Życie prywatne (I). Anna
18 sierpnia 2012
Życie prywatne
Szacowany czas lektury: 10 min
Mój żart na temat pisania prozy erotycznej.
Zaznaczam, że jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka, i nie należy tego tekstu traktować jako autobiograficznego :)
Seria "Życie prywatne" jest e sobą powiązana raczej luźno - w założeniu ma pokazywać wycinki z życia ludzi z jednego wspólnego kręgu. Czy nawzajem wiedzą o tej najbardziej prywatnej sferze życia? Czy Marta wie, że Anka widuje się z dużo młodszym mężczyzną? Czy Anka wie, że Marta ma romans z jej kolegą z pracy? A czy to ma znaczenie?
Życie jest najlepszym źródłem inspiracji.
Jednakże to opowiadanie jest w 90% fikcją.
Agnieszka z trudem łapała oddech. Gorąca woda obmywała jej ciało, potęgując doznawaną przyjemność. Język Pawła zataczał ciaśniutkie kręgi wokół jej łechtaczki, a dwa spośród długich, smukłych palców penetrowały jej pochwę. Czuła, że już nie wytrzyma, że jej świat rozpada się na milion kawałków, zacisnęła spazmatycznie dłonie na jego wilgotnych włosach, krzycząc z rozkoszy.
Paweł nie bez pewnych trudności wyplątał się z jej nóg, narzekając pod nosem na ciasną wannę. Ujął ją pod pachami, i podniósł do góry, tak że ich twarze znalazły się na tej samej wysokości.
- Maaaamoooo! - z przedpokoju rozległ się krzyk mojego szesnastoletniego syna. - Wychodzę!
Oderwałam myśli od opisywanej właśnie sceny.
- Igor! - Wrzasnęłam równie subtelnie. Jak do tego doszło, że w domu porozumiewamy się krzykiem, jak przekupki na bazarku? - Chodź tu, do raportu!
Z cierpiętniczym wyrazem twarzy mój umiarkowanie zbuntowany nastolatek wsadził głowę do ciasnej klitki noszącej szumną nazwę mojej sypialni.
- No? - rzucił pytająco.
- Troszkę szacunku, młody człowieku – wycedziłam. - Gdzie się wybierasz?
- Oj no do Julki idę, musimy się pouczyć na jutro na sprawdzian z historii.
Julka. Ok. Coś ostatnio często się uczy z Julką. Cholera, przegapiłam to chyba. Muszę zadzwonić do Marty, mamy Julki. Może ona coś wie.
Przecież go nie spytam czy ze sobą chodzą. Ani tym bardziej czy uprawiają seks. Na pewno mi nie powie. Mam nadzieję, że coś mu zostało w głowie z mojej pogadanki o rozsądku i prezerwatywach, nie jestem gotowa na zostanie babcią! Mam dopiero trzydzieści osiem lat! Ja jestem jeszcze za młoda!
- Kiedy wrócisz? - pytam. - Będziesz na kolacji?
- Może koło ósmej – mówi. Nagle twarz mu się rozpogadza. Oho, coś chce ode mnie. - A może zamówilibyśmy z Julą jakąś pizzę, to moglibyśmy się dłużej pouczyć – patrzy na mnie z nadzieję – jakbyś tak podrzuciła ze dwie dyszki...
- No nie wiem – udaję surową. - Kolację jada się w domu.
- Oj no nie marudź, mamuś – mówi z przymilnym uśmiechem. Przymila się, wie że jak się uśmiechnie niczego mu nie jestem w stanie odmówić. Cholera, taki sam cwaniaczek jak jego cholerny tatuś, boszzzz, rozwód to była najmądrzejsza decyzja w moim życiu. - Dorzuć dwie dychy, na fundusz dokarmiania głodujących licealistów... A ty będziesz miała spokój na tą swoją pisaninę, zawsze mówisz jak słucham muzyki, że zakłócam ci procesy twórcze...
Kapituluję – perspektywa całego wieczora dla siebie jest zbyt kusząca. Wyciągam z portfela banknot dwudziestozłotowy i mu wręczam.
- Synuś, a jakby wam co głupiego przyszło do głowy, to pamiętaj o gumkach – mówię. Jednak nie wytrzymałam...
- Maaaamooo... - krzywi się zdegustowany – ty ciągle o seksie! W twoim wieku już nie wypada o takich rzeczach myśleć! I tyle o tym mówić!
Nosz kurczę, dziecko kochane, zobaczymy o czym ty będziesz myślał przed czterdziestką... Jednak zachowuję tą myśl dla siebie. Dorośnie i sam zobaczy, że z wiekiem wcale ochota na seks nie mija. Wręcz przeciwnie nawet.
- Pamiętaj o gumkach, synek, bo jak z Julką czy jakąś inną panną wpadniecie, to cię osobiście ukatrupię! - mówię z naciskiem. - I punkt dziewiąta widzę cię w domu!
Marudzi coś pod nosem o wścibskich starych zgredach, i w końcu wychodzi. Drzwi zamyka trochę zbyt głośno.
Odczekuje pełne pięć minut, na wypadek jakby o czymś zapomniał, i idę do jego pokoju. Prościutko do szuflady w jego prywatnymi rzeczami. Oficjalnie tam trzyma swój sprzęt fotograficzny, prezent od tatusia, i pisma poświęcone fotografii i nauce. Mam zakaz zaglądania tam – więc myśli że nie wiem również o kolorowych pisemkach z nagimi panienkami, a także o paczce prezerwatyw, która leży na samym dnie. Druzgocąca naiwność.
Przynajmniej wiem, że ma na tyle rozumu by myśleć o zabezpieczeniu.
Oho, paczka jest rozpoczęta, zniknęły trzy sztuki. Rano jeszcze była cała. Znaczy, że wziął ze sobą.
Uspokojona starannie wszystko odkładam na miejsce, tak żeby się nie zorientował i wracam do komputera.
Paweł i Agnieszka nadal w wannie, czekają aż im dopiszę ciąg dalszy sceny.
Już już, moi drodzy – pocieszam w myśli moje postaci – tylko jeszcze zadzwonię do Marty.
Odbiera po kilku dzwonkach.
- No cześć, Ania – mówi. - Z czym dzwonisz?
- Och wiesz, z niczym specjalnym – odpowiadam. - Chciałam cię zapytać od jak dawna nasze dzieci uprawiają seks.
- Nie jestem pewna czy już zaczęli – mówi Marta z troską w głosie. - Próbowałam rozmawiać z Julką, chciałam ją zapisać do mojego lekarza, żeby dobrał jej tabletki, ale ona cała się jeży, i mówi, że ja nic nie rozumiem. Mam nadzieję, że chociaż pamiętają o gumkach.
- Pamiętają – uspokajam ją. - Sprawdziłam, wziął kilka ze sobą zanim wyszedł do Julki przed chwilą.
- Nasze dzieci mają życie erotyczne – powiedziała Marta, i obie zamyśliłyśmy się na moment. Taaa, jeszcze wczoraj wspólnie odprowadzałyśmy ich do przedszkola, a teraz Julka farbuje włosy, a Igor kupuje prezerwatywy... ależ te dzieciaki szybko rosną...
- Dobra, chciałam tylko wymienić dane - przerywam chwilę zadumy. - A nasz sobotni wypad nadal aktualny? - pytam. To już nasz rytuał, dwie soboty w miesiącu wychodzimy na miasto, czasem potańczyć, a czasami tylko się napić i poplotkować.
- Pewnie że tak – mówi. - Trzymaj się, i pociesz tym, że za godzinę będę w domu, więc dzieciaki zdążą się do sprawdzianu pouczyć.
Śmiejemy się.
Te dzieciaki naprawdę myślą, że my nie pamiętamy jak to jest mieć szesnaście lat...
Kończę rozmowę z Martą, i wracam do komputera. Agnieszka i Paweł czekają.
Niestety, mój telefon dzwoni.
Nawet nie patrzę na wyświetlacz, jestem przekonana, że to Marcie coś się przypomniało.
- Słucham cię, kochana – mówię radośnie, ze wzrokiem już wbitym w monitor.
- Cóż, kiedy ostatnio sprawdzałem to nadal byłem chłopcem – mówi głęboki głos w słuchawce. Mrrrrr, czuję ciepły dreszczyk wzdłuż kręgosłupa. Maciek. Mój cudowny, mroczny, rozpustny sekret.
- Cieszy mnie to – odpowiadam. - Myślałam, że to Marta.
- A ja myślałem o tobie – odpowiada – akurat byłem w okolicy i zobaczyłem twojego syna, jak gdzieś idzie, więc pomyślałem, że pewnie jesteś sama – jego głos staje się jeszcze cieplejszy i głębszy.
- A tak, jestem sama – mówię. - Mam trochę pracy – szybko przełączam widok na ekranie na nudny artykuł nadesłany kilka dni temu do korekty.
- Praca poczeka. Wpuść mnie – mówi. I w tej samej chwili rozlega się brzęczyk domofonu.
Zelektryzowana podbiegam do drzwi, naciskam guzik ze znaczkiem klucza na domofonie, i otwieram drzwi.
Słyszę jego kroki na schodach, biegnie przeskakując po dwa stopnie, zdyszany łapie mnie w ramiona. Zatrzaskuję drzwi i zaczyna się jazda, gorączkowe pocałunki, szarpanina z odzieżą, zadziera mi spódnicę i pakuje bezceremonialnie rękę w majtki, i już wiem, że tym razem nie dotrzemy do łóżka. Już jestem wilgotna, to niesamowite jak mocno ten facet mnie podnieca, wystarczy jedno słowo przez telefon, a ja już wilgotnieję, jeden pocałunek, a ze mnie leje się strumieniem...
Jego palce buszują po moim kroczu, zagłębiają się raz za razem w bardzo już wilgotnym wejściu.
Część mojego umysłu z dystansem obserwuje naszą kotłowaninę, przysłuchuje się ze zdziwieniem kwilącym dźwiękom wydobywającym się z moich ust.
Maciek popycha mnie na podłogę, tak, że opadam przed nim na kolana.
- Weź mi go do ust – mówi, a ja bez wahania rozpinam pasek jego spodni, rozpinam guziki i wyciągam ze slipów nabrzmiałego penisa. Jest cudowny, dokładnie taki jak lubię – szeroki, żylasty, z bardzo dużą główką. Maciek często narzeka, że chciałby żeby był dłuższy.
Gdyby był dłuższy pewnie bym się udławiła próbując zmieścić go całego w ustach.
Pomrukuję z zadowolenia, omiatając raz po raz językiem wydatną żołądź. Zaciskam palce na jego pośladkach, przysuwam go i oddalam, sterując ruchem jego bioder.
Patrzę do góry na jego twarz.
Jego spojrzenie jest niesamowicie intensywne, jestem całkowicie w jego mocy.
Opuszczam jedną rękę na moje krocze, i zaczynam się pieścić.
Teraz już pojękujemy oboje, chcę szczytować razem z nim, więc czując delikatne skurcze pod moimi wargami przyśpieszam ruch palców na łechtaczce, teraz z każdym ruchem głowy biorę go do ust głęboko, do samego gardła.
Z triumfalnym pomrukiem przelewa we mnie swój orgazm, i wtedy ja również odpływam.
On nadal stoi w bezruchu, z odrzuconą do tyłu głową, moje ruchy zwalniają.
- Teraz pewnie mnie masz za skończonego egoistę – mówi.
Wypuszczam go z ust i uśmiecham się.
- Wiesz, że potrafię o siebie zadbać – mówię.
- Ja też potrafię o ciebie zadbać - mówi. - Ile mamy czasu?
- Igor będzie koło dziewiątej – odpowiadam. Maciek podnosi mnie z podłogi i przytula. - poszedł do dziewczyny.
- W takim razie może wyjdę koło ósmej – mówi mój kochanek. - Nie byłby zachwycony gdyby mnie zastał u ciebie.
Mało powiedziane. Biedny mój syn, nie dosyć, że jego matka bez skrępowania mówi o seksie, przypomina mu o gumkach, gdyby przekonał się naocznie, że wyżej opisana matka ma życie erotyczne pewnie byłby wściekły.
Dlaczego ta młodzież uważa, że ma wyłączność na przyjemności? Już nie pamiętam, czy ja naprawdę byłam równie nieznośna.
Maciek dzwoni po chińszczyznę, a w międzyczasie ładuje się pod prysznic. Wiem, że przyjechał prosto po pracy, zawsze wtedy lubi się odświeżyć.
Idę za nim, ale ze względy na mające nadjechać jedzonko ograniczamy się do delikatnych pieszczot i – do mycia.
Jedzenie odbieram ubrana w szlafrok, a potem zjadamy nago siedząc na moim łóżku.
Paweł i Agnieszka muszą jeszcze poczekać.
Z niekłamaną przyjemnością podziwiam ciało mojego kochanka. To jest jednak duży plus spotykania się z młodszym facetem – zero brzuszka, same ślicznie wyrzeźbione mięśnie, piękna smukła wysportowana sylwetka... Ale jakby mój syn przekonał się, że spotykam się z kimś zaledwie osiem lat starszym od niego byłby wściekł, i pewnie zniesmaczony.
Nie może się dowiedzieć.
Gdy kończymy jeść, Maciek popycha mnie na łóżko, i powoli, metodycznie zaczyna pieścić moje ciało. Gdy dochodzi do znów śliskich od wilgoci warg sromowych jestem bliska szaleństwa.
Wprawnymi ruchami warg i języka doprowadza mnie do orgazmu, i niemal natychmiast we mnie wchodzi.
Posuwa mnie powolnymi, głębokimi ruchami, a ja znów wspinam się na cieniutką grań orgazmu.
- Pamiętasz o gumce? - mówię, z trudem łapiąc oddech pomiędzy kolejnymi pchnięciami. Który raz dzisiaj ja powtarzam to zdanie?
- Jeszcze chwilkę – mówi, i nieruchomieje we mnie, wypełniając mnie całkowicie. Powoli i z żalem się wycofuje.
Niby zażywam tabletki, jednak jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby pozwolić mu na wytrysk we mnie. Absolutnie nie mam już więcej czasu na niemowlęta.
Podaje mi do ręki wyjęty z kieszeni mały pakiecik – wiem, że lubi patrzyć jak mu nakładam kondom, więc co mi szkodzi. W sumie już parę razy w życiu to robiłam, zatem mam wprawę.
Kiedy kończę, znów popycha mnie na poduszki, chwyta moje nogi w kostkach, i trzymając je w szerokim rozkroku wciska we mnie swojego penisa – teraz nie bawi się już w subtelności, pieprzy mnie szybko i mocno, ścigamy się w pogoni za orgazmem... Jednak ja wygrywam, i szczytuję pierwsza, mocno i ostro, bezlitośnie drapiąc jego plecy, zagryzając mocno zęby na jego ramieniu, odpływam zupełnie, jak przez mgłę dociera do mnie jego krzyk rozkoszy.
Jeszcze chwilę leżymy splątani, przytuleni, obdarzając się leniwymi pieszczotami, ale robi się coraz później.
Z ociąganiem ubieramy się, i w końcu wychodzi, żegnając mnie w drzwiach pocałunkiem. Jest za piętnaście dziewiąta, Igor może wrócić lada chwila. Co to za świat, żeby rodzice musieli się kryć z faktem uprawiania seksu przed swoimi dziećmi... Ale wiem, że Igor by nie zrozumiał. Ma szesnaście lat, a ja dla niego jestem Mamą, istotą całkowicie aseksualną. Trudno, muszę z tym żyć.
Siadam do komputera, zdecydowana zająć się wreszcie Pawłem i Agnieszką. Jednak niepokojąca ikonka po prawej stronie, na dole informuje mnie, że muszę się koniecznie pilnie zająć pocztą.
Odpisuję na dwa służbowe maile, kiedy przychodzi Igor.
Burcząc coś niechętnie na moje powitanie idzie do swojego pokoju i od razu włącza głośno muzykę.
Jak ja mam pracować w tym hałasie!
Pawłem i Agnieszką zajmę się jutro.