Życie prywatne (III). Zuzanna
2 sierpnia 2015
Życie prywatne
Szacowany czas lektury: 14 min
Kolejny obrazek z serii Życie Prywatne.
Jak zawsze opowiadanie jest fikcją literacką, i wszelkie podobieństwa, bla bla bla. A nawet jeśli coś takiego kiedyś się wydarzyło, to i tak po dwudziestu kilku latach nikt już tego nie pamięta. Prawda? ;)
To miał być zwyczajny wieczór w babskim gronie. Jakiś film, jakieś piwo, przemycone przez pełnoletnią już koleżankę, żadnych szaleństw.
Siedziałam na podłodze przed lustrem w wygodnych dzianinowych spodniach i za dużym bawełnianym podkoszulku, kupionym za jakieś grosze "na ciuchach", i w wielkim skupieniu studiowałam swoje odbicie.
W wieku 16 lat przestałam już rosnąć, i te mizerne 158 cm wzrostu musiało mi wystarczyć na resztę życia. Włosy długie, i jakieś takie... nijakie... ciemny blond, może w słońcu nabierający odcienia ciemnego złota, jednak w każdym innym oświetleniu zwyczajnie popielaty. Oczy... no właśnie, jaki to jest do diabła kolor? Ani to szare, ani brązowe, tylko coś pomiędzy. Usta, o te - to mi się udały. Pełne, w ślicznym ciemnoróżowym kolorze, tak że wystarczał zwykły bezbarwny błyszczyk, aby wyglądały na umalowane, a koleżanki pytały mnie, gdzie kupiłam ta szminkę. Ładne kości policzkowe, i podbródek, troszkę trójkątny. Nos prosty, przeciętny, ani długi, ani mały, w sumie, całkiem znośna twarz, nawet bez makijażu. Szyja długa, ramiona wąskie, o ładnym kształcie... Kurcze, piersi mogłyby być większe... Najmniejsze w całej klasie, nawet większość siks z młodszej klasy miała większy biust ode mnie... Wąska talia - to chyba dobrze, nogi szczupłe, szkoda tylko że taki ze mnie krasnal, nie sprawiają wrażenia długich. W sumie... cóż, raczej nie byłam szczególnie zadowolona ze swojego wyglądu.
Chciałabym być wysoka, jak Baśka. Trzy lata starsza ode mnie koleżanka, mieszkająca na dziewiątym piętrze tego samego bloku. Już pełnoletnia, i mająca już za sobą pierwsze doświadczenia seksualne. Moje doświadczenia tymczasem ograniczały się do niezdarnych obmacywanek i pocałunków mojego chłopaka, Maćka. Od dwóch lat nie posunęliśmy się szczególnie daleko w naszych pieszczotach, może tak samo jak ja miał tremę? W końcu byliśmy rówieśnikami.
Baśka jest super. Ma te długie, długie nogi, włosy idealnie proste w kolorze skorupki orzecha, i bardzo, ale to bardzo zielone oczy. To ona pokazała mi jak się umalować, żeby nie wyglądać jak clown, ona kupiła mi mój pierwszy w życiu stanik, chociaż nie bardzo było co do tego stanika włożyć... Taka starsza siostra, której nie miałam.
Albo Julia. Mogłabym być taka jak ona, dlaczego Bozia pokarała mnie byciem mną? Też trzy lata starsza, mieszkająca na parterze. Trzecia z naszej Trójcy Świetnej. Też malutka, tak jak ja, ale jaka śliczna seksowna! Porcelanowa laleczka, z długimi idealnie prostymi i błyszczącymi włosami w kolorze miodu, szafirowymi oczami i ciałem godnym bogini. Dlaczego, no dlaczego ja nie mogę tak wyglądać?
Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślania. Poderwałam się na równe nogi i popędziłam do drzwi. Dziewczyny przyszły! Hurraaa!!!
Jednak na progu stała tylko Julka.
- Baśka nie przyjdzie - powiedziała, tytułem powitania, jednocześnie obejmując mnie ramieniem i cmokając w policzek. - Złapała ją jakaś grypa, leży z gorączką i rzyga jak kot. Musi ci wystarczyć moje towarzystwo.
- Biedna Baś - rozczuliłam się. - Może powinnyśmy dać sobie spokój z dzisiejszym wieczorem, żeby nie było jej przykro?
- No co ty - Ju-ju zbyła moje skrupuły machnięciem ręki. - Nie może być tak, że obie cię zostawimy samą pod nieobecność twojej mamy, jeszcze zrobisz coś głupiego, na przykład zamówisz sobie striptizera albo masaż erotyczny, albo wysadzisz kuchnię...
- Ha - ha, bardzo śmieszne - prychnęłam kwaśno. Bo przecież to oczywiste że taka mysz jak ja nie zrobi żadnej głupoty. Po dwóch latach z Maćkiem byłam równie bliska utraty dziewictwa jak na początku naszego związku, beznadziejnie nudna, odpowiedzialna i godna zaufania. Do tego stopnia, że moja Mama nie wahała się wyjeżdżając w delegację do Wrocławia zostawiać mnie samej w domu, zadowalając się obietnicami moich przyjaciółek, że "sprawdzą jak sobie radzę".
W sumie to już miałam powyżej uszu tej mojej porządności, ale jak dotąd jedynym objawem nastoletniego buntu z mojej strony było wypicie kilku piw podczas wieczorków filmowych z Baśką i Julką. Dziewczyny obiecywały wprawdzie, że wyciągną mnie czasem na imprezę, zapewnią alibi przed matką i tak dalej, ale jak dotąd na planach się skończyło.
- Patrz, co ja tu mam! - przerwała moje niezbyt wesołe rozmyślania Julia, kładąc dużą reklamówkę na kuchennym stole.
Triumfalnym ruchem wyciągnęła ze środka dwie butelki białego wina, i dwa płaskie pudełka opatrzone logo miejscowej wypożyczalnie filmów. - Pożyczyłam nam Pretty Woman i Nagi instynkt. Ten drugi było dozwolony od lat osiemnastu - mrugnęła jednym okiem, robiąc zabawną minę. - Pomyślałam, że mogłabym cię troszkę zdemoralizować.
- O tak, poproszę! - zawołałam z przesadnym entuzjazmem, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem.
Wspólnie zakrzątnęłyśmy się w kuchni, przygotowując kolację w formie przekąsek, idealnych do jedzenia palcami przed telewizorem - sery, w tym jeden pleśniowy, camembert, rarytas jak na owe czasy, winogrona, pokrojone w cząstki jabłko i kolejny rarytas - oliwki. Zgromadziłyśmy to wszystko na niskim stoliku w salonie, uzupełniając dwoma kieliszkami które Julia sprawnie napełniła białym winem, po czym Julia włączyła telewizor i wideo.
- To co oglądamy pierwsze? - zapytała.
- Zdaję się na ciebie - wzruszyłam ramionami.
- Nagi instynkt. - oświadczyła stanowczo, i wsunęła kasetę do odtwarzacza.
Nacisnęła przycisk "play", i zasiadła na jednym z dwóch foteli, po czym zdjęła jedną z poduszek z kanapy i położyła ją u swoich stóp.
- Siadaj - powiedziała, wskazując na poduszkę. - Oprzesz mi się o kolana, i obie będziemy miały tak samo blisko do jedzenia.
Lubiłam być blisko Julii, więc bez oporów skorzystałam z zaproszenia.
Pierwsze pół godziny filmu oglądałyśmy w milczeniu, skubiąc niekiedy coś ze stolika, i popijając wino małymi łykami.
- W ogóle nie jesz - powiedziała w pewnym momencie Julia - a ten camembert jest przepyszny! - faktycznie, przez ostatnie kilkanaście minut nie zjadłam ani kęska, obserwując rozwijającą się akcję filmu.
Ju-ju sięgnęła do talerza, ujęła w dwa palce kawałeczek sera i podsunęła mi do ust. Gdy brałam go do ust, jej palec wskazujący musnął moją dolną wargę. Przeszył mnie przyjemny dreszczyk.
- Teraz oliwka - powiedziała Julia, nie wiedzieć czemu głosem cichszym i niższym niż przed chwilą, jakby lekko schrypniętym. Tym razem jej palce zatrzymały się na dłużej na moich wargach pieszcząc je delikatnie.
Siedziałam nieruchomo, wpatrzona w telewizor, chociaż niewiele już docierało do mnie z treści filmu.
Dłoń Julki spoczywała teraz na moim ramieniu, dotykając nagiej skóry, gładząc ją delikatnie. Bardzo, bardzo powoli, i bardzo, bardzo delikatnie wsunęła dłoń pod mój podkoszulek, a ja ledwo miałam odwagę oddychać, przejęta całkowicie nastrojem chwili. Wreszcie po nieskończenie długiej chwili oczekiwania, palce Julii dotarły do mojej piersi, delikatnie trącając sutek. Wciągnęłam spazmatycznie powietrze.
- Podoba ci się? - spytała Julia, z wargami tuż przy moim uchu.
- Tak - szepnęłam ze ściśniętym gardłem.
- Robił ci już ktoś tak? - zadała kolejne pytanie, pieszcząc mój sterczący sutek opuszkami palców.
- Nie... jeszcze nigdy... - wyszeptałam.
Zaśmiała się cicho, jakby z zadowoleniem.
Pochyliła się nade mną, kładąc drugą rękę na mojej drugiej piersi. Teraz jej palce ściskały drażniły oba moje sutki, a ja z przejęcia ledwo mogłam oddychać.
Czas stanął w miejscu, cała moja uwaga skupiła się na dłoniach Julki pieszczących moje piersi. Aż jęknęłam, gdy poczułam jej wargi na mojej szyi. Boziu, to było takie przyjemne, nikt mnie jeszcze tak nie całował, Maciek ograniczał się do wpychania języka w moje usta i miętoszenia moich piersi, a te delikatne, powolne pieszczoty mojej przyjaciółki to było... jak doznanie z zupełnie innego świata, innej rzeczywistości.
Wargi Julii kontynuowały swoją wędrówkę po mojej szyi, linii szczęki i policzku aż dotarły do moich ust.
Ten pocałunek różnił się od wszystkich, jakie przeżyłam wcześniej. Julia całowała mnie powoli, rozkoszując się moimi ustami, skubiąc wargami i zębami moje wargi, delikatnie przesuwając po nich językiem, dotykając jedynie czubka mojego języka swoim. Omdlewałam z podniecenia, czas zatrzymał się dla mnie, nie miałam pojęcia, czy całujemy się tak od kilkunastu sekund, minut, czy może godzin.
Gdy w końcu Ju-ju odsunęła usta od moich ust, i oparła czoło o czubek mojej dłoni, nadal pieszcząc moje piersi, siedziałam dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami, całkowicie nieruchomo, rozkoszując się tym co właśnie przeżyłam.
Niemal jęknęłam z rozczarowania, kiedy Julka zdjęła ręce z moich piersi, odsunęła się ode mnie i wstała.
- Chodź na kanapę - powiedziała stanowczo - będzie nam obu wygodniej.
Wzięła mnie za rękę, posłusznie wstałam z podłogi i dałam się poprowadzić do dużej i wygodnej kanapy.
Julia usiadła pierwsza, ja stałam przed nią, onieśmielona i niepewna.
Pociągnęła za krawędź mojej koszulki podciągając ją do góry.
- Zdejmij to – poleciła. Posłusznie pobyłam się koszulki - ponieważ nie miałam na sobie stanika byłam teraz naga od pasa w górę.
Julia spojrzała mi w oczy. - Chcę się z tobą teraz kochać - powiedziała cicho i poważnie. - Chcesz? Pozwolisz mi?
- Nie wiem jak - wymamrotałam, jednocześnie podniecona i zawstydzona do granic możliwości.
- Nie musisz wiedzieć. Pokażę ci.
Pokiwałam leciutko głową, a Julia biorąc to za zgodę zsunęła mi z bioder spodnie razem z bielizną.
Przez chwilę nie dotykała mnie, patrząc w milczeniu na moje nagie ciało.
- Jaka śliczna... - westchnęła w końcu, przytulając twarz do mojego brzucha.
Z wahaniem dotknęłam jej włosów, pogładziłam je.
Byłam całkiem naga, ona w pełni ubrana, i nie wiadomo czemu ten kontrast wydał mi się niesamowicie seksowny.
Przyjaciółka popchnęła mnie lekko, zmuszając abym usiadła na kanapie, twarzą do niej.
- Jesteś dziewicą, więc zrobię tak, żebyś dalej nią była, OK? - wyszeptała, zbliżając twarz do mojej twarzy. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo znów zaczęła mnie całować, bardziej drapieżnie i zachłannie niż za pierwszym razem.
Oddawałam pocałunki, i coraz bardziej osuwałam się w jakiś mroczny, tajemniczy świat, w którym nigdy dotąd nie byłam. Nie bardzo byłam świadoma, co robię, gorączkowo szarpałam jej ubranie, chcąc dostać się do nagiej skóry, aby być jeszcze bliżej niej.
Zaśmiała się gardłowo, i szybko sama pozbyła się ubrania, po czym popchnęła mnie tak, że teraz leżałam na kanapie, bokiem do telewizora, a ona siedziała między moim nogami.
- Dorotko, teraz opuszczasz Kansas - mruknęła, co wydało mi się w tamtym momencie niedorzeczne. Przecież ja Zuzanna jestem.
Jednak kiedy zaczęła gładzić palcami moje rozchylone uda, przestałam się nad tym zastanawiać i skupiłam na zupełnie nowych doznaniach. Palce Julii zataczały drobne kręgi po wewnętrznej stronie moich ud, wywołując przyjemne dreszcze, i coraz bardziej zbliżając się do tego miejsca, gdzie łączą się uda, i gdzie znajduje się epicentrum ogarniającego mnie podniecenia. Gdy przesunęła palcami po zewnętrznych płatkach jęknęłam. To było całkowicie nowe doznanie, miałam wrażenie że ogarniające mnie podniecenie rozerwie mnie na kawałki.
A potem cały świat zwariował. Julia pochyliła się nade mną, obsypując pocałunkami moje piersi, pieszcząc je na przemian wargami zębami i językiem, a ręką rytmicznie ugniatała moje krocze. Czułam wilgoć w mojej szparce, podniecenie odbierało mi zdolność myślenia. Jej kciuk odnalazł najwrażliwszy punkt na moim ciele, a w chwilę później palec wskazujący wsunął się w mokre i rozgrzane wnętrze mojej pochwy, masując mnie od środka.
Nowe doznania zalewały mnie, grożąc całkowitym zatonięciem, łapałam spazmatycznie oddech, gładząc jednocześnie każdy kawałek jej skóry jaki miałam w zasięgu rąk.
Pod wpływem jej pieszczot poczułam, jak coś we mnie narasta, potężnieje, dreszcz, gorąco, głód... Julia przesunęła usta w dół, i nie przestając pieścić mnie palcami zaczęła atakować moją łechtaczkę językiem.
Dreszcze przybrały na sile, aż wreszcie nowe doznanie całkowicie mnie pochłonęło, aż poczułam że lecę, spadam, płynę, rozpadam się i scalam na nowo, przed oczami migają mi gwiazdy i tęcze, a język i palce Julii nieustanie pomnażają i pomnażają przeżywaną przeze mnie rozkosz.
Leżałyśmy ciasno przytulone do siebie na kanapie, moje serce powoli odzyskiwało dawny rytm. Rozkoszowałam się bliskością ciała mojej przyjaciółki i kochanki, i delikatnym dotykiem jej ręki na moich włosach, gładzącej mnie powoli i uspokajająco.
- I jak ci się podobało? - spytała.
- Co to było? - odpowiedziałam pytaniem.
- Nigdy sama sobie tak nie robiłaś? - popatrzyła na mnie zdziwiona. Potrząsnęłam przecząco głową. - Prawdziwe z ciebie niewiniątko. To, moja kochana Zu, był właśnie pierwszy orgazm w twoim życiu.
Przez chwilę przetrawiałam tą informację. Orgazm. To tak się to nazywa. To o to w tym wszystkim chodzi.
A ja swój pierwszy orgazm przeżyłam właśnie w ramionach mojej najlepszej przyjaciółki. Ups. O cholera. To było coś!
- Gotowa na powtórkę? - zapytała Jula, a oczy jej błyszczały. - Tym razem chciałabym, żebyś robiła mi to samo, co ja tobie. Zgoda?
Pokiwałam z zapałem głową.
***
Uporczywy dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu.
Nie do wiary, po dwudziestu latach ta noc nadal jest tak żywa w mojej pamięci. Jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj, przed chwilą. No, ale w sumie pierwszego razu się nie zapomina, prawda?
Wstaję, i oddaję się codziennej rutynie - prysznic, balsam na ciało, i odświeżająca maseczka przeciwzmarszczkowa na twarz, szybkie śniadanie złożone z musli z jogurtem i świeżymi owocami oraz soku grejpfrutowego. Przygotowane wieczorem ubranie, odpowiednie do mojej pozycji zawodowej.
Podróż do pracy, z codziennymi wiadomościami płynącymi z radia.
Wchodzę do biura. Najlepsza ze wszystkich sekretarek świata już jest na swoim stanowisku. Szczęściara ze mnie, że ją mam. Znalazłam ją w biurze informacji turystycznej w Poznaniu, na samym początku mojej kariery, kiedy byłam tylko młodszym redaktorem działu w jednym z pism kobiecych należących do Wydawnictwa. Z kamiennym spokojem załatwiała trzy sprawy jednocześnie, ogarniając panujący wokół niej chaos, płynnie przechodząc z angielskiego na polski, a potem na francuski. Od razu wiedziałam, że to jest właściwa osoba.
Zna pięć języków obcych, ma dyplom z historii sztuki, a kilka lat temu dorobiła jeszcze podyplomówkę z reklamy. Potrafi chyba wszystko, i wie absolutnie wszystko o wszystkich i wszystkim co ważne w tej branży. Zawsze uważałam, że dobra asystentka to połowa sukcesu każdego szefa. A moja jest najlepsza. Jakby tego było mało, jest seksowna, w łóżku jest prawdziwą torpedą, i potrafi doskonale oddzielać życie prywatne od pracy.
- Witaj, Suzie - mówi, obdarzając mnie profesjonalnym uśmiechem. - Dzisiejsza korespondencja leży na twoim biurku. O dziewiątej trzydzieści masz spotkanie z redaktorami działów, o jedenastej prezentacja ludzi od reklamy. Za pięć minut przyniosę ci kawę i omówimy sprawy na dzisiejszy dzień.
Kiwam głową. Kurwa, jak ja sobie poradzę bez Marzeny! Przez ostatnie osiem lat pięłyśmy się wspólnie po szczeblach kariery w Wydawnictwie, najwyższy czas żebym pozwoliła jej na zrobienie kroku dalej i rozwinięcie własnej kariery.
- Przynieś kawę też dla siebie, musimy porozmawiać.
Marzena wchodzi do mojego biura z tacą - dwie szklanki latte macchiato i mini rogaliki z różą. Sama je piecze, normalnie jakby to było możliwe w naszym nienormalnym kraju, to chybabym się z nią ożeniła. Chociaż z wiernością pewnie byłoby u mnie krucho, tyle pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn chodzi po świecie...
Wstaję zza biurka i kieruję się w stronę kącika kawowego - jak go zawsze w myślach nazywam, i siadamy naprzeciwko siebie w wygodnych fotelach.
Biorę głęboki oddech, i bez wstępów przechodzę do sedna sprawy.
- Marzena, sprawa wygląda tak. Kierownictwo potrzebuje cię tak bardzo, że muszę cię z żalem wypuścić. Masz objąć stanowisko szefowej sekretariatu w departamencie. Od dzisiaj nie będę już twoją szefową, będziemy sobie równe. Gratuluję.
Przez chwilę siedzi nieruchomo, a potem wzdycha głęboko.
- Poradzę sobie - mówi opanowanym głosem. A potem uśmiecha się promiennie. - Mam dla ciebie kogoś na moje miejsce. Powinniście sobie przypaść do gustu.
Patrzę na nią niespokojnie.
- Mężczyzna? Nie jestem pewna... - zaczynam z wahaniem.
- Zaufaj mi - mówi.- Poznałam go na studiach podyplomowych, Adrian jest trochę młodszy ode mnie, ale to dobrze. Ogromny potencjał, potrzebuje tylko szansy żeby go rozwinąć. No i jest gejem, więc będziecie w stanie pracować ze sobą nie mieszając do tego seksu. Jeśli chcesz, umówię was na rozmowę o szesnastej, chyba że wolisz na lunch?
No tak, cała Marzena, zawsze o krok przede mną. Mam nadzieję że ten cały Adrian da radę jej dorównać.
- Lunch - mówię. - I jeszcze jedno. Jutro przyjeżdża ten nowy dyrektor artystyczny, którego nam przysyłają z Wenecji. Masz go odebrać z lotniska i zorganizować na miejscu. Facet jest genialny, ale jest prawdziwym wrzodem na tyłku. Sekretarki zmienia jak rękawiczki.
- Poradzę sobie z nim - mówi Marzena pewnie. I wiem, że tak będzie.
Patrzę na nią z nadzieją.
- Może dałabyś radę pojechać ze mną w ten weekend do Wrocławia? - pytam. - Pomiędzy spotkaniami mam sporo czasu, a w hotelu, w którym się zatrzymuję są naprawdę wygodne łóżka... i cudowne łazienki - dodaję po namyśle. Marzena uwielbia zabawy w wodzie. Syrena
- Niestety, w ten weekend mam już inne zobowiązania - odpowiada pewnym i profesjonalnym tonem. Po czym uśmiecha się psotnie. - Ale jak masz ochotę na relaksujące bzykanko, mogę wpaść do ciebie dziś wieczór na kolację.
Kiwam głową na zgodę.
Tak, niezależnie jak ten dzień się potoczy, wieczór zapowiada się świetnie. Bo w sumie, dlaczego by nie?