Ilustracja: Juliane Liebermann

Koleżanki z podstawówki (II). Urodzinowe impresje

10 października 2022

Opowiadanie z serii:
Koleżanki z podstawówki

Szacowany czas lektury: 19 min

"Koleżanki z podstawówki (II) – Urodzinowe impresje" to kontynuacja opowiadania "Koleżanki z podstawówki – Wprowadzenie (I)".

Wnosząc z dużej liczby odsłon i wysokiej średniej ocen części pierwszej, przypadła ona sporej grupie czytających do gustu.

Mam nadzieję, że podobnie będzie z częścią drugą.

Jeśli jej lektury nie chcesz poprzedzać czytaniem części pierwszej, pozwól, że zwięźle nakreślę Ci sytuację:

Jest luty 1996 roku. Piotrek (lat 16) chodzi do pierwszej klasy liceum i przechodzi ciężki okres. W podstawówce był gwiazdą - świetny uczeń i kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, a w szkole średniej ma się za przeciętniaka. Jego skrywana sympatia, której nie miał śmiałości wyznać uczuć, właśnie zaczęła chodzić z innym. No i na koniec, ma zerowe doświadczenie erotyczne, a co gorsze nie zanosi się, aby w najbliższym czasie cokolwiek w tym zakresie uległo zmianie.

W tym „ciemnym tunelu” pojawia się światełko. Dostaje zaproszenie na urodzinową domówkę od Ani, młodszej koleżanki z podstawówki, która rok temu wyznała mu miłość. Piotrek, z różnych względów, nie zdecydował się wówczas z nią chodzić. Jednak wiele obiecuje sobie po zbliżającej się imprezie, uznając, że to idealna okazja do potrenowania ars amandi z Anią.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak Piotrek wyobraża sobie przebieg domówki i czy to pokrywa się z planami Ani - zapraszam wpierw do przeczytania części pierwszej.

Miłej lektury.

 

Piotrek nie spodziewał się, że poszukiwanie prezentu urodzinowego dla Ani okaże się tak trudnym i wyczerpującym zadaniem. Zajęło mu to trzy dni. Biegał od sklepu do sklepu, oglądał przeróżne rzeczy, wahał się, denerwował, stresował, a na koniec nawet odczuwał mdłości.

Na szczęście miał to już za sobą, a finalny wybór przypadł mu do gustu.

Podziękował sprzedawczyni za cierpliwość, zapakował upominek do plecaka, wyszedł ze sklepu i z poczuciem ulgi oraz dobrze spełnionego obowiązku, udał się do domu.

Po drodze nie mógł się powstrzymać, by choć raz nie spojrzeć na zawiniątko. Przystanął, ostrożnie otworzył plecak i zajrzał do środka.

Biały słoń, z trąbą zadartą radośnie ku górze, leżał sobie grzecznie na dnie, otulony szarym papierem.

- Jutro sprawdzimy twoją skuteczność. Nie zawiedź mnie! – Piotrek powiedział pół żartem, pół serio.

Po cichu liczył, że porcelanowa figurka przyniesie szczęście nie tylko jubilatce, ale także pomoże urzeczywistnić jego życzenie o figlach z Anią na jej urodzinowej domówce.

Na myśl o igraszkach z młodszą koleżanką penis Piotrka drgnął radośnie. Chłopak zignorował go. Zamknął plecak i ruszył w kierunku domu.

Mijając kolejne, szare bloki swojego osiedla myślami ponownie poszybował w kierunku Ani oraz planowanego z nią treningu ars amandi. To były grzeszne rozważania, ale w ostatnich dniach przeplatane coraz częstszymi wątpliwościami.

A co zrobię, jeśli ona jutro nie wykaże zainteresowania? Może zaprosiła mnie tylko z sentymentu?  Pytania cisnęły się do głowy szesnastolatka, a odpowiedzi pochowały się po kątach, pozostawiając sporo miejsca dla obaw i niepewności.

Rozejrzał się po okolicy, licząc, że może to natchnie go do jakiejś sensownej riposty. Nie zawiódł się. Zima powoli, ale konsekwentnie oddawała pola nadchodzącej wiośnie. Słońce coraz wyraźniej przezierało przez chmury i osuszało liczne kałuże pokrywające chodniki. Wokoło przeważała jeszcze szarość, ale Piotrek czuł wyraźnie, że zieleń lada moment zacznie dochodzić do głosu, w tym odwiecznym cyklu zmiany barw towarzyszących poszczególnym porom roku. Powiew nadchodzącej wiosny nastrajał optymistycznie, a ciepłe promienie dodawały otuchy.

Z takim też nastawieniem Piotr wrócił do swoich rozważań. Gdyby nie była mną zainteresowana, to nie zapraszałaby mnie na imprezę. A jeśli coś jutro nie zagra z Anią, to przecież będą tam jeszcze inne małolaty. One zawsze lecą na starszych chłopaków, więc powinienem coś upolować. Tym razem nie zamierzam się krygować.

Piotrka przyjaciel znów drgnął w nogawce. Wyraźnie zgadzał się z takim podejście do tematu i już sposobił się do akcji.


Pokój rozświetlała tylko mała lampka, stojąca na biurku, przy którym Ania weryfikowała listę gości i podsumowywała przygotowania do swojej urodzinowej imprezy. Czuła się trochę jak reżyserka teatralna przed ważną premierą. Co chwilę fale ekscytacji przeplatały się z obawami, czy wszystko wyjdzie tak, jak to sobie zaplanowała.

Praktycznie wszyscy statyści, to znaczy koledzy i koleżanki z klasy, potwierdzili swoją obecność. W „spektaklu” przewidziała też istotną rolę dla Gogusia. Oczywiście nie znał pełnego scenariusza i nie wiedział, że jego udział w imprezie skończy się najpóźniej w akcie drugim, najlepiej z obitą mordą. Zasłużyłeś sobie skurwielu – zawyrokowała, a przed jej oczami znów przeleciały obrazy licznych obłapywań i podłych uwag co do jej wyglądu, którymi obdarzali ją chłopcy z podstawówki, z Gogusiem na czele. W ten sposób on i jemu podobni, przez ostatnie lata, skutecznie demolowali jej poczucie wartości. Chowała się za maską opryskliwości, ale w środku cierpiała. Czuła się jak kupa mięsa, którą można szarpnąć, obłapać, poniżyć. Na treningach chronił ją Piotrek. W trakcie przerw była jednak sama.

Początkowo walczyła, ale to tylko nakręcało kolejne ataki. Zaczęła się więc chować na różne sposoby. Jej oazą była toaleta, gdzie głównie przesiadywała. Dodatkowo zaczęła nosić workowate stroje, zaczesywała swoje długie, krucze włosy na piersi, zawsze chodziła przygarbiona. Zatracała się w morzu kompleksów i uprzedzeń, podsycanych przez złośliwe uwagi oprawców. To ich jednak nie powstrzymywało przed kolejnymi zaczepkami.

Gdy po ostatnich wakacjach wróciła do szkoły odmieniona, sytuacja się odwróciła. Chłopcy z podstawówki zaczęli ślinić się na jej widok. Złośliwe przytyki zostały zastąpione szczeniackimi komplementami, a wcześniejsze zaczepki i szturchańce – nieśmiałymi propozycjami dołączania się do wspólnych gier i zabaw.

Postanowiła to wykorzystać. Widziała, że Goguś nie może wyjść z szoku, widząc ją tak odmienioną. Nagle z brzydkiego kaczątka, przemieniła się w łabędzia, którego chętnie złapałby za skrzydełko w trakcie wspólnego spaceru. Jednak bał się do niej śmielej zagadać. Może było mu głupio, że wcześniej tak podle ją traktował, ale szczerze wątpiła.

W jej ocenie był skurwielem bez empatii. Jego obawy wynikały raczej z tego, że był szczeniakiem, który na widok ładnej dziewczyny, umiał tylko się ślinić i merdać ogonem, nic więcej. Nie miał odwagi podejść, zagadać, zauroczyć.

Musiała mu zatem pomóc, a on już po paru sygnałach z jej strony zaczął jeść z jej ręki, jak mały skundlony piesek.

Miesiąc temu, po wielu tygodniach podchodów, poprosił ją wreszcie o chodzenie. Inne dziewczyny z klasy jej zazdrościły. Co za idiotki – pomyślała. Zgodziła się na jego prośbę, ale nie zapomniała i nie wybaczyła.  A teraz nieuchronnie zbliżał się czas słodkiej zemsty.

Chciała go upokorzyć na oczach innych, a zarazem użyć do swoich niecnych celów.

Przez ostatnie tygodnie musiała hamować szczeniackie zapędy „gogusiowych” rączek, ale jednocześnie podsycała w nim nadzieję, że w trakcie urodzinowej domówki będzie mógł jej wreszcie posmakować. Plan przewidywał bowiem, że Goguś nazajutrz ma być w stosunku do niej obleśnie napalony i natarczywy.

Wyglądało, że cel już osiągnęła, bo jej „chłopak” ślinił się na samą myśl o imprezie. Nie wiedział jednak, że jest wyłącznie przynętą na większego zwierza.

Bohaterem jej sztuki był bowiem Piotrek. To z nim chciała stracić dziewictwo. Liczyła, że „wilk”, widząc Gogusia w akcji, rzuci się jej na ratunek nie tylko z obowiązku, ale też targany zazdrością. A ta rodzi pożądanie, które zamierzała skrzętnie wykorzystać, by wreszcie zerwać zakazany owoc, który nie tyle wisiał nad głową, ile mocno uwierał ją w majteczkach.

Dlaczego Piotrowi przydzieliła główną rolę w jej spektaklu? Odpowiedź była prosta. Kochała go od piątej klasy podstawówki, gdy po raz pierwszy spotkała go na szkolnym treningu koszykówki. Bardzo dobrze pamiętała moment, jak na nią spojrzał i oczarował swoim zniewalającym uśmiechem. To on był jej opiekunem oraz tarczą w kolejnych latach. Gdy inni chłopcy na wspólnych sparingach męskiej i żeńskiej drużyny ją obrażali, szydzili, to Piotrek strofował ich lub odwracał od niej uwagę, choć sam narażał się wówczas na różne przytyki. W trakcie wspólnych treningów to on ją krył, by uniemożliwić napalonym małolatom łapanie jej wydatnego biustu. Jednak najbardziej kręciło ją to, że pod płaszczykiem grzecznego przystojniaka, krył zwierzęcą naturę samca alfa, który w razie potrzeby był gotowy rozszarpać niesfornych oponentów.

To on zapoczątkował jej metamorfozę. Gdy rok temu zebrała się na odwagę i wyznała mu swoje uczucia, nie odtrącił jej. Wręcz przeciwnie, bardzo ją dowartościował. Po raz pierwszy usłyszała od chłopaka tyle komplementów na swój temat. Był w tym taki szczery. Nie zostali wtedy parą, ale czuła dobitnie, że ją docenia i szczerze lubi. To wtedy definitywnie postanowiła podjąć walkę ze swoimi kompleksami i uprzedzeniami. Wiele się potem wydarzyło, co pomogło jej wytrwać w pracy nad sobą, w tym w szczególności wakacyjny obóz sportowy i intymne relacje, jakie nawiązała z jedną ze starszych koleżanek, ale „wilk” nadal pozostał w jej sercu na pierwszym miejscu.

Nazajutrz miała się przekonać czy i on ją kocha, a co najmniej pożąda na tyle, by odebrać jej dziewictwo, którego miała tak serdecznie dość. A gdyby nie chciał tego zrobić dobrowolnie, miała plan jak go do tego przymusić.


Spodziewał się, że znalezienie w mieszkaniu ustronnego miejsca, wolnego od wścibskich oczu koleżanek i kolegów Ani, może nie być zadaniem łatwym. Jeszcze trudniejszym wydawało się zaproszenie tam jubilatki w trakcie imprezy. Jednak Piotr miło się zaskoczył, bo sprawy z nadspodziewaną łatwością ułożyły się po jego myśli. Co więcej, miał wrażenie, że Ania sprzyjała takiemu rozwojowi wypadków i wziął to za dobrą monetę.

Jednakże, gdy znaleźli się w pokoju, zaczęły się „schody”. Niby bez przeszkód trafili do jej łóżka, ale oprócz niewinnego miziania i rozmów o niczym, Ania nie wykazywała gotowości do bardziej zaawansowanych ćwiczeń ars amandi. W poczynania Piotrka, który był w tych sprawach debiutantem, wkradła się nerwowość, a ta zaprosiła do towarzystwa młodzieńczą natarczywość. Chciał za szybko i za dużo, co tylko tworzyło lodową zaporę między nimi.

Na szczęście widząc, że jego poczynania wywołują efekt odwrotny do zamierzonego, dość szybko się zreflektował. Zaprocentowało doświadczenie sportowe, które przez lata nauczyło go radzić sobie z sytuacjami stresowymi, a nadto improwizować i modyfikować strategię gry w zależności od sytuacji na boisku.

Bez wątpienia pomogła też lektura książki specjalisty od Marsa i Wenus w sypialni, którą intensywnie studiował przed imprezą. Ten poradnik uczulał, że w przypadku obcowania z płcią piękną najkrótsza ścieżka często prowadzi na manowce, a kropla drąży skałę.

Skupił się na rozmowie, a tylko od czasu do czasu wykonywał niewinne gesty, takie jak wdychanie zapachu jej włosów, obdarzenie szczerym komplementem lub zagarnięcie za uszko niesfornego kosmyka, który spadał na jej pyzatą, uśmiechniętą twarz.

Z czasem, gdy ona mówiła, a on słuchał, zaczął powoli głaskać jej krucze włosy i muskać opuszkami palców po jej ramieniu. Sprawiało mu to wiele satysfakcji, zwłaszcza że im był mniej śpieszny w swych poczynaniach, tym Ania coraz szybciej traciła wątek. Subtelnie, lecz wyraźnie przysuwała się do niego, a na jej twarzy zagościł uroczy rumieniec.

W pewnym momencie ich oczy spotykały się, a widoczne w nich iskry, wyrażały gotowość na to, co nieuchronne.

W sumie trudno powiedzieć, kto pierwszy wykonał krok w kierunku pocałunku. Bez wątpienia oboje tego chcieli i obojgu sprawił wiele przyjemności. Był delikatny i niewinny, ale tylko przez moment.

Po chwili zatapiali się już w sobie intensywnie i zachłannie, czując wzajemnie swój smak. Wokół wyczuwało się elektryzujące napięcie, a ciała kochanków nastrajały się na coś więcej.

Kolejne obrazy ich wspólnego treningu ars amandi mocno przyśpieszyły, jakby zostały przewinięte na wideoodtwarzaczu.

Bez wątpienia Piotrek był jak lodołamacz, który siłą swojej konsekwencji i determinacji, kruszył kolejne lody jej dziewczęcych oporów. Te ostatnie nie były z resztą zbyt wielkie. Służyły raczej uświadomieniu partnerowi, że ma do czynienia z porządną dziewczyną, ale spragnioną męskiego dotyku.

Dzięki tym okolicznościom bardzo szybko zdobywali kolejne stopnie wtajemniczenia, a Ania pozwoliła zasmakować starszemu koledze nagości swych obłędnych piersi i rozkosznej szparki, która skrywała cudowny smak dziewiczych soków. Piotrek nie tylko zawitał tam językiem, ale także pofiglował sobie do woli palcami.

Nie był pewien, ale chyba swoimi igraszkami doprowadził Anię do orgazmu. W pewnym momencie przeszedł ją dreszcz, wydała z siebie dźwięk przypominający skowyt małego zwierzątka, a jej oddech przez dłuższą chwilę wpadał w słodkie drgania.

To nie był jednak finalny punkt tego wieczoru. Gdy Ania doszła do siebie, przejęła stery dalszych wypadków.

W efekcie, już po chwili, Piotr leżał grzecznie na łóżku i miał na sobie tylko bokserki, jednakże zsunięte na tyle, że jego męskość była widoczna w pełnej okazałości, prężyła się dumnie przed Anią, która klęczała obok niego, wypinając nagą pupcię w kierunku wejścia do pokoju. Związała swoje długie włosy w kucyka i przez dłuższy moment wpatrywała się w jego przyrodzenie.

Na pewno nie był to penis na miarę pornosa, ale mieścił się w górnych granicach „średniej europejskiej”, więc było za co złapać. Piotrek z nieskrywaną satysfakcją odnotował, że Ania przygląda się jego przyjacielowi z uznaniem.

Gdy nasyciła zmysł wzroku, ostrożnie, jakby z namaszczeniem wzięła go do ręki. Sam dotyk dziewczęcej dłoni sprawił, że penis stwardniał jeszcze bardziej. Piotrek wyciągnięty jak struna, nie mógł się już doczekać, kiedy Ania rozpocznie ruchy ręką góra-dół. Bał się jednak ją spłoszyć, więc trwał w skrajnym napięciu, chłonąc ciepło jej kobiecego uścisku. Na szczęście dziewczyna nie kazała mu długo czekać na intensywniejsze poczynania.

Zaczęła niepewnie, ale z każdą sekundą oswajała się z nową dla niej sytuacją. Jej tempo było powolne i niezwykle zmysłowe. Gdy ręka szła powoli w dół, równocześnie z nią podążał napletek, ukazując penisa w całej okazałości. Gdy jej ręka posuwistym ruchem kierowała się ku górze, napletek nieznacznie nachodził na żołądź, co dawało Piotrkowi nieziemskie odczucie.

Na skutek narastającego błyskawicznie podniecenia, jego głowa odruchowo odchyliła się do tyłu, a ręce powędrowały do wezgłowia łóżka. Mocno uchwycił nimi poręcz, którą tam napotkał.

Ania nie ustawała wysiłkach, ale zwiększyła tempo ruchów, co spowodowało, że i oddech Piotrka wyraźnie przyśpieszył. Był krótki i płytki. Chłopak odpływał z rozkoszy, ale jednocześnie coraz wyraźniej wyczuwał specyficzne napięcie, które kumulowało się w jądrach. Ania nie zważając na to, kontynuowała energiczne masowanie penisa.

Efekt był łatwy do przewidzenia. Piotrek właśnie wypadł na ostatnią prostą prowadzącą na szczyt. Rozgrzany do czerwoności czuł, że jest już blisko, bardzo blisko.

W tym momencie dotarł do niego jakiś dźwięk, dziwny, ale i znajomy zarazem. Spróbował się na nim skupić. Po chwili był już pewien. Na imprezie puszczono piosenkę Sleeping in my car, zespołu Roxette. Bardzo ją lubił. Pozytywnie go nakręcała. Zawsze nastawiał ją, jako poranne budzenie.

Ta chwila refleksji i dekoncentracji sprawiła, że Piotrek osunął się delikatnie po zboczu uniesienia.

Jednak Ania zrobiła coś nieoczekiwanego. Objęła jego penisa ustami. Możliwe, że zrozumiała tekst imprezowej piosenki, a to ją zmotywowało do jeszcze odważniejszych igraszek. Piotrek był oszołomiony. Nie spodziewał się, że ta forma pieszczot może dostarczyć takich rozkoszy. Czuł błogie ciepło i figlarny taniec języka na swoim prąciu.

To natychmiast pchnęło go we właściwym kierunku. Szczyt ponownie zdawał się na wyciągnięcie ręki, a on zbliżał się do niego wielkimi, tygrysimi susami.

I gdy już prawie witał się z gąską, harmonijkowe drzwi do pokoju rozsunęły się, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk.

Kurwa mać przeklął siarczyście w myślach. – Kogo tu cholera niesie – dodał po chwili i zadziałał instynktownie.

Skierował energicznie ręce w kierunku przyrodzenia, by je zakryć, trochę z nieśmiałości, a trochę przez grzeczność. Jednak w ten sposób nieświadomie docisnął głowę Ani do swych lędźwi. Penis wbił się w jej usta głęboko, aż po nasadę. Ania chciała odruchowo podnieść głowę, ale nie mogła, blokowana jego rękoma. Zaczęła się dusić, a Piotrka sparaliżowało.

Stres wywołany nagłą wizytą nieproszonego gościa oraz doświadczenie głębokiego gardła Ani doprowadziły go do stanu euforycznego obłędu. Fakt, że Ania w tym momencie krztusiła się, tylko potęgowało doznania. Szczerze jej współczuł, ale też nie chciał rezygnować z cudownego poczucia dogłębnej penetracji i to na oczach nieoczekiwanego widza. Ta moralna walka trwała może kilka sekund, ale dość długo, by Piotrka dopadło poczucie winny.

Z bólem serca zluzował nacisk wywierany na głowę Ani, a ta błyskawicznie poszybowała w górę. Dziewczyna łapczywie wciągała powietrze do płuc, jak pływak, który za długo pozostawał pod wodą i ostatkiem sił wynurzył się na jej powierzchnię. Od penisa do jej ust ciągnęła się pajęczyna upleciona z jej śliny i jego śluzu.

Piotrek spojrzał na nią niepewnie. Kipiała od emocji, jej oczy łzawiły, a twarz emanowała czerwienią. Chłopak zinterpretował to jako zapowiedź wybuchu wściekłości. Czekał więc w napięciu jak skazaniec na wyrok.

Ani odczucia były zgoła odmienne. Nadto w lot zrozumiała, że nie są sami w pokoju. Dostrzegła intruza i chyba go rozpoznała. Nie stropiło jej to, wręcz wydawała się zadowolona z takiego obrotu spraw. Ponownie chwyciła w dłoń jego sterczącego penisa i wypaliła do gościa:

– Co się tak gapisz frajerze? Zazdrościsz? Nie dla psa kiełbasa! – mówiła kpiąco. – Tobie bym nawet do ręki nie wzięła, ale patrz, co mogłeś mieć! – Nie zwlekając ani chwili dłużej, ponownie przywitała penisa Piotrka w rozpalonych ustach.

Zrobiła to o wiele odważniej niż poprzednio. Piotrek uruchomił biodra i zsynchronizował je z ruchem głowy dziewczyny, tak by poruszały się w przeciwnych kierunkach, ku słodkim zderzeniom czołowym. Był pewien, że jeszcze tylko kilka ruchów i wytryśnie, a Ania właśnie tego chce. Fakt, że mieli teraz widza, dodawał jeszcze smaczku całej sytuacji.

Niech patrzy. Niech widzi, jak Piotrek ją posuwa, a raczej ona posuwa jego, swymi zmysłowymi ustami. Gość zaczął go zagrzewać, by wstawał. A i owszem, za chwilę wstanie nowy dzień, ale teraz jest szaleńcza noc. Piotr jest już na szczycie. Widzi gwiazdy. Wszystko zaczyna wirować. Czuje, że lawina spermy właśnie ruszyła.

- Oyyyy…..zaraz…..zaraz…..wytrysnę – szepnął do Ani. Chciał być wobec niej fair. Pewnie to doceniła, ale pozostała wiernie na posterunku. Jej usta wyczekiwały upragnionego nasienia.

Nie kazał jej długo czekać. Już po sekundzie wypełnił ją młodzieńczym ładunkiem białej mazi, a w jądrach poczuł błogą ulgę. Od razu chciał ją przytulić, podziękować i poprosić o chodzenie, ale ktoś go szturchał z uporem maniaka w ramię. To było  takie nierealnie realne.

- Piotrek wstawaj! Jest już po jedenastej! – do jego świadomości dobił się wreszcie znajomy głos.

Natychmiast zerwał się do pozycji siedzącej i otworzył oczy.

- Co ty tutaj robisz? My nic… – zawiesił rozemocjonowany głos. Rozejrzał się niepewnie.

Był w swoim pokoju. Czuł, że jego spodnie od piżamy są mokre od spermy. Na szczęście skrywała go kołdra, którą mocno dociskał dłońmi do łóżka na wysokości bioder. Ten fakt trochę go uspokoił i pomógł wykrztusić z siebie:

- Mamo! Nie możesz tak do mnie wchodzić! – zwrócił się do swojej rodzicielki stojącej dwa kroki od jego łóżka.

- Przepraszam. Budzik dzwonił, a ty nie wstawałeś. Wołałam kilka razy, ale twardo spałeś, więc weszłam – wyjaśniła zwięźle stan rzeczy. – Rzucałeś się. Chyba coś ci się śniło. – Przez chwilę przyglądała mu się badawczo.

Piotrek ze wstydu nie był w stanie odwzajemnić jej spojrzenia. Język uwiązł mu w gardle, a ciało przeszedł dreszcz. Każdym porem swojej skóry czuł, że mama świdruje go tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami, ale jakoś inaczej niż zwykle.

Nagle wysunęła rękę w jego kierunku. Chyba nie chce mi zajrzeć pod kołdrę? – zakrzyknął w duchu. Jej dłoń tylko przesunęła się po powierzchni kołdry i finalnie wylądowała na jego spoconym czole. Poczuł ulgę.

– Jesteś rozpalony…drżysz…dobrze się czujesz? – spytała go czule, aksamitnym, matczynym głosem.

– Nie…nie…nic mi nie jest – odpowiedział mocno zmieszany.

Mama na szczęście nie pociągnęła tematu, tylko znów się uśmiechnęła.

– Wstawaj. Niedługo południe. Szkoda dnia – mówiąc to, rozejrzała się po pokoju. – Straszny tu bałagan. Zanim pójdziesz na imprezę, posprzątaj tu trochę – rzuciła na odchodne.

– Tak.. Oczywiście…wstaję…posprzątam… – kolejne słowa wychodziły z ust Piotrka, ale bez wyraźnego przekonania. Miał skołatane myśli. Jednocześnie zaczął się zastanawiać, czy mama domyśliła się powodów jego skonsternowania.

– Mamo, czy ja coś mówiłem przez sen? – spytał ją, gdy znikała już za progiem pokoju.

– Nie. Tylko coś mamrotałeś – usłyszał głos mamy z przedpokoju.

Ta odpowiedź go uspokoiła. Opadł bezwolnie na łóżko. Był w szoku. Jeszcze nigdy nie miał tak odważnej fantazji na temat Ani. Potrzebował chwili czasu, by dojść do siebie. Wspomnienie dziewczyny robiącej mu intensywnego loda, ponownie postawiła jego członka na baczność.

Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Przez dłuższy moment nad czymś się zastanawiał. Po chwili odezwał się do siebie: Przykro mi Amigo. Musimy oszczędzać siły na wieczór. Kto wie, czy właśnie nie miałem proroczego snu. Jeśli tak, to musimy być gotowi na wszystko!

Z takim planem wstał energicznie z łóżka. Szybko pozbył się mokrej piżamy i zaczął się ubierać.


Krystyna krzątała się przy kuchennym blacie i uśmiechała tajemniczo. Wiedziała, że jej syn miał ejakulację. To dyszenie i głośna deklaracja, że zaraz wytryśnie, nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

Mogła się założyć, że gdyby zerwała z niego kołdrę i piżamę, zobaczyłaby penisa mokrego od spermy, ale jeszcze pobudzonego, szczekającego radośnie. Przez chwilę, tam w pokoju, aż ją korciło, by to zrobić i nacieszyć się widokiem dorodnego kutasa. Ma to po tatusiu – pomyślała.

Piotrek pewnie byłby w szoku, ale jego mama potrafiła być niegrzeczna. Uwielbiała nazywać przyrodzenie jego ojca – kutasem. Bo był twardy, męski i pokaźnych rozmiarów. Gdy mąż wdzierał się w jej pizdeczkę, czuła, że wypełnia ją totalnie. Uwielbiała doprowadzać go do wytrysku swoją waginą. To uczucie, gdy się w niej spuszczał, było zwierzęce i nieziemskie zarazem.

W tej chwili wyobraziła sobie, że jej mąż stoi za nią, przypiera ją do blatu, a ona zapiera się o niego rękoma i nadstawia kark do ciepłego pocałunku. Gdy czuje tam jego ciepły oddech, ciało przeszywa milion słodkich igiełek i momentalnie dostaje gęsiej skórki.

Zaciska z podniecenia uda. On to wyczuwa. Jego ręce powoli, zmysłowo podsuwają sukienkę w wiadomym celu. Szepcze do ucha, że zaraz ją zerżnie. Uwielbiała, gdy był taki sprośny. To ją jeszcze bardziej nakręcało. Od razu była mokra i gotowa na przyjęcie jego kutasa.

A on nawet nie zdjąłby jej stringów. Przesunąłby je tylko na tyle, by wedrzeć się w jej kobiecość. Ona naparłaby na niego, by mu dopomóc w dopinaniu jej od tyłu. Wiedziała, że jej zgrabna pupa to jego fetysz. Schlebiało jej to i dodatkowo stymulowało.

Krystyna coraz bardziej odpływała w swojej fantazji. Niemalże słyszała, jak z mężem dyszą, a on chwyta przez sukienkę jej wydatne piersi. Trudno to nazwać dotykiem, raczej miażdżącą siłą, która zadawała słodki ból. Z podniecenia zagryzła delikatnie dolną wargę i ścisnęła uda, by choć tak odrobinę ulżyć narastającemu napięciu.

Nagle doszły ją dźwięki z pokoju Piotrka, Syn właśnie wygramolił się z łóżka i jak zwykle robił przy tym sporo hałasu. Istny tatuś – pomyślała i uśmiechnęła się do siebie.

To ją otrzeźwiło. Wróciła niechętnie do swoich zajęć. Znów była troskliwą mamą, która czeka, aż syn przyjdzie do kuchni, da jej buziaczka w policzek, a ona poda mu śniadanie.

Jednak wieczorem, to już inna sprawa. Właśnie sobie obiecała, że jak Piotrek pójdzie na imprezę, to ona znów będzie niewyżytą suką, która doprowadzi swojego wiernego kutasa do super orgazmu.

Kto wie, może ten scenariusz z kuchennym blatem w roli głównej nie jest zły – pomyślała. – A potem na drugą połowę zaciągnę mężusia do sypialni i będę ujeżdżać jak mustanga. Oj, tak. To będzie bardzo miły wieczór…. – zawyrokowała.


Sobota dłużyła się Piotrowi niemiłosiernie, ale jak tylko zaczął szykować się na imprezę, czas nadspodziewanie przyśpieszył. W działania chłopaka wkradła się młodzieńcza nerwowość.

Oczywiście nie obyło się przy tym bez spięcia z mamą, która skrytykowała dobór jego garderoby. Finalnie skapitulował i zamiast T-shirt, do nowych spodni włożył kraciastą koszulę.

Gdy tuż przed wyjściem przeglądał się ostatni raz w lustrze, przyznał rodzicielce rację, ale tylko w duchu, bo męska duma nie pozwoliła mu na nic więcej. Sprzedał jej tylko buziaka w policzek. Uśmiechnęła się, podała mu kurtkę i niemalże wypchnęła z mieszkania, pewnie z troski, aby dotarł na imprezę na czas.

Z domu wyszedł o wiele później, niż wcześniej planował i teraz musiał biec, aby zjawić się na domówce bez wyraźnego spóźnienia. Był bardzo zestresowany, ale wyczuwalna w powietrzu zapowiedź wiosny i lekki trucht pozwoliły mu choć trochę zminimalizować bolesny skurcz żołądka.

Do czasu. Gdy kilkanaście minut później był już blisko bloku jubilatki, serce znów zaczęło bić szybciej.

Ostatnie kroki do klatki Ani pokonał jak skazaniec na ścięcie. Raczej niespiesznie i z dużą dozą niepewności. Przy drzwiach wziął głęboki oddech i zadzwonił do domofonu.

– Kto tam? – Poznał głos Ani. W tle było słychać dźwięki muzyki i jakieś nawoływanie.

– Piotrek – wypalił szybko i wyczekiwał na elektryczny dźwięk otwierającego się zamka.

– Cześć Piotrek. Super, że jesteś. Zapraszam na trzecie piętro. – W głosie dziewczyny wyczuwalny był dobry nastrój. Uznał to za pozytywny znak.

Sprawnie wszedł na górę i stanął przed jej drzwiami. Przeczesał ręką włosy, postawił w pionie kwiaty i przygotował na powitanie torebkę z prezentem. Zadzwonił do drzwi, a serce  trzepotało mu w piersi, tak jak wtedy, gdy wchodził na boisko w swoim debiutanckim meczu koszykówki.

Wówczas jego występ, wbrew wcześniejszym obawom, był bardzo udany. W duchu liczył, że i tym razem los będzie mu sprzyjał.

Ten tekst odnotował 25,502 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.15/10 (43 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (8)

+1
0
Ode mnie będzie 9 bo bardzo podobała mi się I część. W tej niby wszystko się zgadza, jest pomysł na prowadzenie akcji, ale we mnie wywołuje delikatne zniecierpliwienie.
Mam nadzieję, że kolejny odcinek wreszcie da nam odpowiedź, czy Ania otrzyma od Piotrka to co chce. A może będzie musiała to od niego wziąć siła?
Zenon.dan nie każ za długo czekać na dalszy ciąg.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Liczył, że przyniesie ona szczęście nie tylko jubilatce


Ona czyli kto?

Gdy po ostatnich wakacjach wróciła do szkoły odmieniona, sytuacja się odwróciła. [...] Nagle z brzydkiego kaczątka, przemieniła się w łabędzia,


Aż tak nagła ta przemiana? Dwa miesiące? 😉

na widok jej metamorfozy


co to znaczy?

Piotrek osunął się delikatnie po zboczu uniesienia.

Jaka ładna metafora!

Czuł błogie ciepło i figlarny taniec języka na swoim żołędziu


Ciekawe co to za dębowy żołądź. 😉

- Kurwa mać – przeklął siarczyście w myślach.


Pierwszy myślnik jest tu chyba niepotrzebny, bo to nie jest wypowiedź/kwestia dialogowa, tylko myśl skryta w głębi czaszki.

Wreszcie, z bólem jąder, zluzował nacisk dłoni,

Genialne!

Ale że to wszystko to tylko sen? No nie, tak nie można!

Krystyna krzątała się przy kuchennym blacie i uśmiechała tajemniczo.


Krystyna? O, już ona ci da popalić. 😉

Wesoła ta Twoja baja. Czyta się przyjemnie, ale nie bez zgrzytów. Dam ci kopa na wylot z Poczekalni i 9/10. Okey? Trzymam kciuki za ciąg dalszy snowidzenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
MrHyde,
Dziewiątka od Ciebie, to dla mnie jak dziesiątka. Dziękuję.
Zgrzyty w tekście są, bo mi coś trzeszczy jak próbuję przenieść myśli na papier. Dzięki Twoim uwagom będzie ich jednak mniej.
Wskazane w Twoim komentarzu błędy już poprawiłem.
Nie do końca tylko wiem, jaki błąd jest w tym zdaniu z Krystyną?
Co do przemiany i dwóch miesięcy, to:
a) Ania już przed metamorfozą miała potencjał, który dostrzegał Piotr (patrz część pierwsza);
b) czasem tylko zmiana fryzury i stylizacji czyni kolosalną różnicę (patrz programy w TV temu poświęcone);
c) Ania dojrzewa, nabiera kobiecych kształtów i rysów, a czas będzie jeszcze jej służył.
Zatem dwa miechy czasem mogą zrobić sporą różnicę i wywołać szok.
PS.
W poczekalni jest już część trzecia serii. Mogę Cię prosić o rzucenie na nią okiem i wskazanie zgrzytów.
Niestety nie ma tam snowidzenia 🙂
Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
K.,
dziękuję za wysoką ocenę i podzielenie się swoimi wrażeniami. To dla mnie cenne.
02.08.2022 na Pokątnych opublikowałem część trzecią tej serii.
Na ten moment można ją znaleźć w poczekalni. Tytuł "Koleżanki z podstawówki (III) – Imprezę czas zacząć".
Miłej lektury.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
"Nie do końca tylko wiem, jaki błąd jest w tym zdaniu z Krystyną?"
Błędu nie było. 😉 Z mojej strony zabrakło tylko znaku @ (t.j. @Krystyna).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Autorze, gdybyś nadal nie rozumiał, to wytłumaczę 😉 @MrHyde straszy ciebie mną, bo pewnie sam się mnie boi.
A ja łagodna jak owieczka 🙂 Nikomu krzywdy nie robię, co najwyżej ,,pojadę" z góry na dół po tekście.
Twojego nie przeczytałam, więc się nie wypowiem; może kiedyś.

Powodzenia, Krystyna
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Druga część trzyma poziom, zwłaszcza końcówka. Od razu biorę się za kolejną.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Dlaczego to opowiadanie jest w poczekalni, a reszta serii w zbiorze głównym? Jaka tu logika?
Skoro reszta serii jest w zbiorze głównym, to i ta część nie powinna tam trafuć?
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.