Życie prywatne (II). Marta. Pobudka
8 marca 2015
Życie prywatne
Szacowany czas lektury: 8 min
Opowiadanie przejrzane i poprawione, możliwe że po edycji bardziej strawne.
Seria "Życie prywatne" jest e sobą powiązana raczej luźno - w założeniu ma pokazywać wycinki z życia ludzi z jednego wspólnego kręgu. Czy nawzajem wiedzą o tej najbardziej prywatnej sferze życia? Czy Marta wie, że Anka widuje się z dużo młodszym mężczyzną? Czy Anka wie, że Marta ma romans z jej kolegą z pracy? A czy to ma znaczenie?
Życie jest najlepszym źródłem inspiracji.
Jednakże to opowiadanie jest w 90% fikcją. A pozostałe 10% stanowi kot ;)
Przez opary snu przedziera się do mojej świadomości dotyk - a dokładnie poszturchiwanie.
- Spierdalaj - mówię bez entuzjazmu, nie otwierając oczu.
Nie poddaje się, pociera czołem mój policzek.
- Powiedziałam, spierdalaj. Nie widzisz, że śpię? - warczę gniewnie. Otwieram oczy, i natychmiast napotykam intensywne zielone spojrzenie.
- Miau! - oznajmia stanowczo mój kot Dante.
Pokonana podnoszę rękę, i posłusznie zaczynam głaskać uparciucha.
Conocny rytuał. Już nie muszę patrzeć na zegarek, wiem że Dante zaczyna mnie budzić dokładnie o drugiej dwadzieścia. Popieprzony sierściuch. Równie popieprzony, jak większość znanych mi facetów. Wszyscy oni po jednych pieniądzach.
Egocentryczni i narcystyczni.
Co go to obchodzi, że za pięć godzin zadzwoni mój budzik. Najważniejsze, żebym go solidnie wygłaskała.
Kiedy mruczenie nabiera już głośności silnika traktora, a ja zaczynam znowu przysypiać, dzwoni mój telefon. Nosz cholera, czy nikt już w nocy nie sypia???Patrzę na wyświetlacz - kto, do kurwy nędzy o tej porze śmie dzwonić?
Szymon. Ma facet tupet.
Z przekory odbieram.
- Spierdalaj - mówię, tytułem wstępu. - Śpię!
- A bardzo śpisz? - pyta pokornie.
Mam ochotę się roześmiać. Nie wiem tylko,czy z powodu wyjątkowego idiotyzmu pytania, czy też z tonu jego głosu.
- Bardzo - warczę.
- Jestem pod twoimi drzwiami - oznajmia.
- To lepiej odejdź, zanim wezwę policję. Powiem, że mnie nękasz.
- Koooteeek, nie bądź taka! - prosi przymilnie. - Tęskniłem za tobą.
- Jasssne! - syczę. - Wtedy, kiedy nie pisałeś, wtedy kiedy nie dzwoniłeś, czy wtedy, kiedy nie przychodziłeś?
Trafiony - zatopiony. Przez chwilę w telefonie cisza.
- Kotek, wpuść mnie, wszystko ci wyjaśnię. - mówi w końcu.
Pewnie, że go wpuszczę. Tak samo pewne jest, że raczej niewiele mi nie wyjaśni. Będzie zbyt zajęty pieprzeniem się ze mną. Zresztą prawdę powiedziawszy, nie mam nic przeciwko.
Ale nie mogę zbyt łatwo skapitulować.
- Już to widzę - pomrukuję gniewnie. - Daj mi spać.
- Skoro tego sobie życzysz... Dobranoc - żegna się i rozłącza, a ja walczę z uczuciem rozczarowania.
Dobrze, że poszedł. Seks nie jest niezbędny do przeżycia. Przynajmniej się trochę wyśpię. I to wcale nie tak, że w głębi duszy cieszyłam się, że przyszedł. W sumie to po co mi facet, zwłaszcza taki który ciągle znika. Nie, żeby to była jakaś niespodzianka. W sumie wiedziałam co się pakuję. Wiedziałam że kiedy pracuje nad reportażem tygodniami go nie ma. Nie wiedziałam, że tak mi to będzie przeszkadzało... Wyciągam rękę, i podejmuje przerwaną czynność - głaskanie kota. Dante patrzy przez chwilę na mnie enigmatycznie, a ja mam dziwne i niepokojąc wrażenie, że doskonale wie, o czym myślę. Pod wpływem pieszczoty mój rudy kocur przymyka oczy i znów zaczyna mruczeć.
Nieoczekiwanie pogrążonym w nocnej ciszy mieszkaniu rozlega się natarczywy dzwonek domofonu.
Dante oburzony chowa się pod nocnym stolikiem, gdy gwałtownie zrywam się z łóżka zrzucając go z moich nóg. Wydaje z siebie oburzone miauknięcie. Pędzę prze korytarzyk, chwytam słuchawkę, i podnoszę szybko, zanim znowu zadzwoni.
- Pojebało cię?! - syczę gniewnie w słuchawkę.
- Wpuść mnie. - mówi , trochę byt władczo jak na mój gust.
- Nie zamierzam!
- Będę dzwonił, dokąd nie otworzysz. - grozi.
- Wyłączę domofon - informuję go.
- To zacznę śpiewać pod twoim oknem! - straszy. Prycham z dezaprobatą. Ale on naprawdę zaczyna śpiewać. Nawet nieźle mu idzie. Całkiem udatnie naśladuje Niemena, śpiewając że "Dziwnyy jest teeeeeeeeeen świaaaat...." . Pół biedy, że robi z siebie widowisko. Gorzej, że również ze mnie. Bierze głęboki oddech i kolejną frazę wyśpiewuje pełnym głosem.
O ja pierdolę. Teraz to ja już nie mam wyjścia. Naciskam odpowiedni przycisk na domofonie. - Właź, łachudro - mówię udając niechęć
Wkrótce już jest po drzwiami.
Zapomniałam, już jak ten facet mnie cholernie pociąga. Niezbyt wysoki, ale też nie za niski, kilka centymetrów wyższy ode mnie. A ja jestem raczej średniego wzrostu. Absolutnie perfekcyjnie zbudowany, ani grama zbędnego tłuszczu. Jasny, gęsty zarost na brodzie i policzkach, prosty nos i pełne zmysłowe usta. Oczy tak intensywnie niebieskie, że nie sposób uciec przed ich spojrzeniem.
Gdy tylko otwieram drzwi, gotowa nadal grać w tą grę, chwyta mnie w ramiona i zaczyna łapczywie całować.
- Później będziesz się znowu złościć. teraz nic nie mów - szepcze pomiędzy pocałunkami. - Wszystko ci wytłumaczę... To były kompletnie pojebane trzy tygodnie... Wyjaśnię ci... Pozwól mi tylko... Pokazać ci jak bardzo tęskniłem... A potem się będziesz mogła dąsać ile chcesz...
Moja kapitulacja jest pełna. Obejmuję go ramionami, odpowiadam na jego pocałunki, ulegle przyjmuję jego język i splatam go ze swoim językiem.
- Nie możemy - jęczę. - Julka jest w domu. Nie chcę, żeby cię zobaczyła. - Jak czasem obecność nastoletniej córki komplikuje życie...
- Zamkniemy drzwi do sypialni. - Mówi w moje usta. - Muszę cię mieć, bo oszaleję!
Popycha mnie przez korytarzyk prosto do sypialni, nie przestając całować. Zamyka drzwi, a potem kładzie mnie na łóżko - moje ukochane podwójne łóżko, z ciężką kutą ramą, łoże godne królowej.
Ku mojemu zdziwieniu zamiast położyć się koło mnie, klęka przed łóżkiem u moich stóp.
- Chcę cię błagać o wybaczenie - mówi, masując delikatnie moje stopy. - Dalej jesteś zła?
- Jestem - odpowiadam.
- Co mogę zrobić, żeby cię udobruchać? - pyta.
Nie ufam swojemu głosowi, więc tylko potrząsam głową.
Przez chwilę patrzę na swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy. Kobieta w lustrze mierzy mnie oszołomionym spojrzeniem szarych oczu spod grzywy rozczochranych rudoblond włosów, jej niewielkie piersi falują w przyśpieszonym oddechu. Bladą skórę różowi rumieniec podniecenia. Zamykam oczy i opadam plecami na łóżko.
Szymek pieści przez chwilę moje stopy, po tym składa wilgotny, prowokujący pocałunek w zagłębieniu poniżej kostki. Przez chwilę czuję jego język zataczający drobne kółka na mojej skórze. Już jestem mokra i gotowa, ale on najwyraźniej postanowił się nie spieszy, pieści ustami i językiem moją nogę na długości całej łydki, potem robi to samo z drugą.
Zdejmuje ze mnie szorty od piżamy, i zabiera się za moją cipkę.
Pieści mnie wytrwale, metodycznie językiem, a ja coraz bardziej czekam na dotyk jego ręki.
W końcu dostaję to, czego tak pragnęłam - ustami wytrwale pieści łechtaczkę, jednocześnie wsuwając dwa palce do mojej pochwy. Jęczę głośno, a on zaczyna poruszać dłonią w szybkim, ostrym rytmie.
Niemal natychmiast dosięga mnie orgazm, a gdy opadam, Szymon nadal klęczy pomiędzy moimi stopami, i przygląda mi się uważnie.
- Dalej się gniewasz? - powtarza pytanie.
- Dalej - odpowiadam z satysfakcją. Piersi i szyję mam nadal zarumienione po przeżytych emocjach, serce nadal nie odzyskało swojego rytmu.
- Do rana cię przekonam, żebyś mi wybaczyła - mówi stanowczo.
Jasne, że przekona.
Zaczyna natychmiast, i trzeba mu przyznać, że dobrze mu idzie. Obraca mnie na brzuch, i nachylając się nade mną zaczyna masować moje plecy, od góry. Zdejmuje mi górę od piżamy (jak to dobrze, że akurat dzisiaj włożyłam tą ładną, szarą ze wstawkami z czarnej koronki...w puchatej piżamce w misie raczej nie czułabym się szczególnie seksowna) i pewnymi, kolistymi ruchami masuje moje ramiona. W międzyczasie pozbył się koszuli, jest już w samych dżinsach. Kiedy nachyla się nade mną, żeby pocałować mój kark, czuję na pośladkach jego erekcję. Jakoś mnie to nie dziwi. Jedyne co mnie dziwi, to to, że jeszcze nie zrzucił dżinsów i nie zabrał się za konkretne pieprzenie.
Tymczasem Szymon pokrywa mój kark i szyję wilgotnymi, niecierpliwymi pocałunkami, raz po raz czuję na skórze jego zęby. Opada na mnie, wsuwa dłonie pod moje piersi, pociera palcami sutki, wydobywając ze mnie niecierpliwe westchnienie.
- Chcę ciebie - dyszę.
- Gniewasz się jeszcze? - pyta, pieszcząc moje ucho.
- Jeszcze troszeczkę - odpowiadam.
Odrywa się ode mnie - jak się okazuje, po to żeby rozebrać się do końca. Obracam się na bok i obserwuję go, w ciepłym świetle nocnej lampki.
Dante również go obserwuje, ze swojego strategicznego miejsca na parapecie okna. Już się nauczył, że w czasie takich wizyt łóżko nie jest bezpiecznym miejscem dla kota.
Szymon odwraca się w moją stronę.
- Czy on musi to robić? - pyta.
- Ale co? - odpowiadam lekko nieprzytomnie. Widok nagiego Szymka mocno mnie dekoncentruje.
- Kot. Patrzy się.
Zaczynam się śmiać, ale śmiech zamiera mi w gardle, gdy mój kochanek przewraca mnie na plecy.
Znów się całujemy, i pocałunek jest równie słodki i podniecający jak za pierwszym razem. Nasze języki splatają się w cudownej harmonii, wargi ocierają się o siebie. Gdzieś w samym środku tego pocałunku jego penis odnajduje drogę do mojego wnętrza. Porusza się we mnie spokojnym, głębokim rytmem, nie przestając mnie całować. Ogarnia mnie gorączka, wiję się pod nim, gwałtownie odpowiadam na pocałunki, oboje poruszamy się coraz szybciej.
Wreszcie odrywa usta od moich ust, odrzuca głowę do tyłu, koncentrując się na szybkim, ostrym ruchu bioder.
Zaciskam dłonie na prześcieradle, obejmuję go udami wbijając pięty w jego pośladki. Czuję jak palce u stóp zaciskają mi się nie bez udziału woli. Orgazm jest jak kataklizm, przetacza się po nas nieubłaganie, zostawiając nas bez energii.
- Dalej się gniewasz? - pyta, nadal zanurzony we mnie.
- Już mi minęło - mówię z ustami przy jego ramieniu. - Prawie.
- Prawie? - zaczyna się śmiać. - Czyli jeszcze się muszę postarać?
Kiwam głową z entuzjazmem.
Następne cztery godziny upływają nam na ciągłych pieszczotach i łapczywym, obłędnym seksie.
W przerwach opowiada mi o swoich ostatnich kilku tygodniach - faktycznie ostro zakręconych, a ja opowiadam mu o tym co się działo ze mną. Chociaż moja praca w dziale edukacji w muzeum, przy jego perypetiach zawodowych to kompletna nuda.
Wpół do siódmej robię kawę, wypijamy ją w kuchni, już kompletnie ubrani, na wypadek gdyby Julka jakimś cudem zerwała się wcześniej niż zwykle. I tak ciężko przeżywa, że jej matka od stuleci samotna i rozwiedziona dla odmiany ma faceta. Nie trzeba jej dokładać stresu oglądania nas w strojach swobodnych.
- Wyjeżdżam teraz do Londynu na kilka tygodni - mówi, zakładając buty w przedpokoju. - Zobaczymy się chyba dopiero jak wrócę.
Kiwam ze zrozumieniem głową. Mogłam się tego spodziewać. Taka praca. I taki facet.
- Zadzwonię, jak tyko będę miał chwilę - obiecuje, całując mnie na pożegnanie.
Uwierzę, jak zobaczę.
Dante mierzy Szymona zagadkowym spojrzeniem zielonych oczu.
Ciekawe, czy mu wierzy.