Koleżanki z podstawówki (V). Nowe porządki
20 października 2022
Koleżanki z podstawówki
Szacowany czas lektury: 1 godz 7 min
Zapraszam na kolejną odsłonę serii „Koleżanki z podstawówki”.
Czy niezbędne jest przeczytanie wcześniejszych epizodów, aby rozpocząć lekturę części piątej?
W sumie nie, choć serdecznie zachęcam przynajmniej do uprzedniego sięgnięcia do części czwartej.
Inaczej pierwsza połowa tego opowiadania może wydać się przegadana lub niepotrzebna (zawłaszcza tym czytelnikom, którzy szukają w tekście głównie seksu).
Tak czy inaczej, miłej lektury.
Ps.
Na ten moment będzie to ostatnia część serii. Pierwotnie zakładałem opisanie jeszcze co najmniej dwóch ważnych wydarzeń w życiu Piotrka, ale się wstrzymam. Muszę od jego świata odpocząć. Może kiedyś tam wrócę…
Świat za drzwiami sypialni wydał im się irracjonalnie przygnębiający. Przywitał ich półmrok i specyficzna cisza. Tylko z salonu dochodziły ledwie słyszalne dźwięki, jakiejś rzewnej ballady, chyba Piosenki księżycowej.
Piotrek i Jolka nieśmiało skierowali się w tamtym kierunku. W salonie nikogo nie zastali, z wyjątkiem Kamila, ich szkolnego kolegi, który grzecznie stosował się do słów piosenki Varius Manx, sączącej się z miniwieży i pięknie spał. Jego pozycja rozpostartego orła, zwieszonego między kanapą a podłogą, rodziła podejrzenie, że niedawno przegrał nierówną walkę z alkoholem.
Rozejrzeli się po salonie. Widok był co najmniej przygnębiający. W pokoju dyskretnie paliła się tylko mała lampka. Na stołach królował chaos upstrzonych papierowych talerzyków i pomiętych plastikowych kubeczków, którym wtórowały puste miski po przekąskach, opróżnione puszki po piwie oraz butelki po wypitych napojach gazowanych. Bałagan nie oszczędził także salonowej podłogi. Walały się po niej zmiętolone papierowe serwetki, podarte serpentyny, a tu i ówdzie resztki chipsów, słonych paluszków i innych przekąsek.
Piotrek i Jolka spojrzeli po sobie lekko zaskoczeni. Wyglądało na to, że domówka dobiegła końca, a zarówno gospodyni, jak i nikt z gości, nie wpadł na pomysł, aby trochę ogarnąć po imprezową rzeczywistość.
Piotrek wyjrzał z salonu w kierunku pokoju Ani. Drzwi były lekko uchylone, a przez widoczną szparę przezierało niewyraźne światło. Przypuszczał, że właśnie tam znajdzie gospodynię imprezy, pytanie tylko, czy samą, czy nadal w towarzystwie jej chłopaka – pieprzonego Gogusia. Chwilę się wahał, ale w końcu zdobył się na śmiałość i ruszył do pokoju Ani. Ostrożnie zajrzał do środka.
Jubilatka leżała na swoim łóżku, przykryta kocem. Nie widział jej twarzy, gdyż była zwrócona w kierunku ściany. Chyba spała. Na podłodze, tuż przy wezgłowiu łóżka, stała żółta, plastikowa miska, na wypadek niekontrolowanego haftowania. Tak przynajmniej podejrzewał Piotrek. Pokój oświetlała lampka, stojąca na biurku, przy którym siedziała Kaśka, najlepsza przyjaciółka jubilatki. Gdy tylko ich spojrzenia spotkały się, zmroziła Piotrka wzrokiem.
– No proszę, wreszcie skończyliście – powiedziała z przekąsem.
Piotrek zignorował jej komentarz na temat jego sypialnianych harców z Jolką.
– Co tu się dzieje? – zapytał szeptem, aby nie obudzić Ani.
– Jak to co? – Kaśka prychnęła. – Wkurzyła się i skuła – mówiąc to, przeniosła wzrok na Anię. – Potem rzygała w toalecie, a jakieś czterdzieści minut temu zasnęła.
Piotrek już chciał spytać, na co wkurzyła się jubilatka, ale do pokoju wparowała Jolka i przyłączyła się do rozmowy.
– A gdzie reszta towarzystwa? – spytała i spojrzała niepewnie na koleżankę z klasy.
– O… miło cię widzieć Joluś – Kaśka przywitała ją sarkastycznie, a gdyby jej wzrok mógł siać śmierć i zniszczenie, Jolka byłaby już trupem.
– Gdzie reszta gości? – Piotrek stanowczo ponowił pytanie Jolki.
Kaśka zmroziła go wzrokiem. Wytrzymał jej spojrzenie i to na chwilę przygasiło ogień w jej oczach.
– Jeśli nie zauważyliście, to jest już bardzo późno. Niedobitki poszły, jak Ania zasnęła. Ostał się Kamil. Dogorywa w salonie.
Po tej odpowiedzi ostentacyjnie zwróciła się fotelem obrotowym w kierunku biurka. Zaczęła jednostajnie stukać długopisem o biały blat. Dała wyraźnie do zrozumienia, że dla niej rozmowa dobiegła końca.
Piotrek nie rozumiał, czemu Kaśka jest wobec nich taka niesympatyczna, ale był w towarzystwie najstarszy i nie zamierzał dawać za wygraną. Spojrzał na jubilatkę.
– O której mają wrócić rodzice Ani? – jego głos znów ocierał się o szept.
Kaśka ani drgnęła. Piotrek wlepił wzrok w tył jej głowy, wystający zza oparcia fotela. W pokoju unosiła się nieznośna cisza. Nagle Kaśka obróciła się w kierunku Piotrka i wypaliła bez ceregieli:
– A co ty teraz taki kurwa troskliwy jesteś?
– A tak mnie jakoś naszło! – warknął, bo obcesowe zachowanie dziewczyny wyczerpało jego cierpliwość. – Jeszcze raz grzecznie pytam, o której jej rodzice wracają?
Jeśli wzrok Kaśki potrafił zabić, to jego wpierw chwytał za gardło, dusił z sadystyczną niespiesznością i odbierał wszelką nadzieję. Właśnie takim spojrzeniem ją w tej chwili obdarzył.
– Yyy… dopiero… rano – zaczęła dukać. – Też są na jakiejś imprezie, yyy… chyba poza miastem.
Piotrkowi wyraźnie ulżyło. No to jeden problem z głowy – pomyślał. Przynajmniej Ania będzie miała czas dojść do siebie, zanim spotka się z rodzicami. Jednak co teraz? Piotrek ponownie spojrzał na Kaśkę.
– A ty nie musisz wracać do domu? – spytał, próbując przybrać pojednawczy ton. – Może chcesz, abym cię odprowadził?
Kaśka przez chwilę przyglądała mu się lekko zaskoczona.
– Nie, dzięki – odpowiedziała, a jej głos był prawie miły. – W zeszłym tygodniu jej i moi starzy ustalili, że będę tutaj dzisiaj nocować. Widać, dobrze się złożyło – ostatnie zdanie Kaśka dodała z wyraźnym smutkiem.
– A Kamil? Jego rodzice nie będą się o niego martwić? – Jolka postanowiła wrócić do rozmowy.
Kaśka przewróciła oczami i wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Może już są na niego wściekli? Nie zdziwię się, jak niedługo wparuje tu jego ojciec. Niezły z niego choleryk – westchnęła. – W sumie wszystko mi jedno.
Piotrka strasznie korciło, aby jeszcze wypytać Kaśkę o Gogusia, ale ugryzł się w język. Było mu niezręcznie robić to w obecności Jolki. Dziwił się jednak dlaczego ten palant zostawił Anię w takim stanie i sobie polazł, zwłaszcza że tego wieczora chyba ją zaliczył.
Ponownie spojrzał na śpiącą jubilatkę i wziął głęboki wdech. Poczuł skrajne zmęczenie. Najchętniej czmychnąłby do domu, ale głupio było mu zostawić Kaśkę z całym tym po imprezowym bajzlem.
– Dobra dziewczyny, szkoda czasu na dalsze pogaduchy. Ogarnijmy trochę mieszkanie, a później zobaczymy, co da się zrobić z Kamilem – zawyrokował.
Koleżanki nie zaprotestowały, a w oczach Kaśki dostrzegł chyba cień ulgi.
Wzięli się ostro do pracy. W pół godziny ogarnęli większość śmieci. Następnie Piotrek doprowadził do porządku zarzyganą toaletę, natomiast dziewczyny skutecznie uwinęły się na zmywaku.
Gdy mieszkanie było w stanie względnie akceptowalnym, a Kaśka z Jolką krzątały się jeszcze w kuchni, Piotrek zajrzał ponownie do Ani.
Nadal cichutko leżała, skierowana twarzą do ściany. Przyjrzał się uważnie swojej młodszej koleżance. Wyglądała tak bezbronnie, zwinięta w kłębek. Spod koca wystawała tylko głowa, a z drugiej strony, zgrabne stópki w czarnych rajstopkach.
Podszedł do łóżka i klęknął przy jego wezgłowiu. Chwilkę się wahał, ale finalnie czule pogłaskał Anię po głowie, jednocześnie zadając sobie w myślach pytanie, co mogło ją wkurzyć, że aż tak się skuła.
A może nie zdenerwowała się na coś, lecz na kogoś? Tylko na kogo? Pewnie na Gogusia, że ją zaliczył i zaraz po tym się zmył. Pieprzony egoista. Nic się dupek nie zmienił. Gdy graliśmy razem w szkolnej drużynie, też myślał głównie o sobie, a nie o zespole.
Rozmyślając, kontem oka dostrzegł coś leżącego na ziemi, pod biurkiem. Sięgnął po to i wstał. W ręku trzymał porcelanowego słonia – jego urodzinowy upominek dla Ani. Spostrzegł, że figurka ma ukruszony kawałek przedniej nóżki, a na powstałej nierówności jest dziwna, czerwona plamka.
– Oberwało ci się biedaku – przemówił do niego czule. Czy to przeze mnie? – dodał w myślach.
I to pytanie natychmiast podsunęła mu niepokojącą hipotezę. Oberwałeś, bo… wkurzyła się na mnie, a nie na Gogusia. Ale dlaczego? Co ja jej takiego zrobiłem? A może nasze ochy z Jolką w sypialni rozpieprzyły imprezę i się wściekła? Jednak czy to powód, aby się spić? Poza tym ona była tutaj w pokoju z Gogusiem i też sobie pewnie nie żałowali. No to co ją tak wkurzyło?
Coś mu się nie składało w całej tej historii. Szare komórki usilnie pracowały nad jakimś logicznym wyjaśnieniem, ale bez wyraźnego efektu. Kolejne wątpliwości bombardowały jego zmęczoną świadomość, a on czuł, że zaczyna tonąć pod lawiną niejasnych odpowiedzi. A niczego bardziej w tej chwili nie pragnął, jak poznać prawdę.
Najchętniej obudziłby teraz Anię, zasypał gradem pytań, licząc na precyzyjne wyjaśnienia, ale wiedział, że to durny pomysł.
Wziął głęboki wdech, a następnie gwałtownie wypuścił powietrze z wyraźnym zrezygnowaniem.
Machinalnie rozejrzał się po pokoju. Dominowała tu biel pokrywająca biurko, szafę i regały. Półki okupowały różnej maści bibeloty, poukładane w równe rządki. Niestandardowe w tym dziewczęcym pokoju ósmoklasistki zdawały się tylko ścienne plakaty, na których zamiast zespołów muzycznych lub przystojnych wokalistów, pozowali najwybitniejsi gracze NBA, na czele z Michaelem Jordanem.
Ziewnął i instynktownie spojrzał w kierunku drzwi wejściowych do pokoju. Nie wiedział dlaczego, ale jego uwagę przykuł jeden szczegół. Drzwi nie miały żadnej blokady ani zamka z kluczem.
Coś go tknęło, niepokojąco nieuchwytnego, ale on szczęśliwie za tym podążył i nadał temu przebłyskowi realny kształt.
Dziwne. Goguś mówił, że planowali TO zrobić w trakcie imprezy. Jeśli tak, to dlaczego przyszła z nim tutaj? Ja na ich miejscu wybrałbym sypialnię, a nie ten pokój. Chyba że… ona wcale NIE CHCIAŁA robić tego z Gogusiem. Przecież tak jej uprzykrzał kiedyś życie.
W głowie licealisty właśnie w ruch poszło domino, a na opadające płytki składały się wycinki przeróżnych wspomnień. Ich wspólnym mianownikiem była Ania: dawne sparingi męskiej i żeńskiej drużyny koszykarskiej, obłapywanie Ani przez Gogusia i innych kolegów, starania Piotrka, aby ją przed tym chronić, jej zeszłoroczna walentynka, jej promienna twarz, gdy witała go na początku domówki, jej szczere zdenerwowanie (a może zazdrość), gdy widziała go w łazience z Jolką.
Jego serce w tym momencie nie tylko tłoczyło krew, ale też drżało, w taki wyjątkowy, specyficzny sposób. Już dziś to czuł. Kiedy? Zamknął oczy i próbował sobie przypomnieć. Tysiące obrazów przetaczało się pod powiekami, ale żaden nie pasował. Niecierpliwił się jak gracz w Lotto, obserwujący pracę maszyny losującej. I nagle urządzenie zassało prawidłowy obraz.
Świece i zapałki!
Rzuciły mu się w oczy w sypialni, gdy słali z Jolką łóżko, po ich igraszkach. Już wtedy coś go tknęło, ale wówczas to zignorował.
Sypialnia i świece ewidentnie były dla kogoś przygotowane. Ale dla kogo, skoro jubilatka nie zabrała tam Gogusia? Dla mnie i Ani? Nie. Na pewno nie… A może? Jak wszedłem do jej pokoju, to Kaśka przywitała mnie takim wyrzutem w oczach, jakbym… zdradził jej najlepszą przyjaciółkę… Ja pierdolę… A my z Jolką urządziliśmy ostry koncert…
Nogi mu się ugięły pod ciężarem wyrzutów sumienia, aż przyklęknął. Z trudem łapał oddech, a głowę przeszył przenikliwy ból, taki, którego się ot, tak nie zapomina.
Do skroni przyłożył zadek porcelanowego słonia, którego nadal trzymał w dłoni. Miły chłód bijący od figurki przyniósł mu odrobinę ulgi. Trwał tak przez chwilę w bezruchu, próbując zebrać zbolałe myśli.
Miał prawie pewność, że Ania wściekła się na jego igraszki z Jolką i pewnie z tego powodu oberwało się urodzinowej figurce. To było logiczne. Wyglądało na to, że choć dobrze się maskowała na imprezie, to coś do niego czuła. Może nawet planowała z nim udać się do sypialni, w celach jej tylko wiadomych.
Tylko po co do cholery się maskowałaś? Po co te umizgi i pocałunki z Gogusiem? Nie rozumiem. Przecież to kurwa nielogiczne. I do czego doszło między wami, jak się tutaj zaszyliście, a ja z nimfetką poszedłem do sypialni.
Ciężko westchnął. Przed oczyma znów stanęły mu szalone harce z Jolką, a ciało i umysł przeszyło bolesne smagnięcie wyrzutów sumienia. Z trudem przełknął ślinę. Potrzebował jakiegoś ratunku, pocieszania.
Ponownie spojrzał na porcelanowego słonika. No to się porobiło kolego – przemówił do niego w myślach. Prosiłem cię o wsparcie w figlach, ale takiego bigosu się po tobie nie spodziewałem. Przynajmniej teraz nie nawal.
Podniósł się z kolan i ostrożnie odłożył słonia na biurko, trąbą w kierunku łóżka, by figurka miała na Anię oko.
– Pilnuj jej kolego! – szepnął i odwrócił się w stronę jubilatki.
Podszedł cicho do łóżka i nachylił się tak, aby móc dojrzeć twarz Ani. Miała zamknięte oczy. Stał przez chwilę i przyglądał się jej smukłej buzi, na której malował się smutek, a może tylko spokój. Nie oparł się pokusie. Przyklęknął, pocałował ją czule w policzek i wyszeptał do ucha, że jest śliczna.
Gdy zamykał za sobą drzwi do pokoju Ani, po jej policzku spływała duża łza, ale on nie miał szansy tego dostrzec.
Skołowany poszedł zobaczyć, co z Kamilem. Młodszy kolega był mocno podchmielony, ale zaciągnięcie go do łazienki i uraczenie twarzy zimną wodą, postawiło go jako tako na nogi. Wyglądało na to, że przy wydatnym wsparciu Piotrka, jest szansa doholować Kamila do domu.
Wyszli z klatki w trójkę. Kilka chwil wcześniej wybiła północ. Pierwsza niedziela marca 1996 roku przywitała ich przejmującym chłodem. Światła osiedlowych latarni tylko nieznacznie rozjaśniały im drogę do domu.
Jolka mieszkała dwa bloki od Ani, dlatego szybko odłączyła się od ich towarzystwa.
Rzucili sobie na pożegnanie zwykłe „cześć”. Piotrek czuł się trochę głupio wobec nimfetki. Może wypadało w tym momencie coś więcej powiedzieć lub zrobić, ale zwieszony na nim balast w osobie Kamila nie pomagał. Odprowadził ją jedynie wzrokiem, aż znikła w klatce swojego bloku.
Podtrzymując Kamila, ruszył przed siebie, osiedlowym chodnikiem. Tylko nieliczne okna w mijanych blokach mieniły się jakimś światłem. Większość mieszkańców spała, a Piotrek im szczerze zazdrościł.
Piętnaście minut żmudnego marszu później, chłopcy dotarli do klatki Kamila. Piotrek z ulgą odnotował, że wejścia nie blokuje domofon. Oznaczało to, że nie musi na tym etapie dzwonić do rodziców Kamila, a ten może sam wdrapie się na górę. Piotrkowi nie uśmiechało się holować kolegi na trzecie piętro, aż pod same drzwi i witać jego rodziców.
Czuł się skrajnie wyczerpany. Wcześniejsze igraszki z Jolką, związane z tym wyrzuty sumienia i obecne holowanie słaniającego się na nogach kolegi, kosztowały go sporo wysiłku. Gdy na chwilę przymykał oczy, pod powiekami wyczuwał charakterystyczny piasek dokuczliwego zmęczenia.
– Kamil jesteśmy pod Twoją klatką – wyszeptał zdyszany.
Uwolnił się od ciężaru Kamila, schylił się i oparł ręce na kolanach, jak biegacz na mecie zawodów. Łapał oddech. Kamil stał przed nim, chwiejąc się lekko.
– No… to fajnie… polej! – zabełkotał pod nosem i ruchem ręki zachęcił do wypełnienia wyimaginowanych kieliszków.
– Skup się! Musisz sam wejść na górę! – w głosie Piotrka pobrzmiewały wyraźnie nuty irytacji, podsycanej skrajnym zmęczeniem. Wyprostował się i ruchem ręki pokazał na trzecie piętro – Idź do siebie. Rozumiesz?
– Cooo? – Kamil nadal nie kontaktował i z coraz większym trudem łapał równowagę.
– Na górę do mieszkania. Idź na górę!
– No… dostał w skórę… hyyy – Kamil zaśmiał się w charakterystyczny, pijacki sposób.
Piotrek w pierwszej chwili nie załapał. Dopiero po paru sekundach jego umysł wyłapał znaczenie słów kolegi.
– O czym ty gadasz? Kto dostał w skórę?
– W głowę… tego… o tu! – Kamil wypluwał kolejne słowa i niezdarnie pocierał palcem po czole.
W innych okolicznościach widok może byłby i zabawny, ale Piotrkowi nie było do śmiechu. Mroźna noc znów dawała o sobie znać. Holując Kamila, rozgrzał się, wręcz spocił, ale teraz jego ciało przeszywały pierwsze dreszcze wyziębienia. Z drugiej strony coś kazało mu pociągnąć schlanego kolegę za język.
– Ktoś dostał mocno w czoło, tak?
– Aaaha!
– Na imprezie u Ani?
– No przecie mówieeeee – w bełkocie Kamila wyczuwalna była pretensja, że nie jest słuchany z należytą uwagą. Spojrzał na Piotrka mglistymi oczami i dodał – A krewka kap, kap, kap. – I bez zapowiedzi zwiesił głowę. Jedynie ciało niezmiennie odchylało się leniwie to w przód, to w tył.
Nastała cisza.
Nie ma rady, muszę go zataszczyć na górę, pod same drzwi – Piotrek pomyślał zrezygnowany. Jednak strzępy informacji, które wynikały z bełkotu Kamila, nie dawały mu spokoju.
– Kamil, kto dostał w czoło? – wpatrywał się w kolegę, ale ten nie reagował. – Słyszysz? Kto dostał w czoło? – I znów zero reakcji.
Piotrek, stojąc naprzeciw Kamila, uchwycił go za ramiona. Lekko potrząsnął. Pomogło.
– Cooo jeeeest? – Kamil mówił, jakby odganiał się od muchy.
– Pytam kto dostał w czoło?
– Zboczeniec… i… cham! – Kamil niezdarnie przytaknął przy tym głową, chcąc podkreślić ważność swego pijackiego wywodu. – Dobrze mu… co, heeee?
– Dobrze, dobrze. Ale o kim mówisz? – Piotrek próbował nadal mówić szeptem, ale ze względu na narastające z niecierpliwienie, przychodziło mu to z wielkim trudem.
– O tym chamieeee! – Kamil nagle podniósł głos, nie zważając że stoją pod klatką, a pora jest późna.
– Cicho! Pobudzisz ludzi! – Piotrek z niepokojem spojrzał w ciemne okna po obu stronach klatki schodowej. Na szczęście nie dostrzegł żadnego ruchu zasłon, firanek lub żaluzji.
– Cicho, bo przyjdzie Zdzicho… – Kamil wyszeptał konspiracyjnie i ponownie zwiesił bezwładnie głowę, a ciałem silniej naparł na podtrzymującego go kompana.
Piotrek był na granicy wytrzymałości. Zmęczenie i chłód biczowały jego ciało, ciekawość zżerała od środka, a Kamil mulił, jak Comodore 64 w trakcie kulminacyjnego momentu gry. Miał ochotę zdzielić go w ucho. Powstrzymał się ostatkiem sił.
Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, procesor Kamila zadziałał.
– Mareczek chuuuuuuj! – wyraźnie wyszeptał imię Gogusia i splunął na ziemię. – Tak potraktować Anię, a ona taka… – urwał, opuścił głowę i znów się zawiesił.
W Piotrku krew momentalnie zawrzała. Mocniej zacisnął dłonie na ramionach Kamila i potrząsnął chłopakiem jak jabłonką w sadzie.
– Czy Marek skrzywdził Anię? Na imprezie. Gadaj! – wycedził przez zęby.
– Auu… – Kamil jakby oprzytomniał. – Chciała kosa, ale w beton jeeeeeb… hyy – rozbawiła go własna odpowiedź.
– Kamil błagam! Mów jaśniej! – Piotrek ledwo panował nad nerwami, ale starał się mówić wolno i wyraźnie. – Marek próbował zrobić Ani krzywdę, tak? – Profilaktycznie ponownie wstrząsnął kolegą, aby ten się nie zawiesił.
– Nooooo tak!
– Dobierał się do niej, tak?
– Ten chuuuj!
– Ale mu nie wyszło?
– Eeeexactlyyyy!
– Bo dostał w czoło?
– Oooo! – Kamil chciał podnieść rękę z wysuniętym palcem wskazującym, dla podkreślenia, że dedukcja starszego kolegi trafiła w sam środek tarczy, ale nadal blokował go żelazny uścisk Piotrka.
– Czy to Ania go walnęła w czoło?
– No peeewniee! Jaka ona… ach… – i znów głowa Kamila przegrała z siłą grawitacji.
Piotrek chwilę przyglądał się wyczerpanemu koledze i analizował otrzymane od niego informacje. W sumie miał już jako taki ogląd sytuacji i rozważał zakończenie przesłuchania, gdy nagle Kamil go zaskoczył. Nie proszony podniósł głowę i wyrzucił z siebie dalszą relacją z miejsca zdarzenia:
– I go pogoniłaaaa… jak psa!!! – ostatnie słowo zaakcentował z satysfakcją. – Spieeeerdalał, aż miłooo! – znów pijacko zaśmiał się pod nosem, westchnął i na powrót zwiesił głowę.
Piotrek wyobraził sobie Gogusia wypadającego z pokoju Ani i ulatniającego się z domówki w trybie natychmiastowym. Od razu zrobiło mu się cieplej w okolicach serca. Jeszcze wizualizował sobie możliwy przebieg wypadków, gdy Kamil powoli podniósł głowę, spojrzał mu w oczy i wziął głęboki wdech, jakby szykował się do wyznania, ciążącego mu na wątrobie od dłuższego czasu.
– A wiesz… ona mnie się podoba… bardzoooooo.
Ta szczera deklaracja musiała kosztować go wiele sił, bo nogi się pod nim ugięły i poleciał w ramiona Piotrka. Ten z trudem, ale utrzymał go w pozycji pionowej.
– No brachu, zaczynamy wspinaczkę! – westchnął ciężko i wziął Kamila pod ramię.
Kilka minut później Piotrek zrzucił z ulgą niewygodny balast. Jak tylko otworzyły się drzwi mieszkania młodszego kolegi, powiedział szybkie dobry wieczór, przekazał Kamila w zaskoczone ręce rodzica i ulotnił się jak kamfora.
Skierował się prosto do swojego domu. Po drodze składał do kupy wszystkie fakty.
Wyglądało na to, że w pokoju Ani doszło do czegoś, co ją mocno wkurwiło. Zapewne Mareczek zaczął się do niej dobierać, a ona straciła cierpliwość. W odpowiedzi Goguś dostał po łapach, a ściślej mówiąc prosto w czoło.
Czym? Dla Piotrka głównym podejrzanym był słoń z ukruszoną nogą.
Dziękuję ci kolego. Wyręczyłeś mnie.
Piotrkowi było wstyd, bo podskórnie czuł, że w planach Ani to zadanie miało mu przypaść.
Chciała, abym o nią zawalczył i ochronił przed Gogusiem, jak na wspólnych sparingach. To by się trzymało kupy. A ja to zinterpretowałem inaczej.
Teraz jego oczom ukazał się obraz, gdy ona z Gogusiem wychodziła z salonu. Przypomniał sobie jej wyzywające spojrzenie, a może raczej rozpaczliwie wzywające go do działania, do walki o nią. Jednak wyszło, jak wyszło, a on czasu nie cofnie. Na szczęście Goguś finalnie podkulił ogon i wypadł z domówki.
To, co najbardziej niepokoiło Piotrka w tej historii, to fakt, że Ania była świadkiem erotycznych ochów jego i Jolki, dochodzących zza drzwi sypialni, a nie mógł przecież wykluczyć, że w planach Ani, to z nią miał się tam zaszyć na dalszą część imprezy. A gdzie są świece i pasek od szlafroka, tam dzieją się niegrzeczne rzeczy. Sam wiedział to najlepiej.
Zaczął radośnie pogwizdywać. Jakoś samo tak wyszło. Dokuczał mu przenikliwy chłód, ale nie miał siły biec. Szedł i podziwiał rozgwieżdżone niebo. Jego piękno i ogrom sprawiły, że z każdym kolejnym krokiem zmartwienia, które zaprzątały mu głowę, wydawały się coraz bardziej ulotne, wręcz mikroskopijne. A co najważniejsze, znów czuł się liderem. Wiedział, że teraz wszystkie sprawy potoczą się w dobrym kierunku, a nawet jeśli będzie inaczej, to on sobie poradzi z przeciwnościami losu.
Zerwał się na dźwięk budzika. Nastawił go na ósmą. Rodzice jeszcze spali zabunkrowani w sypialni. Pewnie odsypiali ciężki tydzień w pracy.
Piotrek zarzucił na siebie dres, pośpiesznie zjadł kanapkę z szynką, polaną sporą ilością ketchupu i wybiegł z domu. Na lodówce zostawił wiadomość, że idzie pobiegać. Zapomniał tylko dodać, że po drodze zamierza odwiedzić Anię.
Chciał sprawdzić, jak ona się czuje, a nadto liczył, że może jeszcze pomoże jej i Kaśce w ostatnich porządkach po wczorajszej imprezie. Uznał, że to najlepsza okazja do przełamania lodów i wzięcia byka za rogi.
Gdy zadzwonił do domofonu, ktoś od razu otworzył mu drzwi bez pytania. Wbiegł na trzecie piętro. W progu mieszkania stała już Kaśka.
– A… to ty. – Była lekko zaskoczona. – Myślałam, że to starzy Ani.
Piotrek ucieszył się, że jej rodziców jeszcze nie ma.
– Chciałem sprawdzić, jak się czuje Ania. Pomyślałem też, że może wam pomogę w ostatnich porządkach – zdyszany wyrzucił swoją motywację jednym tchem i uśmiechnął się szczerze do Kaśki.
– Miło z twojej strony – odpowiedziała ironicznie, przepuszczając go w drzwiach. – Poszewki w sypialni już wymieniłyśmy, ale … – zawiesiła na chwilę głos. – Ania na pewno ucieszy się na Twój widok – uśmiechnęła się zjadliwie, a sarkazm, jaki wylał się z jej ust, był dla Piotrka jak zimny prysznic.
Zatrzymując się w przedpokoju, dwa kroki od drzwi wejściowych do mieszkania, momentalnie wszedł w tryb: zwarty i gotowy na wszystko.
– Co ty tutaj robisz? – jego uszu doszedł zirytowany głos Ani, która właśnie wyszła z salonu.
– Chciał spytać, jak się czujesz – jej przyjaciółka nieoczekiwanie wzięła go w obronę.
Ania zrobiła krok w ich kierunku. Przeniosła wzrok z Piotrka na Kaśkę.
– Możesz nas na chwilę zostawić – wyraźnie zaakcentowała każde słowo, a jej głos brzmiał bardziej jak rozkaz niż pytanie, wywołując w powietrzu nieznośne napięcie.
Kaśkę przeszedł dreszcz i momentalnie ulotniła się z przedpokoju. Wybrała kuchnię, która była pomieszczeniem znajdującym się najdalej od drzwi wejściowych do mieszkania. Odchodząc, współczuła Piotrkowi, bo wiedziała, że już za parę chwil ten przystojny licealista wyleci z mieszkania z wielkim hukiem. Ania od rana uwijała się po mieszkaniu jak wściekła osa, nie była w nastroju na pogaduchy, a jak Kaśka tylko wspomniała, że Piotrek w nocy z Jolką bardzo jej pomogli w ogarnięciu mieszkania, Ania dostała piany na usta.
– Widzę, że czujesz się już lepiej. Cieszę się. – Piotrek uśmiechnął się do Ani, próbując wprowadzić miłą atmosferę.
– Słodki jesteś. Właśnie zrobiłam klar w sypialni rodziców – jej oczy kipiały wściekłością.
Wyglądała na zmęczoną, wkurzoną i nie w nastroju do długich pogawędek, ale T-shirt i dzianinowe spodnie dresowe seksownie opinały jej zgrabne ciało.
– Ślicznie wyglądasz, jak się złościsz – wypalił bez zastanowienia.
Ania takiej riposty się nie spodziewała. Troszkę się zapowietrzyła, a była przy tym rozbrajająco urocza.
– Co… co proszę? – spytała lekko zmieszana.
Piotrek w normalnych okolicznościach może, by coś zaczął dukać, tłumaczyć, przepraszać, ale przeżycia ostatniej nocy mocno go dowartościowały i spuściły ze smyczy samczy instynkt. Zrobił krok w kierunku Ani i powtórzył:
– Powiedziałem, że ślicznie wyglądasz, jak się złościsz – w jego słowach była szczerość, siła i spokój.
Usta Ani otworzyły się jeszcze szerzej i zamarły w niemym zdziwieniu.
Piotrek nie kontrolował tego. Przypomniał mu się wczorajszy widok rozwartych warg Jolki, które rozdziewiczył swoim penisem, nieopodal, w sypialni. Nie miałby nic przeciwko, aby tak samo potraktować Anię, ale zdawał sobie sprawę, że okoliczności nie są sprzyjające.
Nie zamierzał jednak tych zbłąkanych ust pozostawić całkiem samych. Zrobił jeszcze jeden szybki krok w jej kierunku, objął ją ręką na wysokości lędźwi, przyciągnął zaborczo do siebie i pocałował czule.
O dziwo Ania nie wyrwała się, lecz odwzajemniła pocałunek. Nie trwał długo i nie zaprzągł do pracy ich języków. Patrząc z boku, był wyłącznie zetknięciem warg dwójki nastolatków, ale gdy odrywali usta od siebie, czuli miłe prądy przepływające między ich ciałami.
Piotrek niechętnie zluzował objęcie i spojrzał Ani w oczy. Ta zwinnym ruchem odsunęła się w tył i wymierzyła mu siarczystego liścia w lewy policzek. Miała czym uderzyć, więc cios był soczysty. Piotrek poczuł wyraźne pieczenie na twarzy.
Stali tak w napięciu, naprzeciwko siebie, tocząc niemy pojedynek na spojrzenia. Piotrek znów nabrał ochoty do zasmakowania jej warg i szykował się do kolejnego ataku.
Właśnie w tym momencie rozległ się przenikliwy dźwięk domofonu. Oboje aż podskoczyli. Piotrek ponownie skierował oczy na Anię. Dostrzegł, że wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił. Seksowną zadziorność zastąpił strach lub coś w ten deseń.
– Wypierdalaj – wycedziła przez zęby i przeszyła go wzrokiem.
Piotrek podziwiał sam siebie, że wytrzymał jej spojrzenie. Gdy znowu otwierała usta, kiwnął delikatnie głową i powiedział ciepło:
– Do zobaczenia Aniu.
Odwrócił się na pięcie, wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi wejściowe.
Na pierwszym piętrze minął się z parą czterdziestolatków. Grzecznie powiedział „dzień dobry” i pomknął dalej w dół klatki. Teraz już wiedział, po kim Ania odziedziczyła urodę. Oj będzie ta Ania miała niezłe branie. Hmm…w sumie to już ma – poprawił się w myśli.
Znów wracał do domu i pogwizdywał.
– Tu radio Roxy, dziewięćdziesiąt sześć i pięć FM. Słuchacie waszej ulubionej audycji „Piosenka na życzenie”. A my właśnie połączyliśmy się z Anią. Cześć Ania! – głos prowadzącego był głęboki i miły, aż chciało się w nim zatopić.
– yyy… Dzień dobry… – nie mogła opanować drżenia głosu.
– Super, że udało się nam do ciebie dodzwonić. Czy znasz Aniu naszą audycję?
– No… tak… – dukała z trudem, by w końcu, podekscytowana wypalić – Słucham was co tydzień!
W duchu od razu się skarciła. Ty egzaltowana gówniaro! Nie ośmieszaj się. Jednak fakt był faktem. Lubiła tę audycję, jak pewnie setki innych nastolatek z jej miasta.
– To miłe – w radiowym głosie wyczuwalny był szczery uśmiech. – Czyli wiesz, że skoro do ciebie dzwonimy, to ktoś zadedykował ci piosenkę. Czy przypuszczasz, kto to może być?
W eterze nastąpiła krótką pauza. Gdy słuchała audycji w radiu, ten moment był jej ulubionym. To specyficzne napięcie towarzyszące wyczekiwaniu na odpowiedź. Gdy rozmówca trafiał, wzdychała. Gdy się mylił, śmiała się serdecznie.
– Chyba tak – odpowiedziała po chwili wahania.
Anka miała swój typ. Kamil, jej klasowy kolega, od czasu domówki zachowywał się dziwnie. Na lekcjach zerkał na nią ukradkiem, a na przerwach zagadywał pod byle pretekstem, czerwieniąc się przy tym jak soczysta truskawka.
Nie uśmiechało się jej jednak dzielić na antenie swoim przypuszczeniem z tysiącem innych słuchaczy. Zawsze istniał bowiem margines błędu, a ona nie chciała się ośmieszyć. Z drugiej strony poczuła dokuczliwy skurcz w żołądku, bo jeśli jej strzał okaże się celny, to będzie ją czekała trudna rozmowa z Kamilem, którego bardzo lubiła, ale nic poza tym.
– A zdradzisz nam jego lub jej imię? – prowadzący drążył temat, a ciepły ton zachęcał do zwierzeń.
– Yyyy…wolałabym nie – w jej głosie nawet głuchy wyczułby prośbę, aby nie drążyć więcej tematu.
– No to mamy klasyczny przypadek: wiem, ale nie powiem. – Prowadzący audycję żartobliwie zakończył przesłuchanie, zadowolony ze swojej puenty. – No dobrze Aniu, zatem wiesz, że piosenkę przesyła ci….Piotrek.
– Kto?! – niemalże wykrzyczała do słuchawki, wprowadzając siebie i rozmówcę w stan konsternacji.
– Hmm… Piotrek – prowadzący powtórzył imię chłopaka lekko zakłopotany, ale szybko odzyskał rezon. – Zakładam, że wiesz, o którego Piotrka chodzi? – tym pytaniem zwietrzył szansę na wyciągnięcie dodatkowych informacji, które tak uwielbiali słuchacze.
– Tak, nie… yyyy… nie wiem – wydukała.
Zaskoczenie zaatakowało ją karuzelą niejasnych myśli. Nie spodziewała się, że całą akcję zaaranżował Piotrek. Przecież w czasie ostatniego spotkania potraktowała go po chamsku. No, ale w sumie sobie zasłużył.
– Oj słyszę, że ten chłopak mocno zawrócił ci w głowie. Czy się mylę? – głos miękki, a wiercił dziurę jak diamentowe wiertło. To bolało.
– Nie prawda!
– Hmm… to już rozumiem jego wybór – prowadzący zawiesił głos. A potem dodał jeszcze cieplej – Aniu, proszę usiądź i posłuchaj tej pięknej piosenki. A gdy wybrzmi jej ostatni takt, wsłuchaj się w głos twojego serca, czy jest tam jeszcze miejsce dla… Piotrka.
Kilka sekund później, w jej mieście z tysięcy radioodtwarzaczy wybrzmiał ckliwy utwór „Listen to Your Heart” zespołu Roxette, przy akompaniamencie setek westchnień poruszonych nastolatek.
Jedna z nich właśnie rzuciła się na swoje łóżko, skryła twarz w poduszkę i zaczęła rzewnie płakać. Niemym świadkiem tej smutnej sceny był tylko porcelanowy słonik, stojący na jej biurku.
Po audycji postanowił nie nachodzić Ani. Odpowiedź, którą usłyszał w radiu, nie podcięła mu skrzydeł. Przypuszczał, że nie do końca odpowiadała ona prawdzie. Chciał jednak dać Ani i sobie trochę czasu.
Nie zamierzał jednak próżnować i zakasał rękawy.
Już wcześniej rozmówił się z Jolką. Nie była to łatwa rozmowa, ale jego tarczą była szczerość. Wyznał, że ją lubi, ale do Anki czuje coś więcej i chciałby o nią powalczyć.
W odpowiedzi dostał całkiem silny cios w splot słoneczny, ale Jolka też miała wyrzuty sumienia. Po kilku dodatkowych szturchańcach i słownych przekomarzaniach podzieliła się z Piotrkiem swoimi przypuszczeniami, co do faktycznej roli Gogusia na imprezie. Pominęła jednak drobny szczegół, że te wnioski naszły ją już na początku domówki, a nie po jej zakończeniu. Uznała, że kobieca szczerość ma swoje granice.
Dzięki rozmowie z Jolką chłopak utwierdził się w przekonaniu, że był ślepym kretynem i choć miał Anię na widelcu, dał ciała. Jednak gdy na pożegnanie odprowadzał wzrokiem Jolkę, ubraną w obcisłe dżinsy i przykrótką kurteczkę, westchnął rzewnie. Miejmy nadzieję, że wszystko w życiu ma swój głębszy sens. Na tę myśl w ustach mimowolnie poczuł smak soków nimfetki, a w bokserkach Amigo zaszczekał radośnie, wspominając dwukrotny wytrysk w jej obecności.
Piotrek postanowił też znaleźć czas na sport. W gazecie lokalnej przeczytał ogłoszenie o naborze do juniorskiej drużyny koszykarskiej, który miał się odbyć w miejskim pałacu sportu za trzy tygodnie. Wziął się ostro do treningów. Codziennie przed szkołą postawił na godzinny rozruch – bieganie z psem po okolicy lub ćwiczenia siłowe w domu z hantlami. A po szkole, niezależnie od figli marcowej pogody, odbywał półtoragodzinne zajęcia z piłką na osiedlowym boisku do kosza.
Z każdym kolejnym treningiem, pomimo bólu i zakwasów, czuł, że wraca do optymalnej formy fizycznej. Co więcej, dodatkowe obowiązki nie tylko nie wpłynęły negatywnie na oceny szkolne, a wręcz i w tym obszarze widoczna była poprawa. W dzienniku przy jego nazwisku zaczęły pojawiać się oprócz tradycyjnych trójek i czwórek także pierwsze piątki, a jego uczniowskie życie dość szybko odzyskiwało blask.
Zmiany, jakie zaszły w chłopaku, nie umknęły uwadze jego licealnych koleżanek z klasy, które coraz częściej się do niego uśmiechały i odnosiły z większą życzliwością. Nie zaprzątał sobie jednak tym myśli, bo one ciągle krążyły gdzieś w okolicach Ani, w szczególności jej kruczych włosów, smuklej buzi, obfitych piersi i kształtnej pupy.
Nawet Dagmara, jego skrywana sympatia ze starszej klasy, poszła chwilowo w odstawkę, choć jakby gorliwiej odpowiadała na jego koleżeńskie „cześć”, gdy mijali się na szkolnym korytarzu.
Marcowe słoneczko nieśmiało dawało o sobie znać, a krokusy – kwiaty wczesnej wiosny, zdobiące osiedlowe trawniki – nastrajały wyjątkowo optymistycznie. Jednak Piotrek zatopiony w myślach, nie zwracał na nie szczególnej uwagi. Zbliżał się marszowym krokiem do swojego bloku. W szkole znów sporo zadali na weekend, ale chwilowo się tym nie przejmował. Właśnie rozpoczynało się piątkowe popołudnie, a on kreślił plany treningowe na kolejne dni.
Postanowił, że jak tylko dotrze do mieszkania, sprawnie przebierze się w dres i od razu wyjdzie na osiedlowe boisko poćwiczyć rzuty za trzy punkty. Dopiero później zamówi pizzę. Rodzice zostawili mu kasę, bo sami pojechali do Krakowa, odwiedzić jego starszego brata, studenta prawa. Piotrek nie spodziewał się ich wcześniej niż przed dwudziestą drugą.
Gdy skręcił w chodnik, prowadzącą wzdłuż bloku do jego klatki, dostrzegł ją, lekko przygarbioną, siedzącą na ławce przy podwórkowej piaskownicy.
Dzieliła ich jeszcze odległość kilkudziesięciu metrów, ale już widział jej krucze włosy, zaczesane do tyłu i upięte w kucyka, czarną puchową kurteczkę, obcisłe legginsy tego samego koloru i lśniące bielą modne adidasy.
Z każdym kolejnym krokiem serce biło mu coraz szybciej, a on usilnie próbował zapanować nad oddechem, zdradzającym rosnące podenerwowanie. Nie zwalniając tempa, przymknął na chwilę oczy i wziął głęboki wdech. Trochę pomogło.
Ania wstała z ławki, jak tylko go zobaczyła. Wyczekiwała, aż do niej podejdzie, a dłonie odruchowo splotła przed sobą, na wysokości łona.
Wyglądała tak niewinnie i seksownie. Piotrek nie mógł oderwać od niej oczu. Gdy dzieliła ich już tylko odległość kilku kroków, jego wzrok spoczął na obcisłej, dzianinowej bluzce, wyzierającej spod rozpiętej kurteczki sięgającej bioder.
Skarcił się, bo jego uwagę przykuła nie tyle śnieżna biel bluzki, ile ponętny biust, który się pod nią skrywał. Speszony spojrzał w jej oczy i stanął na wprost niej. Dzieliła ich odległość może dwóch kroków. Tak na wszelki wypadek, aby łatwo mógł uchylić głowę, jakby ponownie próbowała sprzedać mu siarczystego liścia.
– Cześć – zagaił, próbując w tym jednym słowie zmieścić tyle ciepła, ile tylko był w stanie.
– Przyszłam z tobą porozmawiać – jej ton brzmiał urzędowo. Twarz pozostała chłodna i poważna.
– To może się przejdziemy? – skinął przy tym głową, sugerując kierunek ewentualnego spaceru. Czuł, że rozmowa może się przedłużyć, a stanie pod blokiem wydało mu się krępujące dla obydwojga.
Przeszli już kilkadziesiąt kroków, ale Ania nadal milczała. Postanowił delektować się jej obecnością, nic nie mówić, nie ponaglać, grzecznie spacerować i czekać cierpliwie, aż to ona pierwsza nada kierunek rozmowie.
– Jolka o ciebie pytała – zaczepnie rzuciła i spojrzała na niego niby od niechcenia.
– A czemu? – udał szczere zdziwienie.
– Wykorzystałeś dziewczynę i jeszcze się pytasz?
W jego uszach wybrzmiało to, jak prokuratorski zarzut. Dobrze, że szli i to dawało alibi, aby patrzeć przed siebie, a nie w oczy rozmówcy. Wiedział, że ona właśnie świdruje go swymi ślicznymi brązowymi tęczówkami, a nie miał w tym momencie siły udźwignąć jej spojrzenia. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Czuł, że kroczy po cienkim lodzie.
– Nie jestem pewien, czy słowo „wykorzystałeś” jest adekwatne do sytuacji. Nadto pytanie, kto kogo wykorzystał?
– Co masz na myśli? – spytała szczerze zaintrygowana.
– Tylko to, co powiedziałem.
Nie miał ochoty tłumaczyć się jak uczniak, naiwnie kierując się na manowce. Te kilkanaście ostatnich dni sporo zmieniły w jego życiu i w nim samym. Każdy kolejny krok stawiał jakby pewniej i z większym spokojem.
Wiedział, że Ania go podpuszcza, sonduje. Zastanawiał się tylko, po co to robi.
– Czemu Jolka sama się do mnie nie odezwała? – kontynuował i spojrzał na Anię, aby zobaczyć jej reakcję.
Od razu uciekła wzrokiem przed siebie i wyrzuciła:
– Bo może boi się odrzucenia? Nie pomyślałeś o tym? – każde jej słowo przepełniała silna emocja.
– Czy my nadal mówimy o Jolce? – ponownie spojrzał na Anię i uśmiechnął się niewinnie.
Po dłuższej chwili, wypełnionej tylko ich oddechami, wypaliła:
– Głupi jesteś, wiesz?
– A ty śliczna – zripostował.
To pierwsze co mu wówczas przyszło do głowy, a było niezaprzeczalnym faktem. Poczuł nagły opór, aby na nią spojrzeć, więc krocząc powoli, wpatrywał się w dal, z nutą lekko udawanej zadumy.
Ania nie wiedziała co powiedzieć, ale dało się wyczuć, że komplement sprawił jej przyjemność. Wywołał jakieś miłe wspomnienie. Ponownie na niego spojrzała.
– Zmieniłeś się – powiedziała bardziej do siebie niż do Piotrka.
– Oboje się zmieniliśmy. – Rzucił okiem na jej zgrabną kibić. – Trzeba mieć nadzieję, że nie każda zmiana jest zła.
Jego tekst zabrzmiał trochę filozoficznie, ale miał to gdzieś. Szli dłuższą chwilę w milczeniu. Ania trawiła coś w głowie, a jej czoło słodko się zmarszczyło. Piotrek czuł, że w powietrzu wisi kolejne pytanie, które nie daje jej spokoju.
– Przeleciałeś ją? – spytała zbyt szybko i o kilka tonów za głośno, by nie domyślić się, że targają nią skrajne emocje.
Zawahał się. Z jednej strony mógł zaprzeczyć, ale nie widział powodu, by mówić o szczegółach jego spółkowania z Jolką. Skoro od swojej koleżanki nie dowiedziała się szczegółów, to i on postanowił być dyskretny.
– A czy ja cię pytam o szczegóły tete a tete z Gogusiem? – uznał, że najlepszą formą obrony będzie pytanie zaczepne.
– Świnia.
– Mówisz teraz o mnie, czy o Gogusiu? – starał się zachować spokój, ale był coraz bardziej zmęczony rozmową, która w żaden sposób nie zbliżała ich do brzegu.
Ich dalsze kroki pokierował tak, aby zamiast oddalać się od jego bloku, powoli wracali w jego kierunku. Od tego celu dzieliło ich około dziesięciu minut marszu.
Anka nagle zatrzymała się i spojrzała na Piotrka z niewyraźnym wyrazem twarzy.
– O tobie! Ty kretynie! Jesteś świnią, wiesz! – niemal wykrzyczała. Była bliska płaczu.
Piotrek nie miał już sił hamować się więcej. Złapał Anię w pasie i przytulił ją mocno do siebie. W geście obronnym trochę odchyliła się do tyłu, zaparła się rękoma o jego piersi, ale nie próbowała się wyrwać. Jego podbrzusze mocno przywarło do jej umięśnionego brzuszka. Jej bliskość podziałała na Piotrka ekspresowo, a Amigo dał sygnał o swojej sterczącej obecności przez materiał dżinsów. Ania doskonale wyczuła jego budzącą się męskość.
Jeszcze kilkanaście dni temu chłopak niechybnie próbowałby maskować podniecenie, może przepraszał. Ale w tym momencie wiedział, że nie ma się czego wstydzić. Chciał, aby miała pełną świadomość tego, jak na niego działa. Spojrzał Ance głęboko w oczy.
– Uderz mnie lub pocałuj, ale skończ z tymi inwektywami. Dobrze? – powiedział najspokojniej, jak tylko potrafił i spojrzał jej głęboko w oczy.
Po wyrazie jej twarzy widział, że dziewczyna rozważa kolejny ruch i się waha. Czy podjąć walkę, a może uciekać? Liczył, że ona wybierze trzecią opcję – uległość. Jego wypukłość coraz bardziej napierała na jej płaski brzuszek.
– Ona krzyczała, jęczała. Rozumiesz? Słychać było was w całym bloku! Coś ty jej robił…? – mówiła to nie wiedząc, czy płakać, czy krzyczeć. Wyszło coś pośredniego.
– Nie będę o tym rozmawiał – zawiesił na chwilę głos. – Ale jeśli chcesz, to mogę Ci pokazać. Jestem do Twojej dyspozycji.
Poczuł, jak po tych słowach jej pośladki zwierają się, a ona mimowolnie napiera swym ciałem na jego męskość. Mowa ciała zdradziła jej pragnienia.
Pocałował ją, delikatnie, bez pośpiechu.
Jego usta musnęły jej usta, a gdy te ostatnie lekko się uchyliły, bardzo powoli wsunął między jej wargi swój język. Nie napierał. Czekał w przedsionku na jej zaproszenie.
Prawą ręką nadal mocno ją przytrzymywał w pasie, a lewą dotknął jej policzka.
Ania poczuła mrowienie na całym ciele. Nie umiała, a raczej nie chciała kazać mu dłużej czekać. Wyszła mu na spotkanie. Ich języki się zetknęły. Najpierw tylko ich koniuszki. Niewinnie poznawały swój smak i dotyk jak dwa psiaki obwąchujące się w trakcie serdecznego powitania.
Piotrek przesunął swoją dłoń z policzka Ani na jej potylicę.
Szykował się do ostatecznego ataku. Nagle docisnął mocniej jej usta do swoich, a jego język wtargnął w jej głąb. Bez litości.
Odebrało jej oddech. Czuła jego męską siłę w ustach i na całym ciele. Zakręciło się jej w głowie. Ręce, które dotychczas trzymała na jego piersi, zarzuciła mu teraz na szyję. Przywarła do niego z całych sił. Ich pocałunek był bardzo mokry, intensywny, zniewalający. Żadne z nich nie chciało skończyć pierwsze.
Tak właśnie Piotrek wyobrażał sobie pierwszy pocałunek z dziewczyną, na której mu zależy. Jego fantazja się spełniła.
Ania też oddawała się tej chwili, a jej marzenie stawało się faktem. W ramionach trzymał ją jej opiekun, jej miłość, jej samiec alfa. Nie zamierzała go wypuścić. Jego penis napierał na nią z siłą, której chciała się natychmiast oddać. Choćby tu i teraz.
Piotrek na chwilę oderwał usta i wyszeptał:
– Chodźmy do mnie.
Ania zadziałała instynktownie. Chwyciła go za rękaw i pociągnęła w kierunku jego bloku. Po chwili biegła jak szalona i czuła się taka lekka. Taka szczęśliwa.
Piotrek biegł za nią, ale ledwo mógł nadążyć, czując na plecach ciężar swojego szkolnego plecaka.
Nie narzekał. Dzięki temu mógł bezkarnie podziwiać jej kształtną pupę w ruchu, opiętą dzianinowymi legginsami. Widok zwalał z nóg. I za chwilę ta piękna dziewczyna będzie u niego w mieszkaniu, spragniona jego pieszczot. Piotrek nie mógł uwierzyć swemu szczęściu.
Wiedział, że nie jest jeszcze psychicznie gotowy na pełen stosunek z tą apetyczną piętnastolatką, ale wiele innych niegrzecznych fantazji zaczęło bombardować jego szesnastoletni umysł.
Gdy biegli w kierunku jego bloku, ona też sobie wszystko dobrze przemyślała. Koniec z planowaniem swojego pierwszego razu. Koniec durnych marzeń o norze, romantycznym pojedynku o jej cnotę i innych głupotach. Zrobią to teraz, u niego, albo gdziekolwiek indziej. Przez te swoje dziewczęce dyrdymały prawie go straciła. Jej naiwność sprawiła, że jego kutasa zgarnęła dla siebie Jolka. Na samą myśl o tym, jej dłonie automatycznie się zacisnęły, a ona przyśpieszyła biegu.
Wpadli do jego klatki, a Piotrek z trudem łapał oddech.
– Zmachałeś się staruszku. – Ania zażartowała.
– A zawartość twoich legginsów zdradza, że jesteś w szczytowej formie – odparował.
Ania na ten udany komplement odpowiedziała pchnięciem Piotrka na ścianę. Przywarła do niego całą sobą i zachłannie wbiła mu się w usta. Była naprawdę napalona. Piotrek również. W trakcie intensywnego pocałunku jego ręce instynktownie zjechały na jej pośladki i mocno się na nich zacisnęły. Przeszedł go dreszcz podniecenia, a umysł ponownie zalały grzeszne myśli.
Dziewczyna nie kończyłaby tego pocałunku, ale strasznie swędziała ją norka z ekscytacji. Nie mogła się już doczekać, gdy dotrą na górę i Piotrek uczyni z niej kobietę, a może przy tej okazji potraktuje jak niewyżytą sukę.
Trapiła ją tylko jedna obawa. Nadal zniewolona jego samczym uściskiem, oderwała swe usta, odchyliła się nieznacznie, by móc spojrzeć mu w oczy i spytała:
– A twoi rodzice?
Nie odpowiedział. Odpłynął. Jego oczy była takie… hmm… męsko dzikie. Znała dobrze to spojrzenie. Nie raz widziała je na szkolnym boisku, gdy ruszał do frontalnego ataku. Kochała je, ale teraz poczuła lekkie drżenie serca.
– Piotrek, a twoi rodzice? – powtórzyła pytanie i przejechała mu czule dłonią po napiętej twarzy.
Zareagował. Wstrząsnął lekko głową, jakby przebudził się z letargu. Wyraźnie zluzował żelazny uścisk na jej pośladkach. Lekko zawstydzony, pokierował ręce w okolice jej talii.
– Mamy czas. Będą bardzo późno – wyszeptał i uśmiechnął się do niej w ten rozbrajający sposób, za którym tak szalała.
– No to berek – zaśmiała się perliście i klepnęła go dłonią w bark.
Zwinnym ruchem wyswobodziła się z jego objęcia i popędziła schodami na górę. Rozchodził się za nią świeży, dziewczęcy zapach z lekką nutą cytrusów.
Najchętniej rzuciłby się na Anię tuż za progiem mieszkania, ale obrał inną strategię. Postanowił wziąć trochę na wstrzymanie i stopniowo budować napięcie.
Gdy otwierał drzwi, zaproponował Ani, aby zamówili pizzę z dowozem.
Dziewczyna niechętnie, ale się zgodziła. Musiała w skrytości ducha przyznać, że to całkiem dobry pomysł. Rano z nerwów niewiele zjadła, a teraz żołądek dawał znać, że chętnie wziąłby coś na ząb. Nadto, gdy weszła do mieszkania, poczuła się lekko skrępowana. Uznała, że chwila przerwy w amorach pozwoli jej oswoić się z nowym dla niej miejscem i ponownie nastroić się na to, co nieuniknione. Wiedziała też, że nie muszą się spieszyć. Mieli dla siebie co najmniej kilka godzin. Do domu musiała wrócić dopiero na dwudziestą.
Oczekując na pizzę, Piotrek oprowadził Anię po mieszkaniu. Dłuższą chwilę spędzili w jego pokoju, wnikliwie analizując kolekcję kaset, którą dostał „w spadku” po bracie. Ania nie omieszkała pochwalić wielkiego plakatu jego ulubionej drużyny koszykarskiej – Chicago Bulls, który wisiał nad jego łóżkiem, a także porządku, jaki panował w pokoju.
W myślach Piotrek dziękował matce. Dwa dni wcześniej, pod groźbą utraty kieszonkowego, wyegzekwowała na nim ogarnięcie totalnego syfu, który królował w jego pokoju. Dzięki temu mógł teraz uchodzić w oczach Ani za całkiem rozgarniętego, młodego mężczyznę.
Przed dostawą pizzy zdążyli też w kuchni zaparzyć dzbanek herbaty z miodem i cytryną, a Piotrek przy tej okazji przypomniał sobie o cennej wskazówce brata.
Z domowego barku wyciągnął butelkę Sprite’a i Martini Bianco oraz dwa kieliszki do czerwonego wina, których obły kształt skojarzył mu się ze śliczną pupą Ani. Szybko przygotował drinki. Proporcje były banalnie proste. Już po chwili podawał Ani gustowny kieliszek, z lekką musującym płynem, ozdobiony plasterkiem cytryny. Gdy dziewczyna z uznaniem smakowała pierwszych łyków orzeźwiającego drinka, mrucząc przy tym słodko, Piotrek telepatycznie wysyłał swojemu starszemu bratu wyrazy braterskiej wdzięczności.
Wyczekiwanie pizzy i tego, co może wydarzyć się później, budowało słodkie napięcie, ale też pozwoliło Piotrkowi wdrożyć kilka dodatkowych działań przygotowawczych.
Gdy Ania w salonie raczyła się drinkiem i herbatą, przeglądając klaser Piotrka zapełniony historyjkami z gum Donald, chłopak ponownie wparował do swojego pokoju, sprawdził, czy jego pościel nie śmierdzi (uznał, że stan jest zadowalający), zasunął zasłony i zapalił kilka świec, które jeszcze przed chwilą kurzyły się w sypialni. Z pokoju rodziców zabrał jeszcze jeden ważny rekwizyt. Położył go w swoim pokoju, obok łóżka. Był to jedwabny pasek od mamy szlafroka. Wiedział, że za jakiś czas nie zawaha się go użyć.
Gdy zjedli pizzę i wypili herbatę, za oknem już zmierzchało. Drinki, którymi wcześniej się raczyli, radośnie rozpłynęły się po ich ciałach i lekko uderzyły do głów. Byli w doskonałym nastroju, gotowi do erotycznych harców. Oboje tego pragnęli. Dlatego szybko przebierali nogami, gdy wreszcie podążyli z salonu do pokoju Piotrka, na jego łóżko.
Otoczyła ich tam aura intymnego półmroku, rozświetlanego wyłącznie promykami czterech, woskowych świec. Ich biel wspaniale korespondowała z sosnowymi meblami, królującymi w pokoju chłopaka.
W fantazjach Ani norą, czyli miejscem, gdzie planowała stracić dziewictwo, zawsze była sypialnia jej rodziców, lecz nie żałowała rzeczywistości. W pokoju Piotrka znalazła to, o czym marzyła – poczucie bezpieczeństwa i romantyzmu. Nie mogła sobie wyobrazić lepszej nory, zwłaszcza że obok niej leżał właśnie on – jej obrońca, jej tarcza, jej ukochany.
Gdy niespiesznie uwolnił ją od śnieżnobiałej bluzki i czarnych legginsów, przywiązał jej ręce do poręczy łóżka. Miał już w tym doświadczenie, więc zrobił to delikatnie i całkiem sprawnie.
Dzięki temu przejął pełną kontrolę nad przebiegiem dalszych wypadków, a nadto mógł bez przeszkód podziwiać jej prawie nagie ciało, wyciągnięte apetycznie na łóżku, okute jedynie w biały stanik i majteczki tego samego koloru.
Zaskoczył ją tym. Kiedyś wyobrażała sobie, że to ona go ujarzmi paskiem od szlafroka, ale i tu rzeczywistość napisała inny scenariusz. Nie oponowała. Ufała mu bezgranicznie. Była gotowa oddać się mu w każdy sposób, jaki on sobie zażyczy. Byle tylko ją rozdziewiczył i uczynił prawdziwą samicą alfa. I czuła, że to właśnie nastąpi. Tu i teraz. Za parę chwil. A reszta wydawała się jej czymś wtórnym, ulotnym i mało istotnym.
A Piotrek rozpoczął słodkie dręczenie ciała kochanki, skutecznie omijając jej piersi, pupę i cipkę. Niespiesznie wodził silnymi rękoma po jej delikatnej skórze oraz całował wszystkie inne erogenne sfery, w tym jej twarz, uszy, szyję, ramiona. Odtwarzał tę samą sekwencję ruchów i zwodów, jakimi doprowadził nad skraj słodkiej przepaści Jolkę, w trakcie domówki Ani.
Nie umiał określić, ile trwały jego erotyczne tortury, ale na tyle długo, że plamka na majteczkach Ani zdradzała mocne podniecenie kochanki.
Dziewczyna ściskała uda rytmicznie, próbując choć w ten sposób dopieścić swoją wyposzczoną norkę. Także jej piersi skrywane pod koronkowym biustonoszem, a w szczególności twarde sutki, wysyłały jasny komunikat, że Piotrek jest coraz bliżej doprowadzenia Ani do obłędu.
Sam też do tej granicy się zbliżał. Trwanie na posterunku i nieuleganie własnym żądzom zdarcia z niej stanika i majtek oraz wytarmoszenia jej piersi, cipki i dupci nie było zdaniem prostym, zwłaszcza że ciało dziewczyny kusiło i działało na Piotrka jak płachta na byka.
W myślach ganił się za porównania, ale musiał szczerze przyznać, że kształty Ani były apetyczniejsze, niż słodkie ciało jej klasowej koleżanki – Jolki.
Dodatkowo jego żądze podsycał fakt, że od pięciu dni nie masturbował się, zbyt zajęty porządkami, treningami i nauką. W konsekwencji Amigo niecierpliwie sterczał pod materiałem bokserek, dopominając się o uwagę i swobodę działania. Na szczęście nie był już zniewolony dżinsami, które Piotrek zrzucił wraz ze skarpetkami i T-shirtem. Pozbył się ich, jak tylko związał Anię, zanim przystąpił do słodkich tortur na jej seksownym ciele.
A ona zniewolona i coraz bardziej zniecierpliwiona, smakowała garściami, czym jest ciepły męski dotyk na każdym skrawku jej ciała. Choć nadal targały nią kompleksy, szczególnie dotyczące jej biustu (była wdzięczna, że dotychczas nie zdjął jej stanika), czuła się przez niego w pełni akceptowana. Co więcej, jego niespieszny dotyk pisał na jej ciele poemat, którego przesłanie było proste jak drut. Była dla niego piękna i zaczęła sama w to wierzyć. Ona, zakompleksiona dziewczyna, wyśmiewana, podszczypywana i poniżana, teraz czuła się królową piękności, spragnioną męskiej żądzy.
Kiedyś na myśl o jakimkolwiek chłopięcym dotyku przechodziły ją dreszcze obrzydzenia. Kojarzyły się z koszmarem, bólem i poniżeniem. A w tym momencie, roztapiając się pod ciepłem jego wielkich, władczych rąk, pragnęła, aby ich nie hamował i wyżył się na niej: chwycił, szarpnął, zgwałcił swoją miłością.
A on jej tego konsekwentnie odmawiał, traktując ją, jak kunsztowny instrument i trącając z namaszczeniem jej struny, które rezonowały w niej coraz silniejszymi pragnieniami bycia zdominowaną. To pragnienie było tak nierealnie realne, że aż bolesne. Jednak to był słodki ból, który nie spychał do jaskini poniżenia, ale wznosił ku niebu. Chciała krzyczeć. Nie. To zbyt mało. Chciała drzeć się wniebogłosy z radości, podniecenia i wściekłości, że on kreśli na jej ciele długie poematy, zamiast wziąć swe pióro i przeorać nim jej mokrą norkę.
Dziwiła się, że jest tak skrajnie podniecona, a on nawet nie zbliżył się do jej cipki. Choć z każdą kolejną sekundą jego dotyku, coraz mniej miała sił dziwić się czemukolwiek. Jej świadomość i wszelkie pragnienia skupiły się w norce, wyjącej do księżyca i do swojego samca alfa.
Nagle wstąpiła w nią nadzieja. Piotrek zszedł z jej bioder i klęknął po jej lewej stronie, na wysokości ud. Nareszcie kończą się te słodkie katusze. Już za chwilę zedrze z niej białe majteczki, zada czuły ból, przyniesie ulgę i uczyni kobietą.
– Jesteś piękna, wiesz? – wyszeptał.
Sparaliżowało ją. Wczytywać się w poemat rąk kochanka jest ekscytującym doznaniem, ale usłyszeć taką deklarację, to inna liga, zwłaszcza gdy podniecenie sięga zenitu.
Jej serce przepełniła szaleńcza radość, ale mózg podjął walkę. Przecież wewnętrzny głos tyle lat podpowiadał jej:
– Nieprawda – powiedziała cichutko.
W uszach kochanka wybrzmiało to donośniej niż dźwięk dzwonu Zygmunta na Wawelu.
Znieruchomiał. Ich oczy spotkały się na ułamek sekundy, ale ona uciekła głową w bok. Uroniła łzę, która teraz powoli spływała po jej policzku. Była taka piękna, bezbronna i krucha.
Piotrek zadziałał instynktownie. Położył się przy niej, chwycił za podbródek i pomimo lekkiego oporu obrócił jej głowę, aby ich spojrzenia się spotkały.
– Nie kłamię. Jesteś piękna – wyszeptał ze szczerym przekonaniem.
Pocałował ją delikatnie w usta i ponownie spojrzał na jej twarz.
– Masz piękne oczy. – Ucałował każde z czułością.
Potem zaczął wodzić dłonią po jej twarzy. Opuszką kciuka zjechał na jej wargi, mieniące się słodką czerwienią.
– Uwielbiam, gdy delikatnie uchylasz usta… kuszą do grzechu. – Złożył na nich pocałunek, choć w myślach widział, jak one przyjmują i pieszczą jego Amigo. Krew w nim zawrzała, a oddech przyśpieszył.
Oderwał się od jej ust, a wzrok skierował w kierunku jej szyi i dekoltu. Przyglądał się im przez chwilę w zamyśleniu.
– Twoja szyja i wydatne obojczyki są tak seksownie podniecające, że sam tego nie ogarniam.
Jeśli nawet miała jakieś wątpliwości co do prawdziwości deklaracji, która przed chwilą wybrzmiała w jej uszach, to teraz jego ciepły, szorstki język, zjeżdżający powoli po jej szyi, w kierunku obojczyków, skutecznie je rozwiewał. Nozdrza Piotrka wyrzucały przy tym silne podmuchy ciepłego powietrza. Wyczuwała, że on drży.
Wziął głęboki oddech.
– Twoje piersi… – w jego szepcie słychać było szczere wzruszenie – Nawet nie wiesz, jak ja o nich marzę… – Walczył teraz usilnie, aby się nie rozpłakać. Jego oczy były wilgotne. – Tak często na nie patrzyłem, gdy nie widziałaś. Przepraszam, ale to było silniejsze.
Lewą ręką wykonał nieśmiały ruch w kierunku jej piersi osłoniętych stanikiem, ale nie starczyło mu śmiałości, aby tam dotrzeć. Dłoń opadła delikatnie na wysokości jej splotu słonecznego. Jednak jego wzrok niemalże przeszywał jej biust, a ona leżała jak sparaliżowana. Bała się wykonać choćby mały ruch. Nie chciała spłoszyć tej ulotnej chwili ocierania się o próg raju.
Ponownie wziął głęboki wdech, by uspokoić rozemocjonowany głos, a wzrok skierował niżej.
- Twój brzuch… nigdy nie widziałem piękniejszego – jego głos odzyskał pewność siebie. – A trochę gazetek i rozkładówek odhaczyłem.
Wodził palcem wokół jej pępka. Pod wpływem dotyku jej mięśnie brzucha napięły się, ukazując pięknie wyrzeźbiony sześciopak.
Piotrek chwilę wahał się, czy spontaniczne wyznanie, że ma słabość do świerszczyków, było rozsądne, ale uznał, że ma to w dupie. Ta puenta skierowała jego myśli w innym kierunku. Mimowolnie uśmiechnął się.
– Twoja dupcia. Myślę, że wiesz jak ona na mnie działa.
Po tych słowach obrócił Anię delikatnie na bok, w taki sposób, że leżeli w pozycji łyżeczki, ona przywiązana do poręczy łóżka, on podpierając się prawą ręką, a lewą powoli przesuwając po jej pośladku.
– Jest tak kształtna, że mógłbym na nią patrzeć i dotykać godzinami – jego oddech znów przyśpieszył, a szept nabrał charakterystycznej chrypki, zdradzającej rosnące podniecenie.
Ania wyczuwała, że jego wyznanie, nie tylko ją rozpala. Tylko że na nią działa paraliżująco, a jego ośmiela do coraz odważniejszych deklaracji i ruchów.
Przywarł do jej pupy swoim podbrzuszem. Ania poczuła jego męskość. Co prawda przez materiał bokserek, ale i tak przeszedł ją dreszcz.
– Pamiętasz jak w czasie domówki, po życzeniach zostawiłaś mnie w przedpokoju i poszłaś do kuchni? – wychrypiał jej słodko do ucha. – Gapiłem się wówczas na twój tyłeczek. Jak tylko zamykam oczy, widzę go w tej seksownej, czarnej miniówce. Jak ja wtedy marzyłem, aby móc do niego tak przywrzeć, jak teraz.
Piotrek zwiększył napór swoich bioder i wprowadził je w delikatny ruch. Zaczął niespiesznie ocierać się o jej pośladki, sprawiając sobie tym wiele przyjemności.
– A jak dziś biegłem za tobą. Te twoje legginsy opinające dupcie. Co za widok! – dyszał jej do ucha, a jego ruch bioder przyśpieszył.- Jak wbiegliśmy do klatki nawet nie wiesz, jak mój kutas był twardy, jak on cię pragnął.
Piotrek powoli tracił nad sobą kontrolę, w szczególności nad językiem. Szeptał jej do ucha wyłącznie to, co kreśliła wyobraźnia i podpowiadało serce, a nie to, co może wypadało mówić w takim momencie. Choć w sumie co wówczas wypada mówić? Wiersze? Ni chuja! Jego wulgarna szczerość go skrajnie podniecała i wprawiała biodra w jeszcze wyraźniejszy, zmysłowy tan. Zaczął się ocierać o dupcie Ani, jakby ją czule posuwał od tyłu.
– Chciałem cię tam na klatce obrócić… – kontynuował urywającym głosem pozostawiając między zdaniami lubieżną ciszę, którą wypełniał coraz wyraźniejszy ruch jego bioder. – byś stała do mnie tyłem…, a ja zdarłbym ci legginsy i majtki… i wbił się moim kutasem… w twoją słodką… Tego chciałem… Rozumiesz mnie?… O tym marzyłem!
Ania nadal leżała sparaliżowana. Może ze strachu, może z podniecenia. Nie wiedział. Przestało go to interesować. Jeśli ona twierdzi, że nie jest piękna, to on jej pokaże i wykrzyczy, jak ona na niego działa. A jak się jej to nie spodoba, to jej problem, nie jego.
– Najpierw chciałem cię posuwać, jak teraz… wolno… sycąc oczy nagością twojej dupci – jego biodra nie przestawały ocierać się wyraźnie o jej pośladki. – A potem… – z trudem przełknął ślinę – wsunąłbym rękę pod twoją śliczną bluzeczkę i je chwycił… te twoje zajebiste melony…
Jego lewa dłoń skierowała się nerwowo z biodra w ich kierunku. Chwycił zachłannie przez stanik lewą pierś dziewczyny i zaczął ugniatać. Wpierw delikatnie, ale z każdą sekundą coraz mocniej. Tyle razy marzył, aby tak właśnie chwycić jej cycki, jej melony i je ostro potraktować.
– O kurwa… Ania… jakie one są… zajebiste – dyszał skrajnie podniecony, a wyraźny ruch bioder tylko to potwierdzał.
Chwilę cieszył się tą boską, jędrną doskonałością, ale nie odważył się wsunąć ręki bezpośrednio pod stanik. Intuicyjnie czuł, że to może ją zranić, a tego nie chciał. Tyle razy ją chronił przed atakami napalonych kolegów, a teraz sam bezwstydnie wymacał jej cudne melony.
Wyrzuty sumienia lekko go ostudziły, ale nie na tyle, aby mógł ugryźć się w język i zaniechać opisywania jego fantazji na temat ich uciech na klatce schodowej.
Jego ręka uciekła z jej piersi na biodro. Mocno ją tam chwycił. Możliwe, że poczuła ból, ale nie zdradziła tego żadnym ruchem, ani jękiem. Chwilę pompował ciepłe powietrze z nozdrzy do jej ucha i uskuteczniał powolne ruchy bioder, ocierając Amigo, o jej pośladki.
– Mówiłem, że miałem ochotę cię posuwać od tyłu, niespiesznie…? Tylko widzisz… mam mały problem… twoja dupcia mnie cholernie podnieca… Rozumiesz? – już nie szeptał, a warczał. – Nie umiem się opanować… Doprowadza mnie do wrzenia… – W dowód jego słów, biodra zaczęły się w nią wbijać ze zwierzęcą siłą.
Anię zszokowało. Zawsze postrzegała Piotrka, jako samca alfa, kapitana drużyny i jej obrońcę, ale w sferze łóżkowej wyobrażała go sobie wyłącznie, jako romantycznego kochanka. W jej fantazjach to ona była tą dziką i niepohamowaną, a on stał na straży jej dziewictwa, próbując powstrzymać ją i siebie przed finalnym zerwaniem zakazanego owocu z jej dziewiczego sadu.
A teraz ten grzeczny chłopak dyszał jej do ucha niegrzeczne fantazje, a jego ciało zdradzało, że ma ochotę ją ostro posuwać. Był skrajnie napalony i to dzięki niej. Jej ciało go kręciło i pchało do tego, o czym i ona marzyła.
Anka nie była w stanie dalej znieść emocji i skrajnego podniecenia, które się w niej skumulowały. Musiała im dać jakikolwiek upust. Czując na swoich pośladkach, skrywanych pod białymi majteczkami, jego twardą wypukłość, zapragnęła się w nią wbić. Wypchnęła pośladki, aby zmiażdżyć tego tyrana, a zarazem zespolić się z nim w tym szaleńczym tańcu. Jej dupcia nie chciała być gorszą od bioder wilka. Zaczęła się kusząco wić, ocierać i mamić.
Jeśli liczyła, że ten erotyczny tan pośladków przyniesie jej ulgę, to się cholernie pomyliła. Poczuła, że jej norka płonie i żąda natychmiastowego wypełnienia. Nie mogła tego znieść w ciszy, zwłaszcza że wyraźnie wyczuwała i słyszała podniecenie Piotrka. Dyszał, a wręcz warczał jej do ucha słodką muzykę samczych pragnień, co tylko potęgowało jej potrzebę oddania mu się, jak suka w rui swojemu wybrankowi.
Zaczęła jęczeć, wpierw cicho, nieśmiało, ale gdy Piotrek wpierw zsunął jej majtki, a po chwili uwolnił swojego penisa spod materiału bokserek i przywarł nim do jej rowka między pośladkami, nie wytrzymała. Jeśli on dyszał głośno, to ona dwa razy głośniej, a zmysłowy ruch jej bioder niemal wykrzykiwał zaproszenie, aby ją natychmiast posiadł jak wilk swoją ukochaną.
– O rany, jakie to cudowne Ania… jaką ty masz świetną dupcię… jak ja jej pragnę… – jego penis zanurzony w rowku tworzonym przez jej pośladki słał twardy dowód, że chłopak nie kłamie. – Jak ja bym chciał cię posuwać… o tak… ostro… jak… sukę – Niecierpliwe, mocne i gwałtowne ruchy bioder oraz mocny chwyt ręki na jej biodrze świadczyły, że chłopak ledwo się kontroluje i niewiele trzeba, aby spełnił swoją deklarację.
– Ja też tego chcę… – jej szept przebił się przez jęki i głośne westchnienia.
– Czego chcesz… ?
– Być twoją suką.
Biodra Piotrka oszalały, a twardy penis ocierał się o jej pupę energicznie jak tłok silnika. Czerpała z tego nieziemską radość, ale pragnęła czegoś więcej. Chciała, aby on wszedł w nią i orał nie jej pośladki, ale napaloną norkę.
– Zróbmy to… – wyszeptała.
Była pewna. Wiedziała, że to musi nastąpić tu, teraz. Z nim i tylko z nim. Z nikim innym. Jeśli wcześniej o tym marzyła i chciała, czy to przed jej urodzinami, czy choćby dziś, na klatce schodowej, to teraz wręcz tego potrzebowała, fizycznie i psychicznie. Nie zniosłaby tego, że się wycofają. Że on jej nie wypełni, nie posiądzie, nie zerżnie. Wówczas wszelkie jego dzisiejsze pieszczoty, pocałunki, samcze fantazje i deklarację byłyby niczym więcej, jak kłamstwem, szyderstwem z jej rodzącej się kobiecości.
Dlatego to musi za chwilę nastąpić i nastąpi, bo on jest skrajnie napalony. Tylko dlaczego jeszcze zwleka i się droczy? To nie czas i miejsce.
– Piotrek błagam, zerżnij mnie…
– Nie mogę… Ania…
Jego biodra nie zwalniały, a twardy penis nadal ocierał się o jej pupę. Nie mogła tego znieść.
– Piotrek… błagam! Na co czekasz? Wejdź już we mnie!
Szalony ruch jej bioder świadczył, że o niczym innym nie marzy.
I Piotrek pragnął w nią wtargnąć, posiąść, zerżnąć. Jednak gdzieś z tyłu głowy tliła się jeszcze odpowiedzialność. Im mocniej napierała pupą na jego biodra, tym on coraz bardziej zapadał się w sobie, tocząc niemą walkę między potrzebą ciała i wewnętrznym głosem duszy. Jednocześnie był wściekły na siebie, że się boi ją rozdziewiczyć i był wściekły na nią, że go mami do złego.
A dziewczyna coraz głośniej domagała się, aby wreszcie to zrobili. Zapewniała, że jest gotowa, że jest jego suką, a on ma ją rżnąć według własnej woli.
Jednak jej słowa nie do końca do niego docierały, bo czuł się jak wilk osaczony przez stado chartów. Każde jej ochy, wulgarne wezwania i reprymendy przenikały jego skórę dreszczami niespotykanej ekscytacji, ale też rodziły obawy co dalej. Na koniec docierały do niego tylko proste prawa natury: uciekaj albo atakuj. Uciekać? Ale dokąd? Zostawić swoją sukę? Nigdy! Przenigdy! Nic mi już innego nie pozostało. Chce wilka to jej dam wilka.
Krew w jego żyłach przyśpieszyła, serce waliło jak szalone, a włosy stanęły dęba. To wynik narastającego gniewu i akceptacji tego, co nieuniknione. Napalony Amigo szczerzył radośnie kły, czując, że przejmuje kontrolę nad dalszymi wydarzeniami. Był prawie pewien, że za chwilę wpije się w słodkie, mięsiste ciało swojej ofiary i poczuje jej dziewiczą krew.
I gdy już jego pan zbierał się w sobie, aby ruszyć do ataku na jej dziewictwo, zniecierpliwiona Ania postanowiła wyciągnąć asa z rękawa. Wiedziała, że gra nieczysto, ale podniecenie wyłączyło sumienie i zdrowy rozsądek.
– Jeśli tego nie zrobisz… – zawiesiła na chwilę głos, a wywołane tym napięcie wymusiło na Piotrku uwagę. Niecierpliwie wyczekiwał jej dalszych słów. – To jesteś wrednym… zawszonym… kłamcą! Rozumiesz? I w dupę wsadź te swoje kłamliwe deklaracje, że jestem piękna!!! – wykrzyczała.
Piotrek wzdrygnął się, jakby dostał z liścia, nie tyle od Ani, ile od jakiegoś zająca droczącego się z nim w leśnym zagajniku. Na chwilę przystanął, by w pełni zrozumieć, co się właściwie stało. A gdy dotarło do niego, że ten zajączek wyzywa go od kłamcy tylko dlatego, że on do tej pory się troszczył i nie chciał zrobić jej krzywdy, wściekł się nie na żarty. Zapragnął dorwać i ukarać tego bezczelnego zajączka. Zbić go na kwaśne jabłko, rozszarpać futerko i pastwić się nad ciałem do utraty sił.
Choć ważyła blisko sześćdziesiąt kilogramów, dźwignął ją jak szmacianą lalką i sprawił, że przybrała pozycję na pieska. Ręce przywiązane do wezgłowia łóżka, oparła na metalowej ramie, głowę oparła o materac, a pupę wypięła w jego kierunku.
Dyszała. Kiedyś marzyła, że pierwsza penetracja będzie na jeźdźca i to ona będzie dosiadała swojego wilka, ale musiała przyznać, że nieuchronna perspektywa bycia braną od tyłu, wpisywała się doskonale w jej aktualne potrzeby. Jej podniecenie sięgało zenitu. Chciała go tam natychmiast. Niech wypełni jej norkę swoim kutasem i uczyni ją pełnoprawną kobietą.
Wypinała przed nim swój kształtny kuperek, a on zamierzał ją ukarać. Chlasnął w jej pośladek, aż poczuł mrowienie na dłoni. Anka krzyknęła.
Miał to gdzieś. Przypomniał sobie, jak niedawno ona sprzedała mu siarczystego liścia i ponownie wymierzył jej solidnego klapsa. Na jej pośladku pozostał kolejny wyraźny ślad.
Poczuł ulgę, ale nie odmówił sobie przyjemności sprzedania jej jeszcze jednego siarczystego uderzenia w rozkoszne, dziewczęce dupsko.
Ankę zszokowało i podnieciło to, co poczuła na swoich pośladkach. Nikt nigdy jej tak nie poniewierał, ale też nie dawał tyle męskiej czułości. Była bezgranicznie jego i co by z nią nie robił, była pewna, że doprowadzi ją do ekstazy.
Gdy wymierzył jej kolejnego klapsa, westchnęła z rozkoszy i poprosiła o więcej. W pokoju przez chwilę trwał koncert siarczystych uderzeń jego dłoni o jej jędrne pośladki, mieniącą się coraz wyraźniejszą czerwienią. Czerpała radość z tego słodkiego bólu, który się po niej rozchodził, ale też wyczekiwała, że on, już za parę sekund, tak samo potraktuje jej norkę. Niby była jeszcze dziewicza, ale miała wrażenie, że on dzisiejszego wieczora tak ją przygotował, że żadna siła nie jest w stanie jej zranić, a tylko ostre rżnięcie może ugasić ogień, który ją toczył od środka.
Piotrek serią klapsów wyładował swój pierwszy gniew. Teraz zapragnął przyjrzeć się jej szparce. Bezwstydnie się na nią gapić, a najlepiej jeszcze inaczej poniżyć, tylko nie miał pomysłu jak. Klęcząc za Anką, położył dłonie na jej pośladkach, a kciukami rozszerzył jej wargi sromowe. Nie silił się przy tym na delikatność. Jego oczom ukazał się śliczny, różowy przedsionek pochwy, lśniący od soczków jego suki. Poczuł dreszcz podniecenia.
– Chcesz być moją suką? – wychrypiał.
– Tak… teraz i zawsze…
– A wiesz, co wilk robi swojej suce, zanim ją pokryje?
Ania nie była w stanie myśleć i znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Wiedziała tylko, że jeśli on jej zaraz nie zerżnie, to zwariuje.
– Nie wiesz? To ja ci pokażę!
Wdarł się do jej cipki bez pardonu. Język sięgnął jej miękkiego wnętrza, najgłębiej jak się dało i zaczął je smagać bez litości. Spijał przy tym jej soki i wtłaczał w ich miejsce sporą ilość śliny.
Poczuła się zakłopotana i zawstydzona, ale te odczucia szybko przysłoniły nieziemskie doznania, które ogniskowały się w jej norce i rozchodziły po całym ciele jak ciepłe fale oceanu. Poddała się chwili. Nigdy wcześniej od nikogo nie czuła takiej akceptacji jej ciała. Piotrek lizał jej szparę, mokrą od śluzu, który był kleisty, pewnie obleśny w smaku. A on to spijał jak najsłodszy nektar. Jak pies wylizujący miskę od ostatniej kropli. Wypięła się jeszcze bardziej, aby ułatwić mu zadanie. Jęczała i prosiła o więcej. Cieszyła się obezwładniającym poczuciem wyuzdanej wolności, do momentu, aż skrajne podniecenie nakazało jej przeć naprzód.
– A teraz rżnij mnie skurwielu!
Zadziałał instynktownie. Czuł, że musi sobie ulżyć, dręcząc jej cipkę jeszcze czymś innym niż swoim językiem.
Dlatego wszedł w nią bez pierdolenia się w jakieś gierki. Od razu wsadził dwa palce, środkowy i wskazujący, do oporu. Jednocześnie drugą ręką chwycił jej kitkę i pociągnął do siebie. W ten sposób zadarł jej głowę do góry, a ciało dziewczyny wygięło się w łuk.
Nie była pewna, co dokładnie dzieje się za nią. Wiedziała tylko tyle, że coś twardego wypełniło jej norkę i zaczyna ją mocno ujeżdżać. Poczuła dziwne ukłucie w pochwie oraz silne ciągnięcie za włosy głowy, ale nie była w stanie się na tym skupić, bo przez ciało przechodziły przedziwne fale ciepła, zagłuszające wszystko inne, a zarazem zmuszające do wyczekiwania czegoś nieznanego, jeszcze silniejszego.
Jego ruchy ręki przyśpieszyły. Palce wchodziły w Anię jak tłoki silnika działającego na najwyższych obrotach. Nie hamował się. Ona chciała rżnięcia i zamierzał jej to dać. Nie zastanawiał się, czy to ją boli. Totalnie wyłączył się na jej odczucia, a skupił się na swoich. Wyczuwał, że ręka, którą posuwa Anię, zaczyna dokuczliwie piec, a mięśnie są na granicy skurczu, ale wiedział też, że wstrzymanie ruchów posuwistych dłoni nie przyniosą mu ulgi. Wybawienie było gdzie indziej. Dlatego gnał palcami w jej szparce, aby je odnaleźć. Dla siebie i dla niej, bo z gardła Ani, co chwila wydobywały się dźwięki, świadczące dobitnie, że ostra jazda ją kręci.
Gdy jego ręka niemalże zdrętwiała z wysiłku, postanowił zmienić strategię orania jej cipki. Wbił palce do oporu i zaczął wykonywać nimi ruchy do góry, jakby przywoływał jej macicę do siebie.
Jeśli Ania dotychczas tylko jęczała z rozkoszy, to teraz oszalała. Piotrek utrafił i drażnił jakiś punkt w jej norce, który wpierw sparaliżował ciało, następnie wprawił w lekkie drżenie, a na koniec zmusił do słodko – nieznośnego wyczekiwania. Czego? Chyba jakiegoś magicznego rozładowania. Nie wiedziała czym ono dokładnie będzie, ale czuła, że ono musi nastąpić, bo za chwilę oszaleje.
A Piotrek poszedł na całość. Swoimi silnymi ruchami ręki prawie ją podnosił, a jej kolana odrywały się od miękkości materaca.
Nie broniła się, a wręcz poddawała, próbując współpracować swoją miednicą. Była uległą, ale jednocześnie charakterną suką, która jeśli się oddaje, to z pełnym zaangażowaniem i równą siłą.
Jęczała, krzyczała, a na koniec darła się wniebogłosy tak, że Piotrek w każdej chwili spodziewał się dzwonka do drzwi zaniepokojonych sąsiadów. W tym momencie miał ich wszystkich w głębokim poważaniu. Przyspieszył ruchy ręką w jej cipce. Łóżko pod nimi skrzypiało i miało prawie dość.
Dość tej rozkoszy miała też Ania. Wyczuwała, że coś nadciąga z siłą huraganu. Nie zdążyła się jednak przestraszyć.
Orgazm ją zmiótł, przygwoździł, poturbował. Czuła się przez chwilę, jakby w szpony porwało ją tornado. Zassało, pchnęło ku niebu, aby na koniec wypluć ją z powrotem na łóżko. Osunęła się i położyła na boku. Norka pulsowała w zawrotnym tempie, a ciałem wstrząsały kolejne dreszcze – przedziwne, przeszywające, zniewalające. Powolutku wracała jej świadomość. Dyszała, a z piersi zaczął wydobywać się przerywany śmiech, dowód przepełniającego ją szczęścia. Tylko brakowało jej jednego. Jego bliskości.
I w tym właśnie momencie zza jej pleców dotarło do niej jakieś jęknięcie, jakby rannego zwierza. Przestraszona podniosła głowę i spojrzała za siebie, na tyle, o ile pozwalał jej ograniczony zakres ruchów.
Piotrek klęczał. Głowę miał zwieszoną na piersi, a ciało było lekko przygarbione jak u samuraja, który dopiero co popełnił hara-kiri. Lewa ręka bezwładnie spoczywała na kolanie. Na palcach była krew.
– Boże! Piotrek co ci jest?
– Aniu… ja… ja… cię… przepraszam – jego głos drżał. – Nie chciałem ci zrobić krzywdy.
Rozdziewiczył ją palcami. Nie umiała powiedzieć, czy doszło do całkowitego przerwania błony, czy tylko naderwania, ale krew na jego palcach świadczyła, że oba scenariusze są możliwe.
Była zła. Nie. Była wściekła, że ją zerżnął, ale nie uczynił kobietą. Oczekiwała jego penisa, a dostała tylko palce.
Musiała być jednak sprawiedliwa. To były słodkie palce. Palce, które dały jej to, czego wiele kobiet nigdy nie będzie miało szansy zaznać. A teraz, jak patrzyła na niego, takiego biednego, z podkulonym ogonem, martwiącego się, czy jej nic się nie stało, poczuła ciepło w sercu. To jej opiekun, tarcza. Chciała go utulić w ramionach.
– Rozwiąż mnie – z jej głosu bił spokój i ciepło.
Zrobił to natychmiast. Ręce mu drżały.
Jak tylko ją oswobodził, chwyciła go za głowę i przytuliła do swoich piersi. I tak przez dłuższą chwilę leżeli. Ona na plecach, on obok niej, z głowę na jej dorodnych melonach, osłoniętych dziewczęcym stanikiem. Wsłuchiwał się w bicie jej serca. To go uspokoiło i dodało odwagi.
– Ania, przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
– Zwierzę ty mój niewyżyty wilku – uśmiechnęła się. – To było cudowne, nieziemskie, ale… – zawiesiła głos.
– Ale co?
– Dlaczego zrobiłeś to ręką? – zawahała się, by po chwili dodać z drżeniem w głosie – Nie chcesz mnie?
– Co ty wygadujesz! – zerwał się i nachylił nad nią. – Wiesz, jak musiałem ze sobą walczyć?
Słyszała w jego głosie napięcie, wzburzenie i złość.
– To dlaczego?
– Bo mi na tobie zależy! – prawie krzyknął. – I jesteś za młoda! Oboje jesteśmy – dodał po chwili trochę spokojniej.
– Ciekawe.
Piotrek wyczuł w jej głosie irytację.
– Co ciekawe?
– Na posuwanie mnie jak burą sukę palcem nie jestem za młoda, a na kutasa tak? – splotła jednocześnie ręce na piersi w pozycji obronnej, przypominając teraz małą, naburmuszoną dziewczynkę.
– Nie bądź wulgarna moja damo? – próbował zażartować.
– Wal się! – powiedziała już trochę spokojniej.
– Tylko z tobą, ale jeszcze nie dziś.
Wtedy sobie uświadomiła.
– A ty?
– Co ja?
– Piotrek, ja miałam orgazm stulecia! A ty dostałeś jakieś ochłapy.
– Ania, o czym ty mówisz? Jakie ochłapy?
– W ogóle o tobie nie pomyślałam! – prawie zaniosła się płaczem.
Przytulił ją i czule pocałował. Jego penis, ponownie się obudził, a ona wyczuła jego twardość na swoim udzie. Ogarnęła ją nagła ciekawość. Lekko podniosła tułów i podparła się łokciami. Spojrzała na przyrodzenie Piotrka.
Nie miała wcześniej okazji widzieć penisa na żywo, chyba że podglądając kiedyś tatę, jak przebierał się w sypialni. Jednak tamten sobie swobodnie dyndał, a Piotrka sterczał teraz na baczność i był tak blisko, przy jej udzie. Praktycznie na wyciągnięcie ręki. Taki duży, silny i dziki, jak jego pan.
Chciała coś z nim zrobić, ale się bała. Momentalnie dopadła ją dziewczęca nieśmiałość.
Piotrek to wyczuł. Uśmiechnął się w duchu, ale zarazem pomyślał o czymś szalonym, wręcz nierealnym. Spojrzał Ani w oczy. Chwilę się wahał, lecz postanowił zaryzykować.
– Naprawdę czujesz, że o mnie nie pomyślałaś? – w to pytanie starał się wlać tonę ciekawości i ani grama pretensji.
– Tak… – spuściła wzrok.
– A chcesz mi to wynagrodzić? – spytał z szelmowską czułością.
– Bardzo! – oczy jej rozbłysły a entuzjastyczna odpowiedź zdradzała szczere chęci do działania.
– To może byś… – zawiesił głos, wyczekując jej reakcji.
Ania chwilę się w niego wpatrywała, ale ciekawość w niej wygrała. Szturchnęła go pieszczotliwie ręką i wypaliła:
– No mów! Co mam zrobić?
– Współpracować śliczna…
Ania zaskoczona otworzyła usta, a Piotrek złożył na nich słodki pocałunek. Naparł na nią, zmuszając, by znów położyła się na plecach, a on leżąc na boku, przywarł do niej swoim ciałem. Przez chwilę całowali się niespiesznie, czerpiąc z tego dużo radości i satysfakcji.
Dziewczyna, wyczuwając jego pulsującą męskość na udzie, spróbowała się do niej dostać ręką, ale przygwożdżona do łóżka ciężarem kochanka, nie bardzo miała swobodę wykonania jakiekolwiek ruchu.
– Powiedziałem, abyś współpracowała, czyż nie?
– Tak, ale… – próbowała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta kolejnym wilgotnym pocałunkiem. Po rozkosznej chwili ponownie do niej przemówił, czule i stanowczo:
– Nie chcę słyszeć, żadnego, ale… okey?
– Mhhh – tylko tyle zdążyła wypowiedzieć, zanim jego wargi znów przywarły do jej ust.
Przekorna natura jeszcze w niej walczyła, ale jej norka szybko nabierała ochoty, aby ponownie oddać się wilkowi. Przypuszczała jednak, że on oczekuje innej rozkoszy i to jej usta, a nie cipka lub ręka, będą za chwilę grały pierwsze skrzypce. Nie zamierzała mu odmówić, co najwyżej trochę się z nim podroczyć.
Z zamyślenia wyrwał ją jego nieoczekiwany ruch. Klęknął przy niej, a jego penis radośnie sterczał, wysyłając komunikat, że ma na nią ochotę. Odzyskawszy swobodę ruchów, chciała się podnieść i złapać Amigo, ale Piotrek jej na to nie pozwolił.
– Masz współpracować, tak?
– Tak – odpowiedziała zrezygnowana i skrajnie zaciekawiona, co on faktycznie kombinuje.
Leżała na plecach, a on nadal klęczał obok i skanował ją od góry do dołu, tymi swoimi brązowymi, ciepłymi oczami. W pewnym momencie wzrok zatrzymał na jej staniku i skrywanej pod nią kształtnej zawartości. Westchnął.
Zaczął zsuwać jej ramiączka. Niespiesznie, ale z wyczuwalnym drżeniem rąk. Nie oponowała, choć jej policzki płonęły purpurą.
Ruchy chłopaka stały się odważniejsze. Już po chwili zsunął jej stanik na brzuch, a jego oczom ukazały się dorodne piersi, ze sterczącymi, bordowymi sutkami i sporymi obwódkami. Ciężko przełknął ślinę, lecz nie mógł długo cieszyć się tym pięknym widokiem, bo Ania ze wstydu zakryła swoje piersi dłońmi.
Tego się spodziewał i w sumie na to liczył. Ponownie pocałował ją w usta. Wpierw delikatnie i czule, a po chwili z odbierającą powietrze zaborczością.
Przypomniał się jej pocałunek sprzed kilku godzin, gdy całowali się na osiedlowym chodniku. Poczuła silne pożądanie i odruchowo zaczęła ściskać piersi dłońmi, którymi jeszcze przed chwilą się zasłaniała. Im Piotrek mocniej napierał na jej usta, tym ona mocniej traktowała swoje cycki.
I nagle on je zaatakował. Miał doskonałe pole do działania, bo Ania właśnie podtrzymywała je od dołu, wystawiając kusząco brodawki i sterczące sutki. Pocałował lewy, potem prawy. Dziewczyna westchnęła. Był taki delikatny. Jednak po chwili powtórzył pocałunki, napierając na sutki z większą mocą. Ania współpracowała, ściskając piersi tak, aby nie przeszkadzać kochankowi w obrabianiu jej twardych sutków. A jego język był coraz odważniejszy. Przeskakiwał ochoczo z jednego guziczka, na drugi, liżąc i ssąc je ku radości obydwojga. Ania poddawała się tym pieszczotom, a z jej ust wybrzmiewały coraz głośniejsze ochy i westchnienia.
I nagle Piotrek ją dosiadł, a penis spoczął na jej piersiach. Widziała go w pełnej okazałości. Prężył się dumnie, podrygując delikatnie do góry. Był jak wesoły wilczek skory do rozpustnej zabawy, a ona chciała go chwycić i dać mu tyle czułości, ile się kryło w jej młodym serduszku. Jednak bała się wykonać jakikolwiek ruch.
Piotr w tym czasie przyjął pozycję na pieska, ręce oparł na poręczy łózka, a biodra opuścił tak, aby jego penis wbił się w rowek między jej soczystymi melonami.
Ania westchnęła. Setki razy wyobrażała go sobie w środku jej norki, ale nigdy nie spodziewała się gościć go na swych piersiach, a mówiąc precyzyjniej, między nimi.
Był taki twardy, pełny sił i wigoru. Powoli zaczął się ruszać, sunąc między jej cyckami.
Ania spojrzała w górę, ale widziała tylko umięśniony brzuch Piotrka. To ją nakręciło jeszcze bardziej. Zwarła uda i pośladki, powodując przyjemny ucisk na norkę. Jednocześnie docisnęła piersi do siebie, by objąć jego penisa jeszcze szczelniej. Skryć go, przytulić, dopieścić.
– Ania… to cudowne…
Wykonywał teraz gwałtowne, wręcz zwierzęce ruchy bioder i coraz mocniej dociskał je do piersi Ani.
Jej oczom co chwila ukazywał się żołądź jego Amigo. Był czerwony i nabrzmiały. Wyciekał z niego śluz. W pierwszej chwili pomyślała, że to może wytrysk, ale Piotrek nadal zapamiętale nastawał biodrami na jej piersi. Dyszał i jęczał z rozkoszy.
Ona też cieszyła się jego podnieceniem oraz tym samczym, nieokiełznanym ruchem jego lędźwi. Wyraźny ciężar na jej piersiach odbierał oddech, ale i motywował do współpracy. Dlatego próbowała dostroić się do jego szaleńczych ruchów i poruszać swoimi piersiami, tak aby on sunąc w górę, czuł ruch jej piersi w dół.
– Ja… ja długo nie wytrzymam.
Na dowód tego żołądź mienił się purpurą, a widoczne ujście cewki rozwarło się, tworząc małą, czarną jamę. Piotrek dyszał ciężko, a ona także ledwo łapała oddech.
– Ania … ahhhhh!
I wtedy to się stało. Zobaczyła, jak z jego cewki wylatuje biała substancja. Odruchowo odchyliła głowę w bok, a sperma ją spoliczkowała. Poleciała na twarz i włosy. Była ciepła, intensywna.
Anię w pierwszej chwili sparaliżowało, ale szybko doszła do siebie. Właśnie doprowadziła Piotrka do orgazmu i to swoimi piersiami, które przez lata były jej największym kompleksem. O kurwa, ale jazz! – pomyślała. Leżała urzeczona, a jej serce waliło jak szalone.
Piotrka odcięło. Tkwił w bezruchu, dociskając biodra do jej piersi, a na brzuchu wyczuwał jej ciepły oddech. Nie chciał nic zmieniać. Tylko tak trwać. Jej ręce naparły na jego pośladki, sprawiając, że jego penis jeszcze silniej przywarł do jej piersi. Poddał się temu. To było cudowne zespolenie. Stali się jednością.
Po dłuższej chwili zapragnął pocałować ją w usta. Zsunął się w dół, aby jego twarz nachyliła się nad jej i wtedy to zobaczył. Jego sperma spływała po jej policzku i bezczelnie wczepiła się w jej krucze włosy. Poczuł się głupio i odruchowo zaczął ścierać nasienie z jej twarzy.
– Co robisz? – spytała zaskoczona.
– Nie skontrolowałem wytrysku. Zaraz ci to zetrę.
– Proszę zostaw. – Chwyciła jego dłoń, przyłożyła do ust i zaczęła zlizywać kropelki spermy, które na niej znalazła.
Na ten widok przeszedł go dreszcz. To było tak piękne, że uronił łzę wzruszenia.
I ona się wzruszyła. Jego smak był słonawy, niemalże nijaki, ale delektowała się tą chwilą wzajemnej akceptacji i zaufania. Nadto myśl, że ona zlizuje jego spermę, a on na to patrzy, podniecił ją i skusił do czegoś więcej.
Gdy oczyściła jego dłoń z nasienia, podniosła się i delikatnie pchnęła Piotrka na skraj łóżka. Pragnęła jeszcze kilku słonawych kropel jego białej mazi i wiedziała dobrze, gdzie może je znaleźć. Gdy się do niego zbliżała na czworaka, klęczał z lekko rozchylonymi udami, a między nimi, zwisał radośnie penis, cel jej krótkiej wędrówki.
Nie wiedziała, jakie są zwyczaje wilków. Nie miała pojęcia, czy po stosunku suka oblizuje jądra i prącie swego samca, ale miała to gdzieś. Ona postanowiła to zrobić dla swojego faceta. I zrobiła to tak, jakby miała w tym wieloletnie doświadczenie. A gdy już wycisnęła ostatnią kropelkę, jego penis znów się gotował do boju.
– Widzę, że kolega się szybko regeneruje – stwierdziła z uśmiechem.
– Jest trochę niewyżyty. Wybacz mu – odpowiedział i wziął głęboki wdech, bo Ania mocniej zacisnęła dłoń na jego męskości.
Powoli wodziła ręką w górę i w dół. Czuła się przy tym fantastycznie – dopieszczona, silna, kobieca i co najważniejsze, gotowa na więcej. A on właśnie był na jej łasce, prężąc się i poddając jej władczemu dotykowi. Jej ruchy nieznacznie przyśpieszyły, ale nadal były zmysłowe i nęcące.
Uniósł delikatnie biodra, zaparł się rękoma i odchylił głowę do tyłu. Mruczał z zadowoleniem. Chłonął każdy ruch jej ręki, a ona niechybnie prowadziła go ścieżką, ku kolejnemu wytryskowi. Ostatnim przebłyskiem świadomości zdał sobie jednak sprawę, że obrany szlak może być zwodniczy i niechybnie prowadzić do gwałtu na jego męskości. Amigo nie miałby nic przeciwko, ale w Piotrku znów obudziła się odpowiedzialność, a towarzyszyła jej duża doza czujności.
Dlatego bez problemu wyczuł moment, gdy jego kochanka postanowiła zaatakować. Jak tylko zawisła swoją słodką cipką nad jego sterczącym penisem, wychrypiał sakramentalne pytanie:
– Co na to twoi rodzice?
Zawahała się i zaskoczona spojrzała mu w oczy.
– Niby na co? – prychnęła niewinnie.
– A na to, że wrócisz do domu po dwudziestej – mówiąc to, skinął głową na elektroniczny budzik, leżący na biurku. Jego czerwone cyfry nie pozostawiały złudzeń, że właśnie jest dziewiętnasta czterdzieści pięć.
– O jasna cholera!
Ania wyskoczyła z łóżka jak z procy i zaczęła się chaotycznie ubierać. Wiedziała, że nie może spóźnić się do domu, więcej niż o pięć minut, bo konsekwencje mogą być opłakane, zwłaszcza że ostatnio – a dokładnie po swojej urodzinowej domówce – miała na pieńku z rodzicami. A od Piotrka do jej bloku dzielił ją dystans co najmniej piętnastu minut biegu i to żwawym tempem. Więc czasu nie miała za dużo.
Piotrek leniwie przyglądał się jej gorączkowym poczynaniom. Delektował się tym widokiem, szczególnie jej niewinnej nagości pospiesznie przykrywanej kolejnymi elementami garderoby.
– Ty wredny dziadzie! – rzuciła do niego z pretensją.
– O co ci chodzi? – udał zaskoczonego.
– Dobrze wiedziałeś, co planuję i mnie wyczekałeś!
– Hej, hej. Nie rób z siebie ofiary. To ja tu jestem porzucony w połowie drogi do rozkoszy. Patrz jak mi sterczy.
– I bardzo ci dobrze – pokazała mu język. Drgnęły jej przy tym kąciki ust, ale nie pozwoliła im poszybować wyżej i obdarzyć Piotrka słodkim uśmiechem.
Chłopak westchnął i zszedł z łóżka. Klepnął Anię w pupę, bo właśnie kusząco się do niego wypięła, próbując na stojaka włożyć obcisłe legginsy. Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, ale zakładał, że jest w tym więcej teatru niż faktycznej pretensji. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Pięć minut później wybiegli z klatki w kierunku jej bloku. Zaatakował ich marcowy, wieczorny chłód. Na szczęście wtórował mu świeży zapach nadchodzącej wiosny. On dodał im sił do szybkiego biegu i wypełnił ciała nadzieją na dobre zakończenie tego, co ich jeszcze czekało.
Przemierzali osiedle szybko i radośnie jak para zakochanych wilków. On nadawał tempo, a ona próbowała mu dotrzymać kroku. Czasem odwracał się do niej, a wtedy jego oczy błyszczały, a ona uśmiechała się do niego zalotnie.
Byli tacy młodzi, tacy szczęśliwi.