KiDs (V). Oskar dla Oskara

27 kwietnia 2014

Opowiadanie z serii:
KiDs

Szacowany czas lektury: 1 godz 9 min

Piąta część. Jak to bywa, im głębiej w las, tym więcej golizny i innych zboczeń:)
Ta część jest dość wyjątkowo długa, gdyż połączyłem dwie w jedną. To dlatego, że początkowo nie dzieje się nic z "fajnych" rzeczy.

A teraz pozwolę sobie zareklamować moją nową dumę, czyli nowo powstały blog.
Powstał on z myślą o fanach Kamili (i ewentualnie Oliwii) i o antyfanach. Ci pierwsi znajdą tam wszystkie dotychczasowe kawałki, jak i nowo napisane (te wkleję po zakończeniu cyklu KiDs). Ci drudzy odetchną z ulgą, że na "Pokątnych" nie znajdą już trzydziestego opowiadania o Kamili.
Jak napisałem, na blogu na razie nie ma nic nowego (poza, mam nadzieję, efektownymi zdjęciami ilustrującymi kolejne teksty), ale już teraz zapraszam do odwiedzin.

http://falangajons.blogspot.com/

Średniego wzrostu brunetka o ciemnej karnacji i dość sympatycznej twarzy, siedziała spokojnie w policyjnym mundurze za biurkiem. W przeciwieństwie, do wczorajszego dnia, na mieście nic się nie działo, więc mogła zająć się przeglądaniem profilu swej najbliższej przyjaciółki na Facebooku. Przyjaciółka w ubiegły weekend wzięła ślub i przed kilkunastoma minutami udostępniła fotki z tego wydarzenia.

Było wtorkowe popołudnie ostatniego dnia kwietnia. Właśnie zaczęła drugą zmianę.

- Kasia, znowu się opierdalasz? – drzwi się otwarły i do pomieszczenia ospale wtoczył się kolega z dochodzeniówki. Przyłapana na nic nie robieniu Kasia, normalnie zmieszałaby się, ale nie przy Dawidzie. Znali się za długo i to, że był wyższy stopniem, nie miało tu żadnego znaczenia.

- A ty znowu wpierdalałeś hamburgera? Setka już przekroczona? – docięła mu, nawiązując do wagi kolegi.

- Młoda robi dupne obiady, muszę żywić się na mieście. Nie ma nic nowego?

- To raczej ty powinieneś mieć coś nowego, wracasz od lekarza...

- Mówisz o sprawie tej zgwałconej brunetki, znalezionej wczoraj w parku? No cóż, sprawa się trochę skomplikowała.

- Skąd taki wniosek?

- Bo są dwie sensacje. Jedna dotycząca owego gwałtu.

- No mów... - ponagliła go zaciekawiona Kasia.

- Wracam od lekarza. Otóż uważa on ów gwałt za wątpliwy. Wprawdzie przebadał dziewczynę i znalazł spermę, zresztą już wczoraj, ale inne objawy nie wskazują na to. Nie ma jakichś ran świadczących o tym, że doszło do gwałtu, nie ma śladów skóry pod paznokciami na przykład.

- Nie rozumiem. Znaleźliśmy ją przedwczoraj, nagą w parku, z rozdartym ubraniem, zakrwawioną... Wszystko było dość jednoznaczne.

- Ale teraz nie jest. Lekarz sugeruje, że najpierw doszło do seksu a potem do pobicia. Ale jak zaznacza, to tylko sugestie.

- Dziewczyna wciąż nic nie mówi?

- Wciąż jest w śpiączce. Dopóki się nie wybudzi i nie powie nic ciekawego, nie będziemy mieć pewności, co tam się stało.

- Bóg raczy wiedzieć, kiedy przemówi...

- Nie jestem Bogiem, lecz powiem to tobie... - Dawid komicznie naśladował rapera z teledysku. – Za kilka dni, takie jest zdanie lekarzy.

- Czyli nie było gwałtu? Hm, to by czyniło sprawę mniej skomplikowaną. Chyba... No chyba, że masz jeszcze coś ciekawszego w zanadrzu.

- Mam, zawsze te mniej ciekawe informacje podaję na początku, asa trzymając na koniec.

- Słucham, słucham... A tak w ogóle, czy nie da się zlokalizować jakiegoś podejrzanego?

- No ja właśnie o tym, to jest ten drugi news.

- No i...?

- DNA spermy z pochwy dziewczyny. Mamy drugiego bohatera tego wydarzenia.

- I to jest ten szokujący news? No to słucham. Prezydent miasta? Proboszcz? Nasz szef? Kto to?

- Nie aż tak ostro, ale owszem, jeden z najbardziej znanych mieszkańców miasta, droga Katarzyno. Tym, który tak paskudnie zabawiał się z ofiarą jest dyrektor naszego klubu piłkarskiego.

- On? Żartujesz... To dość stateczny człowiek...

- A jednak, DNA nie kłamie. Ten dość stateczny człowiek zapolował sobie na dziewczynę w wieku swojej córki. Dobra historia, nie?

- Jak media się dowiedzą, to będzie trzęsienie ziemi – podnieciła się lekko policjantka.

- Dlatego masz absolutny zakaz mówienia o tym. Góra zdecydowała. Pociesz się tym, że tożsamość sprawcy zna na razie pięć osób i w tej chwili z uwagi na te wszystkie wątpliwości, nie wolno tego ujawniać pod żadnym pozorem. Pod żadnym! Jasne, Katarzyno? – podkreślił z naciskiem.

Oliwia samotnie kroczyła chodnikiem. Angelika wsiadła w autobus i pojechała do domu, zostawiając koleżankę samą. Ta spokojnie maszerowała w kierunku oddalonego o prawie dwa kilometry rodzinnego domu, chcąc zaliczyć po drodze kilka sklepów. Nie spieszyła się. Mimo, że zegar wybił godzinę piętnastą, na chodniku było cicho i spokojnie. Oliwia mogła spokojnie podumać nad paroma rzeczami.

Nie zdążyła zagłębić się we własny umysł, gdy tuż obok zaparkował Reanult Clio. Wysiadł z niego przystojny młody mężczyzna ubrany w spodnie od garnituru i błękitną koszulę. Na jego widok dziewczynie lekko podskoczyło serce.

- Ty mnie chyba śledzisz – uśmiechnęła się brunetka.

- Gdybym śledził, nie zadałbym pytania... Dokąd samotnie zmierzasz w to piękne popołudnie?

- Na Kościuszki. Tam jest taki sklepik z butami, chciałam obejrzeć.

- Kościuszko już dawno nie żyje, odpuść waćpanno.

- Taaak... - wybuchła śmiechem a jej rozszerzone oczy wpatrywały się w Oskara. – Skoro nie żyje, to idę do domu.

- Zawsze możemy poszukać grobów na cmentarzu, ale to nie o tej porze jeszcze...

- Racja, poza tym nie przepadam za aż tak oryginalnymi miejscami na randkę, choć widzę, że tym masz inne zdanie i aż strach zapytać o twoje doświadczenia na tym polu – popatrzyła uważnie na rozmówcę.

-Moje? Bez przesady. Jedna randka w kościele... No, co! Grudzień był, dawno temu, pieniędzy na kawiarnię brak, opcja domu też odpadała, pozostał właśnie kościół.

- Szajbus... - znów uśmiechnęła się Oliwia. – Cmentarz nie, kościół nie, idę więc do domu odrobić zadanie domowe z matematyki.

- Nie lepiej do „Ratuszowej” odrobić zadanie z gastronomii?

- Z gastronomi mogę odrobić w domu, akurat dojdę na obiad – nie chciała ułatwiać mu zadania.

- To akurat przydałoby ci się. Jeszcze dwa obiady do tyłu i chcąc, nie chcąc trafisz na cmentarz, niekoniecznie w celu randkowym.

- Tak uważasz? Hm... - zawahała się, chcąc ukryć lekkie zmieszania i zmieniła temat. – W sumie to także dziewczyny mają dzisiaj trening a ja trochę odpuściłam. Wypadałoby tam pójść w końcu.

- Świetny pomysł. Pójdę z tobą. Może potrenujemy razem.

- Wątpię by trener wpuścił cię na murawę.

- Przed wyjściem zawsze sprawdza wielkość biustów, tak? – Oskar spojrzał na Oliwię z szelmowskim uśmiechem.

- Czy coś sugerujesz? – chrząknęła brunetka. Jej biust nie należał do największych, delikatnie mówiąc. Odziedziczyła go po matce i czasami czuła z tego powodu pewne kompleksy.

- Skądże – domyślił się kontekstu pytania Oskar. – Miałem na myśli coś innego rzecz jasna, ale nie widzę problemu, by porozmawiać o twoich piersiach – z uśmiechem, celowo zszedł na bardziej erotyczny temat, by wybadać towarzyszkę.

- To nie jest temat, który by mnie jakoś interesował, dobrze?

- Dobrze. Zatem proponuję trening. W parku, bez dziewczyn. Wsiadaj – zdecydowanym głosem zaprosił Oliwię do wnętrza samochodu.

W pokoju przesłuchań było dość chłodno, ale Daniel tego nawet nie zauważył. Wręcz przeciwnie, czuł pot spływający po skórze. Wiedział już co się stało. Znajomy oficer z dochodzeniówki poinformował go o wszystkim, nim doprowadził do komisariatu.

Teraz siedział, czekał na to by złożyć oficjalne zeznanie. Szybko musiał przeliczyć rachunek zysków i strat. Sytuacja była tragiczna, pomijając już sam fakt stanu zdrowia Malwiny. Najważniejsze, że jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Ale co z nim samym? Jeżeli Malwina oprzytomnieje, to z pewnością złoży zeznania, które wyjaśnią sytuację. Tyle, że to za kilka dni. Podobno. Bo co, jeśli lekarze się pomylili i ten stan się przedłuży? No i czy od razu po przebudzeniu będzie w stanie rozmawiać i powiedzieć co się konkretnie stało? Kto w ogóle to zrobił i dlaczego?

No i znów, co z nim samym? Co ma powiedzieć? Przyznać się, co się działo w niedzielę. Nie dość, że to poniżające, to jak to będzie wyglądać? Trójkąt dość znanego małżeństwa z nastoletnią licealistką, piłkarką grającą w nadzorowanym przez niego klubie? Tyle niemoralnych aspektów, że aż nie da się o tym wszystkim myśleć. Ludzie się dowiedzą, dzieci...

Nie, nie może powiedzieć wszystkiego. Szybko opracował jakiś wstępny plan. Kamilę trzeba ochronić, to bezdyskusyjne. Kamili nie było w domu i tyle. Nic na nią nie mają, kobiety szczęśliwie nie zostawiają plemników. To chyba jedyna dobra strona tej sytuacji. Kamila zostanie wyłączona ze śledztwa. Tylko, że po przesłuchaniu może wpadnie im pomysł na to by pojechać do domu i przesłuchać także jego żonę? Przecież muszą zebrać dane a zeznania zdradzonej żony byłyby dla nich interesujące. No kurwa...! A może Kamila jakimś cudem się kapnie i rozegra to wszystko tak jakby on sam chciał? Tylko wtedy nie może ściemniać, że Kamili nie było w domu...

Kurwa, za dużo tych kombinacji...

I znów. Kto to w ogóle zrobił? Po co? Z tego co wiedział, zerwano z niej ubranie i pobito. Gwałtu nie było, skoro nie znaleziono żadnych innych śladów, poza jego. Więc o co chodziło? Jaki był motyw? Pobito ładną dziewczynę, zdarto z niej ubranie i pozostawiono, ot tak w parku? Przecież to się kupy nie trzyma.

Co za gnojek. Zatrzęsło nim. Gdyby złapał teraz tego skurwiela, tłukłby go aż do śmierci. Nawet gdyby taki wyglądał jak Mike Tyson.

Co będzie dalej? Poda zeznania. Że doszło do dobrowolnego seksu pomiędzy nim a Malwiną. Kropka. Nic więcej. Żadnej Kamili. Tylko co z nią zrobić w tych zeznaniach? Co bu ty wy...

Drzwi otwarły się, wyrywając go z ponurych rozmyślań. Wszedł Marek. Nie byli przyjaciółmi, ani nawet kolegami, ale znali się od kilkunastu lat. Daniel spojrzał w twarz oficera. Nie wyrażała specjalnie żadnych uczuć. Przynajmniej tych negatywnych. Sprawiał wrażenie zaciekawionego, niż zbulwersowanego. Usiadł na drugim krześle, po przeciwnej stronie stołu i spojrzał na niego.

- Chłopie... - rozłożył bezradnie ręce. – Takiej dziwnej sprawy nie miałem chyba od pięciu lat. Możesz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi?

Daniel przemilczał uwagę, że chciałby wiedzieć to dziesięć razy mocniej.

- Co tak szybko? – zdziwił się Mieszko, widząc w parkingu na stadionie żużlowym Angelikę.

- Trening odwołany. Nie zgadniesz co się stało – w krótkich, jak na kobietę słowach poinformowała go o dramatycznej wiadomości na temat koleżanki z zespołu. Napadniętej i pobitej.

- Nieźle, kurwa... - mruknął pod nosem Mieszko. – Hm, to ja skończyłem w niedzielę jednak trochę lepiej – uśmiechnął się krzywo.

- Boli cię jeszcze?

- Czuję całą lewą stronę. Ale w parę dni przejdzie. Wiesz, że przyszło zaproszenie na turniej do Czech w piątek, drugiego maja? – przekazał swoją informację.

- Jaki turniej? Czemu tak późno? Młodzieżowy jakiś?

- Tak dokładnie, do Pardubic. Ktoś im wyleciał ze składu i zaprosili mnie. Mam dać znać do wieczora.

- I co? Pojedziesz.

- Wiesz jak jest. Muszę często startować by się rozwijać. Nie mogę odpuszczać żadnej okazji. Teraz tym bardziej, bo to wprawdzie turniej trzeciorzędny, no ale zagranica, obcy tor... No i ten uraz w cztery dni powinien mi przejść.

- To będziesz miał super weekend majowy. – wzruszyła ramionami. Mieszko jakby tylko na to czekał.

- No więc... Rozumiem, że pojedziesz ze mną?

Angelika z trudem powstrzymała drgnięcie.

- W roli mechanika, czy...? – nie dokończyła, przybierając na twarzy niewinny uśmiech i zakładając dłonie z tyłu.

- Mechanika mam, Pablo pojedzie. No chyba, że masz już prawko i poprowadzisz busa.

- Przecież nie mam. Kurde, bez niego to... - zamilkła, jakby nie chciała zdradzać wszystkiego. Ale myśl, że mogliby pojechać tam sami, we dwójkę mocno ją nakręciła. Szkoda, że to nierealne.

- Ja nie będę prowadził. Za długa trasa mimo wszystko, poza tym kiepsko tak trochę zmęczony po żużlu...

- Zawsze można zostać na noc – wyrwało się jej znów. – Ale racja. Poza tym, ja następnego dnia mam mecz we Wrześni.

- A nie w niedzielę?. A gdybyś odpuściła ten mecz? – drążył temat Mieszko.

- Fakt, w niedzielę. Mamy kłopoty kadrowe. Malwina, Oliwia... Za dużo tych ubytków.

- No cóż, jak chcesz... - wzruszył ramionami Mieszko.

- Jesteś rozczarowany? – postanowiła ostrożnie wybadać żużlowca Angelika, czując lekkie mrowienie na ciele.

- Nie, dlaczego? Skoro musisz... No cóż, to teraz pokręcę parę kółek, a ty posiedzisz grzecznie, dobra? A po treningu pójdziemy grzecznie pod prysznic – uśmiechnął się szeroko i równie niewinnie jak chwilę wcześniej Angelika.

- Niech Pablo umyje ci dupę, na mnie nie licz – sprzedała mu kuksańca w zdrowe ramię.

Nie grali oczywiście w żadną piłkę w parku. Zresztą nim doszli, odwiedzili sklep z butami, potem drugi. Zjedli coś na mieście, trochę pochodzili alejkami, potem usiedli na ławce, gdy zaczęło się ściemniać.

- Co ty masz na tym czole? Przywaliłaś sobie patelnią w kuchni? – zainteresował się Oskar.

- Haha, nie... Nie pytaj, to długa historia.

- Mamy czas, chętnie posłucham.

- Skrócę ją. Dostałam kamieniem na meczu. Nie mów, że wygląda aż tak źle.

- Nie, jest prawie niewidoczna, zauważyłem dopiero przed chwilą.

- Czyli chirurg spełnił swoje zadanie – przywołała na chwilę twarz Damiana.

- Naprawdę jesteś jeszcze dziewicą? – gwałtownie zmienił temat Oskar.

- To też mam wypisane na czole? – nie dała się zbić z tropu Oliwia.

- Nie do końca. Wioletta na imprezie zasugerowała... Chyba, że coś źle zrozumiałem.

- Acha tak, pamiętam... A dlaczego cię to interesuje?

- Czy ja wiem, czy mnie interesuje... Tak zapytałem, lecz widzę, że to tajemnica.

- A ty chwalisz się na około tym, czy jesteś prawiczkiem, albo nie jesteś? – starała się patrzeć prosto w twarz zabójczo przystojnego rozmówcy.

- Mnie żadna dziewczyna jeszcze o to nie zapytała – uśmiechnął się Oskar. – Rozumiem, że ty jesteś pytana tak często, że powinnaś zwołać konferencję prasową?

- No nie... W ostatnich dniach jesteś drugim, który porusza ten temat.

- I tamten dostał odpowiedź?

- W zasadzie nie potwierdziłam, ale i nie zaprzeczyłam. Niech będzie, że tak.

- A ja też zasłużyłem, na to by ją dostać? – posłał jej piękny uśmiech.

- To nie kwestia zasług. A co zrobisz z tą informacją, gdy już ją posiądziesz?

- Wygłoszę konferencję prasową w twoim imieniu jako rzecznik prasowy.

- Hah... A wiesz, że rzecznicy kłamią częściej, niż politycy?

- Więc skłamię, że nie jesteś i od tej pory będziesz mieć spokój z takimi pytaniami.

- Ale tu toczymy dialog... Naprawdę nie ma ciekawszych kwestii do omówienia? – uśmiechnęła się uroczo i niewinnie.

- Oczywiście, skoro to tajemnica nie do rozwiązania, to możemy rozwikłać inne. Na przykład co będziesz robić w weekend majowy?

- Nie mam pojęcia tak naprawdę. Rodzice mieli wyjechać za miasto, nad jezioro w czwartek i miałam jechać z nimi, ale średnio mi się chce. Mają domek, mieli posiedzieć tam chyba dwa dni.

- A dlaczego nie chcesz jechać z nimi?

- Lubię tam jeździć, ale tak z dala od cywilizacji...

- Wiem, wiem, o internet chodzi...

- Nie tylko, tak ogólnie, bez koleżanek, Angeli. Choć z drugiej strony nie jest daleko, piętnaście kilometrów, w zasadzie zawsze mogę wrócić.

- Taki wyjazd, to nie wyjazd. Acz nie powiem, chętnie popływałbym sobie tu i tam, bo pogoda jest fajna sam weekend ma być jeszcze cieplejszy, w sam raz na kąpiel. Aż zaczynam ci zazdrościć.

- Chciałbyś pojechać z nami? – zapytała Oliwia myśląc, że towarzystwo Oskara dałoby jej dużo przyjemności. Choć nie wiadomo jak zareagowaliby rodzice. No i czy to nie za szybko na tego typu wypady?

- Powiedziałem, że popływałbym... Ale z drugiej strony nie chciałbym zakłócać spokoju twoich rodziców. Tak jak zakłócają nasz spokój tamci... - wskazał na jakieś zamieszanie na prawo od ich ławki.

- Eee... - skrzywiła się Oliwia widząc awanturę. Potem rzuciła okiem raz jeszcze i poczuła dreszcz. Nie wiedziała jeszcze, czy niepokoju, czy obrzydzenia.

Zapadał już zmrok. Zamyślony Damian w kapturze na głowie i z papierosem w dłoni szedł przez park. Spotkał się z kolegą, od którego odebrał stary dług, teraz wracał do domu. Nie spieszyło mu się. Lubił ten rejon miasta, dodatkowo teraz siedząc na bezrobociu, miał wiele wolnego czasu. Pracy na razie nie zamierzał szukać.

Chciał pomyśleć o kilku sprawach. O jakiejś oprawie na następny mecz u siebie, bo młodzi jakoś apatycznie podchodzili do sprawy i inwencją nie grzeszyli. Brazil też nie miał żadnego sensownego pomysłu. Trudno.

Po głowie chodziła mu też Oliwia. Niezła dupa, hm... Nie, to nie jest to określenie. To nie jakaś czarna dupodajka po solarium, tylko dość inteligentna, dobrze wychowana dziewczyna z zasadami. Nietknięta przez innego faceta. Heh, ciekawe... Ale miała swoje wady, chyba za bardzo zapatrzona była w ugrzecznionych chłopców, tryb życia, który prowadził Damian, raczej jej nie imponował, nie interesował.

No cóż, kilka dni minie i się zobaczy co będzie. Najważniejsze, to nie stracić głowy, jak dla Ani. Nie, to już nie może się powtórzyć. I nie powtórzy. Nic dwa razy się nie zdarza.

Wrócił jeszcze na chwilę myślą dwa dni do tyłu. Gdy wracał z wyjazdu i szedł przez park natknął się na dwóch typków idących za jakąś laską. Dziwne, dałby sobie głowę uciąć, że jednym z nich był Lelek, który miał wyjechać z miasta jakiś czas temu i zaginąć gdzieś w akcji. A tutaj... No cóż, nie jego sprawa.

Zbliżał się do wyjścia z parku. Zaciągnął się ostatni raz, rzucił peta na chodnik i uniósł głowę. Serce zabiło mu mocniej.

W pierwszej sekundzie, jakieś dziesięć metrów przed sobą ujrzał znajomą postać. Z gatunku tych, których spotkać nie chciał. Rozpoznał od razu. To Karbit, aktualnie lider młodej bojówki. Nieco wyższy od niego, pozornie nie sprawiający wrażenia jakiegoś amatora walki wręcz. Ale tylko pozornie. To chuligan, brał także udział w akcjach Lecha a to już o czymś świadczyło.

W drugiej, dostrzegł, że boczną alejką zbliża się ktoś dużo wyższy. Rzut oka wystarczył znów. To Cyklon. W przeciwieństwie do Karbita, z którym dało się pogadać, z Cyklonem rozmów nie było. Ten typ jakoś nigdy go nie lubił. Z wzajemnością zresztą. Już jako małolat nie przejawiał żadnego szacunku dla starych, o ile nie byli wciąż aktywnymi i agresywnymi chuliganami, silniejszymi od niego. Nie był gościem, z którym Damian mógł znaleźć wspólny punkt wyjścia.

W trzeciej sekundzie rzucił okiem w prawo. Tam też ktoś się czaił, choć początkowo nie wiedział kto. Chwilę później dostrzegł jakiegoś nieznanego mu bliżej młodziaka.

Zwolnił krok. Wiedział, że to spotkanie nie było przypadkowe. I ucieczka nic nie da. W końcu zatrzymał się dwa metry przed Karbitem. Chwila po to by spojrzeć sobie w oczy. Ktoś kogoś przestraszy? Ktoś spuści wzrok? Ktoś coś powie? Skończy się na słownej potyczce, czy będą bęcki?

Bęcki na bank. Inaczej nie byłoby tu Cyklona.

- Jestem czysty, nudzi się wam? – zagaił w końcu Damian.

- Nie jesteś – pokiwał głową Karbit, aczkolwiek Damian wyczuł pewne wahanie u niego. – Lista twoich występków jest długa.

- To je zacytuj, bo te co słyszałem, są głupsze od Kazi Szczuki.

- Na chuj z nim gadać? – dobiegł go głos Cyklona. Faktycznie, Cyklon z reguły nie tracił czasu na zbędne pogawędki.

- Młody jesteś i głupi, nie znasz zasad kibi... - Damian odwrócił się w stronę Cyklona i nie zdążył dokończyć, bo tamten wykonał szybki ruch ręką. Damian ledwie uchylił się przed ciosem. Nie trafił czysto. Dobra, skończyła się dyplomacja, teraz jej przedłużenie, czyli wojna.

Cyklon poprawił atak, ale Damian z całej siły kopnął w nieco odsłonięte krocze. Doszło, choć nie tak jak trzeba. Przeciwnik schował się na ułamek sekundy, ale potem znów ruszył z pięściami. Atak furii. Dobrze zastawiony, wyprowadzał groźne, silne ciosy. Damian dostał raz, zachwiał się, ale nie upadł. Zachował trzeźwość. Ponowił atak nogą, poprawił pięścią. Słabo, kurwa, słabo! Z ulgą dostrzegł, że tamci dwaj nie mieszają się do walki. Przynajmniej jeszcze nie. To dobrze, są jakieś tam szanse.

Cały czas był w defensywie. Wyższy, dysponujący dłuższymi rękoma Cyklon atakował. Tu lewa pięść, tu prawa, tu kolano. Nawet głowa. Ale i Damian w końcu trafił rywala w szczękę. Raz jeszcze spróbował poprawić, ale tamten cofnął się i schował za gardą, by po sekundzie ochłonąć i ruszyć do ataku. Znów wymiana ciosów. Cyklon silniejszy, agresywniejszy, ale Damian nie padał, choć czuł, że ta walka zaczyna go kosztować zbyt wiele sił. Poczuł, że na twarzy pojawiła się pierwsza krew. Zrozumiał, że albo to spróbuje skończyć teraz, albo za chwilę padnie a rywal dokończy dzieło zniszczenia.

Tamci wciąż się nie wtrącali. Może dali mu honorowo szansę walki jeden na jeden. Może byli pewni, że Cyklon poradzi sobie sam. Może wkroczyliby do akcji, gdyby Damian pokonał przeciwnika.

Damian zebrał się w sobie, Trzy szybkie ciosy, trochę na oślep, ale sprawiły, że rywal cofnął się o krok. Ale nic więcej. Kurwa! Poczuł silny cios w podbródek. Potem w okolice oka. Tamten też tracił siły, ale miał ich więcej. To już powoli koniec. Damian spróbował raz jeszcze, potem drugi. Ledwo już kontaktował. Oszalały uderzył przeciwnika z bani. Tamten cofnął się, ale znów tylko na moment. Wykorzystał jakby moment zawahania i przypuścił finalny szturm. Damian zachwiał się na nogach. W końcu padł... Niemal oczekiwał wyroku, gdy w tej samej sekundzie usłyszał sygnał głos nadjeżdżającego pojazdu.

- Kurwa, psy! – w tym samym momencie krzyknął Karbit i nie czekając na nic ulotnił się.

Damian nie miał na to sił. Nim zdążył zareagować, poczuł na sobie silne dłonie. Nie był w stanie im się przeciwstawić. Podniósł głowę. Ze zdziwieniem, acz i pewną satysfakcją ujrzał, że Cyklon także nie dał rady uciec.

Potem było już mniej kolorowo. Dopiero teraz poczuł krew na twarzy, bolącą szczękę i inne części ciała. I chyba coś jeszcze gorszego. Spojrzenia kilku przechodniów z oddali. Kurwa, znów zrobił z siebie widowisko.

Wydawało mu się, że wśród tych twarzy dostrzegł jedną znajomą. Ale nawet nie miał czasu o tym pomyśleć, gdy wciąż trzymające silne dłonie skierowały go w stronę radiowozu.

- No i co w końcu? – Kamila z trudem powstrzymywała nerwy.

- Nic. Zostaję zatrzymany do momentu wyjaśnienia całej sprawy – burknął wściekły Daniel.

- Poważnie? Przecież to potrwa miesiącami!

- Nie potrwa, jeżeli Malwina się wybudzi i powie jak było naprawdę. Podobno rokowania są dobre i możemy się tego spodziewać w ciągu kilku dni. No, ale to wciąż jest te kilka dni...

- Boże... - poruszyła się niespokojnie na krześle Kamila. – Ta cała historia... Nie powinniśmy jednak...

- Kamila, nie szukaj dziury w całym. Oboje chcieliśmy, no, może ja bardziej... - chrząknął. – Przecież nikt nie mógł się spodziewać, że dojdzie do czegoś takiego i tak to wszystko się fatalnie ułoży.

- No właśnie... Nie wydaje ci się, że ten cały zbieg okoliczności, nie jest przypadkowy? Przecież z tego co wiemy, wynika, że została pobita, rozebrana i... zostawiona sama sobie. To nielogiczne. Nikt jej nie okradł, nikt nie zgwałcił...

- Też o tym myślałem. Tylko za cholerę nie potrafię znaleźć motywu. Kto mógłby to zrobić, po co, w jakim celu?

- Może komuś przeszkadzasz...

- W tym problem, że przynajmniej oficjalnie nie mam żadnych wrogów. Naprawdę nie jestem w stanie wskazać nikogo, komu mógłbym zajść za skórę, tak, by poszedł na taką akcję. Poza tym jeszcze jedno, ten ktoś musiałby wiele o nas wiedzieć, to znaczy przynajmniej wiedzieć po co u nas była Malwina. A to raczej... Nieprawdopodobne.

- Czyli wszystko w rękach Malwiny...

- Dokładnie, od niej wszystko zależy. Im wcześniej powróci do żywych, tym lepiej, dla nas, dla mnie... Tymczasem są inne sprawy.

- No...?

- Zostaję tutaj. To byłaby sensacja na skalę miasta, ale paru znajomych tutaj postanowiło mi trochę pomóc. O tym, że tu jestem wie kilku ludzi, jeszcze mniej zna w ogóle całą sprawę. Za chwilę będzie weekend majowy, ludzie zajmą się swoimi sprawami, gryzipiórki będą odpoczywać. Może to nie wypłynie szerzej. A jeśli ktoś się dowie, to jeden znajomek z prokuratury przygotował inną wersję, że chodzi o jakieś nieprawidłowości finansowe w klubie, przy transferach i kontaktach ze sponsorami. Jakby co, to mój wizerunek też mocno ucierpi, ale nie tak, jak w przypadku brutalnego gwałtu z pobiciem niewinnej osiemnastolatki.

- Ale jestem jeszcze ja i dzieci.

- Dokładnie. Dlatego sprawa jest prosta. Mieszko jedzie na turniej do Czech. Jest w piątek, ale namów go, żeby wyjechał jakoś wcześniej, niech idzie do szkoły jutro, we wtorek, potem niech bierze busa i jedzie do Pardubic. Natomiast ty... Mieliśmy jechać do Antonówka na te dwa dni. Mnie nie będzie, jedź wcześniej i zabierz ze sobą Oliwię. Tak samo, jak Mieszko, im wcześniej, tym lepiej. Możecie wyjechać już jutro.

- Jeszcze w środę mamy zajęcia...

- To weź jakiś nagły urlop, albo coś! Wyjedźcie i nie mówcie nikomu gdzie. Posiedzicie tam dłużej do końca weekendu. Ponudzicie się trochę, ale trudno, nie widzę innego wyjścia. Oliwia, jak Oliwia, ale twój pobyt w mieście, może skończyć się jakąś wpadką.

Kamila milczała. W głowie kłębiły się setki myśli a czas przeznaczony na widzenie dobiegał końca. Nie była w stanie wymyślić niczego innego. Daniel miał rację, musi zniknąć z miasta na te kilka dni i czekać na wybudzenie Malwiny. Ciężko było się jej pozbierać w tej nowej sytuacji. A przecież i tak wyglądała dużo lepiej, niż jej poważnie zagrożony mąż.

- Imię? Nazwisko? – Kasia pochyliła się nad protokołem zatrzymania.

- Masz na biurku mój dowód, czytać nie umiesz? – burknął Damian. Był zły, wściekły, obity i obolały.

- Żeby złożyć zeznanie i tak będziesz musiał otworzyć gębę – nie dała się ponieść emocjom policjantka.

- Pisz co tam chcesz. I tak niczego nie powiem – zdobył się na krzywy uśmiech Damian, czując jak boli go szczęka. Przypomniał sobie, jak parę lat temu, zostali zatrzymani w kilkadziesiąt osób po zdemolowaniu autokaru kibiców gości i jakiś gliniarz sam z siebie wypisywał po kolei zeznania zatrzymanych, bo nikt ani słówkiem się nie odezwał. Że mu wtedy ręka nie odpadła...

- Posłuchaj... Jest świadek zajścia. Twierdzi, że zostałeś napadnięty przez tego drugiego, znanego nam zresztą dobrze Pawła, ksywa Cyklon. Powiesz co się stało i wyjdziesz do domu.

- Świadek się myli, nic się nie stało.

- Słuchaj – powtórzyła raz jeszcze. – Ja wiem, że macie swoje zasady i tak dalej, ale to przecież głupota. Chcesz trafić na czterdzieści osiem za niewinność? Strugasz bohatera? Złóż zeznanie i wyjdziesz.

- Nic nie widziałem, mnie tam nie było – wzruszył ramionami patrząc w twarz policjantki.

Jakby dopiero teraz zauważył, że ta niewysoka, co najmniej niebrzydka brunetka o ładnie opalonej twarzy ma sympatyczny błysk w oku. W sumie niegłupia dupa...

- Twoja decyzja – wzruszyła ramionami i popadając w zły humor. Na koniec zmiany przyszło się jej jeszcze użerać z nie wykazującym żadnej ochoty do współpracy kibolem. Dobrze, że tego drugiego wziął na siebie Dawid. Ten tutaj, mimo takiego podejścia sprawiał wrażenie dość ogarniętego. Nie wyglądał jak tępy, łysy dresiarz. I na swój sposób zaimponował hardą postawą i stalowymi zasadami.

- Moja – kiwnął głową. – To co teraz? Jakiś buziak na pożegnanie? – zadrwił sobie, wiedząc, że jego los i tak jest przesądzony a przy okazji może bezkarnie powkurzać policjantkę.

- Zaraz dostarczę ci lustro i wtedy stwierdzisz, że nawet rodzona matka brzydziłaby się cię pocałować – odparowała Kasia. – Jeszcze jakieś wyuzdane życzenia? – zapytała nieopatrznie.

- Tak, pokaż mi swoje majtki.

- Takie polecenia będziesz wydawać w celi swojemu koledze. Albo on tobie, ja już w to nie wnikam – skrzywiła twarz w nader sympatycznym uśmiechu. - Wstawaj, idziemy.

Było wtorkowe popołudnie. Oskar spacerował chodnikiem po swoim osiedlu.

Przed chwilą pożegnał dwóch „przyjaciół” z Wrocławia. To było ukoronowanie dnia. Ponowili ostrzeżenie od Kalego, ale też pochwalili się swoją działalnością. Skąpo, ale wystarczyło. Wyciągnął kilka banknotów i finał. Odjechali i bardzo dobrze. Jeżeli zrobili tu coś złego, to nikt ich nie skojarzy. „Jeżeli”... Heh...

Nieważne, nigdy ich tu nie było i nie będzie. Taką miał nadzieję.

Dwie godziny temu dowiedział się od Wioletty, że ten baran, z którym Oliwia zaprzyjaźniła się trochę za bardzo, ten kibol, dostał czterdzieści osiem godzin. Niewiele, ale zawsze coś. Tym bardziej, że on, Oskar, nie miał z tym nic wspólnego, więc taka miła niespodzianka bardzo go ucieszyła. Była dodatkiem do innych wiadomości. I też miała swoje znaczenie. Ten łysielec na kilka dni odpadł z walki o dziewczynę.

No i najważniejsze... Dyrektor klubu, mąż Kamili, wielmożny pan Daniel, uwodziciel małoletnich piłkarek... Siedzi w areszcie do odwołania. Coś wspaniałego. To oznacza tylko jedno. Coś, czego nawet on nie mógł sobie wyobrazić

Długi weekend majowy w Antonówku, nad jeziorkiem, w towarzystwie dwóch osób. Tych najważniejszych. Kamili i Oliwii. Kamili i jej córki. Oliwi i jej matki. Tylko one, bez swojego męża, ojca. Bez młodego żużlowca, który gdzieś tam się wybierał do Czech. Bez tego łysego kibola, który i tak nie miał żadnych szans, ale zawsze mógł stanowić jakieś zagrożenie.

Przez trzy, może cztery dni. Nad jeziorem, na plaży, w skąpych strojach kąpielowych, we wspólnym domku, bez żadnych innych mężczyzn, bez niepotrzebnego towarzystwa...

Tylko on i dwie najlepsze laski w mieście! Na samą myśl poczuł spore zamieszanie w spodniach.

Doszedł do jedynego słusznego wniosku. Że jest skazany na sukces, skazany na zwycięstwo. Nie ma innej możliwości. Fortuna mu sprzyjała. Choć fakt i on musiał trochę tej fortunie pomóc. Ale nieważne, to nie ma znaczenia. Teraz wszystko jest w jego rękach.

Przynajmniej na chwilę poczuł się panem świata.

Kamila przewróciła się na plecy. Wiosenne słońce barwiło jej ciało na ciemniejszy kolor w błyskawicznym tempie. To był chyba jedyny plus tego weekendu.

Wspólnie z Oliwią przyjechały tu dziś rano. Sytuacja z Danielem nie zmieniła się, jego los był uzależniony poprawy stanu Malwiny a ta wciąż znajdowała się w śpiączce. Odpuściła wyjazd w dnu wczorajszym, tym bardziej, że Oliwia kaprysiła i nie wyrażała ochoty na wyjazd. Jej własne argumenty niewiele pomagały, aż w końcu córka zmieniła front, uzależniając swoja decyzję od pozwolenia na towarzystwo jednego z kolegów. Kamila nie miała wyjścia. Zresztą ciężko było czegoś zakazywać prawie osiemnastolatce a i sama nie chciała być taką rygorystką jak jej rodzice w przeszłości. Szczęśliwie nie było problemów z Mieszkiem. Wpadł mu jeszcze do kalendarza turniej młodzieżowy we Wrocławiu, w środę i uznał, że po nim, nie będzie już wracał do domu, tylko pojedzie prosto do Czech. Tym bardziej, iż wyjawił, że jedzie z nim jakaś koleżanka. Wróć, nie jakaś, tylko Angelika, najlepsza przyjaciółka Oliwii. Cóż, dorasta córka, dorasta tez syn...

Teraz, w późne już środowe popołudnie wygrzewała się na plaży, w towarzystwie córki i jej kolegi, którego zresztą dobrze pamiętała. Oskar był uczniem jej liceum, w ubiegłym roku zdał maturę i poszedł na studia. Miała go świeżo w pamięci, trudno by kogoś takiego szybko zapomnieć. Oprócz nich, nad jeziorkiem przebywało góra kilkanaście osób. Kamila wyczuwała na sobie spojrzenia co niektórych mężczyzn.

Wzięła ze sobą książkę na czas pobytu, jakiś kryminał, ale za nic nie mogła skupić się na czytaniu. Dała sobie spokój. Skupiła się na obserwowaniu córki i kolegi. Oliwia była w dużo radośniejszym nastroju. I dobrze, przynajmniej nie wypytywała o ojca.

Kamila sama, także nie chciała o tym myśleć, bo dalsze rozważania doprowadziłyby ją do obłędu. Dlatego oderwała się od męża i całej sprawie, skupiając się na towarzyszącej jej parze. Zresztą z wzajemnością, nadchodzącą przynajmniej ze strony Oskara.

Wybiła północ. Kasia uznała, że czas przerwać ponure rozmyślania i zająć się pracą.

Była na trzeciej zmianie, ale nie potrafiła skupić się na zajęciu. Dzisiaj w okolicach południa na miejskim rynku niemal wpadła na Marcina. Swojego ex, z którym rozstała się trzy tygodnie temu. I gdy ona zbierała się dość ciężko do kupy, to on w najlepszym humorze, roześmiany od ucha do ucha, bujał się po mieście w towarzystwie jakiejś mocno opalonej blondynki.

Praca w nocnych godzinach, nie służyła Kasi, miała trochę sentymentalny nastrój. I teraz w ciszy, w blasku świateł miasta rozpamiętywała te chwile z Marcinem. Było jej źle, czuła się beznadziejnie.

Potrzebowała godziny na to, by dojść do siebie. Dobrze, że roboty było niewiele. Na pierwszy plan wybijała się wiadomość od zatrzymanego na czterdzieści osiem godzin Damiana. Domagał się widzenia, choć nie wiedziała dlaczego. Dziwne. Miał czas w poniedziałek, uchroniłby się przed aresztem. Zmienił zdanie w środę, gdy do wyjścia pozostały mu godziny?

Wszedł. Nie wyglądał na kogoś, komu przymusowy pobyt w areszcie jakoś wybitnie wyszedł na niekorzyść. Może nawet przeciwnie, opuchlizna na twarzy zniknęła, blizny stały się mniej widoczne.

W sumie, no... Wyglądał dość... Interesująco? Przyciągał wzrok. Testosteron czuć było na milę.

- Namyśliłeś się? Dość późno. Wiec jak to było? Awanturę zaczął Cyklon? – rozsadziła się wygodnie w fotelu, ze stopami na biurku, niczym amerykańska policjantka z pierwszego z brzegu serialu.

- Mnie tam nie było! – oświadczył zaskakująco.

- Nie?! – zdziwiła się Kasia. - To co mi dupę zawracasz?!

- Ja w zupełnie innej sprawie.

- Jakiej konkretnie?

- W innej, ważnej... Może zaproponowałabyś herbatę i jakieś krzesło?

Wyczuła kpinę. Po czym zupełnie niespodziewanie dla siebie samej, wskazała ręką krzesło stojące po drugiej stronie biurka.

Damian wahał się do samego końca. Współpraca z policją na każdej płaszczyźnie, jest ujmą dla każdego kibola. Ale na Boga, czasami trzeba odrzucić sztywne schematy. W poniedziałek twardo trzymał się zasad i nie wydał Cyklona. To były sprawy wewnątrz kibicowskie i nikomu nic do tego. Nawet jeżeli on w żaden sposób do tej awantury nie dążył i był wyłącznie stroną defensywną.

Ale dziś otrzymał jakieś strzępki informacji, o tym co wydarzyło się w parku w niedzielę wieczorem. W tym samym parku, przez który często przechodził. I wtedy też przechodził. I widział coś. Czy raczej kogoś.

I to już była inna bajka, niż bijatyka z Cyklonem. Tutaj były konkretne ofiary. Ta dziewczyna o smutnym obliczu i dyrektor klubu. Dwie cierpiące osoby. Gdy sprawcy pozostają na wolności. A on, chociaż nie widział całego zdarzenia, wiedział kto to mógł zrobić.

- No więc? – zapytała policjantka, gdy już usiadł.

- Mogę pomóc w sprawie pobicia tej dziewczyny w parku. Wiem prawie na pewno kto to zrobił.

- Naprawdę? – Kasia nie dała po sobie poznać, jak ważna była to dla niej wiadomość. – Mam ci uwierzyć? Może zmyślasz?

- Byłem tam i coś widziałem. Nie chcę by cierpieli niewinni ludzie.

- Ale sam możesz cierpieć we własnej sprawie, panie Jezus...?

- Słuchaj... Nie lekceważ mnie, bo prędzej, czy później wyda się, że miałaś ważnego świadka w tej sprawie, który zgłosił się w zasadzie sam i go zniechęciłaś. Takie gierki to sobie prowadź z dresami pokroju Cyklona, nie ze mną. Bo za kilka tygodni wylądujesz na skrzyżowaniu i będziesz płakać, rozumiesz do chuja, czy nie? – ofuknął policjantkę Damian i ku swojej satysfakcji zauważył, że na jej twarz wypłynął rumieniec. Poczuł z tego tytułu sporą satysfakcję.

- No dobrze – puściła płazem drobny wybuch Damiana. – Mów co wiesz.

Chłopak w dość krótkich słowach opisał to co pamiętał z tamtego wieczora. Wysoką dziewczynę i dwóch szybko idących za nią młodych mężczyzn. Jednego poznał, drugiego nie. Teraz z perspektywy czasu żałował, że nie zaczepił Lelka, że nie obejrzał się za siebie. Ale kto wtedy mógł wiedzieć?

- No i po co krzyczeć? – Kasia skrupulatnie spisała zeznanie Damiana. Na brudno. Trochę się ożywiła. Zdobycie ważnego śladu w tej niewyjaśnionej sprawie... Z pewnością złapie plusa u przełożonych.

- Na baby trzeba krzyczeć, nie ma innej rady. Gdzie ta herbata? – widać i Damian, z niewyjaśnionych do końca przyczyn był w dobrym humorze.

- To jest twoja cena za złożenie zeznań?

- Część ceny. Po pierwsze, ja tego nie podpiszę. To co masz, to powiedzmy... Uzyskałaś własnym sumptem. Ja ci tego nie powiedziałem. A po drugie, wisisz mi jeszcze majtki od poniedziałku – uśmiechnął się z lekką drwiną.

- Posłuchaj gówniarzu... - urwała nagle, znajdując błysk w jego oku. Urzekł ją i to mocno. Utwierdziła się w przekonaniu, że ten chłopak nie jest taki zły.

- Jaki znowu gówniarz? Może dwa lata jesteś starsza ode mnie...

- I co zrobisz z tymi majtkami, jak ci pokażę? – ni stąd, ni zowąd podjęła temat. Nie wiedziała dlaczego. Dlatego, że nagle się ożywiła, choćby nowym tropem w śledztwie? A może to on ożywił ją mocniej i sprawił, że nagle Marcin stał się kimś mało istotnym? Nieważne. Wstała z krzesła i pomyślała, że chyba trochę jej odbiło.

- To już zostawię dla siebie... - Damianowi brakło konceptu na bardziej wyszukaną ripostę.

- Wstawaj, wychodzimy.

- Dokąd? W zasadzie, to mój pobyt tutaj się kończy, zostało jeszcze piętnaście minut.

- O tym mówię. Zabieraj swoje rzeczy i podpisz pokwitowanie – sięgnęła po mały pakunek, gdzie znajdowały się dokumenty Damiana i jego pieniądze.

Chłopak przeliczywszy wszystko, podpisał co trzeba.

- A teraz chodź – podeszła do drzwi i kiwnęła głową na niespieszącego się kibola. – Radek – zwróciła się do kolegi przechodzącego korytarzem. – Ten już opuszcza areszt, wyprowadzam go.

Damian ruszył za policjantką. Na dobrze oświetlonym korytarzu miał widok na jej całkiem nieźle prezentujący się tyłek w policyjnych spodniach. Jakby dla bajeru, Kasia miała na głowie policyjną czapkę, co trzeba przyznać dodawało jej sporo uroku. Zachowywała się dość luzacko.

„Ech, klepnąłbym cię w tą dupę...”, pomyślał Damian.

I nim ta myśl uciekła mu z głowy, Kasia obejrzała się za siebie. Nie zauważyła już na korytarzu kolegi, który pewnie zniknął w swoim gabinecie, więc przyspieszyła kroku i otwarła drzwi do pomieszczenia WC.

- Chodź, wejdziemy tutaj – zarządziła, nie patrząc mu w oczy.

- Po co? Przecież to damski! – zdumiał się Damian.

- Chodź i nie przeszkadzaj! – Kasia niemal siłą wciągnęła go do środku. Damianowi przez głowę przebiegło kilka niedorzecznych myśli. Niedorzecznych? W następnej sekundzie wciąż boląca trochę szczęka opadła mu tak nisko, że niżej się nie dało. Zobaczył jak policjantka majstruje przy spodniach i opuszcza je lekko.

- I jak? Zadowolony? Majtki mogą być?

Nie odpowiedział, bo to przekraczało jego możliwości. Zgłupiał. Sprawy wykroczyły poza jego zdolność pojmowania. To się dzieje naprawdę? Czy może to jakaś podpucha? O co tu chodzi? Stał i przez kilka sekund zastanawiał się tyle, na ile pozwalał jego umysł. Czyli na niewiele. Musiał mieć w tym momencie wyjątkowo idiotyczny wyraz twarzy, bo policjantka z trudem powstrzymała śmiech.

- Tak myślałam... Wielcy kibole naładowani testosteronem. A jak przychodzi co do czego, to stoją jak głupie barany i nie wiedzą jak się wziąć do roboty... - sięgnęła dłonią w kierunku spodni, podciągając je na właściwą wysokość, ale nie zdążyła. Damian był już przy niej. Nie bardzo jeszcze docierało do niego co się stanie, ale wiedział, że nie chce pozwolić na to, by zapięła spodnie. Chwycił ostro dłonie policjantki i rozłożył je szeroko. Usłyszał lekki, dość zmysłowy jęk. Prowokowała go, to oczywiste. Czy nie skończy się czymś głupim? Może to jakaś gra? Tylko w jakim celu? Zawahał się.

- Nie bój się dzieciaku, tylko rób swoje – policjantka jakby domyśliła się obaw siedzących w głowie chłopaka. Ten postawił wszystko na jedna kartę. Puścił jej dłonie, nie stawiała oporu. Chwycił spodnie policjantki, wraz z bielizną i opuścił w dół.

- Jednak ostry jesteś... - wymruczała a Damian nagle uznał, że dziewczyna ma bardzo zmysłowy głos, który postawił jego członka na baczność w kilka sekund. Poczuł, że traci kontrolę. Jego ręce zadrżały a oddech przyspieszył. Przez chwilę spoglądał na wygolony wzgórek łonowy policjantki a potem, szybkim i niecierpliwym ruchem chwycił ją za biodra i odwrócił tyłem do siebie.

- Aj! – jęknęła cicho aspirantka. Damian wciąż nie odczuwał potrzeby odezwania się patrząc na wypięte pośladki policjantki. W przeciwieństwie do opalonych ud, dość blade, ale i tak bardzo apetyczne. Położył na nich swoją dłoń. Pomasował przez chwilę. Potem ścisnął. Wymierzył lekkiego klapsa. A potem silniejszego. I na koniec jeszcze silniejszego, aż policjantka wzdrygnęła się.

- Boli! – jęknęła. Damian nie dbał o to. Wsunął swoją dłoń między pośladki. Wyczuł ciepło. Dość delikatnie przejechał palcami po wargach sromowych. I jeszcze raz. Dobra, tyle tej gry wstępnej, czas chyba przystąpić do dzieła. Nerwowo rozpiął zamek w spodniach.

- Nie mam gumy – jakby nieco skruszonym głosem przekazał informację policjantce.

- Trzymaj! – sięgnęła do kieszonki w górnej części munduru i podała małe opakowanie chłopakowi. Ten wykazał się dużą sprawnością i po kilku sekundach był gotów do dzieła. Nakierował członka do wejścia i zatrzymał się na moment. To wszystko działo się o oszałamiającym tempie, jak w jakiejś pornograficznej bajce. Jasne, tylko po co tracić czas na filozoficzne rozważania? Nie tutaj, nie teraz. Naparł członkiem na cipkę policjantki. Ta drgnęła lekko, ale jeszcze mocniej wypięła pośladki, opierając się dłońmi o ścianę. Więc Damian wchodził głębiej, czując jak jego członek pulsuje. Wewnątrz było zdumiewająco gorąco. Jeśli miał jeszcze dotąd jakieś skrupuły, porzucił je natychmiast. Chwycił policjantkę za biodra. Mocno, wręcz brutalnie. I wchodził w nią szybko, głęboko, dynamicznie, jakby bał się, że aspirantka za chwilę się rozmyśli i będzie chciała zakończyć imprezę. Ale nic takiego nie następowało. Wręcz przeciwnie, pomruki dochodzące z jej ust, wskazywały, że mocne rżnięcie mocno na nią działało.

- No... Wreszcie zachowujesz się jak kibol... Uwielbiam jak się tak mnie trzyma... - mruczała cicho, ale wyraźnie. Jej oddech też przyspieszył. Damian czuł coraz większą satysfakcję z dominacji nad policjantką. Stopień podniecenia sprawił, że zbliżył się do finału bardzo szybko. Uspokoił ruchy. Nie no, tak być nie może...

- Czekaj... Odwróć się! – wysapał wyjmując z niej swego członka. Policjantka dość opornie wykonała polecenie. Nie dlatego, że nie chciała, ile ledwo trzymała się na nogach, co Damian stwierdził z wyraźną satysfakcją. – Spokojnie, przytrzymam cię – to mówiąc przygwoździł ją swoim ciałem do ściany i ponownie wprowadził penisa w cipkę. Spojrzał w jej rozszerzone, nieco zamglone oczy. Cholera, ona naprawdę była coraz ładniejsza... Damian zacisnął zęby, napiął mięśnie i uniósł policjantkę, tak, że jej stopy znalazły się w powietrzu. Lubił demonstrować swą siłę, jak każdy facet zresztą. Teraz znów sprawował władzę nad policjantką, nie tylko swoim penisem. Całym ciałem. I widział, że jej się to podoba. Po kilku spokojniejszych ruchach, znów przyspieszył tempo. Czuł jak jego usta się zaciskają. Z ust Kasi zaczęły dochodzić już nie pomruki, tylko urywane jęki. To zdecydowało ostatecznie. Poczuł, że się zbliża. Zresztą dziewczyna też finiszowała. Jeszcze bardziej przyspieszył, jeszcze dynamiczniej, jeszcze agresywniej. Niemal przygniótł policjantkę do ściany i wystrzelił z cichym, przeciągłym jękiem.

Potrzebowali kilku dobrych sekund by wrócić do rzeczywistości. Spojrzeli sobie w oczy. Damian przez chwilę zastanowił się jak najlepiej pożegnać wyruchaną właśnie policjantkę. Zamknął oczy i wpił się swoimi ustami w jej. Zaskoczył ją. Wykorzystał to i wciągając szybko spodnie, odwrócił się i wyszedł z WC, ciesząc się świeżo odzyskaną wolnością.

Był już wieczór i Oskar mógł zarzucić na siebie coś cieplejszego. Większość dnia, w zasadzie całe popołudnie spędził w kąpielówkach. Nie miał się czego wstydzić, wiedział, że jego ciało obroni się przed krytyką, ale czasem czuł się trochę skrępowany. Konkretnie w momentach, kiedy kąpielówki okazywały się zbyt ciasne, gdyż ich zawartość dała się ponieść niezwykłym widokom.

Przez te kilka godzin miał możliwość oglądania swojej byłej nauczycielki w stroju kąpielowym. To wystarczało za wszelki komentarz. Owszem, była czterdziestosześciolatką, mówienie o niespotykanie jędrnym ciele godnym osiemnastolatki mijałoby się z prawdą. Ale jeśli chodziło o całokształt, to wciąż wiele nastolatek nie byłoby jej w stanie sięgnąć do kolan. Kamila to była Kamila, zresztą nie on jeden lustrował ją wzrokiem. Tych kilku facetów w różnym wieku, przebywających dzisiaj nad jeziorem też lubiło zerknąć na atuty pięknej nauczycielki.

Z jednej strony nawet dobrze, przynajmniej odbiegł trochę myślami od Oliwii. W takim sensie, że nie wychodził przy niej na jakiegoś napaleńca. Nie, bawił się dobrze, ona też i to tyle. Skoro była tak zasadnicza, to wiedział, że pierwszego dnia nie ma sensu próbować czegoś więcej. Wystarczało samo towarzystwo, patrzenie na jej piękne, długie czarne włosy, opadające nieco na bok. No i ciało, może trochę za chude, ale pięknie opalone. Długie nogi, pośladki opięte ciemnymi kąpielówkami i te fragmenty piersi, które można było dojrzeć spod, na szczęście, niezbyt wielkiego stanika. Na szczęście... Ów nadmiar szczęścia skutkował tym, że Oskar roztropnie częściej wolał przebywać w chłodnej wodzie, niż na brzegu.

No i jeszcze jedno, zasady zasadami, natura naturą. Oliwia lgnęła do niego. Nie kleiła się, ale jednak zależało jej na nim. To już coś. Nie wiedział, czy to efekt problemów ojca. Oliwia nie chciała o tym mówić a z tych kilku słów, które od niej wydobył, zrozumiał, że dziewczyna nie zna prawdziwego powodu kłopotów ojca. Nic dziwnego. No i z drugiej strony fajnie, może będzie okazja, by wykorzystać to w jakiś sposób?

O kurwa, może by... No tak, tego, to... To mogłoby przecież pomóc... Mógłby z tym... Nie no, trzeba to przemyśleć...

Serce zabiło mu mocniej, coś mu się rzuciło do głowy. Przecież to jest jakaś opcja i to całkiem niegłupia. Ale tak, czy inaczej, jeszcze nie teraz, nie dziś. Dzisiaj za to może zrobić coś innego.

Mieszkali w jednym domku, dwupokojowym. W jednym Oliwia z matką, w drugim on. Z tyłu znajdowały się prysznice. I co ważne miały okna wychodzące na tył, od strony lasku. Znajdowały się na tyle wysoko, że nikt raczej nie był w stanie nikogo podglądać. Chyba, że wykorzystałby do tego blisko rosnące drzewa.

Kilkanaście minut wcześniej pożegnał się Oliwią. Nie chciał być nachalny i zabawiać jej swym towarzystwem non stop. Tym bardziej, że od momentu zapoznania się z tym miejscem, przyszło mu coś do głowy.

Krążył dyskretnie wokół domku, tak by nie wzbudzać jakichś podejrzeń. Było już ciemno, księżyc świecił, nie wiedział, czy Oliwia śpi, czy leży w łóżku i czyta jakąś książkę, albo ogląda telewizor. Nieważne. Ważne było to co robiła w tym czasie Kamila. Ta krzątała się tu i ówdzie, ale Oskar czuł, że powoli będzie zbierać się spać. Nie miała dwudziestu lat, by przesiadywać do trzeciej w nocy, tym bardziej, że ta ponura historia z jej mężem na pewno nie zachęcała do tego. Nurtowało go to tylko to, czy Kamila po niemal całym dniu spędzonym nad wodą, czy też w jej okolicach, zadba o higienę, czy jednak pójdzie prosto do łóżka.

W końcu z odgłosów dochodzących z pokoju zrozumiał, że nauczycielka zabiera się za wieczorną kąpiel. Serce podskoczyło mu mocniej. W kilka sekund znalazł się za tyłem domków i wdrapał się na najbliżej stojące drzewo. Nie musiał wchodzić za wysoko, z dwa metry nad ziemią, tyle wystarczało. Dodatkowo dało się przybrać nawet względnie wygodną pozycję. Czekał. Minutę, dwie, trzy. I weszła Kamila.

Kurde, nie da się zobaczyć zbyt wiele... Okno wysoko i niezbyt wielkie. Jeśli podejdzie zbyt blisko, to Oskar zobaczy tylko głowę, może fragment dekoltu. Chyba, że Kamila stanie w oddaleniu... Albo w ogóle dalej, wtedy mógłby widzieć niemal całą sylwetkę, praktycznie do kolan.

Ale czego by nie widział, to serce biło mu w szybkim tempie. Wręcz poczuł, że jest towarzyszem Kamili w pomieszczeniu, że wspólnie biorą intymną kąpiel. Dodatkowo bicie serca spowodowane było strojem nauczycielki. Miała na sobie niewielki, kolorowy szlafrok, kończący się nad kolanami. Widział ten niewielki fragment jej ud. Niby nic, tym bardziej, że na plaży widział sporo większe części ciała boskiej nauczycielki. Ale teraz było inaczej. Teraz jest dużo intymniej a przecież to tylko początek. Za chwilę ten szlafrok pójdzie w dół... Może nie zobaczy wszystkiego, choć oddałby za to teraz pół życia, ale będzie miał tę świadomość, że ona jest praktycznie o krok od niego, naga...

Penis stwardniał w rekordowym tempie. Wiedział, że musi sobie ulżyć. Te kilka godzin w towarzystwie dwóch niemal nagich piękności. Gdzie on sam musiał co chwilę wskakiwać do wody, albo wyobrażać sobie pogrzeby, aby powstrzymać erekcje. Teraz nie wytrzymał, jego penis domagał się odpowiedniej reakcji właściciela. Oskar ostrożnie rozsiadł się wygodnie na grubej gałęzi i wyjął członka ze spodni.

Nie spuszczał przy tym wzroku z Kamili. Ta jakby droczyła się z niewidocznym prześladowcą, odkręcała wodę, zakręcała, zrobiła krok w lewo, krok w prawo, wciąż pozostając w szlafroku. Ale musiała go zdjąć. Teraz, za minutę, za pięć, za dziesięć. Prędzej, czy później. Czy ma coś pod szlafrokiem...? Kurwa, jeszcze chwila i zobaczy coś...

I chwila minęła, Kamila w końcu, niczym aktorka, dość powoli rozwiązała szlafrok. Podniecenie Oskara sięgnęło apogeum. Z napięciem patrzył, jak ciało nauczycielki odsłania się coraz bardziej a ona sama zawiesza szlafrok na haku. Ten był pod drugą ścianą, wiec w tym momencie mógł zobaczyć całą figurę boskiej polonistki, odzianą jedynie w stanik i majteczki. Widział ją już dzisiaj, w bliższych okolicznościach. Ale to nie mogło się równać z tym. Bo to teraz to tylko preludium. Ten stanik i majtki polecą za chwilę w dół!

Ale jeszcze nie leciały. Nie wiedział czemu. I denerwował się, bo podniecenie sprawiło, że masując członka szybko zbliżył się do wystrzału. Musiał zwolnić.

- Dalej, kurwa, rozbieraj się...! – jęknął do siebie, oszalały z podniecenia.

Nie miała prawa go widzieć, nie miała prawa słyszeć, ale niemal jak na komendę sięgnęła ręką do zapięcia stanika. Serce Oskara jeszcze bardziej przyspieszyło rytm, choć wydawało się to mało możliwe. Zamarł, rozszerzając oczy. Sekunda, dwie i jego oczom ukazały się piersi Kamili. Nagie.

Nagie cycki swojej byłej nauczycielki, przedmiotu pożądania całej szkoły! Nagie, nagie, nagie! W zasięgu jego wzroku, niemal jego ręki.

Aż prosiło się by przenieść się, przynajmniej duchowo rok do tyłu, stanąć na licealnym korytarzu, czy na stołówce i krzyknąć pełnym głosem „chłopaki, widzę gołe cycki Kamili!”.

Zaschło mu w gardle, dłoń przesuwała się po twardym do bólu penisie jak oszalała. Musiał zwolnić. Widział gołe cycki Kamili, jej czerwone sutki. Wyglądały tak jakby prosiły się o to by Oskar natychmiast wziął je w usta. Jęknął znów.

Zobaczył jak Kamila pochyla się, zdejmując majtki. Wychylił się nerwowo, jednak nie mógł nic dostrzec. Stała zbyt blisko, okno nie obejmowało tego widoku. Może gdyby wdrapał się wyżej na drzewo... Ale, kurwa nie ma jak, nie ma takiej możliwości!

Nic, musi wystarczyć to co widzi. Widzi Kamilę pod prysznicem, jej głowę, szyję, piersi... Brzuch do pępka. Może odejdzie trochę dalej, może po zakończeniu prysznica podejdzie po szlafrok a wtedy...

Wstrzymywał się, trwało to długo, widać Kamila nie wchodziła pod prysznic na chwilę, lubiła pobyć dłużej. Z jednej strony dobrze, w wielu momentach, gdy stawała bokiem do okna, bądź przodem, mógł do znudzenia patrzeć na jej nagie cycki. Tyle, że one nie miały prawa się znudzić. Przyspieszał walenie i wstrzymywał się. Z wyschniętymi ustami czekał, aż Kamila skończy prysznic i podejdzie pod wieszak.

Był podniecony do granic. Na jego oczach brała prysznic najpiękniejsza nauczycielka w mieście. Nago. Wiedział jeszcze coś. To, że drzwi do pomieszczenia nie mają zamka. Po prostu był zwyczaj, że jeśli pali się światło, to się nie wchodzi. Zresztą wewnątrz był jeszcze murek, jeden, drugi, osłaniający przed wzrokiem nieproszonych gości. Ale ostatecznie, mógłby tam teraz wejść i spojrzeć na kompletnie nagą polonistkę. Tyle, że co potem? Przy całym podnieceniu nie mógł oczekiwać, że ona tam czeka na niego i rzuci mu się na szyję a potem wypnie pośladki. Skończyłoby się czymś zupełnie odwrotnym. Awanturą, wyjazdem z Antonówka i pożegnaniem z marzeniami o Oliwii.

Nie. Chciałby tam teraz wejść, może jeszcze będzie okazja jutro, pojutrze... Ale teraz nie. Teraz patrzył jak zahipnotyzowany na dłoń Kamili zakręcającą wodę. Serce znów zaczęło walić jak szalone. Kamila odgarnęła dłońmi długie, czarne włosy do tyłu i odwróciła się. Oskar jęknął po raz kolejny, widząc jak sylwetka nauczycielki oddala się. Już się nie hamował. Masował swojego penisa, czując zbliżający się orgazm. Serce waliło coraz mocniej wraz z krokami Kamili, sukcesywnie widział coraz większe partie jej nagiego ciała. Wiedział, że za chwilę wyłoni się obraz, o którym... I oto on!

Nagi tyłek pięknej nauczycielki.

Jej goła dupa. Nie było widać zbyt wielu szczegółów, poza tym, że pośladki były bledsze, niż reszta ciała i lekko już zwisały, ale i tak wyglądały ponętnie. Zresztą co tam! Kilka metrów przed wściekle bijącym konia Oskarem, stała piękna nauczycielka, kompletnie naga. Widział jej nagie plecy i większą część nóg. Ale nie na to patrzył, tylko na gołą dupę. Gdyby jeszcze się odwróciła i do kompletu zobaczył jej cipkę... Niestety, nic na to nie wskazywało. I w sumie już niepotrzebnie, bo w momencie, gdy Kamila sięgnęła dłonią po szlafrok, opatulając się nim, Oskar wystrzelił niczym armata. Jeździł dłonią po penisie jak oszalały patrząc na już okrytą szlafrokiem nauczycielkę, ale mając w pamięci jej nagie cycki i nagie pośladki.

Kamila zniknęła z pola widzenia, światło zgasło. Trzeba było powoli zejść z gałęzi, co uczynił nad wyraz niechętnie, bo nigdzie mu się nie spieszyło. Penis zwiotczał, ale serce łomotało jeszcze mocno. Tak naprawdę miał teraz ochotę tylko na jedno.

Na to, by wpisać na swoim facebookowym profilu tekst „Właśnie widziałem gołe cycki i gołą dupę Kamili”. I z satysfakcją patrzeć w jakim tempie rośnie liczba lajków i komentarzy.

Niestety nie wchodziło to w grę.

- Przecież miałaś mieć nockę, czemu znów jesteś na drugiej zmianie? – zdziwił się Florek, widząc wchodzącą do biura Kasię.

- Co się tak interesujesz? – burknęła niewyspana policjantka. Młodzieniec ledwo co został przyjęty na służbę, poniekąd podlegał Kasi. – Dobra, długi weekend jest, niektórzy urlopy pobrali, ludzi brak, młodzi napierdalają... Co to jest? – zerknęła na papiery leżące na biurku.

- To akta dotyczące tego pobicia w parku. Dawid kompletował je przed sekundą, mówił, że jak przyjdziesz, to masz je odnieść do starego – poinformował.

- Co ja jestem, jakaś dziewczynka na posyłki? – zdenerwowała się. – Zanieś, jeszcze zdążysz przed piętnastą!

Florek ochoczo zerwał się z krzesła, jakby czekał na to polecenie.

- No to miłej służby – uśmiechnął się z lekką kpiną i biorąc stertę dokumentów, zbierając się do wyjścia.

- A co z tą w szpitalu? – zdążyła jeszcze zapytać.

-Są szanse, że dzisiaj się obudzi. Dzisiaj, albo jutro, ja tam nie wiem – wzruszył ramionami i opuścił pomieszczenie.

Kasia została sama. Zerknęła na zegarek, miała jeszcze dziesięć minut. Czuła się niewyspana, chociaż zdrzemnęła się w nocy, pod koniec służby, po tym, gdy wypuściła tego kibola z aresztu.

Usiadła na chwilę na krześle, wracając myślami do wydarzeń sprzed kilkunastu godzin. Wspomnienie ożywiło ją. I zdumiało. Co ją skłoniło do tego? Chęć odreagowania po tym co przeszła w ostatnich tygodniach? Czyli po zerwaniu z Marcinem i jego widokiem z nową panną? A może zdecydowało to, że ten kibol, był taki... Męski? Naładowany testosteronem? Nie do złamania? Przecież nie wydał napastnika. Za to pomógł w śledztwie dotyczącym wydarzenia w parku. Nie był ani taki zły, ani taki głupi. Był... Nader interesujący. I jeszcze teraz czuła miękkość w podbrzuszu.

Co dalej? Wyszedł i tyle. Może warto go odszukać?

Westchnęła.

Florek spokojnym krokiem wspinał się po schodach. Normalnie o tej porze byłby tu rwetes i rozgardiasz. Ale teraz... Drugi maj, cisza i spokój. Wyszedł na korytarz, rozejrzał się. Gdzieś w dali ktoś przechodził, nie zwracając nawet uwagi na młodego pracownika.

Florek przyspieszył kroku i po dwóch metrach skierował się w prawo, do ubikacji. Szybko znalazł kabinę, zamykając się w niej. Serce biło mu mocniej. Wyjął kartki papieru z teczki, wertując je nerwowym ruchem. O, jest! Analiza badań DNA. Wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zrobił zdjęcie trzymanemu w dłoni dokumentowi. Potem dla pewności drugie i trzecie. Wystarczy. Schował papiery do teczki i wystukał znajomy numer. Odczekał chwilę.

- Mam to co chciałaś – poinformował rozmówcę, gdy tamten odebrał rozmowę – Prześlę ci za dwadzieścia minut.

Oskar opuścił Antonówek przed południem. Z kilku powodów. Miał do załatwienie kilka spraw osobistych, w tym jedną niecierpiącą zwłoki. Poza tym, wiedział, że nie można się narzucać zbyt mocno i swoją bliskość należy dawkować. Potwierdziło się to w okolicach siedemnastej, gdy znów pojawił się nad jeziorkiem.

- Gdzie byłeś tak długo? – oblicze Oliwii zdradzało kiepsko tajoną ulgę i radość.

Zadziałało. Choć z jednej strony Oliwia broniła się przed bezpośrednią bliskością fizyczną, to z drugiej nie umiała ukryć, że zależy jej na jego towarzystwie.

A on grał dalej, chociaż nieświadomie. Myślami wciąż wracał do wczorajszego wieczoru i widoków z nim związanych. Kamila tym razem chowała się w domku, widocznie wczorajsze słońce wystarczyło, zresztą dziś było go mniej. Dlatego widział nauczycielkę tylko chwilami i patrzył na nią jak na zdobycz. Jak na trofeum, które upolował wczoraj. Patrzył z lekkim uśmieszkiem, z pewnością siebie. Tak, jakby chciał wzrokiem powiedzieć, „pani profesor, wczoraj widziałem panią kompletnie nagą!”. A dzisiaj... Dzisiaj może być jeszcze ciekawiej.

Czuł coraz większą determinację. Ten krótki weekend majowy mógł doprowadzić do spełnienia jego szkolnych marzeń. Było tylko jedno „ale”. Próbując pójść na całość z Kamilą, traciłby Oliwię. Musiał to wszystko przemyśleć i zastanowić się nad konsekwencjami.

Kamila... Ją miał niemal wystawioną. Niemal, bo przecież wszystko mogło pójść źle i cały plan też poszedłby się walić. Ale miał mocne argumenty i wierzył w ich siłę. A Oliwia... Chciała być blisko niego, ale nie tak. Gdy wkładał dłoń w jej włosy, uchylała się, uciekała. Twarda sztuka... Mógł czekać dniami, tygodniami, miesiącami. Czy aż tak była tego warta?

Dzisiaj się o tym przekona, dzisiaj użyje całego swego uroku i będzie wiedział. Taki miał plan.

Ania powoli ubierała się. Sesja dla magazynu reklamującego stroje kąpielowe była zakończona. Dziewczynie nie spieszyło się jednak do wyjścia. Lubiła zapach atelier, lubiła ten klimat, gdyby mogła spędzałaby tu pół dnia, lub jeszcze więcej. Dlatego powoli wkładała na siebie spódniczkę, jak i bluzkę. Tym bardziej, że chciałaby jeszcze zamienić kilka słów z fotografem, jednocześnie właścicielem agencji.

- Orlik, powiedz mi, na którym miejscu w twoim rankingu modelek jestem? – zapytała, gdy siedziała już z właścicielem przy małym stoliku pijąc kawę.

- Pierwsza trójka, razem z Karoliną i Klaudią, dlaczego pytasz?

- Męczy mnie ten kraj, rodzina, otoczenie, wszystko – wypaliła. – Chciałabym wyjechać stąd, zająć się tym na poważnie a nie tak, za kilka groszy...

- Za kilka groszy? Zgarniasz niezłe pieniądze, w porównaniu z resztą społeczeństwa...

- Ale to nie jest to! – przerwała mu w połowie zdania. – Tu wpadnie pięć stów, tu pięć, można żyć, ale co to za życie?

- Do tego dochodzi pensja z pracy w „Luxurii” i pieniądze z innych sesji. Byłaś przed chwilą w CKM, zgarnęłaś kilka tysięcy – uzupełnił Orlik.

- No i co z tego? Nie będę pozować do CKMu co miesiąc, ani co rok. Muszę znajdować takie CKMy parę razy w roku. Czyli przede wszystkim zaistnieć za granicą. Tu jedna sesja, tu druga, inne kontrakty, inne sesje. Jest nazwisko, są większe pieniądze... - wykładała.

- Myślisz, że ty jedna masz takie plany?

- Rzecz jasna, nie. Ale sam powiedziałeś, że jestem u ciebie w pierwszej trójce a to już coś, to już czołówka.

- Ale to dalej jest co najmniej kilkadziesiąt Polek ze szczytu a codziennie pojawiają się nowe, wiesz jaka jest konkurencja – Orlik powoli zaczął domyślać się do czego zmierza rozmówczyni, dlatego świadomie ją torpedował. Niech się wygada.

- Wiem, wiem. Dlatego wszystko jest w rękach promotorów – podkreśliła to słowo. – Myślę, że byłbyś w stanie zrobić coś w ten deseń i pomóc mi.

- Pewnie byłbym – wzruszył ramionami Orlik, przybierając niby obojętną minę.

- Ale nie chcesz? – drążyła temat Ania.

- Nie powiedziałem, że nie chcę, tylko nie widzę powodu, dla którego miałbym stawiać cię ponad inne dziewczyny, tudzież angażować się w intensywną kampanią reklamową – błysnął lekką ironią.

- Rozumiem co chcesz powiedzieć – kiwnęła głową. – Więc... Powiem ci, że pokryję tę kampanię z całego swojego serca, nie pozwolę byś wyszedł na tym stratny – patrzyła rozmówcy prosto w oczy.

Ten pokiwał głową. Właśnie tego się spodziewał.

- A Tomek? – zapytał lakonicznie.

- Tomek, cóż... Lata miną, nim ukończy studia i zacznie zarabiać poważne pieniądze. Na razie niech gra w swojej kapeli metalowej i sprzedaje po dziesięć płyt rocznie...

Milczenie.

- Lubię wiedzieć na czym stoję – przerwała chwilę ciszy Ania.

- To jest do zrobienia, tyle ci powiem – teraz Orlik wbił swój wzrok w oczy ładnej blondynki.

Nad Antonówkiem było już ciemno. Czwartkowy wieczór zapowiadał się ciepło, dlatego Oliwia ubrana w cienką czerwoną sukienkę w kwiatki, nie czuła potrzeby ubrania się w coś cieplejszego.

Od kilka dni czuła się kiepsko. Lubiła rodzinną atmosferę i choć nie przepadała za wyjazdami z domu, to liczyła, że okres majowego weekendu spędzi dość przyjemnie. Tymczasem Mieszko był w drodze do Czech, gdzie jutro miał turniej. Ale kij z Mieszkiem, ojciec... Ojciec w areszcie, zatrzymany za jakieś nieprawidłowości finansowe. Dołowało ją to mocno, chociaż matka uspokajała, że to nic poważnego, jakaś pomyłka i tata lada moment opuści areszt. Ale z drugiej strony nie chciała mówić o szczegółach. Zasłaniała się niewiedzą, ale może nie chciała mówić zbyt wiele. I to przygnębiało dziewczynę.

Sama matka też zresztą wbrew swym słowom, sprawiała wrażenie mocno przybitej. Choć starała się tego nie okazywać, to Oliwia nie pozwoliła się oszukać. Domyślała się, że sprawa jest dużo poważniejsza, niż wskazywały na to uzyskane przez nią informacje.

Dlatego towarzystwo Oskara było dla niej zbawieniem. Gdy dziś wrócił na kilka godzin do miasta, boleśnie odczuła jego brak. Wynudziła się setnie. Po powrocie Oskara, nie opuszczała go niemal ani na krok.

Cos niesamowitego, nigdy wcześniej nie zależało jej na towarzystwie żadnego chłopaka, tak jak teraz. To przez sytuację rodzinną? Czy raczej z powodu samego Oskara? Wygadanego, towarzyskiego, bardzo przystojnego młodego mężczyzny? Owszem, bawidamka, czego nie cierpiała. Czuła, że spieszy mu się do czegoś, czego nie chciała mu dać z całą pewnością. Ale z drugiej strony jego dłoń w jej włosach, na jej ramieniu... Silnej woli potrzebowała, by się przed tym bronić.

Siedzieli na plaży od prawie dwóch godzin. I Oliwia czuła, że mogłaby do rana. Oskar skutecznie odciągnął ją od złych myśli.

Może dlatego przestała bronić dostępu do swych ramion. Cieszyła się, że jest ciemno, bo gęsia skórka na jej ciele, nie była tak widoczna i chłopak nie mógł widzieć jak działa na nią dotyk jego dłoni. Chyba. Siedząc za nią, swoimi palcami delikatnie pieścił jej brązową, delikatną skórę na ramionach. Oliwia czuła czasem jego oddech na swoim karku. Przyprawiał ją o nieziemskie ciarki.

Może dlatego rozmowa zeszła na bardziej pikantne tematy i Oliwia powoli, acz wyraźnie przegrywała z samą sobą i pozwalała, by Oskar wyciągał z niej osobiste a nawet bardzo intymne informacje. Nie tylko o dziewictwie, o którym zresztą już wiedział, ale także o poglądach, marzeniach, fantazjach. Nie zdradzała wszystkiego, nie rozmawiali o jakichś wybitnych perwersjach, ale jednak... W końcu sama postanowiła wypytać o intrygujące je rzeczy.

- A ty... Z iloma kobietami spałeś?

- Z czterema – usłyszała spokojny głos w swych uszach. Zastanowiła się przez moment, czy mówi prawdę, czy ściemnia.

- Tylko? – spróbowała go sprowokować. – Tyle teraz, to ma przeciętny dwudziestolatek. Ty masz chyba opinię ponadprzeciętnego...

- I uważasz, że to musi przekładać się na liczby? I dlaczego od razu uważasz, że ci ponadprzeciętni ludzie nie myślą o niczym innym?

- Nie chciałam cię obrazić. Ale wiemy jak to jest... Masz z pewnością dużo okazji...

- Nie zależy mi na tym tak wybitnie.

- Naprawdę? – zapytała nieufnie. Przecież jego zachowanie świadczyło o czymś innym. – Wszystkim chłopakom na tym zależy.

- Nie wszystkim a nawet nie większości – sprostował. – Chcemy bliskości, tak samo jak kobiety, chcemy bliskości waszych ciał, waszego zapachu – wsunął dłoń w jej włosy i Oliwia znów poczuła się niezwykle przyjemnie. – Są takie dziewczyny, takie sytuacje... Że nagie ramię działa na nas bardziej, niż goły tyłek.

- Wszystkim tak mówisz? – wydukała z siebie dziewczyna, starając się, by głos nie zadrżał.

- Tylko wyjątkowym – odwrócił dziewczynę nieco w stronę siebie, tak, że znalazła się teraz bokiem między jego nogami. Mogła spojrzeć w jego stronę. Widziała boskiego chłopaka, jego nagi opalony tors, jego ramiona. Ubrany był tylko w krótkie spodenki. I Oliwia czuła teraz na swoim udzie, coś, czego nigdy wcześniej nie czuła. Krępował ją ten dotyk, ale Oskar nie pozwolił uciec jej z tego delikatnego, lecz silnego uścisku.

- Piękne słowa, które dziewczyny chcą usłyszeć – starała się trzymać fason, lecz jej to nie wyszło. Straciła lekko równowagę, jej lewa dłoń oparła się o tors Oskara i już nie chciała się odkleić. Miał boskie ciało i nie puszczał dziewczyny. Oliwia czuła, że cała topnieje.

- Mówię tylko to co chcę powiedzieć – poważnie patrzył w ciemnie oczy dziewczyny. – I robię tylko to co chcę robić, bez obliczania na efekt – to mówiąc, pochylił się ku Oliwii i przylgnął swoją głową do jej włosów. Oliwii zaparło dech. Jeszcze mocniej poczuła na sobie jego klatkę, jego ramiona i dłonie. A także to coś, między jego nogami. Fakt, że wzbudziła w nim takie pożądanie, ku jej osłupieniu, nie krępował, lecz dostarczył sporej przyjemności.

Jego oddech zniewalał, jego bliskość przyspieszała bicie serca. Zmysły szalały, Oliwia czuła, że powinna to przerwać, ale nie potrafiła znaleźć siły.

- Zaraz stanie się coś złego – szepnęła lekko drżącym głosem, jakby chcąc wyprostować sytuację.

- Bzdura Pocahontas, nic się nie stanie. Chcę cię tylko dotykać i chcę żebyś ty dotykała mnie. To wszystko, nic więcej – usłyszała gorączkowy głos przystojniaka, który rozpalił jej zmysły jeszcze bardziej.

Dlatego opory straciły trochę na znaczeniu. Odważniej przesuwała swą dłoń po nagiej klatce Oskara. Pierwszy raz w życiu miała taki kontakt z mężczyzną. I to jakim... A on faktycznie, zgodnie z tym co mówił, nie robił nic, by wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia. Pieścił jej włosy, kark, szyję, twarz, ramiona. To wszystko, jego dłonie nie próbowały niczego więcej.

- Możesz nie mówić do mnie ksywą, jak do kolegi, tylko... Inaczej? – starała się trzymać rezon dziewczyna.

- Oliwio, imię twe jest tak piękne, jak ty, mogę je wypowiadać godzinami – szeptał jej do ucha a Oliwia czuła jak przez jej ciało przechodzą dreszcze nieporównywalne z poprzednimi.

Nie odpowiedziała, chłonąc tę magiczną chwilę. Poczuła dotyk ust Oskara na swojej szyi. Delikatny, na pewno nie agresywny. Tak rozpalający jeszcze bardziej, świadczący o czymś więcej, niż tylko napaleniu. Niesamowite! Zbliżył się do niej jeszcze bardziej, jakby nie przejmując się swoim sterczącym penisem stykającym się z udami dziewczyny. Ta czuła, że lekko się czerwieni, ale jej dłoń jakby nieostrożnie zjechała niżej, na brzuch chłopaka.

- Chcesz go zobaczyć? – zapytał Oskar cichym i nad wyraz spokojnym tonem.

Nie odpowiedziała, nie znajdując słów. Wiedziała, że nie pozwoli sobie na zbyt wiele, mimo tego jak bardzo wzięła ją ta cała sytuacja. Ale inne rzeczy... Naprawdę może zobaczyć teraz penisa? Jego penisa? Czuła olbrzymie podniecenie. Oskar był niemal nagi, siedział tylko w spodenkach a za chwilę... Zjechała dłonią jeszcze niżej, jakby niepewnie. Chłopak może wyczuł jej wahania, rozterki i zmienił pozycję, luzując w pewien sposób szorty i ułatwiając dziewczynie zadanie. Ta nie była w stanie się powstrzymać. Zamknęła oczy a jej dłoń wyczuła lekkie owłosienie na podbrzuszu chłopaka, po czym wśliznęła się nieco pod spodenki. Tyle wystarczyło.

Nie była w stanie powstrzymać lekkiego, zdradliwego jęknięcia. Trzymała w swojej ręce penisa Oskara. Chłopak raz jeszcze poruszył się, zsuwając nieco szorty. Oliwia otwarła oczy. W ciemnościach niewiele było widać, ale jednak... Widziała dużego penisa, trzymanego w swojej dłoni. To się działo naprawdę.

„Boże, jaki duży, wszyscy chłopacy mają takie?!”. Czuła, że jej oddech staje się głośniejszy, ale nie mogła temu zaradzić. Przegrała z samą sobą, nie umiała zahamować oznak swojego podniecenia. Bo była rozpalona do granic. Patrząc na dużego, twardego penisa, tylko ona sama wiedziała, jak wiele trudu kosztuje ją powstrzymanie się, przed wzięciem go w swe usta. Pragnęła tego, ale... Wstyd i zasady, jakimś cudem wzięły górę.

Z trudem przełknęła ślinę. Zaczęła poruszać swą dłonią. Była w tym zielona, nigdy tego nie robiła, ale coś tam widziała, na jakichś filmach, jak to działa. Poza tym bardziej kierowała nią sama chęć pobawienia się tym sterczącym kutasem, niż pragnienie zrobienia Oskarowi dobrze. Ale było mu dobrze, tego nie potrafił ukryć. Przybrał taką pozycję, że penis stał się bardziej dostępny dla Oliwii. Nie odzywał się, podobnie jak dziewczyna. W milczeniu oddawali się tej pieszczocie, nie psując chwili zbędnymi słowami. Oliwia patrzyła jak Oskar odchyla się nieco, opierając się na dłoniach, przez co jego penis stał się bardziej dostępny. Sama traciła opory, czując jak kręci się w jej głowie.

Nie przypuszczała, że coś może doprowadzić ją do takiego stanu. Robiła coś, czego się po sobie nie spodziewała. Waliła konia największemu przystojniakowi jakiego pamiętała z liceum. Rozchyliła lekko usta, z rozszerzonymi oczyma obserwując reakcje Oskara i jego ciała. Widziała napinające się mięśnie jego boskiego ciała, widziała jego nagiego penisa. Czuła jak masująca go coraz intensywniej dłoń drży a sam penis nieco wilgotnieje, błyszcząc w nikłym blasku oddalonych lamp. Jak urzeczona wpatrywała się w ten spektakl, ostatnim wysiłkiem powstrzymując się przed pochyleniem i posmakowaniem go swoimi ustami. Tak bardzo tego pragnęła! I tak bardzo jakimś cudem, wewnętrzne opory blokowały ją przed niezwykłym pożądaniem.

Ale i bez tego czuła się jak w transie. Tym bardziej, że ciało Oskara zaczęło reagować coraz żywiej. Oliwia czuła jakąś wstydliwą, lecz jednocześnie perwersyjną, niezwykłą przyjemność z faktu, że jej dłoń steruje ciałem takiego ogiera. Że podaje się on jej ruchom, jej pewnego rodzaju władzy. Przesuwała swą dłoń coraz szybciej, pragnąc zobaczyć to, czego jeszcze jej oczy nie widziały. Z zachowania Oskara wyczuła, że to już blisko, coraz bliżej. I w końcu ten moment nadszedł. Oskar położył swą dłoń na ręce Oliwii i nadał bardziej odpowiednie tempo. Oliwia z rozszerzonym wzrokiem patrzyła na to co się dzieje. Ciałem Oskara wstrząsnęła lekka drgawka a z penisa wystrzeliła biała lawa, spadając w części na dłoń dziewczyny. Tak drgnęła także, jakby chcąc uciec dłonią, ale Oskar nie pozwolił na to. Wykonał jeszcze kilkanaście ruchów a Oliwia znalazła się pod urzekającym zniewoleniem wynikłym z siły chłopaka. Patrzyła to na mokrego penisa, to na napięte mięśnie rąk, czy klatki piersiowej chłopaka...

Zamknęła oczy, jakby przeżuwając co tu się przed chwilą stało. Z wolna wracała do życia, choć jej ciało płonęło jak nigdy wcześniej. Przyłożyła wilgotną dłoń do czoła, stłumiła chęć do czegokolwiek więcej, podniosła się z piasku i na drżących nogach udała się w kierunku domku, modląc się, by gramolący się Oskar jej nie dogonił.

Ten tekst odnotował 28,806 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.97/10 (36 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (9)

0
0
Z części na część coraz lepsze 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A ja się będę czepiać.
No, od kiedy policja od razu wie do kogo należy pobrane dna?
wszyscy jesteśmy w jakiś banka danych czy co?
Wydawało mi się że żeby pobrać komuś dna do porównania trzeba mieć zgodę osoby podejrzanej lub nakaz sądowy.
A co najmniej dowody że podejrzany może być w sprawę zamieszany.
Ktoś widział Wiolettę jak wychodziła domu Daniela?
Gdzie śledztwo?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Malwina, nie Wioletta🙂
A na resztę chciałem wkleić jednego demota, ale niestety nie da się wrzucać linków🙂.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Proszę, proszę młoda się rozkręca 🙂🙂 Wkręciłam się w tę serię, więc mam nadzieję, że kolejna część blisko.
Mam pytania, co do poniższych zdań:
"Wiedział już co się stało. Znajomy oficer z dochodzeniówki poinformował go o wszystkim, nim doprowadził do komisariatu"<-doprowadził? Wydaje mi się, że jakiś inny czasownik tu miał być, albo ja czegoś nie zrozumiałam, co też jest bardzo prawdopodobne 🙂

"bez obliczania na efekt"<-nie znam zupełnie tego wyrażenia, może przez to, tak dziwnie dla mnie brzmi...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
mój ulubiony Seaman'ie,
tożto ja już wywnioskowałam, cóż to może oznacać, ale...czy nie brakuje tam aby zaimkia jakiego?
-nim doprowadził GO do komisariatu,
-nim został doprowadzony itd. ?
Ogólnie pytanie na poziomie podstawówki pewnie, ale czy jeżeli podmiot jest mi znany ze zndania nadrzędnego, to w zdaniu podrzędnym mogę zaimek sobie darować?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Hahah za obszerne wyjaśnienie dziękuję. Przyznaję bez bicia, że czasownika w tym kontekście też wcześniej nie słyszałam, a to dlatego, że przeszłości kryminalnej i TVN (kanał tv z nazwy wnioskuję) u mnie brak, na szczęście pomogło/(y)? google. A teraz zadzieram kiecę i lecę na ebay zamówić podręcznik do grammatyki 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Z góry przyznaje ze sie czepiam. Sama seria nie jest najgorsza, wprawdzie nie do końca moja broszka ale i tak czytam. Ale jedna rzecz mnie zawsze rozbawi. Ten pozeracz niewieścich serc, bawidamek mający kontakty z półświatkiem i jego wspaniałe ... Renault clio. Czyli małe auto kierowane do kobiet, służące do jeżdżenia na zakupy. Pfffff 🙂 myśle ze cały image by mu psuło.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jest krótko po maturze, ma 20 lat i tylko pewne kontakty. Miałem go od razu do Porsche wsadzić?🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie, no wiem, mlody jeszcze jest, jeszcze ma czas żeby sobie kupić "paska w dizlu" 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.