Pokolenia (IV). Obiad rodzinny
23 lipca 2019
Pokolenia
Szacowany czas lektury: 15 min
Kilka dni po „piętnastce” zadzwoniła mama Ali, Barbara. - Przyjdźcie do nas na obiad. Musimy się wreszcie bliżej poznać. Na tej imprezie był tłok, zamieszanie, na nic czasu, więc teraz musimy porozmawiać na spokojnie. Przecież niedługo bierzecie z Alą ślub, prawda? Będziemy w kameralnym gronie, tylko my z Werą, wy i babcia Michalina.
Przypomniałem sobie trójpokoleniowy występ Michaliny z jej córką i wnuczką na „piętnastce” i zrobiło mi się ciasno w spodniach. Może teraz i Ala do nich dołączy? Aż się oblizałem na tę myśl. - Z ogromną przyjemnością... Basiu. Kiedy? - W niedzielę, tak o piętnastej. - Ojej! - zasmuciłem się. - O tej porze mam być znów na herbatce u pani Izabeli, więc nie wiem… - Nie,nie, jej nie wolno odmówić. To może w sobotę? Nawet lepiej, bo jak się zasiedzimy, to przenocujecie u nas.
W sobotę kupiłem wino i kwiaty dla wszystkich pań. Punktualnie o trzeciej po południu zasiedliśmy do stołu. Gospodarze wskazali mi miejsce naprzeciw Michaliny i Ali, obok Werki, ubranej w jej ulubiony strój kujonka: biała bluzeczka, granatowa spódniczka, okularki, warkoczyki. W niczym nie przypominała aktywnej ruchawicy sprzed tygodnia.
- To ty jesteś przyszłym mężem Ali? - przyglądała mi się Michalina. - Szkoda, że w naszej rodzinie nie ma zwyczaju inicjowania tych, którzy wchodzą do niej z zewnątrz, chętnie bym to zrobiła. Jak po najdłuższym życiu mojej mateńki zostanę nestorką, wprowadzę ten zwyczaj.
Michalina w niczym nie przypominała swojej matki Izabeli – wysokiej, smukłej, posągowej. Była niewysoka, drobna, ale z apetycznymi zaokrągleniami. Miała krótkie, szpakowate włosy, figliki w oczach i uśmiechniętą buzię. Ruchliwa, rozszczebiotana, sprawiała wrażenie dużo młodszej; przypominała...Przeniosłem wzrok na siedzącą obok Alę, która… Tak! Była niemal wierna kopią swej babci! Michalina musiała identycznie wyglądać czterdzieści lat temu, a za czterdzieści lat taka będzie Ala! Zrozumiałem teraz szczególne uczucie żywione przez moją dziewczynę do swej macierzystej babci. Bo do mamy w ogóle była niepodobna – Basia wdała się raczej też do swej babci, Izy. Z kolei Werka to wykapany ojciec Marek, dystyngowany i trochę sztywny dyrektor banku. Wyobraziłem ją sobie za kilkanaście lat jako bizneswoman albo menedżerkę wysokiego szczebla, w wytwornym kostiumie, oschłą w pracy i gorącą w łóżku.
Gospodyni nalała zupę, a Michalina cały czas szczebiotała, zwracając się głównie do mnie.
- Musisz wiedzieć, chłopcze – masz na imię Marcin? - że my nie przyjmujemy do rodziny byle kogo. Musi to być osoba godna, szlachetna, z klasą. Z pewnością taki jesteś, ale muszę to sprawdzić, Zadam ci kilka pytań.
- Przygotuj się na swego rodzaju casting – wtrącił Marek znad talerza. - Ja też go przeszedłem.
- I to z powodzeniem, skarbie – pogłaskała go żona po głowie. - Dzięki temu mamy te dwie piękne córy.
- Opowiedz o sobie, ale krótko i treściwie – poleciła Michalina.
- Mam 21 lat, skończone. Urodziłem się na wsi, na Podlasiu, ale to już nie jest ta wieś z dzieciństwa pani Izabeli…
- I mojego – wtrąciła Michalina. - I nie żałuj. Masz zupełnie inny start.
- Z moją rodziną nie utrzymuję praktycznie żadnych kontaktów, poza bratem, bo oni głosują na PiS. W wieku 18 lat usamodzielniłem się dzięki spadkowi po dziadku z Ameryki i wyprowadziłem z domu. Kończę drugi rok studiów, chcę poślubić Alę, zamierzam kupić dla nas mieszkanie. Zlikwidowałem już lokaty.
Marek spojrzał na mnie i pokręcił głową z uznaniem.
- Jaki jest cel twojego życia? - pytała dalej Michalina.
- Być szczęśliwym, dawać szczęście tym, których kocham i radość tym, którzy są blisko. I tak postępuję.
- Brawo, synku! Pierwsza runda dla ciebie! - wyrwała się Barbara.
- Ale mamo, on przecież może kłamać – skrzywiła się Werka, mieszając łyżką w talerzu. Co za żmija!
- Jeśli skłamie, to zaraz się wysypie i ja to poznam – odpowiedziała babcia. - A wtedy ma przegrane i może wycofywać papiery z USC.
Ala wstała, obeszła stół i objęła mnie ramionami. - On nigdy nie kłamie i za to go kocham.
Barbara sprzątnęła talerze i wniosła półmiski z drugim daniem. Marek nalał wino.
- Jak zdobywałeś doświadczenia erotyczne? - pytała dalej Michalina.
- Chyba jak każdy w tych czasach. Nie w rodzinie. W gimnazjum, na przerwach, prywatkach, koloniach. Ale to były niewinne zabawy – pieszczoty, petting, oral, oglądanie pornosów. Pierwszy prawdziwy seks miałem dopiero w liceum, w wieku 17 lat.
- Ile miałeś dziewcząt?
- Przed Alą szesnaście. Wszystkie je pamiętam.
- Super. A chłopców?
- Żadnego. Jakoś nie było okazji…
- A znasz smak spermy?
- Oczywiście, swojej. I Marka… ale pośrednio, jak ją wyssałem z babci Izy na „piętnastce”.
- Widzieliśmy, dałeś niezły popis. Gratuluję. A co lub kto cie kręci w seksie?
- Szemalki. Starsze panie. Kobiety różnych ras i kolorów. Ciężarne. Seks grupowy. Fisting. Złoty deszczyk. I chyba seks ze zwierzętami.
- A z dziećmi?
- Nigdy! To zbrodnia!
- Lubisz sado-maso?
- Umiarkowanie, Raczej to nie dla mnie.
- A seks w nietypowych miejscach?
- Zależy w jakich. Lubię wygodę i komfort. Toaleta w samolocie pół metra na metr to nie dla mnie.
- Miałeś coś w pupie?
- Wibratory, warzywa, kukurydzę i rękę Ali.
Zapadła chwila ciszy, dokończyliśmy obiad. Ala pieściła mnie stopą pod stołem.
- Jesteś zazdrosny? - spytała znienacka Barbara.
- Hm, zależy o co. Nie wiem, o co pani, przepraszam, tobie chodzi.
- Na przykład jakbyś widział, jak twoja Ala uprawia seks z innymi.
- Gdyby tego chciała i gdyby sprawiało jej to radość, to bym się cieszył wraz z nią i chętnie bym dołączył.
Wszyscy się roześmieli. - Druga runda też dla ciebie – ogłosiła Barbara. - A
na deser zapraszam do pokoju telewizyjnego. Mamy małą niespodziankę. Dla Werki i Marcina będzie to premiera, a my też chętnie odświeżymy sobie wspomnienia
- Film z mojej „piętnastki” - szepnęła mi Ala do ucha. Werka usłyszała. - A kiedy zobaczę mój? - Już zmontowałam, Piotrek wygładza dźwięk i za parę dni wypali na płycie. Jak Nestorka nie będzie miała żadnych uwag, zobaczysz jako pierwsza.
Zeszliśmy do piwnicy. W dużym pokoju stały trzy skórzane kanapy ustawione w podkowę, naprzeciw nich pysznił się wielki telewizor, obok odtwarzacz i kolumny, pod ścianami zastawione stoliki: truskawki ze śmietaną, czereśnie, dzbanki z zimną lemoniadą, butelki z trunkami, miski z lodem. Zastanowiłem się, kiedy Barbara zdążyła to wszystko przygotować. A może w domu był jeszcze ktoś?
Marek dał mi szklankę z wodą i niebieską, prostokątną tabletkę. - Będzie potrzebna. Michalina nam nie da spokoju do rana. Wieść rodzinna głosi, że zajechała swego ojca na śmierć.
- Nie powtarzaj plotek – dała mu klapsa żona.
Ala włączyła płytę. Impreza sprzed pięciu lat odbywała się w innym miejscu niż ta sprzed tygodnia. Skromne wnętrze, tandetnie udekorowane, taki sam biały podest na środku, ale na nim nie wodne łóżko, a dmuchany materac. Naokoło krzesła jak z restauracji.
- To wynajęta sala weselna. Nie mieliśmy jeszcze tego domu – wyjaśnił Marek. Uroczystość wyglądała podobnie, jak ta tydzień temu. Powitanie Nestorki –
która wyglądała starzej, niż teraz, ale to było przed odmładzającymi ją sesjami bukkake, wprowadzenie Ali ubranej w taką samą sukienkę, fałszywa „defloracja” w wykonaniu wujka, zapięcie bransoletki, „pierwszy taniec” oczywiście z babcią Michaliną. - Miesiąc wcześniej po raz pierwszy przespałam się z chłopakiem, potem drugi raz i trzeci, żeby wiedzieć, jak to jest i dobrze wypaść przed rodziną – komentowała na żywo Ala. - Więc kiedy ojciec chciał mi przed imprezą pokazać, w czym rzecz, wszystko już wiedziałam i mogliśmy się normalnie pokochać jak ludzie.
Nigdy dotąd nie rozmawialiśmy o „pierwszym razie” mojej Ali, bo ja nie zadaję takich pytań, a ona nie mówiła. Poruszyła mnie jednak otwartością, z jaką opowiadała o tych sprawach w tym gronie.
Potem kilka krótkich kadrów uczestników imprezy w różnych konfiguracjach – Marek, Barbara i Michalina kilkakrotnie zatrzymywali i cofali obraz scen, na których występowali – po czym nastąpiło najdłuższe ujęcie z bohaterką leżącą pośrodku dmuchanego materaca, z uniesionymi i rozsuniętymi nogami, pomiędzy którymi gościli po kolei jej krewni i powinowaci. Przypominało to trochę bicie seksualnego rekordu świata przez Mariannę Rokitę, gdzie partnerzy zmieniali się co minutę – brakowało tylko licznika. Ala nie była jednak tak znudzona, jak owa rekordzistka. Z uśmiechem witała kolejne osoby całusem, rozmawiała z nimi, z wdzięcznością przyjmowała spusty do środka i na zewnątrz – na cipkę, brzuch, duże już wtedy piersi, ramiona, szyję, twarz…
- Ile przyjęłaś spustów? - spytałem?
- Około dwudziestego pomylił mi się rachunek, bo dziadek Michał opowiedział mi jakiś głupi dowcip i się rozkojarzyłam, ale myślę, że koło czterdziestu. W tym trzy od taty – spojrzała Markowi z wdzięcznością w oczy i uścisnęła mu dłoń. - A we mnie tata był tylko dwa razy – mruknęła z pretensją w głosie Werka. - OK, dzisiaj spłacę ci manko, przy świadkach – zaśmiał się Marek.
- Jak się zabezpieczacie? - teraz ja zadawałem konkretne pytania.
- Dobre pigułki plus dodatkowo przed taką imprezą krążek dopochwowy z silnym środkiem plemnikobójczym – wyjaśniła Basia.
- A jak dziewczyna jest dziewicą? Nie można stosować krążka…
- Chyba nie było takiego przypadku. Mamo…? - zwróciła się do Michaliny.
- Nie było. Jeden Pawełek, młodszy brat mojego Piotrusia, był prawiczkiem, miałam z nim sporo uciechy, pamiętacie? Ale szybko się nauczył i dziś to chłopak do rzeczy.
- Miał cudowną nauczycielkę – Ala uścisnęła babcię.
A Werka cały czas sprawiała wrażenie naburmuszonej. Pieściła sobie cipkę pod granatową spódniczką i coś mruczała pod nosem. Chętnie bym poprawił jej humor i nadrobił zaległość z imprezy, kiedy nie mogłem się do niej dostać, ale czekałem na jakieś hasło czy przyzwolenie. Dała je, zaraz po skończeniu filmu, niezawodna Michalina, zrzucając sukienkę, pod którą oczywiście nic nie miała. Do „pierwszego tańca” zaprosiła swego zięcia, jakby chcąc mu wynagrodzić brak dostępu podczas „piętnastki”. Obserwowaliśmy ich siedząc w czwórkę na kanapie i masturbując się indywidualnie.
- Kiedy wiadomo, że można się przyłączyć – spytałem.
- To się po prostu wie, tak jak powinieneś wiedzieć, że powinieneś zaprosić teraz przyszłą teściową – odpowiedziała Barbara. Ala popchnęła mnie w kierunku matki.
Uklęknąłem i wpiłem się ustami pomiędzy jej rozwarte już nogi. Kątem oka zauważyłem, jak Ala podchodzi do ojca i babci, a Werka do naszej pary. Położyła się na podłodze i wzięła głęboko do ust mojego przyjaciela. Czubkiem wyczułem jej migdałki. - Niezła jest, jak jej siostra – pomyślałem. Po chwili uruchomiła rękę. Kiedy jej mama zaczęła głośno wzdychać, podniosłem się i wbiłem w jej wilgotną myszkę. Zacząłem pracować. Werka co kilka moich ruchów wyjmowała mojego ptaka z mokrej norki mamy i oblizywała go ze smakiem. Marzyłem, by też zasmakować jej piętnastoletniej cipki, ale najpierw musiałem, wedle starszeństwa, zaspokoić jej mamę. Przyszło mi to łatwiej, niż myślałem. Po kilkunastu ruchach osiągnęła spazmatyczny orgazm, a mnie było jeszcze daleko do finału. Niebieska tabletka jednak się przydała!
Wysunąłem się ze wstrząsanej skurczami Basi i podniosłem z podłogi Werkę. Odwróciła się pupą do mnie. - Tak chcę, tak mi jest najlepiej.
Zadowalając Werkę w jej ulubionej pozycji miałem dobry widok. Ala, Michalina i Marek leżeli ułożeni w trójkąt. Był w historii Polski trójkąt trzech zaborów, a tu widziałem – po raz drugi, ale tym razem z bliska – trójkąt trzech pokoleń. Ala ssała swoją babcię, która ssała swego zięcia, a ten pieścił ustami swoją córkę. Po chwili Ala odepchnęła ojca ze słowami – Micha to robi lepiej – i podsunęła się pod babcię, za którą stanął Marek i wsunął swą męskość w pupę teściowej. Ta krzyknęła nie spodziewając się takiego wejścia, ale szerzej rozłożyła nogi, pomogła zięciowi wejść jak najgłębiej i naślinionym palcem drażniła swoją łechtaczkę. Malutką jak u Ali...Przypomniałem sobie megałechtaczkę Izy i zwiększyłem obroty tłoka w cylindrze Werki.
Tymczasem Basia odzyskała siły, podniosła się z kanapy i przywarła ustami do rozkołysanych piersi Werki. Ssała je na przemian, następnie wsunęła się pod nią i podobnie jak wcześniej jej córka – zaczęła pomagać nam swoimi ustami i językiem, spijając śluz, obficie już cieknący z wnętrza dziewczynki.
- Mama, nie przeszkadzaj – mruknęła mała okularnica.
- Marcin, synku, czy ja wam przeszkadzam? - spytała Basia tonem niewiniątka.
- Przeciwnie, zaraz dojdę, więc uzgodnijcie, gdzie mam skończyć: w cipce Werki, czy w twojej buzi?
- Spuść jej się do środka, zaraz i tak będę miała to w ustach.
Zrobiłem, jak chciała. Wtłoczyłem do środka wszystko, co miałem, a gdy wycofałem się, Barbara przypadła ustami do wypełnionej rurki córeczki i wyssała cały krem. Otworzyła usta – były pełne. Spieniła zawartość językiem.
- Chcesz? Spytała. Przytaknąłem. Nachyliła się nade mną, przyłożyła swoje usta do moich i delikatnie przekazała mi to, co w nich miała. Najpierw połowę, a po chwili resztę. Ala nigdy tak subtelnie nie dzieliła się ze mną moim nasieniem. Po prostu wpluwała mi je do ust.
Żułem je przez chwilę – dużo tego było – i poczułem dłoń Werki na mojej szczęce. - Nie połykaj, bo cię zabiję. Dawaj! - Przekazałem całość do jej ust. Werka, jak na dobrą córeczkę przystało, poczęstowała mamę. Basia część połknęła i przekazała mi resztę. Już tylko lepkimi wargami pocałowałem Werkę, a ona mamę.
- Dziękuje wam.
- Dziękujemy ci – odpowiedziały chórem. Chyba Werce trochę poprawił się humor.
Tymczasem na przeciwległej kanapie Marek rozgrywał szlema w bez atu ze swą starszą córką i teściową. Obie leżały obok siebie na plecach, obejmując się i całując, a Marek na przemian pompował ich nasmarowane cylindry, Po każdej zmianie było widać, że Michalina to znacznie większy litraż – tłok Marka wchodził od razu aż po nasadę, a u Ali musiał nacisnąć dwa- trzy razy, by osiągnąć ten sam efekt. Faktycznie, moja Ala była dość ciasna i płytka, ale te cechy zwiększały tylko nasze doznania. Dużo jednak ćwiczyła – z wibratorem, cukinią, wreszcie – z moimi dłońmi. Okazało się, że przy dobrych chęciach w tę wąską szparkę zmieszczą się obie.
Michalina jakby czytała w moich myślach. Odwróciła się, wyjęła zięcia ze szparki Ali, oblizała go, a palce drugiej ręki wsunęła w ciepłą, rozpulchnioną bułeczkę dziewczyny. Najpierw dwa, potem trzeci i czwarty… Ala stęknęła, rozszerzyła nogi, wypięła się mocniej i pochyliła głowę. Kiedy babcia wsunęła jej całą rękę aż po nadgarstek, przekręciła ją dłonią w górę i rozkazała Markowi: - Teraz ty tutaj – wskazała wzrokiem pupę wnuczki. - Lubię go czuć przez ścianę.
Teść naślinił penisa i wsunął go w kakaowe oczko. Ala pochyliła się jeszcze niżej i zaczęła rytmicznie poruszać biodrami. - Super! - krzyknęła babcia. - A ty młody nie leń się i daj mi go tutaj – otworzyła usta. Nie miałem jeszcze pełnego wzwodu, ale języki starszych pań robią swoje. Marek zwiększył tempo, podobnie ręka babci. Ala wyła.
- Ta mała zaraz odleci. Robimy zmianę – zarządziła Michalina, - Marek, ty pozostaniesz przy kakaowym oczku, ale moim, a Marcinek wejdzie mi po bożemu. Wiecie, jak to robić? - Teść zmienił otworki, a ja wszedłem do groty babci. Rzeczywiście, była rozległa, bardziej nawet, niż jej matki Nestorki, choć przecież przyjmowała gości o kilkanaście lat krócej. Czułem przez cieniutką ściankę wędrującego w tę i z powrotem sąsiada. Zgraliśmy ruchy. - O tak, tak! – pochwaliła nas.
- Mama jak zwykle bierze najlepsze kąski – z udawaną pretensją w głosie odezwała się Barbara.
- To może przyniosę ci jakiegoś pomocnika? - Zaproponowała Ala. - Mnie by się też przydał, bo wcale nie odleciałam. Babcia zrobiła falstart.
- Za chwilę, córciu, na razie popatrzymy, jest na co. To babcia zaraz odleci.
- No żebyś wiedziała, Basiu. Dziewczynki, gdzie mają skończyć?
- W buzi – poznałem głos Ali.
- Ale mojej! - to Werka.
- Niech kończą tam, gdzie są, a potem tak pięknie płyną strumyki, w których się wykąpiemy – jak poetycki tekst, to Basia. Uznaliśmy to z Markiem za polecenie pani domu. Nasze finisze były ex aequo. Sekundę później Michalina trysnęła. Takiego squirtu nigdy nie widziałem na żywo.
- Uprzedzaj, szkoda kanapy, podstawiłabym buzię, wiesz jak ja to kocham – miała pretensję Werka. Wtórowała jej Ala. Zrozumiałem, za co tak uwielbiają babcię Michalinę…
- Obiecuję, ze następnym razem uprzedzę, przecież dopiero zaczynamy.
Kiedy zeszliśmy z linii mety, Basia i jej córki rozpoczęły kąpiel w strumykach wypływających z obu źródełek Michaliny: białego i czarnego. Smarowały sobie twarze, piersi, przykładały usta do pulsującego zdroju, a my dwaj spijaliśmy to z ich ust.
- Też pić mi się chce. To teraz który mnie napoi? Może obaj? Dam wam chwilę, zróbcie mi drinka i sami sobie też weźcie. Najlepiej coś z malibu, zwiększa produkcję spermy.
W tym momencie gdzieś z tyłu rozległ się coś, jak ścieżka dźwiękowa niemieckiego pornusa: oooooooooooooooooch, aaaaaaaaaaaaaaaach, jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, uuuuuuuuuuuuuuuuuch… - Muszę odebrać – podniosła się Michalina. Okazało się, że te wrzaski przy ostrym rżnięciu to dżingiel jej telefonu. Miałem tak głupią minę, że wszyscy się roześmieli. - A żebyś ty widział miny ludzi w metrze, jak ktoś dzwoni do babci. No i jak jej nie kochać? - Michalina w ogóle lubi szokować – dodała Ala. - Kiedyś, po wyjściu z klubu, paradowała po Nowym Świecie w rozpiętym futrze na gołe ciało ze spermą na twarzy.
Babcia odebrała. - Witaj skarbie… Też się stęskniłam… Jestem u Basi i Marka, są też ich dzieci… No jak to co robimy? Domyśl się… Też żałuję, że cię tu nie ma - babcia zakryła dłonią mikrofon: - To Piotrek… Poczekaj, zapytam…Czy Piotrek mógłby przyjść? - Jasne, wyrówna trochę proporcje – odpowiedziała za rodziców Werka. Basia skinęła głową. - To przychodź, jak najszybciej – Michalina odłożyła słuchawkę. - Poznasz mojego pięknego wnuka i najlepszego kochanka w jednej osobie – zwróciła się do mnie. - Najstarszy syn mojego brata Adama – wyjaśniła Barbara. - I prawdziwy Casanova. Casanowa dwóch mórz. - Dlaczego dwóch? - spytałem. - Bo lubi panów tak samo jak kobiety. Na pewno mu się spodobasz – zaśmiała się przyszła teściowa. Marek przygotowywał drinki. Zapowiadał się ciekawy ciąg dalszy.