Mój mąż i ja (V)

22 marca 2012

Opowiadanie z serii:
Mój mąż i ja

Szacowany czas lektury: 38 min

Przedostatnia opowieść tej całości

Kiedy podjechałam wczoraj pod dom Żanety miałam najszczerszą ochotę zamiast wysiadać i zmierzyć się z dziewczynami, przejechać obok i nie pokazywać się w ogóle. Wiedziałam jednak że nie zostanie mi to wybaczone. Po za tym widziałam samochody pozostałych "lejdis" więc postanowiłam nie przeciągać i jak najszybciej zmierzyć się ze strachem.

W końcu im szybciej się pojawię tym szybciej dostane burę i tym szybciej przejdziemy do przyjemniejszych części programu dnia.

Przed zadzwonieniem do drzwi nabrałam jeszcze głęboko powietrza. Nadal nie miałam przygotowanego kontrataku i w momencie kiedy nacisnęłam dzwonek chciałam się zmyć. Niestety dziewczyny były przy drzwiach w sekundę. Tak, tak. Dziewczyny! Otworzyły mi wszystkie i nawet nie witając się ze mną znów zaczęły się przekrzykiwać jak niedawno w kawiarni. Nie miałam jak uciekać. Odpowiedzieć na żadne pytanie też nie potrafiłam więc stałam i czekałam aż przestaną się przepychać. W końcu Edyta krzyknęła, że tak to się niczego nie dowiedzą, żeby wpuściły mnie do środka i nie robiły wiochy. Ania z Żanetą momentalnie obróciły się na piętach i już przekrzykując same siebie poszły do kuchni myśląc że pójdę tłumaczyć się zaraz za nimi. Edyta jednak dobrze wyczuła moje niezdecydowanie i pociągnęła mnie na taras zadając tylko jedno pytanie - "Jak to jest z bliźniakami?" - i robiąc przy tym oczy wielkie jak małe dziecko, które dopiero co dowiedziało się skąd się biorą dzieci.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i swoich wspomnień.

- Zajebiście!! - mruknęłam tylko i opadłam na leżak. Dopiero kiedy nabrałam kilka głębokich wdechów zaczęłam powoli opowiadać co i jak. W między czasie przyszły kucharki i o dziwo nie przerywały tylko słuchały.

Kiedy skończyłam Ania nic nie powiedziała. Edyta dopytywała o szczegóły a Żaneta tylko westchnęła, że nie powinnam tego robić i poszła do kuchni. Ani wyszła zaraz za nią. Zostałyśmy z Edytą same i mogłyśmy pozwolić sobie na odrobinę szczerości więcej niż przy pozostałych dziewczynach... Tylko ona, ze swym rozwiązłym trybem życia potrafiła choć trochę mnie zrozumieć.

Zapytałam też co z Tomkiem. Spodziewałam się że wyszli razem. Edyta tylko uśmiechnęła się pod nosem i stwierdziła, że było "odjechanie", ale nic więcej nie powie póki nie będzie miała pewności czy coś z tego będzie. Nie chciała zapeszać.

Tuż po tym stwierdzeniu z kuchni dziewczyny zawołały na obiad. Aż zdziwiona byłam, że już po burzy. Że nie ma żadnych wyrzutów, kazań, lamentów. Że w sumie nie taki diabeł straszny.

Kiedy usiadłyśmy do stołu dziewczyny spytały czy gadałam już z mężem. Zaprzeczyłam.

- Według tego co mówił Łuki miałby wrócić w sobotę lub niedzielę. Nie wiem od kiedy ten swój święty tydzień liczył. Dzwonił, ale nie odebrałam. Bezczelne w sumie żeby takie sprawy przez telefon załatwiać - powiedziałam jednym tchem. Nie był to nadal zbytnio komfortowy temat. Dziewczyny nie nalegały. Starały się mnie wyluzować i zeszłyśmy na typowo babskie tematy - ciuchy, kuchnia itp., itd.

Po obiedzie był jeszcze deser. Trzeba przyznać, że Żaneta gotuje bosko. Wszystkie nażarłyśmy się jak rzadko kiedy. Zaproszenie dostałyśmy także na kolację, ale ja podziękowałam. Chciałam pobyć trochę sama. Nadal nie postanowiłam co zrobić dalej. Co zrobić z mężem i z całym swoim życiem. Wytłumaczyłam się wiec dziewczyną i ruszyłam do drzwi z zamiarem pojechania do domu. Usłyszałam jeszcze pytanie czy na pewno chce sama zostać.

Potwierdziłam.

Dziewczyny zrobiły smutne miny, ale nie oponowały. Znały mnie jak własną kieszeń i wiedziały, że jak coś sobie postanowię trzeba się na to zgodzić, bo ja zdania nie zmienię.

Tak naprawdę jednak nie chciałam być sama. Ale nie chciałam też patrzeć na ich współczujący wzrok. Chociaż próbowały i starały się to ukryć i maskować były moimi przyjaciółkami i było im przykro, że tak się u mnie porobiło.

Zawsze uchodziliśmy z mężem za wzór małżeństwa, wzór związku. Znaliśmy się od kiedy miałam 13 lat. Chodziliśmy ze sobą od kiedy miałam 16 lat. Ślub wzięliśmy po 4 latach. Zawsze jakoś się umieliśmy dogadać. Zawsze jakiś kompromis został zastosowany. Niektórzy nawet się śmiali, że to los starał się jak mógł żeby nas połączyć. I w sumie coś w tym jest.

Dlaczego? Igor najpierw był chłopakiem mojej kuzynki. Tak się w sumie poznaliśmy. Chciałam traktować go jak kolegę mimo, że był 14 lat starszy. On jednak wydawał mi się zawsze niedostępny, nieufny i nie nawiązaliśmy jakiś bliższych relacji.

Kiedy między nimi zaczęło się psuć moja siostra zaczęła chodzić z jego bratem. Nie trwało to długo, ale zawsze był kolejny powód do spotkań. Nasze relacje nie nabierały jednak kolorów. Dopiero kiedy właściwie kontakt urwał się kompletnie jakoś tak się stało, że zaczęliśmy gadać, że tak powiem na własne konto. Długo nikomu się nie przyznałam z kim się spotykam. Rodzice się nie dopytywali, siostra też. Właściwie nikt nawet nie wpadł na to, że ja i on, że my... a jednak.

Siedziałam tak w aucie kiedy w szybę zapukała Edyta. Otworzyłam okno.

- Wiem, że chcesz być sama ale czy możesz mnie rzucić do centrum? Umówiłam się z Tomkiem a nie chce brać swojego auta i zostawiać go byle gdzie.

- Wsiadaj.

Edyta nie czekała na kolejne zaproszenie tylko od razu usadowiła się na fotelu pasażera. Spytała co się tak zamyśliłam. Kiedy jednak nie odpowiedziałam dała mi spokój.

Tak - to właśnie z nią miałam najlepszy kontakt. Rozumiałyśmy się prawie bez słów. Nigdy nie musiałyśmy się przed druga tłumaczyć. Byłyśmy bardzo blisko zachowując jednak skrawek przeżyć tylko dla siebie. I nigdy ta druga nie dopytywała na siłę. Normalnie przyjaźń idealna.

Zapaliłam auto i ruszyłam. W drodze Edycie zadzwonił telefon. Po rozmowie można było wywnioskować, że spotkanie odwołane. Kiedy wyłączyła telefon odwróciła się do mnie całkiem i zaproponowała żebyśmy poszły na winko jakieś same, bo ją Tomek olał. Nie musiała mnie prosić. Chciałam właśnie zostać tylko z nią i pogadać od serca. Postanowiłyśmy pojechać do pizzerio - restauracji gdzie spotkałyśmy ostatnio bliźniaków i resztę ekipy.

Kiedy weszłyśmy zobaczyłyśmy tłum ludzi. Jak na środek tygodnia byłyśmy co najmniej zaskoczone. Ale nie zniechęciło nas to do pozostania. Edyta szybko znalazła i zajęła stolik a ja poszłam do baru, gdzie zamówiłam butelkę... ale nie wina tylko czystej wódki. Kiedy podeszłam do stolika z butelką i kartonem soku pod ręką Edyta spojrzała zdezorientowana. Nie musiałam jej jednak przekonywać do poważniejszego posiedzenia. Szybko wypiłyśmy po pierwszym kieliszku i od razu szkło napełniło się ponownie. Gadałyśmy luźno o moim małżeństwie i o jej życiu.

W końcu ona biedaczka też była sama. Troszkę na siłę ale strasznie chciała mieć kogoś. Ufała każdemu facetowi który na nią spojrzał i wierzyła, że to ten jeden jedyny. Płakała za każdym, ale nie zniechęcało jej to ani nie pozbawiło naiwności. Tomek pewnie był kolejnym przypadkiem. Dowiedziałam się, że tego wieczoru wyszli razem i skonsumowali po części znajomość już w taksówce. Dokończyli u niej w mieszkaniu. Oczywiście jak można się było spodziewać następnego dnia mino, że się odezwał nie umówił się na kolejną randkę ani sex. Edyta próbowała oszukiwać mnie i z pewnością też samą siebie, że to była tylko przelotna znajomość i dobry seks, ale widziałam w jej oczach zawód. Z pewnością miała nadzieję na coś więcej i wierzyła że coś z tego będzie.

Widziałam, że jest jej przykro z tego powodu więc zmieniłyśmy temat i znowu zeszło na mojego męża. Gadałyśmy i rozważałyśmy wszelkie możliwości. W końcu obie doszłyśmy do wniosku, że coś się tu kupy nie trzyma. Igor i zdrada - nam obu wydawało się to nie możliwe i przeciwstawne jak ogień i woda. Kiedy jednak porównywałyśmy dowody i domysły uznałyśmy, że te pierwsze są bardziej realne i prawdopodobne.

- W końcu który facet zadbał by o taki szczegół jak szminka pozostawiona żebyś ją właśnie ty znalazła? - zapytała Edyta a ja jej przytaknęłam. W końcu tak zwana płeć brzydka umie zadbać tylko o ogóły a nie szczegóły. Choć tak naprawdę nabierałam coraz większych podejrzeń. Dla mnie jednak wszystko było zbyt prawdopodobne i zbyt jasne żeby mogło być prawdziwe.

Dokończyłyśmy butelkę i obie byłyśmy już dosyć wstawione. Nie miałyśmy jednak dość i Edyta poszła po kolejną butelkę. Kiedy jej nie było telefon, który zostawiła na stoliku zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam "Tomek".

Odebrałam.

Nim zdołałam cokolwiek powiedzieć z drugiej strony polał się istny słowotok. Przeprosiny, tłumaczenia i słowa bez znaczenia mieszały się ze sobą bez sensu. Z tego co zrozumiałam to chciał się spotkać. Wreszcie wtrąciłam się mu w zdanie, bo by się biedak i godzinę tłumaczył nie temu komu trzeba. Powiedziałam mu, że Edyta spotka się z nim na pewno. Podawałam mu właśnie namiary kiedy do stolika wróciła złośnica. Zmierzyła mnie z góry na dół widząc jej telefon w mojej ręce. Odkręciła butelkę wódki i pociągnęła wielki łyk prosto z gwintu. Zmierzyła mnie znowu i usiadła do stolika.

- Nie słyszałaś nigdy o prywatności? Kto dzwonił? Dlaczego odebrałaś? Czego chciał? - rzucała pytania niczym karabin maszynowy i już sięgała po kolejny łyk z butelki, ale ją powstrzymałam.

- Dzwonił Tomek. Zaraz tu będzie - powiedział krótko i rzeczowo. W Edycie aż się zagotowało. Wstała i zaczęła się zbierać do wejścia.

- Nie chce go widzieć ani słyszeć i nie wiem po co w ogóle powiedziałaś mu gdzie jesteśmy. - obróciła się na pięcie i już miała wychodzić kiedy do lokalu wszedł Tomek. Od razu zaczął ją przepraszać. Siedziałam i patrzyłam na nich z boku. Wyglądali co najmniej zabawnie. Edyta do wytrzymałych w piciu nie należała i było widać, że łyk czystej wódki zbytnio nie chce jej przejść przez gardło. Nie mogła też ani przez to biedaka okrzyczeć ani nic mu powiedzieć. Całkiem ją zatkało. W końcu wyminęła go i wyszła na zewnątrz.

Panie dzięki Ci za przeszklone ściany w restauracjach, dzięki którym widać ulice ze środka.

Edyta jak tylko wyszła na zewnątrz nabrała głęboko powietrza i wyrywając komuś papierosa z ręki zaciągnęła się nim. Tomek wyszedł zaraz za nią i stanął przed nią patrząc osłupiały. Kiedy ona nabrała już powietrza przyciągnęła go do siebie i zassała się w jego usta jakby od tego miało zależeć jej życie. Po chwili pocałunek stał się bardziej namiętny i odeszli trzymając się za rękę.

A ja zostałam z prawie pełną butelką wódki sama. Postanowiłam pójść do domu. Pozbierałam rzeczy i wyszłam obładowana i też nieźle wstawiona. Moje mieszkanie dzięki bogu było tylko albo aż kilka ulic dalej. Nie dzwoniłam po taksówkę, bo prędzej byłabym pieszo niż taksówka by przyjechała. Spacer też pozwoliłby mi wytrzeźwieć troszkę. Niestety pod pachą miałam butelkę wódki z której popijałam więc co się ulotniło od razu było uzupełniane. W końcu po 30 minutach dotarłam do domu, do którego normalnie droga pieszo trwa około 3 minut. Nie patrząc na drzwi zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy.

Szłam chodnikiem nie patrząc przed siebie i nagle wyrósł przede mną Łukasz. Aż podskoczyłam ze strachu. Kompletnie się go nie spodziewałam. Oczywiście połowa torebki rozsypała się na ziemie. Łukasz spojrzał na mnie badawczo. Wyjął torebkę z rąk i wrzucał wszystko jak popadnie. Ja nie byłam w stanie schylić się nawet po jedną rzecz. Nie to żebym była aż tak wstawiona. Bardziej zszokowana obecnością Łukasza. Nasze ostanie spotkanie nie zakończyło się przyjaźnie. Kiedy już wszystko pozbierał sam poszukał kluczy i spojrzał znów na mnie dopiero kiedy miał je w ręce.

- Jesteś kompletnie pijana. Choć do domu. Mam się Tobą zająć.

Początkowo poszłam posłusznie za nim jak przedszkolak. O nic nie pytałam. Jednak kiedy dotarło do mnie co powiedział wkurzyłam się i zbuntowałam.

- Daj mi papierosa - zażądałam. Spojrzał na mnie błagalnie jakby chciał powiedzieć, że zachowuje się jak dziecko. Widząc jednak upór na mojej twarzy zaczął spokojnie przekonywanie.

- Mała, choć do domu. Jesteś zmęczona...

- Daj mi papierosa! - powtórzyłam stanowczo i usiadłam na skraju chodnika. Łukasz próbował jeszcze mnie przekonać ale uznał, że nie ma to najmniejszego sensu i wyjął mi papierosy z mojej torebki a zapalniczkę ze swojej kieszeni. Wyciągnął jednego i odpalił. Podał mi go stojąc nade mną jak policjant. Zaciągnęłam się kilka razy i wstałam, spojrzałam mu w oczy.

- Wiesz co Łuki - ja się chyba przesłyszałam. Możesz powtórzyć co przed chwilą powiedziałeś? - zapytałam najspokojniej jak potrafiłam. Łukasz patrzył na mnie początkowo nieświadomie. Zupełnie jakby nie zauważył co powiedział. Dopiero po chwili zerwał kontakt wzrokowy i aż bał się na mnie spojrzeć. Myślał pewnie usilnie jak wybrnąć z tej sytuacji. Ostrożnie ważył słowa.

- Prosiłem żebyśmy poszli do domu - powiedział cicho modląc się zapewne w duchu żebym nie chciała nic więcej usłyszeć. Ja jednak nic nie mówiąc nie ustępowałam. - Powiedziałem też, że jesteś zmęczona - dodał delikatnie. Kiwnęłam głową aby kontynuował. Dalsza rozmowa jednak według niego nie miała chyba sensu. Próbował mnie jeszcze przekonać, że nie powinna tak skreślać męża ostatecznie. Ja jednak nie słuchałam.

Łukasz wkurzył się na maksa na mnie, stanął na wprost mnie i podał mi torebkę. Byłam pewna, że zrezygnował i pójdzie sobie do domu. Dopaliłam papierosa, peta rzuciłam na ulicę i szarpnęłam za torebkę.

W tym momencie stało się coś zupełnie nieprzewidywalnego dla mnie. Łukasz nie obrócił się na pięcie, wręcz przeciwnie - troszkę się schylił chwycił mnie w biodrach i jak worek ziemniaków przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczęłam krzyczeć i się szarpać. Starałam się wyswobodzić, ale Łukasz był silniejszy i trzeźwiejszy. Bez słowa zaczął kierować się w stronę drzwi do mojego mieszkania. Nawet wcześniej nie zauważyłam, że nadal trzymał w swojej ręce klucze od domu.

Kiedy już do nich podeszliśmy nie puścił mnie tylko trzymał jedną ręką a drugą szybko otworzył drzwi. Nie puścił mnie także za drzwiami. Zamknął za nami drzwi na klucz po czym rzucił je gdzieś w głąb mieszkania. Dopiero wtedy postawił mnie na ziemi.

Przez te akrobacje mój niezbyt przyzwoity top, który miałam na sobie zsunął mi się z ramion i jego oczom pokazał się mój równie skąpy stanik, który całkiem prześwitywał. Kiedy to zauważyłam spojrzałam na Łukasza. On odwrócił wzrok jak tylko nawiązaliśmy kontakt wzrokowo.

Właściwie do dziś nie rozumiem dlaczego wtedy to zrobiłam. Na pewno nie przez post, bo on mi nie dokuczał od tygodnia. Byłam wściekła na niego. Właściwie to bardziej na męża że kazał mnie pilnować. No i na niego w sumie też... byłam zła, że nie przyszedł z własnej woli tylko na prośbę tego dupka... w tamtej chwili jednak nie miało to dla mnie znaczenia. Poczułam nagły impuls i stało się.

W każdym bądź razie podeszłam do niego i zaczęłam go całować. Zaczął się bardzo delikatnie opierać. Na tyle delikatnie, że w sumie nic nie zrobił. Po prostu mi nie pomagał. Popchnęłam go swoim ciałem na ścianę. Gdyby chciał nie przesunął by się nawet o milimetr. W końcu to on był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną a ja tylko delikatną i drobniutką kobietką.

On jednak opadł na ścianę jakby to supermen go pchnął. Spojrzał na mnie i kiwnął głową przecząco, na znak niezgody. Pewnie tylko dla formalność. Żeby mieć czyste sumie, że on był przeciwny. Zignorowałam to i zaczęłam go całować jak tylko potrafiłam najbardziej namiętnie i podniecająco. Nogę delikatnie zaczęła podnosić do jego krocza dotykając kolanem jego najczulszą część ciała. Mruknął tylko, że nie możemy i poddał mi się jak żołnierz przełożonemu.

Po pocałunku spojrzałam na niego. Chciałam zobaczyć jego oczy. To w końcu one są zwierciadłem duszy i nie kłamały. Jego oczka jednak były zamknięte. To tak jakby zaświeciło mi się zielone światło. Chwyciłam końcówkę jego paska od spodni i pociągnęłam w głąb mieszkania. Łukasz nie ufał mi pewnie do końca i otworzył oczy żeby popatrzeć gdzie go ciągnę i czy dojdzie bezpiecznie a nie potknie się w między czasie. Zero zaufania normalnie.

Idąc szybciutko rozpięłam mu pasek i zaraz za tym spodnie. Całowałam go jak tylko mogłam często i namiętnie. Nie umiałam się oderwać od niego i każda sekunda bez jego ust była dla mnie prawdziwą tragedią. Łukasz dzięki bogu zaczął współpracować i odwzajemniać moje pocałunki. Rękoma pieścił bardzo delikatnie moje piersi przez pozostałości topu, który pozostał na nich. Chciałam, wprost marzyłam żeby przejść już do sedna. Żeby zerwał ze mnie wszystkie ciuchy i posiadł mnie jak własność. On jednak miał chyba inne plany i przerywał pieszczoty jak nabierałam zbytnio tempa. Baa przerywał - on mnie odsuwał od siebie na długość ramion jak tylko chciałam zdobyć kolejną bazę - jak mówią faceci. Dopiero po kilku głębokich oddechach wracał do zabawy. Byłam zła, ale w sumie miał rację - takiej gry wstępnej jeszcze chyba nie przeżyłam.

Na samych tradycyjnych pocałunkach minęło chyba z pół godziny. Nim usiedliśmy na sofie w salonie i Łuki zajął się moimi piersiami minęły kolejne cudowne, ale i długie chwile. Moje cycuszki też były zadowolone. Poświęcił im z pół wieczoru. Najpierw na nie patrzył i tylko delikatnie na bluzce zaznaczał ich krągłości. Sutki sterczały twardo ale on nie przyspieszył. Wrócił znowu do moich ust i całował mnie chwilę kiedy poczułam jego rękę pod bluzką. Ucieszyłam się że niedługo zaspokoję swoje żądze. Niestety myliłam się i to bardzo. Łuki owszem - zdjął mi bluzkę ale stanika nie ruszył. Całował mój dekolt i drażnił sutki przez stanik. Strasznie się cieszyłam, że ubrałam tego dnia lekki koronkowy stanik i cokolwiek przez niego czułam a nie jakiś usztywniany. Starałam się jak tylko mogłam żeby ściągnąć mu koszulę, albo spodnie ale nie dawałam rady się skupić. Zresztą każdy mój ruch kończył się blokadą ze strony Łukasza więc po kilku próbach dałam spokój i poddałam się zupełnie. Dłonie ułożyłam sobie na jego głowie i tylko brałam.

Nawet moja bierność jednak Łukiego nie zniechęciła. Dalej wykonywał plan wyprowadzenia mnie na wyżyny orgazmu. Kiedy poczuł moją rezygnację z dalszego przyśpieszania rozpiął mi stanik i ... i całe wieki go zdejmował. Rozkoszował się każdym nowo ujrzanym milimetrem moich piersi. Każdy ten nowo odkryty kawałeczek całował i pieścił. Aż doszedł w końcu do sutków. Czułam się jak w niebie kiedy w końcu dotknął jednego paluszkiem a drugiego wziął do ust i lekko ssał. Moje ogromne westchnięcie kiedy tego dokonał rozśmieszył go strasznie. Szepnął tylko szybko, że jemu się nie śpieszy i żebym uzbroiła się w cierpliwość.

- Łatwo powiedzieć - mruknęłam cichutko i zaczęłam mruczeć, bo to co on wyrabiał z tymi moimi piersiami przekraczało wszelkie wyobrażenia. Jednego ssał delikatnie a drugiego szczypał i wykręcał. Po chwili zamienił sutki i znów i znów. Później zmienił taktykę i jednego delikatnie drażnił palcem a drugiego przygryzał zębami. To było niesamowite. Nie do wyrażenia słowami. Na efekty długo czekać nie było trzeba. Przez moje ciało przeszedł ogromny dreszcz gorąca. Po raz pierwszy w życiu przeżyłam orgazm od samych pieszczot piersi. Dotąd o czymś takim tylko czytałam. Nie było tak niebiańsko jak przy tradycyjnym orgazmie, ale było cudownie. Łukasz jak zauważył, że doprowadził mnie do orgazmu odsunął się ode mnie i patrzył z boku jak nie umiem złapać powietrza a z moich ust wyrywają się kolejne jęki i westchnienia.

Już miałam się zbierać żeby teraz jego zadowolić, ale on chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął je do sofy unieruchamiając mnie. Przytrzymał chwilę patrząc mi w oczy jakby chciał powiedzieć - "Ja tu rządzę." Po chwili poluźnił uścisk i zaczął znowu pieścić moje piersi. Kiedy nic nie robiłam, to znaczy nie przeszkadzałam mu i nie wtrącałam się tylko leżałam spokojnie, puścił nadgarstki zupełnie i zajął się moim brzuszkiem. Jedną ręką jeszcze co jakiś czas chwytał za pierś, ale bardziej był już zajęty właśnie brzuchem. Czułam się jak królowa. Łukasz bardzo delikatnie muskał kawałek mojego ciała za kawałkiem. Nigdzie się nie śpieszył. Robił to bardzo dokładnie i precyzyjnie. Kiedy całował mnie po bokach nie mogłam się oprzeć i nie poruszyć bo straszne mam łaskotki. On wtedy przerywał i zaczynał znowu od samego pępka. Cały czas ręce miał z dala od moich dolnych części ciała. Nie umiałam uwierzyć jak on tak długo umie wytrzymać bez konkretnej akcji. Myślałam, że facet to musi zanurzyć się, bo inaczej nie potrafi.

Kiedy już każdy milimetr mojego brzucha dostał całusa on zamiast kontynuować akcję i przejść na dół zaczął wracać do góry. Powolutku przeszedł przez piersi, szyję i zaczął znów namiętnie całować mnie w usta. Z jednej strony chciałam przewrócić go na plecy i narzucić konkretne tempo. W środku już cała wrzałam z podniecenia. Z drugiej zaś jednak strony nie chciałam stracić dalszej gry. Ciekawiło mnie co ma jeszcze w zanadrzu. Zawsze się chwalił wśród kumpli jaki to on nie jest ogier i jak to on kobietę potrafi doprowadzić do co najmniej 3 orgazmów podczas jednego stosunku. Zawsze wszyscy go wyśmiewali a już w szczególności żeńska część załogi. Wszystkie wiedziałyśmy, że mężczyzną zależy tylko na jednym i dążą do tego jak najszybciej się da. Żadna z nas nie wierzyła, że Łukasz naprawdę jest taki jaki mówił. Że nie patrzy na swoje przyjemności a na kobietę. Nie bierze tylko daje.

Zdecydowałam się nic nie robić. Odwzajemniałam pocałunki, ale nie narzucałam akcji ani tempa. Długo to trwało nim poczułam na spodniach jego rękę, ale rzeczywiście opłacało się poczekać. Powoli zostałam pozbawiona spodni. Jeszcze wolniej Łukasz zaczął tam schodzić. Znów wolniutko całował każdy kawałek piersi, brzucha. Kiedy doszedł do wzgórka łonowego poczułam, że dużo nie trzeba mi będzie do kolejnego szczytu. On najpierw całował moje majtki. Równie koronkowe jak biustonosz i skąpe stringi były już całe mokre od moich soków. Lizał je i przygryzał zębami. Dopiero po dobrym kwadransie pomógł sobie rękami, które dotychczas były na piersiach, i ściągnął je. Byłam już na skraju wytrzymałości. Łukasz jednak zamiast zacząć mnie lizać zaczął pieścić wewnętrzną stronę ud. Całował je i lizał aż nagle zerwał się i pobiegł do kuchni.

Myślałam, że oszaleje. Przerywać w takim momencie.

- ŁUKASZ!! - krzyknęłam za nim. On się jednak nie odzywał. Słyszałam tylko dziwne odgłosy... jakby szufladki zamrażalnika? - wracaj tu szybko - krzyknęłam jeszcze. Bez efektu. Dopiero po chwili zobaczyłam go ze szklanką w ręce. Szklanką pełną kostek lodu. W drodze zdjął swoją koszulę.

- Już jestem mała. Taka spragniona? - spytał z uśmiechem na twarzy. Wiedział, że jestem na skraju. Zastanawiałam się tylko po co mu ten lód. W środku akcji drinka mu się zachciało? Chyba zobaczył moją zdziwiona minę i szybko podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko.

- Mała - jesteś gotowa? - spytał tylko dla formalności i od razu przeszedł do lizania mojej myszki. Nagle poczułam kolejny przypływ ciepła. Nie był to jeszcze jednak orgazm, ale i to nie umknęło uwadze Łukasza. Przerwał na moment lizanie i palcem zaczął rozchylać moje płatki. Czułam się cudownie, ale chciałam już sięgnąć nieba. Położyłam więc swoje ręce na głowie Łukasza i dałam mu do zrozumienia żeby dokończył. On rzeczywiście schylił się z powrotem do mojej perełki ale zajął się tylko guziczkiem głównym. Po chwili włożył we mnie jeden palec, troszkę mnie tam próbował ponaciągać i... włożył kostkę lodu do środka. Równocześnie lizał i ssał cały czas moją łechtaczkę. Aż się podniosłam z łóżka i usiadłam. Kostka powinna była wypaść, ale nadal czułam ten chłód. Spojrzałam w dół i okazało się, że Łukasz przytrzymuje ją żeby nie wydostała się na zewnątrz. Normalnie ją zakorkował a ja przez zimno nie poczułam nawet, że w cipce mam też jego palec. Przerwał na chwilę lizanie, kazał mi wyluzować i mu zaufać. Położyłam się więc z powrotem nabierając głęboko powietrza. Kostka zdążyła się we mnie rozpuścić. Poczułam jak wypływa ze mnie już nie zimna, ale nadal chłodna ciecz. Jego język zawitał na chwilę w środku. Po chwili zastąpiły go znowu paluchy. Tym razem dwa. Język wrócił na przycisk rozkoszy. Kiedy już znowu strasznie mnie rozgrzał, już prawie sięgałam nieba poczułam znowu kostkę lodu, ale tym razem na najczulszym punkcie.

Aż krzyknęłam z wrażenia. On zaczął posuwać mnie paluchami w zawrotnym tempie. Lizał i przykładał kostkę lodu na zmianę do mojego guziczka. Długo czekać nie było trzeba. Przez moje ciało przeszedł kolejny ogromny orgazm przy którym darłam się jak zwariowana. Straciłam kompletnie nad sobą kontrolę. Pazurki wbiłam Łukaszowi w ramiona. Czułam jak mięśniami pochwy zatrzymuje jego palce w środku. Nie umiałam się uspokoić i długo dyszałam jakbym maraton przebiegła. Łukasz tylko czekał. Nic nie robił. Nie przeszkadzał.

Długo trwało zanim nabrałam porządnie powietrza w płuca. Byłam cała spocona i wykończona tymi orgazmami. Świadomość, że to nie koniec budziła różne uczucia. Z jednej strony ciekawość a z drugiej przerażenie. Nigdy dotąd nie miałam takich orgazmów a w sumie do właściwiej akcji jeszcze nie doszło to czego można było się spodziewać? W końcu Łukasz jeszcze niczego nie dostał. Miał na pewno dużo siły i energii jeszcze. Wdrapał się na poduszkę obok mnie, podparł głowę na dłoni i patrzył na mnie. Ja leżałam na plecach z oczami na wpół zamkniętymi. Oddech powolutku się mi wyrównywał. Dopiero po kilku minutach otworzyłam oczy całkowicie i spojrzałam na Łukasza.

- Czy się podobało nie pytam - powiedział pewny siebie - chyba i na drugim końcu polski słyszeli, że ktoś Cię zadowolił - dodał a ja zaczerwieniłam się. Wiedziałam, że byłam głośna. Nigdy nie umiałam nad sobą zapanować w takiej chwili. Ale nie sądziłam, że aż tak się wydzierałam. Łukasz tylko roześmiał się i dodał, że to dla niego najprawdziwszy komplement jaki miał okazję słyszeć na swój temat. Położył się na plecach. Nabrał kilka razy powietrza i znów przekręcił się do mnie.

- Odpoczęłaś? Idziemy pod prysznic maleńka? - spytał rzeczowo. W duchu dziękowałam Bogu, że to prysznic zaproponował a nie następną dawkę seksu. Uśmiechnęłam się tylko do niego i zaczęłam się zbierać do łazienki. Przeszłam przez sypialnie, rozczesałam włosy i poszłam na kąpiel, która już Łukasz przygotował.

Było tak jak lubię - dużo piany. Nawet jakieś świeczki się znalazły. On leżał już w wannie i czekał. Weszłam więc do niego i wyciągnęłam się jak tylko na to wanna pozwoliła. Woda była cudowna - nie za zimna ani za gorąca. Łukasz przytulił mnie zarzucając mi dłonie na piersi. Odwróciłam się do niego.

- Nigdy nie wierzyłam, że jesteś taki dobry jak mówisz - przyznałam się szczerze patrząc mu w oczy. - Jeszcze nigdy... - chciałam kontynuować, ale przerwał mi pocałunkiem. Był bardzo namiętny.

Oczywiście na jednym pocałunku się nie skończyło. Zaczęliśmy dotykać się znowu i starać się jakoś złapać wspólny rytm w śliskiej wannie pełnej wody i piany. Po chwili wylądowałam na dole. Łukasz obrócił mnie jeszcze plecami do siebie i delikatnie wszedł od tyłu. Żeby mu pomóc ręce, które miałam na dnie wanny położyłam na jej brzegu dzięki czemu zyskałam na stabilności. Gdy tylko to zrobiłam Łuki stał się bardziej zdecydowany w tych ruchach. Ale śliska powierzchnia wanny nie dawała komfortu. Kiedy wyjął ze mnie na chwilkę penisa szybko się obróciłam i zaproponowałam zmianę miejsca. Łukasz wyszedł z wanny i nie wycierając się w ogóle wziął mnie na ręce. Woda z nas kapała, tworząc chodniczek do sypialni. Nie doszliśmy jednak do łóżka. Mój kochanek położył mnie na ziemi i szybko przeszedł do akcji. Zaczął mnie posuwać ostro i szybko. Było mi przyjemnie, ale daleko było mi jeszcze do szczytu. Widziałam, że on jest dużo bliżej.

Po chwili szybkich ruchów Łukasz nagle wyszedł ze mnie, położył się na mnie całym swoim ciałem i starał się nabrać głęboko powietrza. Zostałam w szoku? Dlaczego nie dokończył?

Kiedy chwilkę odpoczął i się uspokoił zaczął znów mnie pieścić a jego ręka naprowadziła jego penisa we mnie. Tym razem już tylko kilka ruchów wykonał i znów się wycofał.

- Łuki co jest? - spytałam zdezorientowana. Długo milczał i chował swoją twarz w moim ramieniu. W końcu na mnie chwilę spojrzał i znowu się schował.

- Przepraszam Cię maleńka, ale nie daje rady - szepnął mi do ucha. - Tak długo na to czekałem. Tak bardzo Cie pragnąłem. Musze odpocząć bo inaczej dojdę nim ty w ogóle się zorientujesz, że jestem w Tobie. - dodał zawstydzony. Poczułam się jak księżniczka. Pierwszy raz ktoś tak bardzo starał się żeby mnie zadowolić a nie siebie. Roześmiałam się trochę. Wyswobodziłam się z pod niego i pociągnęłam go na łóżko. Pocałowałam go kiedy stanął tyłem do łóżka. Czułam jego penisa wyprężonego i czekającego na finisz. Popchnęłam go delikatnie żeby położył się na plecach a sama od razu przeszłam do lodzika. Widziałam, że nie bardzo chciał się na to zgodzić. Chyba chciał dobić do tych 3 orgazmów. Ale kiedy tylko poczuł mój język na swoim penisie poddał mi się zupełnie. Ja długo też nie musiałam pracować. Oblizałam go tylko z każdej strony a później włożyłam do buzi zaczynając od delikatnego ssania a po chwili przechodząc do szybkiego wsadzania i wyjmowania jak najgłębiej potrafię. Łukasz próbował mnie jeszcze kilka razy przyhamować. Chciał przejąć kontrolę, ale mu nie pozwoliłam. Uważałam, że jestem mu to winna. Pokazał mi tej nocy tyle nowych rejonów, tyle nowych możliwości. Zupełnie zapomniałam o złości na niego, którą odczuwałam na początku wieczoru.

Po kilku szybszych i głębszych ruchach Łukasz zaczął się wiercić i wykręcać. Robił wszystko żeby wyjąc swojego penisa z moich ust, ale nie pozwoliłam na to. Nagle usłyszałam gardłowy krzyk z ust Łukasza a zaraz po tym do moich ust wlała się ogromna porcja spermy. Kiedy tylko ją przełknęłam pojawiła się następna i następna. Nie zdążyłam wszystkiego łyknąć. Trochę zlało się na dekolt i piersi, ale i tak byłam z siebie zadowolona. Kiedy poczułam, że Łukasz się rozluźnił zupełnie uznałam, że to już koniec. Jego kurczący się już przyjaciel został wylizany do ostatniej kropelki a później wdrapał się do Łukiego na łóżko i położyłam się na jego ramieniu.

Z przyjemnością mogłam zobaczyć jego na wpół przymknięte i rozkojarzone oczy. Na jego twarzy rysowało się spełnienie. Przytuliłam się do niego plecami. On przysunął się do mnie szepnął mi na ucho, że było mu cudownie jak jeszcze nigdy wcześniej i że mnie nie odda nikomu już. Po tym wyznaniu zasnęliśmy oboje.

Oczywiście obudziłam się w pustym łóżku. Kiedy wstałam dotarł do mnie zapach świeżo parzonej kawy i już po chwili do sypialni wszedł Łukasz ze śniadaniem na tacy. Nie sądziłam, że z niego taki romantyk. Kiedy zobaczył, że już wstałam ochrzanił mnie trochę bardziej dla zabawy niż z prawdziwej złości. Kazał wrócić do łóżka a kiedy już się tam znalazłam postawił przede mną pełną tacę pyszności. Powiedział tylko "Smacznego moja królewno" i położył się na kołdrze na moich nogach. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Zachowywał się jakby się zakochał. Zdziwiona byłam, że jak tak traktuje każdą kobietę to później twierdzi, że niczego im nie obiecuje. Nie dawało mi to spokoju i zapytałam czy zawsze jest taki po seksie.

Spojrzał na mnie przeciągle a na jego twarzy widoczne były chmury gradowe. Szepnął tylko krótkie "NIE" i wyszedł do kuchni. To zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Wzięłam łyk tej pysznej kawy i rogalika maślanego do ręki. Swoją drogą był jeszcze ciepły. Nigdy bym nie powiedziała, że z rana biega po pieczywo. Poszłam za Łukaszem.

Siedział w kuchni, wyraźnie zamyślony lub zmartwiony. Siedział przy stole a w dłoniach schowaną miał twarz.

- Łukasz? - zapytałam cicho bardziej dla poinformowanie go o mojej obecności. Spojrzał na mnie i śmiałabym rzec, że w jego oczach dostrzegłam łzy. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Czekałam długo na jego reakcje. Ale on nic nie zrobił. Nie przytulił mnie ani nie odrzucił. Nic nie powiedział. Nic nie zrobił.

Zrobiłam krok w tył i spojrzałam na niego jeszcze raz. Był zły i wściekły. Jednocześnie jednak wyczuwało się od niego bezsilność i bezradność jak u małego dziecka. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.

Krępującą ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Ja się zdziwiłam ale Łukasz był spokojny. Tak jakby się kogoś spodziewał.

- Łukasz? - zapytałam tylko, bo wiedziałam, że to wystarczy. On jednak nadal milczał i patrzył na mnie. Miałam ubraną tylko szlafrok. Po chwili wstał.

- Idź się ubierz. To twój mąż. - powiedział zimno jakby wyzbył się zupełnie wszelkich uczuć. Jakby to co się stało w nocy, to co nas połączyło nigdy się nie zdarzyło.

Poszłam bez słowa do sypialni. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zostałam zupełnie w szoku. Jak to mój mąż? Przecież była dopiero środa. On w najgorszym wypadku miał przyjechać w sobotę. Myślałam co mu powiedzieć i co on mi powie. I wtedy dotarło do mnie, że to Łukasz poszedł otworzyć mu drzwi. Przecież oni się zaraz pewnie pozabijają. Igor zorientuje się, że go zdradziłam z Łukaszem. Łukasz był zły na Igora, że tak mnie potraktował. Sam mówił, że to dupek i w ogóle. Przestraszyłam się nie na żarty. Zaczęłam nasłuchiwać jakiś odgłosów kłótni czy bójki.

Totalna cisza jaka panowała w mieszkaniu przerażała mnie jeszcze bardziej. Ubrałam szybko spodnie od dresu i pierwszą lepszą koszulkę jaka wpadła mi w ręce. Ostrożnie otworzyłam drzwi od sypialni jakbym oczekiwała ciosu. Mieszkanie wydawało się puste. Najciszej jak tylko potrafiłam przeszłam przez pokój dzienny i skierowałam się do kuchni.

Obrazek jaki tam zastałam zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Łukasz i Igor siedzieli spokojnie w milczeniu, z kubkami kawy w ręce. Nic nie mówili, ale nie wydawali się pokłóceni. Wyglądało to jak dobre, przyjacielskie milczenie.

Stałam tak osłupiała i patrzyłam na nich dobre kilka minut. Obaj skupieni nad czymś strasznie wpatrywali się w kawę w kubkach jakby miało im to pomóc. W mojej głowie kotłowały się myśli. Zastanawiałam się co teraz będzie, ale jakoś nic mądrego wymyślić nie umiałam. W końcu Łukasz mnie zauważył, wstał bez słowa i podszedł do mnie. W jego oczach znów dostrzegłam łzy, ale teraz wydawał się jakiś spokojniejszy. Jakby zrzucił z siebie ogromny ciężar. Chwycił mnie tylko za rękę i poprowadził do stołu.

- Trzeba zakończyć raz na zawsze tą farsę. Zadzwoniłem do Igora żeby przyjechał i wszystko ci wytłumaczył. - powiedział cicho bez emocji, sadzając mnie na krześle które jeszcze przed chwilą sam zajmował. Dokładnie na wprost mojego męża. Sam chciał wyjść. Nie puściłam jednak jego ręki.

- Zostań Łukasz - poprosiłam i wyczekująco spojrzałam na męża. On patrzył to na mnie to na Łukasza. W końcu kiwnął Łukaszowi głową, że nie ma nic przeciwko żeby został i chwycił moją druga rękę leżącą na stole.

- Koteczku strasznie tęskniłem - szepnął tylko i już chciał podnieść moją rękę żeby ją ucałować, ale mu ją wyrwałam wściekła. Przyjechał i zamiast choć przeprosić, powiedzieć co się stało, co zamierza on się tu odkrywa. Spojrzał zraniony ale już po chwili jego twarz złagodniała. Łukasz stanął za moim krzesłem i położył swoje ręce na moich ramionach.

- Skarbie muszę Ci wszystko wyjaśnić. To nie tak jak myślisz. To miał być tydzień dla Ciebie. - powiedział spokojnie i spojrzał na Łukasza. Ten usiadł obok mnie i kontynuował za niego.

- Mała... Igor chciał dać Ci możliwość spróbowania z kimś innym... - powiedział cicho nie mając nawet odwagi spojrzeć mi w oczy i wgapiając się w swoje stopy. Spojrzałam znów na mojego męża. Był spokojny i wyluzowany jakby wrócił z wczasów. Jakby nigdy nic się nie stało. Jakby mnie nie zdradził...

- O co wam do cholery chodzi? Co to w ogóle ma być? Jakaś gra? Jeszcze się za chwilę dowiem, że mnie nie zdradziłeś a to wszystko było ukartowane - wyrzuciłam z siebie wściekła i wstałam od stołu żeby móc patrzeć na nich obu równocześnie.

- Dokładnie tak kochanie - powiedział mój mąż rozbawiony i zadowolony z siebie jakby dopiero co opowiedział jakiś dobry żart. Nie wierzyłam własnym uszom. Łukasz nadal miał spuszczona głowę więc od niego nic nie mogłam się dowiedzieć. Spojrzałam więc znów na męża dając mu znać żeby kontynuował. - Widzisz skarbie... - powiedział cicho i spokojnie - widziałem jak bardzo Ci ciężko z tym, że nie masz w sferach seksu porównania. Przez to i nam się nie układało. Chciałaś czegoś nowego, ale nie miałaś odwagi mnie zdradzić. Wymyśliłem tą zdradę żebyś nie czuła wobec mnie żadnych zobowiązań. Łukasz pomógł mi wszystko zaaranżować. Specjalnie pojawił się wtedy w tym kinie. Wiedziałem, że zaspokoisz przy okazji 2 pragnienia. Zobaczysz jak to jest z kimś innym i przy okazji z Łukaszem. Wiem, że miałaś na niego ochotę. Miałem tylko nadzieję, że na nim zakończysz. Ale on miał jakieś głupie skrupuły i wypuścił Cię z rąk.

Ostatnie zdanie skierował bardziej do niego niż do mnie i podniósł trochę głos by wyrazić swe niezadowolenie. Nie wierzyłam w to co słyszę. Świat nagle zaczął mi wirować. Zrobiło mi się słabo. Pamiętam tylko krzyk Łukasza i Igora i że upadam na podłogę.

Kiedy się ocknęłam stal nade mną Łukasz i przykładał mi zmoczony chłodny ręcznik do czoła. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen. Niestety jak tylko otworzyłam oczy Łukasz zawołał mojego męża.

- Ocknęła się? - zapytał retorycznie - karetka będzie za moment. Boże kochanie... - zbliżył się do mnie i strasznie mocno mnie przytulił. Łukasz wstał i poszedł wyczekiwać tej karetki na zewnątrz. Wydawało mi się, że ociera oczy. Czyżby płakał?

Zaraz jak tylko pochylił się nade mną mąż chciałam wstać, ale mi nie pozwolił. Po chwilce wkroczyli lekarze z pogotowia i dopiero się zaczęło. Zadawali setki pytań, na które nie mogłam odpowiedzieć, bo wtrącał się Igor albo Łukasz. Mierzyli mi ciśnienie. Badali chyba serce. Nie wiem co jeszcze. Choć byłam w środku całego zamieszania czułam się jakbym była obok. Jakbym oglądała jakiś kiepski film. W końcu wbrew woli wszystkich dookoła wstałam i opierniczyłam wszystkich, że już wszystko ze mną ok. Że to tylko chwilowa niedyspozycja spowodowana dużymi emocjami i chce trochę spokoju.

Lekarze nie czekali i nie przekonywali. Pozbierali się w momencie i kazali się zgłosić na badania gdyby się to powtórzyło. Podziękowałam i poszłam ich odprowadzić do drzwi. Kiedy wróciłam Igor i Łukasz znowu siedzieli w kuchni naprzeciw siebie i milczeli. Podskoczyli kiedy zobaczyli mnie w progu, ale kazałam im siedzieć cicho i odpowiadać bez owijania w bawełnę, krótko i rzeczowo.

- Zacznijmy od początku. Igor - coś Ty wymyślił? - zadałam szorstko pytanie.

- Czułem, że jesteś nie spełniona do końca w łóżku i że pragniesz spróbować z kimś innym. Wymyśliłem z chłopakami bajkę o romansie żeby otworzyć Ci furtkę.

- Łukasz? Ty o wszystkim od początku wiedziałeś?

- Tak - co jak co, ale Łuki potrafił być zwięzły i rzeczowy, roześmiałam się w duchu.

- Więc ta szminka, ten burdel w tamten piątek, to kino w kolejny... wszystko to ukartowaliście?

- Tak - odpowiedzieli prawie równocześnie. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Z wrażenia wolałam usiąść nim znowu osunę się na podłogę. Przy moich nogach momentalnie pojawił się mąż ze szklanką zimnej wody i zapytał czy dobrze się czuje. Kiwnęłam tylko głową. Choć było daleko od w porządku. Mój mąż zafundował mi taką atrakcję. Zrobił to celowo. Ba... wszystko dokładnie zaplanował. Nie wiedziałam co dalej zrobić. Igor zaczął więc dalej sam się tłumaczyć.

- Kochanie plan był taki, że spróbujesz z Łukaszem. On przez tydzień miał mieć Cię na oku i pojawiać się w chwili Twojej słabości - dodał cichutko bo wiedział, że coś takiego mi się nie spodoba. Ja jednak czekałam aż pogrąży się bardziej i nie powiedziałam ani słowa. Do moich nóg dołączył Łukasz.

- Mała przepraszam Cię ale jak widziałem Twoją twarz kiedy pierwszy raz się kochaliśmy. Widziałem, że nie chcesz tego. Byłem pewny, że robisz to tylko dla zemsty i będziesz tego żałowała. To dlatego wyszedłem wtedy tego drugiego razu. Miałem nadzieję, że zadzwonisz wtedy do męża i wszystko Ci powie. I że skończy się cała maskarada.

- Ale wtedy zadzwoniły "lejdis" i poszłyśmy do baru - powiedziałam bardziej do siebie niż do nich.

- No właśnie - dodał Łukasz - staliśmy wtedy obaj pod domem i czekaliśmy aż wszyscy wyjdą żeby mieć pewność, że jesteś bezpieczna.

Kiedy to usłyszałam nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Bodyguardzi się znaleźli od siedmiu boleści. Stali i pilnowali. Byłam wściekła. Chciałam ich rozszarpać. Należało im się jak rzadko kiedy. Dzięki bogu Łukasz zaczął kontynuować.

- Tamtej nocy, kiedy widziałem zdenerwowanie i bezradność Igora postanowiłem naprawdę się Tobą zająć. Ale dzisiaj... - nabrał głęboko powietrza - Dziś dotarło do mnie, że mam Cię, ale tylko na chwilę. A chciałbym na zawsze. Musiałem więc to zakończyć bo teraz jeszcze jestem w stanie się opanować. Za dwa dni mogło by być gorzej. - dokończył już łamiącym się głosem.

Nie wiedziałam co mam dalej robić. Widziałam że obaj z trudem powstrzymują łzy. Mnie też nie było łatwo to wszystko przetrawić.

- A jak to teraz sobie wyobrażacie? - zapytałam rzeczowo, ale moje pytanie spotkało się tylko z milczeniem i skruchą. - No co? - dopytywałam dalej – Myślicie, że da się teraz normalnie przejść do porządku codzienności? Że dalej będziemy się spotykać na piwku? Że będziemy przed resztą udawać, że nic się nie stało?

Mąż popatrzył na mnie jakby bał się tego co ma zamiar powiedzieć.

- Chłopaki wiedzą o wszystkim. Wszyscy razem to obmyśliliśmy a kto się ma Tobą zając było przypadkowe. Łukasz wygrał Cię w pokera - powiedział tak cichutko jak tylko było to możliwe jakby miał nadzieję, że nie usłyszę. Wstałam gwałtownie i bez namysłu spoliczkowałam obu. Wpadłam w szał. Zaczęłam rozrzucać i rozbijać wszystko co wpadło mi w ręce. Krzyczałam przez łzy ze złości i bezsilności. Czułam się jak jakaś pieprzona marionetka w ich rękach. Dobre sobie. Wygrał mnie. A ja głupia myślałam, że dla niego też to coś znaczy.

Wstali obaj ze skruchą. Igor czekał na kolejne uderzenie a Łukasz widząc jak się miotam próbował mnie przytulić, unieruchomić. W końcu złapał mnie w taki sposób że nie zagrażałam ani sobie ani jemu. Biłam pięściami w jego piersi ale szybko złość przeszła w niemoc i rozpłakałam się jak małe dziecko tuląc się właśnie do Łukasza. Długo trwało zanim się uspokoiłam i odkleiłam od Łukiego. Kiedy to zrobiłam zobaczyłam męża, który stał bezradny jak dziecko.

- Kochanie gdybym wiedział, że to się wszystko tak skończy... Że wyrządzę Ci tyle bólu i cierpienia - zaczął delikatnie, podchodząc do mnie powoli.

- Wiesz co? Jesteś niemożliwy - zaczęłam najdelikatniej i najspokojniej jak umiałam. Nie chciałam się znowu rozkleić jednak emocję brały górę. - Igor!! Oddałeś mnie jak swoją własność!! Potraktowałeś mnie jak zabawkę!! I jeszcze jaki szlachetny - dla mojego dobra!! - wykrzyczałam.

- Ale Igor naprawdę nie chciał źle - brał stronę męża Łukasz - Chciał... chciał... chciał dobrze - jąkał się bezradnie - To myśmy wymyślili ten durny plan... - ratował się jak mógł. Przerwałam mu jeszcze bardziej rozzłoszczona.

- A Ty? Niewiele lepszy!! Wygrał mnie w pokera! A ja myślałam, że... - mój głos się załamał.

- Mała to co było wcześniej nie było częścią planu więc możesz być pewna, że z mojej strony było wszystko szczere. Poker to tylko pretekst. Podkupiłem pozostałych. - powiedział szybko a mąż zaczął przyglądać się nam z zainteresowaniem. Nie zwracał jednak na niego uwagi. Przez ten ich szatański plan poczułam się jak szmata. Myśląc o tym co powiedział Łukasz zaczęłam znów wierzyć w swoją atrakcyjność i to, że mogę jeszcze kogoś pociągać i podniecać. Podeszłam do niego i zaczęłam go całować. Nie wiem dlaczego. Nie wiem co na to mój mąż. Liczyła się dla mnie tylko ta chwila. Pocałunek był jedyną rzeczą, która przyszła mi do głowy.

Dało się odczuć, że i dla Łukasza było to wielkie zaskoczenie. Ale odwzajemnił go. Po chwili się od niego oderwałam i spojrzałam na męża. On patrzył na nas w osłupieniu, ale nic nie powiedział ani nie zrobił.

- Wiesz co Igor - powiedziałam cicho - postaram sobie wmówić, że chciałeś dobrze i że to dla mojego dobra. Choć będzie trudno. Ale jakoś nie widzę ani nas ani was - wskazałam na Łukasza i Igora - nie widzę i nie wiem jak chcecie dalej to ciągnąć.

- Chłopaki wiedzą tylko co miało być w teorii. Tylko my w trójkę wiemy co tak naprawdę się wydarzyło. A z tym muszę poradzić sobie sam. - powiedział przytomnie - Chciałbym... - zaczął nieśmiało - Chciałbym żebyśmy wrócili do stanu sprzed konspiracji. Jeśli to tylko możliwe.

- Do tego nie da się wrócić - powiedziałam szczerze. W oczach Igora pojawiły się łzy.

- Nie chce Cię stracić. Kotku proszę...

- Nie da się wrócić, ale możemy ustalić nowe warunki - powiedziałam spokojnie - Możemy ustalić, że wszystko na zewnątrz będzie jak dawniej. Ale między nami - wskazałam głową nasza trójkę - między nami nigdy już nie będzie tak samo - chłopaki czekały aż dokończę. Siedzieli osłupieli i czekali.

- Myślę, że jakoś się dogadamy. Na początek wyłączność dla Łukasza - powiedziałam zdecydowanie. Łuki podniósł głowę ze zdziwienia a Igor kiwnął swoją

- Kotku zgodzę się na wszystko byle byś ze mną została. Bez Ciebie moje życie... - jego głos załamał się.

- Na wszystko mówisz? - zaczęłam z rozbawieniem - w takim razie na chwilę obecną cofam Ci umowę piątkową aż do odwołania. Przejmujesz sprzątanie i gotowanie. Aaa... i jeszcze jedno. Nie wiem kiedy znów Ci zaufam, ale wtedy będziesz spełniał wszystkie moje żądania w łóżku – dodałam stanowczo i czekałam na jakiekolwiek sprzeciw, ale się nie doczekałam. Łukasz patrzył na mnie w osłupieniu a Igor kiwnął tylko głową zgadzając się na wszystko.

- No i jeszcze jedno - dodałam ostrzegawczo. - Jeszcze jeden taki numer chłopaki to... - zaczęłam, ale nie musiałam kończyć. Obaj podnieśli dłonie dając znak na zgodę. - No... to super, że się dogadaliśmy choć jak sobie pomyśle co żeście narobili to mam ochotę was ukatrupić. Idę pod prysznic.

- Mała? A ta wyłączność na mnie? To nie w tym samym stylu co nasz numer? Ja tu mam coś do powiedzenia w ogóle? Myślisz, że dam radę żyć z jedną i to w dodatku nie swoją kobietą? - zapytał bardziej rozbawiony niż zły. Wiedziałam, że potraktował to jak żart, a i tak by wyłączności nie dotrzymał. To nie był typ monopolisty.

- Oj słoneczko, źle mnie zrozumiałeś. Wyłączność to ja mam na Ciebie a nie Ty na mnie. Czyli ja mogę tylko z Tobą i mężem, a Ty rób co chcesz... ale milo by było gdybyś odbierał ode mnie telefony, a nie olewał mnie w tej Waszej durnej męskiej solidarności - podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie. Spojrzałam na męża. Widziałam, że go to boli, ale trudno. Zasłużył sobie.

Tak jak się obawiałam przed zdradą, nie umiałabym zrezygnować z Łukasza. Nie miałam zamiaru tego zrobić. Skoro i tak się mąż na to zgodził.

Swoją drogą trochę zabolało mnie, że Igor się zgodził. Wiedziałam, że zrobił by wszystko żeby tylko mnie zatrzymać, żebym nie odeszła i żeby wszystko wróciło do normalności. Ale ta zgoda była dla mnie trochę jakby mu nie zależało z drugiej strony. Z taką łatwością pogodził się na to, że będę uprawiać sex z innym, z jego przyjacielem.

W tym momencie nie miałam jednak ochoty tego roztrząsać. Po pocałunku z Łukaszem poszłam pod długo wyczekiwany prysznic. A raczej na długą i samotną kąpiel. Prawie gorąca woda. Dużo piany. Sama przyjemność. Moja cipka też tego potrzebowała. Relaksu i odpoczynku potrzebowałyśmy obie.

Kiedy wyszłam z łazienki Łukasza już nie było. Igor czekał w fartuszku w kuchni. Stół był nakryty ślicznie. Świeże kwiaty. Było widać, że się starał. Postanowiłam dać mu jednak drugą szanse. Choć postanowiłam na razie mu o tym nie mówić. Miło było choć przez chwilę poczuć się jak królewna.

Ten tekst odnotował 26,181 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.13/10 (17 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (7)

0
0
zajebiste
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
fantastyczne !!!
choć było troszkę błędów, ale treść, napięcie... fenomenalne !!!
proszę - napisz jeszcze kilka opowiadań z tej serii !
na wszystkie części czekałam zawsze z utęsknieniem !
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
dołączam się do prośby !!!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dzięki za tak przychylne komentarze!!
Ta seria jest już zakończona...przesłana zostala ostatnia część już...niedługo pewni się pojawi...
Nie da rady dopisać kolejnej części...
Na pocieszenie dodam że już myśle nad kolejnym opowiadaniem...nie będą chyba tworzyły całości ale postaram się aby były równie zadawalające...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
super 🙂

Twoje sagi są na prawdę fantastyczne ! 😉

czytając Twoje opowiadania mam wrażenie, że to prawdziwa historia 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
zdradź chociaż rąbek 😛
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałem, finał zaskakujący, a opowiadanie jest świetnym scenariuszem na film
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.