Pokolenia (I). Prolog

13 lipca 2019

Opowiadanie z serii:
Pokolenia

Szacowany czas lektury: 15 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Studia skończyłem jakiś czas temu.

No więc tego dnia oświadczyłem się Ali.

Chodziliśmy ze sobą ponad pól roku, dokładnie od końca października. Zresztą… Chodziliśmy… Już pierwszego dnia, a raczej nocy, naszej znajomości wylądowaliśmy w łóżku i praktycznie odtąd nie wychodziliśmy z niego.

Byłem wtedy na drugim roku, zaś Ala była świeżo upieczoną pierwszoroczniaczką. Na naszej renomowanej uczelni praktykowany był prastary obyczaj otrzęsin dla pierwszoroczniaków. Tradycyjnie otrzęsiny urządzali studenci drugiego roku, którzy mieli świeżo w pamięci numery, jakie rok wcześniej wymyślili im starsi o rok koledzy, więc każdy następny rocznik starał się wymyślić jeszcze coś lepszego. Ja, z moich ubiegłorocznych otrzęsin pamiętam prysznic z rozbitych jajek, a następnie confetti z pierza z rozprutych poduszek, jakie zrobili nam drugoroczniacy, podobno według „przepisu” odnotowanego już w „Kronikach” Długosza – tak się ponoć bawili żacy ówczesnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Nasz rocznik postanowił być bardziej nowoczesny i zastosować zasadę „primo non nocere”, gdyż po tym prysznicu z jajek i confetti z pierza nasze ubrania nadawały się do wyrzucenia, a miałem na sobie śliczny garnitur z Zary. Pomyśleliśmy, że warto by też wprowadzić do otrzęsinowych zabaw trochę seksu. Ale jak daleko moglibyśmy się posunąć?

Przeprowadziliśmy ankietę wśród pierwszoroczniaków. Okazało się, że wielu z nich seksualne zabawy urządzało sobie już w gimnazjum, a na balach maturalnych w niektórych liceach były już prawdziwe orgie. Największa ponoć była w żeńskim liceum sióstr zmartwychwstanek. W klubie studenckim nie było na to warunków, ale wymyśleliśmy skromne gloryhole. Zrobiliśmy ściankę z kartongipsu z pięcioma otworami, za którymi stanęło pięciu wylosowanych chłopaków z drugiego roku (ja wśród nich), a pięć pierwszoroczniaczek ochotniczek miało im po kolei obciągać. Jedna runda trwała minutę, po czym pierwsza przechodziła do drugiego otworu, druga do trzeciego… piąta wracała na pierwszą pozycje – i tak dalej, dopóki któryś nie eksplodował. Dziewczyna, która tego dokonała, zostawała zwyciężczynią zawodów i dostawała w nagrodę najnowszego smartfona z nagranym całym występem.

Ja wylosowałem otwór numer 2. Pierwsza robiła to nieźle, ale głównie dłonią, jej wąskie usta były bierne, co nadrabiała zręcznym językiem. Druga, o spęczniałych botoksem wargach, brała aż do migdałków, ale o mało co nie ściągnęła mi napletka aż do krwi, była zbyt łapczywa i w sumie sprawiła mi więcej bólu niż przyjemności. Za to trzecia… no to była poezja. Trudno to opisać… Ta minuta powinna trwać wieki. Czwarta i piąta nie miały już znaczenia, pierwszą i drugą na powtórce przyjąłem jako zło konieczne i czekałem na tę trzecią, moją boginię. Druga tura była w jej wykonaniu jeszcze cudowniejsza niż pierwsza. Jej usta, język i palce były trzema wymiarami niebios. Prowadziłem dotąd dość bujne życie seksualne, poznałem kilka niezłych lachociągów - jedna z najlepszych dotąd była pewna czternastolatka, którą waletowałem w swoim pokoju w akademiku, Spotkałem ją na dworcu, zziębniętą, wygłodniałą - uciekła z domu przed pijanym ojcem, który chciał ją zgwałcić. Przygarnąłem ją, nakarmiłem, dałem jej łóżko i nie chciałem iść w ślady perwersyjnego ojca, ale ona bardzo chciała mi się odwdzięczyć, więc pozwoliłem jej zrobić mi laskę… Pierwszą, drugą, setną… Mieszkała u mnie przez dwa tygodnie, potem pojechała do swojej babci.

Trzecia tura – i prawie odleciałem do nieba. Czekałem kolejne cztery minuty, modląc się, by żaden z moich kolegów nie spuścił się wcześniej. Ja byłem już na granicy, ale żadna z czterech pozostałych współzawodniczek nie była w stanie jej przekroczyć. Przy tej z glonojadem zacząłem nawet wiotczeć. Wreszcie wyczekiwana czwarta runda z moją boginią oralu. Wystarczyło, że dotknęła mnie swoją dłonią z wymalowanymi na perłowo paznokciami, wsunęła do ust, musnęła zakolczykowanym językiem, wykonała trzy ruchy – i eksplodowałem niczym wulkan Krakatau w 1883 roku, kiedy wysadził w powietrze całą wyspę. Spiła wszystko do ostatniej kropli i na koniec wsunęła mi czubek języka w rozwarty koniuszek… Rozległy się brawa.

Zapiąłem spodnie, wyszedłem zza ścianki i tak się poznaliśmy. Była drobną, niewysoką brunetką o pięknych oczach, zgrabnych nogach i niezłym biuście. Nie miała stanika. Resztę otrzęsin spędziliśmy razem, tańcząc, pijąc drinki i całując się, a po imprezie pojechaliśmy do mnie do akademika. Pieprzyliśmy się do rana. Rżnęła się tak samo rewelacyjnie, jak ciągnęła fiuta.

Po miesiącu zaprosiła mnie do domu rodziców, żeby mnie poznali. Przyjęli mnie sympatycznie. Ojciec, przystojny facet z klasą, pracujący w banku, matka, superprzystojna czterdziestolatka, prowadząca kancelarię podatkową i młodsza siostra, Werka, czternastolatka w okularkach, o wyglądzie kujonka. Zaakceptowali mnie jako partnera swojej starszej córki. Nie mieli nic przeciw, kiedy postanowiliśmy zamieszkać razem. Jej ojciec pomógł nam wynająć mieszkanie. Matka doradziła w jego urządzeniu. Swoich konserwatywnych rodziców, mieszkających w małym miasteczku na Podlasiu, nie informowałem o tak doniosłej zmianie w moim życiu, gdyż doskonale wiedziałem, że ich zasadą, od pokoleń, było – dopiero po ślubie.

Przez kolejne miesiące w naszym gniazdku robiliśmy wszystko, co tylko mogą ze sobą robić dwie osoby płci odmiennej – chyba tylko za wyjątkiem skatu i ostrego sado-maso. Ala, podobnie jak ja, była otwarta na wszelkie eksperymenty i perwersje. Nie czuliśmy potrzeby, przynajmniej na tym etapie, ubarwienia naszego związku udziałem innych osób. Nie pociągały mnie żadne inne dupy. Mógłbym jej być wierny do końca. Nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Więc tego dnia oświadczyłem jej się.

Nie odpowiedziała od razu. - Musisz o czymś wiedzieć, wróćmy do tematu za kilka dni odrzekła.

- Masz kogoś innego? Przecież mieszkamy z sobą jak mąż z żoną od pół roku!

- Nie o to chodzi. Teraz pojadę na kilka dni do rodziców i porozmawiamy, jak wrócę.

Przed jej wyjazdem pokochaliśmy się, jak zawsze, a kiedy zostałem sam w naszym pięknym wynajętym mieszkanku pachnącym jej sokami, moją spermą i naszym moczem – bo złoty deszczyk też stał się naszą wspólną pasją – miałem galopadę myśli. Niemożliwe, żeby miała kogoś, żeby prowadziła podwójne życie. Przecież jesteśmy z sobą praktycznie non stop, jeździmy razem na uczelnię i wracamy razem, kochamy się kilka razy dziennie, mamy nawet taki swój codzienny rytuał: rano wstaję, robię kawę, przynoszę do łóżka, Ala robi mi laskę, ale nie do końca w ustach, moje mleczko zabiela kawę w obu filiżankach – często jest kłótnia o to, kto dostał więcej – wypijamy ją, potem Ala robi śniadanie, kiedy smaży jajecznicę, wypina tyłeczek, ja ją zapinam od tyłu, wspólna kąpiel – jak zajęcia są później, to jeszcze jeden numer pod prysznicem – droga na uczelnię, jak mamy jakieś okienko, to szybki numerek gdzieś w toalecie, powrót do domu, obowiązki i seks w każdej wolnej od nich chwili. Obliczyliśmy, że kiedyś jednego dnia bzykaliśmy się osiem razy…

Owszem, kilka razy opuszczała nasze gniazdko miłości na dzień-dwa-trzy, ale za każdym razem były to obowiązki rodzinne. Nie dociekałem, czy musiała się zająć babcią, czy zostać z młodszą siostrą, kiedy jej rodzice gdzieś wyjeżdżali, Wystarczało, że za każdym razem dzwonił jej ojciec albo mama i prosili mnie, żebym pozwolił jej przyjechać, „bo obowiązki rodzinne wzywają”. Oczywiście bardzo skwapliwie się godziłem. Co za kultura u tych ludzi, moich przyszłych teściów – myślałem sobie.

Te myśli mnie uspokoiły. Domyślając się, że Alę znowu wywołały obowiązki rodzinne, zrobiłem sobie podwójnego drinka, rozłożyłem się na kanapie i włączyłem trzygodzinną kasetę z naszymi wspólnymi nagraniami, począwszy od otrzęsin, po filmik sprzed kilku dni, na którym próbowaliśmy z powodzeniem wzajemnego fistingu analnego. Fisting pochwowy, najpierw pojedynczy, potem oburęczny, był na kasecie kilkadziesiąt minut wcześniej. Onanizowałem się prawie do rana. Szkoda, że Ali nie było ze mną tej nocy…

Po trzech dniach wróciła. Zarumieniona, podniecona, taka jaką kocham. Otworzyłem wino.

- I co tam w domu? - spytałem

- Wszystko OK. Rodzice cie pozdrawiają i Werka też. Było trochę zamieszania, bo przygotowujemy dużą uroczystość rodzinną, ale wszystko jest pod kontrolą.

- To super… Aaaaaaaaaaaaaaa co z nami? - spytałem trochę lękliwie.

- To znaczy?

- No, czy zostaniesz moją żoną, czy się pobierzemy?

- Oczywiście, głuptasku, zgadzam się. Moi rodzice też, zresztą już traktują cię jak swojego syna, zwłaszcza mama, bo swojego nie mają. Ale pod warunkiem, że i ty się na coś zgodzisz.

- To znaczy?

Ala upiła duży łyk i wyciągnęła nogi na kanapie. Miała na sobie tylko legginsy, pod którymi wyraźnie odznaczał się kształt jej cipki. Poczułem, jak zaczyna mi pęcznieć. Nie kochaliśmy się wszak trzy dni.

- Posłuchaj. Pochodzę z nietypowej rodziny. Nie mówiliśmy o tym, bo byliśmy w wolnym związku. Ale jak chcesz się ze mną związać na stałe i wejść do mojej rodziny, musisz zaakceptować zasady, które w niej obowiązują.

- To znaczy? - upiłem duży łyk.

- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, bo nigdy dotąd nikt mi się nie oświadczył, kogo bym była skłonna przyjąć dlatego musiała skonsultować się z rodzicami. Przede wszystkim z mamą. Chciałam wiedzieć, jak powiedziała o tym ojcu, kiedy jej się oświadczył, bo to ojciec wszedł do naszej rodziny.

- Nadal nie rozumiem.

- No to słuchaj, nie będę owijać w bawełnę. Kto wchodzi do naszej rodziny, musi zaakceptować fakt, że żyje jak z mężem albo żoną ze wszystkimi jej członkami… Rozumiesz?

- To znaczy z kim?

- Z każdym, kto jest w rodzinie i zaakceptował jej warunki.

- Czyli z…?

- Mówię, z każdym.

- Czyli na przykład z… twoimi rodzicami????

- Nie tylko. Ze wszystkimi z rodziny. Wujkami, szwagierkami, ciotkami, teściami, babcią, dziadkiem. I prababcią.

- Co??????

- W naszej rodzinie jest swoisty matriarchat. Najważniejsze są kobiety. Głową rodu jest moja prababcia od strony mamy. Ona zresztą z moim pradziadkiem, już nieżyjącym, zainicjowała tę formułę naszej rodziny, dawno temu.

- Ile ona ma lat?

- Osiemdziesiąt parę. Ale żebyś widział, co ona wyprawia w łóżku.

- No sorry. Co może takiego wyprawiać… taka staruszka? Obciągać dziąsłami, jak wyjmie sobie szczękę, hihi…

- Nie kpij sobie. Ona jest bardzo nowoczesna i otwarta. Śledzi na bieżąco porno w necie i jak znajdzie coś nowego, zaraz chce to wypróbować. Prawie tak jak my, tyle że niekoniecznie w relacji jeden na jeden. Parę lat temu spodobało jej się bukkake. Kazała zorganizować sobie taki seans. Była wielka mobilizacja całej męskiej części rodziny i wszystkich znajomych, bo zażyczyła sobie minimum czterdziestu wytrysków. Było ich, jak później dokładnie policzyłam na filmie – bo wszystko filmujemy do naszego rodzinnego archiwum – dokładnie 56. Odtąd prababunia powtarza to co roku. Mówi, że każdy seans odmładza ją o 5 lat. Więc niedługo będzie w moim wieku, hihi.

Zaschło mi w gardle, sięgnąłem po kieliszek. Ala kontynuowała.

- A całkiem ostatnio zafascynowały ją trzy kutasy w jednej dziurce. Przećwiczyła to zaraz w różnych układach z męska częścią naszej rodziny, ale na tym nie poprzestaje. Wiesz, ona w młodości trenowała jazdę figurowa na lodzie. Tam królem skoków przez długi czas był potrójny axel. Kto go pierwszy wykonał, stał się mistrzem. Ale z czasem to już spowszedniało i kolejnym mistrzem stał się ten, kto pierwszy wykonał poczwórnego axla. I teraz prababunia chce być tą pierwszą, która zmieści w cipce albo pupie cztery członki. Na pewno da radę, ale wymaga to od mężczyzn niesamowitego wygimnastykowania i zgrania. Więc chłopcy ćwiczą z prababunią, a ja trzymam za nią kciuki.

- Jezus Maria!

- A propos, Żadnego ślubu kościelnego, żebyś sobie nie myślał. Bierzemy cywilny i jesteś nasz. Zgadzasz się?

- Teraz ja to muszę przemyśleć… A co z moimi rodzicami?

- O nich się nie bój. Oni nie wchodzą do naszej rodziny.

- A mój brat?

- Chyba, że się ożeni z kimś z naszej rodziny. Ile on ma lat?

- 17.

- Może poznamy go z Werką, moją siostrą, jak już będzie po inicjacji.

- Po czym?

- To właśnie ta uroczystość rodzinna, o której ci wspomniałam. Za trzy dni Werka kończy 15 lat. To w naszym kraju prawny wiek przyzwolenia. Jak ktoś w naszej rodzinie kończy 15 lat, w tym dniu organizujemy wielkie święto jego albo jej inicjacji seksualnej. Zwiemy je potocznie „piętnastką”. Ponieważ mi się oświadczyłeś, i jeśli dasz mi to na piśmie, będziesz mógł, jako już członek naszej rodziny, wziąć w tym udział.

Otworzyłem druga butelkę wina.

- A na czym to polega? – spytałem. - Kto że tak powiem...inicjuje?

- Dobre pytanie. Odpowiadam. To jest równie ważne, jak wybór ojca chrzestnego i matki chrzestnej. Inicjatorem Werki będzie wujek Adam, brat mojej mamy, cudowny facet, uwielbiam go. A jego asystentem stryjek Felek, brat mojego ojca, który był moim inicjatorem. Asystował mu dziadek Michał, ojciec matki.

Wypiłem cały kieliszek duszkiem.

- I oni ją… ciebie… rozdziewiczają?

Zaśmiała się.

- Najczęściej mamy to już za sobą, ale jest to oficjalne potwierdzenie dorosłości. Takie jak Bar Mycva i Bat Mycva u Żydów, tyle, że u nich następuje to w młodszym wieku, 13 lat.

- Ale to jest przecież uroczystość religijna!

- U nas też. Jeden z wujków nieco dalszych, jest księdzem i on zawsze bierze w tym udział i odmawia modlitwę, Kto chce odmawia razem z nim.

- A ty…

- Co ja?

- Miałaś to za sobą… przed inicjacją? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

- No i super, bo jak mnie chłopak pyta, ilu miałam przed nim, to go skreślam. Ale twoje pytanie jest teraz na miejscu. My dosyć wcześnie oswajamy się ze swoimi ciałami, całujemy się, pieścimy, uprawiamy petting i jedna moja starsza kuzynka pozbawiła mnie dziewictwa paluszkiem w czasie jakiejś zabawy jak miałam jakieś 12 lat. Ale pierwszy mój prawdziwy stosunek był dopiero z wujkiem w czasie inicjacji.

- A Werka? Jest dziewicą?

- Nie wiem. Pytałam ją o to, ale nie odpowiedziała. Wprawdzie liże jak stara mineciara, ale do swojej cipki nie pozwoliła mi nawet zajrzeć. Podejrzewam, że mogła stracić cnotę z ojcem, ale nie chce o tym mówić, żeby w razie czego nie robić mu kłopotów.

- To wy się… liżecie?

- A ty ze swoim bratem nie obciągaliście sobie?

- No co ty! Ja z facetem?

- Bosz, na kogo ja trafiłam. Ale spoko, nadrobisz. Mam tylu fajnych kuzynów i wujków i dziadków, którzy lubią młodych chłopaków, że będę musiała ich od ciebie odciągać, żeby i dla mnie coś zostało.

Wypiłem kolejny kieliszek, zanim odważyłem się zadać kolejne pytanie.

- A swojemu tatusiowi…?

- Czy obciągałam, o to ci chodzi? Pierwszy raz dopiero podczas inicjacji. I kochałam się z nim też dopiero wtedy. Tak samo jak z mamą. Wiesz, jesteśmy dość konserwatywni. Inni z rodziny nazywają nas wręcz moherami.

- Kto?

- Na przykład moja babcia od strony mamy. Rozdziewiczyła swojego wnuka, mojego kuzyna Piotrka, jak miał 12 lat. Trzy lata później była jego inicjatorką i pieprzy się z nim od dziesięciu lat, a od niedawna z nim i z jego żoną Klaudią. Mało im rodziny, to chodzą razem, ona sześćdziesięcioparolatka i Klaudia, w moim wieku, do klubu swingersów i tam się pieprzą ze wszystkimi. A Piotrek patrzy i spija im spermę z cipek.

Po kolejnej butelce padłem.

Następnego dnia nie zdążyłem na zajęcia. Gdy się obudziłem, około jedenastej, zastałem list od Ali na blacie kuchennym. „Szkoda, że się tak szybko upiłeś. Musiałam zrobić sobie dobrze paluszkami. Masz czas na odpowiedź do wieczora”.

Usiadłem i napisałem. „Zgadzam się na warunki. Jutro składamy papiery w USC”.

Otworzyłem komputer, wklepałem „Roksa.pl” i zamówiłem prostytutkę, podobną do Ali. Zdradziłem moją dziewczynę po raz pierwszy od naszego poznania. Prostytutka bardzo się starała, ale w porównaniu z Alą była beznadziejna. Ja też się chyba nie spisałem, bo cały czas myślałem o Ali – co teraz robi i z kim, w swojej wielopokoleniowej rodzinie.


Willa rodziców Ali była pięknie udekorowana balonikami we wszystkich kolorach tęczy. Na frontonie rozciągał się baner z napisem: „Werka wita”, a po bokach ułożone z kwiatów dwie liczby „15”. W ogrodzie, pod namiotem i na ławkach, było kilkadziesiąt osób. - Będziesz mnie przedstawiać? - zapytałem Alę, ściskając jej dłoń. - W swoim czasie – odpowiedziała. Ukłoniłem się mamie i ojcu Ali. Po kilku minutach przed fronton willi zajechała biała limuzyna i wysiadła z niej Werka ubrana w białą sukienkę, coś pośredniego między komunijną a ślubną, wyprowadzana przez przystojnego czterdziestoparoletniego bruneta w eleganckim garniturze. Domyśliłem się, że to wujek Adam, brat mamy Ali.

Weszliśmy do środka.

Wielki, dwupoziomowy hall willi udekorowano podobnie jak jej fronton. Po środku wznosiło się podwyższenie obite białym materiałem, na którym stało łóżko wodne. Po obu stronach podwyższenia stały krzesła i fotele. Jeden z nich, ustawiony w centralnym miejscu, różnił się od pozostałych: przypominał królewski tron. Wszyscy tłoczyli się przy wejściu, czekając, aż zasiądzie na nim najważniejsza osoba i skinieniem da znak, że można zająć miejsca.

Czekałem, aż Ala wskaże mi krzesło, na którym mogę usiąść. Zdziwiłem się, gdy posadziła mnie na fotelu w pierwszym rzędzie, a sama zajęła miejsce tuż obok tronu.

Spoczęła na nim wiekowa dama o pięknej, wręcz arystokratycznej twarzy, pokrytej naturalnymi zmarszczkami znamionującymi doświadczenie, z długimi, siwymi włosami upiętymi w kok. Miała na sobie luźną, jedwabną suknię w kolorze burgunda, spiętą pod szyją, która jednak podkreślała zgrabną sylwetkę starszej pani. Rozcięcie uwidaczniało zgrabna nogę w czarnej szpilce, widoczną aż do połowy uda. Oczy z delikatnym makijażem, szczupłe dłonie bez żadnej biżuterii, tylko na nadgarstku prawej ręki mieniła się skromna bransoletka z brylantami.

Domyśliłem się, że to Nestorka Rodu, prababcia Ali.

Poszukałem wzrokiem ojca i matkę mojej narzeczonej – siedzieli przytuleni w pierwszym rzędzie po drugiej stronie podium. Po ich obu stronach siedziało czworo sześćdziesięciolatków – domyśliłem się, że to dziadkowie Ali, zstępne pokolenie Nestorki. Inni byli młodsi. Wśród nich dostrzegłem mężczyznę w koloratce. „Aha, to ten kuzyn ksiądz, ciekawe, kiedy będzie się modlił” - pomyślałem.

Gdy wszyscy zajęli miejsca, wielu z kieliszkami w dłoniach, Nestorka podniosła dłoń i natychmiast ucichł gwar, Przemówiła, twardym, zdecydowanym głosem, znamionującym jednak, że nałóg palenia tez nie jest jej obcy.

- Witajcie kochani, moja rodzino, na kolejnej naszej piętnastce. Prawie dokładnie czterdzieści pięć lat temu, w czerwcu, odbyła się pierwsza z nich, która dała początek naszej tradycji. Jej bohaterami były moje ukochane dzieci, Michał i Michalina, które wspólnie wydałam na świat w pamiętnym dla Polski 1956 roku. To one będą strażnikami i kontynuatorami naszej tradycji. Chodźcie tu moje aniołki – rozłożyła ręce.

Z pierwszego rzędu przeciwnej strony foteli podniosło się dwoje opalonych sześćdziesięciolatków, których wziąłem za dziadków Ali. W rzeczywistości dziadkiem był Michał, a kobieta obok niego okazała się jego siostra bliźniaczką, niepodobna zresztą do brata. Przypadli do rąk damy na tronie i okryli je pocałunkami. Wszyscy bili brawo.

- A teraz najważniejsza część dzisiejszego święta. Oto jego bohaterka, moja kolejna prawnuczka Weronika. Dziękuję jej rodzicom, że ją wydali na ten piękny świat i dziękuję za przybycie wam, którzy będziecie świadkami jej wielkiego dnia.

Kolejne oklaski towarzyszyły drodze Werki, prowadzonej przez wuja Adama, ubranego tym razem po prostu w biały szlafrok, do łóżka na podwyższeniu. Z drzwi po drugiej strony hallu wyszedł drugi tak samo ubrany mężczyzna. Domyśliłem się, że to stryjek Felek.

- Protokolantką uroczystości będzie moja prawnuczka Alicja, która obchodziła swoją piętnastkę pięć lat temu – anonsowała dalej prababcia. Ala wstała, ukłoniła się i puściła do mnie oko. To dlatego zajęła tak strategiczne miejsce. Odłożyła notatnik i wyjęła kamerkę.

Nestorka klasnęła w dłonie. - Zaczynamy.

Ten tekst odnotował 20,104 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.14/10 (48 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (11)

+1
0
Na początek kilka rzeczy wyłapanych przeze mnie:

która jednak podkreślała zgrabną sylwetkę


zbędne jednak, jego użycie nie jest niczym uzasadnione

. Rozcięcie uwidaczniało zgrabna nogę w czarnej szpilce, widoczną aż do połowy uda.


obecna konstrukcja sugeruje, że to szpilka była do połowy uda 🙂 jeżeli jednak nie, to proponuję:
Długie rozcięcie odsłaniało zgrabną nogę aż do połowy uda, obutą w czarną szpilkę.

natychmiast ucichł gwar, Przemówiła, twardym,


... natychmiast ucichł gwar(.) Przemówiła(, zbędny) twardym,

W rzeczywistości dziadkiem był Michał, a kobieta obok niego okazała się jego siostra bliźniaczką,


W rzeczywistości dziadkiem był Michał, a kobieta obok (niego zbędne z uwagi na występujące później jego) okazała się jego siostrą bliźniaczką, niepodobną zresztą do brata.
(nie bardzo rozumiem, dlaczego rodzeństwo zostało wzięte za dwóch dziadków, ale to szczegół)

Nestorka klasnęła w dłonie. - Zaczynamy.


Nestorka klasnęła w dłonie.
- Zaczynamy. (od nowego wiersza)

coś pośredniego między komunijną a ślubną, wyprowadzana przez przystojnego czterdziestoparoletniego bruneta w eleganckim garniturze. Domyśliłem się, że to wujek Adam, brat mamy Ali.


tego zdania nie udało się przenieść w wersji zapisanej przez program (chodzi mi o rozstrzelenie pisowni, które normalnie sugerowałoby wyróżnienie/podkreślenie ważności tego zdania - co akurat nie ma tu miejsca). To nie Twoja wina tylko programu, ale może spróbuj zmienić np.
... coś pośredniego między komunijną a ślubną, wyprowadzana przez wujka Adama, brata mamy Ali, przystojnego czterdziestoparoletniego bruneta w eleganckim garniturze.
nie chce mi się liczyć ale może w tej wersji zmieści się bez rozstrzeliwania
Bardzo zgrabnie napisane, a wyłapane błędy, to jedynie rzeczy do drobnej poprawki. Sama treść kompletnie nie w moim klimacie, ale co kto lubi 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
Zostawię komemtarz tutaj, bo dalej spora część grona autorskiego może nie dotrzeć. Zresztą przyznaję, że i mnie nie było łatwo, ale jakoś trzeba odpracować nowe stanowisko 😉

Mam problem z całym cyklem (na tę chwilę 4 części) "Pokolenia". Z jednej strony jest to napisane nieźle. Co prawda jest od groma drobnych błędów, (i nieco grubszych), ale bez tragedii. Poza tym widać, że autor ma pomysły i wie jak je przelewać na słowo pisane. Jest oczytany, gra w brydża i nie lubi obecnej partii rządzącej 😛 Do tego cykl ma swój szkielet fabularny i generalnie trzyma się kupy.
Ale z drugiej strony poruszane tematy są... to już nie jest balansowanie na granicy dobrego smaku, tylko jej całkowite zaoranie rozpędzonym Ursusem. Czy raczej nawiązując do czasów z opowiesci babci - Lanz Bulldogiem 😀
I dlatego powiem wprost, że nie wiem czy wypuścić "Pokolenia" na szerokie wody.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Autor umieścił opowiadanie w Warsztacie i nie uznał za stosowne odpowiedzieć na uwagi w komentarzach. Dla mnie jest to jakaś forma lekceważenia czytelnika, dlatego na pytanie czy "wypuścić na szerokie wody", odpowiadam: nie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Cóż, to też jest jakiś argument. Chociaż autor na pewno zagląda na forum (pojawiła się część piąta) i może po prostu nie wie, że dostał tutaj listę poprawek?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Agnessa Novak i ja czasem mam mieszane uczucia związane z wypuszczeniem tekstu, nie koniecznie tego, innych również. Staram się jednak kierować zasadą, że dobrze/poprawnie (warsztatowo) napisane opowiadanie zasługuje na poparcie. Z samą treścią nie do końca lub nie zawsze muszę się zgadzać. Oczywiście jest prościej, jeżeli odpowiada mi ona, ale to opowiadanie ma trafić nie tylko do mnie, do innych czytelników również (a oni nie muszą mieć takiego gustu jak ja). Mam jednak jeszcze drugą zasadę i tu ukłon w stronę @Indragor. Wkurza mnie takie podejście, jak autora komentowanego tekstu - czyli zero reakcji. W takiej sytuacji ja również nie oddają swojego głosu za wyjściem na ogół 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Szanowni Państwo.
Moje nieodpowiadanie na Państwa wpisy nie wynika z lekceważenia, lecz stąd, iż jako nowicjusz tutaj nie wiedziałem, że takowe są, gdzie są. jak na nie odpowiedzieć etc. Dopiero dziś p. Marek przesłał mi info, za co mu dzięki, więc odpowiadam hurtem, po kolei, dziękując wszystkim Państwu za poświęcenie mi czasu na lekturę & uwagi.
P. Krystyna, wpis drugi: Nie ma Pani racji. „Nogę...widoczną” – to biernik. „Szpilce” to miejscownik. Gdyby „rozcięcie” miało się odnosić do „szpilki”, byłoby: „widocznej”, prawda? Elementarz gramatyki. Pani propozycja jest niezręczna, slowo „obutej” jest straszne.
Pozostałe Pani uwagi mogę przyjąć.
P. Agnessa Novak: Chętnie poznam przynajmniej kilka z tych „od groma drobnych błędów(i nieco grubszych)”. No choćby ze dwa drobne i jeden nieco grubszy. Pani Krystyna je wytknęła i OK. Zaś przy braku konkretów Pani uwagi uznam za chęć zwykłego wymądrzania się.
P. Indragor. Niczego nie umieszczałem „w warsztacie”, zrobił to edytor strony, nie mam pojęcia o procedurach tu panujących, a co do „lekceważenia czytelnika” to patrz wyżej.
P. Agnessa Novak wpis drugi: Ano nie wiedział, że dostał.
P; Krystyna wpis drugi: Jak wyżej. Nadto „niekoniecznie” pisze się łącznie (pouczając innych wypadałoby pisać poprawnie).
Sumując: Dzięki raz jeszcze za uwagi, ale poza usterkami interpunkcyjnymi, przełamaniem akapitów czy rozstrzeleniem nie mam zamiaru niczego zmieniać ani poprawiać, by wpasować się w Państwa gusta. Z wielką pokorą przyjmuję Państwa werdykt dotyczący „wypuszczania na szerokie wody” czy tez „niewychodzenia na ogół”, zatem proszę o zutylizowanie przesłanych tekstów. A jeżeli kogoś interesować będą kolejne części sagi, można ich szukać na konkurencyjnym portalu, gdzie pilotażowy odcinek I miał w ciągu tygodnia ponad 1500 czytelników.
Pozdrawiam
Geolog
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Co do błędów, to choćby takie jak:

- Kto wchodzi do naszej rodziny, musi zaakceptować fakt, że żyje jak z mężem albo żoną ze wszystkimi jej członkami… Rozumiesz?
- To znaczy z kim?
- Z każdym, kto jest w rodzinie i zaakceptował jej warunki.
- Mówię, z każdym.
- Czyli na przykład z… twoimi rodzicami????
- Nie tylko. Ze wszystkimi z rodziny. Wujkami, szwagierkami, ciotkami, teściami, babcią, dziadkiem. I prababcią.
- Co??????



Raz po wielokropku (których jest swoją drogą jak dla mnie nieco za dużo) są zdania z małej litery, a raz z dużej.

Nie bardzo rozumiem środkową częśc dialogu - po co tam jest zdanie "mówię, z każdym"? A jeśli już musi być, to lepiej brzmi "Mówiłem ci - z każdym" albo coś podobnego.

I serio, wystarczy jeden znak zapytania, w ostateczności trzy.

Nie wypisuję wszystkich takich rzeczy bo, nawiązując do mojego wcześniejszego komentarza, to drobiazgi. Zresztą dokładną korektą zajęli się już inni 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Opowiadanie - jak i cała seria - znalazła się w dziale Warsztat gdyż taka opcja została zaznaczona przez autora przy dodawaniu tekstu. Opcja ta domyślnie NIE jest zaznaczona i jest jak najbardziej dobrowolna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Cała ta dyskusja o poprrawnej pisowni itd itp jest niepotrzebna.Temat opowiadania,jak i sposob jego przedstawienia-akcja,dialogi,osoby występujące jako członkowie rodziny-jest zboczone,niemoralne i po prostu niesmaczne!Jest to lekceważenie pojęcia rodziny jako całości,i pisanie o zyciu rodzinnym w takiej formie jest zbyt odważne i urągające realizmowi życiowemu.W/g mnie beznadzieja.A może to był sen lub fantazja autora?Niech to zachowa dla siebie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1

geolog rzekł:
Niczego nie umieszczałem „w warsztacie”, zrobił to edytor strony, nie mam pojęcia o procedurach tu panujących, a co do „lekceważenia czytelnika” to patrz wyżej.


Jak napisał Marc, nic samo się nie stało. Skoro dodając opowiadanie, zaznaczył Pan kratkę Wyrażam zgodę na umieszczenie poniższego tekstu w dziale Warsztat... nie czytając, czego dotyczy, to jest to Pana błąd i niczyj więcej. A gdyby przy tej kratce pisało „Po opublikowaniu tekstu, autor zobowiązuje się do przekazania 1000 zł na rzecz portalu pod groźbą egzekucji...”, to co? Po prostu trzeba czytać, co się zaznacza.
I nie jest żadnym tłumaczeniem, że „nie znam procedur”. Ja rejestrując się tutaj, też ich nie znałem, ale wcześniej przeczytałem wszystko, co dotyczyło tej stronki, łącznie z regulaminem i polityką prywatności.

...nie mam zamiaru niczego zmieniać ani poprawiać, by wpasować się w Państwa gusta


Ależ nikt od Pana tego nie wymaga! Upubliczniając tekst, równocześnie musi się Pan liczyć z różnymi komentarzami. Pochlebnymi, krytycznymi, a nawet tendencyjnie złośliwymi. Nie ma na to rady. Nie chcesz takich sytuacji – nie publikuj w ogólnie dostępnych portalach. Jedyne, czego oczekuje się tu (ale nadal nie wymaga), to odpowiedź na merytoryczne uwagi, z którymi może się Pan zgadzać albo nie. Jednak przynajmniej ja, chciałbym przeczytać argumentację, dlaczego nie.


Z wielką pokorą przyjmuję Państwa werdykt dotyczący „wypuszczania na szerokie wody” czy tez „niewychodzenia na ogół”, zatem proszę o zutylizowanie przesłanych tekstów. [- - -] pilotażowy odcinek I miał w ciągu tygodnia ponad 1500 czytelników.


Pan popełnił błąd na początku, a obwinia o zaistniałą sytuację tutejszą społeczność. Zamiast się obrażać, należało napisać „pierwsze koty za płoty” i jedziemy dalej 🙂 .
A te 1500 to nie liczba czytelników, a zaglądnięć. Zapewne większość z tych 1500 czytelników zakończyła czytanie po kilkudziesięciu sekundach lub najwyżej kilku minutach. Licznik odwiedzin jednak przeskoczył… Czy aby na pewno o takich czytelników, w większości bezkrytycznych lub piszących peany, Panu chodzi? Proszę się zastanowić.

I jeszcze jedno. Ogólnie przyjęte jest w Internecie zwracanie się do siebie na „ty”. Więc może skończmy z tym „Panowaniem”?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
O fantazjach nie dyskutuję, każdy ma swoje, sam zresztą pisałem o kazirodztwie. O umiejętnościach też już inni się wypowiedzieli i raczej nic nowego nie dodam. Kuje w oczy za to "realizm" całej historii. Pewnie to hipokryzja z mojej strony, bo sam opisuję nierealne fantazje, ale przegoniłeś mnie o całą długość! Najbardziej ubodły studenckie zabawy na pierwszym roku (dziewczyny robiące bez szemrania laski obcym facetom), nieludzka wręcz wytrzymałość głównego bohatera (kilka razy dzień w dzień? toż to nawet gwiazdy porno nie dadzą rady!), szybkie oświadczyny (serio?) i łatwość, z jaką mógł się dostać do rodziny - przecież już dawno ktoś powinien sypnąć i rozgonić całe towarzystwo!
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.