia, z Alą, Barbarą i znowu Michaliną – odbywały się więc już prawie bez wystrzałów, a tu jeszcze Piotrek zapragnął posmakować mojej spermy… Chyba był zawiedziony i dlatego nie próbował wpakować mi się od tyłu. Przynajmniej tym razem.

Michalina miała jeszcze czwarty wytrysk, z którego tym razem i ja skorzystałem, dając się potem napić Werce. Chyba zaskarbiłem sobie tym jej wdzięczność.

Padliśmy o świcie, jak już ptaki śpiewały. Obudziłem się przed dwunastą. Spracowany instrument pętał mi się smutno między nogami, nie miałem ochoty na nic, poza mocną kawą i pożywnym śniadaniem. Panie już szwargotały, Marek jeszcze spał, a Piotrek już chodził, w pełnej gotowości i najwyraźniej czekał na mnie. Chciał, bym mu obciągnął, jak on mnie kilka godzin temu, ale nie miałem na to chęci ani czasu: za trzy godziny mam być u Izabeli. Wykończony, wyssany, z pustymi jądrami… Przecież ona mnie zabije...Piotrek poszedł więc zacząć dzień z zawsze chętną Michaliną.

Poprosiłem Basię o jajecznicę z sześciu jajek i dużo jogurtu, a Marka o kolejną niebieską pigułkę. Łyknąłem ja przed wyjazdem na Chomiczówkę. Ala życzyła mi powodzenia.

To już stał się rytuał, taki jak słynne „piętnastki”, tyle że w kameralnym wymiarze. Co niedziela punktualnie o piętnastej stawiałem się w mieszkaniu osiemdziesięciotrzyletniej babci Izabeli (właściwie prababci mojej narzeczonej) i przez kolejne dwie- trzy godziny przeżywaliśmy seksualne misteria. Właściwie sprowadzały one się do tego, że ją ssałem i lizałem aż do – jej – orgazmu, a po krótkim odpoczynku, podczas którego puszczała jakieś ekstremalne porno, często ze swoim udziałem – bukkake, trzy w jednej dziurce, złoty deszczyk etc – albo bez swojego – najczęściej z konikami, co było jej jeszcze nieosiągniętym marzeniem - powtarzałem lizka, albo robiłem jej fisting, po czym łaskawie zajmowała się mną. Wówczas gorliwie wypełniałem jej rurki moim kremem, spuszczałem się do jej buzi, ale wyczułem, że kiedy rozsuwa przede mną nogi, wystawia tyłek, albo otwiera usta – robi to tylko po to, żebym i ja coś z tego miał. Bo interesowała ją tylko moja mistrzowska – jak mówiła – mineta, której doświadczyła podczas „piętnastki” Werki i chciała ją powtarzać co tydzień. Ale była zła, jak za mało ze mnie leciało. - Na pusto nie przychodź – złościła się. - Ale nie mogłem nie przychodzić, pod groźbą wykluczenia z rodziny.

Cierpiały na tym moje relacje z Alą, z którą już byliśmy po ślubie. Termin tych „herbatek” rozwalał nam całą niedzielę. Nie mogliśmy nigdzie wyjechać ani zaplanować wieczoru, bo nigdy nie wiadomo było, jak długo to potrwa. Nie mogliśmy też uprawiać seksu w niedzielne przedpołudnie, a praktycznie i w nocy z soboty na niedzielę, gdyż starsza pani wymagała, bym podczas wizyty u niej miał pełne jądra. Tylko po co, skoro – patrz wyżej.

A przecież i babcia Michalina, wiecznie niezaspokojona, też domagała się, bym jej składał wizyty, albo uczestniczył w trójkącie z Piotrkiem lub czworokącie z nim i Pawełkiem. Zbiorówki z udziałem starszych organizowała rzadko, bo lubiła głównie młodych chłopców. Podczas jednego z takich trójkątów poznałem po raz pierwszy prawdziwy, gejowski seks i stwierdziłem, że jestem jednak trochę bi, jak zresztą chyba każdy. Raz, jak Piotrek leżał chory, zabrała mnie do swego ulubionego klubu swingersów, gdzie kochała się z kim popadnie, a ja miałem się tylko przyglądać i wylizywać z niej spermę tabunów gości. Muszę powiedzieć, że mnie to rajcowało. Z tej mojej nowo odkrytej skłonności już na całego korzystał Piotrek, a Michalina lubiła patrzeć na nasze zabawy i w nich uczestniczyć. Zabawy ze spermą, podawaną z ust do ust, stały się moim nowym fetyszem.

Właściwie moje pełne jądra były potrzebne Izie tylko podczas comiesięcznych (starsza pani prowadziła bardzo regularny tryb życia) seansów bukkake, na które stawiało się wciąż za mało, jak dla niej, męskich członków rodziny. Kazała mi więc sprowadzać swoich kolegów z roku, ale jak mówiłem, że będą się spuszczać na osiemdziesięciolatkę, większość mnie wyśmiewała. Bo co to dla nich za atrakcja. Ale ci, którzy ją poznali w akcji, stawali się wiernymi donatorami spermy dla babuni Izy. Ja byłem zawsze uczestnikiem tych sesji, rajcowały mnie i podczas ich trwania dwoiłem się i troiłem, by ją zadowolić. Dzięki temu któregoś miesiąca Iza pobiła swój poprzedni rekord i przyjęła do ust 61 spustów. Ja sam dałem jej pięć, po starej przyjaźni.

Poza tym starsza pani cały czas owładnięta była swoja ideą „poczwórnego axla”, Jej czteroosobowy zespól parokrotnie się wykruszał, więc uzupełniła go chłopcami spoza rodzinnego klanu. W starym zespole zostali tylko Paweł i wujek Adam - Piotr się nie nadawał z powodu rozmiaru jego sprzętu. Tajną bronią zespołu był mały, niesłychanie zwinny Wietnamczyk, który potrafił niesamowicie wyginać swoje ciało, i brać do ust swojego penisa aż do jąder. Był też pewien sprawny chłopiec z agencji, opłacany przez babcię, ale kiedy wujek Adam nabawił się kontuzji ćwiczenia co czwartek, oczywiście o piętnastej. Kolejny dzień z głowy. Zacząłem martwić się o swoje studia.

Jak wiecie, w tej rodzinie – teraz już powinienem pisać: w naszej rodzinie – panuje matriarchat. Najważniejsze są kobiety i to one decydują praktycznie o wszystkim, przede wszystkim o charakterze relacji między członkami rodziny. Wiadomo na przykład, że Barbara wraz z Markiem nie jest osobą otwartą, ich życie erotyczne zamyka się w murach willi w Aninie, nie uczestniczą w większych imprezach – poza, oczywiście, „piętnastkami”, bo udział nich to obowiązek – i wszyscy to szanują, choć za plecami nazywają ich „moherami”. Chyba że Izabela albo Michalina każą im wziąć udział w jakiejś imprezie, wtedy biorą, bo starszych trzeba słuchać. Albowiem poza matriarchatem panuje też kult starszeństwa.

Na tym tle czasem powstają różnice interpretacyjne. Na przykład wczoraj Ala zwierzyła mi się z pewnego dylematu. Jak już pisałem, ostatnio zacząłem ją zaniedbywać ze względu na liczne zajęcia z jej babcią i prababcią. Po prostu często nie miałem już po nich siły kochać się z moją żoną, nie mówiąc już o nowych poszukiwaniach. Ala, tak jak jej mama, też nie należy do tych, które podstawiają się każdemu, kto zechce. Starannie dobiera sobie partnerów, którzy mnie zastępują, gdy ja usługuję starszym paniom, i zawsze mi o nich mówi. Na ogół wystarcza jej domowy seks z ojcem lub wujkiem Adamem, lub z obydwoma naraz. Raz była na imieninach u koleżanki z roku, gdzie – podjarana alkoholem i trawą – dała się przelecieć czterem kolesiom, bo akurat miała na to ochotę. A wczoraj przyszywany dziadek Michał – ten brat bliźniak babci Michaliny – kazał jej się szykować na sobotę: robi imprezę dla kilku swoich kolegów i, jak powiedział, „potrzebne są młode dupy”.

- Wiesz, bardzo lubię dziadka i od inicjacji często się z nim bzykałam – odkąd poznałam ciebie już nie – ale teraz po prostu nie mam ochoty na żadną orgietkę z jakimiś obleśnymi dziadami. Mnie to dziś nie rajcuje, jak Werkę, która na takie dictum dziadka aż zawyła z uciechy i zaraz przygotowała sobie dwa krążki dopochwowe, bo przecież impreza ma być dwudniowa. Poza tym co za forma i język! Ja tego nie akceptuję. Nie jestem dla niego żadną młodą dupą, tylko przyszywaną wnuczką. Jeśli on tak traktuje swoją młodą kochankę, to jej sprawa, bo trzeba ci wiedzieć, że po rozwodzie Michał znalazł sobie panienkę w moim wieku, takiego prymitywnego wulgarnego kurwiszona, którego nasza rodzina nigdy nie zaakceptuje. Więc chcę mu powiedzieć „nie”, Z drugiej strony, to przecież jeden z naszych seniorów, brat mojej ukochanej babuni Michaliny, która mi wpoiła, że starszych należy słuchać. Więc co mi radzisz?

- Wiesz, wybór należy do ciebie, nie mogę ci niczego nakazać ani zabronić. Zwłaszcza jako ktoś spoza rodziny.

- Ale jesteś moim mężem. Najbliższą mi osobą, póki nie mamy dzieci.

- Najbliższą ci osobą jest Michalina. Poproś ją o radę.

- A jak mi będzie kazała iść?

- To trudno. Iza też mi każe robić rzeczy, których niekoniecznie pragnę, Te czwartkowe wygibasy to przecież horror. Z drugiej strony – mówiłaś, że tej jego młodej dupy nikt nie lubi i z tego powodu Michał ma ze wszystkimi na pieńku, więc także pewno z Michaliną. Ale z drugiej znowu strony, to jej brat bliźniak…

Złapałem się na tym, że rozszczepiam włos na czworo, niczym Tewje Mleczarz.

Michalina przyjęła nas jeszcze tego samego dnia, w niedbale narzuconym szlafroku, tuż po igraszkach z Piotrkiem, który paradował po mieszkaniu całkiem nago, z wciąż sterczącym w poziomie jeszcze wilgotnym drążkiem. Ala aż się oblizała na jego widok. Gdyby nie zachłanność babci, rzadko dopuszczającej inne kobiety do swego młodego kochanka, pewno Ala rżnęłaby się z nim non stop pod moją nieobecność.

Pachniało spermą i sokami Michaliny. Pewno znów miała ukochany przez jej wnuczki mokry orgazm, którego tak jej zazdrościły. Ala wyznała mi kiedyś, że to, iż go nie osiąga, uważa wręcz za kalectwo, niemal impotencję. Pytała lekarzy, czy nie można tego jakoś poprawić chirurgicznie. Nie można. Bo to się bierze z mózgu, a nie z narządów. Trzeba nad tym po prostu popracować duchowo.

Ala opowiedziała, z czym przychodzi. Babcia pokiwała ze zrozumieniem głową.

- Ja też nie lubię robić czegoś, do czego nie mam przekonania. Ale czasem robiłam i zdarza mi się to robić nadal.

- Kiedy, jeśli wolno spytać?

- Kiedy moja matka wyda mi polecenie i kiedy chodzi o dobro rodziny. A tobie Basia co powiedziała?

- Nie pytałam jej. Przyszłam od razu do ciebie.

Michalina wstała i przytuliła wnuczkę. - Jaka ty jesteś kochana. - Ala objęła babcię, wtuliła głowę w rozcięcie jej szlafroka, odszukała ustami sutek i zaczęła go ssać. Jeden, potem drugi. - To ty jesteś taka kochana, babciu. Bardzo cię kocham. Bardziej niż mamę.

- No ale chyba mniej niż Marcinka?

- Inaczej, babciu.

Pieściły się jeszcze przez chwilę, po czym Michalina delikatnie odsunęła Alę.

- Proponowałabym jednak, abyś spytała Basię, a potem powiedz mi, co ci powiedziała.

- Ale chciałabym poznać twoje zdanie.

- Już je poznałaś. A ty jak uważasz, chłopcze? Co byś zrobił na jej miejscu? - zwróciła się do mnie.

- Nie jestem na jej miejscu.

- A gdybym ja ci wydała polecenie, żebyś przyszedł na party ze starymi babami, bo „potrzebne będą młode kutasy”?

- To co innego, bo ja cię uwielbiam. Przybiegłbym na każde twoje skinienie.

- Ale te baby mogłyby być grube, obleśne, wulgarne, a ja kazałabym ci się z nimi kochać, nie ze mną.

- Hmmm… - zastanowiłem się. - Trudna decyzja.

- Właśnie. Każdy musi ja podjąć sam. Bywaj, Alu i zaraz zadzwoń do mnie po rozmowie z Basią.

Rozmowa z matką nic nie dała. - Zrób jak chcesz, ja ci też nie mogę niczego nakazać ani zabronić – usłyszała od niej Ala. Pozostała więc ostatnia instancja: Izabela. Wysłuchała nas na stojąco, w przedpokoju, bo gdzieś się śpieszyła. Pokiwała głową, niż nie powiedziała. Wyjęła telefon i wyszukała numer. - Tak, to ja. Z szefem mówię? Świetnie… Nie, nie chcę Bartka tym razem, dopiero w czwartek jak zwykle...Nie, innego też nie...Nowy heban, z Jamajki? Zapamiętam, może innym razem. Teraz potrzebuję dziewczyny. Niech będą dwie. Na sobotę i niedzielę, wyjazd pod Warszawę, poważni goście, w dojrzałym wieku, ręczę za nich...Jakie dziewczyny? Po prostu młode dupy. Nie muszą nic mówić, mogą nie znać polskiego...Tak, z mojego rachunku, w poniedziałek zrobię przelew. Dziękuję – wyłączyła telefon.

- Załatwione. Jak mu zależy tylko na młodych dupach, będzie je miał, mój mały Michałek. A z Werką porozmawiam.

Babcina władza ma różne barwy, jak tęcza.

Ten tekst odnotował 21,976 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 5.73/10 (19 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.